Szpital

Awatar użytkownika
Sans
Administrator
Posty: 5407
Rejestracja: 14 lut 2015, o 11:23
Wiek postaci: 8
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Papyrus

Szpital

Post autor: Sans »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Szpital

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Sagisa
Gracz nieobecny
Posty: 668
Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem
Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie

Re: Szpital

Post autor: Sagisa »

0 x
Obrazek
Shijima

Re: Szpital

Post autor: Shijima »

Nie wręczył drobnego ciała kobiety w ramiona lekarza, chociaż mógł - zostawić ją w czyichś ramionach i odejść w swoją stronę, no bo niby dlaczego miał się przejmować? Nie znał jej. Była zupełnie przypadkową osobą, która równie przypadkowo zemdlała w łazience na arenie, nie miała z nim żadnego związku i żaden logiczny argument nie przemawiał za tym, żeby związek miała. Tak samo jak i każdy logiczny wniosek traktował o tym, że była tutaj bezpieczna - w szpitalu, gdzie zapewnią jej pewną opiekę. Ot - kobieta, jakich wiele, o krwistych włosach, które wiły się w jego ramionach, odcinając na tle absolutnej czerni, wijąc jak węże, kiedy zsuwały się w dół, unosząc przy każdym sprężystym kroku Akoraito. Teraz leżały rozłożone wokół jej głowy niby ogień, co czekał na swoją drobną chwilę, aby pochłonąć wszechświat i zostawić po sobie - co? Zgliszcza. Nie wręczył jej ciała w niczyje ręce i złożył ją dopiero na miękką pościel, gdzie jej ubrania zostały częściowo odsłonięte, zwinięte, żeby nie przeszkadzały przy oczyszczaniu rany. Tak więc - dlaczego tutaj został? Ano dlatego, że kobieta mogła zostać napadnięta. Doprawdy, kiedy zrobił się z niego taki służbista? Kłamstwem byłoby powiedzenie, że bardzo przejmował się losem tej nieznajomej... inna sprawa, że była w ciąży. Czy to coś zmieniało? Nie powinno. Nie powinno, a mimo wszystko zmieniało. Na wojnie również stał u boku kobiety w ciąży, tylko że tamta nie wiedziała, że w ciąży jest. Ta raczej... wiedziała - ciężko było nie zauważyć sporego brzucha.
- Dziękuję. - Miał ochotę jeszcze coś dopowiedzieć, ale ugryzł się w język. Szkarłat wygasł już w jego tęczówkach kiedy opuścił arenę. Shinji walczył, co? Jaka szkoda, że nie będzie miał okazji tego poobserwować. Och, mógł, naturalnie. Wracając do poprzedniego tematu - mógł kobietę tutaj zostawić. Jednak odsunął się na bok i czekał. Czuwał, przyglądając się, jak kobieta próbuje dobudzić nieprzytomną matkę, jak błyskawicznie leczą jej rany przed wybudzeniem jej - w końcu to tylko zadrapania, które dla Iryojutsu nie stanowiły nawet maleńkiej przeszkody. Czuwał. Myśli bardzo gładko i spokojnie sunęły przez jego umysł. Nie było paniki, szalonej gonitwy - przecież i tak wszystko okaże się, kiedy rudzielec się obudzi. Wyglądała na bardzo młodą i już była w ciąży? Tamto dziecko na polu bitwy... Heh. Dziecko, które miało dziecko. To naprawdę nie brzmiało zbyt obiecująco. Ile ta dziewczyna mogła mieć lat? 15? Mniej więcej na tyle wyglądała. Delikatna gałązka, którą złamie byle wiatr - i ona gotowa była nosić taki ciężar i brać za niego odpowiedzialność? Bzdura. Pewnie skończy jako pijaczka, a jej dziecko... Może sobie poradzi i wychowa nowe życie w miłości? Odetchnął i przymknął oczy. Akurat, kiedy ze strony dziewczyny narodził się ruch.
Hayami..?
Mężczyzna odbił się od parapetu i podszedł do czerwonowłosej... po czym zdzielił ją w policzek, zanim jeszcze zwinęła się w kłębek. Tak po prostu. Nieszczególnie mocno, nie chciał jej zrobić krzywdy, chciał ją ocucić z szoku, a to był o wiele skuteczniejszy sposób od słodkich słówek. Zresztą chyba nie miał czasu i cierpliwości... nie, nie miał po prostu ochoty na peplanie bez ładu i składu i marnowanie energii wszystkich na szarpanie się z tą paniusią. Przysiadł na krańcu łóżka, żeby nad nią nie górować jak kat nad złamaną duszą. Jego spojrzenie nie było twarde - spojrzenie czarnych oczu było całkowicie spokojne. Tak jak i płynne i łagodne były jego ruchy... gdyby pominąć to jedno uderzenie.
- Hayami jest zapewne z Seinaru na widowni, na arenie. - Jego głos był jak aksamit. Męski, co do tego nie było wątpliwości, melodyjny i tak gładki... Tak spokojny. - Znajduje się pani obecnie w szpitalu. Leżała pani nieprzytomna w łazience. - Wyjaśnił jej krótko i treściwie sytuacje, w jakiej się znalazła. - Jest pani tutaj całkowicie bezpieczna. - Obrócił spojrzenie w stronę medyk i skinął głową, dając znak, że dalsza interwencja nie będzie potrzebna i że sobie poradzi, po czym znów spojrzał na Sagisę. - Nazywam się Shijima Ranmaru, to ja panią tutaj przyniosłem. Pani życiu nic nie zagraża. Dziecku również.
0 x
Awatar użytkownika
Sagisa
Gracz nieobecny
Posty: 668
Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem
Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie

Re: Szpital

Post autor: Sagisa »

0 x
Obrazek
Shijima

Re: Szpital

Post autor: Shijima »

Strzelał. To nie tak, że był tylko jeden Hayami na tym świecie i tylko ten jeden, konkretny samuraj o tym imieniu przybył na koronację i walki, tym nie mniej - strzelał. Trafił? Nie trafił? Być może wstrzelił się prosto do tej podświadomości, która według kobiety była całkowicie indywidualnie postrzegana, dla każdych miała swoją własną definicję. Pokłócimy się o to, złotko? Skoro już goszczę ulotnie w twoich myślach, muskam dłonią wnętrze białej czaszki, wypalając długimi palcami manewr toru moich ruchów, skoro jestem - przedyskutujemy tą kwestię? Shijima siedział na dość twardej kozetce, na której niewiasta się zwijała, gdzie uciekała przed jakimkolwiek dotykiem i uciekała przed lekarzami, którzy krążyli wokół niej jak sępy. Do czasu. Do momentu spojrzenia czarnych oczu i trzaśnięcia dłoni w policzek, co pielęgniarka skwitowała dość zdziwionym spojrzeniem. Działało? Działało. Nie było dyskusji, była tylko treściwa wymiana zdań. Nigdy nie miało być żadnej dyskusji.
- Jak rozumiem nie czuje się Pani na siłach, by wracać na trybuny? - Dopytał rzeczowo, sugerując, że może ją stąd zabrać i zaprowadzić na trybuny, z których ją zresztą zabrał. - Chciałbym, że Pani odpowiedziała mi na jedno pytanie, zanim pójdę po Hayamiego. Czy została Pani napadnięta bądź zaatakowana? - Delikatne uprzedzenie, by mogła się domyślić, o co chodzi i dopiero potem pytane, by nie doznała ewentualnego szoku, że wyciąga tema, chociaż dopiero co stała jej się krzywda. Musiał wiedzieć? Nie. Mógł kompletnie olać sprawę, ale hej - to było święto Natsume, więc jakoś... jakoś.
Nie mogło być dyskusji, bo myśli Sagisy były zajęte. W całości pochłonięte niepokojem, z którego została wyrwana, ale którego resztki lśniły w jej oczach. Ten niepokój mógł zostać w całości pochłonięty tylko przez mężczyznę, którego wzywała. Shijima uśmiechnął się ulotnie, łagodnie, odpowiadając na uśmiech Sagisy, jej przedstawienie się i przeniesienie dłoni na brzuch, którą chciała osłaniać się przed światem, chociaż ten tutaj, otaczający ją w tym momencie, krzywdy jej nie czynił. Jak zbity pies. Suka, na której karku kij wylądował już tyle razy, że nawet kiedy nikt go nie unosił, wydawało jej się, że tak właśnie było. Jakoś nie wpadł nawet na to, by uznać, ze dziecko jest Hayamiego, akurat ostatnią opcją, jaką brałby pod uwagę to opcja, gdzie dziecko zrobiło dziecku dziecko. To dopiero byłaby patologia!
- Dobrze więc, Sagiso. Pójdę po Hayamiego pod warunkiem, że pozwolisz się zbliżyć lekarzom do siebie. Na szczęście tutaj nie jest "nawet twój własny dom", tylko szpital w Hanamurze, wypełniony ludźmi, którzy chcą ci pomóc. - Tłumaczył jej jak dziecku. W jego oczach była dzieckiem. Łagodnie i ze spokojem. W dodatku zastraszonym, zahukanym dzieckiem, które potrzebowało odrobiny ciepła. Stąd też i uśmiech na jego wąskich wargach. - Odpocznij. Dobrze zrobi to tobie i błogosławieństwu, które nosisz pod sercem. - Lub przekleństwu. Biorąc pod uwagę, jak przerażona była, ta druga, niewypowiedziana opcja była prawdopodobna. Nie zmieniało to faktu, że każde życie było błogosławieństwem. Brunet podniósł się z łóżka i podszedł po kimono, które zostawił na parapecie, zarzucając je na ramiona, nawet nie wsuwając rąk w jego rękawy. - Życzę przyjemnego odpoczynku i być może do zobaczenia. - Posłał jej ostatni uśmiech, zamierzajc opuścić salę.
0 x
Awatar użytkownika
Sagisa
Gracz nieobecny
Posty: 668
Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem
Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie

Re: Szpital

Post autor: Sagisa »

0 x
Obrazek
Shijima

Re: Szpital

Post autor: Shijima »

Tyko ona i jej lęki, co? Seinaru i Hayami o wiele za bardzo przeceniali Shijime - wszystko dlatego, że w gruncie rzeczy znali go powierzchownie. Tylko powierzchownie - zwłaszcza Hayami. I czy mu to przeszkadzało? Nie. Jakoś nie bardzo. Cokolwiek myślała o nim ta dziewczyna również chyba nie było istotne, skoro koniec końców siedziała dość spokojnie, przestała panikować, choć cienie nadal ją goniły. Spokój. Klucz do rozwiązania naprawdę wielu spraw. Od razu można było złapać z nią jakiś kontakt, od razu jej wyraz twarzy zrobił się bardziej klarowny - i tak było o wiele lepiej, niż w amoku szukać ucieczki. Czy potrafił sobie wyobrazić, co czuła? Raczej nie. Nie wiedział, co jej się przydarzyło, dlatego było to ciężkie, chociaż próbował, naprawdę. W niedużym stopniu, a jednak próbował. Zaciekawił go jej strach - nie w tym pozytywnym sensie zaciekawienia, żeby nie było wątpliwości. Miała oczy człowieka, który miał naprawdę wiele do opowiedzenia, tylko że opowiadanie historii wydawało się zbyt wiążące. Zwłaszcza w jej przypadku. Przeczucie? Kolejny strzał, kolejne założenie, a Shijima lubił je robić. Łatwo je naginał i równie łatwo usuwał, weryfikując swoje zdanie na temat danej osoby na podstawie poznanych faktów. Nie sądził po prostu, że będzie mu się dane jeszcze kiedykolwiek z Sagisą spotkać. Takie...
Takie przeczucie właśnie.
Podobne do przeczucia psa, który opuszcza rodzinny dom i kładzie się pod splątaną wierzbą. Umiera.
- W porządku. Nie ma potrzeby, żebyś mi opowiadała. Opowiesz wszystko Hayamiemu. - Uspokoił ją, nie chcąc, żeby znowu złapała ją panika i by się niepotrzebnie denerwowała. Chciał już wychodzić, kiedy dziewczyna krzyknęła za nim i złapała go za dłoń, zatrzymując. Huh? Obejrzał się w jej kierunku. Bała się. Bała? Wolała, tak przemęczona, iść z nim, niż zostać tutaj? Bała się zostać sama? Najwyraźniej. Mieć ciastko i zjeść ciastko. - Dość ciężko będzie mi iść po Hayamiego, jeśli mam tutaj zostać. - Wytłumaczył z niezmiennym spokojem. Jasne, mógł kogoś zawiadomić, ale wtedy Hayami by tu dotarł może za rok. Znalezienie kogoś w takim tłumie? Heh. Nie. Zwłaszcza jeśli kogoś się nie znało. Poza tym ludzie tutaj mieli raczej lepsze rzeczy do roboty niż uganianie się za jakimś chłopakiem. Wszystko byłoby pięknie, fajnie, gdyby nie...
Panika. PANIKA! Zarządzam natychmiastową panikę w trybie: nał! Już można zacząć krzyczeć, biegać, drzeć się! UCIEKAĆ! Ewakuacja nastąpi w trybie jeszcze szybszym niż tryb nał! Wszystko dzięki temu, że panika już wszczęta! Biegniiijcieee..!
Shijima dał się zaskoczyć takim nagłym przejawem bólu, dlatego złapał delikatnie kobietę za ramiona, zbliżając się do niej ponownie. Matkoboskokochano. No mówić, że był w szoku, to delikatnie powiedziane. Nie dla prostego mężczyzny takiego jak on takie niespodziewane i niebezpieczne... porody. Żeby on jeszcze tylko wiedział, że kobieta rodzi, może byłoby łatwiej. Tymczasem jego umysł stał się połowicznym blank spacem.
- MEDYKA! - Zadziwiające, że jego głos potrafił tak grzmieć. Zaraz medyk rzeczywiście się zjawiła - ta, która opatrywała wcześniej Sagise. Odsunął się wtedy, żeby czasem nie przeszkadzać, już średnio zważając na protesty kobiety. - Nie wiem, co się stało, nagle zaczęła odczuwać ból. - Wyjaśnił pośpiesznie, zdekoncentrowany. Zaraz zaczęło się wydawanie poleceń, okrzyki, że ona rodzi, cuda wianki! I żeby Shijima się ulotnił, jeśli jest ojcem. A najpierw właściwie pytanie, czy ojcem jest. WTF w ogóle. Jakim cudem wplątał się w tak dziwaczną... scenę! Jego umysł skurczył się do poziomu orzeszka.
- Pójdę po Hayamiego. - Przyobiecał Sagisie, która raczej przy bólu podczas porodu nawet nie miała czasu i siły na wariowanie.
Ostro.
I rzeczywiście wyhaczył sylwetkę młodego samuraja w tłumie, o dziwo nie na arenie, a w drodze do szpitala.
- Sagisa... rodzi. - Pokazał palcem w stronę szpitala, tak gdyby Hayami miał jakiekolwiek wątpliwości co do tego, gdzie się rodzi. Cóż, pewnie wszędzie. Najwyraźniej dzieci nie interesowało, czy przyjdą w chwale na salonach cesarskich czy na stogu siana.
Shijima czuł zadziwiające gorąco i czuł się dziwnie oszołomiony.
[/zt]
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Szpital

Post autor: Hayami Akodo »

Szukał jej dość długo. Przełknął ślinę, rozejrzał się, po czym wszedł szybkim krokiem do akurat pustej damskiej łazienki.
W pomieszczeniu tym znalazł przede wszystkim dużo potłuczonego w drobny mak szkła, lekkie, ledwo zauważalne ślady krwi...i wbity w ścianę kunai. Zagryzł wargę. Czy to możliwe, że Sagisa mogła zostać napadnięta? Zaatakowana w łazience, z zaskoczenia? Niby tak, ale gdyby doszło tu do walki, to musiałoby tu być więcej krwi, jakiś ślad po przeciwniku. Trudno było mu uwierzyć, że oponent lub oponentka Sagisy zniknęliby bez śladu - na miłość boską, przecież to był festyn, walka w toalecie musiałaby zwrócić czyjąkolwiek uwagę! Przeszukując ten obszar, złotooki natrafił na charakterystyczną, znajomą kartkę. Gdzieś już to widziałem...
Dopiero po długiej, długiej chwili Hayami rozpoznał, kto był autorem wiadomości pozostawionej na zmiętej, rzuconej niedbale na ziemię kartki.
To było jego własne pismo.
Czyli jego ukochana tutaj niewątpliwie była. Zgubiła kunaia i kartkę, z niewiadomych przyczyn stłukła lustro, pokrwawiła się, ale co zrobiła później? Czy uciekła z pomieszczenia, targana szaleństwem, nieświadoma tego, co robi? Czy ją zabrano? Wyniesiono? Jeśli straciła przytomność, ktoś musiał ją zabrać w bezpieczne miejsce. Jakie miejsce mogło być relatywnie bezpieczne dla kobiety w ciąży? Szpital? Czyjś dom? Siedziba straży?
Zabrał kunai i kartkę, schował je do kieszeni, po czym wybiegł na zewnątrz. Biegł ulicami Hanamury, rozglądając się uważnie i marszcząc brwi, przeczesując wzrokiem tłumy. Po drodze prawie wpadł na jakiegoś strażnika.
-Hej! Uważaj, jak idziesz!-oburzył się mężczyzna. Hayami machnął niedbale ręką, miał ważniejsze sprawy na głowie. Zatrzymał się na chwilę w miejscu, by poprawić hachimaki.
Widział pan dziewczynę z czerwonymi włosami? Stalowe oczy, zaawansowana ciąża, metr siedemdziesiąt wzrostu?-spytał szybko, gwałtownie. -Muszę ją znaleźć, to moja dziewczyna, mi się spieszy, by ją znaleźć. Widział ją pan może? To pilne!
Strażnik zmarszczył brwi. Zastanowił się przez chwilę, a Hayamiemu zdawało się, że pali go żywy, piekielny, przeklęty ogień. Że tonie w morzu i nie ma już żadnego oparcia, którego mógłby się chwycić.

W morzu winy.

-W sumie to widziałem ją jakiś czas temu...-odezwał się po chwili mężczyzna.-Niósł ją jakiś wojskowy. Zdaje się, że zabrał ją do szpitala.

Kurwa, po co on się w to pakował? Wypuścił powoli powietrze z ust. Powoli, bardzo powoli.

-O bogowie-wyrwało mu się ochryple. Bogowie nieśmiertelni, co za ulga. Czyli Saga była bezpieczna i trafiła do szpitala...Musiał tam natychmiast biec, tylko, do licha, w którym kierunku?
-Dziękuję!-wrzasnął, po czym rzucił się do najszybszego sprintu, jaki był w stanie z siebie wykrzesać w tej chwili.
Przerażenie i wściekłość na samego siebie dodawały mu sił. Ojciec Sagi go zabije, nie mówiąc o niej samej, no i o Tensie, jeżeli kiedyś wróci; nie wiadomo czemu jego mózg nie brał pod uwagę ciotki Rin.

Szybciej. Szybciej. Szybciej.
Kurwa, dlaczego ci ludzie tutaj są?
Szybciej, Hayami.
Szybciej.
Pospiesz się!


Czerń munduru. Miękkie, długie włosy. Poważna twarz Shijimy, nieco ostre w słońcu rysy młodego mężczyzny. Godność wojskowego, może oficera, Hayami nie chciał się teraz nad tym zastanawiać, zresztą nie miał do tego głowy. Już miał coś powiedzieć, ale kruczowłosy Ranmaru go ubiegł, informując, że Sagisa jest w szpitalu i zaczęła...rodzić. Był to tak abstrakcyjny termin, że Hayami nie potrafił go sobie zwizualizować, nie umiał sobie tego wyobrazić. Niby coś mu się tam obiło o uszy, jak to jest, kiedy matka rodziła braci i źle znosiła kolejne ciąże, ale...Zacisnął na chwilę wargi.
Więc to tak...?
Słońce wciąż grzało, wciąż było dość ciepło, te piętnaście stopni czuło się w powietrzu, ale Hayami poczuł się...inaczej. To chyba był ten powiew dorosłości, odpowiedzialności, w pełni chyba ją poczuł. Czym innym było utrzymywać młodsze rodzeństwo i matkę ze zleceń, służby panu daimyo i z własnej pracy, a czym innym brać odpowiedzialność za swoje-nieswoje dziecko.
Ale jeśli się już zdecydował, dlaczego miałby się teraz wycofywać?
Podziękował Shijimie szybkim krzykiem "DOBRA, DZIĘKI!", po czym popędził w stronę szpitala.

Cholera.
To słońce jest zbyt jasne.
Jest zimno.
Teraz w prawo...
Czy to tam?


Wpadł do szpitala z rozpędu, a nieszczęsne drzwi potraktowane w ten sposób zaprotestowały przeciw temu barbarzyństwu głośnym hukiem. Ludzie zgromadzeni na korytarzach, przed gabinetami, recepcjonistki, słowem, wszyscy, którzy nie byli w jakiś sposób zajęci, patrzyli ze zdziwieniem na pędzącego z prędkością burzy młodego samuraja, do tego z bronią i wyraźnie rozchełstanego od pędu, ten jednak na to nie zwracał uwagi.

-SAGISA?!-wrzasnął gorączkowo, rozglądając się na wszystkie strony.-Sagisa, gdzie jesteś?!
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Sagisa
Gracz nieobecny
Posty: 668
Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem
Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie

Re: Szpital

Post autor: Sagisa »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Szpital

Post autor: Hayami Akodo »

Biegł szybkim krokiem niby jeleń przez korytarze, mijając kolejnych ludzi, gabinety. Wszystko zlewało mu się w oczach w jedną bezładną, wściekłą masę kolorów - coś ci to przypomina, prawda? Kiedyś już miałeś takie uczucie, prawda? Aaach, co za cholerne deja vu.
Przynajmniej był już na miejscu.
Nagle poczuł na ramieniu czyjąś rękę - to silna, tęga pielęgniarka przytrzymywała go w miejscu i mówiła ostro coś o tym, że w szpitalu nie wolno krzyczeć.

-Nic mnie to nie obchodzi, yoku kike, puść mnie, kobieto!-wrzasnął z wściekłością. Miał już dodać jeszcze coś bardziej wulgarnego, nie hamując już swoich emocji w żaden sposób, i pewnie wylądować w więzieniu za kłótnię z personelem albo coś w tym rodzaju, gdy nagle usłyszał znajomy głos. Głos, którego tak bardzo potrzebował, którego tak gorączkowo szukały jego uszy.

Sagisa krzyczała z bólu, a każdy jej krzyk, pełen cierpienia, każde spazmatyczne "YAAAAAAAMIIIIII!!!" sprawiało, że przyspieszał kroku. Cokolwiek się z nią działo, Hayami nie mógł jej zostawić ot tak, samej. Wyszarpnął się więc kobiecie, posłał jej wściekłe spojrzenie, po czym pobiegł gwałtownie w kierunku, z którego dochodził głos. Otworzył drzwi szarpnięciem, prawie wyrwał klamkę z drzwi - jakież to problematyczne - i w kilku susach znalazł się przy łóżku rodzącej. Ignorując osłupiałych lekarzy i zapewne nie mniej zdumione pielęgniarki, chwycił Sagisę za obie dłonie. Jego oczy, złote niczym miód, płonęły w tej chwili wzburzeniem, ale po krótkim momencie przybrały wyraz czułości, miłości i wsparcia. Ucałował szybko czoło ukochanej.

-Na wszystkich bogów, Sagisa, aleś mnie przeraziła-wykrztusił, łapiąc oddech.-Jestem tutaj. Już dobrze. Shijima mi powiedział, gdzie...gdzie jesteś, pytałem strażników...Zostanę z tobą, a potem pójdę walczyć, jak już będzie po wszystkim, niczego ci nie zabraknie...Spokojnie, kochanie. Jestem przy tobie.

Posłał gniewne, nerwowe spojrzenie lekarzom zgromadzonym w sali.

-Jestem Akodo Hayami, ojciec jej dziecka-rzucił szorstko.-I chcę z nią zostać do końca, więc darujcie sobie wyrzucanie mnie za drzwi. Mam chyba prawo być przy mojej ukochanej, nie?

Spojrzał na Sagisę. Poczochrał delikatnie jej krwiste włosy, jak niegdyś, jak zawsze, kiedy się widzieli, ot, taki nawyk. Być może przyszłej matce, targanej bólem, potrzeba było właśnie takich gestów, takiej bliskości, która przypominała o dobrych chwilach, o tym, co w życiu najlepsze?

-Przepraszam, że się spóźniłem-powiedział przepraszającym, łagodnym tonem. -Dasz radę. Zostanę przy tobie, Saga. Co mogę dla ciebie zrobić? Jak ci mogę pomóc?
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Sagisa
Gracz nieobecny
Posty: 668
Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem
Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie

Re: Szpital

Post autor: Sagisa »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Szpital

Post autor: Hayami Akodo »

Ty kretynie!

Owo wyzwisko, choć niewątpliwie pejoratywne, dla Hayamiego miało swego rodzaju znaczenie. Uśmiechnął się lekko; cała ona. Zdziwiłby się nad wyraz, gdyby Sagisa nazwała go w jakikolwiek inny sposób. Posłuchał lekarza, siadł spokojnie na kozetce, ale nie spuszczał wzroku ani z niej, ani z jej ciała, ani z lekarzy. Po prostu siedział, czujny, skupiony, zawzięty. Czekał. Był tu razem z nią, czekał cierpliwie, aż historia Kazuo osiągnie choć w tym punkcie swój kres, aż cierpienia Sagisy się zakończą...Ale jednak...Coś mówiło mu: to jeszcze nie koniec, Hayami.
Tak, to jeszcze nie był koniec, Lew z Yinzin nie mógł przestawać, nie mógł się rozpraszać - chodziło tu w końcu o opiekę nad jego towarzyszką. Tak przecież nazywał go ojciec: Hayami, Lew, syn Lwów, pierwszy tego imienia w swoim własnym rodzie. Aż mimowolnie się uśmiechnął - a uśmiech ten poszerzył się, kiedy lekarz oznajmił, że Sagisa ma pięknego syna.
Spojrzał na dziecko, mimowolnie biorąc głęboki wdech, tak nurek zaczerpuje oddechu, kiedy ma rzucić się w głęboką, zimną toń. Spodziewał się chyba...sam nie wiedział, czego się spodziewał, wiedział, że malec nie będzie jego - nigdy zresztą nie był - ale...

Zimny, przeszywający ból.
Szybkie ukłucie.
Coś się kończy...


Nie tak wyobrażał sobie bycie ojcem. To znaczy, wychowywał Hajime i Takashiego, mniej więcej wiedział, jakim należy być wzorcem dla młodszych - w końcu w rodzie obowiązywała zasada "żyj tak, abyś niczego nie żałował i aby nie okrywała cię hańba", strzegł bushido, ale czuł, że nawet najsroższe kodeksy nie zmienią tej sytuacji, jej stanu faktycznego.
Sagisa i on zostali rodzicami. Przynajmniej teoretycznie.
Kiedy dziewczyna zemdlała, Hayami zerwał się gwałtownie z miejsca. W jego oczach niedowierzanie walczyło o lepsze z przerażeniem. Z rozpaczą. Z nadzieją. Wszystkie te emocje przelatywały błyskawicami przez jego twarz, odbijały się z miodowozłotych oczu jak obraz z tafli jeziora, były tak szczere - ktoś to mógł wykorzystać, prawda? Cóż, na razie Hayami o to nie dbał. Sagisa, jego ukochana, zemdlała, chyba...umierała?

Czy tak wyglądało kolejne oblicze śmierci? Widział ich już przecież w swoim szesnastoletnim życiu bardzo wiele - więc śmierć godną wojownika, śmierć w walce, wprawdzie pełną bólu i pozostawiającą rozpacz, ale zgodną z mentalnością samuraja, taką, jaką nakazywał honor; taką śmiercią, choć bezsensowną z jego punktu widzenia, poległ jego ojciec, taką śmiercią umierali kolejno ci wszyscy ludzie, których twarze widział, broniąc Muru pociemniałą od atramentu yari. Widział też śmierć delikatną, łagodną, niemal kochającą, pełną ostatniego wybaczenia - taką śmiercią zmarła biedna, maleńka Aki, którą pożegnał na swojej pierwszej misji.

Jesteś super, panie samuraju!

Głos dziewczynki zadźwięczał w jego uszach - jak policzek. Jak piekące piętno. Wcale nie był super, do cholery, dopuścił przecież do tej sytuacji, do tego wszystkiego...Zacisnął pięści. Zamrugał powiekami gorączkowo, chcąc opanować zbierające się pod nimi dziwne uczucie.
Może jeszcze nie wszystko było stracone! Może...

-Jak mi teraz, yoku kike, umrzesz, to przysięgam, że cię znajdę po drugiej stronie i zatłukę-warknął, nie panując już nad sobą.-Masz tu zostać, Sagisa, do cholery jasnej, słyszysz?!

Lepiej byłoby dla niej, żeby go usłyszała, w przeciwnym razie Bishamonten wie, co by z nią zrobił. Trząsł się cały, zaciskał prawą pięść do bólu, do białych knykci, na czubku rękojeści katany, ale jej nie dobywał, w końcu to był szpital...Puścił metal, by zacząć po chwili nerwowo wyłamywać sobie palce.

-Ratujcie ją, za każdą cenę-rzucił w kierunku owego lekarza, starając się nie dać po sobie poznać, że głos mu drży, że ta sytuacja jest dla niego nowa. Oni to wykorzystają. Nie mogą. Nie mogą. Jesteś silny.--Tak, jestem...ojcem dziecka Sagisy. Niech pan nie pyta, doktorze, i po prostu wpisze tam mnie w papiery, tak będzie lepiej i bezpieczniej. Dla niej, dla mnie, dla jej dziecka. W ten sposób...będę mógł ją chronić. I...Przepraszam za moje zachowanie, ale...Kocham ją. Jest dla mnie cholernie ważna, przysiągłem jej, że się nią zaopiekuję, a teraz...Kurwa...

Wypuścił powietrze z płuc. Cholera jasna, co za sytuacja. Po prostu...Denerwująca, kłopotliwa, straszna, no i budząca emocje. Podejrzewał, że po wszystkim będzie musiał się ostro napić - oh wait, Hayami nigdy nie pił alkoholu. Cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz, a ojciec i wujowie mówili mu, że podobno to znakomicie rozluźnia. Płacz małego (nie odważył mu się nadać imienia bez wiedzy i zgody matki, niby tradycja nakazywała, by to ojciec nazywał dziecko, ale nie chciał potem, by potraktowała go z pięści, jak wówczas, kiedy oboje odgrywali tygrysy) przeszywał go jak strzała, przypominał: chcę do mamy!
Młody samuraj zagryzł wargę. Nie wiedział, czy może o to poprosić, ale...Zaryzykował. Kto nie ryzykuje, ten nie ma, prawda?
-Mogę go wziąć na ręce, doktorze? Może przestanie płakać-zapytał niespokojnie, wciąż zerkając na Sagisę, a po chwili dorzucił ciszej, prosząco:-Proszę.

To samo słowo powtórzył po chwili, szepcząc:
-Sagisa, proszę. Obudź się.
W jego głosie pobrzmiewał teraz lęk i niepokój. Drugi to raz, odkąd nauczył się chodzić, odkąd został młodzieńcem, Hayami drżał o życie ukochanej osoby - i naprawdę nie miał pewności, jak zakończy się ta historia, ten dzień, jak zapisze w myślach tę godzinę.

To się porobiło. Jej ojciec będzie wściekły. Właśnie...Wuj Yoshi. Będzie musiał napisać później do niego list. Poinformować go o wydarzeniach, przekazać mu wieść o przedwczesnych narodzinach wnuka. Jeśli trzeba będzie odnaleźć Tensę, będzie z tym dużo kłopotu, bo nie wiedział tak naprawdę, co zrobiła i czy była w mieście. Niby miała być w Hanamurze na turnieju, ale gdzie dokładnie teraz przebywała, o tym już nie miał pojęcia. W myślach gorączkowo zastanawiał się, co robić. Nie wziął żadnych ubrań ani dla Sagi, ani dla dziecka, nikt w tym wszystkim nie pomyślał, że wypadałoby kupić dziecku jakąś wyprawkę czy coś w tym rodzaju...noż cholera jasna, ale się wkopali! Wuj Yoshi i ciotka Rin nie powinni jeszcze o niczym wiedzieć. Jego matka nie zdąży na czas dojechać z Yinzin, Takashi jest kompletnie nieodpowiedzialny, Hajime to jeszcze szczeniak, lwiątko nieporadne...Tensa poniosła się w najjaśniejszą cholerę, a nawet jeśli nie, to nie wiedział, jak Sagisa by na nią zareagowała. Shijima? Kei? Ich nie był pewien - nie byli na jego usługi ani rozkazy, nadto Kei miał niedługo swoją walkę i nawet nie mógłby przyjść. Shinji? Chise? Gdybyż jeszcze znał ich bliżej i miał kogo po nich posłać. Dosłownie przyrósł do tego pokoju i nie zamierzał stąd wychodzić. Był jeszcze ten cały mnich Kamisamy, ale...Przygryzł mocno wargę. Bogowie, co robić, co robić, co robić?
W każdym razie nie zamierzał teraz wychodzić ze szpitala, dopóki nie będzie pewien, że dziewczynie nic nie jest - i chędożyć te wszystkie walki, nie walki, zaszczyty, nie zaszczyty, najważniejsza tu była kobieta, którą pokochał.
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Osamu

Re: Szpital

Post autor: Osamu »

Osamu w końcu dotarł do szpitala. Ból zaczynał mu coraz bardziej doskwierać. Oparzenia były okropne, a rana na udzie, ach szkoda gadać. Krew się rozlewała, najwyraźniej Hime musiała wbić bardzo głęboko miecz. Był to pierwszy raz Osamiego w szpitalu. Właściwie nie wiedział, co ma zrobić. Czy ma się gdzieś zgłosić, do jakiejś recepcji? Jednak Yamanaka nic nie musiał mówić. Jak wszedł do budynku, to od razu zajęły się nim odpowiednie osoby. Położyły go w specjalnym łóżku i zaczęły go leczyć. Zaczęły od rany na kolanie. Trochę chakry i specjalnych technik, a noga była jak ulał. Następnie opatrzyły oparzenia. Nie były one tak duże, więc sama woda i bandaż wystarczyły. To wszystko działo się w niesamowitym szybkim tempie. Osamu właściwie będzie mógł za chwilę wyjść ze szpitala. Z tego powodu bardzo się cieszył. Wiedział, ze w każdej chwili na arenie może walczyć Ayako. Chciał ją ponad wszystko zobaczyć. Chciał jej coś powiedzieć, chciał od nowa zbudować relacje. Ayako była w obecnej chwili dla niego wszystkim. Była dla niego kimś, kogo od dłuższego czasu po śmierci rodziców szukał.

Czas leczenia: 6h
Link do zdarzenia: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=70295#p70295

z/t http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=71201#p71201
0 x
Kosuke

Re: Szpital

Post autor: Kosuke »

Kosuke obudził się w pewnym momencie, kompletnie nie pamiętając ostatnich kilku godzin. A nie chwila, jednak pamiętał. Dostał po dupie. I to chyba srogo. No ale nie było aż tak tragicznie chyba nie było. Musi później dorwać Shige lub kogokolwiek z trybun i zapytać jak to się w sumie zakończyło. Ale to zdecydowanie później. Obecnie ból w barku pozwalał na niewielkie ruchy górnej połówki ciała. Ręka ogólnie nie była jakoś mocno zniszczona, więc sen powinien zdecydowanie przyspieszyć leczenie. Plus prochy które tu podawali były szczególnie dobrze działające. I pielęgniarki takie ładne. Musi którąś zaprosić do baru jak tylko stąd wyjdzie. Ale teraz to musi spać.
Czas leczenia: 6h
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hanamura”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości