Trybuna północna

Senju Toshio

Re: Trybuna północna

Post autor: Senju Toshio »

Morino Shonen - uczestnik turnieju Przebywanie na trybunach, choćby samotne, zawsze przysparzało odrobinę swobody. Tym bardziej grono znajomych bywało rozluźniające dla ciała i psychiki. Nie ważne, jak bardzo Toshio był otwarty wobec nowych ludzi, to zawsze pozostaje niezręczność wywołana wątpliwościami. Bez większych problemów mógł przejść z jednego zagadnienia na drugie. Wymyślić coś prostego i samemu nie być tym onieśmielony. Tak mu się przynajmniej wydawało. Chłopak podejrzewał, że rozmowa z Ryukatą zajmie mu jeszcze dobrą chwilę. Nikt nie zdawał się mieć powodów do przerywania ich obsesyjnej konwersacji.
Powrót znajomego głosu Muraia wyprzedził reakcję Nikusui, co do odpowiedzi. Zagadnienie to nie sprawiało mu trudności z odbiorem shinobi wyższych rangą. Mieli swoje obowiązki, które przysparzały mniejszych lub większych zmartwień. Jako, że samemu przyjdzie mu kiedyś awansować, to warto zasięgnąć opinii starszych koleżanek i kolegów.
- Oczywiście nie miałem nic złego na myśli, Murai-san. - odprał speszony w stronę mężczyzny. Zgodził się z wtrąceniem Kakuzu i zwrócił przepraszająco, by ten wiedział, że wzmianka o nim nie była podyktowana niczemu negatywnemu. Zaraz po Nikusui stanowił niejako trzon tego, o co pytał. Wolał zapewnić sobie dobre relacje poprzez odpowiednie zawarcie kultury i luźnej rozmowy w gronie.

Z czystą ulgą przyjął aktywność Shigemiego. Jak dotąd młody Senju nie miał sposobności ujrzeć umiejętności żadnego Kaminari. Panowali nad elektrycznością, przez co zwykły styl Raiton mógł być słabym wyznacznikiem. Grunt, że między nimi były przyjazne stosunki. Zmieniało to postać rzeczy w przypadku dalszych wydarzeń. Dlatego mimowolnie spojrzał po białowłosej i blondynie. Oboje wyrazili swoje zdanie względem wypowiedzi Toshio. Nagle znalazł się w środku zainteresowania, niczym krzaczek borówek oblegany przez dzieciaki. Komfortowe uczucie doprowadziło to tego, że chciał zaskarbić sobie przychylność Shigemiego.
- Wszystko jeszcze przede mną, a nie chcę robić nikomu nadziei - zwłaszcza sobie. Musisz wiedzieć Shigemi-san, że należę do klanu Senju. Stąd moja niewielka skrytość. - zaśmiał się lekko dla podkreślenia śmiałości własnego pomysłu i wyznania. Aspiracje musiały zostać przemyślane, bo każde potknięcie oddalało go na drodze do tytułu. Co innego, gdyby w jego rodzie panowała atmosfera, która stawiała młodego ucznia w roli dziedzica. Przygotowywanie i wymaganie pewnych zachowań, jakimi szczyci się każdy Lider. Ciężko było sobie to wyobrazić, lecz jednak kiedyś mogło to być bardzo cykliczne rozwiązanie. Siedemnastolatek nie myślał o tak złożonej perspektywie.
- Niestety, nie mam pojęcia kim jest Yorukaze Senju. - odpowiedział szczerze dziewczynie, przez co bardziej zamyślił się w tym kierunku. To doprowadziło do zerknięcia na arenę. Kończące się walki wiele nie pokazały. Przynajmniej Toshio spodziewał się czegoś bardziej ekscytującego. Mógł skupić się odrobinę na walce Sanady i Akodo. Względnie dlatego, że Nikusui dostrzegła pewna zależność. Ciężko było uwierzyć w nieuchwytność białowłosej. Z resztą trójka pozostałych u jego boku towarzyszy przyjęła to z zaskoczeniem. W międzyczasie wywiązała się dyskusja o stylu walki Hime. Sam znał jedynie podstawy operowania shurikenjutsu i temu pokrewne. Nie zamierzał z tego rezygnować, skoro ktoś inny musiał zmagać się z akrobacjami i utrzymaniu wielu ostrzy. Walka Atari przyniosła jej porażkę, ale nie powinna się z tego powodu załamywać.
- Sanada-san powinna być zadowolona z rozwiniętych przez siebie umiejętności. Zwyczajnie przeciwnik miał lepszą predyspozycję. - napoczął jako pierwszy o rezultacie pojedynku dziewczyny, która niedawno z nimi zasiadała na trybunie. Dało się zauważyć, że włócznik był przez cały czas niezachwiany, zatem musiał posiadać wzmocnione treningami ciało. Natomiast warto sympatyzować znajome twarze. W końcu to nie koniec wspinaczki, a kolejny przystanek ku zdobyciu większego doświadczenia. Tego życzył Atari, jako szermierzowi.

Nie gubiąc wątku, jakim trudził się chwilę wcześniej. Pierwsza runda turnieju bardzo szybko znajdowała swoich zwycięzców. Pozostały już tylko dwie pary, w tym jedną był on i Tensa. Serce zabiło mu mocniej, a zaskoczenie samo pojawiło się na twarzy i w spojrzeniu. Bowiem poczuł dziwną obawę, kiedy wywołano przedstawiciela Aburame i... nie tego, kogo się spodziewał. Wymieniony na rozpisce Senju został zastąpiony zupełnie kimś innym? Co stało za tym powodem? Ciężko doszukiwać się tutaj trafnego typu. Niedyspozycja była bardzo prawdopodobna. Gorzej, jeśli ktoś dopilnował tego, aby odsunąć chłopaka. A co za tym idzie, czy Toshio także może to czekać? Cieszył się, że przybrał kamuflaż. Jeśli to przebranie i pseudonim go uratowały, zniesie każdy żal wymierzony w jego stronę. Zamierzał przebrnąć chociaż jeden pojedynek.
- Jaka szkoda, Aburame nie będzie walczył z Senju. Czyżby jakaś niedyspozycja? - odezwał się, żeby nie dać pochłonąc się myślom. Chciałby rozszyfrować zagadkę, lecz nie znali żadnej opinii w tej sprawie. Widocznie nie chcieli uznać walkowera i dać szansę władcy much na pokazanie się z bojowej strony.
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Trybuna północna

Post autor: Kakita Asagi »

Niebieskie oczy samuraja uważnie śledziły ruchy włócznika i dziewczyny. Asagi coraz bardziej rozumiał, że w jakiś szczególny sposób dziewczyna potrafi wpływać na ruchy, a raczej postrzeganie Hayanami'ego, zwłaszcza, że ten co jakiś czas wykonywał ruchy, które nie były związane z wymianą ciosów, niewątpliwie służyły mu do badania otoczenia, tudzież własnych ruchów, ale co takiego w istocie robiła jego przeciwniczka, Asagi nie wiedział. W momencie, w którym broń Akodo zabłysnęła charakterystyczną poświatą, niebieskooki zacisnął nieznacznie dłoń - doskonale wiedział, czym się zakończy dla dziewczyn trafienie tak wzmocnioną bronią i... W jednym momencie wszystko się skończyło. Walka była zakończona, pozostawało już tylko zanotować wynik starcia i dużymi literami podkreślić uwagi, odnośnie technik walki dziewczyny...
Słysząc słowa nieznajomego, niebieskooki nieznacznie przeniósł spojrzenie w jego stronę i szybko zanotowawszy kto to (tzn. określiwszy, czy to duży, czy mały, czy samuraj czy ninja i oczywiście, czy chce go skasować czy nie), odpowiedział spokojnie.
- Właśnie zakończyła się walka samuraja Akodo, z kunoichi Atari, a na drugiej arenie... - tu niebieskooki szybko spojrzał do swojego notesika i rzekł ponownie.
- Samuraj Yasuo z kunoichi Ishida, generalnie, robi się tam ciekawie. - po tych słowach samuraj zamknął swój notesik, ale jeszcze go nie chował, bowiem właśnie zaczynało się kolejne starcie, trzeba było w nim umieścić nowe adnotacje, ale pierw należałoby się przywitać, czyż nie.
- Kakita Asagi samuraj Yinznin. - przedstawił się niebieskooki pogodnie, ale nim przybysz mu odpowiedział sytuacja zrobiła się ciekawsza, pojawiła się jeszcze jedna dwójka osób, z czego dziewczyna o nietypowych, dwukolorowych oczach wydawała się mieć jakieś niedokończone sprawy do młodzieńca, który pytał o rozstawienie walk. No cóż, widać wszyscy tutaj wszystkich znają, tylko on troszku nieobeznany, ale co się dziwić, jak nie w Yinzin, to w szkole, to jak podłapać kontakty? Tak czy siak, zobaczyć należy, co ciekawego się wydarzy...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Shigemi

Re: Trybuna północna

Post autor: Shigemi »

Murai podsumował moje przemyślenia krótko i dosadnie, musiałem się zgodzić z jego odpowiedzią, lecz nie do końca, dodałem tak od niechcenia, ale tak żeby usłyszał to osobnik z Krwawego pokolenia:
-Nie byłby taki przewidywalny jakby wraz z liczbą kończyn pomnożyła się ilość ostrzy, ale to by było widowisko!- dodałem nawet z nutką emocji na końcu zdania, akcentując dosyć entuzjastycznie wyraz widowisko. Jeśli taka osoba by się nie pocięła i byłaby w stanie panować nad ciałem oraz ostrzami to raczej w zwarciu nie istniałaby na świecie istota mogąca zawalczyć na Kenjutsu z nią.
Walki dobiegły końca, Atari była blisko, ale niestety otarła się jednocześnie o zwycięstwo ale także i o śmierć. Cięcie rozpołowiło dziewczynie ciuchy i zostawiło płytką, ale jednak długą ranę. Westchnąłem cicho, a następnie podrapałem się po głowie. Szkoda, wielka szkoda, był blisko, ale niestety nie tym razem... Mój rozmówca będący towarzyszem rozmowy przyznał się do swojego jakby nie patrzeć szlachetnego pochodzenia. Uśmiechnąłem się serdecznie i powiedziałem:
-Ha, to trochę usprawiedliwia Cię, dlaczego mierzysz tak wysoko, szkoda że Twojego krewniaka nie zobaczymy w akcji, może postanowił zachować umiejętności dla siebie? Aburame, pierwsze słyszę to nazwisko ciekawe co potrafi... - powiedziałem i zwróciłem swój wzrok w stronę rozpoczynającej się walki. Przybyło też kilka innych osobistości w tym jedna rzucająca się w oczy prawdopodobnie Kunoichi co można było rozpoznać po torbie na biodrze. Lekko obciąłem dziewczynę wzrokiem, gdy przeciskała się pomiędzy ludźmi, aby gdzieś przycupnąć, jednak zmieniła zdanie i postanowiła zaczepić jakiegoś chłopaka. Westchnąłem cicho i wróciłem do oglądania widowiska, gdy do moich uszu dobiegł dźwięk jej głosu, który oznajmił, że trafiła na kogoś.
-Wybaczcie na chwilkę... - powiedziałem i skłoniłem się w stronę moich rozmówców jak nakazywała etykieta, a następnie przemieściłem się w jej stronę i gdy stanąłem w odległości około metra odrzekłem w stronę dziewczyny:
-Na to wygląda, że to on, a kimże innym miałby być niż sobą?- powiedziałem z drwiącym uśmieszkiem, a następnie nabiłem swoją fajkę tytoniem i zaciągnąłem się, powoli wydmuchując powietrze, zastanawiałem się czy dziewczyna coś odpowie, jednak skierowałem się w stronę jej rozmówcy (Juna) i powiedziałem
-Tak z ciekawości, jak się nazywasz? Jestem Kaminari no Shigemi, czym zaszedłeś za skórę tej uroczej niewieście? - zadałem pytanie i oczekiwałem na odpowiedź, w międzyczasie patrząc się na to co wyczyniają na arenie kolejni uczestnicy. Uśmiechnąłem się na swój niby szyderczy sposób i zwróciłem się w stronę całej gromadki z zapytaniem:
-Która z walk się Wam najbardziej podobała? - chciałem dowiedzieć się chociaż trochę o tej ciekawej grupce, miałem nadzieję, że któraś z tych znajomości pomoże mi obrać właściwą drogę, znaleźć motywację i cel do którego będę dążył, sporo przybliżyła mi znalezienie tego Nikusui, jednak droga ciągle daleka i kręta.
0 x
Jun

Re: Trybuna północna

Post autor: Jun »

- Samuraj hmm? Osoby, które ciężko pokonać w walce wręcz w bliskim starciu. Otumanionego przeciwnika wypadało raczej wziąć na dystans, ale w sumie.. nie wiem jakie zasady są na arenie. - powiedział zerkając na dziewczynę, która brana była obecnie do zapewne szpitala, aby opatrzyć jej rany. Choć sam zdecydowanie również wolałby się mierzyć jedynie czystą uczciwą walką wręcz, to nie uważał by ninja walczący na zasadach samuraja był potraktowany fair. W końcu oboje stosują raczej odmienny rozwój i sposób walki. Co oczywiście nie znaczy, że jedna ze stron ma jakąś niezdrową przewagę. Tylko mimo wszystko rozwój samurajów nastawiony jest przede wszystkim na walkę kontaktową, nie licząc wyjątków co wolały iść jedynie drogą łuku, a wśród shinobi raczej jest balans między przeróżnymi innymi dziedzinami. Chociaż też zdarzają się oczywiście tacy, którzy raczej idą full w jedyni walkę. Stają się jednak wtedy zdaniem czarnowłosego trochę mniej uniwersalni. A najważniejszym zadaniem shinobi jest w końcu wypełnianie różnych misji od szpiegowskich, po różne sabotaże czy morderstwa, a także dyplomatyczne rozwiązywanie konfliktów.
- Kolejny samuraj kontra kunoichi? Brzmi ciekawie. - odparł zastanawiając się, czy to jakiś dziwny sposób parowania przeciwników, tradycja, czy co innego. Męski samuraj na damskiego ninja. Brzmi jak interesujący eskperyment społeczny, albo coś w tym guście. Oczywiście to był najprawdopodobniej zwykły przypadek. Co nie zmienia faktu, że jakby sprawa przypadkiem nie była, to byłoby zapewne nawet i trochę ciekawiej. - J.. oh nie, tylko nie Ty..-próbował się przestawić imieniem, ale podał tylko pierwszą literę, gdyż nie zdążył podać żadnych innych informacji z racji nagłego wydarzenia. Usłyszał bowiem dźwięk głosu, który skąd już kojarzył. I to nie było jakieś specjalnie dobre skojarzenie. Obejrzał się w stronę z której dobiegł go damski głos mając nadzieję, że się zwyczajnie przesłyszał. Albo chociaż to zdanie nie było skierowane do niego. Niestety jego nadzieje szybko się rozwiały, kiedy zobaczył śnieżnobiałe włosy, oraz błysk różnokolorowych oczu zbliżające się do niego w zawrotnym tempie. Nawet nie było czasu się wtopić w otoczenie jakby chciał. Kompletna porażka. Stanął więc zwróconym w jej kierunku oczekując co też dalej będzie od niego chciała ta zdenerwowana istotka. Miał coś jej właściwie odpowiedzieć, ale zanim do tego doszło w ich małej grupce pojawiła się kolejna osoba. "Im nas więcej tym wesel tak, Gin?" - westchnął sarkastycznie w myślach odnosząc się do swojej nazbyt pozytywnej kuzynki, która zawsze uważała, że większa ilość ludzi gwarantuje większą radochę. On sam tylko westchnął cicho już na głos i popatrzył podnosząc lekko brew na nowego słysząc jego krótki, zaledwie jednozdaniowy filozoficzny wywód, będący przy okazji w sumie jeszcze pytaniem retorycznym. Ileż głębi by można było zawrzeć więcej w kilku słowach. Teoretycznie godne podziwu.
- Jak już zacząłem mówić, Jun z Hyuo. I raczej bym powiedział, że to ta dama mi zaszła za skórę. W końcu to nie ja naruszałem czyjąś prywatność nieprawdaż? - Mruknął odpowiadając Shigemiemu, posyłając przy okazji nieco złośliwe spojrzenie w stronę białowłosej kunoichi, która pojawiła się tuż obok wraz z swoim kompanem. Nie chciał być jakoś specjalnie nie miły, ani też wszczynać jakiś konflikt niepotrzebnie, ale w sumie on tu był przecież prawdziwą ofiarą zła. Skoro już doszło do konfrontacji nie zamierzał odstępywać pola, przynajmniej chociaż z początku. Bo mimo wszystko wiadomo, cały ten festyn był poza uroczystym świętowaniem raczej po to, aby godzić ludzi i ich zabawiać zamiast generować bójki i waśnie (choć to było ironicznie nieodzowną częścią owego świętowania). I choć zadanie jakie sobie postawił to było poznawanie i opisywanie innych klanów oraz kultur shinobi, to jednak nie oznaczało, że musi być we wszystkim ugodowy. A przynajmniej nie na wstępie. - Ta obecna była całkiem interesująca. Niemal zakończyła się zwycięstwem dziewczyny, jednocześnie prawie doprowadzając ją do śmierci. - rzucił trochę niespecjalnie się skupiając na odpowiedzi. Nie wiedział w sumie żadnej innej walki, poza raczej już końcówką tamtej, więc też nie miał nad czym się specjalnie zastanawiać.
0 x
Kitashi

Re: Trybuna północna

Post autor: Kitashi »

Chłopak lekko się uśmiechnął na odpowiedź dzewczyny by odpowiedzieć następnie.
-I owszem, jesteśmy w tym razem, a ja mam zamiar dopilnować abyśmy razem choćby nie wiem co znaleźli tu sposób na zarobek, albo wspólnie wrócili do Soso.
Powiedział jednocześnie również lekko ściskając dłoń, którą to dziewczyna ujeła w swoją. Prosty gest, ale jak wiele znaczył dla ich obojga. Na kolejne słowa dziewczyny chłopak podszedł o krok bliżej.
-Zawsze do usług, na przyszłość nie ukrywaj tego że czymś się martwisz, wiesz że w takich wypadkach możesz na mnie liczyć.
Powiedział dość cicho, wpatrując się w oczy dziewczyny. Ten moment był niezwykły, oto jak zmartwienia i bliskość drugiej osoby potrafiły wpłynąć na Kitashiego. Był gotów na wszystko by tylko oszczędzić zmartwień dziewczynie, a ona tym krótkim zdaniem utwierdziła go w przekonaniu że dobrze zrobił wychwytując tą chwilę niepewności i zapewniając iż jest gotów na wszystko by jego towarzysze nie musieli się martwić. Ledwo chwilę później dwójka zmierzała już w stronę trybun gdzie to niebawem znaleźli się rozglądając się wokoło za jakimś miejscem gdzie można by siąść w czwórkę gdy Misae zauważając coś, a raczej kogoś szybkim krokiem ruszyła do jednego z miejsc na którym siedziała dwójka czarnowłosych mężczyzn , zaś towarzyszka chłopaka najwidoczniej miała coś do jednego z nich. Kitashi szybko do niej dołączył, spojrzał na chłopaka, a następnie na nią.
-Hmm, o co chodzi Misae?
Spytał nie wiedząc co dziewczyna ma do czarnowłosego. Mimo to nie mógł zbyt długo czekać na odpowiedź ze strony Yamanaki gdyż po chwili doszła do grupy kolejna osoba, która to rzuciła dość retorycznym komentarzem w stronę Misae. Kitashi zlustrował go wzrokiem gdy ten nabijał fajkę, podczas gdy chłopak na którego to naskoczyła przyjaciółka brodacza odezwał się. Kitashi nie wiedząc o cóż chodzi jedynie przeskakiwał wzrokiem między rozmówcami a Misae, której to pobudki ciągle były nie znane Kosekiemu. Ledwo chwilę później blondyn spytał o to która z walk podobała się rozmówcom najbardziej, lecz jako że dwójka z Karmazynowych Szczytów dopiero przybyła na trybuny chłopak jedynie skomentował za jego i Misae.
-Dopiero przybyliśmy na miejsce więc nie mieliśmy możliwości ocenienia walk.
Po czym spojrzał na arenę by po chwili obserwacji z powrotem skupić wzrok na Misae, której zachowanie było zagadką dla dwudziestolatka, który to w nawyku zaczął gładzić dłonią swój zarost.
0 x
Gobimaru

Re: Trybuna północna

Post autor: Gobimaru »

Festiwal, walki, koronacja, masowa impreza? A może masowy pokaz fałszu, pretensjonalności i udawanego zainteresowania walkami ludzi, którzy mogą wykrwawić się na arenie? Do tego można było podejść na różne sposoby, ale akurat Gobimaru zjawił się tutaj nie dlatego, że szukał towarzystwa, a już na pewno nie dlatego, że chciał popatrzeć sobie na zmagania wojowników. Nie mógł też dbać mniej o tę całą szopkę z koronacją, która się tu odstawiała. Na Hanamurę przybył tylko dlatego, że zgromadziła ona u siebie wiele ludzi z całego świata. Przybywali tutaj nie tylko kupcy, możni, urzędnicy, podróżnicy, ale także biedacy, którzy za ostatnie oszczędności wykupywali bilety w jedną stronę licząc na to, że na nowym lądzie zaczną nowe życie. Jak bardzo naiwnym można być? Jeszcze bardziej. W końcu istnieje też Gobimaru, który nie zamierzał robić żadnej z powyższych rzeczy, a przybył tutaj tylko po to, żeby w tłumie setek, być może nawet i tysięcy ludzi, wypatrzeć tylko jedną, jedyną, najdroższa mu osobę. Bywały takie dni, kiedy Gobi nie miał zielonego pojęcia co począć dalej, gdzie zacząć szukać, kogo się pytać o Kazuko, aż wtedy do jego uszu docierały wieści o takich wydarzeniach, jak to. Wtedy starszy brat ponownie odzyskiwał nadzieję i udawał się na miejsce z nadzieją, że gdzieś tam, gdzieś wśród tej całej masy ludzi, dojrzy swoją młodszą siostrzyczkę.

Teraz Gobimaru znalazł się na trybunie północnej, rozglądając się dookoła swoimi szarymi oczami. Nie używał byakugana, bo nie była to zabawka, ale uważnie patrzył po twarzach ludzi tutaj zgromadzonych, mając nadzieję na to, że któraś z nich będzie przypominała jego Kazuko. Jego krok był niezwykle powolny, ręce miał schowane w rękawach, a długie włosy rozwiewał wiatr. Gdyby nie to, że trybuna aż wrzała od kibicowania, to w okolicy rozszedłby się przyjemny dźwięk uderzania jego drewnianych zōri o podłogę, ale teraz musiał się jedynie zadowolić odgłosami kibiców. Znalezienie pustego miejsca nie było tak łatwym zadaniem jakby mogło mu się wydawać, ale zawsze ktoś kiedyś musiał wstać. Tak też stało się i tym razem, kiedy trójka oglądających wyszła ze stadionu. Gobimaru zajął wobec tego środkowe miejsce, zostawiając po swoich bokach dwa wolne siedziska. Być może ktoś będzie chciał do niego kiedyś dołączyć, a tymczasem zajmie się rozglądaniem po trybunach i przelotnym spojrzeniem na walki.
0 x
Shin

Re: Trybuna północna

Post autor: Shin »

Chłopak pożegnał się z Tensą, która obiecała mu, że będzie uważna, ale nadal miał wobec walk mieszane uczucia. Oczywiście gdyby sam walczył, byłby pewny swoich umiejętności, ale w tej sytuacji nie mógł zrobić nic, tylko trzymać kciuki. Poszedł na trybuny, kibicować dzielnej Tenshi. Spojrzał tylko na rozpiskę walk, by wiedzieć, czego może się spodziewać. Tensa Uchiha... a więc przemierzyła tu długą drogę aż z samego Sogen. Z tego co kojarzył są oni wszechstronnie utalentowani, więc w sumie chłopak nie wiedział czego może się spodziewać. Uchiha posługują się katonem... wyglądało na to, że chłopak trafił na naprawdę ciekawą osóbkę.
W przejściu, które prowadziło na arenę minął trzy osoby, które rozmawiały gorączkowo o walkach, nie kryjąc podekscytowania. Shin poczuł się przez to bardziej zainteresowany, ale spodziewał się, że trudno będzie znaleźć miejsce na trybunach. Okazało się, że się mylił: obok jednego z gości były dwa wolne miejsca, więc nie czekając, aż ktoś podejdzie i je zajmie Shin podszedł do mężczyzny pośrodku i spytał kurtuazyjnie:
- Czy te miejsce jest wolne? - nie chcąc wyjść na głupka. Jego celem w Hanamurze było zdobycie kontaktów, więc nie stronił od ludzi, niezależnie od tego kim okazałby się człowiek. Jeśli ten powie, że te miejsca są wolne, chłopak się przedstawi.
- Jestem Shin Kami. Bardzo miło mi Cię poznać - powie z uśmiechem, podając rękę swojemu rozmówcy - Kibicujesz komuś konkrentemu?
0 x
Awatar użytkownika
Kenshi
Postać porzucona
Posty: 426
Rejestracja: 3 sty 2017, o 12:21
Wiek postaci: 25
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły brunet o jasnych, żółtych tęczówkach. Cechą charakterystyczną jest głęboka blizna przecinająca twarz. Mężczyzna nosi lekki, przewiewy strój w którego skład wchodzą spodnie, tunika, okrycie głowy i szyi - wszystko w odcieniach bieli.
Widoczny ekwipunek: Płaszcz, tunika, okrycie głowy i szyji, rękawiczki, blaszane plakietki na nadgarstkach oraz pochwa z kataną przypasana u boku.
Multikonta: Azuma
Lokalizacja: Atsui

Re: Trybuna północna

Post autor: Kenshi »

Ludzi wciąż przybywało i powoli zapełniały się ostatnie wolne miejsca na trybunach. Czarnowłosy wciąż w milczeniu przysłuchiwał się osobom rozmawiającym i nawet wytypował kilka miejsc i osób do których mógłby podejść. Wstrzymywał się jednak jeszcze z podjęciem jakichkolwiek działań, wyczekując na dogodniejszą sytuację do rozpoczęcia rozmowy, licząc że ta jeszcze nastąpi. Oczywiście mógł się mylić, ale walki wciąż trwały i nic nie było przesądzone. A przechodząc właśnie do walk…
Spojrzenie Kenshiego objęło całą arenę i zatrzymało się dłużej na trwającym pojedynku pomiędzy przedstawicielem Rodu Aburame i jego przeciwnikiem który nie został w żąden sposób określony przynależnością klanową. Ten drugi uczynił coś dziwnego, co z początku Kenshiemu wydało się nawet idiotyczne, bo odrzucił broń, wyraźnie coś mówiąc do swojego oponenta. Ten drugi jednak, najwyraźniej miał inne intencje, bo ukazał nam chmarę robactwa, które następnie uformowane w postać kuli – rzuciły się w stronę wyciągniętej ręki mężczyzny. Czarnowłosy przyglądał się temu, ciekaw co zaraz nastąpi. Czarnowłosy miał niejasne przeczucie, że manewr z odrzuceniem broni, mogło być zwyczajną zmyłką.
Kenshi przesunął swoje spojrzenie na inną arenę widoczną z Trybuny Północnej, gdzie rozpoczął się pojedynek kolejnych uczestników turnieju. Jednym z walczących, miała być członkini Rodu Uchiha i to jak przypuszczał czarnowłosy, mogła być bardzo ciekawa walka. Umiejętności klanu Uchiha były znane, a jednego z przedstawicieli tego klanu poznał w trakcie Bitwy o Mur. Kenshi był ciekaw, czy Uchiha Shinji również przybył w to miejsce. Nazwisko przeciwniczki kobiety nic czarnowłosemu nie mówiło, co oznaczać mogło, że będzie to ktoś bez ograniczeń więzów krwi. – Może to być ciekawe przedstawienie. Nie zamierzał jednak przepowiadać czyjegoś zwycięstwa, przynajmniej jeszcze nie teraz.
Jeszcze gdzie indziej walka właśnie się zakończyła i to w dość zaskakujący sposób, bo jednen z walczących się… poddał. Obrażenia jakich doznał nie były chyba na tyle groźne, aby zmusić do takiej decyzji, ale Kenshi nie znał szczegółów więc nie mógł wydać obiektywnego werdyktu. Grymas niezadowolenia niezauważalnie wystąpił mu na twarzy, gdy wzrokiem odprowadzał schodzących z areny walczących…
0 x
Wiem, że niektórzy mają ser­ca jak dzwon

Silne, głośne, pra­wie niez­niszczal­ne

Lecz zim­ne jak żela­zo, z które­go je odlano
Obrazek
Gobimaru

Re: Trybuna północna

Post autor: Gobimaru »

Walki nie były szczególnie interesujące albo to zwyczajnie Gobimaru miał mentalność starca. Większość biorących udział była dopiero na początku drogi shinobi, a może tylko niektórzy z nich postawili w niej kilka kroków więcej. Wśród potyczkujących się nie było jednak nikogo, kto byłby chociaż w połowie tak silni, jak dorośli z jego klanu. Hyuga spodziewał się, że po tym całym hucznym ogłoszeniu koronacji i wielkiej imprezie na arenie staną przynajmniej prawdziwi, zahartowani w boju i naprawdę silni ninja, a tymczasem dostał coś, co mógł równie dobrze zaserwować sam - półamatorszczyznę. Tak, dokładnie tak. Dlatego też sam nie brał udziału w walkach, bo wiedział, że nie przedstawiłby sobą niczego, co by jakoś szczególnie odbiegało od normy. Lepiej mieć tego świadomość i siedzieć na swoim miejscu, aniżeli udawać, że coś się jednak potrafi i starać się to udowodnić. Uznanie i szansa wykazania się przyjdą same. Nie trzeba do tego jakiegoś szczególnego zapału czy też pośpiechu. Tymczasem walczący ku uciesze gawiedzi zdawali się mieć całkowicie inne zdanie, ale to ich sprawa. Gobimaru miał tylko nadzieję, że ludzie którzy siądą obok niego nie będą tak ślepo zapatrzeni w ten cały cyrk. O, i teraz mógł się przekonać.

- Ależ oczywiście. Proszę usiąść. - odpowiedział niemalże z automatu i dopiero później spojrzał na przybysza. Na oko chłopak był niższy od niego samego. Brązowe włosy, oczy tego samego koloru, postura normalna. Nie wyglądał jakoś specjalnie, ale nie sprawiał też, że Hyuga miał ochotę zamykać swoje oczy, więc Gobimaru nie miał za bardzo na co marudzić - Miło Cię poznać, Shin-san. Mam na imię Gobimaru. - odpowiedział grzecznym tonem i nieznacznie się uśmiechnął. Nigdy nie lubił przedstawiać się pełnym nazwiskiem, bo ludzie często patrzyli na niego przez pryzmat rodu, a tak? Tak był zwyczajnym chłopakiem, który akurat przyszedł na arenę, żeby pooglądać walki. - Szczerze mówiąc... nie. Nie ma tutaj nikogo na tyle interesującego, żebym mu kibicował. Owszem, niektórzy są silniejsi ode mnie, ale nadal wypadają słabo w porównaniu z wielkim światem. A Ty, Shin-san? Jest tam ktoś, za kogo wygraną się modlisz? - zwrócił się do nowego znajomego i spojrzał mu prosto w oczy. Mówi się, że oczy, a w szczególności źrenice, nie kłamią. Gobimaru miał ten luksus, że u niego nie były one widoczne, więc ciężej było się we wszystkim połapać. Shin niestety nie miał tak dobrze.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Trybuna północna

Post autor: Nikusui »

Białowłosa po cichu liczyła na to, że Atari zajdzie troszkę dalej, niż potyczka w pierwszej rundzie. Szczególnie, że walczyła nie tak popularną dziedziną. O dziwo przeciwnik z genjutsu mógł być naprawdę niebezpieczny. Umiejętne posługiwanie się tą bronią i tworzenie obrazów, które niekoniecznie mogłyby wskazywać od razu na złapanie w iluzję, często decydowało o losie walki. Najwidoczniej jednak przeciwnik dziewczyny szybko łączył fakty i wcale nie zdawał się być łatwą zdobyczą. I niestety, ku lekkiemu rozżaleniu, Sanada przegrała walkę, wymagając niedługiej hospitalizacji. Nikusui westchnęła cicho, spoglądając na drugą arenę.
- To i tak było dla niej spore doświadczenie. Każda walka pozwala wyciągać wnioski, by w przyszłości być skuteczniejszym. - mruknęła, podsumowując całą walkę. Przez to nieco nie wiedziała, co działa się na drugim polu walki, ale wszystko dało się nadrobić. Walka, która z początku przypominała zabawę w podchody, zakończyła się dość niespodziewanie. Jeden z walczących się poddał, chociaż tak naprawdę nie musiał. W każdym razie Ryukata nie wnikała w motywy, jakie nim kierowały, była to jego świadoma decyzja.
W międzyczasie po trybunie północnej przewijały się kolejne osoby, które gdzieś śmigały przed oczyma białowłosej, ale których kompletnie nie kojarzyła. Co jak co, ale młoda kobieta raczej nie miała szerokich znajomości, grono dobrze znanych jej osób było raczej... bardzo malutkie. Tak na dobrą sprawę, chociaż ich spotkania były bardziej przypadkowe, w tym kręgu znajdował się Toshio. Jakoś nigdy nie myślała o zawieraniu głębszych, trwalszych znajomości, ale to tego chłopaka znała najdłużej i znajdowali wspólne tematy do rozmów. Uświadomienie sobie tego mogłoby być chyba nawet nieco przykre, ale białowłosa nigdy nie odczuwała potrzeby bliskości, chęci zwierzania się, otoczenia opieką. Może dlatego nie zawierała długoterminowych znajomości. Skupiona na sobie, potem na wewnętrznej poprawie, by na końcu wpaść w objęcia zemsty. Ciągle górowało gdzieś jej własne ja. Czy to było złe? Nie sądziła tak. Przecież kochała, potrafiła przyznać się do tego uczucia, chociaż los ukarał ją za to okrutnie. Nie był to już jednak czas, by to rozpamiętywać. Była tutaj, żyła, zrobiła to, czego pragnęła. Może nadejdzie czas, że jej życie nie będzie ograniczało się do wykonywania misji i przelotnych kontaktów. Jakoś odruchowo zerknęła tutaj na Muraia, który mimo, iż był dość tajemniczy i raczej zdystansowany, to mógłby stać się dobrym towarzyszem. Był racjonalny, rozsądny, no i niewątpliwie silny. Niekoniecznie chciałaby stanąć z nim do walki, ale u jego boku, czemu nie?
- Wybaczcie mi na trochę. Zobaczę co u Atari. - powiedziała, wstając powoli z miejsca i uznając, że kolejne walki może sobie odpuścić. Chciała tu niedługo wrócić, bo liczyła na spore widowiska po początkowych rundach. - Jeśli jeszcze się złapiemy, liczę na relacje, jeśli coś będzie tego warte. - dodała, po czym skinęła na Toshio i Muraia głową w geście pożegnania. Shigemi był już czymś, a raczej kimś zajęty, więc mu nie przeszkadzała. Dlatego pozwoliła sobie na lekki uśmiech w stronę swoich dotychczasowych rozmówców i poprawiając swój płaszcz, ruszyła się z miejsca, kierując się ku wyjściu z trybun. W drodze zwróciła uwagę na jednego mężczyznę, dość charakterystycznego, którego nie widziała tutaj wcześniej. Blizna, która przecinała jego twarz, była dość specyficzna, nie pozwalająca na niezapamiętanie tego osobnika, jeśli już wcześniej doszło do spotkania. To mogło świadczyć o tym, że również jej ninja. Jednak jej żółto-zielone spojrzenie nie zatrzymało się dłużej na nieznanym mężczyźnie. Białowłosa opuściła trybuny.

z/t
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Misae
Posty: 1530
Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
GG/Discord: Misae#1695

Re: Trybuna północna

Post autor: Misae »

Prosty gest. Mocniejszy uścisk dłoni a w sercu robiło się od razu cieplej. Nic nie mogłoby sprawić, by kiedyś mogła powolić by ich drogi się rozeszły. Byli dla niej zbyt ważni. Uczucie jakim ich darzyła było zbyt duże.
-Dobrze, że jesteś - odparła przez lekko zaciśnięte gardło. Potem jakoś działo się szybko.
Nie sądziła, że jej krótkie spostrzeżenie sprawi, że zrobi się to dość spore zamieszanie. Generalnie niewiele zakładała pozwalając by te dwa słowa wyrwały się z jej ust... no cóż... ona czasem też mogła sobie pozwolić. Nie dość, że Jun nie wykazał zbyt dużego zadowolenia na jej widok, wzrok drugiego bruneta zdawał się być zainteresowany wszystkim. Do tego już po chwili dołączył do nich blondyn. Trudno powiedzieć czy chciał on siać większe zamieszanie czy po prostu być rozjemcą. Najważniejsze dla niej było że szatyn podążał za nią i nie zostawia jej choćby nie wiem co. Lekko skrzywiła się na widok fajki, bo średnio lubiła jej zapach, ale zaraz szybko wróciła do tematu bo Yuki zdecydował się odpowiedzieć na pytanie jakie zadał Shigemi, który ze spokojem rozmawiał z nimi jak gdyby nigdy nic.
-Gdyby nie ten niewybredny komentarz do niczego by nie doszło! - obruszyła się, nadymając jednocześnie policzki, przez co przypominała teraz małą dziewczynkę. Opadła na fotel ze skrzyżowanymi na piersiach ramionami, po czym najzupełniej w świecie zaczęła się śmiać. Może schodził z niej stres podróży, może wszystkie emocje związane z nowym miejscem i niespodziewanym wręcz zrządzeniem losu. Nie wiedziała. Wiedziała natomiast, że już od bardzo dawna nie śmiała się tak szczerze jak teraz. Jakie było prawdopodobieństwo, że spotkają się teraz tak nagle w środku festiwalu na jednych z czterech trybun. Przecierając łzę, która spłynęła jej po policzku.
- Nic się nie stało Kitashi-kun... spotkałam go w czasie treningu z ojcem - uśmiechnęła się do niego spokojnie i poklepała miejsce obok siebie, po czym jeśli zajmie miejsce obok ukradnie kawałek rybki z talerza przeznaczonego dla braci - potem sami zjedzą, nie jej wina, że się spóźniali, a wcale nie czuła aby ich chakra zbliżała się w ich stronę. No naprawdę ile można na nich czekać! - Wszystko jest w najlepszym porządku, prawda? - zapytała patrząc na Juna. Dawno nie była taka wyluzowana jak teraz. Naprawdę czuła się dużo lepiej kiedy wszystko z niej schodziło. To było naprawdę cudowne uczucie.
- Yamanaka Misae, bardzo mi miło - przedstawiła się na koniec zaraz po tym jak Kitashi odpowiedział na pytanie blondyna. Niewiele jeszcze zobaczyli, ale wiedziała, że teraz zamierzała chłonąć każdą walkę jak mech chłonie przyjemny letni deszczyk. Cóż to za romantyczne porównanie, oh!
0 x
Obrazek
Shin

Re: Trybuna północna

Post autor: Shin »

Krótkie rozglądnięcie się po trybunach nie pozostawiało najmniejszych wątpliwości co do faktu, że wiele zainwestowano w budowę ośrodka, a jeszcze więcej w udekorowanie go na koronację Cesarza. Niemalże wszystko w zasięgu wzroku było ładne, zadbane, a jeśli nie było to służby porządkowe robiły z tym porządek w miarę szybko tak, by goście byli przywitani jak najlepiej i aby w ich głowach pozostawić jak najlepsze wrażenie nowej stolicy Cesarstwa.
- Raczej sama modlitwa jest nie w moim stylu, wierzę tylko w siebie - zażartował cicho, pokazując ząbki w niewymuszonym uśmiechu - Uchiha Tensa. Nie mam żadnych informacji ani o niej, ani o jej przeciwniku, ale liczę, że wygra tę walkę. Jej rozstrzygnięcie w końcu zacznie się już na początku... - powiedział, przypominając sobie o róży, którą dla niej zrobił. Zbyt szybko zaufał dziewczynie, dotarło do niego teraz, gdy siedział koło innego nieznajomego i starał się go poznać na spokojnie. Ta relacja była bardziej zdystansowana, a jego oczekiwania już nie tak wielkie. Może chodziło o burzę hormonów, o której dziadek tak często mówił widząc Shina robiącego jakieś głupoty?
- To niesamowite, że są organizowane zawody takie jak te. Pozwalają ocenić realne szanse na zwycięstwo, ocenić siłę swoją i innych. I nierzadko się pośmiać. A Ty co o tym myślisz? - zagaił rozmowę, chcąc dowiedzieć się więcej o posiadaczu niezwykłych oczu - Wow, dopiero teraz zauważyłem, jakie masz niezwykłe oczy. Wybacz, jeśli to nieuprzejme... ale wszystko w porządku? - spytał z nieudawaną troską. W wiosce był jeden mężczyzna o zupełnie białych oczach i bliznach po oparzeniach od skroni do skroni, a jak mawiano, oślepł on podczas jednej z bitew.
0 x
Tensa

Re: Trybuna północna

Post autor: Tensa »

Wzięła głębszy wdech, po raz kolejny widząc wejście na trybuny. Tym razem nie zamierzała wracać na jej południową część i nie musiała. Na całe szczęście Shin za jej podszeptem udał się na sektor położony na północy z dala od Akashiego, Hayamiego z dala od wspomnień. W ustach cały czas czuła posmak ziemi, w jej pamięci odbijało się widmo rozrywanego na strzępy mężczyzny. Tak jak wtedy, niby to ona była zwycięzcą, ale nie czuła się nim, chociaż nie musiała się czołgać, błagać o ratunek, to nie było to czym miało być. Białowłosa miała wrażenie, że to nie Mori zawiódł swą nieobecnością, wierzyła, że to los, który od tak dawna próbował ją zniszczyć, ten jeden raz uśmiechnął się do niej nie pozwalając doznać jej krzywd, zhańbić nazwiska Uchiha. Chwila szczęścia? Więc czemu nie czuła się szczęśliwa? Ze strategicznego, czy też ekonomicznego punktu widzenia nie mogło być lepiej, zerowy wysiłek, wszystkie informacje o umiejętnościach i technikach pozostawały tajemnicą, mniejszego koszty przy tak dobrym wyniku nie mogło być, ale nie czuła się spełniona. Przeciskała się między ludźmi wzrokiem starając się odnaleźć Shina, niby ostatnia walka została zakończona, lecz ta wcześniejsza jeszcze trwała. Miała ochotę aktywować swoje doujutsu, jednak wiedziała, że łucznicy, czy straż nie będą z tego zadowoleni. Kątem oka, o ile jest coś zauważyła dwójkę walczących.
-Akaś! - myśl wyrwała się z jej ust.
-Przecież nie było go na rozpisce... Przecież on sam mówił, że nie bierze udziału, cholerny kłamca. Byłam idiotką, nie powinnam być z nim szczera... to co się stało... może to wykorzystać, cholera. - zagryzła wargi i ruszyła dalej. -Nieśmiertelny, jak do cholery mam z nim walczyć? Jeśli wygra przynajmniej nie będę musiała się ograniczać, ale... dlaczego akurat on... No i jest jeszcze ten cały Shiga, dwóch cholernych umrzyków... jedyne co pomoże to oblepienie ich notkami i tak się poskładają, ale może sędzia zakończy walkę... - ruszyła dalej. Po kilku minutach ujrzała Shina, a obok niego wolne miejsce. Postanowiła podejść do niego w miarę po cichu, co przy wrzawie tłumu i ciągle przemieszczającej się tłuszczy nie było niczym trudnym. Objęła go ramionami, kucając za siedzeniem.
-Wybaczcie, że przeszkadzam, mogę się dosiąść? - jej głos przebił się przez zawiedziony tłum. Jeśli tylko, ktokolwiek się zgodził zajęłaby miejsce obok przyjaciela.
-Ta obietnica nie była taka trudna w dotrzymaniu. - uśmiechnęła się delikatnie, starając ukryć przemyślenia.
-Hayami - imię samuraja odbiło się w jej pamięci. Jeśli naprawdę miała z nim walczyć musiała odnaleźć odpowiedni teren. Położyła dłoń na ramieniu Kami'ego.
-Muszę coś załatwić, to dość ważne, jeśli masz ochotę, moglibyśmy spotkać się tam gdzie wcześniej? Albo w "Inabim"? - otrzymawszy odpowiedź, złożyła krótki pocałunek na jego policzku i odeszła. Musiała się przygotować.

[z/t]
0 x
Gobimaru

Re: Trybuna północna

Post autor: Gobimaru »

- Wiara w siebie nie jest zła, dopóki nie przybiera formy przerośniętego ego, Shin-san. Zawsze lepiej mieć gdzieś z tyłu głowy tę myśl, że nie wszystko leży tylko na naszych barkach. - zwrócił się do chłopaka, chociaż sam tak nie myślał. Wiedział, że jeśli on nie odnajdzie Kazuko, to nie zrobi tego nikt inny. Nikogo nie obchodził jej los, nikt się nią nie przejmował, dla większości była zwyczajnie martwa. Tylko czy modlitwa tutaj pomoże? W to akurat Gobimaru wątpił. Dawał już tyle datków na przeróżne świątynie, że do tej pory Kazuko stałaby przed nim cała i szczęśliwa. Czy Hyuga wobec tego był hipokrytą? być może, ale robił to dla swojej siostrzyczki, więc czuł się usprawiedliwiony. Dla niej samej Gobimaru mógłby stać się nawet wrogiem świata, o ile tylko miałoby to jej jakoś pomóc.
- Uchiha Tensa? Niestety nie kojarzę tego nazwiska i z tego co mówisz, Ty również. Dlaczego więc właśnie ona? - całe to tłumaczenie wydało się chłopaki dziwne. Nic nie wiedział o niej, nic nie wiedział o przeciwniku, czyli w zasadzie siedział w ciemnicy. Dlaczego więc kibicował akurat dziewczynie? Upodobanie? Zauroczenie? Toż to kompletnie nieracjonalne, żeby po prostu nie powiedzieć głupie. Gobimaru nie rozumiał takich sympatii i nigdy nie zrozumie. Dla niego ludzie nie byli istotami, którym mógł od razu zaufać i wytworzyć względem nich przywiązanie czy inne uczucia. To byli nieznajomi, którzy pomiędzy stronami swoich ksiąg mieli poukrywane sekrety mające czasem nigdy nie ujrzeć światła dziennego. W miarę rozwijania znajomości odkrywało się kolejne stronice, choć nie zawsze dostrzegało się to, co było na nich zapisane. Część była wymazana, część wyrwana i tylko od dobrej woli właściciela zależało czy udostępni te brakujące fragmenty. Sympatia musiała być więc wypracowana, a zaufanie jeszcze bardziej.
- Oczywiście, że masz rację, Shin-san. Ten turniej zgromadził naprawdę utalentowanych shinobi, z których siłą należy się liczyć. Ja bym nie miał tyle odwagi, żeby występować przed całą areną bez strachu o własną kompromitację. - skłamał. Po prostu skłamał, ale nie po raz pierwszy, ani drugi. Robił to nagminnie z nowo poznanymi osobami tylko dlatego, że tak go nauczono. Był tutaj gościem, wpuszczono go na to wydarzenie po to, żeby cieszył się tym, co tutaj zorganizowano. Nie mógł wobec tego otwarcie ujawniać swojego niezadowolenia z obawy przez to, że dotrze ono do uszu gospodarza. To byłoby wbrew wpajanej mu etykiecie.
- Moje oczy? - uśmiechnął się przyjaźnie, wiedząc, że prędzej czy później go o to zapytają. Najwyraźniej Shin nie wiedział nic o klanie Hyuga, więc nie było potrzeby go zbytnio w to wtajemniczać - Wszystko z nimi w porządku. To po prosu wada rodzinna. Moja matka też ma takie oczy. - odpowiedział zgodnie z prawdą, bo przecież jego matka miała takie oczy. Ojciec też je posiadał... I kuzyn... I siostra... I wszyscy w klanie Hyuga, ale to nadal nie było kłamstwo! Po prostu Gobimaru dał Shinowi skróconą wersję, żeby ten nie musiał nad tym zbyt wiele myśleć. Po prostu miał inne oczy, ale skoro działały, to chłopak kompletnie nie powinien się nimi w żaden sposób przejmować. W końcu widziały świetnie i dostrzegły również to, że ta cała Uchiha Tensa wygrała swój pojedynek. Shin powinien być zadowolony.
- Widać, że i bez modlitwy niebiosa mają ją w swojej opiece, Shin-san. - skomentował zwycięstwo znajomej (?) Shina i uśmiechnął się w wyuczony, ale za to naprawdę przyjazny sposób. Szczerze mówiąc nie obchodziło go kto wygrał i w jaki sposób. To wszystko i tak nie miało sensu. Tak samo nie interesowało go to, że zwyciężczyni na moment się do nich przysiadła. Dobrze, że obok Shina zwolniło się miejsce, bo inaczej musiałaby siadać obok Gobimaru. Hyuga uśmiechnął się jedynie do dziewczyny i skinął jej głową na powitanie w geście uprzejmości. Nie przyszła tu do niego, więc nie zamierzał wtrącać się w sprawy jej i Shina. Tym bardziej, że nie wyglądały one tylko na coś, co istnieje pomiędzy osobami, które poznały się dopiero na tym turnieju. Pocałunek w policzek wskazywałby na coś innego.
- Nic o niej nie wiesz, huh? Podrywaczu? - zagadnął do Shina, szturchając go delikatnie łokciem w żebra. Tutaj właśnie wyszła na wierzch trochę wredna strona Gobimaru, który nie mógł przepuścić takiej okazji. Znał trochę ludzi i jeśli Shin należał do wstydliwych, to taka uwaga spowoduje na pewno ciekawą reakcję. Jeśli nie przeżywał tak bardzo relacji damsko-męskich, to podejdzie do tego na luzie. Jeśli natomiast był pruderyjny, to będzie jeszcze, jeszcze ciekawiej.
0 x
Shigemi

Re: Trybuna północna

Post autor: Shigemi »

Zrobiła się po raz kolejny całkiem wesoła gromadka, Jun oraz Misae o różnokolorowych tęczówkach oraz chyba jej towarzysz wyglądali na całkiem miłych ludzi. Pociamkałem sobie fajkę słuchając co mają sobie do wyjaśnienia Misae i Jun, ale suma sumarum niczego ciekawego się nie dowiedziałem, więc westchnąłem cicho i zwróciłem swój wzrok w stronę areny, gdzie kolejna walka zaczynała nabierać rozpędu. Umiejętności co niektórych były tutaj na prawdę imponujące, w dołku poczułem lekki ucisk zazdrości, że nie mogłem brać w tym udziału i to w sumie na własne życzenie. Jednak plusem tego było szerokie zakrojone rozpoznanie, jakie mogłem poczynić zarówno na trybunach jak i obserwując arenę, poznanie sporej ilości osób zawsze poszerzało horyzonty. Mój umysł wykazywał podejrzane zainteresowanie Misae, nie miałem do końca pewności o co chodziło, ale czułem potrzebę przebywać w jej otoczeniu. Uśmiechnąłem się pod nosem, to zapewne potrzeba sprawdzenia, czy to rzeczywiście heterochromia, czy może jednak soczewki. Ukradkiem przyglądałem się, czy nie ma charakterystycznych otoczek wokół tęczówek, które mogłyby o tym świadczyć. Nic takiego nie byłem w stanie przyuważyć, więc istniała opcja, że ta dziewczyna ma taki interesujący gratis genetyczny. Następnie spojrzałem w stronę Juna, który nawiązał do walki z Atari:
-Była bardzo zestresowana walką, chwilkę z nami rozmawiała i powiem szczerze, zaimponowała mi, może gdyby to nie był bokken, a miecz walka byłaby rozwiązana na jej korzyść..., szkoda po cichu liczyłem, że będzie czarnym koniem imprezy... - powiedziałem, a następnie zamyśliłem się na chwilę, biedna dziewczyna, taka szrama na pewno pozostawi ślad nie tylko na ciele, ale również na psychice młodej użytkowniczki Genjutsu. Faceta zdobią blizny, kobiety niekoniecznie musiały je posiadać, chociaż niektóre nowinki odróżniające od innych nadawały ciekawego uroku płci żeńskiej.
-Komuś buszka? - zaproponowałem ogólnej społeczności, może ktoś się skusi, miałem cichą nadzieję, że nie mam tutaj publicznego zakazu palenia, przynajmniej nie widziałem nigdzie żadnych znaków i informacji o tym...
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arena Zmierzchu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość