Tōdai-ku 灯台区 (Dzielnica latarnii)

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Tōdai-ku 灯台区 (Dzielnica latarnii)

Post autor: Shikarui »

Kto to wie, kto wie... z drugiej strony gdyby Aka wiedział cokolwiek więcej o czarnowłosym zapewne nie powiedziałby nawet połowy tych słów, które wypowiedział - właśnie dlatego, że był empatyczny. Empatyczna inkwizycja. Wyplenić zło tego świata! I miał całkowitą rację. Takich jak Shikarui się wybijało. Na szczęście sam Shikarui, którego to twierdzenie dotyczyło, również sobie z tego sprawę zdawał. Mgli zgadywać. Teraz dwóch narratorów, wielkich Twórców Świata, mogło siedzieć na dwóch krańcach świata i próbować dumać nad tym, "co by było gdyby", wiedząc, że prawda wyjdzie dopiero na jaw, kiedy padną pierwsze słowa. Kiedy (lub JEŚLI) się otworzą i to wszystko, co chowali w swoich umysłach, nad czym milczeli, padnie między nimi. Jeśli... jeśli było tutaj o wiele lepszym słowem. Bardziej pasującym do nietrwałej, kruchej relacji, którą między sobą zbudowali.
Dla odróżnienia tym razem miał wrażenie, że to była ironia. Nawet zerknął kontrolnie na swojego towarzysza, żeby upewnić się, że ten nie ma miny mówiącej "wkręcam cię". Chyba nie wkręcał. Chyba to wszystko było na poważnie, oni byli poważni... i ten księżyc, który im przyświecał, również był poważny. Ze swoimi srebrzystymi promieniami, które były ledwo odbiciem, mizernym cieniem wielkiej, ognistej Sol. Pocałunkiem, który pozostawiała na "dobranoc" wszystkim dobrym dzieciom. Tym złym zresztą też. Dla słońca, gwiazd, księżyca i drzew wokół nie istniał podział na tych, którzy są źli i dobrzy. Każdy był równy pod nocnym niebem - wyglądało jednak na to, że oni równi być nie mogli. Zastanawiam się, kogo za to winić. Świat? Był okrutny, więc i okrutnie rozdzielał szczęścia i nieszczęścia. Farta i niefarta. Sama nie wiem, może to kwestia urodzenia się pod dobrą gwiazdą? Rodziny się nie wybiera. Możesz mieć tego rodzica, który przy nauce chodzenia zachęca cię do niej, jak to ujął słownie Aka, a mogłeś mieć takiego, który nie będzie dawał żadnego faka. Jeszcze podstawi ci nogę, żebyś uczył się na błędach. Masz rację, było bardzo wiele szarości, więc stawianie na dwa punkty było błędem - tylko że Aka, w oczach Shikaruiego przynajmniej, był bardzo skrajny. Tak jak Shikarui był szarością, tak wydawało mu się, że Irys stawiał na konkret. Czerń czy biel - wybieraj! Nie ma nic pomiędzy! Lecz było. Czasem było, albo i było częściej niż czarnowłosy podejrzewał. Po tak krótkiej znajomości trudno orzec.
Nie bardzo wiedział,co powinien powiedzieć na te słowa. Chyba nic. Aka lubił mówić, ale to mu raczej nie wystarczało. Chciał reakcji - nie zawsze, ale zazwyczaj. I musiała to być krótka reakcja, żeby mógł mówić dalej. Ni zgrywali się. Do cholery, ta dwójka kompletnie się nie zgrywała. Byli jak ying i yan. Lecz skoro tak, to coś wspólnego mieć musieli, tak..? Słońce i księżyc, które nigdy nie mogą się dosięgnąć, choć jedno odbija cień drugiego. Ogień i cień, bez którego ogień nie mógłby płonąć i dawać blasku. Tak jaki nie istniałyby cienie, gdyby ogień nie płonął. Te dwa elementy nie mogły istnieć bez siebie wzajem, choć był sobie wzajemnymi wrogami. Nie walczyy ze sobą - koegzystowały. Coś mi jednak podpowiada, że Akiemu i Shikiemu przeznaczona była wzajemna walka. Nie ważne o co - ważne, że ani jedno ani drugie nie było wystarczająco uległe, żeby porzucić swoje przekonania. Te filary ich świata ciągle wydawały im się takie stabilne, więc przyszło im oczekiwać na tsunami, która pojmie wszystko - ogień, który płonął i cienie, które się wokół niego zalęgły. Jak parszywe robaki zabierające cenne ciepło.
- Dlatego ja też mogę już umrzeć. Spróbowałem. I zwyciężyłem. - Nie patrzył na swojego rozmówcę. Nie musiał widzieć jego twarzy, żeby... wyczuwać? Te stwierdzenia przeplatane były melancholią. Więc też ją odczuł? Kobita, która dała życie temu chłopaczkowi, umarła spełniając się w swoim pragnieniu. A jej mąż? Te dwa cele wcale nie brzmiały tak jakby się wykluczały, ale z pewnością biegły innymi drogami. Ten jeden nawet bardzo niebezpieczną drogą. Shikarui nie czuł smutku - czuł spokój. Spokój i pogodzenie ze światem i samym sobą. Już nie był to triumf - ten przeminął. Wypalił się tak jak wypalał si każdy ogień, któremu zabrakło surowca i tlenu. Dobrze mu było z tym. Naprawdę dobrze.
Dlatego nie miał już niczego do stracenia.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Aka

Re: Tōdai-ku 灯台区 (Dzielnica latarnii)

Post autor: Aka »

Spełniał sny i marzenia, niósł prawdy arsenał już od urodzenia. Tak, Inkwizytor to bardzo dobre imię. Gdyby tak nazwali go rodzice, to może uwierzyłby w jakieś bzdury o magii imion. A tak to był po prostu Aka. Wierzył, że to człowiek nadaje charakter swemu imieniu, a nie na odwrót. Przecież ludzie drżą na dźwięk imion złoczyńców, a nie na samo słowo. Nie wiedział więc, skąd zawieje wiatr. Nie wiadomo komu zima, komu upały. To wszystko dopiero miało się okazać.
I ponownie Shikarui mylił niebo, z gwiazdami odbitymi na tafli jeziora. Mylił równość z nierównością. Jak bowiem nazwać to, że niektórzy w noc pieprzą się z kurtyzanami i zdradzają żony, gdy inni nie mają co do garnka włożyć? Gdzie tu równość? Gdzie równość, gdy dla jednych ten pocałunek jest ostatnim, a dla innych wstępem do ostrzejszej zabawy? Świat był okrutny, więc nie mogło być na nim równości. Nigdy i nigdzie.
Warto uczyć się na błędach. Najlepiej na cudzych. To był więc ten odcień szarości, który prezentował Uchiha. Nie musiałeś być ideałem, nie musiałeś też być jebany w każdą dziurę, od urodzenia. Wystarczyło, że zaczniesz dostrzegać błędy. U siebie, ale przede wszystkim u innych. I wtedy zapamiętać, by nigdy tego nie robić. Kolejna nauka, której nikt nie miał zamiaru wykorzystać, poza samym Aką. Może jednak przeznaczenie istniało. Może samemu miał być ostrzeżeniem dla innych - by nigdy nie popadali w fanatyzm, w ślepą wiarę w swoje możliwości. Tego jeszcze nikt nie wiedział, a zwłaszcza on sam.
Oh, biedny Shikarui. Aka nie chciał go obrażać, ale wiedział, że ktoś tak prosty jak Shikarui nie będzie w stanie pojąć jego problemów. Tak jak biedak nie zrozumie problemów szlachcica, tak ktoś kto całe życie chował się w cieniu, nie zrozumie kogoś, kto żył w świetle. Ah, jakbym chciała być jak oni, być jak oni. Ah, jak mi ciąży to, co czuję, to co wiem!.
Są ludy, co dojrzały do śmierci z rąk ludów, niedojrzałych do życia. Z tego pierwszego pochodził Aka, z tego drugiego zdawał się być Shikarui. Nie zaznał wielu smaków bycia z rodziną. Smaku słodkości, goryczy, bólu.
Choć tak bardzo się różnili, to Aka próbował zrozumieć swojego towarzysza. Ile par oczu tyle spojrzeń. Ile umysłów tyle dążeń-. Tak to sobie uzasadniał, ale mimo wszystko pragnął, aby ludzie patrzyli jego oczami. Wierzył, że jest ideałem moralnym. Trochę narcystyczne? Być może. Jednak Irys o to nie dbał. Wiedział, że czyni dobro. Wierzył w to. Ale nie mógł nic poradzić na to, że ludzie są ślepi. Mógł zakończyć wszystkie wojny na świecie, jednak ta jedna, największa wciąż będzie trwała. W ludziach. Bo są grzeszni. I dlatego taki był, im wszystkim na przekór. Bo na tym świecie musi być, kurwa, jakaś sprawiedliwość.
Ying i Yang? Czy to nie były skrajne przeciwieństwa? Przecież to przeczyło wszystkiemu, co było mówione w sprawie bieli i czerni. A przynajmniej w mniemaniu Akiego, tak jak ogień mógł istnieć bez cienia. Mógł się mylić, ale taka była filozofia jego życia.
- Nie, Shikarui, nie wygrałeś. Tylko śmierć kończy walkę. Wszystko inne jedynie ją przerywa. - a piękne, lawendowe oczy wciąż świeciły swym blaskiem. Bitwa więc trwała. Tu go miał - wiedział, że w tym jednym się zgadzają. - Żałujesz czegoś w życiu?
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Tōdai-ku 灯台区 (Dzielnica latarnii)

Post autor: Shikarui »

Nie miał racji. Znów. I znów nie dlatego, że gadał głupoty, tylko dlatego, że brakowało mu paru informacji i dlatego, że Shikarui znów durnie milczał. Ta walka została zakończona śmiercią. Choć fakt, co do tego się zgadzali - że nie ma walki, które mogłyby się zakończyć... sprawiedliwie. Użyjmy tego słowa, nie bójmy się go! Shikarui widział sprawiedliwość, bo to była kolejna z rzeczy, która po nim spływała. Jeżeli sprawiedliwości chcesz - wywalcz sobie ją. Wywalcz podczas walk, którą zakończy śmierć. Teraz należało się przygotowywać na kolejne, ale to wszystko, co następowało po sobie dotychczas, nie było nawet godne nazwania tego "walką". To były tylko drobne potyczki, które nie pozostawiły nawet blizn na jego ciele, a jednak czuł grozę co poniektórych na karku. Och przepraszam - grozę? Źle ujęte. Bardzo źle ujęte! Choć... czy jednak nie trafnie? Śmierć zawsze przychodziło z grozą, nawet jeśli człowiek się nie bał. tak jak ona była naturalna, tak i naturalny był ten dreszcz, który przebiegał przez kark, kiedy spoglądała prosto w twoje oczy i wiedziałeś, że dziś stępi sobie kosę właśnie na twoim karku. Spotkania jedne z wielu - będzie jeszcze więcej, bo Shikarui nie spodziewał się umierać w czasie najbliższym, czy z rąk tego fanatyka, który siedział przy nim i tak strasznie chciał, żeby wszyscy i wszystko spoglądało jego oczyma ani z rąk jakiegokolwiek przyszłego zleceniodawcy czy też celu. Nie trzymało go gorące pragnienie życia. Nie trzymało go też pragnienie śmierci. Pomiędzy tym a tym drzemała wolność, jeśli tylko potrafiło się zaczerpnąć ją ręką. Shikarui miał teraz do tego pełne predyspozycje, albo raczej miałby, gdyby tylko jego wnętrze nie było skute obojętnością. Chłodnym spokojem, który ciągle w sobie nosił.
Tak i Aka nie miał predyspozycji do tego, by zanurzyć się po uszy w smole i wyjść z niej niezarysowanym. Jego wnętrze było zbyt mocno rozgorzałe, żeby spojrzeć oczami Shikaruiego. Zresztą po co? Lepiej przecież, żeby to on spojrzał jego oczyma! I próbował. Nie nachalnie, nie na siłę - ot, na tyle, na ile potrafił, wkładając w to adekwatny do ewentualnych zysków w postaci odpowiedzi wysiłek. Tylko nie był w stanie ich pojąć. Nigdy nie doświadczył życia, w którym pozwolono by mu kształtować cel. Tak jak Aka nigdy nie doświadczył życia, w którym jego płomieniowi nigdy nie pozwolonoby zapłonąć, ciągle go dusząc. Nie oznaczało to nadal, że nie mogli próbować. Że gdyby opowiedzieli wszystko nie od a do z, tylko od a do ż, to nie zrozumieliby siebie wzajem. Nie do końca, nigdy człowiek nie był w stanie w pełni zrozumieć tego człowieka, ale nie wystarczyłaby sama akceptacja? Choć piekło brukowali w tym świecie dobrymi chęciami to ja wierzę, że te dobre chęci poza pójściem prosto na bruk piekielnych ścieżek na coś się tu mogły zdać. Wszak gdyby nie te chęci - nie rozmawialiby tutaj.
- Żałowałem tylko tego, że się urodziłem. Teraz nie żałuję niczego. - Czy to była prawda? Chyba nie do końca. Po prostu Shikarui zamarznął na tyle, że wszystko było mu zupełnie obojętne. Narodziny, brak narodzin, życie czy śmierć. Żył to żył, umrze to umrze - kto niby miałby zapłakać? Jemu żal na pewno nie będzie, że przyjdzie mu zejść z tego świata. Wszystkie sprawy miał już zakończone. Cel spełniony. Równie dobrze mógł się włóczyć za bramami Tsukuyomi, a nie po ludzkich drogach. Czyli tam, gdzie brukowano ulice dobrymi chęciami. Zdaje się, że do żadnego innego miejsca nie miał szans trafić, nie mając żadnych, nawet najmniejszych pokładów skruchy w sobie.
- A ty czegoś żałujesz? - Ten dbający o tak niewiele Irys, co zostawiał po sobie tylko pożogę. W tym byli do siebie podobni. Tak yin zawierał pierwiastek yang i na odwrót - nie dało się przed tym uciec, choć rzeczywiście - te prawdy całkowici przeczyły prawdom Akiego. Równie ślepego, co Shikarui - tylko że Aki mylił niebo z taflą jeziora.
Wszystko na opak.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Aka

Re: Tōdai-ku 灯台区 (Dzielnica latarnii)

Post autor: Aka »

Ośmielę się stwierdzić, że Shikarui nie widział sprawiedliwości. Co samotny wilk może wiedzieć o sprawiedliwości, skoro jedynym jego celem było nażarcie się na świeżym truchle tych, co sprawiedliwość próbowali wymierzyć? Nie ma to nic wspólnego z powszechnym rozumieniem tej rzeczy. Sanada, przynajmniej w mniemaniu Akiego, nie miał pojęcia o życiu w społeczeństwie i w sumie dobrze, że się na ten temat nie wypowiadał. To mogłoby wywołać u czarnowłosego niepotrzebne emocje.
Gwieździste niebo robiło się coraz bardziej ponure i przytłaczające. Nie z powodu smutnych rozterek życiowych dwojga chłopców, siedzących na dachu i topiących swe smutki w rozmowie. Po prostu robiło się coraz później i nic nie mogło zmienić tego stanu rzeczy. Mimo wszystko, pogoda działała jakoś depresyjnie, przynajmniej na tego niebieskookiego. Tutaj, wysoko, nie dosięgał ogień domostw. Pomimo, że w mieście czuł się bezpiecznie, to tutaj ogarniał go lekki niepokój. Coś mu mówiło, że nie wszystko jest takie, jakie powinno być i bynajmniej nie miał na myśli obecności zabójcy jakieś dwa metry od siebie.
Może w szkole powiedzieliby, że "zdolny, ale leniwy", jednak Aka miał na temat Shikaruia pewną opinię, której głośno nie miał zamiaru wypowiadać. Nie wiedział jednak, czy miał wobec niego jakieś dalsze plany. Osiągnął przecież to, czego chciał, prawda? Bał się podjąć celu, bo jak słusznie zauważyłaś, w tym świecie piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami. Nie bał się jednak o tego najemnika, siedzącego przed nim. Bał się, że straci swój czas i siłę, którą mógłby włożyć w kogoś innego. Kogoś, kto by słuchał się jego rad. Kogoś, kto by chciał spojrzeć jego oczami. A lawenda, choć piękna, zdawała się nie dostrzegać irysa.
- To przecież nie Twoja wina. - antynatalizm wyrzutka był zrozumiały, jednak Aka nic nie mógł na to poradzić poza rzuceniem swoistym truizmem. - Ja? - powtórzył, jakby zaskoczony postawionym mu pytaniem. - Oh, ja żałuję bardzo wielu rzeczy. Że nie dziękowałem rodzicom za to, co mi dają. Że marudziłem i pyskowałem. Że dopiero po ich śmierci zrozumiałem, jak bardzo ich kocham. I tego, że nie będę mógł im przedstawić mojej rodziny. - uśmiechnął się pod nosem, spoglądając na Shikaruia. Tak. Jego powody były dosyć prozaiczne i lekko infantylne, jednak czy Shikarui w głębi serca nie żałował tego samego?
Aka podszedł do krawędzi dachu i spojrzał w dół. Coraz więcej osób przechodziło się gwarnymi ulicami. Chłodny wiatr wiał coraz mocniej, wszak była późna jesień. Zaczęło się robić coraz zimniej. Choć płynął w nim wewnętrzny ogień, to nawet on nie mógł rozgrzać zziębniętego organizmu.
- Dziękuję za rozmowę. Zawsze warto poznawać innych ludzi - uśmiechnął się do niego. - Muszę sobie znaleźć jakąś karczmę do spania. Ogrzać się. - powiedział bardziej sam do siebie Shikarui. Mocno owinął się płaszczem, dając znać, że to już koniec spotkania. - A Ty, dokąd się udasz, najemniku? - i po cichu liczył... no właśnie. Na co?
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Tōdai-ku 灯台区 (Dzielnica latarnii)

Post autor: Shikarui »

Lawendowe jezioro zamknięte w ciemnej, cichej jaskini, nie posiadało w sobie odpowiedzi na pytana czy warto. Chyba nie. Magiczna sadzawka, podobna do magicznej lampy, odpowiadała na życzenia tych, którzy w nią zajrzeli. Przybierała zwierzęce formy albo całkiem człowiecze. Mogła być bohaterem ale mogła też być złoczyńcom, przed którym nikt nie będzie drżeć. Na samo słowo "zły człowiek" w końcu nikt się nie trzęsie, jak to słusznie zauważyłeś. Nie musisz nawet wypowiadać życzenia na głos - wystarczyło je mieć. Zatapiasz więc jedną garść energii i dwie garści czasu - i co? Znikają w czarnej toni pod jasną, spokojną taflą wody. Kto to widział, żeby komukolwiek udało się zapełnić otchłań. I choć obrazy pięknie odbijały się na jej powierzchni, to wyglądało na to, że w tej jaskini, w tym jeziorze, nie było miejsca dla nikogo - nawet dla niego samego. Wniosek nasuwał się sam - im więcej tutaj zatopisz tym więcej stracisz, a nie zyskasz niczego w zamian. Zaś dżiny, jak każdy duch, który życzenia spełniał, były bardzo mściwymi stworzeniami i prędzej czy później upominały się o kolejne zapłaty za spełnienie zachcianek. Zazwyczaj w bardzo mało subtelny sposób. Sprawiedliwość, moralność, miłość - wszystko tonęło tak samo skutecznie jak ten czas i energia. Nie ważne, jak wiele ich było, bo być były - Shikarui pomału poznawał świat i sposób funkcjonowania ludzi wokół, żeby się dostosować. Nie ewoluować, a stać się mutacją, która przeskoczyła kilka pokoleń, pokonując tory, które z początku wydawały się niemożliwe do przebycia nawet za setki lat. W końcu był całkiem bystrym uczniem i obserwowanie wszystkiego wokół wychodziło mu całkiem nieźle, kiedy tylko tego chciał. Niestety była różnica, między nauczeniem się czegoś a przyswojeniem tego i zaadaptowanie się. Zupełnie jak ze słuchaniem - w końcu słuchał Akiego bardzo uważnie, nie umykało mu żadne słowo, ale co z tego naprawdę zakotwiczało się w jego umyśle? Wydawało się, że nic. Tak jak nic nie mogło zapełnić tego czarnego dnia lawendowego jeziora. Szkoda. Tam przecież musiały tkwić sekrety, sekreciki, których nawet się nie zauważało, bo przecież jezioro jak jezioro - nawet jeśli coś w nim zostało zatopione lata temu to nie warto się kłopotać i nurkować w zamrażającej po koniuszki palców wodzie, gdy nie wiadomo, czy ta w ogóle miała jakiekolwiek faktyczne dno. Gdzieś miała - jak każdy zbiornik wody - tylko zbyt głęboko, by dotrzeć tam na hauście powietrza. Marnotrawstwo, marnotrawstwo... takiemu komuś nie warto poświęcać nawet paru chwil - a jednak te zostały już poświęcone. I dopiero teraz nachodziła refleksja - czy warto..?
- Rozumiem. - Czy naprawdę rozumiał? Shikarui nie był aż taki ślepy. Widział rodziny pełne miłości, dzieci, które wiedziały się na nogach matek. Wiedział, czym jest ta miłość, chociaż sam był z niej wyzuty. Nie rozumiał tego w taki sposób, w jaki Aka chciałby, by zrozumiał - nie spoglądał jego oczami, bo próby spoglądania czyimiś oczyma nie miały najmniejszego sensu - przecież miał swoje własne, naprawdę bystre. Spoglądał na niego. I poświęcał mu przez ten cały dzień całą swoją uwagę. Dla niego to było wciąż zbyt mało, o wiele za mało. Nie było w czarnowłosym współczucia ale czy Aka w ogóle tego współczucia chciał?
Shikarui był o wiele bardziej uważny niż można by go było o to posądzać.
Tym razem podniósł się za Akim.
- Zdaje się, że w tym samym kierunku.
Dwie sylwetki rozmyły się w ciemnościach nocy.
[/zt x2]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Zablokowany

Wróć do „Miasto Kami no Hikage”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość