Plac przed pałacem

Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1517
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Kuroi Kuma »

Poprawił gurdę siedzącą mu na plecach - pewnie w tych stronach gość z ładunkiem piachu na plecach wyglądał dziwacznie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę bliskość plaż, do których zawsze można było trafić, a towar ten był wszędzie czasami nawet doprowadzając do szału mieszkańców wysp. Nie przeszkadzało mu to jednak, bo tak samo jak samuraj nie chodził bez swojego miecza, tak on nie chodził nigdzie bez gurdy. Obserwował plac, poruszając się po nim spokojnie, bez pośpiechu. Na walkę finałową na pewno zdąży, bo w takim tempie i przy takiej dynamice jak tamta dziewczyna z młodym chłopaszkiem to pewnie nie skończy się to nawet i w przyszłym tygodniu. Fabularnym oczywiście. Mógł jednak popatrzeć jak bardzo się tu zmieniło, jak nowo wybrany cesarz zaszalał. Jedyne co mogłoby go podirytować to fakt, że nie ma bladego pojęcia o tym nowym władcy. A wiedza to potęga, a potęga to coś bardzo wygodnego. Po jakimś czasie zobaczył staruszka z włosami poznaczonymi siwizną, a co najważniejsze fajką w ustach. Podszedł do niego i skłonił głowę w geście przywitania. Nie przeszkadzały mu oczy typowe dla Ranmaru, bo nie znał ich umiejętności klanowych. Kolejny brak w wiedzy, ale ten akurat był całkiem nieźle strzeżony.
-Witam o szanownego. Gdzie dorwać taką przyjemną fajeczkę? - zapytał wskazując na kawałek drewienka, które trzymał ów mężczyzna. Nie przeszkadzało mu ani wiek, ani nawet to, że starca nie znał. Cel był ważniejszy, w końcu to przez niego ruszył się z areny.
0 x
Obrazek
PH | BANK
Tensa

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Tensa »

0 x
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1517
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Kuroi Kuma »

Staruszek z większym stażem gładził sobie... brwi. No cóż, brak brody był bardzo kłopotliwy, sam Kuroi takowej nie miał więc po czym się tu gładzić? Trzeba było sobie jakoś radzić. Nie zwrócił na to większej uwagi, ot jeżeli lubił i mu to nie przeszkadzało, to niech robi co chce. Byle nie dotyczyło to Kuroia i jego gurdy. Zdziwił się, że staruszek mówił jak chłop z gór, a nie mieszkaniec morza.
-Mhm... A więc Czarny Dystrykt i Katsuo? Niech będzie. Mógłby mi Pan wskazać gdzie się kierować? Nie jestem stąd, więc nie chciałbym się zgubić. - miał jeszcze dopowiedzieć "i trafić w jakieś szemrane miejsce", ale już sama nazwa czarny dystrykt mówiło samo za siebie. To nie mogła być przechadzka po parku, a dorabianie sobie na boku brzmiało co najmniej jakby był męską dziwką. Może jednak nie było tak źle? Popatrzył w którą stronę go pokieruje starzec i cóż... nie miał za dużego wyjścia, musiał się tam skierować z braku laku. Nie za bardzo podobało mu się poruszanie po takim szemranym miejscu, tylko że nie miał za dużego wyboru. Starzec nie wyglądał na takiego, którego zgarną strażnicy za sam wygląd, więc może i jego wnuk też nie był najgorszym z najgorszych. Przynajmniej taką miał nadzieję członek znakomitego (heh) niegdyś-szczepu-teraz-klanu.
0 x
Obrazek
PH | BANK
Tensa

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Tensa »

[z/t] -> czarny dystrykt
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Nikusui »

To jasne, że z trybun chciała udać się prosto do szpitala. Co prawda nie wiedziała, gdzie on się dokładnie znajduje, ale na pewno jak chwilę pochodzi i poszuka, to nic jej się nie stanie. Miała okazję by przyjrzeć się Hanamurze jeszcze raz, zwłaszcza, że nie była już tak zatłoczona jak przed, w trakcie i chwilę po koronacji Natsume na Cesarza. Owszem, ktoś ją minął co jakiś czas, ale gwar nie był już tak dokuczliwy. Widać jednak było, że ludzie cieszą się z tego, co właśnie tu się działo. Białowłosa raczej podchodziła do tego z dystansem. W sumie, to utworzenie Cesarstwa jej nie dotyczyło. Przynajmniej dopóki nie ma to jakiegoś wpływu na Rody i Szczepy kontynentalne. Bez znaczenia czy byłby to kontekst pozytywny czy negatywny. Jednak, sama nie wiedziała dlaczego, ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że rzeczywiście z tego tworu nie wyniknie nic złego, jeśli oczywiście nie zostaną do tego zmuszeni. Co jednak będzie, czas na pewno im pokaże. Swoją drogą, miała nadzieję, że Ukyo wysłał tutaj kogokolwiek, co by potem zdał mu raport. Miała na jakiś czas serdecznie dość rozmów z liderem. Zresztą, jakby nie patrzeć, miała sobie odpocząć na jakiś czas od osady i skupić się na sobie. Zdecydowanie ten czas nadchodził.
Nieśpiesznie przechadzała się w okolicach placu przed pałacem, pozwalając by jej płaszcz rozsunął się na boki, lekko falując przy każdym jej kroku. Dzięki temu odsłoniła swój ubiór, ukazując również kaburę na swoim prawym udzie, co mogło być zapewne wskazówką do tego, czym się zajmuje. Jednakże torba była skryta pod materiałem płaszcza, ukrywając się za plecami białowłosej, która wciąż wzrokiem poszukiwała miejsca, w które miała udać się młodziutka Atari. Jej stan nie był ciężki, ale jednak wymagała pomocy medyka. Chociaż Nikusui mogłaby się spodziewać, że dziewczyna zbyt długo nie usiedzi na miejscu. Stąd też, może jej obecność, przytrzyma ją do momentu odzyskania pełni sił. Co prawda nie czekały ją już walki, ale była tak podekscytowana, że na pewno nie opuściłaby Wysp już teraz. A przynajmniej tak uważała Ryukata, która właśnie mijała grupę dzieciaków, na które nie zwróciła zbytnio uwagi. Te zaś też raczej nie zwracały uwagi na przechodzących, organizując swój własny, "podwórkowy" turniej. Traktowali swoje kunaie niczym katany, próbując się ze sobą mierzyć. Na całe szczęście nie aż tak na poważnie i śmiało można było stwierdzić, że uważają na swoje ruchy, by nie zrobić drugiej walczącej osobie krzywdy. Właśnie, walczącej. Ogarnięci ferworem swojego pojedynku, jeden z dzieciaków wziął dość spory zamach do tyłu. Reką, w której trzymał kunai. I to ostrzem do tyłu. Można rzecz, że Nikusui po prostu znalazła się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiedniej porze i nie biorąc udziału w tym sparingu, została jedyną poszkodowaną. Ostry czubek broni przeciął jej płaszcz na rękawie i wbił się również w skórę. To była dosłownie sekunda, po której białowłosa odwróciła się w stronę grupki dzieciaków, jakby chciała powiedzieć: nie, to się nie stało naprawdę.
- Rozum zgubiłeś? - zapytała ostro, patrząc się na chłopca, który przypadkowo ją zranił. Miał może z dziewięć, może dziesięć lat, a wyjątkowo szybko zalazł jej za skórę. - To nie jest, do cholery, plan treningowy, ty mały... - oj, chciałaby dokończyć, naprawdę by chciała, ale już widziała łzy w jego oczach i ciche powtarzania jak mantra "przepraszam, proszę pani". - Yh, arrrr, uważaj następnym razem, gnojku. - dopowiedziała niemal zaciskając zęby i odwróciła się szybko, by przypadkiem nie sprzedać dzieciakowi kopniaka w tyłek. Tak profilaktycznie, na przyszłość. Nie chciała jednak robić tutaj scen. Chyba po prostu zajdzie po drodze do sklepu i kupi sobie trochę bandaża, żeby owinąć niezbyt głęboką ranę. Na lewym ramieniu, między łokciem a dłonią, pojawiła się czerwona kreska, na długość pięciu, może sześciu centymetrów. Zaczynała lecieć już krew, niedużo, ale trzymała rękę ugiętą w łokciu, żeby do czasu wizyty w sklepie nie oznaczać ścieżki jaką idzie kroplami krwi spadających z jej dłoni. Pobrudzi trochę wnętrze płaszcza, nic szczególnego. Odruchowo zacisnęła materiał mocniej wokół ramienia i ruszyła dalej, w myślach używając niewybrednych przekleństw.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Kisho »

Szukał sklepu, w zasadzie bez jakichkolwiek rezultatów. Chciał uzupełnić swoje zapasy, głównie w jakieś typowe medykamenty takie jak chociażby bandaże, aczkolwiek zastanawiał się także nad pigułkami. Fakt, te były stosunkowo drogie, ale trzeba było przyznać, że są warte ceny. Poza tym, kto wie, może akurat trafi na przecenę z okazji koronacji? Można przecież mieć nadzieję, nie? W głowie miał już stworzoną listę zakupów, no ale co mu po niej, jak już od dobrych kilkunastu minut nie może znaleźć tego cholernego sklepu?
Przeszedł kilka uliczek, bacznie przyglądając się każdemu z budynków i nic. Niby istniała opcja, w której to w mieście nie zaplanowano postawienia typowego sklepiku dla shinobich, gdzie mogą nabyć dla siebie sprzęt, aczkolwiek trudno było w to uwierzyć. Praktycznie każda pomniejsza mieścina miała takowy budyneczek. Hanamura z całą pewnością nie była wyjątkiem, zwłaszcza, że od teraz jest to główny punkt na wyspach. W końcu jest tu siedziba Cesarza!
Dlaczego więc Kisho nadal błąkał się po osadzie i szukał, skoro już dawno powinien mieć wszystko, co potrzebne w swojej torbie? To było dobre pytanie. Być może jeszcze nie trafił w odpowiednią uliczkę, a tych zważając na wielkość Hanamury, było całkiem sporo. Albo, jak sam przypuszczał, najnormalniej minął sklep z zaopatrzeniem jakiś czas temu. Obserwował bacznie i szukał wzrokiem celu, ale w obecnych warunkach, gdzie za sprawą festiwalu wszystko wyglądało identycznie, wystarczyła tylko chwila nieuwagi, by coś przegapić. Uliczki, jak i budynki wyglądały jak jedna całość. Przystrojone różnymi dekoracjami, migoczącymi światełkami z papierowych lampek, kolorowymi pasmami porozwieszanymi nad głowami, gdzieniegdzie sypiącym się konfetti i oczywiście wszelkimi sklepikami z najróżniejszymi przysmakami i rozrywką. Do tego dochodziły jeszcze tłumy przechodniów. Wszystko to najwidoczniej skutecznie maskowało położenie sklepiku.
Kisho jednak ani myślał się poddawać i uparcie szukał dalej. Trafił na znajomy placyk przed pałacem, na którym to podziwiał koronację Natsume. Nie spodziewał się, aby tutaj znalazł to, czego szukał, więc bez zastanowienia ruszył centralnie przez środek placu, by znaleźć się po jego drugiej stronie i być może tam, natrafić na odpowiednią uliczkę. W pewnym momencie musiał się jednak zatrzymać. Obok niego zrobiło się małe zamieszanie z udziałem kilkoro dzieci, chyba toczących miedzy sobą walkę, na wzór tej z areny i jakiejś kobiety. Na początku spojrzał na nich z czystej ciekawości, w końcu białowłosa dziewczyna wydawała się dość agresywnie nastawiona i w pierwszej kolejności myślał, że chce im coś zrobić. Dopiero po kilku kolejnych sekundach dostrzegł ważny szczegół - ranę na jej ramieniu i co nieco zrozumiał. Została zapewne czystym przypadkiem i bynajmniej nienaumyślnie zraniona przez jedno z walczących dzieci. Cóż, zdarza się.
- Zaczekaj! - zawołał, jednocześnie podbiegając do dziewczyny. Skoro był na miejscu, to przecież mógł jej pomóc. Rana, a właściwie płytkie draśniecie przynajmniej nie zagrażała życiu, chyba że przypadkiem ostrze, jakie je zadało nie należało do specjalnie sterylnych. Najważniejsze jednak było to, że Kisho był w stanie pomóc! Znał techniki leczące, no dobra jedną, tą iście podstawową, ale zdolną poradzić sobie w taką nieszkodliwą, acz uprzykrzająca ryską. - Mogę z tym pomóc - zaoferował się, gdy tylko ta w końcu zwróciła na niego uwagę. Dodatkowo wskazał palcem lewej dłoni na ranę białowłosej, by zrozumiała, o co mu chodzi. - Rzecz jasna, jeśli chcesz - dorzucił szybko, cofając także rękę, by nie naruszać zanadto prywatności kobiety. Nie chciał wyjść na nachalnego, stąd też padło to ostatnie pytanie. Poznał już kilkoro osobników, którzy nie wiadomo z jakiego powodu (duma, honor, ego czy co tam jeszcze...) odmawiali udzielenia sobie pomocy, więc nauczył się, że czasem lepiej zapytać, niźli od razu przystępować do działania, zwłaszcza jeśli chodzi o jakąś drobnostkę.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Nikusui »

Białowłosa nie była wściekła, ale zdecydowanie w tym momencie nie należała do grona osób o wyśmienitym humorze. Nie można się jednak było temu aż tak dziwić. Raczej nikt na jej miejscu nie uśmiechnąłby się do tego dzieciaka, mówiąc, że nic się nie stało. Bo stało się! Zachciało im się gnojowych potyczek. Jak już postanowili się tutaj w to bawić, to mogliby chociaż zważać na przechodniów, co nie szło im kompletnie w parze. A chciała jedynie zobaczyć, co u Atari, o ile rzeczywiście ją znajdzie. Nie mogła mieć pewności, że dziewczyna będzie w szpitalu. Co za zrządzenie losu.
Nie chcąc urządzać niepotrzebnych scen i ściągać na siebie zainteresowanie, zapragnęła jak najszybciej oddalić się z tego miejsca. Celem było znalezienie sklepu, bo niestety nie posiadała zdolności medycznych i zakrycie niegroźnej rany. Istotne, bo nie chciała rany zabrudzić i narobić sobie większych szkód. Zdążyła przejść parę kroków, kiedy zawołał, by zaczekać. Nie musiało to być skierowane do niej, ale dość naturalnym odruchem, szczególnie w lekkim poddenerwowaniu, było zatrzymanie się. Nie odwróciła się jednak, dopóki nie przekonała się, że to rzeczywiście było skierowane do niej. Jej żółto-zielone oczy spojrzały bezwstydnie na młodego mężczyznę. Początkowo dość ostro, z jeszcze zmarszczonymi białymi brwiami i zaciśniętymi ustami. Lewą rękę przyciskała do swojej klatki piersiowej, jakby wciąż miała pozycję obronną, ale z gotowością do nagłego ataku. Właściwie...
Westchnęła cicho, odwracając na moment spojrzenie od nieznajomego niebieskookiego, po czym zerknęła w stronę grupki dzieciaków, która najwidoczniej speszona jej wcześniejszym zachowaniem, postanowiła tymczasowo nie kontynuować swoich walk. Dodatkowy brak nachalności, a jedynie czysta chęć pomocy, kiedy to w końcu do niej dotarło, załagodziły wyraz jej twarzy. Nie chciała wracać do tego, jak wrogo do niemal połowy ludzkości była wcześniej nastawiona. Chociaż gdzieś nadal odzywały się jej stare nawyki, to nie po to przez tyle przeszła, uświadamiając sobie, że staje się lepszym człowiekiem, żeby dać się porwać emocjom przez bandę dzieciaków.
- Nie próbuj nic kombinować, bo kości porachuje. - powiedziała zdecydowanie, mimo wszystko pośrednio zgadzając się na zaoferowaną pomoc, a ostrzegając jednocześnie, że złe zamiary przy niej nie przejdą. Nie była przecież taka bezbronna, ale na dobrą sprawę nie wiedziała nawet, gdzie jest ten cholerny sklep, a nie chciała tracić reszty dnia na jego szukaniu. A z taką raną aż wstyd udawać się do szpitala. - Znasz ich? - zapytała już łagodniej, szukając w jego ofercie jakiś powiązań. To, że mógł ich znać, było pierwszym, co przyszło jej do głowy. To byłby w końcu dobry powód do zaoferowania pomocy. Równie dobrze mógł być po prostu stąd i nie chciał by turystka wyniosła złe wrażenia w odwiedzin na Hanamurze. W sumie wersji mogło być wiele, a Nikusui nie należała do osób, które specjalnie lubiły się nad takimi rzeczami zastanawiać, więc po prostu zapytała. W międzyczasie wyciągnęła jedynie lewą rękę w stronę nieznajomego i odsłoniła niewielką ranę, przyciągając rękaw płaszcza prawa ręką do siebie.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Kisho »

Usłyszała go. A przynajmniej tak mu się zdawało, choć pewności nie miał, gdyż jedynie co to przystanęła. Tyle jednak mu wystarczyło. Dobiegł do niej, przeciskając się przez kilkoro ludzi i z bliska spojrzał na ranę. Rzeczywiście nic groźnego. Jedynie draśnięcie. Będąc naprzeciwko kobiety, mógł też przyjrzeć się jej całej. Białe włosy, które rzucały się w oczy już wcześniej niebyły jedyną, że tak to ujmę, specyficzną rzeczą w jej wyglądzie. Uwagę w głównej mierze przyciągały jej oczy. Ni to w pełni szare, ni zielone. Takie dziwne, nietypowe i być może właśnie dlatego były na swój sposób piękne.
Kisho uśmiechnął się wesoło w odpowiedzi na ostrzeżenie. Człowiek z własnej woli i inicjatywy proponuje pomoc, nic za to nie chce, robi to w zasadzie z dobroci serca, bez jakichkolwiek złych zamiarów, a i jeszcze słyszy groźby. Ach... Co ten świat wyczynia z ludźmi. Rozumiał zachowanie ostrożności w przypadku spotkania obcej osoby, ale czasem ludzie najnormalniej przesadzali.
- Nie wątpię - rzucił dodatkowo, lekko przekrzywiając głowę w bok na widok odsłoniętej kabury na jej prawym udzie. Czyli kunoichi, tak? Może faktycznie lepiej będzie samemu nico uważać. Nigdy nie wiadomo, z jak silną i porywczą osobą ma się do czynienia.
Położył dłonie nad ranę i zaczął przekierowywać chakrę w stronę rąk, później dłoni i palców aż w końcu zebrała się tuż pod skórą. Nagromadzona energia zaczęła spływać z porów na wewnętrznej stronie dłoni wprost na ramię kobiety, tym samym rozpoczynając proces regeneracji uszkodzonych komórek. Mimo ostatniego braku w czasie na szkolenia i powtarzanie tego, co już się potrafi, by też czasem czegoś nie zapomnieć albo nie wyjść z wprawy, udało mu się wykonać technikę bez większych problemów. Tym faktem akurat sam był zaskoczony, aczkolwiek nie dawał tego po sobie poznać. Nie chciałby się przekonać, co by się z nim stało, gdyby kobieta dowiedziała się, że została jego króliczkiem doświadczalnym.
Na kolejne pytanie ze strony zielonookiej Kisho aż podniósł wzrok. W pierwszej chwili nie wiedział, o co jej chodzi. Biedak skupił się na leczeniu tak mocno, że trochę oderwał się od rzeczywistości. Co poradzić, nie chciał spieprzyć tak prostego zadania.
- Te dzieciaki? - spytał dla pewności, gdy już „wrócił", choć raczej wiedział, że to właśnie o nie pyta. Spojrzał nawet w bok, w miejsce, gdzie poprzednio się bawiły. - Nie - odpowiedział leniwie. Nie znał tutaj nikogo, no może prócz dwóch - trzech osób, ale to tak przelotnie. - Nie jestem stąd - dodał, gdyby białowłosa chciała go zapytać o coś jeszcze związanego choćby przelotnie z wyspą, o której nie wiedział praktycznie nic, mimo iż jakoby do niej należał. Dziwnie było teraz tak o tym myśleć, o tym, że nie zna się swoich korzeni. - Za chwilę skończę - poinformował kobietę, samemu skupiając się na czymkolwiek innym, co nie było powiązane z Ranmaru. Właśnie Ranmaru... Czeka go jeszcze rozmowa z liderem szczepu, której tak oczekiwał, a teraz, nieco się obawiał.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Nikusui »

Patrzyła na niego z ewidentną dozą niepewności, jakby bacznie chciała obserwować każdy jego ruch, by móc interweniować w odpowiednim momencie. Nie speszył się jednak jej ostrzeżeniem. Ba! Wręcz się uśmiechnął, co z początku zbiło ją nieco z tropu, ale nic a nic nie dała po sobie poznać. No bo jak to, ona, zdezorientowana? Zaskoczona? Nie ma mowy! Wstyd też się przyznać, że w tych czasach człowiek naprawdę wyczulony był na wszystko. Zaufanie było niezwykle rzadką walutą, którą wielu wolałaby się nie posługiwać. Zwłaszcza z kontakcie początkowym, z kimś, kogo się nie zna. Prawdę mówiąc, białowłosa nigdy nie spotkała się z bezinteresowną pomocą, stąd gdzieś w środku była lekko speszona, nawet jeśli jej sylwetka tego nie pokazywała. Sama zaś takową ukazała, kiedy w Hayashimurze znalazła ledwo przytomnego chłopca. To było tak dawno, że do tego momentu zdążyła o tym zapomnieć. Swoją drogą, ciekawe gdzie się teraz znajdował, kim był i czy czasem ją wspomniał.
Patrzyła w ciszy na to, co robi nieznajomy mężczyzna. Gdy zobaczyła, że pojawia się dobrze jej znana aura chakry leczniczej, jakby nieco odetchnęła i się rozluźniła. Teraz miała okazję przyjrzeć się swojemu wybawicielowi. Z tłumu zdecydowanie wyróżniałyby go jego dwukolorowe włosy. Nawet zaciekawiło ją czy była to czysta natura czy może jakiś celowy zabieg. Nie zamierzała jednak o to pytać, bo cóż to miało w tym momencie za znaczenie. Zwłaszcza, że nieznajomy postanowił odpowiedzieć na jej pytanie. I to z bonusem.

- O, nie? - zapytała, nie oczekując odpowiedzi, a raczej wyrażając lekkie zdziwienie, które miało zostać uargumentowane kolejnymi słowami. - Myślałam, że chcesz naprawić reputację Hanamury, co bym nie poszła w świat i nie powiedziała, że dziewięciolatkowie ciachają na ulicy. - dodała z lekkim uśmiechem, pozwalając sobie na teatralnie poważny ton, przemieszany z żartobliwą nutą. Przechyliła swoją głowę nieco w bok i przeniosła wzrok na zasklepiającą się ranę. Szkoda, że to nie pomagało na rozcięte ubranie. No ale cóż, bierzmy co dają!
- W takim razie, zaciekawiła cię koronacja? Turniej chyba nie aż tak bardzo, skoro nie jesteś na trybunach. - powiedziała spokojnie, dalej przytrzymując rękaw płaszcza, by nie przeszkadzał medykowi w wykonywaniu swojej pracy. Może nie aż wielce wymagającej, ale dla niej dalej była to czarna magia. Może jednak pasowałoby się nauczyć jakiś podstaw, by nie marnować niepotrzebne bandaży i móc się sobą zająć na wypadek takiego zdarzenia. Eh, nie. Miała jednak inne priorytety. Czyste nastawienie na walkę nie pozwalało jej myśleć w ten sposób. Może to po prostu nie była jej bajka, a brak komentowania jutsu, jakie wykonywał mężczyzna, zapewne śmiało mogło świadczyć o tym, że z technikami medycznymi miała tyle wspólnego, co bycie pacjentem. Nic więcej. A pytała, bo była ciekawa. Nie był stąd, rzucał się na pomoc nieznajomej, która umierająca nie była, więc jakiś cel przybycia tutaj miał. Jej w sumie się kończył, chociaż chciała zobaczyć finałową walkę. I chyba to ją tylko tu trzymało.
- Tam, skąd pochodzisz, każdy jest skory do pomocy? - zapytała nieśpiesznie, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Była już zdecydowanie spokojniejsza i rozluźniona. Rozmowa spychała na bok niedawne wydarzenia i złość, jaką w nią wstąpiła po tym incydencie. No i z racji tego, że już pytała niejako o motywy jego przybycia na Hanamurę, nie dopytywała się wprost skąd nieznajomy pochodzi. Mogli się zaraz rozejść i na co jej się ta wiedza przyda? Bez nalegania, pozwalała słowom samym płynąć.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Kisho »

Starał się odpowiednio dozować przepływ chakry. Nie wymagało to wielkiego skupienia, wysiłku czy zaangażowania, ot czysta sprawa kosmetyczna. Można rzecz, że zaczął się bawić albo dokładniej eksperymentować. Białemu Króliczkowi krzywda się nie działa, więc co mu szkodziło? Zresztą, gdyby coś zaczęło iść nie tak, jak powinno, od razu by zareagował.
Kobieta z sekundy na sekundę sprawiała wrażenie bardziej emm... wyluzowanej? W każdym razie nie wyglądała już na spiętą, a to chyba dobrze wróży, nie? Przynajmniej można uznać, że kości Kisho są już względnie bezpieczne. Kości, jak i cała reszta. Mógł więc nieco odetchnąć. Nieco, gdyż wciąż czuł na sobie jej podejrzliwy, baczy wzrok.
- Nie sądzę, że cokolwiek mogłoby zszargać reputację Hanamury - odpowiedział po chwili zastanowienia. Może i się mylił, ale patrząc na poprawę wysp i założenie cesarstwa, raczej trudno było się gdziekolwiek doszukiwać wad. - Pozatym nie wydaje mi się byś przyznała się do tego, że zdołało zranić cię dziecko - Póścił jej oczko i pokusił się o złośliwy uśmieszek. Chciał nieco pożartować, sprawić by się w końcu uśmiechnęła i przestała być taka nerwowa. - A nawet jeśli, to chyba będzie to idealna przestroga dla innych. - No aż ciekaw był, co by się stało, gdyby faktycznie taka plotka poszła w świat. „Dzieci z Hanamury stają się shinobi już w wieku 10 lat - nowy pomysł cesarza na zbudowanie potężnej armii" - zapodał w myślach nagłówek ogłoszenia.
Kisho spojrzał prosto w jej oczy, zastanawiając się na chwilę, do czego dąży ta kobieta, zadając mu kolejne pytania. Czysta ciekawość jego osobą? Umilenie czasu w oczekiwaniu na koniec kuracji? Gadatliwość? Wszystkie z wymienionych? A kto by tam wiedział, co siedzi w jej głowie.
- Ani jedno, ani drugie - odezwał się, przechylając delikatnie głowę w lewo przy słowie „jedno" i kolejno w prawo przy „drugie". - Koronacji owszem była ciekawa, wiadomość o tym, że wyspy się łącza i mają cesarz także. Co do turnieju, to część pierwszych walk widziałem, ale z każdą kolejną jakoś tak mniej mnie to wciągało. - Westchnął i na moment wyraźnie spoważniał. - No wiesz, właśnie przez takie wielce kontrolowane walki na ulicach pojawia się coraz to więcej dzieciaków z zapałem na zostanie shinobi czy kunoichi. Myślą, że to zabawa, a gdy przyjdzie co do czego, to giną, nie wiedząc nawet czy oddali swe życie w słusznej sprawie. - Dlaczego wzięło go na tak pesymistyczne myślenie? Ano sam nie wiedział. Może to przez ostatnie okoliczności, w których właśnie przez dzieci oberwało się zielonookiej albo przez rozmowę, jaką toczył z Akaruim na trybunach? Tematyka młodego pokolenia, które najpewniej przejdzie to samo co niejeden shinobi i równie wiele co on straci - rodzinę, przyjaciół, członka drużyny lub po prostu życie - zaczęła ostatnio coraz częściej go dotykać. Niestety nie był to team do wesołych pogawędek, więc musiał szybko się ogarnąć. Nie chciał przecież by jego stan udzielił się białowłosej.
Uśmiechnął się szeroko, acz wymuszenie. - No! W każdym razie jestem tu z powodu dwójki znajomych, którym byłem coś winny - Po dłuższym czasie udzielił konkretnej odpowiedzi na temat swego celu w Hanamurze. Wolał się nie wgłębiać i nie tłumaczyć, o co konkretnie chodziło, gdyż i w tym przypadku, rozmowa nie byłaby szczególnie pogodna.
Uśmiechną się nieśmiało na wspomnienie o jego bezinteresownej ofiarności. Co miał powiedzieć? Że taki już jest? No jakby nie patrzeć to, czemu by nie: - Nie, w zasadzie mało gdzie można spotkać takie osoby, a ja po prostu nie potrafię przechodzić obok krzywdy obojętnie i tyle. - Wzruszył ramionami, jakby to była jakaś norma, bo w rzeczy samej była, ale tylko dla niego. Reszta świata praktykowała zasadę unikania wzrokiem krzywd i wmawianiem sobie jak mantry „Mnie to nie dotyczy, to nie moja sprawa".
- A ty? W Twoich stronach każdy na powitanie oferuje połamanie kości? - spytał dla żartu i pociągnięcia rozmowy dalej. W tym samym momencie rana na ramieniu kobiety zdołała się zasklepić, więc chłopak zaprzestał dalszego korzystania z techniki leczącej i chwycił kończynę zielonokiej, rzecz jasna delikatnie. Nieśpiesznie przejechał opuszkami palców w miejscu, gdzie poprzednio znajdowała się nieprzyjemna dla oka czerwona kreseczka i badawczo spojrzał na wyraz twarzy kobiety, doszukując się w nim jakichkolwiek niepożądanych objawów bólu. - Nic nie boli? Piecze albo swędzi? - zadał kilka pytań dla pewności.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Nikusui »

Owszem, nieznajomy jej mężczyzna mógł czuć się już w mniejszym zagrożeniu. Białowłosa zdawała się odzyskiwać humor, a przynajmniej tracić ten, co negatywnie wpływał na nią i mógł również na otoczenie. W tym, aktualnie, najbardziej na medyka, który znajdował się najbliżej. A był najmniej winny, bo jeszcze udzielił jej pomocy. Oprócz wiedzy, że najwidoczniej czuje potrzebę pomagania innym, Nikusui mogła przypuszczać, że zamysł Cesarstwa niezwykle przypadł mu do gustu. Ona zaś wolała wstrzymać się od jakichkolwiek opinii, samej i tak nie mogąc zbytnio stwierdzić czy to posunięcie ze strony Wysp było dobre. Mogło być dobre tylko dla nich, a źle wpłynąć na Rody kontynentalne. Głęboko by w to wnikać, a jakoś nie zamierzała bawić się w politykę, bo nigdy nie czuła się w niej dobrze. Nie była mówcą, a przynajmniej tak myślała.
Nie wstrzymywała się przed uśmiechem, kiedy nieznajomy puścił do niej oczko i z całym przekonaniem stwierdził, że tak naprawdę to złej reputacji o Cesarstwie nie puściła dalej. Owszem, raczej z jej doświadczeniem wstyd byłoby się przyznać do tego, że zranił ją jakiś mały dzieciak i to jeszcze w takiej sytuacji.
- W takim wypadku musiałabym to ubarwić. - mruknęła, patrząc na mężczyznę uważnie i wciąż uśmiechając się kącikami ust, przy tym mrużąc nieco oczy. - Dzieciaki chodzą, zaczepiają turystów. Ty im chcesz pomóc, a oni ciach! Kto by się spodziewał po takim niewiniątku? - zapytała, ale odpowiedzi na to pytanie nie oczekiwała. W końcu historia była dość absurdalna i taka miała w zamiarze być. Nie spowodowałoby to nawet tego, że mieszkańcy kontynentalni przestaliby tu przybywać. Chociaż... nie można było przewidzieć reakcji Liderów. O samej Radzie w tej chwili nie myślała, bo na dobrą sprawę obchodziła ją tyle, co nic. Tak jak i w sumie te dzieciaki, które chyba powoli zaczynały wracać do swojego wcześniejszego zajęcia. Oby tym razem robili to z głową!
Nie trafiła. Nie można się było jednak temu dziwić. Koronacja, festiwal, on nie był stąd - wniosek nasuwał się praktycznie sam. Był jednak inny powód jego pojawienia się tutaj, który krótko przedstawił. Nie wnikała dalej, nie dopytywała. To nie było przecież przesłuchanie, jej pytanie było luźne, dla podtrzymania rozmowy podczas leczenia. Poza tym, podczas swojej wypowiedzi o koronacji, turnieju i powodu swojego pojawiania się tutaj, mężczyzna wyraźnie spoważniał. Zagłębił się swoimi myślami gdzieś dalej. Gdzieś, gdzie ona na ten moment nie miała zamiaru docierać. I to tylko dlatego, że filozoficzne rozterki nie przychodziły jej na myśl od tak, same, podczas wymiany pierwszych paru zdań z nieznajomym. Nie znaczyło to jednak, że nie potrafiła tematu podjąć czy też całkowicie od tego stroniła. Po prostu nie wychodziło to od niej w takich kontaktach. Zresztą, co tu dużo mówić... jej kontakty akurat były mocno ograniczone, co zdecydowanie podsumowała w swoich myślach, kiedy była na trybunach. Trochę smutne, ale takie życie wybrała. Może dlatego nie było jej aż tak żal? Jednocześnie nie czuła, że musi dawne życie w pełni kontynuować.
- Cóż, wykonywanie zadań i to coraz trudniejszych, upewni ich w przekonaniu czy chcą iść tą drogą czy nie. Ci, co ich uczą, raczej informują o zagrożeniach. A jak się ich boją, to powinni porzucić broń i zająć się, no nie wiem, czymkolwiek stabilnym. - wyraziła swoją opinię, co jakiś czas chwilowo zerkając na bandę dzieciaków. Dla innych mogła nie mieć racji. Może niektórzy czuli obowiązek zostania ninja, niektórzy zostali w to wepchnięci przez rodzica/rodziców, inni mieli swoje pobudki. Czas weryfikował ich siłę, niekoniecznie fizyczną, a tą mentalną. Tą, która pozwalała im pokonywać przeszkody i nie rozpaczać w kącie.
Skinęła lekko głową na znak, że przyjęła jego wyjaśnienie do zrozumienia. Taki był i tyle. Najwidoczniej lubił też niegroźne zaczepki, bo podjął słowne wyzwanie, odwdzięczając jej się podobnym pytaniem, jakie ona mu zadała.
- Na powitanie może nie, ale nie powiedziałabym, że czuć w powietrzu miłość. - odpowiedziała, krzywiąc się lekko. To właśnie chłodny stosunek jej ojca spowodował to, kim była i jak daleko zaszła. Gdyby okazywał jej więcej troski, zrozumienia, zainteresowania i bezinteresownej miłości, może zajmowałaby się zielarstwem jak jej matka. A może chodziłaby z nim na misję? Była jego prawą ręką? Lider Kaminari też nie należał do najcieplejszych osób, ale to może tylko ona tak odczuwała. Uprzedzenia też robiły swoje. Nie była jednak znieczulona, bo odczuwała miłość ze strony rodzicielki. Tak, jak czuła teraz dotyk nieznajomego, który jakby upewniał się, że rana się zagoiła i leczenie rzeczywiście można uznać za zakończone. Niekontrolowanie, podczas delikatnego dotyku połączonego z tymi dwoma pytaniami, przeszedł ją dreszcz, a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Jak szybko się pojawiła, tak szybko jej ciało dalej samo zareagowało, nim dobrze zdążyła pomyśleć, co akurat było dla niej normalne. Prawa ręka, która trzymała materiał rękawa, puściła go i szybko znalazła się na nadgarstku dłoni mężczyzny. Tej dłoni, którą właśnie sprawdzał stan jej niedawnej rany. A raczej jej brak. Był to gest niezbyt kontrolowany z jej strony, ale dający jasno do zrozumienia, że wystarczy.
- Nie, jest dobrze. - odpowiedziała cicho, w duchu speszona swoją reakcją, ale za wszelką cenę nie dała tego po sobie poznać. Puściła za to jego nadgarstek, jednocześnie opuszczając uleczone ramię i na chwilę uciekając spojrzeniem niby to na rękaw, który sobie poprawiała. - Dzięki. - odparła jeszcze, tym razem podnosząc głowę, nieco zadzierając ją do góry, by spojrzeć na mężczyznę, który był trochę od niej wyższy. - Gdybyś chciał komuś skopać tyłek, to chętnie się odwdzięczę. - dodała, próbując zatrzeć jakiekolwiek wrażenie, jakie mógł mieć po jej niedawnym zachowaniu. Poza tym, mówiła całkiem serio, nawet jeśli ich kolejne spotkanie mogło być mało prawdopodobne. Jednak przekonała się już parę razy, że w nieoczekiwanych okolicznościach można spotkać kogoś, z kim spotkanie wcześniej było czystym przypadkiem i nie rokowało kolejnego takiego. - Nie, żebym ci coś ujmowała! Jednak jakoś zreflektować się wypada, a jak sam się domyślasz, z pomocą medyczną u mniej gorzej niż kiepsko. - początek dopowiedziała dość pośpiesznie, bo po krótkiej chwili dopiero do niej dotarło, że mogła go przed samym sobą postawić w złym świetle. Jakby myślała, że nie poradziłby sobie sam. Wcale tak nie było. Przede wszystkim dlatego, że nie wiedziała, co on w ogóle potrafi. Oprócz tego, co pokazał. Nie mogła więc zakładać czy radzi sobie z zagrożeniami czy też nie.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Kisho »

Był ciekaw reakcji białowłosej na temat reputacji Cesarstwa i żyjących w nim dziesięciolatkach, którzy to podobno lubują się w walkach. Był pewny swego, to znaczy, tego, iż kobieta najnormalniej do niczego by się nie przyznała. No i miał rację. Przynajmniej częściowo.
- Czyli będziesz kłamać - stwierdził szorstko i bez ogródek po wysłuchaniu kunoichi. - Cóż... jak kto woli - Wzruszył ramionami, robiąc nieco kwaśną minę. Osobiście nie preferował fałszu i podobnych zagrywek, ale wiedział, że te metody są na ogół stosowane przez większość. Nie, żeby od razu osądzał swoją rozmówczynię i robił z niej nie wiadomo jakie zło. Bynajmniej! Wiedział, że żartuje albo snuje coś, co i tak nie miałoby miejsca, więc nawet nie podejrzewał, iż gdziekolwiek opowie jakąś bajeczkę o bezlitosnych dzieciakach z Hanamury. A przynajmniej w to chciał wierzyć.
Miała rację, nawet sporo racji. W miarę dorastania i pokonywania coraz to nowych wyzwań dzieciaki nabiorą wglądu w życie typowego shinobi. Będą wiedzieć co robić dalej, czy kontynuować naukę, czy może ją porzucić i rzeczywiście zająć się czymś bezpieczniejszym, albo jak to określiła białowłosa, stabilniejszym. Ale czy te wybory będą oczywiste, bez jakichkolwiek wątpliwości czy nacisku ze strony innych? Przecież nie wiadomo nawet, co przyniesie jutro. Jakby nie patrzeć, żadne z tych młodych, zaczynających naukę może nawet nie dostać wyboru co do swojej własnej ścieżki. Wystarczy byle wojna, a o taką nietrudno w dzisiejszych czasach. Nagły wybuch, spór między jakimiś klanami i jatka, w którą obie strony angażują wszystkie swoje siły, w tym i pewnie właśnie te młode świeżaki. Ilu zdoła przeżyć coś takiego? Coś, na co nikt nie może ich stosownie przygotować?
Gdyby to jeszcze wyglądało tak prosto, jak to przedstawiłaś - pomyślał z westchnieniem. Pokiwał dodatkowo głową, na znak, że zgadza się z jej słowami. Nie w pełni, ale jednak.
Spodziewał się żartobliwej kontry. Skoro sam wybiegł ze śmieszkami i ogólnie oboje mieli już lepszy humor, nie liczył na nic innego jak kontynuowanie rozmowy w pełni wesołym nastroju. Przeliczył się. Zapytanie o jej własne miejsce dorastania spotkało się z dość chłodną odpowiedzią. A przecież miało być już tylko lepiej. Co jednak kryło się za tą białowłosą i jej domem, skoro wyraźnie nie przejawiała pozytywnymi emocjami właśnie w stosunku do rodzimej osady? Nieprzyjemne dzieciństwo? Możliwe, że przeszła coś podobnego co Kisho, a co jeśli nie i jest wręcz przeciwnie? Przecież mogło ją zrazić cokolwiek.
Błysk w oku chłopaka mógł zdradzić jego ciekawość i chęć pozyskania dalszych informacji. Nie odezwał się jednak. No wiecie, chyba nie wypadało. W końcu ledwo się znali. Dobra, znali się raptem kilka minut i byli dla siebie totalnie obcymi ludźmi, więc nie powinni się sobie zwierzać jak jacyś dobrzy znajomi. Chociaż... Kisho nie miałby nic przeciwko. Jest dość otwarty na świat i innych więc z chęcią powiedziałby jej wszystko o cokolwiek by tylko nie zapytała. Ale to Kisho, taki wybryk natury, wyjątek włożony miedzy ludzi, którzy mają na tyle rozumu, by wiedzieć, że nie należy z każdym dzielić się swoją historią. Do tego jeszcze dochodziła tak zwana przestrzeń osobista, którą najwyraźniej właśnie naruszył, poprzez sprawdzenie zagojonego miejsca. Ups! Zielonooka wzdrygnęła się, a w każdym razie coś ją poruszyło i z całą pewnością miało to związek z ręką Kisho, która wolno gładziła skórę na jej ramieniu. Ten, złapany gwałtownie za własny nadgarstek, jedynie podniósł wzrok i spokojnie wycofał kończynę. Będzie musiał zapamiętać kolejną ważną rzecz - nie każdy czuje się komfortowo obmacywany przez obcego, nawet jeśli tym kimś jest medyk pełniący jedynie swoją fuchę. Dobro pacjenta, jak i jego samopoczucie ma stać na pierwszym miejscu!
- Cieszę się, że mogłem pomóc. - Uśmiechnął się pogodnie i w pełni wyprostował. Zielonookiej nic nie dolegało. Po ranie nie było ani śladu, a dodatkowych objawów jak nie było, tak nie ma. Jego rola chyba dobiegła końca. - Hahah - zaśmiał się gromko, usłyszawszy propozycję/ofertę (niepotrzebne skreślić) kobiety. Zachowywał się tak, jakby właśnie usłyszał dobry dowcip. - Zapamiętam - wydukał, próbując się opanować. - Ale coś mi się wydaje, że nie będzie ku temu okazji. - Przetarł palcem kącik prawego oka, pozbywając się jednocześnie łezki, jaka tam się zakotwiczyła. Taka zwykła głupota, kilka słów, a tak go rozbawiły. Kto by pomyślał.
- Spokojnie spokojnie - spróbował uspokoić kobietę, gdy ta nagle zaczęła się tłumaczyć, swoją drogą niepotrzebnie. Kisho nie wziął jej słów do siebie, w sensie jako ujmę czy coś w tym rodzaju. Zwykła oferta i tyle, nic więcej, nic mniej. Przez głowę mu nawet nie przeszło, że w jej słowach mogło kryć się coś innego. - Nic się nie stało. Naprawdę. - zapewnił. - Pomogłem z własnej inicjatywy, bez chęci otrzymania czegokolwiek w zamian i przy tym pozostaję. - Założył ręce za głowę i wygiął się w tył. - Ale jak tak bardzo nalegasz to może... Hmm. - Spoglądał na niebo, zastanawiając się nad odpowiednią rekompensatą za udzielenie pomocy. Uśmiechnął się po chwili, wyraźnie zadowolony i przeniósł wzrok na jej zielone oczka. - Następnym razem postaraj się tak nie poharatać w kontakcie z dziećmi - rzucił, szczerząc się jeszcze bardziej. Wykonał zgrabny półobrót i odchodząc dodał - Odmowy nie przyjmuję! - Pomachał jej nawet zza pleców na dowidzenia. Z każdym kolejnym krokiem zastanawiał się, czy aby dobrze zrobił. W sensie czy takie odejść/ucieczka od czapy niebyła, no czy ja wiem, na miejscu? Niby zagarnął do niej tak znikąd, więc chyba mógł także ot, tak sobie pójść i pozałatwiać swoje sprawy? Nie? Chyba jej nie uraził?
Idąc dalej w poszukiwaniu sklepu kierował się w poprzednio wybraną uliczkę. Miał nadzieję, że tym razem będzie miał nieco więcej szczęścia i w końcu trafi pod odpowiedni budynek. Jak na razie jednak, jedyne co zdołał zauważyć i rozróżnić - no niestety i w tym rejonie wszędzie były jednolite dekoracje, zakrywające ściany budynków - to szpital i to tylko dzięki temu, że był większy i znacznie wyrazisty na tle reszty fasad.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Nikusui »

Wiele rzeczy dla białowłosej było dość prostych. Lubiła mieć rzeczy czarno na białym, rzadko kiedy szukała kompromisów. Chyba, że sytuacja ją do tego zmuszała. W każdym razie stawiała na względną prostotę, nie jakieś półśrodki. Może to czas nauczył ją, że decydować trzeba szybko, a nie się rozwodzić nie wiadomo jak długo. Ponoć spontaniczne decyzje były tymi, które tak naprawdę przeważały w naszych chęciach. Jednakże, po co to się zagłębiać w jakieś psychologie i zakamarki ludzkiego umysłu, skoro przed sobą miała większą zagadkę, o której jeszcze nie wiedziała. Może mogłaby ją powoli rozwiązywać, ale z natury nie pytała o zbyt wiele, jeśli kogoś lepiej nie znała.
Najwidoczniej oferta białowłosej dość mocno rozbawiła nieznajomego, a mówiła całkiem serio! Nawet, jeśli prawdopodobieństwo takiego zdarzenia było niesamowicie niskie, to nie spodziewała się tak jasnej odmowy. No dobra, może nie tak dosłownej, ale jednak dał Nikusui do zrozumienia, że takowej potrzeby nie będzie. I absolutnie nie przyszło jej do głowy, że być może nie docenia jej ewentualnych umiejętności. Jej brwi się zmarszczyły za to w momencie, kiedy usłyszała jego nietypową prośbę. Że co? Że może ona taka niezdarna? Ona? A w życiu! I nim zdążyła chociaz otworzyć usta, nieznajomy medyk po prostu się odwrócił. Tak beztrosko, rzucając jeszcze parę słów i machając jej zza pleców na pożegnanie. Może i dobrze, że teraz był odwrócony do niej tyłem, bo minę miała nietęgą. Zupełnie jakby nie rozumiała, co tak właściwie się tutaj stało. A mianowicie, w jakim świetle ją to stawiało. Mężczyzna nie mógł wiedzieć, że Ryukata nie lubiła tracić kontroli nad czymkolwiek. A tutaj, nieznany jej człowiek, po prostu przyszedł i odszedł, od tak. Samemu decydując o końcu tego nietypowego spotkania. Dla innych mogłoby to się wydać głupie, ale dla białowłosej było to niczym pstryczek w nos. Od kogoś, kogo kompletnie nie znała. Oczywiście nie taki, by od razu podnieść w niej ciśnienie, ale w oczach tej kobiety było to niczym prowokacja. A to ona lubiła dominować w kontaktach. Teraz wyszła po prostu marne i zdecydowanie nie chciała zachować takiego wrażenia. Chociażby dla siebie samej.
Ruszyła z miejsca gwałtownie, znacznie szybciej niż robił to sam zainteresowany, więc nietrudno było go dogonić. Stukot niewysokich obcasów chyba usłyszał by każdy przy tak energicznym chodzie.
- Bez cześć, bez imienia, a na koniec bez buzi na pożegnanie. - powiedziała, kiedy tylko znalazła się przy jego prawym boku. W tym wyrzucie w stronę nieznajomego, była oczywista chęć zaczepienia go, jakiejś prowokacji, czegokolwiek. - Może i pomocny jesteś, ale chyba nieco na bakier w innych kategoriach. - dodała, zerkając na niego przez chwilę i kontynuując nieśpieszny już krok. Bez względu na jego reakcję, spojrzała przed siebie, zauważając dość spory budynek. Zapewne ten, którego szukała. Cóż, ucieczka mężczyzny też w czymś pomogła, jakby spojrzeć na to z innej strony. Jednak tylko, czy rzeczywiście był sens tam iść? Atari prawdopodobnie już wyszła, nie była ciężko ranna. No i była jej w sumie obca. Budziło się jednak w białowłosej zainteresowanie względem ludzi. O ile zdołała z tym kimś wymienić parę zdań. Sądziła, że to chyba dobrze. Chociaż... dawniej nie ganiałaby za jakimś obcym jej facetem.
- Wypadałoby wiedzieć, kto wzywa pomocy, jeśli mam takowej udzielić. Może i ciebie będą chciały napaść dzieciaki? Nigdy nie wiesz. - powiedziała, wzruszając ramionami i chwilowo nie przejmując się tym, że może najzwyczajniej w świecie przeszkadzać medykowi o brązowo-blond włosach. Mówił coś o przyjaciołach, więc może był z nimi umówiony, a Ryukata nie należała do natrętów. Nie mogła jednak pozwolić, by to przypadkowe spotkanie skończyło się całkowicie na jego zasadach. Nawet, jeśli miało skończyć się za chwilę, to ona chciała być tą osobą, która postawi kropkę. Taka natura, cóż zrobić. - Niczym księżniczka na białym rumaku. - dodała po krótkiej chwili, jakby właśnie wyobrażała sobie ten obrazek w głowie. Tak czy siak, szybciej do niej dotarło to, że sformułowanie mogło być dziwne. A przynajmniej pierwotnie to zawsze mężczyzna był wybawcą. Co i w jej przypadku chwilowo się potwierdzało, a czego głośno przyznać nie zamierzała. - Jakkolwiek to brzmi. - dopowiedziała niby od niechcenia, przechylając swoją sylwetkę nieco w bok, mając na celu lekkie szturchnięcie nieznajomego. Jednak uśmiechnęła się przy tym dość śmiało. Może nie szeroko, nie tak, by pokazać szereg zębów czy nawet uronić łzę rozbawienia, ale szczerze.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Kisho »

Błądził wzrokiem po okolicy, przesuwając się coraz to bardziej w głąb ulicy. Nadal ani śladu sklepu, w którym sprzedawano by cokolwiek innego niż smakołyki czy urządzano zabawy dla zgromadzonego tłumu. Festiwal dał mu się we znaki. Spodziewał się wielkiej, hucznej imprezy z okazji koronacji, ale nie liczył, że aż tak utrudni to znalezienie najzwyklejszego sklepu dla shinobi. Ile czasu już zmarnował na poszukiwaniach? Miał okazję nieco się rozerwać, a przynajmniej spędzić miło czas, jakkolwiek miałby on nie wyglądać. Tymczasem, zamiast się bawić i weselić powstaniem cesarstwa, trwoni niepotrzebnie czas. Może będzie lepiej, jak tym razem sobie odpuści? Nigdzie się nie wybierał, nie miał wyznaczonego kolejnego celu ani żadnej misji. Nie miał więc potrzeby nagłego dokompletowania własnego sprzętu.
Z rozważań na temat podjęcia odpowiedniej decyzji wyrwał go szybki, energiczny tupocik butów. Dźwięk rozchodził się bezpośrednio za nim i najwyraźniej kierował prosto na niego. Kłopoty? Czy zwykła pośpieszność jakiegoś obcokrajowca niechcącego się gdzieś spóźnić? Obstawiał to drugie. Był w Hanamurze zdecydowanie zbyt krótko by komukolwiek dostatecznie zaleźć za skórę. Ba! Nie miałby nawet komu życia uprzykrzyć. Ile ludzi tu znał? Z iloma zamienił choćby słówko? Na palcach jednej ręki można by ich wszystkich wyliczyć i raczej żaden z nich nie został w żaden sposób urażony przez młodzika. Cesarz, zapewne nie marnowałby teraz na niego czasu, lider Ranmaru podobnie, choć ten nawet nie miałby ku temu celu a Akarui? Medyk zapewne już gdzieś zajadał którąś porcję z kolei jakichś smakołyków. Pozostała jeszcze białowłosa, ale jaki ona miałaby mieć powód, by za nim gnać? Za obcym sobie człekiem, któremu przecież sama chciała połamać kości - nawet jeśli były to tylko żartobliwe pogróżki.
Przekonał się dosłownie sekundę później, gdy tupocik ustał, a obok mężczyzny pojawiło się źródło dźwięku, dźwięku, który zrównał się wraz z chodem Kisho. Na jego twarzy pojawiło się jawne zdziwienie.
Jednak ona? - spytał sam siebie w głowie z niedowierzaniem. O dziwo, mimo początkowego szoku, w jakiś sposób ucieszył się na jej widok. Zawsze lepiej mieć kogoś do rozmowy, zwykłej wymiany zdań, poglądów czy słownego „poszczypania" się nawzajem żartobilo-kąśliwymi uwagami i docinkami. Chłopak, nie licząc poprzedniej rozmowy z Akaruim, nie pamiętał, kiedy ostatni raz rozmawiał z kimkolwiek w tak swobodny sposób. Cóż, błąkał się po świecie samotnie, wędrował jak pustelnik, więc trudno było znaleźć jakąkolwiek okazję.
- Obawiałem się połamania kości - odpowiedział żartobliwie. Nie był to powód jego bezsłownego odejścia, przynajmniej nie bezpośredni, ale nie mógł się powstrzymać i palnął pierwszą śmieszniejszą kontrę, na jaką wpadł. Poza tym, co ona próbuje mu zarzucić? Nietakt? Brak manier? A kto tutaj, proszę jaśnie Pani, na samym wstępnie zaczął od gróźb cielesnych? Hmm? No kto?
Spojrzał bezpośrednio na kobietę, gdy ta wspomniała o „innych kategoriach". Trudno było się z nią nie zgodzić. Odludek, samotnik raczej nie ma wielkich zdolności porozumiewawczych i być może, BYĆ MOŻE, czasami nie potrafi odpowiednio się zachować. Taki jednak już był. Może gdyby jego rodzice wciąż żyli, to nauczyłby się jako takiej ogłady i nabrał więcej manier, ale niestety, ich już dawno nie było, a same przyzwyczajenia trudno zmienić tak z dnia na dzień.
- Nie będę zaprzeczał - wydukał, choć wolałby się nie przyznawać. Uśmiechnął się dodatkowo, licząc, że za sprawą uroku osobistego - emmm, miał jakiś urok osobisty? - i białych ząbków, zdoła nieco się wybronić i zatuszować brak ogłady. Po chwili doszło do niego, że wcale nie musiał się przyznawać. Mógł przecież sypnąć jakimś półżartem i wybrnąć z sytuacji bez narażania własnego zachowania na kolejne kąśliwe uwagi. Było jednak za późno. - Nie miał kto mnie odpowiednio za młodu wychować - dodał by nieco się usprawiedliwić. Na moment spuścił wzrok i wyobraził sobie rodziców. Nie miał im nic do zarzucenia. Byli wzorowymi opiekunami i najlepszymi istotami, jakie kiedykolwiek spotkał. Nie było mu dane się nimi nacieszyć, ale nie narzekał. Kochali go i to mu w pełni wystarczało.
Zaśmiał się krótko w odpowiedzi na kolejne słowa kunoichi. - Całkiem ładna księżniczka - dopowiedział za zielonooką. Nie był to komplement, przynajmniej nie tak traktował to Kisho. Zwykłe stwierdzenie faktu, ot co.
Nie zastanawiając się długo nad kolejnym krokiem, Kisho zboczył w bok. Nie jakoś gwałtownie czy nagle. Po prostu skręcał po łuku w kierunku niewielkiego stoiska. - Poczekaj chwilę - rzucił leniwie i podbiegł do sprzedawczyni. Po gestykulował, wskazał kilka potraw, jakie kobieta miała w swojej ofercie i w końcu wybrał coś odpowiedniego. Po chwili wracał ze smakołykami w ręce - dwoma patyczkami z nadzianymi na nie czterema kuleczkami. Normalnie dango, bo tak właśnie nazywało się owe danie, składało się na trzy, różnokolorowe kuleczki. Tym razem jednak, z okazji festiwalu przyrządzona nieco bogatszą wersję i zamiast kuleczek, na szpilce nadziane były białe kluseczki w kształcie kocich pyszczków polanych ciemnym aromatycznym sosem. - Smacznego - podał jedną igiełkę kobiecie i skoro ta tak bardzo nalegała na odpowiednie zapoznanie się, podał jej rękę w formie przywitania. - Kisho Kyuzazame - przedstawił się, choć nieco niewyraźnie, bo już żuł pierwszą z kluseczek. Poczekał, aż jej towarzyszka także poda swoje imię i mając na uwadze jej poprzednie słowa, dodał żartobliwie: - To teraz budzi, tak?
Uśmiechnięty kiwnął w bok, na znak by ruszyli dalej. Rzecz jasna nie oczekiwał żadnego buziaka ani do niczego nie namawiał. Były to czyste zgrywy, nic a nic więcej. Nie dla niego były takie bliskie kontakty i relacje z paniami.
Gdzieś w oddali zaczął słyszeć muzykę, a w miarę kolejnych kroków, dźwięki narastały. Czyżby w pobliżu odbywało się coś ciekawego? Kisho, zapominając całkowicie o poszukiwaniach sklepu, skupił się na melodii i mimowolnie kierował się w jej stronę. Był ciekaw tego, co dzieje się w Hanamurze z okazji koronacji. Zaliczył już samą koronację, walki na arenie, ogólny festiwal ze stoiskami i zabawami, ale jak dotąd ominęła go muzyczna zabawa. Nie liczył, że obca towarzyszka, zawędruje z nim gdziekolwiek, ale puki szła równo z nim, wyglądało na to, że to on prowad
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Plac przed pałacem

Post autor: Nikusui »

Żadne z nich tego nie wiedziało, ale oboje nie mieli zbytniego doświadczenia w zdobywaniu nowych znajomości. Ba, mało tego! Grono osób, które znali, było naprawdę dość wąskie. Śmiało mogliby ze sobą konkurować. Jednakże, ani jedno, ani drugie, nie zwierzało się z ilości swojego towarzystwa, więc nie mogli o tym dyskutować. Stąd też może nieco dziwnie się ze sobą obchodzili. Białowłosa momentami reagowała tak, jakby jasno wyznaczała granicę, nie sugerujesz, że to przypadkowe spotkanie chce kontynuować. I to tylko po to, by za chwilę dogonić nieznajomego i pokazać, że w jakimś sensie jest jego towarzystwem zainteresowana. Nawet jeśli kryła to pod różnymi pretekstami. Jasnym jednak było, że gdyby tak naprawdę nie miała ochoty spędzić chociażby jeszcze jeden minuty w towarzystwie tego mężczyzny, to najzwyczajniej w świecie by po prostu odeszła, a nie podążyła jego śladem. Oczywisty fakt, nie zdawał się taki być dla samej zainteresowanej, ale... kto by się teraz tym przejmował?
- Rozsądnie, że wierzysz w moją siłę. - skwitowała z uznaniem, w pełni zgadzając się z domniemanym strachem mężczyzny. Musiała go przecież utwierdzić, że to groźby wcale nie były na wyrost! Nawet, jeśli aktualnie nic mu nie groziło. Nikusui jednak sądziła, że marne są szanse na to, by nieznajomy jakoś bardzo jej podpadł i jej groźba mogłaby się urzeczywistnić. Za to przyciągała ją jego otwartość, bezinteresowność i szczerość. - Chociaż nie wiem, przy której części bałbyś się połamania kości. - dodała, zerkając na towarzysza z wyraźnym zainteresowaniem. Jej spojrzenie wręcz nalegało na odpowiedź, a miał przecież tylko trzy do wyboru. Połamanie przy przywitaniu, przedstawieniu się, albo przy pożegnalnym buziaku. Na coś paść musiało.
Wspomnienie o szczerości chłopaka, aczkolwiek dość stonowanej, nie była przesadzona. Nie znając nawet jego imienia, wiedziała już, że chętnie służy pomocą, jest pewnie medykiem spokojnie nastawionym do świata i otoczenia, ale dorastał raczej samotnie. Nie mogła na tym etapie wywnioskować, czy naprawdę od początku nikogo nie miał, kto nauczyłby go pewnych rzeczy, czy jak to często bywało w życiu dzieci ninja, rodzice ginęli, gdy ci byli mali, jeszcze niedojrzali. Na ten moment jednak nie wiedziała, jak mogłaby to skomentować. Nie należała do osób udzielających rad, sama raczej nie zajmowała się nawet swoimi rozterkami, tylko parła do przodu. Poza tym, towarzyszący jej mężczyzna w przerwach swojej wypowiedzi, zaprezentował jej szeroki uśmiech. Białowłosa zaś zamrugała oczyma, przez chwilę czując, że brakuje jej języka w gębie. I bardzo dobrze, bo jego kolejne słowa wcale nie polepszały jej pozycji. Może powiedział to od tak, nie rwąc się na jakiś tandetny podryw, a jedynie stwierdzając jakiś fakt, ale... na litość, ona się do tego nie nadawała. Do mówienia jej takich rzeczy. Chcąc, nie chcąc, poczuła ciepło na policzkach, więc była pewna, że te momentalnie nieco się zarumieniły. Cholera jasna. Zalety jasnej cery. Cudownie. Ratunkiem jednak w tej sytuacji było posunięcie błękitnookiego. Zboczył w bok, więc miała chwilę na ochłonięcie i przegnanie niechcianych kolorów z twarzy. Obserwowała jednak nienachalnie to, gdzie idzie. Stoisko, przekąski... dango. Że też akurat wybrał to, co lubiła najbardziej. I to w dość nietypowej wersji. No ale festiwal, wiadomo, chcieli zaszaleć.
Odebrała smakołyk, bo któż by takowym pogardził i po chwili usłyszała, kogo ma przed sobą. Kisho Kyuzazame. Wyciągnięta ręka i gryziona w tym samym czasie podobizna kota, jakby ją przebudziły i kazały się zreflektować.
- Nikusui Ryukata. - odpowiedziała, wyciągając swoją prawą dłoń w jego stronę i ścisnęła jego rękę nieznacznie, w geście dość oficjalnego, ale częstego powitania. To na pewno nie mówiło mu nic. A przynajmniej nie powinno. Nigdy nie przedstawiała się, z jakiego rodu pochodzi, poza tym Kisho mógł Kaminari nie kojarzyć. Ah, kto by o tym myślał, jak właśnie zaproponowano buziaka! Dobra, nie tak na serio, ale jednak. I tu miała dobry moment, by go wypróbować. Nie tak dosłownie, rzecz jasna. Ale obrócić jego słowa tak, by wypadły poważnie. Nim jednak to zrobiła, mężczyzna zdążył ruszyć dalej tuż po tym, jak z jej gardła wydobył się cichy, nieco stłumiony śmiech. Sama skosztowała jednej kluseczki, w duchu rozpływając się nad jej smakiem. Sam jej uśmiech i momentem przymrużone oczy, mówiły same za siebie.
- Najpierw proponujesz, potem idziesz dalej. Budzisz płonne nadzieje w niewinnych niewiastach. Wstydzisz się? - zapytała, zaczynając go podpuszczać. Przy tym zmniejszyła odległość miedzy nimi, niemal na niego wchodząc. No, bardziej po prostu stykając się swoim ramieniem z jego. Może była to mała zemsta za to, że nieświadomie to on ją zawstydził. I to ona czuła się na straconej pozycji, co było niedopuszczalne. - A mówią, że to kobiety są zmienne. - dodała i pokiwała głową z udawana dezaprobatą. To był idealny czas na kolejne zasmakowanie kocich dango. Zdecydowanie!
- No, Kisho, to gdzie idziemy? - wypaliła nagle, decydując już za mężczyznę, jakie towarzystwo będzie miał prawdopodobnie przez najbliższy czas. No, o ile jasno nie zaprotestuje.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hanamura”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość