Jest to najmniejsza prowincja na terenie Karmazynowych Szczytów, znajduje się w niej średnia pod względem wielkości, lecz dobrze prosperująca osada z siedzibą Rodu Yamanaka. Terytorium prowincji w większości pokryte jest górami i pagórkami, obfitującymi w różnorakiej głębokości jaskinie. Flora składa się głównie z traw i wysokich drzew iglastych, z nielicznymi odmianami wysokogórskich drzew liściastych i mchów. Soso posiada również dostęp do morza, co pozwoliło mieszkańcom rozwinąć rybołówstwo i przemysł morski.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Nie miał problemu z ominięciem ataku, ale mimo uniku nie poczuł zadowolenia... ten przeciwnik był dziwny. Jego motoryka, nie była naturalna. Wydawała się dziwnie upośledzona, ale nastoletni Uchiha nie był na tym etapie w stanie powiedzieć, na czym ta ułomność polegała. Nie rozważał dłużej nad tym, bo przeciwnik odpowiedział, dając tym samym wiele informacji.
– Dużo... ostrzeżeń? – rozpoczął, dość spokojnie przy okazji kupując swojemu towarzyszowi czas na zredukowanie dzielącej ich odległości. – Przyznaję, ten ptak zachowywał się dziwnie… zresztą to zwróciło naszą uwagę… - wzruszył teatralnie rękami, jakby bagatelizując sprawę. Nie chciał podnosić temperatury spotkania, bowiem ufał że jeszcze można uniknąć konfrontacji.
– Posłuchaj, jestem tutaj tylko w jednym celu. Szukam kobiety o imieniu Arisu… Bez niej nie odejdę. Jeżeli tam jest, zrób wszystko aby do nas wróciła. Pomóż nam, a my odejdziemy i tam nie wejdziemy… – powiedział szczerze, wciąż lustrując swojego rozmówcę. – Mieszkańcy tych okolic nie cierpią i właściwie… To co tam robicie, zwyczajnie mi wisi.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Choć miał ufność w to, że sprawę można spróbować rozwiązać w pokojowy sposób, kolejne sekundy szybko przekonały co do jego naiwności. Atak nastąpił w dość nieoczekiwany sposób – pierwotnie odniósł wrażenie że przeciwnik się powiększył. Ale… to nie było to. Jego przeciwnik… miał skrzydła.
Sharingan jako pierwszy poinformował go o zagrożeniu. W nieznajomym wezbrała chakra. Tuż za skrzydłami, które po machnięcie, posłały silne uderzenie wiatru. To nie tylko odepchnęło Azume, ale również… spowodowało, że powstał duży kłąb dymu.
Przepołowiony głaz wprost mówił o sile techniki i możliwych konsekwencjach takiego ataku. Nastoletni Uchiha wiedział już tyle o życiu, że również nie zamierzał stosować półśrodków. Wykorzystał to, że przeciwnik nie znał jego położenia i sięgnął do lewej kabury z której wyciągnął dwa kunaie z doczepionymi notkami. Natychmiast zostały puszczone w stronę nieświadomego przeciwnika, świercząc w powietrzu.
Gdy były tylko wystarczająco blisko, Azuma złożył pojedynczą pieczęć, do eksplozji.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Rzeczywiście nie patyczkował się, ale to przeciwnik nie pozostawił mu wyboru. Przepołowiony głaz wprost mówił o sile ataku i zagrożeniu płynącym ze strony przeciwnika. W mniemaniu nastoletniego Uchihy, on sam zastosował właściwy siłowy kontrargument. A teraz, spogladal by ocenić efekty tej niszczycielskiej kombinacji działań. Przeciwnik nie stanowił już zagrożenia.
Tylko, czy inne nie czaiło się w pobliżu?
Z niepokojem spojrzał w kierunku góry, chwilę przed tym zanim wyczekiwany Yamanaka dołączył do ich dwójki. Niepokój w jego głosie tym większą wzbudził czujność. Jakie zagrożenie czaiło się za tymi słowami?
– Tak, nie pozostawił mi wyboru… Zaraz wyzionie ducha, wie o Arisu-dono i jezeli chcesz się czegoś dowiedzieć, radzę szybko zbadać…tą jego głowę.
Ostatnie słowa przeszły mu z pewnym trudem, bo przeciwnik choć był człekokształtny to jednak wyglądem odbiegał od nich samych. Opierzenie, które posiadał jak i skrzydła, nie były czymś co sami posiadali. Ale choć różnił się od nich wyglądem, potrafił mówić jak i korzystać z chakry.
– Takich jak on jest podobno więcej i z tego co zrozumiałem, nie zamierzają jej wypuścić. Mówiąc to spojrzał w kierunku świątyni, która zdawała się być na wyciągnięcie ręki, a do wnętrza której zamaskowane stworzenie nie chciało ich dopuścić. Jaka tajemnica kryła się za zniknięciem liderki rodu Yamanaka? Co za stworzenia i czemu ją więziły? Na tej pytania wciąż nie poznali odpowiedzi, choć do sedna tajemniczej sprawy zdążyli się zbliżyć bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Inoachi był przejęty sytuacją, jego zdenerwowanie do spółki z narastającym drżeniem podłoża, nie ułatwiało zachowania przez Azumę spokoju. On sam nie zamierzał jednak tracić sił i czasu na próbę wyjaśnienia, ani zrozumienia. Szczególnie gdy Yamanaka po zbadaniu umysłu umierającego przeciwnika wydał jasny komunikat – ruszać do świątyni po Arisu-dono!
– Bądź ostrożny. - Ruszył, a właściwie pobiegł nie tracąc więcej z czasu, którego mieli tak mało. Od świątyni nie dzieliła go duża odległość, ale była na tyle wystarczająca by szybko zrozumiał, że nie dotrze do środka na czas. Z jej wnętrza wylatywały ptaki (albo podobne do uśmierconego stworzenia), które najwyraźniej również dostrzegły i zrozumiały nadchodzące niebezpieczeństwo…
– Nie zdążę… - szepnął rozumiejąc, że czas którego mieli tak mało, właśnie się skończył. Oprócz wylatujących stworzeń, nie dostrzegł nikogo wybiegającego ze środka. A to oznaczało, że w środku najprawdopodobniej wciąż przebywała kobieta, którą mieli odnaleźć i sprowadzić do Saimin. Jeżeli chciał uczynić cokolwiek co by mogło pozwolić zachować nadzieję na zachowanie konstrukcji świątyni, musiał to uczynić teraz…
Uformował trzy pieczęcie, a w następnej chwili zaroiło się wokół niego od głów pokrytych płomieniami. – Teraz, albo nigdy… Ruszajcie! - niemal wykrzyczał, posyłając demonie płomienie w kierunku świątyni, a raczej obszaru znajdującego się tuż nad nią. Skoncentrowana ilość pocisków wycelowana była w największe głazy, które bez wątpienia mogły zburzyć świątynie. Ich ukierunkowanie na właściwy cel nie stanowiło problemu – przy pomocy swojego sharingana był w stanie zaplanować dużo bardziej preczyjne działania. To co jednak wzbudzało jego obawy i wątpliwości to sama siła pocisków…
Czy będą wystarczające, aby powstrzymać, zniszczyć spadające głazy?
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Obserwował zdenerwowany jak… jego karkołomne przedsięwzięcie odnosi sukces. Wysłane pociski zdołały zniszczyć nadlatujące, mniejsze głazy. To jednak na szczęście wystarczyło, aby powstrzymać niszczycielską siłę lawiny. Choć ta dotarła do samej świątyni, na szczęście nie zniszczyła jej do fundamentu, jedynie naruszyła konstrukcje. Nie oznaczało to jednak, że było już po sprawie.
Gdy tylko osuwisko się zatrzymało, od razu ruszył w kierunku wejścia. Wciąż aktywnym sharinganem, lustrował otoczenie, a potem samo wejście, jak i wnętrze świątyni. Nie chciał wpaść przypadkiem w jakąś pułapkę, a spodziewał się jeszcze jakichś trudności. Choć lawina zdołała niewątpliwie wypłoszyć z wnętrza jaskini jakieś stworzenia, nie miał pewności co jeszcze w środku zastanie.
Księżycowa noc i blask światła rzucane przez pochodnie, które się ostały, wystarczyły do oględzin. Świątynia nie była duża, nie była podziemnego zejścia, ani innego korytarza wydrążonego w górze. W środku za to był futon, jakieś jedzenie, wielką okrągła pieczęć na posadzce, a w środku niej… nieprzytomna, poszukiwana kobieta.
– Arisu-sama! - krzyknął, nie do końca mając sprecyzowane oczekiwania odnośnie tego co miało się wydarzyć. Nie poruszała się, czy była Marta, czy tylko nieprzytomna? Co to była za pieczęć? Jeszcze raz się upewnił, że nie ma w pobliżu zagrożenia, po czym niezwłocznie zbliżył się do okręgu, próbując rozszyfrować jej znaczenie, działanie. Nie była mu ona znana, ale poprzez zachowawczą ostrożność, nie wbiegł od razu do okręgu. Najpierw ją naruszył, kopiąc w jej kierunku jakiś gruz, a gdy nie dostrzegł niczego niepokojącego, postanowił przesunąć poza jej krawędź stopę, a dopiero potem wkroczyć do jej wnętrza i podejść do kobiety.
– Co oni Ci zrobili? - Chciał ją zbadać, sprawdzić tętno, oddech, lekkim dotykiem ją ocucić. Jeżeli jednak pierwsze sekundy i czynności nie przyniosłyby oczekiwanych efektów, wtedy ją nakrywa swoim płaszczem i przekłada przez ramię, ruszając czym prędzej z powrotem do Inoachiego.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Przedsięwziął środki ostrożności, ale dopiero przekroczenie okręgu wywołało jakąkolwiek, większą reakcję. Arisu-dono była osłabiona, ale nie przypuszczał, aby powodem tego był tylko niewiarygodnie niski poziom chakry. Kobieta była wychudzona, miała niezdrowy kolor skóry, płytko oddychała. Jego zdaniem, cierpiała od dłuższego czasu. Być może od momentu utraty przytomności, który nie zaczął się parę godzin temu, tylko trwał od paru dni…
– Nie zostaniesz tu, zabieram Cię. - Obchodził się z nią delikatnie, ale tak jak powiedział, nie mógł jej tu zostawić. Czas nie był ich sprzymierzeńcem. Obrócił ją delikatnie na bok, a po przykucięciu, chwycił za ramionami i owinął je sobie wokół szyi. Chwilę później, Arisu-dono znalazła się na jego plecach. Była to dla niego wygodna pozycja, bowiem wciąż pozostawiała mu możliwość manipulacji dłońmi.
Nie uszli jednak daleko.
Stworzenia, których tak nie chciał teraz napotkać, już na nich czekały. Stały, po obu stronach ścieżki prowadzącej do świątyni. Spiął się gotowy do reakcji obronnej, ale do spodziewanego ataku nie doszło. Humanoidalne stworzenia – teraz nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że to nie mieli do czynienia z jednostkowym, dziwnym wybrykiem natury, nie atakowały. Stworzyły swoisty korowód i… czekały?
– Powtórzę to co wcześniej! Nie chcemy z wami walczyć, ale zrobimy to, aby ją uwolnić. Ona nie należy do Was! - wykrzyczał to głośno, licząc na to, że tym razem odniesie zgoła inny efekt niż poprzednio. Wtedy to jego przeciwnik zaczął atakować. Teraz, choć w pierwszym odruchu spodziewał się podobnych działań, te nie nastąpiły, a to mogło świadczyć o nowych możliwościach, prawda?
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Tym razem usłyszał to czego tak pragnął. Po stanowczym zakomunikowania przez sentokiego, że nie zostawią tu kobiety, głos zabrał jednej z przedstawicieli humanoidalnych stworzeń. Wyglądał na większego od pozostałych, a jego opierzenie było posiwiałe. Wydawał się z tego względu starszy i ważniejszy od pozostałych. Mieli puścić ich wolno.
– Przekażę wasze ostrzeżenie pozostałym.
Azuma jego odpowiedź przyjął z zadowoleniem. Żałował, że poprzedni przedstawiciel jego rasy, nie wykazał się podobnym zrozumieniem sprawy. Tamta śmierć była niepotrzebna. Gdy się oddalał z Arisu-dono na plecach, przeszło mu jednak przez myśl że ta spolegliwa postawa wynikała nie z obawy przed walką z nim, tylko z obawy o skrzywdzenie kobiety. Przecież coś wspominali o pieczęci… Nad tą kwestią będą musieli się jednak pochylić dopiero potem.
– Żyje, ale jest bardzo słaba. Trzeba znaleźć bezpieczne miejsce i ją wzmocnić… może bojową pigułką żywnościową? Nie wiem czy byłaby w stanie cokolwiek z pokarmu przełknąć.
Zgodził się, że powinni jak najszybciej opuścić tą okolicę, dlatego niezwłocznie ruszyli.
– Niewiele się dowiedziałem. Znalazłem ją w jakimś kręgu, była w takim stanie. Z kolei na zewnątrz czekali już “oni”… Nie zaatakowali nas. Jeden z nich powiedział, że nie zależy im na śmierci Arisu-sama, ani na krzywdzeniu ludzi… Nie rozumiem jednak po co było to wszystko - intensywnie rozmyślając zwrócił na jeszcze jedno uwagę– Powiedział, żeby nie zbliżać się więcej do gór, że nie jest tam bezpiecznie… i nie chodziło im wcale o kolejną lawinę. Na dodatek powinniśmy Arisu-dono dokładnie obejrzeć, wspominali coś o osłabionej pieczęci.
– Te ptaszysko… dalej za nami leci, kontrolujesz je? - padło w pewnym momencie z jego ust pytanie gdy dostrzegł jak po oddaleniu że po się, ten wciąż krążył nad ich głowami.