Nie minęło jednak dużo czasu, a usłyszał zbliżające się w jego kierunku kroki. Odruchowo skupił się na nowym dźwięku, starając się rozpoznać jego źródło. I o ile mógł zaufać swoim zmysłom, to przybyszy była trójka. Obrócił głowę w ich kierunku i uchylił oczy, by spojrzeć na osoby które zbliżały się w jego kierunku.
Dwójki - bardzo wysokiego, długowłosego młodzieńca oraz dziewczyny uzbrojonej w katanę, nie rozpoznał. Ostatniego przybysza zaś udało mu się po chwili przypomnieć.
-O proszę, Akodo-san - powiedział wesoło i podniósł się leniwie na proste nogi, odruchowo poprawiając wiszące przy jego pasku dwa miecze. W porównaniu z Hayamim i Khusarą Yuki zapewne wyglądał na mikrusa, ale co poradzić? Nie każdy rodził się równy. Nie mówiąc już o tym, że dla jego profesji shinobi niski wzrost był doskonały. - Miło cię znów zobaczyć w Hanamurze. Nie mam w zwyczaju zapominać ludzi raz poznanych.
Następnie zwrócił się w kierunku kompanów młodego samuraja i skłonił się przed nimi lekko na powitanie. Oczywiście, nie za głęboko - w końcu to było po prostu uprzejme przywitanie się z nowymi ludźmi, a nie jakieś wielkie wyskoki w konwenansach. Uśmiechnął się też wesoło.
-Mnie również miło was poznać, Hatakame-san, Mitsuyo-san. Mam nadzieję, że wasz pobyt należy do tych przyjemnych.
Ponownie zwrócił się w kierunku Hayamiego.
-Jeśli to nie zabrzmi nieuprzejmie - co cię sprowadza na wyspy? Bo przypuszczam, że nie bezczelny urok miasta? - powiedział z krzywym uśmieszkiem, okazującym że żartuje. Zauważył że słowa wypowiadane przez Akodo były jakby bardziej... ostre, mniej delikatne na krawędziach. Kiedyś, nawet pomimo śmierci tej dziewczyny Uchiha i napiętych stosunków z bliską mu osobą, był znacznie bardziej rozluźniony... Czyżby coś go trapiło?