Kaplica Watatsumi 海神の神社
- Maname
- Postać porzucona
- Posty: 466
- Rejestracja: 12 sty 2019, o 12:42
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: - Ma na oko około 1.55 wzrostu
- Duże niebieskie oczy
- Jak się uśmiecha widać ostre zęby
- Granatowe włosy
- Strój w granatowych barwach - Widoczny ekwipunek: Torba, plecak, wyrzutnia shuriken, kabura na nóż.
- Link do KP: viewtopic.php?p=108888#p108888
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Kabuki | Kayo
- Lokalizacja: Hanamura
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
Rekinia przysługa Czyli misja rangi D dla Manananame 1/x Czas, jaka to zabawna konstrukcja. Każdy z nas mierzy go inaczej, dla jednych mija on zbyt szybko, dla drugich zbyt wolno, a są też trzeci, którzy zdają się w ogóle nie przejmować jego istnieniem. Jednak ich wszystkich łączy jedno, nie zastanawiają się nad samą istotą czasu. Nikt z nich nie uświadamia sobie, że to jest tylko jakiś konstrukt, który wymusza na nich funkcjonowanie w określonych ramach. Nie uświadamiają sobie, że tak naprawdę nigdy nie ma teraz, może tylko przez sekundę, wszystko inne jest jakimś oczekiwaniem, bądź wspomnieniem. Oni po prostu żyją. Brzmi smutno, prawda? Cóż... Maname jako (nie)zwykła kunoichi, również nie zaprzątała sobie głowy takimi głupotkami, czas był i tyle. Ten czas, który miała wolała poświęcić na zmaksymalizowanie efektów kartożniczego treningu, który jak zwykle odbywał się w świątyni bóstwa mórz(wata tsu mi). I gdy ona przyjemnie(hej, kto nie lubi czasem pożądnie się zmęczyć!?) spędzała czas, w prowincji Kantai nie działo się najlepiej. Na mieszkańców okolicznych wsi padł blady strach, podobno w okolicy grasował ogromny, oszalały niedźwiedź.
Ktoś w końcu będzie musiał się z nim rozprawić, szkoda, że Maname nic o nim nie wiedziała, pewnie od razu wzięłaby się do pracy.
W momencie, w którym dziewczę szykowało się do opuszczenia świątyni, do jej uszu mimowolnie dotarły słowa bardzo osobliwej modlitwy. Jakiś mężczyzna przybył tutaj, aby błagać Watatsumiego o pomoc. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że modlił się bardzo głośno. Musiał on się znajdować w odległości przynajmniej kilku kenów. Nasza mała piratka mogła wyraźnie usłyszeć następujące słowa.
-O wielki Watatsumi, Ryujinie, najwspanialszy smoku. Jam jest Urashima Taro, rybak. Od zawsze dbam o Twój przybytek, a Ty pozwalasz mi się dzięki niemu żywić. Teraz jednak przybyłem, aby prosić cię o pomoc... z, z.. z wielką, krwiożerczą bestią, która zaatakowała naszą wioskę. Zdemolowała mój dom, przestraszyła kupców... Ludzie mówią, o Wielki, że to ogromny niedźwiedź. Proszę cię o pomoc. Błagam Cię, Najwspanialszy, wyślij do nas swojego wysłannika... Majestatycznego żłówia, mądrego delifina, albo nawet jakiegoś groźnego rekina. Ja uniżony błagam Cię... Tutaj mężczyzna, najprawdopodobniej uświadamiając sobie, jak wielki hałas zrobił, ściszył głos. Z tego powodu Maname nie była w stanie usłyszeć dalejszej części jego wywodu. Jednak zasłyszany przez piratkę początek modliwy pozwalał jej łatwo wyłapać ton, w jakim męzczyzna się wypowiadał. Ton ten można określić jako służalczość i przerażenie, połączone z głęboką wiarą, że jednak bóg go nie opuści i wesprze w tej trudnej sytuacji. Zabawne, prawda ? Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że prosił o pomoc nawet ze strony rekina. Taki chichot losu nie mógł być przypadkowy. Kto wie, może sam Watatsumi maczał w tym palce i pozwolił Maname usłyszeć tę modlitwę? Jeśli tak, to czy śmiertelnik winien ignorować wolę boga? Bez dwóch zdań, piratka musiała podjąć jakąś decyzję.
Jeśli chcesz poznać legendę o Toro, to zajrzyj w spoiler
0 x
- Maname
- Postać porzucona
- Posty: 466
- Rejestracja: 12 sty 2019, o 12:42
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: - Ma na oko około 1.55 wzrostu
- Duże niebieskie oczy
- Jak się uśmiecha widać ostre zęby
- Granatowe włosy
- Strój w granatowych barwach - Widoczny ekwipunek: Torba, plecak, wyrzutnia shuriken, kabura na nóż.
- Link do KP: viewtopic.php?p=108888#p108888
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Kabuki | Kayo
- Lokalizacja: Hanamura
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
- Rok 387 - Wiosna -
Czasami wypadało się pomodlić do Watatsumiego. Tak naprawdę nie chodziło mi tylko o mojego tatka ale tez o innych na tym zdradliwym morzu. Ale o niego przede wszystkim, wiem, że on też czasem prosił go o przysługi, a to o dobry wiatr a to dobrą pogodę... Jak każdy żeglarz. Przyznam, że czasami zastanawiało mnie czy ci mnisi którzy pilnują i dbają o kaplicę, to czy oni też się tutaj modlą, czy te sprzątanie uznają za modły. Nie ważne. Chciałam tylko by rejsy kapitana Sameoshiego były spokojne i by wrócił do domu.
Właśnie, tak mi do głowy przyszło... - Czym jest czas? - Eh, pewnie myśleliście, że zaraz zanudzę was jakimiś fizjologjami na ten temat ale nie ze mną takie bzdury, żartowałam. Czas... Pff, kogo to obchodzi. Jest jasno, jest ciemno. To jest czas i tyle się liczy. Ale nie zapominajmy, że katorżnictwo to nie ja, ja wolę przygodę od katowania się jakimiś pisankami czy słuchaniem długich prawideł przeszłości " ooo, Maname ale było tak i tak bla bla bla " Opowieści są fajne jak są ciekawe a jak nie są ciekawe to nie są fajne.
Po tym wszystkim miałam już wychodzić, zbierać się do domu, to był zadziwiająco spokojny dzień bo o ile wcześniej musiałam ćwiczyć z Shoheiem to dzisiaj miałam zadziwiająco wolny dzień. Spędził ze mną godzinę i zajął się czymś, jakimś swoim problemem którym głowy zawracać mi nie chciał, bo niby dlaczego powinien. Nie interesowałam się też bo cieszyłam się z tego, że miałam wolne dużo wcześniej. Ale im dłużej przychodziłam to znowu miałam ochotę by zrobić sobie przerwę. Ale to właśnie dzisiaj opowiem wam coś ciekawego, nie będę męczyła was treningami i tym jak pluję na innych bo nie o to chodzi. Każdy się modli prawda? A ja usłyszałam jak ktoś modli się inaczej... yyy No, inaczej niż wszyscy i to całkiem głośno! Całą świątynią aż trzęsło od jego głosu. Myślałam, że aż się rozpłynę od tych wstrząsów. Słysząc jak głośno mówił nie mogłam przejść obok tego obojętnie... Właściwie to mogłam ale z początku chciałam mu zrobić psikusa i poudawać Watatsumiego, pewnie by się nie obraził, nikt nie lubi jak ktoś wrzeszczy w czyimś domu będąc w gościach a ten facet? No właśnie to robił. Pewnie Watatsumi gryzł się we własny ogon. Z początku chciałam tak zrobić ale słuchałam dalej...
Szybko dotarło do mnie jedno - Prosi boga mórz o pomoc z niedźwiedziem? Takim lądowym? A może to nazwa jakiegoś potwora morskiego albo, albo wielkiej groźnej ryby? - To były myśli jakie przeszły mi przez głowę, tylko kilka, bo tak naprawdę... To właśnie z nich wyłoniły się wszystkie inne których nie chcę wam przytaczać. Ale wtedy do mnie dotarło! Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu! Niedźwiedź, nie potrzebowałam wiele by sobie z takim poradzić a przy okazji przypodobam się Watatsumiego to na pewno mój tatko wróci bezpiecznie, o tak. To brzmiało jak plan na następne kilka dni. Wyszłam więc z kaplicy i czekałam. Wspominał przecież o potężnym rekinie, no a przecież za takiego mogę pozować, w końcu potrafiłam wyłowić te całe skrzynie z zatopionego statku i żaden rekin nie był mi groźny! Poczekałam przed kaplicą, oparłam się o ścianę i czekałam aż skończy... ALEŻ TO BYŁY CHWILE NUDY. Chciałam by to wyglądało jak z opowieści. On sobie wychodzi smutny i napełniony wiarą modlitwy jak kubek wypełniony po brzegi wodą a wtedy wkraczam ja, nie koniecznie idealna ale oferująca swoje. - To będzie dla niego próba, pomyśli sobie - Pomyślałam próbując go przechytrzyć już za wczasu..
- Ej ty, Moczykiju - Wyłoniłam się zza rogu jak wychodził, a raczej mój głos bo nie ruszałam się od ściany póki nie zwrócił na mnie uwagi. - Sądzisz, że Watatsumi lubi jak się goście wydzierają w jego domu, co? - Zmarszczyłam wtedy brwi patrząc na niego swoimi niebieskimi oczami. Powoli się zbliżyłam ale wciąż na bezpieczną odległość i wyszczerzyłam zęby. Ale tylko na chwilę bo zaraz potem sięgnęłam do torby po pojemniczek z wodą i zaczęłam sobie ją chlipać psując całą magię... Przez to cholerne napięcie w tej chwili nie mogłam stracić czujności i wcześniej się napić. Masz ci los... - Myślisz, że rekin ma ostrzejsze zęby od niedźwiedzich pazurów? - Zapytałam go, bo prawdę mówiąc nigdy nie widziałam niedźwiedzia na oczy, nie mogły być przecież jakieś strasznie groźne... Jak pokazywali mi rysunki to wydawały się takie puchate...
Ukryty tekstUkryty tekst
- Myślę - - Mówię -
0 x
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
Rekinia przysługa Czyli misja rangi D dla Manananame 3/x Czy członkowie klanu Hoshigaki mogli liczyć na specjalne względy Watatsumiego? W końcu byli oni niczym jego dzieci. Ot dziwne rekinoludzie... Co prawda na swój sposób upośledzone, bo nienależące w pełni ani do świata morskiego, ani ludzkiego, ale czy takich dzieci nie kocha się bardziej? Czy to właśnie nie te dziatki pokazują moc, ale i łaskę Pana Mórz? Nie dość, że pobłoosławił ich wspaniałymi umiejętnościami, to jeszcze pozwolił im korzystać z zalet wygodnego, ludzkiego życia. Kpina. My biedni kapłani nigdy nie dostaniemy tego co te pokraki. Całe życie harujesz, modlisz się i co? I chujstwo. Jakieś kurwa zgniłe ryby ci podrzuci czy jakieś śmieci na wędkę zarzuci. Mnich, który sprzątał salę, miał głowę pełną negatywnych myśli, na jego szczęście Maname nie była w stanie ich odczytać. Kiedy kapłan mijał piratkę, charknął i splunął na ziemię. Cóż nasza rybka będzie musiała sama zdecydować czy był to gest dezaprobaty wobec jej obecności tutaj, czy też ten człowiek był po prostu źle wychowany i pluł na ziemię, bo miał taką potrzebę, ot tak bez żadnego powodu.
Co nie zmienia faktu, że o spokojnym dniu wszyscy możemy zapomnieć.
Maname miała rację, nikt nie lubi, kiedy gość hałasuje w jego domu...
W tym samym czasie, w boskim wymiarze, a dokładniej w swoim smoczym pałacu, Watatsumi od tej głośnej modlitwy, aż zatkal uszy. Po chwili zwrócił się do swojego oddanego przyjaciela, rekina. KTO TAK HAŁASUJE!? BOLI MNIE GŁOWA... ZRÓB COŚ Z TYM, NIECH SIĘ W KOŃCU ZAMKNIE. NIE WIEM, SPEŁNIJMY JEGO RZĄDANIA CZY COŚ, CHCĘ PO PROSTU SOBIE ODPOCZĄĆ, DOBRZE WIESZ, ŻE OSTATNIE KILKA TYGODNI MUSIAŁEM WALCZYĆ Z TYMI PRZEKLĘTYMI RYBAKAMI...
Czy pozaczasowy bóg w jakikolwiek sposób zadziałał? Czy zmusił Maname albo chociaż delikatnie wpłynął na jej decyzję? Tego nie wiemy. Możemy natomiast spojrzeć na to, co zaczęło się dziać w samej świątyni. Otóż nasza piratka, która na początku chciała sobie zrobić z biednego rybaka jaja, nagle zdecydowała się z nim skonfrontować. W momencie, w którym wypowiedziała pierwsze słowa, mężczyzna obrócił w jej stronę głowę i krzyknął. -Dziękuję ci Panie, Najwpsanialszy z bogów! Wysłuchałeś mnie Po czym rzucił się pod nogi dziewczyny i zaczął je przytulać. Jedyne co poczuła, to fakt, że jego dłonie czymś brudzą jej nogi. Wystarczyło jedno spojrzenie na ziemię, aby zobaczyć, że mężczyzna chwilę temu poderżnął gardło jakiemuś zwierzęciu. Typowy rytualny ubój. Na ziemi leżał związany jakiś szop czy inny jenot i powoli się wykrwawiał. Ostatnimi siłami spojrzał błagalnym wzorkiem na dziewczynę i nagle przeszyła ją myśl. Pomóż... Czyżby jednak to zwierze nie było takie normalne?
Mężczyzna zwrócił się do piratki.-A czemu miałby nie lubić, kiedy ktoś jest głośno? Gdyby mu to nie odpowiadało, to by mi nie zesłał ciebie, prawda? Powiedział uradowany rybak i spojrzal na twarz Maname. -Wiedziałem, że nasz Pan lubi modlitwy i ofiary, i że przyśle mi kogoś, kto rozwiąże wszystkie problemy. Musimy mu podziękować. Wtedy też puścił nogi dziewczyny i ukłonił się, chyba do boga, jednocześnie coś mamrocząc pod nosem. Potem, wstał, wytarł swoje brudne dłonie i zwrócił się do piratki. -Nieważne czy są ostrzejsze. Ważne jest to, że mi pomożesz, bo mi pomożesz prawda? Tutaj pojawiła się chwila ciszy, po czym rybak dodał. -Jestem Urashima Taro, rybak, ale skoro bóg cię wysłał, to już to wiesz. Jedyne co można było dostrzec na jego twarzy to radość, widać, że jego wiara po tych wydarzeniach tylko wzrosła.
Legenda:
-Tanuki
Urashima Taro
Myśli jakiegoś mnicha
-WATASUMI (gościnnie)
0 x
- Maname
- Postać porzucona
- Posty: 466
- Rejestracja: 12 sty 2019, o 12:42
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: - Ma na oko około 1.55 wzrostu
- Duże niebieskie oczy
- Jak się uśmiecha widać ostre zęby
- Granatowe włosy
- Strój w granatowych barwach - Widoczny ekwipunek: Torba, plecak, wyrzutnia shuriken, kabura na nóż.
- Link do KP: viewtopic.php?p=108888#p108888
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Kabuki | Kayo
- Lokalizacja: Hanamura
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
- Rok 387 - Wiosna -
Tak naprawdę to nie przypominałam rekina, wiecie. To tylko takie zgrywy są. Ostre zęby mam, to prawda. Śmiali się już, że szkorbut jakiś ale to żaden szkorbut! Nawet jak tak myślałam to w pierwszej chwili chciałam się nastroszyć. Jak to dobrze, że nie wiedziałam co sobie czasami myślą ale przecież każdy wie, że nie wyglądam jak tatko i nie mam rybich gał jak on. Dość blada cera, ostre zęby, granatowe włosy. Phi, daleko mi do brzydala Tatka ale i tak go kocham. Mijałam jednego z mnichów w niebieskich strojach, przypominały one wodę. Jeden z nich chyba splunął na podłogę ale to na pewno dla tego, żeby nawilżyć deski które wycierał. W końcu po co miałby to robić, prawda? Chyba zapomniał, że takie splunięcie nic nie da ale przynajmniej mogłam popatrzeć jak się wygłupiał w ten sposób. Mogłabym splunąć i podlać mu wszystkie te deski ale za dużo wody i zgniją... Nie miałam zresztą na to też czasu.
- Em no... Nie przesadzaj, ja wiem, że jestem sławną Kapitan Maname ale no... EJ no, brudzisz mnie - No co za tupet miał ten rybak, cofnęłam się odruchowo jak poczułam co wyczynia. Nie chciałam mieć całego stroju w wodzie, zwłaszcza, że koszulkę miałam jasną, jeszcze mnie całą zaraz pobrudzi... Dopiero po chwili spostrzegłam co było na dole. Nigdy nie myślałam, że... Ludzie składają ofiary w tak otwarty sposób. - No szlag. Jeszcze przynosisz padlinę do domu pana mórz! Jak ci nie wstyd? Jakiś skarb byś przyniósł, albo złoto? Myślisz, że tam w podwodnej domenie to tanio mają zioła nasenne? Albo ta cała podwodna tuba do tej świątyni dzięki której cię słyszy? To nie są tanie rzeczy wiesz? - No aż się zdenerwowałam, trochę się naburmuszyłam przez to wszystko. Prawdę mówiąc nie wiedziałam co teraz zrobić, zwierzak wykrwawiał się a ja... No nic nie mogłam zrobić, skrzywiłam się wyraźnie i podniosłam głos - MNICHU! Tutaj jest brudno jeszcze. I przyda się drobna pomoc! - Przełknęłam ślinę kątem oka spoglądając na zakrwawioną podłogę, to był przykry widok ale poza moim zasięgiem.
- Każdy w sferze wody i lądu wie kim jesteś rybaku. Tutaj znamy cię jako poławiacza i tego kto przynosi życie, na dole znamy cię jako tego który je zabiera - Ha! Musiałam trochę go przycisnąć, rozumiecie? Daje życie, w sensie jedzenie bo jak nie jesz to giniesz. Ale poławia rybcie i zdarza się, że rozdziela rodziny. Taki to rybaczy los. Pewnie nas bogowie też tak łowią w jakiś... Specyficzny sposób. Ale dość już o tym, kiedyś się jeszcze sama przekonam - Pomogę. - Odpowiedziałam krótko, co jednak nie znaczyło, że robię to za darmo. W końcu to, że błagał Watatsumiego o pomoc i on zesłał mu mnie nie znaczyło, że dogadaliśmy się co do zapłaty. To już sobie ustalę z nim później.
Ukryty tekstUkryty tekst
- Myślę - - Mówię -
0 x
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
[/spoiler]Rekinia przysługa Czyli misja rangi D dla Manananame 5/x Zaiste Maname musiała być niewinną istotką, kto wie, może gdyby(nie była sobą to*) była inna i usłyszałaby to, co mnich sobie pomyślał, to nie puściłaby tego mimo uszu. ednak jestem pewny jednego. Pewna rzecz nie dała by jej spokoju. SKĄD ON WIE? Bycie członkiem Hoshigaki zazwyczaj wiąże się z widzialnymi zmianami w człowieku, ale Maname przecież wyglądała całkiem normalnie, prawda? Można wręcz stwierdzić, że jak zwykła dziewczynka... Skąd taki zwykły mnich mógłby wiedzieć, kim ona jest? Jest omnipotentny czy co? Niestety nie dowiemy się skąd to wiedział, ale myślę, że możemy spokojnie założyć, że był to jeden z testów Watatsumiego. Może dzięki temu, że Maname tak niewinnie podeszła do sytuacji, to zdała jakiś osobliwy sprawdzian? Może teraz ona i jej rodzina będą błogosławieni przez boga bardziej niż reszta? Może Maname będzie miała okazję sprawdzić, jak bardzo jest miła bogu.
Co do naszego wierzącego, wręcz ortodoksyjnego, rybaka, to sytuacja wydawała się wyczerpywać znamiona normalności, oczywiście, jeśli tylko zignorujemy jego dziwne podniecenie. W momencie, w którym objął dziewczynę, jej strój niestety został troszkę ubrudzony. No tak delikatnie na wysokości dołu łydek. Należy jednak pochwalić dziewczę za trzeźwość umysłu. Odsunęła się i dzięki temu uniknęła większych strat materialnych. No, ale te plamy, które się pojawiły, to niestety, będzie trzeba je jakoś zmyć, a myślę, że piratka doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak trudno domyć krew.... Oj baaaardzo trudno. Już łatwiej będzie kupić nowe ciuszki.
Rybak zdawał się być zachwycony, Maname zniesmaczona, a widok prawie już martwego zwierzątka nie pomagał w poprawianiu opinii dziewczyny o tym dziwnym człowieku. Jej zdecydowane słowa, na temat ofiary, zbiły Taro z pantałyku, nastała niezręczna cisza. I pewnie byście tak stali, dopóki któreś z was nie przełamałoby tego impasu, gdyby nie mnich, ten sam, który chwilę temu splunął na podłogę. Pojawił się jakby znikąd i zaczął krzątać się przy zwierzątku. Maname nie zauważyła, nawet kiedy, ale wszystko pod ich stopami zostało wyczyszczone, a mnich ulotnił się, trzymając zwierzątko na rękach. Gdyby nie to, że nagle w głowie dziewczyny znowu pojawiły się jakieś obce myśli, to mogłaby pomyśleć, że oszalała, a tak? Tak to może sobie myśleć, że to jakies genjutsu, albo jakieś dziwne boskie zagrywki. W każdym razie głos powiedział-Dziękuję.... uważaj dziecię mórz... Bestia nie zawsze jest tym, czym myślisz, że jest. Cokolwiek by to nie znaczyło, Maname miała inne rzeczyna głowie, ot chociażby załatwienie sprawy z tym rybaczyną. Wtem, ni z gruchy, ni z pietruchy, odezwal się Taro. -Panienko Maname, przecież naszemu bogu są miłe wszystkie ofairy, najważniejsze żeby były, a że ostatnio mamy inwazję tych całych tanukich, to stwierdzilismy w wiosce, że nie będziemy ich tak bezsensownie eliminowali, a po prostu będziemy skladać je w ofierze. I widzisz! DZIAŁA!
-Wiedziałem, że pomożesz. Chodź ze mną w takim razie. Musimy dotrzeć do mojego domu, Matsumae. Zajmie nam to naprawdę dużo czasu, gdzieś z dwie godziny, chyba, że znasz jakieś sposoby, aby ją przyspieszyć, o wysłanniczko boga. Swoje słowa skwitował uniżonym ukłonem. Potem kontynuował. -Tak jak mówiłem bogu, zaatakował nas niedźwiedź. Nie wyrządza wielkich szkód, najczęściej ogranicza się do demolowania domostwa i zabierania cennych rzeczy. Dzieje się to zawsze w nocy, bodajże od 4 dni. Dwa razy ofiarą byłem ja, po razie moi przyjaciele, z którymi łowię: Akashi i Harum. No tak jakby ten niedźwiedź się uparł na mnie! Hahahaha. Na szczęście te zwierzęta są głupie i nie mogłyby przecież się mścić czy coś. Taro zakończył swój wywód.
Jeśli Maname jest gotowa, to nasza dwójka może ruszać dalej.
z/t następny post możesz już napisać w tym miejscu http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=77&t=7482
Pełna dowolność w tym co zrobisz. Jeśli chcesz tam dotrzeć szybciej, to możesz użyć techniki. Działania na miejscu również zależą od ciebie, nie ma jednej dobrej drogi do celu.
*musiałem dodać tego mema "gdybym nie była soba, to bym była inna"
Legenda:
-Tanuki
Urashima Taro
[/color]
0 x
- Maname
- Postać porzucona
- Posty: 466
- Rejestracja: 12 sty 2019, o 12:42
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: - Ma na oko około 1.55 wzrostu
- Duże niebieskie oczy
- Jak się uśmiecha widać ostre zęby
- Granatowe włosy
- Strój w granatowych barwach - Widoczny ekwipunek: Torba, plecak, wyrzutnia shuriken, kabura na nóż.
- Link do KP: viewtopic.php?p=108888#p108888
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Kabuki | Kayo
- Lokalizacja: Hanamura
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
- Rok 388 - Lato -
Kaplica Watatsumiego była miejscem w którym mogłam się wyciszyć... Wolałam pobyć sama i uniknąć kontaktów z Tanukami jakie mnie nawiedzały ostatnim razem. Na swoje własne szczęście, zabrałam ze sobą kawałek drewka do ćwiczeń który wykorzystywałam od jakiegoś czasu. Nie chciałam nawet wracać do domu dopóki kręcił się tam Tatko, zwłaszcza po tym co się stało, wolałam mieć z nim jak najmniej czynności. Słodkie oczy i powiedzenie " tatku no " nic nie dawało, tak jakby nagle zmienił mu ktoś charakter. Nie mogłam zrozumieć dlaczego tak było, lecz nic nie mogłam na to poradzić. Pozostało mi się jedynie pogodzić, że zniszczyli mi następne kilka dni.
Drewko nie było za duże, wystarczające jednak do odrobiny treningu. Musiałam się wyżyć i pozbyć drzemiącej we mnie złości która narastała z każdą chwilą gdy ktoś na mnie patrzył - patrzyli się jak przechodziłam, to wystarczyło by złość rosła i rosła, zupełnie bez powodu, nie mogłam więc nic na to wszystko poradzić, musiałam coś zepsuć, zniszczyć, zgnieść - może mi przejdzie. Choć drewko, szkoda byłoby psuć to liczyłam, że chociaż uda mi się je porządnie przekopać. Zaczęłam więc swój trening. Zaczęłam od wejścia na drzewo wraz z drewkiem, dzięki skupieniu chakry mogłam to bez problemu zrobić. Wiesz, kleiste buciki. Sprawdziły się w tym idealnie. Jestem niemalże pewna, że szło mi to wyśmienicie. Po wejściu na drzewo, stanęłam na jednej z jego dużych gałęzi. Trzymałam drewko w dłoniach, dlatego musiałam być pewna, że się nie złamie. Bez jego upuszczenia, nie dałabym rady się złapać. Stojąc już na tej gałęzi zaczęłam myśleć - Jak tutaj to zrzucić i złapać... - Ale już miałam plan. Weszłam więc ciut wyżej i z tej pozycji rzuciłam drewko mocno w górę. Później szybko zbiegłam na gałąź niżej i wyskoczyłam! Musiałam złapać to drewko i wbić je w ziemię w trakcie upadku, musiało to poczuć, impet upadku musiał być ogromny. Byłam gotowa do ćwiczenia tego przez kilka godzin, energia która teraz mnie rozpierała wcale nie należała do tych dobrych. Musiałam zrobić wszystko by się jej pozbyć. Choćby nie było to takie miłe. Ćwiczyłam więc tego dnia tyle ile sił mi starczyło. Niemal do upadłego. Musiałam się wyżyć. Na całe szczęście - drewko to przeżyło.
Ukryty tekstUkryty tekstUkryty tekst
- Myślę - - Mówię -
0 x
- Maname
- Postać porzucona
- Posty: 466
- Rejestracja: 12 sty 2019, o 12:42
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: - Ma na oko około 1.55 wzrostu
- Duże niebieskie oczy
- Jak się uśmiecha widać ostre zęby
- Granatowe włosy
- Strój w granatowych barwach - Widoczny ekwipunek: Torba, plecak, wyrzutnia shuriken, kabura na nóż.
- Link do KP: viewtopic.php?p=108888#p108888
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Kabuki | Kayo
- Lokalizacja: Hanamura
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
- Rok 388 - Lato -
Nastał kolejny dzień w którym wolałam się szybko wymknąć z domu. Rano szybko wyskoczyłam przez drzwi i zawędrowałam do mojej ulubionej skryjówki w okolicach kaplicy. Tym razem drewko, mój przyjaciel drewniaczek - został przywiązany do drzewa, chciałam poćwiczyć na nim jeszcze trochę. Tym razem wysokie kopniaki celowane w łeb. Najlepiej jakiś zakuty. Nie chciałam ćwiczyć tego co ostatnio, okazało się to zbyt męczące. Dzisiaj w grę wchodzi kopanie - głównie kopanie. Znałam już kilka metod na wykonywanie kopniaków. Widziałam jednak kilka osób które wykonywały je lepiej niż ja! To prawie nie możliwe, lecz muszę przyznać im jedno - ten błysk w chwili kopnięcia był świetny, to genialny pomysł. Sama też chciałam wzbogacić o to swoje kopniaki.
Dlatego pierwsze co, to zaczęłam kierować chakrę do nogi, moim celem było skupienie jej dużo, lecz nie za dużo i tylko na chwilę. Dokładnie w taki sposób by się uwidoczniła na podeszwie, niczym błyskające lusterko. No i trach, zadzierałam nogę do góry starając się kopnąć drewniaka najwyżej jak umiałam. Starałam się, naprawdę! No i tak mi przyszło spędzić kilka godzin, wykonując te kopniaki by się przyzwyczaić, musiałam przyznać, że ciągłe wykonywanie kopniaków trochę mnie zmęczyło. Nawet przez chwilę miałam wrażenie, że się rozlałam... A może to tylko pot? Nie ważne! Wróćmy do tego co robiłam gdy trochę już odpoczęłam. Podychałam, po fuczałam aż siły odzyskałam. Mogłam kopać dalej. Do kolejnych kopniaków wkładałam więcej siły, ale nie tej fizycznej, gromadziłam chakrę w nodze, w jednym punkcie, dosłownie na moment. To wymagało niezłego wyczucia które musiałam sobie wyrobić. I nad tym pracowałam, długo mi się nie udawało zrobić tego idealnie, lecz po godzinie zaczynałam łapać o co w tym chodzi. Czeka mnie jeszcze trochę treningu i praktyki, lecz... Co praktyka to praktyka, w żywiole się przekonam czy wystarczy mi skupienia by to zrobić bez problemowo. Zamierzałam wracać do tego treningu jeszcze później, lecz około pierwszych oznak zachodzącego słońca zabrałam wszystko i poszłam do domu, choć wolałam unikać tatki... To też nie chciałam by się martwił, ani tym bardziej mnie szukał...
Ukryty tekst- Dom Maname -Ukryty tekstUkryty tekst
- Myślę - - Mówię -
0 x
- Ōkami
- Postać porzucona
- Posty: 429
- Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8837
- GG/Discord: Mef#2020
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
MISJA D
Testament
6/15
Niczym w kalejdoskopie marzeń, snów i pragnień, codzień zmienia się smutku cień i radości... Nie, to chyba jakoś inaczej zupełnie leciało. Ważne jest to, że kalejdoskopem wydawało się to zlecenie. Mayuri była prosta... wróć! Zdanie zlecone przez Mayuri było proste, bo sama dziewuszka właśnie do prostych wcale, a wcale nie należała. Tam to było, umów się, idź zaimponuj, idź do domu, nie skończ w łóżku, wszyscy szczęśliwi. A tutaj? Wilku zdążył się już rozgrzać, już mu nóżki chodziły, już mentalnie po mieście tuptał wybierając sobie szlaki, a tutaj zadanie zrobiło obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni i weszło mu znowu w buzię z butami. Chłopak się pogubił już dokumentnie teraz. Musiał wyjaśnić kilka rzeczy, i sobie samemu w głowie i ze swoim zleceniodawcą.
Tak, jak pogubił się już w końcu z tą sprawą z córkami, bo mieć pięć różnych kobiet i pięć różnych córek które o Sobie nie wiedzą, wymagało stanowczo więcej finezyjnej i nieco bezlitosnej matematyki niż Wilk był w stanie ogarnąć swoim prostym rozumem. Jemu upłynęło na tym padole dwadzieścia jeden wiosen, a nie miał nawet jednej kobiety, nie mówiąc nawet o córce, a tutaj był Pan, który wyrobił normę za pięciu mężów.
-Czyli... On miał w swoim życiu, jednocześnie, pięć kochanek i spłodził pięć córek czy są w innym wieku? Hisako znam, ale pozostała czwórka... Czy to oznaczało, że zdradzał swoje ukochane z innymi? - Tak, Wilczkowi nie mieściło się w tej małej, hanamurzańskiej łepetynce, że można robić dzieci bez wielkiej miłości i zakochania, wbrew temu co sensei mówił. A Kuma uczył, że dzieci biorą się z wielkiej miłości dwojga ludzi, którzy zostają ze sobą aż do końca swoich dni wtedy, opiekując się potomstwem, a potem pomagając potomstwu z jego potomstwem, taki cudowny krąg życia.
I teraz też przyszła pora wyjaśnić nieścisłości, które zrodziły się w Ookamim, odnośnie tego, co naprawdę będzie należało do jego obowiązków, bo to przed chwilą było jasne, ale już przestało.
-Myślałem, że mam dostarczyć im wieści, każdej z osobna, do ich domów. Odnaleźć je i poinformować. To byłoby najrozsądniejsze, wszystkie byłyby wstępnie przygotowane przeze mnie i wiedziałyby, czego się spodziewać. A tak? Pięcioro jednocześnie ich będzie w jednym miejscu i ja mam im tam obwieścić, że są rodzeństwem? To bardzo nierozsądnie rozwiązane jest. Jeśli któraś będzie miała żywioł ognia dominujący w charakterze to może inne pozagryzać przecież z zazdrości, albo złości. To ja mam jutro je wszystkie na raz dostać, wygłosić mowę i spróbować przeżyć? Nie będzie łatwo. Dostanę mowę, czy mam coś sam ułożyć, bo trochę mało czasu? - Nie wiedział, kto wpadł na ten głupi pomysł. Wilk był chętny zawsze nieść pomoc i wspierać ludzi, ale ktoś definitywnie skwasił sprawę, że dziewczyny nic nie wiedzą i dowiedzą się wszystkie na raz już na miejscu, przy samym zmarłym. Bez żadnego przygotowania, bez żadnego podłoża, totalne zaskoczenie. Spodziewał się zamieszania na początku, ale teraz był już pewny, że to będzie nawałnica wymieszana z tsunami i tornadem.
I to dziesiąta rano będzie więc godziną sądu ostatecznego nad Wilkiem.
Nie mając czasu do stracenia udał się więc na zakupy, by zakupić biały strój, żałobny, by się jakoś prezentować, skoro miał właśnie zostać pełnomocnikiem swojego klienta i w jego imieniu wygłosić mowę do córek czcigodnego zmarłego. Zakupy były proste i obyły się bez wrażeń czy trudności. Ookami wstał wcześniej, niż powinien, po nocy przespanej w budynkach należących do straży, gdzie sypiał, kiedy miał jakąś pracę w Hanamurze. Pomagał straży wielokrotnie, więc nie mieli nic przeciwko co do jego obecności. Ubrany w białe haori, hakamę i keikogi pojawił się na miejscu już około ósmej i pół godziny, mając ponad godzinę zapasu, by, jeśli któraś z córek postanowi pojawić się wcześniej, wtajemniczyć ją przed siostrami i może w ten sposób nieco zminimalizować potencjalne zagrożenie.
Testament
6/15
Niczym w kalejdoskopie marzeń, snów i pragnień, codzień zmienia się smutku cień i radości... Nie, to chyba jakoś inaczej zupełnie leciało. Ważne jest to, że kalejdoskopem wydawało się to zlecenie. Mayuri była prosta... wróć! Zdanie zlecone przez Mayuri było proste, bo sama dziewuszka właśnie do prostych wcale, a wcale nie należała. Tam to było, umów się, idź zaimponuj, idź do domu, nie skończ w łóżku, wszyscy szczęśliwi. A tutaj? Wilku zdążył się już rozgrzać, już mu nóżki chodziły, już mentalnie po mieście tuptał wybierając sobie szlaki, a tutaj zadanie zrobiło obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni i weszło mu znowu w buzię z butami. Chłopak się pogubił już dokumentnie teraz. Musiał wyjaśnić kilka rzeczy, i sobie samemu w głowie i ze swoim zleceniodawcą.
Tak, jak pogubił się już w końcu z tą sprawą z córkami, bo mieć pięć różnych kobiet i pięć różnych córek które o Sobie nie wiedzą, wymagało stanowczo więcej finezyjnej i nieco bezlitosnej matematyki niż Wilk był w stanie ogarnąć swoim prostym rozumem. Jemu upłynęło na tym padole dwadzieścia jeden wiosen, a nie miał nawet jednej kobiety, nie mówiąc nawet o córce, a tutaj był Pan, który wyrobił normę za pięciu mężów.
-Czyli... On miał w swoim życiu, jednocześnie, pięć kochanek i spłodził pięć córek czy są w innym wieku? Hisako znam, ale pozostała czwórka... Czy to oznaczało, że zdradzał swoje ukochane z innymi? - Tak, Wilczkowi nie mieściło się w tej małej, hanamurzańskiej łepetynce, że można robić dzieci bez wielkiej miłości i zakochania, wbrew temu co sensei mówił. A Kuma uczył, że dzieci biorą się z wielkiej miłości dwojga ludzi, którzy zostają ze sobą aż do końca swoich dni wtedy, opiekując się potomstwem, a potem pomagając potomstwu z jego potomstwem, taki cudowny krąg życia.
I teraz też przyszła pora wyjaśnić nieścisłości, które zrodziły się w Ookamim, odnośnie tego, co naprawdę będzie należało do jego obowiązków, bo to przed chwilą było jasne, ale już przestało.
-Myślałem, że mam dostarczyć im wieści, każdej z osobna, do ich domów. Odnaleźć je i poinformować. To byłoby najrozsądniejsze, wszystkie byłyby wstępnie przygotowane przeze mnie i wiedziałyby, czego się spodziewać. A tak? Pięcioro jednocześnie ich będzie w jednym miejscu i ja mam im tam obwieścić, że są rodzeństwem? To bardzo nierozsądnie rozwiązane jest. Jeśli któraś będzie miała żywioł ognia dominujący w charakterze to może inne pozagryzać przecież z zazdrości, albo złości. To ja mam jutro je wszystkie na raz dostać, wygłosić mowę i spróbować przeżyć? Nie będzie łatwo. Dostanę mowę, czy mam coś sam ułożyć, bo trochę mało czasu? - Nie wiedział, kto wpadł na ten głupi pomysł. Wilk był chętny zawsze nieść pomoc i wspierać ludzi, ale ktoś definitywnie skwasił sprawę, że dziewczyny nic nie wiedzą i dowiedzą się wszystkie na raz już na miejscu, przy samym zmarłym. Bez żadnego przygotowania, bez żadnego podłoża, totalne zaskoczenie. Spodziewał się zamieszania na początku, ale teraz był już pewny, że to będzie nawałnica wymieszana z tsunami i tornadem.
I to dziesiąta rano będzie więc godziną sądu ostatecznego nad Wilkiem.
Nie mając czasu do stracenia udał się więc na zakupy, by zakupić biały strój, żałobny, by się jakoś prezentować, skoro miał właśnie zostać pełnomocnikiem swojego klienta i w jego imieniu wygłosić mowę do córek czcigodnego zmarłego. Zakupy były proste i obyły się bez wrażeń czy trudności. Ookami wstał wcześniej, niż powinien, po nocy przespanej w budynkach należących do straży, gdzie sypiał, kiedy miał jakąś pracę w Hanamurze. Pomagał straży wielokrotnie, więc nie mieli nic przeciwko co do jego obecności. Ubrany w białe haori, hakamę i keikogi pojawił się na miejscu już około ósmej i pół godziny, mając ponad godzinę zapasu, by, jeśli któraś z córek postanowi pojawić się wcześniej, wtajemniczyć ją przed siostrami i może w ten sposób nieco zminimalizować potencjalne zagrożenie.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
MISJA D
Testament
7/15
Urzędnik westchnął przeciągle, patrząc na niewinnego Wilczka. Co prawda jemu również nie mieściło się to w głowie, taka prawda. Pięć kobiet na przestrzeni kilkunastu lat i żadna o sobie nie wiedziała. Pięć kandydatek na spadek całkiem majętnego biznesmena, a do tego jego samobójcza, niewyjaśniona śmierć. To brzmiało jak materiał na niezły kryminał ale działo się naprawdę. Otarł kropelki potu ze swojego czoła, uśmiechając się bezradnie rozkładał ręce i oddalał się w pokłonach. Jak mogę poradzić, drogi panie? Życie, odparł smutno Eiko Ito.
Gdy przedstawił ci swój plan, zobaczył w twoich oczach iskierki niedowierzania. To prawda, to było głupie powierzać takie zadanie, jego codzienną pracę nieznajomemu na ulicy. Sytuacja była jednak wielce nietypowa a pan Ito zdesperowany. Słysząc twoje uwagi, zacisnął usta bo nie spodziewał się co odpowiesz na to:
- Taka była ostatnia wola ich ojca. Powiadomić je, zebrać na pogrzebie i przekazać testament... oraz krótki list. Niestety nie przygotuję ci żadnej mowy, musisz poradzić sobie sam. Naprawdę zrobiłbym ale nie dam rady. Wiem, że to nie rozsądne rozwiązanie ale muszę przestrzegać procedur i wykonać jego ostatnią wolę. Znając pana Kimurę miał dobry powód żeby to tak zorganizować. Do tego ta samobójcza śmierć... on to wszystko dokładnie zaplanował... - mruczał strapiony Eiku, który od tego wszystkiego dostał zawrotów głowy. Pożegnawszy się z tobą ruszył przed siebie.
Ai otworzyła oczy. Przebudziła się z koszmaru, choć nic nie pamiętała. Przeczuwała jednak, że będzie to zły dzień.
Keiko ziewnęła leniwie, przewracając się na drugi bok. Była pogrążona w głębokim śnie, gdy w domu rozległo się donośne pukanie.
Hisako czesała swoje długie włosy nucąc cicho pod nosem. Światło słońca rozlało się leniwe na horyzoncie, a ona wyjrzała przez okno. Przy bramie zobaczyła posłańca...
Yuuko była pogrążona w lekturze. Ciszę panującą w domu przerwało nerwowe nawoływanie.
Ruri otworzyła drzwi na oścież, witając blask porannego, letniego słońca. Promienie miło ogrzewały jej twarz, gdy nagle poczuła na sobie chłodny cień.
Ostatni będą pierwszymi. Ruri pojawiła się na miejscu godzinę przed umówionym czasem, a jej długie czarne włosy powiewały na wietrze. Szła ubrana w białe haori i choć patrzyła przed siebie w jej oczach widać było pustkę. Były zapuchnięte, czerwone, jakby dopiero przestała płakać. Stanęła niedaleko Ōkamiego lustrując go krótkim spojrzeniem. Ściągnęła wargi, wzięła głęboki oddech i odwróciła się do niego plecami.
Zanim zdążyłeś do niej podejść, ujrzałeś na horyzoncie drugą kobiecą sylwetkę. Twoje wprawne oko rozpoznało w niej postać Hisako, którą przecież znałeś. Jeżeli chodzi o urzędnika, nie było go nigdzie w pobliżu. Zapewne stawi się, jak powiedział, dopiero za sześćdziesiąt minut. Byłeś ty tylko ty i na razie dwie panie, czy zamierzasz przekazywać im złe wieści od razu, czy poczekasz aż zgromadzą się wszystkie na raz?
0 x
- Ōkami
- Postać porzucona
- Posty: 429
- Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8837
- GG/Discord: Mef#2020
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
MISJA D
Testament
8/15
A więc wyglądało na to, że ten chaos informacyjny, chaos organizacyjny i chaos wykonawczy były częścią większego planu. Ostatnia wola denata zakładała, że dziewczyny mają się dowiedzieć wszystkiego niemalże już po fakcie, żeby się tak nieco brutalnie wyrazić. Ojciec nie pofatygował się ich personalnie zapoznać, ani poinformować przed swoją samobójczą śmiercią, zostawił to przykre zadanie urzędnikowi, który będzie musiał wygłosić mowę i przekazać list - albo przeczytać go samemu. Samobójcza śmierć, nie wiadomo co z posiadłością czy ze spadkiem, dziewczyny też na dobrą sprawę nic o Sobie nie wiedzą, nie wiedząc nawet o swoim istnieniu. To definitywnie mogło powstać tylko w głowie jakiegoś szaleńca, żeby na kogokolwiek zrzucać taki ciężar. Gdyby Ookami nie miał ramion i pleców utwardzonych od przejmowaniem się dobrem setek ludzi w Hanamurze, których odwiedzał przez ostatnie kilka lat, to pewnie by się upadł i załamał pod tym ciężarem. A tak Wilk jedynie westchnął, mając nadzieję, że za potencjalną porażkę w podjętym zadaniu nikt nie postanowi obciąć mu głowy w ramach kary za zniewagę pamięci zmarłego. Cóż innego pozostało, niż nadzieja, że nie będzie tak źle? A, właśnie, zanotował sobie w głowie, że koniecznym będzie upewnienie się w wolnej chwili czy to na pewno była śmierć samobójcza, bo a nuż z tego zakroi się dużo większe śledźtwo, do którego nada się właśnie taki znany wszystkim szaraczek, nie stanowiący członka oficjalnych służb porządkowych ani policyjnych Hanamury, jak nasz Wilczek.
Ucieszył się, widząc, że niewiele po jego wcześniejszym pojawieniu się ktoś postanowił się także pojawić. Dziewczyna, której z imienia nie kojarzył, ale miała piękne czarne włosy i białe, żałobne haori, tak strasznie kontrastujące z opuchniętymi oczami. Kiedy dziewczyna go oglądała, uśmiechnął się słabo, w pocieszający sposób, próbując przekazać jej trochę swojego ciepła.
Wtem pojawiła się druga kobieta, którą WIlk znał z widzenia i wiedział, że jest córką denata, bo i ona o tym zdawała się wiedzieć lub chociaż dzięki śmierci niedawnej swojej matki - mieć solidne powody by podejrzewać to.
-Hisako-san. - Podszedł do kobiety, powolnym i lekkim krokiem by zbytnio nie hałasować swoimi geta, w tak wczesną porę. - Dobrze cię widzieć, ciesze się, że przyszłaś wcześniej. Dotrzymasz mi towarzystwa. Jak sobie radzisz, moja droga? Dawno nie widziałem cię na targu ani w świątyni. - Zaczął od gadki szmatki. Zostało jednak chyba przejść do brutalnego rozwiązywania przedstawionych mu bardzo przykrych obowiązków i dylematów.
-Nie jestem pewien, co przekazał posłaniec który miał cię tutaj sprowadzić, Hisako-san. Jednak... Jak dobrze pamiętasz, a ta kruczoczarnowłosa niewiasta, która postanowiła chyba od rana upiękniać swoje oczy łzami jeszcze nie wie, nazywam się Ookami. I obie zostałyście tutaj sprowadzone na obrzęd pogrzebowy pożegnania Hirokiego Kimury, wpływowego gentlemana o wielkim sercu... jak się okazuje zbyt wielkim dla własnego dobra, gdyż Panie jesteście jego córkami obie, a także swoimi przyrodnimi siostrami. A z tego co ja zostałem poinformowany, jako osoba której powierzono przekazanie wam wieści, treści listu który ma urzędnik panicznie bojący się kontaktów z kobietami, a także poprowadzenia wydarzenia i udzielenia wam wszelkiego wsparcia jakiego będziecie potrzebować... przyjdzie jeszcze trójka rodzeństwa, jeszcze trójka sióstr. - Postanowił rozegrać wszystko na szczerość, bez owijania w bawełnę i kłamania, bo kłamstwa zawsze miały krótkie, śmieszne nóżki.
Testament
8/15
A więc wyglądało na to, że ten chaos informacyjny, chaos organizacyjny i chaos wykonawczy były częścią większego planu. Ostatnia wola denata zakładała, że dziewczyny mają się dowiedzieć wszystkiego niemalże już po fakcie, żeby się tak nieco brutalnie wyrazić. Ojciec nie pofatygował się ich personalnie zapoznać, ani poinformować przed swoją samobójczą śmiercią, zostawił to przykre zadanie urzędnikowi, który będzie musiał wygłosić mowę i przekazać list - albo przeczytać go samemu. Samobójcza śmierć, nie wiadomo co z posiadłością czy ze spadkiem, dziewczyny też na dobrą sprawę nic o Sobie nie wiedzą, nie wiedząc nawet o swoim istnieniu. To definitywnie mogło powstać tylko w głowie jakiegoś szaleńca, żeby na kogokolwiek zrzucać taki ciężar. Gdyby Ookami nie miał ramion i pleców utwardzonych od przejmowaniem się dobrem setek ludzi w Hanamurze, których odwiedzał przez ostatnie kilka lat, to pewnie by się upadł i załamał pod tym ciężarem. A tak Wilk jedynie westchnął, mając nadzieję, że za potencjalną porażkę w podjętym zadaniu nikt nie postanowi obciąć mu głowy w ramach kary za zniewagę pamięci zmarłego. Cóż innego pozostało, niż nadzieja, że nie będzie tak źle? A, właśnie, zanotował sobie w głowie, że koniecznym będzie upewnienie się w wolnej chwili czy to na pewno była śmierć samobójcza, bo a nuż z tego zakroi się dużo większe śledźtwo, do którego nada się właśnie taki znany wszystkim szaraczek, nie stanowiący członka oficjalnych służb porządkowych ani policyjnych Hanamury, jak nasz Wilczek.
Ucieszył się, widząc, że niewiele po jego wcześniejszym pojawieniu się ktoś postanowił się także pojawić. Dziewczyna, której z imienia nie kojarzył, ale miała piękne czarne włosy i białe, żałobne haori, tak strasznie kontrastujące z opuchniętymi oczami. Kiedy dziewczyna go oglądała, uśmiechnął się słabo, w pocieszający sposób, próbując przekazać jej trochę swojego ciepła.
Wtem pojawiła się druga kobieta, którą WIlk znał z widzenia i wiedział, że jest córką denata, bo i ona o tym zdawała się wiedzieć lub chociaż dzięki śmierci niedawnej swojej matki - mieć solidne powody by podejrzewać to.
-Hisako-san. - Podszedł do kobiety, powolnym i lekkim krokiem by zbytnio nie hałasować swoimi geta, w tak wczesną porę. - Dobrze cię widzieć, ciesze się, że przyszłaś wcześniej. Dotrzymasz mi towarzystwa. Jak sobie radzisz, moja droga? Dawno nie widziałem cię na targu ani w świątyni. - Zaczął od gadki szmatki. Zostało jednak chyba przejść do brutalnego rozwiązywania przedstawionych mu bardzo przykrych obowiązków i dylematów.
-Nie jestem pewien, co przekazał posłaniec który miał cię tutaj sprowadzić, Hisako-san. Jednak... Jak dobrze pamiętasz, a ta kruczoczarnowłosa niewiasta, która postanowiła chyba od rana upiękniać swoje oczy łzami jeszcze nie wie, nazywam się Ookami. I obie zostałyście tutaj sprowadzone na obrzęd pogrzebowy pożegnania Hirokiego Kimury, wpływowego gentlemana o wielkim sercu... jak się okazuje zbyt wielkim dla własnego dobra, gdyż Panie jesteście jego córkami obie, a także swoimi przyrodnimi siostrami. A z tego co ja zostałem poinformowany, jako osoba której powierzono przekazanie wam wieści, treści listu który ma urzędnik panicznie bojący się kontaktów z kobietami, a także poprowadzenia wydarzenia i udzielenia wam wszelkiego wsparcia jakiego będziecie potrzebować... przyjdzie jeszcze trójka rodzeństwa, jeszcze trójka sióstr. - Postanowił rozegrać wszystko na szczerość, bez owijania w bawełnę i kłamania, bo kłamstwa zawsze miały krótkie, śmieszne nóżki.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
MISJA D
Testament
9/15
Hisako spojrzała na ciebie szeroko otwartymi, jasnobrązowymi oczyma. Nie dowierzała. Ciemnowłosa niewiasta, której imienia jeszcze nie znałeś odwróciła się powoli na pięcie. Po twoim monologu zapanowała głęboka cisza, przerywana jedynie gwałtownym westchnieniem jednej z pań.
A potem spojrzały na siebie.
Nie mogłeś spodziewać się takiej reakcji. Pierwsze co usłyszałeś to histeryczny, pełen niedowierzania śmiech. Ruri patrzyła na ciebie z niedowierzaniem, próbując uspokoić oddech, przecierając wierzchem dłoni kąciki zaczerwienionych oczu. Hisako stała kilka metrów od niej z rozdziawioną buzią. Stały tak przez chwilę w ciszy, gdy nagle Ruri zrozumiała, że nie żartujesz. W jednej chwili spoważniała.
- Ty tak na poważnie? - spytała bezceremonialnie, obrzucając siostrę nieprzyjemnym spojrzeniem - To prawda, ojca nie było często w domu ale... - ale co? To w sumie wiele tłumaczyło, przemknęło przez myśl dziewczynie. Jego częste wyjazdy, późne wracanie do domu, ciągłe kłótnie z matką... Oniemiała, a potem zaczęła krzyczeć.
- To jest chyba jakiś ponury żart. Nie chce mi się wierzyć w to, że to prawda. Zostaw mnie, nie dotykaj - warknęła w kierunki Hisako, która chcąc ją uspokoić wyciągnęła w jej kierunku rękę - Nawet jeżeli to prawda i tak nie chcę cię znać.
A potem wybuchnęła płaczem.
Staliście tak przez chwilę a ty próbowałeś zdecydować, jak postąpić dalej. Hisako trzymała się o wiele lepiej, choć łzy płynęły po jej policzkach była o wiele bardziej spokojna. Zwróciła się w twoją stronę, spojrzała na ciebie zaszklonymi oczyma. Starała się zachować spokój, postępować rozsądnie, myśleć racjonalnie. Była o wiele mniej temperamentna niż jej siostra ale kto wie czy i ta oaza spokoju nie zamieni się zaraz w burzę. Trzymając od niej dystans, podeszła do ciebie i szepnęła cicho ale bardzo wyraźnie.
- Pięć? Mówisz, że jest nas pięć? Ale to oznacza... - mruknęła z niedowierzaniem, spojrzała na płaczącą Ruri i zemdlała w twoich ramionach. Tymczasem na horyzoncie widziałeś kolejną nadchodzącą postać, kolejną z feralnych sióstr...
Eiko Itu
Ai - ***
Keiko - ***
Hisako - ***
Yuuko - ***
Ruri - ***
0 x
- Ōkami
- Postać porzucona
- Posty: 429
- Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8837
- GG/Discord: Mef#2020
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
MISJA D
Testament
10/15
Burza musiała wcześniej czy później nadejść. To było bardzo słabo wykonane założenie zarówno pana samobójcy jak i urzędnika. Ookami jako osoba niewierząca chyba nie miał też zbytnio wielu świętości. Bo nie widział nic złego w tym, że dla dobra żyjących nie uszanuje się woli zmarłego. Naprawdę wolą Kimury było, by córki poznały się dopiero na pogrzebie? To całkowicie i skrajnie głupie, rodzące tylko szok, stres i niepotrzebne emocje które dziewczyny mogły na spokojnie w sobie przetrawić. A tak? Wszystko na żywca, wszystko na gorąco... No i po co, zostaje zapytać. Zmarły nie poszedł do żadnych Bogów, bo ci, jak jeden mąż, dawno opuścili ten padół i mają go zapewne głęboko w du..szy. I też się z domeny boskiej czy to smoków nie obrazi za niewykonanie jego dziwacznej woli. Ale nie, urzędnik nie dość, że miał problemy z kobietami to także ze zdroworozsądkowym myśleniem, jak się zaczęło zdawać. Całe to bagno które właśnie się tutaj odbywało było po połowie winą głupiego kaprysu Kimury, jak i głupiego, ślepego wykonywania poleceń urzędnika.
A za ten chaos teraz on, chcąc nie chcąc, odpowiada i musi go okiełznać. Czuł się trochę, jak dzieciak wchodzący z metalowym kijem prosto w burzę.
-Panie, proszę was... - Zaczął, nieco nieśmiale, utrzymując zarówno własny ton jak i mowę ciała na poziomie "jestem spokojny, proszę o spokój, wszystko sobie zaraz wyjaśnimy". Nieco przepraszające ruchy dłoni i zmartwienie na twarzy dopełniało obrazu kogoś naprawdę przejętego ich dobrobytem i tym, co będzie się działo dalej.
-Wasz ojciec nie żyje. Nic tego nie cofnie i nic tego nie zmieni. Nie ma sensu teraz kłócić się o to, co minęło, a jedynie spróbować dojść do konsensusu! Łączy was krew, jesteście więc rodziną, możecie nawiązać więzi, których wielu by wam pozazdrościło, tych w przytułkach, osamotnionych, na ulicy... - Ale dziewczyny krzyczały bardziej. Potem zaczęły płakać. A potem, nie dokończywszy zdania pocieszana Hisako zemdlała mu w ramionach. Z dziewczyną w swoich objęciach której wcale nie chciał i wcale nie potrzebował postanowił zbliżyć się do Ruri.
-Nawet nie wiem jak masz na imię! Ja chcę tylko przeprowadzić pożegnanie waszego bądź co bądź ojca, proszę, nie utrudniajcie mi tego. Powiedziałem, że zapewnie wszelką pomoc jaką będę umiał, psychiczną czy materialną, nie wiem. Zobacz, twoja siostra osłabła. Nawet nie dokończyła tego co chce powiedzieć. Potrzebuje was w dobrej formie, by wygłosić mowę za tego cholernego urzędnika. Przepraszam sensei nie chciałem przeklinać... - Skarcił się w myślach i koncentrując czakrę w ustach wykonał, przez ułamek sekundy, niekompletną technikę Teppouo, na tyle, by chlusnąć wodą Hisako po twarzy i ją ocucić.
Dostrzegł, że nadchodzi kolejna z furii, gotowa zrobić z nim porządek.
-Chodź, chodź, kochana. Im nas więcej tym weselej, jedna już jest nieprzytomna, a druga chce mnie zamordować! Biedny WIlk ze mnie!- Rzucił głośno i donośnie, tracąc chyba już powiązanie z rzeczywistością. Wilk po raz pierwszy od dawna chciał rzucić wszystko w diabły i uciekać w siną dal, osaczony jak nigdy dotąd.
Testament
10/15
Burza musiała wcześniej czy później nadejść. To było bardzo słabo wykonane założenie zarówno pana samobójcy jak i urzędnika. Ookami jako osoba niewierząca chyba nie miał też zbytnio wielu świętości. Bo nie widział nic złego w tym, że dla dobra żyjących nie uszanuje się woli zmarłego. Naprawdę wolą Kimury było, by córki poznały się dopiero na pogrzebie? To całkowicie i skrajnie głupie, rodzące tylko szok, stres i niepotrzebne emocje które dziewczyny mogły na spokojnie w sobie przetrawić. A tak? Wszystko na żywca, wszystko na gorąco... No i po co, zostaje zapytać. Zmarły nie poszedł do żadnych Bogów, bo ci, jak jeden mąż, dawno opuścili ten padół i mają go zapewne głęboko w du..szy. I też się z domeny boskiej czy to smoków nie obrazi za niewykonanie jego dziwacznej woli. Ale nie, urzędnik nie dość, że miał problemy z kobietami to także ze zdroworozsądkowym myśleniem, jak się zaczęło zdawać. Całe to bagno które właśnie się tutaj odbywało było po połowie winą głupiego kaprysu Kimury, jak i głupiego, ślepego wykonywania poleceń urzędnika.
A za ten chaos teraz on, chcąc nie chcąc, odpowiada i musi go okiełznać. Czuł się trochę, jak dzieciak wchodzący z metalowym kijem prosto w burzę.
-Panie, proszę was... - Zaczął, nieco nieśmiale, utrzymując zarówno własny ton jak i mowę ciała na poziomie "jestem spokojny, proszę o spokój, wszystko sobie zaraz wyjaśnimy". Nieco przepraszające ruchy dłoni i zmartwienie na twarzy dopełniało obrazu kogoś naprawdę przejętego ich dobrobytem i tym, co będzie się działo dalej.
-Wasz ojciec nie żyje. Nic tego nie cofnie i nic tego nie zmieni. Nie ma sensu teraz kłócić się o to, co minęło, a jedynie spróbować dojść do konsensusu! Łączy was krew, jesteście więc rodziną, możecie nawiązać więzi, których wielu by wam pozazdrościło, tych w przytułkach, osamotnionych, na ulicy... - Ale dziewczyny krzyczały bardziej. Potem zaczęły płakać. A potem, nie dokończywszy zdania pocieszana Hisako zemdlała mu w ramionach. Z dziewczyną w swoich objęciach której wcale nie chciał i wcale nie potrzebował postanowił zbliżyć się do Ruri.
-Nawet nie wiem jak masz na imię! Ja chcę tylko przeprowadzić pożegnanie waszego bądź co bądź ojca, proszę, nie utrudniajcie mi tego. Powiedziałem, że zapewnie wszelką pomoc jaką będę umiał, psychiczną czy materialną, nie wiem. Zobacz, twoja siostra osłabła. Nawet nie dokończyła tego co chce powiedzieć. Potrzebuje was w dobrej formie, by wygłosić mowę za tego cholernego urzędnika. Przepraszam sensei nie chciałem przeklinać... - Skarcił się w myślach i koncentrując czakrę w ustach wykonał, przez ułamek sekundy, niekompletną technikę Teppouo, na tyle, by chlusnąć wodą Hisako po twarzy i ją ocucić.
Dostrzegł, że nadchodzi kolejna z furii, gotowa zrobić z nim porządek.
-Chodź, chodź, kochana. Im nas więcej tym weselej, jedna już jest nieprzytomna, a druga chce mnie zamordować! Biedny WIlk ze mnie!- Rzucił głośno i donośnie, tracąc chyba już powiązanie z rzeczywistością. Wilk po raz pierwszy od dawna chciał rzucić wszystko w diabły i uciekać w siną dal, osaczony jak nigdy dotąd.
- Nazwa
- Suiton: Teppōuo
- Ranga
- D
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- 10 metrów
- Koszt
- E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2%
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Zasoby
- Tworzy małe zasoby wody
- opis Jedna z najprostszych technik z zakresu Suiton. Po zebraniu chakry w ustach wypluwamy prosty strumień wody. Nie wyrządzi on krzywdy przeciwnikowi, ale z pewnością ugasi nieduży ogień lub porządnie zmoczy oponenta.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
MISJA D
Testament
11/15
Jeżeli bogowie istnieli i spoglądali na was z góry, musieli mieć niezły ubaw. Ludzkie życie stanowiło nikłą igraszkę, a obserwowanie poczynań Ōkamiego próbującego dokonać niemożliwego musiało stanowić niezłą zabawę. Pięć różnych kobiet, pięć nieznających się córek i ty pośrodku tego całego... bagna. Lata kłamstw i matactw, lata półprawd i tajemnic skrywanych w mroku. Lata krzywd, o których do dzisiaj nie miały pojęcia. Krzywd, które uświadomić miałeś im właśnie ty.
Gdy się odezwałeś Ruri spojrzała na ciebie z wściekłością, powściągnęła jednak żywe emocje widząc kiepski stan, w którym znajdowała się jej... siostra. Przestała wymachiwać rękoma i krzyczeć, wzięła parę głębokich oddechów chcąc pozbyć się żałosnego płaczu. Mowa twojego ciała nieco ją uspokoiła, ale klatka piersiowa wciąż żywo unosiła się i opadała na przemian. Policzki jej zaróżowiały a ona sama trzymała się od ciebie Hisako z daleka, chcąc jak najdłużej utrzymać dzielący was dystans.
Wasz ojciec nie żyje - te słowa pobrzmiewały w jej głowie, choć wciąż nie mogła w nie uwierzyć. Jeszcze wczoraj prowadziła normalne życie a dziś? Jej ojciec bigamista i, najwyraźniej, patologiczny kłamca popełnia samobójstwo... i czego dowiaduje się na jego pogrzebie? Że ma siostry?
Ruri od tego wszystkiego zakręciło się w głowie, nie zemdlała choć złapała się za skroń. Obrzuciła cię jeszcze jednym nieprzyjemnym spojrzeniem, bo niestety nikt nie lubi posłańców przynoszących złe wieści, po czym głęboko westchnęła. Czy tego chciała czy nie, musiała przyznać ci rację. Nie popisała się kulturą, a na domiar złego popadła w histerię. Zamrugała gwałtownie opuchniętymi oczyma, po czym przemówiła. O wiele spokojniej, choć jej głos w dalszym ciągu zdradzał ogrom poirytowania:
- Ruri. Tak się nazywam, ja... - ugryzła się w język, zanim swoim zwyczajem zaczęła przepraszać. Niby za co? Pomyślała ze złością. Umilkła, nie wiedząc co chce powiedzieć. Choć z jednej strony domyślała się, że Ōkami chce dobrze to z drugiej... nie myślała trzeźwo. Patrzyła więc otępiała na zemdlałą Hisako, czując jak chwilowo zdziwienie góruje nad wściekłością. Zdusiła w sobie kolejny histeryczny chichot, gdy oblałeś ją wodą. Nie wiedząc co powinna czuć, dziewczyna wsadziła sobie pięść do buzi. Jej oczy zaszkliły się ponownie łzami, a wściekłość, strach i gorycz zapanowały całkowicie nad rozumem. Spazmatyczny szloch wstrząsał jej kruchym ciałem. Nie obchodziły jej twoje przekleństwa, ani to że proponujesz pomoc. Emocje zupełnie wzięły nad nią górę, gdy obejmując się ramionami mamrotała.
- Mój tata nie żyje, mój tata...
Twój krzyk i chlust zimnej wody obudził Hisako, która pierwsze co ujrzała to zapłakana twarz swojej nowej siostry. Z kolei pierwsze, co było dane jej usłyszeć to...
- Twój tata? To przecież mój ojciec zmarł... chwileczkę, co się tutaj dzieje? - Ai przybyła na miejsce, patrząc wzrokiem pełnym niezrozumienia na zgromadzonych ludzi - Kim ty jesteś? Przybyliście tu na pogrzeb Hirokiego Kimury? - spytała, zwracając się bezpośrednio do ciebie. Jednak zanim zdążyłeś odpowiedzieć za swoimi plecami usłyszałeś kolejny kobiecy głos. Nie spodziewałeś się nadejścia kolejnej z pań, nie tak szybko a jednak...
- To jego ostatnia droga, trochę godności... - ciemnowłosa Keiko przemówiła cicho, patrząc na rozhisteryzowaną Ruri z pogardą. Gdy dotarł do niej sens szeptanych przez nią jak mantra słów, uniosła wysoko brwi. Spojrzała na zgromadzone kobiety, a potem przeniosła wzrok na ciebie - Chwila, chwila... co ona właśnie powiedziała?
- To, co usłyszałaś. Hiroki Kimura to mój i jej i twój ojciec... a raczej był - Hisako przejęła chwilowo inicjatywę, stając chwiejnie na własnych nogach. Choć powinna wściekać się na to, że jest cała mokra, była w zbyt wielkim szoku. Patrzyła na zgromadzone kobiety, które najwyraźniej były jej siostrami, o Amaterasu jak to dziwnie brzmi. A potem zamilkła, nie wiedząc co czynić dalej. Jedynym co przerywało nieprzyjemną, pełną napięcia ciszę był spazmatyczny szloch wściekłej Ruri.
Tymczasem na horyzoncie widać już było jasnoróżową czuprynę... Ostatnia z sióstr zbliżała się do was szybkim krokiem, a czasu na działanie było niewiele. Reasumując, jedna kompletnie straciła nad sobą panowanie. Druga ledwo stała na nogach o własnych siłach a dwie kolejne były w stanie ciężkiego szoku. Lada chwila mogły wybuchnąć ale nie musiały... na razie patrzyły na siebie z niechęcią i niedowierzaniem.
Eiko Itu
Ai - ***
Keiko - ***
Hisako - ***
Yuuko - ***
Ruri - ***
0 x
- Ōkami
- Postać porzucona
- Posty: 429
- Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8837
- GG/Discord: Mef#2020
Re: Kaplica Watatsumi 海神の神社
MISJA D
Testament
12/15
Ale to już chyba sobie zgodnie ustaliliśmy, że Bogowie nie istnieli na naszym łez padole, prawda? A jeśli są gdzieś, gdzie nie sięga ich wola i ich sprawcza moc, to wychodzi na to samo, jakby ich zupelnie nie było albo w ogóle nie istnieli. Bo gdyby istnieli to chyba nie mieliby na tyle bezlitosnego okrucieństwa w Sobi by skazać biednego, bogu ducha winnego Wilka na taki rozgardiasz, prawda? A on to musiał, w jakiś sposób i jakimś chyba cudem, opanować.
Kiedy został obdarzony spojrzeniem od Ruri, spodziewał się conajmniej napaści z jej strony, była... w bardzo złym stanie psychicznym. Nie wiedział do końca, jak jej pomóc. Pamiętał tylko jak przez mgłę sytuację, gdy Neko, przez przypadek, dowiedział się o śmierci swojej opiekunki z przytułku która była mu niczym matka. Wtedy wystarczyło go przytulić do piersi, pozwolić się wykrzyczeć, by cały żal i cała złość opuściła jego ciało. Może i z Ruri by to zadziałało? Ale teraz zbliżenie się do niej zakrawało o szaleńczą odwagę albo i zwykłą głupotę, na której popełnienie chłopak jeszcze nie był CHYBA gotowy. Na szczęście przestała machać rękoma, więc nie ogłuszy Wilkowatego przypadkiem. O ile dołączenie do Hisako w grupie nieprzytomnych byłoby wygodne, to tylko przysporzyłoby problemów i zupełnie niczego by nie rozwiązało.
Kiedy po całej fali emocji na twarzy odezwała się do niego, poczęstował ją w miarę ciepłym, pełnym ulgi, że chce z nim rozmawiać, uśmiechem.
-Miło cię poznać nawet w tak okrutnych okolicznościach Ruri, jestem Ookami, możesz mówić Wilku! - Rzucił do dziewczyny, trzymając Hisako, która na szczęście została ocucona haustem wody. Pojawiła się trzecia siostra, a niestety jak zobaczył kątem oka i czwarta. Problemy piętrzyły się same. I były w pięciu odcieniach, cztery już były na miejscu.
-Hiroki Kimura był ojcem pięciu córek. We czwórke już tu jesteście, widzę, że piąta nadchodzi. Nie wiem, co mam wam powiedzieć moje drogie panie. Nie będę się silił na oczywistości, jak to, że Hiroki Kimura musiał mieć gust do kobiet albo dobre geny, bo zostawił po Sobie piątkę naprawdę pięknych kobiet, bo o tym zapewne wiecie. I na pewno też nie chcecie słuchać teraz komplementów od mężczyzny. Tak, jestem mężczyzną... - Postawił Hisako na proste nogi i skinął do najbardziej opanowanej Keiko wzrokiem, z prośbą by zajęła się ledwo stojącą dziewczyną. - ... I wiem, że na pewno jesteście złe na moją płeć. Mężczyzna taki, jak Ja, was skrzywdził. Nie poinformował o tym, że jesteście siostrami, że w ogóle istniejecie. Wasze matki pewnie nawet nie wiedzą o Sobie wzajemnie, czyli dopuścił się zdrady... Jestem jednak pewien, że kochał was wszystkie, całą piątkę i proszę jedynie o to, by w tej ostatniej drodze otrzymał od was odrobinę zrozumienia, może cierpliwości i kiedyś wybaczenia. - Stanowczym krokiem podszedł do rozhisteryzowanej Ruri i bez szansy na sprzeciw objął dziewczynę mocno, przyciskając ją do swojej piersi.
-WIem, doznałyście od niego w tym momencie krzywdy. Nie wiem jakim był ojcem, ale wiem, że powinnyście o Sobie wiedzieć. Ale jego już nie ma wśród żywych, nie możecie go ukarać za to, czego się dopuścił, błagam i oferuje jednocześnie wam Siebie. Błagam, byście nie były złe na Siebie, byście nie obdarzały się nienawiścią, bo żadna z was nie jest niczemu winna i nie odpowiada za grzechy ojca, dzieci nigdy nie są winne grzechów swoich rodziców. A oferuje wam Siebie, jeśli któraś z was czuje wściekłość to proszę bardzo, możecie mnie spoliczkować, uderzyć, opluć. Cokolwiek, na co sądzicie, że zasługuje w tym momencie wasz zmarły ojciec. Ja tylko błagam o wzajemne wybaczenie i zrozumienie pośród was, bo ostatnią wolą waszego ojca było wasze zjednoczenie! Pojednanie jego kochanych córek!
Niemalże krzyczał, a na pewno mówił bardzo głośno i stanowczo. Nie miał zamiaru puszczać Ruri, aż się nie uspokoi. Nie wiedział, co więcej może zrobić. Mówił z serca, choćby to było głupie to mówił to, co właśnie czuł.
-Nazywam się Ookami i przyszedłem tutaj by pomóc w pożegnaniu waszego ojca! - Dodał na sam koniec, z gigantyczną pewnością Siebie. Przecież to wszystko musi się jakoś koniec końców rozwikłać prawda?!
...Prawda?!
...Proszę?
Testament
12/15
Ale to już chyba sobie zgodnie ustaliliśmy, że Bogowie nie istnieli na naszym łez padole, prawda? A jeśli są gdzieś, gdzie nie sięga ich wola i ich sprawcza moc, to wychodzi na to samo, jakby ich zupelnie nie było albo w ogóle nie istnieli. Bo gdyby istnieli to chyba nie mieliby na tyle bezlitosnego okrucieństwa w Sobi by skazać biednego, bogu ducha winnego Wilka na taki rozgardiasz, prawda? A on to musiał, w jakiś sposób i jakimś chyba cudem, opanować.
Kiedy został obdarzony spojrzeniem od Ruri, spodziewał się conajmniej napaści z jej strony, była... w bardzo złym stanie psychicznym. Nie wiedział do końca, jak jej pomóc. Pamiętał tylko jak przez mgłę sytuację, gdy Neko, przez przypadek, dowiedział się o śmierci swojej opiekunki z przytułku która była mu niczym matka. Wtedy wystarczyło go przytulić do piersi, pozwolić się wykrzyczeć, by cały żal i cała złość opuściła jego ciało. Może i z Ruri by to zadziałało? Ale teraz zbliżenie się do niej zakrawało o szaleńczą odwagę albo i zwykłą głupotę, na której popełnienie chłopak jeszcze nie był CHYBA gotowy. Na szczęście przestała machać rękoma, więc nie ogłuszy Wilkowatego przypadkiem. O ile dołączenie do Hisako w grupie nieprzytomnych byłoby wygodne, to tylko przysporzyłoby problemów i zupełnie niczego by nie rozwiązało.
Kiedy po całej fali emocji na twarzy odezwała się do niego, poczęstował ją w miarę ciepłym, pełnym ulgi, że chce z nim rozmawiać, uśmiechem.
-Miło cię poznać nawet w tak okrutnych okolicznościach Ruri, jestem Ookami, możesz mówić Wilku! - Rzucił do dziewczyny, trzymając Hisako, która na szczęście została ocucona haustem wody. Pojawiła się trzecia siostra, a niestety jak zobaczył kątem oka i czwarta. Problemy piętrzyły się same. I były w pięciu odcieniach, cztery już były na miejscu.
-Hiroki Kimura był ojcem pięciu córek. We czwórke już tu jesteście, widzę, że piąta nadchodzi. Nie wiem, co mam wam powiedzieć moje drogie panie. Nie będę się silił na oczywistości, jak to, że Hiroki Kimura musiał mieć gust do kobiet albo dobre geny, bo zostawił po Sobie piątkę naprawdę pięknych kobiet, bo o tym zapewne wiecie. I na pewno też nie chcecie słuchać teraz komplementów od mężczyzny. Tak, jestem mężczyzną... - Postawił Hisako na proste nogi i skinął do najbardziej opanowanej Keiko wzrokiem, z prośbą by zajęła się ledwo stojącą dziewczyną. - ... I wiem, że na pewno jesteście złe na moją płeć. Mężczyzna taki, jak Ja, was skrzywdził. Nie poinformował o tym, że jesteście siostrami, że w ogóle istniejecie. Wasze matki pewnie nawet nie wiedzą o Sobie wzajemnie, czyli dopuścił się zdrady... Jestem jednak pewien, że kochał was wszystkie, całą piątkę i proszę jedynie o to, by w tej ostatniej drodze otrzymał od was odrobinę zrozumienia, może cierpliwości i kiedyś wybaczenia. - Stanowczym krokiem podszedł do rozhisteryzowanej Ruri i bez szansy na sprzeciw objął dziewczynę mocno, przyciskając ją do swojej piersi.
-WIem, doznałyście od niego w tym momencie krzywdy. Nie wiem jakim był ojcem, ale wiem, że powinnyście o Sobie wiedzieć. Ale jego już nie ma wśród żywych, nie możecie go ukarać za to, czego się dopuścił, błagam i oferuje jednocześnie wam Siebie. Błagam, byście nie były złe na Siebie, byście nie obdarzały się nienawiścią, bo żadna z was nie jest niczemu winna i nie odpowiada za grzechy ojca, dzieci nigdy nie są winne grzechów swoich rodziców. A oferuje wam Siebie, jeśli któraś z was czuje wściekłość to proszę bardzo, możecie mnie spoliczkować, uderzyć, opluć. Cokolwiek, na co sądzicie, że zasługuje w tym momencie wasz zmarły ojciec. Ja tylko błagam o wzajemne wybaczenie i zrozumienie pośród was, bo ostatnią wolą waszego ojca było wasze zjednoczenie! Pojednanie jego kochanych córek!
Niemalże krzyczał, a na pewno mówił bardzo głośno i stanowczo. Nie miał zamiaru puszczać Ruri, aż się nie uspokoi. Nie wiedział, co więcej może zrobić. Mówił z serca, choćby to było głupie to mówił to, co właśnie czuł.
-Nazywam się Ookami i przyszedłem tutaj by pomóc w pożegnaniu waszego ojca! - Dodał na sam koniec, z gigantyczną pewnością Siebie. Przecież to wszystko musi się jakoś koniec końców rozwikłać prawda?!
...Prawda?!
...Proszę?
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości