Jest to najmniejsza prowincja na terenie Karmazynowych Szczytów, znajduje się w niej średnia pod względem wielkości, lecz dobrze prosperująca osada z siedzibą Rodu Yamanaka. Terytorium prowincji w większości pokryte jest górami i pagórkami, obfitującymi w różnorakiej głębokości jaskinie. Flora składa się głównie z traw i wysokich drzew iglastych, z nielicznymi odmianami wysokogórskich drzew liściastych i mchów. Soso posiada również dostęp do morza, co pozwoliło mieszkańcom rozwinąć rybołówstwo i przemysł morski.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
– Shirohana, osada z legend… - wymówił, a raczej powtórzył nazwę osady za Yamanaką, jeszcze raz rozglądając się w koło. Poza ścieżką która tu dotarli, nie widać było innego, możliwego przejścia. Wioska z każdej strony otoczona była górami. Jeżeli nie istniał podziemny tunel, albo taki wydrążony w górze, to nie widział innej możliwości, poza drogą powietrzną. Istniały klany, które potrafiły się taką przemieszczać, ale w jaki sposób mieliby zawłaszczyć tylu mieszkańców, taką drogą bez pozostawienia żadnych śladów?
– Wioska już ma swój klimat, dlatego nie traćmy czasu i przygotujmy się. Najważniejsze jest teraz miejsce i opał. Powrót po takim terenie jest zbyt ryzykowny. Nie trudno o skręcenie kostki. Schodząc raz, a może i dwa niemal poślizgnąłem się na kamieniach. Po zmroku zdecydowanie o to prościej.
Niedługo po tym znaleźli miejsce nadające się do założenia tymczasowego obozu. Opuszczona chata wyglądająca lepiej od pozostałych, z uwagi na dach który wciąż pozostawał w jednym kawałku. Choć w środku nietrudno było o zapadnięcie stopą w przegniłą deskę, nie musieli martwić się deszczem.
– Na pewno minęło wiele lat… - napomknął rozglądając się raz jeszcze po wnętrzu, oprócz przegniłych desek odnotowując duże połacie kurzu, jak i roślinności wchodzącej do środka. Poza jednak tym…– Na razie nie zauważyłem żadnych śladów zwierząt, chyba nie zapuszczały się tu za często . W środku był też kufer, który choć spróchniały, był też zamknięty. Nim się jednak nim zajęli, najpierw było trzeba zająć się paleniskiem, a więc i opałem nim się kompletnie ściemni.
– Chyba w każdym regionie znajdą się takie niepokojące, ale i niezwykłe historie. Do tej pory pamiętam, jak starsze dzieciaki z sąsiedztwa straszyły opowieściami o olbrzymach tkwiących w murach Shi no Geto. Twierdzili, że to tylko kwestia czasu, gdy mury pękną, a Ci głodni, ruszą na ludzi…
Jeden patyk, potem drugi i trzeci. Kolejne drewienka znalazł też w innych domach. Niedługo potem wrócił z całym naręczem drewna, które rzucił na posadzkę obok paleniska. Po uprzątnięciu z stamtąd jakichś gałęzi, szmatek i innych rupieci nasienionych przez wiatr i zrąb czasu, mieli miejsce gotowe do palenia. W tym momencie spojrzał na Inoachiego, a potem do kufra, którego wciąż nie otworzyli. – Zajrzymy skoro tu zostajemy? Pozostałe domy sprawdzimy jutro.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Azuma zareagował uśmiechem, choć smutnym na uwagę Yamanaki co do przerażającej wizji takiej historii. - Teraz po przerwaniu murów Shi no Geto, wiemy że w tej historii nie było źdźbła prawdy. Nastoletniemu Uchiha wciąż ciężko było pogodzić się z tym, że w chwili gdy jego klan, sąsiedzi, przyjaciele szykowali się do obrony Kotei, on przebywał gdzieś daleko, nie broniąc swojej ojczyzny.
Po obraniu decyzji o noclegu, podzielili się obowiązkami - Inoachi sprawdził podłogę, by w głupi sposób żaden z nich nie skręcił sobie kostki, a Azuma wziął na siebie ciężar zdobycia opału. Wspólnie posprzątali zagracone wnętrze. Gdy potem Inoachi zabrał się za przygotowywanie kolacji, nastoletni Uchiha rozpalił opał w palenisku. Chwilę później sięgnął po bento.
– Inoachi-san, proszę poczęstuj się. Uczynisz mi tym przyjemność i jestem pewny że Ci posmakuje. Posiłek własnoręcznie przygotowała Hiromi-san. Na pewno nie miałaby nic przeciwko żebyś tego skosztował, szczególnie że z taką troskliwością zadbałeś o naszą wygodę w Saimin.
Posilili się wspólnie tym co przygotowała partnerka Azumy, oraz tym co upichcił sam Inoachi. Oczywiście bento było wyśmienite, dostrzec w tym można było kulinarne starania, aby posilający się miał szeroki wachlarz smaków (warzyw, pikli) oraz żeby porcja (w tym ryżu) była wystarczająca do posilenia się - oczywiście dzieląc się było tego proporcjonalnie mniej, ale dalej wystarczająco aby zaspokoić mały głód.
Gdy Inoachi zajął się parzeniem herbaty, Azuma podszedł do tajemniczego kufra, który pozostał przez nich wcześniej nie ruszony. Nie miał większego problemu z otwarciem - pęknięte na wpół wieko, poluzowało dość stary zamek. Dopiero jednak wtedy zrozumiał co w tym wszystkim wydało się dziwne - pęknięcie wyglądało na świeże. Regularna krawędź pęknięcia nie była nadgryziona zębem czasu. W środku znajdowały się zwoje, zioła które miały ochronić zawartość od wilgoci, a także płótno. Było jeszcze coś.
– Mówi Ci coś ta pieczęć? Nie kojarzę jej - zauważył głośni zanim zdecydował się pobuszować w zawartości, która wydawała się już stara i bardzo delikatna.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Prawdziwe oddanie… - trawił stwierdzenie wysnute przez Inoachi, wracając wspomnieniami do tej pamiętnej nocy, gdy niemal poszli zupełnie na całość. Tak, Hiromi była mu oddana - troszczyła się o niego, pytała jak się czuje, bawiła go rozmową, a gdy tego potrzebował, po prostu obok była, choćby milcząca. On również starał się nie pozostać jej obojętny. Towarzyszył jej przecież każdej nocy…
– Jedyni oficjele rodu Uchiha w Soso. Wzajemna troska o siebie, wydaje się naturalnie zrozumiała w takiej sytuacji, nieprawdaż Inoachi-san? - Spytał lekko zaczepnie, bo nie miał innego mądrego pomysłu jak zgrabnie wybrnąć z tej rozmowy, a nie chciał wchodzić w szczegóły tego co ich rzeczywiście łączyło. Postanowił przemilczeć również kwestie zamążpójścia Hiromi. Zwyczajnie o tym wolał nie rozmyślać z dość prostego powodu. Uchiha Hiromi była doskonałą partią do wydania za przedstawiciela innego rodu.
Potem jednak skończyli jeść i zainteresowali się kufrem, który pozostawili sobie do późniejszych oględzin. Te potem, właśnie nadeszło teraz.
– To również nie moja specjalność, ale mam delikatne rozeznanie. Jak widać dość szczątkowe skoro nie rozpoznałem jej znaczenia… - zauważył z lekkim zakłopotaniem, bowiem pieczęć z takim oznaczeniem nie mogła należeć do specjalnie tajemniczych. Nie o pieczęć jednak w tym wszystkim chodziło a o zawartość którą miała chronić. Zwoje.
Delikatnie sięgnął po jeden z nich, a potem następny i jeszcze kolejny. Wyciągając je i ułożył na podłodze, zwracając uwagę czy są jakoś oznaczone. Gdyby jednak nie znalazł niczego odkrywczego, nie pozostało mu nic innego jak je rozwinąć, aby zapoznać się z tym jaką tajemnicę skrywały.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Zwoje były stare i zniszczone. Poważnie nadgryzione zębem czasu, nie wszystkie nadawały się do odczytania – jedynie stan nielicznych pozwalał na poważniejsze pochylenie się nad treścią. A gdy Uchiha to uczynił, tylko dwoje z nich odkryły przed nim swoją tajemnicę, choć i to nie było proste.
– Inoachi-san, rzuć na to okiem. Wygląda to na pamiętnik. Ich twórca nie powinien się obrazić. I to z dwóch powodów. Pierwszy był banalny – właściciel tych zapisków prawdopodobnie od dawna już nie żył. Wywnioskować to można było po stanie zwojów, a właściwie ich rozkładzie. Drugi powód był również prosty do zrozumienia. W zakończeniu autor pamiętników wspomniał o potomnych, którzy być może dotrą do tych zapisków. A tak się właśnie stało. – Nie wiele z nich wynika, ale w każdym razie, chyba z własnej woli opuścili to miejsce.
Po przygotowaniu opału, a także posileniu się, nie mieli większych zmartwień. Suche miejsce do spania, mniej więcej zabezpieczone od wiatru pozwalało w miarę spokojnie przeczekać do rana.
– Jak uważasz, chyba nie musimy wystawiać warty dzisiejszej nocy? Nie wygląda na to by coś nam tu groziło. Nie dostrzegłem żadnych śladów czyjejś obecności. – zauważył, w międzyczasie przygotowując sobie prowizoryczne posłanie. – Z rana wyruszamy dalej? Tutaj chyba nie mamy czego więcej szukać. Przynajmniej nie teraz. Mamy ważniejsze zadanie - dodał, spodziewając się że i Yamanaka uważa podobnie. W końcu mu bardziej pewnie zależało na odnalezieniu ich Shirei-kan.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Yamanaka w przeciwieństwie do swojego towarzysza, był żywo zainteresowany poczynionym znaleziskiem. Dotyczyło to w końcu tajemniczej wioski z legend, w której dwójka bohaterów właśnie się znajdowała. Azuma nie wsiąkł jeszcze wystarczająco w tutejsze zwyczaje, ani nie zaznajomił się z kulturą, aby docenić wartość znaleziska, z grzeczności jednak przytaknął Inoachiemu, gdy ten wspomniał o konieczności przesłania tu specjalistów. Uchiha im dłużej przebywał w jego towarzystwie, tym mocniejszego nabierał przekonania, że nie jest to typowy przedstawiciel zawodu ninja.
– Ani ja- przyznał z zadowoleniem odnotowując, że bardziej doświadczony ninja przyznał mu rację. Niebawem oboje byli gotowi do snu, gdy tylko uporali się z przygotowaniem prowizorycznego posłania. Tak właściwie, po chwili to też uczynili. Okolica, pomimo tajemniczej przeszłości, była spokojna, a poza dźwiękami natury, nic ich nie niepokoiło.
Nad ranem nad opuszczoną osadą rozpostarła się mgła, a wraz z nią obudził ich chłód. Posilili się, a następnie zebrali do ruszenia dalej. Obchodząc zabudowę, mogli obejrzeć wioskę w całej okazałości. Ich uwagę naturalnie zwróciła świątynia - była wspomniana w zapiskach na zwojach. Ale nie tylko. Azuma przystanął wpatrując się w szczyt świątyni - w miejsce w którym jak mu się w nocy wydawało, kogoś dostrzegł. Inoachi w pewnym momencie zwrócił na to uwagę.
– To nic takiego, mylne wrażenie albo przewidzenia. Ten posąg…choć bez głowy, interesujący, prawda? Te skrzydła…
Chwilę patrzył na kamiennego anioła, obdartego zrębem czasu. Kamienna rzeźba przecież nie mogła ożyć. Czy to mógł być zwykły majak? Ale w takim wypadku…
– Inoachi-san… sam już nie wiem co widziałem. Wczoraj w nocy zobaczyłem coś na dachu świątyni… chyba człowieka ze skrzydłami… jak na rzeźbie. Nie mogłem sobie czegoś takiego wyobrazić, nie widząc wcześniej czegoś takiego, prawda? - spytał bo już sam nie wiedział co o tym myśleć. Zabobony były mu obce, tak jak i wiara w nadprzyrodzone zjawiska. Chakra jednak potrafiła wiele, również rzeczy niewyjaśnialne.
– Dobra, chyba przesadziłem, hah… Wiem jak to brzmi, chodźmy stąd, człowiek chyba pomału tu wariuje.
Gdy pozwolił swoim słowom wybrzmieć, zrozumiał jak to zabrzmiało - jak zwariowany bełkot. Być może podobna rzeźbę widział gdzieś indziej i ta noc i ten majak, to były zwyczajne pokosoie tego.