Polana

Główna siedziba sił Shinsengumi, umiejscowiona w samym środku długości muru, jednocześnie strzegąca jedynej istniejącej bramy. Składa się z licznych budynków mieszkalnych dla strażników, stanowią one mniejszość w porównaniu do licznych magazynów, spiżarni, zbrojowni, szpitali, miejsc bożych i wszelkich innych budowli służących jednemu celowi. Samowystarczalności Muru.
Chise

Re: Polana

Post autor: Chise »

Trzeba było przyznać, że zarówno Chise jak i Aiden z zapartym tchem śledzili wędrówkę drzewa przez polanę. Kopara oparła im chyba nawet nie do ziemi, ale jakieś parę metrów pod nią, wybijając krater jak solidny meteoryt. Oczywiście, już wcześniej zauważyła, że Senju tworzył drewniane pale, schronienie czy klona, ale poruszanie istniejącym, starym drzewem? To było coś poza skalą jej wyobraźni.
Powoli podeszła do chłopaka i klepnęła obok niego, a z drugiej strony usadowił się Aiden, patrzący teraz na Keizo z niekłamanym podziwem. Oboje zresztą mieli takie miny.
- Co to w ogóle było? - zapytała zaszokowana, podając rówieśnikowi bukłak z wodą. Robiło się dość późno i oboje byli zmęczeni, wspólnie więc ustalili, że za dwa dni się znów tu spotkają.
Potrzebowała odpoczynku, a czas i tak zajmowały jej inne obowiązki, jak ćwiczenia z innymi rekrutami, warty, praca w kuchni. Szczególnie to ostatnie było czymś nowym i szybko dostała reprymendę za popisywanie się przez próbę siekania marchewki kilkoma nożami. Przez to dostała przydział do zmywania naczyń, gdzie nie było miejsca na takie ekscesy. Po obiedzie więc, ze skórą na dłonią aż miękką od wody, zjawiła się ze swoim młodym podopiecznym w swoim ulubionym miejscu z osmolonym głazem. Ze sobą mieli kolejny zwój z techniką niezbyt wysokiego poziomu. Zanim jednak zaczęli trenować, zaczekali na młodego Senju, który przyszedł trochę spóźniony.
- Dzisiaj też będziesz najpierw pół dnia medytować? - zapytała z ciekawością. Fakt faktem, Keizo trenował w zupełnie inny sposób niż ona. Najwidoczniej Mokuton wymagał więcej przygotowań, w czasie gdy katon to było praktycznie ćwiczenie do perfekcji.
- Jak będziesz potrzebował pomocy to jestem chętna - dodała, po czym zmarszczyła brwi - Tylko lepiej mnie uprzedź zanim kolejne drzewo zacznie chodzić - dodała.
Dziewczyna wyciągnęła z torby żyłkę, która była im potrzebna do dzisiejszej techniki. Nie był to bardzo długi kawałek, ale do dzisiejszych ćwiczeń wystarczy. Przywiązała go do kunaia i dla wprawy rzuciła nim parę razy, by wbił się przed skałą, jednak nie przywiązywała do tego większej uwagi, bo to nie to było celem. Miała zamiar ćwiczyć katon, nie zaś seido. Nie chciała po prostu zrobić głupiego błędu przy rzucaniu.. Niedługo się zresztą okazało, że było to niepotrzebne, ale na razie i tak miała czas. Wygospodarowała całe popołudnie.
- Dobra dawaj pieczęcie, a następnie staraj się przeczytać resztę - zarekomendowała, a chłopak pokiwał głową. Po chwili wyrecytował nazwy czterech zwierząt i Chise mogła przystąpić do ćwiczeń “na sucho”. Aiden coraz lepiej radził sobie z czytaniem, robił coraz mniej błędów, ale nadal szło mu to powoli. Uchiha nie poganiała go. Niektóre rzeczy po prostu potrzebowały czasu.
Po chwili chłopak wytłumaczył jej na czym ma polegać technika. Na szczęście tym razem w całości, nie na raty jak poprzednio, więc mogła przystąpić do ćwiczeń. Zdecydowała, że zamiast rzucać kunaiem z żyłką postanowiła obwiązać głaz, by płomień rozbił się na nim. Było to o tyle wygodniejsze, że była pewna gdzie uderzy i nie było żadnej obawy, że katon podpali coś obok albo czego nie zamierzała. Pierwszym jej pomysłem był drzewo, ale szybko zdała sobie sprawę jak głupie byłoby rozbijanie płomienia katonu na czymś tak palnym. Pożar lasu byłby murowany, dobrze więc, że od tego odeszła. Pierwsze próby były niezbyt udane, jak można było przewidzieć, początki zawsze były trudne. Ale z każdą kolejną próbą szło coraz lepiej, aż w końcu stworzyła technikę, od której wybuchu Aiden musiał osłaniać oczy. Była silniejsza niż inne, a stojące na podobnym poziomie, skąd Chise uznała to za sukces. Na koniec jeszcze sprawdziła jak technika zachowuje się bez przedłużenia i mogli zauważyć, że wcześniej precyzyjny promień tym razem był chwiejny i niezbyt dokładny. Ale przynajmniej działał! Powtórzyła jeszcze technikę kilka razy, ale w sumie bardziej dla pewności i zabawy niż z konieczności, bo była naprawdę widowiskowa i piękna, nawet Uchiha musiała to przyznać. Pamiętała, że była to jedna z ulubionych technik Shigi.
- Lepiej wracajmy, zanim Wilk zauważy jak późno wracamy i dostaniemy dodatkowe warty, ale zmywania - zaśmiała się zadowolona Uchiha, zwracając tylko jeszcze uwagę na to, co robi Senju i czekając na niego - Mogłabym zjeść chyba trzy porcje obiadu - jęknęła do niego jeszcze w drodze.



Katon: Ryūka no Jutsu, ranga C
0 x
Awatar użytkownika
Keizo
Gracz nieobecny
Posty: 709
Rejestracja: 16 gru 2017, o 21:39
Wiek postaci: 20
Ranga: Ogar
Widoczny ekwipunek: Mundur Shinsengumi, pod nim czarna zbroja; rękawiczki, torby przy pasie, guandao na plecach

Re: Polana

Post autor: Keizo »

- No... przeniosłem drzewo - jęknął w odpowiedzi na pytanie Chise, sięgając po bukłak. Przez chwilę zaczął się zastanawiać czy wszystko mu się nie przyśniło - jednak dziura za nim była całkowicie realna.
Kolejne dwa dni minęły Keizo na trenowaniu nowo udoskonalonych zdolności - lepsze zarządzanie chakrą, szybsze poruszanie drzewem, dokładniejsze ruchy i bardziej wymyślne konstrukcje - na tym minął mu czas.

Gdy znów spotkał się z Chise i Aidenem, skinął im na przywitanie głową po czym od razu przeszedł do treningu jednej z technik klanu Senju. Pamiętał o czytaniu o niej w jednym ze zwojów, jeszcze w Shinrin - teraz powtórzenie jej nie powinno być aż tak trudne. Bazowała ona na jutsu, które chłopak już znał... jednak nie zmieniało to tego, że było ono bardzo zaawansowane.
Odchodząc na bezpieczną odległość od trenujących niedaleko Chise i jej podopiecznego, Ogar pstryknął palcami i złożył pieczęci Psa i Barana, kończąc sekwencję Wężem. Stęknął, z ziemi wychynęły zaś trzy oheblowane deski. Cóż - efekt był zupełnie nieimponujący. Biorąc pod uwagę, że jutsu poziomu niżej pozwalało stworzyć klatkę z grubych, twardych bali, to trzy kawałki drewna były wręcz ogromnym rozczarowaniem... przynajmniej dla kogoś postronnego. W technice tej nie chodziło bowiem o wytrzymałość, siłę czy szybkość powstawania tworu. Wręcz przeciwnie - ninja mógł wykonywać ją nawet kilka minut, a i tak było to coś szybszego niż normalny proces. Ba - najbardziej utalentowani użytkownicy Mokutonu skracali to do paru sekund, co samo w sobie było niesamowite.
Kolejna próba - rząd desek tym razem wystrzelił z ziemi, ułożył się w prostokąt o wymiarach pięciu na sześć metrów, po czym jego elementy rozsypały się na wszystkie strony, wbite jedynie płytko w ziemię.
W technice tej chodziło mianowicie o wygodę. Nie miała ona absolutnie żadnego zastosowania bojowego - nawet najmniejszego. Nie wspomagała shinobi w ofensywie, w defensywie była bezużyteczna. To jednak posiadanie tego jutsu w arsenale klanu Senju sprawiało, że Hayashimura była jedną z niewielu osad ninja nieposiadających żadnych problemów z poszerzaniem swoich granic. Inne wioski sprowadzały materiały by wznieść nowe budowle, użytkownicy Mokutonu zaś...

Kolejna próba przywołała coś, co wyglądało jak psia buda - w skali pięć do jednego. Prostopadłościan o wysokości trzech metrów, z dziurą służącą za wejście, stworzony z heblowanych, dębowych desek był stabilny - za fundamenty służyły wrośnięte głęboko korzenie, utrzymujące ściany w pionie. Szopa ta nie była jednak optymalnym użyciem tegoż jutsu - a Ogar słyszał jednym uchem dźwięki, wskazujące na to że Chise i Aiden radzą sobie coraz lepiej, Keizo zaś ciągle męczy się z budami dla przerośniętych futrzaków.
Chłopak usiadł na ziemi i podrapał po brodzie. Chodziło o dokładność, chodziło o stabilność - ale w tym jutsu chodziło o coś jeszcze. Stworzenie czegoś praktycznie z niczego niosło ze sobą potrzebę wymyślenia projektu, rozmieszczenia wszystkiego w odpowiednim miejscu. Nie wystarczyło złożyć trzy pieczęcie, pomyśleć "DOM" i wznieść budynek. Potrzeba było czegoś więcej, co wymagało chwili skupienia niezwiązanego zupełnie z mieszaniem chakry, ale bliższego myślom projektanta, pochylającego się z ołówkiem i linijką nad pustą płachtą papieru.
Pies, Baran, Wąż.
Ziemia znów zadrżała, jednak tym razem chłopak nie przenosił żadnego drzewa z miejsca na miejsce. Cofnął się on kilka kroków, odchodząc dobrych dziesięć metrów od skraju polany. Deski wychodzące z ziemi tym razem były grubsze, a dodatkowo ozdobione liściastymi, wyrzeźbionymi w nich ornamentami. Po chwili można było wyróżnić ściany, miejsca na wstawienie okien - cóż, Mokuton nie pozwalał na wytwarzanie szkła, nawet gdy Senju bardzo się starał - oraz drzwi, skrzypiące na świeżych, choć nienaoliwionych zawiasów. Parter stworzony był z czerwonego drewna i zakończony listewką okalającą cały budynek i wyznaczającą początek drugiego piętra, gdzie ściany tym razem były nieco bardziej tradycyjne, bo jasnobrązowe. Tam powstał też niewielki balkonik - idealny, by w chłodne, jesienne wieczory wypić na nim nieco herbaty z okropnym, pędzonym w Shi no geto alkoholem.
Dach był spadzisty - drewniane dachówki z cichym chrzęstem nałożyły się jedna na drugą, na każdej z nich zaś wypisana była inna litera tradycyjnych modlitw o ochronę z Shinrin.
Przez dziury okien można było zauważyć kręte schody z gałką w kształcie głowy smoka i domowe wyposażenie - a przynajmniej takie, które można było stworzyć z drewna. Szafki, drzwi, krzesła, stoły - wszystko było już gotowe i czekało tylko na wejście.

Po otworzeniu oczu i rozłożeniu dłoni, przed Keizo stał uroczy, piętrowy domek, gotowy wręcz by wprowadziła się do niego jakaś szczęśliwa rodzina.
Cóż, mimo wszystko stał jednak na polanie w środku lasu dookoła Shi no geto. Nie wiedział, czy Protektor pozwoli na taką samowolkę budowlaną zwykłemu Ogarowi, dlatego wyjmując z torby zabraną z kuchni kanapkę podszedł do Uchihy, która przed chwilą jeszcze trenowała techniki Katonu.
- Hej - spytał z pełnymi ustami, uważając by nic mu z nich nie wypadło - Jeśli będziesz jeszcze coś trenować, mogłabyś to... e... posprzątać? - spytał, mając na myśli nie tylko domek, ale też sterty desek walających się dookoła.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
¯\_(ツ)_/¯
Chise

Re: Polana

Post autor: Chise »

Prośba Ogara zatrzymała ją w miejscu i szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Czy ty właśnie proponujesz mi bym spaliła swój nowo wybudowany dom? - rzuciła, unosząc brwi. Gdy tak się postawiło sprawę, brzmiało to rzeczywiście dziwacznie, ale Chise wydawała się wręcz zachwycona - Ale super! - pisnęła, klaszcząc w dłonie - Jutro znajdę dobrą technikę do tego i będę mogła go wykorzystać jako pole treningowe i zobaczę jak szybko się spala.. Oj, nie chciałam by tak to zabrzmiało - dodała szybko w jego stronę.
Po spokojnym śnie dowiedziała się, że niedługo czeka ją pierwsza nocna warta. Miała więc się do niej przygotować, odpocząć i o zmroku zjawić się przy głównej wieży, do tego czasu miała wolne. Chyba pierwszy całkowicie wolny dzień od kiedy tu trafiła i choć poleceniem było nie przemęczać się, to nie mogła przepuścić takiej okazji do treningu. Następnego dnia zaczęła wizytę w bibliotece, by ktoś polecił jej dość silny katon, który będzie w stanie opanować. Dzięki opisaniu tego co umie bibliotekarz był w stanie dać jej jeden, który pasował do jej wymagań. Tym razem nawet pokusili się o coś z wyższej półki, gdzie zaczynały się większe braki Chise. Tym chętniej się za nie wzięła. Szarpnęła się nawet na dwa zwoje, ponieważ, jak poradziła się u jednego z Ogarów, oba opierały na pewnej technice niższego poziomu, którą dziewczyna nieźle znała. Dodatkowo na próbę wzięła też jedną prostszą, z innego zakresu. Wzięła też ze sobą prowiant dla ich obojga i kilka rzeczy potrzebnych do zrobienia małego obozowiska, nie chcąc przerywać treningu przez wracanie na obiad.
- Dajesz - rzuciła do młodego po krótkiej rozgrzewce ogólnej, podskakując w miejscu.
- Okey. Lepsza wersja Endanu. Użytkownik po zgromadzeniu chakry w ustach, wypuszcza ją pod postacią wielkiego płomienia - przeczytał całkiem sprawie chłopak, ale nie to sprawiło, że dziewczyna się zatrzymała. Zmarszczyła czoło z irytacją.
- To można powiedzieć o połowie technik Katonu! Co tam jeszcze masz? - zapytała, kręcąc głową nad bezmyślnością tego, kto napisał ten zwój. Wypuszczanie płomienia z ust było niemal istotą Katonu, obecną w większości technik, więc nie była to praktycznie żadna wskazówka.
- Em.. Warto dodać, że płomień ma dużą szerokość, dzięki czemu może zająć całą szerokość danego pomieszczenia, np. wypełnić korytarz - przeczytał kolejne zadanie, tym razem nieco się jąkając. Zdenerwowanie dziewczyny zdecydowanie mu się udzielało.
- To już jest coś.. - mruknęła pod nosem, czekając na część dalszą.
- Siła ognia w tym przypadku potrafi zabić, a także swą palącą siłą spopielić nadchodzące pociski i techniki (techniki materialne typu kamienne lub drewniane kolce) - zakończył, po czym przekręcił zwój na drugą stronę, niczego tam jednak nie było - I tyle. Są jeszcze tylko pieczęci - wzruszył ramionami. Oboje zastygli w pełnej zamyślenia ciszy nad bezsensem świata, aż w końcu dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Raz kozie śmierć - mruknęła, po czym wybrała miejsce do rzucania techniki z możliwie najmniejszymi stratami dla roślinności, ale by mieć dobry dostęp do pięknego domku Keizo. Złożyła pieczęcie i wypuściła pierwszy płomień, mało udany. I kolejny. Kolejny, kolejny.. Aż jej w ustach zaschło, ale technika nadal nie miała odpowiedniej siły. Usiadła na moment, by odpocząć i napić się, zastanawiając się co robi źle, że domek ledwo co się zadymił, a bale niezbyt chętnie ulegają płomieniom.
- Może używasz czakry zbyt oszczędnie? - zauważył nagle Aiden, który do tej pory cicho obserwował jej zmagania - W sensie, jest jej za mało, żeby osiągnęła taki rozmiar jaki powinna. Spróbuj dać z siebie więcej! - zachęcił. Chise skrzywiła się nieco w jego stronę.
- Od kiedy jesteś mistrzem technik ognistych? - odgryzła się, ale słowa chłopaka miały w sobie nieco prawdy. Może po prostu używała za mało czakry do tej techniki? Wcześniej trenowała techniki prostsze, które tyle jej nie wymagały.. Bez kolejnych złośliwości podniosła się i wróciła na miejsce, ustawiając się na początku wypalonego teraz korytarza ognia. Złożyła pieczęci i pozwoliła sobie na odrobinę szaleństwa.
Tym razem technika wybuchła ogniem i z rykiem pomknęła przed siebie. Wszystko co do tej pory było na jej drodze.. Cóż, już nie było. Płomień z hukiem uderzył w dom, zjadając całą ścianę na raz i rozprzestrzeniając ogień na cały budynek, który teraz wyglądał na olbrzymi słup ostrzegawczy. Zużycie czakry było jednak zdecydowanie za duże i dziewczyna aż przykucnęła. Odetchnęła głęboko. To było zdecydowanie przesadzone, ale było drogą, jaką należy podążać by technika miała odpowiednią siłę. Po chwili się opanowała i ponowiła treningi, starając się wybalansować między siłą techniki a jej czakrożernością, aż osiągnęła zadowalający kompromis. Nie przyszło to szybko, była to mozolna i nudna część, wymagającą skupienia i odpowiedniej czujności oraz wyczucia, wsparcie Aidena również pomagało, kiedy wskazywał jaki kolor był ognia oraz na jaki zasięg poleciała kula ognia. Dzięki tej współpracy poszło jej zdecydowanie szybciej niż samej i z domu pozostały tylko popioły.
Wtedy usłyszała też jak ktoś za jej plecami ląduje i musiała stawić czoło Wilkowi, mało zadowolonemu z formy treningu jaki sobie wybrała.



Katon: Dai Endan, ranga B
0 x
Chise

Re: Polana

Post autor: Chise »

Po treningu musieli zrobić dłuższy odpoczynek, postanowili więc zjeść prowiant, który miał zastąpić im obiad. Uzyskanie ognia było najmniejszym problemem, więc rozpalili ognisko i mogli na nim zagotować wodę. Do niej wrzuciła suche listki herbaty i kilka innych ziół, żeby mogli się napić czegoś gorącego, skoro posiłek będzie zimny. Chise gwizdała radośnie, wyobrażając sobie oburzenie jej matki, Toshiko, na samą myśl o tym, że można parzyć herbatę w ten sposób, nie wspominając o jej reakcji na to, że jej córka tak robi. Zamiast uroczyście zaparzać, zgodnie z ceremoniałem, by później tak samo wypić.. Czy nawet tradycyjnie, lecz bez ceremoniału, może by zniosła.. Ale tak? Jak barbarzyńca? Nawet jeśli tego nie widziała, to czuła pewną satysfakcję.
Po posiłku czuła nowy napływ sił, jak i czuła, że zasoby czakry były w lepszym stanie niż poprzednio, mogła więc wrócić do ćwiczeń. Uznała jednak, że druga technika wyższej rangi mogłaby przynieść więcej szkód niż pożytku, myślała więc nad czymś innym. Czasu miała za dużo, by tak po prostu odpuszczać, chciała wykorzystać wolny dzień maksymalnie. Główkowała dłuższą chwilę, zastanawiając się nad czymś co byłoby proste, a przy tym użyteczne. Rozmyślania przerwało jej przekleństwo Aidena. Uniosła wysoko brwi, zwracając się w jego stronę. Nie karciła go, był na tyle bystry by dostrzec jej dezaprobatę i bez słów, ale i tak się odezwał.
- Przepraszam, to przez te sznurki. Związały się - mruknął zirytowany, machając wstążkami, którymi owinięte były zwoje. Chise podejrzewała, że pewnie nie zawiązały “się”, ale nie skomentowała tego, za to wyciągnęła po nie dłoń. Chłopak niechętnie jej podał.
- To na nic, probowałem wszyst… - urwał nagle, gdy węzeł rozwiązał się nagle sam, przy minimalnym wysiłku dziewczyny. Złapał za nie, oglądając te we wszystkie strony.
- Jak to zrobiłaś!? - zawołał z podziwem i zazdrością w głosie, na co Uchiha roześmiała się serdecznie. Młody gotów był to chyba uznać za czary, ale zerknął na nią podejrzliwie.
- To na pewno jakaś technika! - rzucił oskarżycielskim tonem. Chise znów zachichotała.
- Bingo! Jedna z najbardziej podstawowych, rozwiązuje każdy węzeł - rzuciła z uśmiechem, odchylając się do tyłu i opierając na dłoniach. Była gotowa zacząć myśleć o niebieskich migdałach i potencjalnych technikach, ale Aiden zadał interesujące pytanie.
- A drzwi? - zmarszczyła lekko brwi, nie podnosząc się.
- Co, drzwi? - zapytała dość ospale, nie rozumiejąc tego co miał na myśli.
- No czy otwiera też drzwi. Zamki w drzwiach - wyjaśnił jej cierpliwie, na co Uchiha uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Nie, nie otwiera drzwi. Nie spotkałam techniki, która by na to pozwalała - wzruszyła ramionami, ale sam pomysł ją zaintrygował. Przygryzła delikatnie wargę, padając znów na plecy i rozważając to. W sumie dlaczego nie? Czakra pozwala na poluzowanie więzów, więc czemu by nie miała otworzyć zamka? Na pewno było to w jakiś sposób możliwe, tylko jaki?
W końcu dziewczyna zarządziła odwrót. Posprzątali, zabrali swoje rzeczy, ugasili ogień i mogli wracać. Do warty miała jeszcze sporo czasu, gdy więc dotarli do pokoju, wróciła do pomysłu z polany. Tutaj jednak miała na czymś poćwiczyć, jak zamek w drzwiach. Podeszła więc do nich, zamknęła, po czym przysunęła sobie krzesło i usiadła, marszcząc brwi. Technika rozwiązywania więzów nie miała pieczęci, więc i tu mogły być zbędne. Przyłożyła dłoń do zamka i wysłała podobny impuls czakry, co przy rozwiązywaniu więzów. Usłyszała w środku zamka jakieś klekotanie, ale nie było to wystarczające, ponowiła więc próbę z większą ilością czakry. W środku był tym razem słyszalna seria trzasków, nie otworzyły się jednak. Skrzywiła usta, po czym przyłożyła się i wysłała impuls ze sporą ilością czakry i w końcu usłyszała właściwy dźwięk. Poruszyła klamką i tym razem były otwarte, tak jak planowała. Teraz, jak już wiedziała jak to robić, pozostało dopracowanie techniki do doskonałości przez trening. Przez dłuższy czas zajmowała się naprzemiennie otwieraniem i zamykaniem drzwi, zanim się zorientowała, że jak zaraz nie pójdzie na kolację, to będzie musiała stać całą noc głodna i szybko się zmyła, by zjeść i odbyć wartę.


Trening WT ninjutsu ranga D Dorobou
0 x
Awatar użytkownika
Keizo
Gracz nieobecny
Posty: 709
Rejestracja: 16 gru 2017, o 21:39
Wiek postaci: 20
Ranga: Ogar
Widoczny ekwipunek: Mundur Shinsengumi, pod nim czarna zbroja; rękawiczki, torby przy pasie, guandao na plecach

Re: Polana

Post autor: Keizo »

Senju oglądał z boku jak drewniana konstrukcja płonie z dymem. Wysłuchał też reprymendy danej Chise przez przybyłego na miejsce Wilka, który miał zapewne sprawdzić, czy ktoś nie atakuje Shi no geto od strony lasu. Cóż - mogli to jednak jakoś zgłosić do osób wyżej postawionych.
Chłopak kucnął za drzewem - na polanie znów był od rana, trenując techniki drewna. Chise zajęła się zaś za niego "rozebraniem" budynku - mógłby jej więc jakoś podziękować, a sam nie odmówiłby potrenowania nieco mniej wymagających technik.
Ogar usiadł na ziemi i dotknął dłonią gruntu. Rozesłał chakrę do ziemi, poszukując czegoś bardzo, bardzo uważnie. W końcu po kilku chwilach podniósł się i na kolanach przeszedł kilka kroków. Złożył tam pieczęć Węża, a z ziemi zaczęły powoli podnosić się kruche, niewielkie łodyżki. Zbyt kruche jednak - czym innym było pobudzanie do wzrostu drzew, a czym innym czegoś tak niewielkiego. Przesłał więc nieco więcej chakry, zachowując jednak zdrowy rozsądek. Nie potrzebował tutaj parku botanicznego Hayashimury, a jedynie niewielkiego bukietu kwiatów, który byłby miłym gestem w zamian za pomoc z pozostałościami po treningu. Po krótkiej, kolejnej chwili, w dłoni Ogara spoczywała kwiatowa wiązanka - nieco dzika i potargana, jednak wyglądająca i pachnąca całkiem przyjemnie.

Senju wyszedł do jedzących kolację Chise i Aidena, po czym podsunął dziewczynie bukiet pod nos.
- Przepraszam za tego Wilka - jęknął - I dzięki za posprzątanie - dodał, po czym sam walnął się na ziemię, wyciągając własne zapasy.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
¯\_(ツ)_/¯
Chise

Re: Polana

Post autor: Chise »

Wsunęła nos w kwiaty, wdychając słodki i przyjemny zapach. Czy jego limit krwi miał jakieś ograniczenia? Co i rusz ją coś zaskakiwało.
- Nie ma sprawy. Zgodziłam się na to - mruknęła, odkładając na bok ziele polne i wracając do jedzenia - Widzę, że nie próżnujesz z treningami - dodała przed załadowaniem kolejnej porcji do ust. Musiała przyznać, że była nieco nerwowa przed tym co ją czekało.
- Keizo - odezwała się nagle - Czy bałeś? Na pierwszych wartach? Nocami? Czy kiedyś coś zaatakowało kiedy czuwałeś? - zapytała, starając się brzmieć niezobowiązująco. Starała się, ale kto wiedział jak jej wyszło? Po wszystkim musiała się pożegnać.. I wejść na Mur.
Po nocnej warcie Chise była wymęczona. O świcie zwlokła się z Muru, by zjeść coś na śniadanie wraz z tymi co właśnie mieli zaczynać służbę i wróciła do kwatery, zapadając w natychmiastowy, głęboki sen. Kolejna warta była też nocna, nie musiała się więc martwić, że na cokolwiek zaśpi. Dlatego za kolejne treningi wzięli się dopiero po późnym obiedzie, przy okazji spaceru. Aiden starannie wytarł ręce, by nie zostawić na zwoju żadnych śladów, za które później by się im oberwało. Nie były w końcu ich własnością. Oboje odetchnęli głęboko.

- Bardzo silna technika, potrafiąca unicestwić przeciwników. Użytkownik wciąga powietrze, a następnie wydycha je z dużymi ilościami chakry. W ten sposób wytwarza ogromny pocisk ognia, który leci w stronę przeciwnika - przeczytał, a Chise zachęcająco pokiwała głową - Siła tej techniki jest ogromna, o czym świadczą rozmiary płomienia, albo jego barwa, która świadczy o ogromnym skupieniu chakry - dokończył niepewnie, a Chise gestem zachęciła go, by kontyuował. Ten jednak nie następował.

- To tyle - zakończył niezręcznie. Zapadła chwila ciszy, gdy Chise w milczeniu, w głowie, wyklinała enigmatycznego twórcę zwoju, który postanowił tak oszczędnie opisywać techniki. Odetchnęła w końcu i kiwnęła głową.

- Jakie pieczęcie? - zapytała, a chłopiec z ulgą wyrecytował wszystkie siedem. Ponieważ było ich sporo, dziewczyna poświęciła czas na powtarzanie ich sobie i ćwiczenie ich sekwencji, by była płynna i szybka. To była zawsze ważna część nauki, by kolejne etapy przechodziły bez problemu. Nie ma nic bardziej irytującego niż potrzeba zaglądania do zwoju by się upewnić czy składamy właściwe pieczęci. Kolejną czynnością było już właściwe ćwiczenia. Jej ulubiony głaz, noszący ślady niejednego katonu, był jej celem. Zaczęła mieszać w sobie czakrę i czując jej poruszenie, zaczęła składać pieczęcie równocześnie nabierając dużo powietrza. Po zakończonej sekwencji wypuściła oddech wraz z katonem. Ten jednak nie był taki, jak powinien. Powinien być to duży i bardzo gorący pocisk ognia, imponujący, a to.. Mo ciężko było określić tym mianem. Nawet Aiden zdawał sobie z tego sprawę. Ale dziewczyna nie była wcale speszona ani zniechęcona, w końcu nie była nowicjuszką. Wiedziała, że błędy są normalne przy nauce i są jej integralną częścią, zwłaszcza przy pierwszych próbach. Niezrażona ponowiła próbę, raz, drugi, kolejny.. Za każdym razem było coraz lepiej, aż w końcu uznała, że teraz technika wygląda tak, jak powinna. Nie oznaczało to końca ćwiczeń. Musiała jeszcze trochę poświęcić czasu by wyczuć jak osiągnąć optymalny wynik najmniejszym wydatkiem czakry, by nie marnować jej niepotrzebnie. To był najmozolniejszy czas pracy, który polegał na wielu próbach różniących się minimalnie efektem, przynajmniej zewnętrznie. Chise jednak była koniec końców zadowolona, choć gdy skończyła to słońce było już nisko. Opanowała dwie techniki i miała jeszcze czas na kolację przed nocną wartą. Zabrali swoje rzeczy, ugasili cały ogień i wrócili na Mur, by odbyć swoją służbę.

Trening techniki Katon: Karyū Endan, ranga B
0 x
Chise

Re: Polana

Post autor: Chise »

Każdy kolejny dzień ułatwiał przyzwyczajenie się do rutyny Muru. Chise skończyła nocne warty, dostała dzień wolny poza pomocą przy obiedzie, a potem miała zacząć stawiać się na Murze o świcie. Szczerze, to wolała już stać nocami, bo było spokojniej i ciszej, no i nie trzeba było zrywać się tak wcześnie z łóżka. Nie miała jednak na to wpływu, była zwykłym Szczurem, posłusznym trybikiem w dobrze funkcjonującej maszynie. Dziewczyna wiedziała, że będzie potrzebne coś więcej by wyrwać się wyżej w hierarchii, ale na razie o tym nie myślała. Czas, w którym nie miała do podejmowania żadnych decyzji, a ktoś inny rozkładał jej dzień sprawiał, że mogła się bardziej skupić na samorozwoju i treningach, które zaniedbała wcześniej, pochłonięta całym otoczeniem, misjami, turniejem.. Wszystko odwracało jej uwagę. Miała czas to nadrobić. Dziś po krótkim rekonesansie i wywiadzie wybrała dwie techniki do opanowania, jedną wysokopoziomową, a drugą niemal podstawową. Zaczęła od tej pierwsze.
Do trenowania Katonu miała jedno miejsce. Było jeszcze dość wcześnie, Aiden jeszcze ziewał kiedy szli na mocno już opaloną wszelkim ogniem polanę. Nie było już na niej trawy ani kwiatów ani niczego, wszystko było już spalone do gołej ziemi. Nawet głaz był osmolony i niemal czarny od smolistych osadów powstałych po tylu kulach ognia, które na siebie przyjął. Dziewczynie się wydawało, że nawet zaczął nieco zmieniać kształt przez tą temperaturę, ale były to zmiany na tyle subtelne i zachodzące powoli, że nie mogła powiedzieć na pewno. Rozsiedli się wygodnie.. A raczej młodzieniec rozsiadł się, a Chise pozostała na nogach. W czasie gdy chłopak rozczytywał pierwszy zwój, ona robiła lekką rozgrzewkę i krótki, ale intensywny trening fizyczny.
- Gotowy? - zapytała w końcu, gdy czuła, że jeszcze chwila i nie zostanie jej dość siły na techniki. Na szczęście młodzieniec pokiwał głową i zaczął czytać opis. Wyjątkowo, jak na tak wysoką rangę jutsu miało tylko jedną pieczęć, co czyniło ją dość użyteczną w walce: Tygrys i już, plujesz ogniem w przeciwnika. To był definitywnie duży plus. Niestety jak to bywało zazwyczaj, było coś za coś, w tym wypadku zasięg nie był powalający, ale warto było to przełknąć. Po przeczytaniu opisu wzięła się za ćwiczenia. Nabrała powietrza, złożyła pieczęć, zmieszała czakrę.. A z jej ust wyleciała wąska strużka dymu. Aiden zachichotał, a dziewczyna zmarszczyła brwi, skupiając się bardziej na tym, co ma robić. Powoli, z namaszeczniem powtórzyła wszystkie czynności i tym razem dymowi towarzyszył mały jęyk ognia. Ale z pewnością nie była to siła jakiej oczekiwała po technice tej rangi, przystąpiła do dalszych ćwiczeń. Tym razem postanowiła wydychać powietrze mniejszym strumieniem, a bardziej równomiernym i tak też dawkować czakrę. Dzięki temu kolejną próbę mogła już nazwać jako taką udaną, bo z jej ust w końcu wyleciał promień ognia, choć jeszcze nie na odpowiedni zasięg ani nie z odpowiednią siłą. Był to jednak zdecydowanie krok na przód. Każda kolejna próba była coraz lepsza, a dziewczyna oprócz samej techniki doskonaliła także swoje wydawanie czakry na nią. Do przećwiczenia pozostała jej jeszcze jednak właściwość techniki, to znaczy podpalanie pocisków i broni. Żeby to poćwiczyć, po opanowaniu techniki do znośnego poziomu wyciągnęła z torby swoje shurikeny i wybrała sobie za cel głaz. Ułożyła shurikeny w kaburze, po czym złożyła pieczęć i zaczęła pluć ogniem, sięgając równocześnie po shurikeny i rzucając nimi. Okazało się jednak, że łapiąc za shurikeny i miotając nimi poruszała się cała, zaburzając celowanie w odpowiedni cel. Zebrała bronie i próbowała po raz kolejny, ograniczając ruchy głową, by nie spudłować, a równocześnie podpalić bronie. Nie było to takie proste na jakie brzmiało, ale po kilku próbach już wiedziała o co chodzi, a po następnych doprowadzała to do perfekcji, której u siebie oczekiwała. Po treningu była wyczerpana, musiała odpocząć chwilę. Ruszyła w stronę pobliskiego strumienia, by przy nim zregenerować nieco sił.

Katon: Karyūdan, ranga B
0 x
Awatar użytkownika
Keizo
Gracz nieobecny
Posty: 709
Rejestracja: 16 gru 2017, o 21:39
Wiek postaci: 20
Ranga: Ogar
Widoczny ekwipunek: Mundur Shinsengumi, pod nim czarna zbroja; rękawiczki, torby przy pasie, guandao na plecach

Re: Polana

Post autor: Keizo »

- Tak - odpowiedział Keizo nieco szybciej niż chciał. Czy się bał, patrząc w mrok, nie widząc ani ziemi pod murami, ani lasu oddalonego o dziesiątki metrów od kamiennej ściany? No jasne - Czasem podchodzą pod mur. Ale jeszcze nie widziałem jakiejś wielkiej potyczki o któryś fragment - powiedział, nie zaliczając kilku dzikich ostrzeliwujących drewniane ściany jako "wielkiej potyczki".
Jednak przyszedł kolejny dzień - i kolejny trening. Senju wszedł głęboko w las okalający polanę, nie chcąc przypadkiem uszkodzić Chise czy Aidena, którzy prawdopodobnie dzisiaj także pojawią się by poćwiczyć nieco swoje umiejętności. Mokuton pozwalał mu tworzyć drzewa, a także nimi sterować - czas było jednak połączyć obie te umiejętności w czasie rzeczywistym. Na tą chwilę było to jedno z najbardziej zaawansowanych jutsu elementu drewna jakie chłopak chciał poznać - spodziewał się więc, że będzie musiał wykorzystać wszystkie poznane dotąd lekcje na temat swojego Kekkei Genkai.
Po pierwsze - podstawy. Pieczęć Węża, pełne skupienie, mieszanie chakry Suitonu i Dotonu - dotąd zwykle wystarczyły. I rzeczywiście, po chwili las dookoła chłopaka zaczął coraz bardziej gęstnieć poprzez przywoływane kolejno nowe, młode drzewa, które powoli pogrubiały swoje konary i, gdy już były rozwinięte, machały wte i wewte swymi konarami, szukając niewidocznych, bo przecież zmyślonych przeciwników.
Po drugie - wyciągnięcie wniosków. Cały proces był zbyt wolny, drzewka zaś już w czasie wzrostu miały starać się atakować przeciwników swymi gałązkami, chcąc ich spętać czy też poturbować. Do tego promień jakichś dwóch metrów dookoła Senju nie był zadowalający - najpierw chciał jednak opanować technikę na spokojnie, na mniejszej próbce, a dopiero potem rozszerzyć jej pole działania.

Do końca dnia chłopak pracował więc nad grubością drzew i szybkością ich wzrostu. Wieczorem był w stanie już stworzyć niewielki - naprawdę malutki - zagajnik w przeciągu zaledwie kilku sekund. Następnego dnia czekały go jednak kolejne wyzwania. Nie tylko powiększenie "pola rażenia", ale też wykorzystanie ofensywne wzrastających roślin.
Rankiem - po zameldowaniu że oddala się na trening - Senju więc wrócił na swoje miejsce, czyli do lasku, i zaczął doskonalić swoje umiejętności. Niewielkie postępy, krok za krokiem, było widać od razu - w końcu o wiele inaczej uczy się nowych technik gdy jest się wypoczętym i po śniadaniu, a nie znużony całodziennym treningiem i senny po wcześniejszej nocnej warcie. Rosnące drzewa od razu zaczęły więc wierzgać na prawo i lewo, jakby chcąc złapać za gardło kręcącego się gdzieś dookoła ich przeciwnika.
Problem polegał na tym, że mimo wzrostu promienia lasu o jakieś dziesięć metrów, postęp zastopował. Kolejne próby używania jutsu kończyły się tymi samymi efektami - oprócz tego oczywiście, że rośliny poruszały się płynniej i szybciej. Tylko że teraz Senju nie pracował nad tym, a tym, by technika mogła osiągnąć stojącego dalej niż dziesięć metrów od niego.
Wychodziło więc na to, że Keizo nie miał wyboru i musiał w znaczny sposób zwiększyć pokłady używanej przez siebie chakry. Zadziałało to wręcz jak magiczna różdżka - technika doskonalona do tej pory na o wiele mniejszej energii miała problemy z rozrostem, teraz jednak wystrzeliła jakieś pięćdziesiąt metrów dookoła niego. Drzewa siłowały się same ze sobą, łapiąc gałęziami za konary, konarami za pnie, pniami za korzenie - tworząc dla wszystkich, którzy byliby wrogami Senju labirynt prawie nie do przebycia, a do tego chcący ich zabić lub chociaż unieruchomić na każdym kroku.
To był jednak koniec treningu chłopaka na dziś - mimo, że było dopiero jakieś wczesne popołudnie, i tak czuł się wyczerpany, także skierował się do swojej kwatery, gdzie czekało go zapewne dobre dwanaście godzin snu.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
¯\_(ツ)_/¯
Chise

Re: Polana

Post autor: Chise »

Po dotarciu nas strumień, z przyjemnością opłukała w nim twarz i ramionami. Zimna woda szczypała w skórę i szybko pojawiła się gęsia skórka, ale to było przyjemne uczucie po gorącu które biło z ognistych technik. Postanowiła pójść o krok dalej i zsunęła buty, by zanurzyć nogi w kojącym strumieniu i aż westchnęła z przyjemności. Usiadła na brzegu, a potem się położyła, pozwalając, by strumienie zabierały ze sobą zmęczenie i przegrzanie. Z każdą chwilą było coraz milej, aż dziewczyna sama się nie zorientowała kiedy przysnęła.
Obudziły ją kroki. Na szczęście od razu poznała kto może stąpać tak lekko i ostrożnie. Podniosła się, przecierając oczy i wyjmując nogi z wody. Kompletnie zimne i pomarszczone. Ogólnie było jej teraz zimno.
- Długo cię nie było - rzucił Aiden, siadając obok - To poszedłem cię poszukać - jego głos brzmiał niepewnie, jakby sam nie był pewien czy dobrze zrobił. Chise uśmiechnęła się pokrzepiająco, obuwając się zgrabnie.
- Bardzo dobrze zrobiłeś. Jeszcze trochę, a z moich stóp zostałby sople - zażartowała dziewczyna, wstając. Wrócili razem do obozowiska i Uchiha czuła, że zdecydowanie miała więcej sił niż przed drzemką. Na miejscu rozpaliła ognisko, nad którym zagrzała wodę, a Aiden czytał zawartość kolejnego zwoju. Zdążyła zaparzyć herbatę, zanim zdążył wszystko rozwinąć.
- Wiem już o co w tym chodzi - powiedział zadowolony, ale dziewczyna mu przerwała.
- Zaraz się tym zajmiemy, tylko wypijmy to zanim ostygnie - gestem wskazała na napój. Obojgu im to dobrze zrobiło, taka chwila ciszy nad ogniskiem z kubkiem herbaty, każde pogrążone w swoich myślach.
- Dobra, mów co tam masz - zaczęła tym razem Uchiha, a Aiden opisał jej na czym polega technika.
Na szczęście była prosta, więc miała nadzieję, że da radę się jej nauczyć nawet teraz, trochę już zmęczona poprzednią. Zgodnie z jej wymaganiami wyciągnęła z torby żyłkę, a celem został Aiden. Co prawda niezbyt mu się podobało bycie obiektem doświadczalnym, ale nie miała niczego innego pod ręką, co mogłaby oplątać żyłką.
Oboje stali naprzeciwko siebie i Chise wyciągnęła rękę wskazując na nogi wyspiarza. Czekali.. I nic się nie stało. Zmarszczyła brwi. Jeszcze raz skupiła się na wypełnieniu żyłki czakrą i skierowała ją ze właściwą stronę, ale nadal nic. Przy trzeciej próbie żyłka drgnęła, i to już było coś, a przy czwartej ruszyła do przodu by po pokonaniu jakiś 10 centymetrów opaść bezwładnie na ziemię. Aiden obserwował to z uniesionymi brwiami. Po kilku kolejnych w końcu żyłka się jej posłuchała i pomknęła w stronę chłopaka, co skwitowała zwycięskim okrzykiem.
- Ale wiesz, że to mnie nawet nie oplątało porządnie? - zauważył chłopak, odrzucając w jej stronę żyłkę, którą z łatwością z siebie zsunąć, a Chise parsknęła głośno. Następnym razem żyłka owinęła się wokół niego ciasno i nie był w stanie sam się z niej wydostać, taki był zresztą cel użycia tej techniki. Uchiha nie dręczyła swojego podopiecznego, szybko podeszła i przesłała do żyłki czakrę, która rozplątała ją i uwolniła chłopaka.
Zaczynało być już późno, zaczęli się więc zbierać by jeszcze zdążyć na ostatnią kolejkę obiadową. Po treningu dziewczyna była pioruńsko głodna.


Suienzou no Jutsu, ninjutsu, ranga D
0 x
Chise

Re: Polana

Post autor: Chise »

W następnych dniach musiała zawiesić treningi. Sama zaczynała być wyczerpana tym silnym tempem, który sobie narzuciła, to była pierwsza przyczyna, ale nie najważniejsza. Gdyby to tylko od tego zależało, pewnie trenowała by codziennie do całkowitego wypalenia i wycieńczenia, byle tylko osiągnąć zamierzone cele, jednak nałożyło się na to coś jeszcze. Aiden zachorował, przez co dziewczyna musiała się nim zająć i go wspierać, nie wspominając o tym, że nie mogła sama czytać zwojów. Na szczęście nie było to nic poważnego, typowa dziecięca choroba, jednak chłopak dość ciężko ją przechodził, co ją bardzo martwiło. Czuwanie przy nim i patrole zajmowały jej niemal całość wolnego czasu, dziewczyna spała minimum, tylko tyle by nie zasypiać na stojąco w ciągu dnia. Przez trzy, cztery dni było z młodzieńcem ciężko, ale potem jego stan zaczął się szybko poprawiać, ku jej radości. Dojście do zdrowia zajęło mu jednak dobre dwa tygodnie, a nim mógł chodzić gdzie miał ochotę bez marudzenia wszystkich nad głową, jeszcze tydzień. Sam Aiden w końcu nie mógł doczekać się wyjścia z ciepłych plechów i ruszenia się.
Tym niemniej, do tego wyjścia Chise przygotowała się staranniej. Aiden dostał siedzisko, koc, ognisko obok, na którym cały czas bulgotała woda na wypadek gdyby chciał herbaty.. Traktowała go nawet nieco zbyt opiekuńczo, co wywoływało jego rozbawienie i irytację.
- Tym razem to ja coś dla ciebie wybrałem - rzucił zadowolony, wyjmując zza pasa zwój. Chise uniosła brwi zaskoczona, bo nie sądziła, że młody tak szybko zechce powrócić do ich zwyczajów, ale nie mogła powiedzieć, że była niezadowolona. Dobrze było się nieco rozruszać i wysilić. Zaczęła się rozgrzewać.
Musiała jednak szybko przestać, bo aż parsknęła śmiechem gdy chłopak przeczytał jej treść zwoju.
- Wielki pająk? Naprawdę? - rzuciła przez śmiech z niedowierzaniem - Może coś przeinaczyłeś?
- Nic nie przeinaczyłem - obruszył się wyspiarz - Ognisty pająk, tak tu jest napisane.
- No dobrze, więc spróbujmy - wzruszyła ramionami, ale nie była zbytnio do tego przekonana.
Zaczęła trening od składania pieczęci. Płynne składanie ich kombinacji było przecież niemal połową sukcesu w udanym wykonaniu techniki, prawda? Nie mieszała jednak przy tym czakry, zaczekała z tym do momentu gdy była pewna, że pamięta kolejność wszystkich znaków i mogła zacząć prawdziwe ćwiczenia. Nie chciała przecież w chwilach prawdziwego pojedynku pomylić jakiś pieczęci, prawda? To byłaby jednak z głupszych możliwości przegranych jakie sobie mogła wyobrazić, stworzenie nie tej techniki co potrzeba. Gorsze byłoby chyba już tylko pomylenie notek oślepiających w wybuchowymi. Pierwsza próba jak zwykle nie była zbyt udana, ogień nawet nie przyjął żadnego konkretnego kształtu, tylko rozbił się o ziemię i rozlał jak jajko na patelni. W sumie to był dobry znak, bo o tym samym wspominał opis techniki, ale zabrakło samego pająka, co definitywnie było problemem. Chise się nie przejmowała, była już do tego doświadczona. Pewnie bardziej by się zdziwiła, gdyby technika wyszła poprawnie za pierwszym podejściem - to dopiero byłoby podejrzane zjawisko. By powstał ognisty pajęczak potrzebowała jeszcze kilku prób, które były całkowicie bezowocne, a gdy w końcu stworzyła coś podobnego do niego, to był jakiś chudy i niepewny, tak go przynajmniej opisał Aiden. Jak odbity w krzywym zwierciadle, takie dziwadło, Uchiha była jednak zadowolona z postępów, bo jednak najważniejsze było to, że chociaż powstał. Doskonalenie go było już tą znacznie łatwiejszą częścią nauki, którą najbardziej lubiła. Z każdą kolejną próbą był lepszy, wyniki były widoczne na pierwszy rzut oka, aż osiągnęła zamierzony efekt. Pająk był wielki, gorejący i solidny, ale wytworzenie go nadal pochłaniało za wiele czakry. Tego najbardziej nie lubiła, tej próby mierzenia ile czakry jest na to naprawdę potrzebne, a ile jest jej zbędnym marnotrawieniem. Jednak kiedy i ta część została zakończona, to mogła z całą pewnością stwierdzić, że ma ją opanowaną perfekcyjnie. Po tym była już na tyle zmęczona, że razem z chłopcem po ugaszeniu ognia wrócili do siebie i Chise postanowiła się zdrzemnąć, chociaż był środek dnia.


Katon: Benijigumo, ranga B
0 x
Awatar użytkownika
Keizo
Gracz nieobecny
Posty: 709
Rejestracja: 16 gru 2017, o 21:39
Wiek postaci: 20
Ranga: Ogar
Widoczny ekwipunek: Mundur Shinsengumi, pod nim czarna zbroja; rękawiczki, torby przy pasie, guandao na plecach

Re: Polana

Post autor: Keizo »

- HA - krzyknął Keizo, kiedy dwie drewniane deski grubości kartki pergaminu wystrzeliły spod ziemi, zachwiały się lekko metr przed nim i złamały się, popchnięte mocniejszym podmuchem wiatru. Senju zaklął - co nie zdarzało się wbrew pozorom tak często - po czym usiadł na ziemi pod jednym z drzew. Od kilku godzin trenował defensywną, klanową technikę, która sprawiała mu spore trudności i powoli zaczynał rozumieć dlaczego. Do tej pory Ogar nie tylko miał bazował głównie na sile i wytrzymałości swoich tworów, szybkość ich powstawania spychając na drugi plan, ale do tego wspomagał się praktycznie zawsze pieczęcią Węża, pomagającą mu mieszać chakrę i przez to odciążając nieco umiejętności chłopaka.
Technika którą trenował jednak teraz miała za cel przywołanie spod ziemi dwóch barier, które błyskawicznie zasłaniały użytkownika przed niebezpieczeństwami. Co prawda strażnik zaopatrzony był już w zbroję, która jak dotąd sprawiała się wprost wyśmienicie - jednak nie zmieniało to faktu, że nie stanowiłaby zbyt wielkiego wyzwania dla co silniejszych technik. Co innego smocza głowa, stojąca między nim a niebezpieczeństwem.
Smocza głowa, nie dwie kartki papieru.

W technice nie dość że chodziło o szybkość - Senju mógł ją wykonać nawet będąc zaskoczonym jakimś atakiem z ukrycia, w końcu nie wymagała ona nawet jednej pieczęci - to do tego drewno było na tyle wytrzymałe, że broniło przed większością, nawet bardzo silnych, jutsu ofensywnych. Co prawda nie mogło stawić czoła naprawdę silnym atakom - jednak im stawić czoła mogło mało co.
Kolejna próba, w którą chłopak wpompował nieco więcej chakry, zakończyła się czymś, co w skali szkolnej ocenione zostałoby na dwa z dwoma minusami, co z pewnością nie było zadowalającym rezultatem. Przed Keizo z głośnym trzaskiem połączyły się dwa konary rzeźbione w jakieś czteronożne bohomazy, z całą pewnością nieprzypominające głowy nawet psa. Taka kolumna obroniłaby jednak przed czymś więcej niż mżawka - jeśli oczywiście atak był grubości kunai'a i leciał prosto w czoło shinobi. Biorąc więc pod uwagę rzeczywistość pola walki - zupełny brak użytku.

Był to jednak jakiś start, nawet jeśli niezbyt obiecujący. Przez następną godzinę Keizo przyzwał kilka kolejnych barier, z których każda mogła powstrzymać nieco więcej i zajmowała także coraz większą i większą powierzchnię. Szybkość także stawała się coraz bardziej i bardziej zadowalająca. Co prawda "smok" nadal wyglądał jak rozjechany przez rozpędzony wóz kot, ale przecież w tej technice niekoniecznie chodziło o efekt estetyczny... chyba.
Tak czy siak, po kolejnej godzinie Senju został do dopracowania jedynie właśnie aspekt estetyczny. Najpierw pochłonął jednak przyniesiony wcześniej ze stołówki posiłek regenerując nieco swoją chakrę, po czym wrócił do treningu, tym razem zwracając uwagę na to, żeby smok wyglądało jak mityczne, budzące postrach stworzenie, nie piesek domowy. Ta część zajęła zaś najmniej czasu - w końcu gdy ktoś jest w stanie przenosić drzewa z miejsca na miejsce, to wyrzeźbienie nieco ładniejszego wzoru na drewnie nie stanowi dla niego wyzwania na długi czas.
Po wszystkim Keizo pozbierał swoje rzeczy i udał się na spoczynek - zostało mu przecież jeszcze kilka godzin najprawdopodobniej snu przed nadchodzącą wieczorną wartą. Następnego dnia zaś powrócił na polanę, by w dalszym ciągu szlifować swoje umiejętności.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
¯\_(ツ)_/¯
Chise

Re: Polana

Post autor: Chise »

0 x
Awatar użytkownika
Keizo
Gracz nieobecny
Posty: 709
Rejestracja: 16 gru 2017, o 21:39
Wiek postaci: 20
Ranga: Ogar
Widoczny ekwipunek: Mundur Shinsengumi, pod nim czarna zbroja; rękawiczki, torby przy pasie, guandao na plecach

Re: Polana

Post autor: Keizo »

Przełożeni najwidoczniej dobrze wiedzieli gdzie go szukać - cóż, zapewne każdy z oczami byłby w stanie zauważyć z nieco wyższego miejsca drzewa chodzące z miejsca na miejsce. Zresztą, z tego co zauważył, polanka była całkiem popularnym miejscem prywatnych treningów dla znajdujących się na Murze shinobi.
Gdy Inoyu przedstawił mu z czym został do niego przysłany, a Keizo potwierdził jego słowa zerkając na przyniesiony przez niego zwój, Ogar zaczął raźno zbierać swoje rzeczy. Najwidoczniej na jakiś czas jego trening musiał zaczekać - obowiązki wzywały.
- No to idziemy - powiedział do świeżo poznanego strażnika, także wyciągając doń rękę. Szczerze mówiąc nigdy nie był w siódmej zachodniej strażnicy - ba, całkiem rzadko bywał poza Shi no geto. Wyglądało jednak na to, że miejsce, do którego został przypisany Senju potrzebowało nieco dodatkowych budynków czy umocnień - a to akurat nie stanowiło dla Ogara większego problemu.
Keizo nie martwił się o zapasy - zawsze mogli coś zjeść czy odpocząć w jednej ze strażnic które spotkają po drodze. Dlatego postanowił wyruszyć więc jak najszybciej. Zastanowiło go jednak, że to właśnie Protektor osobiście przypisał go do rozbudowy posterunku, a nie jakiś Wilk czy nawet Sowa - wyglądało na to, że swoją służbą w Shinsengumi przyciągnął uwagę Niedźwiedzia. Szczerze mówiąc jednak, Senju sam nie wiedział czy to dobry znak.
0 x
Obrazek
¯\_(ツ)_/¯
Chise

Re: Polana

Post autor: Chise »

0 x
Chise

Re: Polana

Post autor: Chise »

Przez kilka następnych dni nie miała czasu nawet porządnie usiąść, takie były zabiegane i zajęte dla młodej szczurzycy. Przez nagłe i obfite opady śniegu wszyscy mieli ręce pełne roboty. Ledwo co widywała się z Aidenem między kolejnymi zajęciami, nie wspominając już nawet o Keizo, który gdzieś znikł jej z oczu. Podejrzewała, że zapewne dostał jakieś zadanie, dlatego go nie widuje, ale nie dopytywała się nikogo, wychodząc ze znakomitej zasady, że co się odwlecze, to nie uciecze i Senju sam jej o tym opowie jak się pojawi.
Kiedy w końcu dostała wolne popołudnie, to zamiast wylegiwać się i odpoczywać, postanowiła wziąć się znów za treningi. Tym razem postanowiła nie niszczyć pięknego, zimowego krajobrazu jaki się ostatnio wytworzył i zająć się czymś mniej inwazyjnym dla środowiska. Tym razem jednak nie towarzyszył jej Aiden, który miał dyżur w kuchni, a jej nowy znajomy, Ogar o imieniu Ao, który znał się bardzo dobrze na ninjutsu i do tego zgodził się szkolić młodą Uchihę w tym kierunku. Mężczyzna wydawał się zaskoczony, że zamiast miejsca treningowego dziewczyna woli trenować na takim zadupiu, ale gdy wyjaśniła mu co wcześniej wyczyniała, wszystko stało się jasne. Katon nie był żywiołem, który należało trenować w jakichkolwiek okolicach zaludnionych.
Kiedy Ao wyjaśnił jej nam czym będą pracować, Chise przypomniała sobie, że już słyszała o tej technice. Shiga jej o niej wspominał, dlatego tym bardziej postanowiła się do niej przyłożyć.
Zaczęła jak zazwyczaj, od trenowania określonej, przypisanej do tej techniki sekwencji pieczęci, by się do niej przyzwyczaić i nie pomylić tutaj, przy trenowaniu, czy przy późniejszym użytkowaniu. Robiła to oczywiście bez mieszania czakry, tylko zwyczajnie machała dłońmi. Dopiero po tym podjęła się pierwszej próby wykonania techniki, używając już czakry, ale jedyne co osiągnęła, to kujące włosy na karku. Przerwała działanie techniki i spróbowała po raz kolejny, postanawiając najpierw skupić się na wzroście włosów. Zmuszenie ich do tego by rosły w tak nadspodziewany sposób okazało się niełatwym zdaniem i wymagało kilkunastu prób, a przecież była to dopiero jedna składowa tej techniki. Kiedy to opanowała, musiała wraz z nauczycielem skupić się na tym, by były odpowiednio twarde oraz wytrzymałe. To na szczęście okazało się łatwiejsze niż poprzednia część zadania, uporała się z nią znacznie sprawniej, szybko otrzymując płaszcz z ostrych igiełek. Jednak szybkość wykonywania całości nadal ją zawodziła, była za wolna jak na technikę defensywą. Po tym jednak z trenerem wpadli na interesujący pomysł jak to wytrenować. On miał rzucać w jej stronę kunaiami, a ona obronić się za pomocą włosów. Jak postanowili tak zaczęli. Dziewczyna składała pieczęcie i starała otoczyć włosami zanim broń doleciała. Kilka pierwszych prób zakończyło się siniakami i skaleczeniami, chociaż używali specjalnie stępionych broni, ale kolejne były już coraz lepsze i lepsze. Kiedy w końcu pięć razy z rzędu udało się jej wytworzyć barierę na czas, uznali, że technika jest wyćwiczona, a dziewczyna zasługuje na przerwę, której bardzo potrzebowała.


Technika Hari Jizo - ninjutsu C
0 x
Zablokowany

Wróć do „Shi no gēto”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość