Trybuna Główna

Miejsce, z którego wolni obserwatorzy mogą przyglądać się potyczkom.
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1028
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Trybuna Główna

Post autor: Nikusui »

Może rzucała się na tle innych, albo może znowu przypadek sprawił, że znalazła się blisko Shigeru i nie można było tak tego zostawić obojętnie. Zaczynało ją to jednak trochę krępować, bo przestawała czuć się pewnie w jego towarzystwie. Czuła, jakby się musiała bronić, chociaż nie wiedziała przed czym. No, w pewnym sensie wiedziała. Przed tym, że był mężczyzną, a nie miała ochoty zrównać go z ziemią, chociaż zdążył jej podpaść. Postanowiła jednak to ignorować. Może wtedy to dziwne uczucie zniknie?
W momencie, kiedy dotarł do niej głos mężczyzny, odwróciła głowę w jego stronę i posłała lekki uśmiech na znak, że widzi i zrozumiała, ale jeszcze nie ruszała się z miejsca. Walka Natsume wydawała się być mocno przy końcu i wolała się nie przemieszczać, żeby niczego nie przegapić. No i miała rację, bo walka jej "znajomego" się skończyła. I to wygraną właśnie jego. Była więc szansa, że zobaczy go w dalszym etapie, a to ją zadowalało.
Po ogłoszeniu wyniku walki, ruszyła się z miejsca i podeszła bliżej Shigeru i Toshio, którego poznała w restauracji poprzedniego dnia. Nie wnikała w ich rodzime zażyłości, o ile takowe były. Mógł to być przecież jego podopieczny, albo i nawet syn, jakby się postarał. Nie zawsze wygląd fizyczny oddawał wiek faktyczny.
- Kope lat. Postarzałeś się. - mruknęła całkowicie poważnie, przyglądając się mu. Stanęła nawet na palcach i uniosła prawą rękę wyżej, mrużąc oczy. Przeczesała bez skrępowania palcami jego włosy i pokręciła z politowaniem głową. - Siwki już wychodzą. - dodała ciszej i westchnęła ciężko, opadając piętami na ziemię i zabierając dłoń. Spojrzała na Toshio i nieco pochyliła się w jego stronę.
- Jeszcze trochę i będzie mu potrzebna laska. - wyszeptała do młodszego chłopca i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Zaraz jednak wyprostowała się szybko i lekko poczerwieniała. - Drewniana laska, oczywiście, drewniana. - dodała pośpiesznie i postanowiła zmienić temat, dlatego ponownie utkwiła swój wzrok na ostatniej arenie, gdzie walka jeszcze trwała. Nie za długo, bo zaraz okazało się, że w ostatnim starciu zwycięzca okazał się przedstawiciel Uchiha. Niewiele mogła się jednak wypowiedzieć na temat odbywających się walk, bo zdążyła ledwo na ich końcówki, a to raczej całości nie opowiada. Wątpiła też by od razu odbywały się kolejne pojedynki, pewnie zarządzą jakąś przerwę. Oby nie do jutra, chociaż kto wie jakie tu zasady panują.
- Teraz będzie jakaś konkretna przerwa? Wiadomo coś, Shigeru? - zapytała, nadal jednak zawieszając wzrok na opustoszałych już arenach i podpierając się o barierkę. Może i lepiej, że dołączyła do chłopaków. Na pewno o wiele gorsze byłoby tu szwędanie się samemu. No i wyjątkowo odpowiadało jej towarzystwo Senju, nieco sztywnego, ale można było nad nim popracować. A młody raczej szkodliwy nie był, w końcu to wciąż dziecko.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Murai

Re: Trybuna Główna

Post autor: Murai »

Pojedynki na arenie robiły się coraz to ciekawsze. Najbardziej jednak interesował go ten pomiędzy przedstawicielem klanu Uchiha, w którego tak wierzyła Inoue, a jakimś łucznikiem. A była o tyle interesująca, że nawet on jako widz nie do końca pojmował co się działo. Łucznikowi zaświeciły się oczy na czerwono i natychmiast skierował swoją broń ku przeciwnikowi, ale zaczął się rozglądać. Mógł się tylko domyślać co się stało. Możliwości było mnóstwo, ale jedno było pewne - już wpadł w Genjutsu. Bo jakie było inne wyjaśnienie? Obserwował walkę z zapartym tchem, mimo braku płuc by to powietrze mógł wstrzymać. Użył Kai i skierował wzrok w stronę przeciwnika, ale nie do końca... Genjutsu nigdy go nie pasjonowało, ale teraz trochę zmienił postrzeganie tego. Manipulacja przeciwnikiem, kiedy ten nie jest w stanie nic zrobić? Brzmiało wyśmienicie, będzie musiał o tym pomyśleć. Ostatecznie Uchiha pokonał przeciwnika, który wyglądał niczym rozłożony na jakimś narzędziu tortur. Sędzia powstrzymał zwycięzce od zadania ciosu.
- Interesujące. Więc jednak Genjutsu. Najpierw czysta siła, a teraz sprytne iluzje. Na różnorodność nie mogę narzekać. - powiedział, trochę do siebie trochę do swojej sporadycznej rozmówczyni. W pierwszej rundzie przyszło mu się mierzyć z brutalną siłą i niesamowitą potęgą uderzeń Inoue, która nawet nie ma pojęcia jak swoje umiejętności zyskała. Przynajmniej będzie wiedział, kiedy się dowie, ale niespecjalnie w to wierzył. A teraz ma przed sobą grę umysłów, jako przeciwnika mając zarówno przeciwnika, jak i siebie. Na drugiej arenie druga walka również się zakończyła. Wirujący psiarz przegrał z tworzącym lód Natsume. Ale tamta walka nie miała tak wielkiego znaczenia. Teraz wystarczyło czekać na walkę. Czy się stresował? Oczywiście, że nie, był gotów na każdy scenariusz. Strategię też miał. Jeśli chciał wygrać, nie mógł popełnić ani jednego błędu podczas swojej walki.
0 x
Naguri

Re: Trybuna Główna

Post autor: Naguri »

Nagle obie walki ustały, dwa zwycięstwa praktycznie w jednym czasie, publiczność nagle oszalała.
Dziki tłum...a więc Natsu-Me-Yu-Ki. Uśmiechnąłem się pod nosem, zakrywając twarz szalikiem, dość dogodnie.
A więc żarty się skończyły, tą walkę wygram i finał, ciekawie. Powolnym ruchem zerwałem się z ławki wraz z moją tarczą i mieczem, po czym zbliżyłem się do barierki oddzielającej trybuny od areny i czekałem spokojnie na wywołanie mojego imienia i nazwiska, mój przeciwnik mógł już sobie spokojnie czekać na arenie. Ciekawe czy będzie walczył po jednej walce zaraz drugą, w każdym razie jego chakra...Oho, więc moja kolej. Wtryniłem się przez barierki prosto na arenę, kiedy znowu padło moje nazwisko.
0 x
Awatar użytkownika
Tsukune
Posty: 2773
Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
Wiek postaci: 30
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska

Re: Trybuna Główna

Post autor: Tsukune »

-Czyli jednak jakieś genjutsu. Tylko jak on je wykonał...może ma jakieś oczne umiejętności pomyślałem i spokojnie oglądałem ostatnie walki jakie sie odbywały
-Teraz powinna być przerwa. Ciekawe ile dostaną czasu na zregenerowanie się. Chociaż zapewne po wyleczeniu mogą walki dalej trwać. Pożyjemy zobaczymy przeleciało mi przez myśl i spokojnie rozejrzałem się po trybunach skoro walki się w aktualnym momencie skończyły to nic innego mi aktualnie nie pozostało. Upiłem ostatni łyk alkoholu z butelki i odstawiłem ją obok siebie.
0 x
Yoshimitsu

Re: Trybuna Główna

Post autor: Yoshimitsu »

Krok za krokiem po pionowej ścianie, wydawało mu się, iż w tym momencie niszczy ją swoim charakterem, a ta dygocze pod jego postacią, lecz to tylko swego rodzaju iluzja, spowodowana tym, że krocze w rytmie rozciągającego się echa wiwatów, który wywołuje lekkie drgania. Sharingan wściekle czyhał w jego oczach, czerwone ślepia i odbijająca się w nich żądza widoczna nawet między wzorami boskich oczu. Jedyną różnicą właśnie były ów łezki, kolor oczu zlewał mu się wręcz z tym powstałym po aktywacji. Czerwony Król zaciskał dłonie w ulubionej kieszeni, mimo iż wściekłość zduszona przez pragnienia i tak w tym momencie jest gotowy rzucić się na oponenta ale czy musiał? Wystarczyło jedno spojrzenie, jeden nieznaczący dla całego świata gest, znany tylko jemu i jej... Tej dziewczynie Rudowłosej, która wie o nim więcej niż on sam by chciał. Jedna rzecz może sprawić, iż osobnik przedstawiający się mianem Murai zamknie swe ślepia w obliczu niezachwianej iluzji, gdzie oglądać będzie dalej walki, lecz prawdziwie jego ciało będzie przechodziło katusze? Rozcinane i rozrzucane przez Uchihe.
Zaraz stanął na pograniczu końca ściany i wejścia na trybuny, zmierzył wzrokiem znów tych dwoje, mimo iż Inu wpatrywała się w niego, on rzucał spojrzenie prosto na niego... Kły rozstawione po końca ust, delikatnie otworzyły się, a słowa skierowały w wiadomy dla nich cel. -Martwi potrafią mówić... Łaaał, kurwa magia! -twarz oprawcy odbijała się w jego ślepiach, tonęła niczym słowa rzucone za tutejszym echem. Ale co teraz...?
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Trybuna Główna

Post autor: Reika »

Wychodząc ze szpitala, Reika od razu udała się w stronę stadionu, aby wrócić na swoje miejsce na trybunach. Nie chciała, żeby brat zaczął się martwić, więc przyspieszyła kroku, ale po chwili gwałtownie się zatrzymała, widząc jak niosą medycy szybko nosze w stronę budynku, z którego właśnie wyszła. Usunęła się im z drogi i spojrzała na Natsu, który im towarzyszył. Okazało się, że na noszach spoczywał nieprzytomny Akira i poraniony Yoichi, który widząc ją, pomachał jej ręką, dając do zrozumienia, że wszystko jest w porządku. Miała ochotę ich obu udusić, ale stwierdziła, że może to zrobić równie dobrze później. Westchnęła tylko z dezaprobatą i powstrzymała się od chęci wrócenia do szpitala, aby sprawdzić stan Inuzuki. Akira nie wyglądał najlepiej i to jej ściskało serce, ale w budynku dobrze się nimi zajmą. Wyglądało na to, że Natsu wygrał swoją walkę, skoro trzymał się na nogach. Skinęła im więc głową i ruszyła szybko na stadion, po drodze jeszcze czytając tablicę uczestników, żeby mieć lepsze rozeznania w tym, kto bierze udział. Zmarszczyła brwi, gdy tylko dostrzegła nazwisko Uchiha, bo już wiedziała, co to oznacza.
Odnalezienie Shigeru i Toshio nie zajęło jej dużo czasu, gdyż mniej więcej orientowała się, w jakim sektorze usiedli i wiedziała dobrze, gdzie ma szukać. Co jak co, ale miała dobrą orientację w terenie i nie tak łatwo gubiła się w otoczeniu. Może to dlatego, że spędziła tyle czasu w Prastarym Lesie? Całkiem możliwe. Usiadła ciężko obok brata i westchnęła, nie reagując na obecność białowłosej dziewczyny, która opierała się w tym momencie o barierkę. Nie miała pojęcia, że ktoś ją tu może znać, więc uznała ją po prostu za kogoś obcego, kto stanął sobie bliżej krawędzi, żeby lepiej widzieć to, co się dzieje na arenie. Kiedy tylko usiadła, Akuma wylazł spod ławki i wtulił się w jej kolana, domagając się głaskania, które już po chwili dostał.
- Dzięki Toshio za przypilnowanie tego urwisa. - Zwróciła się z uśmiechem do kuzyna, po czym spojrzała na brata. - Ichirou przeszedł poważną operację ale na szczęście będzie chodzić. Musi tylko odzyskać siły.
Nie miała pojęcia, czy go to interesuje, ale miała potrzebę poinformowania ich o tym, w końcu właśnie po to poszła do szpitala. Westchnęła i spojrzała na arenę, gdzie zaraz miały się rozpocząć kolejne pojedynki.
- Wdziałam jak niosą Yoichi i Akirę... - Powiedziała poważnym tonem. - Coraz mniej mi się podobają te walki. Mam nadzieję, że Natsu da radę w kolejnej walce, chodź jeśli przyjdzie mu spotkać się w finale z Uchihą, to będzie miał ciężko...
Przeczesała palcami jasne włosy i oparła łokieć na kolanie, a brodę na dłoni, drugą ręką nadal głaszcząc swojego pupila. Powoli upał i podróż tutaj dawały jej się we znaki i czuła się coraz bardziej zmęczona. Chętnie położyłaby głowę na ramieniu Shigeru i zdrzemnęła się chwilę, ale wszechobecny ryk tłumu raczej nie dawał gwarancji spokojnej drzemki.
0 x
Inoue

Re: Trybuna Główna

Post autor: Inoue »

Kolejna walka się skończyła, na drugiej arenie wygrał Natsume. Trzeba było przyznać, że była to dość ekscytująca walka, choć dziewczyna nie była tym tak zainteresowana jak walką Yoshiego. Czyli ostatecznie będzie walczyć Natsume z niejakim Yukiko, które miał dziwaczne białe włosy. Ruda odprowadziła go wzrokiem jak ruszył w stronę placu boju.
Walka Czerwonego skończyła się nadzwyczaj szybko, nawet nie polało się zbyt dużo krwi, Yoshi zaś w ogóle się nie zmęczył. Inu uśmiechnęła się od ucha do ucha pękając z dumy, spojrzała dyskretnie na Muraia. To on będzie kolejnym walczącym. Czerwony z barbarzyńskim uśmiechem ruszył po ścianie by znaleźć się tuż obok rozmawiających. Jej luby był spragniony zemsty, nie uraczył jej nawet najkrótszym spojrzeniem, całą swoją duszą był skupiony w tej chwili na Muraiu spoglądając na niego bezwstydnie pełnią piekielnej nienawiści. Inu przeszła bez trybuny nie kryjąc swojej promiennej radości, kontrastującej z demoniczną rządzą krwi Czerwonego. Rzuciła się mu na szyję, przytuliła i pocałowała w policzek. - Jesteś wielki - Powiedziała ignorując zaczepkę ukochanego w stronę Muraia. Cóż miała innego zrobić? Jej aprobata była swojego rodzaju przytaknięciem na słowa Yoshiego. Spojrzała kątem oka na szwacza uśmiechając się jadowicie, jedna jej brew uniosła się tworząc wyzywający wyraz twarzy. Co na to Murai, który dotychczas zachowywał całkowity spokój i kontrolę?
0 x
Megumi

Re: Trybuna Główna

Post autor: Megumi »

Znajdując w końcu zakichany stadion, Megumi dotarła na trybuny. Trzeba przyznać, że przez tutejszy klimat, ciężko jest jej funkcjonować. Nie przywykła do takich upałów, a tym bardziej nie do takiej suszy.
Wchodząc pomału po schodach dostrzega mnóstwo ludzi, a raczej kibiców obserwujących aktualną walkę. Spóźniła się standardowo, ale wychodzi na to, że nie aż tak bardzo skoro walki dalej trwają.
Przeciskając się między ludźmi ale jednak mimo wszystko, starając się być na odpowiednim dystansie i ceniąc swoją przestrzeń prywatną Meg stanęła sobie z boku. W miejscu, w którym będzie mogła dokładnie obserwować kolejne walki, wyciągać wnioski a jednocześnie nie będzie wśród największego tłumu.
To fakt, dziewczyna lubi być w centrum zainteresowania ale to dotyczy tylko i wyłącznie znajomego towarzystwa. W takim wypadku jak teraz woli być najprościej mówiąc neutralna. Z dala od wszystkich, nie zwracając na siebie większej uwagi, niż jest to potrzebne. Prócz zębów tak naprawdę, nie wyróżnia się niczym szczególnym.
Oparta o barierki z butelką wody w ręce, co chwile kieruje ją do ust. Nawyk nawykiem, ale pić w takim klimacie to rzecz całkowicie naturalna. Tym bardziej akurat w jej przypadku. Chociaż gdyby nie fakt, że dość głośne czasem to potrafi być. W końcu pijąc z taką jakby to nazwać "zachłannością" butelka potrafi przybierać różne kształty gdy powietrze wraz z wodą z niej ucieka. A wracając do stanu poprzedniego.. no cóż, wszyscy wiemy jak brzmi plastikowa butelka gdy tak się dzieje.
0 x
Murai

Re: Trybuna Główna

Post autor: Murai »

Co zrobił Uchiha w glorii i chwale po wygranej walce? Popatrzył się w stronę Inoue i Muraia. Z tego co pamiętał z karczmy, to przyszli tutaj razem. Znajomi? Przyjaciele? Kochankowie? Nie znał dokładnie relacji miedzy nimi i szczerze mówiąc niespecjalnie go obchodziła. Związki i relacje między ludźmi nie były dla niego ważne. Uchiha ponownie wolał skorzystać ze ściany, a nie schodów. W jednej z książek czytał, że każda podejmowana przez nas akcja pokazuje nasz charakter i usposobienie, chociażby w niewielkim stopniu. Można nawet odczytać emocje, nawet po sposobie chodzenia. Nigdy jednak nie kwapił się na sprawdzanie tych teorii, w tym momencie tym bardziej. Myślał, jakby tutaj poradzić sobie z czymś, co przejmuje kontrolę nad twoim umysłem. Raz był w takiej sytuacji, w Sogen bodajże. Spotkał człowieka, który sprawiał, że inni się zabijali zgodnie z jego wolą. Ale on z kolei nie miał czerwonych oczu. Tyle możliwości, tyle opcji. Yoshimitsu stanął na pograniczu areny i trybun, jednak coś się nie zgadzało. Jego oczy nadal były czerwone. Nawet charakterystyczne łezki tak jakby były mniej widoczne, pochłonięte przez czerwień. Mógł spokojnie badać to zjawisko, w końcu był na trybunach. Czuł się w miarę bezpiecznie, strażnicy wyraźnie zaznaczyli że nikogo nie dadzą zabić. Ale o dziwo Uchiha nie patrzył się na swoją towarzyszkę, tylko na Muraia. Na szczęśliwego nie wyglądał. Przez chwilę przez głowę przeszła mu trochę irracjonalna myśl - gdyby żądza mordu była w pełni materialnym zjawiskiem, to jego pewnie pochłonęłaby całe trybuny. Oczywiście nie miał pewności, ale wszystkie czynniki do kupy dały mu jasną odpowiedź. Inoue natychmiast po jego pojawieniu się rzuciła się na niego i obdarzyła całusem w policzek. Nagle wpadł mu do głowy pomysł - a co jeśli zdenerwował się widząc go rozmawiającego ze swoją wybranką? Nie, to nie miało sensu. Podobnie jak słowa, które do niego powiedział. Nie pojmował całej tej sytuacji, ale nie dał sobie tego po sobie poznać. Nie patrzył się bezpośrednio na jego oczy, to byłby szczyt głupoty. Nie wiedział, co powiedzieć, więc powiedział cokolwiek, z typowym dla siebie stoickim spokojem:
- Gratuluję zwycięstwa. Pierwszego i ostatniego. Genjutsu faktycznie jest bardzo interesujące dla postronnego obserwatora. - nie wiedział, co chciał przez to osiągnąć. Podbudować swoją pewność siebie, zdenerwować go i tym samym sprawić, by emocje przysłoniły trzeźwą ocenę sytuacji? A może obudziła się w nim jakaś nutka złośliwca? Nadal nie miał pojęcia, jednak obserwował jego reakcję z nieukrywaną bezinteresownością.
0 x
Shigeru

Re: Trybuna Główna

Post autor: Shigeru »

Nikusui na szczęście w tym całym gwarze, wiwatów i udręczonych krzyków zdołała mnie usłyszeć i co mnie trochę nawet zaskoczyło - uśmiechnęła się na mój widok. Kto wie, może był to właśnie optymistyczny prognostyk na przyszłość? Mimo, że nie mieliśmy najlepszych początków.. może przedrzeć się przez te niuanse wzajemnej nieufności i utarczki słownej, która już na początku rzutowała na nasz dalszy przebieg znajomości? Gdy Nikusui zbliżyła się do nas, nie umknęły mi widniejące na jej policzkach rumieńce. Zastanawiał mnie powód ich wystąpienia na twarzy dziewczyny.
Białowłosa po podejściu do mnie, przeczesała mi włosy, stwierdzając że od naszego ostatniego widzenia znacząco się postarzałem, a przeprószone siwizną włosy są tylko tego potwierdzeniem. Wzmianka o lasce spowodowała, że odruchowo ściągnąłem brwi, a moja dłoń wylądowała na moich włosach je przeczesując, jakby w obawie że jakikolwiek dotyk spowoduje, że zaczną gęsto wypadać. Nic się takiego jednak nie stało, co skwitowałem lekkim popukaniem kostkami dłoni o czoło białowłosej. Gest ten jasno świadczył o tym co pomyślałem.
- Bardzo śmieszne, uważaj, żeby tylko Tobie zmarszczki od tego uśmiechu nie powyskakiwały - stwierdziłem z udawanym naburmuszeniem, bo w całości oczywiście odebrałem to jako żart, a takie a nie inne zachowanie dziewczyny było skierowane przede wszystkim do naszego najmłodszego, który jednak zdawał się niczego nie zauważać, aż tak pochłonięty był walką. - Musisz wybaczyć mu jego brak reakcji, ale pierwszy raz jest świadkiem takich pojedynków - odpowiedziałem Nikusui, przeczesując Toshio dłonią jego bujną czuprynę, aby choć trochę zwrócić jego uwagę naszymi osobami, co jednak przyniosło ostatecznie bezskuteczny efekt.
Brak reakcji u młodszego kuzyna można było tłumaczyć tempem posuwającej się akcji, która w ogóle nie zwalniała. Kolejne jutsu, kolejne ukryte zamiary i już po chwili przez trybuny przebiegł pomruk gdy przedstawiciel Rodu Inuzuka jak i jego kompan został przyszpilony lodowym kolcem, które znajdowało się w repertuarze Natsume. Yoichi wydawał się człowiekiem w porządku, niemniej mimo że nie zdążył mi nadepnąć w żaden sposób na odcisk, cieszyłem się z tego, że zwycięzcą tego pojedynku został nie kto inny jak Natsume. Z przedstawicielem mroźnego Klanu ze wschodu łączyły mnie wspólne doświadczenia bitewne, które były na prawdę mocnym łączywem o czym sami wraz z Nikusui mogliśmy się przekonać. Kiwnąłem więc głową w geście aprobaty nie wyrażając głośno swojego zachwytu. Podobnego entuzjazmu nie przejawiłem już jednak w stosunku do drugiego pojedynku, gdzie górą okazał się Uchiha. Zdradzieckie sztuczki przy wykorzystaniu Genjutsu jedynie mnie upewniły w tym, że w towarzystwie Rodu z prowincji oSgen, nikt nie powinien czuć się pewny, a wszelkie podstępy mogą występować zarówno na arenie jak i przy stole kuchennym. Niemniej musiałem przyznać, że pokonał swojego przeciwnika przemyślanym planem jak i skutecznym wyprowadzeniem działań, a to oznaczało, że jest na pewno wymagającym przeciwnikiem. Wiedziałem jednak też, że będzie miał równie ciężkiego oponenta, który również zwycięsko wyszedł ze swojej potyczki.
- A co myślałaś o wypiciu może sake przed kolejną porcją wrażeń? - spytałem dziewczyny nie co jej próbujac dogryźć, ale oczywiście bez przesady. Kłócić się z nią nie chciałem. - Prawdę mówiąc wydaje mi się, że od razu przejdą do kolejnych pojedynków, w nieskończoność ludzie tutaj nie dadzą radę tkwić. Jeśli jesteś spragniona.. - powiedziałem i wskazałem na manierkę z wodą przyczepioną do pasa, nie musząc tłumaczyć dalej tego co chciałem przekazać.
Po chwili usłyszałem odgłosy przeciskania się tuż za nami i po wyjrzeniu zza swojego ramienia okazało się, że na trybuny wszedł nie kto inny jak Reika. Uśmiechnąłem się lekko do niej, bo mimowolnie odczułem ulgę z tego, że wróciła do nas bez żadnych problemów. Kto wie co czyhało w tych stronach na nieświadomego podróżnika bądź turystę? - Dobrze, że już jesteś Reika, zaczynałem się martwić - odpowiedziałem i kiwnięciem głowy skwitowałem informację o Ichirou, którą mi przekazała. Co prawda nie znałem mężczyzny, ale dla Reiki był kimś ważnym, więc uszanowałem w milczeniu jej postanowienie aby osobiście się przekonać co do jego stanu po opieprzeniu naszego przybycia jak i samego pomysłu turnieju. Przypomniałem sobie także w porę, że nie byliśmy wraz z Toshio sami w towarzystwie, dlatego też postanowiłem przedstawić sobie wzajemnie obie Panie.
- Reika, zapewne się jeszcze nie znacie... To jest...Nikusui - miałem nadzieję, że białowłosa nie będzie miała nic przeciwko temu, że użyłem jej imienia, a nie pseudonimu którego wolała używać. Wymawianie jednak zwrotu Venus przy siostrze po tym jak w przypadku Toshio przedstawiłem ją normalnie - wydało mi się zwyczajnie nie na miejscu. - Poznaliśmy się wczoraj w parku, Toshio mnie spotkał potem w karczmie gdzie się pożegnaliśmy. Fajnie, że mamy okazję tutaj dokończyć to spotkanie - zwróciłem się przyjaźnie do obu dziewczyn, ale wiedząc również to, że Nikusui nie ma pojecia kim jest dla mnie Reika, postanowiłem raz dwa wyjaśnić jeszcze tą niewiadomą. - Reika to moja siostra, przybyliśmy do Sabishi właśnie w trójkę, a właściwie w czwórkę - poprawiłem się, gdy spojrzałem na głaszczonego przez Reikę Akume.
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: Trybuna Główna

Post autor: Rokuramen Sennin »

0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Shiroe

Re: Trybuna Główna

Post autor: Shiroe »

Zjawiłem się w miejscu gdzie zgromadzono setki, może tysiące osób. Nie warto było uaktywniać byakugana, by ich wszystkich zliczyć. Tłum, w którym każda jednostka była odrębną historią, inną od historii człowieka siedzącego na miejscu obok niej. A jednak coś sprawiło że ci wszyscy ludzie zebrali się w jednym miejscu, tworząc jeden organizm o olbrzymim głodzie, który zaspokoić mogły tylko kolejne walki toczone przez shinobi i kunoichi na arenie niżej. Dlaczego? Kto miał w tym interes? Dobre pytania na które nie tak trudno było znaleźć odpowiedź. Zazwyczaj najłatwiej zacząć od początku, teraz jednak przyda się odwrotna kolejność, by jak najlepiej uzmysłowić wszystkim co tak właściwie odbywało się na tej owianej legendą arenie skrytej wśród pustyń. Klimat tego miejsca był kompletnie inny od tego z Kyuzo, do którego przecież przywykłem. Zapach żywicy, który był moim odwiecznym towarzyszem, teraz było ledwo wyczuwalny, smutne widmo miejsca z którego tu przywędrowałem.
Wracając jednak do postawionych wyżej pytań... Wiadomo, która, bardzo nieliczna, grupa ludzi stara się udowodnić innej, równie nielicznej grupie, jak ważną rolę odgrywają. Oczywiście chodziło o możnowładców, kilkanaście osób które zdobyły władzę na tyle silną, że razem mogę próbować trzymać resztę świata na smyczy. Handel, ziemia, zasoby, możliwości jest wiele, wystarczy umiejętnie z nich korzystać... Jest tylko jeden, tyci problem. Czyli ludzie zdolni niszczyć góry, palić lasy, kontrolować całe oceany, wyrywać krytycznie rannych z rąk śmierci czy też zmienić umysł człowieka w papkę. Shinobi. Ci, którzy kontrolują energię drzemiącą w nich. Wśród nich są tacy, którzy za odpowiednią zapłatę, niekoniecznie pieniężną, będą robić co im się tylko rozkaże. Ale większość shinobi ma rody i szczepy, powiązania sięgające tak głęboko w historię, że niektórzy z nich nie zdają sobie nawet sprawy z wielowiekowego dziedzictwa. Więzy krwi są ważne, poczucie wspólnoty, bezpieczeństwa i możliwość polegania na innych... Im silniejsi jesteśmy, tym większą rolę odgrywamy. Tym większy szacunek, ale też i strach budzimy. Czyżby dlatego tak wielu niechęcią lub nienawiścią do Uchiha pała? Możliwe jest to. Dochodzimy więc do momentu, w którym trzeba stwierdzić, kto ma większą władzę. Lider klanu i stojący za nim shinobi, czy możnowładcy i ich wpływy oraz cywile? A między tymi dwoma potęgami stoją jeszcze samurajowie, krzewiący potęgę miecza w obliczu jutsu... Naiwni.
Prawda, której zawierzyłem po długich rozmyślaniach głosi, że grupy te są połówkami pasującym do siebie. Jedni regulują drugich, dbając o równowagę. Yin i Yang. Szkoda tylko, że oni jeszcze tego nie pojęli, przynajmniej nie wszyscy. Ale tu działa względność i nieskończoność słusznych prawd... Niestety. I dlatego wszystkie moje myśli mogą być błędne.
Pozostało tylko "dlaczego?". Dlaczego zjawili się tu Liderzy i przedstawiciele rodów? Większość ludzi na trybunach to przypadkowo zebrane tłumy, fakt. Ale Ci nieliczni, którzy przybyli tu najpewniej niekoniecznie z własnej, nieprzymuszonej woli... Tak, Ci byli potęgami. Wystarczyło spojrzeć na ilość chakry w nich drzemiącej. Wystarczyło jedno spojrzenie by się o tym przekonać. Inni, słabsi, zapewne przodowali w innych dziedzinach, jak walka w zwarciu. Prawdziwe potęgi nie walczyły na piaskach aren, jedynie przyglądali się toczonym tam pojedynkom, tak, jak i ja to robiłem. Tyle, że byłem na samym dnie, ba, byłem w to dno wbity i przykuty. Każdy, wojownicy i obserwatorzy, mogliby mnie zgnieść. Dobrze zdawałem sobie sprawę z mojej słabości w kwestii bycia shinobi... Naprawię to. O ile przeżyję pobyt w tej prowincji, huh...
Wracając jednak do walk. Po co je toczono? Proste, poszczególne jednostki chciały się rozerwać, zdobyć sławę, być ulubieńcem tłumu, przynieść zaszczyt swoim bliskim... Ale ktoś musiał to zorganizować, wszyscy tutaj obecni nie zjawili się tu sami z siebie, nawet ja przybyłem, wiedziony ciekawością. A tak mało brakowało bym tu nie trafił, wystarczyło nie podsłuchiwać rozmowy sprzedawcy na targu w stolicy Sabishi. Ad rem. Pojedynki były ciekawe, czujny obserwator wiele mógł z nich wywnioskować. Chociażby silne jak i słabe strony poszczególnych więzów krwi. Czego w tym szukano? Potencjalnych najemników? Albo następnych liderów? Nie potrafiłem znaleźć rozwiązania. Równie dobrze całe widowisko mogło być pułapką, pretekstem do zwabienia najpotężniejszych shinobi stąpających po ziemi w jedno miejsce. A potem wystarczy skutecznie odwrócić ich uwagę i modlić się, by nie zauważyli podstępu. Gaz, jedzenie, woda, wybuch... Wszystkim było można zabić. Ale z drugiej strony, możnowładcy raczej nie chcieli chaosu. On nie ułatwia kontroli, jedynie wzmaga niestabilność. Dalsze myślenie na ten temat powodowało jedynie narastający ból głowy. Zabawne, ale gdzieś w tym tłumie z pewnością był ktoś myślący podobnie i tak jak ja, przez chwilę uważał się za jedyną świadomą wagi wydarzeń osobę.
Siedziałem więc dalej na trybunach, na tyle blisko wyjścia jak to tylko możliwe. Ostatni rząd siedzeń wydawał się więc dobrym miejscem. Wzrok miałem dobry, mogłem więc obserwować turniej w spokoju, nie atakowany przez głośne rozmowy i okrzyki zachęty dla walczących. Ludzie chyba obawiali się pustki ziejącej za ich plecami, bo na tej wysokości nie było ścisku zmuszającego do zapoznawania się z zapachem potu innego człowieka. No i zawsze była szansa na powiew wiatru, nie to, co niższe rzędy. Stadion w takim miejscu wydawał mi się trochę dziwnym rozwiązaniem, ale lepsza skała niż rozżarzony piasek. Taak... Jakby nie dało się tego zorganizować w miejscu o trochę bardziej umiarkowanym klimacie. Ludzie pochodzący z miejsc gdzie śnieg nie znika przez prawie cały rok musieli tu cierpieć. Albo po prostu nie przyszli. W chwili obecnej nie pozostało mi nic innego jak obserwowanie wydarzeń i wyciąganie wniosków. Może wydarzy się coś ciekawego? Płaszcz leżał obok, przygnieciony kamizelką i bukłakiem z wodą, której stopniowo ubywało. Przynajmniej zadbano o dach dla oglądających, shinobi na arenie walczyli więc nie tylko ze sobą, ale też klimatem, o ile nie pochodzili z okolicy.
- Eh, a mogłem siedzieć w Kyuzo i obserwować jelenie... - mruknąłem do siebie, poprawiając opadające na oczy włosy.
0 x
Senju Toshio

Re: Trybuna Główna

Post autor: Senju Toshio »

Towarzysząca chłopcu dziecięca niewinność pozwalała na oglądanie z zapartym tchem potyczek na arenach. Nie w sposób odmówić mu było entuzjazmu i zapału z jakim ciemne ślepia wpatrują się na starszych i odważnych shinobi. Czy dostrzegał to, iż nie byłby w stanie dorównać im teraz w kwestii bojowej? Co prawda nadal się rozwija i swoje pokaże, tylko żeby zdążyć na czas. Na razie odbijało się to na tym, że na zagrożenie mógłby patrzeć bezradnie. Mimo to chęci mieszały się z próbami bycia odważnym i nieugiętym. W końcu musi pokazywać brawurę, jakby tego od niego oczekiwano. Drobna postać ceniła sobie nastawienie każdego z walczących. Dookoła musiało być ich multum, przez co stawał się niczym ziarenko pisaku. Dlatego najbardziej licząca się potyczka, jaką chciałby uzyskać byłaby przeciwko rówieśnikowi. Wtedy nie byłoby problemu z przewagą gabarytu, a co za tym idzie wielu czynników, które nie sprzyjają maluchom. Dwadzieścia centymetrów i klika lat różnicy nastręcza wiele trudności.
To prawda, że wręcz niespotykana siła zawładnęła świadomością Toshio, bo nie mógł stracić najdrobniejszego szczegółu. Nawet gdy nie do końca rozumiał, co się odgrywało na arenach. Tak szybko, jak zaczęła się walka Ranmaru z przedstawicielem rodu Uchiha, tak prędko dobiegła końca. Wielkim zaskoczeniem było równoległe starcie osób, które zdążył poznać chwilę wcześniej. Natsumie i Yoichi z Akirą. Ich przyjazne nastawienie ani na trochę nie powstrzymało przed odpowiednim działaniem, aby wygrać. Ich fach wziął górę, ale nie sprawił, że rywal poniesie znaczącą urazę. Rywalizacja w nich kipiała, aż zielonowłosy zapragnął sam uczestniczyć. Bardzo się zdziwił, gdy lodowy kolec zakończył bezwzględnie dobrze zapowiadającą się walkę. Korzystanie z każdej okazji do przebicia się przez obronę przeciwnika musiała zostać wykorzystania. W innym razie później może się to odbić czkawką. Zemścić. Na pewno wartym zapamiętania będzie to, co zobaczył, aby wzorować się i samemu próbować czegoś nowego.
Trzynastolatek wyrwał się z letargu po zakończeniu tej rundy. Tym samym mógł zwrócić uwagę na Shigeru, którego w pełni słuchał, lecz nie w sposób było mu w pełni odpowiedzieć, aby uzyskać zadowalający efekt. Na obecnym szczeblu rozwoju dużo pozostaje do życzenia. Może podczas drogi powrotnej przyjdzie mu podzielić się niewiadomymi ze starszym kuzynem i tym samym uzyskać od niego wartościowe informację. Pilnowany Akuma miał spokój od niechcianych aspektów, a to za sprawą łagodnej atmosfery na trybunach. Nie było potrzeby zamartwiania się, ale powoli myślał, czy nie zachciało się psiakowi pić, gdyby Reika spóźniała się za bardzo. Nadrzędną jednak czynnością było zauważenie, że Shigeru nawołuje do siebie osobę z imienia, które wpadło mu jakiś czas temu w ucho. Odwrócił się nieznacznie i zamrugał intensywnie oczami. Powtórzył czynność parę razy, układając sobie w głowie tok wydarzeń z areny. Pozostawił jednak starszym prowadzenie rozmowy, jak robił zazwyczaj. Nic ciekawego raczej nie wniesie, a na pewni nic co miałoby znaczenie dla ogólnego zrozumienia. Dziecięce przemyślenia wyglądały z goła inaczej niż tego oczekiwano. Chłopiec i tak starał się wypadać poważniej, bo w końcu nie ma już sześciu lat.
- Ohayo. - rzekł niewinnie do przybyłej Nikusui, gdy wreszcie miał okazję oderwać się od piasków areny. Wraz za białowłosą znalazła się Reika, do której mógł z pełną premedytacją zareagować żywiej, jakby była mu naprawdę kimś bliskim. Tak powstają zażyłości. Pozostawił blondynce Akumę i już chciał zadać kilka pytań, które zaraz się wyjaśniły. Ichirou najwyraźniej już nie był jej zmartwieniem, a przynajmniej tak wielkim. Za to na pewno Yoichi dołożył jej kolejnych.
- Bardzo dobrze walczyli. Na pewno nie chowają do siebie żadnej urazy, bo pokazali swojego ducha walki. - chciał jakoś usprawiedliwić wyczyny do jakich się posunęli i bez jakich nie zdołaliby nazwać tego walką, a tym bardziej mieć sposobność na rozstrzygnięcie pojedynku. Mogli równie dobrze uwikłać się w jakąś przyjacielską rywalizację i postanowić pewne, własne zasady, w których przegrany postanowi się poddać bez odnoszenia ran. Ot podobny mechanizm, jak w przypadku młodzieńczych zabaw, gdzie dzieciakom powinno być przede wszystkim w głowie uniknięcie szkody na zdrowiu. Mniej zmartwień dla rodziców i tak dalej. Warto również było zrobić sobie przerwę i chwile odetchnąć na ławce, w towarzystwie znajomych twarzy.
Fenomenem stało się przybycie gwardii osobistości. Zjawiali się bez potrzeby mówcy, który miałby ich głośno i okazale prezentować przed poddanymi. Zwykli ludzie związani bezpośrednio z wydarzeniem i mający swoje powody do prowadzenia relacji z innymi osobami. Toshio dotyczyła raczej dwójka z nich, którzy przysiedli się przy Shigeru, Reice i Nikusui. O ile lidera rodu Senju, Isoshiego-sama, znał z wielu opowieści taty, to zastanawiał się, kim dokładnie jest jego przyboczny przyjaciel. Niewątpliwie dało się zobaczyć podobiznę w wyglądzie każdego z czwórki osób z Senju, które posiadały tę samą linię krwi. Charakterystycznie młodzi i z nieznacznie innymi uwarunkowaniami fizycznymi. Bardzo podziwiał akurat tę cechę natury, jaka została im przypisana. Nie odzywał się, ale zwracał na siebie uwagę zbyt oczywistym spoglądaniem na dwójkę delegatów z drzewnego klanu.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1028
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Trybuna Główna

Post autor: Nikusui »

Rzeczywiście, młodziutki kompan Shigeru raczej do gadatliwych nie należał. Nie poczuła się jednak w żaden sposób urażona. Zdążyła zauważyć, że Toshio był nader wpatrzony w odbywające się walki, a kolejne rundy przyszły na tyle szybko, że chyba nie zdążył powrócić do tego, co dzieje się obok niego, bądź za nim, a nie tuż przed nim. Oczywiście przedstawiciel Senju zaczął go usprawiedliwiać, ale i tak puściła to mimo uszu. Za to kącik jej ust znowu uniósł się ku górze, kiedy komentarz ciemnowłosego trafił do jej uszu. Zmarszczki? Wolnego sobie.
- Oh, nie musisz się tak o mnie martwić. Choćby ze zmarszczkami, to i tak pożyję dłużej niż ty, Shigeru. - mruknęła zadziornie z nutą przekory i powróciła spojrzeniem do kolejnych dwóch walk, które się zaczęły. Teraz miała okazje nadrobić zaległości, których sobie narobiła poprzez swoją późniejszą obecność na tym turnieju. Wierzyła jednak, że zbyt wiele nie straciła i oczekiwała, że najlepsze dopiero nadejdzie. Do tego czasu chłopak zdążył skomentować jej domniemaną niecierpliwość, tudzież pragnienie, ale zupełnie nie trafił. Chociaż może po drodze znalazłyby się jakiś bar, gdzie skosztowałaby łyk sake, by pójść dalej i zwiedzić to miasteczko, skoro już się tutaj znalazła.
- Sugerujesz, że przed konkretnymi wrażeniami muszę łyknąć coś mocniejszego? - burknęła, unosząc jedną brew wyżej i spoglądając na Shigeru spode łba, chociaż nie wyglądało to aktualnie w żadnym stopniu groźnie. A na pewno nie tak, jak przy ich pierwszym spotkaniu. Wtedy ciskała w nim błotem, ale teraz wcale nie przychodziło jej to tak łatwo. Wszystko, co wychodziło z jego ust, odbierała bardziej jako przekomarzanie się, jako jakiś dodatkowy smaczek ich początkującej relacji, jakiekolwiek by ona nie była. - Nie, jednak podziękuję. Pragnienie mnie nie męczy. - odparła, dziękując za manierkę z wodą i skupiając się na walkach, które zaraz miały się rozpocząć. Był tam przecież Natsume, którego już zdążyła poznać. Na trybunach również mignęła jej znajoma twarz. A do nich pamięć miała dobrą, tak jak i do imion. Tsukune przecież też był wtedy w gorących źródłach. Nie zdążyła go jednak powitać, bo na horyzoncie pojawiła się jakaś nieznajoma jej dziewczyna. Znała jednak Shigeru i Toshio, przy okazji kompletnie ignorując jej obecność. Nie było w tym nic dziwnego, nie znały się, a blondynka mogła nie widzieć, że chwilę wcześniej białowłosa miała z chłopakiem wymianę zdań. Był tu w końcu spory tłum. Coś je jednak jeszcze łączyło... znajomość z Natsume, ciekawe. Nie podzielała jednak jej niechęci do walk. Co prawda nie widziała wszystkiego, ale obecnie ich świat nie był wcale łagodniejszy i trzeba było być przygotowanym na takie widoki. Każdy miał różne sposoby walki, a pisząc się na taki turniej trzeba było się liczyć z ewentualnym konsekwencjami.
- Może to i lepiej. Jeszcze byś pomyślał, że to naprawdę była randka. - powiedziała spoglądając jeszcze na Shigeru i bez pardonu wytknęła język w jego stronę. Zaraz jednak spojrzała na Reikę, bo tak przedstawił ją chłopak i wyciągnęła rękę w jej stronę, w geście powitania. W końcu miała jakieś damskie towarzystwo. Oby nie tak początkowo sztywne jak sam starszy Senju, chociaż pracowała nad nim i przeczuwała dobre efekty.
- Miło poznać. - mruknęła i o ile Reika podała jej dłoń, uścisnęła ją delikatnie i po krótkiej chwili puściła. Nie widziała sensu w mówieniu swojego imienia, którym pewnie i tak by się nie przedstawiła,b o zrobił to już za nią Shigeru, na co jedynie puściła mu wymowne, aczkolwiek bardzo krótkie spojrzenie. W jej mniemaniu wyjawienie swojego prawdziwego imienia komuś obcemu było czymś w rodzaju... aktu uznania, chyba tak to można nazwać. Nie znała jednak ani Toshio ani Reiki i poczuła, że chłopak zrobić coś wbrew niej, chociaż doskonale znał jej zdanie w tym temacie. Chociaż była wyrywna i gdy jej się coś nie podobało, głośno to komentowała, szczególnie w przypadku mężczyzn, tym razem odpuściła, bo jej oczom ukazała się spora gromadka ludzi, która wkroczyła na trybuny. Nie byle jacy, bo z obstawą, więc zapewne liderzy klanów bądź szczepów. Do nich również dołączyło paru mężczyzn, ale zwracali się bardziej do jej towarzyszy, więc mogła przypuszczać, że się znają. Że znają się trochę lepiej niż jedynie z widzenia bądź słyszenia. Do psa się nie odnosiła, nie była ich ani zwolenniczką ani przeciwniczką. I tak, z czwórki, o której wspomniał Shigeru, zrobiła się właśnie siódemka.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Trybuna Główna

Post autor: Reika »

Odwzajemniła uśmiech, którym obdarzył ją brat. Najwyraźniej poczuł ulgę, że znów siedziała obok cała i zdrowa. Cały Shigeru. Jego słowa tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że po drodze zbyt długo zamarudziła, bo ten zaczął się już o nią martwić. Cmoknęła go w policzek.
- Za bardzo się o mnie martwisz, Braciszku. - Stwierdziła z rozbawieniem. - Jestem już dużą dziewczynką. No ale na syndrom starszego brata nie ma lekarstwa...
Szturchnęła go jeszcze łokciem w ramię, dając mu kuksańca i uśmiechając się szeroko. Z jednej strony miło było mieć kogoś, kto się o Ciebie troszczy i zamartwia, gdy długo nie wracasz, ale z drugiej kosztuje to dużo nerwów i jak tak dalej pójdzie, to szybciej osiwieją, niż to matka natura miała w planach. No ale mimo wszystko warto było się trochę pomartwić, żeby potem odczuć ulgę. Reika uśmiechnęła się jeszcze do Toshio, który najwyraźniej próbował ją pocieszyć i wychyliła się, żeby zmierzwić mu włosy. Urazy na pewno do siebie nie żywili, ale rany były dość przykre.
Wtem Białowłosa dziewczyna stojąca przy barierce wspomniała coś na temat randki, więc Reika spojrzała na nią uważniej, tym samym rejestrując fakt, że ta pokazała Shigeru język. Blondynka zrobiła zdumioną minę i spojrzała to na Brata, to na Białowłosą, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Już po chwili Shigeru pospieszył z prezentacją i wszystko stało się jasne.
- Witam. - Uśmiechnęła się lekko do Nikusui i uścisnęła dłoń, którą dziewczyna do niej wyciągnęła. - A więc mój Brat chodzi na randki, co? Dobrze wiedzieć.
W tym momencie Shigeru dostał kolejnego kuksańca z łokcia i mógł zobaczyć, że Blondynka szczerzy się do niego, jednak to rozbawienie nie objęło niebieskich oczu dziewczyny, które jakoś dziwnie przygasły. Może to tylko zmęczenie? W każdym razie swoje myśli Reika zachowała dla siebie i nie zamierzała się nimi dzielić z otoczeniem. Przyjrzała się natomiast Nikusui. Była naprawdę ładną dziewczyną, a do tego miała czym oddychać. Nic dziwnego, że mogła wpaść w oko Shigeru. Westchnęła i skupiła się przez chwilę na głaskaniu Akumy i przyglądaniu się walce Natsume z tym Białowłosym. Z zadowoleniem przyjęła fakt, że ten drugi jakoś trzyma się na nogach i wybrali walkę w zwarciu. To będzie pokaz siły fizycznej.
Nagle na trybunach zrobiło się małe zamieszanie, więc Reika powędrowała wzrokiem w tamtym kierunku i dostrzegła wchodzące delegacje. Zrobiła wielkie oczy, bo wszyscy wyglądali naprawdę dostojnie i poważnie. Liderzy! Aż jej szczęka opadał za zdumienia, że postanowili przyjść na trybuny pełne zwykłych ludzi, rezygnując z wyznaczonych i na pewno bezpieczniejszych sektorów. Pociągnęła Shigeru za rękaw i wskazała brodą w tamtym kierunku, gdy tylko dostrzegła Lidera Senju, a po chwili musiała zbierać szczękę z kolan, bo Przywódcy ich Rodu towarzyszył nie kto inny, jak ich własny ojciec! No dobra, co jak co, ale tego to się naprawdę nie spodziewała. Do tego chyba zostali dostrzeżeni, bo delegacja z Shinrin skierowała się w ich stronę. Reika wstała więc ze swojego miejsca i złożyła pełen szacunku ukłon Liderowi, po czym rzuciła się ojcu na szyję.
- Tato! Co za miła niespodzianka! - Puściła ojca i cmoknęła go w policzek, po czym usiadła. - Czy w Shinrin wszystko w porządku?
To pytanie akurat było skierowane i do ojca i do Lidera, gdyż ostatnio jak tam byli, doszło do krwawego starcia z bandytami, którymi kierował Uchiha, a w którym brał udział też Shigeru. Sporo osób zginęło, a jeszcze więcej zostało rannych, których potem opatrywała. Ciekawe, czy Lider usłyszał chociaż o niej dobre słowo na ten temat. Jako adoptowany członek klanu czuła, że powinna zasłużyć sobie na zaszczyt, jaki ją spotkał i wykazać w jakiś sposób swoją użyteczność dla klanu Senju. Przez swoje czyny chciała tym samym podziękować i pokazać, że nie popełnili błędu, przyjmując ją w swoje szeregi.
Nagle rozległy się wiwaty i Reika szybko skierowała wzrok na arenę, gdzie walczył Natsume. Okazało się, że Białowłosy chłopak poddał się i opuszczał właśnie arenę, a Yuki przeszedł tym samym do finału. A więc będzie walczyć albo z Muraiem albo z Uchiha. To będzie ciekawe starcie, ale pierw druga walka musi się rozstrzygnąć.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Trybuny”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości