Onsen

Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Onsen

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Shijima

Re: Onsen

Post autor: Shijima »

Dzisiaj Ranmar zrobił wiele rzeczy, których by się po sobie nie spodziewał. Przełamanie bariery "nie tykać" było kroczkiem względnie malutkim. Stawało tym największym, skoro był krokiem, którym przekraczało się granicę - całkowicie pozytywną, ośmieliłabym się rzec.
Zapach piasku - podobno piach nie pachnie, hm..? Metaliczna woń krwi i jałowy dym, który jak nic potrafił drażnić w nozdrza - to wszystko górowało nad zapachem, który należał tylko i wyłącznie do Keia. I Shijima lubił woń, którą przesiąknięte były jego ubrania, płaszcz i ciemne włosy, które zawsze walały się na jego głowie wraz z tym niesfornym kosmykiem opadającym na płaski, lekko zadarty nos. Rzecz jasna lubił tą woń bez dodatków, które pozostawiała po sobie walka, ale teraz mu to nie przeszkadzało, chwilowo nie zwracał uwagi na większość bodźców, liczyło się tylko to słodkie zwycięstwo okupione najwyższą mobilizacją. Ruszyli w kierunku gorących źródeł.
- Od kiedy walka to tylko bezmyślne machanie kijem czy charą. - Uśmiechnął się... a nie, przecież ciągle był uśmiechnięty. Dumny niemal jak mama-kot, która właśnie zobaczyła, że jej maluch upolował swoją pierwszą mysz - on sam! Przecież żadna z niego kocia mama, a z Keia żaden malutki kociak. Chociaż gdyby się uprzeć to w sumie obaj potrafili uczynić podobne szkody, tak więc..? Może jednak, może jednak. - Ledwo poszedłeś na walkę, a na trybunach pojawił się Shinji. - Oddał Seinarowi jego płaszcz i to... no to coś, gdzie rozpisane były... tamte cosie. Wiadomo. - Przyszedł w towarzystwie tamtej dziewczyny, która walczyła siedmioma mieczami. Czy pięcioma. - Nie był w sumie teraz pewien, nie poświęcał zbyt wiele uwagi tej walce, taka była prawda... a szkoda. Szkoda, bo był zjawiskowy, to na pewno - i sama dziewczyna była... przepełniona urokiem. Po prostu dobra, czy to pasowało do jej opisu? Ciężko oceniać człowieka po krótkiej pogawędce, zwłaszcza że dotyczyła ona Shinjiego. - Chise Uchiha. Zaczęło się tam robić zresztą naprawdę tłoczno. - Śmiesznie to brzmiało, przecież wszędzie było pełno ludzi. A Shijima gadał, gadał i gadał... jak nawiedzony. Cholera. Zreflektował się, że dostał chyba jakiegoś napadu słowotoku. I dodatkowego uderzenia pozytywnej energii - tak wprost proporcjonalnie do Seinaru, który zmęczył się intensywną potyczką. Umysł Ranmaru wsunął się gładko w cichą refleksję dotyczącą tego, co tu się dzisiaj odpierdzielało - tego, co on odpierdzielał, szukając jakiejś logicznej odpowiedzi i uzasadnienia swoich akcji. Ciężko było. Żadna odpowiedź nie chciała do niego przyjść. Przynajmniej przestał nadawać. Czuł się tak, jakby to on zwyciężył na tej arenie. Jakby to jego cios musiał powstrzymać sędzia, żeby nie zostało udowodnione z całą mocą, która ze stron jest dominująca. Shinji? Murai? Wojny, mordy, spiski - wszystko zgasło w tym momencie. Co za dziwne uczucie... i jakie pozytywne!
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Onsen

Post autor: Seinaru »

Z uśmiechem przyjął z powrotem swoje rzeczy. Wyglądało na to, że Shijima nieco odżył po opuszczeniu trybun. Tak samo zresztą jak Seinaru po wygranej walce. Adrenalina powoli go opuszczała, jednak euforia po ogłoszeniu werdyktu zamieniała się w bardzo przyjemną lekkość bytu. Opatulił się płaszczem, aby się nie przeziębić w tym chłodnym klimacie.
- Nie spodziewałem się, że tak przyjemnie będzie stać tam na dole. Nie lubię potyczek na śmierć i życie, ale taka bezpieczna rozgrywka to zupełnie coś innego. - Odpowiedział Shi trochę nie na temat po jego pierwszych słowach, ale kto by się tym przejmował? Po prostu mówił to co leży mu na sercu, znowu o sobie. ALE KTO BY SIĘ TYM PRZEJMOWAŁ?
Wspomnienie Shinjiego chyba nieco zagęściło atmosferę. Kei miał zamiar porozmawiać o tym, ale nieco później, gdy pierwszy etap relaksu będzie już za nimi. Tak samo jak o Chise, chociaż ich wzajemne towarzystwo w ogóle go nie zaskakiwało. - W końcu oboje są Uchiha. To normalne, że trzymają się razem. Widocznie ona jeszcze go nie zna. - Uśmiechnął się do Shi. No, na dłuższą metę tamten bufon musi być naprawdę nie do wytrzymania.
- Ale ten jej styl był całkiem interesujący... na pewno niespotykany. - Tylko ciekawe jak sobie radzi w trudniejszych warunkach? Utrzymanie siedmiu mieczy w miejscu było bardzo trudne, a poruszanie się z nimi? Utrata równowagi przez kontry przeciwnika? Walcząc w ten sposób musisz być bezbłędny.
- Właściwie to nie chce mi się teraz rozmawiać o tych wszystkich drobnostkach. Bardziej interesują mnie inne... - Weszli do kompleksu źródeł, gdzie Seinaru i Shi odebrali swoje szlafroczki, ręczniczki, klapeczki czy co tam jeszcze było do wyposażenia i już znajdowali się w szatni znajdującej się tuż przed kąpieliskiem. Kei mógł w końcu zdjąć ciężką zbroję, kij, tanto... wszystkie te swoje szpargały łącznie ze spoconą, wymiętą pod pancerzem koszulką. Stał teraz z nagim torsem, odwrócony do Shi tyłem tak, że mógł zobaczyć jego plecy. Przebierał się dalej, a właściwie rozbierał przed wejściem do wody.
- Wiesz... nigdy bym się nie spodziewał zobaczyć Ciebie w mundurze. To obrona muru tak Cię natchnęła, że wstąpiłeś do cesarskich wojsk? Czy jako członek klanu nie miałeś wyjścia? - Zagadnął go wprost, służenie w armii w ogóle nie pasowało mu do Shijimy. Na razie to on i ich wzajemne relacje były dla niego priorytetem w rozmowie.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Onsen

Post autor: Shijima »

Seinaru w zbroi, co? Ciągle nie mógł przyzwyczaić się do tego widoku, ale nie mógł powiedzieć, że mu nie pasowała. Może odrobinkę - tam, do tego punktu, w którym przylegający do ciała bezrękawnik bardzo ładnie podkreślał mięśnie Keia, jego smukłą, strzelistą sylwetkę, a zielony płaszcz dodawał całemu widokowi ulotności. Bardzo możliwe, że był nienormalny. Że jego artystyczne wypaczenie sprawiało, że spoglądał na świat do góry nogami i odbierał rzeczy tak, jak się (chyba) odbierać ich nie powinno. O ile istniały jakiekolwiek normy odbierania drugiego człowieka - pewnie tak. Zapewne powiedzą ci - tego doceń, tego zgań, tym się brzydź. Znał je częściowo. Ludzie byli skomplikowani i chociaż bardzo łatwo było wymóc od nich zasady na piśmie, to o wiele trudniej było się do nich ustosunkować. Im samym było ciężko. Więc pisali parę kruczków do głównego punktu, parę odstąpień, parę przyzwoleń i nakazów, by wszystkiego niemal dało się uniknąć i od wszystkiego odstąpić - a wszystko to na ich modłę. Dla ich własnej wygody. Shijima trzymał te przykazy, nakazy i przyzwolenia w dłoniach, ale spoglądał na nie z dystansem lub nie spoglądał wcale. I tak właśnie rodziła się Wiosna, jak sądzę. Bogowie spojrzeli na dzieło swego stworzenia, a potem zapatrzyli się na świat, tchnięci jego pięknem, dziewiczością trwania, chociaż przecież ta ziemia była już tak stara, stworzyli ją tak dawno temu. Nadal była młodsza od nich. Nadal ludzie, którzy ją zasiedlali, pojawiali się i niknęli w mrugnięciu ich oka, nadal drzewa tak samo pięknie zakwitały, a trawa szumiała w ich uszach kojącymi dźwiękami. Budzili się z Białego Snu i zapatrywali na piękno.
Wiosna tak musiała się zrodzić.
- Czuję się, jakbym to ja tam stał i zszedł z nagrzanej słońcem ziemi w chwale. - Parsknął króciutkim, cichym śmiechem. Zupełnie jak ci bogowie, którym pozostawało tylko śmiać się z mizernych, ludzkich starań, którzy rodzili się tylko po to, aby umrzeć. Czy może umierali właśnie dlatego, że żyli? Nie był to śmiech przepełniony szyderstwem. Był miły, serdeczny, wszystko wydawało się lepsze i przyjaźniejsze, kiedy stało się tuż obok Wiosny, czy może w samym centrum jej wirującej halki, kiedy niczym baletnica kroczyła przez świat, sypiąc nań swe błogosławieństwa. Swoją prywatną Wiosnę Mokuren miał tuż przy sobie. Może to dlatego ten dzień wydawał mu się najlepszym dniem jego życia. Nie, nie wydawał. BYŁ najlepszym dniem jego życia. Czuł się tak, jakby doznał olśnienia. Jakby wszystkie sprawy świata stały się klarowne, nie wymagające większej uwagi, wystarczyło je zapieczętować konkretną decyzją i pozwolić im odejść w zapomnienie, a nie mierzwić jątrzące się rany z uporem maniaka i nie pozwalać im się zaleczyć. - Co cię właściwie przyciągnęło na turniej? Nadal pragnienie samodoskonalenia się? - Nie pytał go o to jeszcze. Wydawało mu się, że zna odpowiedź, ale chciał ją usłyszeć z jego ust. Skoro już i tak tak gadaaał... i sparklił jak nienormalny. Nawet Shinji i wspomnienie o nim nie tknęło go w minimalnym stopniu w tym momencie. Ot... wydawało się to kompletnie nieważkie. Bo i czemu niby miałoby ciążyć? Ranmaru czuł, że kamień spadł mu z serca. Bez znaczenia, jak zakończy się scenariusz, który wprawił w ruch swoimi palcami, jak dokończony zostanie czerwony obraz malowany prowadzonym przez jego dłoń pędzlem - wszystkie opcje mu pasowały. I było to egoistyczne. Egoistyczne, ponieważ nie zapytał Seinaru o zdanie... chyba dlatego, że wiedział (znowu!) jaką dostanie odpowiedź. Niby wiedział. W końcu Kei go ciągle zaskakiwał. Non stop wydawało mu się, że wie..! Tylko po to, żeby upewnić się, że wie tyle, co nic. Był chyba zbyt pyszny, tak sądzę. Shijima, nie Kei.
Jakoś do niego nawet nie docierało, że w sumie to idą do gorących źródeł. Informacja niby została zarejestrowana, przecież ich tam zaprowadził, ale coś nie do końca przyswojona. Bo kiedy już do tych gorących źródeł dotarli, to Shi poczuł... się nieswojo. Nie w jakimś wielkim stopniu, ale z jakiegoś względu odczuł najzwyczajniejszy na świecie wstyd. Czy może tremę? Czy może... Och, cokolwiek to było, nie było też na tyle negatywne, by go zgasić. Przygasiła go jedynie jego własna refleksja na temat tego, że chyba dziwnie się zachowuje. Właśnie - dziwnie? Czy normalnie? Ach, co za różnica.
Ściągnął z siebie mundur i złożył go w kostkę, odkładając na półeczkę wraz z wakizashi i resztą ekwipunku. Co za łatwy cel... każdy Wielki był najbliżej Maluczkich w tych najbardziej prowizorycznych czynnościach. Na przykład podczas kąpieli. Na przykład w kiblu. Łatwy cel. Myśl osiadła na dnie głowy Ranmaru i sprawiła, że jego oczy oblały się czernią na krótką chwilę. Khe. PODGLĄDACZ.
- Wygląda na to, że posłali do lidera mojego rodu jakiś list z Muru, który dotarł i do Cesarza. - Usiadł na ławce, wpatrując się w plecy Keia. Piękne plecy. Przynajmniej trochę się już uspokoił i zeszła z niego częściowo chociaż ta euforia spowodowana zwycięstwem Keia, albo zmusił się, żeby zeszła. Żeby mieć wszystko pod kontrolą. Coraz mniej lubił utratę jej. Tej kontroli znaczy się. - Zapukał do moich drzwi wojskowy i wręczył list wzywający do pałacu. To nie tak, że wcielili mnie do wojska, po prostu każdy shinobi jest żołnierzem. - Dostał broń, mundur - i heja w świat! Nie, tak nie było. Borzejakietepleckisomwspaniałe*^*. - Więc żadne natchnienie z Muru, spokojnie. - Uśmiechnął się kącikiem. - Jeśli cię to pocieszy to też nigdy nie spodziewałem się zobaczyć samego siebie w mundurze. Wielu rzeczy się nie spodziewałem. - Tak wiele starał się zawsze przewidzieć... A tu proszę! Nadaremno. - Nie musiałem przyjmować tytułu Akoraito. Chciałem. Sądzę, że ten człowiek, którego dzisiaj koronowano, jest wart, by iść za nim w ogień. - By za niego umierać, co? Za niego i za jego ideały. Tak jak kiedyś Shijima był gotów to zrobić za idee Keia. Nadal byłby w stanie? Nie był pewien, co teraz myśleć o zielonookim. Może prócz tego, że oczywistym było, jak nadal na niego wpływa. Huh, najwyraźniej 4 miesiące na otrzeźwienie niewiele dały... a może jednak?
NOALEOMGTEPLECKIII*O*
- Co się u ciebie działo? Jak dom? Już jest w pełni twój?
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Onsen

Post autor: Seinaru »

Seinaru przebierał się jednocześnie rozmawiając. Sprawy bieżące, przynajmniej w części, mieli już za sobą, teraz przyszedł czas na opowiastki. Kei zniknął na chwilę za kotarką, aby roznegliżować się do końca i owinąć ręczniczkiem. Nie żeby Shijima nie mógł go zobaczyć, gdyby tylko chciał. Miał jednak nadzieję, że tamten tego nie zechce. Co go tutaj przyciągnęło?
- Właściwie to chyba zostałem wypchnięty. - Był już teraz gotowy do kąpieli i czekał teraz tylko na przyjaciela, aby razem udali się w kierunku źródeł.
- Po powrocie na Teiz miałem pewną przygodę. - Zaczął swoją opowieść, chociaż nie był do końca pewny, czy nie zniszczy tym całej sielankowej atmosfery. Opowiedział Shijimie o poszukiwaniach Cany, Yuri, znalezieniu psa, pojedynku z ojcem porwanej, ponownym porwaniu dziewczyny i jej kolejnych poszukiwaniach. Nie rozciągał zbytnio całej historii, lecz nie pominął żadnego ważnego szczegółu.
- Na koniec prawie już ją odzyskałem, ale przegrałem ostatni pojedynek o jej ratunek. Był tam jakiś faceta, tworzył wybuchy ze swoich rąk. Zostałem tam poważnie ranny, a Canę zabrali na kontynent. Oczywistym było, że na niektóre wyzwania wciąż jestem za słaby. - Siedział już w wodzie, z ręczniczkiem na głowie jak w tych wszystkich chińskich bajkach. Starał się rozluźnić i ciało go słuchało, wciąż jednak wspomnienie ostatniej porażki zaśmiecało mu umysł i nie mógł pozbyć się wyrzutów sumienia, że marnuje czas, przez który porwana dziewczyna cierpi.
- Potem zostałem wezwany przez władcę Teiz i to on wysłał mnie na ten turniej. Nie żebym się opierał. - Spojrzał na swojego przyjaciela.
- Nie chodzi tylko o samodoskonalenie. Mam pewne niedokończone sprawy, a w obecnym stanie nie jestem w stanie zakończyć ich szczęśliwie. Dlatego tutaj jestem. Nie chodzi o zwycięstwo, tylko o trening. - Odchylił głowę do tyłu i mimowolnie uśmiechnął się na pytanie Shi.
- W pełni mój? Tak, chyba mogę już tam zostać. Tadatoshi znał poprzednią mieszkankę i nie wyraził sprzeciwu, kiedy mu powiedziałem, że tam mieszkam. - Ale czy na pewno o to chodziło w tym pytaniu?
Dookoła nich nikogo nie było. W męskiej części siedzieli sami, było cicho i bardzo prywatnie, mogli rozmawiać tutaj swobodnie i bez żadnego "co ludzie powiedzą". Dlatego Seinaru postanowił nawiązać jeszcze do jego służby. Wyglądało na to, że pasożyt po prostu zmienił żywiciela.
- Każdy shinobi jest związany zawsze jakimiś obowiązkami, co? Ale tutaj chyba nie masz za wiele do roboty. Całe Kantai wydaje się tonąć w powszechnej szczęśliwości... no a przynajmniej tutaj tak to wygląda, w Hanamurze. Chętnie poznałbym tego Cesarza osobiście, mimo że przyjechałem tutaj głównie na turniej. - Tak po prostu, ze zwykłej ludzkiej ciekawości. Czy Shi osądzał go słusznie, że jest to nosiciel tych wszystkich pięknych cnót? Na pewno nie jest bez wad, wszyscy prędzej czy później się o tym przekonają, jednak Kei wątpił w to, ze będą to wady, które uczynią z niego niegodnego.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Onsen

Post autor: Shijima »

- Wypchnięty? - Podniósł się i skierował za Seinaru do źródła, wchodząc do ciepłej wody, której temperatura dreszczem rozeszła się po jego ciele. Było w tym coś dziwnego, coś kompletnie nienaturalnego i nienormalnego. Cztery miesiące. Cztery miesiące czy dłużej? Cały ten rok mignął w przeciągu ułamka sekundy, wystarczyło mrugnąć i puff! Rozpłynął się jak mydlana bańka, za którą goni każde dziecko, pragnąc pochwycić tęczowy, delikatny twór w swoje dłonie. Każde piękno było ulotne. Nie istniało takie, które wiernie można było odwzorować na obrazie i powiedzieć sobie, że dzięki temu wybudowało się jej pomnik trwalszy niż ze spiżu. Oh rany, poeto, mimo to jak wiele racji miałeś... W rzeczach utrwalonych na płótnie drzemała moc, która przez wielu była niedoceniana. W końcu to tylko "ozdoba na ścianę". Może nie? To część historii. To ten fragmencik ludzkiego istnienia, która przesunie się do przodu i przetrwa, kiedy ludzkie kości staną się pyłem. Wielu lat szczątki człowieka na całkowity rozkład nie potrzebowały. Tym nie mniej sztuka ta była przecież tylko kopią kopii. Tamta felerna karteczka spalona w Marmurze, wszystkie tamte rysunku spalone długo później, w których tak bardzo starał się tą perfekcję uchwycić. To uczucie..! I nie potrafił. Każda kreska była zła. Żadna nie była odpowiednio zmęczona, obojętna, czy spokojna. Nie potrafił uchwycić swojego wnętrza.
Usiadł na kamieniu, przymykając do połowy oczy, długa linia rzęs rzuciła cienie na jego policzki, kiedy w formie rozleniwionego, starego kocura, który właśnie zasiadł na wysokim piecu, skąd mógł spoglądać na ludzkość i oceniać jej omylność, krzywiąc się na ich mizerne starania wybudowania tego pomniku, który miał przetrwać wszystkie wichury, huragany i każdą z wojen, aby pamięć o nich przetrwała, przyglądał się nie wszystkim wokół, a właśnie Keiowi. W końcu nikogo wokół nie było. To czyniło tą chwilę jeszcze bardziej nienaturalną. To chyba nie była zazdrość. To był jakiś gorzki posmak w ustach, coś, co sprawiało, że serce wydawało się mocniej uderzać, a wcale tak nie było. Boleśnie. Kilka drobnych uderzeń nie mających swojego fizycznego odzwierciedlenia. To jedynie gra emocji, a te można zignorować. Pozwolić im przepłynąć dalej i nie zwracać na nie najmniejszej uwagi. Huh, no proszę... Słodki piesek i panienka na włościach pana samuraja. Wyraz twarzy akoraito nie zmienił się nawet o jotę. Czemu miałby? W końcu to nie tak, że na Keia czekał teraz w ciepłym domku słodki piesek i śliczna dziewczyna, która zawdzięczała mu życie. Słodko. Do porzygu. Mokuren automatycznie zjechał oczyma na klatkę piersiową samuraja, kiedy ten obwieścił, że został poważnie ranny, szukając na jego ciele pamiątek z tego starcia.
Shijima przyłapał się na tym, że teraz całkowicie zamilkł. I wcale jakoś nie miał ochoty w tym momencie zmieniać tego stanu rzeczy. Ach, dajcież spokój, dajcież spokój! Przesunął czarnymi oczyma po sylwetce samuraja i znów wetknął je w jego twarz i wiecznie podkrążone, zielone oczy. Jakoś nie zauważył, żeby samuraj miewał problemy ze snem. Taka uroda, co? Cienie przecinające marzenie o idealnym świecie i jeszcze bardziej idealnym życiu z domkiem, owieczkami, pieskiem i... Yuri.
- To trening nie jest samodoskonaleniem się? - Zapytał lekko rozbawiony, bo chyba w tym momencie zgubił się w trajektorii drogi, po której wędrowało rozumowanie towarzysza. - Z tą zbroją możesz uchodzić za prawdziwego rycerza, więc nie pozostaje nic innego, jak gonić za zagubioną księżniczką, co? - W końcu - czemu nie? No czemu nie... Każdy chyba chciał kogoś uratować... albo zostawić tak jak ty zostawiałeś, bo przecież były priorytety. Bo koniec końców dobro jednostki nie znaczyło wiele na tle dobra ogółu i całej misji. Tak? No tak. Nie mogłeś chyba zaprzeczyć. - No, no... byłby to ciekawy widok. Seinaru Kei powalony na kolana. Chcę to zobaczyć. Jak klęczysz, pokonany. - Shijima wyciągnął jeden kącik warg w enigmatycznym uśmiechu, spoglądając w zielone oczy intensywnie.
- To dobrze, cieszę się. Dobrze mieć dom, w którym człowiek czuje się bezpiecznie, prawda? - Taki, w którym ktoś na ciebie czeka, w którym jest ciepło, nie ważne jak wielki mróz panowałby na zewnątrz. Dobrze, że nie spłonął. Niektórych marzenia się ziszczały, innych płonęły na krańcu knota świecy. Równowaga musiała być zachowana w wszechwiecznym Kosmosie, który dawał sobie spory margines błędu, to prawda, ale koniec końców - nic nie ginęło. Mankament polegał na tym, że nie zawsze równowaga dotyczyła jednej osoby. Jednym się zabiera, by inni mogli mieć - oto sprawiedliwość świata. Ciężko było się z nią kłócić. To nie była kłótnia, którą ktoś mógłby wygrać. - Brzmisz tak, jakby zależało ci na zdaniu tego człowieka. - Tego Tadatoshiego. Coś w sposobie mówienia Keia, może w tym krótkim zdaniu, właśnie tak brzmiało. Ale może się mylił. Chciał wiedzieć. Więcej i więcej.
- Po prostu moja pasożytnicza natura nie pozwala mi trwać bez żywiciela. - Zażartował. Żartował, ale uważał aktualnie, że Seinaru nie miał racji. Nie miał racji przy ich spotkaniu po tych paru miesiącach, kiedy powiedział, że Shijima wie, że pasożytem nie jest. Uważał, że jest. Kei miał całkowitą rację, dlatego chyba rzeczywiście dobrze się stało, że dla własnego dobra się uwolnił. Chyba. Shijima nie był tak wspaniałomyślnym altruistą. - Wiesz, jaka to cudowna odmiana dla głodu i nędzy, która tutaj panowała? Dla zgliszczy wojny, które zostały na tych Wyspach? - Chyba ta porażka z Caną mocno się odbiła na Keiu, zresztą... każda mocno się odbijała. Sprawiała, że chciał być tylko lepszy i lepszy... To dobrze. - Podobno mężczyzna bez ambicji jest nic nie warty. Człowiek, który teraz ma moc, by chronić innych, również zaczynał od turnieju takiego, jak ten dzisiaj. Rzekłbym nawet, że ten na Samotnych Wydmach był skromniejszy. - Uśmiechnął się lekko pod nosem. - Chcę przez to powiedzieć, że siła przychodzi z czasem, ale im więcej posiadasz jej w dłoniach, tym cięższa staje się też odpowiedzialność i tym trudniejszych wyborów przychodzi dokonać. - Gonić za dziewczyną, której może nie dać się już dosięgnąć, ryzykując życiem, czy jednak nie gonić? Oh, ależ oczywiście, że gonić. Przecież to był cały Kei. - Nie porzucisz jej, co? - Uśmiechnął się znów jednym kącikiem w ten enigmatyczny sposób.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Onsen

Post autor: Seinaru »

W sumie... jego motywacja nie była aż ta skomplikowana, żeby nie móc jej zrozumieć. Powoli czuł jak spięte barki i ramiona się rozluźniają. Jego nogi, zanurzone teraz w wodzie chwytały jeszcze sporadyczne skurcze, lecz całe ciało rozpływało się w przyjemnym cieple. Odpoczynek tutaj po piachu areny, smrodzie trybun i wrzasku dziczy było istnym błogosławieństwem. Oaza spokoju, ciche pluski wodo, rozmowy i chichoty dochodzące ich uszu z sąsiednich kąpielisk. W Onsenie było naprawdę przyjemnie i komfortowo, a cały czas poświęcony na regenerację Seinaru postanowił skrzętnie wykorzystać, przy okazji umilając go sobie pogawędką z Shijimą.
- Samodoskonaleniem... pewnie że jest. Sęk w tym, że wcześniej nie było kogo ratować, więc wszystko było bardziej nieśpieszne i dla własnej przyjemności. Teraz mam wrażenie, że ciągle jestem spóźniony, trenuję i łaknę jak najszybciej stać się silny. Każdy dzień, każda godzina tamtej w niewoli to dodatkowy dzień i godzina, w której łamię obietnicę, że przy mnie jest bezpieczna. - Wyobrażał ją sobie mimowolnie, poniżoną i zrozpaczoną, w której oczach gaśnie nadzieja, tym razem już na zawsze. Seinaru był chyba jej ostatnią deską ratunku. Deską, której nie mogła się chwycić w razie zagrożenia. Równie dobrze mogłoby zatem w ogóle go dla niej nie być. Westchnął ciężko. Trudno było mu codziennie przyznawać, że to jeszcze nie czas na ratunek, że nie jest w stanie jej pomóc.
- Nie jest moją księżniczką. Nie zamierzam wiązać z nią swojego życia, z Yuri też nie. Problem w tym, że do czasu rozwiązania całej sprawy, Yuri nie ma się gdzie podziać. Gdy będzie po wszystkim wolałbym jednak zostać tylko z Itachim. - Założył ręce za głowę i postarał się skupić na przyjemności płynącej z kąpieli.
- Tadatoshi to typowy samuraj. Wszystkie te kodeksy, zasady, honor, jest zbyt przekonany tym, że wszyscy samurajowie na wyspie mu podlegają, że w ogóle nie widzi we mnie pasterza, tylko swojego podwładnego wojownika. Myślę, że to niewielka cena za to, aby móc zostać i mieć spokój na jego wyspie. Nie chcę wysłuchiwać szkoleń jak być prawilnym samurajem i słuchać swego Pana, więc go słucham. - Wzruszył ramionami. Po prostu nie chciał dawać mu powodu do bycia upierdliwym.
- Choć przyznaję, wydaje się być bardzo porządnym i dobrym człowiekiem. Biały charakter. - Przeniósł się w inne miejsce, aby zobaczyć co tam słychać na drugim brzegu, każde kolejne miejsce było jednak tak samo milusie. Z ciekawością słuchał ploteczek i historii Shijimy o Cesarzu i historii wysp. Niewiele wiedział o tym gdy tu przybył, a jednak wypadałoby chociaż trochę się wyedukować.
- Zobaczymy jak rozwinie się kariera nowego miłościwie nam panującego Dyktatora. - Bo chyba to właśnie jest ukryte pod pięknym, dworskim tytułem "Cesarz", co?
- Nie, nie zamierzam jej porzucić. Nie wydaje mi się, aby to było najlepsze co mógłbym dla siebie zrobić. - Dla siebie.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Onsen

Post autor: Shijima »

Rozmawianie z Seinaru zazwyczaj było dość proste. Nieskomplikowane. Kei lubił opowiadać o sobie, o tym, co nim kierowało, o swoich problemach, porażkach i sukcesach... chociaż tych ostatnich było zadziwiająco mało. Piszę - zadziwiająco, bo przecież w oczach Shijimy był niezwykle zdolnym samurajem. Niezwykle zdolnym człowiekiem, który jest w stanie osiągnąć bardzo wiele. Ciągle pamiętał, jak samego siebie do niego przyrównywał, jakie to było żałosne uczucie, chociaż patrząc na to z perspektywy czasu - zupełnie niepotrzebne. Nie to, żeby porównywanie siebie do innych było niepotrzebne, niepotrzebne było to poczucie bycia "gorszym". Zawsze są jacyś lepsi, dlatego trzeba robić wszystko, co w naszej mocy, żeby się wynieść ponad nich, tak? Żeby móc gonić za jakąś księżniczką i pokonywać jakieś smoki... No, niezwykle bawił Shijimę ten obrazek, chociaż pewnie nie powinien się śmiać. Cholera wie, co się z tą dziewczyną teraz działo, a brunet miał kilka na to pomysłów, z czego jeden wydawał się najbardziej logiczny. Ładna dziewczyna w rękach jakichś popapranych łachmytów, łatwo było z tego wyciągnąć wnioski. Tym nie mniej nadal go to bawiło - wizja Seinaru w lśniącej broni na białym rumaku, nie gwałty czy inne zwyrolstwa, żeby nie było nieporozumień. Po prostu... nie było nawet jednego powodu, dla którego miałby dawać faka za jakąś laseczkę na drugim krańcu kontynentu. Niby że dlatego, że przecież Kei chciał ją uratować, ale... to była jego walka. Shi nie miał w niej żadnego interesu.
- Przyznam szczerze, że rzeczywiście brzmi to jak puste słowa. - Założył nogę na nogę i podparł się łokciem o kamienny brzeg, moszcząc policzek na zgiętych palcach ręki. - Nie dlatego, że nie udało ci się dotrzymać obietnicy, tylko dlatego, że ta obietnica nie wydaje się mieć żadnego znaczenia. Ona cierpi, och jejku, jejku, robią jej krzywdę, ała ała. -
Przechylił lekko głowę. Ciemne kosmyki włosów były spięte, dlatego nie rozpadały się na wąskich ramionach mężczyzny. Całkowicie rozluźnionych. - To ma dla ciebie jakieś znaczenie? Czy znaczenie ma tylko to, że ty się źle czujesz z tym, że twoje słowo nie jest dotrzymane? - Shijima był naprawdę ciekaw odpowiedzi. Los niewiasty go naprawdę nie ruszał, ciekawiły go jedynie motywacje Seinaru, te, które wciąż były za małe, jak sam zasugerował, które nie prowadziły do szybkich i nagłych rozwiązań, nie pozwalały mu ot tak przeskoczyć nad przeszkodami, które pojawiały się na jego drodze. Ja. - Z Itachim? - Zapytał z cieniem śmiechu na wargach. - Mówisz o psie? - Upewnił się, bo cholera wie, może to jakaś owca? Albo samuraj postanowił jednak hodować kozę? Lub jedną krowę, żeby mieć ciepłe mleko na śniadanie.
- Nie znam się za bardzo na zasadach panujących na Teiz... ale to dobrze, że słuchasz. Ludzie często wydają się biali
na samym początku, wady lubią się chować pod pierzynką ze śnieżnych piórek.
- Ojooj. Niestety. Czy też stety. Poznawanie ludzi byłoby o wiele mniej ciekawe, gdyby było inaczej... oh wait. Przecież Shijima nie starał się poznawać jakichkolwiek ludzi. Prócz tego jednego evenementu tutaj. Nawet Hayamiego nie starał się poznać, taka była prawda. Nieco sobie to wyrzucał, bo to nie tak, że nie lubił tego chłopaka, wręcz przeciwnie, po prostu... sam nie wiedział. Po prostu był chyba z natury samotnikiem i jakoś nigdy nie ciągnęło go do innych. Chyba kit. Chyba jakieś przekłamanie zaserwowane samemu sobie dawno temu, ale... wierzenie w nie było całkiem wygodne.
- Sam jestem tego ciekaw. - Przyznał na wydechu. - Wydaje się aż zbyt dobry. Tylko że to nadal tylko "wydawanie się". Kto wie, może tak naprawdę nie miałem wtedy wyboru. Może zostanie pieskiem Cesarstwa było jedyną drogą. - Wzruszył lekko ramionami, pokazując tym samym, że not a single fuck was given that day.
Na następne słowa najpierw wybałuszył na Seinaru oczy, a potem wybuchnął śmiechem. Nie było się z czego śmiać. Raczej było nad czym płakać, ale jakoś... czego innego mógł się po Keiu spodziewać? Tak, ten dzień zdecydowanie był dobry!
W końcu był najlepszy.
Dzień, nie Kei.
- Ooo bogoowieee... Hahaha... - Otarł wierzchem knykciów łzy zbierające się ze śmiechu pod oczami, starając powstrzymać ten wybuch wesołości. - Oczywiście, Kei. To byłoby najgorsze, co mógłbyś dla samego siebie zrobić. W końcu, no wiesz, te niedotrzymane obietnice i porzuceni ludzie tak kują w sumienie... - I pewnie tutaj powinno być poważnie... ale Shijima wybuchnął śmiechem na nowo. Naprawdę nie było się z czego śmiać. - Jeszcze by od tego jakaś zgaga obiadowa przyszła i co wtedy?
No cóż, Shi świetnie się bawił. Tym nie mniej nie był to szyderczy śmiech. Całkowicie szczery, dźwięczny i miły. Nie wyśmiewał, śmiał się z tego paradoksu. Chociaż nawet ciężko to paradoksem nazwać.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Onsen

Post autor: Seinaru »

Jego śmiech też go rozśmieszył. Pierwszy raz (no może nie pierwszy) wymsknął mu się jego egoizm tak jawnie i nieskrępowanie.
- No dobrze no, dosyć tego pitu pitu... - Przemył wodą swoje włosy, zanurzając się na chwilę cały. Cały czas czuł i słyszał chrzęszczenie piachu i miał już tego serdecznie dosyć. Wynurzył się i wyglądał jak zmoczony pies, a oprócz jednego kosmyka zakrywającego mu standardowo twarz, teraz było ich jakiś miliard.
- Jedno nie wyklucza drugiego. Chcę żeby moja wyspa była spokojna, tylko na tym tak naprawdę mi zależy. Każde zło, które dzieje się na Teiz dotyka także mojego życia, a ja chcę mieć spokój i sielankę. Pomagałem Canie i Yuri bo to burzyło spokój wyspy. Ale z drugiej strony teraz jej los nie jest mi zupełnie obojętny. Nie zakochałem się, ale są takie sytuacje, których samuraj, nawet taki wypaczony jak ja, nie może obserwować z boku. Poza tym gdybym teraz się poddał, to zapewne znowu miałbym kolejne poczucie winy. Dopóki próbuję jest mi jakoś lżej. - Odpowiedział szczerze. Cała ta sytuacja była skomplikowana, w grę wchodziła jego duma, niechęć do mieszania się w cudze sprawy i bezwarunkowego altruizmu, a także przywiązanie do spokojnego stylu życia, który wykluczał wędrówki w świat w poszukiwaniu niewiast. Z drugiej jednak strony miał w sercu jeszcze żywą tą cząstkę bohatera, która nie pozwalała mu patrzeć biernie na krzywdę innych. Zawsze wybierał czy żyć w zgodzie ze sobą, czy z oczekiwaniami wobec swojej osoby. Teraz jednak, po odniesionej porażce czuł również zwykłą chęć zemsty i rywalizacji, chciał przeskoczyć tamtą postawioną poprzeczkę i udowodnić samemu sobie, że jakieś podrzędne bandziory nie są w stanie zatrzymać go na żadnej drodze.
- Muszę się chyba w końcu uodpornić na te wyrzuty sumienia... - Westchnął ciężko, gdy po raz kolejny zanurzał się w wodzie.
- A Cesarstwo nie jest wcale... - bul... bul... bul... Znowu zanurzył głowę.
- ...a poza tym... - bul... bul... bul... jeszcze słyszał chrzęst piasku.
- ...i wtedy nie możemy zrozumieć... - bul... bul... bul... okej chyba już wystarczy.
- A ty co o tym sądzisz? - Przemył twarz rękoma i odrzucił miliard minus jeden kosmyków na tył głowy.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Onsen

Post autor: Shijima »

Nie ma to jak wymykający się egoizm, co? Wyłazi na wierzch, przyobleka naszą skórę, rozkłada ramiona i z zadowoleniem mówi: no chodź. Przecież jestem tu. Jak ojciec do swojego najdroższego syna, bo tego pierworodnego. Jedynego, którego tak naprawdę był w stanie prawdziwie pokochać, kiedy inni walczyli o jego względy i chociaż jeden dobry gest, ten dostawał ich pod dostatkiem. Za bezcen. Nie wstydził się niczego, ten nasz Egoizm, bo nie miał najmniejszych powodów do wstydu. Był jaki był, godził się z samym sobą, bo tak było najwygodniej i nie istniała żadna logiczna podstawa do tego, żeby na siłę próbować się zmieniać. Żeby celowo uprzykrzać sobie życie i martwić się kimkolwiek więcej, niż tylko samym sobą. Bohaterstwo? Tak, kiedy było wygodnie! Poczucie obowiązku? Tak, kiedy poprzez wypełnianie go czuliśmy się lepsi. Okazanie dobroci? Oczywiście, w końcu sprawiało to, że sami potrafiliśmy się uśmiechnąć - oto i była cała osobowość Seinaru Keia w pigułce. Nie mniej ni więcej - on. On i jego ja. Świetnie się ze sobą dogadywali i zawsze chodzili obok siebie, zamiast prześlizgiwać przez życie stąpali po powierzchni dość twardo. Unikać zobowiązań i bólu, ale kiedy unikasz tego, czy nie unikasz tego wszystkich pozytywów, Panie Egoizmie? Znam odpowiedź. Powiedziałby, że nie. Po prostu jeśli jest ci to na rękę i jeśli jest ci tak wygodnie to nie dzielisz tej radości z innymi i sam trzymasz ją w swoich ramionach. Przynajmniej możesz sobie wtedy spojrzeć w twarz w lustrze i nie żałować zbyt wielu rzeczy. Na przykład nie żałować tego, że kiedyś zaproponowało się komuś płaszcz i że przygarnęło dziewczynę pod swój dach. Chcę mieć spokój na Teiz - powiedział i spokój musiał się stać. Koszta naprawdę nie były istotne - niech tylko nie giną ludzie, bo jemu będzie źle. Nie żeby Shijima był jakkolwiek święty, by miał prawo krytykować takie zachowanie. I nie zamierzał zresztą krytykować.
Wszystkie te słowa sprawiają, że chcę zobaczyć, jak Teiz płonie.
Niespokojna myśl, która zamiast zatruwać sprawiała, że na ustach pojawiał się uśmiech. Uśmiech, kiedy w swojej wyobraźni widział czerwień płomieni spalającej się wyspy. Zieleni traw, które sam kochał, rozległych łąk, które porywały jego duszę i duszący dym, który zapychał rześkie powietrze będące ucieleśnieniem wolności. Jaki wtedy wyraz twarzy miałby Seinaru? Nie, to by było już chore. Jednak sam obrazek palącego się Teiz było... miłe. Sprawiło, że Shijima uśmiechnął się szerzej, milej i odetchnął cicho i lekko, przymykając na moment oczy, kiedy słuchał o kolejnym poczuciu winy. Zdaje się, że nie było tutaj żadnego remedium. Żadnego leku, które skutecznie umorzyłoby pojawienie się tego samuraja w życiu Mokurena. Pewnie drzemał w tym jakiś masochizm i to było kwintesencją całej sprawy - możliwe, nigdy nie uważał, żeby jego umysł był całkowicie zdrowy. Nie było rady, po prostu lubił towarzystwo tego egoistycznego drania ze wszystkimi jego wadami i zaletami. Ciężko było żałować czegokolwiek. Czy może - ciężko było nie żałować..?
- Nawet nie próbuj. - Mruknął z uśmieszkiem. - Te wyrzuty sumienia to chyba ostatnie, co czyni cię jeszcze ludzkim. - Gdyby się nimi nie kierował... byłby maszyną. Wciąż niezwykłym narzędziem, ale jednak - narzędziem. Napędzanym własną wolą, ale pozbawionym wszystkiego, co czyniło ludzi pięknymi. Dbanie o siebie, miłość, bezinteresowność, przyjaźń - śliczne słówka, których smak był jak zakazany owoc - człowiek chce je ugryźć, ale najlepiej tak, by nie pojawił się wąż i nie upomniał, że w tym świecie nie ma niczego za darmo. Więc jak to było z tą bezinteresownością..? Ach tak. Nie było.
- Sądzę, że się przełyka, kolego, a nie mówi z pełną buzią. - Siedział ciągle w tej samej pozycji, przyglądając się wyczynom Keia, który starał się doprowadzić swoje włosy do porządku. Chociaż tego względnego. Piach, co? Nic przyjemnego! - Wszystko jasne, czemu się nie zakochałeś, skoro nie znasz takich podstaw.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Onsen

Post autor: Seinaru »

- Co? - Seinaru nie uważał, że już tak blisko mu do odczłowieczenia, że tylko wyrzuty sumienia jeszcze tylko odróżniają go od zwierzęcia. Nie miał może w sobie zbyt dużo empatii, ale pokazując jej zbyt dużo skazujesz się na los dobroczyńcy. Dobroczyńcy bez własnego życia, wiecznie w służbie innym. To świetnie wpasowywało się w definicję samuraja, jednak Kei tak naprawdę nigdy nie chciał być książkowym przykładem rodzaju samurai sapiens, dlatego starał się jednak żyć po swojemu, bez narzuconych odgórnie "służysz komuś choćby kazał Ci zatańczyć kankana nago na śniegu."
- Wiem, wiem. Lepiej byłoby nie robić niczego co te wyrzuty powoduje, ale czasem się po prostu nie da. Pamiętasz tego mięśniaka pod murem, któremu kijem prawie urwałem głowę? Czy ktoś normalny by po nim płakał? Ja ciągle nie mogę pozbyć się myśli, że to był błąd. Mówię Ci, moje wyrzuty nie są tym standardowym poczuciem winy po zerwaniu ładnego kwiatka. - Jeśli się nie pokona swoich demonów, to one pożrą Cię wypluwając tylko buty. Teraz jednak, z czasem, wszystkie jego rozterki powoli zaczynały blednąć. Tutaj w Onsen czuł, że wszystkie te złe chwile zostawił daleko ze sobą i po prostu nie ma sensu teraz ich rozpamiętywać. Niemniej jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jego niechęć do zadawania innym cierpienia powoduje u niego ogromne problemy później, gdy nie mając innego wyjścia dochodzi do rękoczynów. Turniej jednak pozwolił mu się wyzwolić będąc przy tym pewnym, że nikomu nie stanie się krzywda. To było idealne dla niego rozwiązanie.
- Przełyka się? - Zainteresował się słowami Shi?
- A co niby to, jak ktoś myje głowę, ma wspólnego z zakochaniem? Co Ty bredzisz Shi? - Kompletnie nie łapał się w tej dziwnej zależności.
- Jak się napiję trochę wody stąd to ktoś się we mnie zakocha? Taki tutaj macie przesąd czy co?
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Onsen

Post autor: Shijima »

Pół żartem, pół serio. I tak non stop. W kółko i w kółko, chociaż niby nie lubił zbędnych gadek i preferował konkrety. To tyczyło się jednak tylko i wyłącznie spraw "biznesowych", że tak to ładniej ujmę. Czy więc rzeczywiście uważał, że tylko wyrzuty sumienia odróżniają Keia od maszyny? Bez przesady. Tym nie mniej ta porażająca myśl przez moment wsunęła się do głowy. Może da się to sprawdzić? Szalone, ale tylko szaleńcy są coś warci - słyszał to zdanie już parę razy, odczytał je w paru książkach. I nie potrafił się z tym zgodzić - nie potrafił się też jednak nie zgodzić.
- Pstro. - Rozmowa na poziomie, ależ oczywiście! W końcu Shijima był poważnym dorosłym, który zajmował się swoimi poważnymi sprawami, według jednych kompletnie przeciętny i gubiący się w tłumie, a według innych przyciągający tajemnicami. Poważny człowiek - to na pewno. I człowiek-dramat. Tak, właśnie, gdzie korona? Pewnie w czyichś o wiele godniejszych rękach, biorąc pod uwagę, jakie historie potrafiły się na świecie dziać i to, że Shijima po prostu sobie egzystował w swojej ciszy. Tak, lepsze już mieć własną głowę i zdanie, niż tańczyć kankana na śniegu, prawda? Niby prawda. Łatwo jednak powiedzieć, ciężej to objąć umysłem i się do tego ustosunkować.
- Co jest naszym odniesieniem punktu normalności? Większość? Większość to tylko niezbadane przez medyków przypadki chorób psychicznych, które potrzebują swojej klasyfikacji. Hayami? Ja? Twój pies? Czy może oczekiwania ludzi wobec tego, jaki człowiek powinien być? - Opuścił spojrzenie na spokojną taflę wody, którą jeszcze chwilę temu Seinaru wzburzał, nie pozwalając jej na bycie mętnym lustrem, w którym odbijały się niewyraźne cienie. Teraz on to lustro mącił. Delikatnie przesuwał dłonią, lekko wynurzoną, na boki, bardzo powoli, flegmatycznie. W zamyśleniu. Chyba w zamyśleniu. Śledził ten ruch bez większej refleksji, badając jak układają się malutkie fale i jak szybko znikają. Szmer wody był przyjemny. - Życie jest cenne bez względu na to, czy jest to życie twojego przyjaciela, rodzica czy wroga. Każdy kiedyś miał rodzinę, może ma nadal. Może na tamtego wojownika czekała żona z dzieckiem. To, że żałujesz, oznacza, zdaje się, że potrafisz to życie docenić. W końcu ból sumienia wywołany jest naszym poczuciem, że zrobiliśmy coś źle. Nie jestem pewien, czy to jest coś, co powinno się porzucić jak niepotrzebny papierek na drodze za plecami. - Tum, tum, tuum i włączył się jego mentorski ton! Lubił filozofować. Lubił zakładać coś, wypowiadać to i sprawdzać, czy jego słowa pokrywają się z rzeczywistością, czy może całkowicie z nią rozmijają, co czyni słowa te rzuconymi na wiatr? Nigdy na wiatr nie były puszczane. Przynajmniej nie to było w zamiarze, kiedy były wypowiadane. - Gdyby każdy miał odpowiednio silne wyrzuty sumienia w poszczególnych kwestiach, takich jak chociażby zabijanie, zapewne nie byłoby wojen i shinobi nie byliby potrzebni. - Takie tam tylko dywagowanie. Bo kto to mógł przewidzieć, "co by było gdyby"? Bogowie milczeli na ten temat. Zapewne oni sami nie byli tego pewni.
Mokuren zaśmiał się perliście, szczerze ucieszony reakcją Keia. Nie zawiódł go, właśnie takiej reakcji się spodziewał - takiej, to znaczy: niewinnej. Doprawdy, jak ten chłopak się uchował? Może to rzeczywiście kwestia wychowania? Słyszał też o aseksualnych paradoksach, no ale doprawdy - żadna panienka nie wpadła mu jeszcze w oko? Ani on żadnej?
- Jesteś słodki. - Ciężko było powstrzymać to serdeczne rozbawienie, zwłaszcza, kiedy nie specjalnie się nawet powstrzymywać je próbowało. - Słodko naiwny. Z tobą chyba nawet flirtować by się nie dało, więc rzeczywiście, o czym ja mówię... - Drażnił się z nim rzecz jasna. Pół żartem, pół serio. Tak jak niektórzy żyli żartem - pili na serio. - A może tak? Może kazałem dolać eliksiru miłosnego, kiedy ty się przebierałeś? - Uniósł jedną brewkę, uśmiechając się bezczelnie.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Onsen

Post autor: Seinaru »

- Zwariowałeś? - Kei skrzywił się nieco na słowa Shi.
- Hayami zdecydowanie nie jest normalny, skąd Ci to przyszło do głowy? -Zaczął drapać się po głowie analizując, co mogło popchnąć Shijimę do takich wniosków. Jednak rzeczywiście, gdyby nagle próbować znaleźć się jakiś ogólny standard i wyznacznik tego co jest "normalne", zapewne dowolnym dwóm ludziom trudno byłoby się porozumieć w tej kwestii. Póki co jednak rozmawiali na bardzo przyjaznym gruncie i nic nie zapowiadało na to, że mieliby się pokłócić. Seinaru wysłuchał Shi i w sumie to całkowicie się z nim zgadzał.
- W sumie to się nawet z Tobą zgadzam... - Jednak zaraz przyszła mu do głowy nowa myśl.
- A gdybym tak ja, jeden jedyny się wyłamał i nie miał wyrzutów? Przecież nic złego się nie stanie, ja zawsze chcę dobrze, ale nigdy mi nie wychodzi... - Biedny Kei posmutniał, gdy w sekundę zrobił rewizję miliona swoich porażek.
- Pięknie by to było, gdyby nikt tak nie chciał się zabijać... - Rozmarzył się na chwilę, kładąc ramiona na brzegu basenu, opierając się plecami o jego ścianę.
- Pomyśl tylko, teraz wszyscy się boją, spiskują, politykują, tylko po to żeby wykiwać drugiego. Każdy codziennie boi się, że akurat dzisiaj przyjdzie mu zginąć. A gdyby pozbyć się tego strachu przed śmiercią u wszystkich? To byłby raj... - Na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech, gdy wyobrażał sobie możliwości, jakie niósłby za sobą nieprzerwany światowy pokój. Wydawało się jednak, że taki nigdy nie zostanie osiągnięty, nie przy tak dużej ilości popaprańców chodzących jeszcze po ziemi.
Seinaru szybko jednak musiał odepchnąć swoje przemyślenia na bok. Przeszedł w stan najwyższej gotowości, gdy Shijima podsunął mu podejrzenie, że to na jego życzenie dolano do wody miłosnego eliksiru.
- Ale Shiiii... - Szepnął cichutko przestraszony...
- My tu jesteśmy w basenie wyłącznie dla panów... tylko we dwóch... - Zmierzył go wzrokiem i profilaktycznie, ostrożnie odsunął się od niego na długość wyciągnięcia ręki, tak jak oddalasz się od dzikiego wilka gdy spotkasz go w lesie, szepcząc do niego pełen strachu "dobry piesek... dobry..." no homo bro
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Onsen

Post autor: Shijima »

Zaśmiał się cicho na gwałtowną reakcję dotyczącą tego, że nazwał Hayamiego "normalnym". Śmieszna sprawa, bo wydawało mu się, że z nich wszystkich to właśnie Hayami był tutaj "najnormalniejszy". Tylko znowu - co niby było jego punktem odniesienia..? Chyba on sam, skoro samego siebie mógł posądzić o średnią normalność. Nie o szaleństwo, bez przesady, w żadnym wypadku nie czuł się szalony, po prostu... po prostu nie potrafił swojego własnego portretu odnaleźć na alei głównej ulicy, gdzie handlowało się rybami, owocami i warzywami, czy na leśnym dziedzińcu, którym właśnie sprowadzano towary, odprowadzano szlachciców, ani w żadnej pracowni, w której właśnie splatano włókna ubrań, które potem kupią możni czy tam, gdzie podkuwano konie. Tam była ta normalność? W ścianach, w których potrafiła rosnąć bieda, przez co nawarstwiało się skurwysyństwo, gdzie ojciec potrafił bić swoją córkę, a matka zapijała się na śmierć. Wloką się długimi uliczkami miasta w końcu znalazłoby się przykładową rodzinę, która z uśmiechem na ustach jadła kolację, dziękując bogom za dobrobyt, który ich dotknął. Jasne, kłócili się! Kłótnie były przecież normą dla ludzi przebywających ze sobą na co dzień, ale występowały one tylko dlatego, że chcieli się porozumieć, zetrzeć swoje poglądy, nie milczeć i uciekać się do ciszy, która potem doprowadzała do wybuchu i była jak oliwa dolewana do ognia. Mówili do siebie, rozumieli się, nikt tam nie chciał nikogo zabijać i obserwować płonących pól. Proszę mnie mylni nie zrozumieć, od myśli i wyobraźni do czynu był stu milowy krok. Shijima nigdy by tego nie zrobił, bo po pierwsze nie cierpiał wojen, nie chciał, by coś tak pięknego zniknęło, a po drugie nie chciał dla Seinaru źle. Jeśli kiedykolwiek pomyśli, by rzeczywiście wziąć nóż i wbić komuś w brzuch, komuś, kto był bliski - wtedy uzna samego siebie za szalonego. I to będzie wtedy znak, żeby samemu sobie ten nóż wbić w podbrzusze. Z jakiegoś powodu wydawało mu się, że ten dzień nadejdzie. Zdziczeje na tyle (zły pies bez kagańca, ha!), że ta jedna przyjaźń z Seinaru, który i tak myślał w większości tylko o sobie, przestanie mieć znaczenie. "Przyjaźń", hueh. Teraz to słowo by nie przeszło przez jego gardło i nie figurowało w jego umyśle przy określeniach otaczających Keia.
- Według czyich norm? - Podśmiechujki. Wredne małpy śmiejące się z biednego, kochanego Akamiego. - Bo wedlug moich chyba jest najbardziej normalny z naszej dwójki. - I to nie czyniło go gorszym, ba! To powinno czynić go lepszym. Powinno. Czy czyniło naprawdę?
- Pozbyć się tylko tych wyrzutów, które się odzywają, gdy zabijasz, bo musisz? To brzmi akurat bajecznie. Jeśli... - Jeśli ci się kiedyś uda, to daj znać, ale... oh wait. Shijima nie czuł żadnych wyrzutów z powodu tych wszystkich Dzikich zabitych na wojnie. - Jeśli kiedyś ci się to uda, daj znać. - Może i nie czuł wyrzutów z powodu tamtej wojny, ale mimo wszystko, kiedy powrócił przy okazji tej myśli to Muru, to nie było to wspomnienie dobre. Tak samo niełatwo było zabić kogoś stojącego tuż przed tobą, nawet jeśli sytuacja tego wymagała.
- Tak, to zdecydowanie byłby raj. - Shijima nie potrafił sobie wyobrazić życia, w którym ten raj by zobowiązywał. Nie potrafiłby powiedzieć, kim byłby, gdyby te zasady obowiązywały jego rodzinę - tam, gdzie nie byłoby całego tego syfu zebranego w pigułce. Może wcale by nie istniał..? Tak. Heh, to było takie proste. Jeśli nie istniałyby zdrady - nie narodziłby się. Jaka wielka szkoda... Przecież od zawsze myślał o tym, że nie chce umierać, ale jak dobrze by było, gdyby nigdy się nie narodził. Cholera, trochę za dużo pesymistycznych myśli się tutaj wkradło! A przecież to był ten najlepszy dzień! Trzeba podnieść podbródek i nie zapadać się tak we własne przemyślenia! Zwłaszcza takie! - Może wtedy nie powstałaby ta niekończąca się seria książek dla kobiet o romansach. - Uśmiechnął się.
Wszystko się tutaj zgadzało, bo spoglądał na Keia niczym wilk na tą słodko białą owieczkę, która przyciąga spojrzenie i nie pozwala mu na oderwanie go od niego. Jak zupełnie rozleniwiony i raczej nie głodny wilk. Tym nie mniej wyraz twarzy i odsunięcie się Keia były nad wyraz... nawet nie sugestywne. Były jasnym sygnałem "weź ty nawet tak nie żartuj chłopie". Wahał się. Wahał się spoglądając na Keia, czy brnąć w to dalej, czy się wycofać. Nie to, żeby miał cokolwiek do stracenia w tej chwili. Dłoń, którą mącił wodę zamarła w bezruchu. Zsunął się bardziej w dół, by zanurzyć się bardziej w basenie.
- I? To źle? - Zapytał miękko, spokojnie. Wyciągając przed siebie nogi, rozluźniony, bo i nie było tu powodów do paniki. To on tu chyba powinien być owieczką, a Kei wilkiem, jeśli spojrzeć na fizyczne możliwości dwóch panów. Nigdy tak nie było. Tylko w sumie czemu..? Chyba dlatego, że jeśli cokolwiek Mokuren postanowił w swoim życiu, to był to fakt, że nie zamierzał być pieprzoną surykatką.
Zamierzał być tym wilkiem, który bez stada przemierzał leśne głusze.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Onsen

Post autor: Seinaru »

Nie czuł już na sobie piasku, podczas tej rozmowy zdążył już zmyć z siebie trudy ostatniej walki. W końcu wyraźniej zaczął słyszeć plusk wody, jego ciało się rozluźniało, a sam Kei coraz wolniej oddychał, zatapiając się nie tylko w wodzie, ale również w tej miłej dyskusji. Ojjj brakowało mu tego, aby w końcu otworzyć do kogoś gębę i spędzić trochę czasu z kimś bliskim. A Shi świetnie się do tego nadawał. Był spokojny, dowcipny, bystry i chyba... czuł do Seinara miętę?
Ile tamten zanurzył się w wodzie, o tyle Seinaru odsunął się od niego, tak aby jego rączka nie powędrowała gdzieś po dnie... po dnie i chaps! Nie, to byłby uraz na całe życie, a samuraj wcale nie był stuprocentowo pewny, czy jego "przyjaciel" tylko żartuje, czy może naprawdę ta intymna atmosfera była mu bardzo na rękę. Kei siedział przez chwilę wgapiony w niego i rozmyślając nad tym, w którą stronę zacznie uciekać, jak coś zacznie się dziać. Należało szybko zmienić temat rozmowy na jakiś poważny.
- A Shinji? Czego od Ciebie chciał na trybunach? Nie opowiedziałeś mi jeszcze zbyt dużo o waszej znajomości, ani o tym co naprawdę zaszło wtedy w Sogen. - Założył ręce za głowę, siedząc naprzeciwko Ranmaru. Mimo że miał być to temat jedynie ucieczkowy, to przy okazji samuraj trafił w nutę, która naprawdę bardzo go interesowała. Krzykliwa postać Uchihy zbyt często przecinała drogę tego duetu, aby nazwać to jedynie przypadkiem. Jego pojawienie się na turnieju nie było zaskoczeniem ,ale kolejna próba kontaktu i siania zamętu dała Seinaru dużo do myślenia.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hanamura”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości