Pylon

Główna siedziba sił Shinsengumi, umiejscowiona w samym środku długości muru, jednocześnie strzegąca jedynej istniejącej bramy. Składa się z licznych budynków mieszkalnych dla strażników, stanowią one mniejszość w porównaniu do licznych magazynów, spiżarni, zbrojowni, szpitali, miejsc bożych i wszelkich innych budowli służących jednemu celowi. Samowystarczalności Muru.
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Pylon

Post autor: Hikari »

~ Harumi ~ Ogólnie rzecz mówiąc chłopak na pewno miał obecnie ciężki orzech do zgryzienia. Nie znał się na reakcjach, uczuciach, chociaż o tym czytał w książkach to sam tego nie zaznał i nie miał osobiście doświadczenia w czymkolwiek dlatego działał tak jak podpowiedziała mu intuicja. Dziewczyna odsunęła się od niego i odwróciła, ale to wcale nie zmieniało faktu jak się ona czuje i chłopak to wiedział, dlatego też chciał jej oddać trochę swojego wewnętrznego ciepła, ogrzać ją można powiedzieć. Niestety mimo wszystko aż do jej słów, które potwierdziły jego tezę nie zareagował. Dopiero wtedy gdy chciała dłonią wytrzeć swoje oczy, delikatnie zatrzymał jej dłoń od tyłu, złapał za końcówkę rękawa i nie patrząc delikatnie je przetarł następnie odsuwając się. Poczuł się źle z tym wszystkim, dlatego postanowił coś powiedzieć.
- Możesz być przy mnie szczera proszę. Mamy razem podróżować, może przeżyć więcej lub mniej, ale nie chcę być dla Ciebie przypadkowym obcym. Po prostu... A co do katany naprawię ją, pójdę w takie miejsce gdzie będzie człowiek odpowiednio zdolny aby ją naprawić w pełni i zapłacę tyle ile będzie konieczne.

Zaczął za nią podążać aż doszli do trudniejszego terenu. Po drodze był temat o spakowaniu.
- Właściwie to wszystko co jest mi potrzebne mam przy sobie. Jedynie muszę pójść do sali protektora i odmeldować się z służby.
Na pytanie czy mógłby ją zanieść kiwnął głową, wziął w ręce tak samo jak poprzednim razem. Jedna w okolicy łopatek, druga ręka pod kolanami dotykała goła jej delikatnej skóry. Poza tym terenem puścił ją i kierowali się razem do sali protektora.


2x Z/T -> http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=155&t=1767
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Yuusha

Re: Pylon

Post autor: Yuusha »

Przybył tu ponownie w celach polepszenia swoich umiejętności. Wojna z Senju uświadomiła go w tym, że jego uwolnienie kryształu to potężna broń, jednak wciąż był słaby. Zbyt szybko wypsztykał się z chakry, a poza tym nie miał żadnej odpowiedzi na wielkiego, drewnianego smoka, którego przyzwał jeden z przeciwników. Poza tym jego defensywa pozostawiała wiele do życzenia i dziewczyna o błękitnych włosach mu to dobitnie udowodniła. Potrafił tworzyć wielkie mury odgradzające go od wszelkich niebezpieczeństw, ale co jeśli atak potrafił je ominąć? No właśnie. Musiał popracować nad osobistą ochroną, a tak się składało, że miał na to odpowiedź. Jednak za nim przeszedł do samego treningu, wybrał jakieś ładne miejsce wśród drzew, po czym zdjął z siebie cały niepotrzebny ekwipunek i ulokował go na ziemi obok siebie, łącznie z prowiantem, który ze sobą zabrał. Miał zamiar spędzić tu dużo czasu na samodoskonaleniu się i był na to gotowy. Chciał trenować do upadłego.
Gdy wszystko było gotowe, wyjął zza pazuchy zwój, a następnie go rozwinął. I tak jak przy wszystkich pozostałych treningach, naukę rozpoczął od dogłębnego zapoznania się z jego zawartością: technika zwała się Kesshō no Yoroi i polegała na skrystalizowaniu grubej warstwy kryształu na ciele, co miało zapewniać świetną ochronę. I jak się okazało, owe jutsu nie wymagało żadnych pieczęci, co było zdecydowanym plusem. 'Wygodne', stwierdził. Ale czy aby na pewno wygodne? Yuusha od razu wziął pod wątpliwość, czy poruszanie się w takim 'garniturku' to szczyt wygody, ale przecież nie o to tu chodziło. Zbroja miała chronić, a nie być przyjemna w noszeniu. Ale wracając do tematu, wyglądało na to, że sama technika nie jest trudna w wykonaniu. Wystarczyło pokryć ciało kryształem, ot, tyle.
- Ta, tyyyyyle. - westchnął. Zaraz zobaczymy, czy to takie łatwe. Otori odłożył zwój na bok, po czym skumulował chakre i ją uwolnił, starając się skrystalizować cząsteczki powietrza wokół ciała i wytworzyć z nich nieprzeniknioną warstwę defensywną. Nie było to trudne, Otori całkiem sprawnie już sobie radził z wytwarzaniem kryształu pod wszelką postacią. Jednak nie w tym tkwił haczyk - musiał równomiernie rozłożyć wytworzony żywioł i przede wszystkim mieć na względzie to, że będzie musiał mieć jak jeszcze się w tym poruszać. Dodatkowo zauważył, że jeśli pokryć się w całości kryształem, to ten ma całkiem sporą wagę, a więc szybkość w tej postaci będzie zdecydowanym mankamentem. Ale trudno, ważne, że chronić będzie, czyż nie?
Kolejne próby poprawnego wykonania szły, co raz lepiej, zaś nasz Bohater zaczął przyzwyczajać się do szybkiego i poprawnego użycia Kesshō no Yoroi. Mimo, że ta technika nie powinna być używana tuż przed atakiem, a zwyczajnie już dużo wcześniej, to nigdy nic nie wiadomo i lepiej być przygotowanym nawet na taką ewentualność. Poza tym będzie musiał nieco przypakować, by móc swobodniej się poruszać.


Nauka techniki: Kesshō no Yoroi (B).
Czas trwania: 8h.
Czas rozpoczęcia: 17:00
Czas zakończenia: 01:00
Po skończeniu siadł sobie na dupie pod drzewem i zaczął się delektować słodką bułką, którą wziął ze sobą. Chwila odpoczynku.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Pylon

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Historia najemnego bohatera
Obrazek
[1/30]
0 x
Yuusha

Re: Pylon

Post autor: Yuusha »

Tak, słodka bułka jest dobra, bo jest dobra i słodka, więc bez sprzecznie jedzenie jej było świetnym zajęciem. Zdecydowanie lepszym niż walka na śmierć i życie, albo całonocna warta na murze, kiedy w ryj daje Ci wiatr, albo deszcz, albo śnieg, albo grad, albo wszystko na raz. Dorzućmy jeszcze atak dzikich, bo czemu nie. Jednak na szczęście Ci ostatni to czysty wymysł, Yuusha nie widział dzikiego na oczy. Ale to chyba dobrze? Nie mniej słodka bułka, pomimo, że oferowała szereg plusów i przyjemności, niestety nie mogła zapewnić wypchanego portfela. Oczywiście na siłę można, by ją tam upchnąć, tylko no... po chuj? Nie lepiej by ją zjeść ku uciesze żołądka? Te właśnie jakże poważne rozważania nad sensem istnienia słodkiej bułki zostały przerwane w chwili pojawienia się mężczyzny odzianego w czarną czerń. Nie trudno było się domyślić, że jegomość, tak jak Yuusha, przynależał do Shinsengumi. Jego jakże krótkie objawienie wystarczyło Bohaterowie na zlustrowanie uniformu, poza tym ten przekazał mu wiadomość. Misja, zjawić się nad bramą po więcej informacji - a następnie zniknął równie szybko jak się zjawił. To było na tyle szybkie, że już wcale nie tak młody Otori, nie zdążył dokończyć dziaba swojej słodkiej przekąski. 'Aha', mruknął w duchu i rozejrzał się leniwie dookoła. Jak oni to robią, że sobie pojawią i znikają ot tak? Od zawsze ciekawiło to kryształowego strażnika. On tak nie umiał. Ale może się jeszcze nauczy? Cholera wie, jakby nie patrzeć jeszcze nie zgłębił na tyle arkanów mocy shinobi, by móc się nazywać pełnoprawnym nindżą, aczkolwiek typkom od Senju dokopał. Dziwne. A może zwyczajnie takie teleportowanie nie było mu pisane?
'Wypadałoby się zbierać', westchnął wreszcie. Miał pół godziny. To niby dużo i mało zarazem, bo właściwie jakby ruszył teraz-zaraz, to na miejscu zbiórki byłby po kilku minutach, tak mu się przynajmniej wydawało. Ale jeśli to będzie jakaś grubsza misja, to najpierw wypadałoby uzupełnić zapasy w sklepie. Walka pod górą Kodokunayama udowodniła mu, że uwolnienie kryształu to potężny żywioł, ale zarazem chakrożerny. Gdyby nie pigułka bojowa, którą kupił wcześniej najpewniej nie zdziałałby tyle ile zdziałał. A możliwe że i nie uszedłby stamtąd z życiem, tak więc i tym razem chciał się w nią zaopatrzyć. Tak na wszelki.
'No to w drogę', dokończył na szybkości bułkę, zebrał swoje klamoty i ruszył.

[zt]
0 x
Yuusha

Re: Pylon

Post autor: Yuusha »

Po porządnym odespaniu misji i zregenerowaniu energii przy pomocy jedzenia, Yuusha Otori zdecydował się powrócić w swoje miejsce wyciszenia i treningu, mając nadzieje, że tym razem żaden zakapturzony czarnuch mu nie przeszkodzi. Nie żeby miał coś przeciwko obowiązkom Strażnika - jednak chciał też wykorzystać czas dla siebie. Podszkolić się w tym i tamtym, zwiększyć swoje umiejętności. I tak dalej. W końcu im będzie silniejszy, tym większa szansa na przeżycie, a im większa szansa na przeżycie - wincyj piniondzów z wypłaty i potem szansa na spełnienie marzenia. Proste. Ale wracając - Kouseki usadowił się niemal pod tym samym drzewem skrytym, gdzieś w krzaczorach nad pylonem. I tak jak wtedy, teraz również był przysposobiony w słodką bułkę, którą już teraz raz po raz podgryzał, coby przerzuć, a następnie przełknąć. Ale nic straconego, gdyż Bohater to szczwany lis i zamiast jednej, pożywnej słodkości - wziął aż trzy! Tak więc spokój ducha, jedna się skończy, to są jeszcze dwie następne.
Swój poranny trening miał zamiar rozpocząć od małej medytacji i skupieni się na samej chakrze. W końcu to dzięki niej każdy shinobi potrafił czarować - robić powietrzne tornada, błotne lawiny, ziać ogniem, czy też zalewać ludzi falami tsunami. Zaś Yuusha był jednym z tych wybrańców, którzy potrafili łączyć aż dwa żywioły i wytwarzać z nich kolejny, zupełnie nowy. W jego przypadku był to Kryształ. Król żywiołów defensywnych. Problem jednak polegał na tym, że czerwonooki był kiepski w samej kontroli chakry przez co krystalizacja pożerała znaczące ilości jego własnej energii. Przekonał się o tym walcząc z Senju, czy też podczas ostatniej misji - zrobisz parę technik i sru. Nie masz many. To też dzisiejszy trening postanowił rozbić na dwa i postarać się w nim wyeliminować ten problem.
A więc - standardowo na początek usunął uwierające go oprzyrządowanie, a następnie siadł po turecku na ziemi, lokując dłonie wierzchnią stroną na kolanach. Odetchnął, przymknął oczy i wziął jeszcze raz głęboki wdech. Starał się pobudzić drzemiącą w nim chakre i pozwolić jej swobodnie przepływać przez ciało. Gdy tak się stało, złożył najprostszą pieczęć i skumulował energię w jednym punkcie, utrzymując ten stan jak najdłużej.

Nauka techniki: Rozwój Kontroli Chakry (C).
Czas trwania: 5h.
Czas rozpoczęcia: 21:43
Czas zakończenia: 02:43
Po dwugodzinnej medytacji, postanowił zrobić sobie przerwę i przegryźć kolejną bułkę anpan. Omnomnom.
0 x
Yuusha

Re: Pylon

Post autor: Yuusha »

Gdy druga z kolei bułka została skonsumowana, Yuusha przetarł usta, a następnie zlizał resztki słodkiej pasty i ewentualnych okruchów z dłoni. Pora było przystąpić do dalszej części treningu. Tym razem nie chciało o kontrolę chakry, a technikę, jednak i w tym przypadku miał zamiar coś ulepszyć. Wracając po raz kolejny do walki pod Górą Czaszki, możemy pamiętać, że Otori użył swojego kekkei genkai do wytworzenia pola kryształowych kolców, które zabiły, a przynajmniej raniły naprawdę wielu wojaków. Atak obszarowy był niezwykle efektywny i zarazem efektowny, jednak słabo wykonany i Bohater był świadom tego, że można to poprawić. ''Technika Boskiego Skrzyżowania'' może i nie obejmowała dużego pola, ale za to nadrabiała to zasięgiem po linii prostej oraz tym, że kolce same w sobie były duże i powstawały z całkiem przyzwoitą prędkością. Ponadto Yuusha mógł kontrolować kierunek ich rozrostu. Nawet jeśli na człowieka czasem może to być zwyczajnie 'za duże', to jednak sprawdzi się na pewno na jakiegoś większego zwierza, bądź po prostu, by rozbijać szeregi wroga. A nie ma nic lepszego niż tworzenie chaosu na polu bitwy, czyż nie? Na szczęście technika nie zawierała zbyt wielu pieczęci i były one dość łatwe do zapamiętania. Na początku był Koń, potem Małpa, Baran, Świnia i na sam koniec wystarczyło trzasnąć dłońmi o ziemię i pozwolić krystalizacji robić swoje. Po nauczeniu się całej sekwencji na pamięć, Strażnik przeszedł do ćwiczeń na sucho bez użycia chakry - czyli wykonywał wszystkie gesty i uderzał dłońmi, i tak kilka razy. Chciał zobaczyć na ile szybko jest w stanie to wykonać i czy faktycznie będzie to przydatne w prawdziwej walce. 'Ujdzie', stwierdził po kilku próbach.
Teraz pora na właściwą praktykę z użyciem energii. Koń → Małpa → Baran → Świnia i przyłożenie rąk do ziemi. Zaświszczało, zabuczało, poszła jakaś iskra, ale bez większych fajerwerków. Kolce niby powstały, ale to nie było to czego oczekiwał. Ba, temu tworowi nawet brakowało do tego, co stworzyło podczas tej wielkiej batalii, a przecież teraz użył mocniejszej wersji shotona. 'Muszę się skupić', syknął pod nosem i ponowił próbę. I tak ponawiał ją raz po raz, aż był usatysfakcjonowany z efektów. Eksperymentował z ilością dawkowanej energii, wielkością kolców oraz szerokością pasma 'boskiej ścieżki', aż w końcu wszystko nie było idealne. Choć idealnie nie będzie, jak kiedyś sam wspominał - technika dotrze się dopiero, gdy wykorzysta ją w prawdziwym starciu. Trzeba dużo praktyki, by wszystko było jak trzeba, a i nawet z tym pewnie zawsze można to jakoś ulepszyć.

Nauka techniki: Shōton, Omiwatari no Jutsu (B).
Czas trwania: 8h.
Czas rozpoczęcia: 14:29
Czas zakończenia: 22:29
Ten trening był zdecydowanie bardziej męczący od poprzedniego, może to za sprawą tego, że zużył zdecydowanie więcej chakry. W każdym razie po wielu godzinach praktyk wreszcie opanował technikę, która - miejmy nadzieje - będzie przydatna w boju. Tak właściwie to każda technika którą potrafił kiedyś się przyda, choć nie wszystkimi będzie szastał na lewo i prawo w każdej możliwej walce, czy innym starciu. To niewykonalne. Poza tym nie miał aż tyle chakry, by móc skorzystać ze wszystkich. Nie mniej wystarczy, że przyda się tylko raz i to wystarczy. A teraz - pora na kolejny odpoczynek, może jakąś małą drzemkę na łonie natury. Cholernie zachciało mu się spać. Tak więc nowo mianowany Strażnik ulokował się pod swoim ulubionym drzewem, po czym ruszył w objęcia Morfeusza.
0 x
Yuusha

Re: Pylon

Post autor: Yuusha »

Ostatnią rzeczą jaka mu została do zrobienia było uzupełnienie sakw na bronie. Ostatni wypad za mur znacząco uszczuplił jego zasoby w postaci kunai, jak i shurikenów, z czego te pierwsze zużył on sam, te drugie - jego kapitan, Daichi Uchiha. Nie żeby miał mu to za złe, broń boże, to bardzo dobrze się na coś przydały. Nie mniej nie mógł odkładać tego w nieskończoność i w końcu wziąć się za wytworzenie kryształowych gwiazdek i sztyletów. Tak więc sakwy ułożył przed sobą, a następnie zaczął kolejno 'materializować' w dłoni broń shinobi. Było to dość żmudne zajęcie, jeśli się chciało, by każdy element był idealny...
Wytworzenie 20 kryształowych kunai oraz 40 kryształowych shurikenów w kształcie płatka śniegu.
Shōton no Jutsu: Reberu Bi.
Gdy wreszcie skończył, upakował wszystko elegancko, gdzie ich miejsce, przymocował torby na zadku i z ostatnią bułką w łapie, wyruszył w drogę powrotną do zabudowań muru. Przed wyruszeniem do Sogen musiał odwiedzić jeszcze sklep.

[zt]
0 x
Yuusha

Re: Pylon

Post autor: Yuusha »

Kiedyś powiedziałbym, że były to dość pracowite dwa dni, wpierw wyruszyłem do osady Uchihów, by odzyskać swoją zapłatę, potem dostałem misję, przelazłem kawał drogi, zaś w jej połowie się rozmyśliłem. A raczej stchórzyłem. Zwał, jak zwał. Zapewne przez to moja reputacja poleci na łeb na szyję, ale obchodziło mnie to w jakiś sposób? Hah, oczywiście, że nie. Następnie skierowałem swoje kroki z powrotem do wioski, by znaleźć jakiś nocleg i z samego rana następnego dnia ponownie wróciłem na mur. Ale teraz jak na to patrzę to zwyczajnie marnotrawiłem czas. Zamiast wypocząć w jakiś gorących źródłach, łaziłem. Raz w te, raz we te. Naprawdę dziwny ze mnie człowiek. No ale nic, nic przecież na to nie poradzę, że tak się wszystko ułożyło, tak więc zaraz po powrocie zameldowałem się w administracji, by odhaczyć swoją obecność z powrotem na warcie, po czym zająłem się swoimi obowiązkami.
***
Dnia następnego, jak to robiłem dzień w dzień przez ostatnie pół roku, wstałem z łóżka, odfajkowałem poranną toaletę, ubrałem się, a następnie ruszyłem, by coś zjeść, przy okazji delektując się porannym dymkiem. Moja zmiana zaczynała się późnym popołudniem, więc miałem zamiar przeznaczyć ten czas na trening zaraz po tym jak napełnię brzuch czymś zjadliwym. Nie to, żebym jakoś narzekał na Murowe żarcie, było w porządku. Oczywiście jak zwykle udałem się w miejsce, które nazywałem 'swoim własnym', choć tak naprawdę to nie należało ono do mnie. Zostało odkryte dawno temu, bo siłą rzeczy, gdyby nie podsłuchana rozmowa pewnych osób, to za cholerę bym tu nie trafił. Ale lubiłem sobie mówić, że jest moje. Zawsze kiedy tu przychodziłem świeciło pustkami. A mi to odpowiadało. Im mniej ludzi tym lepiej, a najlepiej wcale. Wtedy jest idealnie. Tym razem jednak nie zagnieździłem się gdzieś w chaszczach, a zlazłem w dół, pod ten cały kamień.
Kolejna medytacja. Tak, medytacja była równie ważna co trening fizyczny, przynajmniej tak słyszałem. Chciałem być silny dla samego siebie, by móc spełnić swoje marne marzenie i zapewne sposób jaki na początek obrałem spokojnie, by mnie do niego doprowadził, jednak to za mało. Choć niekoniecznie to prawda. Komuś takiemu jak powinno to wystarczyć, nie mniej... dobra, chuj, to mi nie wystarczy, chce być silny i tyle. Chce panować nad kryształem jak nikt inny. Tak po prostu. By móc eliminować każdego kto wejdzie mi w drogę. Tak naprawdę nie lubię schodzić komuś z drugi, ale jak jest silniejszy, to co mam zrobić? Zdechnąć jak idiota? No właśnie. A więc jak to zwykle bywało, rozpocząłem tą małą 'ceremonię' jak zwykle od usunięcia niepotrzebnego oprzyrządowania w postaci sakw, karwaszy i reszty uniformu, po czym usiadłem w pozycji seiza, plecami do głazu. Dłonie ułożyłem na początku luźno na nogach. Wziąłem głęboki wdech. Wypuściłem powietrze. Mimo, że już to robiłem, to kolejny raz i tak zdawał mi się być tym 'pierwszym' i nie wiedziałem jak to ugryźć, więc nie pozostało mi nic innego, jak dać się 'ponieść'. Po kilku wdechach i wydechach uspokoiłem ciało, jak i umysł do granic swoich możliwości, po czym złożyłem najprostszą pieczęć i pobudziłem chakrę, pozwalając jej swobodnie krążyć po całym ciele. Chciałem poprawić swoje możliwości w kontroli jej, by móc efektywniej wykorzystywać techniki uwolnienia kryształu. Błąd. By móc efektywniej w ogóle korzystać ze wszystkich technik. Przecież przyjdą momenty, kiedy shoton na nic się nie da i trzeba będzie trzeba użyć czegoś jeszcze, a jestem wręcz pewien, że w przyszłości poszerzę swoją wiedze o nowe jutsu, co do tego nie miałem wątpliwości. Nie chciałem się zafiksować tylko na jednym kierunku, ale to na razie odległa przyszłość. Nie wszystko na raz.
Jeszcze raz oczyściłem umysł, spokojnie oddychając. Skup się Yuusha, skup. Od tego może kiedyś zależeć twoje życie. I tak minęły ze trzy godziny, może mniej, nie wiem, ciężko było ustalić dokładny czas. Oczywiście robiłem sobie małe przerwy, by rozprostować kości, aż tak wprawiony w takich rzeczach nie byłem i niemiłosiernie mnie one męczyły, ale gdy wreszcie uznałem, że mam dość, odetchnąłem z ulgą. Zabawa z chakrą jest cholernie męcząca. Już wolę robić pompki, pomyślałem.

Nauka techniki: Rozwój Kontroli Chakry (B).
Czas trwania: 8h.
Czas rozpoczęcia: 13:53
Czas zakończenia: 21:53
0 x
Yuusha

Re: Pylon

Post autor: Yuusha »

Przeciągłem się i pozwoliłem, by kręgi kręgosłupa wydały z siebie specyficzny dźwięk strzyknięcia. Mimo, że starałem się rozruszać co jakiś czas, to i tak to było niewygodne dla mojego ciała. Starzeje się, czy jak? No jasne, w wieku 26 lat przecież na emeryturę się idzie! Ale co zrobisz, nie byłem dobry w siedzeniu w takich pozycjach. Lepiej wychodziło mi leżenie. Niczym kot. I jakiś ładny widoczek przed sobą. Tak, tak, to byłoby okej. No ale jak się nie ma, co się lubi, to nie można wybrzydzać. W każdym razie, gdy doprowadziłem swoje ciało do użytku, wygrzebałem z połów ubrań kolejny, niewielki zwój. Ile ja ich tam jeszcze miałem? Raczej niewiele. Podwędzenie silniejszych technik było niemożliwe... ale zawsze coś. Schody zaczną się później.
'Wiem, że mnie wygnaliście, ale nie pożyczylibyście paru zwój z wysoko rangowymi technikami? Bo wiecie, nie bardzo mam jak się rozwijać' - coś w tym stylu. Już sobie wyobrażam te ich miny, pełne zdziwienia. Hah, to na pewno byłoby coś. Zapewne później wylądowałbym w jakimś więzieniu. Więc chyba jednak spasuje. Będzie trzeba to załatwić jakoś inaczej. Tylko jak? Niestety nie znałem teraz na to odpowiedzi, a im bardziej myślałem, tym mój umysł pokazywał mi co raz większy środkowy palec. No nic. Jakoś to rozwiążę w przyszłości, a teraz...
Rozwinąłem zwój i zacząłem go dokładnie zgłębiać. Kryształowa Lanca. Technika wytwarzała wielką, kryształową lancę, niby nic, no ale w końcu owa broń była duża. I ostra. I dość wytrzymała. Jej pierwotne zastosowanie służyło do rozbijania naprawdę mocnych defensyw, ale od biedy szło tym blokować, choć nie trudno było się domyślić, że wymagało to dużej siły. Ale to tam. Dopakuje się.
Konstrukcja nie była trudna w budowie - wystarczyło stworzyć kilkumetrowy szpikulec oplatający moją rękę, dorzucić coś dla ochrony u podstawy i wio. Tak przynajmniej zakładałem. A jako że już nieco zgłębiłem tajniki Shoton no Jutsu, to nie miałem większych problemów, by wyobrażenie tego przekuć w czyn. Chyba. No to może pora zacząć? Na szczęście technika nie wymagała żadnych pieczęci, więc wystarczyło po prostu użyć krystalizacji cząsteczek powietrza wokół ręki i wytworzyć docelowy kształt. Tak też zrobiłem. Najpierw powoli, zachowując odpowiednie proporcje. Bam. Wielki twór opadł z hukiem na ziemię. Hah, tak jak myślałem, trzymanie tego nie będzie wcale takie łatwe. O ile w ogóle możliwe. Znaczy, mogłem unieść 'lance' do góry, ale wymagało to ode mnie włożenia w to naprawdę sporej ilości siły, a i tak czułem, że długo nie uciągnę. Tak więc już wiedziałem, że walka tym jak przedłużeniem ręki odpadała. Jeden celny cios, szarża, czy coś w tym stylu. Tylko jak tego dokonać? W sumie... mam smoka, no nie? Wielkie, kryształowy smok, a na nim gość z wielkim kolcem zamiast łapy. To mogło przerazić. Chyba. Tak myślę. Była również inna opcja.
Spojrzałem w górę. Spaść na kogoś, co? Pomyślałem i w te pędy zdecydowałem się wypróbować ową głupotę. Obróciłem w pył twór, wdrapałem się na górę, po czym poczyniłem te same kroki, by odtworzyć lance z minerałów. Gdy wszystko było gotowe, stanąłem nad krawędzią, zerkając na dół. Westchnąłem. Mam nadzieje, że nikt nie patrzy - pomyślałem, po czym runąłem w dół, kierując ostry czubek tworu ku dołowi.
No i w pizdu i wylądował. Wolałem o tym więcej nie wspominać. Zwyczajnie o tym zapomnijmy. W każdym razie tak - tak tego też będzie można używać, jednak wolałem się chyba trzymać opcji z szarżowaniem na grzbiecie swojej gadziny. Przynajmniej jak nie trafię swojego celu, to będę miał szanse zrobić nawrotkę, by ponowić atak, a tak... cóż, jak nie trafię to może być lekki problem. Po wszystkim roztrzaskałem shoton jeszcze raz, po czym skupiłem się na ulepszeniu lancy jeszcze bardziej, by nie było żadnych niedomówień. Szybkość tworzenia, kształt, twardość - to wszystko musiało być perfekcyjne. Chociaż wciąż cierpiałem na niedobór siły w mięśniach, ale niestety tego teraz nie mogłem załatwić ot tak.

Nauka techniki: Shōton: Kuri no taransu (B).
Czas trwania: 8h.
Czas rozpoczęcia: 21:23
Czas zakończenia: 05:23
Po skończonym treningu westchnąłem zmęczony, zebrałem swoje klamoty i zacząłem się ponownie wdrapywać na górę. Musiałem wrócić i się nieco odświeżyć, niedługo zaczyna się moja warta na murze.

[zt]
0 x
Zablokowany

Wróć do „Shi no gēto”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość