Zadała kilka krótkich aczkolwiek prostych pytań na które dostała jedną odpowiedź - jednoznaczną minę Yoshiego, która wskazywała tępotę dziewczyny. Ruda niemal zachłysnęła się powietrzem, w jej myślach zagrzmiało od pytań.
Dlaczego się tak na mnie gapisz!? Po chwili jednak zdołała zrozumieć. Faktycznie musiała się zamyślić, resztkami świadomości odtworzyła sobie aktualny przebieg zdarzeń w karczmie. Nie zdążyła go sobie przyswoić gdyż kilkakrotnie oberwała w łepetynę. Skuliła się jak skarcone dziecko, otoczyła dłońmi bolące miejsce i spojrzała z ogromnym wyrzutem na Yoshiego, jej oczęta niemal zalśniły z urokliwej bezradności.
- Jesteś najgorszy, wiesz? Najokropniejszy na świecie! Tamci na pewno mi przytakną! Potwór z ciebie! I tak nawet bez mózgu będę tobą dowodzić, sam sobie nie radzisz nawet z umyciem rąk kretynie! - Warknęła i przekręciła się tak by siedzieć do niego bokiem na krześle manifestując obrazę majestatu, nie może tu również zabraknąć naburmuszonej miny, skrzyżowanych na piersi rąk oraz nadętych ust. Jej myśli kotłowały się ze sobą nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca, lawirowały one wokół jednego tematu: "Yoshi to największy kretyn!"
Spojrzała na jedną z ofiar, która zabrała głos, jej usta lekko drżały, strach został zasiany w głębokich czeluściach jej wnętrza. Jaką niewinnymi istotami byli zwykli ludzie, na ogół byli oni nieskalani żadnymi morderczymi intrygami, obce im były wojny i utarczki shinobich dopóki wszyscy byli bezpieczni. Powróciła na chwilę myślami do zdarzeń, które działy się kilka lat wcześniej. Inu również należała do zwykłych ludzi, nie była świadoma zakorzenionej w niej bestii, która odliczała czas do zmiany całego świata. Kiedy tylko pieczęć pierwszy raz przejęła nad nią kontrolę, wtedy mogła zapomnieć o spokojnym życiu, była zaskoczona przez chaos gotujący się w jej wnętrzu, było to na swój sposób przerażające.
Ruda westchnęła cicho, domyślała się, że te dwie osoby nie czują się najlepiej, nie dziwiła się im. Jedna z nich zachowała nawet bardzo racjonalny rozum co nie zdarzało się zbyt często. Inu spojrzała kątem oka na reakcję Yoshiego. Czuła lekki podziw jednakże domyślała się zdania Czerwonego na ten temat. Nie będzie kolorowo, z resztą z tym człowiekiem nigdy nie było jaskrawych barw, chyba że chodziło tutaj o głębię czerwieni krwi ofiary.
Yoshi przemówił, oczywiście jego słowa nie niosły niczego prócz przemocy, bólu czy tez szantażu. W międzyczasie pozwolił sobie odpalić jedną z fajek, skończył więc swoje największe dzieło. Ruda odetchnęła. Byli w tym momencie bezpieczni, nikt ich nie śledził. Na przyszłość musieli wykazać się większą przekorą i czujnością, nikt w przyszłości nie pokaże im się w jaskrawych znakach Uchiha by im oznajmić, że zjawili się w celu eliminacji zdrajcy. Inu uśmiechnęła się lekko pod nosem kręcąc głową.
Yoshi, kretynie, przez ciebie jak zwykle mamy kłopoty! Oczywiście nie zawsze przez ciebie... Poprawiła się, jej wybuchy wściekłości nie pomagały jej w trzeźwych rozważaniach, potrafiła nieźle nabroić.
Czerwony pokrótce przedstawił swoje wybujałe plany na przyszłość, zapewne wymyślił coś iście potwornego równocześnie ciekawego. Na tę jednak chwilę nie można było pokładać nadziei w tych dzieciakach jednakże...zawsze to uzupełnienie. Inu nie myślała aż tak sadystycznie jak Uchiha, dla niej to jest powolny proces tworzenia drużyny, nie kojarzyła tego z niewolnictwem choć zapewne na początku będzie to trochę przypominać. Ponownie uśmiechnęła się pod nosem. Podobnie to wyglądało w jej przypadku kiedy tylko poznała Yoshiego. Dla niego była kimś...intrygującym aczkolwiek była traktowana również jako niewolnik, jako czyjaś maskotka. Czy taki stan rzeczy jej się podobał? Oczywiście! Była samotnikiem, który bał się swojego cienia, by nie spowodował on aktywacji pieczęci. Na ogół ludzie traktują ją jak nieludzki odpad społeczeństwa. Niewolnik był miłą odskocznią od takiego myślenia.
Usłyszała tekst rzucony do barmana. Igła i nić. Ruda zadrżała, spojrzała z lekkim wyrzutem na Yoshiego, który mógł znaczyć mniej więcej:"
Serio już ci się skończyła cierpliwość?" Podniosła się, rozciągnęła w górę rozprostowując zasiedziałe kości. Czuła się szczęśliwa, że obeszły ją procedury Yoshiego podczas jego rekrutacji, nie pamiętała by molestował ją fizycznie...no chyba że seksualnie, ale to pomińmy. Większego bólu nie musiała znosić. Podeszła niespiesznie do Sessue i nachyliła się nad jego ranami. Nie były głębokie jednakże odznaczały się dużą precyzyjnością.
- Hah, ten sokoli wzrok Uchihów, przynajmniej taki nie potrzebuje okularów. Wiesz coś na ten temat co? - Spytała przy okazji chcąc rozładować napięcie, nie przyszła tutaj aby słyszeć użalanie się lub przerażenie. Fakt, całe zdarzenie było przyjemną odskocznią z nutką adrenaliny, ale ona chciała się po prostu napić i się bawić! Zarzynanie ludzi było kilka dni temu, ruda się tym nacieszyła jednakże Yoshi nie był osobą, która kiedykolwiek będzie syta krwi i śmierci. Przynajmniej nigdy nie było nudno, a tego dziewczyna by zupełnie nie zniosła.
Przycupnęła przy Sessue, dokładnie przyjrzała się powierzchownym ranom, przy których zapewne nie będzie musiała się zanadto męczyć.
Mimo to potrzebowała skupienia, które było niezbędne dla każdego medyka jak również w jej przypadku było to trudne. Największą jednak trudnością było leczenie podczas pieczęci, kiedy jej myśli rwą się wyłącznie ku rozszarpywaniu swoich ofiar, czyli w zupełnie przeciwnym kierunku niż powinny. Ciężko jest trzymać rozszalałe nerwy na wodzy, nakierować je na inny tor. Jej instynktu pragną w tym momencie zabijać zaś liche człowieczeństwo każe uzdrawiać. Te przeciwne strony wiele razy toczyły ze sobą bój, nawet w przypadku leczenia Yoshiego. Kiedy ostatnio leczyła go ze śmiertelnych ran, pragnęła dalej walczyć, rozszarpać jeszcze więcej ofiar by dać upust wściekłości, którą musiała mocno stłumić. Może dzięki temu była w stanie zajść tak daleko? Dzięki kontroli, która była niezbędna medykom? To był główny aspekt nad którym zawsze się skupiała, nie głowiła się nad dobrym przepływem chakry czy wiedzą, kluczowym elementem była właśnie kontrola. Wszystko inne przyjdzie z biegiem czasu jednak upragniona kontrola - nie. Przyjrzała się ranom po raz któryś, czuła w sobie spokój, o który tak mocno pracowała. Oceniła skaleczenie, głębokość, stopień zanieczyszczenia. W jej przypadku nie trzeba było martwić się o zapasy chakry, jednakże po co marnować czas na dokładniejsze leczenie, skoro nie było to wymagane? Mięśnie były przecięte, na szczęście równo, nie było grudek, krzywizn, skaleczenie mogło w prosty sposób się zagoić nawet samoistnie. Trzeba to jednak uleczyć skoro nie było powodów, by chłopak nadal miał rany. Dziewczyna rozprostowała palce, które delikatnie strzeliły, przyłożyła dłonie nad raną, skupiła się nad płynącą energią, w jej świecie istniała teraz ona, niezmącona wściekłością, furią czy też szalem, była skoncentrowana nad czystą chakrą, która kojąco szumiała w jej żyłach, a teraz była zamieniana w leczniczą moc. Zielona chakra oblała jej dłonie, otoczyła je, zalśniła i zaczęła działać na rany w kojący sposób. Ciepło było rozprowadzane wraz z dobrą energią, było przyjemne, delikatnie działało na ból. Powolutku rany się zrastały by nie pozostawić po sobie nawet blizny czy też innego znaku wskazującego na to, że tu kiedykolwiek była jakaś rana. Chwilę to trwało, dziewczyna pracowała nad swoim skupieniem, spokojem i cierpliwością gdyż to ostatnie też nie zawsze chciało z nią współgrać. Takie proste zadanie mogło wytworzyć frustrację, mogła chcieć to wszystko przyspieszyć by mieć to z głowy. Nie mogła tak jednak czynić, praca medyka nie na tym polegała. Zadrżała na samą myśl o tym, że przez zwykły gniew, frustrację lub niecierpliwość mogłaby spartolić naprawdę ważne leczenie. Jak przy ostatnim... Dopowiedziała sobie i odgoniła niechciane myśli dokańczając swoje dzieło. Po ranach nie powinno już być śladu. Odstawiła ręce, podniosła się i oparła dłoń o jedno z bioder.
- Zrobione szefunciu! - Zaćwierkała niczym skowronek, który ukrywał w sobie jadowitego węża.
- Nazwa
- Naosute no Jutsu
- Pieczęci
- Wół → Tygrys
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3% (5% za turę)
- Dodatkowe
- Znajomość Chiyute no Jutsu
- Opis Technika podobna do Chiyute no Jutsu, jednak zdecydowanie silniejsza niż poprzedniczka. Pierwszym plusem jest to, że nie trzeba utrzymywać dłoni w pobliżu zranienia, ani nie trzeba dotykać rannego - co często jest dla niego bolesne. Następnym jest rozszerzony wachlarz leczonych obrażeń - możemy uleczyć głębokie rany, zasklepić rany tętnicze, złączyć ze sobą kości, a nawet pozbyć się krwawień wewnętrznych. Technika wymaga jednak trochę doświadczenia.
W spojlerze: nauka dziedziny
Iryojutsu na B. Nie było potrzeby tego ukrywać