Siedziba władzy

Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Siłą rzeczy musiała trochę się na polityce znać, przez to jak bardzo blisko jej rodzina była w to wszystko zamieszana. Niespecjalnie to lubiła, ale to pozwalało zrozumieć, jakie tryby poruszają światem. I to nie tylko tutaj, na ciepłych piaskach Unii – ale wszędzie. Dosłownie wszędzie. W Yusetsu, Antai, Sogen… Kiedy znasz powody i sytuację, kiedy posiadasz informacje – wtedy można było z nimi coś zrobić. To był też powód, dla którego Airan zdecydowała się na tę wojnę wybrać. Zobaczyć, co się dzieje na własne oczy. Zrozumieć. Po tym, jak Uchiha zaatakowali Mur. Właściwie jedyny powód, dla którego Maji nie mieli z nimi relacji opartej wręcz na nienawiści. Nie do końca te powody poznała, ale miała nadzieję, że przynajmniej wróci do domu z jakimikolwiek informacjami, skoro już tam była, bliżej niż Shirei-kani z Atsui. O miesiąc bliżej. Ale to absurdalnie brzmi. Tak i domyślała się po co ta cała wymienna, dwuletnia władza w Unii. Nic jednak na ten komentarz, który wymsknął się liderce nie powiedziała, tylko pokręciła głową, przymrużywszy oczy i lekko przygryzawszy usta.
- Oczywiście – odpowiedziała, przyglądając się jeszcze temu dziwnemu obrazowi na wpół „rozebranego” gabinetu Kirino. Oczywiście co – oczywiście, że się z nią napije wina czy oczywiście to wszystko czekało na nią od dawna? Airan uznała, ze lepiej sprecyzować co. - Że się z tobą napiję – bo czy to na nią czekało od dawna? Trudno powiedzieć. Może tak, może nie. Z jej charakterkiem i tym, jak reagowali na nią ludzie, można było powiedzieć na ten temat wszystko. Że pod zdzirowatą powłoką była żmija – było oczywiste. Airan pod tym względem nie była wiele lepsza… Może i była łagodniejsza od Kirino, może nie miała takich sukowatych zapędów, ale no umówmy się, dla obcych potrafiła być tak samo oschła. To ci bliscy mogli dostrzegać, że to nie jest taka jadowita żmija. Znaczy jest, tylko po prostu zęby jadowe przeznaczone są na kogoś zupełnie innego.
Airan parsknęła pod nosem, rozbawiona wzmianką o ewentualnej jędzy zajmującej się paznokciami Kirino i rujnującą je zapewne, i po prostu podeszła do tych zwojów, które chciała, by jej pomóc popakować. Akurat co do swoich zasług czy rangi – wiedziała doskonale, że Kirino jest ostatnią osobą, która wtajemniczyłaby ją w coś tylko ze względu na więzi rodzinne. Obie wiedziały jak wygląda sytuacja i to tylko ludzie lubili sobie pogadać. To właśnie bolało: nieprawda tworzona przez obcych, a nie rzeczywistość. A Airan nie zamierzała naciągać zaufania siostry do niej czy coś takiego. Nawet jeśli nie powierzyłaby jej jakichś ultra tajnych zwojów z nie wiadomo jakimi informacjami o rodzie ich czy innych – to i tak nie zamierzała tych zwojów rozwijać, by cokolwiek przeczytać. Przysunęła sobie jedno z pudeł, otworzyła szafkę, klęknęła na podłodze, by było jej wygodniej i po prostu zaczęła delikatnie je wyciągać i układać jeden na drugim.
- Wpakowałam się trochę w sam środek burzy. Jak byłam u Yugena to mówiło się, że Uchiha coś kombinują z Murem, no a potem dostał wezwanie na wojnę – westchnęła cicho i uniosła głowę, gapiąc się w sufit i gadała dalej - Więc poszłam z nim, chciałam zobaczyć co się dzieje i co się święci. Wiesz, na własne oczy. Skoro już i tak się ruszyłam z Kinkotsu, to równie dobrze mogłam zasięgnąć informacji stamtąd… - to już było tłumaczenie się, ale dopiero wtedy odwróciła głowę, żeby zobaczyć minę Kirino. - Dlatego mnie tyle nie było. Bo dostaliśmy przydział na drugim końcu Sogen, przy granicy z Ryuzaku i dostanie się tam, a potem z powrotem zajęło w cholerę za dużo czasu. Jeszcze ten deszcz i błoto… Będę musiała uzupełnić garderobę po tej wielkiej wyprawie.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Hibiki Kirino
Posty: 12
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:10

Re: Siedziba władzy

Post autor: Hibiki Kirino »

Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz? Tak. Ignorancja czasami była błogosławieństwem. Cnotą! Cnotą zwłaszcza dla prostego ludu, bo kiedy ktoś nie był wyedukowany to łatwiej było go kontrolować. Łatwiej ulegał perswazji. Im więcej myślących jednostek w twoim otoczeniu, tym bardziej to otoczenie stawało się niebezpieczne. Ale ninja, który nie myślał, był jeszcze bardziej niebezpieczny dla samego siebie. Mógł zrobić coś, bo nie pomyślał, czego potem wszyscy wokół gorzko żałowali. Wojna... Ten atak na mur dla Hibiki Kirino był właśnie czymś takim - czymś, czego Uchiha powinni gorzko żałować. Jak widać - w Unii tyle co się o tym mówiło, że w odległych królestwach ponoć trwa wojna. No, fajnie. Tyle o tym wiedzieli prości ludzie. Że była próba zburzenia wielkiego Muru, na który niecnie napadali Uchiha. W przeciwieństwie do Katsumi jej przeciwnik na Murze nie wahał się stosowania jawnej propagandy. Jeśli Uchiha nie mieli właśnie przeciwko sobie całego świata to bogowie - świećcie nad mą duszą. Kirino nie lubiła ich - tego parszywego, perfidnego, zakłamanego rodu. I gdyby mogła sama by tam poszła - z całym wojskiem Unii. Na jej drodze stał jednak rozsądek. Mimo swojej złośliwości rozsądek szedł tutaj pierwszy.
- Pomożesz mi z gratami i wieczorem pijemy na moim nowym biurku. Trzeba je rozdziewiczyć. - Spojrzała krytycznie na to biurko, które stało tutaj. Nieco porysowane, noszące ślady długiego użytkowania - bo i jej poprzednicy na nim rezydowali. Ale nadal prezentowało się całkiem ładnie. Tamten gabinet... zamierzała już urządzić całkowicie na swoją modłę. Jej małe-wielkie królestwo. Zwłaszcza, że czekały ją jakże świetlane lata zapiania się w pamięci Unii nie tylko jako liderka Maji. Szczepu, który został wyniesiony do rodu. Wyciągnęła aż jeden kącik ust w górę. Tak, była zadowolona. Tak, była dumna. Tak, miała rewelacyjny humor. Alee jak to bywa z takimi nastrojami wystarczy czasami jeden pstryczek i nagle wszystko obracało się o 180 stopni. Tak mniej więcej było, kiedy Airan zaczęła dalej mówić o swoich małych-wielkich przygodać.
- Aha, nic dziwnego, mówiłaś że to... Inuzuka, tak? - Całkiem możliwe, że już nawet nie pamiętała, ale skoro była w Yusetsu, droga dedukcji... niby wszystko okej, niby ciągle ten sam ton, niby ciągle miła rozmowa, wszystko git gut... Ale już w powietrzu wyczuło się jakieś napięcie. Kirino po prostu chciała grzecznie udawać, że nie spodziewała się, dokąd będzie z tą "burzą" dążyła Airan. Ale słowa padły. Mleko zostało rozlane. A Kirino zwalniaała swoje ruchy, aż w końcu pakując jakąś szkatułkę w szmatkę, żeby ją zabezpieczyć podczas przenosin, zatrzymała ruch całkowicie. I wbiła jastrzębie spojrzenie prosto w młodszą siostrzyczkę. - Jaskółko... powiedz mi, Kochanie, że nie dowiem się zaraz, że ruszyłaś prosto na wojnę z Uchiha. - Czy zabrzmiało to groźnie? Tak, zabrzmiało to groźnie. Zabrzmiało to jak zdenerwowany lider, który właśnie daje do zrozumienia, że nie chce o czymś słyszeć... - Albo lepiej powiedz mi, że skopałaś dupska tym chujkom. - Wróciła do pakowania, jakby nigdy nic. Jakby przez te dwie sekundy ciszy, którą tu zawiesiła, rozmyśliła się co do tego, czy jest zła, czy zła nie jest. Spojrzała w kierunku drzwi... jakby, jakby... Przez jej głowę przechodziła myśl, czy ktoś może tego słuchać.
- Mam nadzieję, że wiesz, jak niemądrze postąpiłaś. Jeśli ktoś cię rozpoznał... - O, teraz już w jej głosie było słychać zdenerwowanie, kiedy wyciągnęła ostrzegawczo palec w kierunku Airan. - Gdybym mogła to sama pourywałabym łby tym skurwielom. Niech zdychają. Ale jestem teraz Kotei, jeśli to się wyda...
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Czarnowłosa nie wiedziała ile w Unii mówiło się o wojnie, jaka wybuchła w Wietrznych Równinach, bo też wróciła ledwie wczorajszego dnia po południu i od tamtej pory czas spędziła tylko z własną rodziną. Nie miała okazji zbytnio posłuchać o czym plotkuje się na mieście – najlepszym do tego miejscem było targowisko, albo jakaś karczma, a tych Airan od wczoraj jeszcze nie odwiedziła. Miała kilka innych punktów priorytetowych przed tym. Jak to mówią – najpierw obowiązki, a potem przyjemności, chociaż w życiu niektórych były tylko obowiązki. Długi czas tak właśnie wyglądało życie Airan – od obowiązku do obowiązku, przeplatane tylko chwilowym odpoczynkiem. Można było powiedzieć, że była pracoholiczką… Chociaż pracowała, by coś z tą nieprzyjemną przypadłością zrobić.
- Tak od razu chcesz zachlapać biurko winem? No dobrze – roześmiała się znowu, tym razem jednak nieco bardziej dźwięcznie. - Chociaż w sumie to może być jedyna okazja, kiedy nie będzie strachu, że ucierpi jakiś ważny dokument – bo później już tak czysto i schludnie tam nie będzie. Będzie za to… prawie kontrolowany bałaganik. Tak, oczywiście, że to był przytyk. Przecież Airan nie mogłaby być sobą, żeby czegoś nie dodać od siebie. I nie nazywałaby się Hibiki, gdyby też nie miała swojej części tego sławnego już charakterku.
Ale dalszej części nie mówiła z przekąsem. I nie zamierzała też popsuć humoru Kirino. A to dlatego, ze Kirino w złym humorze to była… Kirino w złym humorze. Po co kusić los? Jednak prócz siostrzanej relacji, starsza nadal była Shirei-kanem, a młodsza kunoichi rodu i przed nią odpowiadała. Tak z misjami, jak i ze wszystkimi swoimi akcjami. A tę podjęła sama, bez konsultacji, bo i nie miała jak się rozmówić i zapytać. To była jej decyzja, jej. I jej inicjatywa, a teraz należało to wszystko wyjaśnić. I uspokoić.
- Inuzuka, tak – i to nie byle jaki Inuzuka, ale Kirino zdawała się nie kojarzyć faktów. Nie sprawdziła sobie wiadomości, jakie mają o Yusetsu i Inuzuka (bo nie podejrzewała siostry o to, ze pamięta wszystko o wszystkich, co to, to nie), bo Airan sądziła, że może mieć gdzieś tam informacje o tym, że Miyoko ma syna o imieniu uderzająco podobnym do tego, które przed momentem wypowiedziała Airan. Jasne, mogło być kilku takich Yugenów, ale… Jakie istniały na to szanse? Na pewno mogłoby to zaświecić pewną świeczkę nad głową, ale Airan sama nie zamierzała jej uświadamiać. A przynajmniej nie w tym momencie.
Kirino zabrzmiała groźnie, ale to nie sprawiło, by Airan struchlała. Zastanawiała się, w którym miejscu żmija ukąsi teraz, zwłaszcza, ze mówiła do niej tak słodko. Jaskółko, przydomek z dzieciństwa, kiedy Airan zaczęła wykazywać ciągoty do czerni; Kochanie, och, była złaaa. Kolejne jednak słowa kobiety sprawiły, że Airan odwróciła do niej główę przez ramię i spojrzała na nią wymownie spod byka, jakby mówiła bitch, please.
- No jasne – no jasne. Poszła na wojnę. Skopała dupska tym chujom. - Nie zauważyli co ich ukąsiło dopóki nie było za późno – chociaż jednego zagryzł Ikigai, ale to w tym momencie nie było istotne.
- Spokojnie, nie sądzę żeby ktokolwiek się zorientował – zdenerwowanie w głowie Kirino było bardzo dobrze słyszalne, a skoro temat wypłynął, to powinna jej powiedzieć jak to było. - Nie przedstawiałam się naszym nazwiskiem, więc nie sądzę, żeby mnie połączyli z tobą, chyba że ktoś nas zna – no i Yugen oczywiście wiedział jaka jest sytuacja. - Poza tym Inuzuka to więksi biurokraci niż urzędnicy od nas, a serio myślałam, że bardziej się nie da. Musiałam podpisać stos dokumentów pod tytułem „idę na wojnę z własnej inicjatywy”, albo „mój ród nie ma nic do tej wojny”, albo „Unia nie ma nic do tej wojny, idę z własnej nieprzymuszonej woli” i tak dalej i tak dalej – Airan musiała wywrócić oczami, bo na myśl ile czasu zajęło podpisanie wszystkiego i przede wszystkim NAPISANIE wszystkiego, co chcieli, to naprawdę… Tyle czasu na to poszło, ale z perspektywy czasu na dobre to wyszło. - Zresztą na granicy nie pytali mnie o odznakę ani papiery, bo byłam z Yugenem, który mógł za mnie poświadczyć i sam mnie przedstawiał jako Maji, a nie Hibiki. Bał się skandalu politycznego – bo co by było gdyby ktoś ją tam znalazł. Albo co gorsza, gdyby coś jej się stało. Ale Airan nie była małym dzieckiem i umiała o siebie zadbać, zresztą tę kupę żelastwa nie nosiła dla ozdoby przecież. - Oni wszyscy się boją, że Unia mogłaby wykonać jakiś niespodziewany ruch – dodała jeszcze, nieco ciszej, lekko zamyślona.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Hibiki Kirino
Posty: 12
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:10

Re: Siedziba władzy

Post autor: Hibiki Kirino »

Wojna. Ile mówiło się o niej wśród prostego ludu, a ile mówiło się na zebraniach liderów - dwie zupełnie inne sprawy. Jou podyktował kierunek tego wszystkiego. Było omawiane, co lepiej zrobić, a czego robić pod żadnym pozorem nie wolno. Różne wizje, różne możliwości, różne plany. Ale teraz, kiedy Pustynia była zjednoczona, nie było takiej możliwości, żeby każdy samostanowił o sobie. Jeden ród nie mógł ruszyć na hurra nie zważając na innych. Było to wiążące... ale nawet Kirino była z tego związania zadowolona. Pewnie dlatego, że nigdy nie pchnęłaby swoich Maji do jakiejkolwiek wojny. Byli zbyt mali. Zbyt... niewielcy. Nie ważne, jak mężnych ninja by nie mieli i jak bardzo odważnych. Należało wziąć pod uwagę to, co było w ich zasięgu i co było absolutnie awykonalne.
- Słusznie. Niech się boją. - Pustynia była bardzo hermetyczna w swoim... praktycznie wszystkim. Kulturze, wojskowości, w tym, jak byli oddzieleni od reszty świata nieprzyjaznymi i niebezpiecznymi terenami. Ale nawet jeśli mieli świat daleko to każdy się obawiał, że jednak mieli swoje drogi. Że się przeprawią przez te dżungle, albo podbiją te dzikie tereny gór i wzgórz Odnóg. - Jeżeli wynikną z tego konsekwencje nie będę cię bronić. - I nie chodziło o to nawet, że nie chciała. Nie mogła. Ha... zabawne sformułowanie - móc albo nie móc. Posiadać możliwość albo możliwości nie mieć. Kirino możliwości miała - ale należało brać pod uwagę konsekwencje i czy mogła sobie na nie pozwolić. Tutaj odpowiedź była oczywista - nie mogła. Nie mogła przekładać dobra swojej rodziny nad dobro klanu. Może to też dlatego tak kiepsko dogadywała się z matką, bo czasami lubiła jej wypominać to, z czym ona się nie zgadzała. I o ile ona sama gotowa nawet była trzasnąć rękawicą w stronę świata, kiedy przychodziło do rodziny, jak chociażby ich nawiedzona kuzynka piąta woda po kisielu, to jak zostało wcześniej ujęte - nie mogła sama stanowić o tym klanie. Nie, kiedy zależało jej na tym pustynnym azylu budowanym wiele lat. Airan była mądra... a Kirino potrafiła liczyć. Skoro wróciła teraz, a nie było jej tyle a tyle, znaczy to, że jednak nie mogła długo się po terenach wojennych błąkać. Nawet gdyby zakładać, że przeprawili się nader szybko na teren wojny.
- Słucham. Co dla mnie masz z tej wojny. Jak sytuacja wygląda? - Już o reszcie pomówią na spokojnie. Przy winie. W przyjaznej atmosferze i miejmy nadzieję - nie zalanych dokumentach.
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

Pustynia widziała tyle wojen, że nic dziwnego, że nie chciała mieszać się w kolejne. A Samotne Wydmy długi czas były jak otwarta, wciąż krwawiąca rana. Ludzie pamiętali. Bali się. I co z tego, że lud pustyni był chyba najbardziej wojowniczym na świecie – każdy miał prawo do spokoju. Oficjalne włączenie się do wojny przez Unię mogłoby skutkować tym, że wojsko wysłane tak daleko nie mogłoby ochronić własnych państw, gdyby ktoś sprytny postanowił to wykorzystać… Inna sprawa, że jedyny „sprytny” był teraz pod okupacją i lepiej, żeby zniknął z powierzchni ziemi. Takie było prywatne zdanie Airan – dlatego też między innymi chciała wesprzeć Inuzuka w tym całym przedsięwzięciu, nawet jeśli nie mogła tam siedzieć ciągle. Bo gdyby mogła… Och. Trup ścieliłby się gęsto.
- Nawet na to nie liczyłam. To była moja decyzja i wezmę ją na barki, zresztą tamte podpisane przeze mnie dokumenty to poświadczą. Nie będą mogli zarzucić Unii, że miesza się w wojnę, bo byłam tam jako najemnik z własnej woli – Airan mogła tylko wzruszyć ramionami, bo doskonale wiedziała jaką decyzję podjęła, jakie dokumenty podpisała i co to wszystko znaczy, gdyby sprawa się rypła. Ale nie była osobą, która ucieka od odpowiedzialności – oj, to brała bardzo na poważnie i gdyby Kirino jej powiedziała, że będzie ją bronić, to owszem, byłoby jej miło, ale jednocześnie by się obraziła. Bo nie była małą dziewczynką, która kryje się za spódnicą matki, ani tym bardziej starszej siostry. - No a poza tym byłam tam kiedy to wybuchło, nie zdążyłabym się przecież skontaktować z wami, bo dostaliśmy przydział z godzinę czy dwie po tym, jak Yugen dostał wezwanie.
- Oprócz błota? Jestem pewna, że jeszcze gdzieś się przylepiło… - Sogen nie było najpiękniejszą prowincją. Było obrzydliwą prowincja. I o ile deszcz sam w sobie Airan nie przeszkadzał, był kojący na pewien sposób, to najgorsze było to błoto. Mokre, cmokające, śmierdzące… Znacznie bardziej podobało jej się w wietrznym Yusetsu. - Sprawa wyglądała tak, że Kaminari ścieli wszystkich Uchiha, jacy byli w Antai. Znaczy ścieli. Nie wiem czy ścieli, ale wyeliminowali wszystkich, jacy mieli pecha być akurat w Antai, takie rzeczy można było słyszeć jak tamtędy przechodziłam… - pewnych rzeczy nie dało się po prostu przemilczeć i ukryć, choćby się bardzo chciało. - Jeśli o samo Sogen chodzi, no to standardowa procedura. Opuszczanie wiosek przez cywili, garnizony, małe obozy. Unikają głównych szlaków. Byliśmy wysłani do Uso, to taka osada tuż na granicy z Ryuzaku no Taki, przechodzi tamtędy szlak handlowy. Uchiha niestety wykorzystują cywili do swoich brudnych sztuczek, zamiast odwalać robotę własnoręcznie. A stacjonujących w Uso Inuzuka otruli, właśnie korzystając z pomocy zwykłych mieszkańców. Nie żeby wszystkich, ale potrafią wytwarzać bezwonne trucizny na to wychodzi, bo nawet stado ninkenów się nie zorientowało, że coś jest nie tak – Airan westchnęła. - Zastaliśmy tam obraz rozpaczy, bo ci Inuzuka potracili swoich kompanów, ninkeny, towarzyszy i dowódcy trochę odbiło. Na szczęście wziął się potem w garść. No ale stosunki są napięte, kupcy z Ryuzaku są zawracani, kwestia czasu aż się zbuntują – stwierdziła, wróciwszy już do wkładania delikatnie zwojów do pudła, skoro Kirino minimalnie się rozluźniła. - Tak ja to widzę.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Hibiki Kirino
Posty: 12
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:10

Re: Siedziba władzy

Post autor: Hibiki Kirino »

Najzabawniejsze było to w tym wszystkim, że Samotne Wydmy miały dość wojen, ale Wietrznym Równinom nigdy ich było dość. Panowała tam taka zawierucha, że wystarczyła iskra, żeby tylko coś wybuchło. Tutaj przynajmniej ludzi coś potraifło połączyć. Jak widać, jak pokazywała Unia, potrafili dla wspólnego dobra stanąć ponad nieporozumieniami. Ale Wietrze Równiny? Oo nie. Te dumne nacje gotowe były oddać życie co do ostatniego mieszkańca, żeby tylko postawić na swoim. Potrafili rozdrapywać wszystkie rany tylko po to, żeby znów kogoś zabolały. To, że sami siebie krzywdzili przy okazji nie miało znaczenia. To były krainy, gdzie nie istniało nawet pojęcie pokoju. A na pewno nie istniało pojęcie przyjaźni. Zupełnie jakby każdy tylko czekał, aż sąsiad się potknie, żeby zyskać pretekst do ataku. Paskudne rody i paskudne relacje. I w dodatku - paskudne ziemie. Urodzajne - to prawda. Ale trudne. Cholernie trudne, brudne i śmierdzące. Z nich wszystkich dogadać się można było chyba tylko z Akimichi, którzy zazwyczaj trzymali się z dala od wszystkiego. Umiłowali pokój, umiłowali swoje jedzenie... i całe szczęście. Bo byli cholernie niebezpieczni. W zastanowieniu nad tym wszystkim Kirino zatrzymała się. Obracała teraz machinalnie tubę na mapy, którą też miała dołożyć zaraz za tym puzderkiem owiniętym w szmatkę. Ale słuchała. Zastanawiała się. Wnioskowała.
- Blokada handlu z Ryuzaku no Taki... - Powtórzyła dla samej siebie, przechylając głowę na bok. - To dopiero początek wojny a już strugają wielkich. - Tylko idioci zaczynali z Ryuzaku no Taki. Idioci albo wystarczająco silni. Dla tych silnych pozostawało tylko pytanie - czy warto? Robić sobie wrogów z czegoś, co przynosi tylko zyski? Nawet jeśli czasami dogadanie się z Rajcami wymagało cierpliwości zbieranej od wszystkich bóstw i świętych. - Papierki papierkami. Nikogo nie obchodzą papierki, kiedy rzucają ci pod nogi rękawicę. - Wrzuciła tubę do pudełka na odlew i zamknęła je. Dokumenty... to pięknie brzmi. Czy jednak miały jakieś znaczenie? Nie dla Kirino. Podpisanie ich, nie podpisanie... cóż, jedyne co to zmieniało to nie dawało złudzeń samym Inuzuka. Natomiast gdyby ktoś się dowiedział, kim ta pani Airan jest, gdyby przypaadkiem to wyszło, gdyby w odpowiedniej chwili to wykorzystać to mogłoby napsuć krwi. Czy coś zepsuć? Raczej nie. Mogliby tylko poszczekać u ich wrót. Kirino jeszcze mogłaby na nich splunąć. Ale ona dobrze już znała tych cwaniaków z Wietrznych Równin. Zawsze szukali sposobności, zbierali dokumenciki i teczusie, żeby w odpowiednim momencie zareagować. Ale i tak - zawsze lepiej te dokumenty mieć niż ich nie mieć. - Te dokumenty... masz ich kopię? - Dobrze wiedziała, że Airan jest całkiem dobra w pieczętowaniu. Bardzo dobra. Dodanie jedne czy dwóch kartek do tony żelastwa to raczej nie problem. O ile w ogóle pomyślała o tym w zamieszaniu, jakie tam się musiało dziać.
- Coś czuję, że jedna butelka wina nie wystarczy na wszystkie opowieści. Ze szczegółami. Których całkiem przypadkiem nigdy nie spiszę na papierze do uwielbianych przez Jou raporcików.
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

To chyba nie tyle w Wietrznych Równicach było nie dość wojen, co był jeden taki klan, który mącił i bruździł i zadzierał ze wszystkimi – i to nie tylko wokół siebie, ale wszędzie indziej! Przecież Uchiha mieli nawet tupet wejść do Sabishi jak do siebie po tym, jak po Turnieju rozgorzała walka. I to nie tak, że po prostu się dołączyli do walki, nie. Oni przyszli s p ó ź n i e n i. I zaczęli swoją jatkę. Bezczelne skurwysyny – tyle na ten temat myślała Airan, która przecież w tamtym czasie była jeszcze… dzieciakiem. Już nie takim znowu małym, ale rozumiała co się na świecie dzieje. Jedenaście lat minęło, a Uchiha nie zmienili się nic a nic. Jugo, Mur, teraz biedni pokrzywdzeni, bo dwa inne rody Wietrznych Równin powiedziały: dość tej zabawy i samowolki.
- Ludziom się to nie podoba i wcale się nie dziwię. Radziłam im, żeby coś handlarzom zaoferowali, nawet głupią ochronę karawan, to nie, bo niee mieli takich rozkazów. Mieli też wyraźny zakaz ruszania cywili, a i tak po swojemu robią. Nie wiem. Ten dowódca co tam w Uso siedzi to jakiś naprawdę niewydarzony, zupełnie nie potrafi spojrzeć na to, jak dla siebie i wszystkich wokół obrócić to na swoją korzyść. Dostał rozkazy w Ookami-den, a przecież do sytuacji na froncie trzeba się dostosować – Airan ciężko westchnęła i ostatecznie wzruszyła ramionami. Nie chcieli dobrych rad to nie, ale ich syf też musieli z Yugenem posprzątać. Te trupy, bogowie. O tak, będzie co opowiadać przy winie. Albo dwóch winach. Miała ogólnie wrażenie, że niektórzy ci shinobi to tacy oporni do granic. Zero elastyczności. Jak oni sobie na innych, bardziej… delikatnych misjach radzili to nie miała zielonego pojęcia.
- Wiem. Ale poważnie uważałam, żeby nie powiązali mnie z tobą. Zresztą Yugen też uważał. Mówiłam już, że bał się skandalu politycznego – on na to uważał znacznie bardziej niż ona. I chyba dlatego to on ją przedstawiał, żeby przypadkiem się nie zagapiła i nie chlapnęła o jedno słowo za dużo. Kochany był – naprawdę. Myślał o wielu rzeczach i choć nie był wylewny, to było po nim widać zaangażowanie i to, jak bardzo mu zależy. Na wielu rzeczy.
- Nie mam. Kirino, tam był taki rozpierdol, że sobie nie wyobrażasz. Kolejka do Siedziby Władzy po przydział to ciągnęła się jak… jak… - kobieta ewidentnie szukała odpowiedniego słowa. - Jak z targu do stajni wielbłądów i jeszcze zakręcała ze trzy razy. Wszędzie Inuzuka i ich ninkeny, wszyscy rozdrażnieni, bo nie lubią takich tłumów, hałas, warczenia, szczekania, a urzędnicy przy biurkach zmęczeni jak nie wiem. Facet spojrzał na mnie tylko przelotem, usłyszał „Maji”, to kazał napisać to, to, tamto, dał numer kontraktu i zaraz obsługiwał kolejną osobę. To było tyle. Nawet nie spojrzał czy dane się zgadzają z moją odznaką – bo gdyby spojrzał to wiedziałby, że dostał ściemę. Co prawda podała tam swój numer odznaki, a i owszem, ale nic to dla niego nie znaczyło. Potwierdzić to mogli tutaj, w Atsui. - Zresztą wątpię, że będę jedyna, która się tam zaplątała od nas – Unia była duża i miała bardzo wielu członków. Może ktoś jeszcze tam był. Na pewno ktoś był, nie była tak naiwna, by sądzić, że była jedna jedyna. Ale najemnicy to przecież normalna sprawa.
- Mam czas. Nigdzie się na razie nie wybieram – za długo jej nie było, by rzucać się w wir pracy tuż po tym, jak wróciła do domu. - Nie mów, że teraz jako Kotei nadal będziesz mu składać raporciki – a oto i on. Powód przeciągłego „ahaaaa”, które wcześniej Airan z siebie wydała usłyszawszy, że jej droga siostra zamienia swoją własną Siedzibę Władzy na śmieszny pałacyk Sabaku. Jou.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Hibiki Kirino
Posty: 12
Rejestracja: 11 sie 2021, o 22:10

Re: Siedziba władzy

Post autor: Hibiki Kirino »

Właśnie. Uchiha. I takie też o nich miała zdanie Kirino. Gdyby nie Uchiha, bo Uchiha to, Uchiha tamto. Swój smród wynosili nawet poza własne państwo i tereny Wietrznych. Jak właśnie słusznie wiedziała Airan - wynieśli je nawet tutaj. Nikt nie musiał wiedzieć, co się działo na tamtej wojnie, pewnie rzeczy nigdy nie muszą trafić do papierów. Kirino zastanawiała się tylko teraz, ilu liderów jest samodzielnie ciekawych, co tam się dzieje i jak to się skończy. Ilu chciało, żeby ten ród upadł i został w końcu pogrzebany. Przeklęty, zwyrodniały ród, którym Kirino zwyczajnie gardziła. Gdyby nie oni to Wietrzne byłyby spokojniejsze... ale. Nie dziwiła się wcale, że Jou nie chciał wspierać Muru. Wszystko, co było związane z Uchiha było po prostu brudne i splamione. Oby Los się uśmiechała do Uchiha i nie postawiła żadnego z nich na drodze Hibiki.
- Ta liderka Inuzuka... zarządza swoimi tak, jak sobą samą. Jest miałka i zbyt milusia. Dawno powinni zmienić lidera. Najmłodsza to ona już też nie jest. Ale ikrę na wojenki to ciągle ma. - I nie żeby Kirino za wojnę krytykowała, bo sama poszłaby chętnie poobijać mordy Uchiha - jak za darmo to nic, tylko brać. Na szczęście dla Uchiha - nie mogła. I na szczęście też dla nich - Jou również nie planował się w to mieszać. Głównie dlatego, że właściwie nie mili nic do zyskania w tej wojnie, a walczyć za własne urazy? Jou zawsze był ponad tym. A Kirino bardziej ceniła spokój własnych ludzi ponad uciechy.
- Szkoda. Jak tak teraz o tym myślę to chciałabym zobaczyć jakiegoś płaczącego posła Uchiha u moich stóp. Wysłuchałabym go dopiero po tym, jak wylizałby mi buty. - Oczywiście "szkoda" apropo tego, że jednak skandalu politycznego nie będzie nie było do końca na poważnie i zakrawało na zuchwałość... bo jednak Airan była jej siostrą. Kirino nie bała się mówić, co myśli, to i nie spoglądała na to, gdzie szczerość jest już byciem chamskim. Ale były osoby, przed którymi wysilała się trochę bardziej jak i te, przed którymi już nie pilnowała się wcale. - Tyle kundli w jednym miejscu, ale tam musiało śmierdzieć. Gorzej niż w zasranym Sogen.
- Oo nie, Jaskółeczko, teraz to on będzie składał raporciki mi. - Kirino uśmiechnęła się z zadowoleniem, mrużąc nieco swoje oczy, wyraźnie ukontentowana z tego obrotu sprawy. - O, weź jeszcze spakuj to... - Miały sporo do obgadania - nie widziały się w końcu parę miesięcy. To i prędko Kirino nie zamierzała tym razem wypuścić Airan, nawet jeśli ich rozmowy wcale nie miały dotyczyć wielkich, klanowych spraw.
0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Siedziba władzy

Post autor: Airan »

- Nie wiem, nie znam jej. Ale ludzie pochlebnie się o niej wypowiadają – trochę niekomfortowo czuła się słuchając od Kirino takich słów na matkę Yugena, który ją z kolei podziwiał… Pewnie prawda była gdzieś po środku, ale trudno było Airan ukryć chwilowe zmieszanie i niekoniecznie chciała ciągnąć ten temat. Źle się czuła, obgadując tamtą kobietę za plecami. Kobietę, która pewnie miała swoje wady, ale której udało się wychować kogo mogła nazwać przyjacielem i przy kim czuła się tak swobodnie lekka i spokojna… Więcej czasu spędzili razem w podróży i na tej wojnie, a mimo to udało jej się tam odpocząć. Śmieszne, nie? To po prostu towarzystwo – tak to działało.
- Słuchaj, zawsze możemy to zmienić. Chętnie tam pójdę i się upewnię, że każdy mnie widział, słyszał i wiedział kim jestem – to był akurat sarkazm. Wcale chętnie by tego nie zrobiła, bo jej styl pracy był taki a nie inny. Natomiast prawdą było, że chętnie by tam wróciła i obiła jeszcze kilka mord… Przecież tak trudno było się w końcu zmusić do tego, by wrócić do domu. Tak dobrze czuła się w tamtym towarzystwie. Ale to była raczej opowieść do obiecanego wina, a nie na teraz. - Może się wtedy doczekasz takiego posła od Uchiha – prawie jak jakiś prezent urodzinowy, ale Kirino przecież wiele nie było trzeba. –Przesadzasz. To nie są psy i wcale nie śmierdzą, a na pewno nie w taki sposób. To cholernie inteligentne bestie, bez porównania ze zwierzęciem. I w Sogen cuchnęło bardziej. Zwłaszcza trupami – Airan tym przesiąknęła – tym, że nie potrafiła spojrzeć na ninkena jak na psa. To nie był pies. To było cos znacznie znacznie więcej. Oni byli jak ludzie, tylko bardziej ofutrzeni, z ogonem i chodzący na czterech łapach. Z zestawem zębów zdolnym rozszarpać człowieka na kawałki.
Airan rzecz jasna pomogła się Kirino spakować do końca. I podczas tego nie szczędziła siostrze wymownych spojrzeń w odpowiednich momentach. Później też pomogła jej się wypakować, a jeszcze później dała się wyciągnąć na obiad. I na umówione wino w gabinecie, co się przeciągnęło na… dłuuugo. Ale rzeczywiście miały o czym porozmawiać – przez te trzy, czy nawet jeszcze więcej, miesiące rozłąki w ich życiu działo się naprawdę sporo, w porównaniu do tego, jak jednostajne ono było dla Airan do tej pory. Ironiczne, bo przecież niezbyt zatrzymywała się w miejscu. Tak jak trzeba było spisać raport, który w nieco okrojonej wersji Airan przedstawiła wcześniej. Nawet, jeśli Unia nie zamierzała mieszać się w wojnę, to i tak warto było wiedzieć, co się dzieje na terenach sąsiadów i czego móc się spodziewać. Jakie ruchy mogą zostać wykonane. Wiedza, jak powszechnie powinno być wiadomo, to naprawdę ogromna moc.
Chyba robiło się już jasno, kiedy fiołkowooka trafiła do swojego mieszkania zmęczona, ale… ach, zadowolona. Z nadzieją, że jednak nie będzie większej kabały z tą jej spontaniczną decyzją o wzięciu udziału w wojnie. Teraz jednak nie planowała się tam pakować dla dobra imienia Unii. Nie było sensu kusić losu.

[zt]
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dzielnica Rodu Maji”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości