Karczma "Saya"

Główna siedziba sił Shinsengumi, umiejscowiona w samym środku długości muru, jednocześnie strzegąca jedynej istniejącej bramy. Składa się z licznych budynków mieszkalnych dla strażników, stanowią one mniejszość w porównaniu do licznych magazynów, spiżarni, zbrojowni, szpitali, miejsc bożych i wszelkich innych budowli służących jednemu celowi. Samowystarczalności Muru.
Kamiru

Karczma "Saya"

Post autor: Kamiru »

Obrazek
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Hikari »

Przyszedł tutaj po załatwieniu wszelakich formalności w celu jadła oraz noclegu. Był zmęczony jako człowiek, a także bardzo głodny. Dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Przez długi czas nie jadł dlatego czym prędzej przyszedł w to miejsce zgodnie z kierunkowskazami. Tak też się znalazł przed tą karczmą. Wybrał jakieś jedzenie i było to całkiem smaczne, chociaż menu jego było... Lekko dziwne, wolał nie wiedzieć był za głodny na to. Zjadł to z smakiem, a nawet domówił więcej. Musiał się wreszcie najeść, ale jednocześnie też zamówił alkohol. Dawno nie miał go w ustach, a czuł, że musi się napić. Lubił o dziwo alkohol i w niczym mu zupełnie nie przeszkadzał on. Znaczy chodzi głównie o smak. Wiele osób opowiada iż jest on gorzki, a chłopak ma odwrotne przeczucie. Nie pił go wiele, ale od razu przypadł mu do gustu, szczególnie jeżeli chodzi o stan jaki się człowiek znajduje potem.
W takim stanie był jak ptak. Znaczy czuł się wolny, niczym nie skrępowany. Nie to, że nagle problemy znikały, czy cokolwiek. On zawsze nie przejmował się nimi za wiele, był do nich przyzwyczajony, ale po prostu... Wewnętrznie gdzieś odczuwał większy spokój. Powodowało to w nim pustostan i było mu z tym dobrze. Naprawdę dobrze. Po najedzeniu i napiciu podszedł do lady, gdzie rozmawiał z barmanem na temat obecnej sytuacji na murze, oraz zamawiał kolejne napoje alkoholowe. Wybornie smakowały. Na koniec zamówił pokój, gdzie doszedł już ciężkim krokiem. Za wszystko musiał zapłacić i tak też zrobił. Kręciło mu się w głowie, chyba przedobrzył. Zasnął szybko, a z rana wyszedł szybko uprzednio coś jedząc.

Z/T
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Yuusuke

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Yuusuke »

Hözuki Yüsuke, trzynastoletni, więc chyba najmłodszy strażnik muru nie odbywał tego dnia służby. Grafik mówił jasno, że brzdąc nie powinien pokazywać się tego dnia na murze, co pewnie ucieszyłoby dziewięćdziesiąt procent ze strażników, ale malca ucieszyć nie mogło. Kolejny dzień wolnego nie wpływał na albinosa najlepiej, nie mówiąc już o tym, że po raz kolejny został sam bez braciszka i żadnych wieści od niego. Błąkał się po mieście bez celu szukając rzeczy, którymi mógłby się zająć, dnia poprzedniego znalazł rozrywkę pod postacią układania drewna, rano udało mu się zabić czas obserwując ryby nad rzeką, a teraz? Teraz nie działo się zupełnie nic, na szczęście z pomocą przyszła fizjologia, która dała żołądkowi chłopca do zrozumienia, że powinien zacząć upominać się o papu. I tak właśnie żołądek zrobił wydając z siebie rozdzierający krzyk przypominający pomrukiwanie otyłego kociaka. Malec poklepał się po brzuszku, następnie kucnął i wsadził paluszek do skarpetki sprawdzając, czy ma przy sobie jakieś drobne. Skarpetka była nimi porządnie wypchana, więc mógł sobie pozwolić na posiłek w karczmie i bardzo dobrze, bo samodzielne próby gotowania w wykonaniu chłopca nie kończyły się zwykle najlepiej.

Kiedy brzdąc dotarł do karczmy wszedł do niej otwierając drzwi z kopa tak jak zdążyło już mu wejść w zwyczaj. Szczęśliwie karczma „Saya” nie była jakąś podrzędną speluną, więc drzwi do niej prowadzące mogły wytrzymać nieco więcej niż jednego kopniaka tego szermierza. Swoją drogą nazwa karczmy była wręcz idealna dla spotkań mieczników różnego gatunku. Tym razem białowłosy nie przyszedł jednak gadać o mieczach, miał znacznie ważniejszy priorytet, którym było jedzenie. Wszedłszy do środka Yü rozejrzał się po stolikach i od razu dojrzał jeden wolny, stojący w rogu, w lekko zacienionym miejscu. Właśnie przy tym stoliku zwykli jadać z Kamiru, gdy jeszcze mieszkali w zajeździe. –Ossu!-Krzyknął berbeć pozdrawiając tym samym wszystkich zebranych w sali, a zwłaszcza karczmarza, po czym ruszył by zająć miejsce przy swoim stoliku. Wiedział, że karczmarz niedługo przyjdzie do niego, lub wyślę do niego jedną ze swoich pracownic by mógł złożyć zamówienie. Ruch w karczmie był jednak wyjątkowo duży, pozostawało tylko czekać.
0 x
Ninigi

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Ninigi »

Było gdzieś koło południa, gdy kapłan krwawego Boga Jashina, otworzył oczy, poraziło go Słońce, łeb bolał jakby wypił całe jezioro czystego etanolu, na szczęście nie mógłby wypić aż tyle, a porównanie obecnego kaca do tego co mogło by się stać po takim wyczynie, było niemal niemożliwe, niemniej jednak czuł się bardzo słabo. Chwilę po tym jak w końcu otworzył na dobre oczy, uświadomił sobie, że leży na sianie, a jakieś dwa metry za nim ktoś w nocy mocno wymiotował, zostawiając na tamtym miejscu dużego, obrzydliwego i niebywale śmierdzącego bełta, a jak każdy się chyba domyślił, to właśnie młody kapłan, był jego "twórcą". Czuł się jak jakiś biedny członek szczepu Sabaku, gdy nie ma pieniędzy na wodę, pośród nieprzeniknionych, gorących piasków, a może nawet gorzej, mimo to wstał i otrzepał się z pyłu, ziemi i wszystkiego co zanieczyszczało jego kimono, na szczęście nie było ono ubrudzone żadnego rodzaju wymiocinami, ani niczym co by wskazywało na to że trzeba będzie je porządnie wyprać. - O kurvv*, mój łeb, gdzie ja jestem? - pomyślał, patrząc się tępym wzrokiem, próbował rozpoznać otoczenie, a wszystko wskazywało na to że jest za karczmą, w której wczoraj, a raczej dzisiaj, balował do póki ktoś nie wyprowadził go na ową stertę sianka, które o dziwo było w miarę czyste. Postanowił więc iść zjeść jakieś śniadanie, a raczej obiad, w karczmie i koniecznie musiał się czegoś napić, nie ważne czy to będzie jakiś trunek czy też woda, chociaż wolał już dzisiaj się nie upijać, wczoraj mógł sobie na to pozwolić, bo stawiał ktoś inny i dziś nie miał warty na Murze, ale postanowił nie powtarzać na razie tak hucznej biesiady, bo raczej żadnych specjalnych okazji do tego nie było. Powoli wszedł do karczmy i nagle zdominowały zapachy różnorakich potraw, czosnku, cebuli oraz jakby inaczej, różnorakich trunków, które były tutaj zamawiane bez przerwy, wszystkie stoliki były zajęte, więc wybrał taki, by nie wkręcić się w wir bezkresnego polewania wódy i rozmowach o niczym, a zarazem wszystkim, był to stolik gdzieś w koncie, siedział tam tylko chłopak, o białych włosach, z mieczem na plecach, zaciekawiło to nieco Jashinistę. - Młody, masz wolne? - spytał się niepodobnym do siebie głosem, nie chciał długo czekać na odpowiedź, więc gdyby chłopak zwlekał zbyt długo, przysiadłby się po prostu i zawołał karczmarza.
0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Yuusuke »

Stuk, stuk, postukiwały małe paluszki o blat stołu ze zniecierpliwieniem. Nie minęło wiele czasu, a ktoś podszedł do malucha. Chłopczyk uniósł radośnie głowę kierując wzrok na człowieka stojącego przy stoliku, który zajmował i okropnie zdziwił się widząc kompletnie nieznajomą osobę. Spodziewał się ujrzeć miłego karczmarza gotowego przyjąć jego zamówienie, tymczasem stał przed nim wysoki, czarnowłosy chłopak o oczach tak białych jak włosy malca. Przez chwilkę milczał wpatrując się w przybysza, ale że nie zauważył u niego oznak wrogości postanowił zgodzić się na towarzystwo.
-Proszę, siadaj.-Odpowiedział młodzieniec pokazując miejsce naprzeciwko.-Karczmarz powinien zaraz przyjść po zamówienie de gozaru.-Ledwo zdążył to powiedzieć, a pracownik lokalu faktycznie się pojawił. Gruby i wąsaty trzymał małą karteczkę i węgielek, które służyły mu do zapisywania zamówień. –Poproszę stek z wołowiny, tylko krwisty i wodę, dużo wody de gozaru.-Wybór wody był oczywisty dla Hözukiego, stek natomiast był czymś nowym, miał być rekompensatą po szczurzynie, którą ostatnio raczono go w karczmie w okolicy. Co prawda nie gardził szczurzyną, ale zdawał sobie sprawę jak bardzo plugawe w oczach innych było to mięso. Sam Yü zjadłby nawet to po czym koza by rzygała, więc nie robiło mu to szczególnej różnicy. Karczmarz naskrobał coś na swojej karteczce, po czym odwrócił się w kierunku drugiego klienta.
-Anooo…-Odezwał się maluch do swojego nowego kompana.-Jesteś strasznie blady, źle się czujesz de gozaruyo?-Siedemnastolatek faktycznie nie wyglądał najlepiej, co zapewne było pozostałością po poprzedniej imprezie. Cóż, ludzie na kacu nigdy nie wyglądają za dobrze, ale przecież albinos nie wiedział za dużo o kacu, ani nawet, że jego rozmówca na nim był.
0 x
Ninigi

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Ninigi »

Chłopak popatrzył radośnie na Czarnowłosego, po czym praktycznie od razu radość przeobraziła się w zdziwienie na jego twarzy, zapewne nie spodziewał się kogoś obcego, może czekał na zamówienie, lub się z kimś umówił, ale aktualnie czekający na zaproszenie kapłan, nie marzył o niczym więcej niż tylko usiąść i napić się czegoś, a na ząb też by coś chętnie wrzucił, tylko nic suchego broń Boże. Na szczęście białowłosy, po chwili zaprosił go do stołu, w końcu mógł sobie usiąść, jedyne co go teraz lekko drażniło, to zazwyczaj radosne okrzyki, z całej karczmy, ktoś wznosił toasty, ktoś jeszcze opowiadał miejskie legendy, dosyć popularne były te o istotach zza Muru, a ktoś jeszcze inny po prostu śpiewał pijany. - Dzięki młody. - powiedział krótko, po czym nieznajomy chłopiec oznajmił że zawołał już karczmarza, najlepsze było to iż nie mineło nawet kilka sekund, po tym jak wypowiedział ostatnie słowo, pojawił się karczmarz, tak jakby wcześniej to ustalali, a może po prostu miał świetne wyczucie czasu. Gdy chłopiec składał swoje zamówienie, Ninigi zauważył że ma on dziwnie zaostrzone zęby, przypominające te ze szczęk rekinów, lub innych drapieżnych ryb, gdy karczmarz skończył zapisywać zamówienie, odwrócił się w stronę Jashinisty. - Dla mnie będzie ramen i także dużo wody, najlepiej cały dzban. - powiedział młodzieniec, a na samą myśl o tym że za chwilę suchość w gardle, zaleje masą zimnej wody, zrobiło mu się nieco lepiej, jednocześnie stał się bardziej niecierpliwy, karczmarz poszedł do kuchni, przygotować potrawy, które były zapisane w jego notatniku. Chwilę po tym, malec odezwał się do niego, pytając dlaczego wygląda tak blado. - Trochę jest mi niedobrze, ale to tylko pewnego rodzaju zatrucie pokarmowe, a raczej wysuszenie organizmu, każdy czasami ma coś takiego, przejdzie mi po kilku godzinach i po wypiciu wody. - odpowiedział Ninigi, mimo straszliwego kaca, zainteresowały go szczególne cechy, jakie można było zauważyć u chłopca, zaostrzone zęby, białe włosy i długi miecz na plecach, praktycznie wszystko wskazywało na to że był shinobi. - Młody, widzę że jesteś shinobi, co tutaj porabiasz?
0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Yuusuke »

Kto jak kto, ale Hözuki doskonale rozumieli strach przed odwodnieniem, w końcu to im odwodnienie zagrażało najbardziej i ciężko było im wyobrazić sobie coś gorszego, jeżeli nie brać pod uwagę ataku bijuu. Chłopiec z ów klanu przejął się nieco słysząc o „wysuszeniu” towarzysza i nie przyszło mu nawet do głowy, że ten mógłby go okłamać. W końcu po co miałby zatajać coś przed kimkolwiek? Może chciał chronić niewinny świat, w którym dziecko wciąż zdawało się żyć, jednak nie mógł wiedzieć, że Yü nigdy nie żył w takim świecie, jego światem była zbrodnia i walka. Albinos poprawił miecz przewieszony przez ramię i podparłszy się na łokciach wychylił się w kierunku swojego rozmówcy.
-Nie martw się, mają tu naprawdę dobrą wodę. Może nie tak czystą jak na Kantai, ale nadaje się do picia de gozaru.-Jak złym można by nazwać dzieciństwo małego miecznika, tak nie można było powiedzieć, żeby kiedykolwiek cierpiał z pragnienia. Wujek Renji nie mógł pozbawiać drugiego Hözukiego wody, Kamiru też nigdy nie zabraniał mu pić, a bukłak zawsze był sukcesywnie wypełniany. Tym bardziej malec współczuł swojemu towarzyszowi i łatwo było u niego to współczucie dostrzec. Jak bardzo nieprofesjonalnie…

-Stacjonuję.-Odpowiedział stanowczo maluch nie zastanawiając się nawet przez chwilę.-Razem z braciszkiem należymy do Shinsengumi, pilnujemy muru de gozaru.-O ile Yüsuke miał pełno chyba wszystkie charakterystyczne cechy swojego klanu, tak po Ninigi’m nie było widać za wiele. –Myślałem, że jesteś niewidomy…-Bąknął pod nosem chłopczyk, nie mogąc się powstrzymać z zaskoczenia. Oczy przybysza były jedyną, prawdziwie wyróżniającą go cechą, a malec nie znał klanu Hyuuga, więc założenie wady wzroku było dość oczywistym pomysłem. –Też jesteś shinobi?-Zapytał jeszcze na wszelki wypadek, ale doskonale wiedział, że siedemnastolatek musiał nim być, czemu w przeciwnym razie miałby o to pytać desu ne? Zaraz po pytaniu zadanym przez malucha karczmarz pojawił się po raz drugi, tym razem w towarzystwie kelnerki, dzbanka i antałka pełnych wody. Kelnerka postawiła dzbanek przed Ninigi’m karczmarz postawił zaś znacznie większy antałek przed maluchem. Pracownik lokalu znał już malucha i doskonale wiedział jak dużo potrafiła wypić ta ostrozębna bestyjka. Chłopiec podziękował karczmarzowi skinięciem głowy, następnie chwycił antałek oburącz i zanim jeszcze dwójka odeszła wypił duszkiem połowę jego zawartości.
0 x
Ninigi

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Ninigi »

Chłopiec, gdy Menopawā oznajmił że chce mu się pić, w końcu był na kacu, a kac to nic innego jak zatrucie i wysuszenie organizmu, przez spożycie zbyt dużej dawki alkoholu, powiedział iż tutaj, w Shi no Geto mają w miarę dobrą wodę i żeby o to się Ninigi nie martwił, widać było że mu współczuje i w końcu nic w tym dziwnego, bo wysuszenie to jeden z największych wrogów członków klanu Hoozuki, ale o tym kapłan wiedzieć nie mógł, ponieważ mało który wyznawca Jashina w świątyni, w której go szkolono, wiedział cokolwiek o tym klanie. A gdy padło z ust siedemnastolatka pytanie, o to co chłopiec robi w Shi no Geto, on odpowiedział praktycznie bez zastanowienia, iż aktualnie mieszka tutaj z bratem i obaj należą do tej samej organizacji co nasz czarnowłosy bohater, czyli do Shinsegumi, na co Ninigi się nieco zdumiał. - Chociaż, w sumie, on wygląda na shinobi'ego po bliższym przypatrzeniu się, no i ma wielki miecz na plecach, co tylko to potwierdza, ahh czego ja jeszcze nie mam miecza??? A no tak, zapomniałem, nie mam jeszcze wystarczająco dużo Ryo... - pomyślał akolita, trzynastolatek przerwał rozmyślania Jashinisty, komentarzem na temat jego białych oczu. - Pamiątka po ojcu, był z klanu Hyuuga, ale nie, nie jestem niewidomy. - wyjaśnił krótko, z niecierpliwością czekając na orzeźwienie gardła wodą, którą miał przynieść karczmarz, minęło kilka chwil i malec ponownie się odezwał, zapytał o to czy Ninigi jest shinobim, zapewne po to by się upewnić, czy ma do czynienia z kimś, kto także umie posługiwać się niebieską energią, dającą władzę nad potężnymi siłami. - Nie tylko nim jestem, ale także należę do tej samej organizacji co ty i twój brat. - odpowiedział twierdząco młodzieniec, ponieważ uznał że mimo iż młodszy, to owy malec ma być może większe doświadczenie niż mogło by się wydawać, rozmowę dwojga spragnionych shinobi, przerwał karczmarz, który przyszedł z dwoma naczyniami z wodą i co zaskoczyło Menopawę, to większe z naczyń postawił przed chłopcem, a następnie odszedł, w czasie gdy czarnowłosy wziął kilka dużych łyków z dzbanka, to młodszy od niego shinobi, wypił już połowę swojego antałka, normalnie wow, jakby widział pijanego Uchihę z wczoraj, pochłaniającego litry etanolu. - Młody jak to jest, że tak szybko wypijasz tyle wody, a do tego jeszcze masz zaostrzone zęby? A przepraszam, nie przedstawiłem się, jestem Ninigi, Ninigi Menopawā.
0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Yuusuke »

W czasie gdy Ninigi rozmyślał o mieczach i tym podobnym sprawach, albinos ponownie poprawił swój przewieszony przez plecy miecz. Miał go już długo, ale wciąż nie potrafił do niego przywyknąć. To co Yüsuke nosił na plecach w jego rodzinnych stronach nie nazywało się mieczem, co najwyżej wykałaczką. Co wcale nie znaczy, że wykałaczką nie da się zabić. Chłopiec nie lubił tak małych broni, w zasadzie nie lubił żadnych, które byłyby mniejsze od niego samego, ale kościane ostrze na jego plecach było prezentem. Poza tym nie miał innego miecza, więc musiał zadowolić się tym co miał. Co jednak, gdyby miałby się pojedynkować ów mieczem? Pewnie by sobie poradził, w końcu dokąd tylko sięgał pamięcią tam był trening posługiwania się mieczem, całe dni spędzone na placu. Wciąż jednak wolał ogromne miecze, których jedno machnięcie było zdolne do ścięcia małego drzewa bądź przepołowienia człowieka. Zostawmy jednak miecze w spokoju i powróćmy do rozmowy w karczmie. –Hyuuga?-Powtórzył w myślach chłopczyk próbując wykrzesać ze swojej główki choć jedną informację o tym klanie. Nie wiedział jednak o nich zupełnie nic, tajemnica białych oczu była więc dla niego jedną wielką niewiadomą. Cóż, przynajmniej wiedział teraz jak Hyuuge rozpoznać i że wcale nie są niewidomi. Chwilę później okazało się, że młody Hözuki przesiadywał właśnie z towarzyszem broni, kimś z kim w niedalekiej przyszłości może stać na murze broniąc cywilizowanej części świata przed najazdem dzikich plemion. –Może jutro spotkamy się na służbie de gozaru.-Powiedział z uśmiechem maluch zanim jeszcze dorwał się do antałka pełnego wody. Ugasiwszy z lekka pragnienie trzynastolatek odstawił antałek na stół z łoskotem, poklepał się po brzuszku, a gdy usłyszał pytanie kolegi z pracy zdziwił się. Zdziwienie wyszło mu na twarzy, od razu było widać, że nie spodziewał się takiego pytania. Znów zapomniał, że nie jest na Kantai, gdzie wszyscy byli przecież czystej krwi Hözuki. Gdy tylko udało mu się wyjść z szoku jego buzia powróciła do normalnego wyglądu.
-Ettooo… Bo jestem Hözuki.-Powiedział dziwacznie akcentując młodzieniec. Ninigi był jego towarzyszem w walce o mur, więc nie było powodu, dla którego chłopczyk miałby ukrywać swoje pochodzenie.-Hözuki Yüsuke. Wszyscy Hözuki mają ostre zęby de gozaru, a co do wody…-Dzieciaczek gwałtownie zamachnął się swoją zaciśniętą w pięść prawicą i łupnął nią w stuł, ale zamiast odgłosu uderzenia rozległ się plusk podobny do pękającego balona pełnego wody. Dłoń malca rozlała się po stole, a następnie ściekła po nim pod spód, gdzie uformowała się na nowo. To był najprostszy sposób na pokazanie powiązania Hözukich z wodą, a że nie było powodów, by to ukrywać… -Widzisz?-Zapytał retorycznie chłopczyk wyciągając spod stołu rękę, która wyglądała już ekstremalnie normalnie. –A Ty… Dlaczego nie nazywasz się Hyuuga de gozaruyo?-Pytanie może i było niegrzeczne, ale kto by tam obwiniał ciekawskiego malca.
0 x
Ninigi

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Ninigi »

Nim zaczęli pić wodę, chłopiec wspomniał o tym że jutro być może spotka czarnowłosego na warcie, gdy trzynastolatek zdążył wypić pół antałka wody na raz, przy czym Jashinista ugasił z lekka swoje pragnienie kilkoma łykami z jeszcze mniejszego naczynia z wodą, od tego które miał chłopiec i bardzo go to zainteresowało. Gdy w końcu, z ust młodzieńca padło pytanie na ten temat, chłopiec zdziwił się, a może bardziej zszokował i po kilku dłuższych chwilach powiedział iż jest z klanu, który zwie się Hözuki, z takim akcentem jakby chciał powiedzieć coś w stylu "Jak można nie wiedzieć, że jestem z klanu Hözuki? Skoro mam wszystkie charakterystyczne dla tego klanu cechy", ale niestety nie wszyscy byli już na słynącej ze swojej stali i broni, w większości mieczy, wyspie Kantai, na której urzęduje owy ród, razem ze zniewolonymi przez nich dwoma innymi szczepami. - Hmm, Hözuki? Nigdy o nich nie słyszałem, ale jaki mają związek z wodą, po za tym że dużo jej piją i mają rekinie zęby. - pomyślał młodzieniec, odpowiedź miała przyjść sama, zaraz po tym jak chłopiec się przedstawił, a zwał się on Hözuki Yüsuke, powiedział iż praktycznie nie ma żadnego przedstawiciela jego klanu, który nie miałby podobnych do jego, ostrych zębów, po prostu u nich było to normalne, a jeżeli chodzi o ich powiązania z wodą, to jest bardzo ciekawa sprawa. Otóż mały Hözuki, zamiast o tym powiedzieć, wolał to pokazać, a aby to zrobić szybko podniósł rękę do góry i walnął nią w stół, bardzo zszokowany Ninigi takim zachowaniem, myślał iż zaraz usłyszy odgłos uderzenia w drewniany stół i trzask łamania się kości, lub przynajmniej nadłamania, zważywszy na to iż młody walnął nią naprawdę mocno, usłyszał tylko plusk wody i zobaczył wodę, która rozbryzgała się na cały stół, za kilka sekund, woda wróciła do chłopca, formując całkiem normalnie wyglądającą rękę, co jeszcze bardziej zszokowało Jashinistę, do tego jeszcze chłopiec bez jakichkolwiek objaw bólu, zadał retoryczne pytanie, gdy siedemnastolatek doszedł do siebie, Yüsuke spytał dlaczego nie nazywa się Hyuuga, mimo iż ma takie oczy. - Nazwisko to jest prawdziwym nazwiskiem mego ojca, widzisz młody, nie każdy obudził moc swojego klanu, ja miałem podwójnego pecha, ponieważ nie obudziłem ani Byakugana, którego posiadał mój ojciec z klanu Hyuuga, ani Sharingana z klanu Uchiha, z którego pochodziła moja matka. Zresztą o tym drugim prawie nic nie wiem, mimo iż jestem potomkiem klanu władającego tym Dojutsu i służę tutaj na Murze, niedaleko Sogen. - odpowiedział Ninigi, miał dzisiaj jeden z tych dni, w których da się z nim dyskutować na różne tematy. Odwrócił się na chwilę i zobaczył idącego w ich stronę karczmarza, który zapewne miał dla nich przepyszne potrawy, które zamawiali.
0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Yuusuke »

Rodzice… Ojciec, matka, były to pojęcia zupełnie obce maluchowi z klanu Hözuki i choć znał doskonale znaczenie tych słów to nie potrafił wyobrazić sobie jak to jest mieć własnych rodziców. Ninigi wspomniał o pechu. –Dobre sobie.-Mógłby pomyśleć białowłosy chłopczyk, który nigdy nie widział swojego taty ani mamy. Mógłby, gdyby mogło mu to przyjść do głowy. Nie mogło, bo trzynastolatek wciąż nie doświadczył miłości matki i nie obserwował jej u innych, bo nie miał żadnych znajomych w swoim wieku. Na Kantai izolowano go, żaden młody Hözuki pełnej krwi nie mógł ani nie chciał się z nim widywać. Wszyscy znali prawdę, wszyscy wiedzieli, że cudowne dziecko o białych włosach tak naprawdę winno zwać się Ryūzoji tak jak nazywali się jego zamordowani rodzice. Tak więc turkusowooki nie miał komu zazdrościć i nie zazdrościł. Jedyną formą rodziny jaką znał był wujek katujący go morderczymi treningami i ciotka, która starała się złagodzić nieco krzywdę malucha, ale nigdy nie okazała mu prawdziwego uczucia. Może i chciała, może chciała przytulić go i pokochać jak swojego, ale wiedziała, że nie ma takiego prawa, że nie ma prawa grać dobrej mamy dla dziecka, którego rodziców zamordował jej własny brat, który teraz go wychowywał. Pewnie dlatego Yüsuke znalazł swoje miejsce u chłodnego Kamiru, który zdawał się być niewiele lepszym od surowego wujka, a w oczach malca był najlepszym braciszkiem na ziemi.
-Nadal nie rozumiem.-Oświadczył po chwili zastanowienia Yü-Mówisz, że Twój ojciec nazywał się Hyuuga, a matka pochodziła z klanu Uchiha. Dlaczego więc nazywasz się Menopowa? To nazwisko Twojej żony de gozaruyo?-Pytanie nie było zbyt delikatne, ale faktycznie dość logiczne. Mimo faktu, że białowłosy nie miał rodziców to odnajdywał więź w nadanym mu przez posiadane doujutsu nazwisku Hözuki. Więź, która łączyła go ze wszystkimi morzami i jeziorami świata, a także z pozostałymi Hözuki takimi jak przybrane wujostwo czy siostrzyczka Hanaye. Nie mógł wiedzieć, że i jego nazwisko nie zgadza się nijak z nazwiskami rodziców, tak samo nie mógł wiedzieć co kryło się za tajemnicą „siły oczu” (czy „oczu mocy”? xD). Małżeństwo było dość prostym wnioskiem i ze względu na czasy w jakich działa się nasza opowieść wcale nie takim głupim. W końcu w tych czasach powszechnym było aranżowanie małżeństw. Na dobrą sprawę nawet Yü mógł już mieć obiecaną narzeczoną, która w przeciągu najbliższych trzech lat stałaby się już jego żoną. Różne ścieżki plecie dla nas los… Na tę chwilę Yüsuke był jednak zainteresowany ścieżką siedzącego naprzeciwko niego czarnowłosego i ścieżką karczmarza, który niezauważony przez malca postawił już przed nim zamówione smakołyki. Chłopczyk widząc niemały kawałek mięsa lądujący przed nim na stole klasnął gwałtownie w dłonie. –Itadakimasu…-Powiedział cicho i natychmiast chwycił za pałeczki, którymi zaczął porcjować delikatne mięso. Dzielił je na kawałki, ale nie jadł, w końcu było coś co go interesowało.
0 x
Ninigi

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Ninigi »

Malec nie zrozumiał o co chodziło Ninigiemu, więc musiał wziąć się za wyjaśnienia, gdy właśnie przyszedł karczmarz z jedzonkiem, maluch powiedział "smacznego" i zaczął dzielić mięso na kawałeczki. - Itadakimasu. - powiedział szybko młodzieniec, gdyż wziął się już za pałaszowanie Ramenu, chwytając sprawnie pałeczki, zaczął od zjedzenia smażonej wołowinki i makaronu, ogólnie Ramen był ulubioną zupą Ninigiego, pamiętał jak czasem wujek zabierał go na tęże zupę do karczmy niedaleko Ryouzaki no Taki. Jedząc ten posiłek, wrócił myślami do dzieciństwa, które wcale do łatwych nie należało, najpierw przeprowadzka do wujka, a potem jego śmierć, napad i szkolenie w świątyni, jego rodzice zapewne już podzielili los wuja, ale tego wiedzieć nie mógł, ponieważ nie widział ich już prawie piętnaście lat i sam nie wiedział czy by ich poznał, tym bardziej że szkolenie pod czujnym okiem kapłanów Jashina, wypruło go z większości normalnych i dobrych uczuć, pozostawiając te bardziej "złe" i zarażając szaleństwem, które miało w także sobie nutkę sadyzmu. Ale zamiłowanie do tego by gdy to jest możliwe, zjeść coś dobrego, pozostało, skończywszy jeść Ramen, odłożył patyczki i miskę na bok, a następnie zaczekał aż młodzieniec dokończy jedzenie. - Wiele osób ma dwa nazwiska, jedno pochodzące z jego klanu, a drugie prawdziwe i tak właśnie miał mój ojciec, pochodził z klanu Hyuuga, ale używał nazwiska Menopawā, nie wiem skąd je miał, może mam w rodzinie kogoś kto nie posiadał klanu, a może po prostu była to swego rodzaju przykrywka? Nigdy mi o tym nie mówił, a i nie jest to takie dziwne, skoro ledwo pamiętam jego twarz, miałem około czterech lat, kiedy ostatni raz go widziałem - powiedział Ninigi, mając nadzieję że chłopak zrozumie, w końcu wyjaśnił mu tak, że praktycznie każdy zrozumie. - Odbiegając od tematu nazwisk, ciekawy masz miecz na plecach, specjalizujesz się w kenjutsu?
0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Yuusuke »

Trzynastolatkowie nie należeli do najcierpliwszych, a i Yü nie był tutaj wcale żadnym wyjątkiem. W końcu jak wiele można oczekiwać od dziecka? Chłopczyk oczekiwał szybkich odpowiedzi, może nie natychmiastowych, ale gdy o coś pytał to chciał odpowiedzi w przeciągu najbliższych trzydziestu sekund. Tak jednak bywa, że nie zawsze dostaje się to, czego się chce, a można nawet powiedzieć, że dostaje się to niezwykle rzadko. Ninigi zamiast pospieszyć z odpowiedzią postanowił zająć się najpierw zupą. Może nie chciał żeby mu ostygła? W każdym razie pałaszował w najlepsze makaron, gdy chłopiec tylko się w niego wpatrywał. Zauważywszy, że czarnowłosy nie robi żadnych przerw w seriach wciągania makaronu, Albinos zrozumiał, że nie ma on zamiaru przerywać. Obrócił zręcznie pałeczki w dłoniach i zaczął wcinać podzielone wcześniej kawałeczki mięsa, każdy idealnie na jeden kęs. Wkładał do ust kolejne kawałeczki rozpływającego się w ustach, gorącego mięsa, które uprzednio schładzał dmuchając. Błogość malowała się na twarzy malucha, gdy tłuszczyk wyciekał z rozgryzanych kawałków soczystego mięska. Kiedy obaj skończyli jedzenie chwycił swój antałek, pociągnął z niego kilka mniejszych łyków, odstawił go i wtedy wreszcie doczekał się upragnionej odpowiedzi. –To wszystko?-Pomyślał maluch poukładawszy sobie w głowie słowa chłopaka.-W sumie to nawet wygodne, ukryć swoje nazwisko i umiejętności.-Dodał w myślach Hözuki przypominając sobie słowa Kenji’ego odnośnie nazwisk. Sam jednak był bardzo przywiązany do swojego nazwiska i dumny ze swojego klanu o czym świadczył ogromny symbol rodu Hözuki znajdujący się na tyle jego haori. Turkusowooki pokiwał głową na znak, że rozumie, a następnie zdjął miecz z pleców i położył go na stole.
-To kość jednego shinobi’ego…-Oświadczył maluch pokazując Ninigi’emu białe ostrze.-Uwierz mi lub nie, ale po prostu wyjął ją sobie z ramienia, poharatał nim trójkę karczemnych rozrabiaków, a potem mi go dał, za pomoc de gozaru.-Tak naprawdę Yü otrzymał go za odwagę, był jedyną osobą poza Kenji’m, która wtedy przeciwstawiła się bandzie.-Wszyscy na Kantai jesteśmy szermierzami. Trenowałem z mieczem odkąd tylko pamiętam, ale najlepiej idzie mi z wielkimi ostrzami. To tutaj jest dla mnie zbyt małe de gozaru.-Dodał nim podniósł miecz i odwiesił go sobie na plecy. Co jak co, ale machanie mieczem w karczmie nigdy nie było zbyt mądrym pomysłem.-Specjalizuje się jednak w suitonie. A Ty? W czym jesteś dobry de gozaruyo?
0 x
Ninigi

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Ninigi »

Ninigi opowiadając maluchowi o swoim nazwisku, nie powiedział wszystkiego, nie używał nazwiska klanowego, ponieważ uważał iż nie jest godzien nosić nazwiska tak dumnych rodów, bez opanowania klanowego kekkei genkai, w tym przypadku były to dojutsu. Wiedział że gdyby spotkał kogoś kto takowe posiada, pewnie próbowałby dociec, jak ktoś kto nie posiadł mocy oczu, może w ogóle się tak nazywać, no ale cóż niektórzy shinobi mają pecha jeżeli chodzi o opanowanie umiejętności klanowych. Na zadane przez młodzieńca pytanie, młodszy od niego o kilka lat shinobi, zdjął z pleców swój miecz i położywszy go na stole, zaczął opowiadać o tym iż była to kość shinobiego. - Kość? Po prostu ją sobie wyjął? Hmm, ciekawa umiejętność. - pomyślał Ninigi i zajął się słuchaniem tego co mówił Yuusuke, a mówił on o wspólnej walce jego i jego człowieka z dziwnymi umiejętnościami kontrolowania układu kostnego, przeciwko bandzie szukającej zwady w karczmie, o tym że w podzięce za pomoc w potyczce dostał ten że kościany miecz i o tym że w jego stronach, na Kantai, prawie wszyscy trenują kenjutsu, a także to iż on sam woli dużo większe miecze od miecza z białym ostrzem leżącego na stole. Ninigi wziął sobie kilka dobrych łyków, ze swojego dzbanka, została mu już tylko połowa wody, susza w gardle nadal się utrzymywała, ale nie było już tak źle jak wcześniej, bo pyszna zupa i zimnawa woda nieco pomogły. Gdy skończył, wziął swój miecz i powiesił go z powrotem na plecy, tam gdzie było jego miejsce, odpowiadając na zadane przez niego pytanie, powiedział iż prócz kenjutsu specjalizuje się w Suitonie, a następnie spytał się naszego shinobiego o jego umiejętności, a właśnie w tym problem, bo shinobi jeszcze nie był do końca zdecydowany, jak na razie umiał tylko kilka technik Dotonu, ale chciał w niedalekiej przyszłości rozpocząć treningi dotyczące walki mieczami. - Na razie specjalizuję sie głównie w naturze Dotonu, ale gdy zdobędę miecz, będę starał się rozwinąć umiejętności kenjutsu do perfekcji. Oprócz tego zgłębiam wiedzę na temat Krwawego Boga, Jashina. - mówiąc to, wyjął zza kimono, amulet w kształcie trójkąta wpisanego w koło, który był charakterystyczny dla Wyznawców Jashina. - Jest to amulet, który dali mi kapłani ze świątyni w Ryouzaki no Taki, w której dorastałem. Może kiedyś zostanę arcykapłanem i usłyszę głos Jashina, ale do tego jeszcze długa droga. - schował medalion z powrotem pod czarne kimono. - A ty, jaki masz cel w życiu?
0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Saya"

Post autor: Yuusuke »

Yüsuke zdążył już zjeść, antałek też był już prawie pusty, więc mógł w pełni poświęcić się rozmowie z czarnowłosym. –Doton…-Pomyślał białowłosy wyciągając z wypowiedzi chłopaka to co najważniejsze. Natura ziemi była dla malucha niczym więcej jak babraniem się w błocie, sam potrafił „wsiąknąć w glebę” by szybko i skutecznie się ukryć, ale tak naprawdę nikt na Kantai nie był jakoś szczególnie przywiązany do ziemi. Hözuki pewnie sprawdziliby się jako klan morskich piratów bez ziemi, których krajem jest niezliczona flotylla statków. Na szczęście nie musieli prowadzić tak ekstremalnego stylu życia i żyli sobie spokojnie na niewielkiej Kantai. –Chętnie poćwiczę z Tobą szermierkę, zawsze przyda się partner do sparingu de gozaru.-Wtrącił maluch, a następnie zaczął się przyglądać znakowi rozpoznawczemu wyznawców Jashina. Trzynastolatek spędził ponad dwa lata w Ryuzaku, ale jakoś nigdy wcześniej nie miał okazji widzieć tego symbolu. Aż się prosiło, żeby wypytać o krwawego boga, ale czy to był dobry pomysł? Dzieci słynęły przecież z tego, że ich pomysły nie musiały być wcale mądre! –Pierwszy raz widzę ten symbol, a w Ryuzaku mieszkałem. Opowiesz mi kiedyś o Jashinie de gozaruyo?-Zapytał berbeć i niemal w tej samej chwili sam został o coś zapytany. –Cel w życiu…-Powtórzył w myślach maluch, podparł głowę rączką i zamarł na dobrą chwilę. Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Wujek Renji kiedyś wyznaczył mu cel zostania perfekcyjnym szermierzem, żołnierzem i idealnym zabójcą. Jednak czy Yü tego chciał? Po części tak, bo nie znał innego życia. Sprawy jednak zmieniły się, gdy Turkusowooki wprowadził się do Kamiru. Gdy tylko przypomniał sobie o swoim bracie odpowiedź przyszła sama, doskonale wiedział co powiedzieć. –Będę bronił mojego braciszka i moich przyjaciół de gozaru.-Powiedział stanowczo rujnując tym samym cały autorytet wychowującego go „wujka”. Yü miał być wyzutą z uczuć maszyną do zabijania i wiele z tej maszyny miał już w sobie, jednak siła jego imienia (pisane znakami „iść” i „pomóc”) dała o sobie znać zmuszając chłopca do takiej, nie innej odpowiedzi. Szlachetny był jego cel, ale czy prawdziwy? Chociaż właśnie tak czuł chłopiec, to nie mógł wiedzieć, że to co właśnie wypowiedział nijak miało się do prawdziwego celu jego życia. Do odnalezienia tego była jeszcze daleka droga, droga, którą z pewnością będzie podążał z Kamiru, towarzyszami broni i przyjaciółmi.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Shi no gēto”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość