Park Kaito 回答公園

Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Park Kaito 回答公園

Post autor: Rokuramen Sennin »

0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Awatar użytkownika
Akashi
Postać porzucona
Posty: 1240
Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
Wiek postaci: 20
Ranga: Wędrowiec
Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Akashi »

Po ostatnich przygodach, które miały miejsce na wybrzeżu ukrytym między klifami, młodzieniec postanowił nieco odetchnąć i przetrawić nieco informacji, które udało mu się uzyskać, a raczej, które otrzymał z łaski Natsume. Gdyby ten mu nic nie powiedział, chłopak do tej pory nic by nie wiedział, a tak może się pochwalić, że trenował z przyszłym cesarzem. Tylko kto mógł mu czegoś takiego zazdrościć? Zwłaszcza jak dla niego samego nie było to nic niezwykłego, jedynie zwyczajna zabawa, która chciałby jeszcze kiedyś powtórzyć, jednak z użyciem mocniejszych broni i pełni mocy ze strony złotookiego. Wtedy na pewno będzie miał się czym chwalić, a obecnie jedynie może podziwiać widoki w tej cudnej okolicy. Los chciał, że jedne z miejsc do których trafił, był park Kaito, piękne i zjawiskowe miejsce, zapierające dech w piersiach. Jednooki ze spokojem podróżował jedną z kamiennych alejek przyglądając się okolicznym drzewo i ludziom, którzy najwidoczniej także byli zafascynowani tym miejscem, jednak każdy z nich jedynie przez chwilę, a następnie ruszali dali w swój bieg przed życie, w pogoń za śmiercią. Po przejściu dobrych paru metrów w oko chłopaka rzuciło się cudne jezioro, do którego spokojnie podszedł i przyjrzał się jego tafli i rybom znajdującym się w nim. To miejsce sprawiało wrażenie idealnego, fioletowo-włosy usiadł na krańcu brzegu stawu, a następnie delikatnie i spokojnie odwinął bandaż z głowy, który ulokował na ziemi, gdzie miała spocząć jego głowa, a po tym się położył. Oddając się w rozmyślenie i pozwalając wiatrowi muskać cała jego twarz, nie czuł się tutaj zagrożony, miał zagwarantowane bezpieczeństwo, póki samemu nic nie odwali i nikogo nie zaatakuje. - Piękne miejsce, przydałoby się mieszkanie gdzieś blisko, tylko czy jest tutaj taka możliwość. - powiedział, cicho pod nosem. Zastanawiając się nad osiedleniem się w tych rejonach. Nie każdy jashinista mógł sobie pozwolić na taką wolność i bezpieczeństwo w miejscu, gdzie mieszkają ich potencjalne ofiary. A tutaj miły wyjątek. Jednak starał się już nie zaprzątać swojej głowy takimi myślami, a jedynie się zrelaksować i rozkoszować magią tej okolicy.
0 x
Obrazek
Shijima

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Shijima »

Hanmura miała swój urok - jakiś. Była tak samo szara jak cała reszta kontynentu wczesną wiosną, kiedy śnieg topniał. Na Hyuo nie topił się nigdy, dlatego Hyuo nigdy nie wpadało w doprowadzające do mdłości i depresji odcienie szarości - było wiecznie białe. Minusem było to, że skoro nie dopuszczało szarości, to nie dopuszczało też innych kolorów, takich, jakie właśnie dopuściła do siebie Hanamura. Zielone listki, jasne, soczyste, dopiero co rozwinięte ze swojego kokonu, kolibały się na delikatnych muśnięciach powietrza, ciesząc oczy zaraz obok rozwijających się kwiatów. Przebiśniegi miały swój moment, teraz nie było po nich śladu. Był za to ślad po wszystkich innych roślinach, które nieśmiało próbowały się rozwinąć w tym dość surowym klimacie. Nie tak surowym jak na wyspie Yukich, ale nadal nie tak sprzyjającym jak chociażby Ryuzaku no Taki. Starały się. Walczyły o swoje miejsce na ziemi, dwa ryo im za to - za zabawianie przechodniów, za bycie klaunami w cyrku tego życia. Tego samego, które mijało nas, ale gdzieś obok. Ta zieleń, ten blady róż telepiących się płatków wiśni, ten budzący się świat, który ogarniała rozkosz życia i w którym kwitła miłość był właśnie obok. Przyszedłeś tutaj, żeby zwiedzić Hanamurę, żeby ją podziwiać, a zamknięty w swoim kokonie nie potrafiłeś dojrzeć nawet listków na cienkich gałęziach drzewa. Były, niech będą, cieszyły oczy, ale nie twoje oczy. Jak ślepiec idący na rzeź, albo jak ta owieczka, którą pewien lotnik narysował dla złotowłosego chłopca w jego zeszycie - owieczka jak owieczka, szkoda tylko, że zamknięta w kartonie.
Marazm.
Odziany w czerń, wysoki mężczyzna, przymknął na moment oczy opatrzone długą linią rzęs. Nie był filigranowej budowy, nie można było o nim powiedzieć per androgeniczny, a mimo to spokojnie od strony pleców można było go pomylić z niewiastą. Naprawdę wysoką, smukłą niewiastą, za którą zwiewne kimono unosiło się niczym krucze skrzydła razem z długimi, sięgającymi pasa, ciemnymi kosmykami włosów. Wydawały się czarne i tylko refleksy światła zdradzały ich kasztanową barwę. Kwestia trafienia tutaj mogłaby być czystym przypadkiem, gdyby nie fakt, że Los, której włosy pachniały orchideą, bardzo lubiła popychać swoje zabaweczki do konkretnych miejsc - o konkretnych porach. Mijał kolejnych ludzi nie zwracając na nich nawet uwagi. Te same twarze, te same miejsca... nie, miejsca zupełnie inne i twarze przecież obce. Wraz z rozgłosem dotyczącym koronacji ruch, który zrobił się na wyspach, był wręcz niepokojący - albo byłby, gdyby nie to, że Shijima całkowicie świadomie omijał większe ludzkie skupiska. Miejsca takie jak to były idealne do tego, by po prostu być. Przystanął dopiero, kiedy do jego uszu doszło puszczone w eter pytanie. Przecięło się przez odcięcie od świata, dotarło do niewielkich uszu długowłosego, wpełzło na jego regularną, arystokratyczną twarz minimalnym zainteresowaniem. Nie jestem tylko pewna, czy było to zainteresowanie pozytywne.
- Ponoć mówienie do samego siebie to pierwsza oznaka szaleństwa.
Na pierwszy rzut oka Shijima wyglądał na przedstawiciela Uchiha. Ciemne włosy, czarne oczy, które tak przypominały bezdenny kosmos, na drugi? Może to był właśnie ten drugi. Ten, w którym pobrzmiewał jego spokojny, melodyjny głos, kiedy niemal flegmatyczne spojrzenie zostało skierowane na leżącego na ziemi mężczyznę. Chłopaka? Nie, wyglądał już na dojrzałego mężczyznę. O dziwnym kolorze włosów, ale hej - w tym świecie ludzie potrafili rodzić się z niebieskimi kudłami, pomarańczowymi, srebrnymi, to czemu niby nie fioletowymi? Nieznajomy wydawał się być krzywym zwierciadłem dla obojętności i pustki bruneta. Jego poczucie bezpieczeństwa, rozluźnienie i zadowolenie miodem rozlewały się po zielonej trawie i ukojeniem dotykały duszę. Przynajmniej powinny dotykać. W końcu znalazł się tutaj przypadkiem.
W końcu usłyszenie tych słów również było przypadkiem.
0 x
Awatar użytkownika
Akashi
Postać porzucona
Posty: 1240
Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
Wiek postaci: 20
Ranga: Wędrowiec
Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Akashi »

Wszystko musisz mieć swój koniec, nawet takie chwilowe zapomnienie, które zostało wyrwane przez nieznajomego, który przypadkiem usłyszał słowa młodzieńca, który zbytnio nie chciał by ktoś go usłyszał, ale jak już się stało to trudno. Mówienie do siebie, oznaką szaleństwa... Pomyślał, może i tak było, ale przecież on już dawno oszalał, a jego myśli przestały biec, a oczy stały się zwierciadłem tego co ukrywała jego dusza. - Bycie normalnym jest zbyt nudne. - odparł jednooki odwracając się na swój brzuch i podparł głowę rękoma, a następnie przyjrzał się swojemu rozmówcy. Wyglądem zwyczajny, niczym nie różniący się od innych ludzi, odziany w czerń, posiadający czarne oczy i ciemne włosy. - Jakaś żałoba? - zapytał, wyraźnie się uśmiechając. śmierć dla niego nie była żadnym kontrowersyjnym tematem, bardziej dobrym elementem żartów, zwłaszcza że samemu był jej wysłannikiem, tym który miał gasić ludzkie świece, by jego mogła się palić jeszcze jaśniej. Ten tutaj był nieco inny, chociaż podobny do reszty, tak jak inni gonił za własnym cieniem, ale jednak nie był aż tak głuchy jak ludzie przechodzący obok. - Ciebie też tutaj ściągnęła ta koronacja? - powiedział, podnosząc się z ziemi i rozciągając swoje kości, po czym zwiewnymi ruchami pozbawił swego kimono resztek ziemi i trawy. Chwilę później schylił się by podnieść swój bandaż z ziemi i zasłonić swój pusty oczodół. - Jestem Akashi. - rzekł, po tym jak schował swoje braki pod bandażem i wyciągnął rękę na przywitanie nieznajomemu. Młody akolita niczego się tutaj nie obawiał, nawet by tego nie robił w innym miejscu. Cały czas jego twarz przepełniał uśmiech i dziecięca radość, której tak na prawdę nigdy nie skosztował, dlatego wprawne oko mogło zobaczyć w tym sztuczności i chęć ukrycia prawdziwego siebie w bezpiecznym miejscu, daleko od ludzkich spojrzeń i słów, skryte pod maską niewinności całe ociekło krwią.
0 x
Obrazek
Shijima

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Shijima »

Bycie normalnym było zbyt nudne, co? Chyba tak właśnie było. Nuda drzemała w rutynie, którą otaczali się ludzie, była więc domeną przeciętnych, którzy maszerowali z domu do pracy, z pracy do baru, z baru do domu, zamykając swoją kwestię bycia czy niebycia w rzeczach całkowicie trywialnych i toczących się ciągle tym samym torem. Zupełnie nie tak, jak toczyła się tamta włóczka, na którą Mojry nawlokły swoje nici. Nie tak, jak oplatały się te nici (i ta włóczka) na nadgarstkach bruneta, na jego kostkach, jak owijały się wokół szyi, prosząc o to, by lina została podciągnięta w górę. Zazwyczaj w takiej plątaninie strach i rozpacz tworzyły tercet. Zazwyczaj ludzie byli w końcu tylko surykatkami, które czuwały, czy nie ma niebezpieczeństwa, a kiedy to się pojawiało, czmychali do swoich norek, wydając z siebie przeciągłe, ostrzegawcze piski. Nie pozwalały, żeby ta włóczka kiedykolwiek do nich dotarła i nie daj Bóg obiła się o ich maleńkie nóżki, tak jak i nie chciały, by którakolwiek z Mojr dotknęła ich słodkie, małe łebki. W tej nudzie musiał być jakiś plus, tyle milionów ludzi nie mogło się mylić! Musiało być coś, co sprawiało, że ludzie dobrowolnie stawali się surykatkami i nie chcieli być lwami, lisami, wilkami, orłami - dumnymi drapieżnikami, które kręciły się wokół norek małych stworzonek, próbując je złapać w swoje szpony. W tym wszystkim człowiek obwiązany włóczką był chyba po prostu biernym obserwatorem. Jeśli zatrzymany w miejscu jedynie spoglądasz - nudzisz się? Tak długo, jak długo obrazy napełniają wnętrze czymś więcej, wypełniając zupełną pustkę, nuda się nie wkradała do otchłani. Normalność za to chyba już tak - wszystko zależało od tego, czy obserwowałeś kobietę wieszającą pranie, czy może dziecko, któremu matka podrzynała właśnie gardło z chirurgiczną precyzją.
Na wąskich wargach Shijimy pojawił się minimalny, czerstwy uśmiech. Nie był ani miły, ani nieprzyjazny, ani szyderczy - ot, czerstwy. Ciężko było powiedzieć, co mężczyzna przez ten grymas miał na myśli po słowach Akashiego na temat nudy i normalności.
- Bynajmniej. - Żałoba? Gdyby był w żałobie - przywdziałby biel. Tym nie mniej ile prowincji tyle obyczajów, a Akashi nie wyglądał raczej na tutejszego. Nie wyglądał - nie oznaczało to mimo wszystko, że tutejszy nie był. Stał w całkowitym bezruchu, z obojętnym spojrzeniem wbitym w Akashiego - nieznajomego wędrowca, który wybrał ścieżkę szaleństwa, żeby nie utonąć w nudzie. Cóż, ponoć tylko szaleńcy są coś warci. Była w tym więc jakaś logika, jakiś sens, który nawet nie był głęboko ukryty - wystarczyło tylko wyciągnąć do niego dłoń i pogłaskać go z włosiem. W porównaniu do Akashiego Shijima był rzeczywiście całkowicie przeciętny. Zresztą należał do tego rodzaju osób (Shi, nie Akashi), które łatwo ginęły w tłumie, nie mając w sobie nic na tyle szczególnego, by przyciągnąć wzrok.
- Spacer. - Shijima wreszcie przerwał swój kompletny bezruch, w którym wydawał się nie oddychać, nie mrugać, by powieść spojrzeniem po okolicy. - Przyciągnął mnie tu najzwyczajniejszy na świecie spacer i pragnienie, by zwiedzić Hanamurę. - Czyli Akashi nie był stąd, co? I przybył na koronację? Jak wielu w tym parku i poza nim, zapewne. Ten gwar nie był przyjemny. Lepiej by było, żeby wszystko wróciło do swojego cienia. Zaraz jednak spojrzeniem wrócił do swojego rozmówcy, kiedy ten się podniósł i wyciągnął do niego rękę. Shijima wyciągnął swoją na powitanie, nieśpiesznie. - Shijima. - Przedstawił się również krótko. - Z tego, co miałem okazję już zobaczyć na tej wyspie, rzeczywiście warta jest zamieszkania. Jest piękna. Ponoć mają nadal wolne mieszkania na sprzedaż. - Nawiązał do początkowych przemyśleń mężczyzny, które ten wypowiadał na głos - owszem, do samego siebie. Pech (lub szczęście) chciał, że przyciągnęły one uwagę Mokurena.
0 x
Awatar użytkownika
Akashi
Postać porzucona
Posty: 1240
Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
Wiek postaci: 20
Ranga: Wędrowiec
Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Akashi »

Bardzo ciekawe, na prawdę, kto by się spodziewał takiego spotkania w takim miejscu. Zresztą, czemu się tu dziwić zwykli ludzie, zwykły park. Zwyczajna rozmowa, która nie prowadzi do niczego niezwykłego. Jednak czemu się tu dziwić, to miejsce nie napawało żadną energią, która dawałby chłopakowi chęci do czegoś więcej, a jedynie go rozleniwiała i pozbawiała chęci do jakiejś twórczości. Jeszcze sam jego rozmówca zbytnio nie należał do gatunku tych prostych i przyjemnych bardziej sztywny z kijem w dupie. Natsume mu mówił, że wyspiarze są luźni, a tutaj proszę, od każdej reguły jest wyjątek i właśnie przed nim stoi taki przypadek. Gdy Shijima stał jakby zamurowany z kamienia, jednooki zastanawiał się czy przypadkiem nie zmienił się w kamień pod wpływem słońca. - Cóż Natsume mówił mi, że wyspiarze są nieco bardziej wyluzowani, a tutaj proszę. - powiedział, komentując postawę rozmówcy, która była dla niego dosyć dziwna. - Zwiedzić powiadasz? Było mi dane wylądować na bardzo Ciekawym wybrzeżu, ale obecnie jest zalane. Przypływ robi swoje. - dodał, chcąc wskazać jakiś przyszły cel podróży dla rozmówcy, może uda się tam kiedyś na spacer, ale w nieco innym stylu niż chłopak. Spadnięcie z klifu mogłoby się źle dla niego skończyć. Chyba, że też jest wyznawcą jashina, który nie posiada znaku swego Boga jak Akashi. - Miło mi Cię poznać Shijima. - odparł, uśmiechając się, pokazując całą swoją radość. Czego miałby się niby bać, będąc osobą nieśmiertelną. Krzywda mu się tutaj nie stanie, a nawet jakby to przeżyje bez problemu. - Z tym zamieszkaniem, to był nieco żart. Nie mogę zatrzymać się w miejscu, póki nie osiągnę swojego celu, a to jedynie by mnie spowolniło. Ale przemyślę to na przyszłość i tak zamierzam zostać tutaj jakiś czas i pozbyć się nieco ludzkich śmieci, których zapewne tutaj nie brakuje. - powiedział, dalej się uśmiechając. Tak jakby traktowanie ludzi jak śmieci nie było dla niego niczym obcym, a tym bardziej pozbywanie się ich z tego świata.
0 x
Obrazek
Shijima

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Shijima »

Zazwyczaj wszystko ograniczało się do tego, by kontrolować i mieć kontrolę. By wieść prym i by inni tańczyli tak, jak ty im zagrasz. Zazwyczaj. Mimo wszystko Shijima nie był jakimś kompletnie pieprzniętym władcą umysłów, żeby chorobliwie dbać o to, żeby zatrzymywać swoją przestrzeń przy sobie i wchodzić na niej na piedestał, pozwalający się wznieść ponad człowieczeństwo. Nie był lepszy od tego nieznajomego tuż przed sobą, który został teraz ubrany w całkiem dźwięczne, zgrabne imię, ani od tamtej pary, która przechodząc za jego plecami przytuliła się do siebie, żyjąc oparami miłości rozwlekającej się nad światem. Pewnie żyli też na słodkiej herbacie, rybach w tempurze i onigiri. Jak każdy. Jak wszyscy. Jak on, jak ty, jak ja.
- A tutaj prosisz o odrobinę oddechu, bo razi bezruch? - Ten mentalny o wiele bardziej niż ten fizyczny. Ten emocjonalny o wiele bardziej, niż mentalny. Tutaj tkwiła właśnie ta kontrola - tam, gdzie Shijima panował nad samym sobą, chociaż nie musiał się nawet jakoś szczególnie starać. Nie wzburzało się morze emocji, nie wstawał podziw piękna dla tego uśmiechniętego chłopaka tuż przed nim, nie goniły za nim myśli. Już za niczym jego myśli nie goniły. Był tłem - czarnym, więc doskonale zlewającym się z mrokiem nocy, przed którym Akashi mógł stanąć i rozłożyć swoje ramiona, upodabniając rękawy swojego kimona do skrzydeł motyli, którymi targałby wiatr i rzucał nim to w prawo, to w lewo... tylko nigdy nie uderzyłby nimi w górę, bo nie było takiego człowieka, który potrafiłby latać. Niezależnie od tego, czy śniło mu się, że jest człowiekiem, który zamienił się w motyla, czy śni teraz, że jest motylem, który zamienił się w człowieka. Ładnie by się odróżniał ze swoimi kolorami i ciepłym uśmiechem na tle Bezruchu. Pewnie przyciągnąłby nie jedno spojrzenie.
Wszystkie, tylko nie spojrzenie Bezruchu.
- Natsume wiele mówi. - Przygana? Pochwała? Ciężko stwierdzić w odniesieniu do słów Akashiego. Tym nie mniej Shijima nie miał na myśli niczego złego, skądże znowu! Cesarz był naprawdę niesamowitym człowiekiem - i miał wiele do przekazania. Wiele naprawdę mądrych rzeczy. - Tam, gdzie powstają ludzkie osady, tam są śmierci. Czasami niektóre przywiewa wiatr. - Mokuren odpowiedział lekkim uśmiechem, bardzo ulotnym. W jego spojrzeniu ani intonacji nie było niczego, co mogłoby sugerować, że miał coś złego na myśli. Zgadzał się ze słowami Akashiego, trudno by było nie. Chociaż zdecydowanie nie zgadzał się z tym, by tak dosadnie to wyrażać. - Cel, który wygania z rodzinnych stron i nie pozwala zapuścić korzeni? Brzmi jak przekleństwo. Nie jak cel.
0 x
Awatar użytkownika
Akashi
Postać porzucona
Posty: 1240
Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
Wiek postaci: 20
Ranga: Wędrowiec
Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Akashi »

Ciekawe spotkanie dwójki przeciwieństw, ludzi którzy mimo, że byli do siebie podobni byli swoimi przeciwieństwami, odbiciami w krzywym zwierciadle życia, które sprawiło, że los tych dwojga połączył się na chwile w tym miejscu, gdzie ludzie szukają ucieczki i chcą zobaczyć sensacje, której jeszcze nie mieli okazji. Koronacja na cesarza, kto by o czymś takim pomyślał parę lat temu, a tutaj proszę. Dzieje się cud i oni mogą być jego świadkami. - Przydałoby się, wychowałem się w świątyni i mam dosyć sztywnych klimatów. - odparł chłopak z uśmiechem, szczerości w tym momencie mu nie brakowało, a i samemu miał sporo racji. Do zakonników nie należał, a standardy świątynne dla kogoś młodego mogą być bardzo męczące i uciążliwe. Miał nadzieje, że jego rozmówca go po części zrozumie i spuścić nieco z tonu. - Rozmówca z niego dobry, tak samo partner sparingowy. - dodał, chcąc także wyrazić swoje zdanie na temat Natsume, którego w pewnym sensie szanował i uważał za wyjątkową osobę, oraz cenną. Każdy kiedyś może się przydać, a dopiero zaprzyjaźniony cesarz. - To prawda, wszędzie gdzie są ludzie jest też śmierć, ale niektórzy ją oszukali i mogą żyć wiecznie. - powiedział z uśmiechem na ustach. Wierzył całym sercem w to co mówi, bo sam należał do wyjątkowych ludzi, którzy nie mogą umrzeć, a sami zostali jej wysłannikami i pomocnikami siejąc krwawe żniwo tam gdzie się znajdą. - Rodzina... dawno nie słyszałem tego słowa, a jego brzmienie wywołuje u nie ból. I właśnie to jest powodem mojej wędrówki, chęć odnalezienie młodszej siostry, która w momencie gdy straciłem oko uciekła z domu i już do niego nie wróciła. - powiedział, nieco smutniejąc i zaciskając dłonie w pięści. Temat ten nie był dla niego łatwy, a bardzo problematyczny, a przede wszystkim ciężki.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Seinaru »

Rozochocony wydaniem sporej ilości gotówki, i kontent swojej rozrzutności postanowił przejść się po tutejszym parku. Czy chociaż w jednym procencie będzie on dorównywał teizeńskiej przyrodzie? Była co prawda wiosna, jednak temperatura wciąż nie rozpieszczała. Kei nie spodziewał się jednak zobaczyć żadnych rozciągniętych po horyzoncie zielonych pagórków, tutaj w Hanamurze. Miasto było miastem, wygospodarowanie jakiegokolwiek kawałka zieleni w skupiskach ludności było zawsze dużym sukcesem. Seinaru nie zdążył jednak jeszcze stęsknić się za swoim skleconym z desek domku i za Itachim, dlatego po prostu z zaciekawieniem przechadzał się tutejszymi parkowymi ścieżkami, aby po prostu zobaczyć jak się ludzie bawią za granicą. Dookoła było cicho, jednak w zasięgu wzroku mignęła mu jedna para. dwóch chłopaków stało i rozmawiało za sobą. Seinaru odwrócił głowę i zrobił kilka kroków dalej.
WAIT WHAT?
Spojrzał jeszcze raz ale już stali za drzewami. Cofnął się dwa kroczki i przyjrzał się chyba znajomej sylwetce. Przypomniało mu się w jaki sposób się rozstali. Opuścił ich wtedy bez słowa pożegnania, po kłótni. Teraz jednak gdy go zobaczył jego serce naprawdę się ociepliło. Jak dobrze było zobaczyć tą znajomą twarz! Odetchnął głęboko, bo wiedział już, że nie może przejść obok tego obojętnie. Zszedł ze swojej ścieżki, która do niech nie prowadziła. Z podniesioną głową, ale wciąż trochę niepewnie ruszył w kierunku rozmawiających.
- Witaj. - Przywitał się bardzo nieśmiało, bojąc się reakcji Shijimy. Naskoczy na niego? Ukąśnie boleśnie? A może kompletnie zignoruje? Szykował się na najgorsze.
- Spodziewałem się spotkać tu ciebie. Chyba nawet trochę na to liczyłem... - Powiedział znów, po czym kiwnął drugiemu stojące tutaj.
- Nazywam się Seinaru Kei. - Wyciągnął prawą rękę w jego kierunku, w lewej trzymając kij.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Shijima »

Ludzie byli śmieszni. Nie potrafili ułomnymi umysłami odebrać obelgi, kiedy nie dało się żadnych sygnałów, że to obelga była. Śmieszni. Znienawidzeni, znielubieni po równo, wbrew słodkim słówkom, by kochać wszystkich - nikogo nie oszczędzać. I tak niektórzy nie odbierali, że łagodna wstawka o przywianiu śmiecia była nawiązaniem do samego rozmówcy,
który tak odważnie wypowiedział się o ludziach wokół. Zgadzał się? Tak, Shijima mógłby się zgodzić z tym zdaniem, jeśli chodziło o tych wszystkich zakapiorów, którzy niszczyli innym życie. To było jednak za mało, żeby wprost mówić o wszystkich wokół "śmieci" - nawet jeśli nie bardzo przepadało się za tym dwunożnym gatunkiem.
Sztywne klimaty świątyń, co? Gdyby Shijima był chociaż trochę bardziej wyluzowany może zainteresowałby się swoim rozmówcą. Kiedy stał się taki nieprzyjemny..? Zawsze taki był? Do każdego podchodził z dystansem, ale od tej felernej zimy ten dystans stał się jakąś chorą przepaścią nie do przebycia. Nie było żadnych różnic w tym spotkaniu, nawet jeśli brunet wysilił się na krótki, miły uśmiech. Szczery. Szczery? Chyba tak. Przecież wokół unosiła się wiosna, jej woń ocierała się o nozdrza, a obietnica rozkwitania ocierała o skórę, czynią ją aksamitnie gładką - to powinno wystarczyć, żeby odczuwać emocję trywialną i jednocześnie niezbędną do funkcjonowania - radość. I normalnie Mokuren czerpałby z tej wiosny garściami, podziwiając twór natury, która zawsze porywała jego serce. Normalnie, bo każdy normalny serce posiadał - i on też je miał. Wciąż o tym pamiętał. Teraz drzewa były drzewami, ziemia ziemią, a ludzie ludźmi - nie było w nich żadnego piękna, polotu, nie unosiły duszy, chociaż tak bardzo kochał latać. Cóż, realizm chyba zawsze popłacał. Dawał sprawdzone, pewne profity do dłoni, byśmy korzystali z nich jak z broni. Strzelały słowami przecinającymi rzeczywistość, ale brunet zawsze lubił konkrety. Jego rozmówca wydawał się dość konkretny. Akashi sam dawał mu do dłoni broń, tylko czarnooki był zbyt niechętny,
by tej broni używać i szukać do nie strzał, ostrzyć jej możliwości. Mógłby zagaić już o tak wiele rzeczy, ale milczał i dawał tylko zdawkowe odpowiedzi, kierując rozmowę tam, gdzie mu się podobało. Gdzie pojawił się choć cień zainteresowania. Sam w końcu zagaił, więc teraz... co, nie wypadało sobie iść? W żadnym wypadku. Ot - gadka szmatka jak każda inna. Nawet nieźle się kleiła. Czy raczej - to Akashi ją kleił ze swoim słodkim uśmiechem na twarzy i szczerymi oczyma, które widziały krew. Wszystkie słowa płynące z jego ust były celową próbą zainteresowania drugiej strony i skuszenia go do zapytania: jesteś Jashinem? Czy do strachu? Czy do ciekawości?
Shijima natomiast całkiem celowo nie pytał.
Nie zdążył jednak nic odpowiedzieć, bo w kąciku jego oka pojawiła się znajoma sylwetka. Nie-znajoma? Bezwiednie skierował wzrok w kierunku Kei'a, w pierwszej sekundzie nawet nie załapując, że to on. Niby to oczywiste, przecież był turniej, a z parciem samuraja do samorozwoju nie byłby chyba sobą, gdyby na tym turnieju się nie pojawił, chcąc sprawdzić się z innymi wojownikami. Nadal była to abstrakcja. Myślenie tak pokrętne, że umysł artysty nie brał go pod uwagę w najśmielszych rokowaniach. Czy może tych najbardziej przeklętych..? To była pierwsza sekunda. W drugiej usłyszał jego głos i nieco krzywy uśmiech, który posłał Akashiemu, a który utrzymywał się na jego wargach, zupełnie zniknął. Otworzył szerzej oczy ze zdziwienia, czując, jak cały się jeży, a przez ciało przebiega chłodny dreszcz. Zdziwienie? Oj tak. Chociaż przecież nie powinien się tak dziwić. I tak chyba przez całą wieczność Kei przybliżał się, nim zatrzymał przed nimi.
Nim w trzeciej sekundzie na ustach Shijimy nie pojawił się na powrót uśmiech.
- Dobrze, że tylko trochę, bo raczej nie powinno się liczyć na pasożyty. - Powiedział to z tym samym, miłym, cieplym uśmiechem i taki sam był jego głos. Zupełnie normalny. Tylko to zdanie przesiąknięte było jadem. I spojrzenie, które wbijał w kogoś, kogo kiedyś nazywał przyjacielem. - Ale w końcu ty o tym dobrze wiesz.
Czy jakakolwiek dalsza rozmowa miała sens? Raczej nie. Niby co mogliby sobie jeszcze powiedzieć.
Jego serce znowu biło tak boleśnie mocno, że było to prawie nie do wytrzymania.
0 x
Awatar użytkownika
Akashi
Postać porzucona
Posty: 1240
Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
Wiek postaci: 20
Ranga: Wędrowiec
Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Akashi »

Ta rozmowa nie należał do najprzyjemniejszych, ale chłopak starał się oddać z siebie wszystko by jakoś rozluźnić atmosferę, jednak niezbyt mu to wychodziło, a tematy przybrały barwę upiorną i mroczą. Każdy lubi coś innego, a oni najwyraźniej lubują w dzieciach smażonych w kuli ognia podawanych w cienkich warstwach lodu na ochłodę. Chłodzące i chrupkie, idealna przekąska na późne letnie wieczory i poranki, a w przygotowaniu nie dość, że skwierczy to jeszcze płacze, sama się nawadniając. To się nazywa samoobsługa. Puszcza się ogień, a reszta robi się sama. Chociaż teraz to niezbyt czas na takie dziwne żarty na bardzo wysokim poziomie.Bop jeszcze wszyscy poumierają ze śmiechu. Jednak nie dane było mu wysłuchać w spokoju Shijiamy, ktoś im przerwał, jakiś dziwny chłopaczyna podpierający się kijem, stary to on nie był, ale problemy z kręgosłupem to powszechna wada w tym jakże niebezpiecznym zawodzie pozbawionym ubezpieczenia. Najwidoczniej obaj panowie się znali już wcześniej i na pierwszy rzut oka nie pałali do siebie sympatią, wszystko to wywołało u jednookiego koci wyraz twarzy przepełniony radością jak u małego dziecka. Chociaż z drugiej strony czuł się lekko zapomniany, przez co postanowił sobie ukucnąć, oprzeć lewy łokieć o kolano, a podbródek na nadgarstku i z takiej pozycji przyglądać się przedstawieniu. Jednak niezbyt długo było mu to dane, nieznajomy już się przywitał i przedstawił. - Witaj, miło mi cię poznać Seinaru. Jestem Akashi. - powiedział, uśmiechając się, ale nie podnosząc ze swojej pozycji, nie chciał za chwilę na nowo do niej wracać. - Widzę, że się już znacie, jak stare dobre małżeństwo. - dodał, wyraźniej się śmiejąc. Przynajmniej nie czuł się w tym momencie jak niewidzialny duch. - Też Cię przywiał tutaj spacerek? - zapytał, uśmiechając się i spoglądać na Seinaru, liczył że chłopak będzie bardziej wyluzowany niż Shijima i będzie miał z kim normalnie pogadać.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Seinaru »

Westchnął ciężko, gdy usłyszał odpowiedź Shijimy.
- Spacerek? Nie... przypłynąłem na turniej. - Odparł Akashiemu, jednak nie był tym zbytnio zainteresowany. Nie sądził, że z Shijimą pójdzie mu gładko, ale nie spodziewał się trafić na dwumetrową, betonową ścianę bunkra.
- Nie bądź dziecinny, zawsze mogłem na Ciebie liczyć... - Spojrzał na niego, gdy zbierał się w sobie do wypowiedzenia kilku słów samokrytyki.
- Posłuchaj, naprawdę dużo myślałem o tym co się wydarzyło w Marmurze i rozumiem, że popełniłem błąd. - Zaczął dość hardo, jednak głos mięknął mu z każdą głoską. Nie zamierzał się rozpłakać, ale z sekundy na sekundę tracił początkowy animusz. Kosztowało go to wiele i w ogóle nie przeszkadzała mu obecność Akashiego.
- Rozumiałem wtedy dużo mniej niż teraz i myślałem, że przez życie można przejść bez jakiejkolwiek odpowiedzialności, że tego właśnie chcę... - Seinaru nie pisało tym w postach, jednak w spokojnych dniach po rozmowie z Tadatoshim miał dużo czasu na przemyślenia płynąc do chłodnego Kantai. Do tego jeszcze przyjaźń, którą poznał pomiędzy Cana i Yuri, wierność tej drugiej i dobroć sprawiły, że on też zapragnął tego w życiu. Chciał dać się okaleczyć za niego, przez lata być wiernym jednej osobie i znaleźć sens w chronieniu tego, co daje mu prawdziwe szczęście. A na początku zależało mu tylko na owcach...
Nie powiedział jednak ani słowa z tych pięknych myśli. Nie miał odwagi aby obnażyć się w całości tu i teraz.
- Chciałbym to jakoś naprawić i już nigdy więcej nie nawalić. Wiesz, że nie jesteś pasożytem. Jesteś przyjacielem. - Patrzył na niego odważnie, lecz jakikolwiek ruch Shijimy i tak pewnie momentalnie go spłoszy. Był odważny jak małe dziecko. Dopóki nie zaczniesz obchodzić się z nim na poważnie, potrafi stać i patrzeć na Ciebie wyzywająco, jednak gdy tylko zrobisz krok w jego stronę natychmiast ucieka.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Shijima »

A gdyby tak... gdyby tak cofnąć czas? Zamazać popełnione błędy? Przywrócić się do słodkiego stanu, w którym życie miało sens? To nie tak, że Shijima zaprzeczał tamtym słowom Seinaru. Były trucizną, które tłoczyły jego żyły i wyżerały od zewnątrz, kawałek po kawałku. Albo zżarły od razu? Jak kwas, do którego włożono mięso, pozwalając mu się rozpuścić na miejscu. Nic nie zostawało. Nie było jak z potłuczonym lustrem, nie było czego zbierać nawet kosztem poranienia sobie dłoni - był tylko ciągle ten kwas, ta trucizna, do której wsunięcie dłoni równało się z ich utratą. Zresztą, gdzie był ten pojemnik..? Tuż obok? Przed nim? Za nim? ... w postaci Keia? Raczej w jego samej postaci. W tym, że nie miał swojej równowagi, że był jak zbity, obdarty ze skóry pies, którego właściciel się nim znudził, więc wykopał go za drzwi. Jak niedopałek papierosa, który nie smakował już jak wcześniej, dlatego nigdy nie został dopalony. Próbował bardzo wiele razy sobie wmawiać, że drzemała w tym, co zrobił Kei, o większa myśl, o wiele mniej egoistyczna, ale nie było sensu się oszukiwać - a on nie zamierzać jak wierny psiaczek, machając ogonkiem i czekając, aż jego kumpel od siedmiu boleści sobie łaskawie przypomni i dla własnej wygody przestanie porzucać przyjaciół, kiedy mu się podoba. Oczywiście wszystko bardzo dokładnie rozumiał - jego brak zdolności do dźwigania ciężaru innych osób na swoich barkach, jego niechęć do brania odpowiedzialności, jego strach przed śmiercią, przed utratą kogoś. Ja, ja, ja. I te śmieszne słowa, że według niego przyjaźń polegała na zrozumieniu. Najgorsze było to, że wcale nie chodziło o to, że Kei sobie z tym nie radził. Shijima był w stanie to zrozumieć, wraz ze zrozumieniem zaakceptować i pójść w swoją stronę, dać mu jego czas, zresztą nigdy nie był do niego uwiązany jak do smyczy, sam był osobą, która potrzebowała swojej zamarzniętej przestrzeni. To jego słowa i jego nagłe zniknięcie były tym, czego nie zamazywało zwykłe "przepraszam", jakie wypowiedział wtedy w Marmurze. Słyszał to słowo chyba pierwszy raz z ust samuraja, a i tak wydawało mu się nieprawdziwe, choć wydawało mu się, że akurat Kei nie kłamał.
W przeciwieństwie do Ciebie.
Brunet spojrzał na Akashiego i skrzywił lekko wargi, nawiązując z nim przez chwilę kontakt wzrokowy. Był tutaj i nadal świetnie się bawił, ale ciężko powiedzieć, żeby Mokurenowi szczególnie przeszkadzał, zwłaszcza, że zamierzał się... zmyć. Tak, zamierzał, dopóki znów nie poczuł szpilki wbitej w ramię przez Seinaru i nie wrócił do niego spojrzeniem. Och zgrozo! Gdyby samo spojrzenie potrafiło ciskać gromy z nieba, to chyba właśnie Kei jednym by oberwał. Bardzo solidnym, bolesnym gromem... tylko że to trwało nie pięć sekund, nie dwie, nawet nie jedną. Odliczanie się zakończyło. Teraz był to jakiś mizerny ułamek sekundy. Przynajmniej przestał się fałszywie uśmiechać, tak jak potrafił się uśmiechać doskonale.
Człowiek w końcu był jak surykatka, tak? Całe życie na straży, całe życie czuwając, by zanurzyć się w swojej norce, kiedy tylko nadejdzie jakiekolwiek zagrożenie.
Shi chyba nie chciał być jedną z surykatek.
Bezruch trwał. Rozciągał się nad głowami pierzyną bielących się chmur na tle aksamitnego błękitu, promieniami słońca prześlizgującymi się po zakwitniętych liściach i kwiatach, po policzkach i sylwetkach wszystkich, którzy zdecydowali się zakosztować błogosławieństwa wiosny. Wszystko wróciło do normy. Kei mówił, Shijima słuchał, bez gniewu, bez zmęczenia, które wtedy narzucone zostało na jego ramiona. Wina nigdy nie leży po jednej stronie, co? Cholera, łapał się na tym, że szukał teraz usprawiedliwień jednego po drugim, tak jak to robił już wcześniej. Teraz jednak wydawały się mieć sens i głaskały go z włosem jak najeżonego kota. Bo chyba nim właśnie był. Czy jak najeżoną surykatkę..? Nie od dzisiaj wiadomo, że Shi chłonął emocje od drugiej strony, był jak emocjonalna gąbka, która pochłania to, co jej dane i wysyłane i jeszcze więcej, jeszcze kawałek. A teraz? Teraz obserwował twarz Keia i badał. Badał jego emocje, smak jego słów... nie rozpuszczały jednak lodu tak jak kiedyś, a sam Seinaru nie unosił się lekko, bez problemu przelatując nad jego okopami. Wszystko przez to, że zamienił okopy na czarną dziurę, która otaczała jego wysepkę zewsząd. Niczyja wina. Teraz wypadałoby coś powiedzieć, tak? Coś w stylu "jasne sprawa, nie ma problemu, stary!" - potem wielki uściski, kisski, loffki foreffki. Jakoś tak.
Przynajmniej czuł, że ten ogień drążący jego żyły się rozchodzi i pozostawia to, co zawsze pozostawiały płomieni - zgliszcza.
- Jasne. Wiem. - Brunet odetchnął i przymknął oczy. - Mogłem to pewnie lepiej rozwiązać w Marmurze. Jak zawsze. - Milczeć. Czy to właśnie to milczenie było problemem? Shijima nigdy nie mówił o tym, co go trapiło, co czuł, nie dzielił się własnymi myślami, dopóki Kei nie zwrócił się do niego z jakimś problemem i Shi nie starał się mu pomóc, próbując jakoś rozjaśnić świat, kiedy samuraja przytłaczały ciemne chmury. I Kei miał rację. Rozmowa w Marmurze po prostu odbyła się za późno. O wiele za późno. Najgorsze było w tym wszystkim to, że gdyby nie Shinji, pewnie jeszcze przez długi czas by się nie odbyła. - Przepraszam, Kei. Nie miałem już siły. Kolejna wojna, Shinji, który wytarł sobie buty moją twarzą i groził, że was zabije, jeśli nie zatańczę tak, jak mi zagra. Ciebie i Hayamiego. Naprawdę nie potrzebowałem wtedy niczego innego jak wypicia z wami herbaty. A ty zniknąłeś, zostawiając mnie z tymi słowami. - Nie spoglądał w twarz Seinaru. Spoglądał na trawy kolibiące się pod drzewami, tak słodko zielone. Jakoś też nijak nie przeszkadzała mu obecność Akashiego. Nie było żadnego ruchu, żadnego gestu. Był tylko cichy, typowy dla Shijimy dźwięk głosu, miękki i rozpływający się na wietrze.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Seinaru »

Szalenie bał się odpowiedzi Shijimy. Widział jak bardzo tamten jest poraniony i jak krwawi. Choć ciało było zdrowe, to ta rozmowa, odbywająca się po bardzo długim czasie gdy rozstali się w gniewie musiała okazać się albo oczyszczeniem, albo jedną wielką katastrofą. Seinaru nie żałował tego, że się odsłonił. Musiał to zrobić, być w końcu szczerym i bezpośrednim, przestać grać w gierki z kimś, kto zasługuje na dużo więcej. I gdy słuchał odpowiedzi Shijimy jednocześnie wściekał się i rozpromieniał. Ogromny głaz spadł mu z serca, gdy ton i słowa Shi nieco złagodniały, a on sam również znalazł w sobie siłę na samokrytykę. Kei również myślał, że wina tak naprawdę leży po obu stronach, lecz nie spodziewał się, że stał za tym jeszcze ktoś trzeci.
- Czekaj, czekaj, czekaj... Shinji Ci groził, że nas zabije? - To naprawdę bardzo wiele zmieniało.
- Dlaczego nam o tym nie powiedziałeś później w pokoju? - Czyli Shi nosił wtedy na barkach nie tylko swoje zmartwienia, ale również groźbę odebrania im życia? Ten Shinji... Na wszystko przyjdzie czas...
Teraz jednak Kei naprawdę wiedział co jest dla niego najważniejsze. Jego myśli były jasno sprecyzowane i silnie postanowił, że nie chce już nigdy zrywać z nim znajomości. Mogą się rozdzielać i ich drogi zapewne nieraz rozejdą się na jakiś czas, jednak chciał być zawsze pewny, że zostaną już przyjaciółmi.
Podszedł do niego i rozłożył ręce, a następnie go objął
- Dobrze mieć Cię z powrotem. Przepraszam... - Powiedział tylko to do niego, cicho i złamanym głosem. Szybko jednak po tym odsunął się znowu i stanął przed nim, choć na jego twarzy malował się wielki, szczery uśmiech ulgi, a oczy wyraźnie mu się szkliły.
- Niedługo zacznie się turniej... muszę iść już i zapisać się oficjalnie...
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Shijima »

Shijima uniósł spojrzenie i przechylił nieco głowę, spoglądając w końcu w oczy Keia. Względnie wszystko było okej. Na twarzy Mokurena nie było żadnych oznak nieśmiałości, gniewu, bólu, bo przecież z ciałem wszystko było w porządku. Zaś Seinaru? Och, z nim z całą pewnością było wszystko w porządku. Nie potrafił spojrzeć na niego i wziąć jego słów na serio. Nie to, że od razu uważał je za bezwartościowe, mimo wszystko sprawiły, że płomienie przestały wspinać się po nim i uderzać do głowy w dziecięcy sposób, jak sam powiedział, ale mimo to nie sprawiały, że na sercu robiło się lekko, świat nie nabierał barw. Był ciągle tak samo szary, a te zielone tęczówki, które tak uwielbiał i które były jego oknem na świat, straciły na swojej słodkiej barwie. Niemal czuł zesztywnienie marazmu na swojej skórze. Jak nauczyć ptaka, któremu odcięto skrzydła, żeby latał? Ciężko, drogi panie, ciężko, lecz zapytajmy tamtej Mistrza, który hodował białe jak śnieg gołębice, może on będzie wiedział, jak to zrobić? Złap za kraniec wypaczonego ciała, weź igłę i nić, którymi będą dobre słowa i dobra wola - i zacznij zszywać. Pokłujesz się nie raz, czerwone jak rubiny kropelki pojawią się na twoich opuszkach, ale nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo. Ludzie nie byli przedmiotami, nie wystarczyło zrobić nowego, rozbitego dzbana w miejsce poprzedniego i zbić gwoździami połamane krzesło, które stawało się jak nowe. Ba! Po renowacji często było nawet piękniejsze!
Myśli Keia były przed Shijimą ukryte. Delikatnie próbował je odgadywać, szukać w sobie odpowiedzi, ale chyba nie bardzo potrafił. Analizowanie innych zazwyczaj było proste, ale Kei? Śmieszne, złożona w wielu płaszczyznach zagadka, to on tworzył z niej zagadkę tak skomplikowaną, czy ten człowiek rzeczywiście taki był? Względnie banalnie prosty, ale jego pojęcie świata, drzemiące głęboko w jego umyśle, zdane na różne tematy, decyzje, które podejmował... potrafił go zaskakiwać na każdym kroku. Teraz też zaskoczył. Jasne, oczywiście, że przybył na turniej, bo przecież nie specjalnie do niego, ale skoro już się nawinął, to z braku laku - czemu nie, mógł puścić całkiem ładną i miła dla ucha gadkę. Shijima dawał się ugłaskać z włosem.
- W którym momencie? Gdzieś pomiędzy naszą dziwną rozmową? - Dziwną rozmową... kłótnią? Nie, to tylko Shijima podnosił wtedy głos. Seinaru pod ty krzykiem cofał się w głąb samego siebie. Cóż, brzmienie własnego krzyku było bardziej "swojskie" niż dźwięk śmiechu. Tym nie mniej Kei wtedy naprawdę nie wyglądał dobrze. Był zgnieciony i przytłoczony. To chyba normalne, że kiedy człowiek czuje się źle, to podejmuje decyzje, które mają na celu zapewnić jemu samemu jak najlepsze samopoczucie? W końcu brunet chciał dla tego samuraja jak najlepiej. Tylko... nie takim kosztem, naprawdę. Nie aż takim kosztem.
Kiedy Seinaru się zbliżył i tak po prostu go objął, automatycznie się spiął. Kolejne zdziwienie. Tym razem o był szok, który znalazł odzwierciedlenie na jego twarzy. Nie bardzo wiedział, jak się zachować, ale odruch był dość automatyczny. Uniósł powoli dłonie i oparł je na plecach mężczyzny, rozluźniając się. Chwila była jak mignięcie. Wystarczyła, by rzeczywistość zdała się półsnem - jeszcze tylko nie odkrył, czy to koszmar, czy sen na tyle słodki, że wybudzenie się z niego będzie gorsze od wybudzenia się z koszmaru.
- Taak... oczywiście. Zaprowadzić cię? - Jego mózg się nieco zlasował, dobrze, że nie wyskoczył bluescreen. - Jeśli nie masz gdzie nocować, znajdzie się u mnie wolna mata.
I tak reunion dwóch friendsów powędrował w siną dal, ku wschodzącemu słońcu. Ewentualnie ku arenie, gdzie turniej miał się odbyć.
- A ty? - Zapytał tylko, oglądając się jeszcze na Akashiego. W domyśle: ty też idziesz zapisać się na turniej?
[/zt z Seinarem]
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hanamura”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość