[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=F5dZfuQXOiw[/youtube]
Różowepłatki przypominające w całym swym pięknym jestestwie kwiat dojrzałej wiśni zalały przestrzeń otaczającą samuraja. Młoda kobieta z którą walczył rozpłynęła się między nimi wirując w chwytającym za serce, acz niebezpiecznym tańcu. Jej ruchy niemożliwe do przewidzenia czasem pojawiały się tylko po to by nieuchwytnie znów zniknąć. Zaiste mężny Hayami stał przed nie lada wyzwaniem, które z każdą chwilą stawało się coraz bardziej męczące. Nie tylko dla niego. Dziewczę płynące pośród wirującego różu sama odczuwała skutki uchodzącego z niej płomienia. Wiedziała jednak, że musi ujść z niej znacznie więcej, aby móc przestać walczyć. Jej zmęczone kanały chakry pulsowały nie będąc nawykłymi do takich ilości przepuszczanej mocy. To uczucie niepokoiło, ale zarazem dawało wyraźny znak - Żyjesz!
Błoga chwila wytchnienia nie trwała wiecznie. Hipnotyzujący taniec płatków musiał w końcu zostać przerwany, a pojedynek wymiana groźnych ciosów wznowiona. Atari przewidziała atak i starając się wykorzystać ten moment jako swoją sposobność rzuciła się do własnej kontry. Ostrze donośnie przedarło ciemny materiał nogawicy i głąbku, bez najmniejszego oporu rozcięło jasną skórę. Szkarłatna rysa wezbrała i wydała swój krwisty plon. Stróżka krwi pociekła w dół łydki znikając pod fałdami materiału. Włócznia dosięgła celu lecz nie w zamierzony sposób, zupełnie tak jak boken dziewczyny. Drewniana broń ćwiczebna uderzyła w szeroką klatkę piersiową miast trafić wrażliwą głowę. To zaś spotkało się z wewnętrzną ulgą u Atari. Nie chciała go skrzywdzić i obawiała się, że jej ciosy prędzej czy później mogą pogruchotać mu kości w nader wrażliwym miejscu. Innej opcji jednak nie miała, musiała celować w głowę i pozbawić go świadomości. W innym wypadku walka skończy się niechybną porażką. Ta myśl rozpaliła ogniwo determinacji, które wręcz płonęło w szarych oczach i przyjaznym, szczerym uśmiechu. Gdyby to była prawdziwa walka i Samuraj nie wstrzymywał swojej siły najpewniej broń przebiłaby jej delikatną skórę skrzętnie ukrywaną pod za dużym ubraniem, dosięgła warto bijącego serca przyszywając przy tym na wylot. Hayami udowodnił więc, że słowa młodej rybaczki na trybunach nie były perłą rzuconą w sztorm. Ona sama nie potrzebowała tej prezentacji. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w potyczce nie ustałaby dłużej niżeli kilka uderzeń serca.
Stali naprzeciw siebie. Blisko. Słyszeli własne oddechy, niemalże wyczuwali przyśpieszone pulsy. Serca biły w jednym rytmie. Myśli krążyły wokół tego samego, teraz będąc tak blisko mogli poznać siebie nawzajem, tak jak nikt inny nie mógł. Jego oczy plunęły żywym złotem, takim samym jak przed laty ujrzała w jednym z bursztynów zamieszkujących małe, szklane domki pośród kupieckich zbiorów. Ten bursztyn zaiste był piękny, a oczy jej przeciwnika przypomniały jej o domu. Zapłonęła w niej determinacja. -
Jeśli ma siła nie wystarcza, zaprzęgę potęgę wichrów morksich. Akodo-dono! - Krzyczała, choć krzyk ten daleki był od gniewnego. Nie mogła dłużej tłumić swych uczuć, swego młodzieńczego rządnego świata ducha. Cięła bokenem w dłoń oponenta przelewając przy tym swą chakrę do jego ciała. Wznieciła wiatr, który targał nim na początku ich walki mając pewnie złudną nadzieje, że ten nie przejrzy jej sztuczek. Zaatakowała ponownie, nie zamierzając dawać ani sobie ani samurajowi chwili na wytchnienie. Ta walka musiała się skończyć i były to jej ostatnie chwilę. Krew pociekła wartko po napiętej nodze, gdy ciało Atari próbowało wykorzystać chwilę daną przez siłę jej iluzji.
Ukryty tekst