No przecież nie śpi! Już nie śpi! Tylko w drodze się nudził po prostu. Teraz dziarsko chciał chwytać "towary" i iść za Hifumi. Tak by zrobił, gdyby nie nagłe pojawienie się jeźdźca. Ame przyglądał mu się. Złote oczy. Białe włosy? To chyba ten Wilk, co miał ich wysłać. Ten Roku-dono. Po chwili jednak zorientował się, że wszystko mu się pomieszało i to chyba był ich dowódca, którego nie było na odprawie. Wreszcie. A może jednak nie? Sam już nic nie wiedział. Chyba był jeszcze zbyt dziecinny na takie jazdy, ale Azuma nie wydawał się być w jakikolwiek sposób poruszony, więc chyba nic złego się nie działo. Cała reszta grupy też była spokojna.
Czarnowłosy spodziewał się, że przejście za mur będzie wielkie, takie że przecisnęliby wieloryba albo ze cztery. Tymczasem zaskoczyła go wąska szczelina, przez którą mógł przejechać wóz. Aż wóz! Na tym wozie właśnie siedzieli oni, a owa brama trzasnęła odcinając im drogę powrotu. Uchiha przełknął nerwowo ślinę, żeby chwilę później wyprostować się dumnie jakby chciał oszukać sam siebie, że wcale go to nie zestresowało i jest chłodny jak zadek pingwina. W swoich oczach musiał się tak zachowywać, gdyż wszędzie zaroiło się od czarnych. Nie był nigdy na tego typu misji, więc robił wszystko instynktownie, czyli w długofalowej, bardziej dynamicznej perspektywie można określić jego sposób działania jako metodę prób i błędów. Następnie usłyszał słowa osobnika, którego wziął za Roku-dono. Okazało się, że druga myśl była dobra. Zgodnie z rozkazem wziął pakunek. Usłyszał hasło "co tu robi dziecko?" Rozejrzał się po całej ekipie. Dziecko? Gdzie? Następnie przyjrzał się Shiro, który ewidentnie gapił się na Azume. Ulżyło mu odrobinę, że mimo niewielkiej różnicy wieku nie chodziło o niego. Z drugiej strony owe "dziecko" było od niego wyższe rangą a przy tym zaledwie rok młodsze. Czyli w zasadzie o niego powinni się troszczyć, ale nie zamierzał werbalizować swoich przemyśleń, bo chciał tutaj pokazać się jako shinobi a nie ktoś wymagający niani.
-
S..Samobójczej? - zapytał przestraszonym głosem. W zasadzie przecież nie wiedział w co się pakuje a teraz w jego wyobraźni pojawiła się wizja jak zamykają się w piwnicy i wysadzają razem z całą konstrukcją jak jacyś kamikaze albo Wołodyjowski. Chwycił mocniej pakunek i ścisnął z całych sił. Czekał na odpowiedź, ale w głębi duszy przeczuwał, że nie tak to będzie wyglądać. Mimo wszystko zamierzał wykonać rozkazy do końca. Uspokajał go również spokój Shiro. Ten nie wydawał się kimś, kto właśnie idzie na pewną śmierć. Robił na chłopaku dobre wrażenie, takie kogoś kompetentnego na odpowiednim miejscu we właściwym czasie.
Ukryty tekst