Post
autor: Yuichi » 8 sie 2022, o 00:44
Lato 393
Fabularyzowanie, kolorowane
Szelest monet, ocierających się o materiał sakiewki podczas podrzucania rozchodził się po stoczni. Skrzeczenie mew polujących na świeże ryby, lub nawołujące się nawzajem. Głos jakichś niedobitków, którzy wytaczali się z pobliskiej karczmy i stuknięcie się szklankami na strzemiennego.
- Co to miało być… - Pokręcił głową z niedowierzaniem. Ręka zadrżała, gdy znów podrzucił brzęczący woreczek. Dał się zrobić jak dziecko, a myślał że to on jest najmądrzejszą osobą w pokoju. To był czas weryfikacji, a także gorzkiego rozczarowania.
Od wszystkiego, co się dopiero wydarzyło, chłopakowi dudniło w głowie. Nie pomagał też schodzący z niego alkohol, który od razu uwydatnił się kacem. Ból był poruszający. Mimika przybrała kwaśny wyraz, gdy spoglądał na monety skryte w materiale w jego dłoni. Podłe uczucie. Został bezwstydnie wykorzystany, lecz nie to było najgorsze. Z powodu swojej niemocy sprawczej, został wplątany w szemrane interesy Dostawcy i powinien mieć obawy o swoją przyszłość. Głupota i uzależnienie pchnęły go w objęcia złola, pomimo że teraz już widział to wyraźnie, to nie było drogi powrotnej.
Jego wygrażanie się, odnośnie do przejęcia jego interesu nie było już tak blisko jak myślał, nie wiedział nawet czy nadal jest tego warte. Wziął kilka głębokich wdechów, po czym schował darowiznę w kieszeń. W drugiej wciąż trzymał paczuszkę ze skrętami, nie tą, o którą zawzięcie walczył pod przykrywką, acz identyczną. Znał jej zawartość, wiedział do czego jest zdolna i jak bardzo mogłaby mu teraz pomóc. Schował ją do drugiej kieszeni i rozejrzał się dookoła. Głowa wciąż mu parowała, nadal musiał się wyrwać z objęć tego znielubionego miejsca, a żaden statek nie wydawał się zbierać do wypływu. W samym porcie panowała głucha cisza, pomijając zwierzęce odgłosy i wciąż biesiadujących ludzi w barach. Musiał odetchnąć od tej zimnej ziemi. Podniósł wzrok w miejsce, z którego zeskoczył do niego Diler. To było w zasięgu ręki, pogoda była nieodpowiednia, ale nie widział dla siebie lepszej alternatywy. W dodatku będzie miał lepszy pogląd na okolicę. Przekonany do działania zaczął wspinać się na dach budynku. Powoli i spokojnie, nie wydając żadnych dźwięków, by nie ściągnąć na siebie uwagi, tej mu wystarczyło już na kolejne dni.
Wgląd na otoczenie zapewnił mu względny spokój ducha, który wciąż był mącony kolejnymi elementami z dzisiejszych wydarzeń. Pierwsze i drugie spotkanie z Dostawcą, szopka pomiędzy.
Był w czarnym zadzie, dobrze to wiedział. Skończył tam, gdzie dokładnie skończyć nie chciał, jako chłopiec na posyłki. Głos w jego głowie wciąż powtarzał: przynieś, wynieś, pozamiataj, tam posprzątaj, tu połataj i przemyć mi to pudło przez granicę. Wzdrygnął się na samą myśl o tym. Przeciągnął nosem walcząc ze ściekającym płynem, odchrząknął. Nie był to płacz, a raczej spowodowane podniesieniem ciśnienia i rozgrzaniem organizmu naturalny mechanizm.
Niewiele było pozytywów w całej tej sytuacji. Kilka z nich było oczywistych, nie wydał ani grosza, nawet trochę zyskał, a w dodatku miał swój towar z nawiązką. Był też jeden ukryty, który dyktowany złością chłopaka, mógł lub nie rozwiązać się w przyszłości. Więcej niestety było plusów ujemnych, a w tym najgorszy z nich, wyjście na jaw podszywania się pod wyższego stopniem. Gdyby tylko znał jutsu zapewniające częściowe wymazanie pamięci innym, ach jakby było teraz przydatne, zabawiłby nawet kolejny dzień w Kantai, by wytropić braci Xiang i zamazać im wspólne z nim chwile. Wtedy bardzo szybko zmiażdżyłby problem w zarodku, lecz nie potrafił tego zrobić. Było zatem coś, o czym warto niedługo pomyśleć, kto wie, może jeszcze mu się to kiedyś przyda, kiedy postanowi powtórzyć przedstawienie. Śmiał mieć do tego wątpliwość, gdyż nauka została wyciągnięta. Nie jesteś ani alfą, ani omegą, czymś pośrodku jeszcze nieukształtowanym.
Skołatane nerwy potrzebowały ukojenia, tak samo, jak pękająca głowa. Wyciągnął z kieszeni paczuchę i rozpieczętował ją. Odpalił zapałkami jedno z zawiniątek i zaciągnął się potężnie. Żar rozjaśnił przez chwilę jego twarz. - Ahh... -
Raczony dobrodziejskim działaniem specyfiku położył się na plecach obserwując niebo. Nie przeszkadzał mu chłód bijący od podłoża. Zatracił się w rozmyślaniu. O słowach Dostawcy, zachowaniu strażników Ranmaru, bitce w karczmie i tym, co mogło go czekać, kiedy wróci do koszar Hyuo. Ostatnie wywołało gęsią skórkę. Buch. Co, jeżeli zostanie posądzony o paktowanie z diabłem? Buch. Co, jeśli otrzyma najsurowszą karę za swój występek? Buch. Głowa przestawała doskwierać, a myśli stały się nieco bardziej klarowne. Buch. Wtedy nikt, ale to absolutnie nikt nie szukałby jego matki. Ayaka… ach, Ayaka widziałaby w nim zwykłego śmiecia, którym niemal się stał. Wiedziony żądzą zdobycia narkotyku posunął się tak daleko. Buch.
Skręt wypalił się dawno temu, a on zasnął zwinięty w kłębek i przykryty dokładnie swoim Haori. Nastał już ranek, zaczęło świtać, a życie w porcie powoli ruszało przed siebie. Przebudziła go mewa, która wylądowała na nim i zaczęła dzióbać w poszukiwaniu jedzenia. Machnął się na nią ręką, a później tą samą przetarł twarz. Natychmiast otworzył oczy i niemalże podskoczył. Śniło mu się, że właśnie go schwytano. Że zauważył go na tym dachu, rozpoznał i zgłosił do straży, a Ci wiedzieli już co z nim zrobić. Zatrząsnął głową, aby ocucić się szybciej i zrozumiał, że to był tylko niewinny koszmarek.
Skierował swój wzrok na przycumowane łodzie. Jedna zdążyła już wypłynąć, musiało im się bardzo spieszyć. Pewnie jako pierwsi chcieli wrócić z połowu. Pamiętał, że to była niewielka łajba z sortownią pod pokładem, miejscem na składowanie złowionych ryb. Ambitni i zaparci by wstawać o tak nieludzkiej godzinie, pomyślał młodzieniec. Jego uwagę przykuł też mężczyzna, który właśnie odwiązywał linę z muringu. Yuichi zerwał się na równe nogi, rozejrzał czy aby nie pozostawi po sobie śladów, resztki skręta rozpadły się i uleciały z wiatrem, po czym zeskoczył z dachu na ziemię. Przyspieszonym krokiem podszedł do marynarza.
- Doberek. Dokąd zmierzacie? - Zapytał przyjaznym tonem, choć wewnątrz wciąż czuł gorycz. Nie zakładał, że łajba przy której stali, byłaby w stanie przewieźć go do celu, lecz widział ostatnio wiele dziwów, a jeden dodatkowy nie był wcale wykluczony.
- He? - Mężczyzna odwrócił się do niego z pytającym wzrokiem. Wyglądał na zaskoczonego tym zajściem.
- Pytałem, dokąd zmierzacie? Jest szansa, że dostanę się tym na Hyuo? - Powtórzył i rozwinął wypowiedź. Chciał mieć pewność, że nie będzie musiał robić tego po raz trzeci. Jego rozmówca był lekko speszony na tą rozmowę. Splunął pod nogi i odparł. - Nie dzieciaku. Na miejscu pływam… Ale… - Spojrzał gdzieś ponad ramieniem Sety, jakby czegoś wyglądał. - Ale tamten… ten to pływa dalej. Jego się pytaj. – Był wyjątkowo uprzejmy. Yuichi spodziewał się raczej, że znów zostanie zmieszany z błotem. Marynarzowi musiało się jednak bardzo spieszyć, dlatego nie przerywając swojego zadania i nie zwracając nad dalsze poczynania młodzieńca, odepchnął łódź od brzegu i do niej wskoczył. Seta dopiero po chwili się zorientował, gdyż próbował podążyć wzrokiem za wskazanym przez rozmówcę. Podziękował, odwrócił się na pięcie i ruszył do drugiego mężczyzny.
- Doberek. Podobno płyniecie na Hyuo. - Zagaił już na kilka metrów przed poruszającym się celem. Ten jedynie spojrzał się na niego i przy bliższej odległości odparł. – Coś ci się pomyliło chłopczyku. – Po czym splunął mu pod nogi.
Shinobi z klanu Ranmaru nie przyjął tej wiadomości jako ostatecznej. Musiał się zwijać pierwszymi z łodzi opuszczających port. Zaraz zaczną się tu złazić ludzie różnej maści i ryzyko wychwycenia go wzrośnie diametralnie. Musiał zareagować, teraz. - Mam złoto! - Wciągnął sakiewkę i zatrząsnął nią dla lepszego efektu. Osiągnął ten efekt. Mężczyzna zatrzymał się, odwrócił i zmierzył go wzrokiem. - Zaraz wypływamy, jak tylko kulawy Shin tu doczłapie. Łajbę mam mierną w wielkości, ale piekielnie szybką. – Pokazał wszystkie swoje zęby. Wszystkie pięć. Splunął i zaprosił go na pokład. Szykowała się przemiła przeprawa.
Będąc już na pokładzie, Yuichi dostrzegł napływ nowych twarzy do portu. Zakręciło się też kilku strażników, lecz nie prowadzili oni poszukiwań, a przynajmniej nie wyglądało na to. Odpływając, czuł jedynie uglę.
0 x
KP 由一 PH 由一 BANK
~ Myśli ~ - Mowa -
Prowadzone Misje:
1. puste
kodowanie Kopiuj [quote][center][i]Lato 393
[/i][i] Misja X – [url=xxx] Nazwa_wydarzenia [/url] | Prowadzący: x | Post x/x[/i][/center]
[line=1,75]white[/line]
[color=#549fee]~ Myśli ~[/color]
[color=#549fee][b]- Mowa -[/b][/color]
[/quote]
[quote][center][url=xxx][size=150][b]Z/T[/b][/size][/url][/center][/quote]
przydatki "Na świecie są dwie sprawiedliwe rzeczy - Śmierć i Grota"
"Niech wiatry Hyuo Cię prowadzą"