[Nie przejmujta się osobą Yuushy, jego tu nie ma, po prostu napisałem posta dużo wcześniej i nie chce mi się go opisywać po raz kolejny w innym miejscu]
Yuusha już od dłuższego czasu słyszał pogłoski o pewnym miejscu, które w jego mniemaniu malowało się jako 'oaza spokoju', z dala od ludzi i tego całego zgiełku związanego z murem i miastem przylegającym do niego. Oczywiście na początku był sceptyczny do pomysłu poszukiwania owego miejsca, sądząc, że nie ma nic lepszego niż prażenie się w promieniach słonecznych na samym szczycie muru, gdzie był jedynie on i wiatr hulający na hektarach rozciągającego się nisko lasu pod jego stopami. Nie mniej, Otori, który swoją drogą uważał się za wytrawnego konesera i znawcę 'oaz', gdzie nikt nie zawraca Ci dupy - postanowił wreszcie zebrać się w sobie i odnaleźć owy 'Pylon', jak go zwali niektórzy strażnicy. Wszakże co może być lepszego od kilku godzin spędzonych wśród natury? Zresztą, miał akurat wolne, więc mógł robić, co tylko chciał. Tak więc następnego dnia, wcześnie rano, zebrał się w sobie, odstrzelił poranną toaletę i ruszył przed siebie. Rzeczy jasna nie zapomniał o śniadaniu, które w mniemaniu niektórych, było najważniejszym posiłkiem dnia. Następnie pędził przed siebie, przedzierając się przez chaszcze i inne przeszkody terenowe, bacznie rozglądając się za swoim miejscem.
Po prawie godzinie - a może więcej? Ciężko powiedzieć, kiedy nie ma się zegarka, w każdym razie słońce było już dość wysoko i leniwie przemierzało nieboskłon - znalazł to co chciał. Przepiękne miejsce otoczone drzewami i skałami. 'Istotnie, przepiękne'.
Rozsiadł się wygodnie pod jakimś drzewem, zawczasu układając wszystkie uwierające rzeczy obok. Po ostatniej misji wciąż nie mógł poukładać myśli i w pewnym sensie obwiniał się o śmierć swojego towarzysza. Choć oczywiście to nie była jego wina, jak i przecież nigdy coś takiego, by go nie obeszło - przecież to cena, którą shinobi płacą, śmierć zawsze kroczy tuż za nimi i wystarczy małe potknięcie - to jednak ciągle zarzucał sobie, że powinien wpierw sprawdzić drogę ucieczki, zamiast biec na pałę. Dlatego też tu przybył. By się wyciszyć. Kryształ zawsze sprawiał, że czuł się lepiej, to była część niego i wiedział, że jeśli trochę nad nim popracuje, to jakoś wróci do normy.
Zaczął od stosunkowo prostej krystalizacji, jaką było wytworzenie brakującej broni w sakwach. Do każdego kunaia i shurikena przykładał największą staranność, pozwalając, by jego umysł na dobre został pochłonięty przez ową czynność. Następnie, gdy wszystko było skończone, zdecydował się na próbę poszerzenia zakresu swojego shotona. Musiał być zdecydowanie twardszy i jego tworzenie miało zając mniej czasu niż zazwyczaj. Tak więc próby rozpoczął od tworzenia zwykłej bryły między dłońmi nad którą perfekcyjnie pracował. Bez ustanku zwiększał i zmniejszał ilość chakry potrzebnej na krystalizację, jednocześnie starając się zwiększyć wytrzymałość i szybkość. Gdy mu coś nie wyszło - natychmiast miażdżył twór, po czym przystępował do kolejnej próby. Po opracowaniu podstaw, przeszedł do wykonania tego na większym tworze.
Krystalizował ściany, bloki i zmuszał, wymuszając na nich co raz szybsze powstawanie. Następnie je niszczył i ponownie tworzył. Robił tak przez pierwszą godzinę. Gdy był usatysfakcjonowany prędkością z jaką krystalizuje swój żywioł, musiał mieć jeszcze pewność, że jego wytrzymałka również prezentuje lepszą jakość. Nie był pewien, czy sposób na jaki wpadł, by to wypróbować zda egzamin, jednak na nic lepszego nie miał pomysłu.
Tak więc po stworzeniu niewielkiej ściany z shotona, 'przywołał' w swojej prawej łapce wielki, kryształowy shuriken, którym następnie cisnął w twór. Mimo wszystko efekt był zadowalający.
Nauka techniki: Podniesienie poziomu Shōton no Jutsu (B).
Czas trwania: 8h.
Czas rozpoczęcia: 13:45
Czas zakończenia: 21:45
Ponownie rozsiał się pod 'swoim' drzewem, by przymknąć na chwilę oczu, a następnie wyciągnąć zza pazuchy słodką bułkę, którą skombinował sobie jeszcze w mieście. Oszamał ją sobie w spokoju, ciesząc się otaczającą go naturą, a następnie zebrał rzeczy i udał w drogę powrotną na mur.
[zt]