Dom Yugena

Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

To chyba zawsze tak było – idziesz kąpać psiaka, kotka czy małe dziecko, i z tej batalii we dwoje wychodziło się mokrym i we dwoje wykąpanym siłą rzeczy. Airan nie patrzyła krzywo na to, jak ubiera się Yugen, ani razu nie spojrzała na niego w ten sposób wymownie, nawet teraz, kiedy przyszedł do nich taki zaspany. Znała przecież kontekst; to ona wstała wcześnie i właściwie wszystkich pobudziła (znaczy to akurat zrobił niesforny Karoshi), tak jak wczoraj wiedziała, że Yugen bawił się z maluchem, przez co też się cały uciorał w trawie i ziemi. Tak jak teraz wiedziała, ze poszedł wykąpać szkraba, mógł więc wrócić do nich przemoczony i nie wzbudzało to w Airan żadnej reakcji innej prócz uśmiechu, że dołączył do nich z Karoshim w kuchni, i że teraz krzątał się obok niej przygotowując śniadanie, kiedy ona przygotowywała herbatę na mleku. Bo to dosłownie było na mleku i pewnie się musiał Ikigai dziwić pomiędzy tymi uśmiechami na reakcję na szczepki Karoshiego.
- Nie gubimy dróg. Jest kilka sposobów, by się na tym morzu nie zagubić, nawet jeśli jest w ciągłym ruchu – dosłownie i w przenośni… I odpowiedziała dokładnie tak, jak to powiedział Yugen, bo on, zdaje się, miał na myśli tę przenośnię. - Człowiek jednak musi się przemieszczać. Bo jeśli stoi w miejscu to się cofa, jeśli reszta świata jest w ruchu – o, teraz to już w ogóle pojechała metaforą, choć źródło było poetycko-przenośno-rzeczywistością. Ale aż żal było nie skorzystać.
- Hm, użyłabym innego słowa, ale to też się nada – ona powiedziałaby, że to „człowiek zły”. Tak jak głodny to zły. Albo jak baba ma okres to też zołza straszna. Nic nie pasuje, a najgorsze jest to że człowiek ma tego świadomość, ale nie potrafi się powstrzymać. I kiedy już przechodzi, bo jest dobrze, to zostaje tylko wstyd. Nawet dobry człowiek miał gorszy dzień. Czy to oznacza, że kiedy ten dzień był zły, to że i on i świat wokół też taki jest? Pragnienia nie były złe – tak długo, jak nie niosły w sobie żadnego złego pierwiastka. Zaś człowiek bez pragnień był tylko pustą skorupą. Pozbawiony tego wszystkiego, ambicji, celów, emocji… jego egzystencja była nieistotna.
- Pokazałabym ci, ale tutaj to nie jest najlepszy pomysł – aromat przypraw roznosił się już po pomieszczeniu, kiedy Airan powoli mieszała napar, by nic się nie przypaliło. - Póki co będziesz mi musiał uwierzyć na słowo, że samą kontrolą można wpływać na otoczenie tak, że przeciwnik może odpuścić walkę jeszcze zanim ta się rozpocznie – albo znacznie zepsuć mu morale. Bo kiedy widzisz kogoś, kto samą siłą woli rozdziera ziemię, albo przez kogo pękają ściany w budynku… Och. Robiło wrażenie! I nie, jej pytanie nie było ani trochę podchwytliwe. Jednak praktykę warto było poprzedzić teorią, a tej najwyraźniej Yugenowi brakowało… Chociaż raczej była to taka tam ciekawostka na ten moment. - To groźba czy obietnica, Ikigai? – uśmiech za uśmiech, bo czarnulka nie była urażona bezpośredniością ninkena. Odwróciła się do niego zresztą tylko na moment, bo zajęta była teraz przelewaniem herbaty przez sitko do dzbanka, w końcu z tymi wszystkimi paprochami się tego nie piło. W końcu doniosła to do stołu, gdzie usiadła z Yugenem. - Żarty żartami, ale nad tym akurat muszę popracować – nad mięśniami. Kondycją. Wiedziała przecież, gdzie były jej słabe strony i leżały akurat tam.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Morze było wspaniałe - przez to, że nigdy nie śniło. Przez swój pozór, gdy ludzie uznawali w najbardziej spokojne dni, że skoro tafla zachowuje swoją płaską formę, że gdy nie marszczy jej wiatr, gdy nie widzą białych grzbietów fal, to jest spokojna. I że nic się nie dzieje, że nie ma tam procesów, które mogłyby im zagrozić, że zachęca do tego, żeby wchodzić do swego wnętrza, cieszyć się jej dobrociami. Och, jak najbardziej. Ponieważ morze była jak syrena - mistyczna istota, o której opowiadali tylko marynarze. Ciekawe, czy Airan miała okazję o nich usłyszeć? Wabiła i przyciągała do siebie, ponieważ była piękna. Pięknie zdradliwa. Potem człowiek tonął. Topił się bez sił na wydostanie się, ponieważ jego nogi zostały podcięte przez siłę z zewnątrz niewidoczną. Gdyby ludzie mieli odrobinkę więcej poszanowania do cudów natury i do ich potęgi, gdyby tylko troszkę więcej myśleli, mniej byłoby tragedii. I mniej selekcji naturalnej. Więcej ludzi - mniej tragedii. Nie pytał, ilu poginęło na tych piaskach - nie dlatego, że zostali zaatakowani przez coś, z czym nie mogli sobie poradzić, albo jakieś stworzenie nocą wpełzło do obozu i użądliło jadem - to po prostu pech. Nieszczęście, na które zazwyczaj możesz się przygotować, ale nie każdy jest się w stanie przed tym obronić. Nie, pytanie raczej rodziło się z tego, że już rozmawiali o błądzeniu i gubieniu się. Metaforą i jednocześnie całkiem dosadnym znaczeniem.
- Chętnie o nich usłyszę. - O tych możliwościach na nawigowanie po tej pustyni. O wiele łatwiej było na takich terenach jak te, chociaż słyszał nie raz, że dla ludzi drzewa i pola wyglądają tak samo. Że plącze się to w oczach nieprzyzwyczajonych do tych widoków i że nie potrafią się odnaleźć na tych drogach. Wyobrażał sobie, że właśnie takie odczucie miałby stojąc na pustyni. Wszystko wyglądałoby tak samo - a poruszające się ciągle wydmy ciągle myliłyby jego percepcje i zwodziły na manowce. - Hahaha, to bardzo przekoloryzowane powiedzenie. Przynajmniej jeśli próbujemy je przyrównać do ciągle poruszających się fal na piasku. - Rozbłysnęły jego oczy, kiedy rozkładał wszystkie składniki w kuchni na deskę, by znosić je na stolik. A tam? Wolna polka - każdy mógł sobie sam posmarować chlebek. Jego matka uwielbiała takie śniadania. Kiedy niczego ci na stole nie brak i możesz tak naprawdę zjeść dokładnie to, na co masz ochotę. Potrafiła podawać naprawdę cuda. I ponieważ była bardzo otwarta na świat, w tym na smaki, to i potrafiła sprowadzać dziwne przyprawy i dziwne warzywa i owoce, które gdzieś dorwała. Nie zawsze te wynalazki były smaczne i mimo tego, że nie chciał jej sprawiać przykrości - informował o tym. To ta zasada, że czasem po prostu trzeba powiedzieć, że coś nam nie pasuje. Przecież nie wolno się męczyć, tak? W rodzinie wszyscy powinni się rozumieć. I chociaż były różne rodziny, tak i istniały różne sytuacje, to Yugen chciał mieć swój piękny szablon rodziny, którą można by nazwać "idealną". Taką, z którą zawsze czujesz się dobrze i której zawsze można zaufać. Gdzie nie ma nagonki za często mylonej z krytyką. - To zadziwiające, prawda? Jak duże jest wrażenie, że robisz kroki w tył, gdy tak naprawdę się nie poruszasz. To tylko otoczenie sunie w przód. A gdy pędzisz konno to czy to na pewno ty stawiasz kroki w przód? Przecież swoisz w miejscu. To świat cię mija. I zostawiasz go w tyle. - Jakkolwiek mniej i bardziej bzdurne na tematy wszelakie przemyślenia potrafił mieć Yugen to były one bogate. Cieszył się, że Airan była towarzyszką do rozmów, która dorównywała kroku i potrafiła go nawet wyprzedzić. Nie była bierna - dawała coś od siebie i potrafiła zmienić front. Yugen co prawda był typem słuchacza, ale wystaarczyło trafić na odpowiedni grunt, żeby sam bardzo aktywnie brał w niej udział. Oj nie, nie, nie to, że odgórnie nie potrafił rozmowie nadać tonu... ale raczej wolał się do rozmowy przystosować. O ile była dla niego komfortowa.
- Smacznego. - Wskazał gestem na nakryty stół, gotów wyjaśnić w razie czego Airan, co jest tu zaserwowane - bo nie był pewien, czy chociażby była w stanie rozpoznać konfitury, czy ten typ owoców był jej znany i tak dalej. A warto wiedzieć, co się je - tak wtedy, gdy smakuje jak i wtedy, gdy nie smakuje. - Proponuję po śniadaniu pójść w takim razie potrenować. Mamy ci z Ikigaiem również do pokazania coś całkiem ciekawego... i niekoniecznie rzadko widzianego. - Wkraczając do Ookami-den można było odebrać wrażenie, że właściwie Inuzuka to gatunek wymarły, a ninkeny legenda. Wszystko przez wspomniany samotniczy tryb życia. Przez to potrafiła się wokół nich unosić ta sama dziwna otoczka tajemnicy i dziwów. Otoczka dzikusów, którzy porozumiewają się ze zwierzętami. Oczywiście tutaj od dzikusów nikt nie wyzywał - w końcu wilki były święte, więc i możliwość rozmawiania z nimi była świętością. - Bardzo mnie zaintrygowałaś tą zapowiedzią. Zapowiedzią tego, do czego chakra jest zdolna. Z przyjemnością to zobaczę. - Nie tylko zresztą on, bo Ikigai aktualnie też spoglądał z ciekawością, chociaż troochę starał się tego nie okazywać. Żeby podbić swoje wrażenie, jakie początkowe wyszło - czyli tej nuty cynizmu, jaka została objawiona jednym komentarzem. Który się Hao nie spodobał, ale na szczęście czarnowłosa nie była skłonna do obrażania się. I znała swoje własne niedoskonałości. Ikigai jednak nie miał tu na myśli jakiegokolwiek wytykania. Nie chciał też obrażać, toteż dobrze, ze za obrazę to nie zostało uznane. Ale tak, tak, wiedział, że Yugen tego typu wstawek BARDZO nie lubił. Zwłaszcza w takim tonie - który nie informował ŁAGODNIE o ewentualnym zwróceniu uwagi komuś na coś tylko ciach! Prosto z mostu.
- Haha, zawsze obiecuję, bo groźby mogą być bez pokrycia. - Pokazał kły w krótkim uśmiechu między kolejnym rozrywaniem mięsa, teraz czerwone od krwi.
- Mamy plac do ćwiczeń w lesie za domem. O ile nie potrzeba żadnego bardziej dedykowanego sprzętu. W takim wypadku możemy się udać na jeden z placów miasta. - Zaproponował. Tutaj wychodziło znów to, że jednak Yugen cenił sobie swoją prywatną przestrzeń i nie czułby się wybitnie komfortowo, gdyby podczas zmagań - udanych i nieudanych - przyłapał go na tychże wzlotach i upadkach. Niepotrzebne i niechciane, wścibskie pary oczu. Ale i nigdy z Ikigaiem nie potrzebowali dotąd jakichś szokujących wynalazków do trenowania. To, co mieli, było wystarczające.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

- Nocą trzeba patrzeć w gwiazdy i można znaleźć kierunek – odparła w odpowiedzi na zainteresowanie Yugena. Noce były magiczne, tajemnicze, ale też widoczność gwiazd była bardzo pomocna. Zresztą jasność księżyca i gwiazd też bywała niezbędna… Odjąć należało tylko temperatury, które leciały na łeb na szyję, kiedy słońce kryło się za horyzontem. - Oczywiście oazy się nie przemieszczają, jeśli spojrzy się na mapę… Ale najważniejsze są nasze szlaki. Wiesz jak mamy wyznaczane drogi? Takimi bardzo długimi tyczkami wbitymi głębooooko w wydmy. Piasek się przemieszcza, a one nadal wystają i widać jak należy się kierować – nawet jeśli jedna z tyczek zostanie przysypana, to są rozstawione na tyle gęsto przy sobie, by zobaczyć kolejne. I jakoś to się toczyło – i to całkowicie skutecznie. - Trochę tak. Ale na pewno znalazłoby swojego fana, jeśli zapisałby to jeden z popularniejszych filozofów – jasne, że przekoloryzowane, ale to takie najłatwiej trafiały do ludzi. Szokujące, mocne, trafne… Nawet jeśli wyolbrzymione.
Z rodziną to było tak, że połowy jej się nie wybierało, ot dostawało się taką i trzeba z tym było żyć (lub uciekać). Drugą połowę rodziny można jednak było wybrać samemu. Dobrać tak, jak to tobie odpowiadała, otaczając się takimi osobami, które nie tyle odpowiadały twojej filozofii, ale najlepiej, jeśli również ją wyznawały. W towarzystwie których czułeś się dobrze, swobodnie, którzy nie męczyli, a pozwalali odpocząć, zrelaksować się, jak również porozmawiać, pobawić się, wesprzeć. Niełatwo było o takie osoby… Więc gdy się już na nie trafiło, te znajomości należało pielęgnować. Były jak skarby – tak jak szczeniaki ninkenów.
- Tak i nie. Świat może cię zostawić w tyle, nawet jeśli siedzi się na grzbiecie najszybszego konia. Bo to dzieje się tutaj – uniosła dłoń, by palcem postukać o swoją skroń, dając znać, że chodzi jej dokładnie o to, co wyprawia się pod czaszką, w umyśle. - Nie zaś… tutaj – i za chwile tą samą ręką zatoczyła przed sobą, pokazując nie tyle wnętrze domu Yugena, co po prostu otoczenie. Nie odnosiła wrażenia, że to ona prowadzi całą rozmowę, bo Yugen chętnie jej odpowiadał i wcale nie robił tego zdawkowo. Nawet jeśli był typem słuchacza… To Airan była typem, który opowiada i lubi to robić, więc wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Tym bardziej, że naprawdę była elastyczna i mocno tolerancyjna, niczym też nie naciskała na Hao w rozmowie i gdy nie chciał o czymś rozmawiać… to po prostu nie rozmawiali i tyle.
- Smacznego. Mam nadzieję, że ci ta herbata podpasuje. Jest rozgrzewająca, więc powinna się nadać na ten poranek – a poranek był dość chłodny mimo wszystko. Każdy miał inny gust i inny smak, była jednak dość spora szansa, że Yugenowi zasmakuje, patrząc na to, że słodkie wino daktylowe też mu wpadło w gusta. Potrawy w Samotnych Wydmach były aromatyczne. Niekoniecznie ostre, raczej korzenne, zdecydowanie nie jałowe. Bardzo bogate – i ta herbata na mleku również. Kardamon, cynamon i inne tego typu… A do tego miód i cukier. Zresztą zapytana chętnie wyjaśniła co tam się w tym tajemniczym naprze znajduje, tak jak sama dopytała o kilka rzeczy, które znalazły się na stole.
Kiwnęła głową, bo takie układ jej pasował. Że zjedzą sobie spokojnie i pójdą potrenować, jak już wszystko się ładnie w brzuszkach ułoży. Jeśli zaś żaden z nich nie wiedział, co można zrobić samą chakrą, to oj była pewan, że byli ciekawi. Ale tutaj w okolicy domu Yugena choćby ją błagali, to nic by im nie pokazała – jako że to była dość niszczycielska siła, a nie chciała niczego uszkodzić. A o co tu się obrażać… Wiedziała, że zaniedbała treningi fizyczne. Że jest pewnie odrobinę za chuda, nawet jeśli kształty, zaokrąglenia i wcięcia w ciele były na swoim miejscu. Wiedziała, że nie jest tak wytrzymała jakby chciała, albo, że nie jest wcale silna. Jej mocne strony były gdzie indziej, ale wszystko było do naprostowania.
- Do ćwiczenia chakry nie potrzeba żadnych sprzętów. Wszystko, co potrzebujesz, masz już ze sobą – i przy sobie. Ale zmiana otoczenia na pewno dobrze im zrobi, Karoshi się pewnie ucieszy – i tu zresztą zerknęła na szkraba. Maluch jej się przyda w tym całym przedsięwzięciu, już ona wiedziała jak mu zorganizować czas podczas treningu Yugena.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

- Podróżujecie po pustyni nocą? Ma to wiele sensu, jeśli w dzień jest tak gorąco. Jak jednak wygląda odpoczynek? - Skoro idziesz w nocy to masz nawigację. Wiadomą człowiekowi od zawsze, najbardziej neutralną dla wszystkich terenów. Tak samo poruszają się żeglarze, tak samo nawigowali pewnie czasem po tych mistycznych lodowcach, o których mówiło się w okolicach Hyuo. I wszystko pięknie, wszystko fajnie - tylko że jeszcze tam wyobrażał sobie, że w dzień można odpocząć. Da się zamknąć oczy, gdzieś się zawiniesz, gdzieś znajdziesz cień. Jaki cień można było znaleźć na pustyni? Czy może cała magia polegała na przemieszczaniu się z punktu w punkt? I w tych właśnie punktach już nie było problemów ze znalezieniem schronienia? Wydawało się to bardzo proste i oczywiste dla kogoś, kto podróżował po pustyni, ale dla Yugena, który swoje życie spędził na malowniczych polach, między górami, dolinami i lasami, było to naprawdę mistyczne. I znów - co się mógł domyślić to tworzył, ale domysły nie zawsze pokrywały się z rzeczywistością. Nawet jeśli to było całkiem miłe, kiedy się nie myliłeś. Tutaj nie było problemów ze znalezieniem schronienia - zawsze trafisz na las, na drzewo, które ochroni przed ewentualnym deszczem chociaż trochę, na jaskinię. Łatwo się poruszać - przecież masz drogi! Jasne, wyraźne drogi. Trochę gorzej, gdy wejdziesz już w las - wtedy naprawdę łatwo było się zagubić, nie wszędzie można nawigować po mchu - najpopularniejszym chyba wyznaczniku tych rejonów. I nie widać też gwiazd częstokroć, jeśli wejdziesz w las zbyt gęsty. Tak czy siak nie było większych problemów z tym, żeby chociażby spać pod chmurką. Nawet jeśli pada deszcz - teoretycznie się wyśpisz. Albo nie, nie wyśpisz. Jesteś w stanie po prostu się zwinąć i przysnąć. Lecz na piaskach? Nagrzanych od tego słońca, upałów? Kiwnął głową ze dwa razy, tak przytakując jak i układając sobie obraz tego wszystkiego. Zapewne szlak do głównego miasta serca pustyni nie był zbyt trudny do przebycia - mimo wszystko sporo ludzi przechodziło z jednej strony na drugą i nie od każdego jednego słyszało się, że nie da się znaleźć. Za to chyba każdy mówił, że podróż jest ciężka. Byłoby kłamstwem napisanie, że Hao nie odczuwał względem tego respektu. Że nie czuł, że należy się tego nie obawiać. Wręcz przeciwnie. Tak jak wiedział, że ma wytrzymały organizm, jak dla niego zmiany temperatury nie były wielkim problemem, tak jednak była różnica między tym, jakie zmiany działy się tutaj, a jakie zmiany rodziła pustynia.
Rodziny się nie wybiera - każdy to powtarzał i to była taka prawda, nad którą nawet nie możesz dywagować. Rodzisz się na tym świecie, trzyma cię karmiczna więź zebrana przez lata i przeznaczenie do wypełnienia i potem musisz sobie radzić sam. Jedni mieli większe szczęście inni mniejsze. Tak jak Airan miała siostrę, z którą na pewno trudno było wytrzymać. Hao tego nie powiedział, bo nie wypadało i nie zamierzał obrażać liderki, nawet jeśli w tym wypadku była to siostra osoby, którą znał. Wyznaczał bardzo mocną granicę między profesjonalizmem a domowym podejściem do prowadzonych rozmówek. W końcu słowa też mogły być bronią. I nie chodziło nawet o to, że myślał, że Airan potem wróci do domu i powie: oo, wiesz co, ci tam w Yusetsu to cię nie szanują, Kirino! O zgrozo... Nie, nie, to kwestia przyzwyczajenia. Tak jak nie chodził i nie nazywał aktualnego Shirei-kan "matką", bo to byłoby zdecydowanie... piękny pokaz dysrespektu. Przed innymi członkami rodziny tak i mieszkańcami miasta. Chociaż jego matka, na ten przykład, biorąc pod uwagę jej zachowanie, tak nie uważała. Ale to też... kwestia osobowości. Tym nie mniej dla niego było niedopuszczalne, żeby w sprawach profesjonalnych ktoś wyrażał się bez odpowiedniego szacunku względem rangi wyżej. Tak i samemu sobie nie pozwalał na pewne przytyki względem obcego Shirei-kan. Fakt, że większość rzeczy działa się w głowie człowieka. Ale to, czy świat idzie w przód, to, czy ty się cofasz - to nie była głowa. To były czyny, fizyczny stan. Cała tego już otoczka - to już wkraczało do świata tajemniczego - mózgu człowieka. Świat w końcu nie mógł cię mijać i nie mógł zostawać w tyle. Zmieniał się, jak wszystko, ale nic w nim nie ginęło. Jedyną jednostką, która mogła się zagubić, byłeś ty sam. Człowiek - istota, która najlepiej ze wszystkich potrafiła się przystosowywać.
- Wiem o tym. - Uśmiechnął się na wspomnienie, że do treningu chakry niczego nie potrzeba. Można było ją trenować na dywaniku w salonie. Ale może ona miała jakieś swoje sztuczki na trening? Natomiast twierdziła, że dało się nią wyczyniać jakieś inne cuda - dla przeciętnego śmiertelnego niewyobrażalne, tak i może ku temu by się cokolwiek przydało..? Nie było żadnych przesłanek, żeby Yugen nie ufał jej słowom, nawet jeśli wydawały się bardzo abstrakcyjne. Prawie tak samo, jak powiedzenie komuś, kto nie słuchał nowin ze świata, że to ogoniasta bestia przyczyniła się do zniszczeń na pustyni. Bardzo go zaintrygowała. Kiedy tak się zastanawiał to nie kojarzył, żeby ktoś z jego otoczenia mógł się pochwalić czymś takim. Uindi? Być może, w końcu był jednym z najlepszym iryoninja, jakich aktualnie Yugen znał, ale znowu z nim nie rozmawiał o treningach, nie mówili o tym, co robią dobrze a co źle. To była znajomość profesjonalna. Nawet jeśli czasem, ze względu na długą znajomość, za zamkniętymi drzwiami pozwalali sobie na czarkę sake i parę luźniejszych słów czy żartów. Żartów, których zazwyczaj Uindi nawet nie ogarniał. A nie ma niby nic gorszego od konieczności tłumaczenia dowcipu. Robiło się wtedy tak... nieswojo. Niby. - Herbata jest wspaniała. - Przytaknął po spróbowaniu jej. Wyjątkowy smak. Rzeczywiście - niepowtarzalny i nie do pomylenia z żadnym innym.
Po zjedzonym śniadaniu i uporządkowaniu domu, bo nie mogło być tak, że pozostanie syf i brud, cała ekipa zebrała się do wyjścia. Wycieczka - wymarsz! Ubrani, gotowi, ze słońcem, które już wychyliło się śmielej i teraz promieniami rozjaśniało niebo, przepędzając ciemność, mogli udać się w las - dalej od domu tak i dalej od miasta. Tu, gdzie Karoshi, o dziwo albo nie o dziwo, nie latał jak szalony pomiędzy drzewami, a przyglądał się cieniom nieufnie i był całkowicie cicho. Idąc przy nosze Hao, a po drugiej stronie mając Ikigaia. Ale na wystraszonego nie wyglądał. Trzymał uszy w sztorc i pilnie nasłuchiwał. Teren był ładny, zadbany - w końcu to były okolice wokół miasta, to i nic dziwnego, że pilnowano, aby nie panował tu syf i rozgardiasz. Podłoże było suche, mimo tego, że na niektórych liściach skropliła się ta poranna rosa. Czasem przechodząc obok mniejszego krzaczka łatwo się było o niego obetrzeć i ubranie zbierało wtedy wodę - ale tylko pojedyncze kropelki. Yugen nawet ich nie odczuwał, maszerując w długim, czarnym płaszczu, który z jego urodą upodabniał go do wampira (wyciągniętego z podwoi jakiegoś spalonego domu, co krzyczał najpierw, by go stąd wyciągnąć, a następnie, żeby spierdalać, hehe) - ale skutecznie chronił przed wilgocią.
Po niedługiej wędrówce dotarli na polanę za domem - kiedyś musiała się tu odbywać wycinka, teraz placyk był pozostawiony sobie samemu. I było tylko kilka połamanych drzew, kilka konarów i niektóre pnie nosiły widoczne ślady zmagań i trudów, jakie mogły się tutaj odbywać. Na przykład - pazurów. Na przykład. Hao ściągnął płaszcz i przewiesił go przez jedną z gałęzi.
- Witam w naszym drugim, małym świecie. - Gestem wskazał na polanę, do której dostawały się pierwsze promienie słońca. - Od czego powinienem zacząć, sensei? - Uśmiechnął się, składając ręce na klatce piersiowej i prostując.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

- Wiesz jak to jest jak się jest shinobim. Czasami trzeba i mamy do tego możliwość, ale normalnie to się nie poleca podróżować nocą. Zimno, ciemno… Nie żeby w dzień było lepiej, ale przynajmniej widać więcej – i większość drapieżników spała sobie wtedy zakopana pod piaskiem. Ach no, na pustyni nie było bezpiecznie no i tyle. - Odpoczynek? Najlepiej znaleźć jakąś oazę, tam jest nieco lepiej, przynajmniej woda jest. Ewentualnie jakieś stare ruiny, żeby przeczekać noc. Ogólnie raczej nie zostaje się na odpoczynek tak o na pustyni, to niezbyt rozważne. Jak do tego dojdzie jeszcze burza piaskowa to już w ogóle – nie żeby były śmiertelne, choć pewnie i takie przypadki się zdarzały… Ale były uciążliwe. Widoczność spadała wtedy praktycznie do zera i łatwo można było się zgubić, nie mówiąc już o niedogodnościach fizycznych, jak masz piasek dosłownie wszędzie. W oczach, nosie, buzi, uszach… - No ale czasami nie ma się tyle szczęścia. O na przykład prawie ostatnio zleceniodawcy zależało na czasie, a zlecenie dał mi wieczorem i musiałam noc spędzić w grobowcu z otwartymi sarkofagami – jej uśmiech był przy tym sztuczny, bo Airan ani trochę nie była z tego zadowolona. Wiało, było chłodno, jeszcze te stare trupy… Ych. Ale lepsze to niż noc na otwartym terenie.
Z tą rodziną i nazywaniem matki Shirei-kanem to zupełnie inaczej niż Airan. Pewnie kiedy Yugen przyszedł na świat, to jego matka już piastowała stanowisko i niektóre rzeczy wyglądały dla niego inaczej. Airan przyszła na świat, kiedy Kirino nadal była dzieciakiem i dojrzewała przy siostrze, a nie przy siostrze, która jest Shirei-kanem. Kirino zawsze dla niej była właśnie tym – członkiem rodziny i starszą siostrą, dopiero później głową rodu. Więc pyskata Airan często się po prostu zapominała i mówiła do niej po imieniu, później szybko poprawiając się na odpowiedni tytuł. I nie chodziło o to, by komukolwiek ubliżyć czy umniejszyć, bo Kirino trudno było cokolwiek umniejszać. Wyniosła Maji wyżej i wiedział to każdy w ich rodzie, a Airan była wiernym członkiem… Jednak między innymi przez tę relację niektóre rzeczy trzeba było udowodnić bardziej.
W końcu można się było pozbierać do wyjścia. Airan wzięła jeszcze ze sobą wszystkie opaski, które nosiła na rękach, a gdy już wyszli, ale nim poszli, stanęła na trawniku, chyba już ostatecznie udowadniając Karoshiemu, że ten piasek to ciągle była ona. Skupiła chakrę, zmuszając żelazny piach do wzbicia się w powietrze w dwóch grupach, w jakich został rozsypany i pozostawiony na trawniku i podleciał do niej, zdecydowanie szybciej niż jak wtedy, kiedy bawiła się z maluchem, po czym skierowała go na swoją opaskę i złożywszy pieczęć techniki zapieczętowała go na powrót w bezpiecznym miejscu. Wtedy byli już gotowi, żeby pójść. Hibiki cieszyła się, że Yugenowi smakowała egzotyczna herbata prosto z Kinkotsu, tak jak jej podpasowała ta cała konfitura jakaś tam. Już sama wycieczka się Airan bardzo podobała i rozglądała się ciekawie na boki podpytując czasami o jakieś drzewa czy inne krzewy, albo o ptaki, które już nie spały i teraz sobie ładnie śpiewały. Była absolutnie ciekawa natury, bo i ją bardzo bardzo lubiła, zwłaszcza kwiaty i zwierzęta.
- Bardzo ładnie – pochwaliła rozejrzawszy się po polance, ale swojego szalu, który znowu miała na sobie, nie ściągnęła. - Od poluzowania mięśni. To nie ma być napinanie się, żeby skumulować chakrę. To ma przychodzić naturalnie jak oddychanie. Więc to – wskazała na jego ręce, kiedy się już zbliżyła - tu - skierowała palec w dół, sugerując, żeby trzymał je po prostu luźno. - Nie wiem co potrafisz robić z chakrą, więc spróbujemy na podstawach… Zrób klona, takiego najprostszego. Chcę zobaczyć jak składasz pieczęci i jak szybko zbierasz chakrę, żeby wykonać jutsu. A ja ci pokażę jak robię to ja – głównie chodziło o to, że Airan nie wiedziała na jakim poziomie z kontrolą chakry był Yugen. Więc zgodnie z prośbą, zamierzała się przyglądać bardzo uważnie co robił Yugen, jak szybko się poruszał z pieczęciami i jak szybko, po ich złożeniu, potrafił zmieszać chakrę, by pojawił się klon… czy tam raczej dwa z nich. I zgodnie z obietnicą, w odpowiedzi i ona zrobiła to samo, kiedy już klony Yugena stały obok. Trzy pieczęci, chociaż Airan nie była żadnym demonem prędkości, ale praktycznie zaraz po tym, gdy złożyła ostatnią, jej własne klony stały obok. - Bo nie wiem czy wiesz, ale nie tylko zużywa się mniej chakry, ale też jutsu wykonuje się szybciej – i przy tej małej demonstracji i przez to, że to była dokładnie ta sama technika, można było zobaczyć różnicę ich poziomów. To, że Airan była wolniejsza i tak jak mówiła, brakowało jej fizycznie, ale za to z chakrą trudno było znaleźć kogoś, kto będzie jej równy.
- No dobrze… To zrobimy tak – obróciła się kilka razy, po czym dojrzała najwyraźniej to, czego szukała, bo przeszła przez polankę, by sięgnąć do rosnącego tam drzewa i zerwać z niego liścia. Tak się jakoś składało, że był to dąb, który nadal miał swoje brązowe liście na gałęziach, nie zdążył ich nadal zrzucić by zastąpić je nowymi, i po chwili Airan wracała już do Yugena, by położyć mu liść na dłoni. Miała ze sobą jeszcze jeden, w razie jakby Yugen nie znał metody z liściem i nie wiedział co z nim zrobić – by mu pokazać jak sama koncentruje chakrę w czole i listek się tam trzyma nawet pomimo tego, że pochyliła głowę w dół. Jeśli znał, to sobie darowała.. - Nie wiem jak się u was praktykuje, ale jedną z metod, które ja wykorzystywałam było koncentrowanie chakry w czole, żeby utrzymać tam liść. Nie może spaść pomimo wszystkiego, co będzie się działo dookoła. A do tego będę potrzebować Karoshiego, bo coś czuję, że Ikigai będzie wolał sobie leżeć i się śmiać – posłała uśmieszek do Ikigaia, po czym odszukała wzrokiem Karoshiego, żeby podejść do malucha i kucnąć przy nim. - Chcesz nam pomóc? Hao potrzebuje, żeby ktoś mu ciągle przeszkadzał, żeby ćwiczył koncentrację. Chodzi o to, żeby mu ten liść spadał z czoła. Wieeesz… Trzeba go ciągle zaczepiać – nic groźnego i wymagającego, ale była pewna, że kto jak kto, ale mały Czarny Diabeł nada się do tego idealnie. No a ona? Jej rola mogła się ograniczyć do obserwowania, czuwania i ewentualnego poprawiania czy podpowiadania czegoś Yugenowi.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Yugen aż wybałuszył na Airan oczy - może nie tak dosłownie, nie aż tak intensywnie, ale jednak otworzył je szeroko ze zdziwienia. Najpierw głębokiego zainteresowania, kiedy usłyszał o burzach piaskowych, a zaraz potem - szoku i zdziwienia. Bo co? Bo noc w grobowcu. W GROBOWCU. Słyszał wiele ciekawych historii tego świata, wiele różnych fascynujących zdarzeń przeplatało się między słowami i między ludźmi, tworząc między nimi więzi, które potem można pielęgnować albo przecinać. Co dało się pielęgnować w grobowcu? ... Hm. Lęki? O, to na pewno. Strach przed ich chłodem? Czy w ogóle w grobowcach na pustyni było chłodno? Pewnie nie - ale zapewne też chłodniej niż na zewnątrz. Nawet tutaj znana była metoda budowania w ziemi, by zachować chłód, pewnie tam też to podobnie działało. Ziemia - to bardzo kiepski przewodnik. Dlatego chociażby lepiej działały budowane w nich piwniczki. Inaczej przechowywanie produktów byłoby prawdziwym koszmarem. Czy to była część tej felernej przygody z jeszcze bardziej felernym "archeologiem Sabaku", czy może już inna historia do opowiedzenia? Tak i trochę o to podpytał jeszcze podczas śniadania - o te burze piaskowe, jak wyglądają, jak są tworzone - czy to wiatr przesuwa piasek? Czy to może pioruny, które opadają w dół? Burza mogła mieć wiele znaczeń i występować w różnych wydaniach. Mieszkańcy Wietrznych Równin wiedzieli o tym najlepiej, a jednak burze piaskowe nie były tutaj codziennością. Nie były też typowe. ... w ogóle NIE BYŁY. Jak kraj pochodzenia i nazwa sugerowała - potrzeba było do tego raczej dużych skupisk piasków. Wiatr potrafił czynić cuda - porywać całe drzewa, całe domy i wkomponowywać je w swój tajfun. To były naprawdę przerażające chwile. Nikt, naprawdę nikt nie chciał zobaczyć tego żywiołu w jego pełnym rozpędzie, bo Hao był przekonany, że nawet silniejsi ninja nie byliby w stanie przeciwstawić się jego sile. Tak samo podpytał ją o tą historię z grobowcem. Przede wszystkim - czy to ta sama historia czy może jakaś inna...
To prawda, że aktualna liderka pełniła już od naprawdę dawna swoje stanowisko i nikt nie widział potrzeby, by było inaczej. Chociaż zbierała już ona swoje lata. Nie była najmłodsza. Wielu ninja nawet nie dożywało takiego wieku. Wypalenie zawodowe? Chyba nie. Inuzuka zwykła trzymać głowę wysoko i podchodzić do wszystkiego pozytywnie - wzbudzało podziw to, że wszystkie wydarzenia, które widziała na swoje oczy, tego nie zmieniły. Inaczej byłoby, gdyby dopiero piastowała to stanowisko, kiedy on już nieco podrósł. Wtedy mówienie do niej Shirei-kan bywałoby dziwne. Takie... cóż. Nie-rodzinne, prawda? Wymykające się z przyzwyczajeń, jakie sobie wyrobiłeś. Cóż, kultura Wietrznych też tego nie ułatwiała. Chyba tylko Akimichi tutaj byli tacy otwarci i przełamywali schemat "mamy kija w dupie" okolic. Pod tym względem pustynia była fenomenalna - zarazem nie piastowali publicznego okazywania emocji i byli zdystansowani, ale jednocześnie zachwycali swoimi dźwiękami, głośnością i mniejszym przywiązywaniem wagi do wszystkich tych scenek, jakie odstawiały Wietrzne czy Karmazynowe. Uchiha i Yamanaka walczyli o posadę największych kijów w dupskach całego kontynentu. W sumie całego świata - przynajmniej tego znanego. Może gdzieś tam daleko były rodziny, jakieś żywe, rozumne istoty, które tak samo krzywo na to patrzyły...
Tak jak zarządziła pani sensei, tak też uczynił - ręce powędrowały w dół. Znacie to śmieszne uczucie, kiedy mówią wam, że macie się rozluźnić, a wy pytacie "ale jak?", nawet jak doskonale wiecie, jak? Tylko nagle okazywało się to jakieś abstrakcyjnie niewykonalne. Pierwszy moment miał taki Hao, aż uśmiechnął się jednym kącikiem pod nosem, ale zaraz jego mięśnie zaczęły z nim współpracować. Kreatywności Airan nie brakowało i aż go świeżbiło żeby dopytywać, co też ona wymyśliła - ale nie dopytywał. Niespodzianki bywały przyjemne i miłe, choć wiele zależało od ich rodzaju. Tutaj nie wątpił po prostu w jej profesjonalizm. Nie wątpił też w to, że miała wystarczająco cierpliwości, zwłaszcza że nie był opornym ani niepojętnym uczniem. Był pewny akurat tego, że to nie będzie wielkim problemem - nauka wyższego opanowania chakry. Zgodnie z prośbą złożył nieśpiesznie ręce do pieczęci zwykłego Bunshina. To nie był wyścig o szybkość ruchów, tu chodziło o sprawdzenie zdolności do zbierania chakry. A ta była u niego niemalże na poziomie podstawowym, ponieważ nigdy się o to nie troszczył.
- Latami nie korzystałem z tej techniki. - Przyznał. Ale to była jedna z technik, której się nie zapominało. Dlatego też zebrana chakra - i sporo jej zmarnowanej - stworzyły zwykłego klona obok niego. Tak więc jak na poziom szybkości jego ruchu to był to poziom żółwia. A jak na poziom chakry to postarał się akurat skupić, by wykorzystać swoją aktualną wiedzę i zdolności, które nie oscylowały wokół kompletnego dna. Jednak ich as w rękawie - jego i Ikigaia - wymagał to minimum kontroli chakry. - Zdaję sobie z tego sprawę. Jest to powód, dla którego postanowiłem polepszyć tę zdolność. Moja chakra za mną nie nadąża. - Przymknął oczy na moment w uśmiechu. I zaklaskał ze dwa, trzy razy, kiedy Airan popisała się swoją prędkością. - Robi wrażenie. Czy to już poziom mistrzowski? - To było najprostsze jutsu, które potrafiły nawet dzieci. Niektóre techniki wyżej były wręcz niemożliwe do wykonania, kiedy posiadało się Kontrolę Chakry na poziomie określanym popularnie jako "D". Jak dupa. No, dupa wołowa. Przynajmniej takie porównanie miał na to Ikigai. Ikigai, który teraz zajął się Karoshim, żeby ten nie przeszkadzał chwilowo.
- Znam tę metodę. Również ją u nas praktykują. - Skinął głową i sam poszedł za Airan, żeby zerwać jeden z tych liści i spojrzeć na niego. - Hahaha... jednak mogłem się bać. - Roześmiał się szczerze, kiedy usłyszał, że jego rozpraszaczem ma być Karoshi. Ale gdyby trenował sam - a brał to pod uwagę - to też pod uwagę brał, że Karoshi będzie do tego świetny. Zazwyczaj to Ikigai mu pomagał w trenowaniu rzeczy, które wymagały od niego skupiania się, ale ta mała bestia była do tego o wiele lepsza. Toteż Hao położył listek na swoim czole, skupiając bardzo mocno chakrę, której błękit wręcz czuł przepływający przez swoje ciało. Rozprowadzana po całym na podobieństwo techniki, jaką Inuzuka opanowywali, by docierała w każdy kąt, przesmyknęła się po jego skórze błękitnymi płomieniami w pierwszym momencie, napinając mięśnie i skórę jak do przemiany i przygotowania ich do skoku. Ale po chwili Hao to opanował. Powoli pchał chakrę w górę - do czoła. Dokładnie tam, gdzie miała ona przylepiać listek do jego skóry. W końcu bliżej temu było do techniki chodzenia po pionowych powierzchniach czy wszelakich mokrych - chociażby po wodzie. Różnica polegała na tym, gdzie tę chakrę się kumulowało.
Ikigai prychnął, unosząc głowę od małego Gówniaka, kiedy usłyszał słowa Airan. Spojrzał na nią, jakby potwierdzająco, że właśnie tak będzie. I wolał, żeby tak było.
- Pewnie, że wolę się śmiać. Z Hao? Zawsze. - To oczywiście nieprawda, bo rzadko to robił. Zazwyczaj wręcz darował sobie zgryźliwość, bo wiedział, że Yugen potrafił za bardzo brać słowa do siebie, albo potrafiły go dekoncentrować na tyle, że zaczynał się zastanawiać, co było prawdą, a co nie. Ale teraz? Teraz widział i czuł, że Yugen miał naprawdę dobry nastrój. Że nie dręczyły go złe myśli i że świetnie się bawił. Pierwsza zmianą był Karoshi. A teraz wszystko poprawiła Airan. To był naprawdę dobry pomysł, a on był naprawdę głupi, że wątpił w to, że pomysł taki będzie - dobry.
Karoshi szczeknął głośno, potwierdzająco, w kierunku swojego Wroga. Tak! Pomogę ci, Wrogu! Naprężył mięśnie i... siup! Pomknął do przodu, żeby wyskoczyć iii..! I ewidentnie chciał użreć Hao w łydkę, ale ten, zdziwiony, zrobił krok w bok. I też wystarczyło to, by listek fruuu... pofrunął sobie w dół, a całe skupienie chakry rozmyło się w trymiga. Zdziwiony Yugen, początkowo zbyt zdziwiony wręcz sytuacją, zatrzymał się, spoglądając na malca, który wyhamował przed drzewem ledwo co, po czym znów się zaśmiał i pokręcił głową. Tak, świetny dystraktom. To będzie męczący dzionek. Ale dobry. Schylił się po listek i spróbował go znów przyłożyć do czoła. Teraz przynajmniej poszło to nieco lepiej, płynniej. Już też spodziewał się nawrotki Karoshiego, toteż założył jedną rękę za plecy, jak szermierz, który zaraz sięgnie po swoją szpadę i cofnął przed maluchem, poruszając z gracją kota po wilgotnym, leśnym podłożu. Tutaj nie było drzew, na których rosa by się zatrzymywała, to i osiadła na wczesno wiosennej trawie. Taniec z Karoshim był przynoszącym skutki. Już listek nie opadał na ziemię. Kiedy ześlizgiwał się z jego czoła przez zaburzenie w płynącej przez jego ciało chakrze, łapał go w locie i przykładał na powrót. Tak i bardzo szybko wydłużał się czas jego utrzymywania - brunet naprawdę bardzo szybko się uczył. Bardzo szybko rozumiał, co się dzieje z jego punktami chakry i dlaczego ruch fizyczny i automatyczne ruchy obronne zaburzały jej przepływ i koncentrację. Tym też sposobem, czując ciepło rozlewające się po ciele, rozumiał też, czemu ta chakra tak umyka. Była jak strzała, którą chcesz wystrzelić jak najdalej, ale marnujesz jej siłę i potencjał, celując w górę. Nie chodziło o to, by mierzyć daleko - chodziło o to, by mierzyć precyzyjnie. Żeby zamykać chakrze dostęp do punktów, w której jej nie potrzebujesz i skupiać tam, gdzie aktualnie była najpotrzebniejsza. Takim właśnie sposobem listek w końcu przestał spadać z czoła, chociaż co trzeba przyznać - Airan naprawdę udało się zmęczyć bruneta. A było co męczyć - wbrew wszelkim pozorom.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Historia o nocy w grobowcu była tą, która łączyła się z opowieścią o chłopcu, którego zabrała ze sobą z pustyni, by go obserwować i w przyszłości być może nauczyć sztuk ninpo. Jednak tym razem Airan opowiedziała o tym Yugenowi od początku – o włamaniu do grobowca wysoko postawionego kupca, o tym, że rabusie okradli jego zmarłą rodzinę z kosztowności, bo… i tu pewnie musiała się zatrzymać by opowiedzieć co nieco o kulturze chowania zmarłych w Samotnych Wydmach. W każdym razie opowiedziała też o wyłamanych drzwiach do grobowca, o zbezczeszczonych sarkofagach i zwłokach… I że musiała tak spędzić noc, bo od Kinkotsu był kawałek drogi, a poza tym zależało na czasie, by złapać hieny cmentarne. I o tym, że szukała gnojów po najbliższych oazach, a przynajmniej taki był plan, tyle, że znalazła jednego trupa po drodze, a ten dla siebie bardzo niefortunnie miał przy sobie stare monety z grobowca i mapę z miejscami, których ona nie miała na swojej… i właśnie tak trafiła na szajkę bandytów, do której należał też chłopaczek, który podszedł ją po całej masakrze jaką urządziła (choć o tym akurat nie wspomniała, a ograniczyła się do opowiedzenia, że no poradziła sobie z piątką czy szóstką chłopa, czy ile ich tam było…). Resztę historii już znał.
- Ja też jej nie używam. Ale do takich metod przydaje się idealnie, bo zna ją chyba każdy – a jak coś porównać, jeśli nie ma się tych samych danych? Dopiero na czymś tak uniwersalnym można było namacalnie zobaczyć różnicę, a że Airan miała wprawne oko i sama była pod tym względem bardzo doświadczona, to i oszacowała wszystko jak się należy i zaproponowała metodę ćwiczenia dostosowaną do poziomu opanowania chakry przez Yugena. - Tak. Lepiej się już nie da – Yugen dobrze więc wybrał seinseia, bo Airan była nie tylko po prostu lepsza od niego i mogła go pokierować, ale osiągnęła taki pozio, którego pod tym względem dotykali nieliczni. Zaś nazywanie seinseiem... Tylko się uśmiechała, bo choć przyzwyczajona, że tak mówią do niej dzieci, no to Yugen był… No ich relacja była zupełnie inna i brała te nazwę raczej na żarty. Mimo tego, że pomocy w treningu na żarty nie wzięła i naprawdę obserwowała go uważnie, sugerując co i jak można poprawić w tych chwilach, kiedy listek się ześlizgiwał, bo Karoshi był idealnym rozpraszaczem.
- Nie z niego, a z nim – dodała jeszcze do słów Ikigaia, żeby każdy miał świadomość, że nie było tutaj miejsca na wyśmiewanie kogokolwiek, a na przyjazne śmiechy po prostu. Takie serdeczne i szczere.
Chyba wszyscy byli w dobrych humorach i to pomimo tego, że mieli tak wczesną pobudkę. Czas mijał, chakra płynęła, listek z czoła Yugena spadał… A w końcu przestał to robić. Airan widziała, że mężczyzna jest zmęczony i to w ten pozytywny sposób, jednak nim będzie czas na odpoczynek, należało sprawdzić, czy wszystko działa jak należy.
- Sprawdzimy czy działa jak należy, dobrze? Coś ci pokażę. Spróbuj zrobić tego samego klona co na początku, ale użyjesz do tego mojej chakry. Jak się opanuje kontrolę na odpowiednim poziomie, to można swojej chakry użyczyć komuś na wykonanie techniki. Nie na później tylko na tu i teraz. Więc wykonujesz technikę, ale ja za to płacę moją chakrą i moją kontrolą… Tylko że przy przekazywaniu jest deficyt, trzeba na to uważać. Ale i tak jeżeli teraz skorzystasz z mojej chakry, to nadal powinno być szybciej niż jakbyś robił to ty. Zobacz – Airan podeszła do Yugena i wyciągnęła do niego rękę, by dotknąć jego przedramię. Sprawa była prosta – za klona miała zapłacić teraz ona. I chodziło o to, by pokazać to Yugenowi dokładnie jak to działa, by mógł to odtworzyć. Tylko wtedy będą mieli pewność, że wszystko poszło zgodnie z planem. Więc gdy to się udało i Hao poczuł, że nic mu z chakry nie ubyło, kiedy klon się tworzył, Airan wzięła rękę. - Spróbuj teraz ty. Musisz mnie dotknąć i skumulować chakrę, a ja stworzę swojego klona i sam zobaczysz. Jeśli się uda, to znaczy, że naprawdę udało ci się to opanować – tak i ona gotowa była, by złożyć serię pieczęci i stworzyć niematerialnego bunshina. I to też była część nauki – poznanie możliwości, jakie się miało, jeśli wchodziło się na poziom wyżej. Z chakrą, z jej opanowaniem, można było robić naprawdę niesamowite rzeczy, a do tych naprawdę widowiskowych jeszcze nawet nie doszli.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Przesunął dłonią po czole i odetchnął głęboko świeżym powietrzem. Słońce zdążyło się już wspiąć po niebie, kiedy szalał tutaj z Karoshim, czasami śmiejąc się w głos, gdy malec zrobił coś naprawdę dziwnego - i kiedy ten śmiech dodatkowo go właściwie rozpraszał, dlatego starał się nie poddawać mu. Ale nie zawsze dało radę. Dlatego tez i czasami ten listek po prostu spadał. Yugen nie należał do osób, które się poddawały. Nigdy. W niczym. Upartość? Hmm... chyba można powiedzieć, że był uparty. Właściwie tak, zdecydowanie można było powiedzieć, że posiadał w sobie ośly upór. Kiedy czegoś nie chciał to bardzo groźnie i niebezpiecznie było balansowanie na granicy w próby przepchnięcia tego - na siłę, rzecz jasna. Ponieważ to miało dobre i złe strony. Jak tu i teraz, kiedy nie wstydził się pomyłek i bardzo uważnie słuchał uwag, które płynęły od Airan i pomagały oraz przyśpieszały cały proces. Uczenie się na własnych błędach zawsze zajmuje dwa razy więcej czasu. O ile nie pięć razy więcej.
- Słyszałem o możliwości przekazywania chakry. Dotąd jednak było to poza moim zasięgiem. - Podwinął rękawy koszuli, którą miał na sobie i poprawił włosy, zarzucając kosmyki z barków z powrotem na plecy. Pozwolił sobie też odpiąć górny guzik koszuli - naprawdę poczuł ciepło. Mimo tego, że przecież było naprawdę chłodno. Mroźny poranek niemalże szczypał po policzkach - ale dla niego nie było to odczuwalne.
Wyszedł na spotkanie Airan i skupił się przez moment. Tak i dał sobie moment na odetchnięcie, żeby jego ciało złapało normalną temperaturę, bo chociaż niby chakry wiele nie przetracił, to nie tak, że miał już nogi z waty, to jednak jej ubytek przez ten listek był odczuwalny. Ledwo parę chwil z zamkniętymi oczami i na spokojnych, głębokich wdechach i wydechach, które już opanował podczas treningów fizycznych. Chakra - jej proces tworzenia - był mieszanką tego, co płynęło z psyche i ze strony fizycznej. Idealnym połączeniem obu stron, które tworzyło coś nowego. Przynajmniej coś na to podobieństwo tłumaczyła mu matka, kiedy był mały. Dziwne, ale nie pamiętał wielu rzeczy, które czytał ze zwojów o chakrze. Na szczęście nie musiał ich wyciągać - Airan tutaj skutecznie tłumaczyła co i jak. I dlaczego. A wiedza, którą mogłeś otrzymać z praktyki i cudzych ust, które cierpliwie to tłumaczyły, była o wiele lepsza niż ta wyczytana ze zwojów.
Rozchylił powieki i złożył ręce - równie spokojnie, tak i równie spokojnie skupił chakrę do podstawowej techniki. A ta bardzo sprawnie i gładko przesunęła się - ale nie po jego ciele. Przez moment zakotłowała się w nim, ale nie chodziło o to, żeby znów sięgać po własną energię. Tym razem miała zostać pochłonięta ta od Airan. Tak i bardzo silny zastrzyk błękitnej energii został usunięty z ciała niewiasty i przekazany dalej - do niego. A on przekształcił ją - zrobił z niej użytek - i takim sposobem powstał klon. Szybciej, sprawniej i lepiej niż jeszcze na początku tego dnia.
- Satysfakcjonujące. - Przyznał. Tak i całkiem nową i przyjemną formą był ten rodzaj współpracy. Ciekawe, czy możliwe byłoby to z ninkenami? - Jestem pełen podziwu dla twojego kunsztu sztuki kontrolowania chakry. Twoje porady były mi niezbędne. - Mówił całkowicie poważnie, tak i całkiem poważnie skłonił się przed Airan z wdzięcznością i zarazem uznaniem, jak to mieli tutaj w zwyczaju. A Hao nie zwykł się kłaniać przed wieloma osobami. Płytko, w ramach pozdrowienia - oczywiście. Ale tak, jak skłonił się teraz - naprawdę rzadko. I naprawdę podziwiał to, jak Airan władała tą chakrą. - Dobrze. - Przytaknął następnemu eksperymentowi i położył dłoń na ramieniu kobiety, by teraz w drugą stronę - skumulować chakrę i przekazać ją jej. Ale... jej ubytek był zaskakująco duży jak na to, czego się w tym momencie spodziewał. Ściągnął nieznacznie brwi i przechylił na bok głowę w zastanowieniu. Ta chakra... zupełnie, jakby trzeba było zapłacić darowiznę, żeby w ogóle móc to wykonać. - Bardzo interesujące. Nie sądziłem, że tak wygląda przekazywanie chakry, choć o tym słyszałem. Nie mamy u Inuzuka zbyt wiele technik wykorzystujących chakrę. Pozwolę sobie pokazać ci jednak jedną z nich. - Gwizdnął i odwrócił się od czarnowłosej, odwołując klona, który puchnął w białej chmurce. Niepotrzebny. Ikigai zostawił Karoshiego, który zziajany leżał w cieniu z wystawionym jęzorem i podbiegł do Hao, wydając z siebie gardłowy pomruk. Brunet potarmosił jego futro i złożył pieczęć Tygrysa. Różne cuda na tym świecie można było zobaczyć i różne niesamowite zdolności. Każdy klan miał coś do pokazania. Czymś, czym mógł się pochwalić. Dziwne było to zjawisko - kiedy po momencie zbierania chakry, w dalszym skupieniu, by trenować płynność jej przepływu i jak najmniejsze zmarnowanie, chakra buchała i człowiek i ninken przestawali być odrębnymi bytami. Zamiast tego kotłowanina czerni zamieniła się w wielką, czarną bestię. Wielką, ośmiometrową w kłębie bestię o dwóch łbach i wielkich paszczach i szkarłatnych ślepiach. Ta sama bestia otrząsnęła się i z lekkością i zwinnością, która nie powinna być możliwa dla tak wielkiej istoty wbiła sią, by z pełną szybkością w paru susach okrążyć polanę. Uważając na Karoshiego, który zapomniał o ziajaniu i teraz tylko trzymał gębę szeroko otwartą - ze zdziwienia. Sotoro wrócił na swoje miejsce i dwie głowy, dwie pary ślepi spojrzały przenikliwie na malutką teraz Airan. Jedena z łap oparła się z rąbnięciem o złamany pień - łamiąc go tak sprawnie, że posypały się drzazgi - prawie że bez wysiłkowo, wydawałoby się. Po chwili obłok dymu przemiany rozwiał się - i znów stał tak wilk jak i człowiek obok siebie - jako odrębne istoty.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

- Wiem, że była – uśmiechnęła się do niego delikatnie, to nie była żadna ocena, ani nic z tych rzeczy. Ledwie stwierdzenie faktu, że wie, że przekazywanie chakry było poza jego zasięgiem. Wiedziała to, bo wiedziała też z jaką prędkością tworzą się te konkretnie klony w momencie, kiedy już się tę możliwość kontroli ma, a Yugen był dotychczas szczebelek pod nią. Dlatego też poprosiła go na początku, by zrobił klona – tą jedną techniką dał jej sporo informacji. Takich, które mogłaby wykorzystać przeciwko niemu, ale nie po to tutaj była – była by pomóc. Więc konieczne było zaufanie z obu stron. Ze strony Yugena większe, w końcu to on się tutaj męczył, on tracił chakrę, ale zawsze pozostawał też Ikigai. A Airan… Nie miała żadnych złych zamiarów. Tak jak uratowała pewnego chłopca z Kami no Hikage, chłopca i jego ninkena, tak teraz tutaj była ponownie dlatego, że mogła pomóc. - Dlatego uznałam, że wytłumaczę ci w praktyce jak to dokładnie działa, żebyś sam spróbował i zobaczył – czekała cierpliwie, aż Hao złapie oddech, zanim przejdą do pokazowej części przekazywania chakry na wykonanie najbliższej techniki. - Wolę to powiedzieć na wszelki wypadek. Pamiętaj, żeby uważać komu przekazujesz chakrę… Jak ktoś ma złe zamiary, to może w ten sposób z ciebie wyciągnąć dużo za dużo niż byś chciał, a skutki mogą być opłakane – był bystry, pewnie nie musiała tego mówić… ale wolała. Strzeżonego strzegą bogowie, a może akurat nie przyszło mu to do głowy. No i słyszał to też Ikigai, który mógł sobie nie zdawać sprawy z niebezpieczeństwa, a tak… będzie miał to przynajmniej na uwadze. - Dlatego wszystko z rozwagą – wolała, by się o tym nie przekonywał wtedy, kiedy mogło już być za późno. Tutaj wszystko było kontrolowane… Oczywiście Airan mogła go oszukać i nie tworzyć za jego pomocą podstawowego klona, tylko jakieś super chakrożerne techniki, ale nie na tym polegała nauka. I na zwykłym klonie Yugen musiał poczuć jaka jest strata chakry. Że pomimo tego, że udało mu się kontrolę opanować lepiej, nadal przekazywanie energii komuś wytracało pewną część, bo nie był to proces idealny. Ale ten przykład, była pewna, wystarczył, by zrozumieć mechanizm.
- Cieszę się więc, że mogłam pomóc – i naprawdę było jej miło, że mógł skorzystać z jej wiedzy i przekuć to w coś nowego, że dowiedział się czegoś nowego również, że nauczył. Że to nie była tylko nauka kontroli na zasadzie „teraz będę szybciej rzucał jutsu”, bo było w tym coś więcej. I teraz on był zmęczony i Karoshi też! Była pewna, że jak wrócą do domu, to maluch pójdzie spać i będą go mieli z głowy na kilka godzin. Uroczy malec. Taki złyyy, taki grrrroźny, ale był chętny do pomocy i był taki otwarty na wszystko wokół, ciekawski i to było piękne. Że pomimo złych doświadczeń i tej nienawiści na świat wokół, maluch był w stanie jakoś funkcjonować. Że znalazł kochającą go rodzinę i nawet… Chyba nawet przestała mu przeszkadzać Airan. I kiedy to się w ogóle stało? Że wsunęła się w tą grupę tak gładko, ze sama nawet nie zauważyła kiedy i jak. Po prostu… Zaklikało i układało się dalej idąc swoim torem. I chyba dlatego też Airan zupełnie nie spodziewała się, że Yugen się przed nią skłoni tak głęboko – to zaskoczenie było wymalowane na jej twarzy, ale gdy mężczyzna się wyprostował, mógł zobaczyć jak wyraz jej twarzy się zmienia, z zaskoczenia, w łagodny uśmiech. Może nawet taki wzruszony trochę? - Nie musisz się przede mną kłaniać. Naprawdę wystarczy mi, że wiem, że mogłam się do czegoś dobrego przydać. Ale dziękuję – to było… miłe. Po prostu. Jak wiele innych rzeczy tutaj w towarzystwie Yugena, Ikigaia… i nawet Karoshiego.
Odsunęła się odrobinkę, robiąc miejsce Yugenowi i Ikigaiowi, kiedy ten postanowił jej coś pokazać. I po chwili jej reakcja była chyba podobna do Karoshiego: lekko otworzyła usta, wpatrując się najpierw w nogi, później w tułów, a następnie dwie, a nie jedną, psie głowy, które odpowiadały jej spojrzeniem czerwonych oczu. Albo tylko jej się wydawało, bo zaraz dwugłowa bestia okrążyła polankę i ostatecznie się zatrzymała, teraz już jednak świdrując ją wzrokiem.
- Nooo…. Powiem ci… Wam. Tego się nie spodziewałam – odparła w końcu, kiedy na powrót byli sobą, ale Airan potrzebowała momentu, żeby pozbierać myśli do kupy. - Niesamowite. Znaczy, naprawdę, niesamowite. Chakra jest niesamowita – powiedziała w końcu, nadal zaskoczona, ale zawsze miło było się dowiedzieć nowych rzeczy. Miała co do tego mnóstwo pytań, z naukowego punktu widzenia, ale uznała, że pomęczy nimi Yugena później, przy herbatce, a nie tak tutaj, kiedy pewnie był już zmęczony ubytkami chakry. - A skoro jesteśmy na tym temacie… Patrz – wycofała się trochę, żeby zachować dystans od całej trójki i lekko rozchyliła nogi. Skupiła chakrę, by uwolnić jej odrobinę, niedużo… Miała mu pokazać co można zrobić samym uwolnieniem chakry… I to było właśnie to. Ziemia, idąc od jej stóp, przecięta została poszarpaną linią, zaczęła się rozstępować. Airan patrzyła wprost na Yugena i Ikigaia. Gdyby tylko chciała, mogłaby w nich wywołać jakieś emocje. Wpływanie w ten sposób na przeciwnika bywało zabawne dla polującej kici, ale to nie byli przeciwnicy, a ona na nich wpływać nie chciała. Za to rozdzierająca się, rozstępująca ziemia…. Musiała robić wrażenie. Tym bardziej, że rozdarcie zatrzymało się kawałek przed Yugenem i przestało się dalej przesuwać. Za to Airan zaczęła się psotliwie uśmiechać.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Yugen nie należał do osób, które z góry zakładały, że druga osoba chce mu wyrządzić krzywdę, a jednak wymagało zaufania, żeby tak się obnażyć przed drugim ninja. Wystawić na atak - tym przecież były treningi, zarówno te fizyczne jak i te, które oscylowały wokół nauki treningów czy właśnie skupiające się na kontroli chakry. Jak już chyba zostało powiedziane - Ikigai był innym ziółkiem. On zawsze zakładał, że ktoś chciał wyrządzić jego towarzyszowi krzywdę i zawsze przez to każdego pilnował, chociaż potrafili się sprzeczać o to, że to Hao jest zbyt ostrożny. Cóż, kiedy już się zaczynało coś niepokojącego dziać, to rzeczywiście brunet nagle wymyślał tysiąc teorii i do każdej z nich po tysiąc zakończeń danego wydarzenia, więc tworzyło to nieskończone możliwości interakcji. Ale ani dla jednego ani dla drugiego to nie miało znaczenia - to, że przy innych potrafili się zachowywać... zachowawczo, z braku innego słowa. Że na ludzi uważali i że brali poprawkę na to, jacy inni potrafili być. To zaufanie akurat zostało zbudowane już wtedy - na Kami no Hikage. I chociaż wiele się zmieniło przez te lata to nie zmieniła się ta wdzięczność wyciągnięta z tamtego spotkania. Z tej pomocy, jakiej utalentowana ninja im udzieliła. Tak samo teraz wdzięczny był Yugen za to szkolenie.
- To ostrzeżenie wezmę sobie do serca. - Owszem, nie był głupcem, była to jedna z pierwszych myśli, która przeszła przez jego głowę - jak łatwo było oszukać tym sposobem kogoś. Ktoś powie ci - chcę go uleczyć! Mam dobre chęci - zaufaj mi. I tragedia gotowa. Na szczęście Hao nigdy nie był sam. Żaden Inuzuka nigdy nie był sam. Posiadali swoich braci i siostry, które stróżowały nad nimi tak samo, jak oni stróżowali nad nimi. To była ta kwintesencja współpracy między dwoma istotami. Czuł zresztą, jak dużymi kosztami mogło się wiązać pozwolenie komuś na czerpanie z niego chakry. A to przecież była ledwo podstawowa technika, której tutaj użyli. Jak sama powiedziała - co gdyby Airan sięgnęła po trudniejszą? Która, być może, byłaby nawet nie do udźwignięcia w obecnej chwili przez jego ciało? Chakra dyktowała nasze życie, gdy już otwieraliśmy jej użytek.
- Dla takiego kunsztu warto pochylić głowę. Jesteś naprawdę zdolna. - Jasne, że nie musiał się kłaniać, tak jak wobec siebie ogólnie nie musieli obu rzeczy. Miło, że chciała podkreślić, że są wobec siebie równi - toteż chylenie się tutaj nie było zupełnie potrzebne. Tyle że Hao naprawdę szanował ludzi, którzy robią coś dobrze. Którzy rozumieją wagę siły, jaka drzemie w ich rękach i którzy nie są przy tym fałszywie skromni, a jednocześnie - nie chełpią się, jacy to oni nie są wspaniali. A przyjemnością było spoglądać, z jaką wdzięcznością i łatwością robi to wszystko Airan. Tak i uważał, że z jego strony pokłon tutaj był w pełni zasłużony. Zapracowany przez nią samą. Ciekawe, czy Kirino również tak sprytnie posługiwała się tą niebieską energią? Czy może było to coś, w czym Airan już ją prześcignęła? Ale nie pytał o to - mimo ciekawości. To była jej duma i gdyby Kirino nadal była w czymś lepsza to pewnie byłaby to kolejna zadra, która powodowałaby nieprzyjemne wspomnienia, skojarzenia, aż w końcu - nieprzyjemne myśli. Tego jej nie życzył. Nie teraz, nie dziś. Nigdy. Tej kobiecie, która tak gładko wkroczyła w ich życie i przyniosła ze sobą wiele ciepła i pozytywnych doznań.
- Dziękujemy za szczere komplementy. To ostateczna technika oddająca hołd współpracy człowieka z ninkenem. - Oparł dłoń na boku Ikigaia. Nigdy jeszcze nie użyli tej techniki w walce. Nigdy dotąd nie było takiej potrzeby. Wymagała ona sporej ilości chakry i miała swoje zalety jak i wady - nie można było jej użyć chociażby w środku miasta, bo przecież mogłaby doprowadzić do tragedii. Tak jak większość zresztą technik, jakie Inashiru proponowało. Yugen nie lubił zniszczeń. Nie to, że wywoływały one szczególnie negatywne odczucia, w końcu wiele było tutaj zależnych, ale kiedy przychodziło do domów prostych ludzi, do pól, na których pracowali, czy budynków, które czemuś służyły - wolał, jeśli to możliwe, je oszczędzić. Ikigai był o wiele mniej subtelny pod tym względem, chociaż też nie wpieprzał się w ściany bez potrzeby. Co do Karoshiego to miał wrażenie, że będzie równoważnią tej drużyny. I jeśli coś będzie mu na drodze stało - to długo nie postoi. Przy nim powiedzenie, że chłopak nie ściana - da się przesunąć - raczej straci swój sens. O ile rozłożenie ściany na czynniki pierwsze uważamy za przesunięcie. Niby bez tego nie przesuniesz - ale z drugiej strony trzeba było też podjąć pracę rekonstrukcji, żeby o przenosinach mówić.
Z podziwem i trwogą spoglądał, jak ziemia się rozstępuje - jak jest cięta niby tępym nożem, który brnie do swojego celu. Natura poddana chakrze. No tak. W końcu chakra bezpośrednio z naturą się łączyła. Nie zrobił jednak jednego kroku w tył czy na boki. Czuł instynkt, który dyktował i podszeptywał o odsunięciu się - a jednak tego nie zrobił. Spoglądał, jak linia brnie w jego kierunku. Ikigai zjeżył futro i obnażył kły. Zawarczał. Niesamowite. Było coś... coś, co wywoływało dreszcz ekscytacji, kiedy odmawiał sobie samemu przesunięcia i czekał na to, aż linia do niego dobrnie. Coś zgubnego w myśli o przekonaniu się, czy ta chakra jest w stanie zniszczyć tylko ziemię - i czym wpłynie na ludzkie ciało. Choć to było kontrolowane. Kontrolowane w myśli, jak daleko potrafi posunąć się Airan. Wszak mówiła, że ta chakra potrafi wpłynąć też na człowieka. Tak i trwoga i zdziwienie zmieniły się w coś mącącego taflę czarnych oczu, dziwny wyraz przybrała spokojna twarz bruneta i dziwne było jego powłóczyste spojrzenie.
Stop.
Tylko podmuch wiatru musnął długie kosmyki aksamitnych włosów, podnosząc je odrobinkę w górę. Yugen znów uniósł dłonie, by zaklaskać, spoglądając na Airan z pełnym podziwem.
- Nie przestaniesz mnie zaskakiwać.
- Oszalałeś?! Mówiłem ci, żebyś się odsunął?! Chcesz się zabić?! - Warkot Ikigaia i jego wściekłe spojrzenie utkwione nie pozostawiały wątpliwości, że on sam z pokazu nie był zachwycony. Wręcz przeciwnie. Jeżył się i prężył, warcząc w kierunku Hao w języku dla człowieka niezrozumiałym. Yugen odetchnął i zamknął oczy. Dreszcz ekscytacji - taki malutki - przesunął się chłodnym dreszczem po karku i zniknął. Bardzo przyjemne uczucie. Pobudzające. I zostawiające potem człowieka zmęczonego, kiedy już podniesiony przez chwilę płomień ulegał wypaleniu.
- Przepraszam, Ikigai. Nie denerwuj się. - Kucnął przy wilku i wyciągnął do niego ręce, ujmując jego łeb i przyciągając go do siebie, żeby go przytulić. Mocno. By pogładzić jego czarne futro. Wilk prychnął. - Arain wie, co robi. Nie było się czego bać. - Puścił po chwili Ikigaia, żeby przenieść się razem z nim pod drzewo, do Karoshiego. - Chwila przerwy dla młodej duszy. Zabawy z chakrą wyssały ze mnie energię. - Zwrócił się do Airan.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Już dawno nie miała okazji porównywać swoich umiejętności z Kirino. Jedno było pewne – i jedna i druga mistrzowsko kontrolowały Jiton, ale to raczej było proste do wywnioskowania. Co działo się dalej, a więc kontrola chakry i inne umiejętności… Póki nie miały ze sobą konfrontacji, nawet takiej towarzyskiej, to trudno było powiedzieć, czy uczeń przerósł mistrza, a w tym wypadku, czy młodsza siostra przerosła na jakimkolwiek polu starszą. Nie było problemu by o tym porozmawiać z Yugenem, tak prywatnie, ale ogólnie niespecjalnie chciała po prostu rozmawiać o Kirino. Była teraz w Yusetsu, poza wpływami starszej Hibiki, mogła więc sobie od niej odpocząć. Jakkolwiek bardzo ją kochała, to w końcu była jej ukochana siostra, to każdego członka rodziny czasami w nadmiarze miało się dość, a Kirino miała charakterek jaki miała…
- Aż mi zabrakło słów i jedyne co mam w głowie, to „niesamowite”, przepraszam. Jak pozbieram myśli, to powiem coś więcej – to było jak najbardziej szczere i było też piękne. Czarny dwugłowy… stwór, bestia wielka na kilka metrów… Jak nie czuć respektu przed mocą chakry? Nad jej możliwościami? Nad pięknymi rzeczami, które sobą tworzyła? Nawet jeśli były wielkie i dwugłowe… Chyba charakter im się wtedy nie zmieniał, prawda? Nadal byli sobą.
Była ciekawa kiedy Yugen się odsunie. Czy w ogóle się ugnie, czy chociaż odrobinę wystraszy, czy nie zaufa temu, że Airan nie zrobi mu krzywdy. Nikomu z nich. Kontrola chakry w swojej finalnej formie potrafiła robić naprawdę niesamowite rzeczy i to było właśnie to. W końcu rozwarcie się zatrzymało. Oczywiście, że słyszała wcześniej warczenie Ikigaia, ale i ona im ufała, że jej nie zaatakują w pokazie umiejętności, a to była jedna z nich. I tak się zatrzymali. Ona już nie uwalniała chakry, on nie cofnął się nawet o krok. Fiołkowe oczy zaglądały w te czarne, kiedy czas się na moment zatrzymał. A w końcu ruszył na powrót, gdy wiatr podmuchem poruszył długimi włosami Yugena.
- Dlatego nie chciałam nic pokazywać u was w domu – nie chciała nic niszczyć, nie tam. Tutaj, gdzie można było poćwiczyć, gdzie chwilę wcześniej sami połamali złamany wcześniej pień, było do tego idealne miejsce. - To jest właśnie kontrola chakry w swojej ostatecznej formie. Czysta energia mogąca wpływać tak na otoczenie jak na samych ludzi. Można o tym mówić dużo, ale póki nie zobaczy się na własne oczy, to trudno uwierzyć, ile można zdziałać samym uwolnieniem chakry – teraz to ona złożyła ręce, ale na brzuchu, jedną dłonią trzymając za łokieć drugą. - Wybacz, Ikigai. Nie chciałam cię zdenerwować – teraz to ona się skłoniła, co prawda nie do ziemi, ale leciutko jednak pochyliła głowę w kierunku ninkena, z przeprosinami. Denerwował się, bo bał się, że coś zrobi jego towarzyszowi, ale teraz było chyba jasne, że nie było o co się martwić, bo Airan nie chciała Yugenowi zrobić krzywdy. Gdyby chciała… To by się nie bawiła w żadne ekspozycje – bo tym to było. A nie żadna walka na serio, do pierwszej krwi, ani tym bardziej na śmierć i życie. - Nie chcę wam zrobić krzywdy i nie zrobiłabym tego, nie świadomie na pewno – odparła, unosząc głowę z powrotem. A potem uniosła dłoń, by położyć ją mniej-więcej na poziomie serca. To było szczere, tak jak cała reszta rzeczy, które mówiła i tutaj robili. Płynęło z głębi serca. I było danym słowem.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

- Nie ma za co. To mogło być zaskoczenie. - Nie wiedział, ile Airan tak naprawdę wiedziała o Inuzuka - pewnie niewiele, dokładnie tyle, ile oni wiedzieli Maji. Podstawa. To, że potrafią kontrolować metal i mieli swój czarny piach - swoją niesamowitą broń, która zamieniła się w zabawkę dla Karoshiego. Nie znali przy tym technik, jakimi Maji się posługiwali. Kiedy więc robisz coś, co rzeczywiście nie mieściło się w normach pojęcia chakry - bo raczej zamiana w wielkie potworzysko w tych normach nie była - możesz oczekiwać, że druga strona będzie zaskoczona. Jak i zaskoczony był Hao, kiedy widział, co Airan robi z chakrą. Oczekiwać... czego właściwie się spodziewał? Usłyszeć to jedno, zobaczyć? Zupełnie coś innego. Dlatego między innymi tak dopytywał o pustynię - ciekaw jej, nie na tyle, by od razu się tam udać, ale jednak ciekaw by próbować sobie wyobrazić, żeby spróbować się postawić w tamtym miejscu i przekonać, jakie jest tamtejsze powietrze, jakie... ach, no wszystko to, o czym rozmawiali. Wszystko, czego doświadczasz słownie, jest zaledwie namiastką prawdziwego poznania, które dostępne jest tylko od progu namacalnego. Słuchu, zapachu czy dotyku.
- Powiedz... mówiłaś, że można wpływać chakrą na człowieka. Czy można dokonać tego z ciałem, czego dokonałaś z ziemią? Czy odnosi się to jedynie do emocji? - Zmiana na zawołanie terenu wokół kogoś czy też przy kimś dawało ogromną przewagę. Nie wiedział, ile to naprawdę wymagało skupienia, jak wiele też zabierało to energii, czy to możliwe było do wykonania w locie, w biegu. Znów - wielu rzeczy nie wiedział. Ale mógł podziwiać praktykę. Czynił to z przyjemnością. Ikigai wydał z siebie pomruk, kładąc się na ziemi, kiedy Hao położył się częściowo na trawie, a częściowo na nim. Teraz już obaj byli rozluźnieni. Karoshi szczeknął i wcisnął się pod rękę Yugena, przytulając do niego i chowając łeb w jego klatce piersiowej. Przygarnął go - bo jak mógłby temu cudowi natury odmówić?
- Wiemy, że nie chciałaś. Ikigai jest bardzo wrażliwy na poczucie zagrożenia. Czasem chyba zapomina, kto tu kogo powinien bronić, prawda, Ikigai? - Spojrzał na czarnego basiora i sięgnął do jego ucha, zahaczając o nie palcami i zginając nieco. Ikigai przesunął łeb w bok i głośno wypuścił powietrze przez nozdrza. Przez moment milczał, ale Hao, kierując wzrok na Airan, która ewidentnie się do czegoś przygotowywała, ciągle gładził go po jedwabnych uszach i schodził niżej, gdzie pojawiała się dłuższa sierść, błądził dłonią po jego łbie w spokojnych ruchach. Tak go uspakajał jak i czekał właściwie na jego reakcję, która będzie bardziej rozbudowana niż jedno prychnięcie. Nie trzeba było nawet rozumieć języka ninkenów, żeby wiedzieć, że ten jest aktualnie po prostu naburmuszony i musi dojść do ładu i składu. Znów - można mówić, że to był znak braku zaufania od strony Ikigaia w stronę Airan. A to był instynkt i odruch. Gdyby nie to zaufanie to by skoczył na kobietę. Albo pchnął Hao, gdy ten nie chciał się przesunąć. Ufał Airan, chociaż bardziej ufał jej Yugen - i znów odnosiło się do tego samego, że Ikigai po prostu nie potrafił tak w pełni i do końca być spokojnym, kiedy tylko jakakolwiek jego myśl zaplątała się wokół tego, że Yugenowi może grozić cokolwiek. Teraz też wchodził w to Karoshi. O niego też musiał dbać - i chciał się o niego troszczyć.
- No wiem. - Mruknął w końcu wilczur, czując, jak i do niego przytula się jednym bokiem Karoshi, gotowy do swojego częściowego spanka po wyszaleniu się z Hao. Już jednak tego, że naprawdę tylko się zmartwił nie dodał, przytaknął brunetowi i chwilowo to zostawił. Czasem lepiej nawet się zamknąć niż coś palnąć dziwnego, co może źle zostać odebrane. Zwłaszcza, że Airan bardzo polubił.
Czas pozwalał wiele spraw ułożyć - i udobruchać, jak to zresztą Airan ładnie powiedziała. Tak i w końcu Ikigai przestał się boczyć i zaczął z zainteresowaniem oglądać to, co Airan tutaj wyczynia ze swoim czarnym piachem. Naprawdę robiło to wrażenie - jej kontrola nad nim, kształty, jakie przyjmował i to, jak sprawnie potrafiła te drobiny utrzymać w kupie - że nie rozpadały się... jak to piasek, co przesypuje się przez twoje palce. Nie. Ten był cały - i nie było mowy o tym, żeby drgnął choćby o milimetr tam, gdzie tego nie chciała. Oczywiście pomijając to, że aktualnie próbowała stworzyć z niego coś absolutnie nowego. Tutaj niestety Hao jak i Ikigai nie mieli wielkiego doświadczenia - w dziedzinie kekkei genkai, jutsu tego typu... ale i tak poleciało parę uwag, kiedy przyszedł jakikolwiek pomysł do ich głów. I służyli pomocą. Yguen mógł tak co prawda przeleżeć i cały dzień, jak pantera wyłożona na kanapie, ciesząc po prostu oczy swoją gracją, elegancją i dystyngowaniem, ale jeśli tylko Airan potrzebowałaby partnera do czegokolwiek to mógł z nią zatańczyć.
- Bardzo pomysłowe. Reberu i jego kontrola wiąże się z dużą pomysłowością i kreatywnością, czyż nie? Kiedy cię obserwuję zaczynam uważać, że to forma sztuki. - A sama Airan zamieniała się w driadę, która tańczyła z zupełnie nowym żywiołem między drzewami. - Czym jest ten piasek? To naprawdę zwkły piach? Zawsze wydawało mi się, że jest to związane z kontrolą żelaza - tak i ten piasek nabiera właściwości żelaza. - Kolejna rzecz, co się tylko wydaje.
Kiedy Airan skończyła swój trening na dzień dzisiejszy, również opadając z siły, wrócili do domu - a tam dobry obiad i rzeczywiście - pyszna herbata, przy której oficjalnie Ikigai dał się pogłaskać z włosem. Mieli znów piękny wieczór - ale tym razem o wiele szybciej rozeszli się spać, każdy zmęczony. Nawet Karoshi, który wiele nie przespał, bo ciągle ciągnęło go do obserwacji, co też ta Airan wyczynia. Na polanę wrócili po śniadaniu dnia następnego. Aby Airan mogła kontynuować swój trening, a i Hao powiedział, że może sam się nieco poruszać ze swoimi towarzyszami - no i cała trójka była bardzo chętna, by dalej obserwować postępy czarnowłosej i jej kibicować.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

O Inuzuka wiedziała właściwie tyle, ile sama widziała, bo podstawowa wiedza jaką wyniosła z rodzinnego Kinkotsu, już dawno została przez nią zweryfikowana i uzupełniona o nowe informacje. A te czerpała od źródła – więc właściwie wszystko co wiedziała, szło przez Yugena w listach, bądź widziała to na Kami no Hikage… albo po prostu tutaj. Zaskoczenie było więc szczere, bo zupełnie się tego nie spodziewała, nawet nie w snach – ot musiałaby być szalona, by sądzić, że Inuzuka i jego psi towarzysz mogą połączyć się w jeden byt, wielką wilczą bestię o dwóch głowach.
– Nie można w ten sposób rozerwać ciała. Nawet chakrowych tworów nie można. Tylko te naturalne… Ten wpływ to tylko emocje jak mówisz – i nawet nie do końca wiedziała jak to się działo. Może to było po prostu truchlenie przed potęgą, przed monstrum jakim się stawało, kiedy osiągało się mistrzostwo we władaniu chakrą? Wiele zależało od skupienia, ale rozpraszanie się w momencie, kiedy jest to dla ciebie tak naturalne jak oddychanie, było raczej trudne. Tym niemniej Airan wiedział, że te zniszczenia czy wpływ na innych może mieć nawet wtedy, kiedy do końca by nie chciała – gdyby za mocno poddała się własnym emocjom, bardzo skrajnym i bardzo złym. Bo to wtedy człowiek tracił nad sobą kontrolę. – Cóż, trochę mu się nie dziwię – odparła, lekko przekrzywiając głowę. Przypatrywała się temu spokojnemu obrazkowi przez moment, jak odpoczywają sobie we trójkę, poprzyrulani do siebie. Ikigai to był prawdziwy pieszczoch, chociaż przed światem chciał sprawiać zupełnie inne wrażenie, by ludzie nie tyle czuli przed nim respekt, ale by wzbudzać pewnego rodzaju strach. Ludzie wtedy mniej kombinowali. A Airan się nie dziwiła tak do końca, że jest taki przewrażliwiony. Hao był… czasami zbyt otwarty na świat, nie to, że naiwny, ale ufał bardzo w to, że drugi człowiek nie będzie chciał go oszukać. – Nad chakrą i piaskiem mam pełną kontrolę. Nad broniami też, ale nie mogę wpłynąć na to, by nie były ostre czy śmiercionośne. Dlatego nie chciałam się nimi bawić, bo nie jestem w stanie kontrolować otoczenia… – kiwnęła głową, wskazując na wtuloną w Yugena, małą czarną kulkę. – Mogłam wam pokazać jak przebiega kontrola chakry, bo jest już zbyt zmęczony – i nie biegał jak szalony. Zresztą takie rozerwanie kawałka ziemi niekoniecznie porażająco szybko nie było dla malucha zbyt groźne. Co innego latające wszędzie ostre bronie. A to, że Ikigai był teraz naburmuszony było jasne. Jednak i tak Hibiki chciała wyjaśnić swoje akcje i motywacje, by mieli wszystko jasne. To też budowało zaufanie. To, że wiesz co kieruje drugim człowiekiem, co sprawia, że robi to, tamtego nie.
Próby z techniką niespecjalnie ją zmęczyły – odrobinę na pewno, ale nie na takim poziomie, by ciężko oddychać. Ostatecznie jednak Airan podeszła do odpoczywającej grupki, by ściągnąć w końcu długi czarny szal ze swojej szyi i ramion, złożyć go trochę i rzucić na trawę. I tam też usiadła sobie, tuż obok tej całej hałastry.
– Wyciągnij rękę – poprosiła go, a żelazny piach malutkim strumyczkiem i niezbyt spiesznie podleciał do nich z miejsca, w którym go zostawiła i gdzie kombinowała z techniką, by wylądował na dłoni Yugena. Mógł sobie teraz sam zobaczyć co to właściwie jest. Poczuć go własną skórą. Że jest to piasek, sypki jak pył, czarny jak smoła o charakterystycznym metalicznym zapachu, nawet przyjemnym jeśli się przyzwyczaić, ale poza tym… No piasek. Nie był pod dłonią ostry, ani nic z tych rzeczy. Nie był nawet jakoś bardziej ciężki. – To piasek dotknięty moją chakrą i zamieniony w żelazny. Ma właściwości metalu… tak jakby. No działa na niego mój magnetyzm. Ze zwykłym piaskiem nie jestem w stanie nic zrobić, mogę go tylko przerobić na ten o. Zresztą… Po kilku godzinach bez kontaktu ze mną zamienia się w zwykły piach – więc tak, wydawało mu się i połowicznie dobrze, a połowicznie źle. - To naprawdę tylko tyle – odparła i uśmiechnęła się lekko. Ludzie zwykle dopisywali więcej temu, czego nie do końca znali, a z żelaznym piaskiem, a przynajmniej tym od Airan, Yugen do czynienia zwyczajnie nie miał.
Przyjemnie było spędzać czas z Yugenem, Ikigaiem i Karoshim. Airan po tym jednym pełnym dniu czuła się… Wypoczęta, mimo tego, że to właściwie były obce osoby. Z każdą godziną byli jednak mniej obcy. A Ikigai był uroczy, kiedy się foszył – całe szczęście jednak po kilku godzinach przeszło mu całkowicie, ale w tym czasie Airan albo rozmawiała z Hao, albo bawiła się z Karoshim, zabawiając go kontrolą piasku, albo wszelkimi innymi rzeczami, jakie wpadły jej do głowy. Padła zmęczona jak cała reszta. I tym razem nawet udało jej się przespać znacznie dłużej – i całe szczęście.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

To całkiem pokrzepiające dowiedzieć się, że nie każdy człowiek jest potencjalnie ultra niebezpieczny, bo samym spojrzeniem może rozerwać cię na kawałeczki. Ze względu na małą ilość podróżowania w zasadzie Yugen niewiele wiedział o cudach tego świata - tak i o cudach chakry, które sobie wzajem chociażby dzisiaj pokazali z Airan. A niektóre... no niektóre naprawdę zapierały dech w piersiach. Tak jak trudno było pojąć to, z jakim łatwością można sterować piaskiem i że... można go zamieniać w żelazo. Niesamowite. Chakra była tym, co człowiek powinien obejmować - pokochać i docenić, ponieważ pozwoliła mu się wspiąć na nowy poziom ewolucji. Jak to zazwyczaj w ewolucji bywało - nie brakowało tych, którzy gotowi ją byli wykorzystać ku złemu. Nic się w tym nie zmieniało przez lata w całym świecie. Za "złe" wstaw najróżniejsze wymówki, jakie człowiek mógł wymyślić, a były ich rzesze niestworzone. Bo chce lepiej, bo myślał, bo mu się wydawało, bo IDEA. Człowiek najbardziej kochał usprawiedliwiać swoje czyny przed sobą samym. Lubił nie zauważać, co robi źle i oglądać siebie w lustrze, by dostrzegać ideał - nie istotę niedoskonałą, bo przecież nie istniały ideały na tym świecie. Ideał - doskonałości były doskonałe, ponieważ były ulotne. Jak doskonałe były płatki śniegu, a przecież nie mogłeś ich zatrzymać. Albo tęcza, która w końcu znikała. Czy poranek, który zapierał dech w piersiach przez swoje kolory - ale on również się rozmyje. Pozostanie pamięć - a odtworzenie jej na płótnie to będzie jedynie kopia w próbie utrwalenia, by czasem ułomna pamięć ludzka nie zawiodła, gdy zechcesz do tego wrócić. Tak i Hao nie chciał zapomnieć na przykład dotyku tego dziwnego piasku. I na pewno nie zapomni jego zapachu. Tak samo jak nie zapomni go Ikigai. Czego jednak zapomnieć się nie dało, to tej lekcji wyciągniętej z dnia dzisiejszego. Była furtką do otworzenia na przyszłość dalszego rozwoju. A wszystko to dzięki tej genialnej kunoichi, która do nich przyjechała w odwiedziny.
- Byłbym o dwa gramy mniej szczęśliwy, gdyby nie było kogoś, kto ma baczenie na moje plecy. - Odparł w odpowiedzi na to, że Airan się nie dziwi. Ano, nie było to dziwne - dla nikogo tutaj. Karoshi chyba jeszcze tego nawet nie rozumiał, albo go to nie interesowało. Jak dotąd psiak wykazywał najwięcej zainteresowania tym, co by tu można było rozwalić, żeby świat był lepszy - i bezpieczny. Przemoc była rozwiązaniem wielu problemów, nie da się ukryć, ale generowała ich równie wiele. Każdy dostępny środek do dodarcia do celu był przed ninja otworem. Aby zachować człowieczeństwo należało nauczyć się balansować tak, by nie zatracić się na tych drogach. I nie dać się pokusić ciemności, która ciągle wołała, kusiła. Była obecna. Za plecami każdego ninja, który zastanawiał się, jak wiele dzieli potwora od ninja - gdy zabija nie czując już wzruszeń. Brunet nie wiedział, czy byłby inny, gdyby nie Ikigai - kiedyś poświęcił temu myśli. Wyobrażeniom, gdy nie ma kogoś obok ciebie - gdy siedzisz całkiem sam i nie ma czasem trącającego cię mokrego nosa i czułego, zmartwionego spojrzenia, kiedy się przepracowujesz. Gdy nikt się nie martwi i nie czeka, aż wrócisz. To były bardzo ponure wizje - i nie chciał do nich wracać. Wysnute przez jeden mankament - świadomość tego, że zarówno ninkeny jak i on sam byli bardzo śmiertelni.
- Bogowie dają możliwości tym, którzy dbają o zapobiegliwość. - To brzmiało trochę jak własna wymówka - na to, że, no właśnie - Hao z jednej strony chciał wierzyć w ludzi, bo przecież chciał uczynić ten świat lepszym, ale z drugiej uważał na nich i na to, co może się dziać z tym światem. Wszystkie okropieństwa... one się przylepiały do człowieka. Jak naiwnym trzeba być, by je odlepiać? I zapominać? To dobre - kiedy starasz się, żeby drugi człowiek zrozumiał twoje motywacje. Zarówno, kiedy masz zamiary ukryte jak i wtedy, kiedy chcesz być szczery. Tutaj Airan nikt o to pierwsze nie podejrzewał. Wyciągnął rękę zgodnie z prośbą i przesypał w dłoni ten magiczny piach, z którym kobieta czyniła takie cuda. Przedziwne. I niesamowite - jak zostało nie raz napisane.
  Ukryty tekst
Po skończonym treningu Hao zaprosił gościa na obiad - tym razem do karczmy, jako że i tak wypadało przynieść do domu zakupy. Jednej z lepszych tutejszych. A po nim przyszedł czas na obiecaną wycieczkę na dzikie odłamy Yusetsu - tam, gdzie obcym lepiej było nie chodzić ze względu na dziką przyrodę i przede wszystkim banalną wręcz możliwość zagubienia się. Ha! Nie dajcie bogowie spotkaliby stado wilków i skrzywdzili jakiegoś... Albo jakiegoś dzikiego konia! Tak czy siak - ruszyli. Airan po drodze miała okazję zobaczyć stado saren, spłoszone stado koni, ale po wilkach śladu nie było - trochę za blisko miasta, a i sam Yugen nie zamierzał jej zabierać zbyt daleko w odmęty niczego. I wszystkiego zarazem. Głównie ze względu na wygodę, by nie szlajać się w środku nocy, zwłaszcza biorąc poprawkę na kapryśność pogody. Teraz już się chmurzyło, może wieczorem nawet popada? Dotarli nad jedno z tutejszych jezior - pozarastane absolutnie. Skrzekot żab oraz latające wokół ważki były główną ozdobą - wraz z charakterystycznym zapachem dla tego typu dzikich miejsc. Nie było to podmokłe rozlewisko, to i nie śmierdziało rozkładem charakterystycznym dla bagien. Nie trzeba było wiele, żeby rozległ się PLUSK i zaraz czarna kulka przytuptała - znowu MOKRA I BRUDNA - z... żabą w pysku. Oto i sławne żaby! Nie zabrakło też poszukiwań kijanek, które dość szybko zostały wśród trzcin namierzone. Airan mogła cieszyć oczy tutejszymi widokami, nawet mimo tego, że woda nie była krystalicznie czysta - była naturalnie mętna, bo i pływały w niej ryby, a po tafli pływały kaczki. Tak i mogli zobaczyć jednego łabędzia, który dumnie wypłynął na środek, zachwycając swoją szyją i bielmem piór.
Tak minęło kilka dni mlekiem i miodem płynących. Spędzonych na frywolnym zwiedzaniu Ookami-den i jego okolic i przyjemnościach, których samym sobie by pewnie odmówili. Ale w towarzystwie? W towarzystwie zawsze raźniej i przyjemniej. Miły i frywolny czas. Jak to zazwyczaj bywało w życiu - wszystko co dobre miało swój koniec. Czasem bardziej łagodny, a czasem... czasem nieprzyjemnie brutalny. Zderzający ze sobą rzeczywistości.
Tak się stało, gdy rankiem dnia czwartego do domu Yugena zapukał kurier. Nie byle jaki - nie. Uzbrojony, z powagą na twarzy i odznaczeniem klanu, by nie było wątpliwości, jakie wieści ze sobą przynosi. I kidey Yugen odpieczętował wiadomość i potwierdził odebranie komunikatu - oraz rozkazu - to, że wieści nie były dobre były wypisane na jego twarzy gdy wrócił do salonu, gdzie szeroko otworzone drzwi wpuszczały do domostwa wiosnę z jej woniami i ciepłym powietrzem wciąż zderzającym się z tym chłodnym - jakby ta nadobna panienka zwana Wiosną nie potrafiła zapomnieć o swej kochance - Zimie i ciągle poszukiwała jej dotyku. Tak jak Ikigai rozmawiał z Airan, tak zamilknął, widząc minę Hao pozbawioną kolorystyki i wyrazu. Stężałą w wyrazie, który nawet dla niego był nie do odczytania, obcy i nieznajomy. Oznaczało tylko jedno - kłopoty.
- Inuzuka w przymierzu z Kaminari wypowiedzieli rodowi Uchiha wojnę. - Nie dał im zadać pytania "co się stało". Obwieścił to nieco zdystansowanym tonem. Wojna w tym świecie nie była niczym nowym i zachwycającym, nie była też czymś druzgocącym... ale było jasne, że skoro była wojna - to musieli się na niej stawić. Razem z Ikigaiem. Nawet gdyby nie zostali wezwani do służby to by to zrobili. Tak i wzrok Hao padł na Airan. - Przepraszam cię, Airan, ale musimy z Ikigaiem i Karoshim ruszyć na front. - Przepraszam - bo przecież miała być jeszcze herbata, słodkie ciasteczka i parę pięknych wycieczek, które mogli odbyć razem. I to w sumie... bolało. Nie było przyjemne - wywoływało dreszcz i myśl, że nie chcesz, by to się tak kończyło i zostało tak ucięte. Zawsze były jednak jakieś priorytety. Zawsze trzeba było wybrać. A dla Yugena... wyborem zawsze był klan. Nie ważne, jak bardzo by mu się to nie podobało.
Tak i stało się, zanim jeszcze Yugen zgodnie ze swoją zapowiedzią zdążył wybrać się do Sogen by zorientować się w tamtejszej sytuacji.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

I co… Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz? Nie. Im mniej wiesz, tym zdecydowanie jesteś głupszy – to właśnie wyznawała Airan i w tym przypadku również miało to swoje odzwierciedlenie. Yugen wcale nie spałby lepiej, gdyby wiedział mniej. Gdyby nie wiedział, co kontrola chakry może, a czego nie. Jestem pewna, że z tą wiedzą, jego sen będzie teraz spokojniejszy. Że następnym razem nie będzie się zastanawiać, czy jakiś mistrz kontroli chakry nie rozsadzi mu czaszki samą siłą woli. A to przekładało się też na spokój Ikigaia. Zaś jeśli jeden był spokojny… To czy drugi też się nie stawał? Czy nastrój jednego częściowo nie wpływał na drugiego? Kiedy nie możesz liczyć na kogoś innego, wtedy zaczynasz liczyć na siebie i stajesz się naprawdę dobrym matematykiem. Airan właśnie liczyła na siebie. Yugen i Ikigai – nie musieli, bo mieli siebie wzajemnie. Karoshi to w ogóle inna sprawa, oczko w ich głowie, nawet jeszcze nie wiedział, ile tak naprawdę miał szczęścia. Kochany maluch, choć niszczycielski i zły na cały świat. Hibiki jednak nie mogła powiedzieć, że od razu nie trafił do jej serca – bo trafił. Czy to dlatego, że był szczeniakiem, czy po prostu, że był taki – trudno powiedzieć, tak po prostu się stało i o. Jasne, że nie rozumiał ile się toczy wokół niego i w jak wielu sprawach był w centrum, ale z pewnością gdy dorośnie i zmądrzeje – to zrozumie. A tymczasem był czas, by się wybawić i wyszaleć, zaznać beztroski, poznać, że nie każdy człowiek jest zły i że można odnaleźć coś dobrego. Że można być po prostu szczęśliwym. Bo w tym momencie chyba niczego mu nie brakowało. Miał dom, miał jedzenie, był zdrowy, miał ciepełko, osoby, które o niego dbały i które pokochały go całym sercem.
  Ukryty tekst
Miło było poznać Ookami-den od innej strony. Przejść się po mieście, zajść do dobrej karczmy, porozmawiać na spokojnie przy stoliku kiedy Yugen nie musiał biegać do kuchni i z powrotem z dzbankiem herbaty. A jeszcze milej było poznać naturę Yusetsu. Las, zwierzęta, mętne jeziorko. Airan uwielbiała wodę we wszelkiej postaci, tak jak naturę, dlatego była bardzo ciekawa wszystkiego. A gdy okazało się, że żaby to nie są żadne kwiatki, tylko to żyjątko, które Karoshi przytargał z wody w pysku, to dopiero się za głowę złapała, tłumacząc swoim towarzyszom co ją tak bawi w związku z tym wszystkim. Że była święcie przekonana, że to jakaś roślina, a nie… nie TO. Teraz już wiedziała, czemu kijanki były kijankami, tak jak szczeniak był szczeniakiem, a niemowlak niemowlęciem. I śmiała się ze swojej głupoty. Że Karoshi przyszedł usyfiony od góry do dołu nie było niczym dziwnym. Dzieci chyba tak po prostu miały, że musiały się ubrudzić, a im brudniejsza zabawa, tym dzieciak szczęśliwszy i Słodziak nie był absolutnie żadnym wyjątkiem.
Airan dawno nie była tak spokojna jak tutaj. Dawno nie uśmiechała się tyle razy co tutaj. Dawno nie mogła być tak bardzo sobą jak tutaj.
Usłyszała pukanie do drzwi, kiedy rankiem siedziała w salonie z Karoshim i Ikigaiem, ale nie przerwała rozmowy ze starszym ninkenem, kiedy Yugen poszedł otworzyć. Rozmawiali właśnie o skomplikowanym mechanizmie targowania się na Pustyni, że w sumie to w większości tubylcy robią to dla sportu, a nie dla faktycznej potrzeby, że pomaga im się to socjalizować i że w cały ten proces wplatają też normalną rozmowę o pogodzie, sytuacji politycznej czy o tym, czy w domu wszyscy zdrowi. Airan przedstawiała Ikigaiowi jak wygląda typowa rozmowa na targu, oczywiście przerysowana do granic możliwości dla walorów rozrywkowych, kiedy Yugen wrócił z grobową miną, i tak jak Ikigai nagle zamilknął, tak i Airan zacięła się w półsłowa, zamierając w swojej żywej, równie wyolbrzymionej, gestykulacji. Nie, nie zdążyła zapytać co się stało. Ale przymknęła usta, gdy już wybrzmiały słowa Yugena. Te o wojnie. A chwilę później kolejne – przeprosiny.
Przeprosiny, których być nie powinno, bo Inuzuka nie musiał ją za nic przepraszać. Kto jak nie Airan powinien zrozumieć czym jest obowiązek wobec klanu i kto jak nie Airan mógł zrozumieć co oznacza „wypowiedziano wojnę”. A jednak przepraszał i było jakoś tak… smutno. Jej było smutno. I miała wrażenie, że Yugenowi też jest.
- Nie przepraszaj, to nie twoja wina – odparła w końcu, kiedy wzięła się w garść, a wzięła się dość szybko, bo tak trzeba było. Jej ręce opadły już dawno temu, już była tą stonowaną, czarnowłosą jaskółką, siostrą burzy. Jaskółka czarny sztylet, wydarty z piersi wiatru. Patrzyła na Yugena przez moment, dość intensywnie, myśląc teraz nad czymś – hah, nad czymś. Sama wspominała, że powinna się wywiedzieć w tym, co się odpieprza w Sogen. Może i Atsui nie sąsiadowało z Sogen, ale z Uchihami nigdy nie było wiadomo co im do tych pokrzywionych głów wpadnie. W końcu jednak przeniosła fiołkowe spojrzenie na siedzącego gdzieś w kącie Karoshiego. Mała, czarna kulka. Mała czarna kulka na wojnie… bo Yugen mówił, że musi z nimi iść na front. Aż westchnęła głośno. Przekleństwo zatrzymało się na jej ustach. Nie dlatego, że Yugen ją stąd wyganiał czy coś, a dlatego, że sytuacja była jaka była. Martwiła się o nich. Ale najbardziej to o tego malca. - Kiedy wyruszacie? – zapytała w końcu, nie odrywając spojrzenia od malca, ale w końcu wróciła do wpatrywania się w Yugena. Tak naprawdę, to to nie była żadna trudna decyzja. Wywiad, informacje dla Unii z pierwszej ręki to jedno. Oni to drugie. - Może… pójdę z wami? I tak miałam sprawdzić co tam się dzieje – fiołkowe oczy wpatrywały się teraz w te czarne. - Oczywiście o ile wam to nie przeszkadza. Bo jeśli tak, to pójdę sama. Ale mogłabym przypilnować Karoshiego, skoro i tak jestem dystansowcem – co przez to rozumiała było bardzo proste. Mogła mieć oko na Karoshiego. Mogła go przypilnować i obronić, kiedy Yugen i Ikigai będą robić to, co robią najlepiej, nie musząc mieć na końcu głowy, że któryś z nich musi przypilnować tego malucha, bo… Nadal był tylko szczeniakiem.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
ODPOWIEDZ

Wróć do „Domy mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości