Jest to najmniejsza prowincja na terenie Karmazynowych Szczytów, znajduje się w niej średnia pod względem wielkości, lecz dobrze prosperująca osada z siedzibą Rodu Yamanaka. Terytorium prowincji w większości pokryte jest górami i pagórkami, obfitującymi w różnorakiej głębokości jaskinie. Flora składa się głównie z traw i wysokich drzew iglastych, z nielicznymi odmianami wysokogórskich drzew liściastych i mchów. Soso posiada również dostęp do morza, co pozwoliło mieszkańcom rozwinąć rybołówstwo i przemysł morski.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Pola treningowe to najlepsze miejsce na trening dla wielu osób. Może dla mnie tak nie było, ale nie miałem nic przeciwko by z nich skorzystać tym razem. Od razu kiedy tu dotarłem zabrałem się do roboty więdząc że muszę przećwiczyć naprawdę dużą ilość technik. Na początek wybrałem coś co pomoże mi raczej kontrolować pole bitwy niż zadawać obrażenia, ale i to będzie bardzo przydatne. Stanąłem naprzeciw jednej z kukiełek która stała trochę na uboczu od innych i zwizualizowałem to czego mam dokonać. Na pergaminach jasno stało jak należy wykonać ową technikę, pomimo wielu jej właściwości wystarczał jedynie jeden znak by wprawić całość w ruch. Zamknąłem na chwilę oczy by skupić się na zebraniu chakry, wyraźnie wyczuwałem jak zbiera się w moim ciele a nastepnie złożyłem pieczęć która wymagana była do utworzenia techniki i wykorzystałem wolę aby nadać technice kształ. Po chwili małe tornadko ruszyło w stronę pacynki, jednak o dziwo po prostu w nie uderzyło i nie zadało mu żadnych obrażeń. To nie tak do końca miało być, jednak nie zamierzałem się deprymować. Zanalizowałem co mniej więcej mogło byc nie tak i skoro tornado było na tyle małe to zapewne nie użyłem wystarczającej ilości chakry. Zamierzałem szybko to poprawić. Ponownie wykonałem te same ruchy czyli zamknąłem oczy, skupiłem się przez chwilę, złożyłem pieczęć i tym razem posłałem większy impuls chakry aby dokonał wymaganej od niego pracy. Tym razem tornado inicjujące technikę było już pokaźnych rozmiarów które oceniłem na odstateczne do tej techniki, jednak o dziwo ponownie nic się nie stało kiedy dotarło do pacynki. No to teraz miałem lekką zagwozdę, dobrze pamiętałem że technika powinna podzielić się na trzy mniejsze tornada w odpowiednim momencie i zacząć krążyć wokół celu. Musiałem więc zapewne świadomie kontrolować cały czas ich ruch a sam rozbiór tornada poprzedzić kolejnym impulsem chakry. Jak pomyślałem tak zrobiłem i po powtórzeniu inicjalnych ruchów tak jak poprzednio powstało tornado odpowiednich rozmiarów z którym mogłem dalej pracować. Poczekałem aż zbliży się dostatecznie do celu a potem posłałem impuls który nakazał się mu podzielić. Udało się! Po chwili trzy mniejsze tornada zmierzały w stronę kukiełki, jednak o mało się nie zapomniałem aby nadać im kierunek. Nakazałem im krążyć dookoła i choć początkowo wydawały się stawiać opór mojej woli to trochę praktyki ujarzmiło je całkowicie. Teraz mogłem poprowadzić je gdzie tylko chciałem poświęcając im minimalną uwagę gdzieś z tyłu głowy. Uznałem iż taki stopień poznania techniki mi wystarczy, pora na następną.
Jak zapowiedziałem tak zrobiłem, od razu sięgając do torby aby wyjąć z niej kunai gdyż będzie mi potrzebny do opanowania tej techniki. Początkowo przyjrzałem się ostrzu uważnie a potem wyobraziłem sobie jakby tutaj przdłużyć jego ostrze. Technika wydawała się wręcz banalnie prosta, lecz utrzymanie jej było dość abstrakycjne. No nic, tylko praktyka mogła doprowadzić do lepszego poznania jej tajników. Nie tracąc więcej czasu skupiłem się i przejechałem nad kunaiem ręką jednocześnie wizualizując w głowie ostrze z chakry oraz posyłając impuls chakry poprzez dłoń. Technika wymagała sporej precyzji gdyż nie wspomagał jej żaden znak do formowania chakry jednak dla mnie nie stanowiło to większego problemu. W miarę zabierania ręki pod spodem widać było bardzą wątłą linie lekko niebieskawej chakry, bo prawda było to lekko widoczne ale jednak. Zabieg ten trwał sporo za pierwszym podejściem, ale w końcu ostrze było przedłużone o spokojnie pare centymetrów. Uśmiechnąłem się sam do siebie zadowolony z efektu i ruszyłem w stronę kukiełki aby sprawdzić ostrość mego tworu. Stało się jednak coś o czym nawet nie pomyślałem. Powłoka całkowicie zniknęła zanim dotarłem do celu. Widocznie ponownie chciałem postąpić chytrze i oszczędziłem co nieco na chakrze przez co twór miał jej za mało by zasilanym być przez dłuższy czas. Teraz musiałem tylko poprawić błąd więc ponownie przejechałem nad bronią dłonią i sprawiłem że stała się dłuższa i zapewne o wiele ostrzejsza. Tym razem powłoka była nawet bardziej widoczna, więc może długość utrzymanie nie była jedynym wtedy problemem, jednak nie miałem tego po co teraz sprawdzać. Nastał czas testu, ulepszoną broń lekko tylko przyłożyłem do kukiełki i efekt był piorunujący. Praktycznie nie poczułem oporu, a rozdarcie było pokaźne. To było jak krojenie powietrza!
Technika była wykonana poprawnie więc jeszcze tylko kilka razy nałożyłem ją na broń aby usprawnić ten element i upewniłem się że utrzymuje się przez satysfakcjonujący mnie czas.
Druga technia już w "kieszeni", lecz to dopiero początek.
Pierwszy raz tego dnia zsunąłem z pleców to ustrojstwo które miałem na plecach. Co prawda nie miałem na tyle siły w rękach aby całkowicie swobodnie się z nim poruszać co jednak nie zatrzymywało mnie od treningu z jego udziałem. Znalazłem więc kukiełkę która mogła być moim celem na nastepnie stanąłem z lekko ugiętymi nogami naprzeciwko niej i rozwinąłem wachlarz do pełna, przez co stawał się jeszcze mniej wygodny do używania. Skupiłem się aby przesłać do niego chakrę a nastepnie machnąłem dosyć wolno w stronę improwizowanego przeciwnika. Tornado jakie powstało było większy niż gdyby wytrzorzyć je bez wsparcia wachlarza i bez problemu popędziło do celu aby wytrzelić go w górę porywając ze sobą. Problemem było to że zwyczajnie zapomniałem o drugiej części jutsu więc która miała uwięzić cel w środku, więc całą akcję musiałem niestety powtórzyć. Ponownie się ustawiłem i machnąłem wachlarzem którego przepełniała moja chakra i tak jak wczesniej solidne tornado dotarło do swojego celu, a gdy kukiełka była już u góry dodałem wymagane do ukończenia techniki dodatkowe machnięcie które umieściłą ją wewnątrze tornada i lekko posiekało. Technika może nie należała do grona najpoteżniejszych, ale na lżej uzbrojonych przeciwników wystarczy aż nadto.
Powoli zaczynałem odczuwać lekkie zmęczenie, jednak nie zamierzałem zaprzestać.
Wachlarz włożyłem na plecy, bo choć miałem do nauki jeszcze jedną technikę z jego wykorzystanie to wolałem zrobić sobie przerwę na coś przyjemniejszego. Zabierając się do treningu spojrzałem na słońce które już wisiało dosyć wysoko nademną, treningi szły szybko, ale zapewne pod koniec dnia będę wyczerpany. Nie marnując więcej czasu przypomniałem sobie dokładnie jak technika ma wyglądać. To kolejna z tego typu które nie wymagały pieczęci więc więcej skupienia szło na ich uformowaine. Stanąłem luźno i zmróżyłem oczy by następnie przłożyć dłoń do swoich ust i zacząć powoli wydmuchiwać powietrze z moich płuc zmieszane z chakrą, a przy pomocy ręki formowałem je w kule, przez krótką chwilę nie załapałem o co chodzi i powietrze po prostu uciekało sobie w dal, jednak poprawiłem pozycję mojej ręki i skupiłem się na formowaniu kształu, a przed moimi oczyma powoli rosła kula przypominająca małe tornado. Kiedy już była trochę większa od mojej dłoni postanowiłem że dam jej odejść. Posłałem ją wolą aby uderzyła w pobliską kukiełkę treningową i ta posłusznie poleciała do celu. Przy zderzeniu nastąpił pewnego rodzaju wybuch, który rozstrzaskał narzędzie treningowe. Miałem nadzieję że nikt nie będzie miał mi tego za złe. Technikę wykonałem chyba poprawnie więc w ramach treningu jedynie powtórzyłem to samo działanie jeszcze kilka razy aby się upewnić i faktycznie technika za każdym razem była równie mocna, a drzewa na których to testowałem rozpadały się w drzazgi.
Coraz bliżej końca.
Kiedy włada się żywiołem wiatru praktycznie nie ma ucieczki przed używaniem wachlarza, tak więc z lekką rezygnacją ale po przerwie sięgnąłem ponownie po to narzędzie. Technika którą teraz zamierzałem opanować była odrobinę bardziej skomplikowana więc przyszykowałem się na sporą ilość męczącego machania. Tak jak poprzednio ustawiłem się w lekkim rozkroku i otworzyłem wachlarz szykując się do wysiłku. Poświęciłem chwilę w myślach by zobrazować to jak ma wyglądać użycie techniki, ale szczerze to nie było nawet takiej potrzeby gdyż była prosta jak budowa cepa - wystarczyło machać wachlarzem naładowanym chakrą i tworzyć ostrza z powietrza. Nie tracąc więcej czasu znalazłem miejsce gdzie nie zniszczę za dużo zabudoway i rozpocząłem mój taniec śmierci machając to w prawo to w lewo, czasem z góry i od dołu lub na ukos cały czas wysyłając odpowiednią ilość chakry do wachlarza. Początkowo nie szło to za dobrze, były to bardziej większe podmuchy, coś jak przyłożenie obuchem a nie ostrza, choć nie mogłem też dokładnie tego sprawdzić bez jakiegoś fizycznego celu. Po chwili machania sam byłem zmachany więc dałem sobie chwilę na odpoczynek i przemyślenia. Musiałem zdecydowanie lepiej skupić się na kazdym uderzeniu aby faktycznie uzyskać odpowiednie ostrze z powietrza, sam wysiłek fizyczny zabierał widocznie za dużo z mojej uwagi. Poparty wachlarzem jeszcze chwile łapałem oddech po czym skierowałem kroki do miejsca gdzie znajdą się jakieś drzewa gdzie możnaby sprawdzić działanie techniki. Ropocząłem machanie identycznie jak wcześniej, a jedyną zmianą było podejście. Starałem się skupić bardziej na tym co się dzieje z wiatrem po wypuszczeniu go z wachlarza niż na moim cierpieniu z powodu nieprzezwyczajenia do wysiłku fizycznego. Efekt tego ćwiczenia opłacił się, na drzewach pojawiały się wyraźne wcięcia a gdy mocniej się skupiłem i dołożyłem precyzyjniejsze machnięcia to nawet udało się kilka z nich pociąć. Powtórzyłem proces odpoczynku a następnie machania jeszcze dwa razy które uznałem za absolutne minimum by być pewnym poprawności techniki a potem odszedłem złożywszy wachlarz czegoś się napić i odsapnąć.
To jeszcze nie był koniec, ale miałem dość czasu by mieć teraz chwilę dla siebie.
Krótka przerwa pozwoliła mi względnie zregenerować siły. Technika za którą teraz się zabiore nie będzie już zapewne tak męcząca. Właściwie wydawała się dziecinnie prosta. W celu jej wykonania sięgnąłem po dwa drewniane miecze które były ogólnodostępne na polu treningowym po czym jeden odłożyłem na bok gdyż przyda mi się dopiero za chwilę a z drugim rozpocząłem pracę. Wiedziałem jak ma wyglądać technika, powinienem po prostu stanąć, skupić chakre fuutonu na ostrzu a nastepnie posłać ją jako fale uderzeniową która ma w założeniu mocno odepchnąć cel. Bardzo szybka technika, coś czułem że przyda się niejednokrotnie. Jako cel tak jak za prawie każdym razem do tej pory obrałem biedną ztrenowaną już kukiełkę. Ustawiłem się w pozycji jakbym szybkował się do walki bronią białą, a następnie skupiłem się dokładnie na przepływie chakry. Wraz z moją wolą czułem jak zmieszana z żywiołem wiatru powoli przelewa się na drewno z którego stworzony był miecz. Kiedy uznałem ilość za odpowiednią zwyczajnie posłałem poziomy prosty cios aby mieć pewność że trafi w kukłę. I rzeczywiście trafiłem, uderzenie było mocne, lecz nie wyrwało kukiełki z ziemi, a ja nie chciałem kusić losu i psuć więcej sprzętu więc przeniosłem się na drzewa, które tak łatwo nie ulegały zniszczeniu. Tam tylko poprawiłem proporcje chakry i przy następnym zderzeniu moc wiatru była już zdecydowanie większa. Gdyby celem była kukiełka zapewne poleciała by już w powietrze, jednak drzewo stało prawie że niewzruszone. Byłem zadowolony z efektu, pozostało teraz popchnąć naukę o krok dalej, wykonując udoskonaloną wersję techniki...
To ostatnia technika jaką mialem dziś poznać i tak jak poprzednia wymagała miecza aby poprawnie ją wykonać. Niezłe utrapienie ponieważ sam żadnego ostrza nie posiadałem (co nie znaczyło że nie zamierzam zakupić) ale na szczęście przy nauce poprzedniej techniki zostawiłem sobie dwa drewniane miecze specjlanie na tą okazję. Chwyciłem oba w dłoń i machnąłem pare razy na próbę, były lekkie i dobrze leżały w dłoni. Wiedziałem jaką pozycją należy przyjąć, trzeba było skrzyżować oba ostrza aby stworzyły coś na kształt litery X i machnąć, czyli wyprowadzić krzyżowe cięcie dwiema brońmi. Pare razy przetestowałem sam ruch "na sucho" aby na pewno się nie pomylić kiedy ostrza będą nasiąknięte chakrą i szło to całkiem nieźle chociaż używanie dwóch broni na raz nie było tak naturalne jak się tego spodziewałem. Niestety jednak trening nie mógł tylko polegać na machaniu mieczem, trzeba było też uszczuplić nieco zasoby własnej chakry które na przestrzeni dnia treningowego były nieźle nadwyrężone. Miałem już praktykę w przysłaniu chakry do ostrza dzięki poprzedniemu treningowi, jednak tym razem należało jej użyć nieco więcej ponieważ ostrza były dwa a i specyfika techniki sprawiała że wymagały więcej chakry, ponieważ w przeciwieństwie do słabszej wersji tą dało się już nieźle pociąć swoje cele. Wykonałem to zadanie moim zdaniem bezbłędnie i czułem jak w ostrzach wibruje niebieska energia która pragnie by ją uwolnić. Zrobiłem więc to o co tak bardzo mnie prosiła i posłałem atak w powietrze. Wyraźnie widziałem dwie smugi które nieco przypominały ostrza. Były bardzo szybkie i wyglądały imponująco. Uśmiechnąłem się sam do siebie, teraz potrzebowałem tylko odrobiny praktyki i to był koniec tego dnia dla mine. Ustawiłem się przed drzewem aby w praktyce przetestować siłę techniki i wykonałem wszystko dokłdanie tak samo jak wcześniej. Piękne ostrza doleciały do drzewa i przecieły je w miejscu zderzenia z wielką gracją i tak jakby nie stawiało im najmniejszego oporu. Powtórzyłem to samo jeszcze dwa razy co doprowadziło mnie do niebezpiecznie niskich rezerw chakry. Dość treningu na dziś.
Fūton: Senmōfū B
Po wszystkim zmęczony udałem się odebrać moje racje żywnościowe i skorzystać z noclegu który przysługiwał mi jako najemnikowi.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.