[Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Aka

Re: [Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Aka »



Głupia, arogancka, wywyższająca się, przemądrzała pizda. Była silna? Może i tak. Ale nie była ani trochę lepsza od tych, których zabijała. Nie była w żadnej sposób ponad tymi, którym odbierała życie. Zwykła dziwka, szmata, która chełpiła się swą potęgą. - Obyś się udławiła własną krwią. -. Tak samo słaba, tępa, wyszczekana, pusta, pozbawiona jakichkolwiek skrupułów. Gardził nią - ale nie zamierzał marnować swojego ostatniego oddechu na to, by jej to oznajmić.
Była jak cała wojna. Gra o sumie stałej. Gra, w której zysk jednego gracza oznacza stratę drugiego. Oh tak, jeźdźczyni idealnie odzwierciedlała całą apokalipsę, jaką Han sprowadził swoją zdradą na świat. Tylko co było ich celem? Ślepe dążenie na przód, w celu wymordowania jak największej ilości ludzi? I to miała być wojna?! Z reguły wojnę prowadzi się po to, aby coś zyskać.
A co zyskał Han, poza litrami krwi, poza flakami, poza przelanymi łzami, poza złamaniem kręgosłupa kolejnego dzieciaka, poza zniszczeniem przyszłości tysięcy ludzi, poza zmuszeniem kogoś do zabijania w imię chorej idei? Co było warte poświęcenia setek istnień? Iluzja wolności, którą próbował omamić lud na placu, czy może iluzja władzy, którą próbował zademonstrować w momencie mordowania bezbronnych, niemogących się ruszyć ludzi? Co chciał osiągnąć swoimi działaniami? Ukarać ich za to, że śmiali przeciwstawić się jego wizji tworzenia ludzkości? Że zakładając obrożę pokoju powstrzymywali kolejną eskalację pokoju? Za to, że śmiali odmówić postępu, tak hojnie ofiarowanego im przez ich nowego boga?!
Zacisnął zęby, gdy Wojna zmierzała w ich kierunku, gdy siejąc zamęt i zniszczenie skierowała się w kierunku dwóch, marnych Doko. Osób tak bardzo nic nie znaczących, bezsilnych. W stronę gryzoni, szkodników którymi dla niej byli. Do tchórzy, którzy próbowali się ukryć przed jej majestatem w jakiejś śmiesznej chatce w nadziei, że ich nie znajdzie.
- Nie. Nie będę dłużej szczurem. Nie będę się już dłużej chował! - jedna, jedyna łza pociekła po jego poliku. Bał się Wojny. Tylko szaleniec by się nie bał. Ale miał już tego dosyć. Dosyć poniżania, dosyć bycia gorszym od innych Shinobi.
Drżał, drżał ze strachu jaki ogarniał go od wewnątrz, drżał na widok jej twarzy, na dźwięk jej głosu, na widok smoka, który przeleciał nad ich głowami. Ale nie mógł wiecznie uciekać. Nie mógł wiecznie się chować za plecami innych. Nie mógł liczyć wiecznie na rodziców, na przywódczynię klanu, na Shikaruia. Był wojownikiem i jak wojownik musiał się zachowywać.
- Aka Uchiha. - wyrzucił je z siebie, jak gdyby zrzucając cały balast, który Serce Świata zarzuciło na jego barki i kazało mu dźwigać. Teraz się go pozbył - i jeżeli to miały być jego ostatnie słowa, jeśli to miał być jego ostatni oddech, to nie uważał go za zmarnowanego.
Zabiła jego ciotkę, przyszła do niego, potraktowała go jak śmiecia, jak mysz chowającą się przed pazurami tygrysa, z którą można się pobawić przed wypruciem flaków i zjedzeniem.. Jak psa, skomlącego o litość. Nawet nie spojrzała się na Akiego, śmiała się z niego, szydziła, opluła.
Chciałaś zobaczyć, kurwo, pewność siebie? Chciałaś zobaczyć determinację, która nie bacząc na konsekwencje rozlewała się błękitem? Chciałaś, suko, zobaczyć Ogień, który pochłania duszę, który przejmuje władzę nad umysłem?! Patrzyłaś nie w te oczy, co trzeba! Nie powiedział ci nikt nigdy, że nie można ignorować Uchiha podczas walki?
Czas jakby stanął w miejscu. Stali, mierząc się z własną przeszłością, z teraźniejszością i przyszłością, której przecież mogło nie być. Życie jest ciągłą walką. O rodzinę, o dobrobyt, o lepsze jutro.
- Ale pamiętasz, Shikarui, co mówiłem? Tylko śmierć kończy walkę. Wszystko inne ją jedynie przerywa. - a oni ciągle żyli. AKA ciągle żył. On żył zawsze i nawet jeśli miał spotkać swoją śmierć, to nie zamierzał składać broni. Nawet jeśli wróg był silniejszy, wytrzymalszy, szybszy. Nawet jeśli z góry był skazany na porażkę. Jeżeli miał umrzeć, to na własnych zasadach.
- Amateratsu... Pani. Bądź dla mnie łaskwa. - zwrócił się do jedynego boga, a właściwie bogini, w którą wierzył. Do świecącej na niebie. Nie do Hana, nie do tajemniczego człowieczka wstrzymującego czas. Był dzieckiem zrodzonym w ogniu i jeśli miał umrzeć, to tak jak przystało na Płomień. Jeżeli miału umrzeć, to tylko w blasku.
Jego oczy błysnęły czerwienią.
Akt odwagi, powiedzą jedni. Czysta głupota, powiedzą drudzy.
Ale on już wygrał. O to przecież chodziło w tej grze, zwanej wojną. Pokonał swoją słabość. Pokonał tchórzostwo, którym wypełnił go Han. Wynik fizycznego starcia nie miał większego znaczenia. Był zwycięzcą. Aka zawsze zwyciężał.
W ręku trzymał katanę. Katanę, którą wręczył mu Shikarui. Wtedy, gdy uciekali, zostawiając cywili na pastwę losu. Ale on nie zamierzał już uciekać. Nie tym razem. Nigdy więcej. Nawet, jeżeli nigdy więcej miało oznaczać następne piętnaście sekund jego życia. Nigdy. Przenigdy.
Ciął. Szybko, na wskroś, celując w szyję. Jeden cios, jedna głowa. Wojna zignorowała go, zlekceważyła, nie patrzyła na niego - zafascynowana swym Shikaruiem.
I teraz to Shikarui musiał zdecydować, czy wszystko co mówił, co myślał było prawdą. Musiał zdecydować, czy generał podąży za swoim królem. Czy ucieknie, jak tchórz, jak dawniej, gdy wykonywał kolejne zlecenia. Musiał zdecydować, czy naprawdę chciał chronić Uchihę przed śmiercią.
Ale przede wszystkim musiał zdecydować... ... czy jego bitwa nadal się toczy...
... czy może Shikarui umarł już dawno temu.
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
  • Ciemny płaszcz podróżny
  • Plecak
  • Katana
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
  • Torba a w niej:
    • 5x Shuriken
    • 5x Kunai
    • Sztylet
ZDOLNOŚCI ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 41
    WYTRZYMAŁOŚĆ 41
    SZYBKOŚĆ 45
    PERCEPCJA 75/45
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 172
KONTROLA CHAKRY C
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 55%/104%
MNOŻNIKI:
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPO:
  • NINJUTSU C
    GENJUTSU
    STYLE WALKI 0 (dziedzina E)
    • --- Chanbara
    • ---
    • ---
    IRYoJUTSU
    FuINJUTSU
    ELEMENTARNE
    • KATON B
      SUITON
      FUUTON
      DOTON
      RAITON
    KLANOWE D
    JUTSU:
    Ninjutsu:
    • [ E ] Bunshin no Jutsu
    • [ E ] Henge no Jutsu
    • [ E ] Kai
    • [ E ] Kinobori no Waza
    • [ E ] Suimen Hoko no Waza
    • [ C ] Hari Jizo
    • [ C ] Hari Jigoku
    • [ C ] Kawara Shuriken
    Katon:
    • [ C ] Katon: Kaen Senpū
    • [ C ] Katon: Gōkakyū no Jutsu
    • [ C ] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
    • [ B ] Katon: Hibashiri
    • [ B ] Katon: Benijigumo
[/list]
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch tomoe możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum B, dziedzina klanowa D
Koszt
E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: [Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Shikarui »

Shikarui..?
Nie, nie umarł.
Zacznijmy od tego, że nigdy się nie narodził.

Racja, tylko głupiec nie bałby się tej czarnowłosej istoty, która przed nimi właśni stała. Do której wyszli, jak owieczki wołane przez swego pasterza. Tylko tym byli - bydłem prowadzonym na rzeź. Shikarui nigdy nie próbował oszukiwać tej rzeczywistości, która objawiona kładła im się do stóp. Musiałby uważać Akiego za naprawdę słabą jednostkę, by sądzić, że sam sobie nie poradzi. Zresztą ta gra była warta świeczki. Gra o życie? Chyba tak. Gra o życie na planszy rozłożonej przez Hana, który wysłał w świat swoich gońców. Swoich dumnych pomocników, którzy chcieli rozmawiać. Nie chciał też oszukiwać się co do tego, że mieli jakiekolwiek szanse w starciu z nią. Nie był samobójcą. Pomimo tego, że nie było takiej rzeczy, która trzymałaby go mocno przy życiu, nie istniała też chęć, by udać się na drugą stronę. Instynkt, by walczyć o przetrwanie był zbyt silny - dlatego tak ciążył każdy kolejny krok, choć Shikarui wcale nie szedł wolno. Nie garbił ramion. Ha..! Nawet lekko się wykrzywił, kiedy jego wzrok napotkał spojrzenie wesołej Wojenki. Nie krzywił się dlatego, że się wywyższała. Nie dlatego, że nad nimi dominowała. Krzywił się dlatego, że jego umysł toczył sporo innych, bardziej rozsądnych rozwiązań - a jednak to wciąż wydawało się najbardziej zgodne z nim samym. Wierny jak pies. Gotów rzucić się z zębami na dzierżącego strzelbę nawet pod samą muszkę. Byle kupić choć jedną sekundę więcej... Słyszał wyrzut w jego głosie. Słyszał kraniec, który pobrzmiewał pustką. W pustce odbijało się echo gniewu. Mieszanka uczuć, która rządziła czarnowłosym musiała być naprawdę przytłaczająca. Wypalała wszystko, o co tylko Shikarui mógłby się otrzeć. Czego mógłby dotknąć. Mimo to nie zatrzymał się i nie obejrzał na Akiego. Cóż, ten chłopak wciąż miał wiele do nauczenia się. Na przykład o tym, że na wojnie wszystko jest tymczasowe. Nawet znajomi. Tacy tymczasowi przyjaciele. Pozostawało pytanie, który dla kogo stanie się tymczasowym przyjacielem, biorąc pod uwagę wydarzenia, które miały po sobie nastąpić bardzo płynnie.
Nie spodziewał się tylko tego, że Aka stanie u jego boku. Sanada ściągnął lekko brwi i zerknął na chłopaka. Czerwień całkowicie zniknęła z jego tęczówek i pozostała tylko lawenda, w której wszystko odbijało się tak samo wyraźnie jak w tafli jeziora, którego nie narusza porwisty wiatr. Czemu? Zresztą - nie miało to znaczenia. Chyba. Ta szalona decyzja wpędzi ich obu do grobu - i nie było to coś, z czym Shikarui chciał się pogodzić tu i teraz.
Dłoń Wojny opadła na jego głowę i sprawiła, że znów na nią spojrzał po tym ułamku sekundy. Jej tempo go nadal dziwiło. Nadal niepokoiło. To nie było coś, do czego można było się przyzwyczaić. Jakiś nieznośny ciężar, jakiś żar wgniatał trzewia. Jakaś nieznośnie silna dłoń zgniatała wnętrzności. Irytujące. Nie podobało mu się to napięcie. Może to dlatego odetchnął lekko, przez nozdrza. Nie ruszało go to, że Wojna nie sięgnęła po miecz. Gdyby chciała zabiłaby ich szybciej, niżby zdążyli zauważyć. Szybka kalkulacja. W ich interesie było zabawienie jej, żeby się nie znudziła. Ludzie lubią tańczące kukiełki. Lubią, kiedy wydaje im się, że mają kontrolę. Przestają być wtedy uważni. Tylko że Shikarui nie potrafił się przemóc. Nadczłowiek, którego miał przed sobą... nawet teraz, kiedy nie widział jej chakry, miał wrażenie, że mogłaby połamać im kości samą myślą.
- Cieszę się, że mogłem panienkę zabawić. - Pokłonił się głęboko, powoli. Zaraz jednak się też wyprostował. Równie powoli. Nie potrafił przewidzieć, czego kobieta chciała. Więc tak to było? Po prostu podnieciła się mordem? Jeden zły ruch... teraz była rozweselona, ale zaboli, jeśli coś się jej nie spodoba. - Zapewne nic. Nie ma lepszego widowiska od kundli rzuconych tygrysom na pożarcie. - Odpowiedział na jej pytanie, choć może nawet nie wymagało ono odpowiedzi. Jej wzrok jednak jawnie mówił, że pragnęła reakcji. Pragnęła... życia. Te bezdenne, czarne oczy, które magnetyzowały i sprawiały, że Shikarui nie potrafił się od nich oderwać, mamiły i przyciągały do siebie. Wchłaniały życie i pozostawiały tylko śmierć. Aka milczał. Milczał, dopóki nie zadała ostatniego pytania. Przez cały ten czas nie spoglądał na niego i nie dawał żadnego sygnału, że chłopak obok niego cokolwiek go obchodzi. W tym momencie łącząca ich więź była słabością, która mogła zostać obrócona przeciwko nim, jeśli tylko przeciwnik zauważy, że nie są przypadkowymi shinobi na polu walki... zresztą skoro widziała tamten skok to pewnie widziała (i słyszała) też o wiele więcej. Cholera. Nie było tutaj czasu na długie rozważania. Na przyglądanie się kartom trzymanym w dłoniach. Trzeba grać szybko, póki przeciwnik ma cierpliwość. Z jakiegoś powodu Shikarui zakładał, że ta cierpliwość u tej panienki może się bardzo szybko skończyć.
- Yaken. - Blef? Nie. Gra słów. Yaken - bezpański pies. Bardzo banalna gra słów, bo chyba lepiej nie wpadać w... głębszą. Kolejne założenie - wojowniczka. Wojowniczka o gorących myślach, pragnąca żyć szybko. Tak samo szybko, jak toczyła się wojna. - Sanada Shikarui, Pani. Rozumiem, że możemy liczyć na ten sam gest z twojej strony, Pani..? - Bezczelność - tylko odrobinka. Próbował wybadać grunt. Tylko... wszystko to było odciąganiem nieuniknionego. Chyba. Z drugiej strony zabicie dwóch shinobi tego poziomu pewnie było dla niej niczym, nawet nie było w tym niczego zabawnego, więc niby czemu miałaby to robić? Och, jak ciężko było cokolwiek tutaj oszacować...
... gdy blask miecza dołączał do śpiewu stali.
Czas chyba faktycznie zwalniał w takich chwilach.
I choć Shikarui i tak wiedział, że Wojna poradzi sobie świetnie z ich dwójką, z tym mieczem i wszystkim innym - nie chciał, by radziła sobie z Akim.
Otworzył szerzej oczy. Spoglądając uważnymi, zimnymi ślepiami na boginię objawioną, widząc, jak katana leci w jej stronę. Jak wilk, nie pies. Wilcze ślepia obserwujące z taką uwagą... choć był świadom, że niczego nie zauważy.
Ich ruchy były tak śmiesznie ślamazarne w jej obliczu.
Tak, to były naprawdę bardzo długie ułamki sekund.
Wyciągnął dłoń, chcąc odtrącić ostrze miecza, które leciało w kierunku Wojny. Chcąc zbić je na bok. Zadziałał instynktownie. Atakowanie jej nie miało żadnego sensu. Atakowanie jej mogło tylko im zaszkodzić. Chciał odtrącić miecz, uderzając jego bok bokiem swojej dłoni i wsunąć się pomiędzy nich, unosząc lekko kunai. Plecami do Akiego.
Czasem Królowa musiała chronić swojego Króla od jawnego samobójstwa.

STATY:
  Ukryty tekst
EKWIPUNEK:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Średni łuk, kołczan - 17 strzał, torba na tyłku, mały zwój przytroczony do pasa, czarny płaszcz
  Ukryty tekst
TECHNIKI:
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Kei

Re: [Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Kei »

Jak się okazało strzelectwo nie było łatwym kawałkiem chleba. Jedno pudło, dwa pudła... Gdy w umyśle Keia zaczynała kiełkować myśl, że jeszcze trochę i chyba wyrzuci tą kuszę w cholerę, to akurat trafili. Później jeszcze jeden cel odpadł. Być może zdjęli by chociaż jednego nim strzały się skończyły, jednakże odgłosy ciągłych eksplozji zaczęły się zbliżać w ich stronę. Być może dobrze byłoby to olać i dalej ciągnąć swoją robotę, lecz to chyba trochę niepokojące gdy coś się zbliża, a ty nawet nie wiesz co. Dlatego też szybko się odwrócił by sprawdzić źródło hałasów, a wtedy... To chyba jakieś jaja... - Przemknęło mu gdy zmierzył się z dość absurdalnym widokiem. Biały smok i na jego grzbiecie dwóch mężczyzn walczących ze sobą, których każdy atak wywołuje eksplozję. Niby jak inaczej miałby nazwać ten obraz przed sobą jak nie absurdalnym?
- Spadamy stąd! - Krzyknął zbierając się do biegu odrzucając kuszę i kołczan by go nie spowalniały.
Jeśli Megumi miała jakieś problemy ze wstaniem, to ją pociągnie by stanęła na nogi. Poza tym sądził, że raczej będzie nawet szybsza od niego pomimo rany. Cóż w końcu w tej kwestii dała niezły popis na turnieju. Pokrywszy stopy i podeszwy butów chakrą zamierzał zbiec z wieży po zewnętrznej ścianie, a następnie po murze udać się za kolejną wieże lub nawet dalej. W sumie to najlepiej byłoby opuścić tą ulicę jak najszybciej... Mógł jednak pobiec inaczej jeśli dziewczyna chciała uciekać w innym kierunku. Pytanie czy sama ucieczka wystarczyła, w końcu zawsze mogło wyjść, że jednak nie zdążą się oddalić wystarczająco daleko na czas. Co wtedy? Cóż pozostaje spróbować atakiem zmienić kurs smoka, najlepiej tak, by walczący na nim nie zwrócili uwagi na nich. Jeśli latający obiekt zacznie zbliżać się gdzieś do odległości 20m, to chłopak podczas biegu wyciągnie kunaia i po naładowaniu go chakrą raitonu i rzuci go w niego. Jednakże nie celował byle gdzie chciał trafić w prawą stronę przy skrzydle, ewentualnie samo prawe skrzydło (z jego punktu widzenie]a czyli w lewe dla smoka). Następnie podczas dalszego biegu Kei składa pieczęć, a z kunaia powinny wydobyć się wyładowania. Chciał tylko trafić w smoka, najlepiej byłoby gdyby sami walczący nie zauważyli tej akcji. Co to miało na celu? Jeśli zdołałby choć trochę uszkodzić prawe skrzydło, lub ograniczyć jego ruchy, to smok mógłby przynajmniej odrobinę wykręcić na północ, więc mogliby się skuteczniej zwiększyć odległość. Czemu mu na tym zależało, mimo że już teraz się oddalali? Jeden z walczących tworzył jakieś białe wybuchające przedmioty, smok też był biały, więc jeśli był techniką tego mężczyzny, to już samo wyobrażenie sobie skali wybuchu mroziło krew żyłach. Z tego też względu chciał jak najszybciej oddalić się od tego.
Podczas swoich wszystkich działań chłopak pozostawał czujny, Zerkał też w stronę portu, cóż głupio byłoby gdyby dał się z zaskoczenia zaatakować, zwłaszcza że jeszcze sam do niedawna ostrzeliwał tamtych żołnierzy. W razie czego starał się jakoś uchylić, czy odskoczyć.
Jeśli chodzi o omijanie drugiej wieży, to naturalnie na nią nie wchodził, by następnie zejść, tylko okrążył biegnąc po ścianie.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 35
    WYTRZYMAŁOŚĆ 30
    SZYBKOŚĆ 30
    PERCEPCJA 43
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
UMIEJĘTNOŚCI:
Wrodzona - Wielka Chakra[/*]
KONTROLA CHAKRY C
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 123%

NINJUTSU C
RAITON C
JUTSU:
- [E] Bunshin no Jutsu
- [E] Henge no Jutsu
- [E] Kai
- [E] Kawarimi no Jutsu
- [E] Kinobori no Waza
- [E] Suimen Hoko no Waza
- [E] Nawanuke no Jutsu
- [E] Fūin no Jutsu
- [E] Hibana o tenka suru
- [D] Suienzou no Jutsu
- [D] Utsusemi no Jutsu
- [D] Hikari no gijutsu-kyu
- [D] Raiton: Dendō Hando
- [D] Raiton: Hiraishin
- [C] Hari Jizo
- [C] Hari Jigoku
- [C] Hitei Musho
- [C] Raiton: Raikyū
- [C] Raiton: Ikazuchi no Utage
- [C] Hikari chōshinsei


PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- Plecak

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
- Kabura x2 (przymocowane do pasa po bokach jedna po lewej druga po prawej, zwykle ukryte pod kurtką)
Lewa kabura:
- stalowa żyłka 15m,
- 6 shurikenów.

Prawa kabura:
- 3 kunai,
- bombka świetlna.

Plecak:
- 1 kunai,
- mały zwój pieczętujący,
- topaz,
- rabat u grabarza.
Nazwa
Suimen Hoko no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis <span style="display: block; margin: 0; padding: 0; text-align: justify;">Rozwinięcie Kinobori no Waza, rozszerzająca nasze możliwości kontroli chakry i poruszania się po powierzchniach wszelakich. Tym razem do naszego wachlarza podłoży możliwych do użytkowania dołącza tafla wody - użytkownik tego jutsu po prostu kumuluje chakrę w stopach, a następnie cały czas zmienia powłokę energii na podeszwie - pozwala to utrzymać się na falującej wodzie.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.</span>
Nazwa
Kinobori no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis <span style="display: block; margin: 0; padding: 0; text-align: justify;">Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.</span>
Nazwa
Raiton: Ikazuchi no Utage
Pieczęci
Brak
Zasięg Max.
20 metrów
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Dodatkowe
Wymaga dowolnej metalowej broni
Opis Technika podobna do powyższej, z niewielkimi różnicami. Tym razem użytkownik ładuje chakrą Raitonu jedną z metalowych broni, a następnie wbija ją w podłoże. Po chwili z tejże broni zaczynają wystrzeliwać wiązki błyskawic, które mogą porazić człowieka (są niegroźne dla użytkownika). Technikę można zastosować do zakładania pułapek, w obronie lub w ataku - można przecież naładowaną broń rzucić w kierunku przeciwnika i tam ją aktywować.
78% - 15% = 63%
0 x
Awatar użytkownika
Kenshi
Postać porzucona
Posty: 426
Rejestracja: 3 sty 2017, o 12:21
Wiek postaci: 25
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły brunet o jasnych, żółtych tęczówkach. Cechą charakterystyczną jest głęboka blizna przecinająca twarz. Mężczyzna nosi lekki, przewiewy strój w którego skład wchodzą spodnie, tunika, okrycie głowy i szyi - wszystko w odcieniach bieli.
Widoczny ekwipunek: Płaszcz, tunika, okrycie głowy i szyji, rękawiczki, blaszane plakietki na nadgarstkach oraz pochwa z kataną przypasana u boku.
Multikonta: Azuma
Lokalizacja: Atsui

Re: [Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Kenshi »

Kenshi nie był mówcą… Nigdy się nie szkolił z pogadanek motywacyjnych. Nie posiadał dużego doświadczenia w dowodzeniu ludźmi.. To sytuacje w jakich się w życiu znalazł, wymuszało na nim podejmowanie takiej, a nie innej roli. Dzięki zdrowemu rozsądkowi, znajomości własnych umiejętności, pozwalało mu to przeżyć. I ludziom którzy znaleźli się pod jego dowództwem. Tak było podczas Bitwy o Mur. I tak Kenshi chciał by pozostało w trakcie Bitwy o Kami no Hikage. Mimo, że walka o uratowanie miasta było działaniem bezcelowym, to wciąż w tej ruinie klejnota świata, znajdowali się żywi ludzie pragnący ratunku. Inoshi, blondynka z klanu Yamanaka też należała do tych osób. A czarnowłosy wiedział, że po utraceniu ducha, jej szanse na przeżycie drastycznie zmaleją. Instynkt samozachowawczy oraz zachowanie zimnej krwi, to było jedyne co mogło ją teraz uratować.
Po przekazaniu młodszej współuczestniczce ekspedycji wskazówek co do zachowania, Kenshi zeskoczył z baszty, zbiegając po prostopadłych murach miasta, by w końcu znaleźć się na dachach co jeszcze nie naruszonych budynków. Opętani członkowie zakonu, zajęci byli przede wszystkim niszczeniem okrętów, co jakby nie patrzeć, w tej chwili było dla Kenshiego jak i mieszkańców wpatrujących się tępo w płonący port – najlepszym rozwiązaniem. Tym drugim pozwalało to nacieszyć się jeszcze przez chwilę życiem, a Kenshiemu, dopomóc dla nich w utrzymaniu tego stanu.
Czarnowłosy już będąc u góry mniej więcej wiedział czego się spodziewać, bo miał stamtąd doskonały widok na pozycje oponentów, zebranych mieszkańców, a także nielicznych sprzymierzeńców. W trakcie zbiegania układał plan działania, a po znalezieniu się w zadowalającej odległości od przeciwników, sięgnął do kabury przypasanej do lewego uda. Muśnięcie palcami po ostrzach shurikenów wystarczyło do tego, aby namagnesować znajdującą się tam broń, która po chwili wyskoczyła i śmignęła w stronę zajętych okrętami przeciwników. Kenshi był wystarczająco blisko, aby tak nakierować broń i to z taką prędkością, by shurikeny weszły newralgiczne miejsce byłych współtowarzyszy Kenshiego – szyje, skronie, oczodoły, czaszki. Po jednym ostrzu w każdego wroga – i to nie raz, do momentu aż Ci z pierwszej grupki znajdującej się najbliższej Majiego, padli martwi.
Czy to był koniec? Nie… To był tylko początek. Początek rzezi, którą Kenshi miał teraz odwrócić. Ci, którzy wcześniej bestialsko pozbawiali życia ludzi których przysięgali chronić, mieli teraz zapłacić karę za to bestialstwo. Własną krwią. I to co spotkało pierwszą grupę przeciwników, miało w następnej kolejności dotknąć kolejną grupę przeciwników. W ten sam sposób, do momentu aż cały grupa padnie martwa.

EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
  • Katana przypasana z tyłu na wysokości pasa
  • Szkarłatny płaszcz Shiro Ryu
  • Biała zbroja Shiro Ryu
  • Rękawiczki na dłoniach
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Wiem, że niektórzy mają ser­ca jak dzwon

Silne, głośne, pra­wie niez­niszczal­ne

Lecz zim­ne jak żela­zo, z które­go je odlano
Obrazek
Awatar użytkownika
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434
Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie.
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso

Re: [Event] Komplikacje - Dzielnica Rzemieślnicza

Post autor: Yamanaka Inoshi »

0 x