Dom Yugena

Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Może nie mówił na poważnie, a może mówił. Jego tonacja na to nie wskazywała, tak jak i reszta zachowania, ale Airan, pomimo tego że była dość mocno ekspresyjna, śmiała się i uśmiechała szeroko, i miała wiele niewybrednych komentarzy w rękawie, to mimo wszystko zależało jej na tym, by nie być odebrana jako grubianka. Różne osoby miały różne zapalniki, i to mógł być jeden z nich – miał do tego podłoże, bo zaczepiał o umiejętności jednostki, a to bywał temat drażliwy. Wolała by mieli sprawę jasną – że nie wątpi w ich umiejętności. Wątpiła za to w czynniki losowe i otoczenie.
- Na pewno jest na świecie ktoś, kto szuka wyzwań w swoim fachu, jak taka zbroja. Nie wiem jak z materiałami, ale Shigashi to rzeczywiście może być strzał w dziesiątkę, zjeżdżają się tam naprawdę różne osobistości, skoro są dość neutralni politycznie – miała okazję kilka razy być w Shigashi, ale to nigdy nie były długie ani bardzo intensywne wizyty. Mimo wszystko raczej trzymała się swoich rejonów, bo tam to zawsze było co robić. Między innymi dlatego wybrała drogę przez Sakai – bo tam nie była i chciała zobaczyć coś nowego.
Uniosła brwi, kiedy Ikigai stwierdził, że na pewno chce podotykać jego włosy. A to dopiero wymyślił, bo zaraz jedna brew podleciał wyżej, a druga niżej, w tym takim sceptycznym wyrazie. Nie chciała niczego podotykać, szanowała przestrzeń osobistą, kontakt był zarezerwowany dla bardziej zażyłej relacji niż spotkanie po siedmiu latach. Ale tego Ikigai nie miał pewnie prawa wiedzieć. Widzieć czasami kogoś z Pustyni to jedno, i jest to dalekie od poznawania zwyczajów i kultury tamtego regionu. Mogła się nie wydawać, bo nie odsuwała się na bezpieczny dystans, ale rzeczywiście nie szukała żadnego kontaktu fizycznego – nie specjalnie, to po prostu już tak było, przyzwyczajona już była i robiła to zupełnie nieświadomie.
- Nie chcę, nawet mi to nie przyszło do głowy. A może ty chcesz, żebym podotykała, tylko chcesz teraz wyjść na niedostępnego? – co innego dotykać włosów człowieka, a co innego gładzić ninkena czy jakiekolwiek zwierzę po łbie w czułym i przyjemnym geście. Ludzie inaczej okazywali czułość sobie, a inaczej czworonogom i był to zupełnie inny poziom intymności. - Że tu się wzbraniasz i w ogóle, a w główce myślisz jak to by było faaaajnieee… – byle tylko nie wyszedł na łatwego! Wiedźma, oczywiście, nie mogła mu na tym polu odpuścić, ale nawet nie uniosła dłoni by zasugerować dotykanie czegokolwiek i kogokolwiek. Nawet nie drgnęła, tylko trzymała jeden z pędzli w dłoni.
- To proste. Nie będziesz ich łapał stwierdziła po prostu i zaczęła domalowywać u siebie rozłożyste drzewko (akacjowe, bo takie znała najlepiej z Atsui) i różne kwiatki wyrastające z trawnika, latające motylki. Słoneczko – ale bez promyczków! I wtedy na moment się zawiesiła. - Wiesz co robi lama? Jest złośliwa i żuje ludzkie włosy żeby pokazać, jak bardzo ma wszystko w poważaniu – odparła, zerkając na gryzmoły na patyczaku. I wtedy zaczęła rysować puchatą jak owieczka lamę obok kwiatuszków. Ikigai był bystry, więc spokojnie mógł się domyślić co sugerowała Airan.
Zamarła na moment, kiedy od strony Hao nastąpił ruch. Nie zaczepiała go po to, żeby zapytać dlaczego się nie bawi – to było dla niej oczywiste. To ni było pytanie po to, żeby tylko się odezwał. Najzwyczajniej w świecie się zmartwiła. Już zdążyła zauważyć, że Yugen jest typem rozmówcy i myśliciela, a niekoniecznie kogoś, kto działa, i zupełnie jej to nie przeszkadzało – ona i Ikigai byli na to równowagą, choć Airan można było umieścić gdzieś po środku. Odpowiedziała uśmiechem na uśmiech i nieco zmarszczonymi w zmartwieniu brwiami, ale nie było dalszej próby wciągnięcia go w rozmowę. Nie było też namawiania, by do nich dołączył. Będzie chciał, to dołączy.
- Do głośnego towarzystwa? – upewniała się jeszcze do czego nie był przyzwyczajony. Czy może po prostu do towarzystwa, albo do towarzystwa kobiety? - Nie krępuję się, po prostu się trochę zmartwiłam, to wszystko – zupełnie nie było w tym żadnego drugiego dna, ot zwyczajne ludzkie zmartwienie o… korespondencyjnego znajomego. Wiedźmą natomiast nie przejęła się w ogóle. Powiodła spojrzeniem za wstającym Ikigaiem, który stanął za Hao… Bliźniacy jednojajowi - tak to wyglądało. Oparła aż głowę na dłoni, w której nie trzymała pędzla, i lekko ją przekrzywiła, oglądając niewinnego jak nieobsrana łąka Yugena, a zaraz za nim Ikigaia, który musi mu takie oczywiste oczywistości prawić. I się uśmiechnęła – trochę szerzej i może nawet trochę bardziej rozmarzyła. - A jak kura bazgroli pazurem? No dobrze, nie jest to dzieło sztuki, pewnie dziecko by to lepiej narysowało, ale co mi tam, sami swoi – stwierdziła, zerkając na BAZGROŁY Ikigaia. Zwłaszcza na tego porysowanego patyczaka z brzuszkiem i uśmiechnięto-groźną buźką, którą poprawiał. - Nigdy nie mówiłam, że potrafię rysować. Jakbyście mieli jeszcze jakieś wątpliwości, to… nie potrafię – parsknęła zadowolona z siebie. - Jak chcesz, to pobazgrol z nami. Jak nie to nic nie szkodzi.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

To prawda, w towarzystwie bywało różnie i czasami najszczersze chęci mogły obrócić się w perzynę i przeinaczyć na coś negatywnego tylko dlatego, że ktoś coś źle ujął, albo miał, jak to słusznie zostało ujęte, ten zapalnik, który prowadził do tego, że sam w swojej głowie źle wszystko słyszał, rozumiał i w sumie to - zrozumieć nie chciał. W takich momentach poruszania tematów wrażliwych czasem się nawet pojąć nie chciało. Skrzywdzenie na jednej płaszczyźnie rzutowało na następną, a już potem leciała lawina przyczynowo skutkowych zdarzeń. No i masz ci los - już się nie dogadasz. A tak jak Airan zależało, żeby jednak nie wypaść jakkolwiek źle i żeby tutaj nie zostac źle zrozumianą, bo nie takie były jej intencje, żeby starać się obrażać, tak Ikigai nie chciał, żeby wzięła go za takiego, co to się boczy, kiedy tylko naruszyć jego poczucie dumy. Oj dumnym zwierzęciem to on był, ale posiadał na tyle trzeźwe spojrzenie na świat żeby nie oskarżać Airan od razu o próbę wjechania na jego ambicje. Tak i też nie posądzał ją o bycie taką napuszoną, że pozjadała wszystkie rozumy tego świata i teraz uważała się za najlepszą z najlepszych. Niee, Airan to była już swojska. I zresztą pamiętał jej popisy z Kami no Hikage, nawet jeśli cała reszta szczegółów była nieco zamazana. Więc i w pełni rozumiał, że może tutaj wiedzieć, gdzie jest dobra i wiedziała też, gdzie była słaba. TO najważniejsze - znać swoje słabe i mocne strony. Wtedy łatwiej się żyło z samym sobą. I, hehe, ogólnie łatwiej się przeżywało.
Racja, ludzie, niektórzy przynajmniej, byli ambitni i chcieli się popisywać - a to już było widać po kwestii tego, co pokazywać ze swoich umiejętności, jak pokazywać i żeby uważać, co się robi i co się mówi. Ponieważ różnie bywało i nikt nie chciał nieprzyjemnych konsekwencji koniec końców. Tak samo było z ninja, tak samo było z rzemieślnikami i wieloma innymi osobami. Więc i znajdzie się na pewno taki kowal, który podejmie się wyzwania. Nie wątpili w to, dlatego w ogóle szukali. Kwestia tego też, żeby nie nadziać się na jakichś oszustów. Tych w końcu było co nie miara. Na szczęście mieli do czynienia z żelastwami na tyle, żeby móc rozpoznać ściemę i żeby wiedzieć, który kowal potrafi wykuć coś więcej niż końską podkowę czy nawet prosty miecz. A i tak mieli tu prawdziwą specjalistkę w tym temacie.
- A może to ty mnie próbujesz podpuścić i tylko kłamiesz, że nie chcesz, a tak naprawdę o tym marzysz? - Odbił pałeczkę, pokazując zęby w wilczym uśmiechu - chociaż aktualnie całkowicie ludzkim. Zapomniał, jak to jest na Pustyni, bo nie miał z ludźmi z tych regionów do czynienia na co dzień. Od czasu do czasu, gdzie nikt nie mówił o dotyku i nikt do nikogo nie wyciągał ręki, bo był to czysty interes - czy to handel, czy to ochrona kogoś, kto przybył z tamtych terenów, tak, ale żeby dotykanie? Oj, nie, nie! Tutaj właściwie tak ścisłe warunki co do zachowywania personalnej odległości nie istniały - nie to, co w takim Sogen chociażby. Albo tym bardziej na Pustyni. Chwilowo dalsza część prowokowania się musiała zaczekać, tak jak malunek, bo Ikigai ewidentnie postanowił się zająć swoim towarzyszem.
- Do bardziej zażyłego towarzystwa. Nie wliczając w to samego Ikigaia czy mojej matki. - Wyjaśnił trochę ogólnikowo, ale to ujmowało całokształt tej sytuacji. No - nie był przyzwyczajony i to było po prostu nowe, co nie znaczyło wcale, że złe. Tak i wcale nie było źle tu i teraz. - I tym bardziej, tak, zgadza się, do towarzystwa mniej spokojnego. - Sam Ikigai to jedno, a kiedy były dwie takie osobistości to nagle robił się dla kogoś przyzwyczajonego do ciszy i spokoju harmider. Chociaż teraz i tak już powoli hartował go Karoshi - chcąc nie chcąc! Ten to dopiero był głośny i miał swoje do powiedzenia. A upaaartyy...! Jak osioł! Ale zadowolony Ikigai, któremu udało się wcisnąć w dłoń Hao pędzel, wrócił na swoje miejsce i złapał za trzeci, by zanurzyć go w atramencie.
- Ty mi lepiej pomóż w tej walce, Bracie, bo przegrywam! - Ooo! Zabrzmiał jak prawdziwie strwożony! Aż mu błysnęło coś w oku, kiedy powiedział to z celowo bardziej przejętym tonem, niż powinien. I zaraz też tymi oczyma błysnął w kierunku tej lamy. - Klatka dla lamy, lama do klatki, klatka do wora, wór do jeziora..! - Oczywiście wraz z fabułą powstawał malunek!
Hao zaśmiał się cicho, spoglądając na swojego towarzysza z miłością - taką czystą i niezmąconą. Kiedy widział, jak dobrze się bawi, że w sumie to jest sobą, że ma to, co zazwyczaj było w nim tak przygaszone. Pokręcił lekko głową, sam do siebie i przeniósł wzrok na Airan, która też stawiała swoje kreski i znaki na pergaminie. Ikigai miał rację - to go krępowało. Krępowała go myśl o braku zdolności na tym polu i to, że mogłoby nie wyjść tak, jak sobie to wyobrażał. I że wyszłoby śmiesznie, że nie dorósłby do oczekiwań - a presję nie nakładał na niego nikt. Tylko on sam na siebie samego. I tak było właściwie od zawsze. Nie potrafił przestać oczekiwać od siebie samego więcej. I nie potrafił nie myśleć, że to wciąż za mało i że powinien być lepszy. A to przecież tylko głupie malowanie. Ale było coś w spojrzeniu i Airan takiego, że... z zawahaniem sięgnął pędzlem do tuszu i postawił pierwsze kreski na pergaminie.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

No właśnie, nie znajdą lepszego znawcy metalu, jak właśnie Airan. Znała jego strukturę, wiedziała, jak się zachowuje, niemalże czuła go swoimi zmysłami, kiedy roztaczała wokół siebie pole magnetyczne. To było jak taniec, muzyka i śpiew, bo metal niemalże do niej śpiewał. Trudno to było wytłumaczyć. Airan tego nie mówiła, ale więcej w swojej kontroli już nie będzie w stanie osiągnąć – to był limit jako takich zdolności Maji, więc nawet jeśli nie była swoją siostrą, nie była Shirei-kanem, to naprawdę mieli tutaj przed sobą mistrza i znawcę. Innego szukać nie musieli, jeśli ktoś mógł im wyłożyć niuanse, poznać dobry produkt, oddzielić go od kiepskiego, to naprawdę była to ona. Albo jakikolwiek inny członek jej rodu, ale po co mieliby go szukać, skoro mieli ją? Jak łatwo odkryć sfałszowane pieniądze? A proszę bardzo, weź takiego Maji – te prawdziwe nie powinny zareagować na ich zdolności, zaś podrobione najpewniej by to zrobiły. Mało kto o tym wiedział. Zresztą podobnie było z podrabianym złotem. Złoto kiepsko reagowało na jej pole magnetyczne i to samo tyczyło się Kogane (choć mogli wpłynąć na nie tak, by je spowolnić… jakoś, w końcu słabo oddziaływać nie znaczy wcale nie oddziaływać, nie?), zaś takie podrabiane złoto… No ale ludzie raczej nie posiadali takiej wiedzy, zaś członków jej rodu było naprawdę niewielu, więc i szczegóły ich zdolności raczej się po świecie nie rozeszły w tak technicznych aspektach.
- Mam swoje włosy do miziania – odparła z rozbrajającą szczerością i lekko chwyciła w dłoń pukiel kruczoczarnych włosów, by przerzucić go sobie przez ramię na plecy, by tu się nie majtał i nie przeszkadzał w rysowaniu tego dzieła sztuki, którego nikt nie chciałby sobie powiesić w domu na ścianie.
- Tak myślałam. Daj sobie czas, Hao, na spokojnie. Nikt nie oczekuje od ciebie, że się szybko do tej sytuacji dopasujesz. Dla mnie to też jest… nowe – potoczyła spojrzeniem po trawie za nimi, pozwalając sobie na to małe uzewnętrznienie się. Tak, dla niej to też było nowe, jak powiedziała Ikigaiowi: nie przepadała za ludźmi i to był fakt. Blisko była tylko ze swoimi rodzicami, siostrą… Dalszą część rodziny oczywiście tolerowała, jak mogłaby nie. Ale tak poza tym, gdy miała wybór, to wolała swoje własne towarzystwo nad jakąś głośną i zakrapianą dużą ilością alkoholu imprezę. - I wbrew pozorom jestem bardzo cierpliwa, więc pomału, dobra? – czasami warto było jasno nakreślić te granice, albo wręcz pokazać, że ich zwyczajnie nie ma. Tu ich nie było. Ona była gościem i ona nie oczekiwała niczego nadzwyczajnego. - Możemy sobie później pomilczeć, to też nie jest problem – jak jesteś w stanie dobrze spędzać czas na milczeniu z drugą osobą i nie czujesz się z tym niezręcznie, to już była połowa sukcesu – znaczy, że nadajecie na tych samych falach, choć Airan i Yugen chyba tego problemu nie mieli i tak, bo w toku rozmowy, jaką do tej pory prowadzili, też wyglądało na to, że na tych falach nadają. Airan, choć pyskata i wesoła, tak naprawdę była raczej dość spokojna, a na pewno brała pod uwagę uczucia drugiej osoby, która była jej po prostu bliska.
Patrzyła jeszcze przez moment na Yugena w ten sam sposób co przed chwilą, nawet w momencie, kiedy Ikigai zaczął to swoje przedstawienie, by jeszcze bardziej podkusić Hao do rysowania z nimi – tak przynajmniej sądziła, że o to chodziło – nim sama wróciła do rysowania swojej części tej pokrzywionej historii, jaką tutaj wspólnie tworzyli. Zobaczyła za to, że Yugen jednak sięgnął po tusz i przyłożył pędzel do kartki – i wtedy przeniosła wzrok do siebie, by go nie peszyć.
- Pff, klatka… Zobacz. To jest lama-ninja, ma zęby i szczęki mocne jak krokodyl i robi kłap, a klatka wtedy pęka, i lama bierze swoją kokardę, która tak naprawdę jest bronią, wyłamuje za jej pomocą resztę szczebli i za pomocą chakry wypływa na powierzchnię – gdyby nie była kunoichi, to byłaby niezłą bajkopisarką bajek dla dzieci. Oczywiście lama otrzymała odpowiednią kokardę, a nawet opaskę na jednej z nóżek – taką typową dla ninja, których na Pustyni wcale się nie nosiło. Ale dorysowała jej też mały pieniążek-odznakę i prowizoryczną kaburę na drugiej nóżce.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Ludzie zazwyczaj się ośmielają - do działania i podejmowania decyzji co do tego, że w ogóle mogą się otworzyć i pokazać cokolwiek więcej z siebie samego. Nawet kiedy to była najbardziej bzdurna rzecz na świecie i tak naprawdę przyprawiała o śmiech w swoich problemach, to gdy ten śmiech się pojawiał - człowiek tylko mocniej się blokował. Nie zawsze obsługa człowieka była prosta jak budowa cepa. Tym była trudniejsza, im więcej procesów działało w głowie napotkanej osoby. Jedna wszystko skwituje machnięciem ręki, inna - jak Hao - będzie spędzała czas na analizie, zastanowienie i w końcu - umiejscowieniu samego siebie w danej sytuacji. To była ta strefa, w której z człowieka wychodziło, zdaniem samego Yugena, coś więcej niż zewnętrzne i codzienne bycie. A przecież sztuka była bardzo osobliwa, nawet kiedy spędzana na takich wygibasach i żartach jak tutaj.
Wiele czynników wpływało na to, że sytuacja była jaka była - może nie do końca absolutnie nowa, Hotaru miała swoją energię i wprowadzała ją do życia ich obu. Ale na pewno nie była podobna do Airan. Chociażby ona była główną zmienną zapamiętaną w życiu i naprawdę dziwnie było teraz spotkać kogoś, kto również sprawia, że ten dom jest bardziej głośny i jakby wypełniony. Przestrzeń w końcu mogła być zastawiona w każdym centymetrze meblami, ale to nie czyniło jeszcze domu. I nawet najlepiej dobrane umeblowanie i dodatki nie sprawiały, że to już był dom. Dom... nie budynek sam w sobie, chociaż Hao był bardzo przywiązany do swojego, tak jak i do domu jego matki. To emocje w nim przeżyte i zgromadzone, to wspomnienia. Można przeprowadzić remont i wymienić wszystkie meble - ale to nadal w tych ścianach toczyła się właśnie taka a nie inna historia. Mogła być ona tak wspaniała jak i przykra. Bo i potem były takie sytuacje jak ta - kiedy wiele czynników zbierało się na pewną dozę nienaturalności jakiegoś wydarzenia.
- Zdolność do milczenia to cnota, lecz nie zaleta kiedy do powiedzenia jest tyle słów. - Jak było widać - mieli sobie naprawdę wiele, wiele rzeczy do przekazania. Wiele do poznania - wspólnego i wzajemnego. Wiele do zrozumienia z siebie samych. Sporo historii, które się jeszcze nie przetoczyły przez listy, a miały miejsce w ich życiu. Jak na razie to naprawdę mieli o czym rozmawiać i o czym mówić. To nie to, że potrzebował ciszy, nawet nie tak, że oczekiwał specjalnego traktowania tutaj, nie był przecież wydmuszką, którą zbić można byle dotykiem. Ale na pewno uwrażliwiał się w kontakcie z osobami, które ufał. Bo przestawał się też aż tak pilnować. Dlatego też starał się na nowo poukładać te wszystkie odczucia. I lekko rozbić blokadę narzuconą przez dawne wydarzenia.
Twórczość tej dwójki jednak została absolutnie przerwana w jednym momencie, kiedy pojawiło się słowo klucz: krokodyl. Pędzle zamarły nad pergaminami, Hao przynajmniej pamiętał, żeby go odsunąć od papieru, ale Ikigai gorzej. Powstała plama - i dopiero po momencie pędzel uniósł. Gapiąc się najpierw na twarz Airan, a potem na jej malunek. Że... krokodyl?
- Krokodyl? - Powtórzył z minimalnym zawahaniem Ikigai, próbując namierzyć to stworzenie na pergaminie i jakoś wyłowić z całej tej historii... która przez zwiechę chwilową też nie została dosłyszana do końca i odpowiednio zrozumiana. Wszystko zatrzymało się na magicznym krokodylu. - To jest krokodyl? - Wycelował palcem w punkt, w którym to piękny malunek powstawał, a który wyglądał... no wyglądał jak wyglądał w sumie. Czyli wyglądał w ogóle jakkolwiek? - Cokolwiek to jest to już tamta lama była lepsza.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Ta sytuacja była rzeczywiście dla nich nienaturalne, niezwykła, magiczna wręcz – i tak naprawdę to wszyscy musieli się do niej dopasować. I ona, i Ikigai, chociaż jemu to poszło chyba dość szybko, i Hao – ten miał najwięcej do przeprocesowania i tak naprawdę to nie było się co dziwić, skoro jego dotychczasowe doświadczenia były jakie były. Przykre wspomnienia w pięknym domu. Rzeczy, które zostawiły za sobą żal, nawet nie złość. Airan nie miała pojęcia jaką osobą była Hotaru i tak naprawdę zupełnie ją to nie interesowało – liczył się wynik, to jak się to wszystko skońćzyło. Yugen może i nie był jak jajko i Hibiki wcale nie chodziło o to, by się z nim obchodzić jak z takim, natomiast… Nie chodziło też o naciskanie. Chodziło o danie przestrzeni na wzięcie oddechu, przestrzeni na ewentualny dystans, jeśli tylko się go potrzebowało, nawet jeśli tylko na chwileczkę, bo przytłaczały emocje związane z rozmową czy po prostu samym spotkaniem. Tak, oczywiście, rysowanie było sztuką, a sztuka to było przelewanie, nawet jeśli maleńkiej części, siebie samego w to, co się robiło, w tym przypadku na rysowanie. Nawet w tak absurdalnych historyjkach, jakie tutaj tworzyli. Airan nie widziała problemu, by się do temperamentu i tempa Yugena po prostu dopasować, by i on czuł się w tym wszystkim komfortowo. Bo, jakaż to byłaby kiepska wizyta, jeśli gospodarz czułby się przytłoczony swoim gościem?
- Tak, ale czasami trzeba znaleźć chwilę, by nabrać oddech przed dalszą rozmową – miał jednak rację, do powiedzenia było dużo. Bardzo dużo. Rzeczy bieżących i rzeczy przeszłych. Może też przeczy przyszłych – tych było jednak dość mało. Najwięcej było tych przeszłych, a przeszłe wpływały na obecne i przyszłe. Zmiany w myśleniu, wnioski, wybory, które doprowadzały do tego konkretnie miejsca. Powód, dla którego było się właśnie takim, a nie kimś innym. Airan też była ciekawa – wielu rzeczy, jakie działy się pod czaszką tego młodzieńca, przykrytą kaskadą pięknych włosów, których mogłaby pozazdrościć niejedna kobieta. To, co do siebie pisali, było tak naprawdę tylko ułamkiem, nawet jeśli listów wcale nie wymienili tak mało. Airan miała ich całą skrzynkę. Yugen chciał zachować jakiś dystans, pilnować się w tym co mówi i robi, z kolei Ikigai chyba całkowicie to porzucił, kiedy rozbrykał się niemalże jak szczeniak, bawiąc się w to rysowanie i opowiadanie historii, które w sumie wyszło przy okazji, zupełnie nieplanowane. Airan znowu była gdzieś pośrodku. Nie do końca zdystansowana, ale też nie do końca otwarta. To też chyba to doświadczenie i dojrzałość, które przyszły z wiekiem, mimo tego, że łatwo było o tym zapomnieć – w końcu jej twarz była gładka i młoda, a spojrzenie wcale nie było zmęczone życiem jak u starszych osób. Ale ten wiek nie miał w gruncie rzeczy większego znaczenia – wpływał tylko na to, że miała więcej czasu się przekonać, że ludzie to chuje.
Paplała dalej, zupełnie nie zdając sobie sprawy jaką burzę wywołała jednym słowem. Zorientowała się dopiero po momencie, kiedy już odsunęła pędzel od kartki papieru, podniosła głowę i… A tam dwójka identycznie wyglądających Yugenów gapiła się na nią z niezrozumieniem – jeden bardziej dystyngowanie, drugi totalnie nie, kiedy tusz pięknym kleksem barwił pergamin.
- Co jest? – zapytała i wtedy dostała odpowiedź. A raczej pytanie. Krokodyl. Krokodyl był tą burzą, centrum małego tornada, przez które musieli się na moment zatrzymać. Zupełnie nie pokoarzyła w pierwszym momencie, że mówi coś co jest charakterystyczne tylko dla niej – dla jej regionu. Zapomniała, że tutaj krokodyli to pewnie nie ma.
- Co? Nie, to jest lama-ninja – wyjaśniła cierpliwie, powtarzając to, co mówiła przed chwilą. - Tu ma kaburę na broń, na szyi ma odznakę ninja, a na ten nóżce ma ochraniacz. Kokarda jest superbronią – podsunęła obrazek na środku stołu, żeby każdy mógł sobie zobaczyć. - Ma po prostu silne szczęki jak krokodyl. To porównanie – mówiła dalej, całkowicie cierpliwie, jakby tłumaczyła coś małemu dziecku. Na szczęście jednak nie zaczęła mówić wolniej albo coś w tym stylu. - To nie jest krokodyl, one wyglądają przecież zupełnie inaczej! Aaa… Bo wy nie wiecie… Krokodyl to takie zwierzę. Wredne, paskudne gnojki. Mają takie wielkie paszcze najeżone zębiskami i jak nią kłapną, to mogą zwierzę przeciąć na pół. Narysuję wam i tak na jej kartce papieru powstała śmieszna rzeczka, a na brzegu – krokodyl z profilu. Bardzo schematyczny, ale gdyby takiego zobaczyli na żywo, to raczej by nie pomylili. - Lubią się wygrzewać na słońcu, mają takie krótkie nóżki śmieszne, ale są niebezpieczne. I pływają w wodzie.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Dlatego właśnie wizyta Airan, mimo tego, co powiedział Ikigai - że mieszała, bo wprowadzała swoją osobę do tego duetu, osobę już w sumie czwartą. Nie można zapominać o śpiącym teraz Karoshim. Mimo więc tego, że została zaproszona i zamieszanie poczyniła, to była bardzo lekka. Była przyjemna w obyciu - jak jedwab, który dotykał skóry. A przecież jedwab był bardzo drogi. Co racja to racja - czasami trzeba znaleźć oddech i jakby na potwierdzenie tych słów Hao nabrał głębokiego tchu. Może to zabawne, może nie, ale czasami wystarczyło głośniej odetchnąć, żeby poczuć się lżej. Lepiej. Wydawało się wtedy, że łatwiej rozłożyć ręce i że mięśnie opadają w dół, jeśli tylko otoczenie nie naciskało. Właśnie tak, jak nie naciskała Airan, troszcząc się o to, żeby wszystko tutaj miało swoje własne ręce i nogi, a wokół nich miejsce, w którym mogły swobodnie działać i się przemieszczać. Piękną sprawą było międzyludzkie zrozumienie i wyczulenie na potrzeby drugiej osoby. Ona wiedziała. A on bardzo doceniał i podziwiał, że potrafiła wykazać w tym tak wiele klasy, rozumienia i jednocześnie przenieść swoją osobę i swoje propozycje tak gładko, że w ogóle ich nie odczuwał. Nie wywoływały więc odwrotnego skutku, a wiedział aż za dobrze, że tak się dość często działo. Chęci dobre, a potem tym dobrem chęci wybrukowano. Tutaj Airan brukowała tylko stabilne podłoże pod nogami. Doprawdy - mógł po nim kroczyć iście książęcym krokiem. To bardzo pyszne, ale całkiem lubił, kiedy czasem słyszał to słowo przewlekające się przez rozmowy. Lubił, bo nazywała go tak czasem matka - w bardzo łagodny i bardzo czuły sposób. Więc i dobrze mu się kojarzyło i skojarzenia te całkowicie omijały pychę, stawianie siebie na piedestale. To słowo w jego umyśle było po prostu czyste. Tak samo czysto nazywała go tak kiedyś Tsukikage. Ikigai teraz robił to raczej prześmiewczo.
- Pfffhahahaha, lama ninja! I to kabura niby! To wygląda jak jakiś... jak żaba! - Pokazujący paluch cofnął się, kiedy obśmiany Ikigai aż pochylił się na krześle, a potem odgiął od niego w tył, nawet nie starając się przy tym powstrzymać. Znawca lam się odezwał. I znawca malunków. Yugen przyjmował to ze spokojem, jedynie uniósł wyżej brwi, starając się to przyjąć... właśnie, dobre określenie - dystyngowanie. I ukryć chociaż trochę szok spowodowany tą... PIĘKNĄ twórczością. Nie żeby był specjalistą. Ale ta abstrakcja była całkiem sroga. Zgubił się gdzieś w momencie poprawiania siatki na worek, bo worek bardziej się rymował, jeszcze wyłapał malowanie klatki, powstawanie lamy samej w sobie, która niby miała zjeść kota... nie, stop, już w tym momencie się chyba jednak zgubił. - Lama ma niby mocne szczęki? No i co to za porównanie, skoro nie wiemy, czym jest krokodyl! Przecież to puchate stworzenie nadające się na poduszkę nie może mieć mocnych szczęk! Mocne szczęki to mam ja. - Właściwie jego rasa była najbardziej delikatną i wrażliwą ze wszystkich - pod względem fizycznych. Nadrabiały za to sprawnością, szybkością i wyczulonymi najbardziej ze wszystkich ninkenów zmysłami. Natura, jak widać, lubiła naturalny porządek. Nie pozwalała za daleko uciec gatunkom w doskonałość. Każdy z nich był tworem doskonałym w rękach Amaterasu - po prostu każdy na swój sposób.
- Jak długie są? Mam na myśli - metraż. Wyglądają nieco jak... jaszczurki. Są równie sprawne, co one? - Jaszczurki też wylegiwały się na słońcu. A czy niektóre pływały? Tego Hao nie wiedział, nie widział jeszcze nigdy pływającej jaszczurki. Natomiast stworzenie wyglądało całkiem interesująco. I on sam osobiście nie sądził, żeby Airan malowała źle. W przeciwieństwie w sumie do Ikigaia! Który ewidentnie nie miał talentu. Albo się wyjątkowo nie starał.
- Mówił ci Hao, że spotkaliśmy wielkiego dzika w lesie? Był większy niż ja, silniejszy i szybszy niż jakikolwiek zwykły zwierzak! Większy kilkukrotnie od zwykłego dzika. Czy takie mutanty-krokodyle też mieszkają w waszych rzekach?
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Aż dziw brał, że przy tym całym harmidrze jaki robili, Karoshi spał tak słodko – jak zaklęty. Musiał być naprawdę zmęczony szaleństwami z Yugenem i Ikigaiem. Dzieci już takie były – pełne energii i chęci do zabawy, a gdy się już wyszalały to padały na pyszczek i spały jak aniołki, by mieć siłę na kolejne szaleństwa za kilka godzin. I Karoshi, choć był małym diabełkiem, był teraz jak ten aniołek. A i przynajmniej Airan starała się być w miarę cicho, by żadnym gwałtownym dźwiękiem malca nie obudzić – potrzebował snu, by mieć siłę i zdrowo rosnąć, czymkolwiek Hao go karmił. Czarnowłosa uśmiechnęła się, widząc, że Inuzuka niejako korzysta z jej rady z zaczerpnięciem tchu przed dalszą rozmową. Nie sądziła, że jej obecność i to, jaka była – a była łagodna w obyciu, chociaż było w niej widać też bardzo wiele zdecydowania i tego, że nie pozwala sobie wejść na głowę, co zdaje się można było łatwo wywnioskować po tym, jak opowiadała o swojej ostatniej misji. I tutaj też – wejść na głowę by sobie nie dała, ale też niczego na nikim nie wymuszała. Gładko proponowała niektóre rzeczy, czasami dosłownie, czasami tylko sugestiami – nie potrzebowała wiele i potrafiła się dostosować do sytuacji, a tutaj większym problemem był sam Yugen. Znaczy, problemem… Tak się mogło wydawać, że był na tym polu bardziej problematyczny, choć dla Maji problemu nie było żadnego. Tak jak mówiła – obserwowała, wyciągała wnioski i była całkiem niezła w ludzkich charakterach. Dla niej Hao nie był problemem, po prostu potrzebował innego podejścia niż na przykład chłop na polu.
- Hej, a jak lepiej byś to narysował, co?! – aż się lekko obruszyła, choć bardziej to na pokaz, bo nadal nie miała zielonego pojęcia o co chodzi z tą całą żabą. Aż przybliżyła twarz do rysunku, by się przyjrzeć podłużnemu kształtowi pozbawionemu szczegółów – no kabura. Jak ci ktoś powie, że to kabura, to widać, że kabura, a ona przecież powiedziała, znaczy – że było widać. I tak, to co powiedziała można było odczytać jako rzucone wyzwanie – kolejne. Jak byś to lepiej narysował. Na końcu języka miała słowa, jakie zawsze dziadek jej mówił: nie huśtaj się na krześle bo się wywalisz i połamiesz krzesło. Po prostu w końcu oderwała spojrzenie od rysunku, wyprostowała się i nieco pochyliła głowę, by w ten wymowny sposób spojrzeć na Ikigaia. I poczekać, aż się w końcu uspokoi, bo głupawka złapała go całkiem mocno! - Normalna lama nie, z tego co widziałam, to te dziwactwa żują sobie sianko jak wielbłądy, w ten sam sposób. Tylko są uparte jak osły i cholery plują śliną. Pomijam tylko te ryki jakie z siebie wydawała ta sztuka, którą widziałam. Nadal nie wiem skąd to babsko ją wytrzasnęło… - jak zwykle zagubiła się gdzieś w myślach, bo jak zaczęła o jednym, to nagle płynnie przeszła do drugiego, a ostatecznie wzruszyła ramionami i leciutko zamachała pędzlem, którego teraz trzymała pomiędzy dwoma palcami. - Ale to jest lama-ninja! I ta akurat ma mocne – zakończyła, wracając z tematem i myślą na odpowiednie tory, czekając aż Ikigai skończy się śmiać tak, jakby miał zaraz umrzeć ze śmiechu.
- Jak długie… Długie. Pięć, sześć metrów od końca ogona po czubek pyska? Jakoś tak. Długie i ciężkie skurczybyki. I atakują ludzi, są mięsożerne.. Łapią ofiarę i zaciągają do wody. Ryby też jedzą. Cholernie sprawne są. Szybkie, chyba że im się nie chce, to wtedy powolne. Wydaje mi się, że je kiedyś czcili, a przynajmniej tak wynika z obrazków jakie można czasem znaleźć w tych zapomnianych świątyniach rozsianych po pustyni – mini wykład, ale tak jej się przypomniało, kiedy już wspomniała o tym jak długie są. Niebezpieczne drapieżniki, ale na pustyni chyba wszystko było drapieżne i trzeba się było mieć na baczności. - A nie, nie mówił. Naprawdę był taki wielki? – wiedziała co to dzik, co prawda ich nie mieli, ale o tym akurat czytała i oglądała ryciny – jakieś podstawy o świecie musiała w końcu liznąć. - Pewnie znajdą się większe, ale te pięciometrowe to takie standardowe. Chociaż widziałam też oczywiście mniejsze.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Ta zabawa naprawdę trwała w najlepsze i rozkręcała się w zaskakujących kierunkach. Wycieczka bez trzymanki! Przynajmniej, jak Airan słusznie zauważyła, bez trzymanki w wypadku Yugena. Ikigai wydawał się tutaj najbardziej otwartą osobą, która nie zna granic. To tylko pozór. Ninken widział granice i szanował je, nie bał się po prostu ich naruszać i nie był taki delikatny jak ta dwójka. Bo był równie bystrym obserwatorem. I równie uważnie ludzi obserwował. Należało to robić dla bezpieczeństwa swojego i najbliższych, a przede wszystkim - ufać z ograniczonym kredytem. Jasne, że Yugen lubił pogawędzić z nieznajomymi czy się do nich uśmiechnąć, ale należało uważać, czy czasem nie chowają noża za plecami. Od tego był. Ta rola tak mocno wbiła mu się do łba, że nie wyobrażał sobie, że miałby postępować inaczej z otoczeniem. Tutaj odpuścił, bo bardzo szybko zaufał, że osoba, której zawdzięczał życie i którą poznał w tak fatalnych okolicznościach jest jeszcze lepsza niż w listach pisano i niż pamiętał z tamtego ponurego okresu. Nic dziwnego. Tam było źle. Dziś - i tu - było fantastycznie. Droga wyłożona kolcami róż przemieniła się w drogę usłaną jej płatkami. Warto było uważać, bo w końcu piękne zapachy mogły skrywać wielkie nieprzyjemności. Tak jak mamiły śliczne obrazy. Biała twarz kobiety potrafiła skrywać wiele defektów, ale tak samo potrafiły skrywać je męskie lica. Problemem nie była tu też Airan. Nie oskarżał jej o fałsz. Napisałam też już, że zachowywał się o wiele swobodniej, bo właśnie jej ufał i przekonał się do niej błyskawicznie. Nie każdy wierzy w to, że ludzie się zmieniają - oni akurat nie mieli tego wielkich przykładów, ale Yugen zawsze powtarzał, że nie ma człowieka, który trwałby w zastoju. Panta rej - wszystko płynie, nic ni stoi w miejscu. Natomiast nie wszyscy zmieniali się dramatycznie i gwałtownie. Zazwyczaj się zwyczajnie dojrzewało. A potem już otoczenie i wydarzenia kształtowały twoje przekonania.
- Tak jak ja to narysuję, tak nikt tego nie narysuje... Ej, ale ja już narysowałem. - Wskazał na klatkę, w której przecież miała być lama zamknięta, a przy której teraz był kleks z pędzla. Kleks teraz właśnie zauważony, który spowodował ściągnięcie brwi Ikigaia. - Jak ja mam pracować w takich warunkach... - Pokręcił głową. Pergamin był spory, można było go rozwinąć, to i nie brakowało miejsca do tworzenia. Wystarczyło rozwinąć, a część zamalowaną, która była sucha, zwinąć. To też sprawiło, że Ikigai tylko kontrolnie zerknął, czy jego wielkie dzieło nie zostanie uszkodzone klasycznym problemem rozmazania i zwinął tamtą część, żeby rozwinąć kolejną. Hao zapomniał o malowaniu własnym - znowu był absolutnie zaabsorbowany tym, co dzieje się na tych dwóch pergaminach, żeby zająć się własnym. Ale wcale mu to nie przeszkadzało! Trochę się uspokoił. Ten oddech - głęboki wdech - naprawdę pomagał.
- Hahaha, plują? - Otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Tak, to prawda, złapała go niezła głupawka. Chociaż też starał się ten śmiech tonować, żeby nie obudzić Karoshiego. - Dobrze, że namalowałem człowieka, to będzie towarzyszem dla lamy. - To już powiedział całkiem poważnie. Uspokoił się jego śmiech, chociaż nadal był uśmiechnięty od ucha do ucha. I Hao również się w sumie uśmiechał, spoglądając to na jeden to na drugi rysunek. Nawet się trochę nachylał, żeby mieć lepszy pogląd na toczącą się fabułę.
- To naprawdę spore stworzenia. - Patrząc na rysunek, nawet zakładając, że proporcje mogły nie być jakieś idealne, to i tak... robiło wrażenie. Tak na nim robiło jak i na Ikigaiu. Chociaż Hao był ogólnie zafascynowany naturą i przyrodą, tak Ikigai właśnie się zastanawiał, jakim wielkim problemem byłoby skręcenie tego krokodyla w precla. No i - kto miał silniejsze szczęki!
- Tak. Byliśmy na bagnach, tam ze zwierzętami działy się niepokojące rzeczy. Karoshi też chorował, ale nasz medyk o niego zadbał. I już jest zdrowy. - Yugen przytaknął słowom Ikigaia skinieniem głowy.
- Ludzie mają skłonności do nadawania czci stworzeniom, które zdają się im silniejsze od nich samych. Albo których nie rozumieją. Na szczęście ludzkość ciągle się rozwija. - Wiara była ważna i co prawda każdy miał prawo do własnych wyznań, ale jednak trzeba było potrafić odróżnić zwykłą niewiedzę od nadawania mistycyzmu niektórym zjawiskom czy stworzeniom. - Pustynia to naprawdę dom wielu niebezpiecznych stworzeń.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Można było mówić wiele, ale Airan miała świadomość tego, że Ikigai obserwuje i czuwa. Gdyby tego nie robił, to czy obroniłby Yugena przed jego własną narzeczoną? Brzmiało to absurdalnie, w końcu narzeczona to chyba powinna być osoba, której ufasz. Może nawet bezgranicznie. Bo nie będzie chciała twojej krzywdy, zwłaszcza, jeśli sama chciała tego ślubu… Ale wtedy dochodzimy do niuansów. Do tego, że to nie była miłość dwójki zakochanych, a ustawione małżeństwo, że jedno chciało, drugiemu było wszystko jedno, że zaborczość popychała niektórych, popsutych ludzi, do wielu skrajnych emocji a później do czynów. Wtedy już wiesz, czemu ninken był czujny, nawet jeśli pewnie czuł się przy tej dziewczynie swobodnie. Może nawet ją lubił. A później… Cóż. Hao wspomniał, że pozwolił na to Ikigaiowi – to też mówiło o tej sytuacji wiele. Airan nie była tamtą osobą – nie była niestabilna emocjonalnie przede wszystkim, nie była w żaden sposób zraniona ani przez Yugena, ani przez jego ninkeny. Nie chciała czegoś, czego nie mogła dostać. Zresztą – dlaczego miałaby chcieć śmierci długowłosego? Skoro wcześniej sama pomagała mu przeżyć. I przeżyli to chyba cudem. Tak czy siak ewentualna ostrożność jednego jak i drugiego byłaby dla niej całkowicie zrozumiała i naturalna – wiedząc, co się stało, co przeżyli, jak bardzo świat ich skrzywdził (choć ta jedna osoba całym światem wcale nie była) i biorąc poprawkę na to, że wcale panny Hibiki nie znali. Listy były przecież tylko drobnym ułamkiem i o tym się już przekonaliśmy. Zawód został jednak zepchnięty gdzieś w kąt. Wybrukowana droga, usłana płatkami róż, była równa, choć może trochę kręta.
- No dawaj, chcę to zobaczyć – pozory zostały odsunięte, Ikigai zrozumiał w mig jej wyzwanie i intencję, tak i Airan nawet nie próbowała udawać, że chodzi jej o coś innego. To rysuj, no! – aż chciało się powiedzieć. Fiołkowooka nachyliła się, żeby zerknąć na bazgroły ninkena i zmarszczyła brwi.
- Co narysowałeś. To jest kleks, a nie kabura. Dawaj kaburę, a nie tu czarujesz – nie dała się nabrać na te piękne, czarne oczy, nawet jeśli teraz niezadowolone z warunków pracy. Z kleksa, którego zrobił przypadkiem, kiedy równie przypadkiem Airan się zagalopowała i zaczęła nawijać o krokodylu z Atsui. Nawet nie zauważyła, że Yugen się zawiesił obserwując znowu tę dwójkę na przekomarzaniach, że przestał rysować, zapatrzony na nich i pewnie łącząc wątki, bo tutaj trzeba było być szybkim jak błyskawica, a nie powolnym jak ślimak. Trzeba było też być bystrym jak woda w wodospadzie. Chwila zastoju w nieodpowiednim momencie skutkowała tym, że łatwo się było zapomnieć i trudno odnaleźć w toku rozmowy, która zmieniała się naprawdę prędko i pełna była zwrotów akcji. Ale lama-ninja chyba pokonała jednego jak i drugiego. - No, plują. Ta jedna pluła. Nie wiem o co chodziło – w sumie to jej doświadczenie z tym gatunkiem ograniczał się tylko do tego jednego przedstawiciela z różową kokardą na głowie – i to jeszcze z odległości ogrodzenia, bo nie widziała tego diabelstwa z bliska. Za to słyszała jak drze mordę. Pewnie sprowadzenie tego na pustynię wymagało zapłacenia kupy ryo. - Masz na myśli tego patyczaka z brzuszkiem i uśmiecho-złością? – no przecież mu nie odpuści tak łatwo. Człowieczek-patyczak wymagał osobnego komentarza i równie osobnej historyjki, jednak ta została zdominowana przez lamę.
- Bydlaki – stwierdziła, zadowolona z siebie, że znalazła odpowiednie określenie na krokodyla. A bydlak pasowało wręcz idealnie. Zaś jej proporcje na rysunku były kiepskie. Źle sobie odmierzyła miejsca na rzeczkę i zrobiła go śmiesznie ściśniętego, z zachowaniem długiego ogona i pyska – czyli najważniejsze cechy były właściwie zaznaczone. - To dobrze, że Słodziakowi nic poważnego się nie stało. Yugen wspominał, że chorował. Zupełnie bym tego teraz nie powiedziała – miał za dużo energii na krzyki-wrzaski-szczeki i na bieganie i rozrabianie. Skoro chorował, a ze zwierzętami działy się niepokojące rzeczy… Może dlatego był nienaturalnie duży jak na swój wiek? Nie powiedziała tego na głos, tylko się zastanowiła, zapatrzywszy na śpiącą w oddali czarną kulkę. - Ale to co, dzik był nienormalnie wielki, a z resztą zwierząt co się działo?
- Nie tylko tym silniejszym. Czcili też chyba koty – ale w części Yugen miał rację – człowiek czcił często to, czego się bał. - Tak i nie tylko stworzeń, chociaż tych jest więcej od roślin z oczywistego powodu… Trudne warunki powodują, że trzeba się do nich przystosować. To walka o przetrwanie, a wygrywa oczywiście silniejszy i wytrzymalszy. Sprytniejszy nie zawsze ma na to siłę – można było mieć tęgą głowę, ale jeśli ciało odmawiało posłuszeństwa, to nic się nie dało zrobić. Dom niebezpiecznych stworzeń… Chakra też im nie poskąpiła. Rody zamieszkujące pustynie wcale nie były byle czym. Były maszynami do zabijania – każdy jeden.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Ikigai był świetnym towarzyszem, kiedy tylko się go poznało z tej innej strony. Medal miał dwie strony - na jedną padało światło, ale to nie oznacza, że to ona była tą dobrą. Ona była właśnie tą złą. Upstrzoną pyskiem demona, zwiastującą klęskę i niebezpieczeństwo. Taki był z zewnątrz. Ponury i celowo spoglądający na człowiek tak, jakby mógł mu wykraść duszę wiśniowymi ślepiami. Mądrymi i bystrymi ślepiami wilka. W tych stronach w końcu były świętymi zwierzętami. A można mówić, co się chce, ale nie dało się pomylić zwykłego psa z tymi dzikimi, przystosowanymi do polowań w stadach. Druga strona medalu to była właśnie ta przyjemna - na którą padał cień i nie była taka wyraźna. Niewiele osób mogło ją poznać. Więcej ninkenów - bo z nimi czasem się Ikigai bawił, zwłaszcza jak był mniejszy to robił to częściej. Ze swoją siostrą. Jej śmierć... to było najmocniejsze piętno dla tego stworzenia. Teraz już ani on ani Hao nie mówili o tym z trudem, ale bywały takie chwile, że siadali i wspominali. I wtedy potrafiło być ciężko. Uczucie, że już ktoś nie pojawi się przy twoim boku, nie ważne, jak bardzo tego pragniesz, potrafiło niszczyć. Ale, ale! Przecież my tutaj nie o takich ponurych tematach. Yugen też strącał ze swoich ramion ciężar, który sprawiał, że przygniatał go w dół. W takich chwilach, jeśli nie wznosisz się w górę, to przynajmniej siedź na dupie i nie zsuwaj się z krzesełka. Tak się wszystkim lepiej żyło! Zaczynając od siebie samego, a przez otoczenie przechodząc. Jak zostało wielokrotnie powiedziane - Airan chciała, żeby oni się dobrze czuli, a oni chcieli, żeby Airan miała tutaj wszystko, czego jej potrzeba, żeby czuła się jak w domu. I jednocześnie żeby poczuła, że jest w nowym miejscu i może zobaczyć i doznać nowych rzeczy. Jak chociażby możliwość zobaczenia żab. Ciekawe, czy kiedyś Airan miała okazję zobaczyć prawdziwe jezioro pomiędzy polami! Były piękne, potrafiły zachwycać bujną roślinnością i denerwować komarami i innymi robactwami, jeśli przyszło się w nieodpowiedniej porze. Na szczęście wiosną nie było z tym takiego dramatu.
Pewnie, że Ikigai pojął wyzwanie mu rzucone! Ten pies chyba ciągle szukał wyzwań i czemuś, czemu mógłby sprostać, czemu mógłby dorównać. Nawet w ramach zabawy, dokładnie jak tu i teraz. Na szczęście mimo tego, że lubił rywalizację, to potrafił przegrywać. Przy Yugenie nie dało się tego nie nauczyć, który wszystko starał się znosić z godnością i przyjmować bez negatywów. W końcu nawet jeśli przegrasz, to możesz powiedzieć, że dobrze się bawiłeś, jeśli wszyscy bawili się wobec siebie fair.
- Jaka kabura! Niedomyślna! Kabura jest na ninja lamie, a lama jest w klatce! - Wytłumaczył (nie)cierpliwie - żartobliwie ujmując, żeby nie było wątpliwości. Pokazywał pędzlem z jednej części rysunku na drugi, nawet go trochę odwinął, żeby Airan mogła się lepiej przyjrzeć. Ale spokojnie! To nie wszystko, co miał do pokazania! - Jaa ci pokażę lameee... zobaaaczysz..! - Jego ton był pełny zaangażowania, tak i mina wskazywała na to, że mózg pracuje na najwyższych obrotach, żeby zachwycić tutaj swoim niebywałym talentem. A ten talent był naprawdę gorszy niż Airan. Albo raczej - ewidentnie niewypracowana ręka. Nawet zabawnie poprawiał co jakiś czas palce na pędzlu i przestawiał go w ręku. - Nóżkii... FUTROOO... - Tu nastąpiło bardzo intensywne kręcenie pędzla w miejscu, żeby namalować futro jak u owcy w postaci kółek-szlaczków przecinających się ze sobą i tworzących jedno wielkie kłębowisko. I takie samo powstało też na czubku głowy lamy. - Tak, to jest jej wierny towarzysz życia i partner na dobre i na złe! Który wyłapuje... a nie pamiętam co on miał tym worem łapać, chyba kota. - Prychnął śmiechem, Hao zresztą też się cicho roześmiał - zarówno z tego popisu artystycznego jak i z tej dziurawej pamięci. Która wcale taka dziurawa się nie okazała.
- Kot miał iść do worka, a worek do jeziora. - Przypomniał Hao usłużnie. W końcu ten worek miał chronić przed ptaszyskiem. Chociaż, jak wspomniałam - tutaj łatwo się było pogubić. - Ma wytrzymały organizm, pomimo tego, że był wyczerpany to poradził sobie ze złymi warunkami. Trucizna musiała dotrzeć do niego w minimalnej dawce, dlatego nie wyrządziła szkód. Reszta zwierząt... miały zniszczone futro, były opanowane przez wściekłość. Rzucały się na każdego człowieka. Spotkaliśmy też stado wron, które próbowało nas pożreć żywcem. Wyglądały prawie jak martwe za życia. Poniszczone pióra, część powypadała... podobnie wyglądały te dziki. Jednego dzika udało się uratować. Zabraliśmy go tutaj z Ikigaiem... Choć przyznam wstydliwie, że zabrałem go tu w celach możliwości rozpoczęcia testów nad odtrutką. Nie jestem przekonany, czy to biedno stworzenie to przeżyło. Ostatnim razem miał się dobrze. Wyglądał na zdrowszego.
- Wyobraź sobie, że Hao podejrzewał wieśniaków w tamtejszym folwarku o to, że są ludożercami. - Ooo, przed tym też się wredzioch nie mógł powstrzymać. I udało mu się, bo Yugen się lekko skrzywił, odłożył pędzel i zaplótł ręce na klatce piersiowej, spoglądając na Ikigaia w karny sposób. Ale ten sobie nic z tego nie robił.
- Rozważałem taką możliwość. Zachowywali się podejrzanie. Brakowało im żywności. A jednocześnie zniknęła dwójka ich pracowników i akurat przygotowywali gulasz ze świeżego mięsa. - Jasne, niby to nie powód, żeby od razu posądzać ludzi o kanibalizm... Zresztą kto jak kto, ale Hao nie był prędko do wydawania wyroków. Ikigai - tak. On oceniał od razu i się nie pierdolił w tańcu. Ale nie Hao. - Okazało się, że polowali w okolicznych lasach i sądzili, że ukaram ich za to. - Pokręcił głową. A on tylko się martwił, czy się nie potruli zwierzyną leśną tak na dobrą sprawę.
- My też tu mamy sporo fantastycznych zwierząt. Widziałaś dzikie wilki? Potrafią być ogromne. Albo jeleń olbrzymi? W kłębie ma jak... no myślę że dwa metry nawet? - Ikigai na moment uniósł głowę, spoglądając w górę, jakby właśnie spoglądał na jednego takiego jelenia. - Nazywamy go z Hao Królem Lasu. Zresztą myśliwi też tak nazywają te jelenie. Są łagodne, nie atakują ludzi i to roślinożercy, ale ma taką siłę i tak ostre rogi, że nie ma zwierzęcia, które chętnie podjęłoby z nim walkę.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

W każdym był pierwiastek dobra i pierwiastek zła – i tylko od ciebie zależy, którą strona zwracasz się do słońca, by padał jego blask. Którą stronę pokazujesz innym, dobrą czy złą. Jasną czy ciemną. Airan nigdy nie miała Ikigaia za złego czy strasznego. Patrzyła w te wiśniowe ślepia i widziała w nich smutek – wtedy, na Kami no Hikage. Dzisiaj nie, dzisiaj widziała przekorę, a teraz nie widziała nawet wiśniowych oczu, tylko te czarne, Yugenowe. I w nim też nie widziała nic złego. Zdystansowany, łagodny uśmiech teraz, łzy kiedyś. To nie była zła osoba. Nikt tutaj nie był złą osobą, przynajmniej w jej mniemaniu, ale jak wiemy, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To, że pozwolił na zabicie Hotaru to jedno, to że Ikigai to zrobił to drugie, a to, że była to obrona własna – to trzecie. To ninja wyznaczali prawo i go egzekwowali. Na pustyni za takie coś… Pewnie zwykły człowiek by za to zapłacił, ninja… Całkiem możliwe że też. To była z jej strony hipokryzja, ale cieszyła się, że skończyło się tylko na degradacji. Tutaj jednak nie była w pracy, a prywatnie, dlatego mogła myśleć całkowicie sprzecznie z tym, jak działała na co dzień. To się właśnie nazywała wolność: być w miejscu, gdzie możesz myśleć tak, jak chcesz, i nikt cię za to nie ukarze.
Z przegranej też można było wyciągnąć wnioski, a gdy je wyciągnąłeś – już mogłeś się czuć wygrany. Bo nie odchodziło się wtedy z niczym.
- Ja tam widzę, że jest poza klatką – bystrzacha się znalazła, będzie się czepiać teraz szczegółów, no ale umówmy się, na szczegółach – właśnie takich – się ta historia trzymała (czyli trochę na słowo honoru, bo poza tym a opowieść nie miała większego sensu i chyba wszyscy zdawali sobie z tego sprawę). Ktoś musiał wyjść zwycięsko z tej potyczki, a co prawda Airan wcale nie musiała wygrywać, nie czuła do tego żadnego parcia, to jednak lider musiał się tutaj wyłonić. Yugen był na szarym końcu na własne życzenie, ale też on nie brał udziału w tej rywalizacji – po prostu dołączył do rysowania samego w sobie , do którego zachęcali go i Ikigai i Airan. I nie miał być poddawany jakiejkolwiek ocenie. Dla niego zarezerwowane były tylko zachęcające spojrzenia i uśmiechy. - No czekam, pokaż mi lamę – odłożyła pędzel, oparła podbródek na dłoni, i wpatrywała się spod rzęs na wysiłki Ikigaia. Na powstającą spod jego ręki lamę o futrze owieczki. Przygryzła wargi żeby się nie roześmiać w głos przy tym mocnym zaangażowaniu ninkena, zwłaszcza wtedy kiedy powstawało futro lamy. - Sama już nie wiem, chyba tak – oto właśnie podsumowanie – tak się właśnie skupiali na tej całej historii, taka była ważna dla całości: nie była ani trochę. - Aaa, tak, worek do jeziorka, pamiętaj o rymach – poprawiła Hao, zbyt mocno ubawiona. Wór do jeziora, a worek do jeziorka – łatwa zasada, prosta do zapamiętania. Nie czuję, że rymuję. - Ale to nie jest człowiek, tylko patyczak Ale to może być też patyczak-ninja, najlepszy kumpel lamy-ninja, tylko z rozmiarami coś poszło nie tak – stwierdziła, swoim wprawnym okiem oglądając raz jeszcze dzieło życia wilka. - Dobrze, że na was trafił – Airan w końcu odwróciła wzrok od gryzmołów i jej uwaga skupiła się na Yugenie. - I dobrze, że wam przerywa codzienność swoją żywiołowością – zastój nigdy nie był dobry. Tkwienie w wiecznym spokoju. Czarny Diabeł wprowadzał do tego domu naprawdę sporo światła, tak to widziała Hibiki. Wywracał do góry nogami ich poukładaną, może czasami jednak trochę smutną, codzienność. - To musiała być naprawdę paskudna trucizna, skoro wypaczała tak bardzo… Nawet nie potrafię sobie tego do końca wyobrazić. Co w tym wstydliwego, Hao? Czasami cel uświęca środki, myślałam, że już to ustaliliśmy – przekrzywiła głowę na ramię, co sprawiło, że jej czarne, proste, długie włosy przesunęły się po plecach i ramieniu, hacząc o niego i odrobinę się przezeń przelewając. - Ooo, rany, naprawdę? – teraz to już zrobiła duże oczy i wyprostowała się, patrząc to na jednego, to na drugiego. - Może tak groźnie wyglądałeś, shinobi ze stolicy i te sprawy, wiesz – zażartowała sobie trochę, ale zaraz porzuciła ten rozbawiony ton, odetchnęła i się uspokoiła. - Prawdę mówiąc to się nie dziwię. Na ile poskładałam w głowie to, co ostatnio robiliście, to takie wnioski nie są wcale dziwne, a raczej dość naturalne…
- Nie, nie widziałam. Nigdy nie byłam w Yusetsu, Ikigai. Wilki i jelenie widziałam tylko na rycinach – nawet dwa metry… Zabawne było to, że Ikigai zrobił teraz to samo, co zrobiła Airan, kiedy przeliczała w głowie wielkość jaką mógł osiągnąć później Karoshi. Teraz już nie przeliczała – odbębniła zadanie domowe z godzinę temu. Czy coś koło tego. - Natura jest fantastyczna, prawda? Tak wiele istot się dopasowało do warunków, w jakich przyszło im żyć.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

To prawda, człowiek nie był jednolity. Nie było tych naprawdę dobrych i tych naprawdę złych - i nie chodziło nawet o przekonania. Chodziło o to, co robisz i co czasem możesz zrobić nieświadomie. Dlatego, że ktoś ci wmówi, że to dobre, że takim sposobem pomożesz, a ty tym samym zrobisz coś naprawdę złego i nawet się o tym nie dowiesz. Dowiesz się, kiedy przyjdzie czas. Wtedy będzie już dużo za późno. Niektórzy też byli zakutymi pałami i tylko sądzili, że działają dobrze, nie mając tak naprawdę pojęcia, co robią. Chyba nawet dobrze wiesz, jaki przykład mam na myśli. Praworządni głupi - jeden z popularnych problemów społeczeństwa mówiący o tym, jak łatwo innym skopać życie, przy tym samemu żyjąc w absurdalnym przekonaniu, że wszystko jest w najlepszym porządku. Tak, tak, wysoki sądzie! Tak powinno właśnie być!
- Problemy ze wzrokiem? W tym wieku? - Jak nie widziała, to źle widziała, albo brakowało jej wyobraźni, jak powiedział Ikigai teraz i chwilę wcześniej. - Teraz lama dopiero z klatki wychodzi. Właściwie to równie dobrze może być domek. - Oderwał pędzel od malowanej lamy i przeniósł się na klatkę, znowu przesuwając pergamin i rozwijając poprzednią część, żeby domalować dam dach. Czyli zwykły, łopatologiczny trójką.... i po chwili zawahania też prostokąt na tym trójkącie. - Pełen serwis i najwyższa klasa - z kominkiem. - Kiwnął z przekonaniem głową, że tak właśnie ma być. - Człowiek-patyczak ma tylko jeden problem - zapomniałem mu narysować ubrań, więc jest golasem i będzie gorszył lamy. I kota. I ptaka. - Uśmiechnął się szeroko, prawie znowu zanosząc śmiechem. Nawet nie było mu źle z tym, że zostawił biednego Patyczaka rozebranego, taki to był właśnie kolega. - Namaluj krawca, żeby miał się gdzie ubrać! Może lamie też będzie zimno w tą dziwną szyję, to kupi sobie apaszkę. - Kiwnął Airan na jej własny pergamin głową.
- To, że cel uświęca środki nie oznacza, że powinien być gloryfikowany. Cel osiągnięty złymi metodami jest równie wstydliwy, co brak jego osiągnięcia. - Wstyd... Dobre słowo na określenie tego, kiedy temat wypełzał na zewnątrz. Brał się z wnętrza, z wiedzy, że zrobiłeś źle i dlatego nie chcesz się tym chwalić. A Yugenowi się to nie podobało. Wiele sposobów działania mu się nie podobało. Dlatego łatwo było zacząć się zastanawiać, co jest bardziej istotne. W tym wypadku było to oczywiste - jedno zwierzę pozwoliło uratować ludzi, dlatego Hao miał słuszność, wiedział, że to był jedyny wybór dla niego. I nie zmieniłby go. Rzecz prosta - lecz nie zawsze podejmowane decyzje były takie proste.
- Za każdym razem ci powtarzam, że za bardzo przejmujesz się każdym żywym. Odpuść w końcu, to tylko dzik, a ty przeżywasz... - Brzmiało to tak, jakby Ikigai coś bardziej chlapnął niż się nad tym zastanowił. Ale to nie była prawda. Wiedział, co mówi. To był największy powód ich scysji i niezgód, jakie mogły panować co do podejmowanych decyzji, ale jasne było, kto decyduje. Yugen robił wiele, żeby Ikigaiowi było jak najlepiej i czuł się jak najlepiej, ale były takie zasady, których nie można było łamać. On nie chciał ich łamać. inaczej ta droga poprowadziłaby w naprawdę ciemne miejsce. Na pewno miał coś więcej do dodania. Coś do powiedzenia. Kiedy jego oczy skupione były na malunku, bo pędzel kreślił na nowo dokładnie lamę - zapomniał, że lama miała być ninja i mieć ubranko, dlatego ewidentnie się zawahał, jak teraz ma kaburę namalować, skoro zamalował całe futro. Ale nie dokończył - zdania, rzecz jasna.
- Nie kontynuuj. - Głos Yugena nie brzmiał ostro, nie podniósł się, nie brzmiał nawet zimno, ale z całą pewnością się napiął. Stracił na ten moment dwóch słów miękki ton. Ikigai podniósł głowę i widać było, że już wyrwał się, żeby coś na to odpowiedzieć. Ale w końcu nie odpowiedział. Zmielił słowa w swoim gardle i zachował je dla siebie. Swoje narzekanie, swoje marudzenie, swój opieprz dla Hao. Nie przy osobie z zewnątrz. Takich rzeczy się po prostu w takich momentach nie załatwiało. I może nawet mogli sobie porozmawiać, a może znowu by się co do tego pokłócili - ale tego typu rozmowy nie kończyły się spokojnie. Emocje na moment u obu panów ewidentnie podskoczyły, kiedy naciśnięty został zły odcisk.
- Atmosfera nie była zbyt przyjemna. To się złożyło na odbiór naszej dwójki. Wokół choroba, ludzie z halucynacjami od trucizny, a Ikigai robi na prostych ludziach piorunujące wrażenie. - Wyjaśnił, gładko wracając do tematu po tym krótkim ucięciu poprzedniego. A przynajmniej po ucięciu komentarza Ikigaia, który miał dalej się rodzić i rozwijać. - Poszukam rodziny Karoshiego, może matka i ojciec go szukają. Czekałem, aż trochę wyzdrowieje. - Karoshi był już jego i z nim pozostanie, ale to nie sprawiało, że nie miał zamiaru poszukać jego ojca czy matki. To, że miał ich to jedno, to, że jego rodzina również mogła za nim tęsknić - drugie.
- Skończyłem. - Z zadowoleniem wsunął pędzelek na podstawkę, żeby nie narobił więcej kleksów i nie pobrudził ślicznego, drewnianego stołu, po czym obrócił pergamin w stronę Airan i Hao, żeby im pokazać swoją Super Lamę, która miała pelerynkę w dodatku i... busz na głowie między uszami. W tym wszystkim trudno było powiedzieć, co ta lama przy sobie miała, bo ewidentnie wilkowi nie pykło. Jakieś wiszące rzeczy, sprzęty chyba to kabura, tamto miecz..? Możliwe, że to był miecz. Ikigai zaplótł ręce na klatce piersiowej, patrząc z dumą i wyzwaniem w oczach to na Airan, to na Hao.
- Bardzo ładnie. - Pochwalił wilka Hao z uśmiechem. Chociaż nie, wcale nie było ładnie. Jeśli przynajmniej porównywać do prawdziwych sztukmistrzów. Ale oni nie mieli znaczenia. Ważne było to, ile emocji zostało włożone w głupią lamę z jej równie głupim sprzętem. I patyczakowatym przyjacielem. O, nawet powstało kolejne drzewko obok lamy i trochę trawki - w postaci prostych kresek.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Wykonujesz rozkaz, a pod rozkazem co się kryje? Prawda? Fałsz? Dobro klanu, dobro ludzkie, dobre imię jednego z wysoko postawionych ninja? Każda moneta miała dwie strony, tak jak ludzka twarz i to wszystko wokół. Światło i cień. Dzień i noc. Życie i śmierć. Jedno nie istniało bez drugiego tak i tutaj prawda zwykle była pośrodku. Prawdziwą sztuką było się w tym wszystkim nie zagubić, a to naprawdę nie było łatwe. Nie zagubić się i nie zagubić siebie – chyba to sprawiało największą trudność, tak myślę. I nie tylko Airan, ale i Yugenowi. Jak być dobrym człowiekiem i jednocześnie dobrym ninja. Chyba sekret tkwił w tym, by podczas misji nie myśleć zbyt wiele, a po nich nie rozkładać wszystkiego na czynniki pierwsze. I mieć kogoś, z kim można było się ewentualnymi myślami podzielić, by rozgonił te złe i wskazał te dobre. Powiedział: dobrze zrobiłeś, nie martw się, to ludzkie mieć wątpliwości, też je mam. Trochę podobnie wyglądała dzisiaj ta rozmowa, wcześniejsza. Prawa i obowiązki – co się robi, czego się nie robi. I co się robiło. Dla większego dobra.
- Mam bardzo dobry wzrok, dziękuję bardzo. Słuch też – dodała, żeby tu nikt nie miał wątpliwości. Węch tez był niczego sobie, ale nie mógł konkurować z tym od Inuzuka, a tym bardziej od ninkena. - Słyszę jak Karoshi oddycha sobie po cichu, na przykład – podpowiedziała, tak, żeby nie mieli tutaj wątpliwości jak dobrze są rozwinięte jej zmysły. Były – nieprzeciętnie dobrze. - Lama nigdy nie była w klatce, bo klatka nie była w jeziorze! – trzeba było wilka wyjaśnić, bo tu pogalopował aż za horyzont z tą całą historyjką. I zaraz klatka okazała się być domkiem – o, mogli sobie teraz porównać domki, bo Airan też jeden namalowała, a na jego dachu spał kot, Sachi. - Mój jest bez komina, u nas się ich za bardzo nie robi – stwierdziła, patrząc na swój smętny domek. Przynajmniej był prosty i nie wyglądał na taki, co by się trzymał na słowo honoru.
Pokręciła głową na biednego, nagiego patyczaka – widział to kto owada w ubranku? Ale ponownie zamoczyła pędzel w tuszu, by narysować krawca – pełnoprawnego ludzika, a nie kilka kresek na krzyż i cześć. Nie, nie, tu był tułów, nogi, stopy, ręce dłonie, szyja, głowa, I MIAŁ UBRANIA. Airan musiała nieco zmarszczyć krwi, kiedy rysowała kimono, którego nie mogła zostawić ot tak, gołego, kimona miały różne wzory. No i w ten sposób krawiec miał ładne kimono w kwiaty, miał nos, oczy i usta, które były prostą kreską. Uszy. I był łysy, bo nie miała pojęcia jak mu zrobić czuprynę, żeby nie popsuć tu całości. W jednej dłoni trzymał igłę, a w drugiej – nożyce, żeby absolutnie nikt nie miał wątpliwości kto to jest. Stał sobie obok domku – niedaleko lamy z kokardą. Dalej za lamą była rzeka, a po jej drugiej stronie krokodyl-ludojad, którego przeciwnikiem najwyraźniej miała być super lama-ninja z kokardą.
- Proszę, oto krawiec, Masaichi – od razu nazwany, a jakże. Airan zwykle wszystkiemu nadawała imiona, albo ksywki, ale to chyba było już jasne dla każdego.
Nie zdążyła nic powiedzieć, bo Ikigai wtrącił swoje – w swoim stylu, jak pomyślała Airan. Yugen już jej powiedział, że Ikigai często mówi mu różne rzeczy, i te rzeczy, jak zauważyła, pokrywały się z tym, co sama mu powiedziała, nie wiedząc, że to samo mówił jego życiowy kompan. Teraz zaś widząc to… O dziwo wcale nie poczuła się niezręcznie, ani nie poczuła się zmieszana. Ot, patrzyła na jednego, to na drugiego, mieląc w głowie słowa które padły tak z jednej, jak i z drugiej strony. Dodając do siebie reakcje. To, że Yugen na moment zatracił swoją łagodność i zastąpił ją… bardzo mocnym zdecydowaniem. Łał. To było nowe. Nowe i… Odświeżające. Stawiające mężczyznę w zupełnie innym świetle. Hibiki odezwała się dopiero po chwili, zupełnie łagodnie – bo i miała to wszystko przemyślane i bardzo równo poukładane w głowie.
- To prawda, ale jak inaczej znaleźć antidotum, jeśli nie od zakażonego źródła? Nie znam się na tym, ale tak wszyscy mówią, więc tak chyba jest, albo musi coś w tym być. W takiej sytuacji naprawdę trudno zrobić cokolwiek lepszego. Jak się jest postawionym pod wyborem wszyscy albo on… To wszyscy są obiektywnie lepszym. Jego poświęcenie nie pójdzie na marne. Ten wybór jest tym łatwiejszy, jeśli ta jedna istota jest obca, a ten dzik… Był obcy, prawda? Nie niósł ze sobą ładunku emocjonalnego – gdyby ktoś kazał jej wybierać: jej lud albo jej siostra… Takich wyborów nie kładło się przed członkami rodziny – były okropne i rozdzierały serce. Twój lud, albo twój przyjaciel… Nie. Też nie. Dlatego to obcy stawiali wyroki, obcym powierzało się misje upolowania kogoś, nie rodzinie. Nie bliskim. Oni… Ich osąd był zamglony. I ich serca były wtedy zbyt ściśnięte. - A, no taaak! Jejku, ciągle zapominam, że jak człowiek widzi taką bestię to nic, tylko robić pod siebie. Ninja chyba inaczej na to patrzą. No przepraszam, a potem rysujemy sobie lamy – to nie miał być żaden sąd, żadna wnikliwa ocena, tylko takie wyłagodzenie obyczajów, bo po wszystkim Airan zachichotała, zakryła sobie swoje czerwone, pociągnięte kolorem usta dłonią, po czym odłożyła pędzel tak, by niczego nie pobrudzić, podmuchała na swój rysunek i podsunęła go na środek stołu. Ona też już skończyła. - Tak, może. Na pewno to uspokoi ich serca wiedząc, że są w dobrych rękach – to był naprawdę doby pomysł. Nie chciała sobie nawet wyobrażać tego, co musi przeżywać matka, nie wiedząc co się dzieje z jej dzieckiem.. Przekładała na to to, co czuły ludzkie matki, widziała to zbyt wiele razy, nie wiedziała czy ninkeny odczuwają tak samo… ale zakładała, że owszem.
Musiała aż wstać, żeby dobrze się nachylić i spojrzeć na skończone „dzieło” Ikigaia. Yugen, jak zwykle, dyplomatyczny, ona…
- Przyznaj się, to pierwszy raz jak trzymałeś pędzel w rękach. Poszło ci naprawdę nieźle – jak na pierwszy raz. Na pewno lepiej niż niejednemu małemu dziecku. No przecież wiedźma nie mogła mu tak odpuścić! Ale to nie było wredne – to było z uznaniem. Gdyby poćwiczył… No to naprawdę w przyszłości mógł tworzyć naprawdę piękne dzieła.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Dobry żołnierz nie pytał, skąd był rozkaz i nie zastanawiał się nad tym, czy ten rozkaz był dobry. Nasz świat był jednak bardzo dziwny i tylko jednostki, które potrafiły myśleć indywidualnie były w stanie osiągnąć więcej. Zajść wyżej. Czasem bardzo wygodnie było nie myśleć wcale. Nie gubić się, nie wątpić - tylko że jeśli nie wątpisz, to czy na pewno możesz powiedzieć, że dostrzegasz sedno tego świata? Że jesteś w stanie zajrzeć za kurtynę? A, no właśnie, w tym tkwiła szpila, która tworzyła zadry w umyśle i potem w końcu prowadziła do zadr na ciele. Im więcje wiesz tym mniej spokojnie śpisz. Im więcej wiesz, tym bardziej niebezpieczne mogą stać się nawet byle rozmowy. Im więcej wiesz, tym bardziej przestajesz ufać następnym rewelacjom, które możesz poznać. A w tym wszystkim jeszcze spróbuj utrzymać odpowiedni balans i nie zakopywać się w twierdzeniach i wierzeniach sztucznie wbijanych do głowy na każdym kroku. To ciężkie. Yugen sam się zakopał w swojej wierze. Ona - wraz z miłością do klanu - była najbardziej stabilną rzeczą w wewnętrznym świecie, mocno zakopaną, opartą na bardzo stabilnych i solidnych fundamentach. A jednak była oparta o mrzonkę. Bo o emocje. Bo o wiarę. Każdy musi mieć swój azyl w głowie i coś, o co może się oprzeć, jeśli zacznie się chwiać. Kiedy masz dodatkowo kogoś przy boku, kto pomoże ci czarne chwile podtrzymać - dobra twoja. To jedna z tych prawd, które już czernią zabarwiły umysł Hao - że na końcu i tak umieramy samotnie. Dla większości ninja nie powstawały nawet nagrobki.
- Moment, w jakim jeziorze? - Słyszalny śmiech w jego głowie i nieco zdziwiona mina tylko potwierdzały, że już sam zagubił się w tej historii i nie był pewny, co gdzie jak i kiedy. No i dlaczego przede wszystkim. A nie, przepraszam, dlaczego to wiedział - dla zabawy! Jego oczy aż przebiegły po swoim pergaminie i potem po jej, starając się rozszyfrować znaczenie tych słów. I dlaczego nagle klatka została fabularnie wrzucona do jeziora. Odpowiedź nie została odnaleziona.
- Nic dziwnego, w dzień budynki muszą się wystarczająco nagrzewać, by trzymać to ciepło na mroźną noc. - Przesadził z tą mroźną? Wiedział, że na pustyni noce potrafią być naprawdę bardzo, bardzo zimne. Dla osób nieprzyzwyczajonych do takich skoków temperatury może to być ciężkie do wytrzymania na pierwszy raz. Tak sobie to przynajmniej wyobrażał - jako migrenę przez przynajmniej pierwsze dwa dni. Wytrzymały organizm to jedno, drugie - wyczulenie na pogodowe zmiany. Słyszał wielokrotnie, jak miejscowi mówili na takie osoby "pogodynki".
- Super, u takiego krawca to ja się mogę... to moja ninja-lama... nie, wróć... hahaha... - Ikigai parsknął śmiechem i przyłożył dłoń do twarzy robiąc coś na wzór facepalma ze swojego własnego zamieszania, które wprowadził. Język mu się poplątał. To wszystko przez te skomplikowane opowieści, które były tutaj tworzone!
- U tego krawca może się ubrać twój patyczak. - Wspomógł kompana Hao z uśmiechem, patrząc na ten rozczulający widok tego, jak wilk się bawi. Nawet jeśli zalazł mu za skórę. Tak, zalazł. To była właśnie ta słynna cierpliwość Yugena. Miał jej sporo i potrafił tolerować przedziwne ludzkie zachowania i różne dziwactwa wokół siebie. Potrafił cierpliwie znosić innych z ich przyzwyczajeniami czy też miał anielską cierpliwość do dzieci. Ale w końcu się te zasoby kończyły. Zazwyczaj wobec tego, co ogólnie go drażniło. Powodowało, że bardzo szybko gula stawała mu w gardle i w brzuchu się kotłowało. Jakby, właśnie, ktoś rozpalał w nim ogień. Ale tak samo jak przyszło, tak samo łatwo zostało ukojone. Przynajmniej na swoim podłożu. Bo zostawała ta twarda płaszczyzna, która znowu musiała się rozejść po kościach.
- Dlatego ninja nie ma takiego luksusu jak podążanie za emocjami i zrywami serca. - To nie brzmiało już, mimo wszystko, jak poprzednia swobodna rozmowa. To były surowe i mocno wyciosane ramy, w których Hao tkwił. I brzmiały też tak samo. Rzadko to robił - mówił całkowicie wprost o swoich własnych przekonaniach, w które był włożony, bo to mocno ukierunkowywało też rozmówcę. A lubił poznawać, dowiadywać się. Lubił czar poznania. I... chyba po prostu zaczynał się zbyt negatywnie nastawiać. Wchodzić w inne ramy - ramy tego siebie, który nie był wcale łagodną osobą. Innymi słowy - w skórę tej osoby, za którą nie przepadał. Druga strona medalu. Ciemna.
Łatwo było zapomnieć, że wszyscy tutaj byli ninja. Tak i była tutaj bestia stworzona do zabijania - ninken, rozwijalny po to, by polować, z nosem czułym i precyzyjnym i słuchem pozwalającym słyszeć lepiej niż przeciętny człowiek - czy nawet ninja. A jednak. Siedzieli sobie tutaj malując lamy, a po godzinach mordowali ludzi. Różnie bywa na tym świecie.
- Pewnie, że pierwszy raz pędzel trzymam. - Wyszczerzył zęby. Wiedział dokładnie, jak to wygląda - Hao już wspominał, że Ikigai bardzo lubił sztukę. Malunki, rysunki - uwielbiał je oglądać. Ale oglądać, a samemu tworzyć? Dwie odrębne rzeczy. Tak i był zupełnie niezrażony swoimi bazgrołami. Hao zwinął pusty i czysty pergamin, nie decydując się na podjęcie jednak postawienia nawet kleksa na nim. - Żartowałem z tym, że okropnie rysujesz. Rysujesz na pewno lepiej ode mnie. - Wyciągnął w kierunku Airan rękę - tak na zgodę! Na sfinalizowanie ich wielkiego konkursu. - To kto wygrał, Hao? - Zwrócił się do towarzysza, który właśnie porzadkował stół. I który uśmiechnął się pod nosem, nawet nie spoglądając na Ikigaia.
- Obawiam się, że musisz jeszcze poćwiczyć, żeby prześcignąć Airan.
- Byłem na to gotów. I tak świetnie się bawiłem. - Wstał ze stołka i cofnął parę kroków, by zaraz znowu zamiast ninkena pojawił się wielki wilk. Potrząsnął łbem i otrząsnął się cały, jakby musiał znowu przyzwyczaić się do swojego ciała i poprawić ułożenie futra po tym wszystkim.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Airan wolała wyznawać zasadę, że im mniej wiesz, tym jesteś zwyczajnie głupszy. Wiedza była kluczem do wygranej, wygrana – do przeżycia. A ta kobietka miała mocne postanowienie, że dożyje późnej starości, bo życie było zbyt piękne, żeby ot tak z niego rezygnować. Martwa się klanowi nie przyda. Martwa nie zobaczy świata, nie odczuje tych wszystkich pięknych emocji, o których pisano w poematach, które czytała. Miała jeszcze tak wiele do przeżycia i oddać to ot tak, godząc się na warunki, jakie rzucał ktoś inny? Nie było takiej możliwości. Wielu ninja lubiło mówić o sobie jako o narzędziach w rękach Shirei-kanów, ale ona nie była narzędziem. Nie była przedmiotem. Miała serce, umysł i duszę – była kimś, kto pracował dla swoich ale właśnie: pracował. Narzędzie i przedmioty nie pracowały, one nic z tego nie miały. Narzędzia się po prostu używało, a gdy się psuły, a prędzej czy później się psuły, to wymieniało się je na nowe. A Hibiki wierzyła, że nie wszystkich da się ot tak zastąpić kimś innym. Może była idealistką, ale przynajmniej nie szła przez życie widząc tylko ciemne barwy.
- No tym, gdzie miał trafić wór i klatka – była uważna, miała też dobrą pamięć i zwracała uwagę na szczegóły – a przynajmniej tam, gdzie się skupiała, przykładała i chciała na nie zwracać uwagę. Bo nie do każdej rozmowy taką wagę przykładała, by pamiętać takie rzeczy. Byli tacy, co ją zwyczajnie nie obchodzili. Tutaj nie było nikogo takiego. - Tak, ale i tak w nocy trzeba się opatulać ciepłymi kocami, naprawdę jest bardzo zimno – nie, Yugen ani trochę nie przesadził. Ale też Airan widziała zbyt wielu nowych kupców, którzy nie wierzyli na słowo, ze jest kurewsko zimno w nocy i po pierwszej takiej kompletnie zmieniali zdanie, dlatego nie była pewna, czy i Yugen wierzy w tę „mroźną” tak, jak powinien.
Roześmiała się już w głos, bardzo dźwięcznie, bardzo ładnie, kiedy Ikigai się pogubił w tej całej historyjce – i właściwie nic w tym dziwnego, bo była wyjątkowo zawiła i tak abstrakcyjna, że naprawdę trzeba było mieć tęgą głowę, żeby za wszystkim nadążać. Airan już w ogóle zapomniała o co chodziło na początku, czemu w ogóle kot miał trafić do wora, ale czy to ważne? To były tylko rysunki i pokaz tego, jak bardzo wybujałą wyobraźnię mają.
Airan nie przestała się uśmiechać, nawet pomimo surowego tonu, jaki przybrał Yugen. Nie czuła się ani trochę urażona, nie była nawet zawiedziona jego postawą, nawet pomimo tego, że miała tak bardzo odmienne zdanie od niego. Zdanie to jednak wynikało z doświadczenia, z tego, że żyła trochę dłużej i być może dlatego, że widziała więcej strasznych rzeczy. A to popychało do myślenia, ze na świecie jest się mało znaczącą mrówką – a skoro tak, to dlaczego taka mróweczka nie ma prawa do własnego szczęścia, skoro mało kogo to w ogóle obchodzi i przejmie, czy pójdzie za głosem serca czy nie? W ostatecznym rozrachunku nie będzie to miało aż takiego znaczenia, a przynajmniej serce będzie spokojniejsze.
- Nie będę cię próbować przekonać, bo nie sądzę, by to coś dało. Myślę, że kiedyś sam zmienisz co do tego zdanie – stwierdziła za to po prostu. Do pewnych spraw trzeba było dorosnąć, a Airan nie chciała nikomu nic narzucać. Nie przyszła tutaj o to wojować. Czasami, póki człowiek nie przeżył odpowiednich sytuacji, choćby się podawało najlogiczniejsze argumenty, zwyczajnie nie docierało. Czasem dopiero zauważenie straty, jak wiele przechodzi obok nosa, było tym kopniakiem – punktem zwrotnym. Airan mogła tylko liczyć na to, że Yugen zorientuje się na czas i że nie przetraci połowy swojego życia na błędne myślenie, by drugą połowę żałować, że zmarnowało się szanse, jakie się miało na drodze. Szanse, które nie wrócą. Pół biedy, jeśli będzie się to dało naprawić… Ale były takie sytuacje, które znikały bezpowrotnie. I to one bolały najbardziej. To, jak powiedziała, nie było ani trochę srogie. Było pogodne. Nie chodziło o to, by komukolwiek wejść na głowę i zmuszać do patrzenia prosto, gdy uparcie chciał zerkać w lewo. Każdy z nich był wolny i miał wolną wolę, i to było piękne. Byle tylko nie zmarnować życia. A Yugen był bystry, wierzyła, naprawdę, że kiedyś łuski spadną mu z powiek i wyjdzie z tego swojego kokonu, który go mocno ograniczał. Nadal uśmiechała się delikatnie, nie przejmując się tym napięciem, jakie wprowadził Yugen po komentarzu Ikigaia. Nie było się co negatywnie nastawiać.
- E tam, dobrze wiem, że to nie są dzieła sztuki. No ja bym sobie swoich bazgrołów na ścianie nie powiesiła – niemalże się wyszczerzyła do ninkena, obrażając swój „talent”. A raczej stwierdzając fakt, że było go brak. - Jak na pierwszy raz, to naprawdę uważam, że było nieźle. Było warto, co? – że Hao do nich nie dołączył… Szkoda. Może ośmieli się następnym razem widząc, że oni się zupełnie nie przejmują swoim beztalenciem. Że wręcz siebie wzajemnie dopingują. Czarnowłosa zamarła dopiero, kiedy Ikigai wyciągnął do niej dłoń i przez moment była wyraźnie zmieszana, był też moment zawahania – coś dla niej zupełnie nowego, podawanie sobie dłoni – nim dość niepewnie wyciągnęła wąską dłoń w kierunku ninkena. Jej skóra była gładka, miękka, wypielęgnowana, dotyk raczej przyjemny a uścisk – lekki. Brak jej było pewności i wprawy. - Ja też się bardzo dobrze bawiłam – stwierdziła po chwili, kiedy już Ikigai się wycofał i wrócił do swojej normalnej, dużo mniej konfundującej, formy. - Pomóc ci, Hao? Ze zbieraniem tego? – nie chciała, żeby Yugen ciągle biegał za wszystkim i ze wszystkim, przecież też miała rączki i nóżki. I nie trzeba jej było ciągle usługiwać, co to, to nie.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
ODPOWIEDZ

Wróć do „Domy mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość