Siedziba władzy
- Aya Takahashi
- Posty: 62
- Rejestracja: 14 maja 2024, o 18:41
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11580&p=218509#p218509
- GG/Discord: destro01
- Multikonta: ,Tanaka Misaki
Re: Siedziba władzy
Przez kilka dni Aya zajmowała się drobnymi sprawunkami w wiosce i treningami, przestawiając się na cykl życia w Itojin. Stopniowo poznawała ludzi, najbliższych sąsiadów. Aya nie była jakoś bardzo rozmowna, ale zapamiętywała imiona i podstawowe informacje, szczerze próbując sprawiać, w miarę pozytywne, pierwsze wrażenie. Koniec końców sama Takahashi uznała, że dość czasu zagrzała w jednym miejscu. Z samego rana spakowała swoje rzeczy pod prawdopodobną podróż i udała się spokojnym krokiem do siedziby, meldując się strażnikom i wchodząc do środka, planując upomnieć się o przydział jakiejś misji. Jej służba dla szczepu musiała się w końcu kiedyś zacząć, czyż nie?
0 x
- Uchiha Tsuyoshi
- Posty: 627
- Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
- Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
- Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
- Multikonta: Sashiko
- Aya Takahashi
- Posty: 62
- Rejestracja: 14 maja 2024, o 18:41
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11580&p=218509#p218509
- GG/Discord: destro01
- Multikonta: ,Tanaka Misaki
Re: Siedziba władzy
Spodziewała się spotkania z jakimś urzędnikiem, może średnim rangą shinobi, ale bezpośrednia audiencja u swojego opiekuna w siedzibie władzy? W głowie Ayi zaświeciła się ostrzegawcza lampka, a kobieta nie była do końca pewna, czego się spodziewać. Udała się jednak na spotkanie bez żadnego marudzenia czy wahania, komu jak komu ale temu Kakuzu była winna pośpiech, gdy ten chciał się z nią widzieć. Podeszła do drzwi a jej dłoń zamarła w połowie drogi, gdy usłyszała głos swojego opiekuna. Powstrzymała się więc od zapukania, weszła do środka i ukłoniła się.
-Takahashi-sama, chciałeś się ze mną widzieć. - ukłoniła się w pół, dalej przyzwyczajając się jeszcze do etykiety i ogólne przyjętych norm grzecznościowych. Przed wypadkiem była tak zamknięta w sobie i strzaskana, że mogła wydobyć z siebie maksymalnie dwa-trzy słowa w różnej intonacji i okazjonalny ukłon. A teraz, mówiła pełnymi, sensownymi zdaniami, chociaż miewała czasem problemy ze składnią. Przesunęła wzrokiem po pomieszczeniu, przesuwając delikatnie palcem po jednym z regałów i rzędzie zwojów.
-Próbuję to sobie poukładać w głowie... - przyznała cicho, jakby szukając odpowiednich słów do opisania swojej sytuacji. Przyłożyła dłoń do swojego podbródka, a później po bandażu którym zakrywała poparzoną część twarzy.
-Odwiedziłam siostrę i... przyjaciela? Kiedyś była, razem z siostrami, jego ochroniarzami, tak to się chyba nazywa... - przechyliła głowę w bok, szukając jakiegoś słowa na określenie swojej znajomości z paniczem Sugiyamą. Przyjaciel wydawało się odpowiednie, ale czy on widział w niej przyjaciółkę? Czy ucieszył się z jej powrotu przez wzgląd na przyjaźń, czy litość, a może przez wzgląd na najstarszą siostrę Ayi? Takahashi alias Yasui tego nie wiedziała i łamała sobie nad tym głowę. Relacje międzyludzkie były trudne.
-Poznali mnie, ucieszyli się. - wypowiedziała te cztery słowa z iskrą... ekscytacji? Zadowolenia? Na jej twarzy pojawił się na moment uśmiech.
-Z moją średnią siostrą, Taemą, się nie widziałam. Odgrywa się za moją śmierć na Dzikich, walcząc na froncie. Uchiha... są w trudnej sytuacji... - teoretycznie nie powinna takich rzeczy mówić, z drugiej strony komu jak komu, ale temu człowiekowi winna była dług, którego nigdy nie spłaci. Nawet, jeśli przemiana w Kakuzu kosztowała ją nazwisko i utratę magnekyo sharingana. Jak powiedział to sam Orochi - żyła, to było najważniejsze.
-Ja... nie wiem. NIe jestem Uchiha, nigdy nie byłam. Ani dawna ja, ani obecna ja nie widziałyśmy się nigdy jako Uchiha. Byłam Yasui... jestem Yasui... ale jestem i Takahashi. Jestem winna swoją lojalność szczepowi Kakuzu, ale nie chcę tracić kontaktu z rodzeństwem. Chce je wspierać... gdy nie stoi to w sprzeczności z naszym szczepem - wyrzuciła z siebie, robiąc kilka pauz, jakby próbując ubrać w słowa burzę, która szalała w jej głowie.
-I ja.... wyrwałam komuś serce w drodze powrotnej. Meldowałam o tym... ja... widziałem tę technikę tyko raz, od ciebie ale nie miałam innych opcji ja... on... pękł tak łatwo... - wydukała cicho, kładać dłoń na odkrytym ramieniu, na które przesunęła maskę katonu.
-Takahashi-sama, chciałeś się ze mną widzieć. - ukłoniła się w pół, dalej przyzwyczajając się jeszcze do etykiety i ogólne przyjętych norm grzecznościowych. Przed wypadkiem była tak zamknięta w sobie i strzaskana, że mogła wydobyć z siebie maksymalnie dwa-trzy słowa w różnej intonacji i okazjonalny ukłon. A teraz, mówiła pełnymi, sensownymi zdaniami, chociaż miewała czasem problemy ze składnią. Przesunęła wzrokiem po pomieszczeniu, przesuwając delikatnie palcem po jednym z regałów i rzędzie zwojów.
-Próbuję to sobie poukładać w głowie... - przyznała cicho, jakby szukając odpowiednich słów do opisania swojej sytuacji. Przyłożyła dłoń do swojego podbródka, a później po bandażu którym zakrywała poparzoną część twarzy.
-Odwiedziłam siostrę i... przyjaciela? Kiedyś była, razem z siostrami, jego ochroniarzami, tak to się chyba nazywa... - przechyliła głowę w bok, szukając jakiegoś słowa na określenie swojej znajomości z paniczem Sugiyamą. Przyjaciel wydawało się odpowiednie, ale czy on widział w niej przyjaciółkę? Czy ucieszył się z jej powrotu przez wzgląd na przyjaźń, czy litość, a może przez wzgląd na najstarszą siostrę Ayi? Takahashi alias Yasui tego nie wiedziała i łamała sobie nad tym głowę. Relacje międzyludzkie były trudne.
-Poznali mnie, ucieszyli się. - wypowiedziała te cztery słowa z iskrą... ekscytacji? Zadowolenia? Na jej twarzy pojawił się na moment uśmiech.
-Z moją średnią siostrą, Taemą, się nie widziałam. Odgrywa się za moją śmierć na Dzikich, walcząc na froncie. Uchiha... są w trudnej sytuacji... - teoretycznie nie powinna takich rzeczy mówić, z drugiej strony komu jak komu, ale temu człowiekowi winna była dług, którego nigdy nie spłaci. Nawet, jeśli przemiana w Kakuzu kosztowała ją nazwisko i utratę magnekyo sharingana. Jak powiedział to sam Orochi - żyła, to było najważniejsze.
-Ja... nie wiem. NIe jestem Uchiha, nigdy nie byłam. Ani dawna ja, ani obecna ja nie widziałyśmy się nigdy jako Uchiha. Byłam Yasui... jestem Yasui... ale jestem i Takahashi. Jestem winna swoją lojalność szczepowi Kakuzu, ale nie chcę tracić kontaktu z rodzeństwem. Chce je wspierać... gdy nie stoi to w sprzeczności z naszym szczepem - wyrzuciła z siebie, robiąc kilka pauz, jakby próbując ubrać w słowa burzę, która szalała w jej głowie.
-I ja.... wyrwałam komuś serce w drodze powrotnej. Meldowałam o tym... ja... widziałem tę technikę tyko raz, od ciebie ale nie miałam innych opcji ja... on... pękł tak łatwo... - wydukała cicho, kładać dłoń na odkrytym ramieniu, na które przesunęła maskę katonu.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość