Kiedy plan ukształtował się w głowie shinobi, ten pacnął się w głowę - przecież nie musiał wcale tutaj schodzić! Jednak co się stało to się stało - nie zamierzał przecież wyczołgiwać się z kanałów na oczach kupca bez jego zguby, chwilę wcześniej wprost wpadając do środka.
Keizo pstryknął knykciami, po czym złożył trzy pieczęcie. Z jego ciała zaczęły wyrastać grube konary, formujące się w trzy nieregularne klocki dookoła chłopaka. Po chwili jednak kształty coraz bardziej zaczynały przypominać ludzi - wykonanych z drewna, oczywiście.
Kilka sekund potem przed chłopakiem stała trójka jego idealnych klonów, czekających na rozkazy swojego oryginału. Keizo chrząknął więc i - choć dobrze wiedział, że wcale nie musi nic mówić swoim bunshinom, czuł się jednak pewniej samemu siebie oszukując iż nie jest sam w ciemnym kanale - powiedział:
- No dobra... szukamy... emm... złotej broszki... w środku miała jakiś drogi kamień... chyba... także no, sprężajmy się - po czym machnął ręką, wskazując bunshinom niknący w mroku korytarz.