Czarny Archipelag jest dużą gromadą różnorakich wysp, położoną na wschodzie, kilkaset kilometrów dalej od najbliższych kontynentowi wysp, Kantai i Hyuo. Znane są głównie z tego, że mało kto powraca z wojaży na tamtych wodach - z nieznanych powodów jest tam niezwykle burzowo, a gdy wody są spokojne - pojawia się tam niezwykle gęsta mgła i niewiele przez nią widać. Same wyspy mają różnoraki klimat - od wiecznie zamrożonej Hyogashimy, aż po tropikalną wyspę Xsi. Obie te znajdują się najbliżej kontynentu i są zaznaczane na oficjalnych mapach znanego świata. Pozostałe są póki co pomijane.
Natsume parsknął cichym śmiechem, gdy usłyszał komentarz Hyohiro co do tego, że "w ten sposób się do czegoś przyda". Tygrys się mylił. Jego pomoc tutaj, chociaż ograniczała się głównie do funkcjonowania jako jego oczy w nocy, była nieoceniona. Gdyby nie jego obecność, Yuki byłby zmuszony walczyć na ślepo, albo cały czas prosić o pomoc Hyorena - wytrącając go tym samym z uwagi i zmuszając go do marnowania czasu, który tutaj mógł bardzo sprawnie spożytkować na walkę w pełnym skupieniu. Chociaż Hyohiro sam w sobie nie walczył, jako pomocnik spisał się na medal. Dlatego też Yuki tylko lekko pokręcił głową, spoglądając na tygrysa z wesołym uśmiechem. -Za nisko się cenisz, Hyohiro. Bez Twojej pomocy jako moje oczy, musiałbym polegać tylko na słuchu - przeciwko tym przeciwnikom, to mogłoby się dla nas wszystkich skończyć tragicznie. Pomagałeś nam też z określaniem położenia przeciwników. Odwdzięczyłeś się nam z nawiązką. Pochylił się nad ciałem tego, którego przed chwilą zdekapitował, i zaczął przeglądać wszystkie kiesy i sakiewki jakie tylko mógł przy sobie ukryć. Znalazł trochę przydatnego wyposażenia, które mogłoby być dla niego użyteczne w dalszych podróżach - noże kunai, w tym jeden trójostrzowy. Okrągła tabletka, którą podejrzewał o bycie pigułką żywnościową, kilka pustych karteczek, narzędzie do pisania, no i sakwa z pieniędzmi. Trochę monet się tutaj uzbierało, to fakt - będzie z pół tuzina równowartości stu ryo. Można za to kupić porządne tanto. Ciekawe tylko, po co im było aż tyle pieniędzy, skoro byli na bezludnej wyspie? Czyżby trafili tutaj przez przypadek? Dobrym punktem zaczepienia była też dziwaczna moneta, inna od tych do których przywykli: w przeciwieństwie do standardowego ryo, ta tutaj miała dodatkowo wydrążony kwadratowy otwór w samym środku monety. Skąd to się wzięło? Jaką to miało wartość? I czy mogło pomóc z podpowiedzią, skąd pochodzili agresorzy?... Po upchnięciu wszystkiego co znalazł do swojego ekwipunku, powoli dokuśtykał do tygrysa, odpinając przy okazji od paska Shiroi Shi. Katana jego matki, ukształtowana tak że wyglądała teraz jak najzwyklejszy w świecie kij, miał też swoje zalety - w takiej formie, że kiedy nie był używany w pojedynku, mógł służyć jako laska do podpierania się. W końcu z taką myślą formowano miecze z pochwą w stylu shirasaya, czyż nie? Gdy tylko podszedł, korzystając z pomocy, wspiął się na siodło i usadowił tak żeby jazda z dowolną prędkością nie była dla niego niewygodna. Wciąż czuł upierdliwy ból kolana, ale cóż - nie miał prawa narzekać. Zaniedbał się, to teraz płaci. -Niestety nic - odpowiedział na pytanie Hyorena. - Pieniądze, kilka sztuk broni, pigułka żywnościowa, puste kartki i ołówek. Nic co mogłoby cokolwiek podpowiedzieć, jeśli nie liczyć tej monety, którą pierwszy raz na oczy widzę. Westchnął. -Teraz jak już nie żyją, to mamy więcej czasu na wszystko. Wracajmy.
Natsume uśmiechnął się lekko, słysząc słowa Hyohiro. Och, był doskonale świadom, że tygrys musiał być nieludzko wpieniony całą tą sytuacją. W końcu mimo tego, że on sam również był dumnym przedstawicielem swojego klanu i urodzonym shinobi, to czuł pod skórą że w tej walce nie będzie w stanie nic zrobić, i będzie zmuszony po prostu stać z tyłu i patrzeć jak ktoś inny walczy ich walki. Uczucie bezsilności było najgorszym, co mogło się przytrafić wojownikowi. Dlatego pocieszająco położył rękę na jego karku i lekko przeciągnął ręką po śnieżnobiałym futrze. -Wiem, że to musiało być trudne. Ale nie wiedzieliśmy nic o przeciwnikach. Walka w takich warunkach była cholernie ryzykowna - jeden błąd i wszyscy bylibyśmy martwi. Bardzo nam pomogłeś. Taka prawda. Bez oczu Hyohiro, Natsume byłby ślepy. A wtedy przeciwnik miałby nad nimi miażdżącą przewagę. Westchnął i pokręcił głową. -Teoretycznie tak. Te wszystkie monety, których używamy, ryo, wyglądają jednak zupełnie inaczej niż to tutaj. Najważniejsza różnica - ryo nie mają wyrytych otworów w środku. Nie mam pojęcia, skąd wzięli ten żeton. Po drodze poprosił jeszcze, żeby uciąć dwa pukle włosów z ciał przeciwników - po jednym na głowę. Potrzebowali jakiegoś dowodu, że udało im się wykonać zadanie i przeciwnicy błąkali się teraz po jaskiniach Yomi.
Dotarli w końcu do siedziby tygrysów, kiedy słońce znajdowało się już dość wysoko na niebie. Chociaż i tak zdołali trochę się przespać na początku nocy, to teraz i tak Natsume odczuwał lekkie wyczerpanie. Mimo wszystko sen był dość krótki i bardzo czujny, więc nie odpoczywał równie dobrze jak wtedy kiedy mógł spać z pełnym odprężeniem. Dwa, stoczyli dość ciężki pojedynek, przez żyły Yukiego jeszcze niedawno pompowała się duża ilość adrenaliny, więc teraz, kiedy wszystko się uspokoiło, organizm również potrzebował trochę czasu żeby odtajać od nagłego stresu związanego z sytuacją "życie lub śmierć". Dlatego też Natsu lekko się kolebał na siodle, starając się utrzymać bez zasypiania. W końcu zapukali do drzwi siedziby Hyojina. Na dźwięk pukania, przywódca tygrysów niemalże w ułamek sekundy doskoczył do drzwi i otworzył, by spojrzeć na interesantów. Widząc Yukiego i oba tygrysy, widocznie poczuł dużą ulgę - trio wyruszyło poprzedniego dnia, więc ryzyko że napotkali przeciwnika było bardzo duże... i mogło się skończyć zgonem wojowników. Mogli też niczego nie znaleźć, ale wtedy nie byliby tak wyczerpani. Natsume uśmiechnął się lekko w kierunku przywódcy, i powoli zsunął się z siodła na plecach Hyohiro. Następnie, podpierając się na Shiroi Shi jak na lasce, podszedł do dowolnego miejsca siedzącego i spoczął na moment, by dać ulgę swojemu kolanu. -Tu przydałaby się liczba mnoga. Było ich dwóch. Westchnął lekko i pomasował kolano. -Znaleźliśmy ich obozowisko, gdy nie było ich jeszcze w jaskini. Wyglądało jednak na to, że w pełni się spodziewali tego że się tam ukryliśmy - od razu weszli bocznym wejściem, i zamiast obserwować, od razu rzucili bomby dymne i techniki. Musieliśmy się szybko ewakuować, bo byłoby krucho. Uśmiech na jego twarzy poszerzył się. Chociaż była to stresująca sytuacja, to jednak czuł się bardzo dobrze z tym że mógł znowu tego doświadczyć. -Wyszliśmy poza jaskinię, i skupiliśmy się na eliminacji. Hyohiro pomagał mi z określaniem pozycji przeciwników, Hyoren odwracał ich uwagę - no i wyeliminował jednego z nich. Drugiego dorwałem ja, chociaż okupiłem to uszkodzeniem nogi. Będę musiał to podleczyć. W tym momencie wyciągnął pukle włosów, które poprosił żeby odciąć z ciał. -No, ale skracając - tak. Nie żyją. Jeden śpi ze strzałą w sercu, drugiemu zdjąłem głowę z karku.
No i proszę - i w ten sposób Hyohiro dał mu kolejny powód do podziękowań. Przez większość drogi, kiedy Yuki miał problemy z utrzymaniem się przy świadomości, tygrys od razu przyszedł mu z pomocą, zagadując i podsuwając kolejne intrygujące informacje na temat tego co się wydarzyło w trakcie pojedynku. W efekcie? Miał z tego aż dwa benefity. Raz - miał na czym zawiesić umysł, więc nie odczuwał większej potrzeby by osunąć się w ramiona boga snu. Dwa - tygrys podsuwał mu kolejne informacje o oponentach, które później można było odpowiednio przeanalizować i spróbować wysnuć wnioski na temat agresorów. Między innymi fakt, że białooki oponent którego Natsume pozbawił głowy, posiadł umiejętność widzenia w ciemności. To, że pomimo białych oczu i tak nie utracił wzroku, Yuki zdążył już sam zauważyć - ale żeby mógł widzieć AŻ tak? Ciekawostka. Gdy już dostali się do siedziby Hyojina, Natsume w prosty i streszczony sposób przestawił przywódcy tygrysów całe zajście z tajemniczymi oponentami, starając się opisać mniej więcej ich zachowanie, sposób ataków i umiejętność przewidywania. Bo przecież skąd mieliby wiedzieć, że trio ukryło się w ich jaskini? Normalni ludzie nie wchodziliby do swojej siedziby od razu za pomocą tylnego wejścia... Przekazał pukle włosów przywódcy, i ze zmęczonym wyrazem twarzy pokręcił głową na jego pytanie. -Obawiam się, że nie. Zaczęli atakować tak szybko, że nie mieliśmy za bardzo możliwości zadawania pytań. A gdy skończyliśmy walczyć - nie było już za bardzo kogo pytać. Walczyli zaciekle i do samego końca. Przeszukaliśmy ich ciała, ale poza podstawowym wyposażeniem nie znaleźliśmy niczego szczególnego, zero zwojów, zero notatek... Jedyne co odstawało od normy, to to. Z tymi słowami pokazał tygrysowi nietypową monetę, która była ukryta w sakwie zabitego agresora. Nie przypuszczał żeby Hyojin wiedział skąd ten szton pochodził, ale przynajmniej przywódca w ten sposób otrzymał informację że znaleźli potencjalny punkt zaczepienia. Gdy Hyojin wspomniał jego obrażenia, Natsume tylko westchnął ciężko i osunął się głębiej w krzesło. Jak tak teraz wspomniał, to Yuki faktycznie czuł lekkie wyczerpanie. Niewyspanie i nieprzyzwyczajenie do takich sytuacji bojowych niestety dało o sobie znać. Przynajmniej teraz będzie wiedział, na treningu czego będzie musiał się bardziej skupić. Bo to, że wróci do treningów, było dla niego niemal absolutnie pewne. Mimo kontuzji, cieszył się że mógł znowu tego doświadczyć, zamiast codzienności na tronie. ... Ano właśnie. Yuki widocznie sposępniał, gdy przypomniał mu się fakt jego pozycji. Teraz, kiedy walczył, po raz pierwszy od dawna poczuł się zupełnie wolny. Wypuszczony z klatki, nieograniczony absolutnie jakimikolwiek zwyczajami, pozycjami, rangami. Był po prostu shinobi. Wojownikiem, walczącym dla idei wykonania misji. Dla samej idei walki. Do tego właśnie został wyszkolony, i w takim świecie czuł się najlepiej. Nigdy nie chciał być Cesarzem - owszem, pomysł zjednoczenia wysp wyszedł od niego i Garekiego, ale on sam nigdy nie czuł się na tyle dobrym politykiem, by móc piastować tak wysoki urząd. Nie do tego był stworzony. Gdy tylko pomyślał, że za niedługo musiałby wrócić do tej pięknej i wygodnej klatki i założyć sobie znów złoty łańcuch na szyję, zaczynały go nawiedzać myśli. ... czy naprawdę tego chciał? -Będę wdzięczny. Dawno nie miałem okazji walczyć, i takie są efekty. - Uśmiechnął się krzywo. - Chyba będę musiał ponownie poprosić Hyoso i Hyogekiego, by ze mną trenowali. Muszę wrócić do formy. Odetchnął. -... ale nie teraz. Najpierw chyba faktycznie będziemy musieli odespać te nerwy.
Natsume, słysząc wypowiedź Hyojina i Hyorena, ponownie podsunął się nieco wyżej w krześle i spojrzał na oba tygrysy z równie dużym zaskoczeniem jak Hyohiro. Czyli wychodziło na to, że były informacje o których nikt nic nie mówił. Wiedzieli o tym, że jest więcej niż jeden przeciwnik, i specjalnie tę informację przed nim zataili. Typowy shinobi zapewne reagowałby irytacją, może nawet agresją - w końcu został przez nich oszukany i wystawiony na większe zagrożenie. Natsume jednak miał tę cechę, że zawsze wysłuchiwał wypowiedzi do końca. I dzięki temu zrozumiał, że tygrysy miały w tym większy cel - chcieli przetestować jego umiejętności bojowe, sprawdzić jego osąd i charakter, by móc ocenić czy zasługuje na wyższy poziom wtajemniczenia w tygrysie sztuki. I wyglądało na to, że takowy test zdał. Natsume uniósł lekko brwi, słysząc kolejną informację. Zaraz... jego trenerem miał być Hyogami? Najstarszy, mędrzec Śnieżnych Tygrysów? Jak do tej pory Natsume słyszał tylko historie na jego temat, o jego umiejętnościach i sile - lecz nigdy nie spotkał go osobiście. Ciekawe, czego mógłby się dowiedzieć od kogoś obdarzonego tak wielkim doświadczeniem. Dlatego też Yuki powstrzymał swój gniew, i skupił się na tym pozytywnym aspekcie całej tej wyprawy. Uśmiechnął się lekko. -... Dziękuję. To dla mnie wielki zaszczyt. Teraz jednak potrzebował trochę odpoczynku. Później się skupi na tym, co ma nadejść.
Kilka dni później, Natsume wstał z niewielkiego legowiska którego Hyogeki mu udzielił na czas jego pobytu na wyspie, i wyszedł na zewnątrz, by odetchnąć chłodnym powietrzem poranka. Przez te kilka dni, które zdążył tu spędzić, pomoc medycyny naturalnej stosowanej przez tygrysy znacząco pomogła mu na kontuzję kolana, dzięki czemu mógł zacząć się stopniowo przygotowywać do największego wydarzenia w jego życiu: treningu z Mędrcem całego tygrysiego rodu, Hyogamim. Jak do tej pory, Yuki tylko słyszał o nim historie od swoich kompanów - nigdy nie miał okazji zobaczyć Najstarszego na własne oczy. A tu proszę, dozna zaszczytu ćwiczenia pod jego okiem! Podobno ostatnim, który miał okazję udać się do kryjówki Hyogamiego, był sam Hyojin - a przecież było widać, jaką siłą ten teraz dysponował! Dlatego też Yuki uznał, że będzie potrzebować trochę treningu, zanim uda się na ćwiczenia u starego tygrysa. Nie miał pojęcia, na czym polegał trening chakry natury - nigdy wcześniej nie słyszał o takim wynalazku. Ale pamiętał z teorii, że chakra była blisko powiązana nie tylko z duchem, ale również z ciałem - więc pracując nad swoimi możliwościami fizycznymi, shinobi potrafił też poprawić swoją kontrolę nad chakrą, nie mówiąc też o jej ogólnej ilości. Dlatego też postanowił skupić się na nadrabianiu własnych braków w umiejętnościach szermierczych: każdy trening był tylko na plus dla niego. Niewiele później dołączyła do niego grupa tygrysów, które wcześniej zaprosił do pomocy - głównie naczelnego szermierza Hyogashimy, Hyokena, oraz jego brata - utalentowanego nauczyciela, Hyoso. Jak się domyślał, za nimi również przygalopowało rodzeństwo Hyoshi i Hyotai, którzy bardzo lubili spędzać czas z Natsumem i chłonęli każdy moment z mężczyzną. A dodatkowo takie widowisko jak trening shinobiego z Hyokenem na pewno nie mogło umknąć wszystkim mieszkańcom leża... Natsume przygotował drewniany bokken, zaś stojący naprzeciw Hyoken nastawił pożyczony od Yukiego ćwiczebny miecz dwuręczny. Czas zacząć ten taniec.
Pojedynek trwał jeszcze kilkanaście minut, i z każdą minutą i podejściem Natsumemu coraz łatwiej było nadążyć za dość szybkimi ruchami jego oponenta. Hyoken również wydawał się zadowolony faktem, że Yuki był trudnym przeciwnikiem, i również czerpał radochę z ich pojedynku - nawet mimo tego, że obaj zdołali już zabarwić się nawzajem siniakami od silnych uderzeń drewnianymi ostrzami. Młodzieniec przygotował broń, i skierował ją ponownie na Hyokena. Tygrys również stanął w pozycji pasującej do jego własnego stylu walki, i zaprosił shinobiego gestem dłoni do kontynuacji walki. Które to też zaproszenie Natsume bez zawahania przyjął.
Po poprzednim treningu, Natsume i Hyoken umówili się na następny, kolejnego dnia. Od teraz postanowili sobie, że podwoją swój reżim treningowy, aby we dwójkę cały czas rosnąć w siłę i umiejętności - stąd, gdy tylko się obudzili o świcie, od razu ruszali do ćwiczeń. Najpierw zwykłe treningi fizyczne, rozciąganie się i ćwiczenia siłowo-kardio, aby poprawić swoją kondycję i przygotować się do trudniejszych etapów. Natsume czuł olbrzymią satysfakcję, mogąc szkolić się w nowych sztukach i przywracać swoje ciało do stuprocentowej wydajności. To było to, czego tak mu brakowało przez te lata jako cesarz - i teraz czerpał radość całymi garściami.
I w końcu nadszedł ten dzień. Natsume uznał, że doprowadził się ponownie do stanu pełnej użyteczności fizycznej, i powinien być już gotów do pierwszych treningów z najstarszym z Tygrysów: Hyogamim. Nie wiedział zupełnie, czego powinien się spodziewać, lecz zdążył już spędzić wiele wieczorów na rozmowach z Hyojinem i powracającą do zdrowia Hyotorą, by dowiedzieć się więcej na temat tej niezwykłej "chakry natury" - była to czysta, niezmodyfikowana żadnymi bodźcami chakra, pochodząca bezpośrednio od sił naturalnych. Najczystsza forma chakry, identyczna jak ta którą posługiwały się w legendach Ogoniaste Bestie. Normalni ludzie nie potrafili się nią posługiwać, jako że jej wpływ na organizmy również uwalniał w nich podstawowe, czyste emocje, wyłączając logikę i nauki. Albo przynajmniej tak możnaby było zakładać. Jak się okazało - shinobi tak naprawdę nie potrafili używać chakry natury, dlatego że nie rozumieli jej charakteru i działania. Zakładali, że chakra to chakra, i nie ma żadnych dodatkowych założeń z nią związanych - podczas gdy tak naprawdę, aby móc się wzmocnić senjutsu, trzeba było umieć osiągnąć idealny balans między ciałem, duchem i naturą. Ludzie, którzy zupełnie nie rozumieli tego trzeciego pierwiastka, nie mogli marzyć o opanowaniu tej sztuki. Ale jednak istniały wyjątki. Wybitne jednostki, które uzyskiwały wiedzę i doświadczenie w mieszaniu chakr, i stawali się tzw. Mędrcami. Czyżby Natsu również miał się takim stać?... Wędrówka do siedziby Hyogamiego zajęła mu dobre kilka godzin - nawet mimo wskazówek od Tygrysów i chęci towarzyszenia mu, Yuki postanowił że dotrze tam sam, co automatycznie przedłużyło podróż. Ale w końcu mu się udało. I najpierw spędził dobre kilka minut, obserwując po prostu piękne wnętrze jaskini, w której mieszkał Hyogami. Olbrzymia jaskinia z ładną, kształtną chatką, w której odpowiednie oświetlenie zapewniały specjalne otwory w powale. I to tajemnicze, skrzące się jeziorko - słyszał od Hyojina, że ta woda jest przepełniona chakrą, i może mu pomóc w treningu - cholera wie jak, ale pomoże. Yuki zapukał do drzwi, i drzwi otworzył mu sam Hyogami. Tygrys był... zaskakująco mały. Na upartego, jego rozmiary kojarzyły mu się bardziej z Hyotai niż z dostojnym Hyojinem - był na tyle niewielki, że spokojnie mógłby uwiesić się na ramieniu Yukiego. Jednak było po nim widać, że nie jest byle kim - nawet jego pasy na futrze były tak przepełnione chakrą, że skrzyły się czerwienią zamiast czerni. -Witaj, Najstarszy - powiedział na powitanie, kłaniając się. Hyogami uśmiechnął się. -A, to Ty, chłopcze. Yuki Natsume, o ile dobrze pamiętam z paktu? Wejdź. Z chęcią z Tobą porozmawiam na temat tego obiecanego treningu... Natsume kiwnął głową i uśmiechnął się. Ku jego zaskoczeniu jednak, Hyogami zatrzymał go. -Chcę jednak, żebyś wiedział. Trening kontroli tygrysiej sztuki Senjutsu to nie są przelewki. Jak zaczniesz trening, będziesz oddzielony od świata na długi czas. Pół roku. Rok. Może kilka lat. Natsume opuścił lekko głowę, zastanawiając się. Przez tak długi czas... z jednej strony bardzo się cieszył możliwością treningu, ale z drugiej cały czas słyszał z tyłu głowy, że wciąż jest Cesarzem. Czy taka ucieczka nie będzie uznana za zdradę? A może zostanie uznany za zmarłego, a na jego miejsce pojawi się inny Cesarz? W końcu jednak, pamiętając jak bardzo cieszył się emocjami na poprzedniej misji, pokręcił głową do samego siebie. Cesarstwo musi się nauczyć żyć również bez niego. -Jestem na to gotów, Hyogami. Hyogami zaśmiał się wesoło. -Doskonale! A więc wchodź, wchodź, prędko! Najpierw muszę Ci przedstawić teorię, a później... przejdziemy do praktyki.
Minęło pół roku, od kiedy Natsume rozpoczął rygorystyczny trening przy boku Hyogamiego. Od wtedy sporo się zmieniło pod względem wyglądu mężczyzny: muskulatura ciała nieco się rozrosła (ale dalej utrzymywała taki poziom, żeby być uznawanym za smukłego), od wpływów chakry natury jego rysy stały się nieco ostrzejsze, no i rzecz jasna - jego włosy, które zaczynały już mu stopniowo przeszkadzać - więc najnormalniej w świecie ściął je na krótko, czyli na długość ok. 3 centymetrów. Dla człowieka, który przez większość życia nosił długie włosy, była to bardzo duża odmiana - lecz w sumie jak na razie na plus. Nie dość że było mu wygodniej, to jeszcze włosy nie przeszkadzały mu poprzez włażenie do oczu, co niegdyś zdarzało się względnie często. Jego szkolenie było jednak jeszcze dalekie od końca. Chociaż zdołał już opanować podstawy kontroli chakry natury, to jednak wciąż potrzebował pomocy Hyogamiego, aby utrzymać stan Mędrca w stopniu stabilnym. Nadal musiał opanować pełną kontrolę tej mocy - a na to będzie potrzeba jeszcze więcej rygorystycznego treningu, nie mówiąc już nawet o czasie... ... cóż, jednak samymi przemyśleniami człowiek nie żył, prawda? Trzeba wracać do roboty.
Półtorej roku spędzonego na Hyogashimie dość mocno wpłynęło na Natsumego. Nie tylko pod względem umiejętności, ale też wyglądu. Niegdyś szczycący się względnie delikatną urodą, długowłosy młodzieniec, teraz widocznie zmężniał: jego rysy stały się ostrzejsze i bardziej wyraziste, umięśnienie stało się nieco bardziej uwydatnione, zaś włosy, żeby nie przeszkadzały, po prostu ściął. Do całego zestawu ran i blizn dołączyło kilka nowych, które pojawiły się na jego skórze przez "przypadki" podczas treningów fizycznych z Hyogamim i Hyokenem. Praktycznie odstawił swój błękitny płaszcz, i większość czasu poruszał się i trenował w swoim stroju Sakki - który przez to stał się nieco znoszony i nosił sporo znaków używania. Pobyt tutaj również znacząco wpłynął na jego umiejętności fizyczne - stał się szybszy, zwinniejszy, silniejszy. Odzyskał kondycję którą miał zanim został Shirei-kanem. No, i nie mówiąc o umiejętnościach kontroli chakry natury, która znacząco wpłynęła na jego zdrowie - w sposób pozytywny, rzecz jasna. Postanowił też, za radą Hyojina, Hyogamiego i Hyotory, nie wracać do Cesarstwa - po półtorej roku nieobecności, na pewno znaleziono już nowego Cesarza, i powrót poprzedniego mógłby tylko wprowadzić więcej chaosu. W zamian, Natsume miał przyjąć nowy pseudonim, ukrywać swoją tożsamość - i stać się wędrownym najemnikiem. Tym, czym chciał być. Tym, do czego był wyszkolony. -Od tej pory... mówcie mi "Kensei" - powiedział swoim kompanom. Nadszedł koniec Natsumego Yuki. I początek Kenseia. Korzystając z pomocy tygrysów, odnalazł łódź którą na wyspę przypłynęła dwójka agresorów. Po przywróceniu jej do stanu używalności zaś, wyruszył z powrotem - mierząc w kontynent.