[Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3659
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

[Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Papyrus »


0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Awatar użytkownika
Kenshi
Postać porzucona
Posty: 426
Rejestracja: 3 sty 2017, o 12:21
Wiek postaci: 25
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły brunet o jasnych, żółtych tęczówkach. Cechą charakterystyczną jest głęboka blizna przecinająca twarz. Mężczyzna nosi lekki, przewiewy strój w którego skład wchodzą spodnie, tunika, okrycie głowy i szyi - wszystko w odcieniach bieli.
Widoczny ekwipunek: Płaszcz, tunika, okrycie głowy i szyji, rękawiczki, blaszane plakietki na nadgarstkach oraz pochwa z kataną przypasana u boku.
Multikonta: Azuma
Lokalizacja: Atsui

Re: [Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Kenshi »

Zebrana grupa dość szybko zdołała się podzielić na trzy osobne oddziały, które miały przeczesać różne dzielnice miasta. Każdy oddział miał to samo zadanie – bezpiecznie doprowadzić mieszkańców do portu, skąd następnie okrętami zostaną przetransportowani bezpiecznie na kontynent. Oczywiście dojdzie do tego, gdy Sau się ocknie, bo jak członek Kręgu zauważył, tylko on był w stanie nadać wiadomość z Kami no Hikage. Maji zdawał sobie sprawę z wagi informacji którą przekazał i którą otrzymał. Im dłużej Sau będzie na siebie kazał czekać, tym dłużej obrońcy miasta będą musieli chronić cywili, z narażeniem własnego życia. – Zapowiada się prawdziwa groteska, przeszło mu przez myśl, szczególnie gdy się okazało, że blondynka która była na skraju załamania nerwowego, dołączyła właśnie do jego oddziału. Zastanawiał się czy nie rzucić w jej kierunku, że dużo większe prawdopodobieństwo jest napotkania jej rodziców w dzielnicy szpitala, ale ostatecznie zrezygnował. Oddział został podzielony i nie zamierzał teraz powodować zbędnego zamieszania. I tak już wystarczająco czasu stracili.
Oddział trzeci wyruszył niemal od razu po uzgodnieniu składu, kierując się na wschód wzdłuż murów, jedną z niewielu ścieżek które nadawały się do przemieszczania. Śmierć jednak i tu pozostawiła swoje ślady. Jednym z najbardziej makabrycznych widoków, była głowa jakiegoś nieszczęśnika, która posłużyła za tarczę strzelniczą dla kunai. Maji nawet ciut przy tym nie zwolnił, lustrując otoczenie po lewej stronie jak i przed sobą. Nie podróżowali w milczeniu, członkini Kręgu – Sashigi Miyuki zabrała głos, stąd Maji, wyrażając ulgę że tylu znalazło się chętnych dla których los mieszkańców nie był obojętny. Kenshi mimowolnie zerknął za siebie, gdzie podróżowała pozostała część drużyny – spoglądając w ich twarze, szczególnie na mężczyznę z kołczanem strzał, odnosił wrażenie że dla niektórych to co tu się dzieję, jest nie tyle upiorne, co obojętne jak nie „męczące”. Z kolei towarzysz jego – Uchiha, co dość łatwo było wywnioskować po oczach, wyraz miał taki, że nawet Shiro Ryu mogliby czuć się zawstydzeni, gdyż na ich twarzach trudno było dostrzec aż tak widoczną agresję na to co się wkoło działo.
W trakcie tego sprintu, padła ze strony „dowódców” oddziału, aby zorganizowana wstępnie grupa, ponownie podzieliła się i udała każda w inny rejon dzielnicy. Założenie w gruncie rzeczy, przypadło do gustu Kenshiemu, bo w jego uznaniu, ponownie maksymalizowanie na szansę powodzenia akcji, gdyż co trzy oddzielne oddziały to nie jeden. Napotykając przeciwnika innej klasy, ryzykowaliśmy utratę trójkę ludzi, a nie całego oddziału. – Gorzka, ale jednak prawda. Miłowanie się nad losem innym, tutaj nie pomoże – przeszło mu przez myśl, chwilę przed tym jak się dowiedział z kim miał prowadzić ewakuację ludności.
- Bierzemy stronę od murów, dalej za mną – rzucił w kierunku pozostałych członków (Kei i Megumi), którzy mieli stanowić teraz jego własny oddział. Tak jak zasugerował Senju Kazuo, postanowił podzielić się z nimi częscią informacji na swój temat – Pochodzę z klanu Maji… władam magnetyzmem, a do tego dobrze operuję kataną. Mogę walczyć zarówno na bliski jak i średni dystans – oznajmił, ponownie odwracając się za siebie, sprawdzając czy aby na pewno jego nowe towarzystwo, zrozumiało co przekazał. – Oczekuje w zamian podobnych informacji, abyśmy nie włazili sobie wzajemnie w drogę… - Ciebie pamiętam z turnieju w Hanamurze – dopowiedział, przez chwilę dłużej zatrzymując spojrzenie na Megumi.
Dotarli do ostatniej uliczki, która umożliwiała tylko kierowanie się na północ. Zarówno po lewej jak i po prawej stronie, stały budynki, więc aby nie tracić czasu, Kenshi jeszcze raz upewnił się, że w koło sytuacja wygląda w miarę bezpiecznie, po czym kazał każdemu sprawdzić lokum.
- Ja biorę ten pierwszy, większy budynek. Megumi, ty kolejny w tym rzędzie, Kei, a ty ten mały sprawdź po drugiej stronie. Bądźcie czujni. Wróg może czaić się tuż za rogiem – mruknął, odruchowo spoglądając na dachy pobliskich budynków. Niemniej i na nich nie wykrył żadnego zagrożenia, stąd… ruszył w stronę budynku, co aby się upewnić, że stoi pusty lub czy nie należy kogoś stamtąd… wykurzyć.


EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
  • Katana przypasana z tyłu na wysokości pasa
  • Szkarłatny płaszcz Shiro Ryu
  • Biała zbroja Shiro Ryu
  • Rękawiczki na dłoniach
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Wiem, że niektórzy mają ser­ca jak dzwon

Silne, głośne, pra­wie niez­niszczal­ne

Lecz zim­ne jak żela­zo, z które­go je odlano
Obrazek
Aka

Re: [Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Aka »

Rozpoczął się ich egzamin z przetrwania. Chaos, śmierć, zniszczenie - dzień jak codzień dla Shinobi. Tym byli i do tego zostali stworzeni. Cała ich egzystencja opierała się na zbieraniu śmierci, więc dlaczego ktoś miał problem z tym, że przywódca Smoków postanowił wymordować wszystkich ludzi w mieście? Oczywiście Aka zdawał sobie sprawę z tego, że takie rozumowanie jest pozbawione sensu i nie ma w sobie krzty logiki, ale widział w tym całym świecie pewnie sprzeczności. Nie było jednak czasu na dywagacje filozoficzne na tematy okołofilozoficzne - Serce płonęło.
No i zaczęło się. Gadanie, gadanie i znowu gadanie. Z całym szacunkiem dla Miyuki, ale skoro tak bardzo zależało jej na czasie, to mogła opowiedzieć plan w czasie biegu, a nie dopiero gdy dotarli na miejsce. Wszak strata czasu jest, podobnie do śmierci, nieodwracalna. Oni jednak najwyraźniej uważali, że pogadanki są całkiem fajne i warto sobie wyjaśniać kolejne rzeczy, które tak naprawdę mało kogo obchodziły. Był jeden zasadniczy problem - nie za bardzo wieli, co jest tak naprawdę zagrożeniem. Wróg mógł być wszędzie - Serce Świata, jak słusznie zauważył któryś z nich, pełne było nienawiści, zarówno tej trwającej jak i tej sprzed lat. Mijali więc kolejne ciała, mniej lub bardziej zmasakrowane. Aka przyglądał się temu dość obojętnie. Swoją dawkę szoku juz przeżył, teraz była w nim już tylko chęć do zakończenia tej wątpliwej przyjemności jaką było udanie się na festiwal.
Płacząca, rozhisteryzowana nastolatka i chłopak z Sharinganem, który dopiero co widział śmierć swojej krewnej.
- Na taki genialny plan mógł wpaść tylko przedstawiciel rodu Senjuu. - szóstka dzieciaków pozostawiona samym sobie. Bez żadnego lidera, bez żadnego przywództwa i bez żadnego planu. Co mogło pójść nie tak? Aka był tak zaskoczony, że nie starczyło mu czasu na zaprotestowanie. Ta dwójka zniknęła tak samo szybko, jak szybko się pojawiła. - Jestem Aka. - powiedział krótko. Nie zamierzał rozwodzić się zbytnio nad swoim życiem, tym bardziej, że za chwilę mógł je stracić. - Zajmiemy się środkową częścią dzielnicy. Jeśli nam się uda, to będziemy poruszać się dachami. W razie potrzeby będziemy mogli pomóc jednej lub drugiej grupie. - jakiś sens to miało. - Pod warunkiem, że sami nie będziemy jej potrzebowali... - westchnął cicho. Nie chciał rozważać czarnych scenariuszy, ale prawda była taka, że szanse na przeżycie malały z każdą chwilą.
W końcu grupa pod przewodnictwem chłopaka z klanu Maji ruszyła w swoją stronę. Zostali sami. Aka, Inoshi i... Shikarui. Czarnowłosy chłopak, nieuwzględniony w obliczeniach przez dwójkę świetnie wyszkolonych Shinobi.
- Nie dał bym im kur szczać prowadzić, a co dopiero politykę robić. Nie wiem jakim cudem przetrwali tak długo. - burknął pod nosem, spoglądając na Shikaruia. - Zaskakujące, że nie zareagowali na Twoją obecność. Mam nadzieję, że zrobili to świadomie. W innym wypadku... cóż. Nie dziwię się, że nie zauważyli tego co wysadziło pałac. - pokiwał głową z dezaprobatą. Jego opinia o przywódcach gwałtownie poszybowała w dół. Miał ich za przykład mądrości i rozwagi, tymczasem oni z każdą kolejną chwilą odstawiali coraz durniejsze - przynajmniej w jego mniemaniu - akcje. Uchiha wskoczył na dach, nie oglądając się na stojącą za nim Inoshi. Mogła zrobić co chciała, przecież nikt nie był jej panem.
Miasto płonęło. Gęsty dym unosił się nad domostwami, nad pracowniami i nad warsztatami. Słychać było wybuchy i krzyki przerażonych ludzi. Czuć było swąd spalenizny i krwi. Troje nastolatków pozostawionych samych sobie, w rozpadającym się królestwie, mającym ocalić ostatnie resztki jego jestestwa.
Aka wolnym krokiem zbliżył się do Shikaruia. Mina bruneta była wyraźnie przesycona negatywnymi emocjami, jednak zdecydowanie spokojniejsza, niż parę chwil temu. Horyzont pokrywał się ogniem. Nadchodziła apokalipsa z którą nie sposób było walczyć. Można było jedynie uciekać. Nie było już nadziei na ratunek. Pozostało tylko przetrwanie, desperacka próba wyrwania się ze szponów śmierci. Uchiha spojrzał się na Shikaruia. Wpatrywal się niego i nawet nie wiedział, kiedy chwycił go za dłoń, wplatając w nią palce. - Musimy trzymać się razem. - teraz nie było innej opcji. - Czy tego chcemy czy nie, musimy pomagać mieszkańcom. Liderzy koordynują akcję ratowniczą. Nie wydostaniemy się z Kami no Hikage bez statku. - westchnął, będąc już obok Shikaruia. Lubił tego chłopaka. Z jakiegoś powodu czuł się przy nim bezpieczny. O ile można mówić o poczucie bezpieczeństwa, siedząc na jednym z dachów płonącego miasta. Ognista łuna roztaczała się nad miastem, tworząc widok nawet ładniejszy od tego, który wraz z Sanadą obserwowali w Dzielnicy Latarni. - Ładnie tu. - przekrzywił głowę, jak kotek oczekujący na jakąś odpowiedź. - Powinieneś był wrócić statkiem już dawno tem... - głos Akiego był wyraźnie zmęczony, chłopak usilnie próbował ukryć ten fakt, jednak słabo mu wychodziło. Jego psychika została poważnie nadszarpnięta, jednak w chłodzie Shikaruia znajdywał ulgę. Jego stoicki spokój pozwalał czarnowłosemu odetchnąć, ponownie otoczyć się aurą spokoju. Zabawne, Sanada działał na niego w zaskakujący sposób. Sama jego obecność dawała chłopakowi przyjemność, pozwalała na chwilę wytchnienia. Skierował swój wzrok na wyrzutka. Czerwień Sharingana wyraźnie kontrastowała z lawendowymi oczami Shikaruia. I dopiero w swoim odbiciu zauważył, że coś jest z nim nie tak. Nie widział błękitu swoich oczu. Ujrzał jedynie szkarłat z dwoma łezkami, dziedzictwo swojego klanu. Był zaskoczony, nie zdawał sobie nawet sprawy z tego faktu. Dopiero chwila spokoju pozwoliła na przeanalizowanie sytuacji. To nie stres działał na niego w zaskakująco pozytywny sposób. To nie strach dał mu nadnaturalne zdolności. To były jego oczy. Widząc ich odbicie skierował palce w kierunku swoich policzków, a następnie oczodołów. Dotknął się delikatnie, jakby nie mogąc w to uwierzyć. Wszystko było jednak najprawdziwszą prawdą. Zaskoczenie na twarzy czarnowłosego było wyraźnie widoczne. - Ja... - pokiwał głową, mocniej zaciskając dłoń Shikaruia. Bał się, czy po prostu chciał być bliżej chłopaka, który już raz mu uratował skórę? - My. Powinniśmy ruszać. - pochylił głowę. Był smutny, zawiedziony samym sobą. Wszystko go przytłaczało, a jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie ma innego wyjścia. Skoro wszedł do bram piekła, teraz musiał zmierzyć się z jego demonami. W tym największym z nich - przekleństwem swojego rodu.

EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
  • Ciemny płaszcz podróżny
  • Plecak
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
  • Torba a w niej:
    • Sztylet
    • 5x Shuriken
    • 5x Kunai
ZDOLNOŚCI ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 41
    WYTRZYMAŁOŚĆ 41
    SZYBKOŚĆ 45
    PERCEPCJA 75/45 (Sharingan)
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 125
KONTROLA CHAKRY C
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 98%/104%
MNOŻNIKI:
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPO:
  • NINJUTSU C
    GENJUTSU
    STYLE WALKI 0 (dziedzina E)
    • --- Chanbara
    • ---
    • ---
    IRYoJUTSU
    FuINJUTSU
    ELEMENTARNE
    • KATON B
      SUITON
      FUUTON
      DOTON
      RAITON
    KLANOWE D
    JUTSU:
    Ninjutsu:
    • [ E ] Bunshin no Jutsu
    • [ E ] Henge no Jutsu
    • [ E ] Kai
    • [ E ] Kinobori no Waza
    • [ E ] Suimen Hoko no Waza
    • [ C ] Hari Jizo
    • [ C ] Hari Jigoku
    • [ C ] Kawara Shuriken
    Katon:
    • [ C ] Katon: Kaen Senpū
    • [ C ] Katon: Gōkakyū no Jutsu
    • [ C ] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
    • [ B ] Katon: Hibashiri
    • [ B ] Katon: Benijigumo
Nazwa
Kinobori no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis <span style="display: block; margin: 0; padding: 0; text-align: justify;">Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.</span>
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch tomoe możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
[/list][/list]
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum B, dziedzina klanowa D
Koszt
E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: [Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Shikarui »

Wypuszczone z łuku strzały trafiły swojego celu. Bo i czemu miałyby nie trafić? Nie było zastanawiające to, że mężczyźni padli na twarz (albo inną dupę), cięci ostrzami mieczy używanych w tym dziwnym stylu, albo to, że ogień spopielał ich zwłoki. Dziwne było to, że nie płakali. Tak samo jak Aka czy Inoshi - nie płakali. Nie darli się tak, jak darł się szalony mnich, nie darli się tak, jak każdy człowiek się darł, kiedy płomienie pożerały żywcem, topiąc skórę, mięso, mięśnie. Pozostawiając tylko zwęglony, śmierdzący kadłubek, do którego niewielu się zbliży, bo obrzydzał. Jakoś łatwo było przy takich widokach zwrócić swoje śniadanie, obiad i nie zjedzoną jeszcze kolację. Całe szczęście Shikarui się do tej większości nie zaliczał. Chłopak ściągnął lekko brwi, czekając na jakąś reakcję umierających. Jakąkolwiek. Żadnej nie było. To było... nienaturalne. Na tyle, że sama Muerte pochylała się zbyt długo ze swoją kosą, przyglądając z zaciekawieniem, z jakim kot obserwuje uderzające skrzydłami motyle w powietrzu. Kolejny dreszcz przeszył jego ciało. Instynkt stanął dęba wobec makabrycznej sceny, której był świadkiem, a która zamiast oczy zamykać i zmuszać je do odwrócenia, tylko mocniej przykuwała do siebie. Nie trwało to jednak długo. Skierował wzrok na grupę prowadzoną przez Nare i drugą, prowadzoną przez Hyuge. Było to tylko chwilowe poświęcenie im uwagi, nic nad wyrost. Każdy z dowódców miał coś do powiedzenia, coś do przekazania. Wygląda na to, że każda z grup obrała inną taktykę. Skupił swój wzrok przecież na Akim. I choć tak łatwo było powędrować drogą pokusy (jedyną drogą, jedyną! Nie można wygrać z pokusą nie ulegając jej), zgniatając to, co czyste, to wcale nie oznaczało, że już zgniecione będzie ładniejsze od oryginału. Wiecie, o co chodzi? To jak syndrom z "mieć ciastko" a "zjeść ciastko". Z tą różnicą, że Shikarui nie chciał tego ciastka zjadać. Chciał je mieć. I chciał na nie spoglądać, bo było równe, bo zostało upieczone przez kogoś miłego, bo było darem, którego nie chce się pozbywać. Chyba akurat to ciastko nie potrzebowało jego ręki, żeby się zepsuć. Obiecywali długi termin przydatności, aach, no tak... Co za naiwny ufałby sprzedawcom. Ludziom, którym zależało tylko na tym, by pozbyć się materiału złożonego na zapleczu, nie na tym, by wyrobić sobie jakąś dobrą renomę. Było coś ujmująco smutnego w widoku Akiego w tym momencie. W jego spojrzeniu, wypalonym żywcem (jak ci ludzie za plecami, przecież do tego widoku się przyzwyczaiłeś). Jak i w widoku małej Inoshi, która stała obok niego. Wydawali się tacy krusi... Istoty, które należy objąć czarnymi skrzydłami. Czy łuk, albo ostrze noża, może przemienić się w tarczę? Narzędzie zbrodni było całkiem niezłym dodatkiem do samotności. Kiedy nie masz na kogo spojrzeć, gdy zabraknie już wszystkich liści drzew i posypią się wszystkie krucze pióra, kiedy nie będzie do kogo otworzyć ust - możesz zawsze odezwać się do zimnej stali. Zawsze odpowiadała. Równie zimną pieśnią, jak zimną była w dotyku. Nie podobał mu się gniew, który emanował od chłopaka. Nie podobały mu się pytania, które słała Inoshi. Nie lepiej było zapytać - ile płacicie za pomoc? Te wypuszczone strzały o metalowych grotach nie były za darmo. Nie były też na pokaz. Wszyscy wydawali się pulsować powagą. Chłonąć płaszcz obowiązku, jaki został narzucony na ich ramiona, a którego sznurek pociągnęli, przybliżając go do siebie. Tak to właśnie było? Ratowanie ludzi, chronienie tego, co zostało z miasta, by ktoś mógł zapytać "Czy słyszałeś o Kami no Hikage..?" i uzyskać odpowiedź: "Tak, słyszałem".
Były to opowieści o bohaterach, którzy uratowali miasto od Śmierci.
Mógł tam zejść. Klepnąć Akiego po plecach i powiedzieć: hej, nigdzie nie uciekłem! Mógł zaoferować Smokom swoją pomoc. Zatopił spojrzenie w Kenshim - człowieku tak chłodnym, jak zimna była wspominana stal. I znów - czy katana mogła zamienić się w tarczę? Mógł tam zejść i powiedzieć, że z opętanymi Smokami, które zgubiły swoją perłę i stały przeklętymi przez Boga wężami, jest coś nie tak - że nie reagują na ból, nie reagują na krzyk. Na nic nie reagują. Mógł bardzo wiele rzeczy - zamiast tego wolał swoją kryjówkę na dachu, gdzie pozostawał niewidzialny dla zwykłych oczu. Siedzieć tam, zamiast marnować strzały na tych, którzy walczyli na placu. Zamiast rzeczywiście szukać rodziców zdesperowanej Inoshi, której kolana niedługo zaczną się uginać pod jej własnym ciężarem. Zamiast wesprzeć swoimi zdolnościami i swoją wiedzą oddział. Bliżej nieba, a jednak ciągle w cieniu. Niepotrzebny. Nie był tam na dole niezbędny, przynajmniej nie sądził, żeby ktokolwiek faktycznie go potrzebował, by po prostu był.
Ruszył razem z całą grupą. Komendy wdawane w biegu były najbardziej słuszną opcją i tak mieli kawałek do przebrnięcia. Shikaru mniej więcej pamiętał główny rozkład miasta z przechadzek, które sobie z Aką urządzili wczoraj. I jaką sobie dzisiaj urządzili z Inoshi. Tak więc - choć komendy wydawane w trakcie biegu wydawały się słuszne - oni urządzili sobie pogawędkę już na miejscu. I dopóki wszyscy się nie rozbiegli, dopóty Shikarui nie wylazł ze swojej nory, by spojrzeć z góry, płonącymi oczyma na Inoshiego i Akiego. To dziwne, bo to oczy Akiego powinny płonąć. Żarzyć się czystym płomieniem, a jednak głęboki szkarłat nie chciał zabić własnym blaskiem. Nawet, kiedy kipiał z niego gniew tak, jak przed paroma chwilami. Nie uciekał, nie oddalał się, nie popędzał. Czekał, aż Aka i Inoshi się zbliżą. Wskoczą na dach i zaczną... wcielać swój plan w życie. Nie dziwiły go jednak emocje, które odbijały się na twarzy Uchiha ani tych, które prezentowała sobą drżąca Magnolia. Bardziej dziwiło go to dziwne zaufanie, które zdawało się tę dwójkę trzymać obok niego. żaden z nich nie pomyślał, że ich zostawił? Że uciekł? Aka był tak pewny siebie... Sanada tylko wątpił, że rzeczywiście wiedział, co może się wydarzyć, mimo tego, że nie był czysty jak łza od samego początku, jego życie to nie była droga usłana płatkami magnolii. W tej drodze były irysy i płatki róż, pomiędzy którymi zaplątały się kolce.
Shikarui nigdy nie lubił róż.
Ta jedna, która się do niego zbliżała, nie kuła. Nawet kiedy sięgnął dłonią po jego dłoń, gdy ich palce się splotły, a Sanada leciusieńsko drgnął, zaskoczony, automatycznie opuszczając głowę, by na to spojrzeć. Na jego własną, szorstką dłoń, której skóra była zniszczona od dzierżenia broni, zahartowana ostrą cięciwą nici, które potrafiła ciąć jak kraniec kartki. Jak kolec róży.
Ta róża nie cięła.
Może dlatego, że nie była znielubiana.
Uniósł wzrok na twarz Akiego dopiero kiedy ten się odezwał - a brzmiało to tak, jakby zdążyły minąć całe długie eony, które wystarczyły człowiekowi do tego, by przyzwyczaił się do przemijania i by nie było takiej rzeczy, która potrafiłaby wzruszać i która robiłaby jakiekolwiek wrażenie. Odbijał się w ciemnej czerwieni sharingana. Te oczy... wyglądały tak, jakby nie było żadnego sekretu, które mogłyby się przed nimi ukryć. Jakby obdzierały człowieka ze wszystkiego i zostawiały tylko kości, od łaski pańskiej narzucając na nie wiszącą skórę, by chociaż wydawać się ludzkim. Z jakiegoś powodu wytrzymanie tego spojrzenia nie było wcale takie banalne. Człowiek się automatycznie pod nim uginał, lecz, och, Shikarui był bardzo elastyczny. I całkiem nieźle przychodziło mu znoszenie pewnych rzeczy. Skierował wzrok przed siebie, na płonące miasto i łunę dymu, która unosiła się nad nim. Wszystko wyglądało tak cicho, tak spokojnie... jakby miasto po prostu usnęło snem sprawiedliwym i wiecznym. Ta Śmierć, która tak długo pochylała się nad rozrzuconymi zwłokami na placu musiała się zapomnieć. Wstrzymała czas, bo człowiek już wstrzymał Ziemię. Reszta była tylko formalnością dokonywaną przez Kagutsuchi.
- Ładnie. - Przyznał. Było coś zatrważająco pięknego w całym tym obrazie. Coś, co artysta powinien uwiecznić na płótnie. Szkoda tylko, że żadnego tutaj nie było. Na jego następne słowa nie odpowiedział. Czy powinien był odpłynąć? Oczywiście, że tak. Przydałby się do dzielnicy portowej, albo przeczekał największy wrzask i ulotnił stąd. Cicho. Teraz zresztą też to zamierzał zrobić, tylko... po załatwieniu tej sprawy, którą było ochranianie tej dwójki. Brak odpowiedzi był spowodowany tym, że Aka urwał jej kraniec, a na jego twarzy wykwitło zaskoczenie. Czemu? Co Uchiha zobaczył w lawendzie, która teraz płonęła jak żywy płomień zaklęty w dwóch szkiełkach? A mimo to wciąż zimnych. Mimo to wciąż tak samo spokojnych, które wydawały się nigdy nie oceniać, nie wydawać osądów. Spoglądały na rzeczywistość i przyjmowały ją taką, jaką jest. Wyciągnął w jego kierunku dłoń i oparł ją na jego głowie, mierzwiąc lekko włosy. Krótki gest.
Skinął głową. Tylko że zamiast ruszyć do przodu, skierował wzrok na Inoshi i puknął ją palcem w czoło.
- Nie widziałem twoich rodziców. - Poinformował Inoshi. Fakt, nie widział ich, chociaż rozglądał się po okolicy. Żadnych zagubionych Yamanak. - Nie było ich wśród trupów. - Było to jakieś pocieszenie, czyż nie? Rzecz jasna Shikarui nie do końca mówił prawdę. Zależało mu jednak aktualnie na tym, by dziewczyna się skupiła. - Chcesz żyć? - Zadał proste, banalne pytanie. - Najwyższa pora dorosnąć. Skończ płakać. Jesteś nam potrzebna. - Formalnie tworzyli z Aką duet, czyż nie? - Ruszamy. - Zarządził i rzeczywiście ruszył do przodu. Zaciskając mocniej palce na dłoni Akiego tak, jakby nie mogło być żadnej mowy o tym, że kiedykolwiek puści. Że istniała jakakolwiek siła, która byłaby w stanie wyrwać Irysa z jego szponów.
Rozglądał się. Musieli znaleźć ludzi i pozbyć się zagrożenia, chociaż według słów kobiety, której imienia już nie pamiętał, powinni byli unikać starć z innymi shinobi.
- Prowadzenie grupy ludzi będzie niewygodne. Inoshi - będziesz ich prowadziła. Aka - zajmiesz się wyprowadzaniem ludzi z domów, które będę wskazywał. Będę waszymi oczami. W razie napadu stworzę mgłę, która pozwoli wyprowadzić ludzi. Inoshi - będziesz odpowiedzialna za tłumaczenie sytuacji cywilom, żeby nie panikowali. W innym wypadku odciągniemy zagrożenie od cywilów i pozbędziemy się go. Zaczniemy od końca ulicy. Przejdziemy przez nią, zbadamy sytuację i oczyścimy na tyle, na ile będziemy w stanie. - Nie było sensu ciągnąć sznureczek ludzi za sobą od samego początku ulicy. Przynajmniej Shikarui tego sensu nie widział. A to, że ktoś przy okazji może umrzeć? Trudno. Może gdyby zwlekali tutaj to nie zdążyliby uratować tego kogoś na drugim końcu ulicy. - Unikamy Smoków. Z jakiegoś powodu są niewrażliwi na ból. Tylko ciosy w punkty witalne ich powalają. Nie traktujcie ich jak ludzi. - Szukał, badał, obserwował. Szukał ludzi w domach, których lokacje starał się zapamiętać jak i ewentualnego zagrożenia. Jak pies gończy spuszczony ze smyczy. Spojrzał pod nogi, by upewnić się, że nie ma tu żadnych katakumb czy systemu kanalizacji, która pozwoliłaby się przedostać do portu. Mało komfortowo - ale jak bezpiecznie.

STATY:
  Ukryty tekst
EKWIPUNEK:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Średni łuk, kołczan - 18 strzał, torba na tyłku, mały zwój przytroczony do pasa, czarny płaszcz
  Ukryty tekst
TECHNIKI:
  Ukryty tekst

UŻYTE TECHNIKI:
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Megumi Ishida

Re: [Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Megumi Ishida »

Dziewczyna zastanawiała się czy dobrze czyni, ale skoro już podeszła to nie ma większego sensu się teraz wycofywać. Pamiątka po zajęciu 2 miejsca w turnieju nowicjuszy zakołysała się na jej szyi dodając jej troszkę pewności siebie. Nie mniej niż długa twarda zimna stal układająca się kształt długiego miecza zamieszczonego na jej plecach. Dotknęła dłońmi toreb przy pasie. Uff, nie zgubiła ich, ani nikt nie próbował jej ich ukraść w tłumie. Kobieta która dowodziła grupą idąc do miejsca docelowego wybierała chyba najkrótszą trasę, tak się przynajmniej Megumi wydawało ponieważ stosunkowo szybko dostali się do celu. Po drodze przedstawiła się mówiąc iż jest wysoko w kręgu, a ten koło niej to .... lider klanu drzewolubów. Łał, miała niezłą ekipę, powinno może nawet względnie bezpiecznie. Zastanawiało ją zachowanie żołnierzy zakonników, w końcu niby wyprano im mózg, ale z drugiej czy to nie była jakaś technika kontrolująca ciało,a ,,środek" już nie żył. Bo w ten sposób ciało które było na chwilę obecną tylko pustą skorupą powinno nie móc logicznie myśleć i reagować tak szybko jak prawdziwy żywy człowiek. Takie wnioski można by wyciągać po fakcie iż byli oni dosyć słabi w walce, mimo że chyba raczej takich słabiaków nie brali do armii. Ale mogła się mylić, w końcu nie była w tym temacie ekspertem, dlatego wolała się nie ośmieszać zadając pytania pod tą tezę. I tak by nic nie zmieniła. Po dotarciu podzielili się po raz kolejny. Dostała się do kilku osobowej grupki, i dowodzenie przejął tam mężczyzna posługujący się kataną oraz magnetyzmem. W teorii chciano żeby każdy powiedział coś o sobie żeby w ten sposób lepiej działać na polu walki, ale z drugiej nie wiadomo co po zakończeniu walk. Nikt nie zagwarantuje że nie staną się wrogami po skończeniu konfliktu. To byłoby przykre gdyby musiała walczyć z kimś kto zna jej atuty. Ale cóż, przeżycie teraz było ważniejsze. Los chyba nie zrobi jej takiego brzydkiego psikusa. Z zasady los odwdzięcza się osoba o dobrym sercu, a ona chyba taka była. Lekko szurnięta, w końcu gada z własnym mieczem, ale jednak nadal o dobrym sercu. Westchnęła, walczę no-dachi bardzo dobrze, preferuję walki w bliskim kontakcie. Posługuje się średniej siły katonami. No i ..... Tutaj zawahała się na chwilę.Jestem sensorką, mogę sprawdzać budynki nie wchodząc do nich. Właśnie zdradziła swój sekret który był jej kartą atutową podczas poprzedniego turnieju, oraz poprzednich konfliktów jakie miała w swoim życiu. Postarała się dokładnie zapamiętać twarze osób które to usłyszały i mieć nadzieję że zapomną o tym zaraz po zajściu. Po drodze minęli kilka trupów i w sumie to jej to wcale nie ruszyło. Walki zawsze się toczą w takich sytuacjach, bardziej martwiące jest że może zaraz dostać techniką shinobiego z partyzanta na głowę, nie wiadomo przecież czy ktoś nie postanowił sobie pomordować ludzi tak o, dla zabawy. Odsunęła te myśli, wątpliwe żeby miała takiego pecha żeby wpaść akurat na takiego psychola. Jej sukienka zatańczyła od chwilowego powiewu powietrza. Dostała zadanie sprawdzenia budynku, jednak zatrzymała się i złożyła pieczęć skupiając się na kilku budynkach w pobliżu. Następnie zaraportowała w którym ile osób jest i jeśli było tam 2 piętro to na którym się znajdują. W ten sposób ułatwiają sobie pracę ponieważ nie sprawdzają pustych budynków. Po zdaniu raportu w najbliższej odległości i wyznaczenia domów pełnych zapuka do jednego z nich w którym znajduje się ktoś i krzyknie :Proszę się nie bać i się ewakuować z miasta, odeskortujemy was bezpiecznie do portu.
Przedmioty widoczne: Dwie torby przy pasie.
No-dachi na plecach.
Fuma shuriken rozłożony zawieszony na plecach na sznurku.
Na każdej ręce obszar od nadgarstka do łokcia jest obwinięty metrem bandaża.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
-No-dachi jest ze stali katańskiej
-W prawej ręce spod bandaża wystaje krzesiwo, a w lewej krzemień. Są mocno osadzone, tak by nie wypadły podczas potarcia nimi o siebie.
W torbach (280/30+10+5+50+5+0.5+2+2+2=106.5)
5 kunai(30), 5 shurikenów(10), 20 senbon(5), 10 kwadratowych shurikenów(50), 20 mabishi (5), 1 notka świetlna(0,5), 1 bombka świetlna(2), 1 bombka dymna(2)
KEKKEI GENKAI:
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona - Sensorka
  • Nabyta -
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 50 (150PH)
    WYTRZYMAŁOŚĆ 100 (350 PH)
    SZYBKOŚĆ 150 (650 PH)
    PERCEPCJA 101 (354 PH)
    PSYCHIKA 1 (3PH)
    KONSEKWENCJA1 (3PH)
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH:401
KONTROLA CHAKRY C(120PH)
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 110%
MNOŻNIKI:
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU
    GENJUTSU
    STYLE WALKI 1 (dziedzina D) (50PH)
    • Chanbara S
    • ---
    • ---
    IRYōJUTSU
    FūINJUTSU
    ELEMENTARNE
    • KATON B (300PH)
      SUITON
      FUUTON
      DOTON
      RAITON
    KLANOWE

JUTSU:
Ninjutsu:
-[E]Bunshin no Jutsu
-[E]Henge no Jutsu
-[E]Kai
-[E]Kawarimi no Jutsu
-[E]Kinobori no Waza
-[E]Suimen Hokō no Waza
-[E]Nawanuke no Jutsu
Katon
-[D]Katon: Hōsenka no Jutsu
-[C]Kaengiri
-[C]Katon: Kaen Senpū
-[C]Katon: Gōkakyū no Jutsu
-[C]Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
-[C]Katon: Endan
Chadabra:
-[D]Fūma Ninken
-[C]Mikazukigiri
-[C]Omotegiri
-[A] Hiken: Tsukikage (http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=70175#p70175)
0 x
Awatar użytkownika
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434
Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie.
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso

Re: [Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Yamanaka Inoshi »

0 x