Zajęła się swobodną rozmową z innymi. Wszystko wyglądało całkiem naturalnie. Oczywiście również miała na oku nieznajomego, jak wszyscy z resztą. Nana miała cichą nadzieję, że ten nie zorientuje się, iż praktyczne wszyscy zebrani się na niego gapią. Na pewno nie było to podejrzane, ani trochę.
- To może my też powinniśmy? - Zagadnęła odwracając się do niego przodem. Nie ruszyła się jednak z miejsca. Wolała trzymać lekki dystans. - Pokonamy ich własną bronią - dodała uśmiechając się do niego delikatnie. W końcu wszyscy tutaj zebrani powinni zachowywać chociażby najmniejsze pozory. Nana potrafiła być gadułą jeśli bardzo się postarała, z drugiej strony wiedziała, że nie było to rozwiązanie dla każdego. W duchu bardzo się cieszyła, że nie wszyscy gadają jak najęci. Każdy z nich inaczej radził sobie z tą całą sytuacją co tylko nadawało całości trochę naturalności.
Z początku była niezadowolona z przymusowego podziału na grupy. Przybyła z Ao i z Toshro i to z nimi właśnie chciała się trzymać. Teraz jednak zaczęła zauważać plusy. Wszyscy chłopcy tutaj byli inni, jednak razem tworzyli niebezpieczną całość. Czasami warto było zdać się na doświadczenie swojego dowódcy i zaufać mu, przynajmniej w niektórych kwestiach. Z drugiej strony słysząc ton jakim się odzywał do nieznajomego musiała z całej siły hamować przewrócenie oczami. Może dałby trochę na wstrzymanie? Faceci. Obojętnie w jakim wieku, wszyscy byli tacy sami. Opaska z wysokim numerkiem i pewnie dywizją morską była ostatnią rzeczą na jaką Nana zdążyła zwrócić uwagę zanim wszystko się zaczęło. Zaklęła w duchu zastanawiając się czy wszyscy na morzu posługiwali się suitonem. A potem nastąpiło boooom.
Nana zachwiała się lekko, kiedy dotarła do nich fala uderzeniowa. Wybuch może i nie wstrząsnął całym Murem ale był idealnie odczuwalny i dobrze słyszalny. Czuła kurz i powietrze unoszące się wyżej. Mieszanka brudu, kurzu i jej perfum. Musiała powstrzymać się przed kichnięciem. Co działo się na dole? Nie zamierzała się tym obecnie zbytnio przejmować, musieli w końcu opanować sytuację tutaj, na górze. Szybko odzyskała równowagę wyciągając z kabury kunaia, tak na wszelki wypadek. Nie mierzyła nim w nikogo, bardziej była to odpowiedź na wybuch niż obcego rekino-podobnego pana. Ku jej zdziwieniu 'stary Yu' przeszedł do ataku. Nie ukryła zaskoczenia malującego się na swojej ślicznej buźce. But why? Co się stało z dywersją, pokojowym przekonywaniem innych? No cóż, nie było co płakać nad rozlanym mlekiem. Nana przeszła do działania. Widząc całe zamieszanie przed sobą. Szybko odzyskała rezon. Rozpuściła długie, czarne włosy, żeby wyglądać bardziej przekonująco, zarzucając nimi 'subtelnie'. Schowała wstążkę do kieszeni.
- Uspokójmy się! - Powiedziała stanowczo w stronę nieznajomego z szaleństwem w oczach i Yujime. Nie krzyczała, jednak jej ton był trochę rozkazujący, ale miał coś w sobie z miłej, subtelnej perswazji. Jak gdyby chciała uspokoić rozszalałe tygrysy. Posłała też w ich stronę słodki uśmiech. Mocniej zacisnęła dłoń na kunaiu, tak na wszelki wypadek. Chłód stali działał na nią kojąco. - Jesteśmy po tej samej stronie, stronie Muru! - Kontynuowała niewzruszona pokazem siły przeciwnika. Chciała wrócić do ich pierwotnego planu, czyli grania na czas i zatrzymania pana z mieczem na górze lub zwyczajnie odwrócenia jego uwagi w jakikolwiek sposób. Obojętnie czy jej się udało czy nie zrobiła krok w tył, nie wiedziała czego się spodziewać po reszcie. Wolała nie ryzykować stania im na drodze. Zresztą, jeśli cudowne pachnidło nic nie wskórało wolała zwiększyć swój dystans, dalej od Zębatego tym bezpieczniej. - Zobaczmy co się stało z góry i razem wymyślimy plan - zagadnęła, jeśli panowie nie przystąpili do ataku na siebie - znowu.
Skrót: Zabicie czasu, wybuch, próba uspokojenia panów z pomocą pachnidła, krok w tył