Plac przed pałacem

Kosuke

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Kosuke »

Kosuke po raz pierwszy od dawna podróżował, a że przez większość tego czasu dużo pił (i śpiewał, ale głównie przez Shige), to był w bardzo słabej kondycji. Miał wrażenie, że od całego przepychu w okolicy tym bardziej robi mu się nie dobrze, ale akurat to uczucie po prostu zignorował. Młody Kaguya w tej okolicy nie mógł nazywać się "młodym". Sporo osób obecnych na placu było od niego młodszych o rok, lub nawet więcej. I wszyscy zapewne byli niezwykle potężni. Zapewne gdyby walczył z nimi teraz, to zostałby zjedzony, wypluty i zapomniany. Sama ich obecność budziła w Kosuke dwa zupełnie inne uczucia. Strach i lekkie podniecenie.
Strach, ponieważ nierozważne działania mogą zakończyć się szybką śmiercią. Każde słowo, każda akcja i ruch musiały być dokładnie przemyślane. W tej okolicy nie ma miejsca na głupie błędy. Trzeba uważać. A lekkie podniecenie? W okolicy domu Kosuke mieszkały praktycznie same płotki. Spotkanie kogoś mocniejszego oznaczało daleką podróż, a gdyby nie to, że płynął ze swoim bohaterem z dzieciństwa, to by tego nie zrobił. Każda osoba na placu emanowała energią i potęgą. Z tym właśnie chciał się zmierzyć, ponieważ momentami potrzebował lekkiego wyzwania.
Skoro nie znał nikogo, to musiał pilnować się cały czas pleców Shigi. Oczywiście na kulturalny dystans, by nie przeszkadzać mu w rozmowie. Ewentualnie sam planował znaleźć towarzysza (najlepiej płci pięknej) do rozmowy, ale obecnie postanowił obserwować okoliczne rozmowy i jak były prowadzone. Najpierw nabrać trochę taktu, a dopiero potem zagadać.
Najciekawiej obserwowało się Shige i jego "relację" z kobietą obok. Coś tam nieco od niego o niej usłyszał i rzeczywiście była piękna. I ten Shiga,ten, który był jego wybawcą, któremu zawdzięczał życie, przy niej wyglądał jak potulny baranek. Było to niezwykle komiczne w odbiorze i Kosuke musiał kilka razu ugryźć się w język, by nie parsknąć śmiechem. Postanowił jeszcze chwilę przyglądać się tej dwójce, po czym ruszył w poszukiwaniu swojego przyszłego rozmówcy.
[z/t]
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Nikusui »

Można by rzecz, że była mile zaskoczona odpowiedzią na swoją niecodzienną zaczepkę. Kakuzu nie postanowił ignorować jej obecności i faktu, że się do niego odezwała. Nie zasugerował również, że nie ma ochoty na jakąkolwiek interakcję z osobą, której tak naprawdę nie zna. Bo taka w tym świecie była. Pewnie sam Murai też znajdowałby się na jej miejscu, gdyby nie jego spektakularny udział w Piaskowym Turnieju. I tego, że wciąż żyje. Co jak co, ale o Krwawym Pokoleniu już tyle nie było słychać. Był Murai, Natsume, którego wciąż nie mogła dostrzec i doskonale jej zapamiętany chłopak, którego pieszczotliwie nazywała Jednooką Pomarańczą. Inuzuka Yoichi. O tym to już kompletnie nic nie słyszała.
- Młodziak. - skwitowała krótko w żartobliwym tonie, chociaż sama białowłosa miała niewiele więcej. - Nie zmienia to faktu, że jeśli ogłoszą kolejne, nowe pokolenie, wam z automatu zostanie przyczepiona łatka starego. Niezależnie od tego, ilu was zostało. - dodała nieśpiesznie. Kąciki jej ust praktycznie nie drgnęły w żadnym uśmiechu, nawet w namiastce. Serwowała suchy fakt, którym pewnie, a przynajmniej tak Nikusui myślała, jej rozmówca nawet się nie przejmie. Jakież to miało znaczenie? Zawsze pojawiał się ktoś nowy, ktoś, kto potrafił coś niesamowitego, zaskakującego. Naturalna kolejnej rzeczy.
- Zbyt mało charakterystyczny? - zapytała, tym razem z pełni pozwalając sobie na chwilowy uśmiech, bo kompletnie się z tym nie zgadzała. - Stawiałabym raczej na to, że twórcy mieli zbyt małą wyobraźnię. - dopowiedziała, pozwalając sobie już na szerszy uśmiech. Nie pomyślała o tym, że Murai może ją kojarzyć z walk toczących się między Senju a Uchiha. Sama skupiała się wtedy na byciu jak najlepszym supporcie dla Shigeru. Chociaż sama zbeształaby się w tym momencie za to, że w tym skupisku nie zauważyła jego postaci. Może wtedy, wiedząc jakimi umiejętnościami dysponuje, trzymałaby go bliżej siebie i Shigeru? Oh, gdybać sobie można było! Niezaprzeczalnie dobre było to, że jednak skądś ją tam kojarzył, więc nie była jakąś przypadkowo napotkaną osobą. Może teraz ślepy los zadecydował, że mają właśnie tu się spotkać i nawiązać kontakt? Któż wie.
Nim jednak Ryukata otworzyła ponownie usta, z zamiarem przedstawienia się, by nadać tej całej rozmowie jakiś głębszy charakter niż suchą, niedługo zapomnianą wymianę zdań, w ich towarzystwie pojawił się ktoś jeszcze. Styl ubioru wskazywał na mężczyznę, przez słomiany kapelusz postać zdawała się być wyższa niż w rzeczywistości, ale ten głos. Białowłosa uniosła jedną brew wyżej, przyglądając się tej małej scence. Co jak co, ale takiego fan klubu dla Muraia się nie spodziewała. Oj, widać było, że rzeczywiście należała do innego pokolenia. Jednak trzeba było przyznać, że na pewno takie stwierdzenia mogły połechtać ego mężczyzny. Dzieciaki opowiadające sobie o wydarzeniach sprzed paru lat, które kwestionowały stan finalny wszystkiego. Nic więc dziwnego, że na twarzy kobiety widniał uśmiech, gdy kątem oka przyglądała się całej sytuacji. Najwidoczniej sam Murai był nieco zdezorientowany, gdyż po poproszeniu o przedstawienie się, poprosił o względną ciszę. Rzecz jasna miał rację. Sama członkini Rodu Kaminari nie zachowywała się głośno wymieniając zdania z Muraiem, ale byli na tyle blisko siebie, że doskonale się słyszeli, przy okazji mogąc obserwować jeszcze to, co dzieje się przed nimi. Dlatego białowłosa skinęła lekko głową w geście zrozumienia, oddając mężczyznę całkowicie w ręce jego cichej wielbicielki. I to całkiem ładniej wielbicielki.
Ryukata nie wtrącała się w rozmowę, dopóki nie usłyszała sugestii o domniemanym związku z Muraiem. Odruchowo spojrzała na dziewczę, które i bez kapelusza miała parę centymetrów więcej, niż ona. Miała zaprzeczać? Niszczyć ten piękny, sielankowy obraz?
- Zdradzę ci w tajemnicy, Atari-chan. - wyszeptała, nieco nachylając się w stronę dziewczyny. Nie za dużo, ale tak, żeby zbudować napięcie. - Nie ma takiej opowieści. - dodała po chwili przerwy, po czym wyszczerzyła się do młodej kobiety i wyprostowała. Chociaż to mogło być nawet zabawne, takie wpuszczanie w maliny. Potem krązyłyby jeszcze opowieści po świecie o Pustym i jego białowłosej ukochanej. Nie, nie. Mimo wszystko lepiej nie ryzykować. Na dłuższą metę nie sprawiłoby to żadnej frajdy.
- Ryukata Nikusui. - przedstawiła się jeszcze po krótce. W końcu Atari się przedstawiła, a skoro młodziutka kobietka już coś o niej wspomniała, to wypadało zrobić to samo. Przy okazji zrobiła to, co chciała przed przybyciem młódki. - Powiedz, skąd pochodzisz, że te opowieści są tak znane? - zapytała z ciekawości, może dość bezczelnie wtrącając się w rozmowę tej dwójki. Jej spojrzenie jednak szybko zwróciło się do przodu, bo znowu zaczęło się coś dziać. Kolejne wezwania o ciszę, bo rzeczywiście, może każdy mówił cicho bądź szeptem, ale zbiorowo robił się z tego gwar. Niczym na rynku. Stąd też na moment koronacji białowłosa postanowiła zachować ciszę, bacznie obserwując to, co się dzieje. Wyglądało to dość... dziwnie. Ciężko jej było znaleźć słowo, które dobrze by to określało. Jakieś rytuały, odwiązywanie szarf. Dobra, na pewno dość widowiskowe i możliwe, że dla tutejszej ludności, tradycyjne i niosące za sobą wiele zobowiązania i obietnice. Dla kogoś obcego, coś nowego. Jednak za nic w świecie nie potrafiłaby i chyba nawet by nie chciała, ukryć tego zaskoczenia, gdy twarz Cesarza została odsłonięta.
- Natsume. - mimowolnie szepnęła pod nosem, jakby nieco szerzej otwierając oczy. To dlatego go nie było. To on, w tak młodym wieku, został praktycznie przywódcą przywódców. Jak silny musiał się stać? Mimo wszystko, jakoś nie potrafiła wymazać z pamięci jego spokoju i zdystansowania, kiedy był w gorących źródłach. Tyle, że... dużo się mogło zmienić od tego czasu. Nim jednak wydukała z siebie cokolwiek więcej, nastąpił moment koronacji. Oczywisty fakt przypieczętowania jego pozycji. No i to, jak nagle zmienił się kolor jego włosów... przez chwilę poczuła się, jakby ona przez tych kilka lat stanęła w miejscu, nawet jeśli za żadne skarby świata nie chciałaby stać w tym samym miejscu, co Natsume. W tym czasie zaczęło padać od niego mnóstwo słów, które przez chwilę raczej odbijały się od białowłosej. Po chwilowym zaskoczeniu skupiła się dopiero po czasie, gdy nowy Cesarz wspomniał o przybyszach z kontynentu. Jejku, ta cała polityczna paplanina... to dlatego nigdy się w to nie bawiła. To zdecydowanie nie było dla niej. Czy ufała temu, co właśnie się tu stworzyło? Tak na dobra sprawę nie wyrabiała sobie jeszcze na ten moment o tym zdania. Jakby dawała szansę się temu pokazać, chociaż niezaprzeczalnie uniezależnienie się od Rady, mogło być pstryczkiem w nos dla ludzi z kontynentu, którzy mogli się poczuć w tym momencie zagrożeni. Mogła to skwitować tylko krótko: czas pokaże. Teraz wśród tutejszej ludności panowała niesamowita euforia. Entuzjastycznie, końcowe powitanie Natsume, jedynie zachęciło innych do dalszej zabawy i korzystania z gościny Hanamury. Cóż, w końcu też i po to tu przybyła.
- Kto by się spodziewał. Będziesz następny? - zapytała z lekkim uśmiechem, próbując ukryć lekkie zaskoczenie. W końcu był drugim z tego całego Krwawego Pokolenia. Drugim najlepszym. Oczywiście nie mówiła tego całkiem serio, ale mogła się poprzekomarzać, że tego przyjdzie kolej na Muraia. - Dobra, nie wiem jak wy, ale ja wybieram się zobaczyć ten turniej. Nie ominę takiej skarbnicy wiedzy. - dopowiedziała, patrząc to na mężczyzną, to na Atari. Nie wiedziała czy spotkanie tej trójki zakończy się tutaj, czy może któreś z nich skorzysta z okazji i wybierze się wraz z nią na trybuny. A może zrobią to oboje.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Hayami Akodo »

Sugestia Keia zaskoczyła go i to bardzo - nie spodziewał się czegoś takiego, ani przez chwilę przez głowę mu nie przeszło, że miałby...że on i Sagisa mieliby...Do głowy mu nie przyszło, że miałby ją namawiać do dzieciobójstwa albo, o zgrozo, fundować aborcję krwistowłosej! Spojrzał na Keia tak, jakby wyrosła mu trzecia noga, ogon z promieniowaniem albo jak na zielonego kota - po prostu z prawdziwym zidiocieniem, a potem ze swego rodzaju przerażeniem. Zachłysnął się powietrzem, próbując zrozumieć, co tak właściwie sugerował czarnowłosy samuraj. Wreszcie jakoś uspokoił powietrze w swoich płucach. Potrząsnął energicznie głową.

-Na wszystkich bogów, Kei, oszalałeś? - spytał ze zdziwieniem najciszej, jak tylko mógł, co było trudne ze względu na silne wzburzenie, w jakim się znajdował. Znów pokręcił głową, a jego szeroko otwarte, bursztynowe oczy utkwiły w ciemnych, spokojnych tęczówkach Seinaru. Nie potrafił sobie w ogóle wyobrazić tej sytuacji. Nie, nie umiał, przerastało to jego z natury dobre serce. To, że dziecko Kazuo nie było jego, to jedno, ale żeby mieli je teraz z Sagisą...
-Przecież nie zabiłbym dziecka, nawet jeśli nie jest ono moje!-wyrzucił z siebie.-Nie jestem przecież...nie jestem mordercą, nie zabilibyśmy z Sagisą dziecka! Słuchaj, to jest skomplikowana sprawa, ale...Ale no, nie przyjechaliśmy tu usunąć dziecka, o nic się nie martw. Przyjechaliśmy tu w trochę innej sprawie.

Zmarszczył brwi, zastanawiając się, jak najlepiej przekazać Seinaru całą tą historię. Mogło to być pokręcone i skomplikowane, ale...Zacisnął wargi na krótką chwilę, Cofnął się jeszcze krok, wciąż nie spuszczając Shijimy z oczu, a potem przenosząc spojrzenie na mężczyznę klęczącego na arenie. Wakizashi zabrane dziewczynie ciążyło mu pod płaszczem, katana przy pasie i grot yari połyskiwały groźnie w lekkim świetle słońca. I tak by się musiał dowiedzieć, ale lepiej...Westchnął cicho.

-Kei, to zbyt...zbyt trudna sytuacja, a do tego nie mogę ci podać szczegółów, bo jej to obiecałem. Ale powiem ci tyle, na ile pozwoli mi przysięga złożona kobiecie.

Na chwilę umilkł, zbierając myśli. Poprawił bezwiednie katanę, sam nie wiedząc, po co to robi. Ta opowieść nie będzie zbyt prosta, ale...

-Dziecko Sagisy nie jest moje. Biologiczny ojciec dziecka to Kazuo, tropiciel Uchihów, którego zabito-powiedział z namysłem. -Postanowiłem się nim zaopiekować, bo to sprawa mojego honoru.

Przełknął ślinę. Przeniósł ciężar z lewej nogi na prawą, wzdychając. Spojrzał na profil Shijimy, taki mroczny, czarny, poważny, spokojny...Był nieporuszony, cichy, jak śmierć obserwująca dusze zgromadzone na granicy życia i śmierci, dokonująca ostatecznych wyborów...Ty też musiałeś dokonać wyboru, zdecydować, ile i czy w ogóle przekazywać informacje przyjacielowi. Zaufanie zaufaniem, ale co ze złożoną obietnicą? Tak, czy inaczej powiedziałeś mu, co mogłeś, z ostatnich wydarzeń.

Uśmiechnął się nieznacznie. "Najbardziej dojrzały z nas..." Teoretycznie Shijima był z nich najstarszy, najpoważniejszy, pełnił teraz obowiązki służbowe i jak tylko mógł, pracował na chwałę Cesarstwa, używając swoich oczu - i Hayami go za to nie winił. Nawet był zadowolony, że wszyscy trzej znaleźli sobie w życiu jakieś cele, zadania, coś, czym musieli się zająć, nawet jeśli wiązało się to z rozpamiętywaniem porażek.
Tak jakby, kurwa, żaden z nich jej nie miał na koncie. Dla Hayamiego osobistą porażką było Atsui, to, że nie przydał mu się w żaden sposób, że zhańbił się, patrząc na krew swojego własnego ojca.
Tak, jakbyś mógł coś zrobić, głupcze.
W pewien sposób, choć strata nadal bolała i tkwiła w nim jak nie wyciągnięty, wbity w serce grot, to jednak się z nią pogodził - tak godzimy się z bliznami, które pozostają nam po chwalebnych bitwach. Zrobił, co mógł, był jedynie dzieckiem. I miał i tak szczęście, bo udało mu się przetrwać...udało mu się ocaleć.

Dzień wciąż był piękny i dość pogodny. Mężczyzna na scenie nadal klęczał na scenie, okryty bielą, jakby żegnał stare życie i rozpoczynał nowe...co za cholernie symboliczny kolor, pomyślałeś z nieokreśloną ironią, prostując się i przesuwając powoli swoje spojrzenie z Shijimy na mężczyznę, potem na owego Sabaku, którego dostrzegłeś wcześniej, gromady ludzi rozmawiające ze sobą ciszej lub głośniej, wsłuchałeś się w pełną napięciu muzykę pozostawiającą dreszcz.
Co się z tobą dzieje...?

-Wydaje mi się, że z nas wszystkich Shijima jest najstarszy i najsilniejszy, no i ma największe doświadczenie, ale nawet on ponosił porażki. Daj spokój, Kei. Skoro wyciągnąłeś wnioski z tej porażki, to teraz po prostu działaj dalej-klepnął go przyjacielsko w ramię, uśmiechając się. Słowa o niemowie rozbawiły go; roześmiał się więc i szturchnął Keia. -Ty spotkałeś niemowę, ja poznałem niewidomą. I to naprawdę śliczną niewidomą, też z Uchiha...Hm...Czekaj, czy to nie ona tam stoi?

Rozejrzał się, zdziwiony, po czym zogniskował wzrok na miejscu, w którym - jak mu się wydawało - stała Chise...chwila...Przy niej stał jakiś facet w masce z rogami, drugi, taki utrzymany w tonacji ciemnego błękitu i...Shinji? Tak, to był Shinji, teraz był tego pewien, choć trochę ich zasłaniał tłum.

-Patrz, Kei, tam, tamta dziewczyna stojąca przy Shinjim to ona. Urocza, prawda?-uśmiechnął się.-Tych dwóch nie znam, ale chyba lepiej, by Shinji i Shijima trzymali się od siebie z daleka, bo bogowie świadkami, że znowu będę im przypominał, że nie powinni się bić, tak jak wtedy na tamtej polance. Inna sprawa, że Chise, choć piękna, nie jest zbytnio w moim typie. Dla mnie najpiękniejszą Uciapką na świecie jest moja Sagisa.

W jego głosie wyczuwało się szczery zachwyt. Nie kłamał; naprawdę podobała mu się młodsza córka Tsuyoshiego i Rin, nawet jeśli miała już spory, widoczny brzuch i dla innych mogła nie mieścić się w kanonie urody obowiązującym wśród kobiet. Kochał ją na tyle, że...

-Chodź na chwilę, kupimy szybko żelki. Przy okazji, zauważyłeś, że mamy tutaj zbiorowisko gwiazd? Shinji, ci dwaj z Krwawego Pokolenia...Osobiście chciałbym poznać tego Sabaku, w końcu dowodził pod Atsui. Ty nie, Kei? Byłoby zabawnie.

Zadając to pytanie, pamiętał dobrze, że pominął jeszcze jedną kwestię, którą poruszył Kei. Dlaczego tu przyjechali? Odpowiedź była prosta. Może i wyglądał na nierozsądnego, zabierając ją w tak daleką drogę, ale Hayami miał swój rozum i swoje wyrachowanie.

-Sagisa...cóż, powiedzmy, że nie czuła się najlepiej w Sogen-westchnął, idąc w kierunku stoiska z youkan. Nie czuła się najlepiej? Ty cholerny eufemisto. -Jej stan zdrowia wymagał tego, żebym ją właśnie wywiózł. Dlatego ją zabieram w podróż. A co do tej dziewczyny...pomóc ci jakoś? Moja yari i katana, którą nie umiem walczyć, są na twoje usługi. I jeszcze jedno. Biorę udział w turnieju, więc musimy iść zaraz na trybuny, by nam nikt nie ukradł miejsca...ale mam teraz taką propozycję: ty, Kei, idź na trybuny północne i zajmij dwa miejsca. Ja skoczę do ryokanu, zobaczę, jak miewa się moja pani, i wrócę tu z napojami w butelkach. Ty weź te żelki, dobra?

To rzekłszy, wręczył przyjacielowi żelki i, jeśli ten się zgodził, ruszył w drogę do ryokanu.

z/t ---- > Ryokan
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Murai

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Murai »

Generalizując, to interakcje Muraia z innymi ludźmi zazwyczaj ograniczały się do minimum. Powitanie, zazwyczaj w formie skinięcia głową, krótkie rozmowy, rzeczowe i bez zwlekania czy omijania tematu, schodząc na boczne tory. Wtedy, kilka lat temu, polegał tylko na sobie i na swoich umiejętnościach. Nie żeby teraz cokolwiek w tej materii się zmieniło, nadal nie uznawał nikogo poza samym sobą. Nawet Mitsuchi, jako lider Szczepu Kakuzu, miał niższy priorytet niż Murai właśnie. Jego dobro było najważniejsze, jego interes był najważniejszy. Wykorzystywanie ludzi niczym pionków na szachownicy, żeby dojść do upragnionej sytuacji. A jednak jego brak umiejętności interpersonalnych powodował, że nie był w stanie podnieść nawet jednej,
najbardziej lichej figury. W celu dalszego samorozwoju, nauki umiejętności sprytnej manipulacji i zdobywania informacji poprzez rozmowę. Potrzebował tego wszystkiego, a jedynym sposobem była właśnie praktyka. Kiedyś, zanim życie w społeczeństwie zmieniło jego poglądy na potrzeby nauki komunikacji z innymi, najpewniej zignorowałby Nikusui bądź odpowiedział krótkim, rzeczowym stwierdzeniem, nawet nie racząc jej wzrokiem. Teraz jednak, mając okazję do rozmowy z potencjalnie interesującą osobą, dodatkowo blisko jednego z silniejszych Senju jakich Murai miał okazję poznać, Kakuzu mógł próbować rozmowy. Tą dziedzinę można opanować jedynie czystą praktyką, dodatkowo wymagana była przynajmniej jedna osoba dodatkowa. Ta osobą była właśnie Kunoichi.

- Nawet jeśli, to nowe pokolenie musiałoby rozwijać się w szalonym tempie żeby nas doścignąć. Jeśli w kilka lat jednemu z nas udało się stanąć na szczycie unii kilku Szczepów i Rodów, to poprzeczka postawiona jest bardzo wysoko. Przez długi czas będziemy jeszcze na uprzywilejowanej pozycji względem reszty. - odpowiedział, częściowo sprowadzając rozmowę na inne tory niż pierwotnie było to w intencji Nikusui. A może i nie było? Ciężko było to określić, intencje we wszczynaniu rozmowy z praktycznie obcą osobą. Dla towarzystwa, dla zabicia wszechogarniającego patosu? Może nawet wyciągnięcie informacji? Wiadomo, słynny Shinobi musi wiedzieć swoje, musiał widzieć to i owo. Możliwości pozyskania wiedzy od takiego kogoś są wyjątkowo kuszące dla odpowiednio obeznanego, dajmy na to, Yamanaki.
- Ciężko dyskutować z przydomkami nadanymi przez ludzi, powstają naturalnie i naturalnie się rozprzestrzeniają. Aczkolwiek inne przydomki faktycznie oddawały chociaż część jestestwa ich posiadaczy. Saimin, Ōkami,
Koibito. Albo Kenshi
- kiwnął głową w kierunku pałacu, mając rzecz jasna na myśli tego kto się w nim znajduje.
Natsume Yuki, którego pseudonim oddawał niebywałe umiejętności w walce mieczem.
- Nawet posiadanie charakterystycznych cech nie sprawiło, że dostałem cokolwiek odnoszącego się właśnie do nich. - dyskusja na temat przydomka i jego faktycznego powiązania z Muraiem była rzecz jasna całkowicie zbędna, Kakuzu doskonale wiedział dlaczego został pustym. A przynajmniej był bardzo blisko owej pewności. Wcześniej pomyślane przez niego czynniki miały swój udział, ale praktycznie bezproblemowe wyjście z przebicia na wylot lodowym kolcem? Kto jak nie Pusty, człek bez nazwiska, mógł wyjść bez szwanku z czegoś takiego? Dodatkowo rozmowa miała sprawdzić stan wiedzy Nikusui o Szczepie Kakuzu. Mogła grać rzecz jasna, prowadzić rozmowę dla samego faktu jej podtrzymywania jak robił to Murai w tym momencie, ale jeśli miałby wybrać jedną z dwóch opcji, to wybrałby brak szczegółowej wiedzy.

Pojawienie się nowego człowieka w strefie kontroli Muraia zmieniło tempo całej rozmowy, zmuszając Kakuzu do przeznaczenia nieco swojego czasu dla nowej rozmówczyni. Samo podjęcie z nią dialogi mogło być błędem, poświęcanie czasu dla przypadkowego dziewczęcia. Uroda nie była dla Muraia jakimkolwiek czynnikiem który decydowałby o chęci podjęcia przez niego dialogu, aczkolwiek patrząc na ludzkie standardy i odpowiednie archetypy urody, to trzeba było przyznać dziewczynie jedno. Dwóm, Nikusui i Atari wpisywały się w powszechnie przyjęte kanony piękna. Atari jednak wyglądała na wyjątkowo zaskoczona samym faktem, że Kakuzu zechciał z nią porozmawiać, poświęcił jej te kilka cennych sekund swojego życia.
- W takim razie miło mi cię poznać, Atari-san. - powiedział, kiwając głową w stronę rozmówczyni. Prosty gest, ale całokształt wydawał się mieć wyraźny wpływ na zachowanie dziewczyny. Czerwona twarz świadczyć mogła, biorąc pod uwagę kontekst, o zawstydzeniu. Dlaczego? Sława Muraia z pewnością robiła swoje. Czy taka osoba byłaby łatwa do manipulacji? Z pewnością, autorytet mógł wykorzystać swoją pozycję w celu zyskania określonych korzyści. Jednak co ona mogła sobą reprezentować, tak dokładniej? Być może powinien spędzić z nią nieco więcej czasu? Wzmianka o Nikusui jako o miłości życia Muraia spowodowała autentyczne zaskoczenie, widoczne na jego twarzy. Jak można było dojść do tego wniosku? Nie obejmowali się, nie rzucali sobie rozmarzonych spojrzeń jak mieli to w zwyczaju ludzie zakochani. Nawet nie używali swoich imion ani jakichkolwiek zdrobnień. Czy faktycznie to tak wyglądało? A może to wymysł tylko i wyłącznie jej głowy, dla innych ta sytuacja nie musiała tak wyglądać. Nikusui, rzecz jasna, zwróciła uwagę na to nietypowe zagadnienie. Napięcie budowane przez białowłosą w kierunku podekscytowanej dziewczyny i brutalna odpowiedź były połączeniem interesującym. Jakie reakcje powinno to wywołać? Śmiech wynikający z owego kontrastu? Możliwe że tak.
Krótkie parsknięcie wymknęło się Muraiowi, zasłonięte przez dłoń przy ustach, którą zabrał chwilę później.

Cisza wypełniła plac, kiedy tylko ceremonia weszła w kolejny etap. Było to dość nietypowe, aczkolwiek wpływ na to musiała mieć obca dla Kakuzu kultura. Dodatkowo nigdy wcześniej coś takiego nie miało miejsca, logicznym była niepewność wszystkich zebranych i ekscytacja mieszkańców. Pierwszy raz na oczy, możliwe że za życia wielu z nich jedyny. Pod warunkiem, że Natsume dożyje wystarczająco długo jako Cesarz. Podczas jego przemowy, podczas ceremonii, wsłuchiwał się w każde jego słowo, każdy gest. To faktycznie był on, Yuki Natsume. Zazwyczaj nie wierzył w coś dopóki nie znalazł dowodu,
nie wysunął samodzielnie odpowiedniej konkluzji. W dużej mierze przemowa składała się z politycznej paplaniny i podekscytowania Cesarza. Logiczne, emocje sięgały zenitu. Stawką był pokój całych wysp, coś tak bardzo pożądanego przez każdego mieszkańca. A na pewno większości. Zwracanie się bezpośrednio do ludzi i przypisywanie im zasług było klasyczną wręcz zagrywką manipulacyjną, która miała wzbudzić w ludziach poczucie wartości i wpływu na otaczający ich świat w znaczącym stopniu.

Kiedy tylko cała ceremonia się skończyła, Nikusui ponownie zwróciła się do Muraia. Następny? Kakuzu stojący na czele jakiejś prowincji? Na miejscu Mitsuchiego przykładowo, zjednawszy kilka prowincji? Szanse na to były bardzo, bardzo małe. Z kilku przyczyn, ale głównie z braku takowej chęci. Nie dla Muraia była polityka, dyplomacja. Kakuzu był szkolony jako mordercze narzędzie bez własnej woli. Ale nawet kiedy tą wolę odzyskał, nie był całkowicie wolny. Jego chęci i wytyczone cele tworzyły wąską ścieżkę, po której może się poruszać. Na pewno za wąską, by idąc nią móc osiągnąć to samo, co Natsume.
- Nie zapowiada się na to. Nie czuję się dobrze otoczony ludźmi, nie nadaję się na symbol jednający ludzi. Ostatecznie wszystko, poza czystą siłą, sprowadza się do interakcji z innymi. Do tego, co wychodzi mi stosunkowo słabo.
- odpowiedział, za chwilę odpowiadając na oświadczenie odnośnie chęci zobaczenia widowiska przez Nikusui. - Chętnie ci potowarzyszę podczas widowiska, Nikusui-san, oczywiście jeśli nie będziesz miała nic przeciwko. A ty, Atari-san, idziesz? - odpowiedział jednej i zapytał drugą. Wizja zobaczenia widowiska ze swoim idolem, bo przynajmniej taki proces myślowy zakładał Murai u Atari, byłaby zbyt kusząca żeby odmówić. Dlaczego poszedł z nimi dwoma, zamiast samotnie obserwować otoczenie i zbierać informacje? Więcej ludzi oznacza większą liczbę interakcji między nimi, co skutkuje większym przepływem informacji. Możliwe więc że mając te dwie przy sobie dowie się czegoś niezwykłego. Nawet jeśli nie dla sprawy Mitsuchiego, to dla swojej osobistej.
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3911
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Ichirou »

To jeszcze te Wyspy różnił się miedzy sobą klimatem? Ciekawe i dziwne jednocześnie. Przecież dryfujące skrawki terenu były śmiesznie małe w porównaniu do rozległych regionów kontynentu, a jednak były względem siebie tak bardzo odmienne. Rzecz trudna do zrozumienia, którą mogła jedynie tłumaczyć lokalizacja na krańcu świata. Najwyraźniej tu wszystko było zupełnie inne i na opak. Wyspiarze pewnie jedli śniadanie na kolację, a kolację na śniadanie. Spali za dnia, a pracowali w nocy. Zachód był dla nich wschodem, a północ południem. Natomiast wyprowadzany przed ludzi więzień był zapewne cesarzem.
- Ugh, jakoś nikt mnie o tym nie uprzedził - mruknął, wzruszając nieznacznie ramionami. Na twarzy miał jednak drobny uśmieszek, będącym komentarzem na tę nieco komediową sytuację. - Myślałem, że jest tu po prostu okropnie zimno i tyle. Nigdy w sumie nie myślałem o przybyciu tutaj. Nie wiem, co mnie tu przywiało. Pewnie te słynne wiatry Hyuo - skomentował, oszczędzając na powadze. Chyba trochę przesadził na utartych stereotypach, zbyt spontanicznie podszedł do wyprawy i nawet nie odrobił pracy domowej na temat miejsca, w które wyrusza.
- A bo ja wiem? Różnie bywa. List mógł do mnie nie dotrzeć. Albo mogliście zdecydować skromną ceremonię w jakimś zaciszu. Niektórzy czasem pobierają się w pośpiechu, póki brzuch jeszcze nie jest duży - odparł już znacznie spokojniej i poważniej, co chyba było trochę grą aktorską, by wywołać konsternację u dziewczyny. Obniżył jednocześnie spojrzenie bursztynowych oczu, wcale nie dyskretnie, tylko bardzo wymownie. Nie dostrzegł jednak żadnych dodatkowych wypukłości. Talia Reiki wciąż była taka, jaką pamiętał. Spojrzał więc ponownie na blondynkę i uformował na twarzy wymuszony uśmiech.
- Cóż, w takim razie czekam na zaproszenie. Tylko uprzedźcie mnie wcześniej, żebym mógł się przygotować i zastanowić nad prezentem. Mam nadzieję, że masz jakieś młode kuzynki w rodzinie. - Trudno było się spodziewać, żeby Ichirou zachowywał powagę w kontaktach z dobrą znajomą. Sztywności i nadętej powagi było już wystarczająco wiele na scenie.
Ponownie zwrócił uwagę na przedstawienie, ale jakoś dalej nie mógł go zrozumieć. Najwidoczniej zwyczaje Morskich Klifów nie były dla niego.
- Och, nie wiedziałem, że wyspiarze są tacy religijni - odparł, wzdychając cicho. Jakoś nigdy nie interesował sprawami duchowymi. Wolał skupiać się na bardziej realnych, przyziemnych i namacalnych rzeczach.
- Rytuał, huh? Mam nadzieję, że nie będą chcieli nas złożyć w ofierze - stwierdził z ironią w głosie, oczywiście nie podchodząc zbyt poważnie do spawy. Może jednak jego słowa faktycznie miały się ziścić? - Jak zrobi się tutaj drugi Pustynny Pogrom, to proponuję wspólną, błyskawiczną ewakuację na kontynent - dodał nieco ciszej i nieco poważniej. Niczego nie można było być pewnym, a Asahi nie zamierzał wikłać się w żadne burzliwe wydarzenia na wyspach. Powstające tu cesarstwo było mu zupełnie obce i obojętne. Nie było wiec sensu na jakiekolwiek interwencje jeżeli spokojny festyn przybierze mniej sielankowego charakteru.
No i zaczęły się jasełka. Tłum ucichł, a czwórka mnichów zaczęła odpierdzielać swoje ceremoniały. Brązowowłosy władca piasku splótł ręce na klatce piersiowej, co odzwierciedlało mniej więcej jego postawę do trwającego spektaklu. Po pierwszym pytaniu i pierwszej odpowiedzi "niewolnika" wszystko stało się już jasne i nie było wątpliwości, że skuty metaforycznymi łańcuchami nieszczęśnik jest przyszłym cesarzem. Patos wylewał się ze wszystkich stron i bez umiaru.
- Zieeeeeeeeeeeeeew. - Przy czwartym pytaniu kapłana przełamał panującą w bliskim otoczeniu ciszę smacznym ziewnięciem, oczywiście zakrywając przy tym dłoń, jak na wychowaną osobę przystało. Chyba zdążyło go to już znużyć. Dobrze, że mnichów było jedynie czterech, a nie na przykład tuzin, bo przecież można było bez problemu wymyślić więcej takich wzniosłych, pompatycznych alegorii.
W końcu jednak nadeszło danie główne. Przestali się ceregielić i przeszli do rzeczy. Nowy władca zjednoczonych Morskich Klifów został ujawniony i okazał się nim nikt inny jak Yuki Natsume. Zaskoczenie? Chyba trochę tak. Kenshin z Turnieju Piaskowych Filarów zapewne na dzień dzisiejszy był jednym z najsilniejszych shinobi na wyspach. Musiały być argumenty za tym,
by starsi liderowi pozostałych klanów ustąpili takiemu młokosowi. Młokosowi, który był przecież w wieku Ichiegu. Tak szybko zdobyć tytuł władcy pięciu rodów? Huh, no nieźle.

A potem wsłuchał się w przemowę z większym zainteresowaniem niż dotychczas. Nie to, żeby jakoś ujmowały go górnolotne deklaracje,
ale był po prostu ciekawy, jaki pomysł ma Shimakage na swoje królestwo. Pokój, ład i porządek, istna sielanka. Ach, aż chciało się w to wierzyć, żyć lepszym jutrem jak nigdy dotąd. I ludzi wierzyli. Wiwatowali, radowali się. A Ichirou stał dalej spokojnie z założonymi rękami w rozentuzjazmowanym tłumie. Nie jego cesarstwo, nie jego bajka. Nie jego radość. Zresztą, zachowywał dość spore dozy sceptycyzmu. Tygrys ze Wschodu, czy jak go tam okrzyknęli, powiedział po prostu to, co trzeba było powiedzieć w takiej sytuacji. Pokrzepił serca ludzi i dał im nadzieję.

Czy seria rozmów, trochę empatii i samokrytyki wystarczało, by stworzyć trwały i jednomyślny sojusz różnych klanów? Och, to wszystko brzmiało tak łatwo, że aż myślało się teraz żeby wrócić do domu utworzyć to samo na swoim podwórku. Tyle że zjednanie ze sobą klanów, które od dziesiątek lat toczyły wojny domowe i doskakiwały sobie do gardeł wcale nie było takie proste. Ba, zakrawało raczej o niemożliwość.
I to by było na tyle, przynajmniej jeżeli chodzi o tę oficjalną część, dotyczącą koronacji nowego pana tych ziem i wód.
- No, ładnie, ładnie - skomentował dość sucho. W jego głosie brakowało szczerego entuzjazmu,
by uwierzyć, żeby był autentycznie ujęty całym tym przedsięwzięciem. Nawet jeśli uformowane cesarstwo zrobiłoby na nim dobre wrażenie, to i tak nie okazałby tego na zewnątrz. Jeszcze ktoś by pomyślał, że jest zazdrosny, czy coś.

- Jakie plany? - spojrzał to na Reikę, to na Mishimę, ale finalnei i tak wrócił spojrzeniem na blondynkę. To z nią się znał i z nią głównie rozmawiał. Jej partner póki co wydawał się jakiś zdystansowany.
I w tym momencie przypomniał sobie o jednej sprawie. Sprawie dotyczącej praktycznie drugiego krańca świata, czyli Samotnych Wydm, a konkretniej Atsui. Przypomniał sobie teraz to, w jaki sposób Reika mu kiedyś pomogła. Teraz mogła mu pomóc w podobny sposób, co pozwoliłoby mu się zrehabilitować za nie tak dawne potknięcie podczas jednego ze swych zadań.
- Ach, Rei-chan, wybacz, że tak od razu, ale wolałbym podjąć temat, póki mamy jeszcze możliwość. Nie planujesz czasem wizyty w Atsui? Wiesz, może jakaś podróż poślubna. Albo zorganizowałbym wesele dla was, z takim rozmachem, jakiego jeszcze nie było. - Uśmiechnął się, czekając na reakcję. Spodziewał się jednak, że córeczka lidera Senju raczej nie będzie chciała robić ślubu na obczyźnie. Wypadało więc przejść do rzeczy i wyjawić, w czym faktycznie tkwił problem.
- Wiesz, pasowałoby podreperować buźkę takiej jednej Sabaku. Jestem jej winny przysługę. Sporą przysługę. Spadłaś mi na te wyspy jak z nieba. Mogłabyś wyratować mnie z opresji, Rei-chan - odrzekł, uśmiechając się na koniec. No tak, czarować to on umiał.
- Proszę więc, postaw swoje żądania. Mogę zrobić wiele... - No patrzcie, jaki desperat. - Nie chciałabyś zamieszkać w zamku z piasku? - dodał na koniec, dodając nieco żartu do całej prośby. Ugh, miał nadzieję, że się zgodzi. Innego pomysłu na udobruchanie Sachiko obecnie nie było.
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Shinji

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Shinji »

Tak... Zdecydowanie był ciekaw jak zareaguje dziewczyna. Nie wiedział tak naprawdę o niej nic oprócz tego, że poproszono go o pomoc w jej "eskrocie", towarzystwie w podróży jako swoistego pomocnika dla osoby niewidomej. Ot ironia losu, że trafiło się takie dziewcze w klanie, który miał fioła na punkcie oczu. Miał wobec niej chyba nieco inny stosunek niż spora masa pobratymców, nie rzucał żadnych kąśliwych uwag. Była jaka była, a w nim odpalił się chyba nawet jakiś instynkt opiekuńczy choć przez ten cały czas, które dane im było spędzić czy to w podróży czy teraz chyba zdołał wybadać grunt na którym stał i nieco wyluzował popuszczając wodzę i powracając do standardowego czarującego siebie. Owszem, wcześniej także był miły, ale wszystko wyglądało jakoś tak bardziej formalnie, a teraz? Dziewczyna miała okazję usłyszeć jak to jest z nim naprawdę. Wielki bohater wojenny, który ma kosę ze swoją liderką i zabija bo uznaje to za słuszne bez większego rozważania tej kwestii. Zdecydowana masa osób uznałaby go za psychopatę i nie inna myśl krążyła w głowie Chise choć przez ten krótki moment. Musiała się pojawić, po prostu nie widział innej opcji, a mimo to nie uważał się za takowego. Ba! To ludzie byli naiwni, po prostu postrzegał świat szerzej. To nie on miał jakiś problem tylko ludzie odbierający wszystko zbyt dosłownie. Nie każde życie przedstawiało tą samą wartość. Liczył się twój potencjał, siła a także wkład społeczny, który wnosiłeś. Czy nie tak funkcjonowało to na co dzień? Jakoś nikt nie przejmował się ubogimi, którzy nie mieli co jeść i zdychali z głodu, a jak odbierzesz komuś życie albo nawet wspomnisz o takiej możliwości to nagle wszyscy dostają jakiegoś świra jakby nie wiadomo co wielkiego się działo. Nie powiedział wszystkiego, co prawda odnośnie sytuacji z liderką i Shijimą był całkowicie szczery, ale nie o tym mowa. Chodzi o jego głębokie poczucie stworzenia do wyższych celów niż żywot prostego shinobi, to poczucie mesjanizmu dla swojego rodu gdzieś głęboko zakorzenione w jego osobie. To właśnie ono sprawiało, że był zdolny do tego do czego był i nie przejmował się konsekwencjami swoich czynów. Jako osoba o takowym przeznaczeniu miał najzwyczajniej w świecie prawo do robienia takich rzeczy. Stał na szczycie hierarchii. Nie wierzył, że wszyscy są równi bo tak nie było i życie nie dawało żadnych przykładów takowej równości. Nie! Ludzie nie byli sobie równi i doskonale powinni zdawać sobie z tego sprawę znając swoje miejsce. Nie mam tu na myśli tak prostego myślenia jak jakieś stany szlacheckie bo to wierutna bujda. W tym wszystkim chodziło o coś znacznie doskonalszego. Nawet osoba z niższej warstwy społecznej mogła wskoczyć na szczyt "łańcucha pokarmowego", bo posiadała wybitny talent, ale była tak zaparta że ciężką pracą osiągała wyznaczone cele. Czyż nie o to w tym wszystkim chodziło? Czyż nie tak działało życie? Spróbujcie zaprzeczyć temu obserwując otaczającą was rzeczywistość, która jedynie to potwierdza - To się okaże, choć zadaj sobie pytanie czemu osoba będąca łobuzem takim jak ja zadała sobie tyle trudu by wspomóc niewidomą dziewczynę w podróży do Kantai. - choć nie mogła tego zauważyć, jego twarz przyozdobił cfany uśmieszek z którego był tak doskonale znanym tym, którzy mieli "przyjemność" odrobinę bliżej poznać jego osobę - Cóż... Uznałem, że należysz do osób, które lubią niebezpieczeństwa. Czyżbym źle cię ocenił? W mojej opinii jedynie udajesz taką nieporadną, dam sobie rękę uciąć że była to przykrywka by wyrwać się spod opieki rodziców i wyruszyć w świat dla przygód. - ciężko powiedzieć, że określenie przygoda dla turnieju było aż tak trafne, ale chyba tak... jak inaczej można nazwać tak wyjątkowe przeżycie w przypadku ślepiej niewiasty?! Nie dość, że nie była w pełni sprawna przez tą ułomność to była kobietą. Co prawda pełno było rozmaitych przedstawicielek płci pięknej w tym fachu, ale to mężczyźni stanowili większość to też nie tylko miała coś do udowodnienia jako osoba niepełnosprawna i kobieta. Musiała pokazać swoją siłę, poznać jej smak i zapach. Czyż nie o to chodziło? Rzecz jasna słowa Shinji'ego były jedynie trafnym strzałem jak zwykł czynić naprawdę często jako niezwykle wprawny obserwator otaczającej go rzeczywistości. Podobnie było z Shijimą. Oho czyżby zaczynał swoją grę już po raz wtóry, bez której nie potrafił żyć? Na to wyglądało - Nie powiedziałem ci jeszcze jednej rzeczy o sobie skoro znasz tą gorszą część. Nie będę się rozgadywał na temat pozytywnych cech to już sama ocenisz jako, że chyba jesteś skazana na moje towarzystwo jeszcze przez jakiś czas. Jestem bardzo wprawnym obserwatorem rzeczywistości. Dostrzegam to co inni pomijają, sięgając czasami aż do ludzkich dusz. To właśnie dlatego postanowiłem ci zaufać. Dostrzegłem coś czego jeszcze sam do końca nie rozumiem, ale sprawiło to, że byłem skłonny uchylić ci rąbka tajemnicy - spauzował odnosząc się do ostatnich słów Uchihy - Co do ujawnienia komuś sekretu przez Shijimę wątpię. Co najwyżej że im groziłem, nie byłby w stanie powiedzieć komukolwiek co od niego wyciągnąłem - tematy nieco poważne, ale atmosfera została skutecznie rozładowana poprzez napad śmiechu u Chise, który w tym momencie był tak bardzo niepożądany zwłaszcza, że mieli się zachowywać cicho. O ile w taki właśnie sposób do niej mówił kierując słowa szeptem do uszka to nie był w stanie opanować swojej reakcji. Sama sytuacja bawiła także jego, co prawda nie aż tak w takim stopniu jak Chise, ale nie był w stanie się powstrzymać i sam wybuchł salwą śmiechu zarażając się nim od swojej kompanki na placu z którego mieli możliwość podziwiania tego całego przestawienia. Okazał się choć odrobinę bardziej rozsądny zasłaniając swoje usta jak i Chise, ale było to niezbyt skuteczne. Po prostu dostali ataku głupawki i tak się śmiali jak głupi do rosołu przyciągając niepotrzebną uwagę. Czy mogło być gorzej? Oj tak... Jak spod ziemi wyrósł jegomość ubrany w dziwny strój i pieprzoną głowę przypominającą Jelenia. Widok ten był jeszcze bardziej komiczny niż to co mógł zobaczyć w miejscu gdzie odbywała się koronacja i jeszcze bardziej wydłużył "agonię" podczas napadu śmiechawy. Ostatecznie jednak udało mu się opanować. Nastąpiło to szybciej niż u Chise przez co zdołał zareagować przed nią na nietypowy "widok" choć ona nie mogła tego widzieć... prawda? Podał nieznajomemu rękę dorzucając kąśliwą uwagę - Człowieku coś ty na siebie włożył? Wyglądasz komiczniej od tego co odwala się o tam. - machnął głową w kierunku "podwyższenia", może balkonu - wszystko jedno - tam gdzie znajdował się cesarz elekt mający za chwilę zostać koronowaną głową całych wysp - Shinji z rodu Uchiha. Możliwe, że o mnie słyszałeś choć ma sława chyba nie sięga jeszcze aż tak daleko. - nie miał zamiaru szczędzić na słowach. Kobiety były zupełnie czym innym. Był w stosunku do nich znacznie bardziej czuły i delikatny, tutaj natomiast wkraczał na salony brutalny świat mężczyzn. Żył, które aż rozsadzało od testosteronu. Zresztą jak mógłby traktować poważnie kogoś kto ubiera się w taki sposób? Najchętniej by całkowicie olał mężczyznę, ale wyglądało na to, że znał się z Chise więc chcąc nie chcąc starał się zachować chociaż pozory bycia miłym. Mężczyzna nie był sam miał towarzysza, który prezentował się przynajmniej jak na normalnego człowieka przystało. Nie witał się to został jedynie skwitowany przelotnym uśmieszkiem ze strony Shinji''ego, który można było uznać za "powitanie" ze strony Uchiha. Nie był to jednak koniec przedstawienia. Pomyślicie, że gorzej niż napad głupawki tej dwójki i przybycie dziwnie się ubierającego chłopaka to był szczyt wszystkiego? Nic bardziej mylnego. Do wesołej gromadki postanowiła podbić nadpobudliwa dama, choć akurat w przypadku do kobiet zwykł być bardziej "czarujący" to też zachował się jak na dżentelmena przystało - Witam. Shinji Uchiha, miło poznać piękną krewną w tych stronach. - słowa skwitował uśmiechem znacznie bardziej barwnym niż te które prezentował do tej pory. Zdziwiło go że Chise postanowiła ukrywać swoją tożsamość choć zachował kamienną twarz do tej gry. Skoro tak bardzo tego chciała to dobrze! - Moją towarzyszkę najwyraźniej z kimś pomyliłaś. - ot ukłon w stronę w stronę dziewczyny by sobie nie pomyślała, że jest aż taki zły. Zdążył ją polubić i posiadała teraz dosyć niebezpieczną wiedzę. Lepiej było utrzymywać tą relację na właściwych torach zwłaszcza, że mógł się dopiero przekonać co oznacza gniew Katsumi jeśli rodzice Chise by się jej poskarżyli, że nie potrafił odpowiednio ochronić ich córki - Mnie na turnieju uświadczysz. Co prawda nie jest to powód mojej podróży, ale jeśli można skopać parę tyłków to czemu nie. I uwierz mi nie chcesz na mnie trafić. - pomyślicie sobie. Więcej ich tam matka nie miała co? Oto pojawiła się kolejna zagubiona owieczka skuszona nietypowym ubiorem Strzygi jak się jegomość przedstawił. Po prostu kurwa znakomicie. Więcej niech was tu najebie, a na pewno nie przyciągniemy uwagi strażników przez zaburzenie ciszy podczas ceremonii. Na efekty zresztą nie przyszło im nawet czekać bo oto odpowiednia osobistość została wywołana niczym wilk z lasu. Po prostu znakomicie... Zacisnął wargi w gniewie. Najchętniej by wszystkich zajebał gdyby nie ci przeklęci łucznicy na dachu. Miał tutaj spokojnie relacjonować Chise przebieg wydarzenia, ale nie. Muszą narobić rabanu... - Najmocniej przepraszamy. Postaramy się być cicho. Przynajmniej ja i ona - wskazał Chise po czym chwycił ją za ramię odsuwając się nieco na bok tak by zniknąć z oczu kobiecie, która śmiała zaburzać ich spektakl grożąc wyrzuceniem z placu. Cały spektakl w końcu się zaczął... Miał zamiar dotrzymać słowa relacjonując jego przebieg niewidomej Uchiha jeszcze bardziej skupiając się na szepcie prosto do ucha układając dłonie w odpowiedni i sposób przy czym stanął nieco za nią tak by wszystko dobrze widział - Wygląda na to, że się zaczyna coś dziać. Do przodu wyszedł odziany w błękitną szatę z białym pasem, chyba jest kimś ważnym. Wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, w drugiej trzyma końcówkę szarfy. - reszty nie musiał dopowiadać. Chise nie widziała, ale doskonale słyszała to co się działo. Odprawiane były jakieś specyficzne rytuały, które mogły bawić ale z drugiej strony nadawały specyficzną rangę i powagę całemu wydarzeniu - Oho kapłan szarpnął za szarfę, która odwinęła się z ręki spętanego. - i faktycznie tak było dokładnie jak opowiadał - Wyszła kolejna osoba. Ten jest dziwnie młody i również trzyma szarfę. Wygląda na to, że będą to chyba robić po kolei. - tak jak w poprzednim przypadku szarfa została odwinięta - Tak jak myślałem. Po kolei to robią. Oho trzeci jest naprawdę ciekawy. Wygląda jak człowiek, ale ma jakieś naleciałości z rekina. Niebieskawa skóra, zęby jak u rekina. Naprawdę ciekawy widok. - i kolejne słowa, które doskonale słyszała. - Ostatni jest jakiś starzec. Nic specjalnego. Jak i ostatnia szarfa zostanie pociągnięta uwalniając spętanego. - tak też i się stało. Aż głupio było opisywać tą samą czynność po kolei. Różniły się jedynie słowa, a przez brak potrzeby ich opisywania opisy te były pozbawione całego kolorytu i brzmiały wręcz dziecinnie. Należy jednak okazać zrozumienie. Nie było po prostu czego opisywać, a i Shinji był już nieco zmęczony tą całą sytuacją z nagłym nalotem gości, który niemal nie pozbawił ich doskonałego miejsca na placu przed pałacem skąd mieli piękny widok na całą ceremonię, a raczej on bo Chise... cóż... mogła to sobie jedynie wyobrażać po jego opisach. Kolejnym elementem było zakrzyknięcie Shirei-kanów, które krótko skwitował - To byli liderzy rodów. - za chwilę jednak widząc co się dzieje musiał uzupełnić swój opis - Oho powstał nasz specjalny "gość", chyba już nie ma wątpliwości, że to nowy cesarz. Będzie chyba wygłaszał mowę. - i faktycznie tak było. Przedstawił się - Niemożliwe... Członek krwawego pokolenia? Faktycznie wybitni z nich ludzie. Jest naprawdę młody, nie ma chyba nawet 25 lat. A więc osiągnięcie takiej potęgi i władzy jest jednak możliwe w tak młodym wieku? Fascynująca to osobistość. Ciekaw jestem jaki jest. - zamilkł na moment bo oto zaczęła się reszta ceremoniałów - Oho jest i korona. Przepiękna na poduszce i chyba starzec będzie ją nakładał cesarzowi, który przyklęknął na jedno kolano. Przypomina ona bardziej diadem. Chyba wykonana ze srebra. Przyozdabiana szlachetnymi kamieniami. - wiwaty przerwały słowa starca. Bardzo ambitne to trzeba było przyznać - Jest i korona na głowie, ale to nie koniec. Jakaś kobieta, chyba lider jednego z klanów podniosła miecz i wręczyła go cesarzowi. Wygląda na to, że zaraz wygłoszone zostanie przemówienie bo zbliża się wraz z mieczem w dobrze widoczne miejsce nasz "kochany" cesarz. - Zamilkł i dał się wsłuchać w tkliwe i dobrze skonstruowane przemówienie. Jego gadka by jedynie to szpeciła bo nie wnosiła i tak nic oprócz tej namiastki wizualizacji tego co się działo. W końcu jednak dotrwali do końca. Było to naprawdę coś i cieszył się, że mógł to zobaczyć na własne oczy zyskując odrobinę rozgrywki. Może i przesadzili za całym tym przedstawieniem, ale hej! Była to pierwsza koronacja cesarza na tym świecie i nie prędko przyjdzie im zobaczyć coś takiego ponownie. Przez siedzenie na tym placu stawali się cząstką tej wspaniałej historii. Nie zgadzał się z tezami głoszonymi przez Natsume, ale niewykluczone że było to zagranie pod publiczkę, a to co mu siedziało w głowie to zupełnie inna kwestia. Nie znał go w końcu osobiście, a poznałby chętnie w końcu był wyznawcą kultu siły, a czymże był cesarz jak nie uosobieniem właśnie tej idei nawet jeśli kierował się innymi przesłankami w życiu niż Shinji? Tej siły na pewno nie można było mu odmówić i jeśli kiedyś będzie miał taką okazję okaże odpowiedni szacunek nawet jeśli w głębi ducha będzie uważał co innego, ale tego jeszcze nie wie... - No i jak wrażenia? Wspaniałe przemówienie co? Warto było się tutaj zjawić. Naprawdę ciekawe widowisko choć chyba odrobinę przekombinowane, ale czego się nie robi pod publikę - uśmiechnął się, czego co prawda dziewczyna nie mogła zauważyć, ale pewne wewnętrzne ciepło które biło od jego osoby było już wyczuwalne jak najbardziej.
0 x
Awatar użytkownika
Atari Sanada
Gracz nieobecny
Posty: 275
Rejestracja: 4 gru 2017, o 15:55
Multikonta: Yama-uba

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Atari Sanada »

Muzyka rozbrzmiewała rozchodząc się po całym placu niczym spienione morskie bałwany. Wkradała się do umysłów nadając całemu zdarzeniu magiczną otoczkę. Koronacja nie była czymś często spotykanym, w dość krótkim życiu Atari można śmiało stwierdzić, że po raz pierwszy słyszała o czymś takim i miała możliwość lustrować historyczne wydarzenia we własnej osobie. Zrozumieć to co ją otacza i w choć drobnym stopniu zapisać się na kartach opowieści snutych przez starszych poczciwych dziadków swym wnukom w rozgwieżdżone noce. Lecz nie to było głównym powodem jej pobytu tutaj. Turniej jaki miał się rozegrać na cześć nowego władcy nęcił każdego spragnionego przygody i choć nie lubiła przemocy, miała ją za rozwiązanie ostateczne to turniej na skale światową przełamał wątpliwości. Nie śniła nawet o możliwości zyskania takie statusu jak ostatni z krwawego pokolenia, za to doceniała możliwość daną od losu, możliwość poznania tak odległych światów w jednym miejscu. Zobaczyć na własne oczy potężnych wojowników i spróbować sił z tymi, którzy z pewnością dysponowali lepszym bagażem doświadczeń i umiejętności niż ona sama. Zaszczyt i ogrom możliwości. Ciemne oczy oderwały się od tłumu wlepiając w sylwetkę pozszywanego mężczyzny. Ogrom możliwości, który już teraz dał o sobie znać i to z nawiązką.
Domniemana para w oczach Sanady rozmawiała ze sobą cicho i choć przywdziewająca męskie ubranie dziewczyna nie chciała podsłuchiwać to i tak słyszała obniżone głosy dwójki ze względu na szacunek do odbywającej się ceremonii. Z resztą białowłosa kobieta postanowiła odezwać się bezpośrednio do niej, co sprawiło nie lada przyjemność. Na twarzy dziewczęcia pojawił się rumieniec, który witał tam od ostatnich kilku uderzeń serca dosyć często. Sama nie wiedziała czemu pomyślała o dwójce jako parze, może dlatego, że stali przy sobie stosunkowo blisko w momencie gdy nikt inny nie kwapił się do przełamania kółka swobody Muraia. Tak czy inaczej poczuła się głupio, besztając swoje wewnętrzne - jeszcze istniejące - dziecko. Pomyliła się, chociaż gdzieś w głębi czuła, że białowłosa i wicemistrz krwawego turnieju pasowaliby do siebie jak ulał. Ona była pięknością, a on? Hmm, gdyby tak się lepiej przyjrzeć, zmrużyć oczy i przyzwyczaić do szwów to uchodziłby za przystojnego. A nawet i bez tego bił na głowę każdego znanego jej żylastego młokosa z rybackich łodzi. Pomyśleć, że sama miała związać los z którymś z nich. Ciarki przechodziły po plecach. - Z małej rybackiej wioski w Teiz, Nikusui-sama. - Odpowiedziała cicho i dość sztywno czując respekt do kobiecej postaci. Właściwie nie kojarzyła tego imienia, ale sądząc po swobodzie z jaką rozmawiała z legendą wiejskich dzieci sama musiała być niezwykle znana i poważana w swoich stronach. W czarnym całunie rozświetlanym przez płomyki chakry i jej jaśniała bardziej niż większości zebranego tłumu. Nie mogła więc być kimkolwiek, a potężną Kunoichi. Szacunek tak czy owak należał się i nic dziwnego, że dwie potężne postaci stojące obok Atari wprawiały ją w takie zakłopotanie pomieszane ze sztywniackim szczęściem. Ona sama bowiem była zwykła rybaczą dopiero raczkującą po wspaniałym i różnorodnym świecie.
Ceremonia rozpoczęła się na dobre i co tu dużo mówić zachwycała. Wiele elementów łechcących głód zobaczenia czegoś niezwykłego i niecodziennego. Symbole przewijały się w przeprowadzanych rytuałach. Wszystko było tak obce i jednocześnie piękne, że młoda podróżniczka momentalnie pozwoliła się zahipnotyzować widokowi i słowom pierwszego z dynastii cesarza Natsume. Nawet chwile po jego zniknięciu, ta dalej wpatrywała się zaintrygowana w stronę pałacu. Żadne opowieści nigdy w pełni nie oddadzą piękna, emocji i zdarzeń. Atari miała ogromne szczęście, że nie musiała polegać na opowieściach, bowiem tym razem doświadczyła tego na własnych oczach. Wtedy z letargu wyrwały ją słowa Muraia, który dość oschle wypowiadał się o samym sobie. Młoda dziewczyna obróciła się na piecie w stronę dwójki i niewiele myśląc wylała z siebie słowa - Oh nie zgadzam się Murai-sama! Z pewnością byłby z Ciebie świetny władca. Skoro potrafisz jednać dziecięce życia w jednej zabawie znajdujące się tak daleko, to czemu miałoby się nie udać we własnym otoczeniu? - Przerwała w rozmowie i ponownie musiała zganić swoją młodzieńczą żywiołowość i wiejski brak kultury. Właściwie nie miała prawa cokolwiek mówić o tym człowieku, przecież nie znała go, a jedyne co wiedziała to, to co malowały barwne opowieści przyjezdnych handlarzy. - Przepraszam. Nie powinnam. - Wydarła z siebie z trudem i ukłoniła żwawo znów miotając swoim bambusowym kapeluszem, który jakimś cudem z pleców wspiął się na czubek głowy. Dłoń poprawiła osłonę przed przedzierającym się przez chmury słońcem i pozostawiła go na włosach, tam gdzie znajdował się pierwotnie. - Jeśli moje towarzystwo nie będzie kłopotem. - Odpowiedziała uradowana na myśl spędzenia czasu z dwójką zaprawionych poszukiwaczy przygód z czego jeden był bohaterem opowieści snutych w jej rodzimej wiosce. Z drugiej zaś strony wiedziała, że nie będzie to trwać długo. Czekała ją potyczka i zapewne jeśli dwójka zobaczy ją na arenie w całej jej ignorancji i braku umiejętności wtedy zmienią swoje zdanie na jej temat. W końcu tak naprawdę była nikim. Chyba właśnie ta obawa trzymała jej język za zębami. Nie wyjawiała tego, że i ona stanie na ubitej ziemi areny i zawalczy o chwałę i uznanie. Mając taką widownie czuła coraz to rosnący stres, ten zaś bardzo szybko przerabiany był na motywację. Nie przybyła tu zwyciężać, przybyła tu choć odrobinę bardziej żyć niż dotychczas. - Ruszamy zatem? - Spytała czekając, aż w cieniu dwóch znamienitych person będzie mogła udać się na trybuny gdzie ujrzy widowisko, którego miała wkrótce stać się częścią.
0 x
Obrazek
Theme | Głos | Wygląd | #5f9ea0
Osamu

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Osamu »

Podróż Osamiego była bardzo przyjemna, właściwie to bardzo szybko dostał się do Kantai. Jednak nie wszystko wyszło zgodnie z jego myślą. Zgubił właściwy cel podróży - Ayako. Był tym razem bardzo zawiedziony. Osamu myślał, że śledzenie kogoś to prosta sprawa, a tu się okazało, że jednak nie. Nie dość, że jego zmysł wykrywania chakry nawalił, to dodatkowo jego wzrok nie widział niebieskowłosej dziewczyny. Ale zresztą co się dziwić. W Kantai było bardzo dużo ludzi, a nawet było za dużo ludzi. Więcej niż w południe na targu w osadzie kupieckiej. Coś niesamowitego, ale dlaczego? Dlaczego było tutaj tak dużo ludzi. Osamu zaczął się pytać przechodniów o co chodzi? Jego zmysł chakry wykrywał pełno shinobi. Niektórzy ludzie mówili o jakiejś koronacji, o cesarzu, niektórzy o dobrym zarobku, a jeszcze inni o dobrej zabawie, o zjednoczeniu wysp. Jednak Osamu nie był tym za bardzo zainteresowany, on szukał Ayako. Tylko gdzie ona w tym tłumie może być? Nagle Masuko usłyszał jak niektórzy mówią o jakimś turnieju. Osamu oczywiście tą sprawą bardzo się zainteresował. Pomyślał, że na tym turnieju może być Ayako. Po ostatniej walce z Akirą to całkiem możliwe - stwierdził. Może Masuko nie był przejętym całym tym wydarzeniem, ale na pewno chciał wziąć udział w turnieju, by znaleźć Ayako, by od nowa na prawdzie się z nią zaprzyjaźnić. Tylko jak się na owy turniej zapisać? Osamu postanowił iść w stronę ludu, tam gdzie było najwięcej ludzi, na plac przed pałacem.
----------------------------------------------------------------------------
W końcu Osamu dotarł na miejsce przed pałacem, było tu przepięknie. Jednak Masuko najwyraźniej się spóźnij, bo ludzie zaczęli pomału odchodzić od tego miejsca. Mimo wszystko tłum ludzi był tak czy siak bardzo liczny, a wrzaski i okrzyki na cześć nowego cesarza wypełniały cały plac. Najwyraźniej musiała to być bardzo ważna uroczystość - pomyślał Osamu. Jednak cały czas nie wiedział gdzie może się zapisać na turniej, gdzie ma się udać? Najprawdopodobniej tutaj, a może po prostu nie ma jakiś sprecyzowanych zapisów na owy turniej? W każdym razie Masuko znowu szukał Ayako, jednak jej tutaj nie znalazł. Jej włosy bez problemu by rozpoznał z kilometra. Niestety Ayako nie było tutaj. Szkoda, ale może będzie na turnieju, taką nadzieję miał Osamu. Właściwie Masuko nie wiedział dokłanie co ma teraz robić, nie słyszał nawet przemówienia nowego władcy. Właściwie nic nie wiedział. W takim tłumie musiał posłużyć się instynktem, gdzie ma iść, by dotrzeć na turniej.

z/t http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=70316#p70316
0 x
Megumi Ishida

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Megumi Ishida »

Megumi nie dosyć że spóźniona, to jeszcze spłukana powoli zaczynała się na prawdę zastanawiać jakie kroki powinna podjąć w swoim życiu tak aby coś osiągnąć. Najpierw pracowała dorywczo w małych zadaniach zdobywając Ryo na trudniejsze zadania, potem wzięła udział w kilku takich w których o mało co nie zginęła. Niestety straciła swój oręż, swoją piękną katanę, oraz wszystkie inne bronie jaki posiadała. A miała ich wiele, i były bardzo drogie. Niestety oczywiście w ogniu walki, zostały zniszczone, pogubione, aż pod sam koniec pozostało go jej naprawdę nie wiele. To zmusiło do prac poniżej możliwości, ale jednak dobrze płatnych, mimo bogatego ojca, pamiętała o swojej obietnicy że może jej nawet pałac kupić, ale na jej ścieżkę wojowniczki nie przeznaczy ani jednej monety. Chciała dojść do wszystkiego sama, albo umrzeć próbując, a przynajmniej w przenośni, bo tak na prawdę to nie chciała umierać, ale umrzeć w walce o swoje pragnienia brzmi tak epicko i nieziemsko że aż szkoda nie powiedzieć tego. Tak więc właśnie dzięki swojemu oporowi i ciężkiej pracy stała tutaj przed cesarzem lodowych wysp który gadał coś od rzeczy, bez sensu zresztą bo wszyscy wiedzą że zaraz albo będzie jakieś powstanie, albo rada zaatakuje, albo milion innych rzeczy się stanie przez co wyspy zostaną ogarnięte wojną, ich gospodarka upadnie, a ludność będzie cierpieć tragedię. Wracając jednak do tego że stała, przed miejscem koronacji niby to uzbrojona, ale nie do końca. Nie było jej stać na wszystko co chciała. Jednak jeśli spojrzeć na Natsume, nie myśląc o jego gadaninie, tylko popatrzeć na wiek i osiągnięcia, można by rzec że Ishida jest niczym przy nim. W podobnym wieku, a mimo tego on już cesarz, a ona ledwie dziewczyna w pieluszkach której nawet nie stać na dobry sprzęt, a mimo tego pcha się na turniej, które pewnie nie uda się jej wygrać. Ale wiara w siebie to podstawa, jak mawiała mamusia. A raczej dalej mawia, bo jak ostatnio ją widziała to jeszcze w kalendarz nie kopnęła. Myślami była gdzieś daleko, gdy zobaczyła co nowy władcza dostaje. Ale super.... wypsnęło się jej. Popatrzyła na diadem symbol jego potęgi, oraz krajów nad którymi władał, oraz co ważniejsze na super, genialny, boski miecz który wyglądał jak milion Ryo. Chciała taki bardzo, ale to bardzo. Niestety pierw musiała zabić cesarza, potem całą armię wysp, władców klanów, trzy czwarte obserwatorów i dopiero próbować uciekać z nim po za granice. Słaby interes, przynajmniej na jej stan siły obecny. Tak więc w spokoju doczekała do końca przemowy, do koronacji, do dziwnego dialogu który wyglądał jak wyznania kogoś z rozdwojeniem jaźni, albo i rozszustnieniem, jeśli taki coś istniało. I ludzie zaczęli się rozchodzić, ona również uczyniła jak oni uznając że pora potrenować przed turniejem, w końcu trzeba pokazać poziom, żeby z jej rodziny i jej samej nie śmiali się w rodzinnych stronach.
z/t
0 x
Awatar użytkownika
Hitsukejin Shiga
Martwa postać
Posty: 2746
Rejestracja: 26 wrz 2017, o 20:12
Wiek postaci: 20
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Forteca-san. Po lepszy pogląd kierować się do podpisu.
Widoczny ekwipunek: Na plecach wypełniony kołczan i torba, z namiotem na torbie. Do tego na jednej ręce kusza, na drugiej pazurzasta rękawica. No i oczywiście zbroja, maska, bandaże i pełen fortecowy ekwipunek.

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Hitsukejin Shiga »

Och, jakże wielki będzie zawód Shigi, jeśli kilka następnych chwil potoczy się tak, jak sugeruje jego wewnętrzny głosik w głowie. Jedyne w sumie, czego sam Shiga się bał teraz, już pomijając na chwilę magiczny głosik to komunikat od Chise wystosowany do Strzygi: KOLEŻKO poznaj o to mój chłopak/narzeczony/mąż. Ale to byłby wielki kutas i smutas, jednocześnie, ze Strzygi. Pewnie od razu zrobiłby się oschły, niesympatyczny, niemiły, zły, wulgarny, obrażający, grożący... A potem miał doła, gdzieś w kącie, zdala od ludzi. Gdyby jego nowopoznane i noworozbudzone, takie obce, a przecież po prostu ludzkie uczucie, zostało tak zmiażdzone na starcie... Raczej słabo by to zniósł. Nie, to na pewno nie jest nikt, aż tak ważny. Daleki krewny, kolega... Kurwa, Shiga, przestań się tak zamartwiać bo spalisz się na starcie. Czasem nie powinieneś, like, skupić się na turnieju? Na tym, ze masz walczyć? Na tym, że musisz, nie wiem, zdobywać wyznawców? WŁAŚNIE. POWINIENEŚ. Ale ja nie chcę. POWINIENEŚ SZUKAĆ NOWYCH WIERNYCH DLA LORDA JASHINA. Ale mi sie już nie chce. SHIGA. Proszę... SHIGA, NIE BĘDE PRZEKLINAŁ TYM RAZEM. A klnij, wszystko mi jedno. ECH. Ech. ECH BARDZIEJ. A daj spokój.
Shiga miał szczęsćie, że miał na sobie rogi. Śmieszne było to, że wywołały one taki efekt, że ludzie zwrócili na niego uwagę, że straż wycelowała w niego swoje groty. Co by mu zrobili? Przestrzelili jelita? Ręce, nogi? Zaraz by się na oczach wszystkich zregenerował. Zabawne małe ludziki. Nie wiedzieli, że celują w kultystę Jashina, który nie boi się ich śmiesznych łuków. Pozostawał jednak grzeczny. Nie miał najmniejszego powodu robić teraz cyrku, całej afery. Nie, zbyt wcześnie, zmarnowanie okazji, zmarnowanie czas. Ogólne marnotrawstwo.
Kiedy dziewczyna mimo zmienionego głosu usłyszała i poznała jego głos, wzdrygnął się. Nie spodziewał się, że Chise, nawet jak na niewidomą polegająca na swoim słuchu, ma aż takie potężne zmysły, by zapamiętac czyjś głos mimo zmiany od razu, od tak. A może miała wobec niego jakieś zamiary i uczucia i jego głos wyrył się w jej pamięci, bo miał dla niej specjalną wartość? CHCIAŁBYŚ. Chciałbym. EJ, BEZ ŻADNEJ RIPOSTY? Bez żadnej, przepraszam. I TY JAKO JASHINISTA JESTEŚ POSZUKIWANY W WIELU MIEJSCACH ZA SWOJE ZBRODNIE? Tak, ten sam stary Strzyga. I MIĘKNIESZ PRZY KOBIECIE. CO TY NA TO BYM PEWNEGO RAZU PODJĄŁ RĘKAWICE, PRZEJĄŁ KONTROLĘ NAD TOBĄ I UKRĘCIŁ JEJ TEN ŚLEPY ŁEB? CHCIAŁBYŚ? Nie zdołasz. Widziałeś co było na statku. Jeśli chodzi o nią, nie jesteś w stanie jej skrzywdzić. CHCESZ SIĘ PRZEKONAĆ? Chcę, zakładam się. Jeśli zdołasz zrobić jej cokolwiek złego w następnych chwilach, choćby obrazić, oddam ci władzę. DOBRZE, A JEŚLI SIĘ NIE UDA, OBIECUJE MILCZEĆ NIEPYTANY, NO NIE WIEM, MIESIĄĆ, MAMY DEAL? Deal. W sumie to jest fakt, że Shiga, jaki by nie był, to jest ciut ciut pozerem. Lubi się popisywac, dominować sobą innych, prowokować. Przecież to całe stylowe spóźnienie się i ubiór który wybrał, te rogi i ozdoby, to wszystko... To wszystko było tylko po to by sprowokować. To była wyrafinowana prowokacja, mogąca nawet wydać się głupstwem, ale jednak, jak wszyscy moga zauważyć, całkiem skuteczna prowokacja, skoro zarówno straż jak i ludzie się na niego oglądają.
-To ja, Hana-hime. - Odpowiedział spokojnym głosem, postanawiając przedstawić jej swoje towarzystwo. Pociągnął chłopaka za ramie, stawiając obok siebie. - To Kosuke Kaguya. To chłopiec, którego uratowałem jakieś... wiele lat temu. Nie wiem czy ci opowiadałem. Siedmiu mężczyzn chciało go zamordować, a wtedy przedstawiłem im nauki Kamisamy i odstąpili od swoich zamiarów. - Machnięciem głowy pacnął Kosuke rogiem, by ten nie śmiał się jak pieprzony dzieciak. Bo teraz Kaguya stał i prawie dławił się rechotem, paskudnym, denerwującym Shigiego. Co go tak rozbawiło? Fakt, że Jashin szedł przy kobiecie na drugi plan, to, że udawał mnicha, czy to, jak przedstawił jego ratunek, gdzie pomijając bajkę wciśniętą Chise, odbyła się po prostu perfidna rzeźnia? Bez skrupołów, bez litości, po prostu sieczka, wyrywanie flaków, krew tryskająca jak na bardzo, bardzo żenującym i kiepskim przedstawieniu którego reżyser uznaje za priorytet zniesmaczyć widzów i uznaje, że wylewając na nich w przybliżeniu hektolitry juchy osiągnei zamierzony horrorystyczny efekt. A w praktyce takie coś wyglądało turbo chujowo i mniej więcej tak samo wyglądała zagłada którą Strzyga spuścił na oprawców potencjalnych Kosuke. Od pierwszego mężczyzny i jego jelit, przez obcięte palce, nosy, uszy, ugryzienia w oczy, lejące się jelita, przestające bić serca, wylewająca się treść z flaków. Prawda była taka, że takie sceny wyglądają może dobrze w opowieściach, albo w księgach gdy ktoś ma bujną wyobraźnie. W rzeczywistości obaj z dzieciakiem byli ujebani od stóp do głów w rozmemłanych elementach ludzkiej fizjonomii, na wpół strawionych rzeczach i litrach wylanej krwii i innej lepkiej masy, która sklejała włosy i wszystko inne, lejąc się po skórze, nadając zarówno Kosuke jak i Strzydze zapach godny zajebanego po robocie tanim bimbrem, nieumytego, ze spoconą i osraną dupą rzeźnika po caluśkim dniu w robocie, gdzie ruchał świnie. Tak, ruchał świnie, bo pot od tych mężczyzn i takie zmęczenie też było wyraźnie wyczuwalne w aromatach parujących wokół. Ale było, minęło... Chociaż pewnie umieranie jest dość męczące.
-Spotkał mnie w łaźni po twoim wyjściu, ukoc... - ugryzł się w język, by nie powiedzieć ukochana do Chise, nie teraz, nie teraz! ZRÓB TO BĘDZIE OSTRY PRZYPS. CAŁĄ DROGĘ NA ŁODZI PRZECIEŻ AŻ CIE JEBAŁO WPÓŁ OD STULEJKI, STARY. Shiga odrząknął.
-Ukopcony, chciałem powiedzieć, przeszedł wiele, by mnie odnaleźć i w ten sposób zyskałem sojusznika. Podąża za mną, wiernie. - Skwitował obecność Kosukę, zobaczył, że chłopak się rozgląda, więc skinął mu głową, że może iść się rozejrzeć i przejść. Nie musi przecież trzymać się Strzygi aż tak bliziutko. Do tej pory, od momentu uratowania, był autonomiczną dzielną jednostką. Niech i teraz łapie znajomości i to co bardzo cenne, czyli wiedze.
A potem małe, kochane, słodkie łapki Chise zabrały mu jego maskę. Zdecydowanym ruchem pozbawiła go jego animuszu, a spojrzenia ludzi natychmiastowo powróciły do bardziej interesujących person. Shiga chciał westchnąć, a potem za tą zniewagę i zepsucie wszystkiego strzelić ją po łapach... Ale nie mógł. Nie dlatego, że mu zależało czy coś. Na pewno po prostu bał się reakcji ludzi. Tak. Tak, tak, tak, tak...
Strzyga pominął też obecność jakiejś cycatej laski z brzydką twarzą, gdyż ta zignorowała jego. I wydała się wyjątkowo wulgarną, winną jednostką. Jedyny interes który mógłby połączyć Shige z nią to chęć złożenia jej Jashinowi w celu oczyszczenia jej, poprzez zalanie jej truchła we krwi prosto z krwawego tronu na którym zasiada sam Lord Jashin.
-Uznałem, że rytualny strój mojego zakonu to odpowiedni ubiór na taką uroczystą okazję. W końcu reprezentuje tu nie tylko Siebie, ale i moich braci i siostry w wierze. Byłoby im miło, gdyby zobaczyli swojego ziomka w stroju przynoszącym ciepło ich duszom i sercom... Chise. W sumie, piękne imie, pięknej kobiety. W luźnym tłumaczeniu fontannę wiedzy, drzewo wiedzy. Podoba mi się, trzeba być kimś mądrym, by nie podawać swojego prawdziwego imienia byle komu. - Wyszczerzył się, ale nie tak przerażająco jak kiedyś. Zwyczajnie, ciepło, sympatycznie, unosząc kąciki ust. A to mała spryciula, naprawdę nie podała mu swojego imienia, zupełnie tak jak Strzyga założył, okłamywała go! Ciekawe co jeszcze przemilczała lub było elementem większej gry. Wtedy dołączyła do nich Hoshigaki, bynajmniej nie o miłej naturze i nastawieniu i uciszyła. Obejrzeli do końca koronację i dopiero potem mogli kontynuować dyskusję... Bez narażania się na Guan Dao przez łeb, bo pełnozbrojona Hoshigaki wyglądała na tylko czekającą na powód.
Jego maska spoczęła w rękach, nim zdążył odpowiedzieć Shinjiemu na "bardzo sympatyczną uwagę dotyczącą swojego ubioru." Ściągnął brwi, uśmiech zniknął z jego ust. Dłoń wyciągniętą uścisnął z całą siłą, jaką posiadał. Ot taka walka kogutów.
-Jak już powiedziałem Chise, to strój rytualny. Jestem mnichem. A ty jesteś głupcem, obrażając niesympatycznymi uwagami obcych ci ludzi, chłopcze. - Dodał poważnym, mocnym tonem, tego chłopca na sam koniec. Ciekawe czy Shinji i jego bystre oczy Uchiha, daru z którego słynął jego klan, dostrzegą, że Shiga należy do bardzo specyficznego i rzadko spotykanego rodzaju ninja. Do nieśmiertelnych wyznawców Jashina. A może trzeba mu dać mały impuls?
-Shinji z rodu Uchiha. Jedyne, szczerze mówiąc, co w tym zdaniu brzmi znajomo, to ród Uchiha. Ale już ładniej, formalniej. Grzeczniej. Kultura to podstawa, dodatkowo... Jeśli jednak byłbyś tak sławny i dostojny, bym cię znał, pochodząc z innej strony świata, wiedziałbyś też, że obrażanie mnichów to często zły pomysł. Czy wiesz, że wielu z nich jest nie dość, że odpornych na rany fizyczne, to jeszcze potrafią odebrać ci życie na wielkie odległości? - Ot taki słodki mały hint co do tego kim jest Shiga, albo jaką wiedzę posiada. Ciekawe, czy chłopaka to zaciekawi. - A o nich wiem bardzo dużo. Chise może poświadczyć, jako bliska mi osoba, z którą spedziłem kilka miłych chwil.
Miał nadzieje, że Chise jest mądra, ale nie aż tak bardzo, by połączyć wcześniejszą relację, wcześniejsze słowa, z tym, co powiedział teraz jej... no właśnie kurwa komu, kim ty dla niej jesteś, pajacu. RUCHA JĄ. Nie rucha, zamknij ryj. R U C H A N I E, C I P A, K U T A S, C H I S E, S H I N J I, O R G A Z M. Zaraz minie twój czas i będziesz musiał skleić pizdę na okrągły miesiąc. Och jakże słodko wyczekiwanie jest tej chwili, gdy zamkniesz mordę.
Tak, kolejna batalia z samym sobą we własnej głowie. Cóż poradzić, to Chise spowodowała u niego tak skrajny dualizm natur, choć zjawisko zaczęło się już w prastarym lesie, gdy był śmierci bliżej, niż kiedykolwiek... Pozornie przynajmniej.
-Słyszałem, co powiedziałeś do tej... specyficznej kobiety. Bierzesz udział w turnieju. Dobrze. Ja także nie omieszkam pokazać co potrafię dzięki memu Bogu. Mam nadzieję, że moja walka będzie dla Ciebie bardziej interesująca nawet, niż twoja dla mnie. W końcu informacja jest skarbem, wiedza diamentem i tak dalej i tak dalej, Shinji Uchiho. - Od niego biła cały czas dziwna aura... chęci rywalizacji. Może to obecność Chise, która przy nim udawała bardziej bezradną niż zwykle. Może to był element jej gry. Dziewczyna wydawała się być dość przebiegła, by urobić i Strzygę i Shinjiego, gdyby tylko chciała. A specyficzne uczucia, jakie jeden... obaj... któryś do niej odczuwał mogły tylko dodać pikanterii grze.
0 x
Obrazek Aktualny wygląd fortecy-sana.
Uśmiech normalny, nie od ucha do ucha, ale jednak kły zwierzęce, kły bestii ze stali - ostatnie zęby jaśniejsze. Całe ciało owinięte bandażami. Mocne buty, rękawice z płytami na dłoniach. Na lewym ręku widoczna kusza z systemem szpulowym. Na prawym ręku pazurzasta, przerażająca rękawica. Na plecach u boku wypełniony kołczan, na biodrze duża torba, a na niej zwinięty namiot. Ogólnie całe ciało opancerzone pancerzem Shinobi, a na głowie, prócz bandaży wszystko ukrywających (Chyba, że jasno zaznaczone, że jest inaczej), znajduje się maska jeżdzca głodu.

Ekwipunek
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Ozdobne tachi przy pasie, zbroja (+rękawice), kołczan i bełty na plecach, duża torba ze zwojami i namiot, maska, rękawica z pazurami, Kusza z systemem szpulowym na ręku, w formie rękawicy z bronią, oprócz torby ze zwojami - moneta Akuryo na szyi.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:

Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.

Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150

Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150

Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.

Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.

Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.

Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.

Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.

Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.

Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Statystyki
KEKKEI GENKAI: Fumetsu - Dar wyznawców Kultu krwawego Boga Jashina.
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Brak.
  • Nabyta -
  • Brak.

PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 70
    WYTRZYMAŁOŚĆ 77
    SZYBKOŚĆ 121
    PERCEPCJA 70
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1 | 16
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 328
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    GENJUTSU E
    STYLE WALKI
    • Chanbara S
    • Rankanken B
    • ---
    IRYōJUTSU A
    FūINJUTSU D
    ELEMENTARNE:
    • KATON A
      SUITON E
      FUUTON E
      DOTON E
      RAITON E
    KLANOWE B
Znane techniki
Fuinjutsu:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki

Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu

Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu

Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!

Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri

Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa

Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Podręczna ściągawka zawartości zwojów:
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150

Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150

Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.

Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.

Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.

Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.

Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.

Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.

Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Mnisia maska jeżdzca.
Nazwa
Maska "Głód".
Typ
Ubranie, Maska
Objętość
Do noszenia na twarzy lub w torbie, 20
Waga Fūin
25
Opis Maska Głodu to prosty stosunkowo przedmiot. Zasłania całą twarz i jest dość gruba, przez co żeby ciężar jej był nieodczuwalny, a sama maska przyległa odpowiednio do ciała konieczne jest zawiązanie jej z tyłu głowy paskiem. Wykonana z wytrzymałej stali, oprze się większości broni miotanych, a także technik do rangi B włącznie, za wyjątkiem technik penetracyjnych, których efekt zostaje pod ocenę MG. Maska ma stosunkowo prostą budowę, ważna jest łuskowata pancerna struktura, cienkie otwory na oczy i rogi sponad oczu przypominające wydłużone oczy lub brwi. Maska głodu prezentuje się jak zdarta przednia część hełmu samuraja i tym w rzeczywistości jest - została oderwana z marionetki która była ciałem jeźdźca głodu - Kabuto.
Cena
600 ryou
Link do tematu postaci
KLIK!
Piękne ząbki Shigi.
Nazwa
Sumairu + Kiba
Typ
Unikat/Broń
Opis Sumairu oraz Kiba to dwa oddzielne przedmioty, a raczej zestawy przedmiotów łączące się w jedną upiorną całość. Po rozcięciu swoich policzków i ust, poszerzając uśmiech niczym przy "uśmiechu kota Cheshire", użytkownik Sumaire zakłada sobie dwie trójkątne nakładki z nierdzewiejącego metalu w które wchodzi rozdarta skóra - taki separator w postaci ruchomych metalowych łuków nie pozwala skórze się zregenerować i policzkom zrosnąć, zostawiając użytkownikowi niesamowicie wielki i szeroki uśmiech (który jednak nie odsłania zębów, jeśli mamy zamknięte usta - uśmiech jest po prostu znacznie dłuższy wtedy niż u normalnych śmiertelników), co przy okazji pozwala znacznie szerzej otwierać usta. Kiba to para szczęk, dolna i górna, składające się z takich samych pod względem ilości zębów co normalne ludzkie, jednak te zęby są wykonane z nierdzewiejącego metalu i mają bardzo ostre, spiczaste kształty niczym kły zwierzęcia lub potwora, co pozwala z łatwością szarpać oraz rwać mięso i cieńsze materiały. Zęby niestety muszą być wyrywane jeden po jednym, a potem kły wkręcane na śrubach w mięso jedno po drugim. Na dziąsłach na stałe zostają zamontowane metalowe okowy w formie gwintowanego otworu na wkręcenie kła, ale także pełniące role stopera powstrzymującego odrost zwykłego zęba.
Właściwości Sumairu zwiększa możliwości rozwarcia ust, co pozwala na większe i głębsze ugryzienia, Kiba pozwala wyrywać i rwać gryziony materiał ze względu na ostrość kłów i ich twardość.
Dodatkowe Aby poprawnie wykorzystać Sumairu oraz Kibę użytkownik musi posiadać iryojutsu lub regenerację pozwalającą na bardzo sprawne zregenerowanie tkanek do wsadzonych łuków Sumairu oraz do zregenerowania dziąseł by Kiba były w stu-procentach użyteczne.
Wytrzymałość
100 punktów
Zdobycie
500 ryou + misja C na "zamontowanie".
Link do tematu postaci
KLIK!
Nazwa
Suiseki - Krzesiwo
Typ
Dodatek
Opis Suiseki to nic innego jak specjalny kieł/ząbek który montuje się zamiast zwykłego stalowego kła do istniejącej już, zamontowanej w szczęce szyny z otworami - do gotowego produktu Kiba. Suiseki jest stworzony z magnezu który uderzając o zwykły metal - pocierając, uderzając i tak dalej, wystarczy kłapnięcie zębami - krzesi dużą ilość iskier co pozwala podpalać łatwopalne płyny/gazy jeśli te są w zasięgu do 25 cm od ust użytkownika krzeszącego iskry.
Zdobycie
300 za sztukę.
Link do tematu postaci
KLIK!
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Nikusui »

Tak, to była całkowita prawda. Nie mogłaby chociaż w małej części wypowiedzi Muraia, się z nią nie zgodzić. Zresztą to, co wydarzyło się później, jedynie to potwierdzało. Minęły cztery lata? Tak, chyba właśnie tyle minęło od Pustynnego Pogromu, a sława Krwawego Pokolenia nie chciała ich opuścić. Mało tego, od każdego już wtedy biła pewność siebie. A teraz jeden z nich, Yuki Natsume, zyskał coś, co nikomu innemu do tej pory się nie udało. Poprzeczka zdecydowanie była zawieszona bardzo wysoko, ale jak to w każdej legendzie czy opowieści, rodzi się ktoś, co zrobi coś, co zadziwi ludzkość. I pokona, przerośnie tego, który dotychczas był uznawany za tego najpotężniejszego.
- Można was potraktować jako niezwykle skuteczną motywację, by w końcu tę poprzeczkę przeskoczyć. Może nie jutro, czy nie za rok, ale kiedyś. Może. - powiedziała spokojnym głosem, może trochę melancholijnie. Sama nie wiedziała dlaczego. Sądziła jednak, że i w tym, co mówiła, była jakaś prawda. Czy był to jednak czas i miejsce na rozckliwianie się nad ewentualną przyszłością, która na ten moment miała miliony różnych scenariuszy? Nie bardzo.
Podpytywanie o nadany mu pseudonim nie miało żadnego głębszego celu. Ot, zwykła ciekawość, chęć podtrzymania rozmowy. Na temat samego Szczepu Kakuzu wiedziała tyle, co zdążyła na turnieju zobaczyć, plus szczątkowa wiedza, która krążyła po Raigeki. Nie do końca w to wszystko wierzyła. Były to dla niej nieco przerysowane informacje, chociaż któż wie, może miały swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ktoś inni przez to mógłby czuć dyskomfort w obecności Muraia, białowłosa zaś czuła się swobodnie, co też zauważyła Atari. Murai był kimś, kto co najmniej dwukrotnie walczył po tej samej stronie co ona, no... w jej pamięci raz, ale mimo wszystko! Zwłaszcza, że wzajemnie towarzystwo im odpowiadało i mężczyzna świetnie zrozumiał jej małą zagrywkę z przybyłą do nich młódką. Jego reakcja była całkowicie naturalna, co dobrze zapowiadało i było wykluczeniem stwierdzenia, że interakcje z innymi wychodzą mu słabo. Co również zauważyła Atari, dość żwawo zaprzeczając jego słowom, za co dość szybko przeprosiła.
- Nie przepraszaj za własne zdanie. - mruknęła do dziewczyny, próbując wyprzedzić jakąkolwiek wypowiedź Muraia. Chociaż białowłosa nie sądziła by w jakikolwiek sposób ją zbeształ. - Ja, na przykład, lubię niewyparzone języki. Albo raczej... wypowiadanie swoich myśli, w taki sposób, jak ty to zrobiłaś. - dodała, po czym poprawiła swój płaszcz, naciągając go bardziej na ramiona. Jednocześnie pozwoliła, by ten nie opatulał tak szczelnie jej ciała, a luźno na nim leżał.
- Ruszamy. - odpowiedziała jeszcze na pytanie Atari, po czym ruszyła się z miejsca, wraz z dziewczyną i Muraiem. Plac zaczął się przeludniać, mimo wciąż grającej muzyki i dochodzących śpiewów. Ludzie rozchodzili się to na trybuny, to może coś zjeść. Póki co nie czuła potrzeby by gdzieś przysiąść i się posilić, ale na pewno skosztuje uroków tutejszej kuchni, skoro planowała zostać tu do jutra. - Jesteśmy prawie sąsiadkami, Atari-chan. Z Teiz do Antai jest dość blisko, mimo dzielącego morza. - ponownie zwróciła się do mieszkanki Teiz, podczas gdy cała trójka oddalała się od placu przy Pałacu. Wertowała oczyma wyobraźni mapę i chociaż nigdy tam nie była, nie trudno było podczas swojego żywota zapamiętać, gdzie owa wyspa się znajduję, skoro mieszkała całkiem niedaleko.
- Zresztą, czy czasem twoi pobratymcy nie zamieszkują Sakai, Murai-san? - zapytała, bo tyle z tych opowiadań krążących po Raigeki kojarzyła. Trudno było tego nie spamiętać, skoro Sakai sąsiadowało z Antai. Nigdy jednak nie przebywała dłużej na tych terenach niż tyle, co przez nie przechodziła podczas podróży. I w sumie można było to odebrać jako zbieranie informacji, oczywiście. Były chyba dość nieszkodliwie, by w ogóle nie poruszać takich tematów. Nie można też było od razu popadać w skrajności i szukać wszędzie podstępu. Osobiście Nikusui chciała by te dwa dni były dla niej jakąś pozytywną przygodą i przypieczętowaniem powrotu do swojego stylu życia. W ogóle do życia. A towarzystwo wygadanej, zachwyconej obecnością legendarnego wojownika, Młodej Atari i zdystansowanego, ni to chłodnego, ni nader towarzyskiego Muraia, zdawać by się mogło dobrym połączeniem tego festiwalu.

z/t z Atari i Muraiem
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Reika »

Reika zachichotała cicho na słowa Ichirou o pomyleniu się z wyspami. Najwyraźniej nie przygotował się dobrze na tą podróż pod względem informacyjnym, no ale nie każdemu wpajano do głowy geografię świata, tak jak Blondynce, więc można było przymknąć na to oko. Na pewno na Hyuo to futro idealnie spełniałoby swoją rolę. W sumie to sama zastanawiała się nad tym, czy sobie takiego nie sprawić. Futro z białych wilków byłoby wspaniałe, o tak.
Gdy jednak rozmowa zeszła na kwestię ślubu i tego, że czasami ludzie wolą skromną uroczystość, albo pobierają się w pośpiechu z powodu ciąży, Reika westchnęła z rezygnacją. W tym momencie poczuła się zakłopotana, ale nie tak, jak w momencie, gdy Ichirou wymownie przyjrzał się jej talii, wcale się z tym nie kryjąc. Zarobił więc od Blondynki pstryczka w nos.
- Na wszystko przyjdzie czas. - Powiedziała stanowczo. - Nie ma co się spieszyć. A co do kuzynek, to będziesz musiał obejść się smakiem i zadowolić Toshio.
Tutaj sama uśmiechnęła się z przekąsem. Prawda była taka, że w jej rodzinie nie było młodych kobiet. Ograniczała się tylko do jej rodziców, rodziców Toshio i samego chłopaka, także Ichirou będzie zapewne tym faktem zawiedziony. No i w tym momencie Reice nasunęła się myśl, jak to wszystko pogodzić, gdyby kiedyś rzeczywiście chcieli się pobrać z Mishimą. Przecież chcieli odejść z Shinrin i poszukać nowego miejsca. Musieliby dyskretnie powiadomić o tym fakcie wszystkich, których chcieliby zaprosić. Ponownie westchnęła i odrzuciła te myśli. Na razie nie ma co się martwić tym na zapas. Z Mishimą mieli dopiero prawie rok stażu, więc wszystko jeszcze przed nimi i nie warto było wybiegać tak myślami. Najpierw muszą zadbać o swoje bezpieczeństwo, a potem się zobaczy.
Ichirou nadal śmieszkował sobie w najlepsze, tym razem schodząc na temat religijności wysp i samego rytuału, który miał się zaraz odbyć. Kiedy jednak wspomniał złożeniu ich w ofierze i Pustynnym Pogromie, Reika rzuciła mu piorunujące spojrzenie błękitnych oczu.
- Nie przypominaj mi o tym piekle. - Rzuciła cicho. - Do dzisiaj prześladuje mnie w koszmarach to, co tam widziałam. Oby historia nie zatoczyła koła...
Po tych słowach spojrzała w stronę łuczników na dachach. Cały plac był dobrze strzeżony, więc tylko samobójca byłby skłonny wywołać jakieś zamieszki. Oby tym razem nie doszło do przykrych incydentów, bo Blondynka czuła, że nie zniesie drugiego pogromu. Zniszczyłoby ją to całkowicie.
Z trudem odrzuciła te przykre wspomnienia, po czym skupiła się na tym, co się działo na podwyższeniu. Musiała przyznać, że rytuał poświęcenia Cesarstwu zrobił na niej naprawdę spore wrażenie. Każda kwestia którą wypowiadał przyszły Cesarz, miała swoje głębokie przesłanie, które wyraźnie czuła, choć nie była obywatelem wysp. Kiedy jednak przyszła kolej na ostatnią kwestię, a przyszłemu Cesarzowi ściągnięto kaptur, Reika zachłysnęła się własnym oddechem, przykładając dłoń do ust i wybałuszając oczy w szczerym szoku. Poczuła jak kolana uginają się pod nią, więc szybko chwyciła się ramienia Mishimy, nie mogą uwierzyć w to co widzi. Tak, to spadło na nią tak niespodziewanie, że w pierwszej chwili poczuła niemały wstrząs i aż zakręciło jej się w głowie. Jej przyjaciel właśnie został Cesarzem Morskich Klifów! Nadal trzymając się Mishimy, patrzyła na to, jak włosy Yukiego na jej oczach zmieniają barwę z czerni na biel, a na których po chwili spoczął surowej roboty diadem z pięcioma akwamarynami, symbolizującymi każdy klan i tym samym jedność Cesarstwa. To było naprawdę wspaniałe i wymowne.
Gdy pierwszy szok minął i Reika oswoiła się z tym, co właśnie zobaczyła, po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Były to najzwyczajniej łzy ulgi i wzruszenia, które teraz czuła, z powodu faktu, że Natsume nic nie jest i że zdobywając zaufanie innych, stanął na czele silnego państwa. Przebył naprawdę długą drogę, usianą cierpieniem, by teraz stać się najważniejszą osobą na świecie. Podczas jego pięknej przemowy, gdy ludzie klaskali i wiwatowali, ona szlochała cicho z radości i dumy, słysząc te wszystkie pokrzepiające słowa. Szczególną uwagę zwróciła na słowa o Radzie i fakcie, że Cesarstwo nie jest wrogiem kontynentu. Nic a nic się nie zmienił, jedynie dojrzał do pewnych rzeczy, stając się kimś jeszcze lepszym. Naprawdę była z niego dumna i będzie musiała mu to powiedzieć, gdy tylko się spotkają. A więc to on osobiście zaprosił ją tutaj i nie było żadnego podstępu, którego spodziewał się Mishima.
- Uduszę Eri i Hideo za to, że nic nie powiedzieli. - Zwróciła się z rozbawieniem do Mishimy, ocierając łzy. - Zrobili to specjalnie i z pełną premedytacją.
Kiedy Ichirou zapytał o dalsze plany, Reika zamyśliła się. Natsume wspominał o turnieju, więc chyba wybiorą się na arenę, chociaż na samą myśl o tym, włos jeżył jej się na głowie. Okrutny chichot historii? Czy wydarzenia się powtórzą? Natsume sam brał udział w Pustynnym Pogromie, więc zapewne zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby nie dopuścić do ponownego wybuchu wojny.
- Myślę, że wybierzemy się na trybuny. - Spojrzała na Mishimę pytająco. - Może uda nam się zamienić parę słów z naszym Tygrysem. Poza tym, takie turnieje, to dobra skarbnica wiedzy na temat umiejętności klanów, chociaż nie lubię patrzeć, jak robią sobie krzywdę dla rozrywki.
Spojrzała ponownie na Sabaku, gdy temu nagle się coś przypomniało. Z jego chaotycznej wypowiedzi wywnioskowała, że potrzebuje jej medycznych umiejętności, żeby naprawić twarz jakiejś kobiety z jego klanu, której jest winny przysługę i że za to obiecywał złote góry. Zmarszczyła brwi, spoglądając na niego z powagą.
- W co Ty się znowu wpakowałeś, Ichirou? - Zapytała z przyganą. - Spowiadaj mi się tu szybko.
Tym samym dała do zrozumienia, że najpierw musi poznać sprawę, żeby wiedzieć z czym ma do czynienia i potem dopiero podejmie decyzję. No i dowie się, na jak wysoko ma wycenić sobie tą przysługę. Raz już pomogła Ichirou i to za darmo. Tym razem jednak może zażądać czegoś w zamian.
0 x
Shijima

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Shijima »

Czerwone oczy i wojskowy mundur nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości co do tego, że Shijima tutaj przynależał. Powiedział, że mu to obojętne, że... tak się po prostu stało, kompletnym przypadkiem, że przecież to było uwiązanie go. Nikt jednak nie założył mu obroży na szyję i nie pociągał za smycz. Och, może prócz jednej osoby, wobec której nienawiść wygasła w momencie rozpadnięcia się wszechświata i zawitaniu na jego krańcach. Był naprawdę piękny, wiesz? Ten kraniec świata, rzecz jasna. Piękniejszy od czegokolwiek, co widział w swoim życiu - tym śmiesznie krótkim, jakby na to nie patrzeć, ale przecież średnia życia shinobich nigdy nie była zbyt długa. Wody spadały w dół i kroplami rozmywały się w powietrzu, snując ponad kamieniami, o które się rozbijały, wielobarwną tęczę. Drzewa nachylały się nad nieskończonością i wyglądały, stare pnie i jeszcze starsze liście, do lusterek gwiazd, których droga mleczna krążyła meandrami na głębokim firmamencie. Z tego punktu nadal nie dało się dosięgnąć samotnej Luny, która nie mieściła się już w garści. Przerastała Ciebie, mnie i tamto wiekowe drzewo pochylone nad wiecznością również. Wszystko chyliło się ku upadkowi, a mimo to oddawało się tu cześć Gai. Chaosowi chyba też, choć wszystko trwało w swoim ładzie, harmonii - woda szumiała, części ziemi nie sypały się wielkimi płatami w dół - na tym końcu, w przewinięciu na ostatnią stronę książki, tej dobrej, którą pochłaniamy w jedną noc w nadziei, że mama nas nie przyłapie z latarką pod kołdrą, okazało się, że koniec nie jest końcem. Jest dopiero końcem początku. Jakież przychodziło rozczarowanie..! Choć przed tym dziwnym posmakiem była ekscytacja, pytanie: no co będzie dalej? No co? Czy napiszą kolejny tom czy może pozostawią czytelnika z tym właśnie rozczarowaniem, że koniec, na który tak czekaliśmy i biliśmy się po łapach, żeby do niego nie dotrzeć przedwcześnie i nie podglądać, nic nie wyjaśniał. Niczego nie przybliżał.
I tak po zobaczeniu Go żadna ze stron książki nie była tak samo dobra.
Nic nie było wystarczająco piękne.
Czerwone oczy dotarły tam, gdzie docierać chyba nie chciał. Zatrzymały się na Eri, twarzy minimalnie znajomej, ale nie na niej skupiły - skupiły się na Shinjim. Kolejna osoba, której nie spodziewał się zobaczyć. Ślepia Mokurena otworzyły się na moment szerzej ze zdziwienia, po czym wszystko wróciło z powrotem do względnej normy. Może prócz tego, że brunet rozplótł ramiona i oparł przedramię na rękojeści wakizashi, przesuwając je do przodu. Zdążył zapomnieć o tym liście wysłanym w chwili słabości, a teraz był największym błędem - jeszcze większym, niż obnażenie się i zaufanie, ale to nic - wszystko przecież można odbudować i naprawić, prawda? Porażki, o których tak słodko mówił Hayami, a czego Shijima nie słyszał, zdarzały się przecież nawet najlepszym - czemu więc nie miałyby się wydarzyć i tym, którzy dopiero próbują być lepsi? Krew szumiała w jego uszach i już zupełnie przestał słuchać tego, co do powiedzenia mają Seinaru i Hayami. Wraz z szumem krwi mocniej uderzało serce. Biło. I biło... Obijało się o żebra i sięgało chyba samego żołądka.
Shijima wsunął się w tłum ludzi w ułamku chwili. Omamione oko Hayamiego, którego wzrok wyczuł na sobie, mogło jedynie zarejestrować, jak rozpływa się wśród ludzi, rozsypując się w delikatnych płatkach wiśni, które wiatr ściągnął gdzieś na bok ulicy - i które również rozpłynęły się, jakby nigdy wcześniej ich nie było. Miał jeden konkretny cel - i było to przede wszystkim wydostanie się stąd przed pewnym Uchiha. Łatwe, proste - zwłaszcza, że miał najwyraźniej bardzo zajmujące towarzystwo i dzielił ich cały plac.
Stopił się z tłumem.
[/zt]
0 x
Chise

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Chise »

Zabawa się chyba rozpoczęła, granie w kotka i myszkę. W tym scenariuszu to ona miała być zastraszoną myszą, kulącą się przez złym kotem, który dla zabawy przyduszał ją do podłogi, by wypuścić i patrzeć jak się miota. Czy nie to zrobił z Shijimą? Wypuścił go, by teraz iść jego śladem i zobaczyć co jego myszka robi. Czy wstała, otrząsnęła się? A może doleciała tylko do kąta i padła?
Na razie nie wyglądało na to, by Shinji miał jej grozić śmiercią czy miażdżyć ją psychicznie.. Ale przecież tam też pewnie od tego nie zaczynał, a ona nie miała stalowego kręgosłupa, który pozwoliłby się wytrzymać gdyby zechciał spróbować. Mogła za to się odrobinę ugiąć, by uznał to za zwycięstwo, oddać mu pola. Ale mogła także zagrać w nieco gry, prawda? Nie dałaby radę pójść z nim łeb w łeb, ale mogła wytrącić z rytmu.
Chłopak pilnie obserwował, to mu musiała przyznać.
Przechyliła głowę w bok z lekkim uśmiechem, po czym po jego komentarzu roześmiała się lekko. Sięgnęła na oślep, dotykając jego ramienia, po czym zjechała wzdłuż niego, łapiąc go za dłoń. Uniosła ją na wysokość niemal twarzy, delikatnym ruchem rozprostowując ją i zwinnymi palcami badając jej powierzchnie, wszystkie linie i dołki, jakby było to coś bardziej interesującego od rozmowy.
- Byłoby szkoda tak ładnych rąk - mruknęła łagodnie, pochylając głowę.. By na koniec szybkim ruchem szarpnąć do siebie jego rękę i wbić w nią ząbki. Niezbyt mocno, nie na tyle by coś odgryźć, ale na tyle, by zostawić wyraźne ich odbicie i by zabolało. Zaraz go zresztą wypuściła, z śmiechem.
Nie tylko on umie sprawiać ból.
- Czy to nie jest to, czego chce potajemnie każda dziewczyna? Wyrwać się na przygodę ze sławnym nieznajomym? Niemal jak z powieści romantycznych - stwierdziła lekko, nie przejmując się tym co zrobiła i wracając do komplementowała, lekko podszytego ironią. Nie potwierdziła do końca ani nie zaprzeczyła, nie skłamała, a nawet częściowo przyznała mu racje.. Unikała precyzowania.
- Wiesz co mówią - kontynuowała drażnienie się - że oknami do ludzkich dusz są oczy. Może w pustych oczach zobaczyłeś swoje odbicie? - to już było nawet głębokie! Chłopak przeglądał się w jej oczach, wiec zaufał. Jednak to nie było takie łatwe, mogła go jednak raczyć słodkimi słówkami.
W sumie cały czas to robiła, prawda?
Nawet mimo tego, że się go zaczynała zwyczajnie bać. Nie tego co jej zrobi, była pewna, ze zdoła utrzymać sytuację stabilną jak do tej pory. Bała się, że lekkie zainteresowanie przejdzie u niego w coś takiego jak obsesję. Bo to miał na punkcie Shijimy.
Pieprzonego świra.
Nadejście Shigi zakończyło dyskusję.. Na jakiś czas. Skinęła grzecznie głową w stronę jego towarzysza, uśmiechając się do niego miło.
- Oh, czyli spotkaliście się jak oboje byliście młodzi? - dopytała się - To niezwykłe, ze tak chciał cie odnaleźć. Po "nawróceniu" - zrobiła nawet palcami ten cudzysłów, dając mu znać, że nie kupowała tej bajeczki. Oczywiście, że tego nie zrobiła! Powoli unosiła kącik ust słuchając jego wypowiedzi o imieniu.
- Trochę.. Rzucający się w oczy - kolejna drobna gra słów - I nie po to chodziłam z tobą do fryzjera byś zasłaniał to jakąś maską! - obruszyła się żartobliwie - Chise to imię dobre jak każde inne - stwierdziła swobodnie, kiwając głową. I nie potwierdzając, że to te prawdziwe. Skąd wiedział, że nie ukrywała się pod kolejnym pseudonimem? Zaraz potem Shinji wyskoczył z niemiłą uwagą dotyczącą stroju Shigi, na co dziewczyna zareagowała kręcąc głową z zawodem. Mężczyźni.. Mogli być nawet najniezwyklejsi, a i tak dostawiali jakiegoś małpiego rozumu gdy widzieli w sobie konkurencje. Tak jakby kobieta miała to docenić.
Na szczęście, dalszą ich rozmowę ucięła strażniczka i zajęli się koronacją. Chise odwróciła się wraz z Shinjim i odeszli nieco w bok. Odrzuciła włosy na drugie ramię, by lepiej słyszeć szepty Uchihy.
Mogła to sobie znakomicie wyobrazić. Spętanego młodzieńca, szarfy i odwiązywanie ich.. Choć jej zdaniem, bo oni właśnie go spętali, nie uwolnili. Nałożyli ogrom obowiązków, kazali czuwać, zrzucili na niego cały ciężar. Nie zazdrościła mu. Właściwie, to nawet mu współczuła. Nie dostał łatwego zdania. Tyle na jednej głowie.
Zainteresował ją też rybi człowiek o którym wspomniał, ale o to musiała go zapytać później.
Ciekawe było przemówienie. Naprawdę był tak młody? Mniej niż 25 lat i uwiązany do końca życia pozłacanymi kajdanami i obciążony śliczną koroną, by na pewno nie odleciał. Nie było mu szkoda życia na to i młodości?
Ciekawa była na ile mówił prawdę, a na ile po prostu przemawiał na pokaz. Była skłonna mu uwierzyć, że nie chciał teraz wojny. Wyspy się dopiero odbudowywały po wojnach, prawda? Na ren moment wojna była ostatnim czego potrzebował.
Ale czy nie mówili, że wyspiarze to wojownicze rody? Kto wie co zrobią za kilka lat, kilkanaście?
- Tak.. Na pewno interesujące. Ciekawa jestem na ile to bujdy - stwierdziła bezpośrednio. W tej chwili podszedł do nich Shiga i wrócił temat sprzed przemówienia. Dziewczyna westchnęła głośno.
- Shiga, Shinji, naprawdę zamierzacie teraz się tym tak przerzucać? - jęknęła, słysząc odpowiedź chłopaka - Nie możecie odłożyć na moment testosteronu na bok? - poprosiła, zaczynając masować sobie skronie. Od tych krzyków muzyki, zamieszania zaczynała ją zwyczajnie boleć głowa. Do tego tylu ludzi dookoła.. Wszyscy zaczynali się już rozchodzić. Oni zapewne także powinni.
0 x
Awatar użytkownika
Mishima
Gracz nieobecny
Posty: 440
Rejestracja: 14 cze 2017, o 14:07
Wiek postaci: 31

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Mishima »

Brunet stał jedynie przy Reice, obserwując wydarzenia. Ona zaś prowadziła rozmowę z Ichirou, więc się nie wtrącał. Byli znajomymi, zaś mężczyźni poznali się dziś więc na wspólne tematy przyjdzie czas. Cóż brunet już taki był, nie był otwarty dla każdego aczkolwiek szybko był wstanie przekonać do siebie ludzi i vice versa. Teraz jego uwaga była skupiona na dwóch aspektach. Naszyjniku mężczyzny obok i jednocześnie wydarzeniom, na które przybyła tu większość z tych tłumów.

- Teatrzyk? Trochę też tak to odbieram.

Dopowiedział jednak po chwili brunet, zerkajac na Reikę i Ichirou. Taka była prawda, cała ta otoczka była przesadzona. Nie wspominając już o kwestiach wiązanych. Kim jesteś? No tak, tego jeszcze brakowało. Aktualnie Mishima bez dwóch zdań zgadzał się z nowym znajomym, że to już banał aniżeli koronacja. Robiona pod publikę, rzucane słowa przysięgi bycia mieczem. Cóż, na takie przysięgi Mishima podchodził bardzo z dystansem i sceptycznie.
Gdy jednak po chwili okazało się, że wybranym Cesarzem został znajomy Reiki, ten sam do którego tu przybyliśmy wszystko stało się jasne. Dlatego dostali list bezpośrednio od Cesarza. Wychodzi na to, że pozory były odpowiednio zachowane co spotkało się akurat z pozytywnym spojrzeniem bruneta. Ciekawe. Lider klanu Yuki, cesarzem wysp? To bardzo wpłynie na sojusz na linii Yuki i Senju. Wątpliwe by rada zgodziła się na sojusz miedzy Kazuo a Cesarzem znienawidzonych Wysp. Chociaż akurat kwestia radg, kompletnie nie interesowała Mishimy.
Spojrzał on po chwili na Reike widząc jej zaskoczenie i rozlane łzy na jej twarzy. Uśmiechnął się do niej łagodnie i wytarł jedno z oczu.

- Akurat tutaj wcale się nie dziwie. Nikt zapewne nie mógł wiedzieć nic przed koronacją. Rzecz jasna spoza Wysp.

Nie mogli i zapewne nie chcieli mówić im o tożsamości Cesarza. To jednak dość zrozumiałe. Cóż, czas zatem nastał na podróż na trybuny. Okazja na oglądnięcie ciekawych walk turniejowych.

- Szkoda, gdybym wiedział, sam chętnie wziąłbym udział. Dobra zabawa.

Mówiąc to perfidnie spojrzał na blondynke, zdając sobie sprawę jaka będzie jej za chwilę reakcja oraz mina. Uśmiechnął się wrednie i wyszczerzył zęby. Kierując się zatem w stronę trybun, jego uwaga spoczęła z powrotem na Ichirou. Tak jak się spodziewał. Pustynny pogrom, kwestia zamku z piasku.

- Jestem członkiem szczepu Sabaku, mam rację?

To akurat była czyta formalność. Mając przed oczyma ich charakterystyczny znak, wzamianki o pogromie oraz pustynnym Atsui, jego pytanie już zawierało odpowiedź ale czemu by nie usłyszeć tego od niego prawda? Jakby nie patrzeć są sąsiadami, dosłownie.
0 x
Obrazek
Wygląd ~Ubiór
Kontakt jedynie na PW
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hanamura”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość