Siedziba władzy

Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Siedziba władzy

Post autor: Toshiro »

Momoshiki Tokugawa
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

A i to było sedno sprawy – wysoko postawiony członek rodziny. Wielu myślało, że to tylko same zalety, ale druga część medalu była znacznie inna. Życie w cieniu własnej siostry to jedno, to że zawsze dla wszystkich była na drugim miejscu, bo była tą drugą, bo była młodsza, może mniej zdolna, inna. No tak, nie nazywała się Kirino, rodzice dali jej na imię Airan, nie dało się temu zaprzeczyć, choć ukrywać mogła – tylko po co? I na pewno nie tutaj w Atsui. Druga sprawa to było zwyczajnie wymaganie od niej więcej. Nie tyle Kirino wymagała więcej, rodzice, ona sama też. Ludzie lubili gadać, więc Airan dawała z siebie więcej, by nikt nie powiedział, że rangę zyskała za ładne oczy (o, te miała takie same jak siostra) – żyć z taką łatką nie byłoby łatwo. Właśnie dlatego nadal była na randze Akoraito… nawet jeśli poziomem poza niego wykraczała dość… sporo. Tak przynajmniej niektórzy mówili, bo sama zupełnie tego nie zauważała. W jej mniemaniu nadal czegoś brakowało i nadal… to wszystko to było za mało.
- Tak, oczywiście. Wiadomość do Shirei-kan – „poprawiła” się, uśmiechając się przepraszająco do kobiety, kiedy ta odwróciła do niej głowę, chyba zirytowana, że jej przeszkadza. Albo, że mówi bez szacunku o miłościwie im panującej głowie rodu. Tak czy inaczej „to ty” wyjaśniło obu paniom pewne niejasności i czarnowłosa, której uśmieszek już spłynął kiedy sięgnęła po papier i pióro, a także atrament, w którym je zamoczyła. Jej dłoń zawisła na moment nad kartką i zapatrzyła się na kobietę. - Nie szkodzi. Jakby to było bardzo pilne, to chciałabym audiencji. Wystarczy, że dostanie tę wiadomość dzisiaj – stwierdziła po prostu. Tak na dobrą sprawę to nic by się nie stało, gdyby dostała ją też jutro, albo nawet pojutrze, ale wolała tego kobiecie nie sugerować, bo skończyłoby się na tym, że wiadomość nie dotarłaby nigdy, skoro nie jest aż tak bardzo pilna, że może być przekazana nie-dzisiaj. Pióro opadło na pergamin i zaczęło po nim miękko sunąć, by skreślić krótką wiadomość i zadać to drugie pytanie, które poderwało kobietę do wstania z krzesełka.
Airan kończyła swoją wiadomość, dodawała ostatnie kreseczki to tu to tam, odłożyła pióro, pomachała karteczką, żeby atrament szybciej wysechł i wtedy usłyszała kroki. Nie przejęła się ani trochę, to była Siedziba władzy, a dokładniej wejście do niej, a przyjść mógł tutaj każdy. A to zerknąć na tablicę z ogłoszeniami, a to bo trzeba było się umówić do lidera, albo jakiegoś innego wysoko postawionego ninja, a to od pani z recepcji coś tam – tak jak Airan. Ludzie wchodzili i wychodzili, ale czarnowłosa nie spodziewała się, że ktoś w zasadzie stanie sobie obok niej i oprze się o blat zupełnie tak jak robiła to ona (tyle, że Airan nie stała wyprostowana i nie opierała się bokiem, a łokciem i nieco się pewnie musiała powypinać). Spojrzała w bok z jedną brwią uniesioną, a fiołkowe spojrzenie było pytające – no bo hej, ona tutaj teraz stoi, kolejka jest! A tu się ktoś tak chamsko wepchnął. Powoli odłożyła pergamin na blat i odwróciła spojrzenie, by jeszcze wolniej zacząć bardzo równo składać kartkę papieru na pół i później jeszcze raz na pół – co by nikt niepowołany nie przeczytał tej arcytajnej wiadomości mówiącej mniej-więcej, że niedługo wyjeżdża i że nie będzie jej przez bliżej nieokreślony czas. Uśmiechnęła się pod nosem krzywo, ale dopiero wtedy, gdy karteczka była złożona i nakryta jej dłonią, i dopiero wtedy ponownie spojrzała na wyrozbieranego pana. Miał w sobie coś z Ichirou… czyli coś co wpadało w oko – ale wpadać w oko, a coś z tym robić to zupełnie dwie różne sprawy, które leżały od siebie zadziwiająco daleko.
- Czy szczęście czy nie to sprawa bardzo indywidualna, panie Tokugawa – odparła uśmiechając się po swojemu, czyli z takim błyskiem w obu, który można było rozczytać bardzo dwuznacznie: jako złośliwość, albo podekscytowanie. A może mieszankę tych dwóch, albo jeszcze coś innego. - To zależy po co się pyta – nie, wcale nie zależało, po prostu Airan po swojemu odpowiadała na zaczepkę, tak już po prostu miała. Tym bardziej, że nie bardzo była pewna po co ten facet tutaj przyszedł, do pani z recepcji czy do niej. - Coś się stało? – skoro spotkało go szczęście to coś musiało. Airan kątem oka tylko zerkała na grzebiącą w papierach kobietę, zastanawiając się, czy cokolwiek dla niej w ogóle znajdzie.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Siedziba władzy

Post autor: Toshiro »

Momoshiki Tokugawa
Yuuko
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Odwieczna prawda o świecie brzmiała za to tak: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – i tak w rzeczywistości było. Rzadko kiedy potrafiło się spojrzeć na problemy drugiej osoby, jeśli samemu nie było się w jej butach. Airan uważała siebie za osobę empatyczną… ale nie do przesady. Zalewająca ją empatia tylko by przeszkadzała w wykonywaniu pracy, bo zastanawianie się nad życiem każdego jednego żuczka, skorpiona, czy bandyty nie było wskazane. Znaczy można było, jasne, ale Airan nie była żadnym zbawcą ani prorokiem – ot wykonywała swoją pracę chcąc przynieść chwałę swojemu klanu i wynieść go wyżej. Tylko tyle, albo aż tyle. Rozckliwianie się nad każdą jedną jednostką nic by nie wnosiło… A i tak Airan uważała, że ma serce w odpowiednim miejscu i… No tak jak ostatnio. Jedną osobę oszczędziła z masakry, zapewniła wikt i opierunek, pracę, dach nad głową i jeszcze doglądała jak sobie radzi. Miała w tym swój mały motyw, w tym doglądaniu, ale całej reszty nie dało się z tego wszystkiego pominąć.
- Jasne. Jak mówiłam, aż tak się nie pali – czarnowłosa machnęła dłonią, jakby od niechcenia, albo jakby odganiała irytująca muchę – ale na szczęście żadnej tutaj nie było. Po prostu kobieta nie musiała jej tego aż tak tłumaczyć, bo wiedziała jak jest. Dlatego uznała, ze po prostu zostawi wiadomość zamiast zawracać Kirino głowę. - Z Jou-sama? Ahaaa – Airan oparła głowę na dłoni i przeciągnęła to „aaaa”, po którym kiwnęła głową i trochę się wyprostowała. Och, rozumiała doskonale. Jou-sama, kiedy się dało, nie ustępował Kirino na krok – i prawdę mówiąc po części była mu za to cholernie wdzięczna. Bo gdyby nie on, to na Kami no Hikage by siostrę straciła. Cokolwiek było między nimi, nie zamierzała nic wyciągać publicznie, dlatego to zbyła, jakby kompletnie się nie przejęła tą informacją – bo na sam koniec wzruszyła tylko ramionami. Jeśli kobieta w recepcji liczyła na bardziej barwny komentarz, albo na jakąś gorącą ploteczkę, to się nie doczekała, bo Airan jakby zupełnie straciła zainteresowanie tematem – ale teraz rozumiała przynajmniej co jest grane. I że faktycznie może to trochę zająć. I że dobrze zrobiła nie chcąc się do siostry w tym konkretnie momencie pakować.
Pozycja Airan tym razem akurat nie była umyślna, bo nie spodziewała się, że nagle zza pleców wyrośnie jej jakiś typek, który zacznie ją obczajać i nazywać swoim szczęściem. Ale kiedy zorientowała się co się dzieje, to się nie speszyła, ani nie zamierzała doprowadzać do porządku. Co, przez jakiegoś faceta się będzie tutaj poprawiać? Niedoczekanie. Uniosła obie brwi wyrażając tym swoje zaskoczenie, najpierw do słów Tokugawa, później do jego porozumiewawczych spojrzeń z kobietą za biurkiem. Airan była tutaj jedyną, która nie miała zielonego pojęcia co się właściwie dzieje. Za to zauważyła zmianę w tonie recepcjonistki, na co Hibiki wywróciła oczami. No i tyle z tajemniczości. Siostra Hibiki-sama nie dawało zbyt wielkiego pola do popisu, by choćby chwilę dłużej się z jegomościem podroczyć, no ale skoro tak się sprawa miała, to po prostu uśmiechnęła się w odpowiedzi – i nie było w tym żadnej skruchy za to, że nie chciała się wcześniej przedstawić po ludzku jak się należy.
- Co to niby znaczy, że była taka urocza w tym wieku? – zapytała na wydechu, trochę jednak ubawiona z pytania jakie dostała. I co to niby znaczy, że „nie spodziewałem się, że siostra jest równie piękna”? Spodziewał się czegokolwiek. - Odnoszę wrażenie, że nie spodziewał się pan w ogóle, że jakakolwiek siostra istnieje – niedaleko pada jabłko od drugiego jabłka, gdy spada z tej samej jabłoni. Kirino potrafiła być bezczelna i Airan… była pod tym względem zupełnie nie lepsza. Jeśli Mimoshiki szukał odpowiedzi na swoje pytanie, to chyba je właśnie dostał – a przynajmniej pośrednio i częściowo: że Airan, zupełnie jak Kirino, była pyskata. Choć może w nieco inny sposób. W końcu jednak doszli do konkretów i Airan spojrzała na Yuuko, kiedy ta oświeciła fiołkowooką co do całej sytuacji i tego, kogo i czego właściwie szukał tamten przystojniaczek. - Rozumiem. Cóż… Właśnie szukałam dla siebie jakiegoś odpowiedniego zajęcia – odpowiedziała po prostu i się wyprostowała, po czym przesunęła dłonią po blacie w kierunku recepcjonistki i w końcu ją zabrała, zostawiając poskładany w schludny kwadracik zwitek papieru, który wcześniej zapisała. - Równie dobrze mogę zająć się eskortą – dodała jeszcze, klarując jej zdanie na ten cały temat. Droczenie się droczeniem, ale rzeczywiście szukała pracy i skoro ta znalazła się sama… To przecież nie będzie wybrzydzać, zwłaszcza, że pan archeolog wcale nie był odstręczającym typem – a wręcz przeciwnie! - Proszę nie zapomnieć o wiadomości do Kirino – dodała jeszcze i wyprostowana już odsunęła się od biurka odchodząc na krok do tyłu. - To jakie są szczegóły, panie Tokugawa? – zwróciła się już do niego, nie pozbywając się jednak zadziornego uśmieszku. - W czym mogę pomóc?
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Siedziba władzy

Post autor: Toshiro »

Momoshiki Tokugawa
Yuuko
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Z wyjątkami to było tak, że nie tyle potwierdzały regułę, co ją kompromitowały. Znaczyło to, że ona wcale nie istnieje w takiej formie jak się spodziewa, bo zły ninja, narzędzie w rękach innych, ma jednak swoje odczucia, serce i rozum, którymi potrafi, jeśli chce, się kierować. Airan potrafiła, choć nieczęsto miała ku temu sposobność – wiele zależało też od okoliczności. Bo jeśli miałoby taka jej decyzja zaważyć na powodzeniu misji, to wolała zacisnąć zęby. Ale też nie była jeszcze nigdy w takiej sytuacji, która całkowicie stawiałby ją pod ścianą, tak że jeden wybór zaważy nie tyle nad powodzeniem wszystkiego, co jeszcze nie zniszczy jej jako osoby. Ciało może żyć, ale jeśli osoba w środku jest martwa to miało się do czynienia jedynie z pusta skorupą. To chyba było to, czego się Hibiki obawiała – a bała się naprawdę małej ilości rzeczy. To nie tak, że ten strach ją paraliżował i sprawiał, że nie potrafiła zrobić choćby kroku naprzód, jednak miała to gdzieś z tyłu głowy. Nie rozckliwiała się nad tym zbytnio, ale było .
- Dobrze, że tego nie słyszy – odpowiedziała usłużnie, nie przestając się jednak uśmiechać. - Tak czy siak dziękuję za komplement – to nie była nawet kwestia odbioru, bo nie dało się tego inaczej zrozumieć. Kirino była piękna kobieta, niektórzy mówili wręcz, że najpiękniejszą na pustyni, i usłyszeć, że było się do niej pod tym względem podobnym było miło. A przynajmniej łechtało to ego Airan, która nie lubiła tego przyznawać, ale brała Kirino za autorytet i wzór do naśladowania, a przynajmniej w niektórych kwestiach. Pamiętała jaką ujmą na honorze było, kiedy prosiła ją o pomoc w treningach – ale to było dawno temu. Teraz już nie musiała trenować z drugą panną Hibiki. Fiołkowooka lubiła działać solo, przez co lubiła też do wielu spraw dochodzić sama, na własną rękę i własny rachunek, uciekając się do próśb o pomoc już naprawdę tylko wtedy, kiedy nie widziała żadnej innej opcji. W druga stronę to tak nie działało, bo poproszona o pomoc nie widziała problemu, by pokazać jak coś robi, jak powinno się wykonywać dany ruch i tak dalej. Paradoks, ale tak po prostu bywało. - A brat jest młodszy czy starszy? Może jest na to jakaś reguła – nie, nie było żadnej. Niektórzy mieli po prostu urodę, która się podobała, a niektórzy nie – i po prostu tak było.
Czarnowłosa kiwnęła lekko głową i idąc za zaproszeniem architekta, ruszyła przed siebie w kierunku, który jej wskazał, nie oglądając się już za Yuuko, której nie chciała przeszkadzać bardziej w pracy – co zabawne, to też była jej praca, ale skoro udało jej się rozwiązać ten malusi problem z poszukiwaniem dla siebie misji, to mogła wrócić do pilniejszych spraw.
Airan uśmiechnęła się szerzej, całkiem z siebie zadowolona, że Momoshiki musi jeszcze chwilę pogłówkować i że nie dawało mu spokoju to jej imię.
- Zna pan moje nazwisko. Można to zrobić krócej, zamiast „szanowna pani siostra Shirei-kana” może być po prostu „Hibiki-san” – przymrużyła nawet odrobinę oczy, całkiem z siebie zadowolona, bo pstryczek w nos nie został zanotowany. Była bezczelna, bo lubiła taka być, a to, och, zupełnie tak jak siostra. Bywała złośliwa i lubiła pokazywać ten swój charakterek, to, że może, a już zwłaszcza wtedy, kiedy ktoś próbował jej powiedzieć, że niemoże. Teraz jednak tak nie było, bo mężczyzna był całkiem miły i podjął się nawet uczestnictwa w tej jej malutkiej gierce, zabawie w droczenie się, jakie tutaj urządziła. - Ale może być też Airan – dodała po chwili, zdradzając tę wieeelką tajemnicę, jakim było jej imię.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Siedziba władzy

Post autor: Toshiro »

Momoshiki Tokugawa
Yuuko
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

To nie tak, że narzekała kim jest, jaka jest, skąd pochodzi i z kim jest spokrewniona – pośrednio czy bezpośrednio, bo absolutnie tego nie robiła. Wiedziała, że ma szczęście, że jest wyjątkowa, niektórzy nazwali by ją takim płatkiem śniegu… Płatek śniegu na pustyni rzeczywiście brzmiał wyjątkowo. Pochodziła z dobrej rodziny, oboje jej rodzice nadal żyli, pomimo tego wszystkiego, co działo się na pustyni przez ostatnią… dekadę. Odziedziczyła naprawdę unikalny limit krwi i opanowała go praktycznie perfekcyjnie. Miała też ładną buzię – a nie każdy mógł się tym pochwalić. Wiedziała, że przykuwa uwagę i szczerze się cieszyła, że nie jest pod tym względem przeciętna, ani… gorzej. Mówi się, że każda kobieta jest na swój sposób piękna, ale jeśli mówimy o tym uniwersalnym pięknie, to Airan zdecydowanie przy narodzinach stała w dobrej kolejce.
- Ho ho ho – zaśmiała się, wyłapując co tutaj pan powiedział. Wcześniej uznał, że jest przystojniejszy od brata, który jest starszy; Airan też była tą młodszą siostrą, więc nie trzeba było być geniuszem, żeby dodać dwa do trzech. - Odważne słowa – posłała mu znaczące spojrzenie. Bo tak, odważnie było tak mówić, choć każdy miał prawo do własnej opinii. Jeśli mężczyzna liczył na to, że na opalonej (choć nie aż tak jak u większości mieszańców Kinkotsu) twarzy Airan pojawi się rumieniec, to się pomylił.
- A to się bawimy? To pan, panie Tokugawa, przed chwilą mówił, że nie chciałby się pan zwracać do mnie tak długim i przez to męczącym tytułem – Airan niby od niechcenia odgarnęła zagubiony kosmyk kruczoczarnych włosów za ucho, odsłaniając łabędzią szyję pozbawioną biżuterii. Miała za to małe kolczyki w uszach, z fioletowym kamieniem na krótkim, złotym łańcuszku. - Nie musi być formalnie, panie Tokugawa – odpowiedziała… celowo formalnie do mężczyzny. Bawiło ją to i było to po niej widać. Ale to on był tutaj zleceniodawcą, a ona nie była żadną starszą kobietą, dlatego nie widziała problemu, by nie mógł jej mówić po prostu po imieniu. Lubiła swoje imię. Znacznie odróżniało ją od starszej siostry, bo nie były nawet podobne – i to chyba jedyna rzecz w jej życiu, która nie była zbieżna.
- Nie wiem dlaczego bandyci zawsze znajdują sobie takie miejsca… To też jest chyba jakaś reguła – z jakiegoś powodu bandyci lubili stare ruiny. Jak już je splądrują, to zwykle robili sobie z nich kryjówkę na dalsze wypady. Ale nawiedzone? Demony? Airan nie była przesadnie wierząca, by nie powiedzieć, że bardzo mało, zresztą jak większość osób na pustyni. Jasne, mieli świątynie, czcili na przykład wielką Amaterasu, ale bez przesady. - Ledwo wrócił to znaczy, że był przerażony na śmierć, czy dlatego, że był ciężko ranny? – o to była akurat dość ważna kwestia w tej sprawie, bo mogła zmienić postać rzeczy. Tym niemniej… dobrze, że jego pracownik w ogóle wrócił. - O tyle dobrze, ale rzeczywiście dziwne… Kiedy chce pan wyruszać? – podpytała za chwilę, odwracając głowę wprost na architekta. Nie błądziła wzrokiem gdzieś po ścianach, a patrzyła raczej po prostu na niego.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Siedziba władzy

Post autor: Toshiro »

Momoshiki Tokugawa
Yuuko
  Ukryty tekst
zt -> https://shinobiwar.pl/viewtopic. ... 85#p175685
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Dobrze było wrócić… Przejść znajomymi uliczkami od bramy miasta aż do centrum i dalej. Otworzyć drzwi własnego domu, odwiesić torbę, ściągnąć kabury z ud, opaski z rąk i położyć je na stole. Uwolnić ręce i nogi spod materiału, który zbyt długo już dotykał ciała. Przejechać palcem po meblu, by zaznaczyć w kurzu cienki ślad… Ślad. Zbyt długo jej nie było. Trzy miesiące? Jakoś tak. Airan próbowała to policzyć i wychodziło jej, że jakoś tak mniej-więcej tyle właśnie zajęła jej ta „krótka wycieczka do Yusetsu”. Bogowie święci…
W pierwszej kolejności się wypakowała. Wszystko co brudne planowała wyprać, wszystko, co się nie nadawało do niczego planowała wyrzucić. Później trzeba było poszukać w szafie czegoś co mogła założyć na siebie, potem wypadałoby jakiś obiad… Nie. Obiad mógł poczekać – ale prawdę mówiąc myśl o gotowaniu (za czym niekoniecznie przepadała) przywiodła jej pomysł, że wypadałoby pokazać się rodzicom. Nie było jej tyle czasu, że mieli prawo zacząć się martwić, tym bardziej, że tam, dokąd wyruszyła, wybuchła wojna… Więc po prostu się przebrała w coś odpowiedniejszego (wychodziło, że teraz musiała pozakładać na siebie sukienki) i udała się do domu rodziców. I to był bardzo dobry plan! Ociec Airan był dużo bardziej powściągliwy, ale matka nawet nie próbowała skryć westchnienia ulgi i już za chwilę siedziała przy stole i dostała pod nos jedzenie, bo przecież na pewno musiała zgłodnieć po takiej podróży! Zupełnie jakby przez te trzy miesiące nic nie jadła. Ale to też był dobry pomysł z innego powodu – jej matka, słysząc narzekanie Airan na tonę kurzu i pranie, które na nią czeka, zaoferowała, że pójdzie z nią i jej pomoże. To nie tak, że fiołkowooka odwiedziła rodziców tylko dlatego, że liczyła na to, że uda jej się częściowo pozbyć części problemów jakie na nią czekały do rozwiązania (chociaż skłamię mówiąc, że w głębi serduszka nie miała nadziei na lekką pomoc). Mimo wszystko stęskniła się za nimi i czuła w obowiązku pokazać że żyje – cała i zdrowa i że ma się dobrze.
Był jeszcze jeden powód, dla którego wizyta u rodziców była dobra. Powiedzieli jej o tym, że były wybory nowego Koteia – no tak, to w końcu był ten czas, minęły dwa lata! I że to Kirino objęła tę funkcję. Czarnowłosa zaniemówiła… I poczuła się trochę winna. Bo przez te trzy miesiące niewiele myśli poświęcała strukturze Unii i temu, kto teraz zostanie głową tego molocha. Ukłucie winy – bo choć dała znać Kirino dokąd się wybiera, to nie było jej bardzo, bardzo długo. Kochała swoją siostrę, bardzo, ale umówmy się, Kirino nie zajmowała zbyt wiele jej myśli w tym czasie. Obiecała sobie za to, że jutro stawi się oficjalnie w Siedzibie Władzy. Miała obowiązki, musiała się zameldować, ale przede wszystkim… Chciała opowiedzieć o tym, co widziała na własne oczy – przecież po to w ogóle wybrała się z Yugenem na wojnę. Taki był powód. Pretekst… Teraz sama już nie wiedziała – ale na pewno chciała przynieść do domu jakieś informacje. Przydać może się wszystko. No i oprócz tego, że była Akoraito swego rodu i Unii, była też siostrą. I tak po prostu chciała się zobaczyć z Kirino. Ze swoim niedoścignionym ideałem z dzieciństwa. Czy i ona się o nią martwiła? Czy zastanawiała się co się dzieje z Airan, która wyruszyła do Yusetsu, gdzie niedługo później wybuchła wojna…?
Te przemyślenia musiała odstawić na bok, ale nie na długo, bo nazajutrz, po popołudniu spędzonym z matką na praniu i sprzątaniu w jej domu, gdy już wstała (a tym razem nie było to skoro świt… musiała się na powrót przyzwyczaić do trybu życia, jaki był optymalny w Atsui), zjadła śniadanie i ubrała się, ruszyła do Siedziby Władzy. Dzisiaj nie na czarno – wszystkie jej czarne rzeczy jeszcze schły, musiała się więc posiłkować czerwoną suknią i (na szczęście) czarną chustą na twarzy i szalem przy ramionach, by słońce jej nie spiekło, weszła do znajomego jej miejsca. Dobrze było zobaczyć te ściany, pomiędzy które tak często zaglądała. Ściągnęła chustę i szal, i od razu podeszła do biurka, za którym siedziała pani z recepcji. Znana jej kobieta. Wszystkie je znała. Je i ich, bo faceci też tutaj przecież pracowali. I tutaj też ją znali.
- Dzień dobry. Przyszłam zobaczyć się z Kir… z Shirei-kan – ugryzła się w język i uśmiechnęła się przepraszająco – standardowa procedura niemalże, powtarzająca się co jakiś czas. Zapominała się, mówiła „Kirino”, kobita spoglądała na nią spod byka, mówiła „a, to ty” i rozmowa jakoś szła dalej. Już dawno dała sobie nawet spokój z przedstawianiem się, chociaż oczywiście miała przy sobie wszystkie potrzebne dokumenty – i kartę obywatela i odznakę poświadczającą jej stopień i wszystkie inne rzeczy. - Nie byłam umówiona, ale mam nadzieję, że znajdzie się dla mnie chwila czasu?
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Hibiki Kirino
Posty: 12
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:10

Re: Siedziba władzy

Post autor: Hibiki Kirino »

Kiedy jesteś wystarczająco wpływową osobistością zazwyczaj bywa tak, że Shirei-kan jest dla ciebie zawsze. Nie zawsze ma dla ciebie tonę uśmiechu, wszak to zależy od człowieka, ale sam tytuł potrafił otworzyć wiele drzwi. I nawet jeśli bycie Akoraito nie było jakieś zjawiskowe w świecie ninja, to już pewne rzeczy ułatwiało. Wszystko było JESZCZE bardziej ułatwiano, kiedy mówiliśmy o osobie, która oprócz lepszego tytułu niż Doko pokazywała sobą swoje nazwisko. Nie trzeba więc mówić że ze standardowej regułki, która miała się wyłonić z gardzieli osóbki pracującej właśnie przy recepcji, podniosły się tylko oczy i pojawił się błysk zrozumienia w oku. A nawet uśmiech - nieczęsta rzecz.
- Przyszła pani chyba w ostatniej chwili. Tak, szanowna Hibiki-dono jest w swoim gabinecie. Proszę się nie krępować, strażnicy panią zaanonsują. - Mężczyzna, bo tak tym razem trafiło, wskazał gestem dłoni korytarz... który to ruch został w połowie zerwany i przecięty świadomością, że przecież jego odruch w tym przypadku jest całkowicie zbędny. Tak i więc uśmiechnął się trochę niepewnie, nerwowo i zarazem przepraszająco. Starając się trzymać wzrok z dala od największych atutów Airan, w czym miał minimalną wprawę - w końcu przyszło mu pracować z samą Kirino.
Tak jak zostało powiedziane - kiedy przeszłaś korytarzem, jeden ze strażników od razu zapukał drzwi, zanim w zasadzie się odezwałaś. Mogłaś nawet poznawać już te gęby. Owszem, zmieniały się, ale były te pojedyncze rodzynki, którzy grzali sobie tu miejsce. Umówmy się - Shirei-kan akurat nie potrzebował wielkiej ochrony. W każdym rodzie był Shirei-kanem właśnie dlatego, że był wybitnym ninja. A akurat Hibiki Kirino miała tylko to - bycie wybitną kunoichi. Bo swoim paskudnym charakterkiem nie błyszczała przykładem przed nikim. Nie tylko klanowicze memłali pod nosem słowo "dziwka" czy "kurwa" i to wcale nie dlatego, że prowadziła rozwiązłe życie. Nie. Była po prostu zdzirą. W każdym mieście była taka osoba, z którą się nie zadzierało. W tym mieście były dwie - bo zarówno Jou jak i ona sama. Różnica między nimi polegała na tym, że Jou cię zmiażdży piaskiem i po sprawie. A Hibiki Kirino postara się, żeby twoje męki były jak najdłużej rozciągnięte. Oto i ona - Zołza w samej osobie.
Zołza, którą Airan mogła przyłapać na... pakowaniu.
Kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłaś ogólny porządek-nieporządek. Porządek, ponieważ chyba nigdy półki i biurko nie było tak puste, a umówmy się - Kirino nie była wzorem cnót pod względem czystości wokół siebie, miała skłonności do tego, że coś położy tu, coś tam i już to tak zostawi, a potem jej doradcy biegali za nią, gdzie jest to a sramto i musieli tego szukać - bo przecież jej to nie obchodziło, dopóki sprawa nie była ważna. I jednocześnie nigdy nie było tutaj takiego rozgardiaszu przez pudła i skrzynki, niektóre puste, ale w większości już właściwie zapełnione.
- Wróciła siostra wyrodna. Jak to było? "Jadę na parę dni do Yusetsu?" Długie te twoje "parę dni". - Kirino wsadziła trzymane książki do pudła. Wyglądała na nadąsaną, albo obrażoną. Może oba na raz. Kobiecy foch w każdym razie, zdawałoby się, ale obie nie byłyby sobą, a znały się nie od dziś, gdyby nie było wiadomym, że Kirino właśnie bardziej się zgrywa niż rzeczywiście strzela fochami.
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Nie miało dla niej znaczenia, czy w recepcji siedzi kobieta czy mężczyzna – praca jak praca, sama sporo się tutaj pokazywała, chociażby po przydział na nowe misje, więc po prostu ją znali. Choć by z tego. Drugie to podobieństwo do panującej Shirei-kan, którego ani jedna ani druga nie byłaby w stanie się wyprzeć, nawet gdyby chciały. Airan uśmiechnęła się w odpowiedzi do mężczyzny i już bez dalszych komentarzy, po krótkim „Dziękuję” ruszyła w znanym jej kierunku prosto do gabinetu Kirino. Nad tym „w ostatniej chwili” niewiele myślała, pewnie Kirino była na coś umówiona za jakiś czas.
Skinęła głową do strażników, nie zdążyła nic powiedzieć, a jeden już pukał do środka, już wsadził łeb, już mówi, że Airan przyszła. Drzwi otworzyły się szerzej, młodsza Hibiki weszła do środka i zastała… To. Rozgardiasz, burdel – w znaczeniu, że bałagan, w końcu już ustaliliśmy, że Kirino nie była kobietą lekkich obyczajów czy taką, która prowadzi rozwiązłe życie. Airan rozejrzała się w lewo, w prawo, w górę. Pudła. Wszędzie pudła i pustki. To była pierwsza różnica, jaką można było zobaczyć u sióstr, gdy się je znało: Kirino nie przykładała uwagi do takich pierdół, kładła coś gdzieś, nie na swoje miejsce, potem się gubiło… Airan nie. Airan miała skłonności pedantyczne – wszystko miało swoje miejsce, wszystko było poukładane. Była bardzo dokładną osobą. Teraz jednak widać było zagubienie na jej twarzy i zrozumiała, że to, że „przyszła w ostatniej chwili” mogło znaczyć zupełnie co innego niż to, co sobie na początku pomyślała.
- Technicznie rzecz biorąc to w Yusetsu naprawdę spędziłam tylko kilka dni. Chyba nawet nie tygodnia. Więc to akurat było prawdą – tak to właśnie było. Ani me, ani be, ani dzień dobry, ani dobrze cię widzieć całą i zdrową, było za to zawoalowanie „gdzieś ty tyle czasu była!” Ale też zabawne – bo tak właśnie było. To, że wybierała się do Yusetsu tylko na kilka dni, co i tak dla niej było wyprawą na półtorej miesiąca, i że z tego całego czasu jaki jej nie było – nie skłamała. Nie zasiedziała się tam dla własnego kaprysu i tak dalej. - Ale chyba w pierwszej kolejności należą ci się gratulacje. Kotei… - teraz uderzyło ją, że ten tytuł brzmi tak samo jak nazwa stolicy znielubiałego Sogen – co za ironia. - Kotei Hibiki Kirino, ładnie to brzmi – Kirino mogła być zołzą i zdzirą, mogło się wydawać, że była jedynie wybitną kunoichi, ale to przecież nie było wszystko. Była też naprawdę zdolną negocjatorką, która zdołała ich mały szczep trzymany pod butem Kaguya wyciągnąć tak wysoko. Kirino miała charakterek, to oczywiste, ale czy same umiejętności walki pozwoliłyby jej zostać Shirei-kanem w tak młodym wieku? Raczej nie. - Czemu się pakujesz? – zapytała w końcu, bo w tym momencie to to ją tak bardzo frapowało – obrazek, którego nie spodziewała się zastać od Kirino – kobiety niezależnej, która pakuje się w jakieś skrzynki. Frapowało i jednocześnie zbijało z tropu. Żeby było jasne, Airan była dumna z siostry, że udało jej się zajść tak daleko. I po lekkim szoku po wieściach o rodziców, kiedy już przyswoiła wszystko co działo się pod jej nieobecność, naprawdę poczuła dumę. Mogła być zła, że kiedyś bez przerwy ludzie je porównywali, w końcu jej ambicje nie wzięły się z powietrza. I pewnie nadal to robili – teraz już jednak nie zwracała na to tak wielkiej uwagi. Ale to nadal była jej starsza siostra, którą kochała, której życzyła jak najlepiej i w którą w młodych latach była wpatrzona jak w obrazek.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Hibiki Kirino
Posty: 12
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:10

Re: Siedziba władzy

Post autor: Hibiki Kirino »

Kirino bardzo lubiła pogrywać sobie z mężczyznami. I nie tylko z nimi. Ale szacunku do samej siebie jej nie brakowało. Lubiła kusić, lubiła, kiedy inni robili wielkie oczy, lubiła szokować. I zazwyczaj robiła to całkiem nieźle. To, że miała przy tym temperament, że była żmiją, która potrafiła być niezwykle podła i perfidna... cóż. Niby nie ma ludzi idealnych. Ale człowiek zbliża się do ideału, kiedy chociaż wykazuje minimalną chęć poprawy, a Kirino była... po prostu niereformowalna. Było jej dobrze, jak było i między nimi, siostrami, powiedzenie "miej wyjebane a będzie ci dane" doskonale określało podejście Hibiki do życia. W kolokwialny sposób, rzecz jasna. Bo to, że ludzie mieli o niej złą opinię, to, że wiele osób za nią nie przepadało - tak, tak, tak było. Ale drugą sprawą było to, że prowadziła Maji już dłuższy czas i każdy mądry wiedział, że ta żmija ma bardzo mocne atuty, którym nie są tylko cycki i piękne, długie nogi. Kobieta o siebie dbała i przykładała pełną wagę do szczegółów swojego wyglądu. Dbała o swoją skórę, włosy, o swoje odzienie. Dbała też o to, żeby Maji w nawet najbardziej niebezpiecznym czasie byli bezpieczni i mogli pozostać neutralni. Kto by pomyślał, że tak mały ród może zajść tak daleko. I w końcu nawet przejąć władzę nad takim kolosem, jakim była pustynia. Jak bardzo dziwna w oczach ludu mogła być to decyzja? Cóż, to już ludu sprawa. Kirino i Jou... jeśli ktoś miał oczy to widział, że im więcej lat mijało między tymi piaskami tym bliżej siebie byli. I chociaż raczej machano ręką, chociaż nie było widać między nimi romansu, to COŚ było na rzeczy. A na pewno oczy mieli liderzy... i na pewno swoje mogła też powiedzieć rodzina - jak chociażby sama Airan.
- Prawda? - Kirino wyprostowała się i oparła dłoń na wygiętym biodrze z aroganckim uśmiechem na ustach. I całkowicie zadowolonym. Bardzo pasował do niej ten uśmiech. Wyniosłe spojrzenie, duma. Pewność siebie. Postawa jak postawa - bo Kirino doskonale wiedziała, co o niej szeptają i jaką reputację miała. W końcu sama ją prowokowała. Sama doprowadzała ludzi do tego, żeby dostawali białej gorączki, a potem uświadamiali sobie, że nic nie mogą ze swoją złością zrobić. Mogą co najwyżej gnieść go pod jej obcasem. - Dobrze, że to zauważyłaś. Gdybyś widziała miny pozostałych liderów - bezcenne. A ta Kaguyka? Śmiechu warte. - Na świecie w zasadzie były trzy rodzaje ludzi. Ci, których lubisz, których nie lubisz i ci, których nie zauważasz. Zazwyczaj nie ważne było, czy ktoś cię lubi czy też nie - ważne, żeby miał świadomość, że jesteś potrzebny. Możesz być najpaskudniejszy na całym świecie - ale jesteś potrzebny i nikt cię nie tknie. Hibiki była potrzebna. I dbała o to, żeby nikt nie miał co do tego wątpliwości.
- Pakuję, bo się wyprowadzam. - Oczywista oczywistość. Z tymi słowy rzeczywiście kobieta wróciła do przekładania wszystkich rzeczy. Zbierania ich do pudeł. - Idę do pałacu Sabaku. Ładnie tam jest. Nie b ędę jako Kotei przyjmować gości w tej dziurze. - Dziura nie dziura, to miejsce wcale nie było złe, a na pewno nie było "dziurą". Kirino lubiła sobie dogadzać, lubiła wygody i lubiła przepych. Pałac Sabaku taki był - pełen przepychu. I z całą pewnością było tam o wiele "godniej" jeśli patrzeć na to, jaki urząd piastowała. Ale, no właśnie, ALE, to nie pasowało do Kirino. To - znaczy co? Ano to, że robiła to tylko dla "godnego reprezentowania urzędu". Umówmy się... mówimy o Kirino. W jej wypadku bardziej pasowałoby się przenieść do jakiejś nory tylko po to, żeby podrażnić ludzi i pokazać im, że ona może - a oni mogą jej co najwyżej skoczyć. - Niedługo będę miała swoje panie od robienia herbatki i piłowania paznokci. Królowa Pustyni. - Spojrzała z błyskiem w oku na swoją siostrę i uśmiechem na ustach. - I moja kochana księżniczka.
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Ooch, ooo Kirino też rozpierała duma! Airan nie była pewna, czy pokazywała to na zewnątrz, by wszyscy widzieli i gadali jak się pyszni – raczej sądziła, że zachowuje się dokładnie tak samo jak zawsze, czyli tak, że jej się to należało, należy i zupełnie nic się nie zmieniło, ale tu w tym gabinecie rozpierała ją duma. Ciekawe czy w ciemności własnej głowy miała myśli zwątpienia? Tego, czy sobie poradzi? Czy czuła ogrom presji, jaki teraz na niej spoczywał, że wiele rzeczy zależy teraz tylko do niej? Na zewnątrz wyglądało to tak, jakby Kirino nie miała zmartwień, jakby to ją kompletnie nie ruszało. Ale… może jednak? Airan nie chciała znaleźć się w jej głowie, by mieć dostęp do jej myśli. Ciekawość, którą teraz miała, była normalna – w końcu martwiła się o członka własnej rodziny. Ale to nie tak, że koniecznie chciała poznać dokładne myśli kłębiące się w głowie siostry.
- A co z nią? – z tą Kaguyką, oczywiście. Jakoś automatycznie, kiedy słyszał „Kaguya”, to zaczynała się robić w pewien sposób spięta. To lata życia pod nimi się do tego przyczyniły, nieważne, że kościani później na długie lata nie mogli znaleźć dla siebie miejsca i role się odwróciły. Airan… teraz już chyba bardziej z przyzwyczajenia niż z powodu faktycznych niesnasek, zwyczajnie nie przepadała za Kaguya. Co zaś się tyczyło tych typów ludzi… To tak. Kirino była potrzebna – bardzo. Airan na ten przykład ani myślała, by pakować się na jej stołek i zająć jej miejsce. W ogóle sobie nie wyobrażała, że Kirino miało zabraknąć. Była taką stałą… W tak młodym wieku zajęła miejsce Shirei-kana i lata mijały, a choć Kirino wcale nie była stara, w końcu nadal była młodziutka, miała ile… Trzydzieści dwa? Nie, trzydzieści trzy lata, to przecież już w czasie Pustynnego pogromu piastowała swoje stanowisko. A to było lata temu. No i Airan była chyba jedną z nielicznych osób, które rzeczywiście Kirino lubiły. To była miłość bezwarunkowa w pewien sposób – bo była jej najbliższą rodziną.
Brwi Airan podjechały do góry. „Bo się wyprowadzam”. No tak, to było oczywiste, tylko po co? Bo co, bo ten budynek był jakiś zły? Hibiki sądziła, że zwłaszcza teraz, kiedy Kirino została Koteiem, to tym bardziej tutaj zostanie. Żeby oni wszyscy musieli latać nie do centrum osady, tylko na obrzeża, to małej dzielnicy rodu Maji – tylko dla zasady i dla zabawy, żeby im wszystkim udowodnić to i owo. Stąd zdumienie Airan. I pewnie brak zdumienia wszystkich innych, bo tak wypadało, by Kotei siedział w tej bardziej reprezentatywnej instytucji.
- Do pałacu Sabaku… Ahaaa – i to „aha” było tak wymowne, że Kirino mogła mieć pewność, że Airan nie kupiła tej gadki o przyjmowaniu gości w dziurze. Właśnie – kto miał oczy, to widział i dodawał dwa do dwóch. Airan te oczy miała, tak tu i tam. Ludzie lubili plotkować i sobie wymyślać niestworzone rzeczy, ale ostatnim razem gdy tu była, pani w recepcji coś tam sugerowała i chyba tak ciągnęła rozmowę, jakby chciała wyciągnąć od Airan jakieś szczegóły czy ploteczki odnośnie relacji Kirino z Jou. Ale nie, bo się fiołkowooka nie dała – nie zamierzała dawać pożywki ku uciesze gawiedzi i kiedy była zupełnie niezainteresowana tematem, to kobieta też odpuściła i nie drążyła. - Daję tym paniom dzień, góra dwa i się znudzisz. Uznasz, że nikt lepiej nie słodzi herbatki od ciebie i że paznokcie są wypiłowane najidealniej wtedy, kiedy zrobisz to sama. A potem stwierdzisz, że daleko trzeba chodzić do tego pałacyku... Pomóc ci się pakować? Albo przenieść? Albo rozpakować? – tam w tym nowym ładnym miejscu. O, Airan to już by Kirino poukładała rzeczy. Równo od linijki. Byłoby reprezentacyjnie przez pierwszą godzinę, do czasu, aż Kirino by czegoś nie przestawiła nie-na-swoje-miejsce. Na tę całą księżniczkę tylko się uśmiechnęła. Czasami tak o niej mówili w kontekście Maji oczywiście. Ale teraz, kiedy Kirino zamierzała mówić o sobie jak o królowej pustyni, no to tak… To by się zgadzało i pasowało.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Hibiki Kirino
Posty: 12
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:10

Re: Siedziba władzy

Post autor: Hibiki Kirino »

Oczywiście, że się jej to należało. Jak wszystko. Zapracowała na to, dobrnęła do tego, miała to - znaczy, że miała to dostać. Kiedy czegoś bardzo chcesz trzeba zadać sobie pytanie, ile jesteś gotów poświęcić, aby to dostać. Kirino nie było szalona i chociaż potrafiła poświęcić bardzo wiele, to nie wybierała drogi po trupach do celu. Może dlatego tak dobrze się dopełniali z Jou - ponieważ dla niego strącenie jednej czy dwóch przeszkód nie stanowiło żadnej przeszkody. Strzeżcie się, Samotne Wydmy, albowiem zagościł na nich bardzo groźny duet, który bogowie zetknęli ze sobą z błogosławieństwem. Wszystkie jej ruchy były rzeczywiście takie jak zawsze i nie można było zauważyć żadnego zwątpienia. Została Kotei, więc... o czym tu mówić? Wiedziała, do czego dążą. Ona i Jou. Wiedziała, czego chce. I miała to jasno wymalowane przed oczami. Nie było powodów, żeby wątpić. Zwątpienie zazwyczaj prowadziło do tego, że zaczynałeś podważać własne decyzje. Kirino nie miała ochoty na takie utarczki z samą sobą. Miała rację - należy jej się - zwątpienie zostawiała dla tych, którzy byli zbyt słabi, żeby sięgać po to, co im się spodobało.
- Szok i niedowierzanie na jej twarzy były bezcenne. Tak jak na buźcie Ayatsuri. Zobaczą stołek Kotei jak wielbłąd widział śniegi Hyuo. Nie dla psa kiełbasa. - Mogła tego nie mówić co prawda, ale... ale. Cała ta idea zmiennej władzy... to wszystko było przecież po to, żeby zatkać buźki, które burzyłyby się przeciwko rządom jednego klanu. Jak na razie nie można powiedzieć, żeby nie działało. Pustynia była newralgiczna pod względem rodów tutaj mieszkających. Każdy chciał coś dla siebie - o ile to normalne, to ciężko powiedzieć, czy normalnym były ciągłe napięcia, jakie się tutaj działy. Przeciętni mieszkańcy czy nawet przeciętni shinobi tego widzieć nie mogli. Ale wystarczyło się przypatrzeć. Kirino mogłaby długo o tym opowiadać... - W domu ci opowiem więcej. Jak już urządzę swoje gniazdko... to mam nadzieję, że napijesz się ze mną wina. Tak w ramach uczczenia tego, co na mnie i tak czekało od dawna. - Tak, Kirino dało się lubić. Kiedy już przedarło się przez jej zdzirowatą powłokę i można się było pogodzić z tym, że pod tą powłoką nadal jest złośliwa żmija. Kirino nie udawała - ona po prostu taka była. I miała sympatię do ludzi, jeśli tylko ktoś chciał dać się polubić. Niewiele takich osób było. Zatrzymała się po ostatnich słowach na temat paznokci i spojrzała na nie. Od przodu, od tyłu. Podziwiając ich kunszt. Purpurę - bo dzisiaj ich migdałowy kształt właśnie taki miał kolor. Królewska purpura. Jeden z najdroższych barwników tego świata.
- Masz rację. Nie powierzyłabym swoich paznokci jakiejś jędzy. - I z tymi słowy zamknęła karton. - Aha, weź popakuj te zwoje... - Wskazała gestem na szafkę, w której poukładane były zwoje wszelkiej maści - dokumenty dotyczące Maji. Pewnie awanse, pewnie jakieś wnioski, może jakieś sprawy wywiadowcze. Nawet jeśli były rodziną to Kirino miała poszanowanie do swojego urzędu i nie dopuszczała Airan do spraw klanowych, do których dostępu mieć nie powinna. I to nawet miało w sobie odrobinę osobistości. Ponieważ o tyle, o ile w nosie miała to, co mówią inni, a nawet cieszyło ją ich psioczenie, o tyle jednak wiedziała, widziała i słyszała, że o Airan też się mówi. I wiedziała, że ją to często drażni, przeszkadza, boli. Tak i co by powiedzieli, gdyby Airan miała specjalne względy tylko dlatego, że ma siostrę Shirei-kan? Airan musiała sobie na wszystko zapracować. I nie było żadnej taryfy ulgowej z powodu spowinowacenia krwi. Baaaardzo perfidnie przemilczała to charakterystyczne "ahaaa" od strony młodszej siostry, udając, że niic nie wieee, nic nie słyszaaałaaa...
- Gdzie się szlajałaś? - Kirino nie chciała tego przyznawać na głos, ale się naprawdę martwiła o Airan. Na tyle, że chciała już organizować kogoś, kto by ją namierzył i upewnił się, że nic się nie stało... i pewnie gdyby Airan wróciła kilka dni później to doszłoby to do skutku. Znała swoją siostrę - o ile wiedziała, że jest bardzo zdolna, o tyle różne rzeczy się zdarzały w świecie i różnych przeciwników można było spotkać. I przede wszystkim - Airan była słowna. Jeszcze nigdy nie zniknęła na TAK długo. I to ostatnie było najbardziej martwiące.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dzielnica Rodu Maji”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość