Strona 1 z 6
Wioska Shirakawa
: 19 gru 2018, o 21:00
autor: Inoyū
✧✧✧
Niewielka wioska rolnicza ulokowana niedaleko Saimin, oddzielona od osady gęstym lasem, a od reszty prowincji tak charakterystycznymi dla tego regionu łańcuchami górskimi, które niejako izolują wioskę od cywilizacji. Nie prowadzi do niej żadna główna droga, więc mieszkańcy wioski wiodą dość skromne, ale i spokojne życie na uboczu, niezbyt przejmując się sprawami niedotyczącymi bezpośrednio wsi. Prowadzą uprawy głównie dla zaspokojenia własnych potrzeb; zazwyczaj plony są tak ubogie, że, po rozdzieleniu ich pomiędzy mieszkańców, praktycznie nie ma czego przeznaczyć na handel. Tutejsi zajmują się najczęściej pracą na polach uprawnych i hodowlą zwierząt gospodarskich. Domostwa są skromne i dość rozproszone, ale mieszkańcy żyją ze sobą blisko, tworząc swoistą wspólnotę.
Re: Wioska Shirakawa
: 19 gru 2018, o 23:52
autor: Inoyū
Misja rangi D
Nara Shikatsu
7/15
Pokonanie drogi prowadzącej do wioski nie trwało długo – mężczyzna, pomimo wcześniejszego, dość teatralnie zagranego na potrzeby desperackiego ściągnięcia Shikatsu do swojego gospodarstwa, zmęczenia, stawiał zdecydowane kroki, które mogły sugerować, że las jest częstym celem jego wędrówek. Nie pozwolił ani na chwilę odpocząć Narze od swojej chaotycznej gadaniny; podczas tej krótkiej przeprawy zdążył już opowiedzieć jej przynajmniej trzy razy całą historię swojego życia z różnymi pikantnymi smaczkami, by powtórzyć ją kilka kolejnych razy, całkowicie zapominając, że dana anegdotka zdążyła już parokrotnie dotrzeć do jej uszu.
- O, no i jesteśmy już na miejscu! – zakrzyknął starzec, z dumą prezentując swoje niezbyt imponujące gospodarstwo, które jednak idealnie wpasowywało się w wiejski krajobraz. Rozglądając się, Shi mogła zauważyć kilka innych, równie zaniedbanych domków z niewielkimi poletkami ziemi, która to, teraz przykryta grubą warstwą śniegu, cieplejszą porą rodzi złote kłosy. Wioska sprawiała wrażenie niezmiernie wyalienowanej, niemal oderwanej od reszty świata. Łatwo można było dojść do wniosku, że, bez przewodnika w postaci tubylca, dotarcie do tego miejsca byłoby – bez krzty przesady - niemożliwe.
- Tateńku, kogoś ty tutaj znowu sprowadził? Powiedziałam przecież, że wszystko obrobię, wszystkim się zajmę… - nieco drżący, ale o zdecydowanie ciepłym tonie, kobiecy głos dobiegł momentalnie gdzieś zza pleców przybyłej do gospodarstwa dwójki. Jego właścicielka, przerywając swoją pracę w kurniku, pośpiesznie podreptała w ich kierunku, asekuracyjnie trzymając spracowane dłonie na swoim brzuchu, który zdecydowanie nie był normalnych rozmiarów. Nie dało się ukryć, że kobieta jest brzemienna, chociaż ta – nieco zawstydzona – złapała za poły swojego podniszczonego swetra, opatulając się nim tak, jakby chciała swój aktualny stan ukryć. Nie odznaczała się niczym szczególnym, tak samo jak jej ojciec – wyglądała jak wiejska dziewucha, która doskonale wie, czym jest ciężka praca. Twarz jej, pomimo dość intensywnych rumieńców wywołanych przez przenikliwy mróz, była całkiem miła dla oka, a uśmiech szczery. Długie, brązowe pukle opadały miękko na jej przybrudzone łachy, a przewiązana na głowie chustka odgarniała zbędne kosmyki, które mogłyby jej przeszkadzać przy wykonywaniu pracy.
- Córuchno, cichej! Ty nie możesz, jeszcze co się stanie i wtedy będzie! – zaprotestował żywo rolnik, marszcząc swoje równie bujne, co wąs, brwi.
- Tatku kochany, tyle razy już ci mówiłam, że ciąża to nie choroba. Co ma się stać? – odrzekła dziewczyna z cieniem pretensji. Zaplotła dłonie na swoim pokaźnym brzuchu, po czym łypnęła w dół z matczynym rozczuleniem, gładząc go miękko palcami.
- Nic już nie mów! – fuknął, już ani razu nie obdarzając swojej córki spojrzeniem - Panienko, Ushi pójdzie z tobą i ci wszyściuteńko opowie, a ja jeszcze wrócę do lasku po drewno. Tylko ani mi się waż tam harować! – rzucił jeszcze raz w stronę swojej córeczki, grożąc jej palcem. Sapnął kilka razy, pokręcił głową i gniewnie wrócił, skąd przyszedł, zostawiając Narę sam na sam z kobietą w bardzo zaawansowanej ciąży.
- Oj tatku, tatku - dziewczyna jedynie wypuściła powietrze z wyraźnym zrezygnowaniem i zaczęła iść powoli w kierunku obory, machnięciem ręki nakazując brunetce pójście w jej ślady - Panienko, ty w ogóle kiedykolwiek doiłaś krówki? - zagaiła dość niepewnie, zerkając na Shikatsu kątem oka. Uśmiechnęła się leciutko. Ani trochę w nią nie wierzyła.
Tuż po wejściu do pokaźnego budynku do nozdrzy kunoichi dotarła niezbyt przyjemna woń krowiego łajna połączona z delikatnym, acz bardzo zapadającym w pamięć, zapachem podgniłego siana. Krowy – a było ich, na oko, dziesięć - stały lub też leżały w mniej więcej równych odstępach od siebie, powoli, bez żadnego pośpiechu, przeżuwając w pyskach paszę. Nie przejęły się przybyciem dziewczyn. Kontynuowały bycie krową, ni razu na nie nie patrząc.
- Słuchaj, panienko, najważniejsze tak naprawdę jest to, by krówka dobrze się czuła w panienki towarzystwie. To bardzo ważne. Nie może panienka o tym zapominać – odezwała się w końcu Ushi, od razu przechodząc do rzeczy. Przysiadła na jakimś stołku przy losowej krowie, co rusz łypiąc na Shi, czy ta aby na pewno nadal słucha, co ta ma do powiedzenia.
- Ja to zawsze na początku głaskam krówkę po szyjce albo mówię jej co miłego. Delikatne klepnięcie w zadek też czasem działa, ale wie panienka – to trzeba już wyczuć, czy krówka w nastroju-... No, dobra krasula! – wargi dziewczyny wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, gdy podniosła się odrobinę i wyciągnęła rękę w kierunku karku zwierzęcia, by poklepać je parę razy z czułością - Dobra, dalej. Dojenie nie jest trudne, ale trzeba to robić tak leciutko, ale nie za leciutko, rozumie panienka? Tak w sam raz, pokażę panience – mówiąc to, podstawiła wiadro pod wymię krowy. Ujęła w dłonie strzyki, po czym, ścisnąwszy je, pociągnęła za nie energicznie. Na samym początku nic szczególnego się nie działo, jednak już niedługo potem ze strzyków poleciały strugi mleka, zapełniając wiadro w niewielkim stopniu.
- No! Teraz panienka!
Rolnik
Ushi
Re: Wioska Shirakawa
: 20 gru 2018, o 23:35
autor: Shikatsu
Za trzecim razem, gdy dziadunio powtarzał jej swój długi życiorys, oczywiście nie szczędząc szczegółów, stopniowo zaczęła się wyłączać. Panu chyba nie przeszkadzał znikomy udział Nary w tej dość jednostronnej konwersacji, obie strony były więc w ostatecznie całkiem zadowolone - mężczyzna miał dzielnego słuchacza w postaci milczącej Shikatsu, a jej pasowało zamknięcie paszczy na jakiś czas i dreptanie w towarzystwie dziadka leśną ścieżynką. Staruszek - wtedy, gdy akurat nie ścigał jej z siekierą w ręce - był w sumie całkiem sympatyczny.
Niedługo później opuścili wreszcie las i dotarli do małej wioski, którą mężczyzna wskazał jej jako cel ich wspólnej drogi. Shi w duchu przyznała, że nie miałaby w sumie nic przeciwko, by osadzić się w takim miejscu jak to, daleko od większych osad i ludzkich mas. Przez chwilę snuła w głowie utopijne wizje wsi, gdzie ludzie znają siebie nawzajem i czas płynie wybitnie powoli - pewnie nawet echa konfliktu między rodami ominęły to miejsce. Natychmiast jednak zreflektowała się, przypominając sobie, że życie z własnej ziemi to, po pierwsze, bardzo ciężka fizyczna praca. A ona nieszczególnie lubiła się przemęczać.
Gdy tylko dotarli do jednego z domostw, nieszczególnie okazałego zresztą, dołączyła do nich dość ładna dziewczyna, tak na oko w podobnym wieku do samej Shi. Od jej urodziwego lica szybko jednak uwagę Nary odciągnął inny szczegół – szatynka wyglądała, jakby połknęła sporych rozmiarów piłkę. Shikatsu, jako osoba obdarzona ostrym jak brzytwa umysłem, szybko połączyła fakty i rozpoznała w pannicy brzemienną córkę gospodarza – tym bardziej, że zwracała się do niego per „tateńku”. Brzuch nowopoznanej wyglądał tak, jakby miał zaraz pęknąć – wstyd się przyznać, ale Shi nie za często widywała ciężarne kobiety, nie była więc w sumie pewna, ile na oko czasu do porodu zostało. Nie był to na pewno drugi miesiąc. Ciekawe w sumie, gdzie jest tatuś – w takiej małej mieścinie chyba była ograniczona pula kandydatów na ojca dzidziusia.
Dyskusji między ojcem a córą nie przerywała, zbyt zajęta rozglądaniem się po nowych kątach. W sumie nie pamiętała, kiedy ostatnio była na wsi – raczej całe życie trzymała się większych mieścin. Dziadek zdecydował jednak wrócić do lasu i przekazał skołowaną Narę pod kierownictwo ciężarnej, ruszyła więc za nią jak cielę do obory.
- Twój tata często sprowadza ludzi do krówek? – zagaiła, przekraczając próg krowiego domostwa. Od razu jej nozdrza uderzył ostry zapach gnoju – skrzywiła się, ale dzielnie weszła do środka, by zatrzymać się przed jedną z zagród, zachowując bezpieczny dystans. Nie wiedziała w sumie, czego się po takiej krowie spodziewać - …Ha, ja nawet nie jestem pewna, kiedy ostatni raz krowę z bliska widziałam, a co dopiero taką doić. I mów mi Shikatsu, żadna ze mnie panienka.
Gdy dostrzegła lekko kpiący, ale życzliwy uśmiech dziewczyny, zakasała rękawy z pełną determinacją. Myśl o tym, że miałaby dotknąć krowiego wymiona, sprawiała, że było jej niedobrze, ale skoro tylko w ten sposób zmyje z siebie swoje grzechy i spłaci swój dług wobec społeczeństwa, to niech będzie! Dawać te cholerne krówska!
Podsunęła sobie stołeczek obok tego, który zajmowała Ushi, chcąc mieć dobry widok na całą operację. Przewróciła ślepiami na te bzdury o mizianiu krówek i sprawianiu, że jest im miło i przyjemnie, ale zdecydowała się podążać za instrukcjami dziewczyny pokornie – w końcu była specjalistką w tej dziedzinie. Sama właściwie nie myślała zbyt dużo o tym, skąd brało się mleko, które gdy Shi była jeszcze mała, to czasem dawała jej matka – teraz miała okazję zaznajomić się z całym procesem.
I w końcu nadeszła jej kolej. Czuła w sumie tremę – podsunęła stołek bliżej, klepnęła krowę w zadek (ale tak z wyczuciem, tak czule) i pociągnęła za strzyki energicznie.
Na gardle czuła odruch wymiotny.
Re: Wioska Shirakawa
: 23 gru 2018, o 21:26
autor: Inoyū
Misja rangi D
Nara Shikatsu
9/15
– Od jakiegoś czasu tatulek ciągle kogoś tutaj przyprowadza... J-Ja wiem, że mamusia jest obłożnie chora, ale przecież dalibyśmy sobie radę... Wstyd na całą wieś, ciągle tylko wstyd... – wyszeptała wyraźnie strapiona, nieświadomie utrzymując dłonie pod swoim ogromnym brzuchem tak, jakby nie mogła znieść jego ciężaru. Chociaż wydaje się to dość mało prawdopodobne, to dokładnie tak było; ciążowy brzuszek ani trochę nie pasował do wątłej postury dziewczęcia, która nie dość, że była niska, to jeszcze nienaturalnie filigranowa. Starała się to ukryć przywdziewaniem na siebie zbyt luźnych ubrań, ale nie sposób nie zauważyć tych chorobliwie cienkich nadgarstków i kościstych palców, które właśnie zacisnęły się na ramieniu Shi, gdy ta skończyła pierwszy w swoim życiu udój.
– Szybko się panienka uczy! – pochwaliła ją aż nazbyt entuzjastycznie, posyłając w jej kierunku ciepły, niemal matczyny uśmiech. Poklepała ją kilka razy po ramieniu, chcąc w ten sposób wyrazić swoją aprobatę.
Krowa zaś szczęśliwie nie szarpała się, już całkowicie przyzwyczajona do całego procesu dojenia. Zamuczała radośnie, gdy brunetka klepnęła ją energicznie w zad, łaskawie akceptując jej prośbę o chociaż kilka smutnych kropli mleka, w zamian oferując niemal róg mlecznej obfitości, pozwalając się wydoić aż do wypełnienia całego wiadra. Shikatsu mogła jednak zauważyć, że jej technika nie jest perfekcyjna; zwierzę kilka razy machnęło ogonem i pokręciło się w miejscu z niezadowoleniem, gdy Nara pociągnęła nieco zbyt mocno. Ostatecznie, jeśli chodzi o pierwszą krówkę, zadanie zostało wykonane.
Jeszcze tylko dziewięć.
– Pozwoli jednak panienka, że panience pomogę. Będzie szybciej. Dobrze, panienko Shikatsu? – Ushi chętnie zaakceptowałaby prośbę Shi o zwracanie się do niej bezpośrednio po imieniu, ale w momencie, gdy przez całe życie jesteś tresowany do korzenia się przed każdym, kto prezentuje chociaż odrobinę lepiej niż ty, to niemożliwością jest tak natychmiastowo zaprzestać panienkowania .
– Raz-dwa i wszystko szybciutko zrobimy! – rzuciła nader śpiewnie, nie czekając na żadną odpowiedź ze strony dziewczyny. Podniosła się energicznie z zajmowanego stołka, by lekkim krokiem przenieść go w okolice kolejnej krowy. Zakasała rękawy i, nucąc coś wesoło pod nosem, zabrała się do roboty.
I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie to, że Shi – jeśli raczyła jeszcze na nią spojrzeć – mogła zauważyć, że na twarzy Ushi od czasu do czasu pojawia się grymas bólu. Ciężarna marszczyła brwi, zaciskała zęby, wykrzywiała usta. Zaczynała doić, by chwilę później przestać; za każdym razem wracała jednak do pracy, próbując ignorować ból.
Re: Wioska Shirakawa
: 25 gru 2018, o 20:13
autor: Shikatsu
- E, wiele mieszczuchów to pewnie by aż podziękowało i zapłaciło za możliwość spróbowania takiego życia - odparła dość wesoło, zerkając na dziewczynę przez ramię. Czyżby Shi właśnie wynalazła agroturystykę? Może to najwyższa pora rzucić w cholerę niewdzięczny fach groźnego ninja i rozpocząć taki właśnie biznesik - kto by przecież nie chciał w wolnym czasie pomachać widłami i poprzerzucać trochę gnoju.
Szybko jednak zapomniała o tym genialnym pomyśle, bo z krowich wymion wyciekło ciepłe mleko. Zmarszczyła nos, czując jego zapach, ale spojrzała na instruktorkę z dość ogłupiałą radością wymalowaną na twarzy, dumna jak dziecko, które pierwszy raz zrobiło coś samodzielnie. Wyczekiwała pochwały – w końcu tak pięknie jej poszło! – i pochwałę otrzymała. Wyprostowała się więc dumnie na swoim rozklekotanym stołeczku, wypięła pierś do przodu, pogłaskała nawet krasulę po łaciatym boku – no, cholera, ma się ten łeb jak sklep, inni pewnie się tego uczą latami, a ona od razu załapała!
- …Czekaj, Ushi, zostaw, ja to zrobię-… - szybko jednak jej entuzjazm zastąpił cień troski, gdy dostrzegła, jak brzuchata dziewczyna usiłuje samodzielnie zabrać się za dokańczanie roboty. Przecież szło jej tak świetnie, że nie potrzebowała żadnej asysty! Patrząc z niepokojem, jak ciężkim zadaniem dla dziewczyny jest samo usadzenie się w komfortowej pozycji na niskim stołeczku, zaczęła powoli rozumieć troskę jej ojca. Może w nader ekscentryczny sposób, ale próbował pomóc brzemiennej córce.
Shikatsu nie awanturowała się o to, by ta rzuciła robotę w diabły, w końcu była tu gościem – potulnie jak baranek zrobiła to samo, co dziewczyna, i przesunęła swoje siedzisko i wiadro do następnej klientki, podwijając rękawy wyżej, by nie przeszkadzały jej przy pracy. Dojenie pierwszej krowy było jeszcze ciekawostką, teraz jednak jej entuzjazm zaczął powoli spadać, widać więc było, że ociąga się przed kontynuowaniem pracy. Pogładziła krowę po szyi, obserwując ukradkowo swoją nauczycielkę – wydawało jej się, że na pogodną twarz dziewczyny wstąpił na moment grymas bólu, mimo tego, że ta dzielnie nie dawała po sobie poznać i kontynuowała wykonywanie swoich prac.
Przez moment siedziały w milczeniu, każda przy swojej krowie, każda zajęta swoim zadaniem – Shi jednak nie przestawała co jakiś czas kontrolować tego, w jakim stanie jest dziewczyna, choć nie zająknęła się o tym początkowo ani słowem. Szanowała jej samodzielność – jednak w momencie, gdy dostrzegła, że Ushi na moment przerwała robotę, sama zaprzestała dojenia i podsunęła się razem ze swoim stołeczkiem bliżej dziewczyny, unosząc jedną brew nieznacznie ku górze. Potarła jedną dłoń o drugą, starając się w ten sposób dodać sobie otuchy.
- …Boli? – zapytała dość niepewnie, wymownie spoglądając na brzuch gospodyni – Powinnam kogoś zawołać? Macie tu na wsi jakiegoś lekarza?
Może dziewczyna się czegoś nażarła i teraz ma bóle żołądka? Podrapała się po głowie, starając się nie dopuścić do siebie nawet myśli, że może nadszedł oto właśnie już czas, by maleństwo przyszło na świat. W dodatku to chyba za wcześnie, prawda? Taki brzuch powinien być większy, prawda? Szczerze mówiąc, to nie miała pojęcia – nie wiedziała zbyt wiele o cudach macierzyństwa. Najpierw powinna się chyba wylać jakaś woda, prawda? Tak przynajmniej opowiadała jej matka – wody nie było, więc nie ma problemu. Pewnie Ushi zjadła coś nieświeżego, poleży chwilę, pomęczy się i przejdzie. Będzie dobrze.
Re: Wioska Shirakawa
: 3 sty 2019, o 01:14
autor: Inoyū
Misja rangi D
Nara Shikatsu
11/15
Ushi zerknęła na brunetkę z wyraźnym zdziwieniem wymalowanym na jej śniadej twarzy, gdy ta zaczęła pleść jakieś bzdury o mieszczuchach, którzy mieli płacić spore sumki za możliwość zasmakowania wszelkich uroków wiejskiej codzienności. Ciężarna, sama będąc dziewuchą ze wsi, nie rozumiała pojęcia chłopomanii; trudno byłoby jej sobie wyobrazić, że Wielki Pan z miasta mógłby w ogóle pomyśleć o przeprowadzeniu się na wieś. Po co? Czy perspektywa ubóstwa i chudych miesięcy mogłaby być dla niego aż tak kusząca?
– Z-Zapłaciłoby? Dlaczego, panienko? Dlaczego mieliby za to zapłacić, gdy sami żyją w luksusach? – zapytała, coraz bardziej zdezorientowana pomysłem Nary – Nie pomyliło ci się coś, panienko? – dodała ze szczerą konsternacją, bynajmniej nie mając żadnych złych intencji. Dziewczyna była aż nadto uprzejma – uśmiechnęła się nawet delikatnie w stronę swojej aktualnej pracownicy , zauważywszy, że ta co jakiś czas spoziera na nią ukradkiem. Uśmiech, co prawda bardzo sympatyczny, krył w sobie pewną dozę zakłopotania jej dość nachalnym zachowaniem. Ciąża, chociaż z całą pewnością jest jednym z najcudowniejszych okresów w życiu każdej kobiety , opatrzona jest przez całe dziewięć miesięcy bolesnymi skurczami i nieustającym brakiem komfortu, które kobieta musi dzielnie znosić, jeśli chce jakkolwiek funkcjonować. Tak już jest. Nic tego nie zmieni, a gospodarstwo nie poczeka, aż w końcu przyjdzie termin porodu. Ach, gdyby tylko mogła być ojcem i miała możliwość nagłego zniknięcia wraz z dowiedzeniem się o rychłym przyjściu na świat własnego dziecka!
– No to rób, a ja będę robić swoje. Tatulek szybko się denerwuje, gdy coś nie jest zrobione. Co, jeśli zaraz przyjdzie? – odparła spokojnie, nie przerywając swojej pracy. Żaden jej ruch nie był przypadkowy, a każda czynność wykonywana była tak płynnie, jakby doiła krowy odkąd nauczyła się siedzieć. Pomimo bólu, który falami rozchodził się po jej wątłym ciele, nadal była szybsza niż Shi, której entuzjazm do dalszej pracy drastycznie spadł, gdy przysiadła do drugiej krasuli.
– Do najbliższego medyka to chyba trzeba aż do miasta. My, ludzie na wsi, nie jesteśmy aż tak delikatni jak wy, wie panienka? Wystarczy nam babka Yamanba, ona to się zna na tych wszystkich zielskach! Ale ja się trochę boję tam chodzić, więc się tam nie zapuszczam – zachichotała z pewną nerwowością, podkładając pod wymię kolejne wiadro, gdy te pierwsze zostało już zapełnione – Chodzą po wsi ploty, że niby przyswoiła sobie teraz jakąś kobiecinę jako uczennicę, ale ja nigdy jej na oczy nie widziałam! Może one tak naprawdę nie istnieją? Co o tym myślisz, panienko? Może to duchy?
Nie było dobrze. Zdecydowanie nie było dobrze, chociaż starała się zabawiać panienkę z miasta w miarę ciekawą rozmową. Wypuściła ciężko oddech, po czym skuliła się szczelnie, zakrywając spory brzuch całym ciałem. Objęła go rękoma. Ścisnęła nogi razem, czując, że zaczyna się czuć dziwnie . Po prostu dziwnie. Twarz Ushi wyrażała przede wszystkim szczere zaskoczenie, które, gdy akurat jej ciałem wstrząsnął kolejny skurcz, zmieniało się przez krótką chwilę w przepełniony bólem grymas. Marszczyła brwi i zaciskała ciasno powieki, za każdym razem modląc się, żeby te cholerne cierpienie w końcu minęło.
– C-co? To nic takiego... Miałam już tak wcześniej – wyszeptała bezsilnie, nadal naiwnie licząc, że to nie jest ten dzień . Shi mogła zauważyć, że dziewczyna nie jest w ogóle przygotowana do tego, co już za chwilę miało nadejść. Wiedza Ushi była zerowa. Nikt z nią na ten temat nie rozmawiał, nie wytłumaczył.
– Ugh... – oczy ciężarnej, chociaż już od dłuższego czasu były zaszklone, momentalnie zapełniły się łzami, które zaczęły obficie spływać po jej rozgrzanym licu – C-Co teraz? CO TERAZ?! – piskliwy, przepełniony bólem głos rozbrzmiał w ciasnej oborze, wprawiając nieświadome niczego zwierzęta w lekki niepokój. Krowy zaczęły kręcić się nerwowo z kąta w kąt, machając nerwowo ogonami i pomukując między sobą. Sytuacja nie była zbyt sprzyjająca.
Jeżeli Shi zdecydowała się na wyjście z obory, mogła ujrzeć w pobliżu gospodarstwa trzy kolejne – pierwsze z nich znajdowało się najbliżej i nie różniło się praktycznie niczym od tego, w którym aktualnie znajdowała się Nara. Drugie, położone nieco dalej, mogło sugerować wyższy status jego właściciela, który zapewne wynikał ze stadniny koni położonej nieopodal – zapewnianie paniskom wierzchowców musiało być lepszym biznesem niż uprawianie roli. Najdalej zaś, niemal na granicy z lasem, znajdował się niepozorny, nieco podniszczony domek; był jednak tak daleko, że Shi, niestety, nie mogła już dojrzeć żadnych znaczących szczegółów.
Re: Wioska Shirakawa
: 4 sty 2019, o 21:15
autor: Shikatsu
Cholerne, pieprzone Soso. Dzień, kiedy zdecydowała się tu wybrać, był dniem, którego żałować będzie do końca życia – od kiedy tylko przekroczyła granicę prowincji jej życie stało się obrzydliwie pełne wrażeń, przygód i wyzwań. W domu tak nie było! W domu każdy dzień ciągnął się jak makaron, podobny do poprzedniego, przyjemnie nudny i jałowy. Żadnych wojen, żadnych kradzionych waz, żadnych obrażonych na cały świat kapłanek, żadnych dziewcząt spadających z dachów w dziwnych okolicznościach tuż przed własnym ślubem, żadnych intryg zakochanych bogaczek. I dzisiaj, gdy świadomie zdecydowała, że będzie się trzymać z daleka od wszelkich tarapatów, wylądowała tu – na odludziu, w wyziębionej oborze w towarzystwie dziewczyny, która, cholera jasna!, najwyraźniej zaczęła właśnie rodzić. Nara miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Wolisz siedzieć? Leżeć? Stać? Nieważne, sama będziesz lepiej wiedziała, co powinnaś robić. – chwyciła własne ciemne włosy w dłoń, szarpiąc nimi lekko, czując, że jest na granicy paniki. Wzięła głęboki oddech, usiłując zachować trzeźwość umysłu; w tym momencie to ona musiała zaopiekować się Ushi - Gdzie ten cholerny staruszek, kiedy jest potrzebny…
Rozejrzała się po pomieszczeniu nerwowo, szukając pomocy – jedyne, co dostrzegła, to bezmyślne krowie ślepia. Oparła zimną dłoń na ramieniu Ushi, w ten sposób chcąc dać jej chociaż odrobinę otuchy – z niezadowoleniem dostrzegła, że własne palce drżą, zdradzając jej rozemocjonowanie. Zacisnęła pięść mocniej, przełykając ślinę – raz, dwa, trzy .
– Po prostu nigdzie się nie ruszaj, Ushi. Ściągnę tu kogoś, kto będzie lepiej od nas wiedział, co robić – gdy odezwała się wreszcie, jej głos był cichy i wręcz sztucznie spokojny, jakby należący do maszyny. Poklepała Ushi lekko po udzie, w ten sposób chcąc ją chociaż trochę pokrzepić, a później zacisnęła wargi w wąską linię, wiążąc swoje ciemne włosy w lichą kitkę i podnosząc się do pionu. Na tyle na ile była w stanie zapanować nad krowim stadem wprowadziła zwierzęta do zagród, mrucząc coś do nich uspokajająco, i w pośpiechu odsunęła wiadra z mlekiem pod ścianę, tak, by dziewczyna nie strąciła ich niechcący w trakcie bardziej bolesnego skurczu. W głowie stworzyła sobie prostą listę zadań do odhaczenia, które krok po kroku realizowała – to pozwalało jej nie zwariować w tej sytuacji.
- I nie bój się, najwyżej jakoś sobie poradzimy. Jesteśmy dwie. Pamiętaj, by oddychać. Będę lada moment – Shikatsu zmusiła się do ciepłego uśmiechu, gdy spojrzała krótko na skręcającą się z bólu Ushi przed wyjściem. Dopiero za drzwiami mogła sobie pozwolić na moment paniki – rozejrzała się bezradnie, szukając kogokolwiek, kto mógłby jakkolwiek pomóc w tej gównianej sytuacji.
Oczywiście, jak to w zasranym Soso, nie było za prosto – za pięknie by było, gdyby przypadkiem akurat przechodził tu jakiś doktorek, który wybrał się na zdrowotny spacer. Oczom Shi ukazała pusta wioska – trudno było winić ludzi za to, że pochowali się w środku, dzień był wyjątkowo chłodny. Musiała więc podjąć decyzję, gdzie zapukać, by nie stracić zbyt wiele czasu – kto wie, ile trwa połóg na takim etapie? Shi na pewno nie miała pojęcia.
Zmarszczyła brwi, pocierając czoło i rozważając wszelkie opcje – Ushi wspomniała o jakiejś miejscowej znachorce, a takie babska zazwyczaj mieszkają blisko lasów (tak przynajmniej było we wszystkich bajkach, ale Shikatsu była gotowa w to uwierzyć – rosło tam więcej ziół i docierało tam mniej wścibskich ludzi). Gorzej, jeśli to tylko mit, a ta sprawiła sobie domeczek ze stajnią. Shikatsu przeklęła głośno, w ten sposób dając upust swojej frustracji, i kopnęła losowy kamyk. Pieprzyć to, najwyżej wracając zapuka jeszcze do pozostałych domów – podniesie taki raban, że ktoś na pewno jej pomoże.
Gdy dotarła wreszcie do najbardziej oddalonej chaty, cała zasapana, zatłukła zaciśniętą pięścią w drzwi natarczywie, nie bawiąc się w żadne ceregiele. Sprawa była nagląca.
- Jest tam kto?! Kobieta rodzi, potrzeba pomocy! – ryknęła. Sama była w szoku, że jest w stanie tak wrzeszczeć.
Re: Wioska Shirakawa
: 5 sty 2019, o 19:34
autor: Inoyū
Misja rangi D
Nara Shikatsu
13/15
Cholerne, pieprzone Soso. Czy z momentem dotarcia Shi do Saimin jakaś niewidzialna siła nałożyła na nią klątwę? Czy te wszystkie nagłe, niespodziewane sytuacje składały się na zły omen, który miałby zwiastować jeszcze większe nieszczęście? A może te tereny po prostu nie chciały przyjmować do siebie kogoś z zewnątrz? Czy jedyną szansą młodej Nary na przełamanie tej spirali nieprawdopodobnych zdarzeń było definitywne opuszczenie nieprzyjaznej prowincji? Im dłużej Shikatsu przebywała w Saimin, tym jej poczucie czasu stawało się coraz bardziej oderwane od rzeczywistości. A rzeczywistość była taka, że spędziła już tutaj rok. Calutki rok. Może już po prostu czas się stąd wynieść?
Tymczasem Ushi właśnie ześlizgnęła się dość pokracznie z chwiejnego stołka na podłoże, niezbyt bacząc na to, że nie jest to zbyt higieniczne rozwiązanie . W tej chwili to było najmniej istotne; istotne zaś było to, że wreszcie mogła w miarę wygodnie ułożyć się na jakiejkolwiek powierzchni płaskiej, chociaż trochę odciążając sforsowane plecy.
– Nie wiem... N-Nie wiem... Argh... – ciche, uparcie duszone w zarodku, pojękiwania ciężarnej coraz częściej przybierały formę niemal zwierzęcych wrzasków. Dziewczyna traciła przytomność na kilka sekund, po czym wybudzała się z rozwartymi szeroko ustami i łapała desperacko te kilka, sporych haustów powietrza, by zaraz potem i tak spożytkować je na kontynuowanie swoich rozpaczliwych okrzyków. Nie sposób było rozpoznać, czy próbuje wymówić konkretne słowa, czy po prostu stara się w ten sposób sobie pomóc. Wyraz jej twarzy jednak jasno dawał do zrozumienia, że w tym stanie nic już nie jest w stanie przynieść jej ulgi.
– C-Cicho... Cicho bądź... – wystękała, wolną dłonią odganiając od siebie Narę. Ushi nie chciała jej pokrzepiających przemówień. Chciała po prostu w końcu pozbyć się tkwiącego w jej ciele dziecka – możliwe jak najszybciej, możliwe jak najmniej boleśnie – Szybciej! Na bogów, błagam...
Widząc kątem oka, że Shi zdecydowała się ją zostawić, gwałtownie wyciągnęła rękę w jej stronę, by zamknąć – z dość niespodziewaną, jak na rodzącą właśnie kobietę, siłą – jej nadgarstek w żelaznym uścisku. Pojedyncze kosmyki przylepiły się do jej zwilżonej zarówno potem, jak i łzami facjaty. Spojrzała na nią z dołu ze śmiertelnym przerażeniem, zanosząc się na nowo płaczem.
– Czy ja u-... U-Um... CZY JA UMRĘ?! – wyszlochała. Niedługo potem puściła jej rękę, gdy jej ciałem wstrząsnął kolejny skurcz. Opadła bezsilnie na siano, czując wręcz przytłaczającą słabość.
Shikatsu wyszła z obory. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Wrzaski jednak nie ucichły – ku przerażeniu Shi – ani odrobinę. Nara zdecydowała się zostawić na chwilę ciężarną samą sobie, podczas gdy sama spróbuje ściągnąć jakąś pomoc. Tylko skąd? Śnieg, nie ulitowawszy się nad rozgrywającym się dramatem, zacinał nieustępliwie. Ani żywej duszy. Mieszkańcy wioski zajmowali się swoimi sprawami, zamknięci w ciepłych domach.
Brunetka, bohatersko przedzierając się przez śniegowe zaspy, dotarła do najbardziej oddalonego od gospodarstwa domku. Z każdym kolejnym krokiem, który ją do niego przybliżał, dziewczyna mogła zauważyć, że jej oczom ukazuje się niszczejąca rudera. Dom, chociaż wydawał się być niezamieszkały, sprawiał wrażenie opuszczonego nagle. Zupełnie tak, jakby ktoś – bez większych przygotowań – pewnego piękna dnia po prostu uznał, że czas się przeprowadzić. A może ktoś go przegonił? Kto wie?
Na pewno nie Shikatsu.
Ryki brunetki odbiły się echem; mogła usłyszeć, jak jej głos kilkakrotnie do niej wraca, nie wywołując żadnego odzewu ze strony jakiekolwiek żyjącej istoty. Nikogo nie obchodziło, że trochę jej się już pali pod dupą. Nikt nawet nie wyjrzał ze swojego domostwa, chociaż całkiem prawdopodobne, że jej głos dotarł do co najmniej paru osób.
– Dziewuszko, a co ty tutaj robisz? – dosłownie chwilę przed tym, gdy Shi miała zamiar wykonać taktyczny odwrót, znikąd pojawiła się przygarbiona staruszka , która co chwilę przecinała ciszę swoim donośnym, niemal gruźliczym kaszlem – No kolejna oszalała... Tu nikt już od dawna nie mieszka! Opętało je wszystkie, czy jak...?
Kobiecina najprawdopodobniej właśnie wyszła z lasu, sądząc po jej sporym pęku chrustu, który ułożyła na swoich plecach. Gałęzie owinięte były w spory kawałek materiału, a następnie pieczołowicie przywiązane do starowinki, tworząc dość skomplikowaną i delikatną konstrukcję.
– Kobieta rodzi? Pewno córka starego Hiryō, tak? – wymamrotała, poprawiając ciężar na swoim grzbiecie – Ja to się chyba nie znam na takich rzeczach, do tego trza jakiegoś doktóra – pociągnęła donośnie nosem. Zaczęła przebierać z nogi na nogę, próbując wywołać tym lepsze krążenie w swoich przemarzniętych stopach – Raz pomagałam doktórce, gdy moja córunia wydawała na świat swojego pierworodnego, ale nic poza tym... Olaboga, co zrobić? Sama nie wiem. Mogę ci pomóc, dziecko, ale teraz ty trochę poniesiesz chrust, dobrze?
Re: Wioska Shirakawa
: 5 sty 2019, o 20:34
autor: Shikatsu
Shikatsu była na tyle bystra, by zrozumieć, jak duży błąd popełniła - pozwoliła sobie na uwierzenie w bajki o czarownicach, które zamieszkują chatki na kurzych nóżkach przy ciemnych borach, przyjęła za fakt coś, co zdarza się tylko w pokręconych historyjkach, które matka Shi opowiadała swojej pierworodnej przed snem, gdy ta jeszcze bała się ciemności. Nie tylko była spanikowana, była też wściekła na siebie - ojciec zawsze mówił, że proste rozwiązania są najlepsze. A ona zmarnowała cenne minuty na doczłapanie się przez śniegowe zaspy do jakiejś chałupy, która już na pierwszy rzut oka wydawała się opuszczona - cholera, Shi, od kiedy jesteś taka romantyczna? Gdzie twój zdrowy rozsądek? Gdzie logika? Naprawdę myślałaś, że spotkasz w chatce dobrą wiedźmę, która wybawi cię od twoich problemów i za pomocą jakiejś ludowej magii załatwi za ciebie to, w co sama się wpakowałaś?
Kopnęła drzwi z całą pozostałą jej energią, wypuszczając powietrze przez zęby z wściekłością. Kopnęła je jeszcze raz. Nagle zapomniała o swojej romantycznej wizji wiejskiego życia - było pusto i zimno. W większych osadach może i ludzie byli sobie nawzajem obojętni, ale przynajmniej byli - byli blisko, wystarczyło wskazać palcem i otrzymać pomoc. A tutaj więzi były może i bliższe, ale ona była obca. Zaklęła głośno z frustracji, zamierzając się do trzeciego kopnięcia - była już tak cholernie tym zmęczona, że chciała rzucić to wszystko w diabły i ruszyć w stronę lasu, w kierunku z którego przyszła. Przecież i tak by nie spotkała więcej tych mimo wszystko obcych jej ludzi, to nie są jej problemy. Mogła w każdej chwili ruszyć przed siebie i udawać, że to wszystko nie miało miejsca - w najgorszym przypadku wpadnie na tego dziadka, ale co się może stać? Nie zatrzyma jej. Wróci po własnych śladach do Soso, spakuje się, wróci do Midori, odda rodzicom te nędzne grosze, które udało jej się uzbierać i już nigdy o tym nikomu nie wspomni. Przecież to takie proste!
Szkoda tylko, że miała jednak jakiś tam kompas moralny – kompas, który nie przeszkodził jej zawinąć z lombardu wyłudzoną wazę, ale zmusił ją, by zostawiła na miejscu chociaż parę groszy, byle uspokoić własne sumienie. I właśnie ten kompas nakazywał jej teraz, by zawrócić, spróbować przy innych drzwiach, a jeśli znowu się nie uda, to przyjść do tej biednej dziewczyny i chociaż spróbować jakkolwiek jej pomóc w wypchnięciu na świat tego dziecka. Mogła ukraść jeszcze z dziesięć takich waz i za każdym razem to pewnie byłoby coraz łatwiejsze – ale zostawienie dziewczyny w połogu zimą na pastwę losu było czymś, co nie pozwoliłoby jej spojrzeć swojemu odbiciu w oczy. Przetarła twarz dłonią, usiłując uspokoić oddech, rozpędzony i ze stresu, i z pośpiechu – w końcu jej ciało odrzucało jakikolwiek wysiłek. A potem znów się wydarła, chcąc ściągnąć czyjąś uwagę. Potrzebowała pomocy, teraz, już.
I wtedy zjawił się anioł – anioł w postaci jakiejś babuleńki, która bóg jeden raczy wiedzieć, co robiła na zewnątrz na takim mrozie. Shi odwróciła się w jej kierunku gwałtownie jak dzikie zwierzę, wpatrując się w nią jak w święty obrazek. Dopiero teraz poczuła, jak cholernie jest jej zimno – ze stresu zapomniała o tym, że na zewnątrz panuje przenikliwy ziąb.
- Z nieba mi pani spadła – odchrząknęła w pół zdania, bo jej gardło nie było przyzwyczajone do krzyku i mroźnego powietrza. Miała wrażenie, że jest bliska płaczu, a cała jej teoretyczna elokwencja odeszła w zapomnienie – Shikatsu była ledwo w stanie złożyć koherentne zdanie – Z nieba mi pani spadła!
Aż zbyt chętnie ściągnęła z grzbietu babuleńki jej balast, nie chcąc tracić czasu na zbędne gadanie – teraz musiały jak najszybciej wrócić do obory. W normalnych warunkach przewróciłaby oczami po takiej prośbie, nie chcąc tracić swojej cennej energii na takie bzdury – teraz nie miała jednak czasu narzekać. Dostała pomoc i nie zamierzała zmarnować tej szansy.
- Jest w tamtej oborze, pomagałam jej przy pracy, a ona nagle źle się poczuła – gdy ruszyły z babcią w stronę prowizorycznej porodówki, wyjaśniła jej sytuację krótko. Przynajmniej uspokoiła się na tyle, by móc prowadzić racjonalną rozmowę – Jeśli tylko będę mogła jakoś pani pomóc, to niech pani mówi. Zrobię, co trzeba.
Szła momentami za szybko, musiała zwalniać, by staruszka była w stanie dotrzymać jej kroku. Czuła przyspieszone tętno aż w swoich uszach – widać to było w jej urywanych ruchach, zazwyczaj leniwych i dość sennych. Otworzyła drzwi od obory i wpuściła swoją wybawicielkę do środka pierwszą, by wślizgnąć się po niej do środka z ociąganiem. Nie wiedziała w sumie, co w ogóle zobaczy. Przełknęła ślinę, spoglądając bezradnie na staruszkę – czuła się teraz jak małe dziecko.
Re: Wioska Shirakawa
: 9 sty 2019, o 20:50
autor: Inoyū
Misja rangi D
Nara Shikatsu
15/15
Starowinka jakby przez chwilę straciła kontakt z otaczającym jej światem, gdy głos Shi wskoczył na wysokie tony, a cała jej osoba zaczynała zdradzać głębokie podekscytowanie, które przeszkadzało brunetce w wykonywaniu w miarę normalnych, nieurywanych ruchów. Kobieta wpatrywała się nieprzytomnie w miotającą się dziewczynę, by pokręcić kilka razy głową z jawną irytacją i zdjąć ze swojego przygarbionego grzbietu niebagatelny ciężar, po czym przekazała go w jej ręce.
– Na litość boską, uspokój się, dziecko, bo zaraz to będę musiała ciebie ratować, a nie tamtą dziewuchę! – warknęła tak donośnie, że aż nie sposób uwierzyć, że taki drobny, schorowany człowiek jest w stanie w ogóle wydobyć z siebie tak potężny dźwięk – Nie ona pierwsza i nie ostatnia! No już!
Oczywiście, że staruszka miała rację – w całym swoim długim życiu musiała doświadczyć przynajmniej kilkunastu ciąż w swojej rodzinie – w tym swoich własnych. Z perspektywy Nary jednak, cała ta sytuacja była nieprzyjemnie nowa . Nie zdążyła przygotować sobie w tej swojej genialnej głowie ewentualnych scenariuszy, nikt jeszcze nie zdążył przekazać jej protokołu postępowania. Adrenalina uniemożliwiała trzeźwą ocenę sytuacji, a domek na kurzej stopce z pogranicza lasu nie okazał się być zamieszkiwany przez przyjazną wiedźmę, która ofiarowałaby jej swoją pomocną dłoń w zamian za słowa podziękowania. Do dyspozycji miała jedynie stuletnią babuszkę chyboczącą się na boki tak, jakby brakowało jej sił do postawienia kolejnego kroku. Ale lepszy rydz niż nic, prawda?
Kiedy już obie panie dotarły do miejsca docelowego, staruszka zatrzymała się na krótką chwilę tuż przed wejściem do obory, by złapać oddech, którego przez tą krótką przebieżkę zaczęło jej brakować. Już przed zamkniętymi drzwiami krzyk młodej kobiety był aż nazbyt wyraźny, jednak – nieoczekiwanie – jej wrzaski co jakiś czas przerywał męski, wyjątkowo spanikowany, lament.
– Mówiłem ci chyba, że masz nic nie robić! Nigdy mnie nie słuchasz! – stęknął żałośnie jej ojciec, nerwowo pocierając własną, szorstką od zimna, dłonią o dłoń swojej córki, pocieszając tym gestem chyba bardziej samego siebie. Ushi – po tych kilkunastu minutach nieobecności Shikatsu – wchodziła już w etap bezwiednego wicia się z bólu po podłożu. Powoli przestawała odbierać jakiekolwiek bodźce z otoczenia; przestała też płakać.
– P-Poczekaj tutaj, córeczko, zaraz po kogoś pójdę, wszystko będzie dobrze... – dodał półszeptem. Podniósł się z miejsca i już, już miał z impetem otworzyć prowizoryczne drzwi na oścież, gdy stanęła w nich starsza kobieta razem z młodą Narą u swojego boku.
– No i gdzie uciekasz, Hiryō? Ta pannica już mnie tutaj przyprowadziła, od niczego się nie wywiniesz! – zarechotała z wręcz irytującym teraz rozbawieniem, przemieszczając się flegmatycznie w stronę rodzącej kobiety – Zagotuj wodę, ino szybko!
Mężczyzna bez słowa sprzeciwu pozwolił staruszce umościć się przy swojej córce – sam nie znalazłby teraz lepszego wyjścia z tej dość niefortunnej sytuacji. Pomarudził jeszcze coś sobie pod wąsem panicznie, po czym żwawym krokiem opuścił oborę z zamiarem wykonania rozkazu. Zatrzymał się wpół kroku, dopiero teraz przypominając sobie o obecności Shikatsu.
– I-Idź, panienko. To już nie jest część twojej pracy. Zmykaj – wychrypiał ze zmęczeniem. Drżącą dłonią wydobył z kieszeni swoich spodni pewną kwotę pieniędzy, by, nie przeliczając jej, wcisnąć niezbyt delikatnie w ręce brunetki – Dziękuję – mówiąc to, podniósł jeszcze raz spojrzenie na jej twarz i pognał naprędce w kierunku swojego domostwa. Wyglądał jakby miał się zaraz rozryczeć.
Czas wracać do domu, Shi.
Misja zakończona powodzeniem.
Re: Wioska Shirakawa
: 9 sty 2019, o 22:20
autor: Shikatsu
Shi była zamroczona przez całą operację. Zamrugała nieprzytomnie na widok ojca Ushi, kompletnie nie spodziewając się jego powrotu. Z tyłu głowy poczuła nawet irytację - jakby wiedziała, że ten zaraz wróci, to mogłaby uniknąć tej idiotycznej lataniny po śniegowych zaspach.
Z drugiej strony jednak stary rolnik nie wydawał się wiele bardziej kompetentny w tej sytuacji niż sama Nara - babuszka, najwyraźniej przez swoje długie życie widząc wiele narodzin nowego życia, szybko przejęła inicjatywę, wydając gospodarzowi konkretne polecenia. Sama Shikatsu, nieproszony gość, stała przy drzwiach jak słup soli, starając się nie przeszkadzać. Nie pchała się tam, gdzie nie powinna, wiedząc, że żadna z niej teraz pomoc - odwróciła wzrok na ścianę, marszcząc brwi z każdym wrzaskiem Ushi; była pewna, że rozdzierające krzyki bólu będą rozbrzmiewać w jej głowie jeszcze przez parę dni.
W końcu ktoś przypomniał sobie o jej obecności - spojrzała otępiale na spanikowaną twarz mężczyzny, który wyciągnął do niej dłoń z jakąś sumką pieniędzy. Czuła, że jest wykończona - uśmiechnęła się krzywo, przyjmując gotówkę; może i wykonała swoje zadanie tylko połowicznie, ale najwyraźniej zrobiła mu dużą przysługę.
- To ja dziękuję - wybełkotała wreszcie, czując, że powinna cokolwiek odpowiedzieć - Trzymam kciuki za Ushi i wnuka..!
Wyszła razem z rolnikiem, a ten pognał do domu - zerknęła krótko przez ramię i wyszła, nie żegnając się ze starowinką i dziewczyną; to nie był moment na pożegnalne uściski. Na zewnątrz odetchnęła w końcu i przymknęła powieki na dłuższy moment, wsłuchując sie w rozszalały rytm swojego serca. Nienawidziła panikować - poczekała, aż jej tętno uspokoi się chociaż trochę, i ruszyła w swoją stronę, nie do końca nawet wiedząc, jak się teraz czuje. Czuła się głównie zmęczona.
z/t
Re: Wioska Shirakawa
: 25 mar 2019, o 01:51
autor: Hitsukejin Shiga
~ Alkoholowe sprawy ~
Misja rangi C 27/30
Akashi
F akt, gdyby mężczyzna nagle wyskoczył ze stwierdzeniem, że poszedł spać przez konstelację gwiazd, całkowicie niespotykane nigdy wcześniej genjutsu lub Jashin jeden wie co jeszcze - tak, to byłoby mocno zaskakujące. A to, że poszedł spać w trakcie starcia ludzi którzy czyhali na jego życia bo zachlał mordę? To akurat było zaskakująco niezaskakujące. Albo niezaskakująco zaskakujące. Nie on pierwszy i nie on ostatni zachlał ryj do nieprzytomności, a jak jeszcze ma słabą głowę o czym przekonał się Akashi to już w ogóle kumulacja.
I w sumie razem z dziadkiem dobrze doszli do wniosku, że mocną stroną Kigi nie było kontrolowanie zasobów swojej czakry. Fakt fakte mo czym nie chciał mówić, po kilku technikach fuinjutsu które wykonał wcześniej by wyczarowac dla Siebie i kolegów wielkie ilości żelastwa do rzucania w dziadka byl już mocno wypruty, a po smoku z wody który przemiótł Akashim pole bitwy - był stosunkowo na skraju i wytrzymałości i swoich czakrowych możliwości. Taka smutna rzeczywistość. Dziadek skinął głową, ze to do Akashiego należy decyzja o losie kobiety. Zastanawiało go, jeśli mamy być ze sobą szczerzy, co chłopak uczyni.
Kobieta wysłuchała dziwnych słów dziwnego Jashinisty robiącego dziwne rzeczy. Dziwne było to o czym mówił, dziwne było to co jej proponował i dziwne było to, co uczynił. Z każdym słowem mimika kobiety zmieniała się coraz bardziej. Ale cel był ten sam.
Od chęci ucieczki by przeżyć, do chęci ucieczki by nie słuchać tego pierdolenia ani chwili dłużej. Skinęła więc głową kilkukrotnie, a kilkukrotnie kiwała ją na boki, nie chcąc się odzywać by nie rozeźlić chłopaka i by nie wprowadzać go w jakieś większe rozkminy. Chciała albo umrzeć albo uciec. Byle nie musieć go słuchać. Koniec końców uwolnił ją jednak, więc zerwała się na równe nogi i spierdoliła z prędkością światła, poprzysięgając nigdy więcej nie zrobić nic co mogłoby ją w jakikolwiek sposób odprowadzić w pobliże Akashiego.
Dziadek wybuchnął śmiechem. Machnął ręką, by chłopak szedł. I podśmiechując sie, opowiadając żarty i co chwile namawiając na alkohol - samemu nie pijąc - doprowadził Akashiego do małej, słodkiej wioski. Po drodze witał się ze strażnikami i chyba ze wszystkimi przy życiu, by doprowadzić chłopaka do śmiesznego małego domku z wielkim piecem wbudowanym w ścianę. Ale bez dymu. Dziwne. Stukupuku w drzwi. Otwiera bardzo podobny do staruszka facet, tylko nieco inaczej ostrzyżony.
-Bracie. Jesteś cały. - Rzucił od progu, patrząc na Akasha. - A to kto?
Re: Wioska Shirakawa
: 25 mar 2019, o 13:11
autor: Akashi
Czy można powiedzieć, że wszystko dobiegło do końca? Raczej można tak twierdzić i niejeden uznałby to za prawdę. Nawet momentami nie protestując, jednak w tym wszystkim leżało dopiero ziarenko prawdziwego koszmaru, któremu niedługo przyjdzie wykiełkować i spowić wszystko w ciemności. Kto może osądzić czy czyny jednookiego były dobre? Nikt raczej tutaj nie miał na tyle odwagi, by powiedzieć mu, że nie. Mężczyzna, który uciekł gdy zabrakło mu chakry, zamiast dokończyć swego dzieła. Starzec, który czuł się na tyle pewny zwycięstwa, że ululał się pijany. Gdyby tylko Kiga miał chociaż odrobione jaj i wrócił, mógłby otrzymać wtedy wspaniały prezent. Jednak zamiast tego wolał zostawić kobietę, która wcześniej wolał, mimo tego że nie widział czy jest bezpieczna postanowił zaryzykować jej życie i ją zostawić na pastwę, kogoś kto na jego oczach zabił dwie osoby.
Jednak tutaj, w sercu skutym lodem, tli się niewielki płomień, który postanowił uwolnić kobietę i puścić ją wolno. Ona nawet nie chciała nic mówić, nawet nie podziękowała za daną jej szansę. jedynie uciekła, zapewne nawet nie oglądając się za siebie. Teraz chyba pozostało iść jedynie przed siebie, do celu gdzie prowadził staruszek, mogąc przy tym nieco rozmyślać nad tym co zaszło wcześniej i czy na pewno wypuszczenie jej było dobrym pomysłem.
- Jak myślisz. Postąpiłem dobrze pozwalając jej odejść? - zapytał się, głosem spokojnym pozbawionym zbędnych w tym momencie emocji. Zakładając przy tym swoją broń na plecy. Już nie będzie potrzebne jej dobycie. Trzeba przemyśleć wszystkie za i przeciw.
Tylko w tym momencie dotarli na miejsce, po krótkiej podróży, która minęła pod znakiem rozmyślania. Dotarli do celu, niewielkiej chałupki, której drzwi zostały otwarte, a w nich znalazł się zapewne handlarz wyjątkowym trunkiem. Nie wyglądał raczej na przestępce. Tylko zwykłego człowieka, który potrafi poradzić sobie w życiu.
- Jestem Akashi. - odparł, spokojnie na pytanie. Witając się przy tym z mężczyzną w klasyczny sposób jaki był mu dany. Nie trzeba mówić raczej nic więcej. Wystarczy poczekać spokojnie i dojść do głosu gdy to będzie potrzebne.
Re: Wioska Shirakawa
: 25 mar 2019, o 19:41
autor: Hitsukejin Shiga
~ Alkoholowe sprawy ~
Misja rangi C 29/30
Akashi
N ie ma nic moralnie jednostronnie i obiektywnie złego lub dobrego. To co dla Ciebie jest złe, dla innego będzie dobrze, bo każda akcja w jakiś sposób odnosi dla kogoś skutek i pożytek. Ty pomogłeś dziadkowi i zabiłeś dwóch kolesi. Czy to było złe? No z perspektywy zabitych na pewno, ale pomyśl, że być może uratowałeś jakieś dziecko przez śmiercią w samotności po utracie rodziców, kobiete przed gwałtem, kogoś przed zadzganiem. Bo widzisz, to sukinsyny były. A jeśli zabijesz sukinsyna... No, właśnie. Znasz to? Nie? Zaraz poznasz. Ogólnie to leciało jakoś tak. Jeśli zabijesz mordercę to liczba morderców pozostaje ta sama... Tutaj to działa trochę inaczej. Jeśli zabijesz sukinsyna, to liczba sukinsynów pozostaje taka sama, bo ty stajesz sie sukinsynem. Dlatego zabijaj więcej sukinsynów i sukcesywnie zmniejszaj ich liczbę.
Ale nie jesteś taki zły. Koniec końców darowałeś zycie kobiecie, nie goniłeś i nie śledziłeś Kigi, pomogłeś i uratowałeś dziadkowi. Good Guy Akashi.
-Tak. Oczywiście, że tak. Jeśłi nie chciała walczyć to nie miała życzenia śmierci. Jeśli po wykopaniu dalej by atakowała, to najlepszym byłoby ją uśpić. Jak dzikie zwierze. Jeśli jednak na widok silniejszego porzuciła swoje zamiary to nie chce umierać. A ktoś, kto nie chce umierać ma czas zmienić swoją drogę w życiu. ALe nie musisz mnie słuchać, może przezemnie przemawiać alkohol. - Odpowiedział na pytanie egzystencjonalne Akasha dziadek.
Jego brat z kolei był bardzo sympatyczny. I równie pijący. Od razu zaprosił Akasha do środka, odkrywając przed nim, że piec to jebitny element jebitnej destylarnii wieloelementowej. I że w jednym z pokoi praktycznie stoi kolekcja alkoholi.
-Siadajcie, chłopaki, właśnie do butelki zlewa się moje najnowsze dzieło. Spróbujesz chlopaku? - Spojrzał na Akasha... I na swojego brata. - Ty nie. Znów mi aparaturę rozpierdolisz. - Mruknął pod nosem na dodatek.
Re: Wioska Shirakawa
: 26 mar 2019, o 08:17
autor: Akashi
Życzenie śmierci? Wyjątkowe ciekawe stwierdzenie i zapewne będzie ono przydatne nieraz w przyszłości. Chociaż teraz jest absolutnie zbędne i niepotrzebne, to i tak opinia staruszka była przydatna. Mimo faktu, że sam twierdził, że może przemawiać przez niego alkohol. Jednak było w tym widać logikę, bardzo celną i przydatną. Nie tylko miał słabą głowę, ale potrafił jej także używać w dobrym celu. Ludzie potrafią być zaskakującymi istotami. Dalekimi od prostoty i liniowości, póki za starami rozsądku i racjonalizmu, nie usiądą emocje. Nad nimi nie da się panować, tak samo jak ich pozbycie jest prawie niemożliwe. Pozbyć się serca i wszystkich odruchów ludzkich? Kuszące, możliwość niezostania nigdy skrzywdzonym. Jednak po co zmieniać ten bieg rzeczy. Niech zostanie tak jak jest, w końcu świat powoli wkracza na dobre tory.
A w tym czasie jednooki ze swoim towarzyszem dotarli do miejsca ich wędrówki. Do handlarza dziwnymi i potężnymi trunkami, które raczej mają moc godną powalenia konia.
- Chętnie spróbuje. - odparł, spokojnie z uśmiechem na ustach. Nie wypada być niemiłym, trzeba się pokazać z dobrej strony i po podaniu napitku, ostrożnie go spróbować. Tak by nie wypalił gardła i nie zaczął dusić. Może i bólu nie czuć, jednak niemiłe uczucie zostaje nadal. Tak samo jak łzy w oczach, po pierwszym spróbowaniu na początku wędrówki. Teraz raczej powinno obejść się bez płaczu i wypluwania. Po tym chyba można przejść do ważniejszej części.
- Chętnie bym zabrał jedną butelkę ze sobą. Na pewno ten trunek byłby mi bardzo przydatny. Jak nie do rozwiązania komuś języka, to do neutralizacji. Chociaż, może także w walce byłby przydatny w jakiś sposób. - powiedział, podpierając swoją brodę, jedną dłonią. Tak by móc się lepiej zastanowić.
- Ile byś chciał za butelkę? Oraz nie mówię, że biorę tylko jedną. Chętnie też bym ją uzupełniał w przyszłości by mi jej nie brakowało w przyszłości. To byłaby zbyt wielka szkoda. Utracić taki trunek. - dodał, uśmiechając się. Teraz chyba pozostało jedynie czekać na decyzje gospodarza, czy zgodzi się sprzedać trunek, a jak zgodzi to za ile? Trzeba przyznać produkcje on prowadzi pełną parą i zapewne nie tylko na użytek własny, ale także na handel.