Karczma "Oritoshi"

Jest to najmniejsza prowincja na terenie Karmazynowych Szczytów, znajduje się w niej średnia pod względem wielkości, lecz dobrze prosperująca osada z siedzibą Rodu Yamanaka. Terytorium prowincji w większości pokryte jest górami i pagórkami, obfitującymi w różnorakiej głębokości jaskinie. Flora składa się głównie z traw i wysokich drzew iglastych, z nielicznymi odmianami wysokogórskich drzew liściastych i mchów. Soso posiada również dostęp do morza, co pozwoliło mieszkańcom rozwinąć rybołówstwo i przemysł morski.
Yoshimitsu

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Yoshimitsu »

Otrzymał odpowiedź na wszystkie zadane przez niego pytania, jednak nie otrzymał takiej odpowiedzi na jaką liczył... Spodziewał się dwóch Uchihów, wysłanych za nim, by dopaść go i zabić. Okazało się jednak, że tylko jeden z nich jest użytkownikiem Sharingana, dodatkowo nic nie wie o Yoshim. Obydwoje nic o nim nie wiedzą... Jego myśli zaczęły teraz wywoływać swego rodzaju burzę mózgów, by dojść do pożądanego ładu. Niespecjalnie wiedział co ma teraz zrobić, lecz przed wszystkimi myślami wysunęły się dwie. Zabić czy wykorzystać... Czerwony Król stał teraz tuż obok młodego Uchihy, wpatrywał się w jego bezradny wyraz twarzy. Demoniczny uśmiech zgasł, pojawił się jedynie brak emocji i lekkie znużenie. Nie byli dla niego przeciwnikami, nie mógł oddawać się swoim chorym zachcianką na iście chodzących ścierwach.
-Ehhh... -westchnął. Po czym nabrał większego haustu powietrza i położył dłoń na rękojeści tanto. Postukał w nią kilka razy palcami, by to zaraz mocno ją chwycić i wydobyć. Ta świsnęła tuż obok szyi najmłodszego z tutejszego grona. Odwrócił wzrok i rzucił go na barmana. -Spokojnie dziadek. -jakby nigdy nic wyrzucił z siebie te słowa, by to zaraz zrobić krok za plecy dzieciaka. Uniósł swe ostrze nad czerwony łeb, po czym miecz opadł w dół rozcinając mięśnie na nogach, tak by ograniczyć mu poruszanie się do minimum. Ostrze jednym ruchem rozcięło kolejne warstwy powietrza, te zaś z bólem gwizdały między uszami obecnych. By to zaraz krew trysnęła na podłogę, jednocześnie dezaktywował na nim iluzję. Również uczynił to na Ningyo.
Ruszył w stronę Inu, zakrwawione ostrze ukryło się znów w pochwie. A on cały czas wiedział, że Ci dwoje mogą coś zrobić. Po prostu usiadł tuż obok Rudowłosej i otworzył usta. -I co myślisz? Bo ja mam dwa wyjścia z tej sytuacji. Zabić lub wykorzystać... -wtem odwrócił spojrzenie i znów patrzył na swoje ofiary. -A Wy co mi powiecie? Poza tym, że jesteście słabi... -mimo, że na twarzy brakowało mu tego uśmiechu, to w jego Sharinganie dalej odbijała się niezachwiana chęć mordu...

//Mało, no ale czekacie na mnie, a ja będę miał czas posiedzieć tak około 17-18... dopiero.
Shraingan lvl 3 aktywny.
Zważa jednak na otoczenie, bowiem może być tutaj ktoś jeszcze, kto zechciałby go zaatakować. Tak więc Sharingan pomoże przy ewentualnym uniku.

Chakra:
78-2(shar)-30(genjutsu info)-6(genjutsu sharingana)= 40%

Atrybuty podstawowe:
SIŁA1 (+10 Styl) = 11
WYTRZYMAŁOŚĆ 20
SZYBKOŚĆ 84 (+10 Styl) = 94
PERCEPCJA 81 + 40 (Shar) = 121
PSYCHIKA 100
KONSEKWENCJA 1
Nazwa
Sharingan: San Tomoe
Środkowy i ostatni powszechnie znany poziom Sharingana - powyżej niego sięgają już bardzo nieliczni. Na tej randze Uchiha staje się niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Po pierwsze, znacząco rośnie jego możliwość kopiowania jutsu. Nie tylko może on kopiować praktycznie wszystkie jutsu i wykonywać je jednocześnie z wrogiem - wygląda to tak, jakby czytał on w jego myślach. Miażdżąco rośnie jego percepcja, a talent w kontrolowaniu Bijuu staje się już zadowalający.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - Klony rangi B w dół
  • Wejście do umysłu Jinchuuriki - Shinobi zyskuje możliwość uspokojenia Demona, a także zdarcia trzech pierwszych ogonów z Jinchuuriki. Koszt: 6% chakry.
  • Bonus atrybutów - percepcja użytkownika rośnie o 40 punktów
  • Kopiowanie technik - Można kopiować wszystkie widziane techniki (oprócz innych KG i Hijutsu, rzecz jasna) i wykonywać je w tym samym momencie co przeciwnik. Koszt: 4% od techniki.
Wymagania
Dziedzina klanowa na B, misja rangi A z zagrożeniem życia.
Koszt
2% za turę
0 x
Sessue

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Sessue »

Całą tą sytuację można było nazwać jednym słowem, a było nim poniżenie. Nikt nie chce zostać zmieszany z błotem, a z dwójką w karczmie właśnie się to stało. Najpierw okrutne genjutsu, przez które Sessue zemdlał, ból był okropny, a nawet świadomość, że to iluzja nie pomogła. Potem musiał odpowiadać na pytania, wbrew wszystkiemu napastnik obnażył się przed tą dwójką, młodego Uchiha zaczęło ciekawić dlaczego jest wypytywany o lidera jego klanu. Musiał jednak milczeć, miał zamiar przeżyć ten incydent, a samo wspomnienie o Hisato mogłoby go wysłać do grobu. Najgorszy był paraliż, brak możliwości ruchu to rzecz z którą ciężko się uporać, dokładając do tego ból, który oboje przeszli. Cóż... Nie była to komfortowa sytuacja. Kto by pomyślał, że wszystko może rozpocząć od nowa? Jednym cięciem został pozbawiony możliwości ucieczki, której i tak nie planował, ktoś taki na pewno prezentuje się fizycznie lepiej od początkującego Shinobi. Po raz kolejny czuł ból, tym razem prawdziwy, nie było wątpliwości. Okrutny czerwonowłosy mężczyzna wiedział jak zabawić się czyimś kosztem, wyraz jego twarzy był definicją okrucieństwa. Jednak to wszystko nie mogło mu przeszkodzić, chciał przetrwać, nawet upokarzając samego siebie. Nie mógł pozwolić na swoją śmierć.
- Zawsze mogę na coś się przydać...
Po tych słowach spuścił głowę w dół, nie chciał patrzeć na człowieka, który go tak poniżył. To uczucie było gorsze od bólu, szczególnie dla przedstawiciela rodu Uchiha, duma była tak samo cenna jak oczy... Skoro chciał przeżyć musiał też zwrócić uwagę na swój stan. Ignorując swojego przeciwnika krzyknął do właściciela.
- Mógłbym dostać jakiś bandaż?!
Oczywiście liczył się z tym, że czerwonowłosy może zainterweniować i skrzywdzić go jeszcze bardziej, nie mógł jednak pozwolić stracenie większej ilości krwi. Mógłby zginąć nawet gdyby napastnik darował mu życie.
0 x
Inoue

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Inoue »

Niezbyt wiedziała, co Yoshi z nimi robił, zabawiał się czy może zdobywał istotne informacje? Westchnęła, rozejrzała się po barze czekając, aż to wszystko się skończy. Dla barmana taka bijatyka było spełnieniem jego najśmielszych marzeń, jego karczma nie zostanie zrównana z ziemią.
W końcu Yoshi westchnął, chyba skończył swoją rozrywkę, z której Inu nie mogła czerpać równej satysfakcji, na dodatek Czerwony stracił swój entuzjazm z niewiadomych powodów. Zrezygnowany uniósł miecz, uspokoił barmana po czym rozciął mięśnie nóg by uniemożliwić ofiarom ucieczkę. W jakim celu on to zrobił? Ruda nadal nie wiedziała...
Z głośnym świstem pociął dolne kończyny swoim ofiarom po czym jak gdyby nigdy nic wrócił na swoje poprzednie miejsce. Inu spojrzała kątem oka na pechowców zastanawiając się nad ich dalszym losem. - Zabić by było fajnie, ale to żadna satysfakcja dobić płotki. Mogą się przydać, cholera wie co zaplanował Hisato. Z resztą co ty u diabła z nimi robiłeś co? Nawet nie mam pojęcia co się działo. Dowiedziałeś się czegoś? Nawet nic mi nie mówisz - Burknęła spoglądając na lubego spod byka, wystukując jakiś dziwny rytm swoimi palcami o blat stolika.
Jedna z ofiar wolała jednak się przydać. Ruda oparła ramię o oparcie krzesła i przekręciła głowę w jego stronę. - Mam nadzieję, że nie boisz się wyzwań - Puściła do niego złowróżbne oczko, jednakże to było bardziej jako droczenie się. Czyżby miała powstać potężna armia?
0 x
Ningyo

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Ningyo »

//Pozwolę sobie zinterpretować posta Yoshi'ego tak, jak powinien zostać zinterpretowany//

Trzeba przyznać, że nie w smak jej było odpowiadanie na pytania jak u spowiedzi. Została do tego zmuszona przy pomocy genjutsu, jednak wciąż był to dla niej pewien cios. Owszem, siła przeciwnika przytłoczyła ją - w końcu nigdy nie była specem od walki z iluzjami, jednakże robienie co mu się żywnie podoba nieco ją wpieniło. Przeniesienie do innego świata dwukrotnie musiało nieco nadwyrężyć jego zasoby chakry, a gdy okazało się, że zrobił to również w przypadku młodego, to przez chwilę miała chęć ruszyć z kontratakiem. Uznała jednak różnicę lig i tylko przygryzła wargę, do krwi, dając upust frustracji. Sytuacja była bardzo nieciekawa - traktował ich jako przeciwników, a powód wciąż pozostawał tajemnicą. Dodatkowo wiedział o ich przynależnościach klanowych dzięki swojemu doujutsu. Nie zamierzała porywać się z motyką na słońce, dzięki Bogu jej nogi pozostały sprawne w przeciwieństwie do młodego shinobi znajdującego się między nimi i wolała by ów stan rzeczy się nie zmienił. Nie zbyt chciało jej się przechodzić rekonwalescencję przeciętych ścięgien.
Smak krwi szybko rozpłynął się po jej ustach, dając niejako świadectwo, że znajduje się nareszcie w świecie rzeczywistym. Słyszała o iluzjonistach, którzy potrafili odtwarzać również smak, mieszając w każdym dostępnym zmyśle przeciwnika, jednak tym razem postawiła na słodki smak jako ten prawdziwy. Poza tym rudy wyglądał na nieco znudzonego - najwyraźniej liczył na jakiś opór z ich strony. Mimo iż jego źrenice wciąż pałały chęcią mordu, to nie wyglądał jakby miał się na nich rzucić w przypadku odpowiedzi której oczekiwał.
-Cz-czy każdego witasz w ten sposób?-zapytała początkowo mając problemy z utrzymaniem odpowiedniego tonu. Dopiero teraz dała sobie sprawę, że szok którego doznała jeszcze nie wypełzł z jej ciała. Jej ręce drżały niemiłosiernie, oddech był nierówny, a jedyne co tak naprawdę zaczynało pracować jak należy to jej główka. Tak, jedynie myśleć mogła teraz racjonalnie i przy pomocy racjonalnego myślenia w jakiś magiczny sposób wyjść z tego impasu.
-Jeśli miałbym być szczery, to nie śpieszy mi się na drugi brzeg. Ciężko jest puścić w niepamięć fakt, że ktoś chwilę temu zrobił Ci sieczkę z organów wewnętrznych, jednak jako rozsądny shinobi zauważam przepaść między naszymi umiejętnościami. Odpytałeś nas, zrobiłeś dokładnie to co chciałeś. Nie rzucę się na Ciebie, ponieważ wiem, że nie mam w starciu żadnych szans. Poznałeś moje nazwisko, mój cel. Wiesz, że obecnie nie mam potencjału bojowego.
Nie była przerażona, nie zamierzała także zwracać się do niego jakby był królem życia i śmierci. Owszem, obecnie miał w rękach ich los, jednak nie robiło to na niej wrażenia. Tyle wiedziała o mordercach, że nie interesują ich płotki. Wbrew pozorom większość świrów myśli w racjonalny, tylko dość nietypowy sposób. Starają się osiągnąć swój cel, są skrupulatni, jednak nigdy nie robią czegoś, co ich zdaniem nie przyniesie im korzyści. A ona nie dostrzegała obecnie korzyści jaką mogłaby przynieść jej jucha spływająca po deskach tego lokalu.
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Yoshimitsu »

Spojrzał na Inu zaraz po jej wypowiedzi, czyżby nie słuchała czego mówią Ci dwaj podczas bycia przepytywanym przez genjutsu, dzięki któremu musieli wszystko ładnie wyśpiewać. Być może pochłonęła ją chwila, kiedy to Yoshi bawił się w boga, a ona uwielbia jego postać w tym charakterze. Zlustrował ją iście pytającym spojrzeniem i zarazem jak na głupka. Nachylił się nad jej głowa, wyciągnął rękę i stuknął kilka razy w czubek łba nasłuchując czy cokolwiek tam usłyszy. -Hmm... Chyba jednak mózg Ci gdzieś się zgubił. Pewnie to podczas tej wojny co? Biedactwo. Co Ty teraz poczniesz bez mózgu... Choć nie. Różnicy to i tak nie zrobi, hah! -uśmiechnął się szyderczo, po czym z jego ślepi zniknął Sharingan. Pozostały jedynie puste szkarłatne ślepia, bez dziwnych czarnych wzorów. Jego łeb przekręcił się w stronę ów dwójki. Ślepia mimo braku aktywowanego Doujutsu jarzyły się niemal identycznie, co podczas nocy, kiedy księżyc ukazuje swój pełen blask rzucając nim prosto w oczy bestii, a te wypełnione bardziej za dnia przenikliwie doglądają swej zdobyczy.
Naprzeciw niego malowały się więc dwie postury, jedna chłopięcia, druga bardziej mężna. Czerwony Król rzucił w ich stronę kilka słów. -Taa... Mamy tutaj dziecko, idiotę, który dopiero co chyba opuścił rodzinną wioskę. No i homoniewiadomo, krzyżówkę męskiej kobiety, która myśli, że pozjadała wszystkie rozumy. Więcej... -rzucił dłoń do kieszeni, która czegoś szukała. -Nintyo i Sessue... Śmieszne jest to, że jeszcze żyjecie. -odszukał to co chciał i wyciągnął. Wszyscy dostrzec mogli paczkę papierosów, a zaraz jedna sztuka została umieszczona w jego ustach, po czym rozpalona od świecy. Pociągnął większy haust, który po chwili wydostał się z jego ust zakrywając całą twarz na sekundę. -Ale czemu żyjecie? To jest dobre pytanie. Na które odpowiedź jest jedna i do tego bardzo prosta. Obydwoje zostaniecie wykorzystani przez moją osobę. Możecie nazywać się moimi sukami, podopiecznymi, śmieciami, ścierwami, gównem... Co chcecie. Od dnia dzisiejszego będziecie należeć do mnie. Głupi dzieciak z którego zrobimy marionetkę, szpiega w rodzie Uchiha. Natomiast Ty... - znów zebrał kolejny haust w płuca. -Nie wiem czy taki masz charakter, czy może jesteś głupi, odważny... Bo na pewno brak Ci siły. Zostaniesz wtyczką w pewnym miejscu, do którego pozwolisz mi kiedyś wejść. Jednak to wszystko w swoim czasie. -wypuścił zebrany dym po raz kolejny. -Ale, za dużo pierdolisz. Trzeba to zmienić. Hah! -Yoshi spojrzał na barmana. -Przynieś mi nić i igłę. -szeroki uśmiech po raz kolejny rozciągnął się na jego twarzy. A ślepia ewidentnie mierzyły na Ningyo. -A Ty rozbierz się do bielizny... Chyba, że chcesz mieć zakrwawione ubranie. Zostaw rzeczy tam gdzie jesteś i podejdź do mnie. -zaraz to spojrzał na Rudowłosą. -Ulecz tego gówniarza, niech nie jęczy.
0 x
Inoue

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Inoue »

Zadała kilka krótkich aczkolwiek prostych pytań na które dostała jedną odpowiedź - jednoznaczną minę Yoshiego, która wskazywała tępotę dziewczyny. Ruda niemal zachłysnęła się powietrzem, w jej myślach zagrzmiało od pytań. Dlaczego się tak na mnie gapisz!? Po chwili jednak zdołała zrozumieć. Faktycznie musiała się zamyślić, resztkami świadomości odtworzyła sobie aktualny przebieg zdarzeń w karczmie. Nie zdążyła go sobie przyswoić gdyż kilkakrotnie oberwała w łepetynę. Skuliła się jak skarcone dziecko, otoczyła dłońmi bolące miejsce i spojrzała z ogromnym wyrzutem na Yoshiego, jej oczęta niemal zalśniły z urokliwej bezradności. - Jesteś najgorszy, wiesz? Najokropniejszy na świecie! Tamci na pewno mi przytakną! Potwór z ciebie! I tak nawet bez mózgu będę tobą dowodzić, sam sobie nie radzisz nawet z umyciem rąk kretynie! - Warknęła i przekręciła się tak by siedzieć do niego bokiem na krześle manifestując obrazę majestatu, nie może tu również zabraknąć naburmuszonej miny, skrzyżowanych na piersi rąk oraz nadętych ust. Jej myśli kotłowały się ze sobą nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca, lawirowały one wokół jednego tematu: "Yoshi to największy kretyn!"
Spojrzała na jedną z ofiar, która zabrała głos, jej usta lekko drżały, strach został zasiany w głębokich czeluściach jej wnętrza. Jaką niewinnymi istotami byli zwykli ludzie, na ogół byli oni nieskalani żadnymi morderczymi intrygami, obce im były wojny i utarczki shinobich dopóki wszyscy byli bezpieczni. Powróciła na chwilę myślami do zdarzeń, które działy się kilka lat wcześniej. Inu również należała do zwykłych ludzi, nie była świadoma zakorzenionej w niej bestii, która odliczała czas do zmiany całego świata. Kiedy tylko pieczęć pierwszy raz przejęła nad nią kontrolę, wtedy mogła zapomnieć o spokojnym życiu, była zaskoczona przez chaos gotujący się w jej wnętrzu, było to na swój sposób przerażające.
Ruda westchnęła cicho, domyślała się, że te dwie osoby nie czują się najlepiej, nie dziwiła się im. Jedna z nich zachowała nawet bardzo racjonalny rozum co nie zdarzało się zbyt często. Inu spojrzała kątem oka na reakcję Yoshiego. Czuła lekki podziw jednakże domyślała się zdania Czerwonego na ten temat. Nie będzie kolorowo, z resztą z tym człowiekiem nigdy nie było jaskrawych barw, chyba że chodziło tutaj o głębię czerwieni krwi ofiary.
Yoshi przemówił, oczywiście jego słowa nie niosły niczego prócz przemocy, bólu czy tez szantażu. W międzyczasie pozwolił sobie odpalić jedną z fajek, skończył więc swoje największe dzieło. Ruda odetchnęła. Byli w tym momencie bezpieczni, nikt ich nie śledził. Na przyszłość musieli wykazać się większą przekorą i czujnością, nikt w przyszłości nie pokaże im się w jaskrawych znakach Uchiha by im oznajmić, że zjawili się w celu eliminacji zdrajcy. Inu uśmiechnęła się lekko pod nosem kręcąc głową. Yoshi, kretynie, przez ciebie jak zwykle mamy kłopoty! Oczywiście nie zawsze przez ciebie... Poprawiła się, jej wybuchy wściekłości nie pomagały jej w trzeźwych rozważaniach, potrafiła nieźle nabroić.
Czerwony pokrótce przedstawił swoje wybujałe plany na przyszłość, zapewne wymyślił coś iście potwornego równocześnie ciekawego. Na tę jednak chwilę nie można było pokładać nadziei w tych dzieciakach jednakże...zawsze to uzupełnienie. Inu nie myślała aż tak sadystycznie jak Uchiha, dla niej to jest powolny proces tworzenia drużyny, nie kojarzyła tego z niewolnictwem choć zapewne na początku będzie to trochę przypominać. Ponownie uśmiechnęła się pod nosem. Podobnie to wyglądało w jej przypadku kiedy tylko poznała Yoshiego. Dla niego była kimś...intrygującym aczkolwiek była traktowana również jako niewolnik, jako czyjaś maskotka. Czy taki stan rzeczy jej się podobał? Oczywiście! Była samotnikiem, który bał się swojego cienia, by nie spowodował on aktywacji pieczęci. Na ogół ludzie traktują ją jak nieludzki odpad społeczeństwa. Niewolnik był miłą odskocznią od takiego myślenia.
Usłyszała tekst rzucony do barmana. Igła i nić. Ruda zadrżała, spojrzała z lekkim wyrzutem na Yoshiego, który mógł znaczyć mniej więcej:"Serio już ci się skończyła cierpliwość?" Podniosła się, rozciągnęła w górę rozprostowując zasiedziałe kości. Czuła się szczęśliwa, że obeszły ją procedury Yoshiego podczas jego rekrutacji, nie pamiętała by molestował ją fizycznie...no chyba że seksualnie, ale to pomińmy. Większego bólu nie musiała znosić. Podeszła niespiesznie do Sessue i nachyliła się nad jego ranami. Nie były głębokie jednakże odznaczały się dużą precyzyjnością.- Hah, ten sokoli wzrok Uchihów, przynajmniej taki nie potrzebuje okularów. Wiesz coś na ten temat co? - Spytała przy okazji chcąc rozładować napięcie, nie przyszła tutaj aby słyszeć użalanie się lub przerażenie. Fakt, całe zdarzenie było przyjemną odskocznią z nutką adrenaliny, ale ona chciała się po prostu napić i się bawić! Zarzynanie ludzi było kilka dni temu, ruda się tym nacieszyła jednakże Yoshi nie był osobą, która kiedykolwiek będzie syta krwi i śmierci. Przynajmniej nigdy nie było nudno, a tego dziewczyna by zupełnie nie zniosła.
Przycupnęła przy Sessue, dokładnie przyjrzała się powierzchownym ranom, przy których zapewne nie będzie musiała się zanadto męczyć.
Mimo to potrzebowała skupienia, które było niezbędne dla każdego medyka jak również w jej przypadku było to trudne. Największą jednak trudnością było leczenie podczas pieczęci, kiedy jej myśli rwą się wyłącznie ku rozszarpywaniu swoich ofiar, czyli w zupełnie przeciwnym kierunku niż powinny. Ciężko jest trzymać rozszalałe nerwy na wodzy, nakierować je na inny tor. Jej instynktu pragną w tym momencie zabijać zaś liche człowieczeństwo każe uzdrawiać. Te przeciwne strony wiele razy toczyły ze sobą bój, nawet w przypadku leczenia Yoshiego. Kiedy ostatnio leczyła go ze śmiertelnych ran, pragnęła dalej walczyć, rozszarpać jeszcze więcej ofiar by dać upust wściekłości, którą musiała mocno stłumić. Może dzięki temu była w stanie zajść tak daleko? Dzięki kontroli, która była niezbędna medykom? To był główny aspekt nad którym zawsze się skupiała, nie głowiła się nad dobrym przepływem chakry czy wiedzą, kluczowym elementem była właśnie kontrola. Wszystko inne przyjdzie z biegiem czasu jednak upragniona kontrola - nie. Przyjrzała się ranom po raz któryś, czuła w sobie spokój, o który tak mocno pracowała. Oceniła skaleczenie, głębokość, stopień zanieczyszczenia. W jej przypadku nie trzeba było martwić się o zapasy chakry, jednakże po co marnować czas na dokładniejsze leczenie, skoro nie było to wymagane? Mięśnie były przecięte, na szczęście równo, nie było grudek, krzywizn, skaleczenie mogło w prosty sposób się zagoić nawet samoistnie. Trzeba to jednak uleczyć skoro nie było powodów, by chłopak nadal miał rany. Dziewczyna rozprostowała palce, które delikatnie strzeliły, przyłożyła dłonie nad raną, skupiła się nad płynącą energią, w jej świecie istniała teraz ona, niezmącona wściekłością, furią czy też szalem, była skoncentrowana nad czystą chakrą, która kojąco szumiała w jej żyłach, a teraz była zamieniana w leczniczą moc. Zielona chakra oblała jej dłonie, otoczyła je, zalśniła i zaczęła działać na rany w kojący sposób. Ciepło było rozprowadzane wraz z dobrą energią, było przyjemne, delikatnie działało na ból. Powolutku rany się zrastały by nie pozostawić po sobie nawet blizny czy też innego znaku wskazującego na to, że tu kiedykolwiek była jakaś rana. Chwilę to trwało, dziewczyna pracowała nad swoim skupieniem, spokojem i cierpliwością gdyż to ostatnie też nie zawsze chciało z nią współgrać. Takie proste zadanie mogło wytworzyć frustrację, mogła chcieć to wszystko przyspieszyć by mieć to z głowy. Nie mogła tak jednak czynić, praca medyka nie na tym polegała. Zadrżała na samą myśl o tym, że przez zwykły gniew, frustrację lub niecierpliwość mogłaby spartolić naprawdę ważne leczenie. Jak przy ostatnim... Dopowiedziała sobie i odgoniła niechciane myśli dokańczając swoje dzieło.
Po ranach nie powinno już być śladu. Odstawiła ręce, podniosła się i oparła dłoń o jedno z bioder. - Zrobione szefunciu! - Zaćwierkała niczym skowronek, który ukrywał w sobie jadowitego węża.

Nazwa
Naosute no Jutsu
Pieczęci
Wół → Tygrys
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3% (5% za turę)
Dodatkowe
Znajomość Chiyute no Jutsu
Opis Technika podobna do Chiyute no Jutsu, jednak zdecydowanie silniejsza niż poprzedniczka. Pierwszym plusem jest to, że nie trzeba utrzymywać dłoni w pobliżu zranienia, ani nie trzeba dotykać rannego - co często jest dla niego bolesne. Następnym jest rozszerzony wachlarz leczonych obrażeń - możemy uleczyć głębokie rany, zasklepić rany tętnicze, złączyć ze sobą kości, a nawet pozbyć się krwawień wewnętrznych. Technika wymaga jednak trochę doświadczenia.

W spojlerze: nauka dziedziny Iryojutsu na B. Nie było potrzeby tego ukrywać :)
0 x
Kaede

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Kaede »

Nie ma nic lepszego niż napić się filiżanki herbaty po długiej podróży. No może nie była jakoś szczególnie długa, jednak dobrą herbatą nigdy nie pogardzę. Jeżeli chodzi jednak o miejsce, które wybrałam na zatrzymanie się to było ono dość nietypowe. Wątpię by mieli tu dobrą herbatę, jednak jak na razie nie chce mi się szukać innego miejsca.
W samym budynku wyczuwałam kilkoro ludzi, jednak cóż w tym dziwnego? Zupełnie nic. W końcu to miejsce jest otwarte dla każdego. Otwarłam więc drzwi, zupełnie nie spodziewając się tego, co tam zastanę. Zamiast smrodu piwa czy innych trunków wyczuwałam krew. Na ziemi w kałuży krwi był jakiś chłopak. Akurat odchodziła od niego jakaś czerwonowłosa kobieta, a barman niósł igłę i nić kolejnemu czerwonowłosemu. Tylko po co? Nie wiem. A o tym przestraszonym blondwłosym chłopaczku nie wspomnę.
Wyżej wspomniana czerwonowłosa dwójka przypominała mi trochę znajomego zza muru, a to oznaczało dla mnie tylko jedno: "pora się ewakuować". Może i kochałam tego mojego szaleńca, ale wolę unikać kłopotów, a scena z krwią, którą miałam okazję ujrzeć tylko wywołała na mojej twarzy grymas niezadowolenia.
Nie czekając na to, aż ktoś zwróci na mnie uwagę, cofnęłam się parę kroków i w miarę cicho zamknęłam za sobą drzwi. O ile skrzypiące drzwi da się zamknąć w miarę cicho. Skierowałam swe kroki ku centrum osady, gdzie wśród swoich miałam poczuć się bardziej bezpiecznie. Oczywiście jeżeli wyczuję, że ktoś za mną ruszył to zacznę uciekać ile sił w nogach.
Szybkość 50. Demon prędkości xD
[jeżeli nikt mnie nie zatrzyma to z/t]
0 x
Sessue

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Sessue »

/Przepraszam. Chciałem na siłę odpisać, bo potem prawdopodobnie mnie nie będzie.

Pozostało mu tylko oglądać cały spektakl, nie chciał narażać się dla kogoś, kogo zupełnie nie znał. Sytuacja młodego Uchihy powoli się rozjaśniała, gdy tylko Yoshi zrozumiał, że Sessue nie został wysłany przez Hisato, po ograniczeniu jego ruchów uspokoił się. W głowie młodziana jednak nie było spokojnie, była tam panika, jedyną rzeczą, która tą panikę opanowywała była myśl, że czerwonowłosy jednak czegoś, a raczej kogoś się boi. Był to lider klanu Uchiha, którego Sessue szanował - zostawił to jednak dla siebie. Po dłuższej obserwacji można było stwierdzić, że napastnik jest szalony, ba! To zachowanie można byłoby wrzucić do kieszonki o nazwie "panika". Pomyśleć, że całą tą bójkę prawdopodobnie wywołały tomoe na yakacie młodego chłopaka. Radość przyszła dopiero wtedy, gdy usłyszał polecenie Yoshimitsu o wyleczeniu jego rany. Teraz mógł stwierdzić, że ta dwójka sama nie wie czego chce, Uchiha - sadysta i dziewczyna, którą można nazwać jego psem. Gdy ból się zmniejszał, w oczach Sessue zaczął pojawiać się spokój. Wreszcie mógł przemyśleć jego sytuację, a była ona wyraźnie lepsza niż kilka minut temu.
- Dziękuję.
Tymi słowami chciał wzbudzić sympatię młodej dziewczyny, może i słuchała się jej pana, ale mogła na niego wpłynąć. Liczył, że ona nie jest tak okrutna jak czerwonowłosy.
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Yoshimitsu »

Wszystko było już mniej więcej zaplanowane, Uchiha poprosił swoimi słowami Inu by ta wyleczyła rannego dzieciaka. Raczej nawet nie musiałby tego robić, gdyż ta kobieta ze swej natury po prostu by to zrobiła. Nie rozumiał nigdy czemu stara się to robić. Barman nadchodził z nicią, a Ningyo chyba zamarł pod wpływem słów Yoshiego, które zamroziły mózg pyskatego pięknisia. Wtem rozległ się rwący całą rzeczywistość skrzyp, wszystkie myśli zostały natychmiast odrzucone, a pojawiły się w zamian nowe. Ukierunkowane tylko i wyłącznie do charakterystycznego odgłosu otwieranych drzwi.
-Mhm, ktoś jeszcze?-rzucił kolejnym pytaniem między nakładające się wątki. Nim człek ten przekroczył próg Czerwony Król przekręcał już swój łeb, by skierować wzrok prosto na wejście. Czyżby zostali jednak oszukani? Jego Genjutsu nie zadziałało poprawnie i własnie teraz kolejni Uchiha czy też najemnicy właśnie wchodzą do karczmy by dorwać Yoshiego. Kłębiące się i duszące się wzajemnie odgłosy w głowie sprawiły, że sytuacja która wydawała mu się opanowana zaczęła być niezwykle skomplikowana. To wszystko przez jedno skrzypnięcie zwiastujące nadejście. Przełknął ślinę kiedy to cień przekroczył granice progu, by to zaraz zajrzeć zza róg. Jeszcze nic nie zobaczył, kroczył przed siebie, a echo kroków rozcięło kolejne warstwy myśli.
Mrugnął ślepiami, a w jego oczach odbiła się kobieta. Młoda, być może w podobnym wieku co dwójka kochanków lub wiosnę czy dwie młodsza. Spotykane przeważnie u starszych, kolor wiedzy i doświadczeń, charakteryzował jej włosy. Rzucił okiem na całokształt i wszystko inne. Dziewczę to również spojrzało na wszystko, zamyślone wcześniej ślepia, delikatnie się ruszyły. Źrenice powiększyły, jak i myśli jej znów pomknęły. Czerwonowłosy widział charakterystyczny ludzki odruch. Kiedy to dzieje się coś nieoczekiwanego, niespodziewanego. Całe ciało reaguje automatycznie, napinając swe możliwe granicy. Chcąc odszukać poprawne wyjście z sytuacji. Choć może nie... Nie była jeszcze nigdy w podobnej sytuacji, poruszona krwią zrobiła krok w tył, wycofując się jak przestraszony zwierz, krok i drugi, by zaraz wyjść za próg i ruszyć pędem przed siebie.
Czerwony Król mimo braku Sharingana widział to wszystko w swoim odizolowanym świecie. Przebłysk pojawił mu się w oczach, usta drgnęły lecz nie uniosły się do uśmiechu, a do słowa. -Ty czy ja? -nie musiał podkreślać do kogo to słowa, czy to gestem czy dodatkowym wyrazem. Odbiorca dobrze wie, że jest to do niego zdanie. Mimo to... Jeśli ta odpowie, że on po prostu rzuci się pędem wraz z swym Genjutsu. Natomiast gdy zrobi to Inu, wtedy rzuci wzrokiem na dwójkę tutejszych jeńców, bo tak ich można nazwać. By nie nabroili czegoś, kto wie co mogą zrobić pod wpływem strachu. Tak więc uważa na ich ruch, dodając krótko. -Zmieniłem zdanie, siadajcie. -teraz na twarzy jego miało pojawić się uniesienie, prawy kącik ust uniesiony delikatnie ku górze, ku swemu zadowoleniu. Ale co teraz? Zaatakują go, kiedy to przygotowany jest na ruch? Usiądą i zaczną rozmawiać. -Więc... Sessue jaki jest Twój aktualny cel? Tylko nie kłam, bo to i tak nie ma sensu, heh...
0 x
Inoue

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Inoue »

Skrzyżowała ręce na piersi i westchnęła ciężko. Rzuciła krótkie spojrzenie Yohiemu przekazując w nim, ze nie jest zbyt zadowolona z całej sytuacji. Mieli się tutaj odprężyć, zabawić, a wyszło tak, że cała karczma była skąpana w ponurej atmosferze, która się rudej zdecydowanie nie podobała. Na odpowiedź Sessue odpowiedziała krótkim uśmiechem, jednakże jej głównym tematem był niepohamowany Yoshi. Wiedziała również, że szybko się to nie skończy, Czerwony rozbrykał się jak młode źrebię. Już miała rzucić jakąś uwagę, kiedy to drzwi skrzypnęły, jej wzrok momentalnie powędrował za dźwiękiem. Ujrzała w nich białowłosą dziewczynę o delikatnych rysach twarzy, na której malował się strach i niewinne przerażenie. Inu przyjrzała się jej dokładnie, uśmiechnęła się tajemnico. Nieznajoma była...urocza. Była jedną z osób, na które nie miało się serca podnieść ręki, była typową maskotką i przytulanką. Oczywiście nawet takie osoby nie miały najmniejszego wpływu na postępowanie Yoshiego, ale Inu należała do grona ludzi, którzy uwielbiali słodkie rzeczy.
Białowłosa zaczęła się cofać w przestrachu, Uchiha rzucił do rudej krótkie zdanie, które natychmiastowo rozszyfrowała. - Ja - Rzuciła ruszając w pogoń, nie czekając nawet aż nieznajoma zdąży zamknąć drzwi. Jej jadowite ślepia zalśniły w poszukiwaniu swojej zdobyczy, nozdrza rozdęły się by odnaleźć zapach niewinnej osoby. Lewa część ciała została przysłonięta przez liczne czarne płomienie, które wesoło przyozdobiły jej twarz. Już z pierwszym krokiem aktywowała swoją pieczęć, aby w następnym użyć techniki Teashi no Kakuchō. Podczas swojego biegu chciała wydłużyć swoją rękę do granic możliwości by za jej pomocą złapać białowłosą niewiastę. - Kici kici~ Zanuciła pod nosem uśmiechając się drapieżnie. Naturalnie nie miała w planach wyrządzenia krzywdy, stosowała odpowiednią dawkę siły, jednak wykorzystywała swoją pełną prędkość na jaką było ją stać. Rzuciła się w pogoń, prawdopodobnie znalazła się już przy drzwiach kiedy zostały one zamknięte. Otworzyła je z głośnym hukiem, druga zmutowana ręka gwałtownie pomknęła za Kaede by ją schwytać i unieść nieco nad ziemią. Tak też się stało, jej wielka łapa delikatnie objęła jej delikatne ciało zatrzymując ją w biegu. - Spokojnie, nic się nie dzieje - Rzekła najłagodniej jak tylko potrafiła. - Nic się również nie stanie, to ze względów bezpieczeństwa, taki mały rekonesans wiesz? Postawię ci drinka! Obiecuję - Powiedziała skracając swoją długą łapę by przybliżyć kobietę na wysokość swoich oczów na wyciągnięcie ręki. Rozochocona wróciła do karczmy, postawiła białowłosą tuż przed sobą i zamknęła szczelnie drzwi pilnując, by nikt nie wyszedł. Wpierw musiałby się ten ktoś zmierzyć właśnie z Inu, która stała tuż przed wejściem. - Ups, nie wyłączyłam pieczęci - Oznajmiła głupkowato, jej czarne znaki zadrżały, zaczęły cofać się do nieznanego punktu na ciele by tam zniknąć, jej zmieniona ręka również wróciła do normalności. - Teraz możemy rozmawiać. Chcesz drinka? - Spytała dziewczyny przechylając pytająco głowę, wzrokiem wskazała miejsce obok Yoshiego i reszty. Na szczęście wszystko wracało do normy, może zdąży się napić przed pójściem do wyra?


----
Szybkość: 110 XD
Poziom
Klątwa
Opis Pierwszy poziom charakteryzuje się nieznaczną przemianą użytkownika. Mianowicie na jego twarzy, na ramionach bądź innych, widocznych częściach ciała, zaczynają się pojawiać różne wzory, które powoli zaczynają się rozrastać, a sam użytkownik potrafi nieznacznie manipulować wybraną częścią ciała. W tym etapie zwiększa się siła oraz wytrzymałość użytkownika.
Wymagania
Dziedzina klanowa na randze C
Bonusy
Inne Wzrost agresji, użytkownik ledwie hamuje się przed atakowaniem sojuszników, jest opryskliwy, niemiły.
Nazwa
Teashi no Kakuchō
Pieczęci
Brak
Zasięg
15 metrów
Koszt
E: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3% (co 3 metry)
Dodatkowe
Wymaga dziedziny klanowej na randze C
Opis Technika ta jest tylko wstępem do możliwości, jakie posiada szczep Jūgo. Użytkownik tego podstawowego jutsu poddaje swoje ciało częściowej transformacji (poziomu pierwszego), wywołanej pobraniem czystej chakry natury. Dzięki temu kończyna shinobi może się wydłużyć, pozwalając mu na schwytanie przeciwnika, dostanie się na normalnie niedostępne miejsce lub po prostu wykonanie jakiejś czynności (jak np. pociągnięcie za dźwignię) na odległość. Sposobów wykorzystania jest wiele i jedynymi ograniczeniami są rozmiary celu i zasięg techniki, która w najlepszym wypadku może osiągnąć około 15 metrów.
0 x
Kaede

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Kaede »

Zbyt wolno.
Poczułam zbliżające się w moją stronę skupisko chakry wychodzące od jednej z osób. Zakładałam, że to jakaś technika i z przerażeniem na twarzy uciekałam, czekając na uderzenie. Zamknęłam oczy, oczekując bólu. Nie chcę jeszcze umierać. Wiedziałam jednak, że jestem zbyt powolna by uciec.
Nie nadszedł jednak ból ani śmierć. Dopiero po dłuższej chwili majtania bezradnie nogami zorientowałam się, że nie stoję już na ziemi i coś trzyma mnie w górze. Moje ciało, a dokładniej płuca zaczęły domagać się tlenu, więc ze zdziwieniem odkryłam, że w którymś momencie wstrzymałam oddech. Ponownie zaczęłam oddychać, trochę bardziej łapczywie niż powinnam.
Napierw spojrzałam na trzymający mnie obiekt. Nie miałam pojęcia co to. Może i nie posiadam ogromnego biustu, który zasłania mi widok, ale i tak nie potrafiłam stwierdzić co to. Następnie poszukałam wzrokiem źródła głosu, okręcając głowę, jednak i tak potrafiłam jedynie stwierdzić, że należy on do kobiety. Moje położenie jednak się zmieniło i już po chwili stałam twarzą twarz z płomiennowłosą. Nieznanym obiektem okazała się być ręka. Dziwne i niepokojące. Poczułam się ponownie złapana niczym bezradna dziewczynka. Zupełnie jak dwa lata temu za murem.
Spojrzałam w oczy oprawcy i ujrzałam w nich dzikość, jakże mi znajomą, chociaż nie znałam tej osoby. Przynajmniej ma ładne oczy. Trochę mnie zahipnotyzowały. Albo po prostu wgapiłam też się w nie z tego całego szoku i strachu. Ocknęłam się kiedy obie powróciłyśmy do karczmy. Od wyjścia oddzielały mnie "piękne, dzikie oczy" i poza nimi nie widziałam nic więcej. Poszłam trochę w bok, łapiąc się jakiegoś stolika. Potem wymacałam krzesło i usiadłam, nie odrywając wzroku od świecących patrzałek płomiennowłosej. W sumie to nie mam pojęcia dlaczego usiadłam. Powinnam stąd uciekać, tylko szkoda, że pomysł z ucieczką miałam już przetestowany i rezultat tego testu mi się nie spodobał.
Moje oczy zmieniły obiekt wgapiania się na dziwne znaki, które nagle zaczęły się ruszać. Po chwili jednak zniknęły, a przede mną zostało postawione koszmarne pytanie. Jak ja nie znoszę kiedy ktoś proponuje mi coś do picia! Po prostu brak mi słów! I co ja mam jej odpowiedzieć, żeby nie poczuła się urażona? Odwróciłam wzrok i nerwowo przygryzłam wargę. Nieźle się wpakowałam. Teraz muszę jakoś z tego wybrnąć. Pokiwałam głową przecząco na boki, co miało odpowiedzieć na pytanie nieznajomej.
- Nie lubię pić z nieznajomymi. - odparłam drętwo. Spojrzałam na nią ponownie by wybadać jak bardzo nie spodobała jej się moja odpowiedź. Powiodłam wzrokiem za jej spojrzeniem i zobaczyłam resztę wesołej gromadki. Jakoś nie miałam ochoty do nich dołączać.
- Nie jesteście stąd. - dodałam po chwili, patrząc ponownie na właścicielkę pięknych oczu. Raczej mi nie wyglądali na Yamanaków, chociaż i ja nie spędzam tu tyle czasu by z pewnością stwierdzić, że nie są stąd. Nie chciałam jednak by nasza rozmowa skończyła się na moim odrzuceniu zaproszenia do - być może - miło spędzonego dnia. Przynajmniej jeszcze mnie nie przywiązała. Na tą myśl uśmiechnęłam się delikatnie rozmarzona.

[edit: literówka :3]
0 x
Sessue

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Sessue »

Kto by pomyślał, że jeszcze ktoś wpadnie w ręce tej dwójki, dwie ofiary i kolejna przychodzi do nich sama. Nieznajoma dziewczyna uratowała Ningyo od igły, kto wie co czerwonowłosy chciał zrobić z nim zrobić. Największą uwagę przykuły dziwne znaki na ciele kobiety, która przed chwilą leczyła młodego Uchihe. Miał o niej dobre zdanie, traktował ją do tej pory jako owieczkę, przy złym wilku z czerwonymi oczami. Cały jej obraz zmienił się właśnie z tą chwilą, z owieczki zamieniła się w wilczycę, o czarnej sierści. Przez to wszystko Sessue przez pewien moment nawet zignorował pytanie Yoshimitsu, ale wiedział, że prędzej czy później będzie mu musiał odpowiedzieć, próbował grać na zwłokę. Przecież nie mógł mu powiedzieć, że najchętniej wbiłby czerwonookiemu nóż w plecy, a następnie zawiadomiłby o tym Hisato. Nie... Tego nie mógł zrobić, w jego głowie zrodziło się kilka słów, które mógłby wypowiedzieć każdy Uchiha.
- Czego może chcieć przedstawiciel naszego klanu? Musiałeś się już domyślić, mam tylko nazwisko, brakuje mi jeszcze siły.
Mówiąc to wskazał ręką na jego oczy, pokazując co miał na myśli mówiąc o sile. Sharingan był czymś, czego pragnął każdy Uchiha, a nawet nie tylko oni. Każdy kto miał znikomą wiedzę na temat tego Kekkei Genkai chciał posiąść jego moc, a była ona - jak przed chwilą zademonstrował Yoshimitsu ogromna. Wiedział, że nie może wspomnieć o Hisato, ale najchętniej by mu powiedział, że nie może przed nim uciec i pewnie w końcu go złapią, ale po tych słowach pewnie padłby trupem. Ta dwójka nie była kimś, z kim można było otwarcie rozmawiać, nieobliczalny duet, który najwidoczniej lubi widok krwi.
- A Ty? Twój plan to atakować ludzi w karczmach?
Prowokacja. Chciał zyskać pewności siebie, w głębi duszy modląc się by ujść z życiem. Cenił swój żywot tak bardzo, że mógłby zrobić cokolwiek, by pokazać swoją wartość.
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Yoshimitsu »

Gonił wzrok między dwiema kobietami. Nieznajomą, a Inu. Czekał na jej odpowiedź, która nadeszła szybko, niemal natychmiast po zadaniu pytania. Wzruszył delikatnie ramionami, kiedy to Rudowłosa wybrała siebie do tego małego zadania. Jego usta rozwarły się jakby chcąc przytaknąć jednym słowem, lecz pojawiło się głuche słowo, którego znaczenie mógł odczytać każdy kto choć trochę umie mówić... "Dobra", machinalnie dostrzegł spinające się ciało i wzbierającą w niej chakre. Mimo braku Sharingana nie dało się obejść bez uczucia przytłaczającej ilości tej niebieskiej energii. Choć w tym przypadku na pewno nie miała tak bajecznie czystego koloru. Nie popadała w nawet najbledszy odcień błękitnej barwy, lecz popadała w najciemniejsza czerń zasłaniającą nawet niewidome noce. Nigdy nie zwracał na to uwagi, lecz być może to tylko on to odczuwa, wyczulony i nauczony poprzez doświadczenie jakie zebrał przez niejednokrotny podgląda na aktywującą się przeklętą pieczęć jaką nosi na sobie jego kochanka.
W tej samej chwili delikatna dłoń, która układała już nie raz jego rozrzucone chaotycznie włosy, przekształciła się w łuskowatą łapę bestii. Ta pomknęła szybciej niż sama kobieca postać, rozciągając się równo z cieniem, by to zaraz złapać swą zdobycz, która przez krótką chwilę nie była nawet świadoma tego co się własnie stało. Być może jej umysł nie nadążył za ogarniającą ją bezwładnością w której to teraz się znalazła. Czerwonowłosy westchnął, wiedział od początku, że Inu sobie poradzi, jednak chciał zobaczyć czy to dziewczę się choć trochę silna. Najwidoczniej się pomylił... Odwrócił wzrok od cycatej pary i wrócił do swoich dwóch "niewolników". Wszystkie słowa Sessue trafiły prosto do niego, nie zareagował gniewem czy też śmiechem, beznamiętny wyraz twarzy górował w tym momencie nade wszystkim. Na moment zapomniał nawet o papierosie, z którego zostały już tylko popioły, a sam przypomniał o sobie jedynie w postaci ciepła promieniującego w jego palcach. Rozluźnił dłoń, przedmiot zsunął się w dół, upadając na ziemię by zaraz zostać zgniecionym przez stopę Uchihy. Łeb opadł mu równo z pozostałością papierosa, doglądając ostatnie jego dymne tchnienie.
-Szukasz siły? To dobrze się składa... -przerwał na moment by podnieść wzrok do góry i spojrzeć w twarz prosto na swojego rodaka. -Bo ja też... Słyszałeś kiedyś... Albo nie. Powiedz mi dzieciaku, jak dobrze znasz możliwości Sharingana? Do jakiego stopnia może się on rozwinąć.-wzrok na moment przeszedł na barmana. By następnie machnąć do niego ręką, dać mu znać, żeby odniósł wspomnianą wcześniej igłę. Usadowiony na krześle Czerwony Król był lekko pochylony do przodu, łokcie ustawione przed kolanami i uniesione ku górze, by podbierać jego łeb.
Sessue mógł kłamać o wszystkim co teraz powie, lecz czy jest na tyle odważny by to robić. Tego nie wiedział, lecz mógł to sprawdzić, o czym przypomniał mu wcześniej słowami, lecz teraz na moment aktywował Sharingana, by ten dobrze wyrył w swojej pamięci jego możliwości i nie okłamał go już więcej. W każdej chwili Yoshi może o wszystkim się dowiedzieć, o tym czy Czarnowłosy kłamał.
-Znalazłaś sobie nową zabawkę?-rzucił w stronę Inu, lecz nie przekręcił w jej stronę łba. Sięgnął po pozostałości ze swojego napitku oczekując na odpowiedź jego rozmówcy. Zapewne jednak zaraz i tak wszyscy będą rozmawiać razem...
0 x
Inoue

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Inoue »

Białowłosa usiadła na najbliższym krześle, strach odebrał jej zdolność do chodzenia. Inu podeszła do niej i nachyliła się tak, by spoglądać prosto w jej szare oczy, choć te umknęły gdzieś w bok podczas odmowy propozycji. Ruda wyprostowała się jak poparzona i wydała z siebie dźwięk zamyślenia. - To może chcesz coś zjeść? Miałaś chyba jakiś powód by przyjść do karczmy, ne? No i nazywam się Inoue, już nie jestem taką nieznajomą - Puściła jej oczko po czym pogłaskała ją po głowie widząc ciągłe zmieszanie w jej głosie. Poniekąd Inu nie była zdziwiona, zobaczenie Juugo w akcji mogło onieśmielać lub wręcz przerażać, choć nie aktywowała jeszcze ostatniej pieczęci. Ludzie zwykle nie tolerowali jej przemian, dla nich była potworem, choć ciągła obecność Yoshiego spowodowała, że nie zdawała sobie z tego sprawy tak jak niegdyś. Aktualnie to dla niej nic wielkiego, zapomniała już że dla zwykłych ludzi może to być straszne.
Inu zabrała rękę nie chcąc zbytnio peszyć nieznajomej, która trafiła do naprawdę porąbanego towarzystwa. W międzyczasie słuchała rozmowy między Yoshim a Czarnowłosym, który stał się nieco bardziej śmiały. To dobry znak, może zechce z nimi się napić? Na dodatek poszukiwał siły. Tak samo jak Czerwonowłosy, który postawił się samemu Hisato i w efekcie ledwo co uszedł z tego żywy. Nastała więc rozmowa o sharinganie. Ruda codziennie miała z nim styczność, wiedziała do czego służy i znała jego możliwości. Jednakże nadal nie była w stanie wskazać granicy siły tych oczów. One ciągle się rozwijały, w jakiś nieznany sposób ewoluowały. Podczas pobytu na pustyni poznała prawdziwą potęgę sharingana, coś czego nie potrafiła nawet pojąć. Przeczesała z poirytowaniem włosy i cmoknęła nerwowo. - Cholerne te oczy, one są jakieś nieskończone - Mruknęła wtrącając się trochę w rozmowę. Irytował ją fakt, że nie znała wszystkich tajników sharingana. Przecież do dziadostwo musiało się gdzieś kończyć, nie mogło być takie niesamowite. Zastanawiała się, czy kiedyś Yoshi dojdzie do takiego etapu, w którym będzie mógł pokonać Inu za pomocą pstryknięcia palca. Teraz jest to w stanie zrobić z większością ludzi, jednakże ona potrafiła wydostać się z iluzji. Jednak jakimś cudem podczas starcia z Hisato nie potrafiła przerwać genjutsu, co było przerażające.
Czerwonowłosy rzucił coś niedbale do dziewczyny, ta przytaknęła dziarskim ruchem głowy. - Pewnie, nie mogę być gorsza. Ale ja dobrze traktuję swoje pluszaki - Oznajmiła mówiąc prawdę. Miała przy osobie dwie maskotki o które dbała i przytulała kiedy tylko miała ochotę. Głównie kiedy nie było Czerwonego w pobliżu gdyż najczęściej to właśnie jego dręczyła o przytulanie. Oczywiście ten drań zawsze się bronił przed wszelkimi czułościami, Inu musiała brać go siłą. Na szczęście nie była słabą dziewczynką i potrafiła walczyć o swoje.
Ruda zaczynała się nudzić, rozmowa na temat sharingana nie należała do jej ulubionych. Ruszyła więc do baru i najzwyczajniej w świecie zamówiła kolejny kufel jakiegoś dobrego alkoholu. Na szczęście barman nie chciał kłopotów, obsłużył ją jak gdyby nigdy nic. Ruda podziękowała po czym usiadła obok Kaede sącząc swój napój, spoglądając z zaciekawieniem na Yoshiego. Aktualnie tylko to pozostało jej do roboty nie licząc poznawania białowłosej.
0 x
Kaede

Re: Karczma "Oritoshi"

Post autor: Kaede »

O co chodzi z tymi wszystkimi propozycjami. Zaczyna mnie to denerwować. A nie, wróć, od początku jestem zdenerwowana, więc chyba teraz popadam w furię albo inną psychozę. Chcę się stąd wydostać. Ucieczka jednak nie jest efektywna. Muszę wymyślić coś innego i to szybko. Tylko trochę ciężko się myśli, kiedy człowiek jest zdenerwowany i wystraszony.
- Nie mam ochoty na nic szczególnego. - odparłam smutno i westchnęłam, chcąc pozbyć się choć części zdenerwowania. Nie wiem dlaczego mnie głaszcze, więc spojrzałam na nią niczym zbite, uwięzione zwierzątko. Chociaż nie do końca mnie więziła. Jeszcze mnie niczym nie przywiązała do krzesła, chociaż to mogłoby być ciekawe. Nie, wróć, co ja mówię. To byłby koszmar. Jednak nie potrafiłam się nie uśmiechnąć na tą myśl, co próbowałam od razu zamaskować, przygryzając czubek małego palca prawej dłoni. Sykęłam cicho, mając nadzieję, że nie zorientuje się, że to wcześniejsze to było małe parsknięcie śmiechem.
Nagle zaczęła mówić o jakiś oczach. Do mnie to było? Spojrzałam się na nią pytająco, nie rozumiejąc. Czyżby chodziło jej o moje oczy bez źrenic? Wybacz panienko, ale to takie upośledzenie Yamanakowe. Tak przy okazji to się nie przedstawiłam. Ona wyjawiła mi swoje imię, a ja nie. Tylko czy powinnam powiedzieć prawdę? Raczej wolę nie sprawdzać na własnej skórze co mi zrobi jak odkryje kłamstwo.
- Kaede. Moje imię. - odparłam sucho, chociaż nie chciałam by to tak zabrzmiało. Nadal jednak nie pozbyłam sięstrachu i zdenerwowania, w końcu całkiem niedawno pochwyciła mnie ręka, a dziewczyna miała chakrę koloru piekielnej otchłani. Nie chcę powtarzać tej zabawy. Chociaż słysząc wymianę zdań pomiędzy "krwistą parą" to właśnie byłam pluczakiem, czyli zabawką. A zabawki służą do zabawy. Chwila... wpadłam na pewien pomysł, tylko czy zadziała. Powiodłam wzrokiem za płomiennowłosą, która po chwili wróciła z kuflem.
- Spieszę się trochę, więc może... - zaczęłam mówić powoli i przerwałam by wyciągnąć z kieszeni kimona niebieskiego pluszaka, którego używałam jak miniaturowej poduszki. - ...Inoue-san pozwoli mi odejść, a ja w ramach wdzięczności oddam tego słodziaka? - spytałam z naiwną nadzieją. Nie mam pojęcia czy to zadziała, ale sama chciała pluszaka, więc jej go ofiaruję.
"Błagam, daj się przekupić." - krążyło mi po myślach niczym mantra i zaczęłam marszczyć brwi w oczekiwaniu na odpowiedź.
Obrazek
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Soso”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości