Bezimienna góra
Re: Bezimienna góra
Cisza, tak przyjemna dla duszy młodzieńca. Po wielu, niezliczonych chwilach cierpienia, krzyku i nieustępliwego hałasu, sielanka zbliżona do tej była idealnym środowiskiem dla Daizo. Ludzie, na pierwszy rzut oka zwyczajni i szarzy, nie byli takimi dla bohatera. Uważał on, że każdy zasługuje na oddzielną opinię i ocenę. Czy jesteś umięśnionym barbarzyńcą, czy starą, odzianą w wytarte szmaty panią. Nie ma to znaczenia, bo liczy się wnętrze duszy. Duszy, która u siedzącego na dachu czarnowłosego była niezwykle spaczona przez swoją przeszłość. Na tle spieszących się do wieczornych obowiązków ludzi, wyróżniała się jedna osóbka. Niewielka istota, która próbowała znaleźć odpowiedź wśród otaczających jej, niewzruszonych, "ruchomych posągów." Daizo zeskoczył do niej i zwyczajnie patrzył na nią z góry swoimi fioletowymi ślepiami. Nie lubił mówić.
0 x
Re: Bezimienna góra
Kamienny posąg jaki stanowiła postać bohatera, po kilku przeciągających się chwilach zwróciła uwagę małej istotki, która szukała pomocy oraz wsparcia wśród nieznajomych twarzy. Z początku niepewnie zerknęła na czarnowłosego przybysza. Mały gest zachęty jaki wykonał Daizo przełamał proces wahania się, a dziewczynka podeszła do nastolatka. Całe jej ciało buzowało chęcią wypowiedzenia treści myśli, zaciśnięte małe piąstki, wąska kreska zamiast ust. W końcu wylała potok chaotycznych słów, w których zawierała się prośba o pomoc. Przedstawiciel rodu Kaguya uważnie wysłuchał najdrobniejszych szczegółów i elementów jej mimiki oraz wypowiedzi. Widział jej cierpienie, strach oraz powoli postępującą rezygnację. Najwidoczniej nie był pierwszą osobą, do której się zwracała. Czy jej współczuł? Lata spędzone w ciemnościach, gdzie wolną chwilą była tortura a wykwintnym obiadem kulka ryżu, sprawiły, że tego typu wrażliwość była mu obca. Nie odmówił jednak od razu, cały czas czuł radosne uniesienie, kilka godzin temu wyzwolił się spod niewoli swoich katów, nieznajoma osoba bez żadnego większego motywu. Po prostu mu pomogła. Ku pamięci tego szaleńczego śmiechu. Pomogę tej małej. - przemknęło przez myśl Daizo, kiedy wspomnienia ponownie przyćmiły jego duszę. Fioletowe tęczówki zetknęły się z błyszczącymi oczami dziewczynki. Niewielki uśmiech, ledwo unoszący poliki na twarzy Daizo, miał być małym elementem mogącym złagodzić strach przed nieznajomym wędrowcem. Mały pies w lesie. Zagubiony tak jak ja w tej rzeczywistości. - podsumował bohater, a następnie wyciągnął swoją dłoń w stronę rączki zmartwionej istotki. Pomogę. Chodź. - lakonicznie odpowiedział dziewczynie. Jego głos mimo minimalistycznej treści był przyjemny dla ucha, niczym jedwab dla ciała. Jeśli nieznajoma go posłucha razem wyruszają w kierunku lasu, należy natknąć się, a raczej znaleźć jakikolwiek ślad bytności zwierzęcia.
0 x
Re: Bezimienna góra
Małe stworzonko uśmiechnęło się z radością, gdy zobaczyło przebłysk emocji na twarzy Daizo. Chłopak, nie ukrywajmy, był lekko zaskoczony taką dobrocią i otwartością. Brak jakiegokolwiek fałszu, rozdrażnienia, a nieufność zniknęła w ułamku sekundy. Dzieci tak mało wiedzą o otaczającym ich świecie. Na wszystko patrzą z naiwną wiarą i nadzieją. - przemknęło przez myśl czarnowłosemu kiedy obserwował reakcję nowo poznanej osóbki. Po krótkim momencie wahania złapała za dłoń nieznajomego młodzieńca, który zaoferował pomoc. Ręce zgoła odmienne, jedna delikatna, malutka, druga niczym sieć pajęcza obleciona siateczką blizn i zgrubień. Radość z tak lakonicznej oferty pomocy nie kończyła się. Dziewczynka zaraz rozpoczęła taniec między pytaniami przedstawiając się jako Aya. Emocje fruwały wokół niej niczym nadmorskie ptactwo, otaczało swoje źródło z każdej strony, sprawiając, że noc była lekko przyjemniejsza. Daizo. - powiedział cicho wędrowiec. Jego głos, tak samo miły i łagodny mile łechtał uszy słuchaczy. Wnętrze bohatera pogrążone było w lekkiej konsternacji. Fala ciepła i ufności, która go otoczyła, była niezwykle niecodzienna, dla osobnika wychowanego wśród tortur, ciemności i wilgoci. Zardzewiała stal zderzyła się ze świeżo wykutym, ozdobnym mieczem. Tak oto dwoje ludzi ruszyło przez niewielkie zabudowania aby wyjść poza nie i wkroczyć na ścieżkę wiodącą do lasu. Milczenie, które absolutnie nie przeszkadzało młodzieńcowi, zostało przerwane przez głosik Ayi. Daizo uważnie obserwował otoczenie starając się wychwycić jakiekolwiek poszlaki czy ślady bytności psiaka. Oczy przyzwyczaiły się już do zapadającego wzroku, zmysły wyostrzały się w skupieniu. Można tak założyć. - odpowiedział jakby nieobecny bohater. Wpadł w lekkie zamyślenie, kiedy został zapytany o wiek. Nie wiem. - odpowiedział, nie chcąc wymyślać sztucznej, nieprawdziwej liczby. Urodziny, rocznice, kalendarz, żadnej z tych rzeczy nie doświadczył w swoim istnieniu.
0 x
Re: Bezimienna góra
O absurdzie twierdzenia związanego z mamą Daizo nawet nie pomyślał. On sam nie pamiętał swoich twórców, mamy, ojca, rodziny. Jednak jego wnętrze było tak wypaczone, że uodpornił się na wszelką rzewność nad swoim losem, brakiem fundamentalnych wartości. Głos dziewczynki był przyjemny, w żaden sposób nie irytował bohatera, mimo braku jakiegokolwiek przesłania zawartego w treści. Nie szkodzi. - jak zwykle lakonicznie odpowiedział Daizo. Masz to we krwi hmm? Lepiej być gadułą niż socjopatą. - pomyślał czarnowłosy jednocześnie wzdychając pod nosem. Był na tyle ciekawym przypadkiem psychologicznym, że doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich skrzywień spowodowanych torturami i samotnością. Ten stan jednak nie przeszkadzał mu, najzwyczajniej w świecie nauczył się żyć w taki, a nie inny sposób. Pogodzony z sobą, pogodzony z teraźniejszością, żaden z niego "bojownik marzeń", "idealistyczny buntownik". Ot, jedna z wielu osób, które chcą przeżyć jak najlepiej swoje życie. W systemie jakichś wartości, których Daizo jeszcze nie poznał. Wracając do poszukiwań żywej zguby. Wokół las wydawał się opuszczony, jednak shinobi wiedział, że to jedynie złudzenie. Wśród traw i gałęzi musiało być mnóstwo małych i większych stworzonek. A gdzieś wśród nich ten pies. - pomyślał Daizo przeczesując wzrokiem okoliczne zarośla. Szelest, szmer. Coś jakby stłumiony kaszel i pisk. Taka kakofonia dźwięków popłynęła z oddalonego o dwadzieścia metrów krzaka. Kaguya lekko przechylił głowę, jakby zastanawiając się cóż to może być. Krótka piłka. Blisko mnie Aya, tuż za mną. - powiedział stanowczym tonem, a następnie ruszył w kierunku, skąd dochodziły owe szmery. Z wnętrza dłoni shinobiego wysunęła się pojedyncza, ostro zakończona kość. Zabezpieczenie.
0 x
- Hayami Akodo
- Posty: 1279
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
- Jun'ichi
- Martwa postać
- Posty: 1910
- Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 429#p86350
- Multikonta: -
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Bezimienna góra
Wspólna podróż przez nieznane tereny podobno bardzo zbliżała do siebie ludzi. Tak Jun'ichi wyczytał kiedyś w jednej książce ale jak zauważył, w praktyce wygląda to nieco inaczej. Wciąż obserwując swoje towarzyszki, zaczynał mieć wątpliwości co do tego ile prawdy i ile swoich szczerych myśli wykładają mu w formie słów. Wprawdzie nie wątpił w ich słowa kiedy sprawdzały teren Byakuganem ale wszystko poza tymi momentami starał się brać nie za pewnik, a bardziej za możliwą prawdę lub... jak to niektórzy mawiają "mijanie się z prawdą".
Jun'ichi przez wiele lat był odtrącany, traktowany niczym śmieć dlatego nie było dziwne to, że jego zdolność dobierania słów do sytuacji była raczej na niskim poziomie. Nie wiedział jeszcze zbyt dobrze kiedy należy ugryźć się w język, kiedy przycisnąć rozmówcę i czekać aż pęknie udzielając jednocześnie odpowiedzi. Tym co chłopiec wiedział było to, że czasami najwięcej można wyczytać z twarzy, ze spojrzenia, z tonu głosu - z drobiazgów które są nam przedkładane raptem na chwilę.
Akami-san, jakie są Twoje doświadczenia z Yamanaka? Spotkałaś ich kiedyś? Dla mnie są wrogami... bo tak powiedział Hizashi-sama ale mam wrażenie, że dla Ciebie ta wojna jest czymś więcej. - spytał kaleka kiedy cała trójka widziała już rozbite namioty zapowiadające nadchodzący, należny każdemu wypoczynek.
Przypilnuję obozu jako pierwszy. Teraz na terenie wroga nie możemy raczej wszyscy jednocześnie pozwolić sobie na nieostrożność. - zasugerował chłopak kiedy przyszła już pora by zregenerować siły stracone w podróży.
Jun zasiadł przed wejściami do namiotów, chcąc ty samym pokazać że będzie pierwszym który zginie w razie ataku, aniżeli pozwoli zrobić krzywdę swoim towarzyszkom. Ręką sprawdził jeszcze raz, dla pewności, gdzie znajduje się i w jakim jest stanie zwój który był celem całej tej misji.
Oczywiście Jun'ichi ciągle miał w świadomości to w jak niebezpiecznym miejscu się teraz znajdują. Teren wroga, zupełnie obce mu tereny - chociaż na dobrą sprawę tereny Hyuga były mu znane w podobnym stopniu.
Jun'ichi przez wiele lat był odtrącany, traktowany niczym śmieć dlatego nie było dziwne to, że jego zdolność dobierania słów do sytuacji była raczej na niskim poziomie. Nie wiedział jeszcze zbyt dobrze kiedy należy ugryźć się w język, kiedy przycisnąć rozmówcę i czekać aż pęknie udzielając jednocześnie odpowiedzi. Tym co chłopiec wiedział było to, że czasami najwięcej można wyczytać z twarzy, ze spojrzenia, z tonu głosu - z drobiazgów które są nam przedkładane raptem na chwilę.
Akami-san, jakie są Twoje doświadczenia z Yamanaka? Spotkałaś ich kiedyś? Dla mnie są wrogami... bo tak powiedział Hizashi-sama ale mam wrażenie, że dla Ciebie ta wojna jest czymś więcej. - spytał kaleka kiedy cała trójka widziała już rozbite namioty zapowiadające nadchodzący, należny każdemu wypoczynek.
Przypilnuję obozu jako pierwszy. Teraz na terenie wroga nie możemy raczej wszyscy jednocześnie pozwolić sobie na nieostrożność. - zasugerował chłopak kiedy przyszła już pora by zregenerować siły stracone w podróży.
Jun zasiadł przed wejściami do namiotów, chcąc ty samym pokazać że będzie pierwszym który zginie w razie ataku, aniżeli pozwoli zrobić krzywdę swoim towarzyszkom. Ręką sprawdził jeszcze raz, dla pewności, gdzie znajduje się i w jakim jest stanie zwój który był celem całej tej misji.
Oczywiście Jun'ichi ciągle miał w świadomości to w jak niebezpiecznym miejscu się teraz znajdują. Teren wroga, zupełnie obce mu tereny - chociaż na dobrą sprawę tereny Hyuga były mu znane w podobnym stopniu.
Ukryty tekst
0 x
- Hayami Akodo
- Posty: 1279
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
- Jun'ichi
- Martwa postać
- Posty: 1910
- Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 429#p86350
- Multikonta: -
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Bezimienna góra
Słowa Akami nie były dla kaleki żadną obelgą, przyzwyczaił się przecież przez lata tego, że jego własna rodzina, ludzie najbliżsi mi krwią, historią, przodkami - to oni ranili go najbardziej. Oni robili to jako jedyni, bo tylko wśród nich przyszło mi spędzić swoje krótkie życie. Tym co go zabolało był fakt, że to ona zupełnie nie wiedziała co robi, a mimo to starała się umniejszyć (chwilowej) pozycji i rozsądkowi dowodzącego.
Gdyby nie twoje zachowanie, pewnie już wracalibyśmy do domu. Teraz nie wiadomo ile jeszcze krwi będzie musiało upłynąć zanim wrócimy do domu. I nie wiadomo czyjej tym razem... - odpowiedział Jun'ichi surowym jak na niego tonem. Chciałby cofnąć czas i jakoś nie dopuścić do tego wszystkiego ale przecież nie było to możliwe nawet z użyciem technik shinobi.
Wreszcie jednak kiedy gniew zaczął sięgać niebezpiecznych granic, dawne przyzwyczajenia chłopca dały o sobie znać i zdołał się szybko ugryźć w język.
Teraz kiedy pozostawiali za sobą spaloną ziemię i zimne ciała, Jun'ichi zaczynał rozumieć czym jest prawdziwe życie shinobi. Długie podróże, różni towarzysze broni, groźni przeciwnicy i ciężkie, czasami wręcz okrutne decyzje. Wszystko to jednak było warte swej ceny dopóki miało wspomóc imię rodu Hyuga.
Może... może po to los zesłał kogoś takiego jak ja, do tak wspaniałego rodu. Może jako najgorszy element całej tej idealnej rodziny, moim zadaniem jest wypełniać wszystkie najgorsze i najbardziej niegodziwe misje? - przecież nawet teraz całe działanie ich trójki zakończyło się właśnie w ten sposób, że przedstawicielki rodziny zaprezentowały wspaniałe umiejętności, zaś on, zwykły zamaskowany kaleka dobił nieprzytomnych przeciwników by panienki nie brudziły dłoni lub nie narażały na jakiś ostatni samobójczy atak ze strony pokonanych.
Ech, nie powinienem myśleć o tym teraz. Misja jest najważniejsza, o reszcie mogę myśleć w Dojo.
Chłopak przyspieszył nieco kroku widząc, że Akami niosąca Natsumi daje radę nadążyć. Im szybciej oddalą się z tego miejsca tym lepiej dla nich bo wsparcie wroga mogło przybyć w każdej chwili. Wcześniej latające strumienie ognia i wody z pewnością zaalarmowały jakiś oddział dlatego sprzątanie ciał mogło jedynie doprowadzić do napotkania nowych wrogów.
W międzyczasie Jun'ichi upewnił się że zwój wciąż znajduje się na swoim miejscu. Następnie chciał jeszcze zerknąć na mapę, następnie aktywować Byakugan i sprawdzić otaczający ich teren by upewnić się co do bezpieczeństwa i kierunku.
Gdyby nie twoje zachowanie, pewnie już wracalibyśmy do domu. Teraz nie wiadomo ile jeszcze krwi będzie musiało upłynąć zanim wrócimy do domu. I nie wiadomo czyjej tym razem... - odpowiedział Jun'ichi surowym jak na niego tonem. Chciałby cofnąć czas i jakoś nie dopuścić do tego wszystkiego ale przecież nie było to możliwe nawet z użyciem technik shinobi.
Wreszcie jednak kiedy gniew zaczął sięgać niebezpiecznych granic, dawne przyzwyczajenia chłopca dały o sobie znać i zdołał się szybko ugryźć w język.
Teraz kiedy pozostawiali za sobą spaloną ziemię i zimne ciała, Jun'ichi zaczynał rozumieć czym jest prawdziwe życie shinobi. Długie podróże, różni towarzysze broni, groźni przeciwnicy i ciężkie, czasami wręcz okrutne decyzje. Wszystko to jednak było warte swej ceny dopóki miało wspomóc imię rodu Hyuga.
Może... może po to los zesłał kogoś takiego jak ja, do tak wspaniałego rodu. Może jako najgorszy element całej tej idealnej rodziny, moim zadaniem jest wypełniać wszystkie najgorsze i najbardziej niegodziwe misje? - przecież nawet teraz całe działanie ich trójki zakończyło się właśnie w ten sposób, że przedstawicielki rodziny zaprezentowały wspaniałe umiejętności, zaś on, zwykły zamaskowany kaleka dobił nieprzytomnych przeciwników by panienki nie brudziły dłoni lub nie narażały na jakiś ostatni samobójczy atak ze strony pokonanych.
Ech, nie powinienem myśleć o tym teraz. Misja jest najważniejsza, o reszcie mogę myśleć w Dojo.
Chłopak przyspieszył nieco kroku widząc, że Akami niosąca Natsumi daje radę nadążyć. Im szybciej oddalą się z tego miejsca tym lepiej dla nich bo wsparcie wroga mogło przybyć w każdej chwili. Wcześniej latające strumienie ognia i wody z pewnością zaalarmowały jakiś oddział dlatego sprzątanie ciał mogło jedynie doprowadzić do napotkania nowych wrogów.
W międzyczasie Jun'ichi upewnił się że zwój wciąż znajduje się na swoim miejscu. Następnie chciał jeszcze zerknąć na mapę, następnie aktywować Byakugan i sprawdzić otaczający ich teren by upewnić się co do bezpieczeństwa i kierunku.
Ukryty tekst
Z T
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości