Szlak transportowy
- Mikoto
- Postać porzucona
- Posty: 341
- Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek A
- Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy - Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=154878#p154878
- Multikonta: Rida
- Yami
- Posty: 2824
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
- Mikoto
- Postać porzucona
- Posty: 341
- Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek A
- Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy - Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=154878#p154878
- Multikonta: Rida
Re: Szlak transportowy
Podróż przebiegała póki co spokojnie, jednak Miko zdecydowanie nie rezygnowała z czujności. Ładunki od mistrzów płatnerskich były gratką dla zbirów, którzy w ten sposób zyskują broń do walki, lub na sprzedaż, dlatego też Białowłosa spoglądała od czasu do czasu na boki i wypatrywała ewentualnego zagrożenia. Po części skupiała się też na tym, co mówił Hyora, prowadząc z nim normalną rozmowę dla zabicia czasu. Według jego słów, mieli dotrzeć na Mur jutro wieczorem, pytanie tylko, czy będą też jechać w nocy, bo wachta po cztery godziny mogła jednocześnie oznaczać czuwanie w obozie, jak i prowadzenie wozu na swojej zmianie.
- Nocą także jedziemy, czy szukamy miejsca na obóz? - Zapytała, żeby się upewnić. - Koniom przyda się trochę odpoczynku i popasu, jeśli mają tak długo jechać.
Nie miała pojęcia, jaki mieli system podróży, dlatego też wolała się tego szybciej dowiedzieć, żeby potem nie było zdziwienia. Dla niej logiczne było rozbicie obozu na noc, żeby dać koniom wytchnąć i odpocząć, ale z kolei można też było zrobić krótki postój, żeby je pożywić i napoić i jechać dalej, zmieniając się co jakiś czas przy powożeniu. Zapewne zaraz Hyora ją oświeci, jak to wszystko wygląda. Tak czy inaczej cieszyła się, że Brunet postanowił jej zaufać i dzięki temu będzie miała okazję nie tylko zobaczyć Mur, ale też zarobić trochę grosza.
Gdy Brunet podał jej wodze, Miko chwyciła je pewnie i skupiła się na drodze, którą widziała między dwoma, pociągowymi wierzchowcami. Były to doprawdy wspaniałe i masywne konie, idealnie przystosowane do pracy. Nie to co smukłe szkapy, które służyły do jak najszybszego przemieszczania się. Kierowała końmi subtelnie, jeśli tylko zauważyła, że lekko zbaczają w któryś bok i pilnowała, żeby szły dobrym tempem.
- Jestem po prostu ciekawa widoku z góry. - Wzruszyła ramionami. - O Dziczy słyszało się tylko, że jest pełna dziwnych stworzeń i plemion. Za nic na świecie nie chciałabym się znaleźć po drugiej stronie Muru.
Na słowa o Mikoto, Białowłosa tylko skinęła głową. Cóż, to to już jest z alkoholikami. Uzależnienie jest na tyle silne, że zwyczajnie nie są w stanie się powstrzymać, a jeśli chodziło o ewentualne leczenie, to Miko przychodziło do głowy tylko rozwiązanie siłowe i uwięzienie na jakiś czas. Nigdy nie miała do czynienia z leczeniem nałogów i może to i dobrze. Gdyby Mikoto nie nawalił, ona nie zostałaby zatrudniona i teraz pewnie sterowała końmi, które truchtały po trakcie w stronę Muru.
0 x
|| Karta Postaci || Punkty Historii || Pieniądze ||
- Yami
- Posty: 2824
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Szlak transportowy
Misja Rangi D
Mikoto
7/8 kolejekChłopak słysząc pytanie dziewczyny szybko poprawił się w słowach.
- Mówiąc wachta miałem na myśli właśnie postój podczas którego na zmianę pilnujemy obozu. Zazwyczaj rozpalaliśmy małe ognisko i siedzieliśmy okryci kocem. Tak jak mówisz koniom też trzeba odpoczynku, nie chciałbym aby padły mi w momencie dostarczenia ładunku padły ze zmęczenia.
Na stwierdzenie dziewczyny odnośnie jej ciekawości jedynie co zrobił to nieznacznie się uśmiechnął. Widać pełno było ludzi ciekawskich jak dzieci, choć to jedno wykazywało się krztyną wyobraźni nie chcąc pakować się do paszczy lwa.
Słońce znalazło się na linii z horyzontem. Hyora nakazał abyś zjechała z drogi na pobliski pas zielenie. Sam zeskoczył z kozła i udał się na tyłu wozu.
- Mikoto zajmij się rozpaleniem ogniska - podniósł nieznacznie głos ciskając w stronę dziewczyny niewielki woreczek z hubką i krzesiwem - Zbierz też drewno a ja będę powoli przygotował wszystko na kolację i oporządzenie Koni.
Chłopak zdjął z wozu dwa cięższe worki, które zaniósł na przód wozu. Podpiął je pod pysk koniom i wsparł ich pyski aby mogły z wielką radością cieszyć się owsem, które przygotowano im na drogę. W czasie kiedy konie pochłaniały zboże chłopak ponownie wrócił na tyły wozu aby zacząć rozpakowywać schowany pod plandeką zestaw do gotowania. Garnki i stojak choć bardziej przykuć uwagę mogły woreczki jakie obok siebie postawił. Zaczął od wlania wody do garnka i krojeniem suszonego mięsa oraz warzyw. Najpewniej będzie potrawka kiedy tylko uda się Tobie zebrać drewno i rozpalić ognisko.
Kiedy to w końcu zapłonęło po lesie powoli zaczął nieść się zapach prostej potrawki. Miska z gorącym posiłkiem i łyżką wylądowały na Twoich Kolanach. W międzyczasie worki z owsem zostały zamienione na specjalne bukłaki z wodą, w końcu Koń też musi się napić. Posiłek musiał w końcu być zjedzony, zaś ona jak i chłopak powinni zażyć odpoczynku.
- Będziesz mieć pierwszą wartę. Człowiekowi łatwiej wytrzymać dłużej niż jakby miał wstać po paru godzinach a potem jeszcze jazda wozem. Wiem z doświadczenia. Tak będzie Tobie łatwiej.
0 x
- Mikoto
- Postać porzucona
- Posty: 341
- Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek A
- Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy - Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=154878#p154878
- Multikonta: Rida
Re: Szlak transportowy
Miko skinęła głową, gdy Hyora dokładniej określił to, co miał na myśli. A więc postój na noc, aby konie mogły odpocząć, a oni będą na zmianę czuwać. To jej jak najbardziej odpowiadało, bo dzięki temu z rana ruszą w drogę z nowymi siłami i konie również. Lubiła biwakować w lesie, ale tylko w towarzystwie. Samej zawsze trochę się obawiała o własne bezpieczeństwo, że zostanie zaskoczona, a tak, nie dość że będzie towarzystwo do pogawędek, to jeszcze będą się na zmianę pilnować, żeby każde przespało chociaż te kilka godzin.
- Brzmi znacznie lepiej, niż jechanie nocą. - Odpowiedziała z uśmiechem.
Dalej kierując końmi, jechali aż do zachodu słońca, kiedy to Hyora nakazał jej zjechać w bok, najwyraźniej znajdując odpowiednie miejsce na obóz. Miko ostrożnie pokierowała konie w bok i wjechała na plac zieleni, by na koniec pociągnąć za wodze do siebie i tym samym zatrzymać wierzchowce. W sumie to całkiem nieźle jej poszło. Zeskoczyła z kozła za Hyorą i podeszła do koni, żeby poklepać je po szyjach. Były naprawdę wspaniałymi stworzeniami. Słysząc słowa swojego towarzysza, Białowłosa zgrabnie złapała w locie woreczek z hubką i krzesiwem.
- Nie ma problemu. - Zakomunikowała i ruszyła w stronę drzew.
Szybko nazbierała trochę leżących gałęzi i pierwszą turę przyniosła na rękach do obozu. Rzuciła wszystko na trawę i ściągając z pleców wachlarz, zaczęła orać nim w ziemi niewielki okrąg. Jeśli znajdzie trochę kamieni, to obłoży wkoło kamieniami, a jak nie, to poszerzy okrąg, żeby trawa nie zajęła się od ogniska. Łamiąc gałęzie, zaczęła układać średniej wielkości stosik, a na koniec zerwała jeszcze trochę suchej trawy i wepchała ją do środka paleniska między gałęziami. Gdy stos był gotowy, wystarczyło już tylko skrzesać iskrę na suszoną trawę, aby ta zajęła się ogniem i podpaliła resztę gałęzi. Jeśli będzie trzeba podmuchać, to Miko podmucha, żeby sprawniej rozniecić ogień, a kiedy ten będzie już się palił, odda Hyorze woreczek i ponownie ruszy między drzewa, żeby przynieść więcej gałęzi. Przed nimi długa noc, więc trzeba było nazbierać sporo chrustu, aby dokładać do jakiś czas do ogniska świeżą podpałkę.
Przez ten czas, kiedy Hyora oporządził konie i zabrał się za robienie posiłku, Miko przyniosła pięć sporych partii chrustu i rzuciła wszystko na jedną kupkę niedaleko płonącego ogniska. Nie miała pojęcia, czy to wystarczy, ale jak coś, to najwyżej się jeszcze dozbiera. Na oko powinno być wszystko dobrze. Otrzepała swoją pelerynę z resztek kory i igliwia, bo na chwilę przycupnąć i przyjrzeć się temu, jak jej towarzysz przygotowuje prosty posiłek. Podziękowała za posiłek, gdy dostała swoją miskę potrawki. Nie była wybredna, a i Hyora nie był najgorszym kucharzem, dlatego też Miko ze smakiem pochłonęła swoją porcję. Słysząc, że będzie mieć pierwszą wartę, skinęła głową i uśmiechnęła się pogodnie.
- W porządku. - Odpowiedziała. - Dziękuję.
Podziękowała oczywiście za to, że o niej pomyślał w kwestii lepszego odpoczynku. Czuwanie do późnej nocy nie było rzeczywiście problemem, zwłaszcza że będzie miała za towarzystwo dwa konie. Zawsze lubiła te stworzenia i mając okazję, chętnie spędzała z nimi czas. Gdy więc zjedli i Hyora ułożył się do snu, Miko zebrała garść suchej trawy i podeszła do koni, delikatnie czyszcząc grzbiety najpierw jednego, a potem drugiego wierzchowca. Oczywiście głaskania i poklepywania nie było końca, a czas leciał. Zapadała głęboka noc, zaś Miko wreszcie skończyła pracę przy koniach i dołożyła więcej gałęzi do ogniska. W końcu, gdy nadszedł czas, podeszła do Hyory i obudziła go, by mógł ją zmienić, zaś sama położyła się przy ognisku, opatulając się szczelnie własnym płaszczem i kocem, jeśli jakiś się dla niej znajdzie. Trzeba było odpocząć, bo rano znów ruszą w drogę, na Mur.
0 x
|| Karta Postaci || Punkty Historii || Pieniądze ||
- Yami
- Posty: 2824
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Szlak transportowy
Misja Rangi D
Mikoto
8/8 kolejekz/tRozgwieżdżone niebo oraz konie, które nie uciekały przed Twoim dotykiem. Tyle wystarczyło młodej dziewczynie aby w spokoju spędzić kilka godzin. Konie w pewnym momencie również opuściły powieki aby zapaść w drzemkę wciąż stojąc. Tyle dobrze, że przed udaniem się do snu chłopak zdjął oporządzenie zwierząt aby im zapewnić im większą wygodę
Czas mijał i nic się nie działo aż w końcu... nadeszła pora zmiany. Hyora trochę pomarudził jednak w końcu podniósł się z wozu i pozwolił Tobie na chwilę odpoczynku, który momentalnie przerwał zapach jedzenia. Słońce zawisło na nieboskłonie grzejąc swoimi promieniami dziewczę. Spanie na ziemi nie było co prawda przyjemne ale w podróży mogłaś się do tego przygotować. Ta sama miska co wczoraj, która na całe szczęście została umyta ponownie zawędrowała na Twoje śpiące kolana. Chłopak w międzyczasie zaczął przygotowywać konie i zbierać obóz abyś mogła się spokojnie zjeść.
W końcu jednak oboje wsiedliście na wóz i ruszyliście przed siebie. Prowadził Hyora a ty mogłaś delektować się wiosennymi podmuchami wiatrów. W końcu dostrzegłaś jak w oddali ciągnący się wał ziemi zaczął unosić się coraz wyżej, aż w końcu mogłaś dostrzec tą niezwykła konstrukcję.
- Oto i mur, dojedziemy do niego w ciągu godziny.
Prosta droga niemal pod same wrota czegoś co można nazwać fortecą czy cytadelą. Wrót strzegł jednak nie trzygłowy pies lecz para strażników, która zbliżyła się do wozu. Hyora sięgnął za siebie i wyciągnął spod plandeki zwój.
- Oczekiwana dostawa z zakładu Płatnerskiego.
Strażnik rozwinął dokument i po krótkiej chwili dał znak towarzyszowi. Brama się podniosła i mogliście wjechać do środka.
Niewielki mieszek powędrował na kozła tuż obok ciebie.
- Wynagrodzenie. Całe szczęście nic złego się nie stało, zazwyczaj takie transporty są cięższe dla mnie i Mikoto. Może jesteś jego odbiciem, nie pijesz, jesteś chętna do pracy, podróży no i jesteś kobietą.
Dotarłaś na Mur oraz zarobiłaś parę grosza. Czego chcieć więcej? No może odrobiny wypoczynku, cztery godziny spędzone na ziemi nie mogły zapewnić odpowiedniego dla urody dziennego odpoczynku.
I dziękuję za przebolenie tych moich 2/10 odpisów
0 x
- Mikoto
- Postać porzucona
- Posty: 341
- Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek A
- Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy - Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=154878#p154878
- Multikonta: Rida
Re: Szlak transportowy
W Shi no gēto Miko spędziła dwa dni. Głównie odpoczywając i zwiedzając zarówno miasto, jak i sam Mur na tyle, na ile to było możliwe. Budowla robiła naprawdę niesamowite wrażenie za każdym razem, jak na nią spojrzała, ale przypuszczała, że służącej na nim straży ten widok obrzydł już do żywego. Zajrzała też do sklepu z wyposażeniem, ale ostatecznie nie znalazła tam nic dla siebie. Owszem, mogła dokupić kilka pigułek, ale na razie nie był jej potrzebny taki zapas. Jeśli zużyje swoje obecne, to wtedy pomyśli o czym więcej. Zresztą pigułki były drogie, a ona nie miała za wiele pieniędzy, żeby trwonić tak po prostu na coś, co może, ale nie musi się póki co przydać. Kupiła za to trochę zapasów na dalszą podróż, bo wiecznie nie mogła przecież tu siedzieć.
Tak więc trzeciego dnia opuściła Mur i postanowiła skierować się szlakiem od razu na północ, wzdłuż morza. Którego w sumie dawno nie wiedziała. Dobrze będzie pooddychać świeżym morskim powietrzem, zwłaszcza że robiło się coraz cieplej. Wiosna była coraz bardziej odczuwalna, a przyroda momentalnie zaczęła budzić się do życia, co było widać po pierwszych kwiatach i kwitnących drzewach. Miko lubiła wiosnę, dlatego też z nowymi siłami do dalszej wędrówki, skierowała się do kolejnej prowincji, czyli Antai. Co prawda stolica tej prowincji była bardziej na zachód, ale idąc wzdłuż morza, powinna w końcu tam dotrzeć, a po drodze będzie się zatrzymywać w jakiś wioskach rybackich.
Tak myśląc, tak też zrobiła, wybierając pierwszy szlak od Muru, który skręcał w stronę północy. Nie wiedziała, co dalej ją czekało, ale miała trochę zapasów jedzenia i wody, więc nie powinno być tak źle. Bogatsza o nowe doświadczenia i nowe widoki, wznowiła swoją wędrówkę zastanawiając się przy okazji, jakie piękne rzeczy skrywa jeszcze Kontynent.
[zt]
Dokąd: Antai
Czas podróży: 30 min
Środek transportu: Pieszo
0 x
|| Karta Postaci || Punkty Historii || Pieniądze ||
- Genzou
- Posty: 244
- Rejestracja: 3 lis 2022, o 15:36
- Ranga: Nezumi
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10804
- GG/Discord: Sammo#7816
- Aktualna postać: Genzou
Re: Szlak transportowy
Genzou przybliżając się do swojego azymutu, zobaczył z daleka większość powstałego muru. Był pod ogromnym wrażeniem budowli, zastanawiając się jak to możliwe, aby coś tak potężnego zostało stworzone przez człowieka. Z zadumy, wyrwały go, słowa z listu jego wuja, a propos nowych umiejętności, które trzeba odblokować. Zastanawiał się jeszcze przez chwilę skąd w ogóle Nigekishin o tym wiedział. Nie trwało to jednak zbyt długo skoro postanowaił mu zawierzyć i podąża ścieżką przez niego wyznaczoną, to musi realizować jego plan w całości. Młodzieneic zszedł z głónego traktu i rozpoczął próby pozyskania nowych sił. A, że będąc już prawie na miejscu ściągnął płaszcz i maskę, chowające swoje ubranie do plecaka.
- Zaczynamy
Będąc już absolutnie gotowym, Genzou przystąpił do działań.
Z/T
- Zaczynamy
Będąc już absolutnie gotowym, Genzou przystąpił do działań.
Ukryty tekst
Rad ze swoich postępów młodzieniec ruszył na podbój ShinsengumiZ/T
0 x
- Genzou
- Posty: 244
- Rejestracja: 3 lis 2022, o 15:36
- Ranga: Nezumi
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10804
- GG/Discord: Sammo#7816
- Aktualna postać: Genzou
Re: Szlak transportowy
MISJA D - "Preludium nowego życia" - Kelo
Posty 5/14 ____________________________ Kakuei był wyraźnie poirytowany, zatrzymał na chwilę powóz, odwrócił w twoją stronę głowę i czekał, czekał, aż w końcu nie wytrzymał
- Powiesz mi wreszcie jak masz na imię ? Przecież to chyba nie jest jakaś tajemnica... - Nagle jakby go olśniło, zawstydził się i kontynuował-... Przepraszam chłopcze..- poklepał cię po plecach i poczochrał włosy-... Pewnie jesteś chory, a ja na ciebie krzyczę, ach paskudna choroba widziałem już takie przypadki.
Ostatnie słowa wypowiadał z wyraźnym bólem i smutkiem w głosie.
- Jeżeli nie obrazisz się, będę do ciebie mówił Yo. Będzie łatwiej w komunikacji, zamiast: "E ty!" będę zwracał się do ciebie po imieniu.
Zadowolony z siebie Kakuei trzymał dalej lejce, nie starając zbytnio popędzać powóz. Zmarszczył brwi ponownie i nieśmiało zagadał:
- Nie gniewaj się, ale prowincja Kaigan właśnie znajduje się na terenie Prastarego Lasu...- Poklepał cię ponownie po plecach z ojcowską manierą -... ze mną jesteś bezpieczny, nie musisz się martwić. To co Kaigan, tak ? Czy zmierzasz może do Shinrin bądź Midori ? W każdym razie, najpierw i tak przez Ryuzaku. A tak swoją drogą, jeśli wolna spytać, dlaczego do Prastarego Lasu ? Co cię tam sprowadza ?
Zatroskany Kakuei wpatrywał się w twoje oczy, licząc na odpowiedź. Czy mu jej udzieliłeś bądź nie, starzec i tak najpierw zmierzał do Ryuzaku.
Posuwając się bardzo powoli do przodu, wjechaliście głęboko do lasu. Korony drzew skutecznie chroniły przed Słońcem, dlatego mogłeś poczuć przyjemny chłód. Cień rzucany był na wszystkie strony, ale widoczność dalej była bardzo dobra. Do twoich uszu dochodziła ptasia muzyka, fruwające zwierzęta swoje gniazda miały umiejscowione bardzo wysoko. Dlatego nie mogłeś dojrzeć ich wzrokiem, pozostawało jedynie wsłuchiwać się w tą piękną melodię. Kakuei ucieszył się słysząc tą arię, próbując określić kierunek skąd nadchodziły te piękne dźwięki, spostrzegł twoje malunki. Oczy mu się zaszkliły, odwrócił głowę i po chwili drżącym głosem powiedział:
- Moja córka też tak pięknie malowała, na jej pergaminach widziałem niemalże identyczne malunki. Z pod jej ręki wychodziły takie piękne ptaszki, motylki, pająki co prawda były przerażające, ale śliczne. Chociaż tak po prawdzie to specjalizowała się w portretach. Mam z żoną po kilkadziesiąt w domu, nie mogę zdecydować który jest najlepszy. Jeszcze krajobrazy zgrabnie wychodziły, lubiłem obserwować jak z pod jej pędzla wychodziły wszystkie drzewa i górskie szlaki... A ty ? Długo już malujesz ?
Zwierzając się z rodzinnych spraw na sam koniec zapytał z wyraźnym zaciekawieniem na jego twarzy.
----------------------
Po twoim poście przechodzimy do kolejnego tego tematu Klik
0 x
- Ken Katagiri
- Posty: 45
- Rejestracja: 30 lis 2022, o 15:16
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Wyrzutek
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10855&p=200896#p200896
- GG/Discord: kelorescue#3395
Re: Szlak transportowy
Słowa staruszka mnie otrząsły z silnych emocji targających mną. Otarłem łzę spojrzałem na niego i powiedziałem jeszcze lekko łamiącym się ale lekko głosem:
- Przepraszam tyle się stało ostatnio że nie wiem od czego zacząć. Przepraszam ze się nie przedstawiłem tak się ucieszyłem twymi słowami i twoją propozycją ze chciałem czym prędzej usiąść koło ciebie.
Po tych słowach uśmiechnąłem się szeroko i przyjacielsko. Opuściłem kaptur i kontynuowałem na tyle szybko by staruszek nie miał możliwości odpowiedzieć. Chciałem bardzo chciałem się z nim zaprzyjaźnić. Znaleźć jakieś oparcie. Kruche fałszywe czy nie ale jakieś oparcie. Chwile wytchnienia, namiastki chwili że gdzieś należę, że gdzieś dziele się z kimś sobą.
- Yo to bardzo ładne imię bardzo mi się podoba. Jednak nie jest moim imieniem.
Lekko posmutniałem. Moja twarz miała mieszankę strachu, zwątpienia oraz szczęścia. Bo co powinienem zrobić. Jak powinienem się zachować. Chce oddać temu mężczyźnie nieco siebie nieco odetchnąć. Sprawił mi swoją propozycją ogrom przyjemności. Ogrom wytchnienia a nawet nadziei. Jednak…. Właśnie jednak co jeśli podanie mojego imienia nie jest dobrym posunięciem. Co jeśli mu o tym powiem sprawi ze nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Boje się. Naprawdę się boje. Podniosłem wzrok i po chwili wyczuwalnego mojego zmieszania przemówiłem pełen lęku i nadziei:
- Fakt Yo nie jest moim imieniem. Jednak proszę nazywaj mnie tak na razie. Czuje ze jesteś dobrym człowiekiem i mówiąc to co chce powiedzieć czuje ze mnie zrozumiesz. Straciłem trzy lata swojego życia. Nie wiem jak nie pamiętam niczego. Niedawno zauważyłem ze jestem w nieznanym mi miejscu trzy lata później. Ostatnie co pamiętam to swój dom po którym jest pustka. Pustka na trzy lata. Nie wiem co robiłem. Nie wiem gdzie byłem. Może jestem chory a może zrobiłem coś strasznego. Wiem ze teraz co powiem wyda się śmieszne ale tak czuje. Nie chce cię teraz stracić…
Sama myśl o przerwaniu nikłej nitki nadziei jaka nastała w moim sercu paraliżowała mnie. Zacząłem dotykać mocniej swoich dzieł. Wtedy mężczyzna ponownie odezwał się do mnie. Był to głos niemal z nieba. Po czym szybko niemal gubiąc na początku język odpowiedziałem jak zapytany 3 latek przez opiekunkę.
- Maluje niemal od urodzenia. Można się zaśmiać ze wyssałem to z mlekiem Ojca. Nie ważne jak to głupio brzmi. Mój tata był malarzem. Natomiast czemu chce udać się do Prastarego Lasu? Odpowiedź jest prosta nie byłem tam. Czuje ze miejsce gdzie ludzie tak cenią naturę może nieco złagodzić moje nerwy obawy. Może nawet sprawi że sobie coś przypomnę. Mama zawsze moja mówiła ze jeśli masz problem powróć do korzeni, do natury. Oczywiście mówiła o rodzinie ale może dosłownie natura mi pomoże. Idealnie się również składa ze będziemy przejeżdżać przez Ryuzaku dlatego ze słyszałem ze jest tam przemiła kobieta jaka może mi pomóc w moich problemach.
Powiedziałem to cały rozpromieniony, szczęśliwy. Jednak po chwili mnie mocno uderzyło co się mogło stać. Zatroskałem się o staruszka. Chyba nie tylko daje mi nadzieje ale również chyba zaczynam go lubić. Zbliżyłem się do niego i zatroskany o niego spytałem.
- Czy możesz mi powiedzieć więcej o córce. Oczywiście jeśli chcesz. Bardzo mnie ciekawią o niej opowieści. Czemu uważasz ze malunki pająków, motylków były przerażające. Oraz opowiedz mi o jej innych obrazach. O jej sztuce musi mówić wiele o niej jak i o tobie czyli jej tacie. Oczywiście jeśli chcesz. Opowiedz mi też o niej jako całości jeśli możesz. Ja z chęcią opowiem ci o mojej rodzinie o sobie. Mych marzeniach.
Wpatrywałem się w staruszka co powie. Troskam się czy jego córka żyje. Czemu nie ma jej przy nim?
Śpiew ptaków tylko potęgował moje poczucie misji. Chciałem bym nie tylko ja ale i ten przemiły staruszek poczuł się swobodnie. Chciałem by i on poczuł swoją nadzieje. Czułem pod skórą jego ból. Mogą być to moje złudne odczucia ale co jeśli nie. Jeśli nie chce mu pomóc na ile zdołam czasem zwykła rozmowa zwykłe zrozumienie daje najwięcej.
Dokąd: Ryuzaku
Środek transportu: karawana
Czas podróży: 1 godz
"zt"
- Przepraszam tyle się stało ostatnio że nie wiem od czego zacząć. Przepraszam ze się nie przedstawiłem tak się ucieszyłem twymi słowami i twoją propozycją ze chciałem czym prędzej usiąść koło ciebie.
Po tych słowach uśmiechnąłem się szeroko i przyjacielsko. Opuściłem kaptur i kontynuowałem na tyle szybko by staruszek nie miał możliwości odpowiedzieć. Chciałem bardzo chciałem się z nim zaprzyjaźnić. Znaleźć jakieś oparcie. Kruche fałszywe czy nie ale jakieś oparcie. Chwile wytchnienia, namiastki chwili że gdzieś należę, że gdzieś dziele się z kimś sobą.
- Yo to bardzo ładne imię bardzo mi się podoba. Jednak nie jest moim imieniem.
Lekko posmutniałem. Moja twarz miała mieszankę strachu, zwątpienia oraz szczęścia. Bo co powinienem zrobić. Jak powinienem się zachować. Chce oddać temu mężczyźnie nieco siebie nieco odetchnąć. Sprawił mi swoją propozycją ogrom przyjemności. Ogrom wytchnienia a nawet nadziei. Jednak…. Właśnie jednak co jeśli podanie mojego imienia nie jest dobrym posunięciem. Co jeśli mu o tym powiem sprawi ze nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Boje się. Naprawdę się boje. Podniosłem wzrok i po chwili wyczuwalnego mojego zmieszania przemówiłem pełen lęku i nadziei:
- Fakt Yo nie jest moim imieniem. Jednak proszę nazywaj mnie tak na razie. Czuje ze jesteś dobrym człowiekiem i mówiąc to co chce powiedzieć czuje ze mnie zrozumiesz. Straciłem trzy lata swojego życia. Nie wiem jak nie pamiętam niczego. Niedawno zauważyłem ze jestem w nieznanym mi miejscu trzy lata później. Ostatnie co pamiętam to swój dom po którym jest pustka. Pustka na trzy lata. Nie wiem co robiłem. Nie wiem gdzie byłem. Może jestem chory a może zrobiłem coś strasznego. Wiem ze teraz co powiem wyda się śmieszne ale tak czuje. Nie chce cię teraz stracić…
Sama myśl o przerwaniu nikłej nitki nadziei jaka nastała w moim sercu paraliżowała mnie. Zacząłem dotykać mocniej swoich dzieł. Wtedy mężczyzna ponownie odezwał się do mnie. Był to głos niemal z nieba. Po czym szybko niemal gubiąc na początku język odpowiedziałem jak zapytany 3 latek przez opiekunkę.
- Maluje niemal od urodzenia. Można się zaśmiać ze wyssałem to z mlekiem Ojca. Nie ważne jak to głupio brzmi. Mój tata był malarzem. Natomiast czemu chce udać się do Prastarego Lasu? Odpowiedź jest prosta nie byłem tam. Czuje ze miejsce gdzie ludzie tak cenią naturę może nieco złagodzić moje nerwy obawy. Może nawet sprawi że sobie coś przypomnę. Mama zawsze moja mówiła ze jeśli masz problem powróć do korzeni, do natury. Oczywiście mówiła o rodzinie ale może dosłownie natura mi pomoże. Idealnie się również składa ze będziemy przejeżdżać przez Ryuzaku dlatego ze słyszałem ze jest tam przemiła kobieta jaka może mi pomóc w moich problemach.
Powiedziałem to cały rozpromieniony, szczęśliwy. Jednak po chwili mnie mocno uderzyło co się mogło stać. Zatroskałem się o staruszka. Chyba nie tylko daje mi nadzieje ale również chyba zaczynam go lubić. Zbliżyłem się do niego i zatroskany o niego spytałem.
- Czy możesz mi powiedzieć więcej o córce. Oczywiście jeśli chcesz. Bardzo mnie ciekawią o niej opowieści. Czemu uważasz ze malunki pająków, motylków były przerażające. Oraz opowiedz mi o jej innych obrazach. O jej sztuce musi mówić wiele o niej jak i o tobie czyli jej tacie. Oczywiście jeśli chcesz. Opowiedz mi też o niej jako całości jeśli możesz. Ja z chęcią opowiem ci o mojej rodzinie o sobie. Mych marzeniach.
Wpatrywałem się w staruszka co powie. Troskam się czy jego córka żyje. Czemu nie ma jej przy nim?
Śpiew ptaków tylko potęgował moje poczucie misji. Chciałem bym nie tylko ja ale i ten przemiły staruszek poczuł się swobodnie. Chciałem by i on poczuł swoją nadzieje. Czułem pod skórą jego ból. Mogą być to moje złudne odczucia ale co jeśli nie. Jeśli nie chce mu pomóc na ile zdołam czasem zwykła rozmowa zwykłe zrozumienie daje najwięcej.
Dokąd: Ryuzaku
Środek transportu: karawana
Czas podróży: 1 godz
"zt"
0 x
- Uchiha Hiromi
- Posty: 248
- Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
- Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
- Multikonta: Yuki Hoshi
Re: Szlak transportowy
Shinichi
AiChyba bardzo się szczęśliwie złożyło dla Shinchiego, że trafił na tak otwartą grupę ludzi, którym nie przeszkadzało, że dołączyła do nich nowa osoba. Wprost przeciwnie, był najwyraźniej mile widziany. Trochę się jednak pomylił, jeżeli chodziło o osobę, która im przewodziła. Kobieta (imieniem Miyu, jak się dowiedział później) wróciła i rozpogodzona poinformowała, że jakąś godzinkę muszą poczekać, aż przygotują im zapasy. Mężczyzna, z którym rozmawiał Shinchi nie zwrócił się do niej, żeby go przedstawić, tylko zawołał.
- Oi, Takeshi, mamy nowego. Będziemy nim wilki odpędzać - zawołał do starszego mężczyzny o siwych włosach i głębokich zmarszczkach na twarzy. Był lekko zgarbiony, widać było, że swoje już przeżył i przepracował.
Takeshi spojrzał na nich, wstając na swoim wozie i zmierzył spojrzeniem Shinchiego, po czym pokiwał głową kilka razy.
- Może odpędzać, byle się nie wlókł z tyłu za bardzo. Pilnuj go, Haruto-san - stwierdził starzec i opadł na swoje siedzenie.
Kędzierzawy się roześmiał.
- Więc ustalone! - stwierdził i klepnął Shinichiego w ramię, po czym lekko się zdziwił. - No, to są mięśnie. Shinobi? Jak się nazywasz? Tenou Haruto. Zajmuję się tutaj naprawami, ale zobaczysz, kiedyś złapię sobie jakiegoś senseia z pustyni i wtajemniczy mnie w tajniki wiedzy związanej z technologią. Chciałbym być wynalazcą. Jeszcze kilka rundek z Sakai do Muru, a będę w stanie to zrobić.
Trochę jeszcze poczekali na to jedzenie, Haruto wydawał się dobrym kompanem do rozmowy, tak po prawdzie o niczym, o ile Shinichi nie zadał konkretnych pytań. Jeżeli je zadał, to dowiedział się wielu ciekawych rzeczy. W końcu takie karawany bywały w wielu miejscach, słuchały wielu plotek i historii. Co więcej, wiele takich plotek i historii same po świecie rozsiewały.
Po jakimś czasie wyruszono. Do Muru było około tygodnia, może więcej drogi - w zależności od pogody. Shinichi był w stanie poznać lepiej otaczający go kraj. Wiosna była w pełni i szczególnie na początku swojej drogi towarzyszyły im kwitnące wiśnie, których różowe płatki tańczyły w powietrzu na tle błękitnego nieba. Im było dalej, tym teren stawał się coraz bardziej bagnisty, a oni przekraczali coraz więcej i więcej mostów nad licznymi rzekami, bardzo często widząc podtopione tereny - łącznie z podtopionymi osadami. To, co jeszcze rzuciło się w oczy, to piorunochrony na większości z domów w osadach, chroniące domostwa przed burzami.
W miarę jak zbliżali się do Kotei, karawana zaczeła spotykać coraz więcej osób - i cywili oraz shinobi Uchiha, których można było poznać po wachlarzu wyhaftowanym na strojach. Byli też regularni wojskowi, którzy patrolowali okolicę. Kilkakrotnie ich zatrzymywano i przeszukiwano, ale karawana nie wiozła nic niebezpiecznego, więc przepuszczano ich dalej. Samo Kotei ominęli, informując Shinichiego, że miasto zostało zniszczone w czasie Turnieju Pokoju, i teraz je odbudowują. A Uchiha byli poddenerwowani, lepiej im w drogę nie wchodzić. Po prostu ominęli miasto i ruszyli dalej.
W końcu trafili na szlak prowadzący bezpośrednio na Mur. Było tutaj inaczej - było czuć morze, wiatr był chłodniejszy i bardziej porywczy, a powietrze słone. Karawana szła dalej, psy czasami szczekały, a - szczęśliwie - od wilków Shinichi nie musiał nikogo chronić.
Shinichi i AiAi powiedziano, że należy na Mur iść szybko, ale bez przesady. I ma na siebie uważać. Gazo byli istotni dla klanu Uchiha. Mieli przenosić wiadomości i ważne przesyłki. Owszem, czasami te przesyłki należało odbijać z rąk silnych ludzi, jednak w tym momencie nie było takiej potrzeby. Przesyłka - zwój z wiadomością - bezpiecznie wylądował u Ai, ta pożegnała się z panami z Siedziby Władzy, żeby następnie pożegnać się z ojcem, za pomocą krótkiego listu. Była wszak dorosłą kunoichi, do tego nastolatką.
Może trzeba było jednak zaopatrzyć się w więcej słodyczy.
Droga z Kotei na Mur była dość prosta, tym bardziej, że była patrolowana dość mocno. Ai nie miała większego problemu z przemieszczaniem się, nikt jej nie zaczepiał i z każdą chwilą coraz bardziej oddalała się od Kotei i swojego domu, a coraz bliżej osławionego Muru, który miał odgradzać cywilizowany świat od świata dzikiego i nieznanego. Kto wie, może pozwolą wejść jej na Mur i pooglądać ten dziki i nieznany świat. Na razie jednak musiała iść przed siebie.
I trochę poszła i trochę jej zeszło. Po całym dniu ciężkiego marszu, musiała zatrzymać się na spanie. Albo przeć przed siebie w nocy. Szlak ten był na tyle uczęszczany, że całkiem bezpiecznie byłoby się zatrzymać nawet na boku szlaku, przespać się na drzewie czy polanie. Może znaleźć jakieś gospodarstwo i podpytać gospodarza o możliwość przespania się w stodole, z krowami lub stajni, z końmi (a konie tu mieli piękne!).
Traf chciał, że na jednej z polan po drodze, trafiła na dużą karawanę, która najwyraźniej jechała w stronę Muru z jakimiś towarami.
Gdy słońce zaczęło się chylić ku zachodowi, a cienie drzew wydłużały się na ziemi, karawana zdecydowała się zatrzymać na noc na przestronnej polanie. Właśnie to miejsce wydawało się idealne dla wypoczynku po długim dniu podróży. Woźnicowie zatrzymali swoje wozy w półkolu, tworząc tym samym swego rodzaju osłonę przed wiatrem i zagrożeniami.
W centrum polany rozpalono duże ognisko, które rzucało ciepłe, żółte światło na twarze zmęczonych podróżników. Ludzie z karawany zajęli się różnymi czynnościami, aby odpocząć i zadbać o siebie i innych. Niektórzy z nich rozmawiali ze sobą, inni zajmowali się konserwacją swojego sprzętu, sprawdzając zawiasy, naprawiając pęknięcia i smarując koła wozów, aby być gotowymi na następny dzień podróży .Kilka osób zabrało się za gotowanie wspólnej kolacji. Niektórzy wykorzystali ten czas na pranie swoich ubrań w strumieniu, który płynął obok polany. Inni z kolei, zajęli się końmi i osłami, upewniając się, że są nakarmione, napojone i też mogą odpocząć po podrózy. .
Z dala od ogniska, kilku strażników z karawany stworzyło wartę, pilnując bezpieczeństwa wszystkich zgromadzonych na polanie. Wzrok mieli skierowany na ciemną linię lasu, oczekując ewentualnych zagrożeń lub w stronę drogi.
Shinichi był właśnie jednym z wartowników i to on wypatrzył dziewczynkę, która szła sama w stronę Muru, być może również szukająca miejsca na spoczynek.
0 x
- Ai
- Posty: 303
- Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
- Wiek postaci: 13
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 148cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
- Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
- GG/Discord: Laertes#9788
- Multikonta: Itoshii, Aoi
Re: Szlak transportowy
I szła. Tempem, które można określić "w sam raz". Było takie dla niej. Czy dla Panowie urzędnicy mieli takie na myśli? Nieistotne, nie widzą jak szybka, lub nieszybka, jest. Dostosowała prędkość swojej wędrówki do swoich możliwości fizycznych, nie chciała zbyt szybko się zmęczyć czy złapać jakąś zadyszkę. Co jakiś czas sprawdzała swoją torbę, słabo by wyszło, gdyby zgubiłaby wiadomość na swojej pierwszej misji jako posłaniec. Jednak robiła to wtedy, kiedy miała niemalże pewność, że nikt jej nie zobaczy. Nigdy nie wiadomo kto mógł się czaić na tajne wiadomości przesyłane z Kotei na Mur! Choć przez patrole na drogach, raczej nie musiała się obawiać bandytów. Miała przynajmniej taką nadzieję.
W sumie... czy rozpoznałaby bandytę? Zakładając, że nie byłby jakimś obdartusem, bo taki zaufania by na pewno nie wzbudził. Wolała o tym nie myśleć. Świata za bardzo nie znała, jeszcze by się w coś wkopała. Myśl, że dzielni shinobi Uchiha by nie pozwolili jakimś złym ludziom się tu pałętać ją pocieszała. Można więc powiedzieć, że wiara w klan, którego nawet trochę krwi w niej płynęło, dodawała jej otuchy w czasie tej wędrówki. Zresztą... nawet urzędnik, który zlecał jej to zadanie mówił, że nie ma się czego bać! Czy, że trasa nie jest zbyt niebezpieczna... Już nawet nie pamiętała jak dokładnie się wyraził. Ciekawość świata troszkę zatarła jw jej pamięci te kilka nieistotnych faktów. Dobrze, że wiadomość, którą niosła na mur nie została umieszczona w jej główce! Bo jeszcze by musiała ją improwizować, co by się za bardzo nie skompromitować! Choć taka improwizacja mogłaby być gorsza. No cóż. Cholerka. Głodna nie była, ale czymś słodkim by nie wzgardziła, tak by sobie umilić podróż. Może na Murze mają jakieś dzikie słodkości.
Całkiem przyjemnie mijała jej ta wędrówka. Nawet udało się jej spotkać pojedyncze leśne stworzenia. Na szczęście nie należały do gatunków, które można by określić agresywnymi. Były raczej płochliwe. Szkoda. Po przygodzie z Go i Ko, aż sobie wyobrażała jak na niedźwiedziu dociera na Mur! Ale byliby wszyscy w szoku! Na pewno wzbudziłaby w każdym respekt! Niestety. Nie natrafiła po drodze na żadnego niedźwiedzia. Chociaż pewnie gdyby na takowego natrafiła, to raczej by musiała skupić się na ucieczce przed nim, a nie na próbie zostania jego przyjacielem i jeźdźcem. Choć w futerku takiego misia pewnie też fajnie by się spało... Cholerka. Musi znaleźć miejsce, gdzie będzie mogła się zatrzymać. Wolała nie być zmuszona do noclegu wśród gałęzi, uwierają i tak dalej. Liczyła na większą wygodę.
Ma to! Natrafiła na jakąś karawanę! Czy mogła to być duża grupa bandytów? Teoretycznie... Jednak była przekonana, że tak spora grupa zostałaby szybko wypatrzona i unieszkodliwiona. Więc nie mogli być niebezpieczni. Jednak nie chciała ich prowokować. Zakładała, że niezależnie od natury ludzi podróżujących w karawanie, musieli posiadać jakąś ochronę. Nie chciała wyglądać jak zagrożenie, więc się nie zakradała. Nawet sama starała się iść tak, by ktoś pilnujący obozowiska mógł ją zobaczyć. Nawet uniosła nieco ręce, by ewentualne osoby stróżujące widziały jej dłonie. Chciała w ten sposób pokazać, że nie ma żadnych złych zamiarów. Ale czy ktoś mógł taką dziewczynkę, o cokolwiek niebezpiecznego podejrzewać? Może nie była najbardziej codziennym widokiem w tych lasach, ale raczej nie sprawiała wrażenia jakkolwiek groźnej. Zwłaszcza, że im była bliżej, tym bardziej był widoczny ciepły uśmiech na jej twarzy, którym wszystkich witała. Nie bała się. A jeżeli się bała, nie zamierzała tego pokazywać. Była Kunoichi, nie mogła się bać. Tak? Chyba tak.
-Ohayo! Czy mogłabym przenocować w waszym obozie? - Przywitanie, bezpośrednie pytanie. A co, nie miała żadnych ukrytych intencji, miała też nadzieję, że i członkowie tej karawany ją uprzejmie przywitają. Miły, ciepły głos, raczej wzbudzający zaufanie. Tak przynajmniej uważała. Czy mogli ją odrzucić? Pewnie tak, choć wolała, żeby tak nie było. Pytała jedynie o nocleg, pewnie, jeżeli by podróżowali w tym samym kierunku, to i chętnie by im towarzyszyła, ale wszystko małymi kroczkami. Nie chciała być podejrzaną o coś szemranego.
0 x
- Boukyaku Shinichi
- Posty: 152
- Rejestracja: 3 kwie 2023, o 00:36
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - Krótkie blond włosy zaczesane do tyłu i wygolone po bokach
- Jasne niebieskie oczy o szerokich źrenicach
- Duża blizna na prawej skroni
- Otwory gębowe na dłoniach i klatce piersiowej - Widoczny ekwipunek: - Ciemno-szary płaszcz
- Dwie białe maski
- Medalion przynależności do klanu Nara
- Torba na glinę na lewym biodrze
- Torba na glinę na prawym biodrze
- Kabura na broń na lewym udzie - Link do KP: viewtopic.php?p=205651#p205651
- GG/Discord: knowo#2998
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Szlak transportowy
Błąd poznawczy nie tak dawno narodzonego Shinichi'ego szybko ukazał się, kiedy to starszy pomarszczony człowiek zdecydował o jego losie. Co prawda nie był pewny czy byłby w stanie opędzać wilki tak skutecznie jakby sobie tego życzyli, ale miał małe doświadczenie w kontaktach z dzikimi psami. Dodatkowo poczciwy staruszek wyznaczył mu osobę do "pilnowania". Co w wolnym tłumaczeniu oznaczało nowego kolegę. Kolegę, który bardzo szybko przeszedł do złamania konwenansów przestrzeni osobistej i klepnął ramie skryte pod ciemnym płaszczem. Shinichi nawet nie zdawał sobie sprawy, że jego ciało może uchodzić za umięśnione. Tak naprawdę po swoich burzliwych narodzinach, których znakiem była pokaźna blizna, nie odzyskał jeszcze swojej pełnej sprawności. Przynajmniej tak twierdziła zmarła już babunia. - Można tak powiedzieć. Chociaż celniejsze byłoby nazywanie mnie poszukiwaczem przygód. - Odparł nieco zmieszany, tak jakby sama myśl, że odkrycie jego profesji wybranej przez poprzednika tego ciała była czymś wstydliwym. Być może jeszcze nie przepracował w pełni całej swojej życiowej sytuacji. Ba! Na pewno tego nie zrobił, bo niby jak miał to zrobić w tak krótkim czasie. - Boukyaku Shinichi. Milo Cię poznać. Dzięki, że się za mną wstawiłeś. Podróżowanie samemu to utrapienie. - Przedstawił się i z zainteresowaniem wysłuchał tego co ma do powiedzenia Haruto. Cała ta sytuacja była dla niego ciekawa. Nowe osoby, ciepłe przyjęcie i to ciepłe uczucie kiedy jest się w stanie powierzyć innej osobie część ze swoich problemów. Shinichi był trochę jak glina spoczywająca w jego torbie. Elastycznie dopasowywał się do otoczenia i trochę naśladował innych "starszych" kolegów. Kilkuletnie doświadczenie w życiu na tym świecie czyniło z niego dziecko w bardzo wielu aspektach pomimo dojrzałego już ciała. Rozmawiał więc, cieszył się z towarzystwa i dzielił przygodami, choć jego nie były jeszcze na tyle wybujałe, aby interesowały kogokolwiek.
Sama podróż mijała w przyjemnej atmosferze. Wszystko co nie robi się w samotności jest bowiem lepsze. Nawet pogoda i błotnisty zalany teren nie ścierał entuzjazmu z jasnych oczu Shinichi'ego. Był to czas prosty, ale można było odnaleźć w nim ukojenie. Podróż w zwartej grupie o silnym przywództwie i podziale obowiązków. Czyżby tak właśnie wyglądała rodzina? Ciężko było stwierdzić, ponieważ Shinichi jeszcze nie odnalazł swojej rodziny. Miał jednak nadzieje, że ta będzie powodowała te same uczucia co podróż w karawanie kupieckiej. Dodatkiem do rutyny, która wcale nie ciążyła shinobiemu były kontrole przez klan zwany Uchiha. Prężnie prezentujące się persony o silnym poczuciu przynależności. Mieli nawet swój znak i poniekąd nawet wyglądali podobnie. Za każdym razem towarzyszył inspekcją stres. Adrenalina pompująca krew przez serce szybciej i szybciej. Podróż do muru z karawana kupiecką był chyba najszczęśliwszym czasem w życiu Shinichi'ego i z nieukrywaną dozą smutku przyjmował fakt, że te proste dni niedługo się skończą. Ludzie połączeni wspólnym celem rozejdą się, a to uczucie przynależenia do czegoś większego zniknie jak słońce za horyzontem. Czy właśnie tym jest nieuchronne przemijanie?
Im bliżej byli celu tym częściej zdarzało im się forsować podróż do późnych godzin. Tu na szlaku bezpośrednio wiodącym do Muru praca jaką wykonywał Shinichi była symboliczna. Choć nie zmieniało to tego jak rzetelnie do niej podchodził. Kiedy obóz został rozbity, a wszelkie rutynowe uprzejmości wymieniona nastał czas na wartowanie. Z jeszcze dojadanym posiłkiem i uśmiechem na twarzy po ostatnio zasłyszanym żarcie od zżytej grupy kupieckiej ruszył nieco dalej od obozu, aby w półmroku wtopić się w otoczenie. Tutaj jego oczy mogły odzwyczaić się od światła i mógł obserwować otoczenie. Tutaj również mógł zacząć snuć marzenia, teorie o życiu i przemyślenia na temat przyswojonych informacji.
Niebieskie oczy o nienaturalnie szerokich źrenicach do tej pory jeszcze nie zawiodły Shinichi'ego. Uważał się za osobę o wysokiej percepcji i tym razem to stwierdzenie okazało się prawdziwe. Bądź nie? Nie, ponieważ Ai tak czy inaczej wyłoniła się w pacyfistycznym geście. Shinichi poderwał się zaskoczony i nahałasował. Sam nie wiedział czy zrobił to celowo czy nie. Chyba również chciał dać o sobie znać, żeby nie powodować niebezpiecznej sytuacji. Obcą osobą zbliżająca się z odmętów mroku okazała się dziewczynka. Nie był to ani trochę spodziewany widok i przez moment Shinichi patrzył na nią w bezmyślnym niezrozumieniu. Dopiero jej głos wyrwał go z paraliżu. - Witaj! Na pewno znajdzie się jakieś miejsce przy naszym ognisku. - Odparł na tyle donośnie, aby również zaalarmować obóz. Zaczął zbliżać się powoli i jednostajnie do dziewczynki. Starał się być przy tym jak najbardziej transparentnym. - A co do nocowania to wypadałoby spytać pana Takeshi'ego. Jest tu naszym liderem. - Dodał już normalnym tonem starając się już kierować kroki tak, aby udać się do obozu. Nie mniej jego oczy dalej wpatrywały się badawczo w samotną dziewczynkę. Zdecydowanie był to nietypowy widok i coś czego się zupełnie nie spodziewał.
0 x
- Ai
- Posty: 303
- Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
- Wiek postaci: 13
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 148cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
- Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
- GG/Discord: Laertes#9788
- Multikonta: Itoshii, Aoi
Re: Szlak transportowy
[/color]Pierwszą osobą, która ją przywitała był blondyn. Wyższy i starszy od niej, to na pewno. Nic zaskakującego. Zaskakujące by było, gdyby był młodszy. Kolor włosów z automatu wskazywał jej na to, że nie jest Uchihą, więc od razu pomyślała, że nie jest to karawana zarządzana przez ten klan. Jacyś podróżnicy, handlarze. Ktoś. Może bandyci? Po wyglądzie nie była w stanie jednoznacznie ocenić chłopaka, który ją przywitał. Wiedziała jedynie, że nie on był tutaj szefem. Czyli pewnie był ochroniarzem. Z takim założeniem wyszła, pełnił teraz wartę, więc najpewniej zajmował się ochroną. tak przynajmniej go zinterpretowała. Nawet był nieco straszny! Może nie sam w sobie, ale blizna, którą spostrzegła u niego, taki charakter mu nadawała. Nie dawała po sobie poznać jakiegokolwiek um... zniesmaczenia czy jakiegokolwiek negatywnego odczucia, uśmiech nie schodził z jej buźki. Dodatkowo, blondas nie miał wrogich zamiarów, przynajmniej na ten moment niczego takiego nie wykazywał. Opuściła dłonie, spokojnie. Mimo wszystko. Wolała unikać gwałtownych ruchów. Był jeden strażnik, zakładając, że tak oficjalnej nazwy można użyć. Mogło być ich więcej, nie chciała zostać zaatakowana ze względu na źle odebrane gesty.
-Super! - Cóż. Bardzo energicznie zareagowała na informację o tym, że nawet jeżeli przenocować jej nie pozwolą, to chociaż będzie mogła się minimalnie rozgościć. Chwila przy ognisku brzmi dobrze, zwłaszcza jak jeszcze udałoby się zjeść coś ciepłego! Może nie głodowała, ale jednak ciepłe papu to ciepłe papu. Nie przejmowała się swoją głośnością. Chłopak mówił na głośno, że jeżeli ktoś z jego znajomych miałby ich usłyszeć, już by to zrobił. Jej głos miał przy okazji zasugerować, że raczej nikt groźny się nie zjawił. Raczej głos małej dziewczynki nikogo nie przerazi, choć kto wie co się czai w tutejszych lasach. -Jestem Tachibana Ai, jak mnie będziesz przestawiać Panu Takashiemu, to na pewno pozwoli mi zostać. Pewnie Cię lubi! - Szybko starała się przejść na "Ty", by ułatwić kontakt. Starała się mimo wszystko trzymać względnie bezpieczny dystans pod względem fizycznym - dla zabezpieczenia przed ewentualnym atakiem, ale zapoznawczo? Konwenanse? Po co to komu. -I jeszcze, Kolego-Kun! idziecie z Muru czy do Muru? - Rzuciła jeszcze, tak właściwie nie dając nawet mu odpowiedzieć na jej przedstawienie się.Nawet nie wiedziała czy będzie mógł udzielić jej takie informacje, niby nic poważnego, ale jednak nie orientowała się o tym, jak funkcjonuje hierarchia w takich grupach. Może nawet jeżeli mógłby jej to powiedzieć, to po prostu jej nie zaufa. Takie radosne słoneczko pośrodku niczego. Niektórzy powiedzieliby, że Słońce zaraz zajdzie, bądź nawet już zaszło. Jednak ona chciała rozświetlić nie tylko dzień, ale i życie! Po co jej wiedzieć o kierunku podróży tej karawany? Jakby się pod nią podpięła to pewnie wygodniej by się podróżowało, a na pewno bezpieczniej. Chyba, że oni są niebezpieczni. Wtedy będzie musiała uciekać ile sił w nogach i pewnie na Murze pojawiłaby się szybciej niż ktokolwiek mógł przewidywać.
0 x
- Boukyaku Shinichi
- Posty: 152
- Rejestracja: 3 kwie 2023, o 00:36
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - Krótkie blond włosy zaczesane do tyłu i wygolone po bokach
- Jasne niebieskie oczy o szerokich źrenicach
- Duża blizna na prawej skroni
- Otwory gębowe na dłoniach i klatce piersiowej - Widoczny ekwipunek: - Ciemno-szary płaszcz
- Dwie białe maski
- Medalion przynależności do klanu Nara
- Torba na glinę na lewym biodrze
- Torba na glinę na prawym biodrze
- Kabura na broń na lewym udzie - Link do KP: viewtopic.php?p=205651#p205651
- GG/Discord: knowo#2998
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Szlak transportowy
Aparycja Shinichi'ego nie należała do tych uznawanych za atrakcyjne. Miał ponurą twarz, a mrok który zaczął kłębić się wraz z ostatnimi promieniami słońca wcale temu nie dopomagał. Jego jasne oczy w których odbijał się blask z ogniska miały w sobie coś również nietypowego, może nawet alarmującego. Rozszerzone źrenice, które towarzyszą mu od narodzin mogły być interpretowane na różnoraki sposób. Zwykle jednak osąd był banalnie prosty. Używki. Tych w powojennej krainie najpewniej spotkać można było nader często. Grymas uśmiechu pojawiający się na wąskich, bladych ustach nie prezentował się najlepiej. Nawet można było się pokusić o stwierdzenie, że na dobre by mu wyszło, gdyby wcale tego gestu dobrej woli nie prezentował. Matka natura jednak nie oszpeciła go całkowicie. Jego atutem były włosy. Jasne, gęste i zdrowe. Choć właściwszym jest użycie słowa - byłyby. Byłyby gdyby nie ta fryzura. Włosy miał zaczesane do tyłu, a boki wygolone i widać było, że własnoręcznie. Skóra miała na sobie znaki wielu ranek po zacięciach i kilka tych, które już częściowo zdążyły się zagoić. Trzeba również zaadresować słonia w pokoju. Shinichi miał paskudną bliznę która skoncentrowana była na prawym boku jego głowy. Była duża i zagoiła się nieładnie. Przyciągała wzrok i nie ma co ukrywać, nie poprawiała ogółu wyglądu mężczyzny. Ciało zaś miał okryte ciemnym płaszczem. Jeśli ktoś miałby wyglądać jak bandyta, to właśnie on.
Shinichi starał się przeanalizować sytuację w jakiej się znalazł. Na jego niekorzyść w swoim krótkim, kilkuletnim życiu nie miał zbyt wielu doświadczeń. Nie mógł więc wiedzieć, że takie samotne dziecko oznaczało większe ryzyko niżeli rosły mężczyzna uzbrojony po pas. To dziecko musiało w jakiś sposób radzić sobie w podróży samo. Albo należało do zorganizowanej grupy, która właśnie upatrzyła sobie karawanę i wysłała ją jako dywersję. Tym razem jednak mieliśmy do czynienia z klasycznym szczęściem początkującego. Ponieważ najwyraźniej ów dziewczę było po prostu zwykłą podróżniczką i to o pokojowych zamiarach
Shinichi zbliżał się do dziewczynki jednostajnym ruchem i dopiero po kilku dużych krokach dostrzegł rynsztunek. Była ona kunoichi. Trochę zamurowało to mężczyznę i wryło pięty w ziemię. Nie był to pierwszy raz kiedy kogoś takiego widział, kogoś o podobnej profesji do profesji tego, który zasiadał za sterami ciała Shinichi'ego zanim ten się narodził. Do tej pory byli to jednak Ci z klanu Uchiha. Ona zaś była małą dziewczynką i co chyba najbardziej przerażało Shinichi'ego - blondynką. Strach wypłynął mu do gardła prosto z żołądka. Sam nie wiedział czemu tak silnie zareagował, ale bał się. Bał się tego, że może dziewczynka rozpozna to ciało i jego życie skomplikuje się. Zdecydowanie nie był na to gotowy. Jego głowa silnie pracowała, jeśli miał zostać rozpoznany to wolał najpierw sam odnaleźć w pamięci tą dziewczynę. Zwykle podświadomość i pamięć mięśni podpowiadały, teraz jednak milczały. Skupił się na poszukiwaniach w głowie jak tylko mógł. Do tego stopnia, że aż blizna zapiekła go niemiłosiernie. Dłoń uniosła się mimowolnie ku skroni, a nieostrożność sprawiła, że usta wewnątrz dłoni obnażyły zęby w grymasie dyskomfortu. Wypowiedziała swoje imię i świat jakby zawirował. Serce biło mocno i stało się! Nic. Właściwie nic się nie stało. Dziewczynka najwyraźniej była równie obca Shinichi'emu co jego poprzednikowi. - Przepraszam. - Szybko wypluł z siebie słowa jakby chciał odwrócić uwagę i schował przy tym obnażoną dłoń głęboko w rękaw. Choć możliwe, że przy tej dziewczynce wcale nie musiał martwić się, że zostanie nakryty na tym, że należy do kasty shinobich. - Ja jestem Shinichi. Boukyaku Shinichi. - Przestawił się z uśmiechem na twarzy i zdał sobie sprawę, że Tachibana Ai była pierwszą kunoichi z jaką kiedykolwiek rozmawiał. Co prawda była ona tylko dziewczynką, ale to też napełniło serce spokojem. Shinichi bowiem sam nie należał do najstarszych. Miał zaledwie kilka lat. - To naprawdę mądry człowiek i życzliwy. Myślę, że nie powinien mieć obiekcji. - Stwierdził pełen przekonania w swoje słowa. W końcu Takashi był starszym człowiekiem. Dziadkiem, a Shinichi miał ogromną słabość do starszych ludzi. Byli dla niego zawsze tacy mili i poczciwi. - Idziemy na Mur. Mamy dla bohaterów towary, z pewnością przydadzą się im na służbie. - Odpowiedział niczym rasowy kupiec. Wtrącił nawet "mamy" mimo, że on sam kupcem nie był. Przynależność do grupy silnie mu się udzieliła. Wtedy naszła go myśl, smutna myśl. Dziewczynka była sama, a nie było nic gorszego niż samotność. Postanowił więc, że dołoży wszelkich starań, aby z nimi została tej nocy. - Swoją drogą Ai jesteś kunoichi, prawda? - Spytał obracając się niemalże plecami do dziewczynki i ruszając w stronę obozu. Naiwność godna dziecka, spoufalanie się również. - Od dawna? - Wypowiadając te słowa, jego język mało co nie został złapany przez zęby. Był on jednak szybszy, szybszy nawet od myśli. Te zaś skarciły Shinichi'ego po chwili zastanowienia. Miał do czynienia z dziewczynką, oczywiście, że nie od dawna. Przecież ona nie tak dawno temu to została urodzona. To był czynnik wspólny nowopoznanej z Shinichim. - Chciałem powiedzieć, że z pewnością ktoś kto umie sobie poradzić sam na szlaku, przyda się w karawanie. Bacznych oczu i dobrych opowieści nigdy za wiele. - Chciał poprawić się, choć wypowiadane zdania miały mało wspólnego z poprzednim pytaniem, które palnął bez grama pomyślunku.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość