[Event] Pył wojny

Legendarna pustynna arena.
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

[Event] Pył wojny

Post autor: Rokuramen Sennin »

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=yY625tkzs2E[/youtube]
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Inoue

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Inoue »

Wybyła z trybun i znalazła się na większej przestrzeni, gdzie ludzie mogli się rozbiec we wszystkie strony. Oczywiście nie szła po ziemi, trzymała się najbardziej wygodnej ściany korzystając z prostej techniki, by być z dala od możliwości staranowania przez ludzi. Za sobą ciągnęła Czerwonego by go nie zgubić, by przypadkiem nie pomknął w wir walki kiedy nikt nie wiedział z kim ma walczyć. Chociaż pewnie dla Yoshiego nie robiłoby to żadnej różnicy. Dziewczyna zatrzymała się w miejscu by się rozeznać w sytuacji. Tłum szalał, niektórzy wykorzystywali ten moment aby kraść, bić czy nawet zabijać. - Oho, znaleźli się odważni...- Pojedyncze ciała lądowały na ziemi, w mig były one staranowane przez resztę uciekających. Nieszczęśnicy, którzy tylko tracili równowagę, tracili życie pod nogami setek spanikowanych ludzi, z każdym kolejnym naciskiem ich żebra z gruchotem łamały się niczym zwykłe zapałki. Co chwila ktoś ginął, rozpętały się zamieszki i bójki. Straż czerwonych gdzieś zniknęła, pozostała jedynie jedna dziewczyna, która obserwowała całą sytuacją z wyraźną trwogą. Najwyraźniej nie spodziewali się tak bezczelnego i jawnego ataku. W oddali ruda zauważyła kogoś, kto atakował piaskiem kościanego mężczyzny, który o dziwo atakował mieszkańców. Kościany skurwysyn...jak tamten z tym kundlem co dostał w mordę... Cmoknęła w poirytowaniu, nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Z drugiej strony była ciekawa tego, co zrobi Czerwony. Inu jakoś nie miała ochoty na to by wbić się w tłum i czekać na jakąś kosę w plecy. Na tę chwilę wyłącznie obserwowała. Ciekawe, gdzie lider mojego szczepu się podział....

/Teraz krótko ;_; Ale następny post będzie lepszy :D
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3911
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Ichirou »

Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, w jakich brązowowłosy brał udziały, możliwe jest wyciągnięcie wniosku, że tak naprawdę to niosące śmierć fatum depcze mu po piętach. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że gdziekolwiek się nie pojawi, tam wybucha najczystszy chaos i dramat na niemałą skalę? Kolejny już raz, kiedy chłopak chciał się jedynie nieco zabawić, sceneria nagle staje w płomieniach i pojawiają się trupy w trudnej do zliczenia ilości? Najwyraźniej komuś atrakcji na arenach było za mało i zdecydował się z całej osady zrobić jeden wielki plac boju, a raczej plac masakry, bo trudno było inaczej ubrać w słowa sceny z ostatnich chwil. W momencie zagrożenia ludzie ujawnili swoją prawdziwą naturę, swego rodzaju zwierzęcy instynkt. Niemal dla każdej osoby liczyło się wyłącznie własne bezpieczeństwo, w co wliczało się chociażby tratowanie innych ludzi. Po trupach do celu, a celem oczywiście była ucieczka.
- Shimatta - zaklął pod nosem, musząc przeciskać się przez tę całą hołotę. Pozorowana dostojność i dżentelmeńskie zasady poszły w niepamięć, bo nie było dla nich teraz miejsca. Teraz najważniejsze było solidne rozpychanie się łokciami i torowanie sobie drogi ewakuacji, nawet kosztem zdrowia lub życia pozostałych. Opuszczając arenę, do uszu dwudziestolatka dotarł komunikat skierowany w stronę shinobi w sprawie pomocy dla ludności cywilnej. Ichirou rzecz jasna nie upadł na głowę i w zupełności to zignorował, skupiając się wyłącznie na własnym bezpieczeństwie. Tylko co teraz? Zdrowy rozsądek podpowiadał, że najbardziej oczywistym rozwiązaniem byłoby wzięcie nóg za pas, kontynuowanie możliwie najszybszej ucieczki, byleby tylko wyrwać się z tego piekła i opuścić osadę, a może i nawet cały region. Niestety młody amant nigdy nie żył w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem i miał w swoim zwyczaju czynić zupełnie odwrotnie do jego wskazówek. Tak jak kiedyś, podczas feralnego wydarzenia w Antai, zainteresował się zamieszaniem, co znowu mogło dla niego stać się opłakane w skutkach.
W czasie, gdy się wycofywał i rozważał swoje kolejne kroki, dostrzegł coś istotnego, co miało decydujący wpływ na jego późniejsze działania. Była to potyczka między osobnikiem sunącym na fali piachu, a kimś najeżonym białymi kolcami. Młodzieniec natychmiast rozpoznał przedstawiciela swojego szczepu, bo któż inny w Sachū mógłby prezentować coś takiego. Jeżeli chodzi zaś o jego wroga, był to prawdopodobnie ktoś z kasty Kaguya. Kurwa, co tu się dzieje?
Nie sposób było pojąć cały ten chaos, na pewno nie w takiej gorącej atmosferze i nie z obecnymi zasobami wiedzy. Ichirou nawet nie wiedział, kto odpowiadał za obecny zamiach, więc tym bardziej nie wiedział jak to połączyć z potyczką, która wyraźnie go zainteresowała. Może i jakiś czas temu porzucił rodzinne strony i nieco odciął się od rodu, ale do kurwy nędzy, Sachū wciąż na swój sposób było jego wioską. Ktokolwiek obcy decydował się podnosić rękę na jego dom, rodzinę, a przy okazji psuć mu rozrywkę, nie zasługiwał na nic oprócz śmierci. Zdecydował się więc ruszyć w kierunku trwającej potyczki między dostrzeżonym Sabaku, a Kaguya. Może w pobliżu znajdowało się więcej jego krewniaków? Brązowowłosy zdecydował się więc zorientować najpierw w tym całym pierdolniku, wciąż pamiętając o własnym bezpieczeństwie.
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Murai

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Murai »

Czemu gdziekolwiek by się nie pojawiał zawsze coś musi się stać? Tak było w Antai, tak było przy Murze i tak samo jest tutaj. Ktoś bardziej przesądny i niekierujący się chłodnym podejściem mógłby winić za to pech, Opatrzność, czy co tam sobie wymyśli za bóstwo. On jednak nie myślał nad takimi zagadnieniami, biegł w tłumie ludzi panicznie próbujących się wydostać. Niczym bydło wypędzone z zagrody przed workiem węży. Ludzkie bydło kurczowo trzymające się swojego życia. On również biegł w tym tłumie. Szybko się z niego wyrwał, na szczęście nie odnosząc poważniejszych obrażeń w związku z całą masą ludzi. Ale no oni mu mogli? Popchać? Stratować niczym grupka koni? Cały ten tłum był rajem dla wszelkiego rodzaju "ścierwa ludzkiego" kradnącego i robiącego w ogólnym rabanie co tylko chcą. Korzystają z okazji, wykorzystując ją z korzyścią dla siebie. Normy społeczne wyklinają ich ze społeczeństwa i potępiają, ale w jego oczach? Po prostu robili to z korzyścią... Ciekawym było, że nigdzie nie było strażników. Jak oni sie nazywali... coś ze szkarłatem. W każdym razie nigdzie ich nie było, jak gdyby wyparowali. Może oni też wyli w to wplątani? Wysoce prawdopodobne. Właśnie, pozostawała kwestia tego, kto to wszystko zaaranżował? Symfonia śmierci cywili i zniszczenia nijak na niego nie działała, po prostu był ciekaw. Kto byłby na tyle szalony, by robić zamieszanie tego kalibru, gdy na trybunach jest tak wiele potężnych Ninja? Totalny głupiec, szaleniec, albo geniusz. Odgłosy walk dobiegały z większości stron. Zorganizowana grupa. Obrócił się chcąc zobaczyć sytuację na arenie. Gdzieś tam zobaczył kogoś sunącego na ogromnej piaskowej fali i jeszcze kogoś. Chyba byli jednymi z liderów, dobrze się mu wydawało? Zawsze ktoś mógłby chcieć zaatakować tłum i jednocześnie go, musiał zachować pełną przytomność umysłu i koncentrację.
0 x
Kaori

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Kaori »

Co prawda Reiji wystrzelił z trybun nieco później niż większość, ale mimo to dalej otaczający go tłum spoconych, spanikowanych wieśniaków był dość spory i zwyczajnie wkurwiał. Jak tylko miał okazję to pozbywał się tych najbardziej przeszkadzających lub drących mordę najgłośniej, za pomocą kunai czy chociażby popychając ich, co skutkowało upadkiem i podeptaniem przez setki innych uciekających. Mimo tego, że dużo z nich się wykruszyło, to bieg stawał się coraz bardziej irytujący i jashinista stwierdził, że nie mógł dalej kierować się w tę samą stronę. Wyczekawszy odpowiedniego momentu dosłownie wyskoczył z tłumu, po czym czmychnął w jakąś boczną uliczkę. Tam miał czas na spokojne przeanalizowanie sytuacji, z dala od tych wszystkich pustaków, którzy na łeb na szyję starali się wydostać z osady.
Mimo wszystko bał się. Nie chciał się do tego przed sobą przyznać, ale gdzieś tam na dnie jego duszy tliła się mała iskierka strachu. W walce finałowej zobaczył potęgę zaledwie dwójki ludzi, a podobnych do nich mogło być dużo więcej. W związku z tym mógł zabijać jedynie niewinnych lub bezbronnych, przy okazji modląc się, by nie trafić na kogoś kilkukrotnie potężniejszego od siebie i nie ponieść marnej jak na wyznawcę śmierci - z rąk niewiernego. Dlatego musiał działać ostrożnie, mordować tylko pojedyncze osoby, najlepiej cywili. Z tego co widział większość jakkolwiek uzdolnionych ludzi miała pewne cechy charakterystyczne, więc tym mógł się kierować w swoich poszukiwaniach. Najpierw jednak postanowił ogarnąć sytuację. Szybkim krokiem wszedł na dach i rozejrzał się dokładnie. Tak jak myślał, przez główną ulicę przetaczała się banda tchórzy, którzy chcieli opuścić wioskę. Gdzieś tam jego uwagę na dłuższą chwilę przykuła dwójka walczących - jeden z nich unosił się na chmurze z piachu, a drugi z wyglądu przypominał jeża z białymi kolcami. Zaraz, czy to były kości? Nieistotne, nie mógł zbyt długo pozostać wystawiony, dlatego rzucił tylko jeszcze okiem, dostrzegając jakąś kobietę odzianą w szkarłat, która tak jak on jedynie się rozglądała, po czym siadł przy kominie i czekał na rozwój sytuacji. Mięśnie miał napięte, w każdej chwili był gotów do ewentualnej ucieczki. Szczęśliwie wszechobecny piasek i wysoka temperatura utrudniały ewentualnym wrogom ujrzenie go. Spokojnie czekał na rozwój sytuacji bądź na jakąkolwiek ofiarę, w której mógłby z satysfakcją zanurzyć kunai.
0 x
Yoichi

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Yoichi »

Duet szybko i sprawnie wydostał się alternatywnym wyjściem z trybun. Yoichi nawet w trakcie zgarnął na ręce jakąś dziewczynę z dzieckiem, by pomóc i szybciej opuścić to piekło. Nie miał zamiaru jednak wracać, gdyż pojedyncze wynoszenie ludzi stamtąd zmarnowałoby sporo jego energii, która mogła się przydać w znacznie lepszy sposób. Odstawił uratowaną na ziemię, a ta nawet nie dziękując pobiegła, by uratować własne życie. Nie miał jej tego za złe, w końcu nie było czasu na takie bzdury. Znajdował się teraz na ulicy, a tutaj... chaos w najczystszym znaczeniu. Ucieczka w popłochu przeplatana spadającymi ciałami, które ciężko było poznać. Rudzielec syknął ze złości, zacisnął zęby, a nawet chwilowo je obnażył niczym pies, który warczy, lecz wtem przerwał mu Akira swoim szczekaniem - "Zniknęli Ci szkarłatni strażnicy, tam na dachu stoi jeden, a reszta gdzieś przepadła". Młody Inuzuka nawet nie zwrócił na to uwagi, zapomniał o istnieniu tamtych osób mających zadbać o spokojny przebieg turnieju. Rozglądnął się dokładniej w poszukiwaniu jakichś osób mu znanych, lecz od tej strony, od której wyszedł jakoś ciężko było kogokolwiek dostrzec. Dodatkowo biegnący ludzie co chwila trącali go utrudniając jakiekolwiek oględziny. Zapachy w tym momencie były jedną wielką mieszaniną, ale nie od tego miał niesamowicie czuły węch - pociągnął kilka razy nosem zauważając, że wyczuwa Ichirou gdzieś niedaleko. Chciał pójść go szukać, gdyż ten o kulach mógłby mieć problemy z wydostaniem się z tego piekła, ale najpierw musiał się coś dowiedzieć. Ruszył na dach do tamtej strażniczki, a przy okazji z tamtego miejsca miał szansę rozglądnąć się za znajomymi mu twarzami. Akira pobiegł zaraz przy boku chłopaka, nagle wskoczyli na budynek, lecz rudzielec nie oczekiwał, że kobieta będzie przyjaźnie nastawiona - w końcu stała i wszystkiemu się przyglądała. Złapał natychmiast za swoją kosę, lecz nie ściągał jej z pleców. Tak po prostu miał ją przygotowaną, by zablokować albo zaatakować w razie czego, chociaż głównie chciał unikać.
- Gdzie jest reszta strażników? Czemu nie pomagają tym ludziom? O co tutaj kurwa chodzi?! - jeżeli chodziło o kontrolę emocji, to Yoichi zawsze miał z tym problemy. Był zbyt żywiołowy, dawał się ponieść fali emocji, a teraz było podobnie. Pytanie co się działo było najmniej istotne, gdyż dało się to poskładać do kupy. Turniej z masą wspaniałych ninja, dużo liderów rodów i szczepów oraz masa widowni - idealne miejsce na zamach, istny terror. Dodatkowo z tego punktu widokowego dało się zauważyć jak jakiś Kaguya walczy z Sabaku. Korzystali z okazji czy to był plan od początku? Tego rudowłosy nie wiedział.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Nikusui »

Pędziła z trybun ile tylko sił miała w nogach, chcąc dotrzeć w jakieś inne, chociaż chwilowo bezpieczniejsze miejsce. Wszystko po to by móc rozeznać się w sytuacji i podjąć odpowiednie działania. Nie zapowiadało się na jakąś walkę z pseudo bandytami. To już zakrawało o coś o wiele poważniejszego, tylko jeszcze nie mogła wiedzieć, jak bardzo.
Przystanęła w miejscu, gdzie widok na akcję miała wystarczająco. Ludzie uciekali, niektórzy jedynie zmieniali swoją pozycję, by tak jak i ona, przyjrzeć się temu co się dzieje i być może odpowiednio zareagować. Już nie było tej głuche ciszy. Do jej uszu docierały krzyki i odgłosy eksplozji. Jej oczy rejestrowały spadające zwłoki śmiałków, którzy postanowili walczyć bądź niewinnych i bezbronnych, którzy nie mieli szans w takim starciu. Stanęła jakby mocniej na ziemi i przygryzła dolną wargę, próbując to jakoś wszystko ułożyć. Pierwszy raz znajdowała się w takiej sytuacji, w którym... tak naprawdę nie mogła wiedzieć kto jest sojusznikiem, a kto wrogiem. Jedyna osoba, z której ręki nie spodziewałaby się wymierzenia dla niej śmierci, był Shigeru, ale jego tu nie było. I nie mogła przecież na niego czekać. Nie wiedziała czy w ogóle się tu zjawi, czy nie podążył w jakieś inne miejsce wraz ze swoim ojcem, liderem klanu, albo może ochrania tego małego chłopca. Teraz, tak na dobrą sprawę, mogłaby jedynie zaufać swojemu liderowi, a takie wyznanie nie przeszłoby przez jej gardło. Aż coś ją ścisnęło. Może i ten ciemnoskóry mężczyzna chciałby się przy okazji pozbyć kogoś, kto tak odstaje od całego klanu. Może będzie chciał wykorzystać sytuację, a może nawet nie przejmie się tym, co się tu dzieje i uda się do Antai. Faktem było jednak to, że pozostała tutaj teraz sama. W głowie przewracało się mnóstwo myśli czy to przypadek, plan jednego klanu czy może kilku, które zawiązały jakiś cholerny pakt i teraz likwidują, tudzież podbijają inne tereny. To była przecież świetna okazja. Było tu od groma liderów przeróżnych klanów i szczepów. Lepsza okazja mogłaby się długo nie trafić.
- Co za dziad za tym stoi. - mruknęła pod nosem, spinając mięśnie i odruchowo położyła dłoń na swoim biczu. To, co się tu działo, mogło naprawdę rozpętać piekło. Niektórym nie trzeba było wiele by przypomnieć sobie dawne krzywdy czy niesnaski i ożywić niechęć, która była gdzieś skrywana i nie znajdywała ujścia. To mogło doprowadzić do wojny między klanami, do całościowego podziału i zburzeniu dotychczasowego spokoju. - Cholera. - warknęła i zacisnęła mocniej wargi, ciągle zważając na swoje bezpieczeństwo i próbując nie dać zabić. Chociażby nie tak szybko. Nie była w końcu nie wiadomo jakim wojownikiem, mogła sobie jeszcze wiele zarzucić, ale ostatnio zaniedbała treningi, wiecznie znajdowało się coś innego. Kto wie, może niedługo tego pożałuje.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Shigeru

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Shigeru »

Po opuszczeniu stadionu wraz z Toshio staraliśmy się unikać wszelkich możliwości zagrożeń płynących z wydarzeń jakie potoczyły się w trakcie organizowanej na stadionie imprezy. Krótkie pożegnanie z ojciem oraz z Przywódcą Klanu, musiało mi wystarczyć, a także dostarczyć wystarczająco motywacji co do tego, by chronić to co najważniejsze, a więc najmłodsze pokolenie.
Liderowi jak i ojcowi tuż przed opuszczeniem trybun mówiłem, że zaopiekuje się Toshio, a także zorientuje się w tym co się dzieje na około, tuż po tym jak tylko się upewnię, że z moją siostrą - Reiką, wszystko jest w porządku, Szybko jednak okazało się, że to nie jest tak łatwe jak by się wydawało.
Zaraz po przedarciu się do wyjścia, a także rozepchaniu tłumu w celu wydostania, okazało się, że ścieżki, które prowadzić miały docelowo do hotelu, głównych lokali wypoczynkowych lub innych obiektów służących za motel - zwyczajnie nie mogły wypełnić swojej roli. Ścieżki, które miały nas wyprowadzić, okazały się zasypane i niemożliwe do przejścia. Jeden z głównych planów uległ rozsypce i konieczne było ułożenie alternatywnego wyjścia, który efektownie rozwiązałby nasze problemy.
Wraz z Toshio uderzyliśmy do jednej z uliczek, które prowadziły do głównego wejścia na trybuny, z których to właśnie przybyliśmy. Ludzie, którzy się przepychali, ustąpili gdy dostrzegli z jakimi ludźmi mają do czynienia. Sam, wraz z Toshio, stąpaliśmy po dachach budynków, które znajdowały się pod stadionem. Kolejne mijane metry tylko upewniła w tym, że sytuacja jaka wystąpiła była daleka od takiej do jakiej przygotowania była służba. Tak by się przynajmniej wydawało.
Żołnierze w szkarłatnych strojach jakby na złość, nagle zniknęli i pozostali jedynie nieliczni. Akurat dla podziwiania eksplozji, które masowo zaczęły pojawiać się na trybunach, niosąc za sobą tłuste żniwo martwych. Ludzie, którzy powierzyli swojeżywoty tym, którzy mieli chronić trybuny - zapłacili najwyższą cenę.[/akap]
- Tosho, chyba daleko nam od centrum miasta - spostrzegłem sucho, spoglądając na tłumy ludzi, które się wylewały w okół nas - Pamiętaj, że trzymamy się razem, jesteś moimi oczyma - dodałem, nagle odwracając się w stronę kuzyna, który mimo wciąż młodego wieku, miał mi służyć za powiernika, który w razie problemów miał ostrzec, a jeśli była możliwość, nawet osłonić przed ostrą krzywizną białego żelastwa.
0 x
Senju Toshio

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Senju Toshio »

Festiwal kolorów - podniosłe zmagania różnorakich przedstawicieli świata shinobi miały wywołać u Toshio podniecenie i tak się oczywiście stało. Z zapartym tchem oglądał wszystko, co nawinęło mu się przed oczy. Jego słaba ingerencja nie była czymś niezwykłym, ani kłopotliwym. Dzieciak nie miał na tyle poważania, co reszta osób. Z pośród Shigeru, Reiki i Nikusui, czy Natsume, Yoichiego i Ichirou, nikt nie traktował go ponad miarę. Oczywiście starszy kuzyn już podczas pierwszego spotkania był skłonny traktować go na równi. Nie przeszkadzało mu to w zupełności, ale mimo wszystko należało pamiętać na jakim gruncie stoi.
Najmłodszy uczestnik podniosłego wydarzenia w pierwszej chwili na powrót pozostawił parę Shigeru i Nikusui samym sobie, gdy dziewczyna wspomniała o pojawieniu się jego niedawno stworzonego idola Muraia. Tym samym był lekko zawiedziony, że nie udało mu się przezwyciężyć trudności. W rezultacie oboje z Natsume mogli poszczycić się finałową walką i uczestnictwem. Kakuzu zdobył drugie miejsce i gdyby tylko młodzik z Senju miał więcej czasu, to chętnie podszedłby do mężczyzny i zamienił kilka niewinnych zdań. W duchu liczył, że może nadarzy się okazja.

Część właściwa spadła, jak grom z jasnego nieba. Huk wywołany eksplozją odbił się wielkim echem, gorszym niż w przeciągu pojedynku Inoue z Muraiem. Tamten przedsmak ochłodził jednak szok, jakim targnęło Toshio. Chłopiec nie był na tyle odporny psychicznie czy nawet fizycznie, żeby poradzić sobie w konfrontacji z kataklizmem, a mimo to coś mówiło, że będzie to jedna z cennych lekcji. Przeprawa ku dalszemu rozwojowi. tylko, jeśli zdoła przeżyć, a szanse dla każdego kalkulowane były osobno. W jednej chwili żar płomieni zdawał się pędzić w stronę świadomości zielonowłosego, aby rychło go unicestwić. Strach miał swój efekt poprzez podniesione tętno i mnóstwo napływającej adrenaliny. Przygarbił się, czekając na ostateczny koniec. Dyskomfort osłabł, gdy zorientował się, że jest bezpieczny. Panika dookoła udzielała mu się w równym stopniu, co innym. Jedynie fakt, że miał przy sobie Shigeru i innych członków rodu pozwoliła mu na skupienie uwagi ku nim. Nie mógł martwić się otoczeniem, kiedy ważniejsze było aby polegać na swojej rodzinie. Bezradność jaką okazał była z rodzaju wyczekiwania na rozkaz. Wydanie polecenia zadziałać miało jak impuls elektryczny, który umysł przesyła ciału. Nie pozostało malcowi nic innego, jak podążyć za Shigeru. Trzymać się jego boku, a właściwie podążając za jego plecami. Nie spuszczać wzroku z koszuli i nóg, aby reagować na zmiany kierunku. Mała osóbka mogła bez trudu zostać stratowana przez tłum, lecz Shigeru stał się swoistym taranem - pługiem dla niechcianych zagrożeń. Tym sposobem uniknął patrzenia na niewłaściwą część przedstawienia, trwożącą scenę śmierci wielu osób.
Nie mógł jednak bez końca zapatrywać się pod siebie, niby koń z klapkami na oczach. Wyjście ze stadionu nie oznaczało nic pewnego. Zagrożenie nie mogło minąć ot tak, czy też zniwelować płytki oddech. Przystanek ten oznaczał swoiste przygotowanie do wyprawy, na którą Toshio nie był zaznajomiony. Nikt nie był, ale chłopiec o tym nie wiedział. Jego nadzieją stał się starszy i doświadczony przez życie Shigeru. Jak się okazało stworzyć mieli niezłą zależność. Toshio nie chciałby nawet matkowania, ale zniósłby je w porywie przytłaczającej sytuacji. Akcja pozwoliła jednocześnie na rozeznanie się w terenie oraz przywyknięcie do targających ciałem emocji. To dawało podstawy, aby wykonywać lepiej lub gorzej powierzone mu przez starszego kuzyna zadanie. Nadal czuł, jakby stał się o połowę cięższy; ważył co najmniej osiemdziesiąt kilo. Jakoby presja zakrzywiała zwodniczo grawitację.
- D-dobra. - potwierdził na głos swoją obecność. Chciał upewnić się, że był w stanie. W głębi siebie musiał jakoś motywować się do działania i powtarzać, że da radę! Bez tego kiepski byłby z niego pożytek. Stanie się swoistym cieniem Shigeru, żeby poszerzyć jego perspektywę widzenia. Będąc za nim samemu miał potrzebną ochronę. Nie wiedząc jednak co konkretnie poczynić zaglądał niepewnie za siebie - co jakiś czas. Młode ciało mogło nie nadążać za Shigeru, ale mimo wszystko zależało mu na trzymaniu się we wskazanej formacji. Wskoczenie wyżej, na dachy otwierało perspektywę do przebicia się ku centrum. Celem było odnalezienie Reiki, więc sprawa była na tyle prosta, że Toshio powinien sobie poradzić.
0 x
Gin

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Gin »

Gin przemierzał teraz ulice Sachū no Senjō pogrążone w ogromnym chaosie ewakuujących się i zmieszanych cywilów. Oczy latały mu to z ofiar porozrzucanych po ulicach, to na jakichś niedobitków ledwo dychających gdzieś przy obrębach ulicy, to znów na szarpaniny, kradzieże i spory między mieszkańcami, a tymi co chcieli w tym czasie wszystko złupić. *Mało, mało, mało...* Wskoczył na po bliższy budynek by rozejrzeć się gdzie akurat się znajduje, w oddali zauważył jakiś walczący duet, jeden jakby serfował na piasku drugi z kolei był czymś osłonięty, jakby kolcami. Nie widział zbyt wyraźnie, walczący byli dość spory kawałek od niego. Patrzył w każdym kierunku szukając miejsca "spokojniejszego" gdzie mógłby bez przeszkód oddać parę żyć dla Jashina, a samemu nie będąc wykrytym przez straż czy większą ilość ludzi. Czyli wolał się trzymać z dala od zatłoczonych głównych ulic, gdzie stado tłoczyło się jeden przy drugim, zadeptując biedaków którzy akurat stracili równowagę. Zaczął się znowu przemieszczać po dachach budynków i szukając jakiś bocznych uliczek z pojedynczymi zbłąkanymi duszyczkami, które mógłby nazwać łatwym celem. Uradowany całym zamieszaniem, z wymalowanym uśmiechem od ucha do ucha, przeskakiwał to z jednego dachu na drugi, starając się jak najmniej rzucać w oczy. Gdy w końcu znalazł pasujące miejsce zeskoczył z dachu, dobył dwa kunai z kieszeni na udzie i przeczesywał uliczki szybko eliminując spotkanych po drodze ludzi. Nie rozmyślał jak zadać napotkanemu im większy ból, wcześniej doszedł do wniosku, że tym razem postanowi zadowolić swojego boga poprzez ilość zadanej śmierci niż przez jej jakość.
0 x
Ryūji

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Ryūji »

Wszystko potoczyło się bardzo szybko, atak, chwilą ciszy i ogromna panika.
"Czy Ci ludzie nie łapią tego, że sami sobie wszystko utrudniaja, gdyby zachowali spokój już dawno byli by poza terenem areny "
Ryuji'emu udało się wydostać spomiędzy ludzi dzięki umiejętnością shinobi, bohater doskonale wiedział, że zamieszanie na arenie było ponad jego możliwości. Niesamowitą destruktywna moc agresora a nawet tych którzy zostali bronić się na arenie, czegoś takiego jeszcze nie widział.
" Ale co tu się właściwie dzieje? Czy to pojedynczy terrorysta czy też jakiś zmasowany atak? Czy to po to ojciec mnie wezwał? Wiedział że coś się szykuje i potrzebował każdej możliwej pomocy, zostać tu czy udać się do domu?"
Z minuty na minutę pojawiało się coraz więcej pytań a sytuacja stawała się coraz bardziej chaotyczna. Wszędzie gdzie tylko spojrzał dochodziło do aktów przemocy oraz niezliczonych okrucieństw, widział jak jakiś oddział starał się jakoś nad wszystkim zapanować ale na pewno nie było to proste zadanie. Nagle kątem oka dostrzegł coś co nie lada go zaskoczył, prawdopodobnie jeden z jego pobratymców zaczynał pojedynek z jednym z Kaguya.
"Przeklęte skurwysyny a jednak to jakaś większą akcja, chyba przyjrzeć się temu blizej, może uda mi się czegoś dowiedzieć "
Blondyn skierował się w stronę bitwy zachowując maksymalna ostrożność i taki dystans by nie zostać wykrytym a przyjrzeć się lepiej wszystkiemu co się tam dzialo.
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Rokuramen Sennin »

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=R3_MhrAVQTA[/youtube]

A, i zapomniałbym. Megumi - śmierć postaci (brak odpisu).
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3911
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Ichirou »

Chaos rozkręcił się na dobre, choć prawdopodobnie był dopiero zalążkiem tego, co miało dopiero nadejść. Jednak w takiej sytuacji jak ta obecna mało kto trudził się spoglądaniem w dal i rozmyślaniem nad przyszłością, bo tej równie dobrze wcale nie musiało być. Liczyło się tu i teraz, przetrwanie w tej konkretnej minucie i dopiero po niej brało się pod uwagę tę następną. Dla wszystkich zgromadzonych w osadzie jak i dla każdego z osobna rozgrywała się właśnie szaleńcza ruletka o życie lub śmierć. Mimo że dwudziestolatek o bursztynowych oczach miał słabość do hazardu, to trwająca aktualnie gra zupełnie mu się nie podobała. Wręcz przeciwnie, czuł obrzydzenie do obecnego zamętu i obłędu. I nie, nawet nie chodziło o śmierć wielu obcych, obojętnych mu ludzi, co o ogólny bezład i zezwierzęcenie całej tej hołoty. Zrujnowanie dotychczasowego widowiska, niszczenie osady należącej do jego rodu, czy nawet samo zachowanie motłochu, który bestialsko tratował się nawzajem. Wszystko to budziło w nim taką niechęć, że najchętniej jednym ruchem zagrzebałby w piachu sprawców trwającego tu pierdolnika wraz z resztą gawiedzi. W istocie jednak wcale nie różnił się tak bardzo od reszty dziczy, do której teraz obnosił się z pogardą, bo przecież jeszcze kilka chwil temu sam rozpychał się łokciami. Cóż, brązowowłosy był po prostu hipokrytą.

Starając się zachować rozwagę i nie zapominając o wszędobylskim zamieszaniu, przemieszczał się w kierunku miejsca boju, w którym brał udział jego krewny. Zastanawiał się nawet nad dołączeniem do walki, by z zaskoczenia i z przewagą liczebną rozgnieść na miazgę wroga. Nie było to jednak potrzebne, ponieważ przedstawiciel jego rodu poradził sobie w pojedynkę. Ichirou wielce się pomylił w swoich planach, bowiem lada moment pojawiła się zgraja kolejnych kościanych skurwysynów, nie dając szans samotnemu Sabaku. W tym momencie mógł odetchnąć z ulgą, bo gdyby przed momentem się wyłonił, to z pewnością podzieliłby los nieszczęśnika. Stało się w stu procentach jasne, że młodzieniec miał do czynienia z najprawdziwszym konfliktem między dwoma stronami. Biorąc pod uwagę liczebność nieprzyjaciela, nie było sensu w ogóle odkrywać swego pochodzenia. Tak, prawdopodobnie najrozsądniejszym byłoby po prostu opuszczenie tej wojenki, póki była jeszcze taka możliwość. A że w ten sposób opuściłby swój szczep, to trudno. Przecież już jakiś czas temu wybrał życie na własny rachunek, czyż nie? Chyba tylko głupiec oczekiwałby od tego egocentryka szlachetnych zachowań.

Sytuacja się zmieniła, kiedy na miejscu niespodziewanie pojawił się pewien piaskowy shinobi, grzebiący natychmiastowo czwórkę pieprzonych Kaguya. Tak, to był ten osobnik, którego wypatrywał już wcześniej na arenie. Przedtem zastanawiał się nad powodem jego absencji, ale teraz było wszystko oczywiste. W okolicy znaleźli się jacyś osobnicy z zamiarami ataku, ale nim Ichirou zdążył w ogóle zareagować, zostali oni już uśmierceni przez samego Jou. Brązowowłosy rozważał wcześniej, jak będzie wyglądało ponowne spotkanie z liderem. Nie przewidywał takiej opcji jak ta, która niestety praktycznie z samego startu stawiała go w gorszym świetle. Jego pierwsze słowa też nie były zbyt budujące, ale z drugiej strony, czego innego można było się spodziewać?
- Och, nie chciałem przegapić zabawy - odpowiedział w typowy dla siebie sposób, sprowadzając kwestię istotnej rangi do błahostki. Raczej nie było sensu się spodziewać, by lekceważące podejście miało polepszyć jego wizerunek w oczach takiego autorytetu, ale taki już był Ichirou, że wiecznie brakowało mu pokory. Swoją drogą, o i tak na siłę można było się doszukać jakiegoś sukcesu. W końcu żył, wbrew oczekiwaniom jego krewniaków. Tylko czy takie osiągnięcie było wystarczająco satysfakcjonujące?
Na początku tego nawet nie zauważył, ale w pobliżu, jak się zaraz okazało, znajdował się kolejny przedstawiciel szczepu Sabaku. Asahi zlustrował go wzrokiem, ale trudno było mu cokolwiek wyciągnąć wartościowego ze swej pamięci. Zresztą, atmosfera chaosu i wojny niezbyt sprzyjała odtwarzaniu starych zażyłości.
- To mogło być skoordynowane - odniósł się do sprawy inicjatora aktualnego bałaganu, dopiero teraz wnikliwiej analizując trwające tu wydarzenia. Uznawanie w tym wszystkim samych zbiegów okoliczności raczej byłoby zbyt naiwne.
- Ich miejsce jest pod piachem - odrzekł moment później, dość dobitnym tonem głosu, co chyba jasno przedstawiało jego deklarację chęci odparcia ataku, chociaż wcale niełatwo było doszukać się klarownych pobudek w podjętej decyzji. Z pewnością ważnym czynnikiem była sam Jou, który w obecnej chwili mógł stanowić potężnego sprzymierzeńca. Jeżeli Ichi miałby wpaść na przypadkową grupkę kościanych rycerzyków, to oczywiście wolałby, by przy jego boku był sam lider. Poza tym, brązowowłosy Sabaku czuł nawet chęć do odegrania się na napastnikach i zadania im śmiertelnego ciosu osobiście. Czyżby obudziła się w nim dawno uśpiona ambicja?
- Masz jakiś plan? - zapytał, będąc gotów podążyć za liderem i dostosować się do jego wszelkich zaleceń. Nawet jeśli zdecydował się wesprzeć swoich, to nie zamierzał lecieć na złamanie karku. Gra była o niesamowicie wysoką stawkę, stąd też dwudziestolatek musiał wyciągnąć cenne lekce po niedawnej, głupiej porażce i przestać zachowywać się bezmyślnie.
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Senju Toshio

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Senju Toshio »

Z wysoka nie było mowy o pozbawieniu się zatrważającego widoku rozpaczy, jaka targała niezliczanymi ilościami istot. Obraz ten wywoływał w młodym umyśle nietęgie piętno, zdaje się niemalże pozbawiające zdrowego rozsądku. W końcu panika rujnowała społeczeństwo równie szybko, co jaka choroba. Toshiego mimo upalnej pogody i dusznego powietrza przeszły dreszcze.
- Dlaczego ci wszyscy ludzie walczą? Nie mogą poszukać innego rozwiązania? - bezradnie spoglądał po ziemi zroszonej posoką, nie wierząc w brak jakiegokolwiek miłosierdzia. Bardzo niewiele wiedział, stad tez zdziwienie i banalne pytanie skierowane do jedynego, przebywającego z nim osobnika - Shigeru. Wątłe ramiona skuliły się na moment, aby znieść niesione przez wiatr cierpienie. Odgłosy nie dawały w ogóle spokoju. Trudno było przemóc się z nowym usposobieniem. Pomyśleć, żeby zaniechać agresji i uniknąć straty. Gdzie jednak szukac schronienia? Wszędzie musiało dziać się podobnież, dlatego ich przeprawa z Shigeru nie miała być łatwa. Jako cień starszego kuzyna obawiał się nadejścia czegoś zza pleców. Wdrapania się kogoś na dach, jakoby był to maniakalny cel omamionej przez strach postaci. W dalszym ciągu czekał zbawiennie na decyzję, jaką podejmie Shigeru. Nie chciał pozostawać w jednym miejscu, nim do głosu nie doszli inni zebrani. Gromadka ocalałych mogła poszczycić się najlepszym szczęściem, jak i skutecznością. Szykowało się dla nich sporej wagi zadanie. Dostrzeżona nie opodal młodzika kobieta sędziowała jedną z walk turnieju. Szczególnie widać było jej dezorientację. Skromna i broniąca się przed czynnikami zewnętrznymi, bez krzty wcześniejszej pewności. Mimo to posiadała pewien plan. Zapatrzony jednak w dal Toshio śledził wybuchowe powstanie, kiedy z pod areny wydostali się przywódcy klanów i szczepów. Imponowali swoją silą, jak nikt inny. Przeciwstawiali się drugiej, potężnej sile, winnej rozruchów. Malutki umysł kotłował się przy próbie poradzenia sobie ze wzmiankami historycznymi. Rzeczywistość nijak trzymała się zapisanym słowom. Przeżycia bardzo dosadnie wwiercały się w człowieka.
Zaraz jednakowo uwagę przykuł widok Reiki. Była bliżej nic im się zdawało. Nic jej się nie stało, a chyba to było głównym celem poszukiwań blondynki. Tak działała rodzinna troska, która stawiała dobro bliskich ponad własne. Rozwieje to przynajmniej jakąś część wątpliwości i pozwoli skupić na przeżyciu tego koszmaru. Co zatem przyjdzie zrobić Toshio? Nie zawaha się podążyć za Shigeru i jego planami. W końcu w tych okolicznościach przyda się odrobinka brawury. Nie było lepszego nauczyciela do tego typu ćwiczeń niż żywe podłoże. Chłopiec szarpnął Shigeru koszulkę dla pewności, gdyby ten nie dostrzegł zbiorowiska, w którym znajdowała się Reika.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 10
WYTRZYMAŁOŚĆ 10
SZYBKOŚĆ 20
PERCEPCJA 21
PSYCHIKA 5
KONSEKWENCJA 5
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: PERCEPCJA: 21 | 41
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU
GENJUTSU
TAIJUTSU
BUKIJUTSU
KYUJUTSU
KENJUTSU
SHURIKENJUTSU D
KUSARIJUTSU
KIJUTSU
IRYōJUTSU
FūINJUTSU
ELEMENTARNE
KATON
SUITON D
FUUTON
DOTON
RAITON
KLANOWE
0 x
Shigeru

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Shigeru »

Będąc wraz z Toshio na dachu budynku w bezpiecznej odległości od tłumów ludzi biegnących uliczkami, przyglądaliśmy się w szczerym zdumieniu, mało co nie zakrawającym o przerażenie, gdy byliśmy świadkami tego co właśnie działo się na ulicach. Ludzie jakby zwariowali, zachowywali się jak dzikie zwierzęta. Nie obchodził ich los sąsiada, który został napadnięty lub obcego dziecka, które właśnie tratował tłum. Każdy myślał tylko o swoim dobru i tylko na tym jak wzbogacić się w tym piekle. A osób, którym zależało na bogactwie na każdym etapie egzystencji było mnóstwo. Rzesza rzezimieszków wyległa na ulice wykorzystując to, że strażnicy byli zajęci walkami i mieli "wolną rękę" w prawieniu swojej profesji. Szybki ruch ręką i zniknął mieszek z pieniędzmi, szybki ruch ręką i zgasło kolejne życie...
Otrząsnąłem się z tego parszywego widoku i rozejrzałem po najbliższym otoczeniu. Niedaleko naszej obecnej pozycji dostrzegłem znajome twarze z trybun, ale to nie na nich zatrzymało się moje spojrzenie tylko na Reice, którą udało mi się w końcu zlokalizować. Dostrzegłem ją w towarzystwie jakichś mężczyzn, wśród których znajdował się nie kto inny jak Natsume. Uspokoiło mnie to, nim jednak zdążyłem zareagować, przysłoniła mi ich chmara tłumu ludzi, którzy wybiegli z jakieś uliczki. Gryzło mnie to co powinniśmy dalej zrobić, czy próbować dotrzeć do jej grupki czy zaufać Natsume i innym nieznanym mi ludziom, że zadbają o dziewczynę w całym tym zamieszaniu? Wiedziałem, że jest medyczką i zapewne będą chcieli wykorzystać jej umiejętności o ile tylko im je zdradziła. A w takim przypadku na pewno będą traktować ją jako najcenniejsze ogniwo swojego zespołu
Ponownie moją uwagę na najbliższe otoczenie zwróciła odpowiedź Toshio. Wyczułem w tonie jego głosu, że jest zdenerwowany i uderzyło mnie to, że zapomniałem go traktować odpowiednio do jego wieku. Zwracałem się do niego jak do osobnika równego mi wiekiem i doświadczeniem, a tak przecież nie było. To było jego pierwsze doświadczenie z taką krwawą jatką i o ile sam byłem zaniepokojony tym w jakim kierunku toczyło się cało to wydarzenie to o tyle dla chłopaka jawić się to mogło jak jakieś krwawe mary na jawie. - Toshio... - przemówiłem łagodnie do dużo młodszego kuzyna, w końcu poświęcając mu całą swoją uwagę. Przykucnąłem na kolano i położyłem mu dłoń na ramieniu, chcąc go zapewnić o swoim wsparciu jak i dodać otuchy. - Wiem, że to czego jesteś teraz świadkiem... Nie byliśmy na coś takiego przygotowani. Proszę Cię jednak o to, byś zachował zimną krew, trzymał się blisko mnie i zwracał uwagę na najbliższe otoczenie. Nie wdawaj się w potyczki, jak coś wyda Ci się podejrzane, albo niebezpieczne to od razu mnie o tym powiadamiaj. Postaramy się uniknąć ewentualnych potyczek, choć w całym tym zamieszaniu... może to być bardzo trudne. Nie pozwolę jednak Cię skrzywdzić, odpowiadam za Ciebie - zapewniłem młodzieńca, a następnie podniosłem się z klęczka bo usłyszałem odpowiedź jednej ze strażniczek, która była również jedną ze sędzin pojedynku pomiędzy Muraiem oraz Uchihą, którzy tak się składało, że również byli tu obecni. Dopiero również i teraz dostrzegłem w niedalekiej odległości od nas białowłosą towarzyszkę z trybun, która najwyraźniej tak jak i my, dotarła tutaj bez większych problemów. Moją uwagę w każdym jednak razie przede wszystkim zwróciła obecnośc Uchihy. Obawiałem się tego, co mogłoby mu strzelić do głowy w takim momencie. Nie wiedziałem, czy zdawał sobie sprawę z tego, że wraz z Toshio należymy do klanu Senju, ale zamierzałem znaczną część uwagi poświęcić na to co on zamierza wyprawiać. Nie ukrywałem przed samym sobą, że osobom z tego przeklętego klanu zwyczajnie nie ufam. - Jeszcze jedno Toshio... pamiętaj by od czasu do czasu musnąć mnie ręką i zakłócić swoją energią duchową mój układ chakry. To samo będę robił z Tobą. Jest tutaj Uchiha i nie pozwolę na to, byśmy wpadli w jedno z jego przeklętych Genjutsu - dopowiedziałem, dużo już jednak ciszej, w taki sposób aby informacja jaką przekazałem dotarła tylko do uszu mojego kuzyna. Inni nie musieli wiedzieć jakimi obawami traktowałem towarzystwo Yoshimitsu Uchihy.
- Jeżeli Wasz przywódca jednostki wydał takie zarządzanie w razie takiego zagrożenia, to znaczy że zwyczajnie nie życzy on sobie by przeciwdziałać temu co się dzieje. Powiem nawet jeszcze jaśniej - to oznacza, że to co się dzieje, albo zostało wcześniej zaplanowane i posiadał on o tym taką wiedzę, albo nie był świadom zagrożenia, ale jego ugaszenie nie leży w jego interesie. Tak czy inaczej, jeśli mu przeszkodzimy w tym co planuje narazimy się nie tylko mu, ale całemu "elitarnemu zakonu Shiro Ryu". A to nie leży chyba w naszym interesie - spostrzegłem równocześnie głośno... jak i sucho. Takie wnioski nasuwały się same, co inni chcieli zrobić w takiej sytuacji, dopiero miało się okazać. Nie zamierzałem jednak narażać swojego życia oraz życia Toshio dla ambicji jakiegoś mężczyzny, który najwyraźniej prowadził jakąś swoistą grę interesów. Obawiałem się, że jeżeli udamy się do wskazanej wieży i odnajdziemy oddział z przywódcą, a także zadamy niewygodne pytania, to może się okazać, że staniemy się "elementami niepożądanymi" i taką wiedzę zgodnie z rozkazem ich przywódcy - nakaży zlikwidować. W dalszym jednak momencie czekałem na to co jak zareaguje kobieta, czy się zdenerwuje, a może przemyśli to co powiedziałem i sama wysunie inne wnioski? Zada inne pytania?
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 60
WYTRZYMAŁOŚĆ 70
SZYBKOŚĆ 100 | 110
PERCEPCJA 50 | 60
PSYCHIKA 40
KONSEKWENCJA 50

KONTROLA CHAKRY B
POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Gōken (+10 Szybkości, +10 Percepcji)

W dalszym ciągu przygotowaną mam Moku Kawariami no Jutsu i tak jak na trybunach tak i teraz mam na uwadzę najbliższe otoczenie i w razie zagrożenia, wykonuje podmianę, pojawiając się na ziemi, a nie dachu [gdzie znajduje się obecnie], CHYBA, że atak nastąpił poprzez cios kogoś kto znajdował się na dachu - w takim przypadku podmieniam się z belką drewna dopiero co wytworzoną, a sam pojawiam się tuż obok swojej pozycji by w razie czego natychmiast zareagować.

Powyższe działanie odnosi się również do bezpieczeństwa Toshio. Gdyby istniało podejrzenie co do jego bezpieczeństwa takie jak do mnie, to wtedy zasłaniam go swoim ciałem w celu jego ochronienia, samego go odpychając.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Sachū no Senjō”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość