Zjawiłem się w końcu w Shi no Geto. Nie mogłem jednak od razu udać się do Kyuo, kto wie, czy w ogóle poznałby mnie bez maski. Inni także mogliby mieć problem z identyfikacją, może za wyjątkiem Yuu. Jednak nie udałem się też od razu do sklepu po nową, to także musiało poczekać w obliczu innej, jeszcze ważniejszej sprawy. Klon Natsume przestał już istnieć, tuż po przekazaniu mi wszystkich pomysłów kuzyna na nowe wykorzystanie Hyotonu... I innych sztuk ninja. To zaskakujące, jak bardzo odmiennymi drogami kierowały się nasze umysły w kwestii zdobycia siły. Musiałem teraz jedynie pamiętać o każdej technice i opanować je jak najszybciej będę w stanie. Odwołałem swojego wilka, istniał wystarczająco długo czasu, a głowa tego fanatyka, nawet jeśli nie powiedziała do tej pory nic wartego uwagi, może się jeszcze przydać. Została więc pod drzewem, mając tym samym świetną okazję do oglądania mojego treningu. A było na co popatrzeć...
Co prawda brak maski rozpraszał moją uwagę i to dosyć mocno, ale udało mi się w końcu oczyścić umysł ze zbędnych myśli i odczuć. Złożyłem pieczęć wymaganą do rozpoczęcia jutsu i skupiłem chakrę. Kiedyś mogłem tylko pomarzyć o takiej kontroli energii płynącej przez moje ciało, teraz nie miałem z tym najmniejszego problemu. Imponujący postęp, tak, jak na boga przystało. Teraz pozostało stworzyć lód i nadać mu kształt. Z tym pierwszym nie miałem najmniejszego problemu, puf (a właściwie trzask) i gotowe. Jednak utworzenie mojej idealnej repliki było czymś znacznie, znacznie trudniejszym. Dobrze znałem swoje ciało, jego charakterystyczne punkty, doskonałości... No właśnie, znałem. Po Sachu no Sanju wszystko było inne. Twarz poryta drobnymi ranami, które z pewnością zostawił blade ślady na mojej skórze. Blizna na udzie, niewielka, ale zmieniająca obraz nogi. No i nieszczęsna lewa ręka, przypominająca bardziej kłodę drewna w rękach drwala-idioty o wielkiej krzepie i toporze. Pierwszy bunshin wyglądał jak marna replika, niczym początki z najprostszym jutsu od niematerialnych klonów. Bez kolorów, trochę kanciasty... Ale każda kolejna kopia była coraz lepszej jakości, aż w końcu stanąłem oko w oko z idealnym bunshinem. I po raz pierwszy zobaczyłem w jak nędznym stanie się znajduję. Musiałem to jak najszybciej zmienić. No i znaleźć Yuu, Kyuo i zrobić to, co do kapitana należało, huh. Odwdzięczyć się Natsume także musiałem... Zostawiłem polanę pełną odłamków lodu. Tylko gdzie mogę zostawić głowę tego fanatyka, hm?
Lodowe Klony B - 8h - 15 linijek