[Event] Szpital polowy

Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

[Event] Szpital polowy

Post autor: Reika »

0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Reika »

Tak jak powiedział dowódca, czekał na nich oddział eskortujący, który miał doprowadzić ich do obozowiska, umieszczonego spory kawałek od płonącego miasta. Reika poczuła się nieco lepiej, gdy otoczyła ją większa liczba strażników, choć zrobiło jej się trochę smutno, kiedy klon Natsume rozpadł się na lodowe drobinki. Jej niepokój nadal jednak nie osłabł. Drżała nie tylko o życie Lidera, ale także o swojej własnej rodziny. Wiedziała, że ojciec był z Isoshim, a Shigeru z Toshio. Gdzie teraz byli? Aż się bała myśleć, że mogliby już nie wrócić z tego piekła, no i nadal nie wiedziała, co z Akumą, którego musiała zostawić w gospodzie. Szybko odgoniła te przykre myśli i wraz z resztą towarzyszy ruszyła prosto do obozu. Może się okazać, że już wcześniej wydostali się z miasta i jej szukają. Przyspieszyła nieco kroku, na tyle, na ile pozwalało jej fizyczne zmęczenie i ból obitych pleców. Teraz priorytetem było życie Lidera i musiała dopilnować, aby zrobiono co konieczne, aby uratować mu życie. Lód póki co tamował krwotok z urwanych kończyn, ale to było tylko czasowe zabezpieczenie. Musieli się nim zająć medycy.
Wkrótce też dotarli do rozległego obozu, pełnego wozów, namiotów i przede wszystkim przerażonych ludzi, którzy niepewnie patrzyli w stronę płonącego miasta, jakby czekali na kogoś i modlili się o to, żeby po tym wszystkim mieli do czego wrócić. Co do grupy z Ridą, to od razu skierowano ich w stronę dużego pawilonu, gdy tylko spostrzeżono, że mają ze sobą rannego. Okazało się, że duży namiot to szpital polowy, gdzie na prowizorycznych pryczach i materacach leżało mnóstwo rannych i poszkodowanych, a wśród nich uwijali się ubrani na biało medycy. Od razu wskazano im wolne miejsce, gdzie strażnik mógł ostrożnie złożyć Isoshiego na posłaniu, po czym zjawiła się dwójka medyków. Midori szybko wyjaśniła jaki jest stan zdrowia pacjenta i co zostało zrobione, po czym pozostało już tylko dokończyć leczenie. Zasklepienie wszystkich trzech kikutów miało trochę potrwać, dlatego też poproszono Reikę, aby oddaliła się i sama doprowadziła do porządku. W tym momencie zdała sobie sprawę, że białą szatę ma całą pobrudzoną sadzą, kurzem i krwią, do tego była dziurawa w miejscu, gdzie dostała odłamkiem lodu. Zapewne na twarzy wyglądała podobnie, dlatego też udała się na poszukiwanie punktu z wodą, gdzie dostałaby trochę, żeby się chociaż obmyć. Przydzielono jej miskę czystej, zimnej wody, więc zanim postanowiła użyć jej do mycia, ugasiła pragnienie, a następnie zmyła z siebie brud, pot i krew. Nadal jednak nie miała nic na przebranie, bo jej rzeczy pozostały w gospodzie. Nim zdołała pomyśleć nad rozwiązaniem tego problemu, usłyszała znajome szczekanie, a gdy zwróciła się w tamtym kierunku, dostrzegła Akumę, a wraz z nim właścicieli gospody, którzy siedzieli obok pobliskiego namiotu i ogrzewali dłonie przy ognisku, jednocześnie trzymając smycz psa. Akuma ujadał i machał ogonem, wyraźnie się w nią wpatrując, na co Reika ruszyła biegiem do swojego pupila i porwała go w ramiona, tuląc do siebie i głaszcząc uszczęśliwionego szczeniaka. Właściciele gospody, widząc Reikę, uśmiechnęli się do niej lekko.
- Cieszę się, że nic Państwu nie jest. - Zwróciła się do starego małżeństwa. - I bardzo dziękuję za opiekę nad Akumą. Już się bałam, że nigdy więcej go nie zobaczę...
- W porę zorientowaliśmy się w sytuacji, więc zdążyliśmy się spakować i uciec. - Wyjaśnił mężczyzna. - Co prawda gospoda była na uboczu, ale woleliśmy nie ryzykować. Nie byliśmy tylko pewni, czy Ty i Twoja rodzina przeżyjecie. Gdzie Twój brat i kuzyn?
- Nie mam pojęcia. - Odpowiedziała strapiona Reika, głaszcząc szczeniaka. - Ostatni raz widziałam ich w mieście. Mogę się jedynie modlić, żeby wrócili cali i zdrowi.
- Mamy wasze rzeczy. - Wyznała starsza kobieta, nieco zmieszana. - Mieliśmy nadzieję je sprzedać, gdybyście się po nie nie zgłosili, ale skoro jesteś, to możesz je zabrać. Są w namiocie.
- Och, bardzo dziękuję. - Ucieszyła się Reika. - Czy mogę się tam przebrać?
Gdy uzyskała zgodę, weszła z Akumą do namiotu i odnalazła swój plecak, oraz te, które należały do Shigeru i Toshio. Od razu wyciągnęła swój strój shinobi i zaczęła się przebierać. Noce tutaj były zimne, więc cieszyła się, że ma ze sobą swoją kamizelkę z futrzanym kołnierzem. Akuma przyglądał się jej uważnie, machając ogonem. Przynajmniej odzyskała pupila i ubrania, dobrze by było, gdyby do tego los dorzucił jej rodzinę, cała i zdrową. Rozczesała splątane włosy, zawiązała na czole ochraniacz ze znakiem Senju i obwiązała przedramiona bandażami, zakładając na nie metalowe karwasze. Potem już tylko buty, rękawiczki, ekwipunek i po kilku minutach znów była w swoim pełnym stroju shinobi. Odpięła od Akumy smycz i schowała szczeniaka pod kamizelę, zapinając ją do połowy, żeby piesek mógł wyglądać, swój plecak zarzuciła na obolałe plecy, a ten Shigeru i Toshio wzięła w rękę, po czym wyszła z namiotu i rzuciła swoją białą szatę w ognisko.
- W tym stroju wyglądasz zupełnie inaczej. - Przyznał właściciel gospody. - Groźniej.
- I o to właśnie chodzi. - Odpowiedziała z uśmiechem Reika, po czym podała jego żonie mieszek. - To zapłata za opiekę nad moim psem i przechowaniem naszych rzeczy. Jestem wam naprawdę wdzięczna i jest mi bardzo przykro, że to piękne miasteczko spotkała taka tragedia. Tak wielu ludzi zginęło. Poradzicie sobie jakoś?
- Och, na pewno sobie poradzimy. - Zapewniła kobieta, przyjmując pieniądze. - Jeśli nie będziemy mieli do czego wracać, to zamieszkamy u rodziny, która żyje w pobliskiej wiosce. Dziękujemy za Twój gest. Uważaj na siebie i życzę Ci, żebyś odnalazła swoich bliskich.
- Dziękuję. - Odpowiedziała wzruszona Reika. - Do widzenia.
Pożegnała się z właścicielami gospody i ruszyła z Akumą i bagażami w stronę pawilonu szpitalnego, aby zobaczyć, jaki jest stan Isoshiego. Przy okazji przyjrzy się innym rannym, żeby się upewnić, czy wśród nich nie ma nikogo, kogo mogłaby znać. Nie było i Blondynka nie wiedziała, czy powinna czuć ulgę, czy jeszcze bardziej zacząć się martwić. Podeszła więc do materaca, na którym leżał już umyty, ale nadal nieprzytomny Isoshi i złożyła bagaże obok prowizorycznego posłania. Od razu zjawił się jeden z medyków, przyglądając się jej uważnie i patrząc nieco karcąco na szczeniaka, którego łepek wystawał z niedopiętej kamizelki kunoichi.
- Jestem z Klanu Senju, a to mój Lider. - Wyjaśniła medykowi. - Moim obowiązkiem jest być przy nim do czasu, aż nasi rodacy się po niego nie zgłoszą. Proszę mi powiedzieć, jaki jest jego stan? Czy udało się w porę go uleczyć? Będzie żył? Razem z Midori uleczyłyśmy mu bok ale reszta...
- Tak, będzie żył. - Odpowiedział medyk, uspokajając ją. - Lód był dobrym posunięciem jeśli chodzi o zatamowanie krwotoku z urwanych kończyn i dał nam czas, aby spokojnie zająć się zasklepianiem naczyń i reszty ciała. Jego stan jest stabilny i nie zagraża mu już niebezpieczeństwo.
Reika odetchnęła z ulgą i spojrzała na nieprzytomnego Lidera. Minę jednak miała strapioną, gdyż mężczyzna został tak strasznie okaleczony, że nie wiadomo, czy da radę dalej tak żyć. Medyk odszedł, a Blondynka usiadła w seiza obok materaca i wyciągnęła Akumę spod kamizelki, pozwalając mu zwinąć się w kłębek obok swojej nogi. Głaszcząc pupila, wpatrywała się przygnębiona w nieruchomą twarz Isoshiego i zastanawiała się, czy okażą się jedynymi Senju, którzy wyjdą żywi z tego piekła. Oby nie. Tak więc pozostało jej tylko czuwać przy Liderze i czekać na powrót pozostałych Senju, w tym jej ojca, brata i kuzyna...

-100 ryo
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Vulpie »

~ Event - Szpital polowy - Rozdział o rodzie Senju ~
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Reika »

Reika cały czas trwała przy Liderze wraz z Akumą, nie zdając sobie nawet sprawy, co teraz dzieje się w osadzie, z której udało im się uciec. Może to i lepiej. Jeśli by się dowiedziała, zapewne wpadłaby w histerię i ruszyła na pomoc swojej rodzinie. W międzyczasie dostała od jednego z medyków miseczkę zimnej wody i czyste płutno, aby od czasu do czasu obmywać twarz Isoshiego, którego organizm walczył teraz o przystosowanie się do obecnej sytuacji po leczeniu, wywołując lekką gorączkę. Była to normalna reakcja obronna organizmu, która niedługo powinna ustąpić, gdy Lider Senju nabierze sił. Zanim jednak zabrała się do pracy, uniosła mu delikatnie głowę i wlała parę kropli do ust, aby zwilrzyć usta i gardło, a następnie zamoczyła płutno i zabrała się do przemywania Liderowi czoła i policzków. W pewnym momencie zarejestrowała ruch i przez chwilę zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem jej się nie przywidziało, ale Isoshi ponownie się poruszył, najwyraźniej powoli odzyskując przytomność. Serce Reiki momentalnie przyspieszyło, nie wiadomo jednak, czy z radości, że ten się wreszcie budzi, czy ze strachu, jak zareaguje na swoje kalectwo. Ponownie zamoczyła płutno w wodzie i przetarła mu czoło, kiedy padły słowa.
- W szpitalu polowym, w obozie, poza murami Sachū no Senjō. - Odpowiedziała, nachylając się lekko, żeby mógł zobaczyć znajomą twarz. - Udało nam się wyciągnąć Cię z tego piekła, Shirei-kan...
Co mogła mu więcej powiedzieć? Że został tak strasznie okaleczony? Za chwilę sam zda sobie sprawę, nie czując nógł poniżej ud i jednej ręki poniżej ramienia. Czy wpadnie w panikę? Czy zacznie krzyczeć, że nie pozwoli mu umrzeć z godnością? Serce aż się krajało Reice na myśl o odpowiedziach na te pytania, a do oczu napłynęły łzy. Cały strach o to, że jej rodzina jeszcze nie wróciła, tylko potęgował jej bezradoność. Nie miała pojącia co zrobi, jeśli oni nie wrócą.
- Jesteś bezpieczny, Shirei-kan... - Powiedziała kojąco, obmywając mu twarz. - Musisz odzyskać siły, abyśmy mogli wrócić do Shinrin...
Będą musieli znaleźć kupiecki wózek, aby przetransportować jakoś Isoshiego do rodzinnej prowincji, ale to nie powinien być problem. Bardziej się obawiała, jak on zareaguje na swoje kalectwo i czy przez to nie straci chęci do życia. Na obecną chwilę chciała się jednak dowiedzieć, kto za tym wszystkim stał, ale nie miała zamiaru go poganiać i wypytywać, a przynajmniej na tą chwilę. Powinien najpierw całkowicie się wybudzić i mieć przytomny umysł. W między casie da znać pobliskiemu medykowi, że pacjent się obudził, to może Isoshi dostanie kubek wody i coś do zjedzenia, aby dostarczyć organizmowi witamin i energii.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Vulpie »

~ Event - Szpital polowy - Rozdział o rodzie Senju ~
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Reika »

Blondynka ze zbolałym sercem obserwowała mimikę Lidera, który najwyraźniej powoli przypominał sobie o tym, co się stało i bił się z własnymi myślami, czując niemoc w utraconych kończynach. Przez moment nawet uchwyciła tak palącą nienawiść, że aż wstrzymała oddech, bojąc się, że Isoshi zaraz wybuchnie niepohamowanym gniewem. Ten jednak opanował się po chwili i wyszeptał ciche podziękowanie, na co Reika przymknęła na chwilę oczy uwalniając łzy, które potoczyły się jej po policzkach. Nachyliła się i oparła czoło o pierś Lidera.
- Wybacz, Shirei-kan... - Wyszeptała, żeby tylko on usłyszał. - Nic więcej nie byliśmy w stanie dla Ciebie zrobić w takiej sytuacji...tak mi przykro. Ale żyjesz, a to dla naszego klanu najważniejsze, bo nadal możesz wspierać nas swoją wiedzą i doświadczeniem, za które będziemy Ci bardzo wdzięczni...
Próbowała jakoś podnieść go na duchu, ale nie bardzo wiedziała, czy te słowa chociaż trochę dodadzą mu otuchy. Reika za wszelką cenę starała się przekazać mu, że mimo swojego kalectwa, nadal będzie dla nich wielkim autorytetem, do którego będą przychodzić po radę i dobre słowo, że na pewno nie straci ich szacunku, a wręcz przeciwnie, zyska tym większy, że był na tyle silny, aby przeżyć tak potworny atak i tak poważne rany. Po chwili uniosła głowę i spojrzała w tą jeszcze młodą twarz Lidera. Był od niej starszy tylko o piętnaście lat, a już zyskał miano najsilniejszego z Senju, tym samym stając się ich przywódcą. Jeszcze tyle życia było przed nim...
Kiedy medyk przyniósł jej szklankę wody i miskę gorącej zupy, Blondynka podziękowała, po czym na chwilę odstawiła miseczę po swojej drugiej stronie, żeby Akuma przypadkiem się do niej nie dobrał, a sama wsunęła ostrożnie dłoń po barki Isoshiego, aby go nieco unieść, żeby mógł się napić. Miał jedną sprawną rękę, więc jeśli takie będzie jego życzenie, odda mu szklankę, ale nadal będzie go podtrzymywać. Jeśli jednak nie będzie miał jeszcze siły unieść ręki, to sama przysunie mu szklankę do ust i małymi łyczkami napoi go, czego jego organizm teraz bardzo potrzebował.
W tym właśnie momencie do ich uszu doleciał przeraźliwy ryk, który sprawił, że Reika aż zamarła i spojrzała na Isoshiego, na którego twarzy przez chwilę odmalowała się czysta panika, zaś po chwli do pawilonu szpitalnego wpadł inny medyk i przekazał im przerażające wieści. Jednoogonisty?! Demon szaleje w osadzie?! Gorzej już chyba być nie mogło.
- Drogie duchy, chrońcie nas wszystkich... - Wyszeptała modlitwę do przodków. - Demon...
Jeśli Shigeru, Toshio i reszta Senju nadal są w centrum osady, to nie mają żadnych szans w starciu z tak silną bestią. Spojrzała z przerażeniem na Lidera, którego nadal podtrzymywała w pozycji półleżącej, po czym ostrożnie opuściła go na posłanie, tym razem jednak podkładając mu pod głowę swój miękki plecak, w którym miała własne posłanie i trochę ubrań. Dzięki temu nie będzie musiał leżeć płasko i będzie mu nieco wygodniej rozmawiać, no i może jeść, jeśli uda jej się wmusić w niego trochę zupy. Kiedy usłyszała pytanie, skrzywiła się i pokręciła głową.
- Byłam w grupie, które miała za zadanie ewakuować medyków ze szpitala. - Wyjaśniła. - Przez krótką chwilę widziałam Shigeru i Toshio, którzy wydostali się z trybun, ale potem zniknęli w tłumie. Nie byłam w stanie się do nich przedrzeć, więc ruszyłam za innymi do szpitala. Gdy tam dotarliśmy i udało nam się wykonać zadanie, jeden ze strażników osady Cię przyniósł w stanie agonalnym. Natsume Yuki użył lodu, aby zamrozić Twoje rany, a ja wraz z inną medyczką, uleczyłyśmy Twój zraniony bok. Potem musieliśmy szybko Cię wynieść poza miasto, aby reszta medyków mogła do końca Cię uleczyć.
Oszczędziła mu szczegłów na temat tego, jakie walki musieli stoczyć po drodze i że tak naprawdę udało im się ocalić tylko jednego medyka, który do tego uratował mu życie. Reice ścisnęło się gardło, ale musiała to powiedzieć i zadać to pytanie.
- Nikt od nas jeszcze nie wrócił... - Poinformowała Lidera. - Mój ojciec i reszta Senju byli cały czas z Tobą, Shirei-kan i miałam nadzieję, że to Ty mi powiesz, co was spotkało i co się stało z zresztą...
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Vulpie »

~ Event - Szpital polowy - Rozdział o rodzie Senju ~
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Reika »

Wiedziała, że wmuszenie w niego ciepłej zupy byłoby dla niej wyzwaniem, ale nie spodziewała się, że Isoshi odmówi także świeżej wody. Jakby nie patrzeć byli na pustyni i zanim się ściemniło i temperatura spadła, mieli tutaj niezłe solarium, zresztą było to widać po spękanych ustach Lidera, jednak mimo wszystko Reika nie naciskała. Ułożyła go natomiast wygodniej, aby mógł oprzeć głowę o jej plecach i miał nieco lepszy widok na cały pawilon szpitalny, gdzie na materacach i posłaniach leżało pełno rannych, którymi cały czas zamowali się medycy. Tak więc woda i zupa czekały obok Blondynki, która zaczęła głaskać swojego psa, który już węszył za jedzeniem w razie czego powstrzymując go od zjedzenia porcji Isoshiego. Mężczyzna zaś postanowił powiedzieć swojej podwładnej, co się wydarzyło i przez kogo skończył w takim stanie. Jej dłonie momentalnie zacisnęły się w pięści, aż zbielały jej kłykcie, zaś w niebieskich oczach zapłonęła zimna furia. Każdy, kto zobaczyłby teraz Reikę w takim stanie, zapewne cofnąłby się gwałtownie, no może z wyjątkiem Lidera, który nie bardzo miał jak.
- Uchiha... - Warknęła wściekła Blondynka. - Przysięgam, że zamorduję każdego z tego przeklętego klanu, kto stanie mi na drodze i nie spocznę, póki nie wykończymy ich co do jednego. Tym posunięciem podpisali na siebie wyrok śmierci...
W tym momencie Reika była tak wściekła, że przez chwilę zapomniała o tym, że powinna się martwić o resztę Senju. Teraz liczło się dla niej tylko to, że te śmiecie tak strasznie okaleczyli Lidera i kto wie, kogo jeszcze zabili. Do tego wykorzystali Jūgo, którzy byli prawdziwymi maszynami do zabijania z tego co zaobserowała na turnieju u Inoue. Blondynka postanowiła, że weźmie się teraz ostro do pracy, aby podciągnąć swoje umiejętności do jak najwyższego poziomu, aby potem móc bez problemu stawić czoło tym specom od genjutsu.
- Damy sobie radę. - Zapewniła Isoshiego. - Ta garstka, która przyszła tu z Tobą jako eskorta, to tylko niewielka część tych, którzy pozostali w Shinrin, zresztą wątpię, żeby Uchiha pokusili się o zaatakowanie nas na naszym terytorium, gdzie rośnie pełno drzew, a nawet jeśli, to będzie to ich ostatni ruch. Dobrze będzie otoczyć prowincję wysokimi zaporami i postawić warty zwłaszcza przy granicy z tymi psami. Jestem też pewna, że będziemy mogli liczyć na wsparcie klanu Nara z sąsiedniej prowincji, ale póki co nie myśl o tym, Shirei-kan. Powinieneś odpocząć i coś zjeść.
Ledwo to powiedziała, gdy ktoś w obozie wszczął alarm. Zmarszczyła brwi i położyła dłoń na ramieniu Lidera nasłuchując i wyciągając z kabury jeden trójkunai. Jacy shinobi? Przecież nie wszyscy byli wrogo nastawieni. To jednak wystarczyło, żeby powstała panika, na co Reika zaklęła.
- Niech ktoś sprawdzi kim są. - Odezwała się do stojących przy wejściu do szpitala strażników, którzy chyba wcześniej strzegli osady, w której teraz harcował demon. - Nie wszyscy shinobi to wrogowie. Jeśli to nie Kaguya, Uchiha, Jashiniści, czy Jūgo, to wszystko powinno być w porządku.
Przekazała tylko informacje, ale nie ruszyła się ani na krok, mając zamiar w razie czego bronić swojego Lidera i jeśli będzie trzeba to i medyków, którzy teraz byli cenniejsi niż złoto. Akuma zaskomlił tylko cicho, ale nadal pozostawał przy posłaniu Isoshiego, tracąc nawet zainteresowanie zupą dla niego przeznaczoną.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Vulpie »

~ Event - Szpital polowy - Rozdział o rodzie Senju ~
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Reika »

Reika szybko oceniła swoje możliwości i z niepokojem doszła do wniosku, że długo nie będzie mogła stawiać oporu. Była zmęczona, a jej chakra na dość niskim poziomie i jeśli się wyczerpie, to będzie po niej. Mimo to nadal kucała przy Liderze w pozycji bojowej, gotowa do skoku z trójkunaiem w dłoni. Miała zamiar bronić Isoshiego do końca, jeśli będzie trzeba. Tak bardzo starali się go ocalić, że drugi raz nie da go skrzywdzić. Mięśnie Blondynki napięły się, gdy dostrzegła wyłaniających się z ciemności shinobi, którzy wyraźnie zmierzali w kierunku namiotu szpitalnego. Kątem oka dostrzegła też medyków, którzy czekali spięci przy innych rannych, ale nie opuścili swoich stanowisk. Na szczęście nie musieli, bo przy akompaniamecie ryku Jednoogoniastego, do namiotu szpitalnego wszedł jako pierwszy...jej przybrany ojciec! Reika aż odetchnęła z ulgą i spojrzała z uśmiechem na Lidera, po czym schowała swoją broń do kabury i ponownie usiadła w seiza, zaś Akuma zaczął meradać ogonem na widok znajomego zapachu. Zaraz za Kazuo zjawiła się reszta oddziału Senju, którzy wcześniej towarzyszyli Isoshiemu, wszyscy poranieni, ale jak najbardziej żywi, co sprawiło, że Blondynce kamień spadł z serca. Nigdzie jednak nie dostrzegła Shigeru i Toshio, co było bardzo niepokojące. Teraz jednak skupiła się na ojcu, który nie dowierzał własnym oczom i chyba nawet się wzruszył.
- Naprawdę mało brakowało. - Odpowiedziała ojcu. - Cudem udało nam się podtrzymać go przy życiu i przynieść tutaj, aby wykwalifikowani medycy dokończyli leczenie.
''Nam''. Reika w żadnen sposób nie zamierzała zgarniać całej zasługi za pomoc w leczeniu Lidera, zresztą i tak dużo w tej sprawie nie zrobiła, bo to Midori tak naprawdę uratowała życie Isoshiemu, a Blondynka tylko wsparła ją swoimi uzdolnieniami, wspólnie zasklepiając najgorszą ranę.
Kiedy wszyscy Senju znaleźli się w pawilonie szpitalnym, niczym jeden mąż klękli przez Isoshim, oddając mu honor jako Liderowi, na co Blondynka uśmiechnęła się i spojrzała z dumą na okaleczonego Senju. Tak jak mu wcześniej mówiła. Pomimo tego co się stało, nadal był dla nich wielkim autorytetem i to się na pewno nie zmieni, a teraz miał przed sobą dowód jej słów. Nawet medycy przyglądali się tej scenie z zaciekawieniem. Najwyraźniej to nieco poprawiło nastrój Isoshiego, bo pozwolił sobie nawet na lekki śmiech. Jego słowa jednak sprawiły, że na twarzy Reiki odmalowało się wyraźnie zdumienie, po czym spojrzała na ojca, który właśnie został mianowany nowym Liderem, tym samym przejmując władzę w Shinrin, a zaraz po tym wrócimy do Isoshiego, jakby chciała się upewnić, że naprawdę mówi to poważnie. Prawda, może nie był już sprawny fizycznie, ale nadal dysponował wiedzą i doświadczeniem, którymi mógłby się z nimi dzielic. Reika miała nadzieję, że jego wycofanie się ze stanowiska nie oznacza całkowitego wycofania się z życia Rodu Senju. Na pewno na to nie pozwoli, choćby miała go codziennie odwiedzać i prawić mu morały jako medyk, to mu na to nie pozwoli.
- No dobrze... - Odezwała się w końcu Reika. - Jestem pewna, że dalsze kwestie organizacyjne mogą zaczekać do naszego powrotu do Shinrin, a tymczasem im przydadzą się medycy, a Tobie, Isoshi-sama, coś do jedzenia. Tato, powinieneś pokazać medykowi tą rękę. Bardzo źle to wygląda...
Każdy mężczyzna wiedział, że z kobietą się nie dyskutuje, tym bardziej, jeśli ta kobieta była medykiem, przez którą przemawia troska i która najlepiej wiedziała, co jest dobre dla pacjenta, żeby wrócić mu zdrowie i siły, tak więc Isoshi był teraz na nią skazany i musiał zjeść chociaż tą niewielką miskę zupy i wypić szklankę wody, aby odpowiednio nawodnić swój organizm, zaś reszta Senju powinna się poddać szybkiemu leczeniu, zwłaszcza Kazuo, o ile chciał mieć nadal sprawną rękę. Musieli w miarę sprawnie się ogarnąć, aby móc jak najszybciej wyruszyć i zniknąć z bliskiego sąsiedztwa Jednoogoniastego. Tylko gdzie się podziewają Shigeri i Toshio? Czy wszystko z nimi w porządku?
0 x
Shigeru

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Shigeru »

Dzięki potokowi ludzi, jaki się stworzył po opuszczeniu bram Sachū no Senjō, nie trudno było odnaleźć właściwy kierunek, zwłaszcza że Ci byli kierowani do tymczasowego szpitala przed licznych medyków, którzy uwijali się jak mrówki, próbując pomóc jak największej liczbie osób. Ich żelazna determinacja nie mogła dziwić - zawiedli, jeżeli mowa była o bezpieczeństwie mieszkańców jak i samym mieście to choć teraz choć jeden organ władz chciał dobrze rolę, jaka na nim spoczywała. Może była to motywacja do tego, by choć w części odkupić swoje winy? Nie ulegało wątpliwościom, że całe przedsięwzięcie zakończyło się fiaskiem, a ryki potężnego Ichibiego, co rusz towarzyszyły przerażonym ludziom.
- Bądźmy ostrożni, oddaliliśmy się już nie co, ale sami widzicie jaka jest napięta sytuacja, wystarczy chwila nieuwagi - zwróciłem się w szczególności w stronę młodszego kuzyna, gdyż Niku zapewne sama sobie zdawała sprawę z tego jak nie wiele trzeba aby stało się nieszczęście. Chcąc jednak jakoś uspokoić zszargane nerwy, postanowiłem zapytać towarzyszącej mi dwójki, co się działo w chwili gdy się rozdzieliliśmy. Białowłosa zapewne więcej miałaby do opowiedzenia, biorąc pod uwagę, że rozdzieliłem się z nią jeszcze w centrum, z kolei Toshio, mimo że przebywałem z nim znacznie dłużej, mógł więcej dowiedzieć się na powierzchni ode mnie, bo w końcu sam z przemowy przywódcy ugrupowania Shiro Ryu słyszałem prawdopodobnie samą tylko końcówkę.
- Opowiedzcie proszę co się wydarzyło od czasu naszego rozstania? Uzyskaliście jeszcze jakieś informacje rzucające światło na te wydarzenia? - zapytałem spoglądając w biegu to na Toshio, to na Nikusui, wspominając przy okazji to, że sam nie wiele się dowiedziałem w korytarzach podziemi Sachū no Senjō. Dopiero teraz dotarła również do mojej świadomości myśl, że grupa cywili, która zmierzała do drugiego wyjścia z podziemi prowadzącego do pałacu - najpewniej albo zostali tam uwięzieni na zawsze, albo ponieśli śmierć z łap Jednoogoniastego Shukaku. - Niku, zależy mi na dotarciu do szpitala, bo może znajdują się tam moi bliscy. Jeżeli nie, to będę zmuszony znaleźć sposób na dotarcie do miasta. Jestem im to winien. Prosiłbym jednak Ciebie, abyś w takiej sytuacji zaopiekowała się Toshio, on sam wie co musi jeszcze zrobić, a nikomu oprócz Waszej dwójki tutaj nie ufam - zagaiłem poważnie, w pewnym momencie do białowłosej kobiety, po której widziałem, że i ona zdązyła pod wpływem tych wszystkich zdarzeń, przyzwyczaić się do obecności chłopca, a nawet poczuć się za niego odpowiedzialną. Toshio z kolei musiał pamiętać o tym, co uzgodniliśmy w tunelach, powierzona na naszych barkach misja była bardzo ważna i w przypadku gdyby żaden Senju miał się z Sabishi nie wydostać żywy, choć jeden z nas musiał dotrzeć do Shinrin i przygotować osadę na to co miało się niedługo wydarzyć na jej granicach, a co być może nawet i już teraz miało miejsce.
Jasna poświata bijąca od licznych ognisk i pochodni, zamajaczyła w pewnym momencie przed nami, rzucając cienie od zgiełku ludzi, a także namiotów rozłożonych na potężnej powierzchni pustyni, która zapewne służyła w tym momencie za centrum kryzysowe, a i tym samym również za szpital polowy. W tej chwili poczułem się straszliwie zmęczony, bo w końcu dotarłem do celu i miałem się także dowiedzieć tego, czy znajdę tu ojca i Reike, bądź kogokolwiek innego z mojego rodu, kto mógłby udzielić nam wsparcia oraz informacji.
Teren był dobrze strzeżony, patrole liczne, uważnie lustrowały przechodni, dopatrując się u nich jakichkolwiek przestępczych zamiarów. Ich postawa nie powinna dziwić, jeżeli weźmiemy pod wgląd to czego byliśmy świadkami. Nie pierwszy raz w historii mogliśmy się przekonać, że ludzie to prawdziwe zwierzęta. Przy okazji dotarcia do tego punktu, zacząłem żmudną wędrówkę od jednego namiotu do drugiego, zbliżając się powoli do tego największego przy którym panował największy zgiełk. Nie powinno to dziwić, jeżeli wzięło się pod uwagę to, ile można tam było zmieścić ludzi, ale w głębi ducha liczyłem również na to, że przebywać tam mogą również jednostki co wybitniejsze i ważniejsze dla zachowania naszego świata w takiej postaci w jakiej to jeszcze kilkanaście godzin temu miało miejsce.
Przed odkryciem kotary, zatrzymałem się, biorąc głęboki wdech bo obawiałem się tego co mogę w środku zastać. Nie chciałem jednak odkrywać przed pozostałą dwójką swojej słabości, dlatego sekundę później, stanowczo odsłoniłem wnętrze, wchodząc do środka. Szybkie spojrzenie, po najbliższych łożach nie przyniosło odpowiedzi, a ja poczułem jak coś we mnie mięknie i się rozpada, do momentu gdy nie spojrzałem głębiej w namiot a tam dostrzegłem sylwetkę znanej mi kobiety. - "Reika" - cicho wyszeptałem, natychmiast kierując się w tamtą stronę, choć po chwili musiałem się zatrzymać, bo na łożu znajdującym się przy niej dostrzegłem nie kogo innego jak samego... Isoshiego Senju, a raczej to...co z niego zostało. Sam, dzięki obecności klona, byłem świadom tego jakie i w jaki sposób odniósł obrażenia, nie sądziłem jednak że będzie w stanie to przeżyć. Brak kończyn, ogromny wyłom w jego lewym boku, a mimo to...wciąż żył. Toshio znał tylko ogólne informacje przekazane przeze mnie w tunelu, ale dopiero w tej chwili mógł na własne oczy przekonać się, co mną wtedy targnęło, że aż zmiękły pode mną kolana.
Ruszyłem powoli w tamtą stronę, dopiero teraz zwracając uwagę na klęczącą grupkę, która okazała się niedobitkami z mojego klanu, którzy w mniejszym lub większym stopniu potrzebowali opieki medyków. Wśród nich znajdował się też mój ojciec - Kazuo Senju. Oprócz dość poważnej rany na podkurczonym ramieniu, nie zauważyłem na szczęście nic, co by mogło zwiastować obawy co do jego dalszego żywotu.
- Shirei - kan - przemówiłem zbliżając się do grupki i odpowiednio wcześniej informując o moim przybyciu, aby nie wywołać nagle niepotrzebnego niepokoju. Natychmiast też po zbliżeniu, biorąc przykład z pozostałych, przyklęknąłem i oddałem liderowi wyrazy szacunku za wszystko co do tej pory dokonał, żałując straszliwie za cenę jaką zapłacił, ale ciesząc się również z tego, że nie opuścił padołu tego przeklętego świata, pozostawiając tym samym nas z tym wszystkim samych. - Melduję...wykonanie złożonego na nasze barki zadania - dopowiedziałem, dopiero teraz podnosząc nie co głowę, by móc doczekać się odpowiedzi u lidera, a także przyjrzeć się swojej siostrze i temu jak się trzyma, bo równie mocno jak nie mocniej martwiłem się także o nią. Lekkie u mnie poparzenia na ramionach, szyi i twarzy jasno pokazywały, że nie obyło się w trakcie misji bez problemów, na szczęście jednak, ktoś tam na górze czuwał nad naszym rodem i umożliwił nam wszystkim ponowne spotkanie.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Nikusui »

Nie chciała o tym myśleć. Tak po prostu, nie chciała. To, co się wydarzyło, było jeszcze dla niej czymś w rodzaju abstrakcji. Czymś, co pewnie przetrawi na spokojnie jak znajdzie się w oddalonym od tego wszystkiego miejscu. I tu nawet nie chodziło o to, że miała słabe nerwy, i że te wszystkie obrazy, które tam napotkała, tak nią wstrząsnęły. Zetknęła się z czymś, czego jeszcze nie doświadczyła na taką skalę i było to dla niej na tyle nowe, że potrzebowała to przetrawić. Nieważne kiedy, ale w końcu to nastąpi. Nieważne było też miejsce, w jakim się znajdzie. Nie myślała o powrocie do Antai, bo niczego od swojego klanu nie oczekiwała. Była pewna, że jej matce nic nie jest, więc tym bardziej nie powinna pokazywać się jej w takim stanie. Jedynym rozwiązaniem w jej przypadku był powrót do Ryuzaku, chwilowy odpoczynek na zaleczenie ran i rzucenie się w wir treningów. Co najśmieszniejsze, była to jedna w miarę racjonalna rzecz, jaka przesunęła się aktualnie przez jej myśli.
O dziwo, znana z dość wyszczekanej gadki i często szukająca zaczepki, białowłosa milczała jak nigdy. Z punktu widzenia osoby trzeciej, praktycznie bezwiednie robiła czy też kierowała się tam, gdzie kierował ich Shigeru. Nie myślała o tym czy obierają dobry kierunek. Parę dni wcześniej z pewnością stwierdziłaby, że rozdzieliłaby się z całą zebraną grupą tuż po opuszczeniu bram tamtego przeklętego, pustynnego miasteczka. Poszłaby swoją droga, nie bacząc na to, co takiego zrobią inni, bo najzwyczajniej w świecie miałaby to głęboko w poważaniu. Wychowana we własnym przeświadczeniu, że do siły trzeba dążyć samym, bo nienawiść jest najsilniejszą motywacją, nie potrafiła docenić współpracy. W tej kwestii dopiero zaczęła raczkować, ale pozwalało jej to zrozumieć, że to wcale nie jest takie złe, jak się jej wydawało. Jej zielono-żółte oczy zawiesiły się chwilę na sylwetce Yoichiego, jakby żegnając go bezgłośnie, ale czuła, że jeszcze się spotkają. Bądź co bądź, mogła zawdzięczać mu życie, które nie ofiarował jej z jakąś nieukrytą łaską. Robił to instynktownie, to było widać. I doceniała to. Chłopak nie był tego świadomy, ale w dużym stopniu wpłynął na zmiany, które zaczęły następować w białowłosej Kaminari.
I oddalili się wystarczająco daleko od zamkniętego ponownie w niewoli Shukaku. Nie w puszce, a w zrujnowanej wiosce. Czy to było lepsze? Czy w ogóle miało to jakikolwiek sens? Była pewna, że ktoś się kiedyś pokusi o wypuszczenie tej bestii i może to pozostać tragiczne w skutkach.
W biegu, praktycznie w ucieczce przed złem absolutnym, głos Shigeru docierał do niej bezproblemowo. Możliwe dlatego, że wraz z Toshio znajdowali się bardzo blisko niego, a dookoła nie panował niedawno doświadczony przez nich chaos. Pytanie członka Senju nawet pozwoliło jej się wyrwać z chwilowego zamyślenia i spojrzeć na ostatnie wydarzenia jakby stając nieco obok, z lekkim dystansem. Chciał wiedzieć, nie dziwiła mu się. I nie zamierzała niczego ukrywać.
- Jak wiesz, z Yoichim i Akirą ruszyliśmy za Yuriko. Po drodze zaatakowała nas mała grupa osób, nawet jakoś się nazywali, ale nie jestem w stanie sobie teraz przypomnieć. Niby jakieś wypierdki, nic szczególnie i nawet nie zajęli nam zbyt dużo czasu. Tyle, że... Yuriko. Te jej oczy, to było dziwne. Potrafiła znikać i nagle pojawiać się w innym miejscu, była w stanie przewidzieć, gdzie znajduje się niebezpieczeństwo, a była jedynie strażniczką Shiro Ryu. Widząc to, co czyni, byłam pod wrażeniem, ale sam Hanji... to dopiero było dziwne. Pomijam fakt, że facet ma pokręcone spojrzenie na świat, na związek przyczynowo-skutkowy i rozpatrywanie dobra. - mruknęła, nie zerkając jednak ani razu na Shigeru, bo ciągle wbijała spojrzenie przed siebie, zostawiając w tyle coraz bardziej uwięzioną w barierze bestię. - Z początku myślałam, że to jakaś zwykła organizacja, ale oni są naprawdę czymś więcej. To jakby zebranie iluś jednostek z wyjątkowymi umiejętnościami i odnoszę dziwne wrażenie, że jeszcze dadzą nam się we znaki. - dodała swoje krótkie przemyślenia na temat grupy, w której znajdowała się Yuriko i chociaż była pod wrażeniem tego, co potrafili, to jednak czuła, że tam nie znalazłaby dla siebie miejsca. Nie potrafiła być tak posłuszna, jak tamta dziewczyna. A ta, de facto, sama chciała poddać się jakiejś karze, którą zapewni jej Hanji. Kartka ewidentnie o tym mówiła i nawet jeśli gdzieś w głowie miała o niej dobre myśli, to wiedziała, że da sobie radę, skoro chciała się z tym zmierzyć i nie martwiła się.
- Ci, co nas zaatakowali, to podobno jacyś ich odwieczni wrogie, którymi, tak po prawdzie, się nie przejmują. Jednak gdy ruszyliśmy dalej i znaleźliśmy się już blisko wieży, pojawili się kolejni. Ta sama grupa, ale już silniejsi. Trafił mi się przeciwnik posługujący się technikami wiatru, niesamowicie silnymi, a do tego używał jeszcze wielkiego wachlarza. Stąd też mnóstwo niewielkich cięć na moim ciele. Jednak najbardziej uciążliwy był mężczyzna władający dotonem. Odbierał niemalże wszystkie ataki, był szybki. - ciągnęła swoją wypowiedź, chcąc jak najwięcej informacji przekazać Shigeru. Sądziła, że będzie to dla niego istotne, zważywszy na fakt, kim był dotonowy facet. W tym momencie już jednak zerknęła na ciemnowłosego chłopaka, całkowicie poważnie. Zmarszczyła lekko brwi i zaciskała przez krótki moment mocno swoje wargi. - Senju Akuma. Prawdopodobnie lider całego Oni no Mori, tak się nazywali. Potrafił się zmieniać, przybierał inny, nienaturalny wygląd, a jego umiejętności się podnosiły wtedy. Podobno był kiedyś waszym liderem i sam ma, a raczej miał, około dziewięćdziesięciu lat. Eksperymentował na ludziach, chcąc posiąść taką moc, jaką mają Jugo. Z tego co pamiętam, coś podobnego reprezentowała ta dziewczyna, która biegała z Uchihą. - dopowiedziała, chyba chcąc już na tym zakończyć. To i tak było sporo jak na jedną chwilę, a nie była pewna, czy bardziej szczegółowe informacje jej by się w tym momencie nie pomieszały, bo były całkiem świeże. Była ich jednak taka ilość, że w biegu wolała się w nie nie zagłębiać by czegoś nie poplątać. Zresztą, całą wypowiedzieć Hanjiego słyszał również Toshio, więc będzie mógł coś dopowiedzieć, o ile będzie chciała. Zdawała sobie sprawę z tego, że sytuacja bardzo nim wstrząsnęła i niekoniecznie może mieć ochotę ponownie to wspominać.
Shigeru dał jej do zrozumienia, a może po prostu poprosił, by czuwała przy Toshio. By miała na niego oko. Troszczył się, czego zalążki i ona zaczęła czuć. Chciał sprawdzić, co się dzieje z jego bliskimi i w razie co, powiadomić osadę. Czy jednak zazdrościła tego przywiązania? Chyba nie. Inaczej na to patrzyła, bo inaczej się u niej traktowano. Sam Lider Kaminari raczej nie okazywał zbyt wielu uczuć względem kogokolwiek.
- Zostanę. To znaczy, będę przy nim. I przy tobie też. Prawda, Toshio? - zapytała, przerzucając swoje spojrzenie na młodszego z Senju i wymusiła na sobie lekki uśmiech, który nawet nie wyszedł tak nienaturalnie, jakby się tego spodziewała. I naprawdę chciała przy nich teraz zostać, dopóki ich drogi nie będą musiały się rozejść. Nawet jeśli będzie to musiało nastąpić po wyjściu ze szpitala polowego.
Tak jak potwierdziła, tak też robiła. Trzymając się blisko Toshio, jednak nieco za Shigeru, przemierzali wielki szpital polowy, na którym znajdowało się mnóstwo przeróżnej wielkości namiotów. Ogromna ilość ludzi, przechadzali się obwiązani bandażami, z usztywnionymi kończynami czy też bez jednej z nich. Obraz na pewno niezbyt przyjemny dla oko dla nieco wrażliwszych, jednak nie na tyle, by wstrząsnąć też i białowłosą Kaminari. Było to dla niej coś, czego można się było spodziewać po tym, co się wydarzyło. Tak samo jak to, ile istnień musiało się ulotnić, by doszli do tego momentu, gdzie są teraz.
Podążyła za wyższym z Senju do wielkiego namiotu, w którym wcale tak dużo miejsca nie było. Przede wszystkim przez wzgląd na to, ile ludzi się tu znajdowało. Na całe szczęście zdążyła spotkać siostrę i ojca Shigeru, jak również i ich lidera, więc rozglądała się, w poszukiwaniu znajomych twarzy. Kiedy chciała powiedzieć chłopakowi, że nikogo z nich nie widzi, ten ruszył do przodu, najwyraźniej czymś poruszony. Momentalnie, nie chcąc też zgubić Toshio, opatuliła go swoim ramieniem i ruszyła za Shigeru. Jej zielono-żółte, wyblakłe spojrzenie ujrzało... sama nie wiedziała jak to nazwać. Wrak człowieka? Coś, co z niego zostało, ale jeszcze żyło? Chyba sama wolałaby w takiej sytuacji umrzeć.
Cóż miała poczynić? Nie należała do grupy osób, która się tutaj zebrała, najwidoczniej oddając hołd liderowi, który już raczej się dla klanu nie przysłuży. Nie byłoby to nawet w jej stylu, ale obiecała Shigeru, że zaopiekuje się Toshio, więc chciała dotrzymać słowa. Zerknęła na młodszego chłopaka i pogłaskała go po ramieniu.
- Nie jesteś czasem spragniony, Toshio-kun? Trochę się nabiegaliśmy. Chyba, że chcesz coś jeszcze powiedzieć i dołączyć do Shigeru. Wtedy po prostu przyniosę. - zaproponowała, nawet nie myśląc o tym, żeby się wtrącać w te klanowe sprawy. Stałą niczym obserwator, na uboczu, bez żadnego niepotrzebnego wkładu ze swojej strony. Nie chciała też przytrzymywać chłopaka, bo to w końcu były też i jego sprawy, więc jej uścisk był delikatny, nienachalny, by nie czuł się przytłoczony. Nie mogła być jednak pewna, że chłopak chce cokolwiek od siebie wnieść czy dodać. Może nie chciał bardziej przyglądał się efektom tych walk. Nikt z nich nie wyglądał przecież jakby dopiero co wyszedł z gorących źródeł. Shigeru lekko poparzony, ona z kilkudziesięcioma, małymi cięciami na całymi ciele i jednym głębszym na ramieniu. Ubranie nadawało się raczej już do śmieci, a ona sama zaś do kąpieli, bo coś czuła, że zeschniętą krew wcale się tak łatwo nie zmyje. Zwłaszcza z białych włosów.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Senju Toshio

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Senju Toshio »

Ostatnie wydarzenia ożywiły młodego przedstawiciela klanu Senju i wywarły na nim wręcz kuriozalne wrażenie. Mieli prawo nie mieć takiego samego zdania, co on. Jednakowoż dziecięce podejście do świata było zbyt płytkie, aby dzielić z nim większą dyskusję. Toshio dostał od tajemniczego lidera Shiro Ryu moralizatorką przemowę. Słuchając jej dowiedział się wystarczająco dużo, a w zasadzie dostał potwierdzenie tego, przez co dotychczas przeszedł. Musiał liczyć się z cierpieniem i że samemu może go doznać. Po części został wmieszany w okrutny los wioski i samego rodu Senju. Strach krył się w nim na każdym kroku, lecz wiedział, jak powinien sobie z nim radzić, aby go nie przerosnąć. Tak mogłoby się zdawać, kiedy wkrótce powinny zacząć nawiedzać go nocne mary. Taka była rola inicjacji w doroślejsze życie i poprzez karierę shinobi.
Nie odwracał już głowy za siebie. Nie musiał i nie chciał. Odgłosy, które przybijały go nieustannie, w zupełności wystarczą. Zazna spokoju dopiero po przekroczeniu granicy ojczystych terenów Shinrin. Teraz nadal byli wojownikami, którzy w mniejszym lub większym stopniu muszą starać się o przeżycie. Wybrana dogra przez mury nie była żadnym wyczynem. Po wyjściu za obręb miasta dało dostrzec się tłumy ludzi. Uciekło ich naprawdę sporo, co wywarło pozytywne odczucie u Toshiego. W końcu nie był w żadnym stopniu obojętny na obcych, a tym bardziej bezbronnych. Przede wszystkim ucieszyły by go twarze dzieci, rówieśników. To go interesowało zaraz po wieściach o klanie. Nim jednak przyszło im dotrzeć do widniejącego w oddali, prowizorycznego obozu nie było dziwnym, że należało podzielić się wieściami. Co każdy widział ze swojej perspektywy, a co ominęło innych, to ważna kwestia poukładania sobie całej tej opowieści. Zarówno Nikusui dopełniła ciąg wydarzeń, których ciekaw był Toshio. Chłopiec tylko wyczekiwał rozpoczęcia tematu przez kuzyna. Zaraz po białowłosej miał zamiar podzielić się z Shigeru swoją częścią.
- Jak tylko wybiegłem na powierzchnię natknąłem się na Yoichiego. Nikusui-san wydawała się najlepszą osobą do tego, żeby być w stanie pomóc Tobie z tym Uchiha. Zostałem z nią kiedy walczyli, aż nie zjawił się przywódca Szkarłatnych Płaszczy. Wszystko działo się tak szybko, ale to prawda, że starzec na czele swojej grupy walczącej z drużyną Yuriko-san nazywał się Senju Akuma. Potrafił zmieniać się prawie podobnie, jak dziewczyna na turnieju. - zaniemówił na moment, aby co i rusz łapać oddech. Męczył się, ale nie na tyle, aby zrezygnować.
- Nie potrafię tego zrozumieć, ale oni nie starali się w ogóle pomóc z jednej przyczyny. Chodziło im o testy na nas. Winili shinobi za rozruchy po turnieju, że sami zgotowali sobie taki los. To okropne, z jaką łatwością Hanji zabił staruszka Akume. Był potwornie silny, a jego wygląd był nienaturalny. - skromną przemowę wygłosił w stabilnym tonie. Nie potrafił nazwać zabiegu, który doprowadził, że twarz Suzumury niosła za sobą dziwne znamiona. Wydawała się taka, której czynnikiem było zastosowanie jakiegoś jutsu. Nie omieszkał podzielić się każdą teorią z Shigeru. Skoro rozpoczęło się od testów Oni no Mori na genach Juugo, to równie dobrze znajdą się inne sposoby na ingerowanie w swój wiek. Zawsze wszystko nakierowywało się na pozyskiwanie nieśmiertelności. Nie ważne za jaką cenę. Tutaj Toshio niewiele mógł wiedzieć, ale gdyby go spytać to śmiało odrzekłby, że w naturze człowieka jest być śmiertelnym. To go cechowało i jasno pokazywało jego intencje. Chłopiec był tak samo pewien, że Shigeru dobrze go zrozumie. Zakon nie wywarł na nikim dobrego wrażenia. Mianowali się wybawcami, kiedy dla dobra ludzkości otworzyli puszkę z demonem. To była ich alternatywa na nieprzewidziane i rozrastające się ognisko zamieszek. Resztę Shigeru widział na końcu i po opuszczeniu terenów osady Sachu, kiedy kolejna technika lidera Shiro Ryu sprawiła, że Ichibi nie wydostał się na świat. Udowadniało to, że Hanji stał na wysokim szczeblu w hierarchii. Chłopiec jednak nie mierzył się z przytłaczającymi faktami, jakie na niego spłynęły. Powtórzył to, co zapamiętał i nastawił się niejako na wyrecytowanie nowinek potrzebnych im do zrelacjonowania większości Senju. Nadal ciążył na nich obowiązek dotrzymania obietnicy przydzielonej przez Isoshiego.
- Tak, musimy się wspierać. - zabrzmiał na pocieszenie, żeby nie dopuścić do siebie przygnębiających myśli. Nie chciał zostawać sam, nie w takim momencie, więc oczywistym było, że towarzystwo najbliższych bardzo mu pomoże w utrzymaniu morale.
Starał się tym samym nie zrazić widokiem poszkodowanych. Byli bezpieczny, a to dzięki innej grupie i miastowej straży, która zapewniła im schronienie. Zmierzał wraz za Shigeru i Nikusui w typowym dla ocalałych ciągu: od namiotu do namiotu. Wodził wzrokiem tak samo, aby pomóc wypatrzeć znajome twarze, a przede wszystkim Reikę oraz pozostałości z rodu Senju. Nie mogli ot tak po prostu zginąć, kiedy zaskoczyli ich Uchiha. Wtem ostatnie pomieszczenie przyniosło prawdziwe zdumienie. Szedł za starszym kuzynem i gdy tylko dosłyszał od niego znajome imię jego siostry wyłonił się i sprawdził na własne oczy. Siedziała przy jednym z łóżek, cała i zdrowa. Oznaki ciężkich przeżyć były zrozumiałe. Był przy niej ojciec rodzeństwa i co najdziwniejsze Isoshi-sama. Widok jego ciała sprawił, że powstrzymał się od przywitania z blondynką. Łzy pociekły mu po policzkach z widoczną ulgą, ale również z powodu kalectwa ich lidera.
- Z... zostanę. - przytaknął Nikusui, że chętnie zwilżyłby gardło wodą. I wraz za Shigeru stanął przy jego prawym boku, chyląc głowę w geście hołdu. Nie potrafił się odezwać, uważając nieodmiennie, że relacjonowanie zadania należy się najstarszemu członkowi. Potem podniósł spojrzenie na Reikę i po jej reakcji oraz skończonej rozmowie przeszedł na bok. Tam na pewno czekał na niego Akuma, z którym chciał niezwłocznie się przywitać. Szkoda byłoby nie ujrzeć już takiego słodziaka. Wziął go zatem w ramiona.
- Hej maluchu. Walczyłeś dzielnie prawda? Mnie też udało się jakoś z tego wyjść. Popatrz, ani jednej ranki, hehe. - zagadnął wesoło zwierzaka i oglądnął zarówno siebie, jak i czarną kulkę w poszukiwaniu obrażeń. Tym samym zażartował, że są bardzo silni, jak na bohaterów przystało. Potem puścił Akumę i stał przy łożu Isoshiego, gdzie wszyscy zatraceni byli w rozmowie.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Vulpie »

~ Event - Szpital polowy - Rozdział o rodzie Senju ~
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: [Event] Szpital polowy

Post autor: Reika »

Reika westchnęła cicho, kiedy jej słowa przeszły bez echa, po czym na dobre odstawiła miseczkę z zupą i opuściła głowę, zamykając na chwilę oczy. Cholerni mężczyźni. Byli na środku pustyni, w źle strzeżonym obozie, gdzie w sąsiedniej osadzie rozegrało się istne piekło, zginęło tylu ludzi i pojawił się Demon, do tego nie wiadomo, czy Uchiha już się stamtąd wynieśli, a ich wzięło teraz na rozmowy i sprawy organizacyjne. Zamiast zatroszczyć się o ludzi i pozwolić medykom ich opatrzyć, to nie, lepiej sobie pogadać i mieć w dupie, że wszyscy są zgnębieni i wyczerpani. Ona sama padała z nóg, a jej chakra była na niskim poziomie i jeśli coś się stanie, to nawet w leczeniu długo nie pomoże. Ale kogo to obchodziło. Najważniejsze były sprawy organizacyjne, których przecież nie można było załatwić spokojnie w Shinrin. Uchihy przecież z godziny na godzinę nie zaatakują ich prowincji, skoro sami tutaj byli. Miała ochotę zostawić ich i wyjść z namiotu, ale zrezygnowała z tego pomysłu nie chcąc robić scen, zwłaszcza przy ojcu, który właśnie dostał nominację na nowego Lidera Klanu, którą ze wzruszeniem przyjął. Ciekawe czy mama będzie bardziej ucieszona nowym prestiżem, czy też niezadowolona z faktu, że ojca teraz prawie wcale nie będzie w domu. Okaże się na miejscu. Teraz pozostało jej już tylko słuchać i starać się nie zasnąć na siedząco. Akuma wtulił się w jej nogę, więc zaczęła gładzić czarną sierść pupila, żeby dodać jemu i sobie otuchy. Musiał przejść sporo stresu, kiedy go zostawiła z obcymi i kiedy musiał z nimi uciekać z osady przez ogniem i śmiercią. Dobrze, że go odzyskała.
Z tego odrętwienia wyrwał ją odgłos kroków, zmierzających w ich stronę, więc podniosła oczy i odetchnęła z ulgą, gdy dostrzegła kroczącego na przedzie Shigeru. Posiadał trochę poparzeń na ciele, ale przede wszystkim żył i miał się w miarę dobrze, co było dla Reiki najważniejsze. Gdy ich spojrzenia się spotkały, lekko się uśmiechnęła, ale ten pełen uczuć uśmiech nie dotknął przygaszonych, pozbawionych blasku oczu, które wyrażały przede wszystkim zmęczenie i przytłoczenie tym, co Blondynka musiała widzieć na własne oczy. Shigeru dobrze znał siostrę i wiedział, że te wydarzenia mocno odbiją się na jej zdrowiu. Kiedy klęknął, tak jak wszyscy inni mężczyźni, Reika dostrzegła Nikusui i Toshio. Zmarszczyła na chwilę brwi na widok białowłosej dziewczyny, zastanawiając się, co ona tu robi. Czyżby nie miała własnej rodziny, o którą należało się teraz zatroszczyć w tych niepewnych czasach? Nie zaprzątała sobie tym jednak dłużej głowy, bo Nikusui się oddaliła, a Toshio okrążył całe to klęczące zbiegowisko i podszedł do niej i Akumy. Uśmiechnęła się lekko do kuzyna, kiedy wziął na ręce szczeniaka i obejrzał go dokładnie, po czym odstawił tam, gdzie wcześniej maluch sobie leżał. Reika poklepała miejsce obok siebie, nadal siedząc w seiza, a gdy Toshio usiadł obok niej, otoczyła go ramionami i przytuliła do siebie, gładząc pocieszająco po ramieniu.
- Cieszę się, że nic złego wam się nie stało. - Szepnęła mu cicho na ucho. - I przykro mi, że musiałeś na to wszystko patrzeć.
Ucałowała kuzyna w czubek głowy i dalej tuliła do siebie, lekko kołysząc i czekając, aż mężczyźni w końcu przestaną gadać. Teraz ich wzięło na składanie raportów. A podobno to kobiety za dużo gadają...
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości