Re: Ogłoszenia fabularne - Wieści ze świata
: 13 cze 2023, o 14:02
Shinobi War to gra PBF Naruto, gdzie akcja została osadzona w zamierzchłych czasach, w czasach gdzie światem rządziły klany.
https://shinobiwar.pl/
Siedziba Władzy, Kinkotsu, Pustynia
Wiosna 394
Sabaku Jou, Shirei-kan klanu Sabaku i tymczasowy Kotei Unii Samotnych Wydm, zasiedział się wygodnie w swoim skromnym gabinecie. Jego miejsce pracy było funkcjonalne, ale jego oszczędny styl sugerował jednocześnie pewną ascetyczność. W środku pokoju dominował ciężki dębowy stół, na którym rozciągał się zestaw do shogi. Ciepłe, przytłumione światło przenikało przez duże okno, zasłonięte czerwonymi aksamitnymi zasłonami zdobionymi złotymi symbolami Rodu Sabaku i Unii Samotnych Wydm. Światło to oświetlało bladą skórę Jou i jego płomienne rude włosy, które stanowiły wyrazisty kontrast wobec gołych, beżowych ścian. Pomimo jego niezainteresowania tym faktem, czerwonookiego mężczyzny otaczała pewna aura powagi.
- Znowu wygram. Który to już raz, przestałem liczyć. Nie jesteście najbystrzejsi na tej pustyni.
Przeciwnikiem Jou w grze był młody chłopiec o złotych oczach i śniadej skórze.
- Słuchaj, smarkaczu…
Jou przerwał, słysząc pukanie do gabinetu. Czerwonowłosy mężczyzna o bezdusznych oczach przeniósł swój wzrok z trzynastolatka na drzwi, a kiedy oznajmił "Wejść", próg przekroczył mężczyzna w średnim wieku. Był ubrany w jasne, luźne szaty, typowe dla urzędników pracujących w Siedzibie Władzy. W ramionach trzymał kilka zwojów i zwinięty papirus pełen notatek.
Mężczyzna stanął w progu, niepewnie obserwując pomieszczenie, a jego oczy zatrzymały się na młodzieńcu, który grał z Jou w shogi. Wiedział, kim jest chłopak, jednak to, co zaskoczyło go najbardziej, to fakt, że siedział tutaj, rozgrywając partię shogi z Jou. I, na dodatek, wygrywał.
Jou przyciągnął jego uwagę, kiwając ręką, aby mężczyzna mógł zacząć mówić.
- Jou-sama, przyniosłem wszystkie informacje i wiadomości, które powinen pan znać - oznajmił mężczyzna.
- Tak, kontynuuj - odpowiedział Jou, nie spoglądając na urzędnika i skupiając się z powrotem na szachownicy. Wykonując ruch, sprawił, że jego młody przeciwnik, zwany niechętnie "Ichirou Młodszy", pochylił się, analizując sytuację na planszy.
- Asahi Ichirou-sama, zgodnie z zapowiedziami, wyruszył na wyprawę po piaskach Atsui. Wszystkie postoje zostały dokładnie zaplanowane, przyjęcia na cześć bohatera, który pokonał Hana...
- Bohatera? - przerwał mu Chirou, przesuwając pionek, po czym, podwijając kolana na krześle, odwrócił się do dorosłych. - Jaki znowu bohater? Był tam, tak, ale to nie on pokonał Hana. To on był z boku, podczas gdy reszta... podczas gdy nawet ja z nim walczyłem!
- To nie ma znaczenia, Chirou-kun - odparł mu Jou, przesuwając swojego pionka. - Był tam, brał w tym udział. Jest bohaterem. Nie możemy pozwolić, aby dla naszych ludzi bohaterem był ten... smarkacz z klanu Uchiha.
- Ale on stracił rękę i nadal walczył! Poza tym, nie on...
- Nie kto to zrobił, ale o kim mówią, że to zrobił się liczy, Chirou-kun. Myślałem, że nauczyłeś się tego od swojego ojca.
- On mnie niczego nie nauczył, tylko mnie porwał!
- Mówię o Naokim, dzieciaku.
- Ach...
Urządznik poczekał chwilę, zanim odłożył jeden ze zwojów na biurko Jou i oczyścił gardło.
- Większość podatków wpłynęła już do skarbca. Mimo kilku incydentów, w tym zabójstwa trzech poborców i znacznej kradzieży w południowych regionach, podniesienie podatków zrekompensowało straty. Nie mamy problemu z ilością pieniędzy w skarbcu. Problem jest tylko na południu...
- Rozpiszcie misję, ranga B lub A, na zbadanie sytuacji. Możecie przeznaczyć budżet dziesięciu misji A, na załatwienie całej sprawy. Jeśli uda się w mniej misji, wypłać różnicę zasłużonemu shinobi. Połowę kosztów zrzućcie na klan Maji. Ja podstempluję dokumenty później.
Urządznik szybko zanotował wszystko.
- Zapowiadają suszę w Tsurai. Ostatnia pora deszczowa była bardzo krótka i wygląda na to, że będą problemy z plonami. Co chce Jou-sama z tym zrobić? Tak jak zawsze, możemy przesunąć trochę z pieniędzy z podatków, żeby wesprzeć Tsurai.
- Mamy inne priorytety. Wybory na Kotei oraz inauguracja Ichirou jako Shirei-kana. Musimy to dobrze przygotować. Wyślijcie informację do Ayatsuri, niech wymyślą jakieś rozwiązania na polepszenie nawadniania. W Tsurai mają morze, a Ayatsuri coś wymyślą.
- Oczywiście, Jou-sama. - Mężczyzna zanotował. - Dostaliśmy informację, że rzeźbiarze już dotarli na granicę z Shigashi, zaczną pracować. Przewidywany czas zakończenia prac to zima roku 396. Poza tym, mamy kilka dokumentów klanu Maji do podpisania, ale Akiyoko-sama powinna niedługo być gotowa do przejęcia roli po Kirino-sama.
Na te słowa, nastolatek oderwał się na chwilę od gry.
- Już jest w lepszym stanie? Odzyskała nogę? Słyszałem, że Uchiha dostał z powrotem rękę.
- Będzie miała protezę, tak jak Jou-sama - odpowiedział mu mężczyzna. - Tutaj są dokumenty. Resztę dostarczę jutro.
Po tych słowach, urzędnik złożył resztę zwojów i dokumentów na stole, po czym powoli zaczął się wycofywać w stronę drzwi. Wtedy przypomniał sobie o czymś.
- Ah, jeszcze jedno. Przyszedł list z Kotei, od dawnego Protektora Muru, Sugiyamy. Przyniósł go zdyszany kurier i mówił, że to bardzo ważne. Zostawiłem go tutaj.
Na to Jou wyciągnął rękę, dając znak, żeby mu przekazał list. Po przeczytaniu treści, jedyną jego reakcją było nieznaczne uniesienie brwi. Następnie złożył list i spojrzał na swojego młodego przeciwnika w szachach.
- ]Mur został zniszczony przez bijuu - powiedział i przestawił pionek na szachownicy, po czym wstał i przeszedł do swojego biurka. - ]Proszą nas o pomoc w obronie Sogen.
Chirou przez chwilę wpatrywał się w Jou, próbując zrozumieć, co ten powiedział. Brzmiało to, jakby Mur przy Sogen został zniszczony. Ale to... Na myśl o tym, Chirou przestawił figurę na szachownicy, a potem też wstał.
- Ale to znaczy, że ich zaatakują, prawda? Ci zza Muru? Będą ich atakować?
- Takie są wiadomości w liście. - Jou usiadł za biurkiem i chwycił czysty zwój, pióro oraz atrament. Zaczął notować.
- Ale musimy im pomóc, prawda? To przecież straszne... Ichirou, mój ojciec na pewno pójdzie.
- On ma ważniejsze sprawy do załatwienia. Sogen jest wystarczająco daleko, aby Pustynia nie musiała się martwić.
- Ale ludzie...
- Każdy z klanów wyśle oddział składający się z czterdziestu żołnierzy, żeby im pomóc. Pozwolę też iść każdemu shinobi, który będzie chciał uczestniczyć w obronie Kotei. Ale nie mogę z czystym sumieniem ani wysłać więcej ludzi ani zmuszać naszych shinobi, żeby walczyli za cudzą, a do tego przegraną sprawę - powiedział Jou. - Poinformujcie innych Shirei-kanów o mojej decyzji i naszych shinobi, żeby nie dowiedzieli się o tym od obcych. Każdy zainteresowany wyprawą, niech zgłosi się do swojego Shirei-kana.
- Tak jest, Jou-sama.
Mężczyzna natychmiast wyszedł, by wykonać rozkaz, a Chirou patrzył z oburzeniem na Jou. Nie rozumiał, co się tutaj działo i dlaczego nie ma pełnej mobilizacji w obliczu zagrożenia.
- Ja chcę iść!
- W porządku. Jeżeli wygrasz tą partię.
- Ha! Oczywiście, że... - spojrzał na szachownicę, gdzie od razu zauważył, co się stało. Jego ostatni ruch był błędny. Ten, który zrobił w momencie, kiedy Jou ogłosił, że Mur upadł. I on przesunął figurę wtedy. A Jou... Chirou doskonale zrozumiał, co się stało i zacisnął zęby. - Poddaję tę partię.
- Chyba jednak na tej pustyni nie jesteśmy tacy znowu najgłupsi.
***
Informacje na temat upadku Muru w Kotei rozniosły się lotem wiatru po całej pustyni. Informacje na temat tego, że Sabaku Jou planuje wysłać dwustu czterdziestu żołnierzy, po czterdziestu z każdego klanu oraz każdy shinobi, który chciał się zgłosić - mógł iść, po wcześniejszym zgłoszeniu się do swojego Shirei-kana. Owszem, jeżeli ktoś miał ochotę pewnie, mógł wyruszyć sam, bez rozmowy - w końcu ninja pustyni byli w dużej mierze wolnymi ludźmi i tylko ich sumienie ich ograniczało. Jednak informacje, jakie się rozchodziły mówiły o tym, że cokolwiek dzieje się w Sogen - do pustyni nie dojdzie. Było to za daleko, a granice są bardzo mocno chronione. Nie trzeba było się bać. Ani nie trzeba było iść.
Sabaku Jou Nara Chirou
Shigashi no Kibu
Rok 394, Wiosna
Pałac Ekibyō, Lasy przy Shigashi Jeszcze kilka godzin temu w tej przepięknej posiadłości skrytej w lesie odbywał się bal, gdzie najznamienitsi goście zaproszeni przez rodzinę Ekibyō mieli okazję poznać się, porozmawiać o interesach i bawić się, korzystając z dobroci, jakie dostarcza im współpraca z jedna z rodzin mafijnych. Cudowny pałac z ogrodem, ozdoby reprezentujące to, jak dobrze idą interesy rodziny, czy też najsilniejsza ochrona, która miała zapewnić bezpieczeństwo gościom. Nie zapewniła. Wszystko minęło w momencie, w którym w pałacu wybuchła panika i rozpoczęła się rzeź.
Teraz podłoga posiadłości była skąpana we krwi, w niektórych miejscach było jej tyle, że można było sobie ubrudzić kostki. Na terenie sali balowej leżało kilkadziesiąt, jak nie kilkaset trupów. Pomiędzy nimi właśnie chodzili członkowie Tygrysów, którzy starali się ratować jeszcze żyjących, czy też identyfikować zwłoki. Wszyscy byli kłębkami nerwów, widać było, że nikt nie spodziewał się takiej tragedii, nikt też nie wiedział jak na to wszystko zareaguje szef. Ekibyō Ryuichi stał właśnie na tarasie i palił sobie fajkę, spoglądając na zachodzące słońce. Mimo tego, że w środku był pełen gniewu, nie okazywał tego.Tuż przy nim stało dwóch jego bezpośrednich podwładnych w stopniu Pazura. Pierwszym był rosły mężczyzna o niebieskiej skórze i skrzelach na szyi. Drugim Pazurem był niski, smukły chłopak mający może 25 lat. Poza czarnymi włosami, które zasłaniały jego oczy, nie było w nim nic charakterystycznego, zdawało się wręcz, że jest tak zwyczajny, że można go nie zauważyć.
- Wstępne śledztwo potwierdzają, że to robota Akiyamy. W notkach Orinoko znaleźliśmy informację, że dzisiejszego wieczoru miała pojmać dwóch członków Smoków, chciała podarować Ci ich w prezencie. - odezwał się niebieskoskóry, trzymając w dłoniach zakrwawiony dziennik.
- Ty pierdolona rybo! Myślisz, że jestem głupi?! Wiem kto to zrobił! Rozumiesz! Jeszcze tego pożałują jebane jaszczurki. - Ryuichi cisnął swoją fajką przez balustradę, trafiając w jeden z krzewów rosnących na ogrodzie za posiadłością.
- Jak zwykle lekkomyślna suka. Co ona sobie myślała... - powiedział bardziej do siebie, niż do swoich podwładnych. - Zdejmijcie jej ciało ze ściany i zakonserwujcie. Jeszcze się nam przyda. - wydał polecenie w stronę czarnowłosego, a następnie przeniósł wzrok na rekina, który cały czas kartkował dziennik szukając jakichś dodatkowych informacji.
- Zostaw to... Zostaw to powiedziałem! Rozumiesz! - wrzasnął Niebiański Tygrys, dosyć zamaszyście się obracając na pięcie i łapiąc Chisame za szyję. Zrobił dwa szybkie kroki i uderzył nim o ścianę pałacu, wciskając go w jego gładkie kamienie.
- Zbierzesz teraz wszystkich chłopaków, którzy są wolni i pójdziesz pokazać tym jebanym gadom, że z nami się nie zadziera! Masz puścić im ten ich gówniany lokal z dymem, ma nie zostać tam kamień na kamieniu. Ro-zu-mie-my się?!?! - przez chwilę wpatrywał się w niego swoimi dzikimi oczami, po czym cisnął nim na podłogę. Chisame dosyć szybko pozbierał się na równe nogi, po czym bez słowa wybiegł. Wiedział, że jeszcze jedna chwila zwłoki i sam będzie leżał na tej podłodze martwy.
- Jeszcze mnie popamiętacie... jeszcze przyjdziecie do mnie na kolanach... - powiedział sam do siebie, odwracając się w stronę balustrady.
Dzień później
Prywatna Posiadłość Sagakura Hibiki
Głowa rodziny Akiyama znajdowała się w dużej, bogato zdobionej łaźni i właśnie brała kąpiel w mosiężnej wannie pełnej gorącego mleka. Relaksowała się, spoglądając przez okno na panoramę Shigashi, miasta które był w części na jej usługach. W koło niej paliły się zapachowe świece, a w pomieszczeniu poza nią nie było nikogo. No może tylko jeden służący, który grzecznie oczekiwał w rogu, tak jakby jego Pani przypadkiem coś zabrakło. To był jej czas, wszystko było dopięte na ostatni guzik, cały plan wcześniej przygotowany, więc teraz mogła tylko czekać aż wszystko pójdzie tak, jak zaplanowała.
Nagle do drzwi łaźni ktoś zapukał i wszedł, kiedy usłyszał zaproszenie od smoczycy. Był to bardzo wysoki, szczupły mężczyzna, który miał na oczach okulary o czarnych szkłach a całe jego ciało było pokryte szerokimi szatami. W dłoni trzymał butelkę wina, które od razu wręczył swojej przywódczyni, następnie karcąc służącego wzrokiem, który od razu wybiegł w poszukiwaniu naczynia na napój.
- Zadanie zlecone Matsudzie udało się. Wczorajszego wieczoru Yamanaka Ayako przybyła z, co zaskakujące, żywą głową Chuki Orinoko. Udało nam się ją przesłuchać i wyciągnąć wiele interesujących informacji. Co więcej, Souei urządził im na miejscu istną rzeź, na pewno zapamiętają ją na lata. Tak więc twój plan posuwa się do przodu. Niestety nie obeszło się bez komplikacji. Ta banda dzikusów w ramach odwetu przybyła i zrównała z ziemią Czerwonego Smoka. Musiało im bardzo na tym zależeć, gdyż w trakcie walki widziano dwóch Pazurów. - słysząc wzmiankę o akcji odwetowej, Hibiki zaśmiała się. Nie spodziewała się, że Tygrysy będą aż tak przewidywalne. Być może i byli silni, ale zdecydowanie brakowało im finezji.
- Przygotuj mi na wieczór raport z tego, co udało się wyciągnąć z Orinoko. Wyślij też naszych ludzi w teren. Niech przejmą ile się da z interesów należących do Ekibyō. Chcą regularnej wojny, to ją będą mieć. - Hibiki wstała, spoglądając cały czas przez okno, a po jej ciele zaczęło spływać jedwabiste mleko. Wtedy też przybyły Szpon sięgnął po wiszący w rogu szlafrok i podał go przywódczyni. Następnie wyszedł, kierując się w stronę miasta. Hibiki znowu pozostała sama, delektując się zarówno zwycięstwem, jak i przyniesionym winem.
Kolejny dzień później
Pokój Rady, Siedziba Władz Shigashi no Kibu W dosyć niewielkim, ale eleganckim pomieszczeniu znajdował się okrągły stół, przy którym ustawiono pięć krzeseł. Każde z nich miało na oparciu symbol w innym kolorze, oznaczającym członka rady zajmującego się pewną gałęzią władzy. Powinno być ich tutaj pięciu, jednakże w tym momencie w pomieszczeniu było zaledwie dwóch radnych. Jednym z nich był niedawno wybrany przywódca zgromadzenia - Rokudo Seichirou, rosły mężczyzna o długich, siwych włosach, czerwonych oczach i zaroście w lekkim nieładzie. Na sobie miał proste, jednokolorowe szaty, jedyne co się na nich wyróżniało, to wyszyty na plecach symbol rodziny Rokudo. To on doprowadził do czystki wśród urzędników i pozbył się tych skorumpowanych, on także jest propagatorem polityki braku litości dla Mafii. Drugim był odpowiedzialny za sprawy wewnętrzne Shimura Kyoraku, mężczyzna około lat pięćdziesięciu o brązowych, gęstych włosach, w żółtej, bardzo kolorowej szacie. Przed nimi, na środku stołu leżały dokumenty z ostatnich dni opowiadające o incydentach do których doprowadziły walczące ze sobą rodziny mafijne.
- Mieszkańcy czują się zagrożeni. Tylko wczorajszego dnia zginęło kilkudziesięciu cywili. Większość w trakcie starcia w Czerwonym Smoku. Jak tak dalej pójdzie, to ludzie zaczną uciekać, a my będziemy tracić pieniądze. - wyjaśnił swój punkt widzenia Kyoraku. Nie trzeba było długo się przyglądać, aby po minie Seichirou zrozumieć, że jemu także nie podobał się obecny stan rzeczy.
- W tej sprawie decyzja jest prosta, nie ma co czekać na pozostałych bo na pewno podzielają nasze zdanie w tej kwestii. Musimy postawić w gotowości wszystkie siły i zacząć przywracać porządek w tym mieście. Zbyt długo rządzi w nim bezprawie. Niech podniosą płace w straży miejskiej i zwiększą rekrutację. Dozbrójcie strażników tak, aby mogli bez problemu stawić czoła szalejącym gangsterom. Ściągnijcie też Sakki z wszystkich misji zagranicznych. najbliższym czasie będą potrzebni tutaj. Zdusimy to wszystko w zarodku, zanim zniszczy nam całe miasto. - jego niski, głęboki głos odbił się echem po całym pomieszczeniu. Radny Kyoraku uśmiechnął się, kiedy usłyszał odpowiedź, spodziewał się jej i cieszyło go, że nadchodzą nowe, lepsze czasy bez mafii robiącej co tylko będzie im się podobało.
- Część mieszkańców wzięła już sprawy w swoje ręce i sami walczą z bezprawiem. W większości to tylko nic nieznaczące przepychanki, ale pojawił się ktoś, kto jest dosyć mocno na językach ludzi. Mówią na niego "Mroczny Mściciel", nosi czarny strój i maskę i nocami likwiduje przestępców. Mimo tego, że działa z własnej woli, myślę, że może być przydatnym sojusznikiem, ludzie są po jego stronie.
- W takim razie ustalcie kim on jest, albo po prostu go znajdźcie i przekażcie mu ofertę współpracy. Na pewno mamy coś, co może go zainteresować. - Seichirou sięgnął po stojący na stole kubek z gorącą herbatą i wziął spory łyk. Sprawa była załatwiona, więc można było przechodzić do kolejnego punktu tych obrad.
Dwa dni później
Gabinet Feniksa, Podziemna kryjówka Yoshida
Powietrze wypełniał zapach wilgoci a echem odbijał się dźwięk kapiącej wody. W gabinecie panował półmrok. Jedynie dwie świece tliły się na dużym biurku, za którym siedział Feniks. Ubrany był w czerwone szaty a jego twarz zasłaniała maska z płomiennymi motywami. Po drugiej stronie biurka stały cztery osoby, każda z nich odziana była w zakrywające większość ciała szaty i także skrywała swoją twarz za maską. Przywódca Yoshidy właśnie kończył czytać raporty dostarczone przez swoich ludzi, a wszyscy pozostali wyczekiwali rozkazów z jego strony.
- A więc w końcu do tego doszło. Smok i Tygrys rzucili się sobie do gardeł. - na jego twarzy pojawił się uśmiech, choć nie dało się go dostrzec przez ceramiczną maskę. Odłożył on wszystkie dokumenty na równy stosik i wstał zza biurka, spoglądając wprost na zebranych przed sobą podkomendnych.
- Walcząc ze sobą będą słabsi niż zazwyczaj. To jest nasza szansa na atak. Działajcie tak jak zawsze, rozsądnie, z głową. Atakujcie z cienia, wtedy kiedy są słabi, niech nie spodziewają się waszej obecności. Kąsajcie jednych i drugich. Na ich gruzach odrodzimy się niczym Feniks z popiołów. - wszyscy zgromadzeni przytaknęli na słowa swojego przełożonego a następnie wyszli. Wiedzieli już jaki jest ich cel i co mają zrobić. Yoshida dołącza do wojny i nie bierze jeńców.To wydarzenie wprowadza nowe zlecenie specjalne.Ekibyō Ryuichi
Chisame
Sagakura Hibiki
Amatori Koga
Rokudo Seichirou
Shimura Kyoraku
Yoshida Arata
Z powodu opisanych wydarzeń Lokal Czerwony Smok został zniszczony.
Siedziba Władzy, Kinkotsu, Pustynia
Lato 394
Aktualny, tymczasowy Kotei Unii Samotnych Wydm zasiadywał właśnie przy swoim dębowym stole, który przykuwał dużą część uwagi w czystym, pozbawionym ozdób i jakichkolwiek znamion indywidualności gabinetu. Poruszał powoli wzrokiem nad zwojem złożonym z kolejnych raportów dotyczących tego ilu shinobich i żołnierzy wyruszyło, aby wesprzeć Sogen w odparciu dzikich.
Beznamiętnie uniósł wzrok znad zwoju, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
- Wejść!- odłożył raport na bok i spojrzał się na mężczyznę, który wszedł i ukłonił mu się po drugiej stronie stołu. Ostatnim razem przyniósł mu list od Lorda Protektora. Airo był dwudziestoośmiolatkem średniego wzrostu o oliwkowej karnacji, niebieskich oczach i ciemnych, falowanych włosach. W uszach miał przypięte po dwa kolczyki, jeden w małżowinę, wiszące kryształki i w chrząstki, złoto-czarne koła. Poza tymi dodatkami w jego wyglądzie nie było nic nadzwyczajnego. Strój był zwykłą szatą, którą nosił byle handlarz, ale to właśnie podobało się Jou. Dodatkowo mężczyzna bardzo szybko zbierał informację, organizował różne rzeczy i pilnował, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. To sprawiło, że Jou coraz częściej życzył sobie składania przez niego raportów dotyczących całej Unii. To były jego uszy i oczy tam gdzie nie mógł już samemu sięgnąć.
- Zaskakujące ile osób zdecydowało się pomóc Kotei w przegranej sprawie...
- Ja również byłem zdziwiony, Jou-sama.- wyprostował się, uznając, że rozpoczęcie rozmowy przez rudowłosego jest znakiem do zakończenia ukłonu. Podszedł do stołu i położył na nim kolejne dwa zwoje - Zebrałem wszystkie informacje na temat tego co dzieje się w całej Unii. Mam zacząć od dobrych czy złych?
- Airo, nigdy nie ma złych wieści. Wszystko zależy od tego, jak się na coś spojrzysz.- asystent tylko kiwnął głową przechodząc do przekazania mu informacji.
- W ostatnim czasie ludzie zaczęli okazywać swoje negatywne nastawienie do shinobich wykonujących zlecenia w różnych miejscach. Najbliższe datą jest całkowite unicestwienie Oazy Palm w Atsui. Według kilku raportów dochodziło tam do brutalnych morderstw cywilów. Dzięki Douhito Shinsu, który reprezentował Unię na Turnieju Pokoju i wsparciu samuraja z Yinzin, Akodo Hayamiemu wiemy, że grupą odpowiedzialną za te ataki i zniszczenie Oazy był Oroboros… Mamy również raport od członka szczepu Ayatsuri, Ishara Tetsurō i naszego człowieka, Kuma Kuroi'a po akcji śledczej w jednej z ważniejszych kopalni Ayatasuri na oczach tłumu wysadził się jeden z terrorystów. Cywile posądzili za to Tetsurō i Kuroia. Gdyby nie otrzymany czas na wycofanie się, ludzie po prostu by ich rozszarpali... - zatrzymał się w tym miejscu chcąc zobaczyć czy jakakolwiek emocja na twarzy bladolicego się przebije. Ale nic takiego nie wychwycił. Tylko wpatrywanie się w niego tym znużonym wzrokiem.
- Mów dalej.
- Według raportów z różnych stron Oroboros działa na dwóch frontach. Nagabuje i przeciąga zwykłych cywilów na swoją stronę pokazując negatywy władz a z drugiej strony, aby zaostrzyć konflikt działa poprzez ataki terrorystyczne, jak ten w Oazie. Jest też inny raport, złożony przez Radę Siedmiu z Midori.
- Midori? A niby czemu stamtąd?
- Został złapany tam Krwawy Piasek, który według ich wywiadu należy do grupy terrorystycznej likwidującej handlarzy i kupców z Midori i Ryuuzaku, którzy robią interesy na naszych ziemiach. Został złapany podczas jednego z takich ataków.
Jou wpatrywał się w mężczyznę. Dobrze wiedział kim jest Krwawy Piasek i znalazł w końcu odpowiedź co się z nim stało w ostatnim czasie.
- Czy masz coś jeszcze? - chciał jak najszybciej zmienić temat. Nie mógł słuchać już o tym całym Oroboros i terrorystach. Czuł, że powinien odetchnąć, ale wiedział, że jest coś jeszcze, co Airo chciałby mu przekazać.
- Tak. Ichirou-san przemówił na pierwszej uroczystości odsłonięcia pomnika. Prace nad kolejnymi również zostały zakończone. Za kilka dni będziemy mogli je przewieźć w odpowiednie miejsca i zaprezentować. Zostały rozpoczęte przygotowania do kolejnych uroczystości. W przeciągu dwóch tygodni powinniśmy mieć ten temat zamknięty.
I właśnie takiej informacji potrzebował Jou. Poczuł jak wszystko wraca na odpowiedni tor. Nie wszystko straciło równowagę.
Airo wiedział, że skoro już nie posiada żadnych informacji może się ukłonić i usunąć z gabinetu. Dlatego skierował swoje kroki ku drzwiom.
- Airo.
- Tak, Jou-sama? - odwrócił się do rudowowłosego, który tak dobrze kontrastował z tym pomieszczeniem i wtapiał się w zasłony za swoimi plecami.
- Żeby przyspieszyć pracę nad uroczystościami zwiększ wynagrodzenie. Później podpiszę odpowiedni dokument, jak go przygotujesz. Aby uniknąć jakiś niemiłych sytuacji z Oroboros wyślij zlecenia do wszystkich prowincji o dobrze płatnych pracach polegających na ochronie cywili i spokoju w miastach, i osadach. Trzeba również zainteresować się trochę działalnością Oroborosa w naszych okolicach, dlatego wyślij list z moją pieczęcią do Yokukage, chcę aby doszło do wymiany. Hanamura, Krwawy Piasek ma zostać nam oddany. Sprawdź listę naszych jeńców, których posiadamy. Możliwe, że ktoś cenny i dla tej Siódemki się odnajdzie. Wierzę, że wszystkim się zajmiesz.
Airo z zadowoleniem ukłonił się, jego oczy zapłonęły. Nie było dla niego większego wyróżnienia niż móc wykonać kolejną pracę dla Koteia Unii, czuł się doceniony i spełniony.
- Hai, Jou-sama. Wszystkim się zajmę. Proszę się o nic nie martwić. - i tak zostawił Sabaku samego z raportami i myślami. Znowu w gabinecie zapanował względny spokój i porządek bez żadnych ekscesów.
Sabaku Jou Moriko AiroTo wydarzenie fabularne wprowadza nowe Zlecenie Specjalne
Archipelag Kantai, Hanamura, Nowa Dzielnica Klanu Yuki
Rok 394, Lato
To był jeden z tych niewielu bardzo przyjemnych dni w Cesarstwie. Słoneczko świeciło, a na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Śnieg swoją puchatą kołderką przykrył całą Hanamurę, powodując, że odczuwalna temperatura była jeszcze wyższa, może nawet powyżej zera! Całe Cesarstwo korzystało z tej przepięknej pogody, w wielu miastach kończono pracę wcześniej, aby delektować się spokojem i ciepłem, którego na wyspach nie było zbyt dużo. Nawet ostatnie wydarzenia nie mogły popsuć tak ciepłego dnia.
Cesarz Waneko udał się na przechadzkę po nowo wybudowanej dzielnicy klanu Yuki. Cesarstwo włożyło wiele środków oraz ciężkiem pracy, aby zapewnić przesiedlonym nowe domy i godne warunki życia, no i trzeba było przyznać, nie wyglądało to źle. WIele domostw było już oddanych do użytku, bądź na wykończeniu. Ulice nowej dzielnicy były przepięknie udekorowane, choć to zapewne z powodu dzisiejszego gościa, a przechodnie cieszyli się ze zmiany miejsca zamieszkania, przynajmniej w większości, gdyż dla większości z nich, była to poprawa na lepsze. Co więcej, żyli teraz w najważniejszym mieście Cesarstwa, tuż pod okiem samego władcy. byli tutaj bezpieczni, z dala od szalejących na Hyuo rebeliantów.
Cesarz spacerował ulicami nowej dzielnicy, rozmawiając z mieszkańcami, przyjmując od nich podziękowania, bądź też odpowiadając na wszelkie pytania. Oczywiście, towarzyszyła mu również jego prywatna gwardia, jednakże trzymali się oni na uboczu, nie chcąc niepotrzebnie wystraszyć mieszkańców. I tak ci nieszczęśnicy wiele przeszli w ostatnim czasie, a szczególnie Ci, którzy mieli to nieszczęście uczestniczenia w niebezpiecznych akcjach buntowników. W trakcie gdy głowa państwa zajmowała się rozmowami, część jego ludzi rozdawała tutejszym jedzenie, słodycze i inne potrzebne do życia rzeczy. WIelu z nich jeszcze nie zaaklimatyzowało się w nowych warunkach, nie znalazło jeszcze stałej pracy, tak więc potrzebowali wsparcia,
które Cesarstwo postanowiło im zapewnić. Cesarz doskonale wiedział także, że mimo przybycia tutaj, wielu Yuki dalej czuło się niepewnie, nie wiedzieli czy zrobili dobrze, porzucając swoją dawną Shirei-kan, dlatego też był on tutaj, próbując ocieplić swój wizerunek i przekonać obywateli, że dokonali właściwego wyboru.
Nagle, dostrzegł on w tłumie swojego doradcę, mężczyznę, którego ostatnimi czasy widywał dosyć często. Było to wysoki, ale bardzo szczupły mężczyzna odziany w jasne szaty - Kobayashi Joutarou - aktualnie pełniący stanowisko szefa oddziałów specjalnych, choć nieformalnie, opiekującym się wieloma innymi rzeczami. Jego osobiste pojawienie jasno sygnalizowało, że wydarzyło się coś poważnego, dlatego też Cesarz kulturalnie przeprosił swojego aktualnego rozmówcę i udał się w jego stronę. Panowie weszli do jednej z nowo otwartych restauracji i od razu zajęli jeden ze stolików na uboczu, w tym czasie strażnicy zajęli się wszystkim, tak aby nikt nie niepokoił Cesarza.
- Przybywam z raportem z Hyou, mam dosyć ważne informacje, dlatego też postanowiłem nie czekać, na Waszą Wysokość w Pałacu. - mężczyzna wyciągnął ze swojej torby zwój, który podał Cesarzowi, a następnie zamilkł, aby dać mu chwilę na zapoznanie się z jego treścią. Waneko szybko przeleciał dokument swoim spojrzeniem, było tam sporo informacji, mnóstwo różnego rodzaju danych, zebranych w formę raportu, jednakże czuł, że to nie o to chodzi.
- Widzę, że aktywność buntowników zmalała w ostatnim czasie. To dobrze, Hatamoto sobie radzi.. No ale chyba nie samymi cyferkami chciałeś mnie tutaj zająć. Mów co wydarzyło się tak ważnego, że przerywa mój dzień z poddanymi. - w jego głosie dało się bez trudu wyczuć irytację, choć ciężko stwierdzić, czy wynikała ona z przerwania tej wizyty, czy może z w istocie z samej wizyty.
- Hatamoto wraz ze swoimi ludźmi wszedł do świątyni w wulkanie przy Fuyuhanie, gdzie skrywali się rebelianci. Rozpoczęły się walki, i buntownicy w większości zostali zmiażdżeni. - na twarzy Cesarza pojawił się uśmiech. Nic tak go nie cieszyło, jak niepowodzenie jego wrogów. Jeszcze tylko Kotei rozsypie się pod naporem dzikusów z północy i już w ogóle dzień będzie udany.
- Nagle doszło tam do erupcji wulkanu, a część góry osunęła się, grzebiąc w gruzach świątynię oraz walczących tam naszych żołnierzy. Ciągle odkopujemy ciała, znajdujemy też pojedynczych żywych. Nie byłoby w tym nic aż tak interesującego, no ale ten wulkan od lat był nieaktywny. Udało nam się z gruzów odkopać samego Hatamoto. Twierdzi on, że tamtejsi kapłani kombinowali coś w świątyni. Niestety szansa na dowiedzenie się co tak na prawdę się wydarzyło jest znikoma. Kapłani, podobnie jak ich wolumeny, zostały zalane lawą i zasypane skałami. Na szczęście erupcja nie dotarła do miasta, więc poza obudzonymi mieszkańcami i rannymi żołnierzami, nie ma wielu strat. Akcja ratunkowa jest ciągle w toku. - Joutarou zakończył swój raport i spojrzał na przywódcę, który na chwilę zamarł. Cesarz przez chwilę zastanawiał się co tak na prawdę powinien o tym sądzić. Niby była to głupia świątynia Yukich, jakieś ich zabobony. Choć z drugiej strony, udało im się przebudzić uśpiony wulkan... Zmarszczył brwi...
- Każ wojskowym otoczyć teren góry, wyślij też tam kogoś ze swoich ludzi, niech dokładnie zbada co tam się wydarzyło. Wybierz też paru biegłych w słowie, niech rozpytają tutaj w dzielnicy, może ktoś będzie wiedział coś więcej. - Cesarz dosyć szybko zbył te wydarzenia w swojej głowie. Mimo wszystko, w skali całego kraju nie było to tak ważne. Trzeba było zareagować, no ale miał też inne rzeczy na głowie, na szczęście miał kompetentnych ludzi, którym mógł oddelegować tak błahe zadania.
- Monitoruj nastroje na wyspie oraz w tej dzielnicy. W razie czego rusz trochę pieniędzy ze skarbca. Po tych ostatnich wybrykach Yukich musimy mieć pewność, że Cesarstwo jest mocne i jednomyślne. Coś mi mówi, że nadciągają trudne czasy... - Joutarou przytaknął, potwierdzając wykonanie zleconych mu zadań.
- Z dobrych wieści, w świątyni żołnierzom udało się pochwycić Wielorybiego Rzeźnika, dokonał tego jeden z samurajów - Umako Soga. Więzień jest zabezpieczony i do dyspozycji w każdej chwili. - Cesarz uśmiechnął się na te wieści. Ten symbol rebelii dosyć mocno utkwił mu między zębami. Dzięki niemu część Yukich dołączyła do ruchu oporu, z drugiej strony, to właśnie dzięki temu lekkomyślnemu zabójcy udało się przekonać cywili, że buntownicy Yuki są źli. W końcu dobrzy nie zabijają cywili w porcie.
- Doskonale. Przetransportujcie go do stolicy. Takim personom trzeba urządzić pokazowy sąd. Wyciśniemy z niego każdą kroplę, która może przysłużyć się uspokojeniu napięć w kraju. A samuraja odznaczcie i zaproście do mojej osobistej gwardii.. - To były wieści, na które Cesarz czekał. Przynajmniej jeden wrzód mniej. Jeszcze tylko Wilczyca...
- Jeszcze coś.. Miejscowi twierdzą, że w nocy słyszeli przerażający ryk dochodzący z wulkanu, chwilę po erupcji. Nikt z żołnierzy jednak tego nie potwierdził.. Zapewne były to zwierzęta uciekające przed wyciekającą lawą. - dodał na koniec. Nie wyglądało to na ważną informację, więc Cesarz nawet tego nie skomentował. W końcu czemu miałby?
- A, zapomniałbym, wyznacz nagrodę pieniężną za głowę Mikoto... Albo... za żywą jeszcze większą... Niech nie myśli sobie, że o niej zapomniałem. Zrób to tak, żeby była świadoma, mam nadzieję, że nie prześpi kilku nocy. Wyślij też gońca do Shigashi, na pewno zainteresuje ich Cesarskie złoto. - Oj tak, Cesarz był w znakomitym humorze dzisiejszego dnia. Zostawił na stole sakwę pełną monet, będącą płatnością za herbatę, a następnie pozostawił swojego doradcę przy stole, wracając do swojej wizyty w nowej dzielnicy Klanu Yuki.
Sogen, wioska Hachimantai
Rok 394, Lato
Yuki Mikoto przesiadywała w swoim skromnym domostwie w osadzie, która została jej ofiarowana przez ród Uchiha. Nie wiodło jej się dobrze, większość jej ludzi udała się do Kotei, gdzie miała odbyć się wielka bitwa z dzikimi maszerującymi z północy i dalej nie było żadnych wieści od nich, choć wydawało się, że do starcia powinno dojść na dniach. Zamartwiała się tym, choć nie byłą w stanie przyznać tego przed samą sobą, dlatego też większość czasu spędzała na zajmowaniu swojego umysłu czymś innym, głównie książkami, a także zastanawianiem się, jak tu polepszyć jakość życia swojej powoli rosnącej społeczności. Nie było tutaj wielu Yuki, a od kilku tygodni ich napływ z Cesarstwa się znacznie zmniejszył. Zapewne większość, która podjęła decyzję, że chce do niej dołączyć, już to zrobiła, albo zginęła próbując. Na wyspach pozostali ci, którzy postanowili żyć dalej pod jarzmem szalonego Cesarza.
Nagle do jej drzwi zapukał jeden ze strażników. Kobieta poprawiła się na swoim krześle, schowała właśnie czytaną książkę i wyprostowała się, a następnie zaprosiła przybyszy do środka. Drzwi otworzył jeden z jej ochroniarzy i wpuścił do środka dwoje mężczyzn. Pierwszy wszedł średniego wzrostu mężczyzna o czarnych, opadających na oczy włosach i zielonych oczach. Miał na sobie znoszone, podróżne odzienie, grubością jasno wskazujące na pochodzenie z Cesarstwa, oraz plecak podróżny i kilka toreb shinobi przy biodrze. Tuż za nim podążał mający może dwadzieścia lat mężczyzna w zimowym płaszczu narzuconym na białe, kapłańskie szaty. Chłopak wydawał się delikatnie zagubiony i przerażony, Także miał na plecach plecak,
a w dłoni trzymał drewniany kij, który zapewne pomagał mu w długiej wędrówce.
- Jestem Aoda, niegdyś shinobi Cesarstwa, ostatnimi czasy jednak moi towarzysze zwą mnie częściej buntownikiem. Moim ostatnim zadaniem, było przyprowadzenie tego oto młodzieńca przed twoje oblicze.... - widać było, że jest on zmęczony podróżą, zapewne musieli wiele zaryzykować i wziąć na siebie wiele trudności, a by dotrzeć tutaj z Cesarstwa, które dosyć dobrze dba o to, aby obywatele bez powodu nie opuszczali wysp, szczególnie w kierunku Sogen.
- Nazywam się... Sengotsu Masahiko.. Mój ojciec, Sengotsu Miyakawa, był najwyższym kapłanem świątyni skrytej we wnętrzu Shiroyamy. Jego ostatnią wolą było, abym przybył do ciebie, Pani, a także przywiózł ze sobą nasze najświętsze zapiski. - chłopak skłonił się, a następnie zdjął z pleców swój plecak. Kiedy uderzył on o ziemię, wszyscy usłyszeli głośnie uderzenie, plecak musiał być pełen przeróżnych przedmiotów.
- Miyakawa-sama nie żyje? Czy to znaczy, że pieczęci zostały zerwane?? - na twarzy Mikoto zagościł niepokój. Mimo tego, że zawsze okazywała spokój, teraz nie była w stanie skryć swoich emocji. Doszło do czegoś, czego całkowicie się nie spodziewała. Co gorsza, wiedziała, co z tym wszystkim będzie mógł zrobić Cesarz, jeśli wpadnie to w jego ręce.
- W trakcie ucieczki widzieliśmy, jak z lodowej bramy Tori wylewa się lawa, a kiedy opuściliśmy wulkan, doszło do wstrząsów i słyszeliśmy zwierzęce ryki. Chwilę później wulkan wybuchł, a część w góry, w której znajdowała się świątynia, osunęła się, grzebiąc to co się tam znajdowało w gruzach. Nie wiemy co to było... ale było przerażające.... Mogę pewnie wysłać listy do znajomych, którzy zostali na wyspie aby się dowiedzieli.
- Masz rację, wyślij listy, ale zamiast tego ostrzeż ich, żeby nie zbliżali się do wulkanu. To zbyt niebezpiecznie... Zapewne znajdą tam tylko śmierć...
- Niestety, nie wiem zbyt wiele, brama Tori była świętym miejscem, ale nie mówiono o niej zbyt wiele. Dlatego też mój Ojciec nakazał mi zabranie naszych świętych tesktów. Być może w nich jest więcej informacji o tym co zaszło. Zgodnie z jego wolą, składam je na twoje ręce. - wyciągnął on z plecaka grubą księgę oraz kilkanaście ciasno zawiniętych zwojów, oraz podszedł, kładąc je na biurko przywódczyni.
- Jeżeli tylko mogę prosić... Proszę ich nie zniszczyć, były dla nas bardzo cenne... - chłopak nie mógł skryć emocji, które coraz bardziej w nim narastały. W trakcie podróży trzymał się, nie chcąc swojemu ochroniarzowi sprawiać problemów, teraz jednak, kiedy byli na końcu, mógł w końcu to wszystko z siebie wyrzucić.
- Jeżeli nie macie się gdzie podziać, to zapraszam was do pozostania tutaj. Wolne miejsce do spania się znajdzie, jedzenie też. jest tutaj wielu wyrzutków z Cesarstwa, którym nie pasowały jego rządy, w tym ja sama, więc wiem co czujecie po opuszczeniu domu. Na pewno przyda nam się wasza pomoc. - kobieta spojrzała to na jednego, to na drugiego. Shinobi to zawsze dodatkowa praca rąk do działania, szczególnie, że plany byłī wielkie, może nawet zbyt duże na to, co aktualni Mikoto miała w swoich rękach. A co do kapłana...
- Masahiko-san, myślę, że naszej osadzie przydałby się kapłan. Póki co nie ma tutaj nikogo, kto dbałby o duchowe potrzeby mieszkańców. Być może nie od razu, ale zorganizujemy Ci miejsce na stworzenie świątyni. Nie znałam twojego ojca zbyt dobrze, ale słyszałam o nim wiele od mojego ojca, więc podejrzewam, że dobrze cię wyszkolił.
- Mikoto-sama! Dziękuję bardzo! Jeżeli jest taka możliwość... to... to ja chętnie tutaj pozostanę i zajmę się tym, co potrafię... - po jego policzkach zaczęły lecieć łzy wzruszenia.
- Jeżeli o mnie chodzi, to i tak nie mam po co wracać do Cesarstwa. Zapewne już wiedzą kim jestem. Nie mam tam rodziny, a co do przyjaciół, to pewnie i tak niedługo się tutaj pojawią. - taki to już był los wyrzutka...
- W takim razie odpocznijcie. Wieczorem zapraszam was na posiłek. Chciałabym poznać resztę szczegółów związanych z tym całym zajściem. - kobieta delikatnie uśmiechnęła się, a następnie odprowadziła dwójkę przybyszów do drzwi swoim spojrzeniem. Takiej niespodzianki dzisiejszego dnia się nie spodziewała. Czy to będzie pozytywna, czy negatywna niespodzianka, czas zapewne pokarze.
W ramach posta pojawiło się nowe Zlecenie SpecjalneCesarz Waneko Satoshi
Kobayashi Joutarou
Yuki Mikoto - Obrazek
Sengotsu Masahiko
Aoda
Od ostatniej Bitwy o Kōtei minęło dziewięć miesięcy - czas wystarczająco długi, by świat shinobi uległ głębokim zmianom, szczególnie na polu politycznym.
Atarashi, nowo utworzona prowincja na północy, stała się magnesem dla wielu ludzi z terenów za Zburzonym Murem. Względne bezpieczeństwo i brak wiecznego strachu, który im towarzyszy na północy były wystarczającą zachętą, żeby porzucić swoje dotychczasowe domy i próbować przenieść się do Atarashi. Ciągły napływ nowych osadników spowodował, że zaczęło powoli brakować miejsca oraz ziem, żeby wyżywić ludzi, dlatego też zaczęli oni poszukiwać nowych terenów, podejmując próby ekspansji na południe i próbując zepchnąć Uchiha jeszcze dalej na południe.
Głównym motywatorem ekspansji byli liderzy klanu Soma - Higashimura oraz Nishimura. Bracia, widząc, że coraz więcej ludzi z północy chce mieszkać w ich Ziemi Obiecanej, szukali jak najszybszych sposobów na znalezienie nowych ziem - żyznych i urodzajnych - nie przejmując się zbytnio tym, że ludzie z kontynentu musieli się gdzieś podziać. Ziemie północnego Sogen nie były szczególnie urodzajne - głównie były to bagna. Została, oczywiście, część hodowli bydła, jednakże duża ilość zwierząt hodowlanych oraz niemal wszystkie konie (wyjątkowo szanowane w Sogen) zostało przepędzonych na południe, w bezpieczniejsze tereny. Ludzie zza Muru potrzebowali więc jeszcze więcej przestrzeni.
Ekspansja skierowana została wstępnie w kierunku południowym - ludzie zza muru wciąż prowadzili walki z Uchiha oraz Wyrzutkami z Cesarstwa wspieranymi wielkimi oddziałami wojsk Ryuzaku. Uchiha walczą na każdym froncie z ogromną zaciekłością, mając do swojej dyspozycji doświadczonych ostatnimi konfliktami wojowników, którzy inspirowani są dodatkowo przemową Kyoushiego Shiroyashy w czasie pogrzebu poległych w bitwie o Kōtei. W tym samym czasie, klan Kujaku, do którego inne grupy w Atarashi pałały częściową niechęcią z powodu jego wyjątkowo agresywnego podejścia do obcych oraz niebezpiecznego meteorytu, został poproszony o przejście w miejsce oddalone od starego Kōtei. W konsekwencji zostali wysłani na północny zachód, czyli na półwysep Antai. Ich obecność i działania doprowadziły do konfliktu z klanem Kaminari, walczącym o utrzymanie swoich tradycyjnych ziem.
Dodatkowo, klan Kujaku przeniósł na półwysep swój meteoryt, co miało nieoczekiwane konsekwencje. Stopniowe zatruwanie półwyspu powoli zaczyna zmuszać rdzennych mieszkańców do opuszczenia swoich domów i szukania nowych miejsc do życia. Tymczasem klan Kaminari, zdesperowany, by obronić swoje ziemie, stawia zaciekły opór, szukając sojuszników. Konflikt przekształcił się w wojnę na pełną skalę.
Klan Kaminari, znajdując się w sytuacji kryzysowej, decyduje się również poszukiwać nowych terenów, aby zapewnić przetrwanie swoim ludziom. Ich wybór pada na zachodnie Sogen – region wciąż teoretycznie należący do szczepu Uchiha i Ryuzaku no Taki, ale ze względu na jego odległość od głównych sił i Sarufutsu, trudny do obrony. Mimo to, Uchiha stawiają zdecydowany opór, nie chcąc oddać swoich terenów bez walki, przez co oddziały mieszkańców zza Muru skupiają swoją uwagę na ekspansji na zachód. I Uchiha i Kaminari są bardzo zdesperowani. Półwysep Antai powoli staje się nie do zamieszkania poprzez trujące działanie meteorytu. Kaminari Chino, nowa liderka klanu oraz córka poprzedniego lidera, podejmuje trudną decyzję - bronienia swoich ziem, ale także ekspansji na część Sogen. Kieruje się dobrem swoich ludzi, chociaż nie jest zadowolona z konieczności prowadzenia wojny.
Z kolei klan Inuzuka z Yusetsu, próbując utrzymać neutralność w trwających konfliktach, nie angażuje się bezpośrednio w walki. Jednak liderka klanu, Inuzuka Myioko oraz jej towarzysz, Sharikou - zawsze lojalni - w trosce o swoich długoletnich sojuszników z klanu Kaminari, postanawia działać po cichu. Wspiera ich w próbach odepchnięcia Kujaku i przejęcia części terenów Sogen, co pozwalałoby na chwilowe złagodzenie napięć i zapewnienie schronienia dla uchodźców z półwyspu.
W obrębie dawnego, południowego Sogen, utworzono Północne Ryuzaku - nowy region, który stał się domem dla mieszanej populacji składającej się ze szczepu Uchiha, Gazo, odłamu Yuki oraz innych Wyrzutków Cesarskich. Chociaż Uchiha zostali przejęci przez Ryuzaku i są pod ich kontrolą, nie otrzymali pozwolenia na osiedlenie się na rdzennych ziemiach Ryuzaku no Taki. Uchiha z dawnego Kōtei zadomowili się więc w Sarufutsu, podczas gdy Yuki i reszta Cesarskich Wyrzutków znaleźli nowy dom w Hachimantai, a oba miasteczka zaczynają się rozbudowywać i rosnąć w siłę.
Takeda Masatoshi, wraz ze swoim rodem, przejął kontrolę nad Północnym Ryuzaku pod zwierzchnictwem Rady Możnych. Zarówno Uchiha, jak i Yuki znaleźli się pod jego jurysdykcją, co stanowi rzadkość. Do tej pory niemal nie miało miejsca, aby ktoś nie używał chakry, miał zwierzchnictwo nad ludźmi o wiele od niego potężniejszymi, a zwłaszcza nad tak starym i potężnym klanem jak Uchiha. Było to jednak możliwe dzięki temu, że Takeda uzależnił od siebie finansowo znajdujący się aktualnie w tarapatach szczep Uchiha oraz wziął na swoje barki działania, które zapobiegły powszechnemu głodowi na ziemiach kontrolowanych przez nich. Wobec takich kart przetargowych Uchiha nie mieli zbyt wielkiego pola manewru, wiążąc swój los z rodziną Takeda i Ryuzkau no Taki.
W Północnym Ryuzaku trwa też wojna obronna na północnych granicach, gdzie siły Uchiha, Gazo, Wyrzutków Cesarskich wspierane przez duże siły wojsk Ryuzaku stawiają czoła atakom Dzikich z Atarashi oraz, niespodziewanie, Kaminari wspieranych przez Inuzuka na terenach Zachodniego Sogen. Walka w Zachodnim Sogen jest szczególnie trudna ze względu na oddalenie od głównych sił Uchiha i Yuki, ograniczając się głównie do partyzantckich ataków i coraz bardziej wygląda na to, że ta część Sogen znajdzie się pod kontrolą innych sił.
W tle tych wydarzeń Uchiha Masahiro, wraz z małżonką z klanu Yamanaka, stają na czele klanu Uchiha. Ich ślub, który odbył się w Karmazynowych Szczytach, był jednym z nielicznych jasnych momentów w tych burzliwych czasach. Po ceremonii, kilka rodzin z Kōtei osiedliło się w Soso, pod jurysdykcją klanu Yamanaka. Niedługo potem wzrosła znacząco liczba urodzeń w Sarufutsu - Uchiha desperacko próbują odbudować swój klan i swoją siłę, pomimo trudnej sytuacji i ciemnych chmur na horyzoncie.
Ryuzaku nie ukrywa już swojego zainteresowania ziemiami za Zburzonym Murem, ze względu na zasoby, które można stamtąd pozyskać. Ekspedycje, zarówno morskie jak i lądowe, są organizowane w celu eksploracji i wykorzystania tych obszarów.
W kontekście międzynarodowym, Ryuzaku zakazało handlu z wrogim Cesarstwem. To z kolei prowadzi do napięcia z Kaigan, gdzie klan Aburame wykorzystał okazję do wypełnienia niszy ekonomicznej, samemu rozwijając handel z Kantai i pozostałymi wyspami.
W Świątyni Jashina w Ryuzaku ma miejsce renesans religijny, jednak wierni zgłaszają niepokojące zjawiska mające miejsce w podziemiach Głównej Świątyni. Poza tym, na całym świecie roznoszą się plotki o dziwnych wydarzeniach i - przede wszystkim - niewyjaśnionych śmierciach i zniknięciach ludzi. Coraz więcej osób kieruje swoje twarze ku różnorakim kultom i świątyniom, a na szlakach i w osadach pojawia się coraz więcej domorosłych proroków, wieszczących koniec świata.
Zdawało się, że to Karmazynowe Szczyty były głównym miejscem, gdzie działy się dziwne rzeczy. To powodowało, że stare, dawno opuszczone świątynie nagle zaczęły być ponownie miejscem aktywności i kultu. Wśród mieszkańców szerzą się szepty o obserwacjach tajemniczych postaci, w tym przynajmniej jednego Karasu Tengu, które czczono w tych okolicach dawno temu. Co więcej, w okolicach miejsca, gdzie widziano Tengu, kilka wiosek zostało brutalnie zmasakrowanych. Nie został nikt, kto mógłby powiedzieć, co się tam stało - jedynie podróżni handlarze byli świadkami skutków niewyjaśnionych rzezi.
Yamanaka Arisu, zainteresowana tymi sprawami od lat, kontynuuje badania nad świątyniami, wysyła ludzi, żeby podróżowali po Karmazynowych Szczytach oraz całym kontynencie, w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania o stare legendy i świątynie.
Dzięki małżeństwu Yamanaka-Uchiha, Yamanaka zawarli sojusz handlowy z Ryuzaku no taki, co powoduje napięcia w regionie - szczególnie z klanem Hyuuga oraz Shigashi no Kibu, którzy widzą w tym zagrożenie swoich interesów oraz możliwe zwiększenie sił Yamanaka, co dalej prowadzi do tarć i potencjalnie do dalszych konfliktów.
Na dodatek, wybrzeża Karmazynowych Szczytów są nękane przez piratów. Małe wioski wzdłuż wybrzeża są regularnie plądrowane, a ich mieszkańcy uprowadzani. Bezpieczeństwo staje się głównym problemem dla lokalnych władz, które muszą znaleźć sposób na ochronę swoich obywateli przed rosnącym zagrożeniem.
Sakai i klan Akimichi utrzymywali się z daleka od konfliktów, ciesząc się dobrymi stosunkami dyplomatycznymi z Uchiha, głównie dzięki ojcu Uchiha Masahiro. W wyniku tych stosunków, Sakai zamknęło swoje granice ze starym Sogen, nie prowadziło żadnego handlu z Kaminari i Dzikimi, a także dostarczało żywność do Północnego Ryuzaku, wspierając Uchiha. Przyjęto również część uchodźców z Zachodniego Sogen na ziemie Sakai.
Aktywność Shinrin, gdzie mieszkał klan Senju, ucichła. Podobnie jak pozostałe regiony, władcy Mokutonu również unikają bezpośredniego zaangażowania w wojnę na północy, nie podając jednak oficjalnych powodów. Mimo to, pozwolili oni Sakai na utworzenie nowego traktu handlowego przez ich ziemie do Północnego Ryuzaku. Pobierają jednak dość wysokie cło za korzystanie z tej drogi, co stało się źródłem dodatkowych dochodów dla klanu.
Na granicy z Kaigan pojawił się konflikt spowodowany sporami handlowymi. Przebudowa kanału na jednej z rzek spowodowała mniejsze plony na terenie Kaigan, co przełożyło się na napięcie na granicy. Nie pomagał fakt, że klan Aburame sprzyjał Cesarstwu. Kaigan za to odpowiedziało na embargo nałożone przez Ryuzaku no Taki na Cesarstwo, stając się głównym handlarzem z Cesarstwem i bogacąc się na tym procesie. Jednak na granicy z Shinrin doszło do spalenia wiosek i zniknięcia ninja z klanu Aburame, co zbliżyło Kaigan na skraj wojny z Shinrin.
W Cesarstwie, klan Yuki został przesiedlony z Hyuo do specjalnej dzielnicy na Hanamurze. Mimo przesiedlenia, wiele osób nadal uciekało z Cesarstwa na statkach pirackich, nie chcąc żyć pod rządami Cesarza i szukając schronienia u Yuki Mikoto na kontynencie. Dodatkowo, wokół czynnego wulkanu na wyspie Hyuo stacjonował wielki oddział wojsk Cesarskich, w tym duża ilość shinobi. To był również najcieplejszy rok na Hyuo, gdy temperatura wiosną przestała być minusowa, a wieczny lód na wyspie zaczął topnieć, co mogło zapowiadać dalsze zmiany klimatyczne w regionie.
Post jest powiązany z zadaniem specjalnymPóźne godziny nocne. Niebo zasnute gęstymi i ciężkimi od deszczu chmurami, wisi groźnie nad Hachimantai. Yuki Mikoto, liderka wyrzutków Cesarstwa, wciąż przesiadywała w swoim gabinecie. Stała przy oknie wpatrując się w panujący na zewnątrz mrok. Była zmęczona i przewrażliwiona, lecz wiedziała, że czas ucieka i sprawa nad którą debatowali, musiała zostać zakończona. Oprócz niej, w pomieszczeniu znajdowały się jeszcze trzy inne osoby. Jej podczaszy i skryba w jednej osobie, Minda Hoshisu jeden ze szpiegów pracujących na terenie cesarstwa oraz Hideo Yuki, jeden z jej shinobich.
– Ile czasu nam zostało? - Mikoto przerwała panującą od dłuższego czasu ciszę, przenosząc jednocześnie swój wzrok w kierunku siedzącego przy jej biurku szpiega.
– Miesiąc, być może dwa. Cesarz chce przeprowadzić całą kampanię ośmieszającą, przeciwko Ariiemu nim wyda wyrok. Potem wszystko pójdzie błyskawicznie. Mam niepotwierdzone plotki, że przygotowania do egzekucji już się zaczęły. - Kobieta odpowiedziała bezzwłocznie również spoglądając w kierunku liderki rewolucjonistów. Była zmęczona równie bardzo jak liderka Yukich, a być może nawet bardziej. Przybyła na kontynent dzisiejszego ranka i natychmiast została zabrana bocznymi drogami tutaj. Nie miała czasu się wyspać, ani umyć, czy coś zjeść. Ale nie narzekała. Rozumiała jak ważne informacje przyniosła.
– Dobrze, wystarczy by przygotować grupę uderzeniową i odbić naszego bohatera - Westchnęła ciężko przetwarzając jeszcze raz wszystko co usłyszała od Minda Hoshisu. Początkowo gdy rozeszły się plotki o schwytaniu Wielorybiego Rzeźnika, Mikoto nie była nawet pewna o kim mowa. Gdy jednak uświadomiono jej kim był ów osobnik, zrozumiała że musi mu pomóc. Był nie tylko bohaterem, który pomógł uciec pewnie większości osób, które teraz osiedliły się w tym miejscu, ale także jego poparcie wzmocniłoby pozycję samej liderki rewolucjonistów. Teraz jednak, gdy dowiedziała się, że mężczyzna kryjący się pod maską, wcale nie jest jej zwolennikiem, zaczęła się wahać.
– Musimy dobrze to przemyśleć. Nie możemy ot tak podpłynąć do ich brzegów z armią i wylądować u ich brzegów. - Hideo wyrwał się nagle, chcąc zapewne zapunktować w jakiś sposób u swojej liderki. Mikoto doskonale zdawała sobie sprawę jakie ambicje kierują Hideo i aż przewróciła oczyma słysząc jak gorliwie się wypowiadał. Lecz miał rację. Jeśli wyślą armię, wszyscy zginą.
– Zatem, wyślemy oddział ochotników, powiedzmy pięć osób. Wystarczająco mało by można było łatwo przemycić ich niezauważonych na wyspę, a jednocześnie wystarczająco dużo by poradzili sobie z ewentualnymi zagrożeniami. - Zaproponowała, szukając potwierdzenia na swoje założenia u szpiega. Minda przytaknęła jej kiwnięciem głowy, co z jakiegoś powodu przyniosło ulgę liderce Yuki.
– Trzeba przemyśleć jeszcze kwestia kogo wyślemy. Najbezpieczniej byłoby wysłać ludzi z naszego grona, takich którym możemy zaufać. - Mężczyzna nie odpuszczał, drążąc dalej temat, jakby to on był tutaj liderem, a nie Mikoto. Liderka rewolucji zmroziła się jednak na samą myśl o tym, że miałaby wysyłać swoich ludzi, których tak trudno było tutaj sprowadzić, z powrotem do cesarstwa.
– Nie! - Zaprotestowała natychmiast, nie unosząc nawet odrobinę swego głosu. Nie było takiej potrzeby, Hideo i Minda zaniemówili i wbili swoje spojrzenia w kierunku swej liderki. Mikoto wyjrzała przez okno, kierując swój wzrok ku osadzie, którą zasiedlili zaledwie rok temu. Czuła na sobie wagę tej decyzji i nie potrafiła się zmusić by wysłać do cesarstwa swoich ludzi. Nie było ich wielu, a by ściągnąć każdego z nich stracili mnóstwo czasu i energii. Z drugiej strony, jeśli rozkaże wynająć najemników, to ich misja niemalże na pewno prawda wyjdzie na jaw i cała ich operacja będzie skazana na porażkę. Kobieta przygryzła wargę, czując narastający w niej konflikt.
– Pani? - Hideo wyrwał Mikoto z transu w którym się znalazła. Nie była pewna ile czasu w nim trwała, lecz na pewno nie wyglądało to profesjonalnie. Nie miała więc wyboru, musiała wybrać. I choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego co wybierze, to wiedziała również, że jest to zapewne gorsza z dwóch opcji. Mogła jednak spróbować zredukować zagrożenie. Jej wzrok padł na szpiega.
– Zbierzemy najemników. Chciałabym jednak zrobić to dyskretnie. Jestem pewien, że znasz jakieś grupy, które nie pałają miłością do Satoshiego. Chcę żebyś się z nimi skontaktowała. - Widziała po twarzy Hideo, że ten nie jest zadowolony z jej decyzji. Nie odezwał się jednak ani słowem, znał swoje miejsce. I dzięki za to bogom.
– Ja? Wybacz Pani, lecz muszę wracać niezwłocznie do cesarstwa i upilnować by nasz „bohater” nie zrobił niczego głupiego, co przypieczętowałoby jego los. - Kobieta wyglądała na zaskoczoną i jednocześnie zakłopotaną. Mikoto westchnęła słysząc jej słowa. Czuła jak zaczyna narastać z wolna w niej gniew.
– Zatem poproś kogoś ze swojej siatki szpiegowskiej. Na pewno masz jakichś zaufanych ludzi! - Podsunęła propozycję liderka klanu Yuki. Minda wyraźnie chciała zaprotestować, lecz ostatecznie przytaknęła milcząco.
– Dobrze, zatem jeżeli wszystko ustalone, to możecie się rozejść. - Mikoto machnęła na swych podwładnych zbywająco. Szpieg, wstał ze swego miejsca, kłaniając się swojej przełożonej i bez słowa opuścił pomieszczenie. Pozostał jednak jeszcze Hideo.
– Pani, jeśli mogę powiedzieć swoje zdanie… - Zaczął nieśmiale. Mikoto jednak nie miała już cierpliwości do dalszych przepychanek i dyskusji. Obróciła się więc do mężczyzny, który był tutaj właściwie chyba tylko po to, by za każdym razem kwestionować jej autorytet i spiorunowała go wzrokiem.
– Nie możesz! - Zakończyła szybko temat. Hideo ukłonił się swojej liderce i pośpiesznie czmychnął z jej biura. Kobieta opadła bezwładnie na swoje krzesło i pozwoliła sobie na chwilę odpoczynku. Musiała jeszcze napisać list, który zostanie rozesłany po całym kontynencie. Lecz to dopiero za chwilę, gdy odpocznie.