[Event] Pył wojny

Legendarna pustynna arena.
Yoichi

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Yoichi »

Istniały takie momenty w życiu człowieka, w których sekundy zdawały się trwać godzinami. Najwspanialsi z wojowników taijutsu lub szermierzy twierdzili, że to coś normalnego kiedy życie jest w zagrożeniu, a nasze ciało musi dać z siebie więcej niż wszystko. Niektórzy uważali, iż możliwym jest wytrenowanie tego, by stosować w trakcie walki kiedy potrzebujemy cennych chwil, aby przemyśleć czy właściwszym jest unik w prawo, czy w lewo, a może blok. Yoichi znajdował się jednak w zgoła innej sytuacji, a jednak efekt był ten sam - każdy ułamek czasu wcześniej określany jako "mgnienie oka" trwał teraz niesamowicie długo. Niczym sen, a nie mrugnięcie. Niczym strzała wbił się w wodę z niesamowitym impetem, podnosząc niewielką falę, ale jednakowo co ona zaczął tracić swój pęd. Do dna było znacznie więcej niż zakładał. Ha, wcale niczego nie zakładał. Nie myślał nawet ile metrów będzie musiał przemierzyć, by wyciągnąć swojego Ninkena. Mogło to być pięć, dziesięć, dwadzieścia, a nawet sto, lecz on i tak rzuciłby się w ciemną, nocną toń, aby zrobić wszystko byleby Akira przeżył. W głowie rudowłosego nawet nie pojawiła się myśl, że mógłby żyć bez czworonogiego towarzysza. To było coś tak abstrakcyjnego jak życie po życiu. No nie dało się, przyjmując na zdrowy rozum. Zresztą jaki sens miałaby dalsza egzystencja bez najbliższego przyjaciela? Jak umrzeć, to we dwóch. Ani Akira, ani Yoichi nie mieli prawa ginąć osobno. Już kiedyś o tym rozmawiali, dochodząc do wniosku, że to byłoby cholernie egoistyczne zachowanie umrzeć w obronie drugiego, aby później go pozostawić samego. Obaj wciąż byli skłonni oddać ostatni oddech, aby drugi przeżył, lecz świadomi też byli zasady.
Nieznośny mrok nie ułatwiał zadania. Jedynie pamięć wspomagała młodzieńca w dotarciu do swojego psiego kompana, aby go wyciągnąć. Nic nie widział, musiał kierować się intuicją, a pod wodą jego węch był bezużyteczny. Udało mu się dotrzeć i bez zastanowienia zaczął z całych sił walczyć o uwolnienie Ninkena. Oddałby godziny życia albo nawet miesiące czy lata za kolejne sekundy pod tą wodą. Oddech zaczynał mu się kończyć, a potrzebował jeszcze chwili, jeszcze trochę tylko i mógłby wyrywać się na powierzchnię. Niestety los nie przystał na taki układ. Jego ciało zaczynało robić się ociężałe, a kończyny sztywne. Nawet ta przeklęta, nieruchoma ręka zdawała się nie być lekka, luźna, a jakby nabrała nieznośnego ciężaru. Oczy same się zamykały. Ciemność, witała go ciemność, ale zupełnie inna niż ta obecna aktualnie - spowodowana zajściem słońca. Ta była znacznie zimniejsza, znacznie bardziej ponura. Odbierała mu wszystko co miał. Siły odchodziły, cała jego energia została zabierana przez wodę. Jakby sama śmierć ucztowała na jego witalności. Spijała powoli nektar jego duszy, delektując się kolejnym zabranym życiem, a tym razem wyjątkowo smacznym, gdyż młodego chłopaka. Istna ambrozja. Ostatni wysiłek oddał Akirze, wykonując szarpnięcie, by wydostać go i wtedy uświadomił sobie, że zawiódł. Brakowało mu siły, aby uratować mieszkańców, brakowało mu siły, aby uratować Akirę, brakowało mu siły, aby uratować ojca i brakowało mu siły, aby dokonać zemsty. Na własnej skórze przekonał się, że moment, w którym człowiek zdaje sobie sprawę, że za chwilę umrze, to kilka chwil pełnego zrozumienia. Wszystko staje się jasne, chociaż przed oczami robi się ciemno. Ironia. Gdyby tylko mógł, to krzyknąłby ze złości na samego siebie. Był taki bezsilny. Cała ta pewność siebie, cała ta arogancja, wszystko to runęło w jednej chwili. Kiedy już oswajał się z myślą, że tutaj kończy się ich historia, wtedy też poczuł, iż nagle nie znajduje się pod wodą. Oko otwarło się, chociaż początkowo widział jedynie czarną mgłę. Przysłaniała mu wszystko, oddech wciąż nie wracał, lecz ciało czuło, że to już nie głębiny. Jego dusza była już właściwie poza ciałem, dlatego też nie poczuł bólu uderzenia, które trafiło go w klatkę piersiową. Zdawał sobie jednak sprawę, że mogło być porównywalne z tamtym w podbrzusze. Świadomość powoli wracała z zaświatów, głowa przechyliła się na bok, a słowa zaczęły docierać. Płuca również wróciły do pracy - trafienie musiało im przypomnieć o ich roli. Wizja wracała i zdał sobie sprawę, że obok niego leży Akira. Odetchnąłby z ulgą, gdyby nie to łapczywe wciąganie powietrza. Mimo wszystko na jego skrzywionej twarzy zagościł uśmiech, a głowa znów wróciła do dawnej pozycji, z której mógł obserwować niebo. Ciemne, zachmurzone niebo. Zostało obdarte z gwiazd na rzecz chmur. A podobno na pustyniach najlepiej się oglądało te migoczące kropki. Widocznie zbierało się na płacz nad tymi wszystkimi martwymi w całej osadzie. Autorką słów okazała się Yuriko. Zapewne to ona ich uratowała, gdyż jej oko krwawiło. Zawsze jak korzystała z niego, to ono później oddawało ziemi trochę szkarłatnej cieczy. Zaśmiałby się, ale nie miał siły.
- Zapa... miętam... - wycedził z trudem odpowiedź na pouczenie dziewczyny. Nie robiło się wielu rzeczy i rudzielec o tym wiedział, ale wszystko stawało się nieważne kiedy jego Ninken był w śmiertelnym zagrożeniu. Wtedy wszystko było dozwolone. Nawet wszystkie piękności świata stawały się nieistotne.
Zielony błysk sprawił, że złote oko Yoichiego zostało zmrużone z bólem. Spojrzał w tamtą stronę i ujrzał dopiero wtedy, że jego kompan jest w tragicznym stanie, lecz jednocześnie zdał sobie sprawę, że jest leczony medycznym jutsu. W końcu sama Yuriko poprosiła o to jakiegoś mężczyznę. Rany goiły się natychmiastowo, a to znaczyło, że młodzieniec nie ma co się martwić o swojego towarzysza, gdyż trafił pod wyśmienitą opiekę. On nie musiał być leczony - w tym momencie jakoś nawet nie czuł zbytniego bólu, a może czuł cały czas? Odczucia były zbyt zmieszane ze sobą, aby je rozróżniać. Nie umierał już, a jedynie został pozbawiony sił. Życie nauczyło go, że dobra drzemka to idealne lekarstwo na wycieńczenie. Jednak jak usnąć kiedy do uszu dochodzą takie informacje jak ta tutaj? Nie znał Senju Akumy, ale słowa "lider" i "Antykreator" nie były mu obce, zatem poczuł wagę tego, co właśnie usłyszał. W trakcie wypowiedzi medyk zajmujący się Akirą przeszedł do leczenia Yoichiego. Musiał być wyjątkowo uzdolniony, gdyż kilka chwil później, nim tamten cały Suzumura skończył swą opowieść, to rudowłosy był już wyleczony czego znakiem było ogólne samopoczucie oraz zakończenie techniki medycznej. Ninken wstał na cztery łapy i podszedł do swojego ludzkiego przyjaciela, a następnie polizał go po twarzy. Już sprawne lewe ramię wraz z prawym objęły szeroki kark psa, by móc go spokojnie przytulić.
- Śmierdzisz jak mokry pies. - powiedział chociaż czworonóg wcale nie śmierdział. Taka wada Inuzuka, że ich wyczulony węch zmuszał ich do wyjątkowo dokładnych kąpieli. Rudzielec usłyszał nagle kilka szczeknięć, za którymi zdążył się stęsknić - "A Ty jak mokry człowiek, idioto. Zachciało Ci się pływać?", lecz Yoichi nie odzywał się już. Przytrzymał tak futrzaka jeszcze chwilę, a później wstał, zdając sobie sprawę, że może jest zdrowy, ale siły mu cudownie nie wróciły. Czuł się wycieńczony w dalszym ciągu, ale nie na tyle, by być zmuszonym do leżenia. Wraz z Akirą spoglądnęli na akcję, która się toczyła i ujrzeli, że Suzumura jest przebity przez jakieś gałęzie tamtego Senju. Jednak jakimś cudem żył, chociaż nie wyglądał najlepiej. Przypominał nieco stłuczoną porcelanę, którą ktoś poskładał do kupy, a najbardziej dziwaczne były oczy - czarne białka i złote tęczówki. Właśnie, złote oko - na tą myśl Yoichi przypomniał sobie, że opaskę ma przesuniętą na niewłaściwe. Poprawił to natychmiast, aby to szmaragd go zdobił, a nie złoto. Przyglądali się jak błyskawice pokrywały Szkarłatnego, aż w końcu ten wypalił z techniki i... rudowłosy zaniemówił. Takiej potęgi nigdy nie dane mu było ujrzeć. Kiedy myślał, że ten Akuma jest istnym potworem, to pojawił się nagle on - lider zakonu, do którego należała Yuriko. Prawdziwa bestia zdolna przeżyć śmiertelny atak i wyprowadzić taki, którego przeżyć się nie da. Akira zaszczekał, przekazując informację - "Dobrze, że nie użył tego jak byliśmy pod wodą. Usmażylibyśmy się" i ciężko było się z tym nie zgodzić.
Młody Inuzuka już miał zadać pytanie odnoszące się do wspomnianej puszki, lecz uprzedziła go Nikusui, która swoją drogą również porządnie oberwała w walkach. Jej szata była niemalże przesiąknięta krwią. Poprawił swoje mokre włosy i starał się nie drżeć od zimna jakie odczuwał, a następnie spojrzał na wspomnianego Sau.
- Mógłbyś się nią zająć? Nasze rany wyleczyłeś w mgnieniu oka, więc z nią byłoby łatwiej. - zapytał, wskazując głową na białowłosą. Wiedział o otrzymanym rozkazie poinformowania "Kościanych", ale mimo wszystko liczył, że ten znajdzie chwilę albo teraz, albo po przekazaniu wiadomości. Reszta względnie wyglądała dobrze, więc tylko Nikusui aktualnie była ranna.
Chakra Yoichiego: 20%

AKCJA I UŻYTE/PRZYGOTOWANE JUTSU:
Wyjaśnienie:
1. Aktualnie mimo wycieńczenia Yoichi wciąż stara się zachować czujność, jednak większą z pewnością ma Akira, którego energia nie została wyssana. W razie czego ostrzeże chłopaka, a ten resztę. Nadal są gotowi na uniki, odskoki, bloki, a nawet wykorzystanie kosy jeżeli zajdzie taka potrzeba. Byleby nie zostać rannym.
2. Węch wciąż działa, więc starają się wyczuć cokolwiek i kogokolwiek zbliżającego się w okolicy.
3. Shikyaku wyłączone.
STATY I EQ:
YOICHI - Zasięg węchu: 1200m

KEKKEI GENKAI: Inushiro
NATURA CHAKRY: Fuuton
STYLE WALKI: Mokuzai (KiJutsu)
UMIEJĘTNOŚCI: Brak
PAKT: Brak
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 50
    WYTRZYMAŁOŚĆ 33
    SZYBKOŚĆ 50 | 60
    PERCEPCJA 45 | 55
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1

KONTROLA CHAKRY D
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Mokuzai (+10 Szybkość, +10 Percepcja)
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    FUUTON C
    KIJUTSU D
    KLANOWE B
EKWIPUNEK

PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Wielka, czarna kosa - Zetsumei (na plecach)

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Lewa kieszeń - 2x Kunai, 5x Shuriken, 2x Bomba Dymna, 1x Notka Świetlna
Prawa kieszeń - 1x Kunai, 7x Shuriken, 1x Bomba Dymna, 1x Kunai z przyklejoną Notką Świetlną

AKIRA - Zasięg węchu: 1600m - w formie psa.
CHAKRA AKIRY: 88%

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 75 | 94
    WYTRZYMAŁOŚĆ 75
    SZYBKOŚĆ 65
    PERCEPCJA 65
    KONSEKWENCJA 45
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Hardość (+25% siła)
Akira ma przy sobie: 1 kunai.
0 x
Ryūji

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Ryūji »

Czas pędził jak szalony i równie szybko rozpoczął się pojedynek między trójką Sabaku a liderem Kaguya o ile można było uznać jakikolwiek wpływ na niego dwójki młodzików. Od samego początku można było zawuważyć zdecydowaną różnicę w poziomie, technika wykonane przez Ryujiego pozostała praktycznie niezauważona, praktycznie tak jak by jej nie było, Ichirou z kolei poszło troszkę lepiej gdyż udało mu się unieruchomić przeciwnika niestety, ten i tu pokazał zdecydowaną wyższość i postanowił się odpłacić wystrzeliwując piekielnie szybkie pociski z kości w stronę kuzyna blondyna. Ichirou udało się zablokować większość z pocisków lecz jeden dosięgną celu i ranił go w szyję co zmusiło go do odwrotu, jedynym na polu walki, który faktycznie mógł coś zdziałać został osłabiony Jou, mimo to doskonale sobie radził kontrując i blokując ataki przerażającego przeciwnika. Ryuji poczuł się jak maleńki robaczek, mucha latająca koło nosa, która w gruncie rzeczy nie mogła nic zdziałać, jego obecność nawet nie została dostrzeżona ale to akurat mógł wykorzystać na swoją korzyść i wycofać się dalej od walczących liderów, w żaden sposób nie mógł pomóc więc nie zamierzał też przeszkadzać. Walka nabierała tempa, a przywódcy wdali się w konwersację na temat przyczyny ataku, w tym właśnie momencie pojawili się kolejni członkowie szczepu Sabaku, spadając z nieba w miejsce potyczki i wtedy wydarzyło się coś czego Ryuji się nie spodziewał, jednym z nowo przybyłych był jego ojciec, który ranny i nieprzytomny wylądował mocno na piasku. Bez chwili zastanowienia blondyn podbiegł do Saito i zobaczył w jak złym stanie jest jego ojciec, z przestrzelonego brzucha wydobywało się mnóstwo krwi, bez chwili namysłu siedemnastolatek ucisną ranę z całej siły aby zatamować krwawienie. Po raz pierwszy w całym swoim krótkim życiu Ryuji'ego opanowała panika i strach, po raz pierwszy w życiu nie mógł zebrać myśli i na trzeźwo zastanowić się nad rozwiązaniem.
-Nie, nie, nie! Nie możesz tu umrzeć, nie ty! To ja miałem cię pokonać! Słyszysz?! Nie poddawaj się, tylko słabi to robią, zawsze mi to powtarzałeś! Wszystko inne w tym momencie było nie ważne, tocząca się bitwa wokół, inni ludzie, wojna która wybuchła czy to iż w każdym momencie ktoś mógł zaatakować. Przelewająca się krew przez palce młodzieńca nie zwiastowała nic dobrego, Ryuji spanikował, zrobił coś co było nie do pomyślenie dla niego a przede wszystkim dla jego ojca, blondyn popatrzył na twarz Saito, miał zamknięte oczy a jego twarz była równie chłodna jak zawsze, w tym momencie wszystko ustąpiło, wszystkie nauki które mu wpajał mężczyzna leżący przed nim przemknęły w jego głowie jak wiatr, młodzieniec przymkną na sekundę oczy i uregulował oddech, nachylił się nad ciałem ojca cicho rzekł
-Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. Chłopak wiedział, że aktem desperacji i paniki zawiódł swego ojca bardziej niż kiedykolwiek, zawiódł jego nauki. Ryuji oderwał kawałek, rozerwanego już wcześniej rękawa i i wepchał do dziury po pocisku wciąż mocno uciskając, niestety nie posiadał żadnych medykamentów, które były tak bardzo potrzebne, będzie to nauczką na przyszłość o ile taka nadejdzie. Cała ziemia zadrżała a piasek wzbił się w powietrze, mogło by się wydawać, iż przez ułamek sekundy cała osada zamarła w ciszy by następnie przeszył ją dźwięk tak przerażający iż nawet największym twardzielom zjeżył by się włos. Blondyn instynktownie odwrócił głowę w kierunku źródła, lecz obaczył tylko budynki oraz piach, który był teraz wszędzie nie tylko pod ich stopami lecz również w powietrzu. Jou krzykną do kuzynów by uciekali "Znów wspomina o Jednoogoniastym, czyli puszka została uwolniona. Ryuji nie miał zamiaru ignorować rozkazu, umierający ojciec i przeciwnicy, dla których jest mniej niż zerem wystarczą do sensownego odwrotu a co dopiero broń masowej zagłady, chłopak utworzył pod sobą i ojcem platformę z piasku, jednocześnie tworząc wokół osłonę z piasku by chronić ciało ojca jak i siebie samego i ruszył co sił w kierunku poprzedniego odwrotu, który został przerwany przez Toshikasu. "Nie dam ci tu umrzeć staruszku, trzymaj się" Blondyn w razie ataku zamierzał wzmacniać osłonę piaskiem czy manewrować platformą w celu uniknięcia go. Jeżeli sytuacja będzie na to pozwalała stara się zerknąć co się obrócić przez ramię by zobaczyć czym jest Jednoogoniasty lecz nie kosztem bezpieczeństwa swego oraz ojca.
SIŁA 14|14
WYTRZYMAŁOŚĆ 1|1
SZYBKOŚĆ 20|30
PERCEPCJA 20|30
PSYCHIKA 14|14
KONSEKWENCJA 1|1

Suna Kanri (Teichi): Reberu Di: -5%
Sabaku Fuyū: -12%
Chakra: 29%
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Rokuramen Sennin »

Theme (kappa)
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=uCUnhoe0rpU[/youtube]
Mapka
Obrazek

Biała kropka - grupa główna
Bordowa kropka - Ichirou i Ryuji
Limonkowa kropka - Shigeru
Żółta kropka - Shukaku (poglądowo, jest większy)
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3911
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Ichirou »

Mimo usilnych starań i prób wykrzesania z siebie jak najwięcej, byleby choć w małym stopniu wpłynąć na przebieg starcia i przechylić szansę na stronę swego przywódcy, wszystko tak naprawdę spełzło na niczym. Wróg w porę zareagował na jego atak, którego finalna eksplozja zaszkodziła obu walczącym. Ichirou zaklął w duchu na własną głupotę i rezultaty swoich działań. Był jak śmieszny, nic nie znaczący wrzód na dupie, który tylko denerwował dorosłych. Dalsze uczestnictwo w boju nie miało sensu, skoro nie był w stanie jakkolwiek zagrozić Toshikasu. Ostatnimi manewrami znacząco wykorzystał pokłady sił, stąd też nawet nie mógłby kontynuować walki, bazując na pełni swoich możliwości. Pozostała jedynie ucieczka, którą i tak nakazał im Jou. Ten postanowił powstrzymać przeciwnika, dając szans reszcie szczepu na ewakuację i opuszczenie osady, która lada moment miała runąć. Poświęcenie godne najprawdziwszego lidera, w pełni zasługujące na szacunek. Czy śmierć najsilniejszego spośród wszystkich Sabaku była warta uratowania brązowowłosego i innych, takich jak on? Szczerze mówiąc, młodzieniec w to powątpiewał. Sam był przecież marnym pionkiem, który niewiele mógł zdziałać w tej wielkiej wojnie. Jednak subiektywne opinie nie miały tutaj żadnego znaczenia. Należało się dostosować do podjętych decyzji i sprawić, by ofiara Jou nie poszła na marne.
Wtedy w oddali zaczęło się formować to, czego tak bardzo wszyscy się obawiali. Potężny twór chakry zaczął przybierać postać piaskowego demona, którego siła przekraczała wszelkie wyobrażenia. Bestia. Jednoogoniasty demon. Uosobienie zła i nienawiści do ludzi, niosące zagładę i ogromne zniszczenie. Coś, przeciw czemu raczej nie było sposobu się przeciwstawić. Zaraz po pojawieniu się na terenie Sachū no Senjō, Ichibi zaczął zbierać krwawe żniwo. Jako cel obrał twierdzę Sabaku, na której wciąż rozgrywała się zacięta bitwa. Kula wiatru zderzyła się z destrukcyjną siłą w ziggurat, eliminując obie strony konfrontacji i nie pozostawiając zapewne nikogo przy życiu. Jeden niszczycielski atak przyniósł zgubę wielu jednostkom. A to był dopiero początek. Przed taką niemierzalną potęgą Asahi mógł czuć już nie respekt, lecz trwogę.
Ucieczka była jedynym rozwiązaniem. Do tej jednak by nie doszło, gdyby nie interwencja samego lidera, który uchronił pozostałych przed przebiciem przez las kościanych kolców. Fala piasku na czas wyrzuciła ich z obszaru zagrożenia, pozwalając dostać się na pustynne platformy i za ich pomocą rozpocząć odwrót. Ichirou znowu pozostawił pobratymców za plecami, tym razem również samego lidera. Oczywiście, że był zły i rozgoryczony, całym tym bajzlem, osobistymi stratami, ogólnym zniszczeniem, czy swoją niemocą, ale nie mógł zrobić nic. Trzymając się za zranioną szyję, dysząc ciężko sunął na pustynnej platformie, bo tylko ratując swe marne życie był w stanie przynieść jakikolwiek pożytek szczepowi w dalszej perspektywie czasu. Dzielenie tragicznego losu wielu braci nie wniosłoby niczego pozytywnego. Zresztą, wcale nie zamierzał umierać i kurczowo trzymał się życia.
Jednoogoniasty demon szykował się do kolejnego ruchu, który zapewne również miał przynieść wiele zniszczeń. Przynajmniej tyle, że brązowowłosy wraz z pozostałymi uciekającymi z każdą sekundą oddalał się od centrum zagrożenia i zbliżał się do zewnętrznego pierścienia Sachu. W razie zagrożenia był gotów do zasłonięcia się odpowiednią warstwą piachu, ale priorytetem pozostawało i tak unikanie zawczasu wszelkiego zagrożenia, omijając ewentualne potyczki, do których nie było sensu się dołączać. Eliminacja Kaguya zeszła bowiem na drugi priorytet, skoro i tak wszystko lada moment miało obrócić się w pył.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Inoue

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Inoue »

Stała blisko Yoshiego by poczuć jego pewność siebie jak i ciepłotę ciała. Już od jakiegoś czasu nie walczyła przez co dosięgnął ją chłód pustyni. Zadrżała lecz słuchała w skupieniu by znaleźć się w tej pokręconej sytuacji. Czerwony był mocno skonsternowany potężną siłą mężczyzny, który poniekąd przypominał osobę ze szczepu klanu Juugo. Dziewczyna uśmiechnęła się półgębkiem. - Byli irytujący? Pewnie dlatego, że byli silniejsi od ciebie - Dogryzła Yoshiemu nieco się z niego nabijając. Miała nadzwyczaj dobry humor, chwilowa przerwa dała jej potrzeby odpoczynek. Nie licząc oczywiście panującego wokół zimna.
Do jej uszów doszedł jakiś krzykliwy głos, należał on do tego dzieciaka, który zjawił się w tym miejscu dopiero co. Ruda skrzywiła się spoglądając na niego z wyraźną odrazą. - No nie, ktoś tu zapomniał pieluch i chyba się denerwuje - Mruknęła do Yoshiego, lecz jej uwaga nadal była skupiona na głównej rozmowie lidera, który stracił wątek i zaczął tłumaczyć młodemu zasady tego brutalnego świata. Inu prychnęła z wrednym uśmieszkiem. Ona nie miała zamiaru zostać jakimś tam pionkiem w rękach władzy, będzie kroczyła własną ścieżką. Zdobędzie potęgę dzięki której będzie mogła rządzić najsilniejszymi, aby ci nie byli w stanie kontrolować jej.
Nagle w okolicy zaczęło się dziać coś podejrzanego. W powietrzu rozniósł się miarowy huk, z każdym kolejnym powtórzeniem wydawał się jeszcze głośniejszy, ziemia drżała pod naporem nieznanej siły. Inu zaczęła się nieufnie rozglądać na wszystkie strony. Coś potężnego było nieopodal nich, coś co posiadało potężną siłę. - Co tu się dzieje do diaska...? - Pył wzniósł się w eter tworząc delikatną piaskową mgłę, przez którą widok był nieco ograniczony. Hanji nie wydawał się zbytnio przejęty, był raczej poważny mimo nieznanego zagrożenia. Kontynuował wyjaśnienia, które robiły się mocno zagmatwane. To wszystko było jakimś popapranym testem, wszystko było zaplanowane zaś cała ta organizacja miała nie wtykać nosa w ten cały bajzel. Jaki to miało sens? Inu w konsternacji przeczesała włosy brudząc je krwią, która pokrywała jej ręce sporą jej warstwą. - Że co? - Podsumowała przechylając nieco głowę na bok jak pytające szczenię. - Ja nic nie wywoływałam, chyba kogoś tutaj boli głowa - Mruknęła i skrzywiła się. Ci Możnowładcy są srogo popierdoleni... Podparła dłonie o biodra czekając na dalsze bzdury.
Przyszły wyjaśnienia na temat sławnej Puszki. Bez niej nie byłoby możliwe powstrzymanie tego bajzlu, który został wywołany przez nie wiadomo kogo. Była to tajna broń, która miała uspokoić wszystkich wokół. - Ta, pewnie - - Mruknęła dziewczyna niezbyt przekonana. Hanji wskazał ręką na pojawiający się twór, nieopodal piasek formował się w jakiś dziwny kształt, z każdą następną sekundą zaczęło przypominać jakąś wielką bestię. Ostatecznie powstała jakaś potężna kreatura, która wydawała się jedną z technik Sabaku. Jednakże wydawała się bardziej...namacalna, żywa i niebezpieczna. Potwór ryknął, Inu skuliła się zasłaniając uszy gdyż przeszył ją ból przez tak potężny hałas. Potwór skończył, w uszach rudej dzwoniło jak w Kościele. Zdołała jednak dosłyszeć słowa Hanjiego, choć zastanawiała się, czy jej się nie przesłyszało. Ichibi no Shukaku? Jednoogoniasty demon? Co to za czary!? Nigdy nie słyszała o żadnych demonach, które istniały na tym beznadziejnym padole, teraz jeden z nich stał na jej oczach i rujnował wszystko, co znajdowało się w jego zasięgu. Hanji zasłonił kaptur oraz polecił im się zwijać. Po swoich słowach zniknął, pozostał po nim tylko obłok dymu. - Kurwa...lepiej stąd wiejmy - Rzekła do Yoshiego, który nie był przyzwyczajony do ucieczki. Nie wiedzieli jednak z czym przyszło się im mierzyć, z tej bestii emanowała potężna siła, którą nikt nigdy nie widział. Ruszyła w kierunku najbliższej bramy, do której nie było wcale tak daleko. W trakcie tego zmieniła swoje ramię w ostry twór. Nie chciała skończyć w paszczy tego demona, dlatego chciała przeciąć każdego, kto tylko odważyłby się stanąć jej na drodze. Nie odstawała zanadto od Yoshiego, trzymali się blisko by nie dać się zaskoczyć z żadnej ze stron. Po prostu biegła i uważała na wszystko.

Staty:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 40 + 45
    WYTRZYMAŁOŚĆ 50 + 55
    SZYBKOŚĆ 100 (+10 ze stylu) = 110
    PERCEPCJA 10 (+10 ze stylu) = 20
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
    KONTROLA CHAKRY B

    Chakra: 135 - 7 = 128
    128 + 25 = 153 (pieczęć)
    153 - 25 = 128 (technika)
    128 - 25 = 103 (lvl 3 > lvl 2 pieczęci)
Techniki:
Poziom
Przemiana
Opis Drugi poziom przemiany, w którym ciało użytkownika całkowicie zostaje całkowicie pokryte przez czarne wzory. Na tym etapie następuje znaczący wzrost siły oraz wytrzymałości użytkownika kosztem znaczącej kontroli nad swoim zachowaniem. To czy użytkownik rozróżni przeciwników od sojuszników zależy jedynie od jego kontroli chakry. Członek szczepu Jūgo ponadto potrafi w znacznie większym stopniu manipulować tkankami swojego ciała.
Wymagania
Dziedzina klanowa na randze B
Bonusy
Inne Gwałtowny przyrost agresji. W przypadku kontroli chakry niższej niż ranga B, użytkownik atakuje zarówno sojuszników jak i przeciwników.
Nazwa
Akkusu Ken o Hakai Suru
Pieczęci
Brak
Zasięg
Przedramię użytkownika
Koszt
E: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3%
Dodatkowe
Wymaga dziedziny klanowej na randze C
Opis Następna już z rzędu możliwa transformacja przedramienia członka klanu Jūgo. Tym razem chakra natury pobrana poprzez Senninka dostaje się do ręki, wzmacniając mięśnie i powiększając kończynę. Brzmi podobnie jak Jigoku Burō, co? Tyle że tutaj mamy jedną, za to znaczącą różnicę - większość chakry trafia do jednego segmentu skóry, tworząc na ręce narośl w kształcie topora. Poczekajcie - to nie jest zwykła narośl, a prawdziwy, naturalny topór! Uderzenie taką bronią jest w stanie rozkruszyć kamienne płyty lub ściąć dość grube drzewa, a także sama struktura jest na tyle silna, by umożliwić zablokowanie ciosu bronią sieczną, nie odnosząc obrażeń. Dodatkowo na reszcie ręki pojawiają się kolce, będące bonusową ochroną ręki, lecz nie są one tak wytrzymałe jak sam topór.
0 x
Yoshimitsu

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Yoshimitsu »

Inu najwidoczniej zaczynała delikatnie przejmować się sytuacją, która zaczynała powoli się wyjaśniać, a także narastać... Widać było różnicę między nimi, kiedy to dziewczę cały czas mimo, iż było pod delikatnym wpływem swojej pieczęci, to i tak zachowywała trzeźwość wraz z podstawowymi odruchami ludzkiego umysłu, jakim było oddalenie się od zagrożenia. To właśnie rzucało prawdziwy cień na Yoshiego, który nie miał tego zachowania. Nie miał tego instynktu samozachowawczego, który powie mu by przestał czy też zaczął uciekać. Za to własnie odpowiadała Inu. Kiedy to on napawał się potęga mężczyzny, o jakże dziwnej twarzy, kompletnie olewając jego słowa, które niby słyszał, lecz nie były ona przetwarzane w jego myślach. Kiedy usłyszał potężne uderzenie zza pleców, odwrócił się i znów ujrzał coś co po raz kolejny przerosło jego oczekiwania. Ślepia rozszerzyły się po raz kolejny ze zdziwienia, a uśmiech na jego twarzy wydawał się być jeszcze bardziej szerszy niż zazwyczaj. Sharingan spojrzał na masywną chakre, która zbierała się w jednym miejscu.
-To żyje... -mruknął pod nosem, wpatrując się cały czas w szalejącą burze piaskową, która w każdej sekundzie słabła tworząc jakiś kształt. Widząc, iż ta niewyobrażalna ilość chakry po prostu należy do istoty żywej, gdyż tak się zachowuje... Nie było w tym chaotycznego ruchu, a swego rodzaju skomplikowany proces, który musiał zostać zakończony nim obecni tutaj ludzie będą mogli zobaczyć efekt końcowy. Niewiele czasu zajęła ta transformacja, którą cały czas chyba tłumaczył nikt inny jak stojący za nim kolejny potwór.
-Heh, mówiłem...? W tym miejscu zebrały się chyba najpotężniejsze potwory tego świata. -odwrócił na moment wzrok od tego zjawiska i spojrzał na Inu. -A ja nawet nie należę do pierwszej dziesiątki...-zaraz po tych słowach znów wrócił do oglądania czegoś czego nie można przegapić, czegoś czego człek może doświadczyć raz w swoim życiu. Przed Inu i Yoshim powstał Jednoogoniasty demon. A ryk rozległ się krok po jego pojawieniu się.
Najpierw usłyszał niepowtarzalny ryk, którego nie mógł porównać do żadnego napotkanego stworzenia. Potężny dźwięk, który wdarł się w jego uszy powodując swego rodzaju ból, a kilka sekund później pojawił się równie silny podmuch wiatru, bijący go po oczach czy samej twarzy, rozrzucający jego czerwonymi włosami na wszystkie strony świata. A Uchiha stał, niewzruszony niczym, doglądał tego cały czas jak gdyby było mu mało. Inu zatkała uszy, a on pochłaniał tę moc z każdą kolejną sekundą wyobrażając sobie przepaść jaka dzieli go od tych, których spotkał w tym miejscu. -Murai, Hisato, Hanji i teraz Ichibi no Shukaku... -powiedział po raz kolejny do siebie pod nosem. To miejsce zadziwiało go z każdą kolejną sekundą, chciał więcej i więcej! To na pewno nie było jeszcze końcem potęgi, która drzemie na tym świecie, dopiero teraz dotarło to do Czerwonego Króla, że przed nim jest jeszcze tyle istnień, które to będzie musiał zmiażdżyć, by móc ogłosić całemu światu swoją moc. Nie był pewien jednak, co musi zrobić by zdobyć taką potęgę, a zarazem nie martwił się tym, pozostawiając to bez zbędnej odpowiedzi, mając w myślach tylko jedno. Inu...
To właśnie teraz Rudowłosa przyciągnęła go słowami by wyrwać go z transu. Nie mógł się przeciwstawić swojemu żywemu rozsądkowi, tak więc po prostu ruszyli jak najszybciej w stronę bram, by to równie szybko uciec z tego miejsca jak najdalej się tylko da.
86 - 2 = 84% chakry

Mimo wyluzowanej pozycji, dogląda wszystko Sharinganem. Oczywiście, jest przygotowany na unik czy wykonanie Kawarimi (jeśli się da). Również ostrzeże Inu jeśli zajdzie taka potrzeba i ta nie zauważy ataku. Lub skontruje ewentualny atak Kogi, używając kopi techniki Hisato, totalnie paraliżując oponenta.

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA1 (+10 Styl) = 11
    WYTRZYMAŁOŚĆ 20
    SZYBKOŚĆ 84 (+10 Styl) = 94
    PERCEPCJA 32 + 40 (shar) = 72
    PSYCHIKA 100
    KONSEKWENCJA1
KONTROLA CHAKRY B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: +10 Siła i Szybkość ze stylu
Nazwa
Sharingan: San Tomoe
Środkowy i ostatni powszechnie znany poziom Sharingana - powyżej niego sięgają już bardzo nieliczni. Na tej randze Uchiha staje się niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Po pierwsze, znacząco rośnie jego możliwość kopiowania jutsu. Nie tylko może on kopiować praktycznie wszystkie jutsu i wykonywać je jednocześnie z wrogiem - wygląda to tak, jakby czytał on w jego myślach. Miażdżąco rośnie jego percepcja, a talent w kontrolowaniu Bijuu staje się już zadowalający.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - Klony rangi B w dół
  • Wejście do umysłu Jinchuuriki - Shinobi zyskuje możliwość uspokojenia Demona, a także zdarcia trzech pierwszych ogonów z Jinchuuriki. Koszt: 6% chakry.
  • Bonus atrybutów - percepcja użytkownika rośnie o 40 punktów
  • Kopiowanie technik - Można kopiować wszystkie widziane techniki (oprócz innych KG i Hijutsu, rzecz jasna) i wykonywać je w tym samym momencie co przeciwnik. Koszt: 4% od techniki.
Wymagania
Dziedzina klanowa na B, misja rangi A z zagrożeniem życia.
Koszt
2% za turę
[center][img]Obrazek[/img][/center]
Nazwa
Kogi-jutsu
Dziedzina
Genjutsu
Ranga
B
Pieczęci
Brak
Zasięg
Tak jak niesie się dźwięk.
Koszt
E: 25% | D: 20% | C: 15% | B: 10% | A: 5% | S: 3% | S+: 1%
Dodatkowe
Wyjście z Genjutsu za pomocą Kai. | Użytkownik musi znać "używaną" technikę. | Łapiemy za pomocą gwizdnięcia (ofiara musi usłyszeć dźwięk).
Opis Technika iluzji mająca na celu stworzenia genjutsu odpowiedniej techniki... Prosty przykład: użytkownik chce wyprowadzić przeciwnika w pole i tworzy iluzję ataku pali Mokutonu, te obwiązują go i obezwładniają. Wtedy przeciwnik nie może się ruszyć, czuje ucisk itp. Jednak po dezaktywacji techniki np siniaki czy ból spowodowany przez silne zaciśnięcie się tej iluzji Mokutonu znika. Dla podania większego zrozumienia. Użytkownik używa kuli ognia, która perfekcyjnie trafia. Oparzenia (iluzja ich), pojawia się na ciele. Oponent czuje smród spalonego ciała, odczuwa dany ból itp. Wychodzi z techniki i jedyne co pozostaje po technice to wspomnienie. Efekt kuli ognia jak podpalona trawa przez którą leciała ognista technika również jest towarzyszem, jak i inne zmiany w otoczeniu. Oczywiście jedynie ofiara to wszystko widzi, jak i również przestaje widzieć po wyjściu z techniki.
Jest też inny efekt uboczny można powiedzieć, ponieważ jak wiemy iluzje mogą doprowadzić do różnych rzeczy, zmiany w psychice omdlenia itp. W tym wypadku, jeśli oponent w rzeczywistości nie przeżyłby ów użytej techniki w iluzji, straci on przytomność.
Efekt omdlenia możliwy jedynie jeśli przeciwnik posiada mniej konsekwencji od psychiki użytkownika o 60. Czyli użytkownik posiada 60 psychiki, natomiast przeciwnik 0 konsekwencji = omdlenie. Jeśli natomiast posiadałby 1 konsekwencji, wtedy takowego efektu nie ma.
Link do tematu postaci KLIK!
0 x
Shigeru

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Shigeru »

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=oN2Xs-MvxLw[/youtube]
Zachowanie Miyuki jawnie wskazywało, że nie do końca traktuje mnie poważnie, bardziej jako maskotkę lub jakiś inny, ciekawy acz niezbyt poważny obiekt warty przestudiowania. Była jednak uprzejma i pomocna, a więc jej zachowanie puszczałem mimo uszu, czerpiąc pełną garścią z informacji jakie mi przekazywała. Kto wie, kiedy mogły się przydać, a wiedza o Shōten no Jutsu mogła zostać kiedyś przeze mnie jeszcze wykorzystana, dlatego też kiwnąłem głową w geście zrozumienia, wyciągając z ciała mężczyzny dwa wbite shurikeny, wycierając je uprzednio o jego ubranie, a także odbierając jego tanto, które wcześniej posłużyło mu do zblokowania mojego ciosu.
Miyuki zaczęła w ten czas tłumaczyć mi niuanse związane z zakonem Shiro Ryu, wyjaśniając tym samym powód dla którego nigdy nie słyszałem o nich, a także o roli jaką pełnili i komu podlegali. Zadziwiające jak niewiele wciąż wiedzieliśmy o tym co dzieje się za kulisami polityki. Jednak dopiero to o czym usłyszałem w kolejnej chwili wywołało na moim obliczu prawdziwy szok. Słyszałem legendy o niewyobrażalnej potędze dziewięciu bestii, ale nie sądziłem kiedykolwiek, że w swoim życiu będę świadkiem przebudzenia choćby jednego. Wieść, że Toshio jest gdzieś na zewnątrz i być może znajduje się niedaleko Jednoognoastego wraz z pozostałymi członkami mojej rodziny, zaciążyło mi straszliwie jakoby żelazne imadło zacisnęło mi się na żołądku. Nie protestując więc już, ruszyłem szybko za Miyuki, która poprowadziła nas wgłąb korytarza, którego przejście wcześniej zagrodził mi osobnik poddany technice Shōten no Jutsu.
Po dotarciu na powierzchnię, moim oczom ukazał się obraz zniszczenia, gdzie głównym motywem była woda, rozlewająca się wśród gruzowisk. Na planie tego wszystkiego znajdowało się kilka postaci, wśród których dostrzegłem tego najmłodszego obejmowanego przez starszą od niego dziewczynę skąpaną w czerwieni. Pierwsze wrażenie odnośnie jej stanu zatarło się, gdy usłyszałem jak przemówiła do jakiegoś z mężczyzn, a także nie przyuważyłem ran, które wskazywałyby na tak liczne obrażenia. Niedaleko znajdował się też Yoichi z swoim psim kompanem, a także o dziwo Yoshimitsu z Rodu Uchiha i Inoue. Chęć wywarcia zemsty na kolejnym z przedstawicieli tego klanu była tak silna, że dostrzec można było napięcie wyrysowane na poparzonym torsie i ramionach, naprężonych i gotowych do natychmiastowego zareagowania. Dłoń, silnie zaciśnięta na tanto pozostała jednak niewzruszona, gdyż informacje jakie dodatkowo dotarły do moich uszu, a także zachowanie popleczników Shiro Ryu, jawnie wskazywało na to jak poważnie rysowała się obecna sytuacja i jak chętnie znaleźliby się kilkanaście kilometrów jak najdalej od tego miejsca. Rozsądek ponownie musiał zwyciężyć nad tym co podpowiadało serce.
Świadomość, że Shiro Ryu wypuściło Jednoogniastego jedynie w celu wygaszenia ognisk walk, budziło prawdziwą grozę. To co przebudzili do życia uśmierci znacznie więcej ludzi niż dotychczasowe walki, zniszczy całe miasto - czego właśnie byliśmy świadkami - a także w gruncie rzeczy zrobi właśnie to czemu Shiro Ryu chciało zapobiec. Nie rozumiałem ich postępowania i chyba nie chciałem zrozumieć. Każdy Senju w mojej sytuacji chyba pomyślałby tak samo na myśl, że ich osada miała by zostać zmieciona z powierzchni ziemi w wyniku takiego postępowania. Każdy z nas by zrobił wszystko aby do tego nie doprowadzić, a gdyby się nie udało - poprzysięgłoby sprawcom dozgonną żądzę odwetu możliwą do spłacenia jedynie ich własną krwią.
- Niku, Toshio, wszystko w porządku? Musimy jak najszybciej się stąd wydostać. Nie ma sensu ryzykować dłużej własnego życia w takiej sytuacji. Shiro Ryu... to miasto zgładziło - zwróciłem się do dwójki bliższych mi osób w chwili gdy udało mi się do nich dotrzeć, po zeskoczeniu z wyższego piedestału jakiegoś budynku. Mimo ubytku chakry, a także licznych choć lekkich poparzeń, nadal byłem w pełni sprawny. Decyzja o ewakuacji nie należała do najprostszych, ale świadomość jak łatwo ten potwór zniszczył pałac, dawała jasne przeczucie co do losu jaki nas czekał jeżeli tutaj pozostaniemy. Miałem wciąż nadzieję, że mój ojciec, a także Reika zdążyli już opuścić mury tej osady, bo jeżeli tak by nie było, po przegrupowaniu winny im byłem powrót i ich odnalezienie, nawet za cenę własnego życia. - Nie czekajmy dłużej, proszę - powiedziałem już łagodniej, kierując swoje słowa zwłaszcza do Nikusui, która mogłaby mieć jeszcze coś do powiedzenia. Gdyby dwójka się zgodziła na podjętą przeze mnie decyzję, zamierzałem poprowadzić ich do muru, a następnie wzdłuż jednego z jego boków do samej bramy, choć w takim przypadku może dużo rozsądniejsze byłoby wykorzystanie najprostszego Ninjutsu i przejście przez mury.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 60
WYTRZYMAŁOŚĆ 70
SZYBKOŚĆ 100 | 110
PERCEPCJA 50 | 60
PSYCHIKA 40
KONSEKWENCJA 50
KONTROLA CHAKRY: B
MNOŻNIKI: Gōken (+10 Szybkości, +10 Percepcji)

Przygotowuje Moku Kawariami no Jutsu. W przypadku bezpośredniego uderzenia w stylu Taijutsu lub posłania jakiegoś żelastwa pojawiam się tuż obok, jak najbliżej przeciwnika, aby zadać mu silne uderzenie, wymierzone w krytyczne miejsca na jego ciele - gardło, nos, nerki, miejsca które doznały obrażeń.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Nikusui »

Na pewno w najbliższym czasie będzie miała o czym rozmyślać. Tutejsze wydarzenia na pewno wpłyną mniej, lub bardziej, na wszystkie prowincje. Na każdy klan i szczep. Na wszystkich, którzy tylko siedzą w tej "branży". Ten burdel już miał swoje skutki uboczne i już ciągnął się jakąś nieprzerwaną nicią, która zabierała ze sobą kolejne ofiary i oczekiwała następnych konfliktów. Na pewno nie oszczędzi nikogo, kto tylko znalazł się w jej zasięgu. Tego była pewna.
Gdzieś kątek oka widziała, jak Yoichi wskazuje na nią głową do faceta, który dopiero co go uleczył, ale nie przejęła się tym zbytnio. Owszem, miała sporo, płytkich ran i jedną dość sporą na ramieniu, która ciągle jej doskwierała, ale na szczęście nie paraliżowała jeszcze ręki. Nie potrzebowała jednak pomocy natychmiast, a sytuacja zapowiadała się na tyle niebezpiecznie, że wolała nie marnować tych paru chwil, chociaż była wdzięczna chłopakowi za zainteresowanie. Zapowiadało się na to, że wszystko, co ją tu spotkało, zaczęło przełamywać jej skorupę i zrzucać z niej jakieś przekonania, których do tej pory trzymała się dość twardo i była w nich niesamowicie uprzedzona. Teraz jednak nie czas się nad tym zastanawiać, bo poczuła, jak Toshio wyrywa się z jej i tak lekkiego uścisku. Młodzieniec najwyraźniej był mocno wzburzony tym, co usłyszał i co zobaczył. A zapowiadało się jeszcze gorzej. Hanji nie szczędził szczegółów. Jednakże, według niej, bardzo się mylił. Owszem, to co tu zostało, ta przelana krew i wiele śmierci, to zasługa ich wszystkich, ale nie mógł wrzucać wszystkich do jednego worka. To jasne, że zawsze będzie ktoś, kto będzie pragnął śmierci innych, a swojej władzy i nieśmiertelności. Nie mogli tego uniknąć. Jednak musieli z tym walczyć, a ponoszenie ofiar to naturalna sprawa w takim wypadku. Czy więc można było ich przyrównywać? Czy można było tak śmiało stwierdzić, że ta cała bitwa czy wojna, to ich sprawka, bo bronili czegoś, w co wierzą?
Jej oczy otworzyły się szerzej i zamigotały niebezpiecznie, z obawą. Ciężko było jej uwierzyć w to, co słyszy. Jak można było być takim hipokrytą? Zrzucać na nich winę za tą przelaną krew, po czym napuszczać na nich potwora. Coś, co nie kierowało się rozumiem, a niszczyło co popadnie. Czego siła nie mogła zostać określona i z czym naprawdę trudno było walczyć. Przez moment nie potrafiła nawet złapać powietrza w płuca, kiedy oczy rejestrowały powstanie Jednoogoniastej Bestii, z łatwością niszczącej pałac. Dopiero gdy przestało brakować jej powietrza, odkaszlnęła ciężko, łapczywie biorąc oddech. Przeżyli tutaj sporo, z szansą na wyjście z tego żywym. Jednakże w starciu z taką siłą nie miała wątpliwości, że ich trudy poszłyby za marne, jeżeli szybko się stąd nie zmyją.
Chciała złapać młodego Senju i zabrać go z dala od tego wszystkiego. Czuła, jak coś w niej pęka i jak zmienia się jej postrzeganie pewnych rzeczy. Możliwe, że musiało przelać się trochę krwi i musiała sama przekonać się o tym, że współpraca jest o wiele lepsza, niż samodzielne działanie. Może dlatego czuła się odpowiedzialna za chłopaka i chciała go stąd zabrać. Tak samo myślała o Yoichim i Akirze, których znała dość krótko, ale czuła, że walczyli też za siebie. To było coś, czego do tej pory nie poznała i czego jeszcze do końca nie potrafiła sobie wytłumaczyć. I już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, kiedy nagle pojawił się Shigeru. Spojrzała na niego nieco zdezorientowana, ściskając mocno usta i oceniając jego stan. Jej powieki opadły nieco, po czym ponaglona przez chłopaka, wzniosła swoje spojrzenie ponownie, jednak zerkając na swoich niedawnych towarzyszy.
- Yoichi, Akira! Chodźcie z nami! - krzyknęła, łapiąc gwałtownie za nadgarstek Toshio. Co prawda była możliwość, że chłopak poruszał się szybciej niż ona, ale to był impuls. Po prostu. Była też gotowa poprosić Shigeru i pomoc w przetransportowaniu Akiry, jeżeli byłaby taka potrzeba. Co dwóch mężczyzn, to nie jeden, prawda? I już nie tracić więcej czasu, nic na nic. Wolała biec ile sił w nogach, mając najmłodszego ich członka na oku i skierować się w bezpieczne miejsce, więc na pewno tam, gdzie kierował ich Shigeru. Oby jak najdalej z tego miejsca. W razie co uważała, by w tym całym choasie nie nadziać się jeszcze na jakąś niespodziankę, więc musiała być czujna, by ewentualnie zareagować.
- Dobrze, że jesteś. - rzuciła do Shigeru, chociaż nawet mógł tego nie usłyszeć. O tym pomyślała i to powiedziała, a osoby przebywające w jej towarzystwie wiedziały, że nie kryje tego, co jej chodzi po głowie. Chociaż do tej pory były to raczej złośliwe uwagi.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Yoichi

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Yoichi »

Nie trzeba było być niesamowitym ekspertem od osobowości ludzkiej, by zauważyć i domyślić się, że Yoichi to niepoprawny optymista. Zawsze podchodził do różnych problemów z tej jednak pozytywnej strony, aczkolwiek wiedział też pewne rzeczy, które poddane nawet największej dawce optymistycznego myślenia nie zmieniały się. To też znaczyło, że w pełni zgodził się z pierwszą częścią wypowiedzi Suzumury. Świat niejednokrotnie pokazał rudzielcowi i Akirze, że sprawiedliwość na nim to jedynie bajka dla dzieci i naiwnych, a wolna wola to legenda. Nawet on w tym momencie nie czuł się w pełni wolny gdyż ograniczała go przynależność do rodu, a także więzy z innymi ludźmi. Był też schwytany w kajdany własnych emocji. Wystarczył odpowiedni bodziec, a mógł zabić kogoś, kogo nawet nie znał. Właśnie teraz tak było - członkowie Oni no Mori byli mu obcy, a jednak zamordował kilku. Opowieść lidera Szkarłatnych mogła być blagą, a on jednak uwierzył. Mógł tańczyć jak mu zagrali. Tak samo zgadzał się z tym, że wojny są zawsze jednakowe i są stałym elementem świata. Nie dało się ich uniknąć, ale dało się je odłożyć w czasie. Czasami nawet zapobiegać, jednak napięcie rosło i kiedyś musiało zostać rozładowane. Wojny przynosiły cierpienie, a jeżeli nie dało się ich wyeliminować, to znaczyło, że cierpienie również jest częścią wszystkiego. Akurat w tym przypadku młodzieniec nie był idealistą. Rozumiał tą przykrą prawdę, jednak nie akceptował jej taką jaką była, gdyż zwyczajnie twierdził, iż zawsze jest jakiś sposób, aby zapobiec kolejnemu konfliktowi, a brak znalezienia tej opcji, to porażka ze strony dyplomatycznej. On uważał, że nie nadawałby się na Shirei-kana rodu. Zbyt żywiołowy, zbyt emocjonalny, zbyt podatny na wydarzenia, aby mądrze postępować, aby rozsądnie rządzić. Był również nazbyt empatyczny, a dobry lider powinien chłodno przyjmować informacje i wydarzenia, ale jednak z człowieczym zakresem uczuć. Yoichi był dosłownie jak zwierzę - działał pod wpływem impulsu, instynktu, a ten wiecznie wprowadzał go w wir walk co było widoczne jeszcze przed chwilą. Był w centrum rzezi i możliwe, że wojny.
Kolejne części wypowiedzi jednak dużo mniej przypadły do gustu rudowłosemu. Tak samo nie przyjął z entuzjazmem tego huku. Pierwsze uderzenie zaskoczyło go, rozejrzał się wraz z Akirą nieco zbity z tropu co się dzieje, lecz szybko zrozumieli czym może być owa puszka zanim wyjaśnił wszystko Suzumura. Na swój sposób, ale domyślili się, że to klatka trzymająca coś, co z pewnością z niej wydostać się nie powinno. Ten hałas był na tyle przekonujący, aby dwójka z rodu Inuzuka stwierdziła, iż nie chce zostawać tutaj zbyt długo. Ale... no właśnie, było ale. W momencie najgłośniejszego huku zarówno Yoichi jak i Ninken zakryli uszy. Pies łapami, człowiek dłońmi. Wyczulony słuch w tej chwili nie pomagał. Słowa lidera Szkarłatnych oburzyły jednak rudzielca. Zaraz po ryku, przy którym młodzieniec aż zmrużył oczy, postanowił wygadać się. Zacisnął pięści, zęby same z siebie zostały lekko wystawione niczym u psa, który zamierzał warczeć, lecz pokaz ten szybko minął przerwany wypowiedzią.
- Chcesz powiedzieć, że w razie rzezi niewinnych mieszkańców mieliście pozostać bierni, bo urządziliście sobie test współpracy grupki shinobi, którzy się nawet kurwa nie znali?! Pojebało was do reszty?! I my jesteśmy niby nastawieni na wojnę?! To nasza kurwa wina?! Powiedz jeszcze, że to ja użyłem tych bomb mordujących zwykłą widownię na trybunach i że to ja zamordowałem setki ludzi na ulicach! Pieprzone uogólnienie! Wy nie wywołaliście chaosu, a walczyliśmy z waszym pieprzonym problemem jakim było Oni no Mori. Nie był to nasz, ani tej osady, którą skazaliście na zniszczenie. I jeszcze wpadliście na wspaniały pomysł wypuszczenia tego monstrum, aby uspokoić to wszystko?! Wy, tacy potężni Szkarłatni?! Postanowiliście zrujnować całą osadę, zamordować wszystkich, którzy nie zdążyli uciec, pogrążyć cały pieprzony dobytek mieszkańców w gruzach?! - mimo ograniczonych sił nie szczędził ich na krzyk. Poczuł się teraz nieco jak oburzony Toshio. Może zachowywał się jak gówniarz, ale z pewnością zachowywał się również najbardziej człowieczo, bo tylko on i ten dzieciak zrozumieli ogrom tragedii. Shinobi miał zachowywać zimną krew, ale nigdzie nie było o wyzbyciu się ludzkich emocji. Skoczył w stronę Suzumury, by chwycić go za fraki i pogadać sobie z nim jeszcze, lecz zanim ten zdążył nawet dolecieć, to mężczyzna znikł w obłoku dymu. Yoichi nie miał jak dać upust swoim emocjom, więc zwyczajnie szybkim cięciem ze zdjęcia kosy z pleców rozciął wodę. Oddał jej część swojej furii, której ubytek sprawił, iż poczuł, że ta zabrała wcześniej nie tylko jego żywiołowość, ale również energię. Zachwiał się, a Akira już stał u jego boku. Szmaragdowe oko spojrzało na Nikusui, która właśnie miała się oddalić wraz z tamtym bratem Reiki, który swoją drogą pojawił się w trakcie i to ranny. Musiał również stoczyć bój, ale skoro był tutaj, to znaczy, że go zwyciężył. Bardzo dobrze. Dlaczego? Blondynka z pewnością mocno przeżyłaby jego śmierć, a rudowłosy nie lubił obserwować cierpienia kobiet. Szczególnie tych w jakiś sposób jemu bliskich. Węch nie wykrywał jej już od dawna, więc najpewniej zdążyła uciec. Oby.
- Biegniemy, Akira! - podniósł głos, aby zapewnić białowłosą oraz swojego Ninkena, że podążą właśnie razem z nimi. W końcu w kupie siła. Nawet pomimo wpadki z błyskawicą, to czuł, że wraz z tą dziewczyną tworzą całkiem zgrany duet. Jak na pierwszy raz walki ramię w ramię, to poszło im nieźle. Przeciwnicy martwi, oni żywi, więc było nieźle. Młodzieniec założył kosę na plecy i chciał zrobić krok, lecz ponownie zachwiał się. Co tu dużo ukrywać - był cholernie zmęczony. Ninken szarpnął go za kurtkę na wysokości pępka na tyle mocno, że ten aż cofnął się. Zaszczekał kilkukrotnie. "Wskakuj na mój grzbiet. Ran już nie mam, a siły mam dużo nawet po walkach. Zresztą zawsze miałem ich więcej niż Ty". Rudowłosy przez sekundę zastanawiał się, ale zdał sobie sprawę, że biegnąc w tym stanie, to jedynie spowolni swojego kompana i narazi na zagrożenie. Bez większego oporu zwyczajnie usiadł na jego plecach, podkulając nogi i pochylił się, obejmując jego kark. Akira mierzył sobie do najwyższego punktu grzbietu sto pięć centymetrów, a do tego trzeba było jeszcze doliczyć łeb. Był silną bestią i ważył też niemało, gdyż sześćdziesiąt sześć kilogramów. Siła wystarczająca, aby bez większych problemów unieść Yoichiego. Mógł go tachać nawet w pysku, chociaż nie byłaby to nazbyt wygodna opcja. Niczym na wierzchowcu ruszyli w stronę trójki, aby dogonić ich i pobiec wraz z nimi. Gdyby dotarli do muru, to młody Inuzuka zamierzał się odezwać.
- Chodźmy przez mur. Do bramy pewnie każdy kto miał siły się teraz rzucił. Tam też pewnie skieruje się to monstrum zwabione ilością ofiar. Przez mur będzie też szybciej. - i zszedłby wtedy z grzbietu Akiry, aby korzystając z najprostszego ninjutsu wraz z nim wspiąć się kawałek i zaczekać na resztę. Jeżeli upierali się przy bramie, to wzruszył ramionami i poszedł sam z kompanem, a jeżeli zdecydowali się iść z nim, to zwyczajnie poczekał na nich.
Chakra Yoichiego: 20%

AKCJA I UŻYTE/PRZYGOTOWANE JUTSU:
Wyjaśnienie:
1. Akira aktualnie ma na grzbiecie Yoichiego. W ten sposób się poruszają.
2. Węch wciąż działa, więc starają się wyczuć cokolwiek i kogokolwiek zbliżającego się w okolicy.
3. W razie ataku - Yoichi natychmiast zeskakuje rzucając się w bezpieczne miejsce (nawet nie na nogi, zwyczajnie na bok albo przeturla się byleby nie oberwać), zaś Akira odskoczy w drugą stronę. Jak zdoła rudzielec, to nawet może skorzysta z kosy, by siebie obronić i kompanów o ile tylko dałby radę..
STATY I EQ:
YOICHI - Zasięg węchu: 1200m

KEKKEI GENKAI: Inushiro
NATURA CHAKRY: Fuuton
STYLE WALKI: Mokuzai (KiJutsu)
UMIEJĘTNOŚCI: Brak
PAKT: Brak
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 50
    WYTRZYMAŁOŚĆ 33
    SZYBKOŚĆ 50 | 60
    PERCEPCJA 45 | 55
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1

KONTROLA CHAKRY D
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Mokuzai (+10 Szybkość, +10 Percepcja)
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    FUUTON C
    KIJUTSU D
    KLANOWE B
EKWIPUNEK

PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Wielka, czarna kosa - Zetsumei (na plecach)

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Lewa kieszeń - 2x Kunai, 5x Shuriken, 2x Bomba Dymna, 1x Notka Świetlna
Prawa kieszeń - 1x Kunai, 7x Shuriken, 1x Bomba Dymna, 1x Kunai z przyklejoną Notką Świetlną

AKIRA - Zasięg węchu: 1600m - w formie psa.
CHAKRA AKIRY: 88%

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 75 | 94
    WYTRZYMAŁOŚĆ 75
    SZYBKOŚĆ 65
    PERCEPCJA 65
    KONSEKWENCJA 45
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Hardość (+25% siła)
Akira ma przy sobie: 1 kunai.
0 x
Ryūji

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Ryūji »

Ryuji uciskał dziurę w brzuchu ojca aby zatamować krwotok spowodowany przez jeden z kościanych pocisków, nieprzytomny Saito nawet nie wiedział co się wokół niego działo. Liderzy Sabaku oraz Kagyua starli się w finalnym pojedynku podczas odwrotu władców piasku, ich umiejętności wykraczały poza przeciętnych shinobi znajdujących się wszędzie wokół, poprzedni atak dwójki młodzików nawet w najmniejszym stopniu nie pomógł Jou a po części nawet nie został zauważony. Walka wydawała się patowa, rany Ichirou zajął się sobą i zwiększył dystans a blondyn zajmował się ojcem, dwójka starych wrogów została sam na sam. Tymczasem z okolic areny gdzie wszystko się zaczęło, pojawiło się kolejne niebezpieczeństwo, przeraźliwy ryk rozerwał przestrzeń nad piaskową osadą, wszechobecny piach zaczął wznosić się ku górze obejmując wszystko co było w jego zasięgu, puszka została otwarta. Jou oberwał atakiem pustynnej włóczni z przytwierdzonymi notkami wybuchowymi a w raz nim dostało się Toshikasu, lider szczepu Sabaku ranny lecz wciąż dumny i nie zachwiany ponaglił swoich podopiecznych aby natychmiast opuścili miejsce, które lada chwila może niknąć z powierzchni ziemi. Nad horyzontem można było dostrzec formujący się z piasku kształt w miejscu gdzie wcześniej znajdowała się arena, twór powoli zaczynał się formować w stworzenie, które kształtem mogło przypominać szopa. Jednoogoniasty przybrawszy swą postać nie tracąc czasu, zaprezentował swe możliwości posyłając technikę wiatru w centrum miasta, potężny podmuch rozrywał wszystko na swej drodze a jego siła była tak wielka, iż za jednym razem rozerwała na kawałeczki cały pałac władców piasku wraz z walczącymi tam ninja. Dla Ryuji'ego bestia oraz jej możliwości tylko utwierdziły go w przekonaniu jak malutki jest na tym świecie, to co stało się z pałacem było tak niewyobrażalne oraz szalone, iż wręcz nie realne."Jak ktokolwiek może panować nad taką siłą, czyż nie powinien być władcą świata? Kto lub co stoi za puszką? Musze się tego dowiedzieć jak ujarzmić taką potęgę!" Przez chwilę oczy siedemnastolatka znów zalśniły lecz nie za długo, z transu wybił go krzyk Toshikasu, który zamierzał wykonać jedną z najbardziej zabójczych technik z jego arsenału lecz dosłownie sekundę przed tym, jego przeciwnik odpowiedział unosząc rękę. Saito i Ryuji zostali wypchnięci w górę a może raczej wystrzeleni, piasek pod nimi zadrżał by chwilę po tym fala piasku wyrzuciła ich w powietrze, blondyn nie tracąc chwili utworzył pod sobą oraz ojcem piaskową platformę. Priorytetem siedemnastolatka było teraz dostosowanie się do polecenia lidera jak i własnej oceny sytuacji by wydostać się z zagrożonego rejonu jak najszybciej, chłopak był w każdej chwili bronić się zasłonami i ścianami z piasku jak i unikami dzięki manewrom na piaskowej platformie. Ryuji starał się wydostać poza tereny Sachū no Senjō byle jak najszybciej od zagrożenia, mimo to nie mógł się oprzeć by raz jeszcze zerknąć na tą niesamowicie potężną istotę jaką okazał się Jednoogoniasty. Przez okres praktycznie całej bitwy blondynowi towarzyszył lider jego szczepu, a teraz pozostał na polu bitwy na którym z każdą sekundą jest coraz mniej szans na przeżycie, stawiając sam czoła liderowi Kagyua oraz zostając na obszarze gdzie szaleje demon umożliwił ucieczkę młodszemu pokoleniu. Ryuji widząc poświęcenie swego przywódcy, straty wśród swych pobratymców oraz ledwie żywego ojca już wiedział kogo za to winić, narastające uczucie złości i niechęci było ukierunkowane jednostronnie, wszystkiemu byli winni Kagyua. "Przysięgam ci ojcze oraz tobie wielki Jou ze szczepu Sabaku, póki serce me nie stanie będę tępił ród Kagyua którzy stąpają po tym świecie, niechaj będzie im śmierć." uciskając ranę na brzuchu ojca, Ryuji odnalazł swój drugi cel w życiu obok pozyskania jak największej potęgi, a akurat tak się składało, że jeden może wiązać się z drugim.
SIŁA 14|14
WYTRZYMAŁOŚĆ 1|1
SZYBKOŚĆ 20|30
PERCEPCJA 20|30
PSYCHIKA 14|14
KONSEKWENCJA 1|1

Sabaku Fuyū: -12%
Chakra: 17%
0 x
Senju Toshio

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Senju Toshio »

Wielkie, ciemne ślepia malca przepełnione były niezrozumieniem i pałały złością. Nie potrafił zrozumieć Suzumury, więc jego jedyną reakcją obronną było postawienie się przeciw tym metodom. W efekcie postąpił tak, jak nakazywało jego serce i aż strach pomyśleć ile ofiar zliczyła ta osada. Ta wielka niedorzeczność zakończona przemową na jego odpowiedź sprawiła, że Toshio bezradnie zamknął oczy i schylił głowę. Przez te sekundy stłumił w sobie narastające i ciężkie emocje, żeby móc trzeźwiej myśleć. Należało skupić się na bardziej teraźniejszych sprawach. Są tutaj z tymi wszystkimi informacjami i więcej nie mogą zrobić.
Wnet poprzez chaos ognisk walki przedarły się huki zwiastujące nadejście największego dotąd w świecie shinobi zagrożenia. Nie zrodzonego przez ludzi, którzy umieli wywoływać wojny, a coś nieopisanego w swej naturze. Niepokojące trzęsienia zwróciły uwagę młodego Senju, który podniósł głowę i wypatrzył ogromne tornado piasku. Kupa formowała się w coś, co przybierało kolosalnej wielkości. Zachwyt mieszał się z przeświadczeniem, że nie wróży to nic dobrego. Nie po tym, jak rozpoczęli przeprawę przez totalny chaos. Zwyczajnie przyglądał się, co z tego wyniknie, póki nikt nie zareaguje czymś konkretnym. Jasne, że należało się wycofać, ale nie bez Shigeru czy pozostałych. Nikusui nadal była przy nim i ani myślał, żeby jej opuszczać. Razem na pewno zdołaliby odnaleźć Shigeru, a wtedy zrobi się raźniej na duchu. Odwrócił się więc do białowłosej, czy aby przypadkiem także widzi to, co on. Każdy był skonsternowany tyraństwem lidera Shiro Ryu. Niewybaczalne, do czego zdolne mogą być niewłaściwe poglądy. Dopiero w tym momencie zauważył, w jakim dziewczyna jest stanie. To zrozumiałe. Yoichi i Akira bardzo ucierpieli, a byli tuż obok Nikusui. Zebrani Inoue oraz Yoshimitsu również nosili za sobą trudy pojedynku. Jedyny zdrowy na ciele to trzynastoletni wypierdek, który dopiero raczkował, jeśli chodzi o prawdziwą walkę. Gdzie tam mierzyć mu się z większym o wie głowy od siebie Uchiha. Czuł się, jak mrówka kiedy potężny huragan monstrualnej bestii zmiótł krajobraz miasta. Z dachów budynku te odczucie było bardzo wyraźne. Obraz fascynował, ale w większej mierze zastraszył. Nie był pewien, co miałby teraz zrobić. A jeśli demon zaraz skieruje się w ich stronę? Różne scenariusze kręciły się w głowie chłopca, zanim z transu nie wytrącił go Shigeru. Zjawił się, dzięki Bogu. Co prawda nie pełen zdrowia, ale żył.
- Shigeru. - przywitał się na nowo z kuzynem i po raz kolejny spróbował uformować zadowoloną minę. Szczere skrzywienie ujawniało, że bardzo mu ulżyło. Mimo tego, że ruszył przed siebie bez zastanowienia i słowa odzewu, to przeżywał parę szczególnych momentów. Tymi nieodzownie będą bliscy i przyjaciele, którymi się otaczał. Na widok starszego Senju miał ochotę podzielenia się ważnymi informacjami, lecz nie była to najodpowiedniejsza do tego chwila. Wkrótce nie będzie stąd czego zbierać i każdy powinien ratować się na własną rękę. Także nic dziwnego, że każdy po swojemu i solidarnie zgodzili się na czym prędsze opuszczenie tego miejsca. Za mury Sachu, aby nie narażać już własnego zdrowia. Więcej zrobić nie mogli w związku z bestialską siłą, wręcz wypuszczoną z puszki. Ichibi no Shukaku - wypadało zapamiętać to stwierdzenie, które zaakcentował na koniec Hanji. Niewątpliwie wielkie zmiany nadeszły w ich świecie, które teraz rozproszą uczestników pobojowiska i zmuszą do postawienia sobie odpowiednich celów. Toshio, jako główne przemyślenie na pewno poprzysięgnie szybki wzrost umiejętności. Jako Senju miał w genach niesamowite możliwości rozwoju, które zamierzał uskuteczniać i nie oglądać się za żadnymi nowinkami, które skrzętnie będą mogły mu w tym przeszkodzić. Rozwinie się ponad to, czego nie zdołali zrobić inni. Na wszystko jednak będzie czas, a przede wszystkim na dzielenie się własnymi przemyśleniami.
Porwany za rękę przez Nikusui poczuł się otoczony jej troską i nie zważając na otoczenie, oddał się temu, przyjemnemu uczuciu. Prawdziwe ukojenie na zszargane nerwy dziecka. Komfortowo było choć ruszyć przy jej boku, bo przez większość drogi mógł sam biec i nie odstawać od reszty. Miał taką nadzieję, że to już najłatwiejszy z etapów - końcowa droga katastrofy.
Chakra: 88%

Zastosowane: Suiton - Mizu Kawarimi.

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
Siła 10
Wytrzymałość 10
Szybkość 20
Percepcja 21
Psychika 5
Konsekwencja 5

KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Percepcja: 21 | 41

POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
BUKIJUTSU
Shurikenjutsu D
ELEMENTARNE
Suiton D
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Rokuramen Sennin »

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=XYKUeZQbMF0[/youtube]
// I w ten oto sposób kończymy naszą wspólną przygodę. Był to mój pierwszy prowadzony event w życiu, i mam nadzieję że był wystarczająco spójny i sensowny, by nie doprowadzać was do białej gorączki moimi błędami. Przepraszam też, że często się spóźniałem z odpisami, ale zazwyczaj nie zależało to ode mnie. Dziękuję wam bardzo za udział, i liczę na to że jeszcze za jakiś czas będziemy mogli znów wziąć wspólnie udział w kolejnym evencie!
Podsumowanie będzie już niedługo.
Jeszcze raz bardzo dziękuję, jesteście wolni. Idźcie w pokoju.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Shigeru

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Shigeru »

Skinięciem, bez żadnych zbędnych słów, przyjąłem od Nikusui te słowa, równie mocno ciesząc się na jej widok, choć pozwoliłem sobie nie okazywać tego w chwili takiej jak ta, gdyż najzwyczajniej w świecie nie było na to czasu. W tej chwili najważniejsze było, aby wydostać się z tego piekła w jednym kawałku. Nikusui krzyknęła, żeby Yoichi wraz z Akirą dołączyli do nas, więc zgodnie z jej uwagą odczekaliśmy chwile, dopiero ruszając w momencie gdy Ci wystartowali. Ów dwójka sądząc po wyglądzie wycierpiała dość dużo, choć nadal hardo się trzymali, nie odstępując naszej trójki na krok.
Zgodnie z pierwotnym założeniem dotrzeć mieliśmy albo do bram, albo do murów. Z racji uprawianego zawodu, przejście przez mury osady nie powinno być problematyczne, zwłaszcza, że zarówno pora, jak i wydarzenia, które miały teraz miejsce w osadzie, sprzyjały odwróceniu uwagi od obrzeży. Ponadto tak jak się można było domyślić, przed bramami panował prawdziwy kocioł, gdyż najzwyczajniej w świecie, wszystkim cywilom zależało na tym, aby jak najszybciej opuścić tereny objęte koszmarem.
- Jesteśmy prawie u celu, przygotujcie się - zwróciłem się do grupki, której w tym momencie przewodniczyłem, choć mogłoby to być określenie użyte nad wyraz. Po prostu, mimo poniesionych obrażeń, było one na tyle lekkie, że w żaden sposób mi nie zawadzały, a jedyną dla mnie bolączką w tym momencie był jedynie stan mojej chakry, który nie był na tyle wysoki, aby ponownie pozwolić się zaangażować w pojedynek taki jaki niedawno stoczyłem. Na szczęście nie niepokojeni przez nikogo, w łatwy sposób przedostaliśmy się na drugą stronę, bezpiecznie lądując za murami. Przez chwilę czujnie rozglądałem się na boki, próbując dostrzec jakiekolwiek niebezpieczeństwo, ale tego nie było, dlatego poprowadziłem grupkę dalej, nim się nie natknęliśmy na znajome nam twarze.
Okazało się, że na pobliskim pagórku przebywał nie kto inny jak różowłosa kobieta, która wyprowadziła mnie z podziemnych tuneli, a także Hanji zwany Przywódcą Shiro Ryu, organizacji, która jeszcze do niedawna pozostawała całkowitą zagadką dla tego świata. Przez chwilę w biegu przyglądałem się temu co planują, bo dostrzegłem w ich dłoniach mapę. Lider ugrupowania następnie wykonał jakieś Jutsu, a chwilę po tym nad osadą pojawiły się potężne filary uwieńczone podobiznami różniących się od siebie zwierząt. W momencie pojawienia się obiektów, całą osadę pokryła bariera, a chwilę po tym nastąpiło potężne uderzenie, które jednak nie przerwało stworzonej kopuły nad miastem. Hanji dostrzegłszy nas, oględnie wyjaśnił, że to zatrzyma bestię i nie puści jej w świat. Jedno tym samym było pewne w tym momencie - osiągnęli co chcieli, ogniska walk zostały zgaszone.
To jednak nie było wszystko co miał nam do przekazania. Swoją szczególną uwagą objął nie kogo innego jak przedstawiciela Rodu Inuzuka, o którym dość dosadnie przedstawił swoją opinię. Nie wtrącałem się w dyskusję, bo nie uczestniczyłem w niej od początku. Ponadto nie sądziłem, aby moja przemowa coś zmieniła, miałem własne zdanie na to wszystko i nie zamierzałem się tym dzielić ani z Hanjim, ani z Yoichim, zwłąszcza że ten drugi dość dosadnie kilkadziesiąt minut temu wyraził się na temat mojego postępowania, gdy opuściłem ich drużynę. Zabawne bywają koleje losu, które dość jasno pokazały kto miał rację. Zgodnie z poleceniem czcigodnego Isoshiego Senju, wypełniłem zleconą przez niego misję, poinformowałem o najważniejszym pozostałych członków Rodu, a także byłem częsciowo świadkiem tego co Uchiha nam wyrządzili. Gdybym kierował się nie rozsądkiem, a uczuciami, nie osiągnąłbym niczego innego jak tylko ośmieszył się swoimi działaniami.
Nie był to jednak czas na dyskusje, wciąż musiałem ustalić co z moimi bliskimi, a mimo wszystko przebywanie na otwartym miejscu w pobliżu tych wszystkich ludzi nie było czymś bezpiecznym. Musieliśmy się wraz z Toshio wystrzegać Rodu Uchiha i jeśli byłoby trzeba, za wszelką cenę przekazać uzyskane informacje dalej. Nim jednak to nastąpi, należało ustalić co dzieje się z pozostałymi. Skoro nie mogliśmy wejść do osady, należało dotrzeć do prawdopodobnego miejsca pobytu pozostałych. A takim wydawał się szpital polowy o którym szeptali ludzie w pobliżu. - Chodźcie, to nie nasza potyczka - zwróciłem się do Nikusui i Toshio, uznając że wystarczająco dużo czasu poświęciliśmy na wysłuchanie tego co lider ugrupowania miał nam, a może raczej Inuzuce do przekazania. Spojrzałem jeszcze jednak na tego ostatniego, mierząc go przez chwilę spojrzeniem, zastanawiając się co mu powiedzieć. Nie ulegało wątpliwościom, że kierował się tym w co wierzy, a jego pobudki były z pewnością właściwe. Choćby z tego względu i z racji jego znajomości z Reiką, winien mu byłem szacunek.
- Powodzenia Yoichi-kun, to się z pewnością w tych czasach nam wszystkim przyda. Mam nadzieję, że sprostałeś... własnym oczekiwaniom - powiedziałem do chłopaka, po czym w geście pożegnania skinąłem głową, nie wątpiąc w to, że przyszedł na nas najwyższy czas. Spojrzałem na Nikusui, a także Toshio, którym gestem dłoni pokazałem, że czas ruszać i po chwili, ponownie biegiem ruszyliśmy w stronę szpitala polowego.

Nikusui, Toshio, Shigeru [z/t]
0 x
Yoichi

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Yoichi »

Podążenie za Shigeru, którego imię przypomniał Yoichiemu Toshio, było rozsądną opcją. Ryk demona zwanego Ichibim przerodził się w słowa, lecz niestety nieznane rudowłosemu. Mógł się domyślić, że to jakaś technika, gdyż chwilę później ruszyła ogromna, monstrualna fala piachu urządzająca pogrzeb całej osadzie. Dobrze, że byli oddaleni od tego potwora, gdyż młody Inuzuka w obliczu tej potęgi czuł się bezbronny. Pewność siebie? Oczywiście, ale młodzieniec nie był szaleńcem. Wszystko ma swoje granice. Całe szczęście przekroczyli sprawnie mury, a to oznaczało zostawienie za sobą tej opuszczonej przez wszelkie bóstwa osady. Nie pozostali zbyt długo sami sobie, bo natychmiast natknęli się na członków Shiro Ryu. Podeszli do nich i mogli oglądnąć jak jednoogoniasty zostaje zamknięty w klatce. Imponująca technika, która utrzymała nawet taką siłę jak ten rozwścieczony demon. Przypominała nieco kojec dla psa. Grunt że spełniała swoją rolę. Rudzielec nie pomyślał o tym, że nawet jeżeli ucieknie, to Ichibi pozostanie na wolności i zapewne przemieści się, aby mordować dalej. To wyjątkowe zagrożenie dla każdego. Prawie każdego, bo wyspiarze jak zwykle obserwowali wszystko zza okienka.
W następnej chwili, stojący przy swoim Ninkenie Yoichi, poczuł się praktycznie nikim. Znał swoją wartość, wiedział ile potrafi, jakim jest człowiekiem, a jednak został stłamszony. I to nie słowami - one wpływały na niego odwrotnie, ale wzrok Suzumury był niczym przygniatający głaz. Nawet jeżeli chciał, to młodzieniec nie potrafił utrzymać kontaktu wzrokowego, poczuł się jak gówniarz, który jest karcony za swoje głupie przewinienie. Słowa jednak pobudzały go, bo miał zupełnie inne zdanie. Gdy tylko nacisk spojrzenia zmalał, rudowłosy nie zamierzał przemilczeć tego wszystkiego. Lider Shiro Ryu może i był pełen doświadczenia, może i był potężny, ale podczas zdobywania tych dwóch rzeczy stracił jedną znacznie ważniejszą - człowieczeństwo.
- Mogę być głupcem, mogę być skończonym idiotą według Ciebie, ale nigdy nie uznam, że poświęcenie całej osady, to coś niezbędnego. I co wywnioskowałeś? Że nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z zagrożeniem na nas czyhającym? Niesamowity wynik waszego pieprzonego eksperymentu! Gratuluję tej jedynej opcji do przekonania się. Dzisiejsi Shinobi to skończeni durnie, bo nie potrafią się zjednoczyć? A kto do kurwy nędzy wywołał ten chaos tutaj?! My, gówniarze czy wy?! Zjednoczyliście się po cholerze. Każdy rzucił się sobie do gardeł! Patrzymy na własne interesy, tak?! A dla kogo kurwa walczyliśmy teraz? Dla siebie czy dla mieszkańców osady, których skazaliście na śmierć? Mówisz o większych celach, o zjednoczeniu, o tym, że to pokolenie jest nastawione na wojnę, a to Ty poświęciłeś setki albo tysiące ludzi, by stwierdzić, że banda nieznanych sobie ludzi w obliczu chaosu może mieć trudność w kooperacji. To Ty zamiast przyłączyć się do walk siedziałeś na dachu i nie zjednoczyłeś się, aby uratować chociaż jedno istnienie. To Ty miałeś wojnę z Oni no Mori, to była Twoja bitwa, nie nasza. - ponownie nie szczędził sił na wyrzucenie z siebie wszystkiego co myśli. Może i był zbytnim idealistą, to mu przysłaniało racjonalne spojrzenie na świat, ale jakim miejscem byłaby ziemia, gdyby każdy kierował się chłodną kalkulacją zysków i strat? On zapewne zostałby zabity po porodzie, gdyż był owocem gwałtu. Przez niego cierpiała i matka, i ojciec, i on sam. Straty większe niż zyski, a jednak teraz mógł ratować ludzi. Spłacać dług swojego życia. Mógł zrobić tak wiele dobrego.
Koniec wypowiedzi Yoichiego był momentem, w którym Suzumura został zupełnie pochłonięty przez płomienie. Wyglądało to jak iluzja, ale brak zapachu skreślał tę opcję. Musiała być to jakaś technika teleportacyjna lub coś w tym stylu. Młodzieniec syknął ze złości i spojrzał na pogrzebaną osadę. Pięści same się zacisnęły, ale szybko rozluźniły, gdy usłyszał słowa Shigeru. Spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko. Ciężko było być radosnym w takiej chwili. Rudowłosy był świadkiem śmierci setek ludzi, sam odebrał kilka od osób mu obcych, a dodatkowo rozpętała się zapewne wojna. Nie wspominając o tym cholernym Ichibim.
- Racja, przyda się. Trzymaj się i wybacz tą początkową niechęć. Jak widać w gorących sytuacjach sam chłodniejszy nie jestem, więc ponoszą mnie emocje. Spełniłem swoje oczekiwania, zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby pomóc mieszkańcom. Wyszło z tego niewiele, ale przynajmniej usnę z czystym sumieniem. Powodzenia, oddaję Nikusui w Twoje ręce, zaopiekuj się nią należycie. Do zobaczenia. - powiedział już zwyczajnym, spokojnym, a nawet mocno zmęczonym głosem. Poczekał, aż oddalą się, a następnie zignorował chwilowo kartkę zostawioną przez Yuriko, by upaść na kolana przyglądając się szalejącemu demonowi. Z wściekłością uderzył pięścią w piasek raz, drugi, trzeci, oddając mu za każdym razem część swojej furii, aż w końcu zrezygnowany położył się na plecach. Akira nie odzywał się, dobrze rozumiał co się dzieje z jego przyjacielem, więc jedynie ułożył się obok niego, by swój łeb oprzeć na jego klatce. Leżeli tak kilka minut, odpoczywając i dając sobie czas, na poukładanie wszystkiego w głowie. W końcu podnieśli się jednocześnie.
- Musimy wrócić do Yuusetsu. Nawet jeżeli jesteśmy słabo związani z rozkazami rodu, to należy ich powiadomić o tym wydarzeniu. Minął też ponad rok - warto odwiedzić matkę. - powiedział, a później podszedł pod kartkę. Przeczytał ją z kamienną miną, a następnie schował do kieszeni. Nie czuł się dobrze z tym, że osoba, która chciała dobrze, a nawet uratowała jego życie oraz Akiry zostanie teraz ukarana. Nie mógł nic z tym zrobić. Jest jej winny ogromną przysługę i musi ją uświadomić. Nie czekając zbytnio ruszył wraz ze swoim kompanem w stronę najbliższego szlaku. Czas odpocząć chwilowo i zabrać się porządnie do roboty. To wydarzenie uświadomiło go jak wiele mu brakuje do swojego celu.

Z/t
0 x
Ryūji

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Ryūji »

Lecąc co sił Ryuji starał się dotrzymać kroku dziesiątkom pozostałym Sabaku, którzy desperacko a jednocześnie z ciężkim sercem próbowali opuścić swój dom. Zniszczenie zapoczątkowane atakiem podczas turnieju przerodziło się w wojnę, która właśnie zabrała swe pierwsze żniwa, Kagyua przeprowadzili bezlitosny atak na mieszkańców Sachū no Senjō lecz teraz to oni zostali zaatakowani. Moc jaką nie powinien posługiwać się żaden człowiek na ziemi, uderzyła z impetem na osadę w postaci Jednoogoniastej bestii, potężna istota górująca nad osadą w wielkim gniewie zaczęła siać spustoszenie nie porównywalne z tym co się działo podczas bitwy zwykłych shinobi. Ogromny podmuch wiatru potrafiący zniszczyć cały pałac i pozbawić życia dziesiątek istnień wywołany z taką łatwością potrafił przerazić nawet tych najtwardszych. Względnie bezpieczni władcy piasku, którzy ratowali się odwrotem po przekroczeniu granicy swego domu znów zwrócili się ku lecz tym razem po raz ostatni, potężny ryk przykuł uwagę wszystkich w sam raz na to by mogli zobaczyć jak ogromne ilości piasku niszczą wszystko co kiedyś kochali. Ryuji zacisną mocno zęby i odwrócił wzrok, spojrzał na ojca którego stan był fatalny, straciwszy dużo krwi mógł odejść w każdej chwili a wszystkiemu byli winni pieprzeni Kaguya. Blondyn spojrzał przed siebie z nadzieją w oczach gdy tylko usłyszał nadciągających ludzi z zachodu, potężna grupa kilkuset ludzi kierowała się im na przeciw, a byli to członkowie klanu Ayatsuri. Ich medycy natychmiast zajęli się rannymi w tym i Saito, zielona poświata wydobywająca się z rok jakiejś kobiety natychmiast zaczęła zasklepiać ranę na brzuchu, siedemnastolatek odetchną i poczuł niesamowitą ulgę, jak gdyby ktoś wyciągną z jego brzucha ogromny kamień. Ayatsuri Shikaku przeciskał się między ludźmi rozpytując o lidera Sabaku, usłyszawszy imię Jou blondyn przypomniał sobie jakim poświęceniem i bohaterstwem wykazał się jego przywódca i jak wiele od niego się nauczył, jeden z shinobi wskazał na osadę która pogrążała się w piasku i wszyscy wokół posmutnieli. Żal i smutek zdążył przelać się przez wszystkich, strata tak wielka w tak trudnym czasie była czymś na co Sabaku nie byli przygotowani i możliwe że gdyby nie to co nastąpiło sekundę później wielu z nich straciło by nadzieję. Dumny, niezłomny i niosący nadzieję tak można było opisać Sabaku Jou, człowieka, który dokonał czegoś co zapisze się w historii, lider z głową największego wroga swego ludu wyszedł z istnego piekła o własnych siłach a do tego zwycięsko, właśnie w tym momencie dla władców piasku los całkowicie się odwrócił. Znów uczucie ulgi, Ryuji mimowolnie się uśmiechną a szacunek do swego przywódcy osiągną maksimum czół iż dla niego i swego klanu jest gotów poświęcić wszystko i być może ten czas wkrótce nadejdzie. Blondyn spojrzał na krótką chwilę w niebo i wiedział, że teraz musi na chwilę opuścić wszystkich aby poprawić swoje umiejętności, w obecnym stanie nawet nie potrafił skutecznie się bronić, leczy gdy tylko uda zyskać mu się na sile na pewno spełni swoją obietnice i pomoże przywrócić chwałę i siłę swojemu szczepowi a także wybić wszystkich pieprzonych Kaguya.

z/t
0 x
Zablokowany

Wróć do „Sachū no Senjō”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość