Jest to najmniejsza prowincja na terenie Karmazynowych Szczytów, znajduje się w niej średnia pod względem wielkości, lecz dobrze prosperująca osada z siedzibą Rodu Yamanaka . Terytorium prowincji w większości pokryte jest górami i pagórkami, obfitującymi w różnorakiej głębokości jaskinie. Flora składa się głównie z traw i wysokich drzew iglastych, z nielicznymi odmianami wysokogórskich drzew liściastych i mchów. Soso posiada również dostęp do morza, co pozwoliło mieszkańcom rozwinąć rybołówstwo i przemysł morski.
Youmu Nanatsuki
Postać porzucona
Posty: 430 Rejestracja: 10 lis 2018, o 20:11
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: W KP znajdziesz wszystko.
Widoczny ekwipunek: Po dużej, czarnej torbie nad pośladkami - nieco na boku, rozłożony fūma shuriken na plecach, katana o czarnym wykończeniu przytroczona do lewego boku
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=103822#p103822
Multikonta: Airen Akamori
Post
autor: Youmu Nanatsuki » 10 gru 2018, o 19:41
Siedziba Klanu Moriyama
Na południu Soso, niemalże na granicy z Daishi znajduje się stara siedziba Klanu Moriyama. Nawet najstarsi mieszkańcy prowincji nie są w stanie określić jak wiele lat te, całkiem obszerne, połacie terenu są zajęte przez niegdyś dumny, a teraz niemalże martwy ród. Kim był Klan Moriyama? Na to pytanie można otrzymać wiele odpowiedzi, ale każda zawiera w sobie drobne napomknięcie, że jest to rodzina wywodząca się z Teiz. Niektórzy powiedzą, że to zwykli budowniczowie, którzy zbudowali jakiś tam most na Lazurowych Wybrzeżach. Jeszcze inni nazywają ich po prostu samurajami. Pośród niejasnych opowieści da się usłyszeć, że w jakiś sposób związani byli z Rodem Kōseki. Jaka jest ich przeszłość? Aby być pewnym należałoby zapytać ostatnich członków lub przejrzeć stare, zapewne rozpadające się, kroniki.
Siedziba znajduje się na obrzeżach małej osady, nazywanej Akiba. Długa, wyłożona kamienieniami ścieżka prowadzi, zdawałoby się, donikąd, a jednak na horyzoncie zaczyna malować się szarość ruiny jaką jest mur. Kamienny, mający jedynie metr pięćdziesiąt wysokości, niegdyś wyglądał naprawdę solidnie, chociaż stanowił raczej element estetyki, niż obrony. Aktualnie nie pełni żadnej z tych funkcji. Momentami niemalże zawalony, a jednak przy dużej bramie odnowiony. Duża brama w tym przypadku odnosiła się do łuku, pod którym znajdowała się mocna, dębowa brama wzmacniana stalą. Tak, jakby takie zabezpieczenie było potrzebne przy tak fatalnych murach. Kamień pomalowany był na biało, a dodatki były czarne co może robiło kiedyś wrażenie, gdy czarny nie był szary, a biały nie był zżółciały. Dalej prowadziła już znacznie lepsza ścieżka - płaskie kamienie znajdowały się ciasno obok siebie, a co jakiś czas na brzegu stały większe skały, jakby zaznaczając odległość. W połowie drogi znajdowała się mała i niestety zawalona... latarnia? Kamienna "wieżyczka" z lampą olejną w środku. Dookoła znajdowała się prawdziwie martwa natura. Na ile była martwa ze względu na porę roku? Ogród nawet w lecie nie wyglądał wspaniale. Zarośnięty, niezadbany, wręcz upiorny od uschniętych krzewów i drzew.
Ścieżka kończyła się dużym domostwem wyrwanym wręcz z wysp Lazurowych Wybrzeży. Ciemne, wręcz czarne drewno połączone było z bielą cienkich ścian. Przód był nieco odgrodzony - wysokim, już pogniłym płotem z szerokich desek. Nie widać było niczego od przodu. Duże drzwi miały prostą, czarną klamkę i kołatkę. Po wejściu znajdowaliśmy się tak naprawdę jeszcze na zewnątrz. Prosty przystanek, by zdjąć buty i ruszyć długim, odsłoniętym po bokach korytarzem o drewnianej podłodze. Nad nim znajdował się szeroki dach, który sprawiał, że deszcz mimo zacinania nie padał na podłogę. W końcu korytarz rozdwajał się do zamkniętego już budynku jedynie przesłoniętego półprzeźroczystą zasłoną - chociaż w zimie drzwi były zasuwane. Dwie odnogi szły w przeciwne strony, ale tylko pozornie, gdyż tworzyły kwadrat. Dookoła były mniejsze i większe pokoje różnego przeznaczenia. Aktualnie w większości zakurzone i częściowo nawet zniszczone. W centrum znajdowało się dojo - najwspanialszy punkt całej siedziby, który nawet w tak ciężkich czasach wciąż robi wrażenie. Na potężnych wzmocnieniach nad drewnianą podłogą znajduje się sporych rozmiarów, zdawałoby się, klejnot owinięty łańcuchami przytwierdzonymi do sklepienia. Biały kryształ do złudzenia przypomina diament, a jednak nim nie jest. Ponad nim szyba, która przepuszcza światło, a to padając na kryształ tworzy przepiękny efekt wewnątrz dojo. Za samą siedzibą jest mały, zarośnięty staw z rybami albo i nie. Nikt tego nie wie, bo woda jest brudna od roślin. Mały ogród przecinają wąskie ścieżki, a w dwóch miejscach są ławeczki, by podziwiać aktualnie okropne krajobrazy. Gdzieniegdzie wisiały chorągwie z symbolem mon klanu, a był nim czarny okrąg na białym tle, w środek którego wpisany był biały symbol na słowo "trzy".
Kto mieszkał w siedzibie? Trudno powiedzieć, ale wiadomo było, że przy bramie stoi młody, jak się okazywało, chłopak o egzotycznej, wręcz kobiecej urodzie. Mimo tego, że jego rysy były znacząco ostrzejsze, niż kobiece, to pozostawały gładkie, delikatne. Drobne, blade usta skrywały białe zęby. Miał jasną karnację, a może nawet zbyt jasną. Był też szczupły, co widać było przede wszystkim po twarzy, dłoniach i karku, bo reszta ciała ukryta została pod pięknym, czarno-złotym kimonem, chociaż trochę już zniszczonym najpewniej przez czas. Zielone, spokojne spojrzenie nie wyrażało wiele, jakby właściciel tego ciała, a więc dusza, była nieobecna. Szmaragd oczu podkreślały długie, gęste rzęsy. Jego włosy były jasne, jakby barwy nieco wyblakłego blondu, aczkolwiek nie było niczego z nimi nie tak. Zwyczajnie taką miały barwę. Były długie, uplecione w warkocz sięgający za połowę pleców. Grzywka swobodnie opadała na boki, chociaż rozdzielona była w prawą stronę, delikatnie przysłaniając oko. W lewym uchu posiadał wiszący kolczyk z zielonym kryształem, co zgrywało się z oczyma młodzieńca. Wyglądał na może dwadzieścia trzy lata, chociaż był całkiem wysoki. Możliwe, że miał sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Przy boku miał Katanę i Wakizashi przytroczone fioletowym pasem. A kto był wewnątrz, za młodzieńcem, pozostawało tajemnicą.
Wygląd strażnika
0 x
Arisa Terumi
Gracz nieobecny
Posty: 69 Rejestracja: 5 mar 2018, o 16:05
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - brązowe, długie włosy spięte kunsztownym kanzashi, wysoki wzrost - często wisiorek - nosi eleganckie kimona, rzadziej stroje typowej shinobi - ogólne wrażenie iluzji lub snu - zimą czerwony szal na szyi - niezwykle niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - kabura z bronią
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5118
Multikonta: Akodo Hayami
Post
autor: Arisa Terumi » 12 gru 2018, o 01:55
The evening sings in a voice of snow - and the dawn is surely coming.
Towarzystwo Yume - wilczycy z marzeń, białofutrego prezentu od przeszłości - nie przeszkadzało Arisie. Wręcz przeciwnie, było przyjemne, koiło zmysły, pozwalało na spokój. Tworzyło iluzję, za którą Arisa mogła się schronić; iluzję obecności brata, który postanowił ją opuścić, by mogła wszystko przemyśleć. Zaakceptować nowe fakty, rozumieć je, uporządkować w swoim umyśle i sercu.
Wszystko wydawało się teraz i proste, i zarazem zawikłane, cały idealizm płynący z naiwnej nadziei pt. "odnajdę brata i sobie spijemy z dzióbków" trafił szlag.
To naprawdę nie miało tak wyglądać, ale...Chyba była nawet z tego powodu szczęśliwa.
Chyba.
Kiedy wracała, był już wieczór. Lekki śnieg zalegał tu i ówdzie, ale temperatura zdawała się trochę lżejsza. Szła wolno, pilnując, by Yume się nie oddalała, by trzymała się jej boku. W dłoni trzymała pomięte, pogniecione ogłoszenie, które już jakiś czas wisiało na tablicy niedaleko ryoukanu. Rodzina Moriyama chciała odzyskać zaginionego Shouheia, kimkolwiek on był; przewidywała też nagrodę. Ludzie, widząc jej zainteresowanie sprawą, odwodzili młodą Terumi od tego zadania, jak tylko mogli. Dziecko - mówiły przekupki, kręcąc głową - na co ci to? Ani za to nagrody, ani sławy, ot byś lepiej poszła na wojnę.
Strata czasu, panienko! Gówno to warte, panienki uśmiech wart więcej niż ta ich nagroda! Wszyscy wiedzą, ile mają ci cali...phi...Moriyama! - przekonywał uroczy Yamanaka obsługujący ją w małej, uroczej izakayi. Wszyscy mówili to samo: nie warto, nie ma po co, nie ma sensu, szkoda czasu, panienko. Arisa grzecznie słuchała wszystkich. Przytakiwała, uśmiechała się konwencjonalnie, kłaniała się, jak należy. Tak, oczywiście, rozumiała, na pewno mieli rację, zawsze mieli rację.
Była grzeczną, może zbyt grzeczną dziewczynką, ale...Akashi ją kochał. Był niczym sami bogowie, a ją kochał bardziej niż Izanagi swoją boską Izanami (nie szukajmy podtekstów kappa ). On zyskał wieczność, nie żyjąc wedle reguł narzuconych przez społeczeństwo; dlaczego więc ona miałaby się ich trzymać, gdy chodziło o wybór misji? Nie chciała i nie mogła spędzić całego życia, skupiona na obsługiwaniu męża i doborze kwiatów do wazonu - choć pewnie taki właśnie czekał ją los: kury domowej, zagrzebanej przy małżonku i dzieciach.
Posiadłość była...mroczna. I straszna. Jeśli domy miały duszę, to ten konkretny był jak pies Baskerville'ów: przejmujący, zawodzący do eteru, mroczny. Jedynym jaśniejszym elementem był strażnik...
...który chyba coś do niej mówił? Zarumieniła się gwałtownie, poprawiła włosy (nosiła teraz rozpuszczone, tak było jej wygodniej, po prostu). Głupia.
- Przepraszam, czy mi się zdawało, czy wołał mnie pan? - spytała z czarującym uśmiechem. - Trochę się zamyśliłam i...
0 x
Youmu Nanatsuki
Postać porzucona
Posty: 430 Rejestracja: 10 lis 2018, o 20:11
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: W KP znajdziesz wszystko.
Widoczny ekwipunek: Po dużej, czarnej torbie nad pośladkami - nieco na boku, rozłożony fūma shuriken na plecach, katana o czarnym wykończeniu przytroczona do lewego boku
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=103822#p103822
Multikonta: Airen Akamori
Post
autor: Youmu Nanatsuki » 14 gru 2018, o 18:49
Misja rangi D - 1/15
Wieczór jak każdy inny. Nic go nie wyróżniało od wczorajszego i tego przedwczorajszego również. Niezbyt sroga zima próbowała resztkami swoich chłodnych sił utrzymać swój atrybut - śnieg. Zalegał on cienką warstwą, chociaż na ścieżkach panowało błoto kojarzące się z jesienią. Jednak ścieżka prowadząca do siedziby klanu Moriyama przeniosła Arisę w nieco inne miejsce. Delikatny wiatr nieregularnie szarpał za jej czerwony szal. Temperatura, mimo że nie spadła, to zdawała się być zdecydowanie niższa. Yume nie robiło to różnicy. Piękne, jasne futro wilczycy chroniło ją przed mroźnym wiatrem. Jednak i w zwierzęciu się coś zmieniło. Podniesione uszy nasłuchiwały, a mocniejsze pociągnięcia nosem wyłapywały zapach lub jego brak. Ostatecznie cały czas szła obok dziewczyny, będąc zwyczajnie uważną.
Arisa zbliżyła się do domu, ale przede wszystkim do bramy i strażnika. Posiadłość wyglądała zdecydowanie upiornie, chociaż ciężko było wskazać co ją taką czyniło. Nie było konkretnej przyczyny, a jedynie mnogość mniejszych, które składały się na ten nieprzyjemny obrazek. Za to znacznie przyjemniejszym obrazkiem był strażnik o niecodziennej urodzie. Jego wzrok skupiony był na wilczycy do momentu, w którym młoda kunoichi się odezwała. Przeniósł go spokojnie, jakby wciąż był zamyślony. Kto bardziej odpłynął? On czy ona? Jego mina nie zmieniła się, a jednak Arisa mogła dostrzec, że stała się jakby łagodniejsza.
- Musiało się panience wydawać. - odparł zaskakująco męskim głosem, niskim i miękkim, ale również cichym. Jego usta się rozchyliły, jakby chciał coś powiedzieć, lecz przerwał mu nagły odgłos. Skrzypienie bramy, która powoli otwierała się, jakby ktoś nie do końca miał siłę ją otworzyć.
- Prosiłam cię, Yuhi, żebyś zakładał płaszcz i przychodził na gorący napar. - zza bramy dochodził lekki, dźwięczny głos należący najpewniej do młodej kobiety. I rzeczywiście, niska, niższa niż Arisa dziewczyna wychyliła się zza bramy . Była ubrana w piękne, stare, ale też zadbane kimono w kolorach czerni, złota i bieli. Na siebie narzucony miała czarny, luźny płaszczyk, a znacznie większy i, zdawałoby się, grubszy spoczywał na jej ramieniu. W jasnych, drobnych dłoniach trzymała małą tackę, a na niej znajdowały się dwa ceramiczne kubki z czymś gorącym. Para nieznośnie zasłaniała jej twarz, aż wiatr dmuchnął mocniej i Arisa dostrzegła w pełni to, co czyniło nieznajomą naprawdę piękną, chociaż była to kwestia gustu. Jej twarz była delikatna i wskazywała na młody wiek. Arisa mogłaby stwierdzić, że dziewczyna jest albo od niej młodsza, albo jest rówieśniczką. Małe, dosyć wąskie usta wywinięte były w drobny uśmieszek, zdecydowanie zdradzający dobry nastrój ich posiadaczki. Różowiutkie usta ładnie współgrały z jasną, jedynie muśniętą słońcem karnacją. Zdawałoby się, że jej duże, srebrne i błyszczące oczęta dodawałyby jej chłodu, jednak tkwiła w nich iskierka, która nie pozwalała tej stali ochłodnąć. Brązowe włosy upięte były w zgrabny, elegancki kok, a w niego wpięta została prosta ozdoba składająca się z uroczych, różowych i, co najważniejsze, kryształowych kwiatków. Grzywka częściowo swobodnie opadała wzdłuż twarzy, a częściowo była odgarnięta na prawą stronę. Jej wzrok powoli przeniósł się na Arisę. Dziewczyna spoważniała, chociaż wciąż wyglądała pogodnie.
- A ja prosiłem cię, żebyś nie nazywała mnie Yuhi. - jego wzrok równie spokojnie co wcześniej przeniósł się na nieznajomą. W jego głosie zabrzmiała delikatna nuta irytacji. Jego usta poruszyły się, szepnął coś cichutko, a dziewczyna rzuciła mu zadziorne spojrzenie, które szybko znikło.
- Panienka w sprawie poszukiwań? - padło z jej ust pytanie, chociaż jej wzrok jakoś nagle zmarniał. Iskierka przygasła, a szatynka zdawała się trochę posmutnieć. Strażnik znów wpatrywał się w wilczycę, chociaż bardziej wyglądało to na zamyślenie, którego tłem jest Yume.
0 x
Arisa Terumi
Gracz nieobecny
Posty: 69 Rejestracja: 5 mar 2018, o 16:05
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - brązowe, długie włosy spięte kunsztownym kanzashi, wysoki wzrost - często wisiorek - nosi eleganckie kimona, rzadziej stroje typowej shinobi - ogólne wrażenie iluzji lub snu - zimą czerwony szal na szyi - niezwykle niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - kabura z bronią
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5118
Multikonta: Akodo Hayami
Post
autor: Arisa Terumi » 19 gru 2018, o 16:11
Arisa zmieszała się znacząco. Zarumieniła się lekko, słysząc odpowiedź z ust przystojniaka; no tak, rzeczywiście, mogło się jej wydawać, że ją wołał, że ktoś coś mówił. Ile jeszcze takich fatalnych omyłek musi się zdarzyć, nim sny sprawią, że zginie, a wizje pożrą przewidującą je Kasandrę, wieszczkę o spłakanych oczach ? Westchnęła cicho, podchodząc bliżej. Yume poruszyła się niespokojnie, podeszła do nich zaraz za kobietą, którą miała chronić - tego, czego nie mógł zrobić brat przez lata, ona miała dokonać w ciągu najbliższych dni. Jasne futro, posypane śniegiem, skrzyło się z lekka, biały puch chrzęścił pod jej stopami, gdy stąpała w ich stronę - cicho, niezauważenie, jak nieuchwytne przeczucie. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy z domu wyszła nieznajoma, niższa od niej na pewno dziewczyna, i zaczęła prawić nieznajomemu kazanie przystające raczej do matki czy do siostry niż do pracodawczyni. Chyba że Arisa się myliła i ten chłopak nie był pracownikiem rodu Moriyama? Nie wiedziała. I nie chciała niczego zakładać na pewno, zwłaszcza że jej zdolność do tworzenia sobie świata ze słów, snów, marzeń, uśmiechów i skrawków sytuacji wyrywanych kontekstowi spod piór mogła zaburzyć odbiór sytuacji.
Czekała, jak rozwinie się sytuacja, słuchała, obserwowała całą sytuację, wyciągając - lub próbując wyciągać wnioski. Okolice były mroczne, ponure i przerażające; oszronione, jakby obolałe w żałobie drzewa przypominały tamte z lasu, który mijała, idąc na pierwszą misję, ogród był obrazem zdziczałej przyrody, nędzy i rozpaczy. Oznaczałoby to, że albo było tu tak od zawsze (w co Arisie jakoś nie chciało się wierzyć), albo służba zbiegła z domu Moriyama, porzucając swoich chlebodawców, albo po prostu trzeba było ich zwolnić przez wzgląd na szumne określenie trudne czasy. Określenie, za którym mógł kryć się - choć nie musiał - dramat. W niepokoju i obawach ludzi, którzy odradzali jej podjęcie się tej pracy, mógł się znajdować zwykły strach...ale kogo się tak bali? Lub czego? I dlaczego z takim uporem twierdzili, że nawet nagroda nie jest tego warta? Czy komuś zależało na tym, by zubożały ród nigdy nie otrzymał pomocy od shinobi, czy po prostu plotki przerosły rzeczywistość? A może ktoś, kto był znany w okolicy, podjął się zadania i zginął, przez co miejscowi uznali, że to zadanie nie do rozwiązania? ich gadanie nie mogło jednak przerazić Arisy. Była Terumi , pochodziła z dzielnego klanu shinobi; urodziła się, by walczyć i chronić. Była jak róża, kolczasta w swej słodkiej, niezmąconej niewinności; czy była snem, łagodną wizją kojącą zastraszony umysł sielankowym błękitem, czy władczą trucizną zdobywającą wszystko dla siebie - to już zależało od niej. Aby być Terumi, nie wystarczyło rozsiewać wokół siebie szlachetnie czystej aury i znaleźć sobie męża; trzeba było mieć jeszcze charakter - i to drugie wykształciła w przybranej córce Asami. Czy był to błąd, kolejna gorzka pomyłka w krainie urojeń, czy przewidywane z góry działanie w dobrej wierze?
Wysłuchała całej rozmowy, a kiedy kobieta spytała ją, czy przychodzi w sprawie ogłoszenia, postanowiła przejść do rzeczy. Skłoniła się głęboko, rada, że na chwilę włosy zakryły jej twarz, a potem wyprostowała się i odgarnęła swe brązowe kosmyki z twarzy.
- Tak, jestem tu właśnie w tej sprawie - potwierdziła. Mówiła silnym, choć miękkim i ciepłym dźwięcznym głosem, nie starając się nawet ukrywać akcentu z Wietrznych Równin, stała wyprostowana, piękna i barwna - a przede wszystkim młoda. Patrzyła prosto w oczy kobiety, a w jej własnych - błękitnych i jasnych, lśniła twarda determinacja. Mogła być giętka w ukłonach, subtelna w uśmiechach i w słodzeniu ludziom komplementami, ale potrafiła iść naprzód - i zdobywać informacje. - Nazywam się Arisa Terumi. Ludzie w mieście powiedzieli mi, że poszukujecie niejakiego...Shouheia Moriyamy, a by być precyzyjnym, odradzali mi udział w tym zadaniu. Ale Terumich nie da się łatwo odstraszyć od ich zadania. Podejmę się tego wyzwania. Od razu, nim zaczniemy rozmawiać, postawię kwestię jasno: nie oczekuję konkretnej nagrody. Wiem z ludzkich opowieści, że klan Moriyama nie jest...zbyt zamożny, nie jestem zdziercą.
Uśmiechnęła się delikatnie, przyglądając się to chłopakowi, to kobietce o szarych jak mgła oczach. Za takimi mgłami ukrywały się różne dusze, wizje, zdarzenia. Jaką wizję mieli przed oczami Izanagi i Izanami, kiedy tworzyli takie jak one ? Powstrzymała się jednak z filozofowaniem. Przestąpiła z nogi na nogę, chciała być rzeczowa, chciała być praktyczna, odsunąć od siebie rozmarzenie i wyobrażenia. Ten jeden raz nie musisz się już ukrywać. Musiała też, oprócz sprawy nagrody, doprecyzować jeszcze jedną rzecz: kwestię Yume. Rodzina mogła sobie nie życzyć jej wejścia, ale Arisa nie zamierzała się rozstawać z białą wilczycą. Po pierwsze, była ona zwierzęciem jej brata i nie mogła sobie pozwolić na bezsensowne, żałosne wręcz zagubienie zwierzaka (nawet, jeśli Yume i tak by ją odnalazła). Po drugie, czuła się pewniej z towarzyszką u boku, jakby była ona namiastką dawno utraconych chwil, pozwalała wierzyć, że w nowym-starym członku rodziny - choć nie ma go przy niej - ma oparcie. Celowo nie informowała go o tym, co robi, jaką decyzję podjęła: Akashiego zapewne, jako łowcę głów, bardziej interesowały zadania pełne prostoty, zabij-przynieś-odbierz nagrodę, a w tej sprawie wyczuwała jakiś pierwiastek nieuchwytnej logiki, pozostawiający pewne pole (choć wąskie) wyobraźni. Podrapała Yume za uchem, a ta szczeknęła cicho.
- Ta wilczyca to Yume, towarzyszka mojego brata - powiedziała wolno, wpatrując się i w kobietę, i w chłopaka. - Czy może wejść razem ze mną, czy musi pozostać tutaj, na zewnątrz, z panem, który nie nazywa się Yuhi? Wolałabym, by poszła ze mną, ale nie będę się kłócić. To z panią mogę rozmawiać o sprawie czy jest ktoś inny, kto zna wszystkie szczegóły co do tego miejsca, Shouheia i jego zniknięcia?
Ostatnie pytanie nie było znów tak pozbawione podstaw - nieznajoma mogła stać ledwie o szczebel wyżej od nieznajomego w hierarchii rodziny, na co wskazywałby też jej sposób wysławiania się ("panienko" przystawało raczej do służby niż do członka rodu Moriyama, ale...to znów można by zwalić na ultrauprzejmość tych regionów...), a wtedy Arisa zapewne mogłaby zostać pokierowana do kogoś wyżej. Mimo to wolała od razu zastrzec kwestię nagrody i podkreślić swe pochodzenie, by nie wzięto jej za kolejnego z tych żałosnych sępów łasych na prosty pieniądz - wielu takich musiało się przewinąć przez ten dom i udręczyć rodzinę. Z drugiej strony: na ile samej rodzinie zależało na odnalezieniu Shouheia? I ile czasu już upłynęło od zaginięcia? Sądząc po stanie ogłoszeń i reakcjach ludzi na jej pytania, ot, takie z ciekawości, dość długo. W tych niespokojnych latach, w Erze Krwi, nie należało spodziewać się, że zaginiony jeszcze żyje - zwłaszcza w obliczu wojen, napięć, wrogości i źle skrywanych niechęci.
- Ostatnie pytanie: jak ma pani właściwie na imię?
0 x
Youmu Nanatsuki
Postać porzucona
Posty: 430 Rejestracja: 10 lis 2018, o 20:11
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: W KP znajdziesz wszystko.
Widoczny ekwipunek: Po dużej, czarnej torbie nad pośladkami - nieco na boku, rozłożony fūma shuriken na plecach, katana o czarnym wykończeniu przytroczona do lewego boku
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=103822#p103822
Multikonta: Airen Akamori
Post
autor: Youmu Nanatsuki » 24 gru 2018, o 22:38
Misja rangi D - 3/15
Strażnik z cierpliwością skupiony był na wilczycy, jakby Arisa nie była uznawana przez niego jako zagrożenie, jednak gdy padło nazwisko "Terumi", jego nieobecny wzrok skupił się chwilowo na twarzy dziewczyny. Stał się uważniejszy i było to widoczne, chociaż nie po jego posturze, która pozostała luźna. W jego ręce nagle została wręczona taca z dwoma naparami na co zareagował drobnym zaskoczeniem. Jego towarzyszka z domu Klanu Moriyama skłoniła się, nieco poważniejąc.
- Miło mi panienkę poznać. Nazywam się Shizuka Miyori i jestem... - zawahała się na chwilę, spoglądając na strażnika. - ...jestem służącą Państwa Moriyama. Proszę się nie martwić plotkami o braku nagrody. Klan Moriyama bywał w lepszej kondycji, jednak nagroda jest przewidziana i przygotowana. - dodała już znacznie pewniej, a na jej twarz wrócił uśmiech. Wtedy to Arisa poruszyła kwestię Yume, a Shizuka zachichotała, gdy usłyszała "Yuhi" z ust Terumi. Mężczyzna spojrzał ostrym wzrokiem na służącą, jednak szybko wrócił do obserwacji wilczycy i samej, jak mniemał, kunoichi.
- Nazywam się Yuuhiro Setsuna, proszę zwracać się do mnie pełnym imieniem. Wilk może wejść, jednak odpowiadasz za niego głową. Czy chcesz go zabrać ze sobą, czy nie, pozostaje w panienki ocenie. - mówił spokojnie, odkładając na murek tackę z herbatą. Wrócił szybko na swoje miejsce, a Shizuka już otworzyła szerzej bramę, wskazując Arisie, aby weszła.
- Proszę za mną. Aktualnie głową Klanu Moriyama jest pani Hanae Moriyama i to z nią należy rozmawiać. Panią Hanae niestety trawi choroba, proszę o wyrozumiałość. Zaginął jej syn, panicz Shouhei Moriyama. Na wszelkie inne pytania odpowie panience Pani Hanae. - mówiła, idąc obok Arisy ścieżką prowadzącą do domu. Wprowadziła ją do środka, gdzie zdjęły buty, a później ruszyły dalej - długim, odsłoniętym po bokach korytarzem. Dopiero kolejne drzwi były tymi rzeczywiście prowadzącymi do wewnątrz. Na wejściu dało się zauważyć duży portret przedstawiający rodzinę. Młody mężczyzna stał na środku. Miał czarne, krótkie włosy, a jego spojrzenie zdawało się być wyjątkowo jasne. Szare? Srebrne? Może białe? W nikłym świetle korytarza ciężko to było dostrzec. Obejmował on lewym ramieniem kobietę - w podobnym wieku. Wysoką, zgrabną, prawdziwą piękność o kruczoczarnych włosach, spiętych w schludny, elegancki kok. Jej spojrzenie było błękitne. Ubrani byli w prawdziwie bogate stroje o stonowanych barwach. Między nimi stało dziecko, mające na oko może dziesięć lat. Miało brązowe włosy, zaś oczy błękitne. Arisa nie miała zbyt wiele czasu na przyglądanie się, gdyż Shizuka prowadziła dalej, chociaż całkiem powoli. Stawała delikatnie, nie było słychać jej kroków, a podłoga nawet nie zaskrzypiała. Kroki kunoichi z Terumi były zdecydowanie inne - głośniejsze, pewniejsze i wyciskające z desek okropny jęk. Spacer doprowadził Arisę pod duże, podwójne, przesuwane drzwi. Służąca chwilę zaczekała, zanim je otworzyła i pozwoliła wejść zainteresowanej poszukiwaniami. Niebieskooka, wchodząc zauważyła stojącego w rogu mężczyznę. Miał siwe, wciąż gęste włosy ścięte w krótki, schludny sposób. Nosił kimono podobne do młodego strażnika sprzed bramy, chociaż jego było zdecydowanie w gorszym stanie, aczkolwiek wciąż należało do miłych dla oka. Jego spojrzenie natychmiast utkwiło w wilku, jednak szybko omiótł wzrokiem również samą Arisę. Mogła zauważyć, że oczy miał tej samej barwy co Yuuhiro, chociaż jego wzrok zdawał się być zmęczony, a nie zamglony. Pomieszczenie było tradycyjną sypialnią, jednak odgrodzoną przez pół zasłoną, za którą płonęła jakaś lampa. Dzięki niej dało się zauważyć, że ktoś za zasłoną leży. Część, do której miała dostęp Arisa była skromna. Prostokątny, niski stolik z poduszkami obok, aby przy nim usiąść, stał na środku. W rogu była ciemna, elegancka komoda, chociaż nieco zniszczona przez czas. I to było tyle, reszta pozostawała pusta, a wewnątrz panował półmrok.
- Pani Hanae, przybyła panienka Arisa Terumi w sprawie poszukiwań. - postać leżąca za zasłoną drgnęła, jej głowa widocznie obróciła się tak, jakby chciała spojrzeć na służącą. Zapadła cisza i dopiero teraz do nosa młodej Terumi dotarł zapach, na który Yume zareagowała już znacznie wcześniej, uważnie obwąchując podłogę. Była to mdląca, ciężka woń kadzideł o specyficznym, ziołowym zapachu przywodzącym na myśl napary z ziół.
- Witam Cię, dziecko. Niecałe 4 dni temu zaginął mój syn, Shouhei Moriyama. Proszę, odnajdź go. To jedyny skarb jaki mi został. - głos miała słaby, wręcz niknący momentami, aczkolwiek mówiła bez zawahania. W ostatnich słowach słychać było rozpacz, która zmusiła ją niemalże do błagań.
- Teraz możesz zadać pytania. - szepnęła Shizuka, siadając na poduszce przy miejscu, w którym zachodziły za siebie dwie zasłony. I nastała cisza.
Przepraszam, że pozwoliłam sobie trochę poprowadzić Twoją postać, ale nie chcę przeciągać.
0 x
Arisa Terumi
Gracz nieobecny
Posty: 69 Rejestracja: 5 mar 2018, o 16:05
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - brązowe, długie włosy spięte kunsztownym kanzashi, wysoki wzrost - często wisiorek - nosi eleganckie kimona, rzadziej stroje typowej shinobi - ogólne wrażenie iluzji lub snu - zimą czerwony szal na szyi - niezwykle niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - kabura z bronią
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5118
Multikonta: Akodo Hayami
Post
autor: Arisa Terumi » 29 gru 2018, o 22:14
Nic się nie stało, jak musisz, to prowadź. Ufam Ci!
I think with my heart and I move with my head
I open my mouth and it's something I've read
I stood at this door before, I'm told
But a part of me knows that I'm growing too old
Confused what I thought with something I felt
Confuse what I feel with something that's real
I tried to sell my soul last night
Funny, he wouldn't even take a bite
Zmarszczyła brwi poważnie, słuchając starszej - i złamanej chorobą?, nieszczęściem rodzinnym na pewno - kobiety. Więc to była Hanae, cenny kwiat, matka rodziny i rodzicielka zaginionego. Pamiętała ten portret; mógł okazać się przydatny. Mały chłopiec, dwoje rodziców, typowe tło, typowe ramy...Typowa świetność, teraz przygasła i wdeptana w ziemię ciężkimi sandałami życia. Mimo to Arisa nie traciła wiary w przyszłość - i liczyła, że uda jej się czegoś dowiedzieć. Wierna Yume podążała ciągle u jej boku, biała, uważna, spokojna niczym marzenie; one obie w sumie wyglądały jak widma, istne lullabies of woe , pytanie tylko: czy to wilk, czy dziewczyna śpiewała starszej, złamanej pani o niedoli?
Miała nadzieję, że nie zaśpiewa tego żadna z nich.
- Proszę się nie obawiać, Hanae-sama -zaczęła miękkim, ciepłym, łagodnym głosem. Takim głosem, pełnym szacunku i współczucia , mogłaby przemawiać córka chorej damy. Arisa zaś była zawsze ciepła i empatyczna, umiała odczuwać, umiała być. I być może dlatego, właśnie w tym momencie, tym bardziej zapragnęła pomóc biednej pani Moriyama. Zepsuty materializm? Tchórzostwo? Trudność zadania? Cóż mogło odstraszać shinobi od wykonania takiego zadania - prócz braku nagrody?
Brązowowłosa, marzycielska dziewczyna nie zwykła się jednak nad tym zastanawiać. Kontynuowała powoli i spokojnie, nie podnosząc zbytnio głosu, by nie zmuszać chorej do zbytniego wysiłku:
-Proszę się nie obawiać, że mnie odstraszy brak nagrody czy trudność zadania, Hanae-sama. Jestem Terumi, a Terumi nigdy nie cofają się przed niczym. Nie zadrżę przed największym nawet trudem. Wszelako muszę pani zadać kilka pytań. Proszę, niech się pani dobrze zastanowi nad odpowiedziami i zechce być ze mną szczera, dobrze? To konieczne, bym mogła odnaleźć Shouheia.
Zrobiła przerwę, dała odpocząć zmęczonej kobiecie. Cicho westchnęła. Starała się nie tracić kontaktu wzrokowego z chorą, odpowiednie pytania były bardzo...istotne. Tak jak odpowiedzi na nie.
- W jakim wieku jest teraz Shouhei i jak wygląda? Czy ma w wyglądzie coś charakterystycznego, to znaczy...hm, jakieś znamiona, blizny, coś, po czym rozpoznałabym go od razu? -niby widziała obraz na korytarzu, ale musiała uzyskać dokładny opis z ust matki. - Czy jego zaginięciu towarzyszyły jakieś szczególne okoliczności? Coś się stało te cztery dni temu? Czy zachowywał się...dziwnie, zrobił coś, co nie przystawałoby do jego natury?
Znów przerwa. Chwila oddechu, błysk błękitu nieba w zmęczonych oczach łagodnego ptaka. Brązowej gołębicy, niosącej gorzki pokój przed śmiercią.
- Proszę mi wybaczyć, Hanae-sama, ale...co z ojcem Shouheia? Czy miała pani wrogów, którym mogłoby zależeć na porwaniu chłopca? Czy Shouhei ma jakieś rodzeństwo, kuzynostwo? Kto w razie...proszę wybaczyć insynuacje...zostaje dziedzicem rodu? - spytała jeszcze. Pozornie bezsensowne pytania zawsze miały jednak jakiś sens. Zaklęła w duchu. Czemu znowu zapomniała zrobić zakupy?
- Panno Miyori, czy byłaby pani łaskawa dostarczyć mi kilka kartek i coś do pisania? - zwróciła się do Shizuki. - Tak chyba będzie mi prościej to wszystko sobie poukładać.
Uśmiechnęła się ciepło, z otuchą, do obu kobiet. Była snem, ale też i pewnością.
0 x
Youmu Nanatsuki
Postać porzucona
Posty: 430 Rejestracja: 10 lis 2018, o 20:11
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: W KP znajdziesz wszystko.
Widoczny ekwipunek: Po dużej, czarnej torbie nad pośladkami - nieco na boku, rozłożony fūma shuriken na plecach, katana o czarnym wykończeniu przytroczona do lewego boku
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=103822#p103822
Multikonta: Airen Akamori
Post
autor: Youmu Nanatsuki » 10 sty 2019, o 00:18
Misja rangi D - 5/15
Postać za zasłoną drgnęła, gdy Arisa zaczęła mówić. Jakby nie spodziewała się dźwięku. Jej stan wydawał się być ciężki, ale wciąż była świadoma. Nie przerywała dziewczynie i pozwoliła jej powiedzieć wszystko, co tylko chciała. Jedynie na koniec coś szepnęła, a Shizuka wstała i ruszyła do komody, z której wyciągnęła drobny notesik i już wysłużony ołówek. Podała te przedmioty Arisie, spełniając jej prośbę, a później wróciła na swoje miejsce. Nastała chwila ciszy. Słychać było ciężki oddech Hanae, która w końcu się odezwała.
- Nie martw się o nagrodę. Nie jesteśmy aż w takiej ruinie. - odezwała się zaskakująco pewnie, twardo, jakby siły wróciły do niej, by ochronić dumę rodu. - Mój syn ma piętnaście lat. Jest wysokim na swój wiek, przystojnym niczym jego ojciec młodzieńcem. Ma dłuższe włosy, brązowe, niekiedy związane w luźny kucyk, a jego spojrzenie jest przepięknie błękitne. Nie posiada żadnych znamion, ani blizn. Jego wygląd to jego znak rozpoznawczy. - mówiła spokojnie, słabo, ale bez zawahania. Dała sobie chwilę na odpoczynek. Znów słychać było ciężki oddech, a Shizuka rozchyliła delikatnie zasłonę, spoglądając za nią, jakby upewniając się, że wszystko w porządku. Jednak Hanae znów przemówiła.
- Nic dziwnego się nie działo. Mój syn to utalentowany Shinobi, prawdziwy geniusz. Jest ciągle zajęty, nie ma czasu na spokojne życie. Taki młody, a taki ambitny. Treningi i misje zajmują mu całe dnie. Rzadko go widywałam, ale rozumiem, że dąży do swych marzeń. Jego ojciec też taki był. Mój mąż nie żyje. Keijin zginął na misji raniony zatrutą strzałą. Nie miał żadnych wrogów, był wspaniałym mężczyzną, mężem, ojcem i ninja. Nie mamy wielu kuzynów, a zostali jedynie dalecy. Nasz ród jest tak naprawdę połączeniem dwóch innych, dawniej potężnych. W naszym przypadku gra o władzę nie istnieje. Jeżeli umrę, głową rodu zostanie mój syn, a później jego potomstwo lub żona. Shouhei to moje jedyne dziecko... nie mogę go stracić. - i zaczęła się rozklejać, szlochać, aż nagle kaszleć. Ciężko, głęboko, wręcz krztusząc się. Shizuka odsłoniła nerwowo zasłonę, a wtedy Arisa mogła dostrzec Hanae. Nie był to przyjemny widok. Blada jak papier kobieta o zapadniętych policzkach i rzadkich, czarnych włosach, leżała wypluwając krew poprzez kaszel. Młoda dziewczyna szybko zasłoniła ją plecami, gdyż zaczęła ją nieco podnosić i wycierać krew. Trwało to kilka minut, aż w końcu Hane znów się odezwała. Tym razem znacznie słabiej, ledwo na siłach.
- Shi-zuka odpowie Ci na re-szte pytań. - wycedziła z trudem, a dziewczyna spojrzała na siwowłosego strażnika. Ten porozumiewawczo kiwnął głową, lecz nie ruszył się z miejsca. Młoda służąca podniosła się i ruszyła do wyjścia, wyprowadzając na zewnątrz Arisę i jej wilczycę, która fuknęła nosem z ulgą, że nie musi dalej wąchać tego mdlącego zapachu kadzidełek. Shizuka ruszyła korytarzem, prowadząc gdzieś dalej.
- Zaprowadzę panienkę do pokoju panicza Shouheia. Może tam będą jakieś wskazówki. - odezwała się i milczała przez dłuższą chwilę, aż odeszła kawałek od pokoju Hanae i wtedy zwolniła, zaczęła iść wręcz ślimaczym tempem. - Muszę coś panience powiedzieć. Pani Hanae była... jest wspaniałą kobietą. Kochaną, wzór matki. Kocha swego syna ponad miarę i nie zauważa, jak to matka, jego wad. Usprawiedliwia go. Panicz Shouhei... rzeczywiście jest utalentowanym shinobi, może i nawet geniuszem, ale ambicja nie do końca jest powodem jego nieobecności w domu. Wie panienka... on ma wciąż piętnaście lat. Od śmierci pana Keijina wszystko zmieniło się nie do poznania. Panicz ciężko to przeżył, ale nie tak ciężko jak Hanae. Gdy ma się w pamięci jak Pani Hanae wyglądała kiedyś, jaka była przed chorobą, przed utratą męża, to patrzenie na nią teraz sprawia ogromny ból w sercu. Panicz Shouhei tego nie wytrzymywał. Widziałam w jego oczach ten ból. On... on tak naprawdę jest najtwardszy z wszystkich, ale ma swoje granice. To wciąż dziecko. - i wtedy dopiero nieco przyśpieszyła, ale dalej tempo było wolne na tyle, aby miały wiele czasu na wyjaśnienie kilku spraw, o których Hanae nie powiedziała zaślepiona miłością do syna.
0 x
Arisa Terumi
Gracz nieobecny
Posty: 69 Rejestracja: 5 mar 2018, o 16:05
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - brązowe, długie włosy spięte kunsztownym kanzashi, wysoki wzrost - często wisiorek - nosi eleganckie kimona, rzadziej stroje typowej shinobi - ogólne wrażenie iluzji lub snu - zimą czerwony szal na szyi - niezwykle niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - kabura z bronią
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5118
Multikonta: Akodo Hayami
Post
autor: Arisa Terumi » 25 lut 2019, o 21:01
With white rays of fear
In nothingness to reap
You will hold the name, for the sake of game
Oh, come with me now
Oh, come with me now
Come with me now
Arisa słuchała. Do tego została stworzona; nie potrafiła nie słuchać, nie pochylić się nad czyjąś niedolą w rytm żałobnej wręcz kołysanki pełnej ostrzeżeń. Słuchała - i była obok, a świat albo był jej wdzięczny, albo nie, to już zależało od niego. Szła wolno, stąpając po chłodnawym drewnie, zatopiona w miękkich jak dywan, podobno wyjaśniających słowach Shizuki, i rozpamiętywała informacje uzyskane od chorej pani Hanae.
Właśnie ten widok, ta blada, umęczona twarz sprawiła, że w sercu Arisy - niczym kwiat - zakwitło postanowienie zostania medykiem. Chciała tego, naprawdę chciała, przecież nie mogło być inaczej; delikatna, łagodna córka swojej matki, bezwiedna ofiara , chciała odegrać jakąś ważniejszą rolę w teatrze wyblakłego życia. Chciała być silna, chciała iść naprzód - by ochronić młodsze rodzeństwo i nadgonić stracone lata w relacji ze starszym. Miała być silna - choć przeczuwała, że ta sytuacja będzie wymagać od niej nie tyle siły, co tężyzny umysłowej. Będzie musiała być piękna, będzie musiała być bystra; kto wie, być może właśnie inteligencja oraz urok przeprowadzą ją przez ten świat, szepczący niczym zmysłowy truciciel: come with me now?
Pisała. Niczym wierna sekretarka, zaufana, wtajemniczona, spisywała wszystko, czego mogła się dowiedzieć. Stworzyła swoim kaligraficznym, pięknym charakterem pisma małą listę informacji; jak na razie znalazły się tam następujące dane:
Ukryty tekst
- Hm...Shizuka-san, jakimi zdolnościami władał panicz Shouhei i jak dokładnie, w twoim odczuciu, wyglądały jego relacje z ojcem i matką...przed i po śmierci ojca? - spytała, marszcząc brwi, prawie-że-niedoszła śledcza z rodziny Terumi. Wciąż się rozglądała, jakby miała głowę na śrubkach, niemal żałowała, że nie może wszystkiego zapisać i przerysować. Smutek bywał niekiedy sztuką - a Arisa, wrażliwa na sztukę, potrafiła go odczuć i zrozumieć. Może dlatego coraz bardziej chciała pomóc temu domowi?
O co jeszcze mogłaby zapytać tą służącą? Co mogłaby jej powiedzieć? Zapewne niewiele. Może znajdzie jakieś odpowiedzi w domu, tyle że...
- Poza tym...wciąż coś mnie zastanawia...Być może już mi to mówiłaś, ale muszę jeszcze raz rozpatrzyć ten aspekt. Czy możesz mi zatem powiedzieć jeszcze raz, kiedy dokładnie zginął pan Keijin, i kiedy zachorowała pani Hanae? - przełknęła ślinę. Dłonie lekko jej zadrżały. Zwykle spokojny, stonowany błękit wielkich oczu dziewczyny błysnął...pytaniem? Tak, chyba miała pytanie, ale czy na pewno było ono do tej prostej kobiety, która jej towarzyszyła??
Może.
- Co z przyjaciółmi panicza Shouheia? Miał jakichś? No i co z tymi wadami, o których wspomniałaś, Shizuka-san? Raczej wątpię, by Shouhei sam opuścił dom, nie mogąc - jak to ujęłaś - wytrzymać napięcia. Nawet jeśli to wciąż dziecko, z twoich informacji i z opowieści Hanae-san wyłania się zgoła inny obraz. Jak zakładam, pan Yuuhiro i ten drugi czarujący mężczyzna to jedyni tutejsi strażnicy, tak? Ktoś jeszcze prócz was pracuje tu dla rodziny? Muszę potem się rozmówić z nimi obydwoma, gdy już przeszukam pokój. Aha...I mam od razu prośbę. Czy mogę przeszukać od razu także pokój sypialny pana Keijina i, jeśli go posiadał, to także gabinet? Jeśli to, oczywiście, możliwe. Szanuję wolę Hanae-sama i jeśli nie wyrazi zgody na przeglądanie rzeczy zmarłego, odpuszczę. - zapewniła jeszcze, wciąż tym samym, dźwięcznym i ciepłym głosem. - Może tam znajdę jeszcze jakieś wskazówki, bo jak rozumiem, nic nie zginęło i nic dziwnego się oprócz tego nie stało...
Mówiła sporo, starała się też sporo pisać. Słowa spływały z jej ust, dotykały dywanu, pieściły martwe faktury tapet na ścianach (chyba że była to zwykła farba?), chowały się niczym strwożone myszy w szczelinach starej podłogi. A jednak ten rozkład, ten odór beznadziei i samotności nie odstraszały Arisy. Przeczuwała, że w tym smutnym, pustym domu kryje się coś więcej niż tylko strach dziecka i powolne konanie matki...Chyba że po prostu przesadzała. Tak czy inaczej, plan Arisy był prosty.
Po pierwsze, chciała dokładnie, w szczegółach przeszukać wzmiankowane pomieszczenia - to znaczy pokój chłopca, pokój ojca i, jeśli się znajdzie, gabinet. Nie była pewna - jak każda młoda kunoichi bawiąca się w detektywa - czy coś tam znajdzie, nie wiedziała nawet, czy powinna szukać czegoś konkretnego. Mimo to chciała zbadać głębiej przeszłość tej rodziny, odszukać motyw. Jaki, do cholery, można by było mieć motyw...?
Pieniądze.
Moriyama może i upadli, ale mogli mieć coś cennego, coś, co zwracało uwagę...będzie musiała dla pewności zapytać Shizukę. Ale z drugiej strony, dlaczego porywacze nie zażądali okupu? Jeśli, oczywiście, było to porwanie? Shouhei też raczej nie był aż takim potworem, by sfingować swoje porwanie i żądać od matki pieniędzy na rozpoczęcie nowego życia.
Rodzina.
Keijin i Hanae pochodzili z dwóch zubożałych rodzin, z pozoru nic nie wskazywało na zagrożenie ze strony bliskich. Mimo wszystko ci dalecy krewni, owi kuzyni...O nich też będzie musiała zapytać, ale czy na pewno można ich oskarżać o porwanie chłopaka? Czy w ogóle po porwaniu chłopca ktoś się z nimi kontaktował? Czy udawali, że nic nie wiedzą, czy rzeczywiście nic nie widzieli? Chociaż...duma Moriyama mogła sprawić, że wyczerpana chorobą Hanae, i tak słaba i bezsilna, nie chciała nasuwać się na oczy mającym i tak dość trosk krewniakom.
Zazdrość, zawiść, wróg.
Hanae i Keijin nie mieli nikogo, kto mógłby być wrogiem rodziny, krewni też - chyba - nie życzyli źle Moriyamom, a przynajmniej tak by się wydawało. Chyba, że chora rozmyślnie czegoś Arisie nie powiedziała, aby kogoś chronić. Niemniej jednak...kogo, prócz syna, miałaby chronić Hanae? Na razie Terumi odsunęła tę hipotezę na bok.
Urażona miłość.
Hanae była teraz chora i słaba, ale kiedyś mogła być piękna, albo przynajmniej ładna, podobać się mężczyznom. Czy mogła mieć kogoś, kto czuł urazę do niej za poślubienie Keijina, a teraz zamordował jej męża i porwał Shouheia, by się w okrutny sposób odegrać na ukochanej? Miłość chodzi dziwnymi drogami. Ale nie było na to dowodów, poza tym...
Na razie wszystkie te teorie, krążące niezbornie po jej głowie, Arisa Terumi pozostawiła na boku. Czuła, że ten melancholijny, pachnący samotnością i opuszczeniem, pusty dom mówi do niej: indeed, come with me now.
Tak, chodź ze mną.
Chodź ze mną.
W nicość.
0 x
Youmu Nanatsuki
Postać porzucona
Posty: 430 Rejestracja: 10 lis 2018, o 20:11
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: W KP znajdziesz wszystko.
Widoczny ekwipunek: Po dużej, czarnej torbie nad pośladkami - nieco na boku, rozłożony fūma shuriken na plecach, katana o czarnym wykończeniu przytroczona do lewego boku
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=103822#p103822
Multikonta: Airen Akamori
Post
autor: Youmu Nanatsuki » 27 mar 2019, o 00:03
Misja rangi D - 7/15
Dom przesiąkał tajemnicą, którą zaciągała się Arisa, starając się rozpoznać co jej przypominała. Teorii było wiele. Pieniądze? Zazdrość? Miłość? A może coś innego? Informacji na tę chwilę było zbyt mało, aby cokolwiek więcej stwierdzić. Można było też kwestionować obiektywność wypowiedzi i Shizuki, i Hanae, ale wtedy komu ufać? Z czego czerpać wiedzę? A może tutaj tkwiło sedno sekretu? Pytania, pytania i jeszcze raz pytania. Część z nich została wypowiedziana. Służąca nie zwalniała tempa. Z uprzejmym uśmiechem słuchała, a następnie pozwoliła sobie zamilczeć na chwilę. Może przypominała sobie, a może układała myśli do kupy.
- Panicz Shouhei potrafił tworzyć i kontrolować kryształ. Piękny, biały niczym jego ojca. Pierwsza część kolorów klanu Moriyama. - odparła melancholijnym tonem. Jakby wspominała coś miłego. Jej kąciki ust uniosły się wyżej. - Relacje? Kochali się niczym każda rodzina w najwspanialszych chwilach. Panicz uwielbiał spędzać czas z obojgiem rodziców. Nie wyglądał, jakby preferował którekolwiek z nich bardziej. Była to równa, bezwarunkowa miłość. Ciężko powiedzieć cokolwiek innego. Wyglądali jak normalna rodzina. Po śmierci pana Keijina pani Hanae ucichła. Przestała być taka... hm. Porównałabym ją do kwiatu, który kiedyś cieszył swą przyjemną wonią, wypełniał cały dom lekkim zapachem. Gdy Pan Keijin zmarł, ten kwiat usechł. Jakby iskra radości w pani Hanae bezpowrotnie zgasła. Początkowo zamknęła się w sobie. Przeżywała żałobę wewnątrz siebie. Później nabrała sił mentalnych. Zajęła się domem, a także synem. Ich relacje zacieśniły się. Panicz Shouhei wydawał się obawiać o matkę, o jej życie. Według mnie bał się, że straci również panią Hanae. On żałobę przeżył inaczej. Zmieniła jego podejście do świata. Niegdyś był beztroskim młodzieńcem, ale od tamtego czasu spoważniał. Zaczął twardo stąpać po ziemi. - koniec wypowiedzi był również końcem drogi. Shizuka wraz z Arisą stanęły naprzeciwko przesuwanych drzwi, które ze skrzypnięciem zostały otwarte. Pomieszczenie wewnątrz było skromne, chociaż przestronne. Ściany były błękitno-białej barwy, a meble i podłoga wykonane z jasnego drewna. Mały, kwadratowy stoliczek z szarymi poduszkami znajdował się na środku pokoju. Stał na nim mały czajniczek i dwa kubki na herbatę. Obok tego był mały pojemniczek wykonany z drewna. Po lewej stronie stała długa komoda, na której znajdowały się różne białe, przypominające diamenty, kryształy. Żaden nie przekraczał wielkości pięści i były w kształcie różnych zwierząt - żuraw, lew, lis, sowa, motyl oraz wilk. Obok komody znajdowała się półka o wysokości niemalże dwóch metrów. Wypełniona była połowicznie przez zwoje oraz księgi. Na szerokim podeście z prawej strony było miejsce spania - zasłane równo i schludnie białą, czystą pościelą. Na całej szerokości ściany wisiał długi zwój przedstawiający szermierza, najpewniej samuraja wykonującego sekwencję ataków ujętych obok siebie klatka po klatce, począwszy od dobycia miecza, aż do jego schowania. W prawym rogu przy wejściu stał parawan, odsunięty na bok, zapewne zazwyczaj przedzielający pokój na część sypialną i użytkową. Obok niego stał kufer długi na metr, chociaż niezbyt wysoki. Wzmacniany był żelazem i zamykany na klucz. Podobne zamknięcie miał stoliczek znajdujący się tuż obok miejsca do spania. Miał trzy szuflady, ale tylko jedna miała zamek. Na stoliku stała lampa olejna, aktualnie zgaszona. Naprzeciwko drzwi stała prosta skrzynia. Zamykana na kłódkę, chociaż ta była otwarta, jedynie przełożona przez dziurkę. Obok tego stała niewysoka, mała szafa. Wewnątrz panował półmrok - jedynie trzy lampy znajdujące się na ścianach płonęły drobnym, niknącym światłem.
- Oto pokój Panicza Shouheia. - powiedziała krótko i wysłuchała kolejnego pytania Arisy, wchodząc do środka pierwsza i stając tuż obok drzwi, na uboczu, by nie przeszkadzać w przeszukaniu oraz oględzinach. - Pan Keijin zmarł... jeżeli się nie mylę, to trzy lata temu. Czasami wydaje mi się, że w tym domostwie czas zatrzymał się wraz z sercem pana Keijina. - jej głos słabł, aż zamilkła po swojej wypowiedzi. Wzrok miała przez chwilę nieobecny, a minę, chociaż zastygłą w uprzejmym uśmiechu, to przenikającą żalem. - Proszę mi wybaczyć. - ocknęła się nagle. Opuściła głowę, jakby skruszona swoim zachowaniem, jednak nie milczała, a postanowiła szybko udzielić właściwej odpowiedzi na kolejne pytania. - Ta choroba nie pojawiła się z dnia na dzień. Pani Hanae stopniowo słabła i ciężko określić kiedy to się rozpoczęło. To powolny proces, który mógł mieć swój początek nawet przed śmiercią pana Keijina. Dopiero ostatnie miesiące pani Hanae jest obłożnie chora. Nie jest w stanie przejść nawet kroku, a w lepsze dni, które zdarzają się rzadko, siada i karmię ją w ten sposób. Jej ciału brakuje sił, ale jej duch jest twardy. Wydaje mi się, że żyje wyłącznie dla syna. Nie poddaje się śmierci ze względu na niego. - znów czuć było smutek w jej głosie. Melancholijny ton wypełniał ponure pomieszczenie, które przecież było pokojem piętnastolatka. Oprócz figurek zwierząt nie było śladu, że mieszkał tutaj młodzieniec w takim wieku. Miejsce to mogło należeć do każdego - piętnastolatka, dorosłego mężczyzny czy kobiety w podeszłym wieku. Było pozbawione cech szczególnych, chociaż motywy samuraja i kryształu zdecydowanie najbardziej zwracały uwagę.
Shizuka cicho zachichotała, gdy Arisa wspomniała o Yuuhiro i "czarującym mężczyźnie". Uciekła wzrokiem na bok, uciszając się szybko, by nie przeszkadzać pannie Terumi w zadawaniu kolejnych pytań. Te zdawały się lekko zaskoczyć służącą. Wyglądała na nieco zmieszaną.
- Panicz Shouhei z rzadka się do mnie odzywał. Nie dzielił się ze mną ani swoją radością, ani smutkiem. Nie podsłuchiwałam też jego rozmów z matką, chociaż przy większości byłam obecna. Gdy rozmawiali starałam się być jedynie tłem. Reagowałam jedynie na swoje imię i kaszel pani Hanae. Skupiałam się na innych rzeczach, by nie zakłócać ich prywatności. Jednak nie pamiętam nic o przyjaciołach. Panicz Shouhei nikogo nie przyprowadzał do domu. Nie widziałam go również z nikim. Przed śmiercią pana Keijina miał kilku znajomych, ale odkąd spoważniał, to ich kontakt się urwał. Zdaje się, że próbowali utrzymać znajomość, jednak panicz Shouhei nie był nią zainteresowany. Proszę mi wybaczyć, nie znam szczegółów i to jedynie moje domysły. - uprzejmie wytłumaczyła wszystko to, co wiedziała na ten temat i co sama przypuszczała. Skrzywiła się nieco, nim odezwała się ponownie. - Czy słyszała panienka kiedyś jak matka mówi źle o własnym synu? Matki największych zbrodniarzy byłyby zdolne poręczyć własną głową, że ich synowie są niewinni. Przepraszam najmocniej za swoją zwodniczą wypowiedź. Chciałam jedynie pomóc. Pani Hanae, jak każda matka, jest zaślepiona miłością do dziecka. Nie mnie oceniać jakie wady i zalety miał panicz Shouhei, ale należy być świadomym, że nie ma perfekcyjnych osób. Każdy ma w sobie coś ze zła. - mówiła powoli oraz cicho. Podeszła do jednej z płonących lamp i zwiększyła dawkę oleju. Płomień wzmocnił się, dawał teraz więcej światła. Shizuka ruszyła do kolejnej uczynić to samo, a w trakcie tej prostej czynności mówiła dalej, spoglądając co chwilę na Arisę, by ta nie czuła, że służka nie poświęca jej uwagi. - Od dawna pracuję tutaj jedynie ja, Yuhi-, ekhm, Yuuhiro oraz jego ojciec - pan Genichiro. Są strażnikami, a ja zajmuję się domem. Właściwie nie jestem po prostu służącą, a pełnię każdą niezbędną rolę. Jeżeli chodzi o pokój pana Keijina, to nie posiadał własnego. Sypiał w jednym wraz ze swoją małżonką. Był to ten pokój, w którym aktualnie znajduje się pani Hanae, chociaż kiedyś wyglądał inaczej. Ze względu na pogarszający się stan zdrowotny pani Hanae, został on przemeblowany. Gabinet pana Keijina znajdował się w sypialni. Tam stało biurko oraz szafa z najważniejszymi rzeczami. Dokumenty pana Keijina zostały przejrzane przez panią Hanae. Nieistotne zostały spalone, a ważne zostały schowane. Właściwie po panu Keijinie pozostały głównie ubrania, które dawno straciły zapach ich właściciela, ale niekiedy i tak pani Hanae prosi mnie, abym je przyniosła, żeby mogła je powąchać. Możliwe, że wtedy przypomina sobie jak pachniał jej mąż. - i zamilkła. Starała się jak mogła, by pomóc Arisie w rozwiązaniu tej sprawy. Dzieliła się każdą informacją i domysłem, który wpadał jej tylko do głowy. A przynajmniej tak to wyglądało, bo któż wiedział czy nie posiadała znacznie większej wiedzy, niż można było zakładać. Młoda kunoichi musiała skorzystać ze swojego intelektu oraz dedukcji, by oddzielić informacje istotne od tych błahych. Musiała też wykrywać kłamstwa, które przecież mogły kryć się za najbardziej szczerymi minami. Tylko czy należało popadać w obsesję? Może wszystkie słowa Shizuki oraz Hanae prowadziły do oczywistego rozwiązania? Tajemnica wymagała przenikliwego umysłu, bo swoimi niejasnościami zawsze próbowała zwieść na manowce tych, którzy szukali jej rozwiązania. I przed takim wyzwaniem stawała teraz Arisa.
0 x
Arisa Terumi
Gracz nieobecny
Posty: 69 Rejestracja: 5 mar 2018, o 16:05
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - brązowe, długie włosy spięte kunsztownym kanzashi, wysoki wzrost - często wisiorek - nosi eleganckie kimona, rzadziej stroje typowej shinobi - ogólne wrażenie iluzji lub snu - zimą czerwony szal na szyi - niezwykle niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - kabura z bronią
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5118
Multikonta: Akodo Hayami
Post
autor: Arisa Terumi » 11 paź 2019, o 17:34
Far away
I heard him say (Come with me now)
Don't delay
I heard him say (Come with me now)
Arisa skinęła głową. Rozumiała; kryształ musiał być piękną i rzadką umiejętnością, przysparzającą dumy i radości rodzicom Shouheia. Nietrudno było przypuścić, że wrogowie, o ile jacyś istnieli, mogli chcieć pozyskać tak cenną zdolność, ale...
Pokój wywarł na niej silne wrażenie. Na tyle silne, że przerysowała starannie cięcia widoczne na zwoju, obejrzała je bardzo uważnie, z każdej strony. Obejrzała też wszystkie kryształy i przepisała na kartkę nazwy zwierząt, które przedstawiały, w takiej kolejności, w jakiej stały na półce. Była dokładna, sumienna, cicha, skupiona - takiej detektyw oczekiwała pewnie pani Hanae.
- Shizuka-san, czy może pani otworzyć wszystkie te szuflady po kolei, a najpierw tą z zamkiem? - poprosiła, marszcząc brwi. Wyglądało to tak, jakby Arisa intensywnie myślała. Nawet bardzo intensywnie. - Jeżeli trzeba, poprosimy Hanae-sama o zgodę. Muszę mieć więcej danych. Więcej danych...tak, dużo danych.
Pokręciła głową. Coś jest nie tak. Coś nie pasowało jej do całości. Do wszystkich tych wydarzeń, do obrazu, który utworzyła sobie w głowie. Tylko co?
- Chciałabym też porozmawiać z panami strażnikami. I to jak najszybciej, bo nie wolno nam tracić czasu, Shizuka-san. Trop może być zimny, ale zawsze jest pewna szansa... - Arisa urwała, jakby przyszło jej coś na myśl. - I jeszcze jedno. Skąd panicz Shouhei miał ten zwój, ten na ścianie? Czy uczył się od kogoś szermierki, czy ktokolwiek z tego domu ma powiązania z samurajami? Albo czy jakiś samuraj mógł być senseiem panicza? Zastanawia mnie ta technika i jej pochodzenie.
Głos dziewczyny wciąż był cichy, ciepły, subtelny i bardzo spokojny. Zachowywała idealną kontrolę nad sobą, nawet nie drżała ani nie okazywała emocji, choć była ich pełna. A jednak lawa nie musiała wylewać się na zewnątrz, opuszczać bezpiecznych form; Arisa - córka swoich rodziców - tkwiła w tych formach i schematach, weszła w kolejną z ról, którą sama sobie wybrała, czekając na możliwość...wydostania się . Tak po ludzku.
Sprawdziła wszystko, dosłownie wszystko, od czajniczka po podłogę. Przeszukała cały pokój, odnotowała sobie wszystko w myślach...ale potrzebowała jeszcze czegoś.
- Ten dom...Nie ma piwnicy ani podziemi, prawda? - spytała, dotykając dłonią dziwnie wyschniętych warg. - Muszę zobaczyć wszystkie inne pomieszczenia. Pokoje służby, gościnne, jeżeli są, kuchnię, wszystko. Mam pewne teorie, ale...Za mało mam danych. I do tego coś mnie martwi.
Czy to była tylko ona, czy to duch Shouheia Moriyamy spoczął na rozedrganym świetle zapalonych świec, skrystalizował się - i szepnął: oh, come with me now , gasnąc w niedopowiedzianych smutkach?
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości