- Dziękuję. - Popatrzył przez chwilę łykając ją po odpakowaniu, upewniał się czy nie chce zapłaty jednak wyglądało na to że nie oczekuje tego. Sprawiło to że Numa postanowił nieco się odsunąć od reszty wyjść z szpitala rozejrzeć się co się dzieje dookoła. Siedzenie w szpitalu który uważał za umieralnię nie było czymś według niego dobrym. Odzyskiwał siły a to sprawiało że nie chciał tu siedzieć czuł zew walki ? Może i nie walki a zwyczajną presję aby coś zrobić. Nie będzie w końcu patrzył na leczenie dziewczyny, może i ją lubił jednak wydawało mu się to przesadą aby tylko patrzył. Wszyscy byli cali przynajmniej w pewnym stopniu. Numa stanął gdzieś obok okna i obserwował co się dzieje na zewnątrz z nadal lekkim przytłumieniem. Czy to szpital tak na niego działał czy może powoli docierało ilu ludzi tu zginęło. Ciężko było stwierdzić. Jeden z nich pan wyrachowany został wysłany na zwiad. Numa w sumie wiedział że mógł zrobić zwiad miasta z tego miejsca choć to mijało się z celem miasto nie było spore naprawdę cuda mogły się wydarzyć w przeciągu kilku chwil. Zdawał sobie z tego sprawę co potęgowało uczucie bezsilności w obliczu tego co się działo. Bezdomny czuł się trybikiem w jakimś bezdusznym golemie wojny. Nienawidził tego uczucia, wolał być wolny, na swój sposób niezależny i samemu decydować o sobie jak i znosić konsekwencje swoich działań. Tu było to wszystko zatracone. A śmierć zaglądała skąd tylko mogła.
Sprawiło to że Gdy Numa usłyszał już o tym co będą robić następnie postanowił wyjść z szpitala i rozejrzeć się po okolicy, robił to dość spokojnie kryjąc się bardziej i szukając kogoś kto potrzebował by pomocy. Bezczynność w takiej chwili była dla niego nieludzka. Dlatego gdy miał pewność że już nikt go nie widzi postanowił zrobić rozeznanie w okolicy. Miał odpoczywać taki padł rozkaz jednak dla kogo dla bezdomnego ? Tak Numa nie słuchał się rozkazów. Szczególnie gdy miał poczucie że może coś zrobić. - Gdzie jesteście... - Zaczął skanować okolicę. W poszukiwaniu cywilów ale i nie tylko interesowały go również walczące osoby albo takie które zaprzestały walki. Szczególnie ci którzy wydawali się silni. W tym również Jeźdźcy. Znał wygląd aż 4 z nich a to sprawiało że mógł ich dość łatwo identyfikować. Chwila spokoju jaką teraz miał sprawiała że mógł naprawdę dobrze rozejrzeć się po okolicy. Nadal miał na sobie kaptur aby kryć się nieco z swoim pochodzeniem które mogło by mu tu nadal zaszkodzić. Cholera wie na kogo może trafić. Numa jednak doskonale zdawał sobie sprawę że w takim chaosie ktoś mógł utknąć, albo potrzebować pomocy. Takim chciał właśnie Numa teraz pomóc. Unikając przy tym niepotrzebnej walki. A powrót chakry to umożliwiał. Nie bał się również że pielgrzymka z szpitala do portu mu ucieknie w końcu miał jeszcze na nich oko. nie chciał też władować się w coś ponad swoje siły po tym co ostatnio przeżył miał wrażenie że raczej unikanie walki jest najlepszym rozwiązaniem. Mimo tego po prostu nie mógł być obojętny. W pewien sposób nie potrafił. Zapewne to jeszcze naiwność. A do Numy nie docierało to żę tym światem kierują silni kiedy słabi giną pod pantoflem konfliktów silniejszych. Choć może to własnie ta świadomość go raniła na tyle że wypierał ją z siebie starając jakoś temu zaprzeczyć albo coś z tym zrobić.