Jest to najmniejsza prowincja na terenie Karmazynowych Szczytów, znajduje się w niej średnia pod względem wielkości, lecz dobrze prosperująca osada z siedzibą Rodu Yamanaka . Terytorium prowincji w większości pokryte jest górami i pagórkami, obfitującymi w różnorakiej głębokości jaskinie. Flora składa się głównie z traw i wysokich drzew iglastych, z nielicznymi odmianami wysokogórskich drzew liściastych i mchów. Soso posiada również dostęp do morza, co pozwoliło mieszkańcom rozwinąć rybołówstwo i przemysł morski.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 15 gru 2018, o 15:52
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Bystry Ikaru "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=Jp6UYzX ... A0C4835014 [/youtube]
Sytuacja zarazem się oczyszczała ale i też komplikowała. Informacje od Osamu zdecydowanie rzuciły nowe światło na Kodekiego który wcześniej w mniemaniu blondynki będzie bronił syna za wszelką cenę, tym bardziej, że miała prawo zakładać, że również brał w tym wszystkim udział, w końcu razem zajmowali się jednym biznesem co do którego większej ilości informacji Inoshi nie posiadała a jak czegoś nie wiesz, to zakładaj najgorsze. Informacja mówiąca o nieobecności mężczyzny, mowa w tej chwili o Kodekim okazywała się być chyba najważniejszą która dodawała mu wiarygodności i pozwalała wierzyć, że mógł nie mieć zbyt wiele wspólnego ze sprawą w jaką wplątał się Tetsu. Nie mniej jednak spodziewała się zobaczyć wrogość wobec Orito z jego strony, co z tego, że był Yamanaka, to, że był Yamanaka nie uratowało go przed zostaniem niemal zabitym w barze przez bandę łachmytów, albo i nawet samego Tetsu, może i był pośród tamtych, nie przyglądała się im wtedy, może to i lepiej, bo już w tej chwili Tetsu ma strasznie przekichane. Żaden z ludzi nie był gotowy zaryzykować by uratować Orito w tamtej chwili, status społeczny, przynależność, nie miała tutaj zbyt wiele do gadania, w każdej chwili mógł stać się ofiarą, tak jak i ona mogła, stąd też zależało jej by zachować jak najwięcej ostrożności w sytuacjach takich jak ta.
- Nie mogłam tego wiedzieć... Nie wspominałeś Kodekiego nic a nic. Zaraz uwolnię Osamu i sama tutaj przyjdę... - Wyszeptała do Ikaru, nie wiedziała o Kodekim nic stąd też podjęła takie działania jakie podjęła.
- Chyba spotkamy się szybciej niż przypuszczałam... Nie miej mi tego za złe. - Westchnęła, kierując tą myśl do Osamu, miał zaraz być wolny. Wtedy też Orito skierował się w stronę rozmawiającego Osamu oraz Ikaru, chyba blondynka dostała to czego chciała, Orito skierował się teraz w ich stronę. Inoshi obserwowała chłopaka przez kilka chwil, jak mówił to się nie odzywała, stała z boku, pozwalała działać zarówno Ikaru oraz jemu, wyglądało na to, że cokolwiek teraz zrobi nie będzie to miało większego znaczenia, jeśli jednak zdecyduje się na coś konkretnego to nie dziwnym byłoby jeśli Orito znów zacząłby strzelać swoje fochy a Ikaru... To do niego należą decyzje w ostateczności. Obawy Ikaru przed podjęciem faktycznego, zdecydowanego działania były po części zrozumiałe, zwłaszcza, że przed chwilą mieli gotowy plan, chociaż wydawał się dosyć nieaktualny w tej sytuacji.
Właściciel również zdecydował się dołączyć do rozmowy i zapewnić, że słowa Orito są prawdą i zezwolił na dalsze przeszukiwanie, co jeszcze przed chwilą wydawało się być niemożliwe. Inoshi parsknęła delikatnie, to było coś czego nie mogła się spodziewać, bezpośrednie podejście wygrało, mimo to Orito znał tutaj ludzi nieco lepiej niż ona, wiedział i mógł sobie pozwolić na trochę więcej.
- Jeśli to rzeczywiście wróg Orito-dono... Hyuga, nie zobaczy, że dzieje się tutaj coś podejrzanego? - Spojrzała na Orito zadając mu pytanie. Mieli specjalne oczy które pozwalały widzieć więcej, stąd też należało od początku założyć, że obserwują i mogą w każdej chwili wykorzystać sytuacje do ataku z zaskoczenia. Człowiek tak jak zwierze zapędzone w kozi róg zrobi wszystko by się uratować, nikogo nie powinno to dziwić.
- Dobrze więc... Przystąpię natychmiast do dalszych poszukiwań. Wspomożesz nas, Orito-dono? - Wykonała delikatny ukłon w stronę wszystkich i skierowała się do Obory. Liczyła, że tym razem i on się jakoś przyda. Nie zamierza przecież rozkopywać całej ziemi pod budynkiem by się dostać do potencjalnej kryjówki, musi być ku temu jakaś inna droga. Kierując się w stronę budynku, wykonałaby pieczęć uwolnienia i wróciłaby do siebie oraz swojej wodnej wersji, zwalniając Osamu z tego całego ciężaru, pozwalając mu ponownie kontrolować samego siebie. Po powrocie do swojego własnego domku podniosła by się dopiero po krótkiej chwili, spojrzała w kierunku swojego tworu i powolnym krokiem skierowała w stronę Obory. Początkowo rozglądała się po zewnątrz budynku szukając jakiś podejrzanych kupek ziemi lub dziwnie ubitych jej fragmentów. Starała się też wyczuć które jej fragmenty są znacznie miększe od pozostałych. Jedno z dwóch. Mając możliwość poszłaby również do wnętrza i nie ograniczając się już co do grania nieudolnie roli strażnika rozejrzałaby się i w górnych partiach obory, chciałaby mieć widok na jak największą część budynku z góry, może z tej perspektywy udałoby się jej coś wypatrzyć. Jak tylko mogła to unikałaby rozmowy z samym Orito, chyba, że sam by ją rozpoczął. Nawet jeśli wtedy ją zignorował to skoro wyczuł wroga, musiał wyczuć i ją tutaj na miejscu, zresztą... Wiedział, że ona tutaj będzie. W stronę Ikaru rzuciłaby tylko kilka spojrzeń bo prawdziwy problem znajdował się pod nimi a sytuacja pomiędzy Kodekim a Ikaru mogła zaczekać. Poszukiwania miał również wspomagać syropowy klon, bo nie powinien pozostawać bez rozkazów.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 15 gru 2018, o 18:34
Misja Wojenna C
Sorry that I did this, the blood is on my hands.
19
Czasem te małe, najmniejsze wybory, wpływały na naprawdę wielkie wydarzenia. To, że nie zabijesz tamtego psa, co się przywlókł z lasu i dasz mu jeść, może sprawić, że on wróci - i obudzi cię swoim szczekaniem w środku nocy, kiedy będzie zbliżać się wróg. Umrze, ale odda swoje życie w słusznej sprawie. Broniąc ciebie. Człowiek, któremu dałaś jedno ryo, odwdzięczy się szeptem, że przecież ten, którego szukałaś, jest tuż za rogiem! Idź po niego, bierz go! Spirala się nakręcała. Jeden maleńki czyn, który był uderzeniem motylich skrzydeł, zmieniał świat i słał w kierunku niego huragan. Od intencji zależało, czy ten huragan był dobry, czy zły.
Włodarz wytrzeszczył na ciebie oczyska, prawie wyszły mu całkowicie z orbit, słysząc tą teorię. Że co, że jak? "mogłAM"? Hę? Już nie wspominając o dalszej części zdania. Albo raczej - o kolejnym zdaniu, będąc bardziej ścisłym. Jego głowa nie mieściła rozpierdolu, jaki tutaj zagościł, no bo kto by mieścił? To, że byłaś fatalnym agentem specjalnym, już wiedzieliśmy.
- Że... że co? Jak to: uwolnisz Osamu? - Error 404, coś przestało bardzo mocno działać i było to po Ikaru widać gołym okiem.
- W... w porządku, panienko... - Odezwał się Osamu napiętym głosem. - Rozumiem, chciałaś pomóc... - Mogłaś sobie teraz tylko wyobrazić, jak ociera pot z czoła, próbując się pozbierać po całym szoku i stresie, który przyszło mu przeżyć. Wszystko dlatego, że siedziałaś w jego głowie.
- To Inoshi, panie Ikaru. - Uprzejmie wyjaśnił Orito. Zatrzymał dłonie za plecami, przez co jego postawa była jeszcze bardziej dumna. Niewzruszenie pewna siebie. Nikt nie wiedział, nikt nie słyszał o ostatnim wydarzeniu w karczmie. Nie sięgano po pomidory, żeby obrzucać młodego Yamanakę. - Mniemam, że bawiła się w tajnego szpiega. - Turkusowe oczy spoczęły na sylwetce Inoshi. A raczej - na sylwetce Osamu, w którym Inoshi siedziała. Jasne, że wiedział, nie mógłby pomylić twojej chakry. Zresztą strażnik, zwykły, tutejszy, z takimi pokładami? No nie. To tak nie działało.
- Jeśli miał zauważyć, to już zauważył. Jeśli nie rozprawimy się z nim teraz, to mniemam, że chcesz mu dać szansę na ucieczkę? - Dopytał, bardzo uprzejmie. Bardzo spokojnie. Jakby wszystkie te wydarzenia między wami, każda z rozmów, nie miała miejsca. Start od zera w celu połączenia sił. W celu wspólnej współpracy. - Panie Kodeki, pokazałby nam pan wejście do piwnic?
- Oczywiście. Proszę za mną... - Kodeki sprawiał wrażenie, jakby powietrze z niego uciekło, ale nadal zmuszał się do tego, by stać na równych nogach i nie tracić swego kurażu. Poszukiwania były więc zbędne. - Mamy bardzo duże piwnice ze względu na ilość towarów, jakie tutaj przechowujemy. - Poczekali jeszcze moment, aż do nich dołączysz, nim ruszyli w stronę domostwa. Ty i Osamu, który odzyskał nad sobą kontrolę. Oraz twój klon? Jeśli tylko rozkazałaś mu iść ze sobą. - Od jakiegoś czasu planuję przebudowę, ale... co państwa to obchodzi.
Jak się okazało - przejścia nie było w stodole, tylko właśnie w domu. Przy drzwiach wejściowych było zejście na dół, schowane za kolejnymi drzwiami. Źródło chakry poruszało się tylko odrobinę, nie zrywało do biegu, nie pędziło, by uciec.
- Proszę tu zostać. Rozprawimy się z nim sami z Inoshi. - Orito zatrzymał gestem włodarza i gospodarza. Mogliście zejść na dół. Od Hyugi dzieliła was ściana i zamknięte drzwi.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 15 gru 2018, o 19:13
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Fatalny szpieg "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=d57-85_ ... ex=25&t=0s [/youtube]
No tak, zbyt dużo położyła na barkach Ikaru, spodziewała się, że zrozumiał na początku, był oczytany, był zarządcą tutejszej osady, był mądry. Powinien był wiedzieć czego może się spodziewać zarówno po niej jak i Orito, powinien był wiedzieć ale nie wiedział albo nie zajarzył w czas... Po słowach wydanych przez Orito nie było już wyjścia, wróciła do siebie bowiem to było ostateczne rozbicie kamuflażu który i tak stracił swoje znaczenie. Obserwowała jego postawę, było w niej coś żołnierskiego, coś wzbudzającego szacunek ale zarazem też i zimnego, coś pozbawionego serca albo i uczuć, chciałaby coś powiedzieć jednak nie powiedziała nic, nic nie mówiła nim znalazła się ponownie u siebie. Blondynka wróciła na miejsce będąc już sobą wraz ze swoim klonem który w tej chwili wydawał się być jedyną " osobą " na której mogła faktycznie polegać bo czy mogła zaufać Orito? Zmieniał swoje nastawienie jak rękawiczki, zwłaszcza... Zwłaszcza w chwilach takich jak ta gdzie nagle relacje odchodzą na dalszy plan zastąpione służbą.
- Wcale się nie bawiłam... Po prostu... Nie mogłam ocenić sytuacji... Gdy zobaczyłam ciebie wiedziałam, że już nic z tego i nie miało to znaczenia kto spali tą przykrywkę. - Zwróciła się do Orito, patrząc na nią trudno stwierdzić czy była zła, że przyszedł. Tak naprawdę bardziej irytowały ją słowa których użył. Słowa które wciąż jej umniejszały. Sprawiały, że była kimś mniej ważnym, mniejszym... Dzieckiem które się bawi a on? On jest żołnierzem, poważnym, tym który wykonuje zadania i nic nie jest w stanie mu przeszkodzić, nic nie odwróci jego uwagi.
- Gdybym miała pewność... Byłam pewna, że Kodeki-sama zrobi wszystko by uchronić swojego syna przed złym losem, tak w końcu powinni postępować rodzice. Nie wiemy też czy Tetsu nie został do tego przymuszony... - Skrzyżowała ręce na piersi, częściowo było jej przykro, że tak łatwo poszło. Wiadomo, że lepiej dla niej i dla wszystkich mimo to zaczęła w jakiś sposób żałować nawet i Tetsu bo ostatecznie każdy tylko krzyczał jak go zabierali, nikt nie odważył się zrobić więcej albo faktycznie zapytać. Każdy stał z tyłu myśląc sobie swoje, już nie ważne kto faktycznie wierzył w jego sprawę i teorie a kto nie.
- W jakiś sposób oni są do siebie podobni... A może to ta wioska... - Powtórzyła się sytuacja obojętnego tłumu, to była lekcja którą zapamiętała jednak trudno powiedzieć czy będzie chciała o niej pamiętać bo właśnie ona uczy, że nie możesz na kimkolwiek polegać a utrata wiary w społeczeństwo i innych ludzi nie jest tym czego by chciał Hanzo by się nauczyła. Nie może stracić wiary w nawet ten pusty tłum bo wtedy jakim będzie iryoninem? Ani Tetsu ani Orito, żaden z nich nie okazał się widocznie godny pomocy albo zainteresowania tych ludzi, albo, to ludzie którzy jak jest dobrze za tobą pójdą a jak jest źle to zostawią wilkom na pożarcie.
- Dlaczego ludzie są tacy okrutni... Potraktowali was obydwoje tak samo i ciebie i Tetsu - Powiedziała podczas gdy szli zobaczyć zejście do ciągu piwnic w domu Kodekiego.
- Osamu-san... Jeszcze raz przepraszam. Nie wiedziałam po prostu czego się spodziewać a z tym co zobaczyłam po prostu uznałam, że w razie czego zareaguje szybciej niż ty i Ikaru-sama - Przełknęła ślinę spuszczając z siebie powietrze. Czuła się głupio mimo, że w tamtej chwili wydawało się jej to słuszne, może i była glupia, może nie miała zmysłu takiego jak Orito a może wiedziała zbyt mało by móc przejść do konfrontacji do której została wtedy zmuszona.
- Owszem... Nie wiemy czego się spodziewać, Osamu-san, również powinien zostać, obronić ich w razie wypadku... - Spojrzała na Orito a potem na drzwi które prowadziły do zejścia na dół. Przyjrzała się chłopakowi całkiem uważnie poprawiając włosy.
- Na pewno dobrze się czujesz? - Zapytała, bo mimo, że zdawał się czuć znośnie to z nim nigdy nie było wiadomo jak faktycznie to jest. Mógł udawać a za chwilę upaść i już nie wstać, oberwał wtedy w końcu całkiem mocno.
- Ja... Może powinniśmy z nim albo nią porozmawiać? Może obędzie się bez agresji, Orito-san - Musiała, nie mogła odpuścić jak najmniej agresywnej drogi, tej po której przelane zostanie jak najmniej krwi. Nie chciała rzecz jasna by komuś stała się krzywda, ani jej ani Orito. Wspomnienie o Hanzo byłoby teraz złym wyjściem, bo był on Hyugą ale mimo to, że teraz był wrogiem, jego klan był wrogiem to był on osobą która mogła wywrzeć wpływ na wiele istnień, mógłby ale ludzie nie słuchali albo jeden Hanzo to po prostu zbyt mało jak na tak duży świat
- Możemy spróbować go złapać naszymi technikami albo... W mojego klona, jeżeli go zaatakuje wręcz to powinien w nim ugrząźć co pozwoli nam go złapać i uspokoić albo... - Nie dokończyła, nie musiała, wolałaby jednak do tego nie doprowadzać. Było to najbardziej doskonałe rozwiązanie jakie widziała na tą chwilę. Które nie zawierało w sobie słów zniszczona piwnica i odniesiona krzywda. Może to dezerter, może to ukryty faktyczny Hyuga który niszczy plony... Skierowała się z Orito dalej, prawdopodobnie otwierając drzwi a co przyszło im dalej?
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 16 gru 2018, o 16:33
Misja Wojenna C
Sorry that I did this, the blood is on my hands.
21
- I jestem gotów na zrobienie wszystkiego, by ocalić syna. Jednak nie jestem gotowy uznać za syna kogoś, kto jest kryminalistą i zdradza ród, który nas chroni od wieków. - Odparł usłużnie Kodeki na twoje słowa. Zdaje się, że otaczali cię ludzie, którzy mieli naprawdę silny, stalowy charakter. Dwójka ludzi, którzy mieli coś do powiedzenia w kwestii zarządzania tą osadą, jeden Sakki... ach, no tak, Osamu był słaby. Ale nawet jak na tak słabą osobę - dobrze znosił to, na co go naraziłaś.
Orito miał w zwyczaju milczeć. W tym milczeniu zawsze nosił swoją maskę na twarzy, która nie pozwalała odczytać, co tak naprawdę czuje. O czym myśli, kiedy milczy, albo ile kłamstw wyrzucił z siebie podczas kilku słów, które już padły. Czy na pięć słów nie przypadało przynajmniej sześć kłamstw? Nie można ufać Śmierci, nie można ufać też oceanowi. Jeśli ten, obok którego szła Inoshi, łączył oba w jednym ciele, jak można było w spokoju obok takiej osoby stąpać? Nawet próżno się domyślać, czy te kroki to jeszcze jego, twoje, czy już tej Śmierci, co zakrada się po cichu. Mógł zmieniać siebie samego tak, jak zmienia się rękawiczki i tą koszulę, którą już wczoraj miało się założoną, by dwa razy nie pokazać się w tym samym. Przynajmniej nie pod rząd. Inaczej wytkną palcami i powiedzą: bieda! . A biada dopiero tym, co ten palec wzniosą. Wykrzyczą parę oskarżeń i uznając, że taka ich rola w tym przedstawieniu. Nie zrobią niczego, żeby pomóc albo przeszkodzić, bo nie ich rzeczy! sprawa była ich, jeśli dotyczyła ich tylko i wyłącznie bezpośrednio. Przyjaciele na pokaz i przyjaciele na niby - niektórzy wiedzą dobrze, że tylko takich można spotkać na wojnie. Nawet jeśli ta nie była krwawa i gwałtowna, wojska nie uderzały w siebie wzajem, nie rozbijały się na technikach, to i tak tutaj była, Jeźdźczyni Czerwonego Konia. Jak każdy Koń - skakała po szachownicy jak tylko chciała. Dosięgnąć ją to rzecz subtelna i nieosiągalna. Dlatego chociaż mocno wyciągasz swoją rękę to jak próbować pochwycić gwiazdy. Uda ci się tylko wtedy, gdy użyjesz swojej wyobraźni.
- Jaka jest różnica między mną a Tetsu? Może warto odpowiedzieć sobie na to pytanie. - Nie brzmiał tak, jakby rzeczywiście chciał się nad czymkolwiek zastanawiać. Nie wyglądał też tak, jakby miał tutaj zaraz upaść, ale już wiedziałaś, jaki on jest. Może nie wyglądać, a jak było naprawdę - wiedział tylko on.
- N-nie ma problemu, panienko... - Osamu uśmiechnął się nieco niechętnie, nieco ze wstydem, nieco z zażenowaniem, poprawiając nerwowo czapkę na głowie. - Jasne, ja tu pomogę. Wy załatwcie, co macie do załatwienia! - Poklepał rękojeść swojego miecza, pokazując, że w razie czego jest uzbrojony, więc możesz na nim polegać.
- Stoję, to wystarczy do pokonania jednego białookiego skurwiela. - Odpowiedział na twoje pytanie Orito, kiedy już byliście na dole. Mówił nieco przyciszonym tonem, żeby wróg was w razie czego nie usłyszał. O ile rzeczywiście mieliście do czynienia z wrogiem. - Bez agresji? Hmm... moglibyśmy spróbować go złapać i przepytać. Przekopałbym mu umysł. To jest jakaś myśl. - W pierwszym momencie chciał zaprzeczyć po zadanym pytaniu, ale zatrzymał się, zanim zaczął, przymrużył oczy i... tak, ta myśl wykwitła pod kopułą jego czaszki. Z tym, że rozkwit w tych oczach, poruszenie mętnego oceanu, sprawiał, że nagle śmierć dla tego, kto chował się w tej piwnicy, stawała się błogosławieństwem.
Otworzyłaś drzwi i zobaczyłaś go - mężczyznę o krótko przyciętych, blond włosach i białych oczach, wokół których wybijały żyłki na skroniach.
W następnej chwili wybuch odrzucił cię na bok, żar buchnął w twoją pierś, a połamane kawałki drewna poleciały prosto na ciebie. Huk ogłuszył.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 16 gru 2018, o 18:43
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Brak ostrożności "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=ipV1vJB ... 1&index=43 [/youtube]
- Dla ludzi prawdopodobnie nie ma żadnej, prócz tego, że jesteś shinobim... - Powiedziała dalej mając założone ręce. Nie miało to po prawdzie żadnego znaczenia to jakie ma na ten temat zdanie, on wiedział swoje i nie musiał się z nią zgadzać. Oboje to wiedzieli więc nie zamierzała naciskać, zwyczajnie odpowiedziała na jego słowa wiedząc, że dalsza dywagacja z nim na ten temat nie przyniesie niczego więcej jak potencjalnej kłótni. Było w tym wszystkim jednak coś co przyniosło jej względny spokój. Był to Osamu który na zewnątrz zdecydował się nie żywić urazy, to była ostatnia rzecz której chciałaby w tej chwili doświadczyć bo nigdy nie chciała zrobić jemu krzywdy ani, żeby czuł się źle, nic jej nie zrobił by powinna była. Spojrzała się na jego broń, ukradkiem, był to tylko ułamek chwili który spędzili na schodzeniu na dół.
- Mhm... - Odpowiedziałaby słowami, zwykłymi, tymi które oboje rozumieli, nie mogła jednak tego zrobić bo oskarżyłaby go o kłamstwo a to tylko sabotowałoby ich pracę, co dalej pogorszyłoby ich relacje, tego nie chciała mimo, że wciąż zdawała sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia które może wyniknąć już za drzwiami. Dlatego właśnie wolała porozmawiać a nie walczyć. W pierwszej chwili kamień spadł jej z serca jak usłyszała, że Orito podziela jej entuzjazm co do rozmowy, nieco on jednak ostygł gdy wspomniał swoje techniki przeszukujące umysł. To wtedy czyniłoby ją oszustką, cokolwiek by mu obiecała okazałoby się kłamstwem bo Orito prawdopodobnie złamałby go i przetrzepał jego głowę jak elementarz co nie mogłoby być miłe w najmniejszym przypadku.
- No tak... Mogłam się tego spodziewać. Powinnam była... To było jasne, że to powie. - Nie miała jednak innego wyjścia. Jeśli chciała zakończyć tą sytuacje bez rozlewu krwi, czy to swojej, czy Orito tak musiało się stać, musieli pokonać pierwsze koty by w ogóle dojść do w miarę bezpiecznej sytuacji gdzie dopiero będzie można omówić co nastąpi dalej. Otworzyła drzwi i właśnie w tej chwili popełniła swój błąd, dostrzegła go, jednak tylko przez chwilę. Nie uważała, nie spodziewała się wybuchu który po chwili nastąpił. Na całe szczęście to były zaminowane drzwi, nie podłoga czy jakaś inna, jeszcze gorsza pułapka. Musiała je otworzyć na szeroko jeśli zdołała jedynie ją odrzucić i ogłuszyć, stąd też zwiększając swoją odległość od faktycznego wybuchu... A trzeba było przesłuchać Tetsu. Nim doszło do wybuchu spostrzegła jasnowłosego... Co? Jasnowłosy Hyuga? Nawet nie miała chwili by się nad tym zastanowić gdy znalazła się na ścianie i zasypały ją kawałki drewna. Słyszała... Właściwie co była w stanie usłyszeć prócz dzwonienia w głowie, szok... Zaskoczenie, to pierwsze co poczuła. Dezorientacja która utrudnia działanie.
- Co... C-co się... AAAh... - Jak tylko znalazła się na ścianie to zaczęła zasłaniać się rękami czym tylko mogła przed odłamkami, to był odruch nad którym większej kontroli nie miała. Zajęczała doświadczając bólu którego nie spodziewała się doświadczyć w tej chwili. Nie była poważnie ranna, była zdezorientowana, gdzie są drzwi, gdzie jest lewo, gdzie jest prawo... Nie ważne... Klon, jeśli stał trochę dalej to powinien ruszyć w kierunku Hyugi jeszcze nim Inoshi doszła chociaż trochę do siebie. Ruszyć do środka pomieszczenia i nawiązać z nim kontakt bezpośredni. Kontakt w którym klan Hyuga się specjalizuje, walka wręcz. Nie znała wyspecjalizowanych technik więc jeśli syropowy twór zdołał dotrzeć do niego to było to tylko kwestią czasu aż walczący oponent go trafi i ugrzęźnie w syropie który po zniszczeniu powinien się rozlać na około dwa, trzy metry co jednocześnie mogło uziemić jego nogi oraz rękę która ugrzęzła w nim na początku. Jeśli nie wykonał uprzednio specjalnej techniki, jednak... Kto by się spodziewał Kleistego klona?
- Nie... Niemożliwe... Spodziewał się nas a ja.... A ja... - Dyszała, serce biło jej szybko, zdezorientowane i przestraszone, jak niby mogłaby tak szybko całkiem dojść do siebie? Adrenalina, wybuch... Zagrożenie, wszystko to przypominało jej o Kami no Hikage ponownie jednak w nieco mniejszej skali ale równie niebezpiecznej co wtedy, inny był tylko przeciwnik. Inosia, niezależnie od tego co się dalej działo, czy klon dalej istniał, czy nie istniał musiała, nawet zdezorientowana coś zrobić. Nie miała czasu na analizę sytuacji, pozostało jej jedno, wykorzystać to co uratowało jej życie już kilka razy, mgła która jednocześnie stawała się idealną zasłoną maskującą zarówno ją jak i Hyugę umieszczając i jednych i drugich w patowej sytuacji. Złożyła więc pieczęć Tygrysa i po uformowaniu chakry wytworzyła mgłę która powinna zająć cały magazyn, ścieżkę... Wszystko jeśli nie przekraczało to czterdziestu metrów. Sięgnęła też do swojej torby i złapała garścią kilkadziesiąt makibishi, wyrzuciła je przed drzwi, to w razie gdyby mgła Hyugi nie powstrzymała i nie bałby się jej pokonać by stąd uciec bowiem innej drogi nie było, a przynajmniej o innej nie miała pojęcia. Po wyrzuceniu Makibishi pokręciłaby głową parokrotnie starając się bardziej odzyskać przytomność, poklepałaby się po twarzy przetarła oczy, jedną ręką bo drugą wyciągałaby dzwoneczek. Musiała nawet i w swojej mgle dostrzec Hyugę, wyczuć go, tak samo jak poprzednio. Jej chakra, chakra Orito... Jego chakra, każda się różniła, w tym momencie mogłaby odczuć tą różnicę a po potrząśnięciu dzwoneczkiem bez problemu oponent powinien go usłyszeć...
- Gdzie jesteś... Zaatakował nas... Ja chciałam... - Pomyślała dzwoniąc dzwoneczkiem. Impuls wytworzony przez dźwięk i przelanie nań chakry powinien być irytującym dźwiękiem wwiercającym się w głowę. W jej głowie kłębiło się teraz wiele myśli. Kto jej teraz uwierzy, że chciała z nim jedynie porozmawiać? Nie mniej jednak nie zaatakowała go bezpośrednio... Nie mogła bo wciąż czuła, że zaszczuty pies zrobi wszystko by się uwolnić a kim innym jak nie takim właśnie stworzeniem był zagoniony w róg Hyuga? Psem gryzącym dłoń którą się do niego wyciąga... Tyle, że drzwi które otworzyli były jak kupa, taka w którą się wchodzi gdy nie okazuje się wystarczająco dużo uwagi... Co do Orito... Rozglądała się za nim jednak dopiero po tym wszystkim. Jeśli jednak on, wcześniej zwrócił jej uwagę czy zatrzymał w jakiś sposób to posłuchała się go. Chyba, że nakazał jej przejście do ofensywy, wtedy kontynuowałaby to co robiła. Jeśli nie zdążyła i zobaczyła przeciwnika dosyć blisko nacierającego na nią to nie miała większych możliwości jak zwyczajnie zacisnąć pięść i starać się przywalić mu mocniej niż on przywali jej, zwłaszcza pierwszym ciosem, sierpowym którego mógłby się nie spodziewać.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 16 gru 2018, o 21:40
Misja Wojenna C
Sorry that I did this, the blood is on my hands.
23
Siła uderzenia była miażdżąca. Nie mogłaś zareagować, nie mogłaś utrzymać się na nogach. Jedyne, co mogłaś zrobić, to poddać się tej sile. Więc poleciałaś. Nie napotkałaś na żadną ścianę za swoimi plecami, upadłaś na ziemię i skóra na twoich plecach nie została zdarta tylko dzięki kamizelce, którą nosiłaś. Dzięki niej większość drzazg przesunęła się, odbiła. Większość - kilka większych odłamków wbiła się w twoje ramiona, nogi, niektóre tylko cię drasnęły. Paliła cię klatka piersiowa, palił każdy oddech, błędnik chwiał się do nieznośnego stopnia. I ten pisk w uszach, którego nie mogłaś powstrzymać, zagłuszyć. Nie mogłaś z nim zrobić niczego i nie mogłaś niczego zrobić z samą sobą. Obraz zwężał się, a chociaż leżałaś na plecach, to chwiałaś się jakby ktoś właśnie wypuścił cię na kolebiące się fale oceanu . Nie było to przyjemne w tym wypadku nawet jeśli kochało się morze - głównie dlatego, że z ukojeniem wody nie miało to niczego wspólnego. Nasilający się ból przysłaniał wszystko inne. Pojedyncze myśli prześwitywały ze świata realnego i ta jedna myśl - że gdyby nie drzwi to już byś nie żyła.
Tak po prostu.
Zwabiona w pułapkę jak małe dziecko.
Dwie chakry zlały się ze sobą. Klon rzucił się na przeciwnika w ostatnim rozkazie - chronić ciało swojej pani, tak mu przecież nakazano. Tylko że klony takie jak te nie posiadały wolnej woli i nie robiły zbyt wiele same z siebie. To nic. Ważne było to, żeby ruszył do przodu i zmusił Hyuge do obrony. Całą robotę miała zrobić kleista maź. Pułapka niemal tak samo dobra jak drzwi z notką. Niemal. Więc co się działo na polu bitwy koniec końców? Kto wygrywał? Czy Hyuga dał się złapać? Czy Orito rzucił się do przodu? Niczego nie słyszałaś. Świat zalany ciszą i piskiem. Niczego nie czułaś. Świat tonący w bólu, który wyciskał łzy z twoich oczu. Niczego nie widziałaś. Mgła zamknęła kurtynę sceny i nie pozwoliła na dokończenie aktu.
- ałaś?! - To był chyba głos Orito. Dochodził z pięciu mil, gdzieś od północy, gdzieś od tej strony, w których zapomina się imiona bogów. Albo był tuż za tobą? Przed tobą? Nadal ciężko było ci cokolwiek zlokalizować. Skupiłaś swoje zmysły, próbując odróżnić chakry w tej mlecznej mgle. Te chłodne kropelki, które na ciebie opadały, zwilżając twoje włosy, przynosiły ze sobą odrobinę ukojenia dla trzęsącego się ciała. Minimum ulgi dla poparzeń, które rozkwitały na twoim ciele.
Orito stał tuż przed tobą. Albo raczej - klęczał. Mimo mgły dostrzegałaś jego złote włosy, był tak blisko... albo tylko ci się wydawało? Pochylona głowa, zgięte kolana - ten, który nie miał klęczeć. Makibishi, po które sięgnęłaś drżącymi rękoma, pokaleczyły cię w palce, leciały ci z dłoni, ale w końcu rzuciłaś je w kierunku wyjścia. Jak daleko powiedziały - to już trudno powiedzieć. Tak jak i ciężko ci było stwierdzić, czy na pewno rzuciłaś je tam, gdzie powinnaś. Nawet nie wiedziałaś, gdzie leżałaś. Gdzie jesteś. I czy jesteś pewna, że prawdziwa ty to ty?
- Szlaag! - Zawarczał Hyuuga, stojący po drugiej stronie pokoju. Jego chakra - tak, widziałaś ją. Tak jak ujrzałaś przebłysk chakry, który rozdmuchał część mgły, a który błękitną kopułą rozbłysnął wokół Hyugi.
- Inoshi, psia mać! Obudź się! - Wyczułaś, że Orito się podnosi i robi krok w stronę przeciwnika.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 17 gru 2018, o 00:34
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Pośród mgieł "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=-ejg__1X88g [/youtube]
Wydawałoby się, że jest tutaj, na miejscu, że jest przytomna, gotowa do działania... Jednak nie, każde działanie, każdy ruch który wykonuje nie jest jej ruchem, jest odruchem robiącym coś co ma zapewnić bezpieczeństwo ciału. Dusza która sama się broni, próbuje ochronić swój pojemnik przed większą krzywdą która mogłaby nadejść w obliczu drzwi i odłamków, krzywda w postaci rąk, nóg... Energii, chakry kogoś kto doprowadził do tej sytuacji, tego przypadkowego spotkania. Fatalnego biegu wydarzeń który zestawił ich teraz przeciw sobie. On może i tego nie widział, był jak zwierze zagonione do klatki a jednak ona mogła mu pomóc, mogła przynajmniej spróbować, był wrogiem lecz co z tego jeśli można było...
- Czy to ty jesteś tak ciepła? Dlaczego palisz moją duszę? Czy to ty przyprawiłeś mi tyle bólu? - Pytała, kogo właściwie? Siebie... Drugą siebie? Swojego ducha który był z nią jednością? To nie tylko ciało czuło gorąc jaki spadł na jej pierś, dusza czuła wszystko to tak samo jak ciało, cierpiała tak samo, zawsze tak było, była w stanie czuć jedną ranę dwa razy jeśli tylko dusza została skrzywdzona w chwili poza ciałem, tym razem jednak było inaczej, czym rzeczywiście była jak nie tym duchem przywiązanym do tego ciała które teraz... W tej chwili przeżywało swoją własną tragedię nie mogącą... Nie, nie pozwalającą się pozbierać. Była... Lecz jej nie było.
- Czyń dobro, kiedy tylko możesz... - To były nauki Hanzo, brakowało im jednak czegoś co mogłoby sprawić, że każdy dobry uczynek obyłby się bez czyjejś krzywdy, czy to możliwe? Bardziej możliwe dla Iryonina niż kogokolwiek innego. Każdy pokutuje za swoje winy a jednak nawet próbując zrobić coś dobrego, czasem... Brakuje odczytania tych intencji, może to winna jej lekkomyślności, może to wina, że zagubiła się czując bezpieczeństwo które zapewniał Orito, może... Sama w nie nie wierzyła...
- Dlaczego mnie nie obroniłeś Orito... Dlaczego nie było jak dawniej gdy potrafiłeś to zrobić... - Tak, wracała myślami w ułamku sekundy do chwil gdy to właśnie on wykazywał swoje umiejętności, najlepsze, najbardziej oczekiwane, można było na nim polegać a teraz? Leżała... Jak mogło do tego dojść? No jak mogło?
- Gdzie byłeś Orito... Gdzie byłeś ty i twoja przezorność... - Wydawałoby się, że to on miał być tym który przestrzega, kładzie dłoń na ramieniu i odciąga od złego, od zagrożenia, to on miał stawać pomiędzy zagrożeniem rzucając pod nogi proste słowa " Odsuń się " Tak, on miał być bohaterem, bohaterem którego nie ma. Nawet bohatera trzeba jednak czasem uratować i to zrobiła wtedy pod barem... On jednak do tej pory nie powstał z kolan na których znalazła się teraz ona...
- Myślałam, że stałam się silniejsza... Że mogę, że mam moc coś zmienić, pokazać... Innym, że jednak Hanzo miał racje... - Nie mogło to być trudne zadanie, czy mogło? Wszystko może nam sprawić trudności jeśli stracimy czujność w objęciach tych na których polegamy, tych którym ufamy... W głębi duszy zawsze Ufała Orito nawet jeśli chciała go sprawdzić i się przekonać, może to była tylko ich rywalizacja, w końcu chciała być lepsza... Nie, chciała mu dorównać... Wciąż nie potrafi.
- Wszyscy stąd odeszli? - Zastanawiała się leżąc tak pośród odmętów drewna i bólu, nie słyszała niczego ani nikogo, łzy oraz mgła sprawiły, że nie widziała nic, nie czuła nic prócz bólu pośród bieli. Biel... Kojąca, zimna a jednak ciężko jej złapać oddech z powodu gorąca które nie może opuścić jej płuc...
- Czy to... Czy to to uczucie? - Rozglądała się, chciała zobaczyć, zobaczyć... Nie mogła zobaczyć niczego, przez zamgloną wizję która wzmożona była zarówno przez mgłę jak i łzy. Czy duchy mogą płakać? Czy duchy pozostawiają po sobie łzy i cierpienie? Jeszcze nie umarła, miejsce w którym była w żaden sposób nie przypominało jej piwnicy do której weszła, to zasługa zarówno zamglonej wizji jak i mgły a mimo to... To nie był jeszcze koniec, nie mógł być. Słyszała go... Usłyszała pojedyncze fragmenty jego słów...
- Orito!? Czy to ty? Dlaczego zagubiłeś się we mgle... - Zaśmiała się bo była równie zagubiona jak on, wciąż nie doszła do siebie, bowiem powrót to było coś co wymagało pokonania pewnej drogi, przejścia ścieżki której nie widziała i nie była pewna czy powinna nią podążać, nawet jakby ujrzała Orito... Ujrzała go, był i tu i tam, blisko i daleko. Mgła była gęsta a jej zamglona wizja nie pozwalała dojrzeć co jest prawdziwe a co jest tylko kształtem z mgły... Biel, oznaka czystości i prawości, biała kartka lecz czy nawet ona jest prawdziwa? Złudzenia przybierały zawsze najróżniejsze kształty a wiele z nich mogło wzbudzać strach i niepewność.
W pewnej chwili podniosła rękę starając się zbliżyć ją do siebie, wcześniej tego nie robiła. Bała się, że nie będzie w stanie dotknąć siebie, że wszystko to okaże się jedynie iluzją i ona sama się rozpłynie. Chcemy żyć prawda? Chcemy, PRAWDA!?
- Muszę... Muszę... - Postarała się zbliżyć dłoń do swojego torsu, dotknąć kamizelki, nie było to łatwe, ruchy miała powolne, ledwo widziała, dotykała tam gdzie wydawało jej się, że będzie jej pierś. Kaszlnęła parokrotnie starając się uspokoić na jednym oddechu. Potrzebowała chwili odcięcia, snu... Zgromadziła chakrę, próbowała, chciała by jej dłoń zaczęła emanować zieloną poświatą, tą samą która mogłaby przywrócić jej oddech do pełni sił. To chciała osiągnąć. Jej jedynym wskaźnikiem był tylko jej oddech i pozostały ból który chciała zmniejszyć.
- Czy jestem samolubna myśląc o sobie? Nie mogłabym przecież zapomnieć i o nim... Kto o niego zadba i będzie o nim pamiętał jeśli nie ja? Kto uleczy jego rany jeśli nie ja? Ja... To muszę być ja, mogę to być jedynie ja, kto inny mu został? Nigdy tego nie przyzna ale teraz... - Chciała uzdrowić siebie, przynajmniej odrobinę, medyk nie może polec w boju, przynajmniej do chwili w której ktoś inny z jego drużyny wciąż stąpa pośród żywych... Nie mogłaby nikogo zostawić, nie po tym co zdarzyło się wtedy gdy sama się skryła ze strachu przed złem, złem któremu i tak musiała stawić czoła, miała wybór jak naprzeciw niemu stanie i wybrała ten najgorszy... Wtedy tym razem jednak nie mogła tak wybrać i o tym wiedziała. Dotarł w końcu i do niej ten magiczny podmuch wiatru, ten który nie pozwalał pozostać mgle białej jak mleko w miejscu, rozbił ją, oddał. Przestała być potrzebna jemu przestała być bowiem zwierze w klatce potrzebuje widzieć kata o turkusowych oczach który nadchodzi odebrać mu życie, skrzywdzić go i zadać ból.
- Or-orito... - Wyszeptała, widziała... Próbowała, ledwo... Czuła, że nie ma on szans, jest słaby, ranny. Wiedziała o tym, byli w tej samej sytuacji a jednak... On walczył dalej, tylko za co? O co? Walczył, czy chciał zginąć? Może miał jakąś tajną broń o której ona nie miała najmniejszego pojęcia. Inoshi złożyła pieczęć barana spoglądając przez przełzawione oczy w jednym z zamglonych kierunków w kierunku tej innej chakry, tej do której zbliżał się jej jasnowłosy przyjaciel. Nie mogła krzyczeć. Nic by to jej nie dało, chciała dojść do siebie jednak z tą zamgloną wizją, tym bólem nie byłaby w stanie stawić czoła mistrzowi walki wręcz, prawdopodobnie, nawet w pełni swoich sił by sobie nie poradziła. Ale nawet tego nie chciała, mimo tego co się stało wciąż miała nadzieję, tą głupią nadzieję. Była głupia, naiwna... Łatwowierna, idiotka po prostu wierząca w zabobony i tą cząstkę dobroci w duszach innych, tą cząstkę której szukała... Nie potrafiąc szukać.
- Chciałam pokoju... Wypracować porozumienie a ty mnie skrzywdziłeś a teraz chcesz skrzywdzić mojego przyjaciela? Czy tak dużą krzywdę ci wyrządziliśmy? - Musiała go zapytać, chciała wiedzieć jakim typem człowieka jest ten jasnowłosy Hyuga. Czy jest człowiekiem godnym odkupienia, osobą która godna jest rozmowy a nie posłania w jej kierunku złej energii. Złożyła pieczęć barana i wysyłała ten sygnał w jego stronę. Chciała uzyskać odpowiedź, liczyła, że jej odpowie.
- Czy uważasz nas za złych i osądzasz po czynach naszych pobratymców? Nie jesteśmy wszyscy jednym ciałem, każdy... Każdy jest inny. A ty? Jaki ty jesteś? Wiem, że jesteś w potrzasku... Proszę... Osiągnijmy razem pokój... - Wciąż trzymała złożoną pieczęć, chciała usłyszeć co ma do powiedzenia osobnik który nie miał skrupułów zostawić na drzwiach pułapki w którą mógł wpaść każdy, nawet i Tetsu. Kto wie kiedy ją jednak podłożył i w jakim celu. Jakiś cel spełniła, dopadła jednego z jego wrogów, jednak czy tego wroga którego powinna?
- Czy jestem zła? -
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 18 gru 2018, o 19:36
Misja Wojenna C
Sorry that I did this, the blood is on my hands.
25
Było tu wiele prawdziwych i pewnych rzeczy. Najprawdziwszą było jednak to, jak bardzo wszystko cię bolało. Rzęziło w tobie, zepsuta maszyna, nie pozwalając złapać pełnego oddechu i wydobyć z siebie krzyku. W takim stanie można było tylko dwie rzeczy: płakać albo krzyczeć. Kiedy odbierano ci możliwość obu, bo oczy były za mocno wysuszone, a gardło ściśnięte imadłem, pozostawała pozbawiona zastanowienia obserwacja. Myśli, co obmywały umysł jak fale obmywają wybrzeże. Niektóre ostre i z hukiem rozbijające się o skały, inne łagodnie wkraczające na ciepły, gładki piasek.
Mgła podmuchem wypadła z pomieszczenia, na który miałaś teraz idealny wgląd. Niepodtrzymywana, chłodna konsystencja nie wróciła do swojej pierwotnej formy, rozpadła się na części, rozpraszając po korytarzach, nie zamierzając nigdzie zniknąć tak szybko. Bo gdzie? Nie było żadnego większego przepływu powietrza, który szybko rozwiałby wilgoć. Orito stał przed tobą na lekko ugiętych nogach z rękoma wyciągniętymi przed siebie. Poczułaś impuls chakry, który wysłał w kierunku przeciwnika. Tego samego Hyugi, który teraz siłował się z klejem, z którego wciąż nie mógł się uwolnić, co, niestety, nie czyniło go bezbronnym. Przynajmniej przez chwilę próbował się siłować, nim zamarł w zupełnym bezruchu, w połowie tego, co chciał zrobić, w połowie uwolnienia się, w połowie swojego życia. Albo to był już początek końca? Twoje słabe słowa zaginęły u początku swojego stworzenia, choć może nawet stworzenie ich było tylko ułudą tego, że są. Nigdy ich nie było? Musiały być. Tak jak byłaś ty. Nie usłyszał, zignorował? Huh... To było najmniej ważne. Ważne było to, że byłaś w końcu przytomna na tyle, żeby skupić się na zielonej energii, która oblała twoją dłoń i zaczęła spływać na twoje własne ciało. I tylko na tym. Nawet delikatne załagodzenie stanu, w jakim się znalazłaś, wymagało o wiele więcej, niż chciałabyś teraz od siebie dać. Ale to nic, to naprawdę nic. Bo na twoich oczach Hyuga wyciągnął kunaia i poderżnął sobie nim gardło, zanim zdążyłaś wsunąć się do jego umysłu.
Krew rozmazywała się na ziemi w miejscu, w którym stał. Tuż pod jego nogami. Chlapała na ściany, chlapała na chropowatą posadzkę. Białka oczu Hyugi pokazały się w pełnej krasie, źrenice uciekły pod powieki, nie było ich prawie widać. Trzęsące się jak galareta ciało w pośmiertnych konwulsjach. Bo w śmierci nie było niczego chwalebnego.
Krew rozmazywała się pod nogami Hyugi, który upadł na ziemię. Rozmywała się też pod nogami Orito. Blondyn również upadł, ale nie bezwładnie. Ciągle żył. Podparł się rękoma, przysiadł na ziemi, obracając się w twoim kierunku.
- Orito! Inoshi! - Usłyszeliście głos Ikaru dobiegający z drzwi prowadzących do piwnic. Albo wołali już wcześniej, tylko nie byłaś w stanie tego usłyszeć?
Ukryty tekst
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 18 gru 2018, o 23:47
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Pośród mgieł "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=-ejg__1X88g [/youtube]
Ból był czymś co pozwalało nam zachować świadomość. To on zapewniał nas o tym, że wszystko jest w porządku, że żyjemy i wciąż działamy, bez bólu nie byłoby życia. To on był prawdą, heroldem tego co trzyma nas przy życiu, reakcją obronną która nie pozwala nam poddać się i zniknąć w głębi mroku ciszy i spokoju. Można było tego uniknąć, prawda? Uniknąć tego wszystkiego, wystarczyło tylko uważać, trochę bardziej uważać by uniknąć tego całego bólu i cierpienia, strachu i zagrożenia...
Mgła wypadła z pomieszczenia. Powoli płynęła w powietrzu jednocześnie swoim chłodem otulała jej twarz, ręce i wszystko inne przyprawiając ją o delikatny chłód, który w żaden sposób nie mógł pogodzić się z tym palącym bólem który był najgorszym ze wszystkich z nich.
- Orito... Wciąż walczysz... - Pomyślała dostrzegając jego sylwetkę, wciąż nie widziała tak jakby chciała widzieć, dalej nie czuła tak jak zawsze zwykła czuć, odbierała wszystko poprzez pryzmat bólu który wciąż ją trzymał i nie chciał wypuścić, nawet kawałka jej ciała gdzie zalągł się jak jakaś zaraza poczynając od drobnych ranek a na palącym bólu który mogła jedynie odrobinę złagodzić kończąc. Wciąż dudniło jej w uszach i trochę kręciło w głowie, to był ten moment w którym mogłaby już sobie odpuścić, odpłynąć na fali mgły i obudzić się gdzieś indziej... Kiedy indziej... A może nigdy? To ten ból wszystko utrudniał, to ten ból był ratunkiem i wybawieniem który teraz na swój chory sposób chronił ją przed złym. Walczący z syropem Hyuga byłby może i zabawnym widokiem, widokiem i sceną gdzie gdyby sytuacja była inna, prostsza, bezpieczniejsza. Tak prosta i delikatna jak sobie to wyobrażała na początku w swojej głowie, że zwyczajnie zapyta i porozmawiają. Wtedy może i obyłoby się bez ran, krwi i krzyków. Teraz jednak i on przestał walczyć, zdał sobie sprawę ze swojego położenia, kiepskiego, stał się zwierzęciem które ugryzło lecz nie miało wystarczająco ostrych zębów by gryźć dalej, poddał się a po chwili podciął sobie gardło. Przez mgłę lecz widziała to wszystko.
- On... Nie żyje... - Przewróciła swoje mętne spojrzenie nieznacznie na Orito, na jej twarzy wciąż rysował się w połowie pusty grymas bólu, chciała być zła za to, że doszło do takiej sytuacji i ich oponent zmarł, mimo to rozumiała, że w tym wypadku nie było innego wyjścia i musiało tak być, co nie oznacza, że się z tego cieszyła bo to kolejna porażka na liście która wydaje się nie mieć końca.
- Dlaczego musiało się tak stać? - Nie mogła się cieszyć, zacisnęła mocno zęby sycząc przez nie odrobinę. Nie miało to znaczenia czy jej słowa dotarły, czy nie, słowa nie trafiają do tych którzy nie mogą ich wysłuchać. Teraz wysłuchać jej słów mógł jedynie Orito, wysłuchać głosu który nie mógł przemówić, nie mógł tego uczynić z taką lekkością jak przychodziło to wcześniej. Nagle wszystko stało się dużo trudniejsze, proste słowa stały się wielkim wzgórzem na które trzeba było wbiec bez brania nawet jednego oddechu by wypowiedzieć je tak jak zawsze, zwyczajnie. Mentalnie coraz bardziej dochodziła do siebie, zaczynała zdawać sobie coraz bardziej sprawę z sytuacji w jakiej jest. Sytuacji która była doprawdy nie najlepsza. Zielona energia, ta którą tak ćwiczyła zdawała się na nic, przynajmniej w ogólnym rozrachunku wobec palącej piersi która nie pozwalała jej się pozbierać utrudniając po prawdzie wszystko co było tylko możliwe.
- Nic to nie dało... Nic... Nic... Nie mogło, dlaczego? Powinno... Chociaż... Chociaż - Byłoby tak dobrze gdyby człowiek nie popadał w panikę gdy próby pozbierania samej siebie do kupy pełzły na niczym. Stawały się niemal tak nieistotne w obłokach tego co się stało jak te słowa które skierowała do Hyugi. Jej tęczówki były pomniejszone, bała się i obserwowała spływające z szyi Hyugi strugi krwi, nie widziała dokładnie, jednak wiedziała co to jest i to co towarzyszyło temu widokowi, upływająca chakra która znikała i rozpływała się, dokładnie tak samo jak mgła którą tworzyła nie raz. Upadający kunai wydawał się spadać na posadzkę całą wieczność która pozwalała jej rozmyślać niemal w nieskończoność. Podczas tego rozmyślania przyglądała się sobie, temu jak wygląda, jak bardzo rzeczywiście ranna jest. Nie chciała tego oglądać ale musiała, to był zwyczajny odruch który nastąpił dopiero po dłuższej chwili. Spojrzała zarówno na ręce, nogi, tors. Na to co mogła dostrzec od tak. Spoglądała także na Orito, chciała ocenić wedle tego w jakim rozmazanym zwierciadle widziała jego, w jak dobrym stanie jest i on bowiem nie mogłaby pozwolić by zginął po tym co dla niego zrobiła ostatnim razem. Obrócił się, to dobry znak, bardziej martwiła ją jego mina, jakakolwiek by ona nie była, na pewno trudno było ją rozszyfrować.
Słyszała głos, to był głos należący do Ikaru który wołał ich oboje, i Orito i ją, odpowiedziałaby gdyby mogła, mogła jednak czy by ją usłyszeli? Nie patrzyła w ich stronę. Trudno byłoby teraz to wszystko wyjaśnić, jakie to szczęście, że nie będzie musiała tego robić. W końcu z nią tez jest kiepsko.
- Ktoś inny posprząta ten bałagan, ja to mam szczęście... - Pomyślała, uśmiechnęłaby się gdyby nie nieustający ból. Wzięła jeden głęboki oddech, musiał jej na trochę wystarczyć bo zaczerpnięty z trudem ale w konkretnym celu. Chciała krzyknąć, jeden raz bo było już po wszystkim. Tak myślała.
- Patrzcie... Pod Nogi! Już P-po wszystkim. - Krzyknęła najgłośniej jak mogła, chciała by ją usłyszeli, wiedziała, że będzie ją bolało ale nie miała zbyt wielkiego wyjścia w tej chwili a potrzebowali pomocy, prawdopodobnie oboje. Wciąż nie wyszła z tego szoku do jakiego doprowadził ją ten niespodziewany wybuch oraz zabójstwo Hyugi. Powoli, postarała się złożyć dwie pieczęcie, najpierw wołu a po chwili tygrysa. Gromadziła tą chakre jaka jej jeszcze pozostała wraz z fragmentami przytomności jakie odzyskała.
- Musze... Muszę spróbować jeszcze raz... Jeszcze raz... - Wtedy też skupiła się przymykając zarazem oczy, złapała oddech i zaczęła przelewać leczącą chakrę na siebie, głównie na swój tors oraz inne pomniejsze rany jakie wypatrzyła głównie skupiając się na tym i poświęcając temu jak najwięcej uwagi z tej która jeszcze jej pozostała. Nawet jeśli ulży sobie w bólu tylko trochę, to wciąż było to warte zachodu i prób.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Ryūji
Post
autor: Ryūji » 20 gru 2018, o 12:19
Po odbyciu rozmowy z rodziną i podzieleniu się swoimi planami na przyszłość, Ryūji spakował niezbędne rzeczy i opuścił dom. Zanim jednak przystąpił do swojej dalszej podróży, chłopak postanowił jeszcze rozejrzeć się po wiosce, chcąc pożegnać się ze wszystkimi znajomymi, którzy od lat towarzyszyli u zarówno w nauce jak i zabawie. Dzieląc się swoimi przemyśleniami mijał kolejne domy, opowiadając coraz to kolejnym osobom, że wyrusza w podróż tym samym zaczynając budować swoja legendę. Ponadto rozglądał się za jakąś prostą pracą, która pozwoliłaby mu zarobić kilka groszy. Widząc te wszystkie domy, pagórki i stragany, poczuł nutkę sentymentu, wiedząc że dużo czasu upłynie, nim ponownie zawita w rodzinne strony. Odkładając sentymenty na bok, Ryūji ruszył pewnym krokiem w swoją podróż. Jako że nie udało mu się znaleźć żadnej roboty, czego pokłosiem może być wojna, którą toczy klan Yamanaka, postanowił udać się do miejsca, gdzie rozmaici kupcy oraz podróżni mogliby się skupiać w większych ilościach. Takim miejscem z całą pewnością będzie karczma o której wielokrotnie słyszał. Nie zastanawiają się długo obrał właściwy kierunek i z niecierpliwością wyczekiwał momentu, w którym uda mu się zaliczyć pierwszy kamień milowy swojej
podróży.
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 20 gru 2018, o 23:27
Misja Wojenna C
Sorry that I did this, the blood is on my hands.
27
Bo jak bardzo łatwo jest kogoś stracić.
Zgubić.
Świat cichł. Zniknął całkowicie pisk z twoich uszu i zniknęła mgła, która szumiała jak szumiała Matka Woda, kiedy zatrzymywałaś się nad jej brzegiem. Choć gdybyś się skupiła, wiedziałabyś, że to nigdy nie była mgła. To strumień twojej krwi pompowanej przez mocno uderzające serce, które wybuchało raz za razem mocniej od notki, z której gardła usłyszałaś charczące polecenie "leżeć!" . Więc leżałaś. Trzęsąca się jak galareta, bo podłoże było zimne, a ty płonęłaś żywym ogniem, pokalana zbyt bezpośrednią obecnością przeklętego Kagutsuchiego. To naturalne, że ten, który z nim obcował, musiał zostać przeklęty w jego imieniu. Tutaj nikt już nie walczył, bo nie było o co. Ucichł nawet Hyuga, który szamotwał się w swoich pędach, nie będąc w stanie zrobić niczego więcej i te gwiazdki, które brzęczały dźwięcznie w twoich uszach, echem rozbijając się w bielmie czaszki, kiedy rozpadały się wokół. To już koniec, uwierzysz mi? Słowa jak słowa, plecione z mgły i we mgle, która naturalnie rozpływała się, jakby nigdy jej nie było, bo przecież była tylko tworem chakry. Z błękitu powstała i w nicość się obróci. Jak my wszyscy. Jak ta krew, która sprowadzała się do stwierdzenia, że jej przelanie prowadziło do zdrady, zdrada do śmierci, a śmierć do rozpaczy. Ta kolej rzeczy była tak samo naturalna, jak naturalne jest to, że po człowieku nie zostawała nawet kupka prochu, jeśli tylko dać Ojcu Ziemi szansę na to, by przyjął nas z powrotem na łono do kręgu, do którego należało każde istnienie. Niektórzy próbowali przed tym uciec, innym ucieczka się udawała. Ci ostatni godzili się z koleją, której tory ułożyła natura i kiedy odpowiedni pociąg zatrzymywał się na stacji, nie czekali, aż rozlegnie się ostatni dzwonek, by wsiąść. Naturalnym było też to, że oglądamy się przez ramię i trzymamy kurczowo barierki, kiedy wybija ostatnia godzina na zegarze.
I żeby nas tylko nie zabrali.
Oddech łamał się w piersiach młodej blondynki, urywany, niepewny. Brakowało jej tchu, ale nie dało się go zaczerpnąć w pełni, kiedy płomienie oznaczały cię swoim znakiem. Orito chyba nie oddychał już wcale. Pamiętasz jeszcze? Te oczy w słoneczny, jesienny poranek, który zamienił się w czerń burzy. Ciągle tak samo wyraziste, potrafiły prześladować, ale nie prześladowały wszystkich. Za to potrafiły spowodować, że rzeczywiście chciało się im zaufać. Bo były mądrzejsze, bo nosiły więcej doświadczeń, bo tak banalna pułapka nie powinna była mieć miejsca. On był gotowy. Ten, który leżał tutaj z poderżniętym gardłem, ciągle jeszcze drgając na podłodze. Brzmiał jak jeden ze szczurów, które przepełzają w kącie pokoju, ignorując obecność człowieka. Kątem oka go obserwujemy, żeby czasem nie zniknął i jednocześnie po to, by zniknął jak najszybciej. Syndrom zagubionego pająka - bo przecież dopóki pająka widzisz, wiesz, że nie wpełznie nagle na ciebie, nawet jeśli nie chcesz jego obecności, brzydzisz się nim. Boisz się. Więc kiedy znika - umysł płata figle. W każdym kącie, w każdym cieniu, pojawia się sylwetka o ośmiu odnóżach.
- Co tam się dzieje, do cholery?
- Nie wiem, już schodzimy!
- Czy to na pewno bezpieczne?
- Bogowie, sądziłam, że cały dom się załamie..!
Odległe odgłosy rozmów. Były tak blisko i jednocześnie tak daleko. Jakby niewidzialna ściana oddzieliła dwóch Yamanaka od całej reszty świata. Wszystko ograniczyło się do głównej bohaterki. Jej walki o przetrwanie. Jej walki z bólem, kiedy chakra ulatywała z jej ciała, rozpraszana, trawiona przez nią samą, byle tylko, oby już..! Adrenalina powoli malała, a wraz z nią zwiększał się ból. Ten zaś obezwładniał. Nieprzyzwyczajone ciało protestowało i w końcu dłoń, która miała przesyłałaś chakre, opadła na brzuch Inoshi bez sił, kiedy obraz rozmazywał się coraz bardziej. Można było w tym odnaleźć ukojenie. W myśli, że kiedy nastanie ciemność, ból zniknie całkowicie. Tylko że nie wszyscy takiego ukojenia szukali. Nie każdy go potrzebował.
- Musimy ją zabrać do medyka!
- Orito też jest ciężko ranny! Sprowadźcie tu kogoś!
Plątanina ciał, słów i nachylających się nad tobą twarzy. Wyczuwałaś ból, kiedy cię unosili, ale świadomość była tylko przebłyskami w gorączce, sennym majakiem, który nie był na tyle litościwy, żeby zabrać cię stąd w pełni. Osamu uniósł cię w ramionach i niemal biegiem skierował się do miejscowej znachorki, gdzie zostałaś ułożona w łóżku. Gdybyś chciała, przywołałabyś nawet fragmenty rozmów. Pojedyncze wycinki mijanych budynków, niewyraźnych twarzy, które mogły wypaczać się do rangi bezkształtnej masy. Orito też mieli zabrać, też mieli coś z nim zrobić. Tylko co? Krzyczeli. Wołali o bandaże, o wodę. Wołali w panice, że trzeba zatamować krwawienie. I tylko jego słowa wydawały ci się nadzwyczaj klarowne. Kiedy uniósł swoją dłoń i oparł ją na przedramieniu kobiety, która się nad nim pochylała, z łagodnym uśmiechem na bladych wargach. Najprawdziwszym, na jaki było go stać. Nigdy wcześniej nie widziałaś u niego takiego uśmiechu. Całkowicie... spokojnego. Obdartego z dumy, buty i pewności siebie. Powiedział: "Przepraszam. Krew jest na moich rękach." I czy mówił to do tej obcej kobiety czy do kogoś, kogo widział w jej miejscu? Bo zaraz potem spojrzał na ciebie i na moment, zanim cię uniesiono, wasze spojrzenia się spotkały. W turkusie dudniło spokojne "Przepraszam ", jak mantra zamieniona w zaklęcie.
Dopiero w lecznicy, kiedy starsza kobieta rozpaliła kadziła, ogarnął cię błogi sen.
Ile czasu ten sen trwał? Trudno ci było powiedzieć. Bardzo trudno. Obudziłaś się obolała i odtrętwiała, czując palenie w ustach, suchość, spierzchnięte wargi dawały gwarant tego, że jeśli nimi poruszysz mocniej, to popękają do krwi. Przynajmniej już tak nie bolało. Był dzień, ty leżałaś w malutkim pokoiku, w którym znajdowało się tylko łóżko i jedna szafeczka. Nic poza tym. Kadzidełko tliło się powoli, przyjemny, piżmowy zapach mieszał się ze świeżym powietrzem wpadającym z zewnątrz. I ze smrodem spalenizny i kurzu, który osiadł na twoich włosach i stawał się tym wyraźniejszy, im mocniej się budziłaś. Znachorka w końcu się pojawiła. Szybciej, jeśli ją zawołałaś, wolniej, jeśli milczałaś. Na wydawanie z siebie głośniejszych dźwięków i tak nie miałaś siły. Wyjaśniła, że spałaś już drugą dobę, pomogła ci ostrożnie wstać, rozprostować nogi, skorzystać z toalety i wymyć się. Dała ci nawet ciuchy na przebranie, które zakupił ci włodarz. Pytał o twój stan zdrowia. Na dłuższe pogawędki i tak nie miałaś sił. W końcu, czwartego dnia, wstałaś o własnych siłach, choć nadal obolała. Musiałaś odwiedzić profesjonalnego medyka w rodzinnych stronach - i to czym prędzej. Co się działo z Orito? Innymi, którzy tam byli? Znachorka nie wiedziała, nie interesowała się tym. Jak powiedziała - Orito nigdy do niej nie trafił.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 21 gru 2018, o 22:47
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Krew na rękach "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=61Odj2pGuSI [/youtube]
Strata? Czym jest prawdziwa strata dla kogoś kto niczego takiego nie doświadczył... Strata, nigdy nie była sobie równa, za każdym razem inna, poskręcana, czasami chwytająca w swoje objęcia i ciągnąca w mrok a innym razem pozwalająca się z tych objęć uwolnić, mimo to wciąż pozostawiała blizny, rany które miały problem się zabliźnić. Przez ciszę nic nie mogło się przebić, jedno polecenie które nie pozwalało się podnieść... Objęcie, ochrona... Wszystko to było jedno i to samo, zimna posadzka była czymś co miało ukoić ten niezaspokojony ból w piersi, ten który nie chciał ustąpić, ten który przypominał jej, że jeszcze żyje. Ten palący ból był jak zaciekle trzymająca się ciała dusza która nie chce opuścić tego świata, jeszcze nie teraz...
Bezwiednie patrzyła na walkę która ustała, na starcie które dobiegło końca i wyłonił się zeń zwycięzca, ten który powalił swojego przeciwnika i ostał się sam... Nie, nie ostał się na polu walki sam, upadł na kolana...
- Nie rozpaczaj Orito... Przecież... Przecież wygraliśmy... Nie jesteś dumny? Uratowałeś nas... - Myśli nie przychodziły jej w tej chwili łatwo, dobijający się w jej uszach dźwięk nie chciał ustać a i traciła siłę do walki z nim, musiała go po prostu zaakceptować i przyjąć go. Turkusowa śmierć zebrała swoje żniwa w tej walce, dokonała swojego celu który tak bardzo różnił się od tego wyznawanego i upragnionego przez Inoshi.
- Muszę... Muszę... - Chciała złapać głęboki oddech, chciała załapać się na ten ostatni łyk powietrza, jak ostatniej kropli wody pośród pustynnej pustki. Ten łyk nie miał być zwykły. Miał być decydujący, chciała go wykorzystać jak tylko mogła i zbliżyć się do Orito... Nie był on jednak wystarczający by jej na to pozwolić a każda kolejna próba tylko wycieńczała ją bardziej.
- Dlaczego, dlaczego nie mogę... Dlaczego nie mogę się ruszyć, to irytujące... - Wpatrywała się wtedy w swojego kompana który upadł i tak zamarł, zawsze starał się zachowywać spokój... Prawda? Po prostu rozmyśla jakie będzie najlepsze wyjście. Jak zawsze. Orito, ten najlepszy.
Białooki już dawno przestał być obiektem spojrzenia dziewczyny, jedyne co mogła mu ofiarować to swój żal. Nie chciała jego śmierci, nawet mimo tego co się stało, chciała uwierzyć w słowa Hanzo, było to trudne i nie była do końca pewna czy rzeczywiście w to wierzyła mimo to chciała spróbować lecz nie dano jej tej szansy zrzucając na nią morze ognia które zdecydowało skupić się na niej, jak na tej ofierze która miała przyjąć karę za innych, dla innych. Inni jednak postąpili jak zawsze, nie nauczyli się niczego... Ponieważ lekcji faktycznie nie było, odbywała się tylko w jej głowie ponieważ trudno jest kogoś odmienić, zwłaszcza jeśli samemu nie jest się pewnym tego w co się wierzy, jak tutaj jednak się upewnić gdy wszystko kieruje się przeciw tobie i twojemu marzeniu?
Wola walki przynosi wszystko co najgorsze, w tym i ból który tylko się powiększał. Nie chciał ustąpić mimo usilnych prób, z czym ty walczysz Inoshi? Zostaw ból, dzięki niemu jeszcze tutaj jesteś...
- Nie działa... Nie działa... Muszę... Dlacze-go te-raz... - Wytrzymałość była złudna, mogłaby nawet stwierdzić, że po Kami no Hikage przetrwa wszystko, przeżyła to czego wielu bardziej doświadczonych od niej, nie zdołało. A mimo to wciąż była tylko niedoświadczonym pisklakiem. Słyszała głosy, nie były one duchami chakry ani aniołami, znała je, mimo to nie zwracała na nie uwagi, nie była za bardzo w stanie bo właśnie część jej zdecydowała, że ból musi zostać by cała reszta się nie wyłączyła. Padła bez sił, to była jedna wielka ironia bo wykorzystywała siłę która pozwalała jej się utrzymać do zaleczenia własnych ran, bezskutecznie co jednocześnie przyprawiło ją w końcu o sen... Czy może to był ten odpoczynek na który zasłużyła? Było z tego jedno pocieszenie. Już nie bolało...
Wszystko później działo się tak szybko, że nawet nie mogła zarejestrować większości ze swoich dalszych losów. To co faktycznie działo się później stało się jedynie pustą dziurą w jej pamięci wypełnioną pojedynczymi obrazami które nie dość, że nie ostre to sprawiały ból, ten odlot, ten spokój byłby idealny gdyby mogła zamknąć oczy i rzeczywiście przestać wtedy na to patrzeć. Nie mogła jednak zaznać spokoju, jeszcze nie. Musiała wiedzieć, że z Orito wszystko w porządku.
- Ay-chan? Dobrze, że przyszła, Orito na pewno się ucieszy... - Mimo to, z jakiegoś powodu obserwujące całe zajście oczy blondynki zwęziły swoje tęczówki, nie widziała dokładnie a one wciąż to zrobiły z jakiegoś powodu. Jakby same dostrzegały coś czego ona w swoim stanie w potoku łez nie była w stanie dojrzeć.
- To moja wina... Mogłam bardziej uważać... Żałuję, że nie byłam ostrożniejsza gdy powinnam... Zaufałam... Dziękuje ci. - Gdyby mogła powiedziałaby to w stronę Orito podczas wymiany spojrzeń. Nie był to jednak ani czas ani miejsce by wypowiedziała te słowa bez krzty wstydu...
Prawdziwe przebudzenie nie było obfite w fajerwerki, nie poderwała się, nie była przestraszona... Była zmęczona i żałowała. Ból... Tak, trudno by ustąpił, to on przypominał, że się żyje. Nie ruszała się, nie chciała bo właściwie dopiero w tej chwili przeżywała wszystko to co wydarzyło się wtedy, to co zapamiętała jako ostatnie, każda myśl która jej towarzyszyła w tamtej chwili towarzyszyła jej i teraz, dla niej... Minęła jedynie chwila podczas której stało się bardzo dużo. Wszystko to nie miało jednak najmniejszego znaczenia bo wciąż nie czuła, że wszystko to co się stało było prawdą. Nie miała odwagi zapytać, bała się prawdy. Zwróciła uwagę na pomieszczenie i jego wystrój na tyle na ile mogła nie ruszając się przy tym za bardzo. W końcu przyszła też i znachorka którą musiał ucieszyć widok obudzonej blondynki. Czy jednak było się z czego cieszyć? Obudził się tylko jej cień bo wciąż była nieobecna... Może to zmęczenie, albo obydwa.
- Drugą dobę? To oznacza, że... - Normalnie od razu chciałaby dowiedzieć co się przez ten czas stało a teraz? Nie wiedziała czy chce wiedzieć cokolwiek na temat tych dni. Przerażała ją wizja tego, że mimo to i tak się dowie, będzie musiała. Początkowo nie chciała się ruszać z łóżka ponad to co konieczne. Piła, musiała pić, to najważniejsze, bo apetytu jak nie miała przedtem... Tak nie miała go i teraz. Cztery dni stagnacji po których coś musiało się stać, nie mogła zostać tutaj na zawsze. Słowa znachorki odnośnie braku wiedzy o innych były zarówno przekleństwem jak i motywacją do ruszenia się.
- Kim ona jest... Czy to ja? Nie mogę to być ja... - Powiedziała spoglądając w lustro, czy to naprawdę jej odbicie się tam znajdowało? Wyglądała inaczej, podniosła ręce wyciągając je przed siebie, zaczęła się przyglądać ramionom, dłoniom, spojrzała na wszystko bo ten widok nie był jej odbiciem. To nie była ona a to lustro na pewno było zepsute i posiadało w sobie jakąś skazę. Rozmowy z kobietą nie przyniosły zbyt wielu informacji co wymusiło udanie się do siedziby włodarza. Przed wyjściem jednak chciała ukryć jak najwięcej ran, jeśli mogła to prawdopodobnie posmarowała to wszystko jakąś maścią od znachorki. Musiała jakoś o nią do tej pory dbać a potem, skryłaby wszystko pod bandażem i płaszczem. Szła by powoli, rozglądając się swobodnie. Nie miała zamiaru zwracać na siebie zbyt dużej uwagi. Po dotarciu w odwiedzane wcześniej miejsce pośrodku samej osady zastukałaby nogą parokrotnie w drzwi. Jeśli otworzył jej syn włodarza lub nawet on sam spojrzałaby tylko w bok wzrokiem który pełen był skruchy oraz żalu, bo jak tutaj być dumnym z tego co się wydarzyło?
- Sumimasen... -
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 22 gru 2018, o 00:21
Misja Wojenna C
Sorry that I did this, the blood is on my hands.
29
Znachorka była kobietą około pięćdziesiątki. Trochę przy tuszy, przypominała jedną z tych kobiet, które gonią cię ścierą i nie chcą cię widzieć na swoje oczy. Jedyne, czego chcą, to święty spokój, więc w spokoju się je zostawiało. Ale ona na ciebie nie krzyczała, nie goniła i nie wypędzała za próg tej leczniczy, małej wersji szpitala, w której pracowała zresztą nie tylko ta jedna znachorka. Zdaje się, że ona tutaj pełniła funkcję ordynatora.
- Musisz uważać, wszystko może się podrażnić, pofajdać... nie kręć się za dużo, od razu do szpitala. Niech to iryoninja zobaczy. - Przyjrzała ci się, już ubranej i gotowej do drogi, upewniając się, że wszystko masz. I miałaś. Prócz swojej kamizelki, która została zniszczona i górnej części ciuchów, które spłonęły i które znachorka musiała wyciągać z twojego ciała, bo stopiły się ze skórą. - Kiedyś trafił do nas jeden wojownik z Hyuo i powiedział, że blizny zdobią człowieka, bo są dowodem, że potrafimy przeżyć wszystko. Niech ta blizna będzie dla ciebie ozdobą, bo to nie skóra traktuje o pięknie człowieka. - Powiedziała to tonem matrony, która poucza swoje dziecko, surowo, bo nie było się nad czym rozczulać, a jednocześnie wcale nie zimno. Z troską. Bacznie przypatrywała się twojemu odbiciu w lustrze. Tak, tak, ta w lustrze to niestety ty.
Pogoda była naprawdę ładna. Światło uderzyło w twoje oczy, wgryzło się w nie ostrym blaskiem. Przyzwyczaiłaś się już do półmroku sypialenki umieszczonej na północy budynku. Bardzo wyjątkowo, bo przecież z perspektywy architektury budowanie w ten sposób pokoi było bardzo nieekonomiczne. W wiosce zupełnie nic się nie zmieniło. Cztery dni, które były błyśnięciem światła, ciągłym zapadaniem w sen od ziół lekarki, to wynurzaniem się tylko po to, żeby do snu wrócić, wyciągnęły z ciebie całą energię, zamiast ci jej dodać. Grunt nie był tak samo stabilny, oddech nie był tak samo lekki. Tlen gęstniał w płucach i chyba dlatego trzeba było oddychać przez usta. Albo to przez ostre powietrze? Kolorowe liście ścieliły dywan przed twoimi nogami. Iście królewski - czerwono złoty. Sypały się z drzew jak noski z klonów i płatki z wiśni wiosenną porą. Co roku ten sam widok i ta sama śpiewka. Co roku potrafiła zachwycić tak samo.
Inoshi znała drogę do włodarza, ale i tak mogła zwątpić, może nawet zapytała kogoś o drogę? Wspomnienia się zatarły, zamazały... i teren stał się obcy dla tego, kto nie dotarł tu o własnych siłach. Wiocha zaś wcale nie była taka malutka. W końcu znajome regiony zajaśniały poczuciem, że nasza bohaterka obrała dobry kierunek. Przeszła przez rynek i w końcu zapukała do znajomych drzwi. Otworzył obcy mężczyzna, w fartuchu, stroju roboczym, miotłą w ręku. Pochylił się głęboko i zaprosił cię do środka. Odłożył narzędzie sprzątania, pomógł ci zdjąć płaszczyk, poprosił, żebyś została w butach i poprowadził cię do włodarza.
- Inoshi. - Mężczyzna uśmiechnął się do ciebie łagodnie, unosząc się z krzesła. Siedział w jadalni, przy filiżance kawy, z gazetą w rękach. - Usiądź proszę. Aki, przyniesiesz panience... kawy, herbaty? - Skierował to pytanie już do ciebie. Podszedł nawet, by pomóc ci usiąść, widząc, jak niepewnie stoisz na nogach. Niby krótki spacer, a już byłaś zmęczona. - CIeszę się, że z tego wyszłaś. Te poparzenia wyglądały naprawdę źle. - Odsunął dla ciebie krzesło, podczas gdy służący poszedł po... czegokolwiek sobie zażyczyłaś.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434 Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso
Post
autor: Yamanaka Inoshi » 22 gru 2018, o 11:19
- Rok 385 - Jesień -
[/color][/b]
" Pokłosie "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=P-jxRe6uEsE&t=10s [/youtube]
Inoshi nie miała wielkiego wyjścia i ubrała się w to co jej dano, trudno byłoby dojrzeć chociaż najmniejszą pozytywną emocję na jej twarzy. Była niewdzięczna? Nie, nie o to chodziło. Była zwiedziona sobą i tym co się stało, znowu.
- Może tak jest na Hyuo... Ale nie tutaj, nigdy nie wiedziałam czy chcę postępować wedle tego co mówi klan ale... Wiem, że mogę nie być w stanie, właśnie z tego powodu. Chociaż jak o tym czasem myślę to pozwoliłoby mi to żyć w relatywnym spokoju, gdyby on był dobrą osobą... - Krzywiła się odrobinę, mogła rozmawiać jednak nie mogła się przemęczać, nawet nie wiedziałaby jak bo zmęczenie wcale jej nie opuściło od tamtej straszliwej chwili.
- Nigdy nie byłam w Hyuo ale... Wiem co próbujesz powiedzieć a mimo to... To jedynie pamiątka o dniu o którym chciałabym zapomnieć, o tym jak zawiodłam... Mogło być inaczej. Co ze mnie za Iryoninja jak nie potrafię nawet pomóc sobie? - Uzyskanie odpowiedzi na te pytanie było chyba jedną z ostatnich rzeczy jakie chciała od kobiety usłyszeć. Powiedziała to dosyć cicho uciekając wzrokiem. Nie chciała wdawać się w dużo dłuższe dyskusje, nie gdy musiała chociaż odrobinę siły oszczędzić na inne rzeczy które musiała zrobić przed powrotem do domu. Bardzo dużo spraw wciąż pozostało niezamkniętych i ktoś musi to zrobić.
- Arigatou... - Rzuciła do znachorki nim wyszła opuszczając jej "jaskinię."
Osada wydawała się dużo ładniejsza niż przedtem, słońce pozwalało poznać ją na nowo, inne jej oblicze. Osada... Faktycznie była duża i blondynka nie znała jej przecież aż tak dobrze. Nic więc dziwnego jakby zapytała kogoś o drogę, jednak jak tylko zaczynały pojawiać się znajome kąty to szła już sama. Przekroczyła próg wejściowy do budynku, nawet nie zamierzała ściągać butów, pamiętała rozmowę z ostatniego razu gdy się tutaj pojawiła i gdy również ją o to poproszono. Idąc korytarzem zaprzątała swoje własne myśli kilkoma pytaniami o te ostatnie cztery dni które były jednocześnie dla niej tajemnicą którą chciałaby poznać oraz o niej zapomnieć.
- Co musiał sobie myśleć Ikaru-sama oraz pozostali jak zobaczyli, że sytuacja wymknęła się z pod kontroli... Na szczęście Orito na pewno zachował honor naszego klanu. - Zmrużyła delikatnie oczy dostrzegając siedzącego w jadalni Ikaru, zobaczyła jak się podniósł. Nie wiedziała jak powinna się w tej chwili zachować. Zbyt źle się czuła by odpowiedzieć uśmiechem, ale też nie czuła, że powinna odpowiadać kompletnie smętną miną, mimo to nie wychodziło jej utrzymanie twarzy w bezruchu, sama wykrzywiałą się nieznacznie w grymaśną minę spowodowaną bólem i zmęczeniem.
- Ikaru-sama... - Słysząc słowa zapytania o herbatę czy kawę pokręciła przecząco głową, nie chciała mieć do czynienia z czymkolwiek ciepłym w tej chwili, jakkolwiek by to absurdalnie nie brzmiało. Zbliżyła się wtedy powoli do miejsca w którym mogła przysiąść i tak też zrobiła. Kilkadziesiąt dłuższych minut wystarczyło by większość sił ją opuściło. Nie był to dobry znak bo rzucał mroczny cień na jej powrót do domu.
- Wodę... - Rzuciła ciszej w kierunku Akiego który dostał już pełne zamówienie i mógł ruszyć je przygotować, czy to dla niej czy dla Ikaru, nie miało to znaczenia bo pozostawał poza zakresem jej zainteresowania w tej chwili.
- Dalej wyglądają... Ikaru-sama, ja... Przepraszam za ten cały bałagan. - Powiedziała spoglądając na swoje ręce i pozostałe rany które otrzymała w wyniku tego starcia kilka dni temu. Stwierdzenie jakie wystosował Ikaru, że wyglądały one naprawdę źle wcale nie poprawiły jej nastroju, nie położyła nawet rąk na stole, skryła je wzdłuż siebie, ot, oparła się o oparcie. Nie chciała pokazywać tej nieprzyjemnej pamiątki, nawet jeśli nie była teraz widoczna, ot, nie chciała nawet jej oglądać. Prawdopodobnie mimo tak długiego snu który nie przyniósł nawet najmniejszego efektu to miała cienie zmęczenia pod oczami.
- Proszę o to nie winić Orito, to ja nie uważałam, poczułam, że z nim będę bezpieczna i... Wydawało mi się... - Spróbowała się delikatnie uśmiechnąć, Orito znowu udowodnił swoją wartość i pokazał, że jest wartością nie tylko dla klanu ale i dla innych osób, mimo swoich wad.
- Nie doceniłam tego Hyugi... Chciałam uniknąć rozlewu krwi... Ale Orito pozostał czujny. Muszę go wypytać co tam się dokładnie stało bo ja nie pamiętam zbyt wiele, muszę w końcu złożyć raport bo on jak wydobrzeje po tej bójce w karczmie będzie chciał pewnie wracać na front. Gdzie go znajdę Ikaru-sama? Będzie w domu czy już wyruszył? - Wiedziała, że ten wypadek to tylko i wyłącznie jej wina i nie może zrzucić go na kogoś innego, to tylko udowadniało, że wciąż nie jest odpowiedzialna ani prawdziwie nie dorosła do poważnych zadań. A te rany będą pamiątką tego jak nawet mały błąd może kogoś wiele kosztować.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 22 gru 2018, o 18:47
Misja Wojenna C
Sorry that I did this, the blood is on my hands.
31
Szklanka wody, całkowicie pełna, została postawiona przed dziewczyną, która wyglądała całkiem normalnie. Nie powiedziałbyś, mijając ją na ulicy, że przydarzyło jej się coś niezwykłego. Nie ciągnęła za sobą ogona, a na ogonie nie zaplotły Mojry swoich wstążek, jak nici losu, by przecinały kolejne ulicy miasta. Skoro nie miała ogona, nie mogła być zła. Jasne włosy, jeszcze jaśniejsze oczy, które kołysały się tchnieniem Wiosny na zielonych łąkach. Zapytałbyś samego siebie: dlaczego tak opuszcza wzrok, dlaczego zamiast patrzeć w górę, spogląda ciągle w dół? Gdzieś tam, ten błękit, przecięty został cieniem skrzydeł sokoła, który rzucił widmo na cały świat. Jeden widok ptaka drapieżnego. Jak bardzo potrafił popsuć to niebo? Nasze wlasne, nasze wymarzone. Nirvana, do której niewielu dążyło, a każdy chciał ją mieć. Dziewczyna o zielonych oczach nie dostrzegała oczyszczenia w swoim odbiciu w lustrze. Nie znajdzie jej również w krystalicznie czystej wodzie.
- Nie masz za co przepraszać. Naprawdę. To nie twoja wina. - Przecież to miał właśnie na myśli, skoro o tym mówił. O tym opiewały błyski jego oczu. Nie współczucie, a zrozumienie. Nie osąd, a łagodność. Czego potrzebowała teraz Inoshi wiedziała tylko ona sama. - Gdyby nie ty, nie udałoby nam się dotrzeć do tego Hyuga. Nie wiedzielibyśmy, w jakim stopniu Tetsu współpracuje z Hyuga... uratowałaś naszą wioskę, Inoshi. Zrobiłaś coś bardzo dobrego. Każdy z nas popełnia błędy, ale nie możesz im pozwolić, by cię przygniotły. Znajdź w nich naukę na przyszłość.
W kominku trzaskał ogień, ciągle czułaś promienie słońca na swojej twarzy - jedwabiście gładkie, spędzające sen z powiek i jednocześnie otaczające błogością odpoczynku.. Jak te płatki chryzantemy.
- Nikt z nas nie docenił tego ninjy. Orito był tam z tobą, nie możesz brać na barki tego wszystkiego. - Wyciągnął w twoim kierunku dłoń, by zacisnąć ją na twoim ramieniu, uśmiechając się łagodnie. Ze zrozumieniem. Tak, on na pewno to rozumiał. Musiał to rozumieć. Jego pewne palce na twoim barku, te ojcowskie, które miały podeprzeć ciebie, a jednak to one opierały się na tobie. Czy to miało sens? Fizyczny gest, który przyczyniał się do swojego przeciwieństwa na tle psychicznym. Jeśli schody przed tobą, kiedykolwiek i gdziekolwiek, będą zbyt strome, zbyt śliskie, droga stanie się zbyt wyboista i zwątpisz - wróć wspomnieniami do tych chwil, które dodawały sił i mówiły ciągle: idź dalej, idź dale..! Nawet wiatr zapominał już, po co wędruje przez tyle mil. A jednak wędrował dalej.
- Obawiam się, że wyruszył. Znajdziesz go w Saimin. Będzie tam na ciebie czekał. Tak jak mój list polecający do liderki. - Brzęknęła sakiewka, która miała być zapłatą za całą twoją fatygę. Kolejny z uśmiechów, jeśli byś je zbierała, uplotłabyś sobie z nich wianek. Wszyscy się uśmiechali. On, jego syn, Ay, Osamu... Orito też się przecież uśmiechnął. Na samym końcu, gdzie rozmywały się już wspomnienia i nic nie było bardziej pewne od tego, że czerń nigdy nie była tak płytka. Niewystarczająco głęboka na to, by utonąć w niej na dobre.
Inoshi załatwiła wszystko, co miała do załatwienia w Utsukushi. Nie było wiele do zabierania, pakowania. Nie było niczego, co musiałaby pilnie za sobą zamknąć, by te drzwi pozostały na zawsze zatrzaśnięte i już więcej nie czuła przeciągu. Chłodu, który zbierałby się u jej stóp, ciągnąc prosto z wioski owiniętej ciągłą szarugą.
Matka czekała na Inoshi domu razem z ojcem. Zdążyli wrócić z wojny, wyściskali ją mocno i kiedy dowiedzieli się, co się stało, od razu zabrali ją do szpitala, gdzie natychmiast się nią zajęto. Namówili ją do opowieści i podzielenia się tym, co robiła w ostatnim czasie. To, czy im o tym opowiedziała i czy słuchali ją z zapartym tchem, zależało tylko od niej. Bo jeśli tak, to jestem pewna, że jak nigdy nasłuchała się o tym, że powinna była sprowadzić kogoś o wyższej randze, dlaczego sama się tym zajęła, jeśli sprawa była tak skomplikowana i niebezpieczna. A wszystko to przecież dlatego, że się o nią martwili.
List wysłany do liderki rzeczywiście do niej dotarł. Ten obiecany przez Ikaru. Ojciec Inoshi się o nim bardzo szybko dowiedział, dowidziała się też matka - ciężko było, żeby nie byli z niej dumni i żeby nie spojrzeli na nią pod zupełnie innym kątem. Tym, w którym mała, drobna istotka przeradzała się w kobietę. Kunoichi, która potrafi sobie poradzić.
Tetsu został ścięty dzień po tym, jak Inoshi trafiła do szpitala, obciążony zbrodnią zdrady stanu, niszczenia cennych upraw, zapasów wojennych i pomagania w ucieczce zbrodniarzom wojennym. Jego ojciec, Kodeki, robił co mógł, by złagodzić wyrok, ale nie mógł wiele. Chyba nawet nie chciał. Nie oponował głośno i nie roztrącał sprawy. W ciszy zaszył się w swojej posiadłości. Niektórzy mówili, że wyjechał po zmroku i że już nigdy go nikt nie zobaczy. Tydzień później znaleziono go powieszonego na drzewie jego sadu za murami miasta, koło chatki, którą często odwiedzali z Tetsu jeszcze za życia jego żony.
Osamu awansował. Współpraca przy tak trudnej sprawie opłaciła się, jego zachowanie "zimnej krwi" również. Został odpowiednio nagrodzony. Miesiąc później urodził mu się synek.
Ay wyjechała z miasta. Co się z nią dokładnie stało - nie wie nikt. Spakowała swoje bagaże i pomimo błagań ojca opuściła rodzinne strony. Kto wie? Może kiedyś do nich powróci?
A co się stało z Orito? Tak jak powiedział Ikaru - czekał na Inoshi. Ostatnia ze służących, która nie chciała odejść od służby mimo tego, że Orito zwolnił wszystkich, przyszła do Inoshi, by przekazać jej ostatnie słowa, które wypowiedział przed śmiercią. Zginął, broniąc jej. Zginął, zasłaniając Inoshi swoim własnym ciałem przed techniką wrogiego ninja. Wzniesiono kurhan na jego cześć, przy którym nie było świeczek, przy którym nikt nie zostawiał strawy i nikt nie rozlewał na nim sake. Samotny, opuszczony grób, o którego nikt nie chciał dbać. Tylko służąca, która służyła jego rodowi, czasami przychodziła oczyścić kurhan z opadających liści.
Dwa tygodnie później do miasta dotarła wiadomość, że Orito był zdrajcą. Doprowadził do mordu wielu swoich, rozbicia jednego z obozów i potem do niszczenia zapasów w Utsukushi.
Ikaru, który szantażował Orito jego wziętą do niewoli matką, został powieszony.
Sorry that i did this, Inoshi.
The blood is on my hands.
Misja zakończona ♥
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości