Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Isei

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Isei »

0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Odpowiedzi mistrza przyniosły Kazumi kolejne informacje. Wygląd ponoć nie był niczym szczególnym wśród wystarczająco mocno wierzących wyznawców, ale kwestia wieku okryta była tajemnicą... Może kiedyś uda się jej poznać prawdę na własną rękę? Jasne, szanowała prawo do prywatności, sekretów z długiego życia arcykapłana, ale ciekawość pozostała. Dobrze było słyszeć, że Akuryo nie ma nic wspólnego z jej nowym domem, a sądząc po gwałtownej reakcji - nie cieszył się dobrą sławą. O ile ktokolwiek poza kapłanem wie o istnieniu żywego trupa. Najważniejsze informacje miały jednak dopiero nadejść. Co prawda nie było tego wiele, ale warto zapamiętać, by nie afiszować się z faktu posiadania w sobie kota. Ani bycia sługą Jashina. Niby oczywistości, jednak chwila nieuwagi mogła kosztować życie - kto jeszcze na świecie wie o jej sekrecie?
- Dziękuje Mistrzu, za wszystko. - ukłoniła się przed nim i patrzyła, jak odchodzi. A potem sama ruszyła schodami w górę, zostawiając ołtarz za sobą. Ofiara została jednak cząstką Kazumi, pytanie tylko na jak długo? Po ilu życiach straci rachubę? Czy kiedykolwiek zapomni swój pierwszy dar dla mrocznego bóstwa? I co jeśli Jashin to tak naprawdę istota miłująca pokój, baranki i misie rzygające tęczą? Arcykapłan musiałby zmienić wystrój, nie mówiąc już o fanatykach.
Pod ziemią ciężko było ustalić porę dnia, a ilość wydarzeń i emocji tylko ułatwiała utratę rachuby czasu. Poszwendała się po świątyni, starając się zapamiętać gdzie czego szukać. Większość "mieszkańców" nie zwracała na nią większej uwagi ponad uprzejme spojrzenia. Ktoś był nawet życzliwy na tyle, by wskazać jej drogę do kwater mieszkalnych. O ile tylko można tak je nazwać patrząc na spartański wystrój. Prosty, twardy... Ascetyczny? Cierpienie zbliża do boga? Cóż, może kiedyś i na te pytanie dostanie odpowiedź. Szarooka zajęła wolną wnękę i spróbowała ułożyć się na łóżku. Zasnęła zanim znalazła dogodną pozycję. Nie zapamiętała snów, była tylko luka w czasie między położeniem się, a upadkiem z twardej pryczy. Cholernie niewygodnie, musiała przyznać. Minęła chwila, zanim zdołała się rozruszać. A potem opuściła świątynię, kierując się do Ryuzaku. Primo, była głodna, secundo, jej ubrania zostały u Koharu. No i warto by było zjeść w końcu normalny posiłek.


[z/t]
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Droga z miasta do świątyni zajęła jej dłużej, niż zakładała. Może to przez jedzenie które zabrała ze sobą na drogę? Ciężko skupić się na marszu kiedy tyle różnych pyszności czeka na zapoznanie się z kubkami smakowymi. Co prawda potrawy kosztowały znacznie więcej, niż zakładała, ale sama wybrała lokal dla zamożniejszej części społeczeństwa. Pojawienie się tam Kazumi nieco zdziwiło obsługę, ale po chwili przeszli nad tym do profejsonalnalizmu. Idealnie przyprawione i wypieczone mięso, odświeżająca kompozycja warzyw, do tego zielona herbata, tak delikatna, że przypominająca wodę ze szczyptą ziół. Słowem, idealny koniec dnia - poznała nowych ludzi, zarobiła trochę ryo, nauczyła się czegoś nowego a teraz pałaszowala pyszności. Nikt raczej nie śledzi jej trasy, hu? Nie nosiła widocznych symboli kultu, więc raczej nikt nie powinien zwrócić na nią uwagi, zwłaszcza wtedy, gdy schroniła się w mroku jaskini będącej przedsionkiem świątyni Jashina.


Nie miała jednak zamiaru jeszcze wchodzić do środka, co to to nie. Co prawda świątynia była całkiem spora, jednak lepiej nie próbować tam pluć ogniem, ne? Inni wyznawcy mogliby się nie ucieszyć na widok płomieni pełzających po ich zapasach, nie mówiąc już o tym, że pożar to dym, a dym to znak... Lepiej nie rzucać się w oczy mieszkańcom Ryuzaku, ne? Dlatego kolejne jutsu katonu dziewczyna opanowywała właśnie w przedsionku, ciemnej i chłodnej jaskini. Endand, bo tak nazywała sie ta technika, przypominał Gōkakyū no Jutsu, ale to tak to już było z katonami - wszystkie opierały się na pluciu ogniem i obserwowaniu efektów pożogi, coraz większej z rosnącymi kosztami chakry.
Ilość pieczęci była duża, ciężko więc będzie użyć techniki na bliskim dystansie, gdzie o powodzeniu akcji decydowały sekundy. Ale na większe odległości powinno się udać. A sądząc po opisie ze zwoju, wszystko przed wykonawcą zostanie podpalone. Początki nie były ładne - koncentracja chakry, utrzymanie powietrza w ustach, przywyknięcie do rosnącej temperatury tuż przed sobą... Kazumi musiała przyznać, że katon był jej żywiołem, po prostu czuła, że używanie go nie przynosi jej problemu. Jasne, technika nawet za dziesiątym razem nie wyglądała najlepiej, ale z każdą próbą stawała się bliższa zabójczego ideału. Ubytki w chakrze? A kto by się tym przejmował, zwłaszcza że nie tak dawno zjadła posiłek i odczekała chwilę przed treningiem. Kiedy pieczęcie składały się bez udziału głowy, a ogień pokrywał ścianę jaskini kunoichi uznała naukę za zakończoną i udała się do świątyni.
Katon: Endan, 10 linijek, 5h
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Dostanie się do wnętrza świątyni nie było problemem - znała przecież tajne hasło, wystarczyło podać je drzwiom i tyle -kompleks stał otworem. A co się stanie kiedy jakiś wyznawca się zbuntuje i zdradzi lokalizację źródła kultu? Z pewnością arycakpłan znalazł już jakieś proste rozwiązanie by uniknąć zniszczenia Shinko no Shinzo. A jeśli nie... Nieśmiertelna rodzina Kazumi nie powinna mieć problemu z potencjalnymi agresorami, ne? Z łaską Jashina nie powinno nawet do tego dojśc i koniec tematu. Kunoichi musiała znaleźć sobie lokum do snu i jednego chętnego do pomocy współwyznawcę. O ile tylko znajdzie iśe ktoś chętny do pomocy, bo do pałającej niechęcią dziewczynki nie miała zamiaru się zwracać. Lepiej unikać potencjalnych spięć, niż później łagodzić ich skutki.
Chwilę jej zajęło, zanim znalazła kogoś kto umiałby posługiwać się iryojutsu. Po co to komu, jeśli potrafi przeżyć z kataną w sercu? Ano właśnie, nieliczni z wyznawców parali się sztuką leczenia zamiast mordowania. Ale jedna życzliwa dusza pomogła szarookiej z podstawami tej nieznanej jej do tej pory gałęzi nauki. Pierwsza technika nie była może potężna, ale pozwalała załatać człowieka na tyle, by dotarł do niego ktoś z większymi zdolnościami. Chiyute no Jutsu był więc zaledwie wstępem w kwestii leczenia, choć już teraz Kazumi potrzebowała znacznego skupienia i dokładnej kontroli chakry by wszystko przebiegało jak należy. Efekty techniki testowała na sobie, wszak drobne rozcięcie skóry i tak zasklepi jej mroczny pan. Może następne kroki w iryo okażą się ciekawsze?

Chiyute no Jutsu, 3h, 5 linijek
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Skoro już udało się jej odnaleźć dobrą duszę w miejscu pełnym obłąkanych nieśmiertelnych świrów... Czyli to ta dobra dusza była odstępstwem od normy szaleństwa. W każdym razie, wyznawczyni boga śmierci pomogła jej w jeszcze jednej technice, o której do tej pory nawet nie słyszała. A kiedy już usłyszała, to zrozumiała, że łatwo mogła przeoczyć ów jutsu. No ale skoro powiedziała "a", to musiała też powiedzieć "b" i opanować jak najwięcej tylko mogła z tej gałęzi sztuk ninja. Cierpliwość drugiej jashinistki była naprawdę darem od pana, choć szarooka i tak kiedyś odwdzięczy się jej gdy tylko znajdzie się ku temu sposobność. No i o ile nie zapomni, bo różnie z tym może być, ne? Życie może się różnie potoczyć, a bedąc nieśmiertelnym mieć u nieśmiertelnej dług... Cóż, trzeba pamięć, że moment spłaty może przyjść i dwieście lat później.

Technika ta nie przypominała zbytnio poprzedniej, bo w Katto no Jutsu wcale nie chodziło o pomganie innym, odejmowaniu ich cierpieniu. Z drugiej strona mogła pomóc zbliżyć się do ran, ewentualnie pozbyć się zawiązanych na supeł elementów garderoby. No i sam proces nauki był znacznie prostszy - koncentracja chakry szła bez problemu, a na palcach zebrała się delikatna powłoka z błękitnej energii. Kilka prób na starych workach dało pozytywny rezultat - materiał ciął się bez żadnych problemów, choć kunoichi podejrzewała, że ze zbrojami nie poszłoby tak łatwo. A gdyby tak zwiększyć ilość chakry? Albo uformować ją choć trochę inaczej? Ale takie rozważania musiały jeszcze chwilę poczekać.

Katto no Jutsu, 3h, 5 linijek
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Znalezienie wolnej celi nie było takie trudne - świątynia była dużym kompleksem, a tylko część wyznawców przebywała w niej na dłużej. O pokoju nie dało się powiedzieć wielu pozytywów, ale oferował łóżko, choć twarde, i odrobinę prywatności równie grubą co tkanina służąca za drzwi. W najbliższym czasie nie ma co liczyć na wieksze luksusy, skoro każdy w świątyni miał takie samo wyposażenie. Może arcykapłan miał coś lepszego, choć Kazumi wątpiła by tak było. Dla kogoś żyjącego od tylu lat wartość sentymentalną pozostawiają tylko wspomnienia, bo przedmioty przegrały walkę z czasem. Nikt jej jeszcze nie powiedział, od jak dawna kultem kieruje aktualny mistrz - może sami zgubili rachubę? Ale z pewnością nie był pierwszy, bo wtedy... Hm, nie, zły tok myślenia. Arcykapłan mógł poczuć wezwanie Jashina jako pierwszy, a równie dobrze mogło to się stać kilka pokoleń temu. Właśnie, jak stary był sam kult?

Szarooka zostawiła te rozmyślania na później, wszak pozostało jej jeszcze sporo innych, bardziej naglących problemów. Chociażby braki w podstawowych zdolnościach shinobi, ne? Owszem, w ostatnim czasie jej poziom wzrósł znacznie w porównaniu do tej żyjącej w bańce mydlanej Kazumi sprzed roku... Ale to trochę tak, jakby powiedzieć, że szczenię jest słabsze od dojrzałego wilka. Natura. A skoro życie kunoichi w końcu się ustabilizowało na czas bliżej nieokreślony, to czas wziąć się za siebie ze wszystkich możliwych sił. Przerwy między treningami były ważne, ale musiały zostać okrojone do absolutnego minimum.
Jashinistka wyszła ze świątyni i wróciła do miejsca, gdzie ostatnio trenowała technikę katonu. Tym razem miała zamiar opanować Kaen Senpū, jutsu pozwalające spalić naprawdę spory obszar. Tak jak poprzedniczki, i tutaj potrzebna była całkiem spora ilość pieczęci, co z pewnością utrudniało zaskoczneie tym wroga. Na szczęście w sklepie jest mnóstwo broni odwracającej uwagę, a podstawowe bunshiny też sporo mogą w tej kwestii osiągnąć. W porównaniu do technik iryo, w katonie skupienie chakry było znacznie prostsze. Pieczęcie, powietrze z chakrą i gotowe. Dopracowanie jutsu zajęło jeszcze kilkanaście podejść, kosztujących jinchuuriki energię ciala jak i ducha. Kilka kolejnych prób dla utrwalenia działania jutsu, oczywiście pomiędzy atakami w wyimaginowanych przeciwników przerwy, co by nie zasłabnąć z braku sił. A po wszystkim powrót do świątyni - gdzieś wewnątrz powinno być miejsce, w którym można dostać (znaczy kupić) coś do jedzenia.


Katon: Kaen Senpū, 5h, 10 linijek
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

I tak oto mijał czas szarookiej. Treningi, medytacja, odpoczynek, próba dostosowania się do rytmu, którym żyła świątynia. A nie było to takie łatwe, bo każdy wyznawca podchodził do wiary na własny sposób. Kazumi dała sobie radę, przynajmniej w kwestii podstawowych zasad. Nie wchodzić pewnym osobom w drogę, nie być zachłannym ani nie próbowac udawać wszechmocnego. Ot, siedzieć cicho i cieszyć się, że wspólnota nie postanowiła odciąć ci głowy i przebić serca mieczem. Nie no, w rzeczywistości nie wyglądało to tak źle, ale kunoichi potrzebowała jeszcze sporo czasu, by w pełni zaakceptować swoją nową rodzinę taką, jaką była. Może byli psychopatami, ale jej psychopatami. A innych "bliskich" nie miała.
Pozostała ostatnia technika z żywiołu ognia. Pozostałe, spisane w zwojach brzmiały póki co zbyt skomplikowanie. Chwila chwila, jakim zwoju? Ano takim, że Ryuzaku miało bibliotekę, ne? Miasto kupieckie było prężnie rozwijającym się centrum regionu, a przez układy możnowładców ciągle mieszkało w nim (przynajmniej na chwilę) wielu shinobi z różnych prowincji. Gdyby więc biblioteka nie posiadała w swoim księgozbiorze podręczników dla shinobi... Cóż, byłoby to co najmniej dziwne. To właśnie z tych zwojów czerpała ostatnio swoją wiedzę Kazumi. W kwestii iryo znacznie przydatniejsza była pomoc drugiej jashinistki, ale katon... Nie, w tej dziedzinie szarooka świetnie radziła sobie sama.
Justu, po opanowaniu trzech poprzednich o podobnej mocy, wydawalo się niezwykle proste w nauce. Dziwna sprawa, bo efekty techniki kompletnie różniły się od innych. Tym razem kunoichi nie wypluwała z ust kuli ognia, a chmury dymu. Co w nim takiego specjalnego? Ano to, że dym był łatwopalny! Wystarczy iskiereczka i wszystko objęte jutsu staje w płomieniach. Poezja, ne? Po kilkunastu próbach (na zewnątrz, w jaskini jeszcze podpaliłaby sobie włosy, albo i udusiła) technika wychodziła coraz lepiej, a sam pył stał się użytecznym narzędziem mordu. Zadowolona z siebie panna wróciła do świątyni, najpierw jednak wyprawiła się do lasu na polowanie. Nie żeby miała nadzieję na obfite łowy, ale zając na rożen... Czemu by nie?

Katon: Kasumi Enbu no Jutsu, 5h, 10 linijek
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Rodzina, kiedy już nauczyła się omijać najbardziej zwariowanych jej członków, stała się naprawdę miłym schronieniem. Środowiskiem? W każdym razie Kazumi dobrze się tu czuła, a że nikt nie zmuszał jej do siedzenia pod ziemią - zapach krwi, wilgoci i ziemi nie były miłą kombinacją. No i musiała robić coś więcej, niż tylko pomagać bardziej zaawansowanym współwyznawcom w obrzędach. Drobne zlecenia w Ryuzaku, włóczenie się ulicami kupieckiego miasta i ogólnie próby nie rzucania się w oczy strażnikom czy przestępcom. Potrafiła przeżyć w ten sposób, teraz musiała nauczyć się żyć. W końcu czeka ją naprawdę wiele lat, ne? No i spotkanie z Akuryo...

Koniec z katonami, iryo też póki co poszło w odstawkę - a że żaden pomysł na własne jutsu nie przychodził jej póki co do głowy, to Kazumi wzięła się za treningi fizyczne. Na pierwszy ogień, heh katon! W każdym razie, na pierwszy ogień poszła technika zatytułowana Konoha Reppu. Czemu akurat konoha, i czym ów konoha była, tego szarooka nie wiedziała. Ale sam atak nie należał do przesadnie skomplikowanych - ot, zejście do parteru, podcięcie przeciwnikowi nóg a potem hulaj dusza, Jashin czeka! Dobić kunaiem, wbić miecz czy po prostu ogłuszyć pięścią. Tym razem w treningu pomogły jej wypchane worki. Przynajmniej w kilku pierwszych próbach, później wystarczyło zaoferować pobicie innego wyznawcy i szybko znalazł się chętny. Czuli ból w dobry sposób, czasu mieli w nieskończoność, a szarooka potrafiła naprawdę ładnie prosić.

Konoha Reppū, 3h, 5linijek
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Tak jak przywykła do towarzystwa nieśmiertelnych morderczych psychopatów, tak i w końcu nauczyła się poruszać w zbroi z masą toreb i żelastwa. Nie żeby dopiero teraz uczyła się stawiać pierwsze kroki, ale teraz znała już pełnię swoich ograniczeń. Na szczęście dobrze wytłumaczyła rzemieślnikom, jaki strój chce nosić - lekki, wygodny, nie spowalaniający ruchów, odbijający pociski i przyzywać smoki. No dobra, nie dało się mieć ideału za garść ryo, ale i tak była zadowolona ze swojego lekkiego pancerza. Nie utrudniał treningów, robienia zakupów, a w tłumie nie rzucała się w oczy. No, może gdyby postawić ją obok szarych obywateli... Ale w tłumie shinobi, gdzie każdy był indywiudalnością? Kolejna twarz skryta pod kapturem w tłumie.


Tak jak poprzedni atak, tak i ten zatytułowany był od jakiejś konohy. W żadnych zwojach nie spotkała się z tym określeniem, tak samo żaden Jashinista nie wiedział, skąd wzięła się ta nazwa. Jedna z wielu tajemnic która czeka na spotkanie ze światłem prawdy, ne? Kolejne do długiej listy Kazumi. Ale przechodząc do treningu - nie był skomplikowany, choć początkowo kunoichi miała problem z tempem kombinacji. Dwa ataki w powietrzu, dwa szybkie kopnięcia zdolne zmusić przeciwnika do grania według własnej myśli... A gdyby tak kontrolować cały pojedynek? Narzucić tempo walki i niech przeciwnik próbuje nadążyć. Tym razem worki nie mogły przyjść szarookiej z pomocą, ale na braci (i siostry) w wierze mogła liczyć. Szkoda tylko, że siła panny Sarutobi była tak nikła, że nie mogła nikomu wyrządzić krzywdy samą walką w zwarciu.

Konoha Senpū, 3h, 5 linijek
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

No dobra, minęło już trochę czasu, ale koniec końców kunoichi nijak nie czuła się bardziej wierząca czy religijna niż w momencie złożenia pierwszej ofiary. A szczerze wątpiła, by już na start miała równie silną wiarę co starsi stażem, o mistrzu nie wspominając. Kompletnie inna ranga, ne? Dlatego też przez prawie cały dzień dziewczę łamało sobie głowę - nie dosłownie - jak może zbliżyć się do swego bóstwa. Dobrze wiedziała, że najlatwiej byłoby złożyć ofiarę... Ale czy chciała złożyć czyjeś życie na szali bóstwa? Ech, naprwadę trudny wybór. Póki co siedziała w swojej celi, myśląc intensywnie. Powierzchnia zasłony delikatnie falowała, nawet pod ziemią czasem potrafiło pociągnąć. Na czarnym materiale ktoś wyszył symbol, a jakże, Jashina. Hm...
I wtedy do jej głowy przyszedł pomysł. Tak po prostu, puf i jest. Oczywiście, do jego powstania potrzebne były odopowiednie mysli krążące już wcześniej, do tego odpowiedni układ gwiazd i trochę natchnienia płynącego z samej góry. Albo dołu, bo gdzie tak dokładnie znajdowało się jestestwo Jashina... Chyba nikt nie wiedział, ne? W każdym razie, pomysł Kazumi był genialny w swej prostocie. Skoro bóstwo pozwala swoim wiernym regenerować rany, to dlaczego by nie spróbować uszczknąc odrobiny tej mocy na później? Na najgorszą chwilę, kiedy ofiara stała się łowcą. Tylko jak to zrobić? Oczywiście, potrzebny będzie symbol mrocznego pana - okrąg w wpisanym w nim trójkątem. Dobrze, że szarooka zaopatrzyła się w metalowe amulety już wcześniej. Co prawda rzemieślnik mógł przez to poznać, że stojąca przed nim dziewczyna żyła zgodnie z filozofią "zabij innych by żyć długo", ale nawet jeśli to nic z tą wiedzą nie zrobił - a przynajmniej nikt nie próbował spalić Kazumi na stosie.
Przygotowała jeden, położyła na ziemi przed sobą i zaczęła rytuał. Nie do końca wiedziała, co robić, więc po prostu patrzyła na metalowy krążek i modliła się do bóstwa jak tylko potrafiła. Czy robiła to szczerze? Nie miała pojęcia, ale znaku od Jashina nie było, więc raczej nici z jej słów. Jak skłonic istotę żądną krwi do zwrócenia uwagi? Pacnęła się dłonią w czoło aż plasnęło. Słodka idiotka! Trzeba złożyć ofiarę i po sprawie, ne? Ale nie całego człowieka, nie za coś takiego. Czyżby w tej chwili szarooka tworzyła cennik za boskie wsparcie? Na to wygląda. Rozcięła kunaiem dłoń i drugą ręką kresliła znaki wokół amuletu, a potem zrosiła kilkoma kroplami sam symbol. W trakcie tego obrzędu cały czas powtarzała mantrę, prosząc o łaskę. Nie była pewna, jak wiele czasu upłynęło, ale koniec końców coś udało się jej osiągnąć. Stal zastąpiła czerń zdająca się wysysać światło i ciepło z otoczenia. Tylko czy działał? Nie miała pojęcia, ale schowała go z powrotem do torby i podziękowała w myślach bogu. Może nawet pochwali się swoim wynalazkiem arcykapłanowi?

Saisei 再生, 5h + 6h zaklinania jednego amuletu, 10 linijek http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=102&t=2520
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Życie pod ziemią miało swoje zalety, o ile tylko bardziej lubiło się świece i pochodnie zamiast światła słońca i gwieździstego nocnego nieboskłonu. No i kiedy zamiast świeżego powietrze wolało się mieszankę wilgoci, ziemi i krwi. W różnych proporcjach, zależnie od ilości składanych ofiar. Nie żeby w świątyni działo się to co chwila, tak częste sprowadzanie i mordowanie ludzi z regionu (bo przecież nikt nie będzie porywał niewiernych z innej prowincji). Równie dobrze szarooka mogła sobie podświadomie dodać krwistą nutę, bo przecież w takim miejscu musiała być krew. A przecież wielu wyznawców pojawia się tu bardzo rzadko albo i wcale - Mistrz wspominał coś o odszczepieńcach wierzących inaczej. Może chodziło o ilość ofiar, albo musiały spełniać pewne wąskie kryteria?
W każdym razie Kazumi po swoim dość... Cóż, dziwnym pomyśle zaczęła skupiać swoje myśli na innych aspektach życia pod ziemią. Jeden problem rzucał się w oczy dość mocno - brud. Nie żeby wszędzie walały się śmieci i z piskiem przemykały szczury, ale całe to miejsce dla kunoichi było, paradoksalnie, nieczyste. Oczywiście, Jashinistom w żadnym stopniu coś takiego nie przeszkadzało, nawet wtedy gdy wykrwawiali się na życie (bo przecież nie na śmierć). Rany i tak się goiły, nie babrały w żaden nieprzyjemny sposób, gorączka? Ropa? To dotyka zwykłych śmiertelników. Nawet bandyci wiedzą, że lepiej dźgnąć kogoś brudnym ostrzem - wszystko zacznie się psuć od środka, nawet jeśli dźgnięty przeżyje pierwsze dźgnięcie. Stąd też szarooka postanowiła stworzyć technikę broniącą przed brudem. Może przyda się do ratowania ludziom życia? To znaczy przedłużenia ich męki na tym świecie. Zdecydowanie.

Jundo 純度, 5 linijek, 3h
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Mijały dni, wraz z nimi modlitwy, posiłki, drobne prace... Czas upływał, a Kazumi nie zmieniła się ani trochę od opuszczenia domu. Pod względem wyglądu rzecz jasna, choć i tu ktoś mógłby się kłócić. Zmieniła ubrania, żelastwo pobrzękiwało w kaburach, ale jej ciało pozostało tak samo nowe jak rok temu. Dusza to kompletnie inna sprawa, skręcona i wytarta jak podeszwy sandałów woźniców riksz. Ale z biegiem czasu udało się ją naprawić, załatać a miejscami doszyć nowe elementy. Sama kunoichi się nie uskarżała, współwyznawcy też nie... A kto by się interesował losem ofiar? No, ofiary i ich bliscy z pewnością, a Kazumi... Cóż, warto by było złożyć w końcu w pełni własną, na znak sojuszu z bóstwem, ne?
A skoro już o świecach i pochodniach mowa... Znaczy no, podczas pobytu w świątyni szarooka nauczyła się doceniać te proste, ale genialne wynalazki. Dawały światło, ciepło, ale było trzeba je często wymieniać. No i dymiły, a po zgaszeniu jeszcze bardziej. A niby nie ma dymu bez ognia, ne? Hm... A gdyby tak odwrócić mądrość ludu i rzeczywiście stworzyć dym bez ognia? Duże ilości, w dodatku dość ciepłe, by lekko poparzyć. Dlaczego by nie? Dym łatwopalny istnieje, a zasłony dymnej już się nie da? A takiego! Kazumi będzie więc pierwszym shinobi (czy też kunoichi) z tak unikalnym jutsu! Jashiniści górą nad zacofanymi heretykami? Z każdym kolejnym pomysłem jinchuuriki przepaść pogłębiała się jeszcze bardziej. Poza tą dotyczącą wolności religijnej.

Kāten カーテン, 5 linijek, 3h
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Herezje, niewierni, prawdziwi wyznawcy. Wszyscy byli ludźmi, ale każda grupa w oczach drugiej była czymś gorszym. Bydłem prowadzonym na rzeź, pscyhopatycznymi mordercami albo bluźniercami którzy kalają boskie przykazania. Ot, sieć zależności, ale to na nich opiera się świat, ne? Łowcy i ofiary. Jedzący i zjadani. A doką prowadziło to wszystko? Cóż, dokądś musiało... Czas płynął dalej, świat się zmieniał, powoli lecz nieubłagalnie. Tak samo Kazumi, dojrzewała z każdym treningiem, każdym upływającym dniem. Choć niektórzy szybciej nazwaliby to regresem, a może i stoczeniem się w otchłań z której nie ma już wyjścia. Ot, zależności i różne punkty widzenia, bo dla współwyznawców szarooka była przykładną jashinistką. Tylko z ofiarmi było u niej krucho.

A sama kunoichi nie przejmowała się zbytnio tym, że w porównaniu do Kazumi sprzed roku jest... Delikatnie mówiąc, inna. Po co miałaby się porównywać do tego głupiego dziecka? Wolała poświęcić czas rozmowie ze swoim bóstwem. Póki co medytowała, próbując znowu usłyszeć ten dziwny głos. Który milczał od czasu, gdy złożyła pierwszą ofiarę... Może właśnie dlatego? Miał ją doprowadzić na miejsce, a potem niech radzi sobie sama. Albo musiała ponownie oddać mu czyjeś życie. Tak, Jashinie? Modliła się, dziękując szczerze za wszystko, co do tej pory spotkało ją w świątyni. Rodzina. Bezpieczeństwo. Poczucie celu w życiu. A gdyby tak móc wyglądać jak Arcykapłan? Choćby na chwilę? Myśl wpadła do jej głowy nagle i rozgościła się niczym właściciel. Wystarczyłoby przecież połączyć henge z wiarą, nieprawdaż? Wystarczy kilka prób i...

Shinjō 信条, 3h, 5 linijek
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Sarutobi Kazumi »

I nadszedł dzień, jak wiele innych przed nim. Słońce wychylało się ponad linię horyzontu, choć wewnątrz świątyni nikt nie miał szans złapania choćby jednego promyka światła. Kazumi była już na nogach i szykowała się do opuszczenia świątyni. Nie na zawsze, ale kilka dni spędzonych między norma... Niewiernymi powinno jej dobrze zrobić. A to w dużej mierze wiązało się ze złym dzianiem dla innych. Albo i nie? Szarooka sama nie wiedziała, czego konkretnie poszukuje na powierzchni, ale wierzyła, że Ryuzaku zdoła ją zaskoczyć. A jeśli nawet miasto kupieckie stanie się nagle najnudniejszym miejscem na ziemi, to przecież nie jest jedynym miejscem na ziemi, ne? Zabrała więc swoje rzeczy i opuściła ascetyczny pokój do którego, choć nigdy nie był jej, zdołała się już przywiązać.

Szarooka rozpoczęła naukę ostatniego jutsu jakie przyszło jej do głowy ostatnimi czays. I po raz kolejny było to coś, co wyszlo z jej głowy, a nie przyszło do niej ze zwoju. Zasada samodoskonalenia się działala! Ba, przynosiła nawet wymierne rezultaty! Potencjał bojowy Kazumi rósł z każdym jutsu, a tym razem miała zamiar opanować coś, co idealnie nadawało się do rozpoczynania pożarów. Cienki, ale długi strumień ognia, w sam raz by łatwopalne rzeczy stały się baaardzo palne. Miała już wprawę w składaniu pieczęci, koncentrowaniu chakry jak i wypluwaniu ognistych pocisków. Co by w tym wszystkim mogło pójść nie tak? Ano właśnie, sporo elementów bo rdzeń techniki różnił się od innych, zmuszając Kazumi do wielu prób zanim opanowała technikę... No, nie do percepcji ale w całkiem niezłym stopniu.


Hi no dangan 火の弾丸

[z/t]
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3680
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Shinkō no Shinzō - 信仰の心臓

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shinkō no Shinzō (Świątynia Wyznawców Jashina)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości