Hyōgashima 氷河島

Czarny Archipelag jest dużą gromadą różnorakich wysp, położoną na wschodzie, kilkaset kilometrów dalej od najbliższych kontynentowi wysp, Kantai i Hyuo. Znane są głównie z tego, że mało kto powraca z wojaży na tamtych wodach - z nieznanych powodów jest tam niezwykle burzowo, a gdy wody są spokojne - pojawia się tam niezwykle gęsta mgła i niewiele przez nią widać. Same wyspy mają różnoraki klimat - od wiecznie zamrożonej Hyogashimy, aż po tropikalną wyspę Xsi. Obie te znajdują się najbliżej kontynentu i są zaznaczane na oficjalnych mapach znanego świata. Pozostałe są póki co pomijane.
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Natsume Yuki »

Słysząc słowa wielkiego tygrysa, Natsume zmarszczył lekko czoło, próbując przyjąć do świadomości to, co wyjawił mu Hyojin, wstając przy tym po jakiś zwój. No dobra, czyli ma na myśli stworzenie jakiejś dziwacznej mikstury z roślin karłowatych, które jakimś cudem urosły pod wielkimi warstwami lodu wyspy, a następnie zaaplikowanie tego naparu jemu. I przy okazji tak stworzony eliksir podobno nie jest wielkim zagrożeniem dla życia. Chociaż, w takiej sytuacji śmieszki ze śmierci wydały się mu w jakiś magiczny sposób nieprzesadnie zabawne. Cóż, może po prostu poczucie humoru Yukiego było nieco mniej wyrafinowane niż to, którym mógł się pochwalić lider klanu białych tygrysów.
-Zazwyczaj. Cóż, niezwykle pocieszająca perspektywa - mruknął, raczej do siebie, ale na tyle głośno by Hyojin również był w stanie to usłyszeć. Bo i w rzeczy samej, zaproponowane przez Hyojina rozwiązanie nie pisało się zbyt różowo. Po słowie "inicjacja", spodziewał się raczej jakiegoś zadania związanego z wykazaniem swoich umiejętności. Chociażby, można strzelić, walka z jednym z nich i próba udowodnienia swojej siły pozostałym przedstawicielom tej dumnej rasy. A tutaj nic nie zależało od tego, kim się jest. Ot, aplikujesz sobie truciznę, albo umrzesz albo nie. Nie ważne jak silny jesteś, jeżeli mikstura trafi tam gdzie nie powinna, to jesteś w rzyci tak głęboko, że widzisz światełko będące gardłem. Młodzieniec westchnął ciężko.
Nie mając za bardzo wyboru, Kenshi wstał z siedzenia i zaczął czytać gryzmoły, zapisane na zwoju zrobionym ze skóry. No pięknie. Kilka roślin formuje specyfik, wypijasz go. Zapadasz w dwunastogodzinny sen, cholera wie czy bolesny czy nie, dostajesz majaków wywołanych odurzeniem i halucynacjami, twoje ciało staje się chłodniejsze, a gdy tylko zaczynasz używać chakry, twoje włosy bieleją. Hm. Proces dość ryzykowny. Ale, jakby spojrzeć, raczej nie miał wiele do stracenia - jeśli nie będzie mieć pomocy ze strony tygrysów, nie opuści wyspy i umrze, czy to z wychłodzenia, czy to z głodu. Jeśli umrze podczas inicjacji, wyjdzie na to samo. A jeśli się uda, będzie mieć nie tylko sprzymierzeńców, ale i może znajdzie sposób na wydostanie się na kontynent.
Dlaczego to zawsze ja muszę mieć przejebane.
-Cóż... wygląda na to, że i tak nie mam innego wyjścia. Podejmę się tego... mam nadzieję, że będę na tyle uprzejmy by nie umrzeć - powiedział z lekką nutą cynizmu w głosie. Chyba będzie lepiej po prostu przez to przejść.
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4094
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Jawa »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Natsume Yuki »

Cóż, przynajmniej tyle że podejrzenia Natsumego co do niebezpieczeństwa specyfiku miały jakąś rację bytu. Czyli wychodzi na to, że faktycznie tygrysy po prostu zaaplikują mu dożylnie czy doustnie jakąś truciznę z jakichś karłowatych ziół rosnących pod lodem, a później będą tylko się przyglądać jak Yuki będzie leżeć w malignie i sprawdzać, czy w ogóle przeżyje taki zabieg, czy może zejdzie. Faaantastycznie. Miał dosyć silne ciało, z psychiką trochę gorzej, ale i tak bez tragedii - okres niewolnictwa pomagał, ale wciąż... Nadchodzące chwile zaczęły mu się coraz mniej podobać. No, ale co poradzić - wychodzi na to, że tak czy owak ryzyko śmierci jest właśnie tym, co może mu pomóc opuścić wyspę. Nie żeby to jakoś pocieszało, ale był to przynajmniej jakiś ruch żeby zmusić go do podjęcia się tego, co obiecał.
W końcu nie lubił łamać danego słowa. Nawet mimo tego, że shinobi to w większości kłamcy.
-Poprzedni lider... - mruknął pod nosem na słowa Hyojina, lecz słowa te nie do końca dotarły jeszcze do jego umysłu. Był zbyt przejęty faktem, że będzie ryzykować śmiercią. Może później, o ile przeżyje, dopyta się dokładniej o co chodzi. Zresztą, nie ma pośpiechu - jeśli przeżyje, to będzie mieć jeszcze dużo czasu na zapytanie, jako że będzie mógł po prostu skontaktować się z liderem tygrysów w każdej chwili. A jeśli zejdzie podczas eksperymentu... cóż, wtedy ta wiedza nie będzie mu w żadnym stopniu potrzebna, nie?
-Faktycznie, pomysł na zamrożenie ziół jest całkiem niezły - przyznał, spoglądając na zamknięte w lodzie rośliny. - Czasem takie potraktowanie roślin jeszcze wzmacnia ich działanie. A przynajmniej jest tak z niektórymi przyprawami. Ciekawe, czy w tym przypadku też to tak działa.
Hyojin przekazał wszystko odzianemu w zwiewną szatę przybocznemu, a samemu zaproponował możliwość zadawania pytań. I w sumie dobrze, bo Natsu chciał się upewnić co do kilku kwestii.
-Cóż... na razie pozostanę przy pytaniach o inicjację. Najważniejsze będzie chyba - czy jest ona bolesna? W sensie, czy te zioła wywołują halucynacje połączone z fizycznym cierpieniem, czy po prostu zasypiam i śnię, bez miotania się, gorączki i majaczenia? Drugie - czy te... wizje... mogą jakoś wpłynąć na mój charakter? Czy będę świadom tego, że śnię? I chyba ostatnie: co będzie z moim ciałem? W sensie, podczas inicjacji będę leżeć na jakiejś kozetce, czy po prostu gdzieś w rogu pokoju?
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4094
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Jawa »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Natsume Yuki »

Czyli jednak. Tak to właśnie wyglądało. Niektórzy odczuwali potworny ból, wywołujący u nich podświadome błaganie o zakończenie eksperymentu, a na innych mikstura w ogóle nie zaczynała nawet działać. Ha, czyli jeszcze więcej możliwości loteryjnych. Nie żeby to była jakaś forma pocieszenia. Dodatkowo, ci którzy zostali potraktowani tą miksturą, zdarzały się przypadki kiedy człowiek zaczynał się miotać po kozetce. Może to oznaczać bardzo realistyczne wizje, które będzie ciężko odepchnąć samą siłą mentalną. Młodzieniec westchnął ciężko, czując że zaczyna powoli obawiać się tej całej inicjacji. Była... bardzo ryzykowna. No, ale skoro już obiecał...
-Cóż... w takim razie nie pozostaje nic innego. Prowadź.
Idąc przez zimne jaskinie podziemnej części Hyogashimy, Natsume zaczął się zastanawiać nad całą swoją przeszłością. Jak to każdy człowiek, który równie dobrze nigdy już mógł nie zobaczyć światła dnia. Czy ludzie, którzy udają się na egzekucję, również odczuwają potrzebę zaakceptowania tego, co ich spotkało w życiu, by móc z czystym sumieniem pójść na spotkanie ze swoim przeznaczeniem? Czy chcieli w pełni rozpisać swoje uczynki, i te dobre i te złe, by później na ich podstawie spróbować jakoś podsumować siebie? Cóż, młody Yuki obecnie właśnie to odczuwał. I miał wewnątrz siebie wrażenie, że to może mu wyjść na dobre. Do tej pory był samotnikiem, zamkniętym na innych i skupionym tylko na swoim szkoleniu, niczym innym. Osiągnął bardzo wysokie umiejętności jak na swój wiek, lecz za wszystko to zapłacił dużą cenę. Nie był w stanie nawiązać kontaktu z człowiekiem, może i odczuwał mizantropię. A wszystko to zaczęło się od konieczności zabicia swojego przyjaciela. Twarz Daisukego czasem dalej pojawiała się w jego snach, często zakrwawiona, niekiedy uśmiechająca się pocieszająco, a w innych sytuacjach wykrzywiona jak pysk jakiegoś demona. Wiedział, że chłopak zginął przez niego. Dla niego. A on sam właśnie wtedy zaczął tylko żyć tylko dla samego siebie. Tyle mówił, że chce zmienić wyspy, by nikt nie musiał już cierpieć tak jak on. A tak naprawdę nie robił ku temu prawie nic. Żył po to, by rosnąć w siłę. Nic ponad to.
Cóż, może ten długi sen pozwoli mu odnaleźć prawdziwe wnętrze. Takie, którego nie będzie się wstydził.
Pół godziny wędrówki minęło mu jak z bicza strzelił. Zanim się obejrzał, byli już na miejscu. Po wkroczeniu do pomieszczenia, Natsu poczuł jak ciarki spływają mu po plecach. Okrągłe, puste pomieszczenie, wewnątrz którego znajdowała się tylko kamienna kozetka, przypominająca raczej katafalk, oraz kilka łańcuchów, którymi można było przypiąć delikwenta w razie drgawek lub innych ruchów podczas "inicjacji". Rzeczywiście, można było to pomylić z salą tortur. Czując się zupełnie niepewnie, młodzieniec położył się na stole i pozwolił się zakuć. Teraz nie było już odwrotu.
-Też mam taką nadzieję - szepnął, pozwalając się napoić dziwnym wywarem o zielonej barwie. Nawet nie zdążył dobrze opróżnić buteleczki, a już poczuł że zaczyna odpływać...

Reminiscencja Świat wokół wirował. Pomimo tego, że dopiero co jeszcze był przytomny, teraz miał tylko wrażenie, że spada w nieskończoną otchłań, a wszelkie światło z którym miał do czynienia, pozostaje daleko za nim. Gdzieś w górze. Natsume teraz nawet się już nie powstrzymywał, jak to miał w zwyczaju na co dzień. Nie krył swych uczuć, swych obaw, tego, że... boi się. Pomimo tego, że wszędzie znajdowała się tylko pustka, a on nawet nie czuł jakiegokolwiek oparcia, wciąż był w stanie widzieć samego siebie. Widział swoje ręce. Ich drżenie. Ich bladość. Wiedział, co to oznacza. Strach. To, na co nigdy nie chciał sobie pozwolić. Od kiedy tylko zamknął się wewnątrz własnego umysłu, nigdy nie chciał więcej okazywać tego typu uczuć. Lecz teraz, gdy widział że mu się to nie udaje... Nie wiedział, co o tym myśleć.
Był tu teraz sam, tylko ze swoimi myślami. Obawami. Uczuciami, które kompresował przez ponad dziesięć lat. Jedyną osobą, która była była tu obecna, to on sam.
I właśnie to go przerażało najbardziej.
-... czuję się... pusty... - szepnął, tak jakby chciał samego siebie powiadomić o obecnym stanie. Jednak... czy taka rozmowa samego ze sobą miała jakikolwiek sens? W takich warunkach nie dało się zachować pełni zdrowia psychicznego.
-Sam się takim uczyniłeś - usłyszał gdzieś za swoimi plecami. Odwrócił się gwałtownie, próbując znaleźć źródło tych słów. Widząc to, zamarł.
To był... on?
Pomiędzy nim samym a osobą, która stała naprzeciw, dało się dojrzeć tylko kilka różnic. Natsume, który stał przed nim, nosił zupełnie identyczny strój jak on sam w danej chwili, tylko zupełnie czarny, dosłownie w każdym aspekcie. Cera jego klona była dramatycznie blada, podobnie jak oczy. Tak puste, jak gdyby należały one do ślepca, lub człowieka martwego. Miał on w wielu miejscach popękaną skórę, spod której zdawało się bić blade, czerwone światełko. Wyróżniał się również brązowymi włosami - naturalną barwą kłaków Yukiego, zanim je przefarbował na czarno.
Natsume odruchowo chciał sięgnąć po miecz, jednak ku jego zaskoczeniu, nie miał przy sobie żadnej broni. Żadnego przedmiotu. Był tylko w swym zwykłym ubraniu - błękitnej szacie, czarnej żebrowanej kamizelce, spodniach i butach do kolan. Zero broni, co jak na jego warunki było prawie nie do pomyślenia. Westchnął ciężko, po czym spojrzał na swoją blado-czarną wersję. By być szczerym, w sumie cieszył się że nie musi rozmawiać sam ze sobą. Nawiązanie kontaktu z kimś innym zdawało się znacznie... prostsze.
-... kim jesteś?
-Wnioskuję, że szukałeś tego - odparł klon, sięgając za plecy, po czym wyciągnął przed oczy Yukiego jakiś przedmiot. Był to Shiroi Sou, Biały Mnich, jego miecz w formie zanim został on złamany podczas Pustynnego Pogromu. Jego pamiątka rodzinna i element duszy, jak na szermierza przystało. Odziany na czarno anty-Natsume przypiął ostrze do swego pasa i spojrzał przeciągle na swój oryginał. - Jestem Tobą. A właściwie tą częścią, która powstała w Tobie trochę ponad dziesięć lat temu. Dla ułatwienia kontaktu, możesz mnie nazywać Shiranui.
Natsume próbował to wszystko połączyć w jakiś sensowny ciąg, lecz póki co nie wychodziło mu to najlepiej. Czyli tak naprawdę rozmawiał sam ze sobą, tylko w tym przypadku jego świadomość postanowiła mu to ułatwić poprzez uformowanie zdeformowanego kształtu jego samego, by nie musiał mówić w próżnię. Na dodatek wychodziło na to, że ten jego "klon" wiedział o nim znacznie więcej, niż sam Yuki wiedział o sobie. Metafizyka w najlepszej formie.
Natsume postawił kilka kroków w bok. Pomimo tego, że nie wyczuwał pod stopami żadnego podłoża, a powietrze zdawało się nie stawiać jakiegokolwiek oporu, tak jakby dalej gdzieś lewitował, jego ciało przesunęło się w stosunku do Shiranui dokładnie o tyle, o ile powinno. Rozejrzał się i próbował cokolwiek zobaczyć, lecz zawiódł tylko swoje oczekiwania. Zwrócił się więc w kierunku wciąż stojącego nieruchomo anty-Natsumego i westchnął lekko. Wciąż czuł, że drżą mu ręce. Czyli odczuwał strach. Tylko przed czym?
-Powiedziałeś, że sam się taki uczyniłem. Pusty? Gdzie my tak w ogóle jesteśmy?
-W chwili obecnej? Znajdujemy się gdzieś wewnątrz Twojego, lub naszego, umysłu. To, co tutaj widzisz, a przynajmniej w normalnych warunkach byś widział, to wewnętrzny świat. Każdy człowiek w swym umyśle posiada takowy. Jest to swego rodzaju forma, personifikacja, wizualne przedstawienie tego, o czym dana osoba myśli.
Shiranui również wykonał kilka kroków, ruszając lekko rękoma na boki, jak jakby chciał coś pokazać podczas tłumaczenia.
-Wspomnienia. Wyobrażenia. Uczucia. Przeżycia. Wszystko jest tutaj zapisane, i do wszystkiego można powrócić. Oczywiście, ingerowanie we wspomnienia niczego nie zmieni w świecie prawdziwym, ale przynajmniej w ten sposób będziesz mógł jakoś... utrzymać się, jeśli rozumiesz o czym mówię.
-Okej, rozumiem... więc czemu jest tu tak pusto?
Shiranui zatrzymał się w miejscu i wycelował palec w pierś Natsumego.
-Jak już powiedziałem - sam siebie takim uczyniłeś. W momencie, w którym powstałem, postanowiłeś całkowicie się odciąć od tego, co cię czyniło człowiekiem. Przestałeś mieć jakiekolwiek skrupuły. Zapomniałeś o swoich przyjaciołach, byłbyś w stanie ich zabić, gdyby tylko stanęli ci na drodze. Próbowałeś się odciąć od realnego świata, zamknąć w swoim umyśle wspomnienia, które cię raniły. I zamiast pozwolić ci pójść dalej, tylko kiełkowały. Ich mrok rozszerzał się, i ostatecznie zajął cię całego. Ta pustka to dokładnie to, czym jesteś teraz.
Natsume poczuł, jak po jego plecach przebiegają zimne ciarki. Zaraz... to coś, co teraz widzi, to jest... on? Ta nicość to naprawdę forma, jaką przedstawia jego umysł? Czy naprawdę pozwolił, by cień padł na całą jego osobę? Było to dla niego nie do pomyślenia... chociaż, wróć. Bardziej go przerażała perspektywa tego, że to są fakty. Jakby nie spojrzeć, to co powiedział Shiranui w większości się zgadzało. Gdy zaczynał misję, zamykał swoją duszę w pojemniku, pozostawiając się zupełnie wyjałowionym z emocji, tylko po to by wykonać zadanie. W tym stanie nie bałby się zabić kompana. Był potworem.
Chociaż, trzeba na to spojrzeć też z innej perspektywy. Do tego został stworzony przez rygorystyczne szkolenie. Przez trening, któremu poddał go ród Yuki, by osiągnąć jak najwięcej z jego potencjału. Szkolenie to pozwalało mu też zapomnieć o przeszłości, która zawsze rysowała się w ciemnych kolorach. Śmierć rodziców, gdy jeszcze był dzieckiem. Życie w samotności, by uciec od problemów codzienności. Pojmanie przez piratów i rok tortur, zakończony zmuszeniem go do odebrania życia jednej z nielicznych osób, którym był w stanie bezgranicznie zaufać. Nieważne, jak bardzo chciałby widzieć śmierć Daisukego jako uwolnienie go spod brzemienia piratów - to on był tym, który przeszył jego pierś kataną. To on odebrał mu przyszłość. To Sosei mógł teraz stać na jego miejscu, podczas gdy on teraz leżałby spokojnie pod ziemią. Do tej pory nie potrafił sobie wybaczyć tej śmierci. I to wywoływało u niego potworny ból mentalny. Ból, który był w stanie zagłuszyć tylko za pomocą szkoleń, misji, mordów. Chwil, kiedy mógł się w pełni skupić na jednym celu. Momentów, gdy cała reszta jego istnienia odchodziła na dalszy plan.
Nie pomyślał, że to kiedyś odbije się z dwukrotną siłą.
Mrok wokół zawirował, a Natsume poczuł potworny ból głowy. Ryknął i złapał się obydwoma dłońmi za głowę, padając przy tym na kolana. Chciał uderzyć głową o posadzkę, lecz przez to, że tej zwyczajnie nie było, nie odczuł jakiegokolwiek impetu. Tylko delikatną blokadę. Jak gdyby powstrzymała go chmurka.
Shiranui usiadł obok niego, podpierając się na pięści.
-Boli, co? Cóż, nie dziwię się. Te wszystkie negatywne emocje. Nienawiść do samego siebie. Rozpacz. Strach. Żal. Przez jedenaście lat zdążyło się ich nagromadzić, i to całkiem sporo. A teraz, kiedy w końcu się tu dostałeś i zacząłeś próbę ogarnięcia tego burdelu, wszystkie uderzyły naraz, z poczwórną siłą. Nie dziwię się, że to boli. Ciemność wewnątrz ciebie pochłonęła wszystko, co widziałeś pozytywnie. A zważając na to, że teraz jesteś w swojej prawdziwej formie - tej, którą powinieneś być, boli cię to jeszcze bardziej. Tak by być szczerym, to przez większość twojego życia, to JA kierowałem Twoim ciałem, nawet mimo tego że cały czas czułeś jakbyś to był ty.
Natsume, wciąż czując rozrywający ból, podniósł się na łokciach, by móc spojrzeć na zniekształconą wersję samego siebie. Popękana twarz szermierza uśmiechała się do niego.
-Można to nazwać tak, że to ja jestem Twoim przewodnikiem po sobie samym... oraz co ważniejsze, to ja jestem tym mrokiem, który widzisz wokół. W przeciwieństwie jednak do tego, co ludzie sobie wyobrażają o wewnętrznej ciemności, nie przynosi mi radości pochłonięcie Cię w całości. Takie życie nie jest warte istnienia, co zresztą sam doskonale wiesz. Wielokrotnie przecież myślałeś o tym, jak to by było gdyby Ciebie nie było...
To też prawda. Shiranui znał go na wylot. Natsume w rzeczy samej wielokrotnie zastanawiał się nad sensem samego siebie, i tylko niekiedy znajdował jakiekolwiek punkty na plus. Przyłapywał się wtedy na rozmyślaniu, czy nie byłoby lepiej gdyby po prostu się poddał. Wystarczyłoby sięgnąć po nóż, i tyle by go widzieli. Za każdym razem jednak się jakoś powstrzymywał. Nie miał odwagi, by dokonać czegoś tak gwałtownego. Poza tym, nawet pomimo braku chęci do egzystencji, zawsze znajdował w sobie jakieś światełko. Światełko... nadziei? Błagania o lepsze jutro?
Na samą tę myśl, pośród wirującego wokół cienia pojawiło się pęknięcie. Shiranui uśmiechnął się, podniósł Natsumego do pozycji stojącej i wskazał na szczelinę.
-Oto Twoja szansa na powrót. Jeżeli chcesz w jakiś sposób sprawić, że ten burdel znów się oczyści, musisz znaleźć sposób by mnie pokonać... lub się ze mną pogodzić. A by to uczynić, musisz się też pogodzić ze samym sobą... i twoją przeszłością. Tam znajdziesz dwa główne wydarzenia, które cię zmieniły. Spróbuj się z nimi zmierzyć jeszcze raz.
Natsume poczuł, że jego ciało samo się porusza, pomimo jego woli. Młody szermierz wziął rozbieg i wbił się całym ciałem w światło, czując, jak po chwili traci grunt pod nogami. Spadał. Tym razem przynajmniej czuł jakiekolwiek przyciąganie. I widział coś, co nie patrzyło przy okazji w niego.

Biel Natsume dość boleśnie poczuł, że po dobrej chwili lotu wylądował na jakimś podłożu. Było to nawet miłe uczucie, mieć pod sobą jakąkolwiek powierzchnię płaską, na której można się podeprzeć, usiąść, stanąć. Wciąż czując jakieś dziwne otępienie, wywołane atakiem psychicznym i rozmową z Shiranuim. To wszystko zdawało się być istnym zderzeniem ze ścianą. Wychodziło na to, że pozwolił sobie w życiu na tak wiele złego, że zaczęło go to po prostu przerastać. Nawet najpotężniejsza tama, wystawiona na napór wody z tsunami, w końcu pęknie i pozwoli zalać całe okoliczne terytoria, często dewastując nawet cały kraj. I dokładnie tak samo to wyglądało u Yukiego. Stworzył wokół mroku we własnej duszy coś w rodzaju kopuły, którą była jego nabyta mentalność. Jednak po tylu latach kompresowania całego tego gówna we własnej duszy, w końcu musiało dojść do załamania. Nie spodziewał się jednak, że sam sobie zadał aż tyle szkód. Wychodziło na to, że musi znaleźć sposób na oczyszczenie się, zanim zdoła się przebudzić ze swego wewnętrznego świata.
Młodzieniec podniósł się chwiejnie do pozycji stojącej i otrzepał się z pyłu. Jak się okazało, wylądował na zimnym, ziemistym podłożu o twardości skały, idealnie pasującym do zimniejszych klimatycznie wysp. Zmrużył oczy, by pozwolić im na przystosowanie się do ciemności, i rozejrzał się uważnie. Widok ten sprawił, że zalała go ulga, a na twarz wypłynął radosny uśmiech.
-Hyuo... jestem na Hyuo! - szepnął, czując że może za chwilę wybuchnąć śmiechem. Pomyślałby kto, że zobaczenie tej starej, zlodowaciałej grudy ziemi zdoła go aż tak ucieszyć! Już dość sporo czasu minęło, od kiedy ostatnio opuścił te wybrzeża, i widok starych śmieci wywoływał radość, nawet jeśli to wszystko wokół było tylko iluzją.
Oczywiście, zauważył też parę różnic od faktycznego stanu. Było tu znacznie więcej drzew, niż zapamiętał na terytoriach centralnej wioski, a przecież znał każde najmniejsze drzewko w okolicy stolicy rodu Yuki. Było też znacznie mniej domów, a te co już stały znajdowały się w dużej mierze gdzie indziej. Jego uwagę przykuł zwłaszcza jeden, nieco dorodniejszy budynek, postawiony z kamienia i różnokolorowego drewna, na jego oko - sosny i mahoniu, ale mógł się mylić. Słońce poranka nieśmiało wychynęło zza granicy Shiroyamy, najwyższej góry Hyuo, i padło na osadę. Czując swego rodzaju ulgę, chłopak podszedł do okna bogatego budynku i ostrożnie zajrzał do środka.
W środku siedział jakiś mężczyzna o brązowo-rudych włosach, czytający jakąś notkę ze stołu. Po chwili zaś dołączył do niego jakiś brązowowłosy dzieciak, zaglądający nieśmiało do pomieszczenia kuchennego, w którym obecnie znajdował się starszy shinobi.
-Co jest, Natsu? Jesteś głodny?
Zaraz, zaraz.
Natsu?
-Tata?...
Natsume przyjrzał się siedzącemu przy stole mężczyźnie. Miał on na oko coś koło czterdziestki, lecz wciąż trzymał się zaskakująco dobrze. Pośród jego włosów znajdowało się tylko kilkanaście siwych pasemek, a pod koszulą dało się dojrzeć solidnie zarysowane mięśnie. Z twarzy również był człowiekiem bardzo przystojnym, lecz widać też było duże znużenie materiału. No tak, wuj Raien opowiadał, że jego ojciec był niegdyś wędrownym najemnikiem, który z niejednego pieca chleb jadł, to by w sumie tłumaczyło jego wygląd...
Natsume stał jeszcze przez dobrą godzinę, patrząc na człowieka, który okazał się być jego ojcem. Przynajmniej tutaj, we wspomnieniach, mógł go zobaczyć, posłuchać jego głosu. Poczuć jego obecność. Po raz pierwszy, od kiedy tylko pamiętał. Poczuł, że do jego oka napływa łza. Marzył, by móc tak spędzić jeszcze chwilę...
Wtedy jednak przypomniał sobie dalszą część historii jego wuja.
Wioska została zaatakowana, a jego matka zginęła na szczycie budynku lidera Rodu.
W tym momencie poczuł jakiś dziwny wstrząs, i ujrzał wielką falę wody. Od razu wiedział, co się święci.
Nie zważając na nic, zaszarżował w kierunku budynku lidera. Dotarł tam w niecałą minutę.
Na szczycie budynku panowała sroga walka. Uzbrojona w Białego Mnicha piękna, czarnowłosa kobieta o porcelanowej cerze odpierała ataki kilku przeciwników, wyglądających na Ród Hoozuki i Hoshigaki. Jeden z mężczyzn wydawał się szczególnie wyróżniać pod względem budowy ciała - olbrzymi, rekinowaty wojownik, dzierżący równie pokaźne zanbato. Yuriko zdawała się być zmęczona atakiem i przeszła do pełnej defensywy, co wszyscy oponenci próbowali bezlitośnie wykorzystać. Matka Natsumego okazała się jednak być lepszą wojowniczką, niż by się wydawało - sprawnie parowała uderzenia i wyprowadzała uniki. Jednak zapatrzona na trzy cele, nie zobaczyła że ten wielki oponent wyskoczył w powietrze, zamierzając się zanbato. Kobieta nie miałaby szans na poprawny unik.
Ciało Natsumego zareagowało natychmiastowo. Młodzieniec doskoczył do przeciwnika, tworząc wokół swojej ręki pazury z Hyotonu, po czym wbił mu dłoń w bok, miażdżąc przy tym nerkę. Wiedział, że takie zagranie wywołuje u człowieka tak wielki ból, że ten nie jest w stanie nawet krzyczeć. I faktycznie tak się stało - Hoshigaki osunął się na ziemię, a wokół niego pojawiła się kałuża krwi. Kobieta, widząc to kątem oka, i mając świadomość że ktoś przybył na pomoc, pozwoliła sobie na kolejny ofensywny ruch - paradą zbiła miecz wroga na bok i cięła go w szyję. Krew trysnęła na podłogę, a głowa shinobiego padła na kamienne podłoże.
Z pomocą Natsumego, walka skończyła się zaskakująco szybko. Wszyscy agresorzy padli martwi, zdekapitowani, posiekani, zamrożeni i bez części organów. Natsu strzepnął z dłoni resztę zakrwawionego lodu i spojrzał na swoją matkę, czując łzę w oku. Oto i ona.
Powietrze wokół nich zawirowało gwałtownie, a oczy kobiety zmieniły nagle barwę. Na identyczną, jaką miał sam Natsu.
Nastąpiła chwila ciszy, po której kobieta podeszła do młodzika i objęła go, szlochając.
-Natsu... a więc jednak. Nie zapomniałeś o nas... Przybyłeś, by się z nami zobaczyć...
Słysząc to, Yuki również poczuł potrzebę płaczu. Wiedział, że to tylko iluzja, i że nie rozmawia ze swoją matką, lecz sama możliwość ujrzenia jej, i ulżenia jej cierpieniom - nawet jeśli tylko wewnątrz jego głowy, było dla niego niewypowiedzianą radością. Położył czoło na jej ramieniu i również zaczął płakać jak małe dziecko.
Trwali tak w uścisku, wylewając łzy radości. Po chwili jednak młodzieniec zdołał się powstrzymać i spojrzał na Yuriko z uśmiechem.
-Mamo... cieszę się, że mogłem się z Tobą zobaczyć... nawet w takiej formie.
-Cóż... wiem, że wolałbyś mnie zobaczyć naprawdę, lecz... sam rozumiesz. Przynajmniej możemy zamienić parę słów i spróbować się wzajemnie pocieszać, prawda?
Natsume parsknął śmiechem, kiwając głową. Nie byłby w stanie tego lepiej wyrazić. Kobieta podjęła jego brodę i zaczęła go oglądać ze wszystkich stron.
-No no, wyrosłeś na niesamowitego młodzieńca! Przystojny, z nutą dostojeństwa... Cały mój syn! - Yuriko zaśmiała się serdecznie, ocierając łzę z oka. - Żałuję tylko, że nie mogłam z Tobą być, gdy dorastałeś. Może chociaż w taki sposób byłabym w stanie Cię uchronić przed całym tym cieniem, który teraz w Tobie siedzi...
Natsume westchnął, znów się uśmiechając.
-Też żałuję, że tak nie mogło być. Ale nie każdemu z nas może być dane szczęśliwe zakończenie, prawda? Zresztą... tak długo, jak mam Cię we wspomnieniach, tak długo jesteś ze mną.
Yuriko znów zaczęła wyglądać tak, jak gdyby miała się rozpłakać. Natsume znów objął ją z całych sił, czując ciepło jej ciała.
-Przepraszam, że przybyłem dopiero teraz. Zapomniałem już, kim jestem tak naprawdę... I dopiero teraz odzyskuję kontrolę nad swoim życiem. I... cieszę się, że się na to zdecydowałem. Będę musiał podziękować Hyojinowi.
Kobieta uśmiechnęła się przez łzy. Zapewne nie miała pojęcia, kim jest ten cały Hyojin, ale mogła się domyślić że jest to ktoś dzięki komu mogli się nareszcie spotkać.
Stali tak i rozmawiali przez kolejną godzinę. Czas zdawał się zatrzymać.
W końcu, po dość długiej chwili rozmowy, Natsume zauważył że obok zaczyna formować się szczelina wspomnień. Spojrzał na matkę kolejny raz, gładząc ją po włosach.
-Mamo... muszę już odejść. Muszę jeszcze ogarnąć resztę swojego wnętrza, a później iść na konfrontację z Shiranui, swoją ciemną stroną. Droga się otworzyła.
Kobieta otarła łzę z oka i pokiwała głową.
-... w porządku. Rozumiem. W takim razie... weź to. Będziesz tego potrzebować w ostatnim starciu... i może pomoże ci zachować samego siebie przez cały ten czas, nawet w najcięższych chwilach.
Z tymi słowami kobieta podała mu Shiroi Sou. Uczucie posiadania znajomego miecza w dłoni od razu sprawiła, że Natsume poczuł się pełen otuchy. Ucałował matkę w czoło, szepcąc "jeszcze kiedyś wrócę", po czym podszedł do szczeliny i otworzył ją na oścież jednym cięciem. Czas się zmierzyć z drugim wspomnieniem. I domyślał się, na czym to wspomnienie będzie polegało. Czas wrócić do groty śmierdzącej krwią, potem i alkoholem.

Przebaczenie Podejrzenia ze strony Natsumego okazały się być trafne. W przeciwieństwie do poprzedniego wspomnienia, tutaj jego oczy nie zostały przywitane przez poranne promienie słońca. Nie było żadnego światła, ba, nawet ciężko było określić jaka do cholery była obecnie pora dnia. Wokół siebie widział tylko... w sumie, gdyby być sprawiedliwym, to nic. W ostatniej chwili poczuł, że pod jego stopami znajduje się powierzchnia wody, a niedaleko znajdują się jakieś skały. Całą resztę otoczenia pochłaniała gęsta mgła. Dokładnie tak samo, jak tamtego feralnego dnia, gdy zamordował przyjaciela. I obudził tym samym Shiranui. Zauważył, że jego oddech przyspieszył, a serce znowu zadrżało ze strachu. Nie był pewien, czy chce to wszystko znowu zobaczyć. Czy przeżycie całego tego gówna jeszcze raz pozwoli mu zmienić swoje życie?
Położył dłoń na rękojeści Shiroi Sou. Znajoma tsukamaki w pobliżu dłoni sprawiała, że czuł się chociaż odrobinę pewniej pośród tego całego chaosu, w który trafił. Nie spodziewał się, że będzie kiedykolwiek bać się wejść do własnego umysłu... lecz najwidoczniej będzie mu to potrzebne. A świadomość, że jego miecz - brat przez połowę życia - jest przy jego boku, sprawiała że decydował się na następne kroki.
Westchnąwszy ciężko, młodzieniec ruszył przed siebie. Tak jak się spodziewał, pośród mgły w końcu udało mu się znaleźć zarysy niewielkiej wysepki, pod którą znajdowały się pirackie kryjówki. Wokół można było też zauważyć bardzo wiele mniejszych lub większych okrętów, a na nich pozostali członkowie załóg. W dziewięćdziesięciu procentach zachlani prawie na śmierć, z pozostałą dziesiątką próbującą ich ogarnąć do pozycji przynajmniej półpionowych. Yuki wciągnął powietrze do płuc. Prawie natychmiast wyczuł mieszankę zapachów dymu i alkoholu. Wtedy, gdy był dzieciakiem, odczuwał to wszystko znacząco mocniej, ale teraz, będąc dojrzałym shinobi i wojownikiem... nie mógł się powstrzymać. Uśmiechając się, wysunął miecz z pochwy.
Gdy skończył, wszyscy ci którzy byli trzeźwi leżeli już na podłodze, zakrwawieni i w przeważnie zdekapitowani. Pozostali, którzy i tak obecnie zgonowali, i tak by nie byli w stanie go zauważyć... Oczywiście, mógł ich po prostu zignorować i iść dalej. Ale jednak, możliwość pozbawienia życia swoich oprawców była bardzo przyjemnym, satysfakcjonującym uczuciem. Ich zwłoki przypominały mu, że da się ich zabić, i że on sam nie jest już bezbronnym, porwanym dzieckiem. Ominąwszy ciała, podszedł do wejścia do jaskini i zanurzył się w ciemnościach podziemnych grot.
Wystarczyło przejść kilkanaście metrów, by zacząć słyszeć krzyki, śmiechy, śpiewy i odgłosy tańców. Wystarczyło tylko podążać za dźwiękami. Poza tym, jeszcze mniej więcej pamiętał rozkład pomieszczeń z czasów, gdy uciekał z niewoli, więc dotarcie do sali głównej zajęło mu niecałe kilkanaście minut. Zdążył akurat w momencie, gdy na arenę rzucono miecze. Zdołał zauważyć zarówno białowłosego młodzieńca o zaskakującym wzroście - Soseia Daisukego, jak i samego siebie - pobliźnionego młodzika, niższego, lecz równie dobrze wysportowanego. Widząc tę sytuację na nowo, młodzieniec znów poczuł jak opuszczają go wszelkie siły. Odwrócił się, by nie widzieć tego co zaraz nastąpi.
-Teraz w końcu zachowujesz się, jak należy! Zapomniałeś, co ustalaliśmy?
Czyli już odciąłem mu dłoń, pomyślał.
Tak właściwie, co oni ustalali? Pamiętał te wszystkie rozmowy w podziemiach. Wiedział, że w dużej mierze ich głównym założeniem było "misja jest najważniejsza, jeśli tylko jeden przeżyje, to drugi musi ruszać dalej". To właśnie przez to był gotowy poświęcić życie Daisukego, by móc samemu opuścić te podziemia. Później, każdego pieprzonego dnia swojej egzystencji, żałował tego czynu. To właśnie zabójstwo Soseia było jego głównym grzechem, którego nie potrafił sobie wybaczyć, i to przez niego pogrążył się w mroku.
Wtedy Natsume przypomniał sobie jeszcze jedną przysięgę, którą sobie złożyli, zanim skupili się na treningach i odsunęli się od innych. Zanim narzucili sobie tak potworne zasady.
-Nigdy nie porzucę swego przyjaciela.
Młodzieniec ryknął i odwrócił się w kierunku areny, wyciągając rękę. Zdążył. Tuż przed tym, jak jego młodsza wersja przeszyła pierś swego kompana kataną, całe jego ciało pokryło się lodową pokrywą.
Piraci, zaskoczeni, poderwali się z miejsca i zaczęli rozglądać. Podobnie uczynił Sosei. Kenshi wskoczył na arenę i potrząsnął przyjaciela za ramię.
-Wyjaśnimy sobie to wszystko na spokojnie. Stawaj do walki, mamy piratów do wyczyszczenia.
Daisuke najpierw wyglądał na kompletnie zbitego z pantałyku, dość szybko jednak się opamiętał i również podniósł miecz, spoglądając z żądzą krwi na swoich oprawców. Yuki, uśmiechając się, również zwrócił się w kierunku swoich wrogów. Zapijaczeni piraci podnieśli się do pozycji półsiedzacej, sięgając po miecze.
To będą żniwa.
Natsume doskoczył jako pierwszy, wyprowadzając proste cięcie od góry. Zanim wróg zdążył zablokować cięcie, jego głowa została rozpłatana na pół. Widząc, że wokół niego pojawiło się jeszcze trzech, nastolatek wykorzystał technikę Omotegiri, by z zaskoczenia trafić wszystkich oponentów. Trzy głowy wylądowały na piasku, zastygnięte w wieczystym zaskoczeniu.
Sosei również nie pozwolił sobie zostać w tyle. Niemal natychmiast również doskoczył do piratów i wykonał dwa cięcia. Nawet pomimo braku takiego doświadczenia jakie miał dorosły Natsume, i tak radził sobie całkiem nieźle, zważając na ilość alkoholu we krwi przeciwników. Pierwszemu odciął rękę, po czym kopniakiem zmiażdżył jeszcze krtań, a następnemu, który się napatoczył, wbił ostrze miecza w pierś.
W ten sposób dwójka shinobi wyrzynała wszystkich korsarzy w pobliżu. Nawet nie musieli się przy tym przesadnie starać, jako że obaj byli w bardzo dobrej kondycji fizycznej. Ostatni padli kapitan i jego córka. Natsume powtórzył swój popisowy mord, którego dokonał również w tym miejscu, ale podczas furii po śmierci przyjaciela - wbił rękę w bok wroga, zmiażdżył mu wątrobę, stworzoną w ten sposób krew zamroził w wielki sopel, który ostatecznie umieścił w czaszce wrażego bojownika. Sosei zaś nie bawił się w aż takie farmazony - gdy tylko udało mu się dostać do córki kapitana, cięciem miecza zniszczył jej kuszę, po czym wykorzystał cięciwę jak garotę, dusząc dziewczynę na śmierć.
Co prawda dziewczyna tak naprawdę dalej żyła, ale w tym świecie mogła być martwa. Czemu nie.
Powietrze zawirowało, a oczy Daisukego, podobnie jak wcześniej matki Natsumego, zmieniły swoją barwę na złotą. Oznaczało to, że zyskał on świadomość rzeczywistości. Yuki podszedł do swojego przyjaciela, a ten zamarkował uderzenie w brzuch.
-Pomyślałby kto, cwaniaka! Czyli jednak przeżyłeś znacznie dłużej, niż byśmy się spodziewali, i dojrzałeś na tyle by w końcu ogarnąć ten burdel!
-Prawda... chwilę to trwało. Ale cieszę się, że w końcu to nastąpiło.
Sosei uśmiechnął się, udając powątpiewanie, po czym ostatecznie podszedł do kompana i objął go, jak dawno niewidzianego brata. Natsume, czując łzę na policzku, odwzajemnił uścisk.
-Za długo mi zajął powrót tutaj. Ja... bałem się tego spotkania. Bałem się przybyć do tej groty. Bałem się przypomnieć sobie to wszystko, na co sobie pozwoliłem. Do tej pory żałuję tego, że cię zabiłem...
Sosei wybuchnął śmiechem, ku zaskoczeniu Natsumego.
-Zabiłeś mnie głównie dlatego, że sam tego chciałem! Poza tym, wiedziałem że chcesz abym uciekł razem z Tobą. Cholera, też tego chciałem! Ale wiedziałem też jeszcze jedno. Chcesz wiedzieć, co?
Natsume pokiwał głową, a Daisuke trącił go pięścią w ramię.
-Wiedziałem, że nie uda nam się opuścić tego miejsca razem. Jednak z nas dwóch to ty byłeś tym, który miał kogokolwiek. Kogoś, kto na ciebie czekał. Wuja. Ciotkę. Mikoto. Wszyscy w klanie pragnęli, byś w końcu się przełamał i do nich dołączył. W końcu jesteś synem jednej z wielkich liderek Yuki, do diabła! Wszyscy chcieli się w jakiś sposób do ciebie otworzyć, sprawić byś stał się jednym z nich. Ty zaś, zamknięty w swoim świecie, odrzucałeś wszystkie te próby, ignorowałeś je. Dlatego właśnie chciałem, żebyś to ty przeżył. Żebyś otworzył się na świat. Na innych.
Natsume otworzył szeroko oczy, słuchając każdego słowa z niedowierzaniem. Naprawdę tak było? Daisuke poświęcił się, by spróbować uratować Natsumego, a ten tylko źle odebrał tę intencję i zawiódł oczekiwania przyjaciela? Jeżeli to w rzeczy samej była prawda, oznaczało to mniej więcej tyle, że Sosei zauważył zły stan ducha swojego przyjaciela, i starał się w jakiś sposób ochronić go od cienia, w którym ostatecznie i tak wylądował. Twarz Yukiego skrzywiła się, a po jego policzkach popłynęły kolejne już tego dnia łzy.
-Wygląda na to, że źle zinterpretowałem twoje poświecenie...
Sosei pokiwał smutno głową.
-Zauważyłem. Kiedy tylko to wszystko się wydarzyło, twoja dusza stała się jeszcze mroczniejsza niż wcześniej. Zamknąłeś się w sobie, i pozwoliłeś cieniowi pochłonąć całego siebie.
Natsume pokiwał głową.
-Cóż, w takim razie może rozmowa z Tobą pozwoli mi się jakoś odkupić... * * * Minęły ze dwie, trzy godziny zanim w końcu sobie wszystko wyjaśnili. Im dłużej trwała rozmowa, tym bardziej Natsume czuł, że ta wyprawa do wnętrza samego siebie była dokładnie tym, czego potrzebował. Dzięki temu mógł jeszcze raz porozmawiać ze swoim przyjacielem. Przeżyć wszystkie pozytywne emocje, jakie dzielili i jakimi karmili się, by się nie zatracić w lochach. A dobre samopoczucie Soseia było naprawdę zaraźliwe. Po raz pierwszy od naprawdę dawna, Natsume poczuł się naprawdę... szczęśliwy. Każdy uśmiech, jakim potraktował swojego kompana, był tak szczery, jak żaden którym traktował ludzi naprawdę. Uśmiechy do Reiki, Shigeru, Yoichiego, liderów. Zleceniodawców, posłańców. Handlarzy. Wszystkie te emocje były tylko pustymi ruchami maski. Teraz wreszcie zaś poczuł, że jest znów w stanie uśmiechać się naprawdę.
-Oho.
Natsume spojrzał za swoje plecy. Pojawiła się kolejna szczelina. Natsume wiedział, że ta tutaj poprowadzi go z powrotem do Shiranui.
-Cóż... wygląda na to, że czas na mnie.
-Ano... wszystko dobre szybko się kończy. W takim razie nie zatrzymuję. Tylko pamiętaj.
Natsume, który zdążył już ruszyć w stronę szczeliny, spojrzał jeszcze raz na przyjaciela.
-Jeszcze kiedyś odwiedź.
Natsume uśmiechnął się szeroko i zasalutował. Czując wewnętrzny spokój, rozciął szczelinę i wkroczył do środka. Do światła.

Powrót Natsume wkroczył do pomieszczenia, uśmiechając się lekko. Czuł się zupełnie inaczej niż wtedy, gry ostatnio tu wylądował. O ile wokół wciąż wirowały resztki mroku, tym razem całość była poprzebijana olbrzymimi szczelinami, z których sączyło się ogrzewające światło. Yuki rozejrzał się, poszukując swojego alter ego. Shiranui siedział kilkanaście metrów dalej, medytując. Najwidoczniej doskonale wyczuwał zmiany w młodym szermierzu z Hyuo, bo gdy odwrócił się w jego kierunku, na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu.
-Wróciłeś - powiedział spokojnie, podnosząc się do pozycji stojącej i sięgając po miecz. - Od kiedy ruszyłeś spotkać się ze swoją przeszłością, dużo się tutaj zmieniło. Widać tutaj znacznie więcej... nadziei. Widzę również, że ty sam jesteś znacznie spokojniejszy. Nie czuć od ciebie tej aury zaszczucia i strachu.
Natsume pokiwał głową, również wysuwając ostrze miecza. Biały Mnich Natsumego i Biała Śmierć należąca do Shiranui, dwie formy tego samego ostrza, zdawały się na siebie spoglądać z zaintrygowaniem.
-Faktycznie, od kiedy wyruszyłem, sporo się zmieniło. Zrozumiałem, że nie mogę cały czas siedzieć w cieniu. Że muszę zrobić co tylko mogę, by powrócić do normalnego życia. Oraz... że istnieją ludzie, dla których warto się wyrwać z tej klątwy, w którą sam się wpakowałem. Poza tym, w końcu mam swój cel, prawda?
Shiranui pokiwał głową, stając w pozycji bojowej.
-Zmiana wysp. Rozumiem. W takim razie porozmawiamy, gdy skończymy nasz pojedynek.
Natsume również przygotował ostrze.
-Mi pasuje.
Natsume aktywował chakrę, która zaczęła swobodnie unosić się z jego skóry, tak jak opary ciepłej wody z kąpiącego się człowieka. Młodzieniec poczuł, że przez jego ciało przenika potężna energia, której od dawna nie czuł. Zauważył, że Shiranui przygląda się z zaskoczeniem jego głowie. Yuki spojrzał na swoje włosy, i również go zamurowało.
Jego włosy zbielały.
-Cóż... Biały Cesarz (Shiranui) przeciwko Oku Lata (Natsume). Zobaczmy, jak to się skończy.
Obydwaj zaszarżowali i zderzyli się ostrzami. Z Shiranui buchnęła mroczna energia, zaś opary wokół Natsumego zgęstniały. Miecze zadźwięczały, i olbrzymia szybkość obu wojowników została wystawiona na próbę. Byli swymi klonami. Każdy doskonale znał sposób walki tego drugiego, doskonale potrafili skontrować swoje uderzenia. Shiranui odskoczył i wyprowadził cięcie w bok. Natsume skontrował to cięciem Mikazukigiri i wyprowadził szybkie uderzenie znad głowy. Mroczny klon zbił cios gardą i spróbował uderzyć Yukiego w czoło głowicą, lecz ten szybko uchylił głowę i uderzył przeciwnika kolanem, by cofnąć go od siebie.
Walka trwała kilkanaście minut, w których żaden z walczących nie był w stanie zdobyć znaczącej przewagi. Wszystkie cięcia, uderzenia, kopniaki i techniki chakry były odpowiednio kontrowane i unikane, tak że żaden z nich nie był nawet zadrapany. W końcu jednak Shiranui postanowił opuścić miecz. Kiwnął głową, zadowolony z wyniku.
-Nieźle. Nie jesteś już tym płaczliwym dzieciakiem, którym byłeś dwanaście godzin temu.
Natsume również opuścił ostrze, uśmiechając się.
-Zrozumiałem parę spraw. Między innymi to, że nawet jeśli cień jest wewnątrz ciebie, zawsze możesz go dawkować według zapotrzebowania. Nie musisz być wiecznie ponurym człowiekiem, który nie ma w sobie żadnych chęci życia.
Shiranui pokiwał głową i podszedł do Yukiego, wyciągając dłoń.
-Więc dawkuj mój mrok według zapotrzebowania. Nie musimy być wrogami.
Natsume spojrzał najpierw na dłoń przeciwnika, później na jego samego. Blizny na twarzy młodzieńca zmieniły barwę z czerwonej na błękitną. Uśmiechając się, uścisnął jego dłoń.
-Niech tak będzie. Od tej pory bądźmy towarzyszami, Shiranui.
Z tymi słowami cała powłoka mroku pękła, obejmując całe pomieszczenie światłem. Natsume wiedział, co to oznaczało.
Pogodził się ze samym sobą.
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4094
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Jawa »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Natsume Yuki »

Gdy chłopak poczuł, że sen wywołany tajemniczym specyfikiem zaczął w końcu ustępować, na początku spróbował tylko uchylić powieki. Ku jego szczeremu zaskoczeniu, było to większe wyzwanie niż można było się spodziewać. Gdy tylko otworzył jedno z oczu, od razu musiał je zamknąć z powrotem. Było po prostu za jasno. Cholera jasna, ani tu nieba, ani tu słońca, a jego najzwyklejsza jasność dnia w półprzezroczystej jaskini razi! Parsknąłby śmiechem, gdyby nie przeszkodziło mu w tym ogólne wyczerpanie. Chyba po raz pierwszy zdarzyło mu się obudzić się z długiego snu znacznie bardziej zmęczonym, niż był wcześniej. Czuł każdy swój mięsień, tak jakby co najmniej od kilkunastu godzin bez przerwy po prostu biegał. Co go jednak bardziej zaniepokoiło, dopiero po kilkunastu sekundach był w stanie którymkolwiek z nich poruszyć. Leżał sparaliżowany, próbując wrócić do świata normalnego. Po chwili jednak na szczęście się udało.
Niewiele później zaczęły również powracać pozostałe zmysły. Słuch. Węch. Dotyk. Udało mu się wychwycić liczne głosy, powarkiwania, rozmowy i spekulacje. Wyglądało na to, że ten eksperyment Hyojina faktycznie stał się czymś w rodzaju większego wydarzenia kulturowego, czy coś w tym rodzaju. Obrócił głowę, by zobaczyć istną chmarę przedstawicieli tego samego gatunku co ci, z którymi już miał do czynienia. Nawet zauważył kilka przykładów ewenementów w rodzinie, jak chociażby jakiś tygrys kontrolujący Katon. Intrygujące.
Natsume położył głowę z powrotem na kamieniu i odetchnął. Cholera, przez te dwanaście godzin wydarzyło się u niego tak wiele, że ciężko to było nawet opisać. Walczył ze swoim wewnętrznym cieniem, próbując pogodzić się z tym, kim tak naprawdę był. I odniósł zwycięstwo. Czuł, że kamień który otaczał jego serce w końcu opadł, a sam Kenshi odniósł wrażenie, że odmłodniał dobre kilka lat. Brakowało mu tej swobody.
Usłyszał wtedy słowa Hyojina i poczuł, że kajdany z jego nadgarstków opadają. Yuki potarł najpierw nadgarstki, by przywrócić krążenie w dłoniach, po czym podniósł się do pozycji półleżącej. Spojrzał na uśmiechającego się władcę Hyogashimy, i sam odpowiedział uśmiechem.
-Cóż... powiedzmy, że te ziółka troszeczkę mnie sponiewierały psychicznie. Ale przynajmniej tyle, że jest to pozytywne sponiewieranie... - powiedział, siadając, po czym skłonił głowę w geście podziękowania. - Dziękuję. Dzięki tej miksturze czuję się lepiej niż kiedykolwiek.
Słysząc żart o ochocie pozabijania, młodzieniec zaśmiał się serdecznie.
-Dziękuję, postoję. Mimo wszystko, cenię sobie swoją głowę.
Na polecenie Hyojina, Natsu zsunął się z kozetki i stanął w miarę pewnie na nogach. Wciąż czuł otępienie, ale nie było to nic poważnego. Się poprawi. Zrzucił z siebie skórę, którą był okryty, i strzelił palcami u dłoni. Miał wrażenie, że wnętrze jaskini zrobiło się jakieś takie... cieplejsze.
-Okej... no to lecimy z tematem. Yukinokessho!
Złożył pieczęć tygrysa, a z lodu i powietrza wokół nagle oderwały się tysiące, ba, dziesiątki tysięcy płatków z lodu, które zaczęły wirować wokół niego w fantazyjnych kształtach, z zabójczą prędkością i precyzją, kontrolowaną przez jego samego. Wytwory unosiły się w powietrze, opadały, latały nad głowami tygrysów, po czym w końcu uformowały coś w rodzaju tarczy wokół niego, by ostatecznie opaść na podłogę. Uśmiechnął się lekko. Dawno nie miał okazji pobawić się tą techniką.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4094
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Jawa »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume przez dobrych kilka minut praktycznie tylko wymachiwał mentalnie olbrzymią falą lodowych płatków, starając się stworzyć z tego jak najciekawsze show. Może i nie miał za sobą zbyt wiele doświadczenia jako komik, magik czy inne tego typu tałatajstwo, ale żeby wytworzyć jakieś intrygujące wzory z chmary płatków, które i tak w pełni odpowiadają nawet na najmniejsze polecenie z jego strony, nie trzeba mieć potęgi i inteligencji Rikudou Sennina. Po zakończeniu pokazu, przez chwilę zapanowała cisza. Młodzieniec, wykonując gesty pozwalające mu na łatwiejszą kontrolę płatków (w teorii tego nie potrzebował, ale wszystko w imię występu!), zauważył że jego już dość długie włosy zmieniły barwę na białą niczym śnieg. Czyli wyglądało na to, że to co się wydarzyło we śnie miało jakieś potwierdzenie w prawdziwym życiu. Milusio.
I wtedy wszystkie obecne tygrysy wykonały potężny ryk. Yuki, zaskoczony siłą fali dźwiękowej wytworzonej z dziesiątek (a może nawet setek) tygrysich gardeł, odruchowo zasłonił jedno ucho palcami. Może i nie pomagało to zbyt wiele, ale zawsze było to coś. Wiedział, że zasłonienie uszu i tak nie zmieni zbyt wiele, bo jazgot był iście ogłuszający, więc po co się starać. Tym, czym powinien w obecnej sytuacji przejąć się znacznie bardziej, były spadające z sufitu kawałki lodu, które po prostu odpadły. Same z siebie. Chłopak w ostatniej chwili zorientował się, że jeden z kawałków spada prosto na niego, więc zrobił szybki krok w bok. Co prawda takich rozmiarów bryłka nie byłaby w stanie go nawet specjalnie zadrapać, ale i tak lepiej nie czuć uderzenia niż je poczuć.
Światłe myśli Yukiego Natsume. Powinni to gdzieś zapisywać, krowia nać.
Słysząc o przyjęciu do plemienia, Kenshi początkowo nie wiedział, jak w ogóle powinien na to zareagować. Czyli według ich tradycji, teraz oficjalnie on sam również był śnieżnym tygrysem, ich pobratymcem i towarzyszem. Było to na swój sposób dziwne, ale też miało pewną nutę... serdeczności. Chłopak autentycznie się ucieszył. Czując popchnięcie ze strony Hyojina, młodzieniec przeszedł się między stworzeniami i również zaczął się z nimi witać. Gdy pytały, przedstawiał się, kłaniał się, był uprzejmy, ale kiedy było trzeba - pokazywał pazur. I swoje długie kły, które miał od urodzenia. Zawsze jakiś efekt wizualny.
-Te płatki to jeszcze nic - gdyby nie to, że pomieszczenie trochę małe, to mógłbym odpalić czarnego smoka. To jest dopiero moc - zaśmiał się wesoło w kierunku Hyojina, gdy już oficjalne powitanie zmierzało ku końcowi. Z poszczególnymi tygrysami pogada później, gdy dowie się odpowiedzi na najważniejsze pytanie: - No dobra, to chwilę tutaj się pokręcę i postaram zaznajomić. Ale później w jakiś sposób będę musiał się wydostać, nie? Jak mogę wrócić na kontynent?
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4094
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Jawa »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume, chociaż początkowo nie miał najmniejszego problemu z nawiązaniem kontaktu z przebywającymi wokół tygrysami, zaczynał powoli czuć się nieswojo, widząc tak wiele drapieżników traktujących jego samego jak jednego z nich. Jak do tej pory, wszystkie historie jakie słyszał o spotkaniu z tygrysami były krwawe i kończyły się puentą "jeżeli dasz radę - gdy spotkasz tygrysa, spierdalaj, jeśli ci życie miłe". A teraz, cóż. Był w teorii (i ponoć w praktyce też) ich bratem. Nie powinno się przy tym tego zrozumieć źle - wcale nie czuł się z tym źle, po prostu było to dla niego coś tak niespodziewanego... Jeden, dwa, no, góra trzy, to by jeszcze zrozumiał, ale cała chmara... I tak nie zdążył się jeszcze zapoznać z wszystkimi. Zapamiętał głównie humanoidalne - Hyoso, który miał zaczął przygotowywanie mikstury, jego brat Hyoken, zwiadowca Hyoren, Hyogeki (którego chyba nigdy nie zapomni), no i Hyojin. Do tego też przemknęła mu płonąca Hyoka, dumny jeździec Hyohiro, dwójka rodzeństwa - Hyoshi i Hyotai. No, i dostojna, lecz nieobecna Hyotora.
Po podejściu do Hyojina, Natsume usłyszał tylko na poły wesołą, na poły zdziwioną odpowiedź lidera Hyogashimy. Czyli najpierw będzie musiał podpisać pakt, który od teraz będzie symbolem jego związku z tą krainą. Szczerze, po tej całej inicjacji jego zaufanie do tych stworzeń znacząco wzrosło - w końcu pomogli mu z jego wewnętrznymi problemami - więc i w tym przypadku postanowił się nie wahać. W końcu obiecał, że pomoże tygrysom poznać kulturę ludzi!
-Nie ma sprawy. - powiedział, sięgając do kieszeni po jeden z karambitów. Noży, które podobno wzorowano na pazurach dzikich kotów... w sumie, coś w tym było. Przyłożył ostrze noża do opuszka palca wskazującego i przeciął go bez wahania. Poczuł ukłucie bólu, ale do tego akurat zdążył się przyzwyczaić.
Otrzymawszy polecenia, Natsume przyłożył krwawiący palec do okręgu w zwoju i napisał nim swoje imię i nazwisko rodowe, po czym - na wzór pozostałych podpisów - pokrył krwią pozostałe palce i odcisnął je. Gdy skończył proces podpisywania, spojrzał na Hyojina, który wyjawił mu o istnieniu ukrytej łodzi. Słysząc, że byłby w stanie dostać się z jej pomocą na najbliższą wyspę, młodzieniec się uśmiechnął.
-Rozumiem. Najbliższa wyspa zamieszkana przez ludzi to mój dom, Hyuo, więc tu nie będzie problemu. Cóż... tylko mam małe pytania. W jaki sposób będę mógł was przywoływać, jak wspominałeś? I będę mógł odwiedzać wyspę częściej, prawda?
Była to w sumie forma pożegnania. Chyba czas już wracać do ludzi...
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4094
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Jawa »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume pokiwał głową, zadowolony z efektu. Podpis, który złożył na zwoju, był troszeczkę koślawy, co było w sumie głównie spowodowane brakiem zbyt wielu okazji, by zajmować się pisaniem. A co dopiero za pomocą palca. Może i była to umiejętność podstawowa, jaką miał każdy człowiek, ale każdy miał prawo zardzewieć. Zwłaszcza po kilku latach braku konieczności używania tej zdolności. No, ale przynajmniej było idealnie czytelne, odbicie palców również idealnie odzwierciedlało jego linie papilarne. Gdy skończył, zwój zawinął się z powrotem i trafił ponownie do dzierżącego go Hyohariego. Młody Yuki skinął w jego stronę głową, po czym zwrócił się w kierunku Hyojina.
-Kuchiyose no Jutsu... w porządku, postaram się to opanować jak najszybciej. I będę się w razie czego kontaktować - powiedział z uśmiechem. Faktycznie, trzeba będzie to jak najszybciej opanować. Nie mógł się doczekać możliwości pokazania tygrysom świata zewnętrznego. Spojrzenia każdej rozumnej istoty na widok czegoś nowego, na dodatek tak wielkiego, zawsze był wystarczającym wynagrodzeniem za wysiłek. Tym bardziej, że teraz Natsume po prostu chciał to zrobić. Zapowiadało się przyjemnie.
Wtedy udał się razem z Hyojinem jakimś tunelem. O ile lider tygrysów odpędzał niektóre ciekawskie tygrysy od samego młodzieńca, Natsume pozwolił dwóm młodym stworzeniom - Hyoshiemu i Hyotai - pójść razem z nim. O ile Hyojin nie będzie mieć nic przeciwko, zresztą - hej, młodzi najbardziej pragną zobaczyć świat, prawda? A w razie czego, wystarczy puf i znowu będą na Hyogashimie.
Po krótkiej, dziesięciominutowej wędrówce, razem z królem Hyogashimy dotarli do jakiejś kamiennej ściany, jak się później okazało - ukrywającej przejście do zatoki z niewielkim okrętem. Na jego oko, był to żaglowiec typu ket, czyli najzwyklejsza żaglówka z jednym masztem. Na krótką podróż powinno w zupełności wystarczyć, tym bardziej że sądząc z temperatury i wiatru, nie zapowiadało się na żadną burzę. Otrzymując pozwolenie od Hyojina, podszedł do łodzi i wsiadł do niej, przyglądając się wyposażeniu i budowie. Znalazł też wspomniany kompas, żagiel był w dobrym stanie, ster tak samo, na wszelki wypadek były też wiosła... dobra, nie umrze.
-W porządku, w takim razie mogę ruszać od razu. Jeszcze raz, dziękuję za wszystko... i cóż, mam nadzieję że do zobaczenia niedługo.
0 x
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4094
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Jawa »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Hyōgashima 氷河島

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume uśmiechnął się lekko, słysząc odpowiedzi obydwu mężczyzn. Wyglądało na to, że senator faktycznie wykona wszystkie polecenia najszybciej jak będzie w stanie, a Hideo w tempie ekspresowym znajdzie jakiś sposób na zdobycie odpowiedniego transportu na Hyogashimę. Może i żegluga w tamtym kierunku nie będzie najłatwiejszym zadaniem - w końcu mówimy tu o Czarnym Archipelagu, tutaj nie było czegoś takiego jak prosta żegluga - ale przypuszczalnie jeżeli załoga okrętu dowie się że zleceniodawcą i pasażerem jest właśnie Yuki, to wszelkie formy odpowiedzi negatywnych zostaną bardzo szybko wycofane. Natsume poczuł wręcz ochotę na parsknięcie śmiechem. Pomyślałby kto, że będzie kiedyś w aż takim stopniu wzbudzał poruszenie tłumów. Pustelnik z bożej łaski, krowia nać.
Zanim jednak ktokolwiek zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, Yuki nagle został objęty dziwacznym obłokiem dymu - standardowo pokazującym się przy aktywacji jakiegoś jutsu. Tylko tu szkopuł tkwił w tym, że Natsume nie używał jakiejkolwiek techniki... Więc skąd to cholerstwo się tu wzięło?
... i prawie natychmiast poczuł zaskakujący chłód, jak gdyby wyszedł przed chwilą z gorących źródeł i od razu wskoczył do lodowatego morza. Musiał przyznać, że nawet on sam odczuwał lekki dyskomfort wywołany niską temperaturą otoczenia, a przecież był przystosowywany do podobnych warunków za pomocą ziół z Hyogashimy...
... Zaaaaraz, moment. W końcu miał okazję się rozejrzeć. I odnosił takie dziwne wrażenie, że skądś kurde kojarzył tę jaskinię.
I wtedy zauważył jedyną postać znajdującą się wewnątrz.
-HYOJIN-SAN?! - krzyknął, pozwalając sobie na brak zabaw z kontrolowaniem emocji i mimiki twarzy, przez co szok na jego fizys mógł wyglądać cokolwiek pociesznie. - Zaraz, zaraz, chwila, moment! Skąd ja się tu wziąłem? Znaczy, kiedy!? I jakim cudem trafiłem na Hyogashimę w ułamek sekundy? CZŁOWIEK POTRZEBUJE ODPOWIEDZI!
... chyba nigdy mu się nie zdarzyło być AŻ TAK czymś zaskoczonym. No, ale nie zawsze ma się okazję przebycia kilkuset kilometrów w ułamek sekundy, nie?
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czarny Archipelag”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości