Stolica jak to stolica. Bogato i ładnie, a więc bez miejsca dla kogoś pokroju Hanshina. Tak mogło się wydawać, ale prawda była nieco inna. Właśnie tu gdzie bogaci mieszkali, gdzie panował przepych i dbano o mieszkańców, tutaj właśnie najlepiej było się zadomowić. W końcu kradzież to też sposób na życie. Tak samo jak inne rzeczy, o których głośno nikt nie mówił, ale po cichu... oj, po cichu często Hanshin o nich słyszał na swoje ucho. Ci wspaniali mieszkańcy to tylko pozory i mężczyzna dobrze to wiedział od dawna. Nikt nie był sobą tak długo, jak był świadomy, że może ktoś go widzieć lub słyszeć. Dlatego w tego typu miejscach łatwo było zdobyć pracę, którą określano jako brudną robotę. Ręce Hanshina brudniejsze być nie mogły pod tym metaforycznym względem, bo dosłownie... cóż, najczystsze nie były, ale aż tak brudne też nie. Tak czy inaczej, to nie kręcił nosem, gdy za dobrą sumkę trzeba było zrobić coś, o czym dobry mieszkaniec Kami no Hikage głośno nie mówił, ale chętnie zlecił. I tak miało być.
Do tego typu roboty trzeba było mieć odpowiednie narzędzie. Każdy fachowiec musiał je mieć, a więc Hanshin ruszył z portu prosto wgłąb. Nim zdążył się zorientować, to Sessai już znikł. Normalny ojciec może zmartwiłby się tym faktem, że jego dziesięcioletni syn wyparował, ale Hanshin nie należał do takich. Chrząknął, splunął i ruszył dalej. Był spokojny nie tylko dlatego, że nie należał do najwspanialszych tatusiów, ale także dlatego, że Sessai nie był też normalnym dziesięciolatkiem. Był dziesięciolatkiem pod jego wychowaniem i wyszkoleniem, a więc zadbać o siebie umiał lepiej, niż niejeden dorosły człowiek.
- A jak coś mu się stanie, to będzie miał nauczkę. - mruknął do siebie i dłużej nie zaprzątał sobie głowy synem.
Spacer doprowadził go do sklepu z wyposażeniem. W kieszeni miał trochę Ryo, bo nie dość, że sam zarabiał, to też i Sessai zarabiał, a jego pieniądze były pieniędzmi Hanshina. W skrócie - zabierał mu większość. Wszedł do środka i z marszu powiedział, że szuka broni. Sprzedawca zaczął proponować różne katany, tachi, no-dachi nawet i inne wspaniałe, a także zdobione ostrza, ale Ronin oczywiście wszystkie skwitował prostym...
- Nie chcę, kurwa, ładnej wykałaczki tylko miecz. - i w tym samym momencie dostrzegł, że za ladą, o ścianę oparta była bardzo ciekawa broń.
- A to? Pokaż mi to. - wskazał palcem na miecz, który został mu podany.
Prosty kształt, spora waga, ostry i groźny. Sprzedawca mówił, że to karykatura miecza, że jakiś kowal z daleka mu to wcisnął, że wygląda jak narzędzie rzeźnika, że nieporęczny, brzydki, za ciężki i ogólnie nie zachwalał go.
- Biorę go. - szybka decyzja, szybka cena i szybka zapłata. Po tej krótkiej transakcji Hanshin opuścił sklep i ruszył ulicami w zastanowieniu czy już zacząć pić, czy poszukać najpierw roboty.
Kupuję broń z kuźni - Yumegoroshi
Cena: 3000 Ryo.
Z/T