Opuszczony teren

Heiji

Opuszczony teren

Post autor: Heiji »

Był to obszar obejmujący całkiem spory kawałek terenu. Był on w pełni pokryty opuszczonymi budowlami, niektóre z nich były zniszczone, inne zaś jedynie zapuszczone lecz nie nadające się do zamieszkania. W niektórych budynkach można było znaleźć bezdomnych czasami też pijaków. Raz nawet udało się spotkać kilka tropów. Miejsce to należy do bardzo tajemniczych, wszystko może się tutaj znajdować. Tylko jak do tego doszło, że nikt się nie interesuje tym terenem? Nikt tego nie wie, po prostu o nim zapomniano...


"Znajomi w akcji!"
15/30


Po przeprowadzeniu rozmowy ze zleceniodawcą nasz młody bohater był już całkowicie gotów, aby wyruszyć samemu na zlecenie. Mając mapę był ubezpieczony od wszelkich nieprzewidzinych przede wszystkim nie miłych wydarzeń. Zaraz po tym jak opuścił posesję mężczyzny, młodzieniec skierował się wprost w wyznaczone miejsce na mapie. Idąc mógł już zacząć mniej a więcej opracowywać jakiś w miarę sensowny plan działania, w końcu jego znajomy zniknął i nie będzie już tak łatwo. W każdym bądź razie Yuusha nie należał do słabeuszy, więc nie powinien na swej drodze napotkać większej przeszkody. Prawda? Chociaż wychodzenie z tego typu założenia nie zawsze kończy się najlepiej. W pewnym momencie chłopak mógł dostrzec jak coś się zmienia w jego otoczeniu. Tylko co to mogło być? Pieszych już wogóle nie było, no może poza tym ostatnim pijakiem, który kręcił się niedawno gdzieś w pobliżu. Budynki były mniej lub więcej zniszczone, wszystko mogło tylko na jedno wskazywać. Yuusha znajdował się coraz bliżej swego celu. Prawda? Tylko co się stanie gdy uda mu się dotrzeć do punktu "B"...
0 x
Yuusha

Re: Opuszczony teren

Post autor: Yuusha »

Plan, plan, musiał wymyślić plan, tylko że jak miał to zrobić jak praktycznie nic nie wiedział o tej całej organizacji? Tyle że była dobra w tym co robi i tyle. Ani planów ich kryjówki, ani też ich liczebności, czy też są tam shinobi. Yuusha musiał improwizować, albo pokombinować na miejscu, gdy zobaczy miejsce, gdzie się skrywają te niedobre bandyty. A może chociaż miał plan jak wymyślić plan? To by też nie zaszkodziło. Nie mniej nie miał zamiaru wparować tam na typowego Jasia i po prostu zacząć tłuc się ze wszystkimi, bo ze słów zleceniodawcy wynikało, że goście mogą się go spodziewać. A skoro tak, to równie dobrze mogli go obserwować już i teraz. Albo dopiero zaraz. W każdym razie Otori zatrzymał się na chwilę i omiótł okolicę wzrokiem, by wyszukać jakiejś rudery, w której będzie mógł się na kilka chwil schować przed ewentualnym wzrokiem ciekawskich. Tam też złoży kolejno pieczęci Konia i Barana, a następnie wyciągnie złączone dłonie przed siebie, tworząc mniej więcej swojej wielkości, nefrytowe zwierciadło, z którego po chwili powinny wyjść dwie kopie Bohatera. Jednemu z nich rozkazał zaciągnąć kaptur na łeb, to samo zrobił on sam, zaś druga z kopii pozostanie z obnażonym łbem, by było widać jej twarz. Klony miały za zadanie ruszyć wcześniejszą trasą Yuushy, jakby nigdy nic i udać się pod kryjówkę zbójników od frontu. Zaś oryginał w tym czasie odczeka kilka chwil i również wyruszy, jednak okrężną drogą starając się zajść cel od tyłu. Tak więc plan był prosty: klony odwracają uwagę, bądź po prostu zrobią zamieszanie - zależnie co wyniknie z konfrontacji - zaś sam Otori w tym czasie postara się wśliznąć niezauważony i zobaczyć, co podziała. Pewnie i tak nie obejdzie się bez walki, bo mistrzem w skrytobójstwie, czy innych zakradankach nie był, ale to mogło wypalić. Przynajmniej częściowo. Tak więc czarnowłosy będzie starał się przemieszczać od rudery, do rudery, zachowując jak największą ostrożność i przy okazji nie robić zbytniego hałasu. Przy okazji co kilka metrów będzie przystawał na kilka sekund, wstrzymując oddech i nasłuchując, czy ktoś go nie śledzi. W tym samym czasie dwójka klonów będzie pruła truchtem przed siebie, bacznie obserwując teren dookoła siebie, by wychwycić ewentualnego przeciwnika. Zakapturzona replika również będzie mieć już przygotowane kunaie (po jednym na łape) z sakwy, ukryte wraz z dłonią w rękawach płaszcza.
Mogę dać hurtem wszystkie swoje staty w jednym poście, czy wolisz, żebym każdorazowo je wklejał? Bo w sumie pierwszy raz na tym forum walcze/używam tego w misji. W każdym razie wkleje je już teraz (przynajmniej te których postać używa akurat).

Staty/eq/inne:
STYLE WALKI: Kenjutsu.

SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 1
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1

KONTROLA CHAKRY D.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
KLANOWE C.

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):
- 5 kunai.
- 5 shuriken.

Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):
- Na razie nic (aktualnie list o misji i mapa).
Użyte techniki:
Nazwa
Shōton: Suishō Bunshin no Jutsu
Pieczęci
Koń → Baran
Zasięg
Dowolny
Koszt
Wedle życzenia użytkownika
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Użyteczna technika klonowania, wykorzystywana przez klan Kōseki. Po aktywacji jutsu tworzymy spore nefrytowe zwierciadło, z którego powoli wychodzą stworzone z kryształu klony użytkownika. Są one dosyć wytrzymałe i silne (w końcu zostały stworzone z minerałów), w zamian jednak mogą używać tylko technik klanowych oraz Taijutsu.

Nowe koszty klonów: KLIK.

Chakra: 2 klony raz 9% = 18%. Każdy klon dostaje po 6% chakry = 12%. Łącznie: 30%. 100% - 30% = 70% chakry.
0 x
Heiji

Re: Opuszczony teren

Post autor: Heiji »

"Znajomi w akcji!"
17/30


Idąc w pewnym momencie nasz młody bohater wpadł na wspaniałomyślny pomysł. Jaki? No właśnie, po swego rodzaju rozpoznaniu się w terenie chłopak wybrał pewną budowle, do której postanowił wejść. Będąc w jej wnętrzu młodzieniec przy użyciu swej techniki klanowej wytworzył dwa klony. Jeden z nich założył kaptur na głowę, natomiast drugi szedł bez niego z całkowicie widoczną twarzą. Z pewnością Yuusha chciał sprawić pozory, że organizacje zaatakują dwie różne osoby. Prawda? Był to całkiem sprytny plan... Po krótkiej chwili posłał klony wprost na siedzibę organizacji, on sam ruszył okrężną drogą. Chciał zajść od tyłu przeciwnika... Przemieszczając się w terenie klony nie widziały niczego będącego jakimś specjalnym zagrożeniem. Zwykłe budynki, droga i wogóle. W pewnym momencie dwójka klonów dostrzegła przed sobą kryjówkę nieznajomych. Był to dosyć sporych rozmiarów budynek. Posiadał dwa piętra, w niektórych oknach szyby były strzaskane. No z daleka można było zauważyć, że budowla jest bardzo stara, a przy okazji idealnie nadawała się na kryjówkę bandytów. Prawda? W pewnym momencie jeden z klonów mógł dostrzec ruch w jednym z okien znajdujących się na parterze. Czyżby nikt nie chciał wyjść i przywitać się z naszymi bohaterami? Najwyraźniej tak, być może coś innego planowali. Z drugiej strony budynku znajdował się już oryginał całej trójki. Był oddalony o dwadzieścia metrów od budynku. Chłopak stał za innym nieco bardziej zniszczonym domem, dzięki takiemu, a nie innemu położeniu młodzieniec był jak narazie nie widoczny dla wrogo nastawionych ninja, a przy okazji mógł wszystko obserwować. Stojąc tam mógł zaobserwować dwójkę mężczyzn stojących tuż przed tylnym wejściem do budynku. Byli oni pospolitej budowy ciała oraz wysokości. Co robili? Palili papierosy, po jednym na każdego... Stali tam i gawędzili, jednak w pewnym momencie ktoś otworzył drzwi, był to kolejny mężczyzna. Ten był nieco bardziej umięśniony. Gdy wyszedł zamienił kilka słów z nimi, następnie cała trójka weszła do budynku. Tylko po co? Być może klony zostały zauważone. Prawda? Co teraz zrobi nasz bohater?
0 x
Yuusha

Re: Opuszczony teren

Post autor: Yuusha »

Klony zatrzymały się kilkanaście metrów przed starym budynkiem, który według mapy, był bazą wypadową zbójów, którzy odpowiadali za porwanie córki zleceniodawcy. Rudera, zresztą jak pozostałe budynki w tej okolicy, była stara i zdawało się, że może runąć w każdej chwili, ale może sprawiała tylko takie wrażenie. W każdym razie aż się prosiła, by użyć na niej jednej z technik elementu ziemi i po prostu posłać ją w piździec wraz z zawartością. Ale było jedno ale. A nawet dwa. Raz, że nie posiadał takiego jutsu w asortymencie, a dwa, że w środku mogła być, a wręcz na pewno była, dziewczyna, którą Yuusha miał przyprowadzić całą i zdrową. Więc takie podejście kompletnie odpadało. A szkoda. Swoją drogą, ciekawe, czy jego zwierzchnicy przyczepiliby się do tego, że posłał do piachu jakąś ruderę? Bądź, co bądź przejętą przez jakiś element społeczny, ale zawsze. ...Właściwie nie ważne, nie warto tego rozpatrywać.
- Oi, Wy tam! - wrzasnął klon bez kaptura na łbie. - Wiemy, że tam jesteście! Przysłało nas Shinsengumi, chcemy pogadać z Waszym szefem. To ważne! - w tym czasie druga replika milczała, jako że mieli udawać, że są dwiema różnymi osobami i wcale, ale to wcale nie są bunshinami stworzonymi z kryształu. Po prostu ten drugi 'Yuusha' stał i obserwował w dalszym ciągu spod kaptura okolicę, bacznie wypatrując jakiś niebezpieczeństw, które mogłyby nadciągnąć. I o ile obaj wiedzieli co mają mniej więcej robić, jako że mieli te same łby, co ich oryginał - czyli kupić czas, bądź zrobić zamieszanie - o tyle to była czysta improwizacja. Co będzie, to będzie.

Yuusha dotarł na tyły budynku mniej więcej w tym samym czasie, co klony od frontu, bądź może i chwilę po nich. Nie mógł tego wiedzieć, jako że nie miał z nimi żadnego kontaktu, ani niczego takiego (a może słyszał, jak jeden z nich krzyczy?). Musiał liczyć na szczęście, że ich akcje będą wykonywane w podobnym czasie inaczej dupa blada. Ale dzięki swojemu położeniu zdążył już dostrzec dwa cele do odstrzału, które jakby nigdy nic, paliły sobie papieroska (rzecz jasna przyjrzał się im dokładnie i postarał jak najdokładniej zapamiętać wygląd tego, który wyglądał bardziej randomowo - tak na zaś). Oj biedactwa, jeszcze nie wiedzą, co ich czeka. Ale z tego wszystkiego, aż jemu samemu zachciało się palić, jednak musiał zdusić w sobie to pragnienie i poczekać, aż wykona zadanie w całości. Na razie był niemalże na samym początku i wszelkie trudności jeszcze pewnie miały dopiero nadejść.
I już się szykował, by wyskoczyć na dwójkę jegomości i dać im po prostu w łeb, gdy przez drzwi wyszła kolejna osoba... no, trza było przyznać, że ten gość był nieco większy od pozostałych. Ale tylko trochę. I o ile z tamtymi pewnie poradziłby sobie bez problemu, ten trzeci mógłby narobić kłopotu. Choćby tylko krzyknął, to cały misterny plan poszedłby w pizdu. 'Tylko spokojnie, bez pochopnych ruchów', powiedział sam do siebie w myślach, biorąc spokojny wdech i następnie wydech. To była jego pierwsza tak poważna misja, to normalne, że mogło być trochę nerwowo i nadgorliwie. Ale musiał się wziąć w garść i zrobić wszystko perfekcyjnie, jak zwykle zresztą. 'To nie są zwykłe pijaczki ze speluny, Yuusha, pamiętaj o tym', przymknął na chwilę oczy, a następnie ruszył jak najciszej się tylko da w stronę drzwi, oczywiście ówcześnie odczekując kilka sekund po zamknięciu drzwi. Miał zamiar przykleić się do ściany obok drzwi od strony zawiasów i pozostając tak chwilę, coby spróbować nasłuchiwać. No i przy okazji upewniając się, że na zewnątrz nie zapodział się jakiś kolejny random, który akurat zechciałby wrócić do swojej meliny i nakryć biednego Otoriego. To byłoby bardzo niefortunne. Dlatego też dla pewności wyjął z sakwy kunai i zacisnął pewniej na jego rękojeści swą prawą dłoń. 'Tak na w razie czego', mruknął.
Po upewnieniu się, że jest czysto, nie skorzystał jednak z drzwi, postanowił, że zerknie przez okna na parterze, o ile jakieś z tej strony były. Następnie skumuluje chakre w stopach i niczym rasowy SpajderYuusha, chopnie sobie elegancko na ścianę i zacznie po niej zasuwać na następne piętro, by tam również dokonać inspekcji pobliskich okien w poszukiwaniu dziewczyny oraz by dowiedzieć się jak rozlokowani są przeciwnicy i ilu ich jest. Rzecz jasna tu również stara się zachować jak największą ostrożność, stąpając po cichu i powoli wychylając swoją łepetynę przy oknie. A jak już zaliczy pierwsze piętro, ruszy ku drugiemu. I jeśli nie zlokalizuje swojego celu, postanowi się ulokować na dachu budynku, by móc obserwować poczynania klonów. Wtedy też się zobaczy, co dalej.
Użyte techniki:
Nazwa
Kinobori no Waza (Ninjutsu; E)
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.
0 x
Heiji

Re: Opuszczony teren

Post autor: Heiji »

"Znajomi w akcji!"
19/30


Nasz młody bohater miał całkiem dobry plan i jak narazie szedł on znakomicie. Prawda? Od ostatniego krzyku dwójki klonów minęło trochę czasu nim ktokolwiek wyszedł z budynku. A wyszło z niego dwóch mężczyzn. Byli to zupełnie ci sami, którzy przed chwilą palili papierosy. Stanęli przed domem i po prostu obserwowali naszych bohaterów. Czyżby i oni mieli jakiś konkretny plan? Kto wie... Kilka sekund później jeden z nich wrzasnął poważnym głosem.
-Czego?-po tych słowach już jedynie czekali na odpowiedzi ich przeciwników. Najwyraźniej niczego się nie spodziewali. Czyli wciąż nasz bohater posiadał swego rodzaju element zaskoczenia. Prawda? Powracając do oryginału. Kiedy to wszyscy znajdujący się na widoku naszego shinobiego zniknęli on sam postanowił zbadać bardziej całą tą sytuację. Zbliżył się do budynku, następnie zaczął zaglądać kolejno do pomieszczeń. Kiedy zupełnie nic nie zauważył, przy użyciu podstawowej techniki zaczął niczym pająk chodzic po ścianie oraz sprawdzać pomieszczenia znajdujące się na pietrze. Czy coś znalazł? Tak, w jednym z pomieszczeń znajdowała się młoda dziewczyna. Była ona przywiązana do krzesła kilkoma sznurami. W pokoju, w którym się znajdowała nikogo nie było prócz niej samej. Tylko co teraz zrobi nasz bohater?
0 x
Yuusha

Re: Opuszczony teren

Post autor: Yuusha »

Czy plan był dobry, to się dopiero okaże, bo jak na razie szło jak z płatka, jednak wiadomo - wszystko mogło się zmienić w ułamkach sekund i gdzie sytuacja wyglądała, że jest pod kontrolą, zaraz może okazać się sytuacją 'jestem w czarnej dupie'. Na swoje nieszczęście, Yuusha nabrał może za bardzo pewności siebie, bo gdy dojrzał dziewczynę w jednym z pomieszczeń, był już pewien, że jest w domu. Dlatego też na szybkości wdrapał się na dach, a następnie wychylił zza niego swą czarna łepetynę, machając ręką do swoich klonów i dając im znać, że mogą zacząć imprezę.

- Serio jest Was tylko dwóch? - westchnęła replika z odkrytym łbem - dla wygody nazwijmy go klonem numer 1. Tylko dwóch. Tylko dwóch. To wciąż jednak więcej niż on sam jeden, jednak spodziewał się, że będzie miał do czynienia... z nie wiem, co najmniej pięcioma, może nawet dziesięcioma. I do tego potrzeba było aż dwóch shinobi? Ewidentnie coś było nie tak, albo faktycznie byli silni, czyli mogli znać sztukę shinobi, albo reszta się po prostu całkiem zgrabnie ukrywała. A co jeśli to była pułapka? Co jeśli wiedzieli, co nasz Bohater kombinował, i teraz zasadzają się na nic nieświadomy oryginał? Kurwa, czasem jest źle za dużo myśleć nad takimi rzeczami, ale jeśli faktycznie tak było to mieli problem. Ale co miał począć biedny klon? Krzyknąć? To oczywiście z miejsca zdradzi ich plany, i fakt, może uratować dupę Yuushy, ale jeśli domysły były tylko domysłami i nic faktycznego się nie wydarzy, to wszystko pójdzie w pizdu i trza się będzie bić. Eh, te problemy.
W tym samym czasie, drugi klon, ten zakapturzony, dostrzegł oryginał, który akuratnie dawał im znaki, że mogą bez problemu przejść do części planu, gdzie Ci robią zamieszanie. Wręcz niezauważalnie skinął głową, że zrozumiał, a następnie zbliżył się do klona numer 1, by nachylić się i szepnąć mu, że mogą zaczynać. Jedynka również skinął głową. Następnie zakapturzony ponownie wrócił na swoją pozycję, jakieś 1,5m. za jedynką i nieco z prawej.
- Panowie wybaczą, musieliśmy coś obgadać. - zaczął klon numer jeden. - Jak już mówiłem, przysłało nas Shinsengumi w pewnej sprawie. A jaka to sprawa, zapytacie pewnie? Ano, bo wiecie... przyszliśmy Wam wpierdolić. Nie macie żadnych obiekcji, prawda? - powiedział, jakby nigdy nic, po czym wyciągnął przed siebie prawą dłoń i uśmiechnął się przy tym. Klon numer dwa w tym czasie zachichotał cicho, co oczywiście nie było podobne do samego Yuushy, ale to również była część 'planu'. Jeśli to były zwykłe oprychy, to łyknął tą oczywistą prowokację, a wręcz zadziała na nich niczym czerwona płachta na byka, i wiadomo, co będzie potem. No, bitka. Po prostu będą się napieprzać. Czyli wszystko zgodnie z planem.

Jedynka zdecydowanie za dużo myślał, ale tak to już jest. W końcu oryginał, to jednak oryginał. Wiadomo, że jest silniejszy i w ogóle, tak więc na pewno sobie poradzi. Tak przynajmniej myślał sam Yuusha od początku, a kiedy jeszcze wszystko układało się tak, jak on tego chciał to już w ogóle. Tak więc gdy przykazał, co miał przekazać, schował się ponownie po drugiej stronie budynku, cały czas przyklejony do ścian przy pomocy swojej chakry w stopach, a następnie złożył trzy pieczęci - ówcześnie na chwilę chowając kunai - jakimi były Pies, Świnia i Baran. Chciał się przy pomocy prostego ninjutsu zmienić w jegomościa, którego wcześniej sobie upatrzył, kiedy obserwował na tyłach dwóch palaczy. Oczywiście skupił się najlepiej jak tylko umiał, by otworzyć wygląd randoma, jednak jeśli nie będzie to wierna kopia - to nie szkodzi. Poza tym głosu i tak nie mógł skopiować, jako że go nie słyszał, ale tu również nie było z tym problemu. Chciał przybrać jak najwierniejszy wygląd, by w razie nakrycia, mieć zwyczajnie lekką przewagę.
A gdy mu już się to udało, wrócił do okna, gdzie widział zniewoloną niewiastę. Teraz były trzy opcje: 1) Nie ma szyby? Pysznie, to zwyczajnie przejdzie przez ramę (albo odszuka klamki i se otworzy), uważając, by o coś nie zahaczyć, albo by nie wdepnąć, by w rozbite szkło na ziemi; 2) Szyba jest, ale nie w całości, czyli że zbita. No to najpierw spróbuje wepchnąć łapę i odszukać jakiejś klamki, czy czegoś takiego i sobie otworzyć. Ale jeśli nie było, to nie pozostałe mu nic innego, jak powoli i najciszej jak się da, wyłamać pozostałe kawałki i następnie przejść jak w punkcie pierwszym; 3) Okno było całe? No, to już jest problem. Oczywiście najpierw zobaczy, czy przypadkiem nie jest na tyle stare, że się nie da go jakoś siłą 'otworzyć', bez zbytniej ingerencji w część szklaną, ale jeśli faktycznie nie da rydy, to po prostu poszuka okna obok, które umożliwi mu przejście przez nie jak w punkcie pierwszym, bądź drugim. W każdym razie jak już będzie w środku i niewiasta będzie przytomna i do tego będzie się na niego gapić, przystawi swojego palucha do ust, coby ją uciszyć. W drugiej kolejności rozejrzy się dookoła, upewniając się, czy jest okej, po czym podejdzie do porwanej i przy pomocy wcześniejszego kunaia, postara się rozciąć krępujące ją więzy.
- Wszystko będzie dobrze, wynajął mnie twój ojciec. Zaraz będziesz wolna, tylko siedź cicho. - mruknął, jakby ta postanowiła otworzyć swoją paszczękę. Wszystko szło dobrze. 'Aż za dobrze...', mruknął w duchu.
Użyte techniki:
Nazwa
Henge no Jutsu
Pieczęci
Pies → Świnia → Baran
Zasięg
Na ciało
Koszt
E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 1% | S+: 1%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Pomocna technika przy pomocy której użytkownik może przybrać wygląd innej osoby bądź obiektu. Co za tym idzie jeśli zmieniamy się w personę, to wygląd, a także ubranie zostaje zmienione. Również i głos pozostanie zmutowany do pewnego stopnia przypominający ten osoby w którą to się zamieniliśmy. Jednak jest to tylko zmiana aparycji, tak więc nie przejmujemy zdolności fizycznych czy też innych. Możemy zmienić się w każdą osobę, a także w przedmiot. Jednak nie może on być zbyt mały. Więc nie możemy zmienić się w Kunai czy zwykłego Shurikena. Dodatkowo nasza chakra pozostaje bez zmian. Tak więc, jeśli ktoś wykryje naszą niebieską energię, może bez problemu odkryć oszustwo, również i wszystkie Doujutsu bezproblemowo sobie z tym radzą.

Chakra: 70% - 4% = 66%
0 x
Heiji

Re: Opuszczony teren

Post autor: Heiji »

"Znajomi w akcji!"
21/30


Chłopak zaczął wykonywał swój wspaniałomyśny plan. Jak mu szło? Na samym początku było bardzo dobrze, poinformował klony, że mogą już zaczynać, po chwili sam gdy zmienił swój wygląd postanowił przejść do etapu drugiego. Na czym polegał? A no właśnie, młodzieniec próbował się dostać do wnętrza budynku. Będąc na ścianie spostrzegł, że okno jest otwarte. Co? Otwarte... No właśnie, tylko idiota zostawił by otwarte okno, no chyba że coś było nie tak... W każdym bądź razie młodzieniec wykorzystał nieuwagę wroga by móc się dostać do środka. Gdy był już wewnątrz dziewczyna patrzyła się na niego jak na nie wiadomo kogo. Myślała pewnie, że był to mężczyzna który ją tutaj przetrzymywał. Po krótkiej chwili gdy ten zaczął mówić spostrzegła że to co mówił było prawdą. Nagle zupełnie tak jak mógł by się chłopak spodziewać do środka wszedł ów nieznajomy za którego jaszczurki młodzieniec się przemienił. Patrzył się na niego przez dłuższą chwilę, następnie zupełnie od tak zaatakował. Co zrobił? Normalnie go staranował, może nie dosłownie ale młodzieniec szybciej wyleciał niż wleciał do środka budynku. Na jego szczęście okno było wciąż otwarte, więc ładnie został wyrzucony z pomieszczenia, aktualnie znajdował się w powietrzu, no i miał kilka sekund na reakcje nim upadnie na glebę. Na dodatek jak by było tego wszystkiego mało jego przeciwnik również za nim wyskoczył... Wszystko wskazywało na to, że był on szybszy oraz silniejszy od naszego bohatera... Wracając do głównego wejścia, gdy tylko mężczyźni usłyszeli słowa klonów natychmiast jeden z nich wykonał technikę katonnu. Miotacz płomieni poleciał w kierunku dwójki kryształowych klonów. Nie był on zbyt szybki więc jego uniknięcie nie stanowiło problemów. Prawda? Najważniejsze jest to że dwójka mężczyzn nie spostrzegła że to tylko zamyłka. Tylko jak długo to jeszcze potrwa? Kto wie...
0 x
Yuusha

Re: Opuszczony teren

Post autor: Yuusha »

No cóż, to było do przewidzenia, że tak się stanie. Może nie dla Yuushy, ale ogólnie rzecz biorąc tak to właśnie bywa - chcesz się pod kogoś podszyć, by zrobić sobie z górki, to akurat musi Cię odwiedzić właściciel wizerunku, który podpierdzieliłeś. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, za nim Bohater zdążył zareagować, jegomość-oponent już go eksmitował przez okno i ten nie mógł z tym kompletnie nic zrobić. 'Kurwa by go!', warknął. Samo taranowanie nie bolało, no bo jak by miało, poza tym miał swój uniform Shinsengumi, który wydawał się tłumić wszelkie, drobne niedogodności, jak w tym przypadku. Gorzej, że raczej nie wytłumi rychłego spotkania z matulą ziemią i warto by było zacząć działać zamiast myśleć o pierdołach.
Pierwsze piętro to nie tak źle, szczególnie, że jest się nindżą i zna się różne akrobatyczne sztuczki i w ogóle lądowanie po skoku z kilku metrów to pikuś. Jednak był pewien szkopuł. Aktualnie, przynajmniej tak zakładamy, leciał on plecami do ziemi, a w ten sposób się ciężko ląduje. No, chyba że tamten ćwok wjechał w niego od tyłu bez mydła i Yuusha frunie wesoło na dechę. To by zdecydowanie ułatwiało sprawę, ale nie ma co się łudzić, poza tym wyglądało, że gorzej chyba być może, bo random-taran za nim wyskoczył.
'NO CHYBA CIĘ POJEBAŁO!', zaklął. Ostatnie czego potrzebował to dodatkowy bagaż na jego ciele po awaryjnym lądowaniu. Tak więc w ruch poszedł kunai, którym starał się przed chwilą rozciąć więzy. Obaj byli w powietrzu, a takie położenie tak trochę uniemożliwia wykonanie jakiegokolwiek uniku. Chyba że się umie latać, ale nie sądził, że tamten to potrafi. Prawda...? Nie mniej zamachnął się na szybko i cisnął w niego krótkim ostrzem (celował w klatkę piersiową, bo najłatwiej), by następnie samemu spróbować się przekręcić i jakoś wylądować na kończynach dolnych. Zaś kiedy dotknie podłoża, w tej samej chwili wybije się z nich, by uskoczyć w bok i nie dostać nadlatującym przeciwnikiem. Tu już nie dbał o to, czy po odskoku się przewróci, czy nie, ważne, by był unik. Oczywiście jeśli całkowite przekręcenie się, coby wylądować na nogach nie będzie możliwe, to zrobi wszystko, by móc zrobić pad z przewrotem, który jednocześnie przesunie go kawałek od miejsca lądowania tego drugiego, a przynajmniej powinien. A co będzie potem to się zobaczy, wpierw trzeba wiedzieć, czy uda mu się 'bezpiecznie' znaleźć na ziemi...

'Mam Was', mruknął zadowolony klon, choć raczej zadowolony być nie mógł, bo pieczęci poszły w ruch i już po chwili w ich stronę pomknął gorący płomień. Na szczęście nie był jakoś specjalnie szybki, tak więc repliki odruchowo odskoczyły w bok, każdy w przeciwną stronę, by powiększyć dystans między sobą i jednocześnie starając się uniknąć ataku. Następnie, nie zatrzymując się, przebiegną jeszcze kila metrów i rozstawią się na wprost siebie, mając pomiędzy sobą oponentów, którzy powinni być wciąż oddaleni od nich samych o te kila metrów. Taki układ powinien im właściwie dawać przewagę, bo porywacze byli 'otoczeni', jednak nie do końca, bo w końcu mowa tu o klonach, które jakoś nad wyraz silne nie były. Nie mniej, tamci teraz nie mogli zaatakować dwóch jednocześnie. Albo się podzielą i każdy zaatakuje jednego, albo we dwóch rzucą się na pojedynczą jednostkę.
- Co tak słabo? Myślałem, że stać Was na więcej, ale chyba zbyt wiele oczekiwałem od takich śmieci. - wyszczerzył się klon numer jeden i chwycił w lewą dłoń kunai, zaś prawą wyciągnął wszystkie shurikeny jakie posiadał w sakwie i cisnął nimi w przeciwników. To samo zrobiła replika numer dwa, tylko że od niego pofrunął jeden z kunai, który dzierżył w prawej łapce. Może i nie był to jakiś wymyślny i trudny do obrony atak, ale nie o to chodziło przecież.
0 x
Heiji

Re: Opuszczony teren

Post autor: Heiji »

"Znajomi w akcji!"
23/30


Nasz młody bohater miał całkiem dobry pomysł, ale gdyby nie fakt że walczył z dosyć cwanym gościem to ratowanie dziewczyny mogło by się wydać bardzo proste. Prawda? Gdy tej rzucił kunaiem w kierunku mężczyzny, nieznajomy w jednej chwili chwycił za to samo ostrze, które posiadał z tyłu w torbie. W chwili w której jego przeciwnik musiał się zająć kunaiem nasz bohater zgrabnie wylądował na ziemi, chwilę później odskoczył kilka metrów w prawo, następnie mógł ujrzeć swego przeciwnika lądującego w miejscu, w którym przed chwilą znajdował się chłopak. Grunt to mieć całkiem dobry plan. Prawda? Cała akcja trwała może kilka sekund, lecz kiedy chłopak ujrzał swego przeciwnika ten zdążył już przejść do kolejnego etapu walki. Mężczyzna rzucił kunaiem wprost w klatkę piersiową chłopaka w tym czasie zdążył odpieczętować ze zwoju dużego kunaja, po krótkiej chwili jednak zaczął składać pieczęci, następnie obok niego powstało dziewięć identycznych kopii jak on sam, które rozbiegły się w różnych kierunkach. Każdy był gotowy do ataku, nim jednak talk się stanie chłopak musiał jakoś rozprawić się z kunaiem. Pogoda również nie była po jego stronie, ponieważ niebo się zachmurzyło, przez co rozpoznawanie który klon miał cień, a który nie miał stało się bardzo trudne... Wracając do dwóch klonów chłopaka, te miały trochę z górki. Przynajmniej na samym początku walki, gdy uniknęły ognistego ataku przeszły do dalszej części planu. Rzuciły różnym żelastwem w kierunku dwójki przeciwników. Ci natomiast chcąc ich uniknąć odskoczyli w odwrotnch kierunkach. Jeden z nich był mniej zgrabny i na jego nieszczęście trafił go kunai w rękę, w chwili uderzenia zajęczał głośno, następnie chwycił za kunai, po czym ruszył w kierunku zakapturzonego kolna. Wyglądało na to że jest mocno zdenerwowany. Drugi postanowił ponownie użyć techniki katonnu, tym razem po złożeniu pieczęci wystrzelił z ust kilka kul ognia, które leciały wprost na drugiego kolna. Gdy to zrobił można było zauważyć jak czymś jeszcze rzuca w jego kierunku. Tylko co będzie dalej?
0 x
Yuusha

Re: Opuszczony teren

Post autor: Yuusha »

'No chyba kurwa kpisz!', zagrzmiał, zaś słowa niemalże same wyrwały mu się z gardła. Na szczęście w porę się opamiętał, gdyż wiedział, że to mogłoby zaalarmować resztę ferajny, która teraz powinna się użerać z kopiami Bohatera. Ale nie chciał kusić losu, tak więc jedynie zasyczał wściekły i niezadowolony ze swojej sytuacji. Miał do czynienia z shinobi, to nie podlegało wątpliwości. Gość był szybszy i silniejszy, a do tego również operował sztuką shinobi, co mogło przysporzyć wielu kłopotów. 'Pies Cię jebał, Okami!', warknął po raz kolejny. Gdyby było ich dwóch to na pewno inaczej, by to wyglądało. Na pewno.
W pierwszej kolejności Yuusha musiał się uporać z rzuconym kunaiem, ale nie chcąc tracić czasu na wygrzebywanie własnego z sakwy, zwyczajnie wykonał kolejny odskok w bok, starając się zwyczajnie uniknąć lecącego oręża. Był szybki, wiedział to, ale nawet ta szybkość mogła mu nie wystarczyć. Nie mniej nie widział i tak innego wyjścia, tak więc gdy będzie już po wszystkim, dopiero wtedy sięgnie po swojego kunaja i wróci wzrokiem do oponenta, który powinien kończyć tworzenie klonów. Kolejny problem, tak jakby aktualne mu nie wystarczyły. Do tego to wielkie żelastwo, które właśnie odpakował. Tyle dobrze, że to kunai, a nie shuriken, więc można spokojnie założyć, że będzie walczył na bliski dystans. Poza tym... no właśnie, tylko on dzierżył broń. Tylko on. Więc odróżnienie prawdziwego od klonów nie było trudne, prawda? Pytaniem pozostawało jedynie, czy te repliki były namacalne, czy też to zwykłe bunshiny, które mają odwracać uwagę. Zaś pogoda nie ułatwiała identyfikacji.
'Zobaczmy...', mruknął w duchu, kumulując chakrę wiatru, a następnie ją uwalniając, ówcześnie złożywszy połowę pieczęci barana wolną ręką. W tejże chwili powinien rozejść się we wszystkie strony świata podmuch wiatru, który nie dość, że dorwie wszystkich przeciwników, to i przy okazji powinien podnieść jakieś tumany kurzu, bądź innego syfy. A jeśli nie - trudno. Nie mniej taki zabieg niejako powie mu, czy klony są materialne, czy też nie, bo jeśli tak - to powinny wywinąć orła, a przynajmniej na kilka chwil stracą równowagę. Oczywiście to też tyczy się głównego 'bossa', zaś Otori nie próżnuje, tylko od razu po użyciu techniki natychmiast wyrywa do przodu ile fabryka dała i grzeje do przeciwnika z wielką bronią. W między czasie ciska kunaiem, celując mniej więcej w korpus, co w połączeniu z wcześniejszą techniką i faktem, że ostrze które tamten dzierżył było wielkie, powinno spowodować, że oponent będzie raczej próbował zbić lecące żelastwo, zamiast starać się zwyczajnie odskoczyć. To właśnie chciał wykorzystać Yuusha, który zaraz po rzucie kunaiem, trzaśnie obiema rękoma wyzwalając kolejny podmuch wiatru. Tym razem zdecydowanie silniejszy od poprzedniego, no i skierowany tylko w jedną stronę - do przodu. Na przeciwnika.
Bohater łudził się, że technika wiatru nie tyle co powali przeciwnika, a po prostu pośle go do tyłu, na budynek, który miał za plecami i tym samym w niego przydzwoni. Wtedy też Yuushy pozostanie jedynie doskoczyć i dokończyć dzieła zniszczenia, wjeżdżając gościowi z prawego kolana w brzuch, a następnie sprzedając mu dwie potężne buły z obu piąch na ryj. Oczywiście cały czas miał na uwadze broń oponenta, i o ile ta mu nie wyleci z łap podczas ataku Otoriego, to ten będzie się starał uderzać tak, by ją ominąć, gdyby ten się nią próbował zasłaniać. No i jeśli kolano i dwie bomby nie wystarczą, leje go po mordzie, aż ten nie zmięknie na tyle, by jednak się wyłożyć na ziemi. A klony nie znikną. Chciał to jak najszybciej zakończyć.

Jeden kunai dosięgnął celu, reszta poszła w piach, a to za sprawą uniku, który wykonali obaj oponenci. Ale Ci po chwili ruszyli do kolejnego ataku, ten co oberwał postanowił zająć się zakapturzonym klonem, zaś drugi klonem numer jeden. Czyli niejako tak jak repliki chciały. Siły się podzieliły i teraz powinno łatwiej im grać na zwłokę, przynajmniej z założenia.
Replika numer dwa obnażyła ostrze dzierżone w rękawie lewej ręki, po czym również ruszyła do przodu, w między czasie sięgając prawą kończyną górną do sakwy na prawym pośladzie, by po chwili sypnąć nacierającemu gościowi w twarz pięcioma gwiazdkami. Miało to go na chwile zająć i wybić z rytmu, by klon w tym czasie mógł go dopaść i wystosować proste pchnięcie na jego klatkę piersiową, jednocześnie asekurując się prawym łapiszczem, które miało w razie czego chwytać gościa za nadgarstek, bądź przedramię, gdyby tamten mimo wszystko starał się oddać cios. Oczywiście jeśli sam chwyt byłby w jakiś sposób niemożliwy, to po prostu będzie się starał uderzyć ręką o rękę, by zbić cios. Czy coś w tym stylu. Zaś jak już pchnięcie dojdzie do skutku, bądź może i w jakiś sposób zostanie zablokowane, klon ugnie lekko się na swoich nóżkach i zwyczajnie przypieprzy mu z bani w nos, by go zmiękczyć (a jako że to klon z kryształu to twardszy i w ogóle powinno bardziej boleć, chyba). Następnie, zależnie czy dalej dzierżył kunaia, ponownie się zamachnie i jeszcze raz mu go wbije w brzuchala. Po czym odepchnie i pozwoli wywinąć orła. Ale jeśli go nie miał, to po prostu zaciśnie prawą pięść i sprzeda mu srogą bułę w szczenę od dołu, by efekt był ten sam.
Klon z odsłoniętym łbem nie miał już tak fiołkowo, przeciwnik nie dość, że uniknął jego shurikenów to na dodatek wykonał kolejną technikę z asortymentu uwolnienia ognia, a do tego dorzucił jakiś syf do tych płonących kul. Zbyt wielu wyjść to on tu nie miał, rzec jasna mógł użyć swojego kryształu, ale to by jednocześnie skończyło jego żywot, a tego nie chciał - i nie przez to, że nagle strzelił focha i zachciało mu się prowadzić własny żywot, nie będąc już tylko zwykłą repliką, która po wykonaniu swojego zadania zniknie, a po prostu musiał trwać jak najdłużej i jak najdłużej zwodzić tych ćwoków. Było dwóch na dwóch, ale nie było co ukrywać, że to klony były w gorszym położeniu, więc nie mogli sobie pozwolić na zbyt szybką utratę jednego z nich.
...Tak więc zwyczajnie zaczął spitalać w bok, starając się uniknąć nadlatujących kul. Uskakiwanie i ogólnie wyższe podskakiwanie wolał wykorzystać dopiero jako ostateczność, jako że będąc w powietrzu - nie miał możliwości manewrowania. Tak więc będzie lekko odskakiwać, unikał, wił się jak piskorz, byleby nie zostać trafionym. Jak się da, to nawet przylgnie do ziemi. Full focus, pełna szybkość, chciał wykorzystać swoje warunki fizyczne jak najlepiej.
Użyte techniki:
Nazwa
Fūton: Enshō No Kaze (D)
Pieczęci
Połowa pieczęci Barana
Zasięg Max.
25 metrów
Koszt
E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Jutsu defensywno-ofensywne, najbardziej podstawowa technika Uwolnienia Wiatru. Shinobi składa połowę pieczęci Barana, a następnie wyzwala z swojego ciała silny podmuch wiatru, rozchodzący się na wszystkie jego strony. Uderzenie wiatru jest na tyle silne, że jest w stanie zdmuchnąć lżejszych oponentów, a tych którzy stracili równowagę - po prostu obalić. Dodatkowo w pełni chroni przed wszystkimi pociskami (strzały, bełty) i bronią miotaną.


Nazwa
Fūton: Reppūshō (C)
Pieczęci
Klaśnięcie
Zasięg Max.
15 metrów
Koszt
E: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Prosta technika, pozwalająca użytkownikowi na wytworzenie silnego podmuchu zza jego pleców. Użytkownik gromadzi chakrę wiatru w swoim ciele, po czym wykonuje klaśnięcie dłońmi. Efektem tego jest silny podmuch zza pleców shinobi, omijający jednak samego użytkownika. Uderzenie tą techniką jest w stanie obalić na ziemię nawet rosłego oponenta, a dodatkowo przyspiesza rzucone z naszej strony shurikeny. Niestety, inna broń rzucona przez nas po kontakcie z tą techniką zostaje wytrącona z lotu.
0 x
Heiji

Re: Opuszczony teren

Post autor: Heiji »

"Znajomi w akcji!"
25/30


Nasz bohater można by powiedzieć że był bardzo sprytny, chłopak bardzo dobrze wiedział w jaki sposób powinien wykorzystać swoje atuty i nimi zaatakować. Od wylądowania na ziemię dwójka wykonała już mnóstwo ruchów, zaraz po tym jak mężczyzna stworzył swe podobizny chłopak wykonał technikę, dzięki której odkrył kto tak naprawdę jest prawdziwy. Klony okazały się być zwykłymi iluzjami, a nasz bohater mógł przejść nieco dalej ze swoim planem. Chłopak po wykonaniu dalszej jego części przeszedł do obijania swego przeciwnika. Przy odpowiednim wykorzystaniu elementu wiatru udało mu się zbliżyć do przeciwnika, a zaraz pi tym powalić go na glebę. Po dosłownie kilkunastu sekundach twardy osiłek leżał na glebie. Tylko co teraz? Wszystko wskazywało na to że chłopak musiał się pośpieszyć no bo przecież nie wiedział czy jego klony wciąż walczą. Prawda?
Przechodząc do jego kryształowych przyjaciół... Klon, który walczył z mężczyzną w bliskim starciu miał nieco z górki. Dlaczego? Ponieważ udało mu się w jakiś cudowny sposób zranić przeciwnika, a dzięki temu był on nieco bardziej spowolniony. Po kilkunastu sekundach można było zauważyć jak kryształowy radzi sobie coraz to lepiej i lepiej w swym starciu. Prawda? Mogę powiedzieć tylko tyle, że plan się powód i nasza replika bohatera wbiła mu jego kunai prosto w brzuch. Aktualnie gość kończy swój żywot, tylko jak do tego doszło? Szczęście? Być może... Przechodząc do drugiego klona, tutaj nie było już tak kolorowo. Po wysłaniu kilku kul ognia przeciwnik rzucił kunaiem do którego była przyczepiona wybuchowa notka i pomimo że klonowi udało się uniknąć kul to sam wybuch go sprowadził na glebę... Wszystko wskazywało, że teraz walka będzie prowadzona jeden na jednego. Tylko kto wygra? Kto wie...
0 x
Yuusha

Re: Opuszczony teren

Post autor: Yuusha »

[Będzie Suchar-san, bo czuje się fatalnie, a cholera wie, kiedy mi przejdzie]

- Leżeć. - burknął i jeszcze na wszelki wypadek sprzedał czubasa z prawego kopyta pod żebro, leżącemu przeciwnikowi. Rozejrzał się.
Nie wyszło wcale tak źle. Czyli dobrze, że przyłożył się do treningów z fuutonem, wiatr okazał się o wiele bardziej efektywny niż kryształ, choć i temu nie można ujmować, bo choć o tym nie wiedział - klony spisywały się nader dobrze, zajmując tak jak miały, przeciwników. Jemu zaś przypadł tylko jeden jegomość, który aktualnie słodko spał na ziemi i miejmy nadzieje - poleży w objęciach Morfeusza jeszcze kilka dobrych chwil. Tak więc nie mógł tracić już więcej cennego czasu na obijanie się. W dalszym ciągu nie odwołując henge, ponownie skumulował chakre w stopach, po czym po raz kolejny wskoczył na ścianę, by następnie dostać się do więzionej dziewczyny. Tym razem bez słowa chwycił jeszcze jeden kunai z sakwy i zaczął rozcinać więzy, oczywiście uważając, by nie skaleczyć dziewoi. Mógł oczywiście pójść i zerknąć jak sobie radzą repliki, bo była szansa na to, że jednak nie podołały i zaraz do pomieszczenia wparuje mu tamta dwójka, ale nie chciał przedłużać. Jeśli odpowiednio szybko się postara to może tego uniknie. Tak więc jak już dziewczyna będzie oswobodzona, odwoła henge, a następnie... weźmie zwyczajnie ją pod pachę. Bądź w obie łapki, jak worek ziemniaków. Miejmy nadzieje, że jest lekka.
- Tylko się nie wierć, tak będzie szybciej. - mruknął, po czym jakby nigdy nic wyleci przez wcześniejsze okno, przez które się tu dostał. A jak już się znajdzie na ziemi, po raz kolejny omiecie otoczenie wzrokiem i gdy będzie bezpiecznie - wyrwie niczym Usain Bolt do przodu, byle dalej od budynku i niebezpieczeństw. Zaś gdy stwierdzi, że są wystarczająco daleko, nieco zwolni, a następnie obierze drogę prowadzącą w stronę domostwa zleceniodawcy.

Jeden wyeliminowany. W sumie nawet dwóch, ale obie strony o tym nie wiedziały. Zakapturzony klon okazał się górą i mógł teraz wesprzeć drugą replikę, która aktualnie gryzła ziemię po wybuchu notki (nie wiem co mam przez to rozumieć, ale skoro nie napisałaś, że klon znikł, czyli dalej 'żyje'). Kto by się spodziewał, że w kuli ognia można schować kawałek papieru. Hmph. No nic. Klonowi numer jeden nie pozostało nic innego jak zebrać się do kupy i wstać na równe nogi. Drugi klon w tym czasie zbliżył się do przeciwnika, zachodząc go od tyłu. Nie było jeden na jeden. Było dwa na jeden, choć w tym przypadku siłowo nie miało to znaczenia.
- Twój kumpel nie żyje, poddaj się. No, chyba że wolisz podzielić jego los, niż spędzić trochę czasu w ciepłej celi. Wybieraj. - mruknęła jedynka, przybierając bojową postawę, a wcześniej ustawiając się na wprost oponenta, by ten tym samym był pomiędzy dwiema replikami.
0 x
Heiji

Re: Opuszczony teren

Post autor: Heiji »

"Znajomi w akcji!"
27/30


Chłopak chciał mieć całkowitą pewność że jego przeciwnik już nie wstanie dlatego też dobił go kilka razy mocnym kopniakiem. Długo się nie zastanawiał tylko wszedł jak najszybciej do pokoju, w którym miała znajdować się dziewczyna. Chwycił za kunaia, następnie będąc już w pomieszczeniu zaczął ją uwalniać... Po kilku minutach chwycił dziewczynę, która na jego szczęście nie była aż tak ciężka, po czym szybkimi ruchami zaczął się oddalać od budynku. Yuusha wiedział że jego rywale mogli się już rozprawić z klonami w końca to była tylko kwestia czasu nim by to zrobili, więc lepiej dla niego było by gdyby się pospieszył. Oddalając się mógł usłyszeć kilka eksplozji, które zapewne należały do wybuchowych notek. Oby tylko porywacze nie zorientowali się co i jak. Prawda? Dziewczyna nie sprawiała zupełnie żadnych problemów.
Przechodząc do klona oraz jego rywala, sytuacja była nieco zaostrzona. Dwójka stała naprzeciw siebie niezbyt długo, ponieważ mężczyzna nie zamierzał czekać na jakikolwiek ruch kryształowego. Chwycił szybko za trzy kunaie, następnie posłał je w kierunku młodzieńca. Niedługo po tym można było ujrzeć kilka eksplozji spowodowanych wybuchami notek. Z klonów nie zostało zupełnie nic, natomiast porywacz musiał chyba znaleźć sobie nową ekipę. Prawda?

Chyba źle się wyraziłam... Klon zginął, następnym razem postaram się lepiej opisywać tego typu elementy żeby później nie było jakiś niejasności... Ale i tak wyszło na jedno, chyba możesz już dać z/t co nie? Masz pw, odpisz żebym wiedziała co i jak z tamtą nagrodą...
0 x
Yuusha

Re: Opuszczony teren

Post autor: Yuusha »

Jednak nie, klon nie 'przeżył' tego ataku wybuchową notką. Ale był jeszcze jeden, który cichaczem zaczął się zakradać na tyły przeciwnika. Niestety tamten nie miał zamiaru dać się po prostu zapiąć od tylca i po chwili w jego stronę pofrunęły trzy kolejne kunaie, które po chwili eksplodowały. Z obu replik pozostała jedynie garść kryształu, która po chwili rozpadła się na jeszcze mniejsze drobiny i kompletnie zniknęła, porwana przez wiatr.
Wyglądało na to, że teraz już szło tylko z górki - więzy rozcięte, zaś dziewoja wyfrunęła ze swojego więzienia w ramionach dzielnego Bohatera, który mimo wszystko obawiał się, że może za nimi podążać pościg, szczególnie, że w niedługim czasie dało się usłyszeć trzy potężne eksplozje, które zatrzęsły okolicą. Yuusha wiedział, że to nie była sprawka klonów, bo one takich zabawek nie posiadały, ale wyglądało na to, że akcja się powiodła. Repliki zrobiły zamieszanie i najpewniej skończyły swój żywot.
- Idioci. - mruknął pod nosem i skikał dalej przed siebie. W stronę domostwa bogatego jegomościa. Trzeba było odstawić dziewczynę na miejsce i odebrać należytą zapłatę za wykonanie zadania.

[zt]
0 x
Heiji

Re: Opuszczony teren

Post autor: Heiji »

"Zasadzka!"
7/30


Jak to bywa czasami trzeba połączyć siły by coś naprawdę wyszło. Tak więc do tej misji, w której nasza dwójka bohaterów otrzymała bardzo mało informacji musiało wziąć udział dwoje ninja. I to całkiem wyspecjalizowanych ninja, no bo kto by chciał aby w jego zadaniu brali udział żółtodzioby. Co? Chyba nikt, tak czy inaczej po kilkunastu czy kilkudziesięciu minutach obydwóm shinobi udało się wyjść ze swych domów. Byli oni zarówno ciekawi jak i siebie tak i dalszej treści zadanie jakie to otrzymają od zleceniodawcy. W końcu nasi bohaterzy wogóle się nie znali, albo i znali... Kto wie. Idąc mijali mnóstwo przechodnich, można by powiedzieć że całe tłumy ludzi. Ale tak to już było o tej porze kiedy to zupełnie każdy śpieszył się do pracy, czy na jakieś zlecenie albo cokolwiek innego. Każdy miał jakieś wyczytne, swego rodzaju dane do wypełnienia zupełnie jak nasi bohaterowie. Prawda? Jak i jeden tak i drugi mógł w pewnej chwili uświadomić sobie że zmierza w całkiem nie znanym, albo i znanym sobie kierunku. Czemu mogli tak myśleć? Ponieważ w pewnym momencie obszar obejmujący spore ilości przechodnich po prostu zniknął zostawiając ich gdzieś tam daleko z tyłu. Tak samo budynki mogły nabrać nieco innego kształtu czy też formy... Wszystko zaczęło wydawać się dosyć podejrzane. Tak czy inaczej kiedy spojrzeli na zawartość listu wszystko się zgadzało, można by powiedzieć że w stu procentach, więc to napewno nie mogła być jakaś pomyłka. Prawda? No chyba że...
0 x
Zablokowany

Wróć do „Kwatery”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości