Strona 1 z 3
Wodogrzmoty Sosańskie
: 16 maja 2019, o 20:55
autor: Shikatsu
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 16 maja 2019, o 20:56
autor: Shikatsu
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 17 maja 2019, o 19:41
autor: Inoyū
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 17 maja 2019, o 21:04
autor: Shikatsu
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 9 cze 2019, o 21:05
autor: Inoyū
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 13 cze 2019, o 21:33
autor: Shikatsu
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 16 cze 2019, o 18:18
autor: Inoyū
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 18 cze 2019, o 16:55
autor: Shikatsu
Ukryty tekst
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 19 cze 2019, o 17:40
autor: Inoyū
Shikatsu nie musiała mówić, że potencjalna wędrówka do jej rodzinnych stron obędzie się bez takich luksusów jak jakikolwiek środek transportu niebędący ich stópkami. Nie trzeba posiadać tak błyskotliwego umysłu jak Yamanaka, by połączyć wszystkie kropki i stwierdzić rzecz co najmniej oczywistą – zarówno Shi, jak i Inoyu po prostu nie zapłacą, gdy istnieje alternatywa pokonania całej drogi za darmo. Inną sprawą jest, że najpewniej nawet nie miałyby ku temu sposobności, gdy jedna jest niemal całkowicie pozbawiona grosza przy duszy, zaś druga może i ten grosz ma, ale konsekwentnie wydaje go na zbędne głupotki.
Z całych sił starała się perfekcyjnie odegrać rolę cierpliwej mentorki; wyciszonej nauczycielki, która z wypracowaną na przestrzeni lat wyrozumiałością toleruje wszelkie błędy swojej uczennicy, nie popędza, a pokornie oczekuje efektów jej pracy. Dlatego też nie pisnęła ani pół słówka w trakcie calutkiego treningu młodej Nary, udając, że ona sama w tej chwili również medytuje i bynajmniej nie wyczekuje momentu, kiedy wreszcie będzie mogła zgramolić się z tych obślizgłych, mokrych głazów. Mamusia zawsze mówiła, żeby nie siedzieć zbyt często na twardym, bo wtedy pośladki się spłaszczają - mogłaby ryzykować wszystkim, ale, na litość boską, nie tym!
Minął może kwadrans. A może minęła i godzina.
Zerkała co rusz na swoją szanowną koleżankę, zupełnie jakby presja jej wzroku miałaby w magiczny sposób przyspieszyć proces uczenia się; o ile ta w ogóle robiła cokolwiek oprócz siedzenia sobie z zamkniętymi oczkami, by nieugięta Yamanaka dała jej chociaż chwilę spokoju. Usłyszawszy jej drżący z zimna, żałośnie cieniutki głosik, machinalnie podniosła się do pionu, masując swoje zasiedziałe lędźwia.
— No wreszcie! Myślałam, że już nigdy ci się nie uda — burknęła pod nosem i, przypadkiem przeoczając wyciągniętą w swoim kierunku rękę, jęła dość niezdarnie gramolić się na sam dół wodospadu. — Jeny, uspokój się. Na nic się jeszcze nie zgodziłam. I zbieraj się, bo chyba zaraz umrę.
Pokonanie całej trasy przyszło jej zdecydowanie trudniej, niż za pierwszym razem; zakres ruchu przemarzniętych, zastałych od mrozu kończyn był ograniczony, więc częstotliwość chwilowych przystanków znacząco się zwiększyła, spowalniając przy tym całą przeprawę. Postawiwszy wreszcie stopę na bujnej trawce, zaczęła wyżymać materiał przemoczonego do cna odzienia.
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 19 cze 2019, o 17:59
autor: Shikatsu
Zęby Shikatsu szczękały głośno. Nie minęło kilkanaście minut, gdy siedziały we dwie na przewalonym pniaku przy rozpalonym wspólnymi siłami ognisku nieopodal, obie przykryte jakimiś ścierami, by jakkolwiek wysuszyć się i ogrzać. Pierwsze minuty po zakończeniu treningu były koszmarne – Shi miała wrażenie, że jej organizm nie wytrzyma takich temperatur i nie przeżyje takich form treningu, kończąc swój krótki żywot w soseńskim lesie. Teraz jednak czuła się już lepiej – na jej twarz wróciły kolory, a ubrania przebrane na suche pozwalały organizmowi uniknąć całkowitego wyziębienia. Shikatsu podsunęła się więc dość bezczelnie do siedzącej obok Yamanaki, szorując tyłkiem o korę i stykając się z nią bokiem, w ten sposób próbując podkraść jej chociaż odrobinę ciepła. Płomień oświetlał ich twarze ciepłą łuną. Nara zawiesiła spojrzenie na wodospadzie, przez moment jakby się nad czymś zastanawiając. Parę spraw nurtowało ją już od jakiegoś czasu, ale nie wcześniej nie było nawet sposobności, by podpytać dość skrytą albinoskę. Postanowiła bezczelnie wykorzystać ten moment spokoju.
- To wasze przejmowanie ciał… Jak to działa? Stoisz sobie i nagle możesz kimś sterować? – zaczęła w sumie dość ostrożnie, nie chcąc, by Inoyu uznała, że przyjechała tu wyciągać sekrety jej rodu - …Pytam tylko dlatego, że skoro hipotetycznie mogłabyś ruszyć ze mną w drogę, to pasowałoby wiedzieć, co ty w ogóle potrafisz. Mówię czysto hipotetycznie. Sama rozumiesz.
Starała się nie sprawiać wrażenia kogoś, kto wyczekuje odpowiedzi. Nonszalancko wzruszyła ramionami, ziewnęła, przeciągnęła się. Przecież tylko ją lekko zagaduje.
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 19 cze 2019, o 18:46
autor: Inoyū
W przeciwieństwie do rozdygotanej Shikatsu, Inoyū niskie temperatury znosiła nadzwyczaj dobrze; jako dziewczę od maleńkości wychowane w górach musiała przystosować się do charakterystycznych dla tego regionu gwałtownych zmian pogody oraz związanych z nimi anomalii. Kiedyś, gdy jeszcze była smarkiem, który ledwo odrósł od ziemi, a pod nosem nadal miał mleko, być może i przeszkadzało jej, że w ciągu zaledwie kilku minut charakter wiatru zmienia się z przeszywająco mroźnego do suchego i ciepłego, ale im stawała się starsza, tym bardziej przyjmowała to za normę. Nadal trudno jej przełknąć fakt, że gdzieś tam, w jakimś odległym miejscu na świecie, klimat mógłby być zgoła inny.
Jaki jest sens obkładania się suchymi szmatami w momencie, gdy ma się na sobie przemoczone ubrania? Teoretycznie żaden, ale skoro Shi czuła z ich powodu jakiś komfort psychiczny, że przynajmniej cokolwiek robi, by nie doprowadzić do zachorowania na zapalenie płuc, to przecież nie będzie wyprowadzać jej z błędu. Niech będzie. Wszystko jedno.
W prymitywnym odruchu poszukiwania ciepła wyciągnęła skostniałe dłonie w kierunku ognia, by przysunąć się nieco doń z nadzieją, że ogrzewanie się dopiero teraz nie jest odpowiednikiem przyklejania plastra na otwartą ranę. Wzdrygnęła się delikatnie, gdy Nara postanowiła zetknąć się z nią bokiem swojego przemoczonego cielska. Skomentowała to cichym prychnięciem i już, już miała ją od siebie odgonić, jednak, zanim zdążyła wreszcie zadecydować, czy powinna się od niej odsunąć, czy jednak nie, ta podjęła temat jej klanowych umiejętności, całkowicie zbijając ją z pantałyku.
— Czysto hipotetyczne, tsa? — Uniosła brew delikatnie ku górze. — Dobra, niech będzie. Zademonstruję ci, ale ty w zamian musisz mi potem pomóc z pewną techniką. Stoi? Tylko uprzedzam, że jeżeli zrobisz coś dziwnego z moimi zwłokami, to potem z ciebie zrobię zwłoki. Po prostu obserwuj. Niczego nie dotykaj, nie ruszaj się — wymamrotała, mrużąc ślepia ostrzegawczo.
Jeśli chodzi o samą chęć młodej kapłaneczki, to jej poziom można by śmiało określić jako znikomy. Zdradzanie największych klanowych sekretów raczej nie było czymś, co lubiła robić rekreacyjnie w wolnym czasie; tym bardziej, że wystarczy dosłownie chwila nieuwagi, by w trakcie walki sytuacja obróciła się na jej niekorzyść, a zdrowie – ba, życie! – zostałoby złożone w ręce osoby, której nadal tak do końca nie ufa. W żadnym wypadku nie jest to nic osobistego. Ot, została wychowana w tak, by nigdy nie obdarzać całkowitym zaufaniem nikogo oprócz samego siebie. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że przekazanie informacji jest powinnością, której wykonanie wydaje się opcją najmądrzejszą w obliczu ich ewentualnej współpracy na leśnych terenach.
— Hej, a może pokażę to na tobie? Co ty na to? Nie? — spytała zaczepnie, wykrzywiając kąciki ust w łobuzerskim, wręcz irytującym uśmieszku. Dokładnie takim, który chce się jak najszybciej zetrzeć z czyjejś gęby.
Westchnąwszy raz, a potem jeszcze drugi, wyciągnęła ręce przed siebie; uważne spojrzenie pustych, czerwonych ślepi prześlizgiwało się powoli po podłożu, okolicznych krzewach i koronach drzew. Szukała ofiary. Dobrze wiedziała, że zdominowanie czyjejś duszy nie jest – wyrażając się delikatnie - najprzyjemniejsze. Nie życzyłaby tego nikomu.
Zza pnia wystawiło pyszczek pewne żyjątko. Było maleńkie, miało rude futerko i puchaty ogonek.
Doskonale.
Nieśpiesznie, wręcz flegmatycznie, złożyła dłonie w pieczęci przeznaczonej dla tej jednej z bardziej podstawowych technik klanu Yamanaka. Zmieszała chakrę w odpowiedni sposób, by pozwolić duszy opuścić swoje ciało, zostawiając je całkowicie bezwładnym. Bezżywy pojemnik opadł ciężko na trawę. Nigdy nie była bardziej odsłonięta.
Zwierzątko, wcześniej zajmując się swoimi standardowymi, wiewiórkowymi sprawkami, nagle przestało się nimi interesować; zainteresowało się za to siedzącą nieopodal Shikatsu i podbiegło do niej w długich, szybkich susach. Bezczelnie wdrapało się swoimi szpilkowatymi pazurkami po jej przemoczonym odzieniu, by ulokować się na jej ramieniu i wbić w facjatę Nary puste, nieskażone żadną myślą spojrzenie. Przedstawienie nie trwało zbyt długo. Wiewiórka, na początku bardzo zdezorientowana, ulotniła się w trybie natychmiastowym wraz z niespodziewanym zmartwychwstaniem Yamanaki.
— Tak to wygląda. To tylko podstawowa wersja, kolejna potrafi niwelować pewne niedogodności jak — zawahała się na krótką chwilę. Otrzepała swoje włosie z resztek trawy, które wplątało się w momencie zetknięcia się z podłożem — przenoszenie wszystkich obrażeń na moje ciało. Nadążasz? — spytała dość beznamiętnie, w żadnym razie nie będąc ciekawą ewentualnej odpowiedzi, która mogłaby paść z jej ust. — Starczy. I tak wiesz już za dużo.
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 19 cze 2019, o 19:15
autor: Shikatsu
- ...Zwłoki, jakie znowu, cholera, zwło-... - nie dane jej było skończyć, bo w tym momencie Inoyu złożyła dłonie jakby oglądała swoje wymuskane pazurki, a potem jakby duch z niej uleciał. I w przenośni, i, w tym przypadku, wręcz dosłownie. Shi nie miała zielonego pojęcia, co się właściwie wydarzyło - Inoyu niby wspominała coś wcześniej, przy okazji całej tej draki z Hisako, o jakimś transportowaniu świadomości między ciałami i innych dziwactwach, ale to nie wystarczyło, by Shi uniknęła szoku z momentem, gdy ciało Yamanaki nagle stało się bezwładne i przegięło się do przodu, opadając ciężko na wilgotną ziemię. Co prawda Nara spróbowała jakoś ją przytrzymać w pionie, ale osuwające się cielsko tak czy siak częściowo zjechało z pniaka, brudząc jasne wdzianko Yamanaki o rozmiękły grunt. Shi uniosła głowę Inoyu i przyłożyła palce do szyi dziewczyny, sprawdzając jej puls - ten zanikł zupełnie; ciało Yamanaki było dosłownie pustym pojemnikiem.
Zdezorientowana Nara podniosła głowę do góry, rozglądając się dookoła - nie miała zielonego pojęcia, czego się w ogóle spodziewać. Z tego, co wyjasniała jej Inoyu, nie powinna się przejmować tym, że leżą obok niej własnie zwłoki jej przyjaciółki, co oczywiście łatwiej było powiedzieć niż zrobić. Nie mogła się pozbyć lekkiego uczucia niepokoju, gdy podtrzymywała ciało albinoski - co, jeśli jej coś nie wyszło i już nie wróci do siebie, a Shi zostanie z trupem? Z czym ona niby w ogóle zamieniła świadomość?
I wtedy brunetka dojrzała drobne, rude zwierzątko, które w kilku susach pokonało dzielący je z nim dystans. Wiewiórki nie zblizały się raczej do ludzi tam, gdzie nie oczekiwały dostać od nich pokarmu - a środek lasu był ostatnim miejscem, gdzie Shi spodziewałaby się, że dziki gryzoń podbiegnie do niej radośnie, by ją powitać. Genialny mózg Nary połączył szybko kropki - najwyraźniej w umyśle wiewiórki przesiadywał pasażer na gapę.
- ...Możesz tak ze zwierzakami? Ale czad - wydusiła w końcu po chwili milczenia, by wolną rękę - tą, która nie była obciążona głową pojemnika na Inoyu - wyciągnąć w stronę zwierzaczka. Bezczelne zwierzę, a może bezczelna Yamanaka, szybko skorzystała z okazji i wspięła się po rękawie Nary prosto na jej ramię. Shi nie była w stanie ukryć, że jest pod wrażeniem, zwierzak jednak czmychnął tak szybko jak przyszedł, a nieprzytomne ciało leżące na ziemi zaczęło się poruszać.
- Nadążam. Jasne, że nadążam. Ale czad. Zaraz, moment, jak to przenoszenie obrażeń na ciało? - mina jej zrzedła, gdy usłyszała tą ostatnią rewelację, podała jednak ręce albinosce, pomagając jej podnieść się z wysokości gruntu. Inoyu jednak najwyraźniej skończyła już wyjaśniać jej swoje sekretne zdolności.
- Jeśli o mnie chodzi, to chyba wszystko już widziałaś - wzruszyła ramionami, by ściągnąć z siwej głowy albinoski jakiś pojedynczy zwiędły listek - Mój ojciec potrafi oderwać cień od podłoża, ale to w sumie jeszcze przede mną.
No, Inoyu dotrzymała umowy - nie dość, że podzieliła się z nią swoimi klanowymi sekretami, to jeszcze pomogła jej w treningu kontroli chakry. Shi nie miała wyjścia - chociaż bardzo chciała dalej siedzieć przed ciepłem płomienia, to musiała jednak zwlec się i pomóc jej w jakiejś technice, której albinoska nie raczyła jej jak na razie opisać. Spojrzała na Inoyu zachęcająco, rozkładając ręce wyczekująco - nie wiedziała, czy będzie robić za worek treningowy, ale nawet jeśli, to nie ma wyjścia. Miała u niej, mimo wszystko, jakiś tam dług wdzięczności. A Shi wiedziała, że należy spłacać długi.
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 19 cze 2019, o 20:31
autor: Inoyū
Zanim przeszła do wykorzystywania Shikatsu jako rekwizyt niezbędny do nauki pewnej techniki, postanowiła dać jej trochę czasu na oswojenie się z rewelacjami, które Inoyū przekazała jej w błyskawicznym skrócie. Cała wiedza, którą uznała za niezbędne minimum do pobieżnego orientowania się w jej klanowych umiejętnościach, została przez Yamanakę przekazana w formie małego, metaforycznego pakuneczku z łatwymi do przyswojenia dla przeciętnego zjadacza chleba informacjami; swoiste vademecum.
Nie miała jeszcze okazji używania zamiany świadomości w bezpośrednim zagrożeniu życia, więc jej biegłość w przemieszczaniu się między ciałami nie była aktualnie na zbyt wysokim poziomie - zazwyczaj po powrocie do swojego ciała przez kilka chwil czuła delikatny dyskomfort, a przed jej oczami migotały mroczki, które zanikały dopiero po upłynięciu czasu wystarczającego do ponownego zaakomodowania się we własnym ciele.
Ukryty tekst
Zapasy jej niebieskiej energii skurczyły się na tyle, że nie widziała już sensu w chociażby próbach uczenia się czegoś jeszcze; byłyby jedynie stratą czasu, który mogłaby spożytkować na przygotowania się do zbliżającej się podróży. Nie była do tego zbyt entuzjastycznie nastawiona, ale miała świadomość, że najprawdopodobniej i tak zostanie zmuszona przez tatuśka do pojawienia się w Midori. Ktoś przecież będzie musiał dostarczyć gotóweczkę do rąk własnych wuja, by Shi nie roztrwoniła przypadkiem wszystkich pieniążków w jakichś podrzędnych knajpach. Jeżeli jej ojciec ma z tym problem, to ona pewnie też.
z/t x2 → Sklep z wyposażeniem (Midori)
Ukryty tekst
[/center]
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 31 lip 2020, o 16:37
autor: Kutaro
Po wielu dniach podróży Kutaro w końcu był u celu - Soso. Pierwsze na co zwrócił uwagę to wiało jak diabli, drugie widoki były wspaniałe. Młody Benisuke przyzwyczajony był do rozległych puszczy Kaigan, widział morze lecz nigdy nie spotkał się żeby wprost z niego wyrastały górskie szczyty. Różnice w wysokościach były tutaj niesamowite. Ale Kutaro nie przybył przecież tutaj żeby podziwiać pejzaże, został wysłany na daleką północ by rozeznać się jaki panuje tu klimat polityczny i następnie wysłać raport rodowi. Z chęcią przyjął takie zadanie, była to wspaniała możliwość na poznanie szerokiego świata, no i przypadkiem przysłużenie się rodzinie. Od czasu wojennej tragedii zbyt wiele mu nie zostało, ale nie załamywał się, krok za krokiem szedł do przodu, jego nogi znały kierunek, odnajdzie się tam gdzie go zaprowadzą. Aktualnie prowadziły go do Sainim - stolicy prowincji, najlepszego miejsca na zebranie informacji o atmosferze. Kutaro zastanawiał się od czego zacząć, liczyć na gadułę w gospodzie? W każdym mieście byli tacy, co paplali o wiele za dużo jeśli tylko mieli słuchacza, a jeśli popili to nawet i jego nie potrzebowali. Zaskakującym źródłem informacji gospodarczych były tablice ogłoszeń, dobrze się ludziom wiodło - szukali pomocników do pracy, brak ogłoszeń - sugerowało stagnację.
- Nie ma co się zastanawiać na zapas. - powiedział do siebie shinobi - Najpierw lokum, potem rozwiązywanie problemów.
Do samego Sainim jeszcze został kawałek drogi, przed nocą powinno się udać do niego dotrzeć. Mijając mniejsze wioski Kutaro, mógł odnieść wrażenie że Soso kwitnie, był to jeden z spokojniejszych fragmentów świata i najwyraźniej wychodziło to mieszkańcom na dobre. Nie żeby to było jakieś odkrywcze, po prostu shinobi coś w raporcie musiał napisać. Ale czasem siła gospodarcza nie szła w parze z zadowoleniem ludu. Benisuke jeszcze będzie musiał to wyjaśnić.
Dochodziło południe, dobry czas żeby zrobić przerwę, rozprostować nogi i ominąć największy żar. Jeszcze to lato nie było, ale Kutaro był przyzwyczajony do chłodniejszych klimatów południa. Wodogrzmoty były wyśmienitym miejscem na odpoczynek. Delikatna mgiełka wytworzona przez spadającą wodę przyjemnie chłodziła twarz. Nic tylko tu siedzieć i słuchać huku spadającej wody. Z oddali słuch mężczyzny wyłapywał głosy wędkarzy.
- Może będzie warto zamienić z nimi dwa słowa. - pomyślał.
Re: Wodogrzmoty Sosańskie
: 5 sie 2020, o 20:17
autor: Takashi
Misja rangi D
Kūtaro Benisuke
"Konkurs"
1/15
Misja zbadania sytuacji politycznej regionu usytuowanego na północy wcale do najłatwiejszych nie należała, ale, jak wiadomo, po drodze wiele może się wydarzyć, szczególnie w przypadku ninjy, który jakoś szczególnie doświadczony nie był. Mimo wszystko tego typu zadanie można było wykonywać na rozmaite sposoby, natomiast w tym przypadku przestrzeń była w zasadzie nieograniczona, a ponieważ konkretnych wytycznych zbyt wiele nie było, to bohater miał pełne pole do popisu.
Soso zlokalizowane we wschodniej części Karmazynowych Szczytów słynęło przede wszystkich z terenów, które były skrajnie ulokowane względem siebie ze względu na wysokość. To właśnie tutaj znajdowało się dużo gór, które niekiedy pojawiały się w pewnych odległościach od siebie, dając podróżującym złudzenie wędrowania po falach - dosłownie szło się raz do góry, raz do dołu, oczywiście na przestrzeni kilometrów te wysokości zanikają, ale wytrwały podróżnik bez problemu je wyczuje, a na pewno dostrzeże optycznie. Widoki są piękne, tym bardziej, że prowincja graniczy z morzem, natomiast wiatr dodaje wszystkiemu uroku. I choć czasem może być on naprawdę potężny i niebezpieczny, to mimo wszystko mieszkańcy w pełni przyzwyczaili się do panujących tu warunków i za nich nie wymieniliby uroków rodzinnych stron. Tak po prostu. Jeśli o Kūtaro chodzi, widział ogromną różnicę między tym miejscem, a Prastarym Lasem, dlatego ten klimat był dla niego czymś nowym, choć nikt nie mówi, że czymś gorszym, kwestia przyzwyczajenia.
Bohater stwierdził, że w ramach zdobycia informacji dobrym pomysłem będzie zagadanie do miejscowych rybaków, z których słynęły Sosańskie Wodogrzmoty. Naprawdę ta myśl nie była głupia. Już w drodze do zgrupowania dwóch wędkarzy był w stanie dostrzec, że mężczyźni nie patyczkują się ze swoim zawodem - traktują go na poważnie. Flaszeczka (przysłowiowa, rzecz jasna, bo w ich przypadku była do specjalna butelka wypełniona najpewniej alkoholem), z której co jakiś czas sączyli nieznany napój, wędka w dłoni, przekleństwa, a także uśmiech nieznikający z twarzy - to chyba atrybuty większości dobrych wędkarzy. Panowie jeszcze nawet nie spostrzegli obecności trzeciego, ale też nie zarzucili jeszcze wędek, chyba również niedawno pojawili się nad wodą. Stali zadowoleni i rozmawiali między sobą, ale byli za daleko, by chłopak mógł cokolwiek usłyszeć, ponadto odgłosy wodospadów i szum wiatru doskonale tłumił dźwięki.