Główna siedziba sił Shinsengumi, umiejscowiona w samym środku długości muru, jednocześnie strzegąca jedynej istniejącej bramy. Składa się z licznych budynków mieszkalnych dla strażników, stanowią one mniejszość w porównaniu do licznych magazynów, spiżarni, zbrojowni, szpitali, miejsc bożych i wszelkich innych budowli służących jednemu celowi. Samowystarczalności Muru.
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Skupiła się w pełni na swoim zmyśle sensorycznym. Miało to swoje dobre i złe strony. Złe - nie wiedziała aż tak co się dzieje w środku, z jakiegoś powodu nie czuła nikogo na tym piętrze - wszystko chyba działo się za szybko, dodatkowo coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że ... -Potwór z czystej chakry! Wyłaź stamtąd! - pisnęła niemal w kierunku Toshiro. Nie chciała wołać do niego po imieniu, żeby nie sprzedać go, a nie miała głowy do pamiętania pseudonimów czy zmienionych imion jakie używał. Przecież nie było czasu, zwłaszcza wtedy kiedy poczuła uderzenie adrenaliny, a coraz szybciej bijące serce rozprowadzało ją po całym krwiobiegu. Było to przerażające. Chyba tylko to, że nie miała czasu na przemyślenia sprawiało, że nie rozmyślała w jak głębokim odbycie się znajduje. Ktoś odważnie nie chciał zostawić swojego życia na szali bestii i posłał w jej stronę technikę ognia. Pytanie czy zostanie osiągnięte coś więcej niż tylko zirytowanie żuka. Były też dobre strony. Skoro mieli potwora na głowie, jakieś dziwne techniki i wrogów, oraz coś co dziwnego działo się na górze, to w sumie właśnie to dziwne było sporą zaletą, o której nie omieszkała zapomnieć wspomnieć. -Jeden zgon na górze! Ktoś nie żyje! - zakomunikowała obecnym. Zapewne osoby, które w tym momencie były wobec nich nastawione wrogo również to usłyszą, ale nie chciała bawić się w półśrodki i jakieś sygnały dymne, aby tylko jej towarzysze to słyszeli. Drugą pozytywną stroną było to, że wyczuła zbliżającą się chakrę przyjaciela. Minoru biegł w jej stronę. Trochę minęło, lecz pojawił się obok. Był cały, nie widziała ran. Uśmiechnęła się z ogromną ulgą. Jakiś bóg jednak nad nią czuwał. -Koneko gdzieś uciekła, wewnątrz trójka wrogów - zakomunikowała w bardzo telegraficznym skrócie. Nie wiedziała co dodać więcej, jednak szybko pojęła - na szczycie 5 sygnatur chakry, do tej pory walczyli, trudno mi powiedzieć czy protektor jeszcze żyje - przysłychała się w uwadze temu co mówił. Jej mina była poważna, rzadko kiedy można było widzieć taką jej wersję. W sumie niemal nigdy. -Ogłosili ewakuację? Cywile uciekają? - zapytała, kolejny dokładny skan otoczenia. Była gotowa asekurować otoczenie, choć pewne było jedno. Musieli stąd jak najszybciej uciekać. To już nie była ich wojna. Chyba wszyscy to czuli - Musimy kupić im czas - szkoda, że tylko nie wiedziała jak. Dalej zachowywała swoje zadanie - skanowanie otoczenia, gotowa do ewentualnych uników i ostrzegania pozostałych. Teraz kiedy był jeszcze Minoru tym bardziej nie musiała szykować się do walki.
Skrót działania:
1. Informuje o bijuu
2. Informuje o jednym zgonie
3. Ciągle skanuje otoczenie - co się dzieje ze wszystkimi źródłami chakry w wieży
4. Gada do Minoru i reszty
5. Gotowa do uniku
Ogień był żywiołem, który nie brał jeńców. Jego destrukcyjna siła była praktycznie nie do zatrzymania, no chyba, że zostanie wystawione przeciwko niemu jego przeciwieństwo, woda, z którą jako jedyną nie był w stanie wygrać. Czy ktoś tutaj posługiwał się suitonem? Nie. Byli zdani tylko i wyłącznie na to co potrafią, a w obliczu pędzącej w ich stronę wielkiej, ognistej głowy smoka nie mieli zbyt dużo opcji. Ta sama technika? Za późno. Jedynie unik wchodził w grę, na który zdecydował się Toshiro gnając przed siebie na złamanie karku. Dostrzegł pędzące owady w jego kierunku, które zaczęły się przed nim formować tworząc tarczę. Kisuke wysłał je po to, aby spróbować go obronić. Na na pewno warte odnotowania jeśli oboje wyjdą z tego cało. Wiedział, że nie są w stanie zbyt wiele zdziałać, ale rzeczywiście z racji na swoja ilość mogły nieco osłabić impet techniki. Na pewno Nishiyama był wdzięczny za ten gest. Jeszcze bardziej jednak wdzięczny był Ario, ponieważ poczuł jak jego nici podłączają się do jego ciała, a dzięki temu stał się dużo szybszy i potężnym susem wpadł do pomieszczenia kompletnie unikając śmiercionośnej techniki. Przez chwilę wydawało mu się, że nie tylko wstrzymał oddech na czas całej akcji, ale i jego serce nawet na sekundę przestało bić. Mimowolnie wypuścił głośno powietrze z płuc, z dużą ulgą, zdecydowanie. Kto by się nie cieszył, że jednak żyje, gdy mógł sekundę temu już nie żyć? Opadł dosłownie na chwilę relaksując wszystkie mięśnie i dając im nieco odetchnąć. To zdecydowanie był czas na odzyskanie sił. Powoli czuł jak wkrada się zmęczenia, a to zawsze było bardzo powolnym zabójcą. Uderzało z zaskoczenia, zawsze w momencie gdy tego najbardziej nie chcieliśmy. Upewnił się jedynie czy pomieszczenie rzeczywiście jest w miarę bezpieczne, ale szybko okazało się, że znalazł się w jakimś magazynie. Szybko sięgnął do torby po pigułkę, a w międzyczasie odchylił drugą dłonią maskę. Po zjedzeniu wspomagacza maska szybko wróciła na swoje miejsce i po przypływie sił Toshiro czuł się zdecydowanie lepiej. Mógł działać. Był gotów zasięgnąć zemsty za potraktowanie go tak naprawdę jego techniką. Słyszał przeraźliwe krzyki. Właśnie to dostaje się gdy staje się naprzeciwko niego. Ból, cierpienie, a później śmierć, zazwyczaj szybką. Złość, gniew i chęć do działania cały czas w nim narastała. Szedł do wyjścia z zamiarem skierowania się w lewo i dobicia swojej ofiary, aczkolwiek w tym momencie padły słowa, których kompletnie się nie spodziewał. Jeden plus jeden równa się dwa, prawda? Nie było tutaj mowy o pomyłce. Twór z czystej chakry i biju zawsze chodziły w parze. - Co do kurwy. – wymsknęło mu się gdy usłyszał słowa Misae. – Przestańcie walczyć! Natychmiast! Biju! Trzeba się skupić na biju!- wykrzyknął i zaczął biec w kierunku wyjścia z pomieszczenia i przywarł do framugi. Z jego prawej wytworzyła się kryształowa ściana, więc mógł skupić się w pełni na lewej stronie i mężczyźnie, który padł ofiarą jego genjutsu, z którego w sumie zamierzał go zaraz wypuścić. Sprawy przybrały zupełnie inny obrót niż się spodziewał, a na pewno nie spodziewał się tutaj ogoniastej bestii. Kolejnej w tak krótkim czasie. Co się dzieje z tym światem? –LUDZIE Z SHINSENGUMI! Zbierzcie ludzi znających się na pieczętowaniu i zapierdalać na dół jeśli życie i mur wam miły! NATYCHMIAST! ZARAZ MOŻE NIE BYĆ CZEGO ZBIERAĆ! POWTARZAM, ZAPRZESTAĆ WALKI! Ty tam, Koseki, na pewno się przydasz! Spójrzcie przez okno jeśli nie wierzycie!- wykrzyknął cały czas jednak zachowując czujność, przecież mogli mu po prostu nie uwierzyć, a okazało się, że wystarczy jedynie spojrzeć z wyrwy. Miał świadomość tego, że konflikt w tym momencie może być bardzo niefortunny. Wyżynanie się nawzajem nie miało żadnego sensu jeśli pod ich nosem czatowała już ogoniasta bestia, która w każdej chwili mogła wymazać ich marną egzystencję z kart historii. Miał nadzieję, że jego towarzysze się nie mylą, ponieważ sam nie mógł jeszcze za bardzo spojrzeć przez okno, ale Toshiro widział już w swoim życiu na prawdę wiele. Doskonale wiedział, że takie rzeczy mogą rzeczywiście się zdarzyć. Gdzie jednak byli ci, którzy zawsze walczyli z tymi bestiami? Ichirou, Kuroi, Kakita, Asaka, Shikarui. Nikogo tutaj nie było! Był Nishiyama, który zawsze był jedynie świadkiem tych wydarzeń i tak jak w tamtych przypadkach tak i teraz będzie... Po prostu bezużyteczny. Może oprócz tego, że wskaże co powinni zrobić inni, ale znów. Po raz kolejny zrobi zupełne nic. Jakie to było irytujące gdy widziało się, że niektórzy są tak po prostu w stanie nawiązać walkę z czymś tak ogromnym podczas gdy ty przyglądasz się biernie i nawet nie widzisz co tam się do końca dzieje, bo dzieje się zawsze dużo i szybko. – To nie przelewki, trzeba znaleźć resztę, ci, którzy widzieli bestię na pewno zaprzestali już walk. Wracamy do reszty. Teraz. – rzucił w stronę swoich co mogło zabrzmieć nawet jak rozkaz. Zerknął w obu kierunkach korytarza i czekał na rozwój wydarzeń będąc gotów na ewentualny atak ze strony ich dotychczasowych oponentów. Jak na razie wolał pozostawić ich wroga w iluzji i poczekać na jakąkolwiek odpowiedź ze strony jego kompanów. Jeśli nadeszło zawieszenie broni to na pewno dezaktywował technikę, a następnie dołączył do reszty. W innym przypadku jeśli nadchodził jakiś atak albo inne zagrożenie to w myśl ogień zwalczaj ogniem, postanowił odpłacić się tą samą techniką i wtedy wykorzystać moment żeby przegrupować się ze swoją drużyną. Ewentualnie gdy uznał, że nie da rady dobrze wystrzelić techniką to po prostu pośle dwa kunaie z notkami wybuchowymi i zdetonuje je od razu na przeciwniku albo gdy te znajdą się w jego okolicy. Gdzie byli ci, których było tutaj potrzeba? Miał jedynie nadzieję, że nie jest to sprawka Antykreatowa, albo gorzej - NESa. Raczej wątpił, że nawet z taką ilością ludzi są w stanie wykrzesać taką siłę jaką dysponowali w Oniniwie czy chociażby w Midori. Widział już dwukrotnie destrukcyjną moc tych bestii i wiedział, że musieli działać szybko jeśli chcieli przeżyć. Czy Shinsengumi posiada odpowiednich ludzi do tego zadania? Od tego zależało więcej niż można się było spodziewać. Kto przytrzyma biju? Kto go zapieczętuje? Czy w ogóle ktoś tutaj jest w stanie w jakikolwiek sposób przeciwstawić się takiej potędze? Złudne były jego nadzieje i niestety Toshiro o tym wiedział. Nie miał zamiaru kończyć tutaj swojego żywota. Musieli coś z tym zrobić. On jako jeden z nielicznych zapewne przeżył taką konfrontację, więc zamierzał dać z siebie wszystko i pomóc jak tylko mógł.
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Młoda kobieta powoli zaczynała się gubić w tym wszystkim co się działo. Akcja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Dziwny twór rozpadł się na tysiące małych elementów, które dopiero chwilę temu go stworzyły. Iluzja? Niemożliwe nie na taką skalę czym więc było to stworzenie? Gdy będzie miała czas się zastanowi. Jednocześnie na szczycie zginęła kolejna osoba. Czyżby protektor eliminował "negocjatorów" jeden po drugim? Nie miała czasu się przejmować i tak musieli się przegrupowac i opuścić tą tykającą bombę nim zginą. Czy to było wszystko? Nie! Jasne ze nie. Kryształ zaczął ograniczać im wejście zamykając w potrzasku Uchihę, a druga, jego kuzynka wybiegała zza rogu. Gdzie była i co robiła do tej pory? Cholera wiedziała. Pilniejsza sprawą było uratowanie Toshiro. Cholera! Cholera! Cholera! -Szlag! - syknęła pod nosem, miała już krzyknąć co takiego oni narobili w środku lecz nie chciała trwonić ani powietrza ani chwili na reakcje. Od razu sięgnęła do kabury po dwie notki wybuchające - Trzeba go wydostać! Uważajcie - rzuciła i pokazała im wyjęte notki. Nie zamierzała krzyczeć na cały regulator co zamierza zrobić - uprzedzanie przeciwników o swoim planie było co najmniej głupie, a z drugiej strony nie miała czasu na jakieś konwenanse. Nie było czasu na finezje. Musieli działać teraz, albo stracą towarzysza. Tego nie było w planie. A jaki miała plan? Bardzo prosty. Przykleić jedną notkę na lewo niedaleko wylomu gdzie kończył się kryształ, drugą nieco dalej, na wysokości gdzie wyczuwała przecież wroga - Koseki. Potem tylko szybki sus na pełnej prędkości na jaką 3-4 metry w górę wieży i detonacja. Obu na raz. Wyrwa dla Toshiro i by dorwać użytkownika kryształu. Cały czas uważała aby nie dostać odłamkiem oraz aby powierzchnia pod nogami nie zaczęła jej się kruszyć, jeśli tak się stanie ucieka wyżej aby nie spaść. Jeśli stabilnie skanuje otoczenie ponownie by wiedzieć na czym stoją.
Skrót
1. Przyklejenie notek wybuchowych - na lewo od wylomu za linię kryształu jedną i druga mniej więcej na wysokości gdzie czuć sygnaturę użytkownika kryształu
2. Odbiega na około 3-4 metry w górę i detonuje notki
3. Obserwacja otoczenia, dalej wesoły supp
Tl;DR
1. Zrobienie wyrwy Rybokulą
2. Wyciągniecie Toshira (lewą stroną) i lalek wraz z ciałem drugą
Na potrzeby defensywy: Ario w każdej chwili zagrożenia życia - najpierw stara się uniknąć zaskoczenia, uciekając bądź odskakując (zmieniając pozycje) lub blokuje rybokulą (czyli kończy robienie wyrwy i wraca rybokulą - ale chce zrobić wyrwę jak największą).
Gdyby powyższe zawiodło, Ario odpala opcje awaryjną oznaczoną w hajdzie jako "Marionetka Defensywna" i podpina się nićmi, blokując ataki.
Czy ktokolwiek wierzył w to, że biju zaczęły pojawiać się coraz częściej? Szczerze wątpił. Myśl ta była tak absurdalna, że z góry wydawał się kompletnie nieprawdziwa. Toshiro w ogóle nie dziwiłby się ludziom, którzy by tak uważali gdyby sam nie był świadkiem tych wszystkich wydarzeń. Bestie były niedorzecznie potężne. Nie dało się temu zaprzeczyć. Jednak zawsze wspólnymi siłami udawało się je ujarzmiać. Oczywiście nie jego, a innych, potężniejszych od Nishiyamy shinobi. Zawsze stał gdzieś jedynie z boku tak na prawdę nie mógł niczego wnieść do pokonania ogoniastych. Tym razem było tak samo. Nie mógł zrobić nic, ale był jeden malutki szczegół, który wyróżniał to pojawienie się biju. Mianowicie nie było osób, które zazwyczaj były odpowiedzialne za poskromienie bestii. Widział umiejętności innych osób. Widział umiejętności Ario, Kisuke, Misae i paru innych przeciwników, z którymi mieli do czynienia. Nikt nawet nie umywał się do tego, żeby cokolwiek zrobić temu wielkiemu tworowi chakry. Jeśli ci, z którymi walczyli była osobistą gwardią Kyou, to najprawdopodobniej byli straceni, no chyba, że mieli jakiegoś asa w rękawie. Chociażby grandmasterów, którzy w tym momencie wyżynali się na szczycie wieży. Im mniej silnych osób tym lepiej. Mur może polegnie, ale wtedy wszyscy razem z nim. Część już pewnie uciekła widząc co się dzieje, a pozostali jedynie ci najwierniejsi tej instancji albo po prostu ludzie, którzy wiedzieli co się szykuje. Toshiro był jedną z tych osób, które należały do drugiego sortu. Poza tym, nie mógł pozwolić, aby ogoniasta bestia trafiła w niepowołane ręce, prawda? Dodatkowo pozostawienie jej na wolności również niosło ogromne ryzyko wykorzystania przez NESa. Jeśli mieli ludzi zdolnych to powstrzymać to trzeba było to wykorzystać! Niestety najwidoczniej innego zdania był Ario. Tak jak szybko zyskał jego szacunek ratując go przed głową smoka, tak szybko go stracił. Niby uratował mu życie, a później totalnie zignorował jego słowa. Wyszedł na zero. Wydawało mu się, że lepiej się rozumieją, ale jak widać złudne były jego nadzieje. Nagle krzyki ustały, a w stronę, z których dochodziły pomknął momentalnie kryształowy smok. Toshiro nie do końca wiedział co działo się w korytarzu, ale mógł jedynie się domyślić, że konflikt od tak nie został zażegnany. Cholerny durniu. Słowa kobiety wskazywały na to, że już ich mieli. Nawet jeśli rzeczywiście mieliby kłamać i wykorzystać to, aby jeszcze sprawniej ich wyeliminować. Blondyn nie wytrzymał. Był zbyt niecierpliwy. Nawet jeśli chcieli ich zabić, to lepiej było poczekać jak podejdą do nich jak gdyby nigdy nic, nieprawdaż? Wtedy mieliby ich podanych jak na tacy. A teraz? Teraz wszystkie jego wysiłki poszły się jebać przez zupełnie nieprzemyślany manewr marionetkarza. Choć czarnowłosy na prawdę chciał się porozumieć i rozpocząć dialog to ten ruch nie miał dla niego totalnie żadnego sensu. Syknął jedynie pod nosem. Trzeba było działać. W momencie gdy to się wszystko działo Nishiyama nie zamierzał próżnować, jednak musiał to rozegrać tak, aby się stąd wydostać. Kryształ skutecznie odcinał go od jego sojuszników. Poza tym znał te techniki bardzo dobrze. Bardzo wytrzymałe, ale wolne. Wiedział też o tym, że nadciąga jeszcze jeden wróg od strony niedawno zabitego, a z drugiej strony Koseki oddzieliła się ścianą. Sprytnie. Była zasłonięta, ale dalej mogła kontrolować swoje twory, ponieważ je widziała. Mężczyzna miał jednak pomysł. Skoro kobieta sama odcięła się od reszty ścianą. Proszę bardzo. Momentalnie sięgnął do torby i kuknął jedynie z pomieszczenia w jej stronę, aby dobrze oszacować tor lotu i wystawił jedynie dłoń czy też trochę przedramienia i posłał w tamtą stronę bombkę dymną. Korytarz był bardzo wąski. Powinna wystarczyć. Następnie od razu zaczął momentalnie składać pieczęci do jednej ze swych technik i zamierzał to zgrać z czasem w taki sposób, żeby ostatnia pieczęć została wykonywana w momencie gdy opuszczał pomieszczenie i miał czysty widok na przeciwnika znajdującego się gdzieś po jego lewej stronie(szarego). Zaraz po tym zamierzał wykorzystać, że smok pruje w jego lewo i czmychnąć od razu w prawo. Jeśli powstały już dziury zrobione przez jego towarzyszy no to po prostu postanowił skorzystać z zamieszania i przez nie uciec. Gdyby w jakiś sposób zostały zablokowane, albo się nie pojawiły to Toshiro sięgnął do plecaka i wyrzucił kunai z notką w ścianę, mniej więcej po środku pomiędzy kryształową ścianą a smokiem. Jeśli trzeba było to oczywiście na chwilę się zatrzymał aby nie oberwać wybuchem, gdyby nie musiał to zrobił to na pełnej prędkości. Jeśli w jakimkolwiek momencie jego planu miało coś pójść nie tak i pan szary stwierdził, że stanie na jego drodze albo skróci jakoś dystans i coś zaczyna robić/rzucać/składać pieczęci to po prostu przerywa wszystko co robi i rzuca na niego iluzję, która miała na celu przytrzymać go w miejscu, a zaraz po tym dobiera być może kolejnego kunaia z notką wybuchową i rzuca w jego stronę detonując gdy ten znajdzie się blisko jego klatki piersiowej. Oczywiście podczas wszystkich manewrów dba o swoje bezpieczeństwo i nie boi się wrócić do pomieszczenia i schować się za ścianą gdyby miało by mu to uratować skórę. Wszelkie uniki i odskoki zawsze aktywne. No i co? Zaraz po tym jak udałoby mu się wydostać, o ile oczywiście wszystko przebiegnie zgodnie z jego planem. Skierował się oczywiście w dół, a nie w górę, żeby uciec przed ewentualnym atakiem no i oczywiście mógł spojrzeć w dół i rozeznać się w obecnej sytuacji. Czy rzeczywiście dostrzeże biju? Jak wyglądała sytuacja na dole? Zbierały się już jakieś grupy? Co tam w ogóle się działo? Trzeba było działać. Przez te fikołki Ario stracili już dużo więcej czasu niż musieli. Miał nadzieję, że szybko uporają się z tym co się tutaj działo, chociaż z drugiej strony jeśli nic się nie zadzieje szczególnego to Toshiro myślał już raczej o tym jak dołączyć do innych grup, które szły w kierunku biju.
skrót:
1. Toszir rzuca bombką dymną w stronę Koseki.
2. Toszir klepie pieczęci do techniki i wyskakuje z pomieszczenia przy ostatniej pieczęci, aby momentalnie złapać oponenta, który przybył z jego lewej strony (szarak)
3. Jeśli powstały już jakieś dziury w ścianach to biegnie w swoje prawo(bliżej ściany aby nie oberwać wybuchem/smokiem), aby wyminąć smoka, który leciał w lewo.
3a. Jeśli nie było dziur to Toshiro rzucał kunaiem z notką w ścianę(mniej więcej w środek pomiędzy ścianą oddzielającą Koseki i kryształowym smokiem) i detonował ją tak, aby ściana przyjęła cały impakt wybuchu.
3b. Jeśli Ario go wyciągnie nićmi to się nie sprzeciwia.
4. Jak się wydostanie to staje na ścianie i rozeznaje się w sytuacji(głównie na dole) biegnąc bardziej ku dołowi jeśli miał taką możliwość.
Jeśli, w którymkolwiek momencie coś się zadzieje i coś mu zagrozi to przerywa wszystko i rzuca iluzję wzrokowo(patrz niżej), następnie poprawia kunaiem z notką wybuchową, a potem jeśli to możliwe to reszta zgodnie z planem.
Tl;DR
1. Blok Rybokulą nadlatującego Kunaia [Marionetka D]
2. Zmiana pozycji, zapieczętowanie ciała wroga i marionetki A
3. Wyciągnięcie Marionetek A, B i E i podpięcie nici
Na potrzeby defensywy: Ario w każdej chwili zagrożenia życia - najpierw stara się uniknąć zaskoczenia, uciekając bądź odskakując (zmieniając pozycje) lub blokuje atak marionetkami (Marionetką A) lub rybokulą - o ile ta będzie dostępna (rybokula najpierw i tak ma zablokować kunai)
Gdyby powyższe zawiodło, Ario odpala opcje awaryjną oznaczoną w hajdzie jako "Marionetka Defensywna" i podpina się nićmi, blokując ataki.
Gdyby Ario zobaczy, że którykolwiek z towarzyszy nie zdąży uniknąć czegokolwiek - to stara się pochwycić go nicią i pomóc mu zmienić pozycje, by uniknąc ataku.
~Hello crystal, my old friend.~Gdyby ktoś kiedyś powiedział Toshiro, że znajdzie się dokładnie w tym miejscu w takiej sytuacji, to zapewne by go wyśmiał. Szczególnie patrząc jeszcze na historię tego jak się w tym położeniu znalazł. Totalnie odcięty od reszty jego drużyny. Praktycznie z brakiem perspektyw na dalsze działanie, och, ale czy na pewno? Przecież przed chwilą sytuacja była jeszcze tak dobra. Tyle do zrobienia. Tyle wrogów padło przed ich stopami, a oni mieli problemy z resztkami? Kto to widział? No nic. W każdym razie czarnowłosy miał plan. Całkiem niezły plan, mówiąc całkowicie obiektywnie. Postanowił wykorzystać to, że znajduje się w pomieszczeniu, przecież równie dobrze mogło już go tam nie być, nieprawdaż? No cóż. Lekko ujawnił się wyrzucając bombkę dymną w kierunku ściany Koseki, aby przysłonić jej widok. Proste? Proste. I jak skuteczne, teraz nie będzie mogła kontrolować za bardzo swoich tworów i celować nimi w żadnego z nich. Ha, ha, ha! Nic bardziej mylnego. Smok, który początkowo zmierzał w stronę kukiełek i martwego ciała nagle ni stąd ni zowąd obrócił się praktycznie 90 stopni w jego kierunku. Czy to ptak? Czy to sokół? Czy to okoń? Nie, to jebitny, wielki, kryształowy smok! I to pędzący wprost na Nishiyamę. A co on na to? Logicznym było, że momentalnie przerwie to co robi i po prostu uniknie zagrożenia. Po co przecież składać pieczęci do techniki, której założeniem było wykonanie zaraz po opuszczeniu pomieszczenia? No, nie miało to sensu, ale chyba jakaś siła wyższa kazała dalej mu to robić, albo po prostu tak zafiksował się na swoim planie, że żadne inne bodźce do niego nie dochodziły. Złożył pieczęci, rzeczywiście, ale nie było już gdzie wyskakiwać. W tym momencie był już za późno na zrobienie czegokolwiek innego, więc po prostu musiał skończyć to co robił i zająć się ratowaniem własnego życia. Pierwszy raz z tej perspektywy oglądał tę technikę. Znał ją bardzo dobrze, wcześniej nie mógł nawet konkurować z jej siłą. A teraz? Teraz doskonale śledził ją wzrokiem, a na dodatek był zdecydowanie szybszy od tego tworu. Tym bardziej, że wiedział, że nie był on aż tak zwrotny... Chyba, bo po wcześniejszym zwrocie zdecydowanie zwątpił. No w każdym razie chodziło o to, że teraz był w stanie ze spokojem wykonać odpowiedni unik. Co prawda było całkiem ciasno i musiał się trochę nagimnastykować, ale jakoś mu to wychodziło. Uważnie śledził ruchy chakrowego tworu i po prostu usuwał się z drogi poszczególnym kłapnięciom no i starał się oczywiście nie zostać przygniecionym przez tę wielką masę. Cały czas miał wrażenie, że świat był kompletnie przeciwko niemu i gdy próbował coś zrobić to jego przeciwnicy zawsze mieli na to odpowiedź. Pomimo tego nie zamierzał dawać za wygraną. Ich niedoczekanie. Przecież szło im tak dobrze. Jakim cudem w takim razie Uchiha przegrywali i zaczęli się wycofywać? Czyżby na innych frontach nie radzili sobie tak dobrze? No dobra, jeśli już Toshiro znalazł się w takiej sytuacji, to trzeba było się jakoś wykaraskać. Uważnie obserwował ściany i miejsca, w których smok się o nie rozbijał. Niestety bez większych i zadowalających rezultatów, które pozwoliłyby mu zgrabnie się stąd wydostać. Trzeba było mu pomóc i potem jednocześnie zejść z drogi. Nie czekając dłużej wyciągnął samą notkę wybuchową. Następnie po prostu nalepił jak najdalej notkę na najbliższej ścianie decydując się na lekko opóźniony wybuch. Zaraz po nalepieniu po prostu odsunął się na bezpieczny dystans wzdłuż smoka, w kierunku wyjścia pomieszczenia, ale cały czas przy ścianie, ponieważ wiedział, że raczej nie da rady zawrócić się o 180 stopni. Zaraz po tym nastąpiła detonacja, która najprawdopodobniej będzie pozwalała mu wydostać się z tego pomieszczenia co czym prędzej zrobił wpadając do sąsiedniego (tego większego) pomieszczenia. Jeśli nie zdąży, bądź nie da rady z jakichś powodów nakleić notki na ścianę to sięga po prostu po kunaia z notką i najpierw odbiega, a potem rzuca w najbliższą ścianę tak, aby się nie wysadzić, czyli co najmniej nieco ponad dwa metry. Dla bezpieczeństwa mogły być to nawet trzy. W każdym razie w momencie eksplozji zawsze zasłaniał ramionami uszy i zasłonięciu przedramionami twarzy. Nie była to szczelna ochrona, ale zawsze jakaś. Chodziło głównie o hałas spowodowany wybuchem i ewentualne odłamki. Za każdym razem jeśli miał sposobność to po prostu czmychał do sąsiedniego pomieszczenia zaraz po zrobieniu dziury w ścianie. Gdyby cokolwiek mu zagrażało to przerywał wykonywaną czynność i po prostu unikał zagrożenia odpowiednio dostosowując się do sytuacji, gdyby był to nacierający przeciwnik to rzuci iluzję, w przypadku technik, albo broni miotanej to po prostu unik, odskok i momentalny kontratak jeśli cel jest widoczny również w postaci iluzji, a zaraz za iluzją poleciałyby kunaie z notkami wybuchowymi.
Skrót:
1. Nalepienie notki na ścianę jeśli jest możliwość odsunięcia się na bezpieczną odległość i jej detonacja po oddaleniu się od niej.
1a. Jeśli z jakiegoś powodu Toszir nie może nalepić notki to najpierw się odsuwa, a potem rzuca kunaiem z notką na odpowiednią odległość.
2. Wybiega z pomieszczenia dziurą, którą stworzył jeśli są ku temu odpowiednie warunki.
3. W przypadku konfrontacji z przeciwnikiem - genjutsu, w innych przypadkach dalsze unikanie zagrożenia odskokami, unikami i innymi fikołkami.
Chakra: