Dom Yugena

Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Uszy Karoshiego były śmiesznie nieproporcjonalne do jego ciała, tak samo jak miał ogólnie zabawną budowę jak na szczeniaka. Nie był taki smukły jak Ikigai, nie miał typowego puchu dla małych psiaków, nie był kulką, dopóki się w nią nie zwinął na kolanach Hao czy na posłaniu. Już były zadatki na to, że będzie psem dużym, o szerokich barkach, mocnym karku, którego nie chce się zobaczyć na dwóch zadnich łapach, żeby nie zobaczyć prawdziwego niedźwiedzia. Tak i to wszystko się kształtowało, rosło. Rósł mały potworek. Z równie potwornymi zadatkami, ale jednocześnie fantastyczną wizją pięknego dzieciństwa.
Główną przewagą Ikigaia było to, że wiedział o żelaznym piachu Maji - nie to, jak wygląda, jak funkcjonuje, co można z niego robić, ale przede wszystkim zdawał sobie sprawę z tego, że Maji to nie tylko kontrola broni. Nawet jeśli nie widział w akcji to domyślał się, że może chodzić o to. Albo inaczej - słyszał ich rozmowy, tak i łatwo było połączyć wątki. Mała popierdółka, którą Karoshi był, jeszcze tej wiedzy posiąść nie zdołał. Do tego był ewidentnie zbyt zaabsorbowany tymi wydarzeniami. Hohoho, oto właśnie, czego Ikigai miał zazdrościć! Mała menda po prostu dała się przekupić, oto jaka była! Już on to sobie zapamięta w głowie, że z Karoshiego to żaden biznesmen i tym bardziej żaden spec od handlu z niego nie wyrośnie. Może to i lepiej? Jak na razie Ikigai sobie nie wyobrażał, żeby ten dzieciak miał w przyszłości z godnością przedstawiać oferty przekupkom na targu. "Oo, dzień dobry, ale może zniżka za ten ryżyk dla stałego klienta?" - czy coś takiego. Airan akurat tego mogłaby go nauczyć z pełnym powodzeniem, wiedząc, że na Pustyni praktycznie żyli handlem. Tak i przewaga wiedzy! Dowód na to, że mądrość życiowa była bezcenna. Gorzej natomiast z tym, że nie do końca widział, co się dzieje, kiedy Airan i Karoshi tak biegali jak szaleni w tę i z powrotem za jakimś czymś... no kotem, no tak by wskazywało, że chyba kotem. Trochę tak wyglądał w tych ciemnościach.
Imienne zawołanie sprawiło, że Karoshi się zatrzymał, już prawie zresztą i tak biegł na równi z Airan, bo ciągle do niej nawijał, tak teraz przestał patatajać, zrównał się z nią w pełni i trzymał łeb uniesiony w górę. W pełni skupiony. Skoncentrowany. Nawet dzioba zamknął z zawieszonym jęzorem. Dobra! Wydobyte z paszczy "woof" było cichsze, dopasowane do tonu, jaki przybrała Airan. Nawet pokiwał łbem, kiedy Airan przedstawiła swój plan działania na potwierdzenie, że rozumie i że przyjmuje taką strategię. Takim sposobem przylgnął brzuchem do ziemi... i po chwili dupą też. I pacnął jedną łapę dłoń Airan, która opadła na ziemię. Znowu dla potwierdzenia planu. Prawie jak piątka! Dobrze, Wrogu! Razem go drowiemy! Wymruczał Karoshi, unosząc łeb i dziwacznie przekręcając go na boki - to był już gest zwycięstwa. Już czuł jego smak. Już słyszał, jak ten kot z piasku ulega ich wspólnej, połączonej sile! Ja przodem! Bo ty słaba jesteś i nic nie wiesz! Tak, bezbronna, słabiutka Airan w końcu potrzebowała opieki, a on, dżentelmen, musiał ją zapewnić. Nie mógł pozwolić, żeby ten podstępny piasek zgarniał triumf jego przyszłych zwycięstw!
Ustawił łeb skierowany na kota i pozwolił Airan pierwszy krok, kątem oka zerkając, jak to robi. I jakie kroki stawia. I sam, małpując ją, próbował zrobić taki dłuuugiiii w slow motion. Ale ponieważ nie do końca wytrzymywał przy końcu, to ostatnie milimetry z ziemią opuszki przebyły już szybko. Tak zamarł. Zamarli razem. I kolejny krok. Powoli. Powoluuutku... czasem dupsko wędrowało mu ku górze i kręcił nim na boki, kiedy machał ogonem, bo w ferworze tej cichutkiej zabawy zapominał.
Kiedy robi się cicho - reagujesz. Tak jest z dziećmi. Gdy je słyszysz - wszystko jest w porządku, ale gdy słyszeć przestajesz spodziewasz się najgorszego. Aż tak ponurymi torami umysł Ikigaia co prawda nie zawędrował, ale wystarczyło, żeby stary wstał. Zeskoczył gładko i leniwie z tarasu i przesunął się dalej na ogród, obracając łeb w stronę, z której jeszcze moment temu słyszał przyciszoną wymianę zdań. Tylko po to, aby zobaczyć dwa skradające się przez trawę stwory. Jeden ludzki, a drugi całkiem włochaty. Bardzo poważna ninja aspirująca na Sentokiego oraz dzieciak, który ciągle powtarza, że Airan jest niebezpieczna i trzeba ją pokonać, a teraz łączył z nią siły dla większego celu. Piękny obrazek. Będzie musiał pamiętać, by szepnąć Airan, aby spróbowała uwiecznić na pergaminie właśnie coś takiego. Nie chciał im przeszkadzać teraz, więc się nie odzywał. Kontynuował obserwacje. Jak to polowanie się zakończy - sukcesem, czy też nie?!
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Jakkolwiek nie wyglądał teraz – był przeuroczy. I Airan była pewna, że będzie pięknym basiorem jak już dorośnie. Jak i Ikigai był piękny. Byli tak różni od siebie, ale to działało… I te ich oczy! Magiczne. Na całej trójce można było zawieszać spojrzenie, nie było się co czarować. Ba, na całą czwórkę, jeśli doliczyć do tego Airan, ale to było coś zupełnie innego i jeśli ją ktoś by zapytał o zdanie, to by siebie do tej wystawki nie dorzuciła. O tak, Karoshi musiał się jeszcze wiele o świecie nauczyć, o tym jak się targować również. O tym, jak nie zostać oszukanym – o a tego Airan zdecydowanie mogłaby go nauczyć, skoro już poszły pierwsze koty za płoty. Dosłownie koty – bo wspólny „wróg” łączył i mały kudłatek przestał na nią warczeć. Zupełnie jakby zapomniał, że jest tutaj obca, że jest wrogiem, nemezis numer jeden i tak dalej… Chyba nie była taka zła. Nie mogła być, skoro młody mimo wszystko jej słuchał, jej sugestii, starał się za nią nadążyć, a ostatecznie…zgodził się z jej cichym planem. Takim planem-zabawą, bo tym dokładnie to miało być dla Karoshiego, pod jej czujnym okiem. I jeszcze czujniejszym uchem Ikigaia. Zupełnie nie spodziewała się, że maluch pacnie ją swoją łapką – nie ze złością, nie by zrobić krzywdę, a w takim zupełnie ludzkim odruchu, że jasne, tak zrobimy, piona. Piona! Airan na moment zamarła zaskoczona, zupełnie nie jak wtedy, kiedy to Ikigai wyciągnął do niej rękę na podsumowanie ich zabawy, a… No to po prostu było przemiłe, takie uznanie ze strony cały czas wrogo nastawionego malca.
- Pomału. Mniejsze kroki – odparła po chwili, widząc że Karoshi próbuje ją naśladować, ale jego łapki były zbyt krótkie w porównania do jej własnych nóg, więc zwolniła jeszcze bardziej, robiąc jeszcze mniejszy krok kolejny, by mógł dotrzymać jej kroku. Iiii kroczek. Iiiiii kolejny. Krok, stop, nasłuchiwanie, czy nic się nie dzieje. Krok, stop… Zza domu dobiegł cichutki szmer ocieranego metalu o metal – to Airan poruszyła swoim piaskiem, imitując kota, który ciągle się tam czaił, z zadowoleniem, że zgubił pościg. Iiii kolejny krok. - Tyłek – wspominała czasem, przypominając Karoshiemu, że musi zapanować nad niesforną częścią ciała, która chciała się wzbić do góry i zdradzać swoją pozycję tańczącym z zadowoleniem ogonkiem. Pięknym ogonkiem!
O tak, póki jest hałas, znaczy wiadomo, że dzieciaki się bawią i wiesz co się dzieje. Kiedy robi się cicho… Ooo. Wtedy trzeba sprawdzić co kombinują! A wszak Airan i Karoshi kombinowali… Znaczy wszystko w warunkach kontrolowanych, wszystko pod kontrolą fiołkowookiej Maji, która zapewniała szczeniakowi zabawę o poranku połączoną z nauką kontroli zdradzieckiego ogona. Tak i nie dziwne, że Ikigai w końcu wstał sprawdzić co się wyprawia, kiedy tak nagle zamilkli… Choć to, co Airan mówiła do Karoshiego musiało mówić wiele na ten temat i czy faktycznie był powód, by sprawdzać…? Gdyby się jednak nie ruszył, to przegapiłby to widowisko, ot co! Yugen za to je właśnie przesypiał..
Przemaszerowali w ten sposób całą długość budynku, przy jego skraju Airan się zatrzymała dając Karoshiemu znak, by i on też się zatrzymał. Baaaaardzzoooooo pooooowooooooliiiiiii zniżyła się do jego poziomu, znowu kucając. I pokazała mu na migi, palcami – że idź pierwszy. Że wychodzi zza zakrętu, musi się zatrzymać, popatrzeć i jeśli będzie tam kot, to pomaaałuuu… Pokazywała to palcami. Jedna dłoń płasko wyprostowana, druga przebierała powoli palcami, żeby nagle poderać ją do góry i wylądować rozpłaszczona da drugiej długi. Ale wszystko bez klaśnięcia. Ostatecznie kiwnęła do Karoshiego i skupiła chakrę, by kot na pewno miał formę kota… I miał sobie leżeć na boku w trawce, z ogonkiem ku górze, pleckami do zakrętu, z którego mieli teraz wychynąć Karoshi i Airan. Rzecz jasna to miał być koniec polowania. Karoshi miał skoczyć na piaskowy kształt i go rozwalić tak, by ten się rozsypał po ziemi!
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Zgadza się, Karoshi był ZDECYDOWANIE za mały na to, żeby naśladować ruchy Airan. Przede wszystkim - nóżki. No jej nogi - a jego nogi? Airan nie była malutką kobietką, nie była też jakoś wybitnie wysoka, ale mimo to nie można było mówić o tym, żeby nogi miała krótkie. Nie, była doskonale proporcjonalną kobietą, z tymi propozycjami, za którymi mężczyźni wprost szaleli. Było coś absolutnie ujmującego w tym, jak dwójka osób łączyła swoje siły po to, żeby podołać nowemu zagrożeniu. I wierzcie bądź nie, ale to też było absolutnie pouczające. To, że te siły można połączyć, że człowiek (wilk?) buduje swoje priorytety i dzięki temu też uczy się funkcjonowania w tym społeczeństwie. Przede wszystkim pokazywało to, że Karoshi bezbłędnie i szybko podejmował decyzje na temat tego... nie, wróć. Bezbłędnie? Hehe. Jak Airan słusznie zauważyła - akurat tego, jak zarządzać swoimi zasobami i czego chcieć w zamian od innych nauczyć się musiał, tak samo i musiał się nauczyć tego, komu można ufać i kiedy taka Airan była dobrym przyjacielem, a kiedy nie należało stawiać wszystkiego na jedną kartę. Tutaj nie było problemu - Ikigai w końcu ciągle czuwał, a ona sama była przyjacielem rodziny. Tą osobą, która powiedziała, że pomogła na Kami no Hikage. Nie bardzo rozumiał, czym to Kami no Hikage było, jeszcze nie do końca obejmował to jego umysł, ale wziął rzecz prosto: Hao -> pomogłam -> jest dobrze! No skoro tutaj byli i no rzeczywiście ten zdrajca, Yugen, wpuścił ją do domu, to jednak musiało być w miarę... Nie był w końcu głupi! Ha! Oni wszyscy myśleli, że był dzieckiem, a on już prawie wszystko wiedział!
Skrócił swoje kroki idąc za radą starszej koleżanki, żeby przestać się chwiać na boki, kiedy próbował je wyciąąągnąć jak najbardziej się tylko dało - a i tak polegał. Raz prawie wyrżnął na ziemię przez to że za daleko zostawił tylne nogi i za bardzo próbował wyciągnąć tą przednią. Bardziej jak w marszu - nie jak w skradaniu! Czekaj, czekaj! Masz dłuższe łapy! Na szczęście Wróg bardzo dobrze z nim współpracował i rozumiał wszystko, co się do niego mówiło. Znaczy - do niej. Dzięki temu ich polowanie i bezbłędna komunikacja nie zawodziły, a szanse powodzenia wygrania tej batalii drastycznie wzrastały. Ty też chowaj tyłek! Zbliżali się coraz bardziej. Coraz bliżej tego tajemniczego piasku, który pachniał metalem - bronią! Na pewno ten kot miał pochowane po kieszeniach te wszystkie tajemnicze rzeczy, które Hao tylko czasem przekładał z kąta w kąt i mówił, że to niepotrzebne. I że on ma się tym nie bawić, bo może sobie zrobić krzywdę. Normalnie - nie posłuchałby! I spróbował! Ale wyjątkowo Hao był przy tym taki straszny, że Karoshi od razu pomyślał - krzywdę to sobie nie zrobię od tych rzeczy, tylko od ciebie! A że Karoshi był mądry, no ba, najlepszy chłopak po tej kuli ziemskiej, to nie podjął ryzyka. Nawet po złośliwości.
Znak do zatrzymania się. Karoshi zamarł w półkroku, skupiony, ale zaraz odstawił łapę na ziemię. Oczywiście - bardzo powolutku. Skierował wzrok na Airan i kiwnął jej na znak, że dobra, że idzie! I poszedł. Powoluutkuu, ostrożniee, zbliżając się bardziej do ściany, żeby zza niej zapuścić szczupaka. czy tam innego żurawia. Teraz już naprawdę zapanowała cisza. Absolutna, głucha cisza. Dupsko Karoshiego przestało wędrować ku górze i jego ogon zamarł. Jest. Wredny piasek! Kot! Który pewnie w środku ma pochowane te wszystkie niebezpieczne rzeczy! Ale Hao by dał popalić temu kotu, jakby tu był! Ale nie ma go, to on i Airan muszą się tym zająć. Bo jak oni nie to już nikt. A Karoshi chciał się dalej bawić, a nie martwić o to, czy jakiś piasek nie zepsuje mu więcej trawy! I czy nie będzie niebezpieczny, a na pewno był! Tak podpowiadał mu instynkt! I akurat instynkt podpowiadał całkiem dobrze. Ten piasek był niebezpieczny - i to bardzo. Na szczęście aktualnie przebywał w sympatycznych i miłych im rękach, które nie chciały wyrządzić krzywdy. Przyczajka. Napięcie mięśni. Przygotowanie. Oo. Ooo..! Iiii... TERAZ! Karoshi susem skooczył do przodu jak mała torpeda, wyciągając łapska po swój cel, nawet, głupiutki, nie wiedząc, że jeszcze przed chwilą był zwykłym piachem! I od razu z zębiskami do celu, chociaż jeszcze na początku było, że tego wąchać nie wolno!
Yugen wyszedł na taras spoglądając na spokojny ogród. Tupot małych stópek i potem dzikie warknięcie pozwoliło namierzyć winowajcę całego zamieszania. Ikigai podszedł do niego, schodząc ze środka ogrodu, z którego był niezły pogląd na niezapomnianą akcję polowania i pozwolił towarzyszowi ułożyć się na jego grzbienie, na którym Yugen się właściwie położył z podwiniętymi nogami i uniesionym nieco tułowiem, gdy przednie ręce trzymał oparte o kark Ikigaia. A ten zaprowadził go w stronę, gdzie bawiła się Airan z małym diabłem. Hao nie zapomniał się odpowiednio ubrać przed wyjściem z sypialni, by nie prezentować się przed gościem nagannie, ale sen był jeszcze na nim widoczny, kiedy z uśmiechem na ustach patrzył na te wściekłe wygibasy wyżywającego się na piasku Karoshiego.
- Dzień dobry. Co to za wściekła gonitwa wokół domu była? Świat się kończył? - Przywitał się z Airan.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Airan nóg zdecydowanie nie miała krótkich, nie nie. To były zgrabne, długie nogi, czego może nie było aż tak dobrze widać poprzedniego dnia, gdzie miała długą spódnicę (co prawda z rozcięciem, ale kiedy się siedzi przy stole, to po prostu tego nie widać), dzisiaj zaś, kiedy miała na nogach przylegające do skóry spodnie, było to doskonale widoczne. To, że pomimo tego, że była odrobiiiinkę zbyt chuda, to była bardzo zgrabna. I bardzo kształtna w odpowiednich miejscach. Tak i miała długie nogi i normalnie robiła długie kroki, ale teraz dostosowała się do krótkich nóżek Karoshiego, bo w końcu nie chodziło o to, by nauczył się nadążać za jakąś babą, a o to, by po prostu wiedział jak należy się skradać. I by czerpał radość z tej zabawy, a nie frustrację tego, że nie nadąża za panną Hibiki. Dorośnie szybciej niż się człowiek obejrzy i wtedy to za nim trzeba będzie nadążyć, ale teraz… Teraz przecież poziom trzeba było dostosować do jego możliwości. Stąd te malutkie kroczki. I dlatego skradali się tak bardzo wolno, że ciemna szarość zdążyła się zamienić już w jasną szarość świtu, a pierwsze promienie słońca już przecięły niebo, rozjaśniając wszystko swoim blaskiem. Airan kochała wieczory, zachód słońca… Ale kochała też wschód. Był absolutnie magiczny. Tak jak magiczne było to, co tutaj robili, a co nadzorował Ikigai swoimi czujnymi, wiśniowymi oczami – patrząc jak Airan bawi się z Karoshim, który przecież wcześniej tylko na nią warczał. Zgadza się, tutaj wszystko było pod kontrolą. Tutaj był w domu, czyli w miejscu bezpiecznym, gdzie każdy mógł być sobą, gdzie nikt nikogo nie skrzywdzi… Nie była to prawda, Yugen i Ikigai nauczyli się tego bolesną lekcją, natomiast w idealnym świecie dokładnie tak powinno być: że w domu nic ci nie grozi. A małemu Słodziakowi nic tutaj nie groziło! Czuwało nad nim trzech dorosłych, z czego co prawda jeden był obcy i nie był członkiem rodziny, ale wszyscy wiedzieli, że szczeniak był tutaj małym skarbem.
Nie rozumiała tych cichych szczeków czarnej kulki, ale przypadkowo odpowiadała tak, jakby domyślała się co od niej chce. Nie dlatego, że rozpoznawała rodzaje szczeków czy coś w tym rodzaju, po prostu miała oczy i widziała co sprawia maluchowi trudność, a co nie, a skoro to była zabawa dla niego, to była tym uważniejsza. Ale już się dawno nauczyła, że dzieci wymagają sporo uwagi, by im poświęcić. Nie żeby nauczyć, że możesz być na każde ich zawołanie, ale po to, by jakoś zorganizować im czas. Nawet wtedy, kiedy uczyła starsze już dzieci trzeba było tak kontrolować czas, by dać im trochę prywatności i samotności, jak również doglądać, by poprawić, dać wskazówkę, albo sprawdzić, czy ćwiczą, a nie przypadkiem się obijają. Mniejsze dzieci wymagały tej uwagi znacznie więcej, bo je trzeba było przede wszystkie nauczyć znacznie więcej.
Och tak, instynkt samozachowawczy Karoshiego działał jak najlepiej, piasek, za którym gonił, był bardzo groźną bronią. Airan jednak wiedziała jak go kontrolować tak, by był zabawą. Nauką poprzez zabawę. Zresztą nie było go tutaj tak wiele, bo nie wyciągnęła z pieczęci zbyt dużo, żeby nie przytłoczyć Karoshiego, a zapoznać go z piaskiem pomalutku, nie rzucając od razu na głęboką wodę. Zajrzała za róg akurat w dobrym momencie, by zobaczyć jak Słodziak rzuca się na nieruszającego się kota – kupkę piasku, która go przypominała jakby leżał. Poruszył tylko ogonkiem tuż przed tym jak Karoshi opadł na niego z rozdziawioną paszczą, że niby faktycznie był żywy i po chwili rozsypał się bez ładu i składu, kiedy Airan przestała wolą utrzymywać jego formę. Iii wtedy można było piaseczek ze złością rozsypać na wszystkie strony! Kot upolowany!
Roześmiała się dźwięcznie, gdy już się wyprostowała, kiedy Karoshi szalał z piaseczkiem i wtedy zobaczyła, że mają tutaj jeszcze większą widownię niż sądziła, choć, widząc po tym, że Ikigai dopiero co się skierował z powrotem na trawnik, to Yugen przegapił praktycznie… całość? Wyglądał na rozespanego. Ubranego, ale rozespanego, jakby obudził się z minutę, albo dwie temu, włożył coś na siebie i tak wyszedł do zbiegowiska przed domem.
- Dzień dobry. Staraliśmy się być cicho, żeby cię nie obudzić. Karoshi polował na zwierzęta – odparła, a jej uśmieszek tylko przybrał na intensywności, po czy odwróciła się do malucha. - No zobacz, dorwałeś drania!
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Nie było w świecie ninja miejsc bezpiecznych, byli tylko ludzie, przy których mogłeś się bezpiecznie czuć. Tacy, którzy cię obronią w razie potrzeby i ochronią własną piersią, jeśli twojemu życiu miałoby cokolwiek zagrażać. Nie było wiele takich osobistości. Nawet w rodzinie nie było wiele tych ninja, którzy gotowi byli oddać swoje własne życie za twoje. To nie była decyzja w stylu: podzielić się ciastkiem czy nie podzielić. To była decyzja o tym, że coś ma się nieodwracalnie skończyć. Możesz zdobyć i upiec nowe ciastka, nawet jeśli żal ci je oddać. Ale nie zyskasz już nowego życia. I nie będzie żadnych ciastek, żadnej herbatki, nie będzie żadnego uśmiechu, zabawy i nauki. Śmierć była bardzo tajemniczym aspektem całego naszego trwania. Hao wierzył w podróż przodków - w to, że dusza przechodzi przez proces reinkarnacji, że trafia do przodków, by tam się z nimi spotkać, ale jeśli swojego celu nie spełniła, to musi brnąć dalej w swą podróż, dopóki jej przeznaczenie nie zostanie wypełnione. Gdybyśmy posiadali wspomnienia o tych żywotach za nami byłoby za łatwo, przeznaczenie nie mogłoby zostać rozrysowane naturalnym torem, nauki zebrane prowadziłyby życie nienaturalnym torem. Ale ta mądrość, która podobna była wzrastającym bibliotekom, a mądrość, która pozwala łatwiej i dokładniej rozumieć świat to też dwie różne rzeczy. Tak i Yugen wierzył chociażby, że im dusza młodsza, tym bardziej głupiutka. Niedojrzała. Jak w pierwszym swym żywocie popełnia błędy i nie potrafi wspiąć się wysoko, tak w następnym, jeśli tylko będzie miała okazję wyrosnąć, będzie coraz łatwiej i łatwiej... Zależy, co przyszykowali dla niej bogowie. Niektórzy rodzili się tylko po to, żeby pchnąć większe jednostki do działania - i tak umierali. Inni mieli śnić i osiągać gwiazdy. Szkoda tylko, że tych pierwszych było o wiele więcej niż tych drugich.
Właśnie - nie rozumiała, ale całkowicie przypadkowo idealnie wpasowywała się w nie. I takim sposobem właśnie ta komunikacja wychodziła. Łopatologicznie, na pewno nie płynnie, ale i najważniejsze było to, że się, ym... z braku lepszego słowa - dogadywali. Przy takiej zabawie zresztą i tak najważniejsze było to, że on doskonale rozumiał, co mówiła do niego Airan. Odbiór jej poleceń, zapamiętanie ich i odpowiednie przyswojenie. Jak z tym dupskiem, co mu non stop w górę wędrowało! I to dzięki temu właśnie instruktażowi zdołali doprowadzić to fenomenalne polowanie do końca. Polowanie zakończone dzikim skokiem i wsadzeniem pyska w piach i ziemię jednocześnie, a z kolejnego skoku, tym razem nie do celu, a w miejscu, zrobił kolejną przewrotkę dziwaczną, najpierw przez swoją głowę, potem skotłował się w piachu i przerzucił samego siebie na bok, a potem to już w ogóle nie było wiadomo, co się dzieje i o co chodzi, gdzie tu ogon psiaka a gdzie jego pysk.
- WrrrrrrrrrrrrRRrRRRRr! - Dało się słyszeć z kotłowiska, aż kiedy odezwała się Airan przekręcił się na brzuch i uniósł brązowy od ziemi nochal oblepiony trawą i skierował ślepia na nią. - HAU! - Tak! I ogon znowu zaczął chodzić na prawo i lewo w przyśpieszonym tempie, a łeb zarzucił w górę wydobywając z siebie krótkie wycie. Wyłożył się oczywiście tak, żeby zgniatać piach swoim ciałem do ziemi. Głuptasek.
Mimo tego, że się ubrał, nawet przeczesał palcami włosy, by nie wyglądały tak, jakby właśnie wstał z łóżka (?), to snu nie potrafił jeszcze strącić ze swoich powiek i twarzy. Nawet nie ubrał butów - tak boso jak był, tak teraz znalazł się na ogrodzie, dlatego też miast stąpać po chłodnej ziemi zroszonej rosą, leżał na grzbiecie Ikigaia. Nie była to najbardziej wygodna leżanka tego świata, mimo miękkiego futra Ikigai był chudy, a raczej - po prostu smukły i szczupły. W przeciwieństwie do Hao nie stracił cennych kilogramów przez te bardzo felerne ostatnie dwa lata, które mocno powywracały ich świat i zajęło chwilę (długą chwilę) zanim wszystko zostało poukładane na nowo. Mimo tego, że podchodził, jakby to ująć, bardzo na poważnie do gości, którą miał, tak i starał się nie wyglądać jak niekulturalny wsiok mimo swojego małego przykładania wagi do ubioru, tak czuł się zupełnie rozleniwiony. Mógłby chyba rzeczywiście spać jeszcze długo. Ale afera, jaką uczynił Karoshi, sprawiła to niemożliwym do osiągnięcia.
- Naprawdę wcześnie wstajecie na pustyni. - Położył się niżej, tonąc policzkiem w miękkiej sierści na szyi Ikigaia i obejmując go rękoma. Jak dziecko do swojej ulubionej, wielkiej przytulanki.
Wygrałem! Obroniłem Hao! I Wroga obroniłem! Wróg mnie nauczył polować! Rozpoczęła się litania złożona z krótkich szczeknięć, piśnięć i innych wszelakich odgłosów... aż nagle zamilkła, bo i znieruchomiał sam Karoshi, który skupił spojrzenie na Airan, do której już dotarł Ikigai z leżącym na nim Hao. Jak objawienie, jak trzaśnięcie pioruna. Zerwał się na równe nogi i podbiegł jak najszybciej, znowu wybijając się z ziemi, żeby... no i tu pojawiał się mankament tego, co Karoshi chciał zrobić. a) wskoczyć na plecy Hao; b) skoczyć na bok Ikigaia c) wskoczyć pomiędzy Ikigaia i Airan. Pewnie jakieś pośrednie odpowiedzi by się jeszcze znalazły. Bo Karoshi, ze swego rozbiegu, znowu się wybił i skoczył - to jest wspólne dla wszystkich odpowiedzi... i albo coś źle obliczył, albo zmienił plan działania w ostatniej chwili, bo wpadł na przedramię Hao przewieszone przez szyję Ikigaia i wywinął kolejnego zjawiskowego fikoła na glebę. Przy czym trajektoria lotu wcale nie była prosta - zrobiona z ukosa wyglądała trochę tak, jakby Karoshi wręcz w locie ją zmienił z absurdalnie rozciągniętymi łapskami na wszystkie strony świata. Yugen aż poderwał głowę, żeby spojrzeć na małego wariata z góry i wychylił się w jego stronę z zatroskaną miną. Ale psiakowi nic nie było! Żelazo, nie ciało! Pozbierał się, znowu ewidentnie oszołomiony i nie wiedząc, co mogło pójść nie tak w jego (na pewno!) genialnym planie.
- Mały wariacie... wolniej, nie musisz tak pędzić.
Muszę, muszę! Bo wy to wolni jesteście! A jaki Wróg jest sprytny! Zna się na ćmach, wężach i kotach! Z piasku! - Karoshi po zebraniu się, niezrażony, zaczął znowu szczekać, pół maszerując, pół skacząc prawie jak sarenka, wokół Airan.
- Musieliście się naprawdę dobrze bawić. Pokazywałaś mu czarny piasek Maji? Karoshi jest zachwycony. - Hao uśmiechnął się ciepło, z wdzięcznością, że w ogóle Airan chciała się z tym nicponiem pobawić. Miał trudny charakter - był uparty, złośliwy i w dodatku nie miał żadnych hamulców przed okazywaniem agresji. Tymczasem - proszę bardzo! Airan okręciła go wokół paluszka i jeszcze trochę a Karoshi zacznie o niej wyszczekiwać peony! Urocze. Absolutnie rozczulające. I Hao był za to naprawdę cholernie wdzięczny - że Airan dała Karoshiemu przykład, że nie każdy musi mieć wrogie intencje. I że warto czasem komuś zaufać, żeby się przekonać, jak fajnie można z nim spędzić czas. Do takich dzieci naprawdę trzeba mieć cierpliwość. Karoshi zrobił kilka susów po dwóch okrążeniach Airan i skoczył, tym razem celowo, do ręki Hao raz a drugi, dopóki ten nie oparł na jego głowie swojej dłoni i nie zaczął go głaskać ignorując to, jaki był usmotruchany. - Brawo, Karoshi. Jesteś niesamowity. Jak dorośniesz, będziesz moim obrońcom. - Karoshi aż się napuszył i gdyby miał pawi ogon to pewnie właśnie by go rozłożył i potrząsnął kufrem.
- Dzień dobry. - Przywitał się w końcu Ikigai.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

To akurat prawda, czasami bardziej na miejscu człowiek czuł się pośród obcych, a nie pośród rodziny. Więzy krwi zadziwiająco wiele razy nie znaczyły absolutnie nic, kiedy człowiek był egoistą. Airan wiedziała, że może ufać swoim rodzicom i siostrze, ale nie liczyła na to, by Kirino oddała za nią życie. To raczej działało w drugą stronę, bo to była powinność Airan, a nie Shirei-kana… Chociaż byli też tacy, którzy oddaliby życie za swoich poddanych. Może źle oceniała siostrę… Może. Teraz o tym jednak nie myślała. I ogólnie wolała o tym nie myśleć. Co człowiek zrobi w kryzysowej sytuacji nie było wcale łatwe do przewidzenia tak długo, jak przy tej decyzji nie będzie. A decyzje bardzo często jednak zależały od emocji… Zwłaszcza w tak gorących sprawach jak oddanie swojego życia za czyjeś. Dlatego łatwiej było pracować z chłodną głową wtedy, kiedy twoje serce było w innym miejscu. Niewiele wtedy na nie wpływało. Ale mimo tego wszystkiego Airan wiedziała, że gdyby teraz coś Karoshiemu zagrażało, to by go osłoniła. Był przecież tylko dzieckiem…
Zupełnie jej nie przeszkadzało to, że Yugen był taki nie wyjściowy. Mógł sobie być nawet jak ten niewychowany chłop, przecież wiedziała doskonale, że dopiero co wstał. Jasne, na pustyni ubierali się barwnie i krzykliwie, ale Airan praktycznie ciągle chodziła w czerni. I mimo tego, że nie ubierała się w byle co i zawsze to było przemyślane, no to chodziło o nią. To, jak kto inny się ubierał – to już była sprawa danej osoby. Czy woli czerń, czy kolory, czy krzykliwe kroje, czy coś co jest po prostu wygodne i praktyczne. A to, że było tak wcześnie, że to wręcz nielegalne i że nie byli na misji, że był to zupełnie normalny dzień – o bogowie, wiedziała o tym doskonale! Wiedziała i dlatego ostrzegła, że wstaje wcześnie. Dlatego mówiła, że zajmie się Karoshim, którego rozpierała energia. I dlatego jak dla niej Hao wcale nie musiał sprawiać pozorów, że dopiero co wstał, bo było to wiadome dla absolutnie każdego. Te bose stópki… Ach, że też nie było mu zimno! Nawet nie o zimną rosę chodziło, lecz o chłodne powietrze, po którym aż człowiekiem wzdrygało. Airan dlatego była owinięta na swojej szyi i barkach długim, czarnym, wyszywanym szalem, bo o tej godzinie i porze roku było zwyczajnie chłodno.
- Tak, wiem, przepraszam. Miałam nadzieję, że w końcu uda mi się pospać trochę dłużej, ale mój mózg jak zwykle uważa, że wie wszystko najlepiej. Trudno się tak przestawić – jej uśmiech był teraz przepraszający, gdy tak stała pomiędzy milczącym Ikigaiem i leżącym na nim Hao, a szalejącym z piaskiem, ziemia i trawskiem Karoshim. Wtedy też nastała cisza w pieskim szczebiocie i młody zerwał się na równe nogi, pobiegł w ich kierunki i… I. I nastało trudne do nazwania coś, co sprawiło, że Airan uniosła wyżej brwi, a nawet się przesunęła o krok, robiąc Karoshiemu miejsce na fikołko-salto-biego, aż się rozpłaszczył na trawce. - Och jej – wyrwało jej się tylko, kiedy Yugen z troską spojrzał na malucha. - Tak, pokazywałam. Zorientował się w końcu? – aż przymrużyła oczy z zadowoleniem, bo fortel się udał, chociaż nie był zamierzony. Naprawdę sądziła na początku, że Karoshi wie, że to jej piasek i że to ona go kontroluje. Kiedy jednak zorientowała się, że jej z tym nie łączy, postanowiła się z nim całkowicie niegroźnie pobawić. W ten sposób jakakolwiek więź zawiązała się nieco inaczej niż wtedy, kiedy wiesz, że nie ma tutaj absolutnie żadnego wroga. - Pracowaliśmy nad niesfornym tyłkiem Słodziaka – mogła tutaj złożyć pełny raport z tego, co robili, ale w sumie to nie była pewna, czy jest to niezbędne. Za to uznała, że warto pochwalić młodzika, że tak dzielnie walczył ze zdradzieckim dupskiem i ogonem, które po prostu wystawały zza trawska. - Zaczął go nawet słuchać pod koniec – pochwaliła go, uśmiechając się znowu ciepło do malca, który jeszcze przed chwilą skakał dookoła niej jak piłeczka. Zostało to dobrze ujęte – okręciła go sobie wokół palca i poczarowała, to się chyba nazywało charyzma, albo po prostu podejście do zwierząt i dzieci. Albo wszystkiego po trochę. Cierpliwość się opłacała w każdym razie.
- Dzień dobry, Ikigai. Dobrze się bawiłeś?
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Dzieci wzbudzały niemal zawsze odmienne uczucia od dorosłych. Syndrom wyparcia, na ten przykład, był czasem całkiem normalny. Nie chcesz mieć dziecka, nie lubisz dzieci - one hałasują, one przeszkadzają, one są tak absorbujące. Nie wspominając o tych, którzy ich nie mogli mieć. Ale patrząc na zupełnie obce - denerwowały. Często denerwowały przez to, jak skutecznie potrafiły rozproszyć człowieka, dla którego normalnie skupienie się nie stanowiło żadnego problemu. Mimo to u wielu wywoływały syndrom opieki. Trzeba je chronić, trzeba o nie dbać - przecież dzieci to przyszłość. To właśnie one będą kształtowały tę rzeczywistość, kiedy nas zabraknie. To one były niewinne, ich serca należało nosić w koszyczku, który otulony był miękkością i wygodą. O nie trzeba było dbać najbardziej. Kiedy więc coś im grozi - trzeba je uchronić ode złego, nie ważne, ile przez to należało poświęcić. Własną pierś? Czasem tak. Jeśli oddasz swoje życie za to młode - czy świat to zapamięta? Historia żyje tak długo jak długo żyją ludzie, którzy są w stanie ją przekazać. Co bardziej szczęśliwi mogli przetrwać na kartach historii - ale o ilu tak naprawdę pisano? O ilu mogliśmy powiedzieć więcej niż kilka powtarzalnych słów o jednej czy dwóch przygodach? Niektórzy byli cieniami, które i wśród cieni przemykały. A inni świecili jasno i w świetle im było do twarzy - jak chociażby Asahi Ichirou, prawdziwa gwiazda i to nie tylko pustyni.
- Nic się nie stało. Dobrze widzieć, że miło razem spędziliście czas. - poranne wstawanie było straszne i nie było też jakąś wielką tragedią. Nawet jeśli na tutejsze standardy to nawet nie było "poranne" a "nocne". Tak i nie to, że Yugen czuł się źle, niewyspany czy cokolwiek w tym guście. Pod tym względem było wszystko w najlepszym porządku, nawet jeśli chętnie przespałby jeszcze tych parę godzin - ze dwie, trzy godzinki do rana. To był jedynie komfort lenistwa, na jaki aktualnie mogli sobie pozwolić. Gdyby nagle został wezwany do służby to zerwałby się o każdej porze dnia i nocy. - Mam nadzieję, że się wyspałaś. I że cienie, jakie panują tutaj z twojego poranka nie są zbyt przeszkadzające i zniechęcające. Na pustyni zapewne jest już jasno? - Były osoby, które kochały noc tak bardzo, że potrafiły w niej funkcjonować. Chciały w niej funkcjonować. Cóż, tak jak Yugen kochał noc, tak miłość do tej nocy kończyła się, kiedy trzeba było w niej działać i pracować. To było niebezpieczne - i to skrajnie. Wielu rzeczy nie było widać i też o wielu rzeczach nie powie ci słuch czy węch.
- Nie. Karoshi... - Mały czarny nadal był absolutnie podekscytowany, dumny i zadowolony. Czasami mówi się, że dzieciom lepiej pozwolić wierzyć w bajki. Że mają wystarczająco wiele czasu, żeby dorosnąć, a przecież Yugenowi zależało na tym, by ten tutaj konkretny dzieciak nie miał uciętego przedwcześnie dzieciństwa. To były takie trudne wybory i beznadziejne chwile, kiedy bajka była burzona. Jak o tym piasku. To nie tak, że Karoshi ich nie rozumiał i nie mógł sam wyciągnąć wniosków, ale te ewidentnie do niego nie docierały. - To jest czarny piasek. Umiejętność Maji. Airan jest z klanu Maji. To ona go kontrolowała.
Maji? Ninken zamknął swój pysk i przechylił na bok głowę, patrząc na Airan z nowym zainteresowaniem. Piasek? Czarny? I kot? I Wróg? To wszystko było w jednym? Piasek to taki ninken? Podniósł łeb znowu w kierunku Hao, który ciągle trzymał na nim swoją rękę i nieco pochylał ku niemu, leżąc na Ikigaiu jakby był idealnie stworzonym do tego leżakiem, ale gwarantuje - nie był. Niewielu miało okazję wsiąść na grzbiet smukłego Esukimo poza ich partnerami, tak i niewielu miało przyjemność się na ich grzbiecie wylegiwać.
- Nie, czarny piasek to nie jest ninken. - Hao uśmiechnął się na to uroczo głupiutkie stwierdzenie. Nadążał jednak za tokiem rozumowania ninkena. - To element Jitonu, unikalny limit krwi rodziny Maji. Powstaje z połączenia Dotonu i... - tutaj właściwie Yugen podniósł wzrok na Airan, bo szczerze nie był pewien, nie zamierzał strzelać i źle edukować małego kurdupla.
Jak to? Ty nie wiesz co mówisz! To była straszna bestia, rosła spod ziemi i chowała w sobie zakazane rzeczy za które groziłeś klapsami! Karoshi znowu się rozszczekał żywiołowo, podskakując z jednego miejsca na drugie - trochę jak człowiek, który bardzo żywiołowo gestykuluje i chce tym samym przekazać jakieś informacje.
- Hahahaha... Czarny piasek nie wyrasta spod ziemi! i jest groźny, to prawda, ale Airan jest przyjaciółką rodziny. I jej piasek nie jest dla ciebie groźny. - Zapewnił go. Nie powinien się śmiać, jako poważny rodzin powinien zachować spokój i odpowiednio edukować syna, ale Karoshi... oh, no jak każde dziecko, zwyczajnie rozczulał. Tym, jak bardzo uważał rzeczy innymi, niż są. Tak jak teraz absolutnie nie zgadzał się z tym, że to przecież Airan kontrolowała - no nie ma możliwości! Przecież to z Wrogiem na niego polowali!
- Bardzo dobrze. Chociaż ktoś powinien tu dostać klapa za hałasowanie i budzenie Hao. - Wilczur zignorował słodkie roześmianie Yugena rozczulonego Karoshim i sam spojrzał karcąco na małego kurdupla. Co na to Słodziak? Ano Słodziak zatrzymał się, odpowiedział spojrzeniem, naprostował się, szerzej rozstawił nogi i uniósł ogon, znowu stając się prawie dwa razy większym, kiedy zaczął się cały jeżyć. I mały bezczel skoczył do łapy Ikigaia, żeby go ugryźć! Ale Ikigai mu na to nie pozwolił. Skoczył w bok. Pewnie mógłby go chapnąć w paszczę tak jak ostatnio, ale teraz jego ruchy były ograniczone przez Yugena.
- Hmm... - Hao zamiast się podnieść to tylko z uśmiechem rozłożył się jeszcze luźniej, patrząc na małego zawadiakę, dla którego nie było tutaj chyba żadnych autorytetów. - Szkoda, że to przegapiłem. - Tą naukę i pracę nad tyłkiem... cokolwiek o miało znaczyć. - Co dokładnie robiliście?
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Akurat u Airan nie było wyparcia. Nie lubiła ludzi, ale lubiła dzieci, chociaż swoich nie miała – a to akurat była raczej rzadkość. Kochała zwierzęta, a małe zwierząt to już w ogóle! Ninkeny nie były ludźmi, nie były też jednak do końca zwierzętami… Tym niemniej Karoshi wchodził we wspólny mianownik tego wszystkiego: był dzieckiem. Futerkowym, a nie ludzkim (te nie były słodkie i urocze), ale dzieci po prostu potrafiły stopić nawet najtwardsze serca. A Airan można było nazywać wiedźmą, była wredna, bezczelna i złośliwa (Ikigai całkiem słusznie nazwał ją wiedźmą i ziółkiem, trafił w sedno, bo Hibiki miała po prostu charakterek i temperament), ale oprócz tego posiadała zadziwiająco dużo serca.
- Bardzo miło. Karoshi jest bardzo żywiołowy i wszystkiego ciekawy, zawsze miło jest komuś takiemu pokazać coś nowego – odparła tak po prostu, splatając dłonie za plecami – czarna pani w czarnych włosach. Jedyni jej oczy się odznaczały, tak jak te wiśniowe u Ikigaia i blade u Karoshiego. O tak, godzina, o której wstała, była iście diabla. Nikt normalny w Yusetsu o niej na pewno nie wstawał. Ona sama chętnie by jeszcze pospała. Już wiedziała, że za kilka dni takiego wstawania jej organizm zacznie urządzać bunt, bo nie będzie chodziła się zdrzemnąć w dzień jak to miała w zwyczaju w domu, a była już przecież w podróży dwa tygodnie… Nie dawała więc sobie za wiele czasu i siły na te „poranne” wstawania. - Och, coś ty. Już świtało. Jasność przychodzi bardzo szybko, jak już się przebije pewien moment. A na pustyni ogólnie jest dość jasno nawet w nocy. Księżyc mocno wszystko oświetla, nie ma drzew, które by zasłaniały… Nie ma co porównywać – uśmiechnęła się do Hao. Ciemność nie była takim problemem na pustyni – tutaj tak, ale ta jej tak bardzo nie przeszkadzała. Nie, kiedy za chwilę miało wstać słońce i to wszystko rozjaśnić. Tym niemniej praca w nocy nie była niczym miłym. Jasne, na pustyni było dość jasno, ale było za to kurewsko zimno.
Naprawdę była pewna, że Karoshi już się połapał, że Airan stała tutaj za tym wszystkim. A tutaj okazuje się, że nie, że Yugen musiał dalej małemu tłumaczyć, widać było to znacznie bardziej skomplikowane, niż jej się to wydawało. Bajki bajkami, ale nie było sensu utwierdzać malucha w przekonaniu, że piasek wychodził spod ziemi i że mógł go zaatakować znienacka wszędzie i zawsze. Bo tak nie było.
- Satetsu – powiedziała po chwili, kiedy wspomniał o Maji. - Tak się nazywa – wyjaśniła jeszcze. Tak, żelazny piasek bądź żelazny pył – mówiono o tym zamiennie, tak naprawdę nazywał się Satetsu. I był czarny. Tak jak umaszczenie dwóch ninkenów, włosy Airan i jej ubiór. I siłą rzeczy –jak ubiór Hao. Wszyscy czarni. Żelazny piach pasował tutaj jak ulał. - Raitonu – uzupełniła informacje Yugena, uśmiechając się do małego ninkena przyjaźnie, po czym znowu klęknęła na trawie, żeby być bliżej umorusanego piesełka. - To cały czas byłam ja. Chciałam się z tobą pobawić. Podobało ci się? To piasek z żelaza – nie miała pojęcia, czy to cokolwiek mówiło maluchowi, ale mówiła mu i tak. - Kontroluję metal, wiesz? A ten piasek jest żelazny, więc jego też – poderwała głowę do góry, słuchając dalszych słów Yugena, który tłumaczył coś rozszczebiotanemu szczeniakowi, którego za nic nie rozumiała. - To nie do końca prawda. Mogę zwykły piasek zamienić w żelazny – kolejne uzupełnienie informacji. Na resztę jednak nie zaprzeczyła – bo to była prawda. Ten piasek był wręcz śmiertelnie groźny. Jednak nie dla Karoshiego. - Taak… Nie chciałam was budzić. Ale chyba przypadkiem obudziłam tego Słodkiego Diabła – ohoh, Maji miała nadzieję, ze to nie ona zasłużyła na klapsa, bo bardzo się starała domowników jednak nie obudzić. Stąd ten cały cyrk ze sprawdzaniem podłogi. - Ale kiedy chce jest grzeczny jak aniołek – dodała jeszcze, zerkając na malucha spod rzęs akurat wtedy, kiedy zaczął zaczepiać Ikigaia. - Co robiliśmy? Hmm… Pokazywałam mu piasek, aaa później Karoshi łapał piaskowego węża i ćmy. I kota. Pobiegaliśmy sobie dookoła domu kilka razy, a później się skradaliśmy, żeby złapać nicponia – wyjaśniła dokładniej, patrząc na małą zaczepkę, a nie na Yugena. - Wstałeś na wielki finał.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Bezczelność i złośliwość oraz dobre serce często szły ze sobą w parze. Zapytasz - jak to? Przecież to cechy, jak to powiedział Ikigai, wiedźm! Ale nawet wiedźma potrafiła być dobra - bo czy to nie ona gotowa była pierwsza uleczyć głupie krówska prostych wieśniaków jako pierwsza? Znachorka, wiedźma, czarodziejka - to drugie kojarzyło się negatywnie, bo z tą wiedźmą z bajek, która zaprasza do chatki z piernika, a potem gotuje dzieci, ale niekoniecznie było tak w świecie dorosłych. A ten cynizm i złośliwość bardzo łatwo po prostu rodziły się z tejże dobroci serca. Człowiek chciał dobrze, wiedźma dawała leki na krowę, to potem przychodzili kolejni wieśniacy - i też za darmo chcieli! No bo dała jednemu, z tej dobroci, to drugiemu teraz nie da? No - wiedźma! Nie wytłumaczysz im, ze przecież też musisz z czegoś żyć. Że te leki, chociażby, same się nie zrobią! Że trzeba mieć na nie składniki, coś dokupić - i nie da rady tak wszystkim za damo pomagać, nawet jeśli jednemu się chciało, bo akurat taki biedny, bo grosza przy duszy nie miał. Narasta frustracja. Gadasz z takim piątym i dziesiątym idiotą i jesteś sfrustrowany coraz bardziej. Coraz mniej masz energii na prawdziwie miły uśmiech, a coraz więcej się krzywisz. Stajesz się zgryźliwy - ale wcale przy tym nie stajesz się złym człowiekiem. To dobro zostaje, tylko zostaje osłonięte bezpiecznym kokonem, który chroni ode złego. Taka zbroja. Im więcej złego doświadczyłeś, tym zazwyczaj twardsza się staje, żeby chronić w tobie samym to, co najlepsze.
- Mam nadzieję, że niedługo odwiedzę pustynię. - Mimo tego, jak bardzo kochał wiatr i otwartą przestrzeń nie był typem podróżnika - był typem domownika. Nie kusiło go zobaczenie wielkiego świata, nie musiał koniecznie się przekonać, jak zimno jest w Hyuo ani jak bardzo ciepło potrafi być w Ryuzaku no Taki. Nie to, że w ogóle nie był ciekaw, że tak jak tego wina przywiezionego z pustyni nie był ciekaw, co jedzą w odległych krajach, albo jak wyglądają ich budowle czy jakie noszą ubrania. Airan była kiepską przedstawicielką pustyni - nie lśniła kolorami tak, jak lśnili tamtejsi mieszkańcy. A i tak przynosiła ze sobą tamtejszy szyk. Ta ciekawość była, ale nie była na tyle silna, żeby pchać do tych poszukiwań, kiedy ciągle była myśl, jak wiele trzeba tutaj zrobić. Ale teraz miał mały pretekst, żeby gdzieś się udać i poszerzyć swoje horyzonty. Właściwie można mówić o tym, że miał lekką traumę po wyjeździe na Kami no Hikage - pierwszym i ostatnim. Jak dotąd, zgodnie z życiem zasadą, że "nigdy nie mów nigdy", co już tutaj ustaliliśmy. To było niezdrowe. Za bardzo blokowało, stawiało za duży absurd na drodze twego życia, gdzie nie wiesz co się wydarzy i nie wiesz, co się stanie. Choć kłamałabym, gdybym napisała, że po wydarzeniach na tamtej wyspie nie padły z ust Hao słowa "nigdy". Nigdy nie będę miał drugiego ninkena. Nigdy nie opuszczę domu. Nigdy nie pozwolę na to, by coś takiego stało się tam. A wszystkiemu winna jedna osoba... Han. Uczył się nie nienawidzić - bo gdyby tę nienawiść puścił to czy na pewno nie zostałby z niego popiół i pył? Jaką osobą by się wtedy stał?
Satsu! Powtórzył za Airan, nieudacznie, Karoshi.
- Satetsu. - Poprawił go Yugen i od razu też było kolejne szczeknięcie. Satetsu! Yugen skinął głową twierdząco, a sam Karoshi obrócił się przodem do Airan, która przyklękła. O, to niebezpieczne! Ale... ale jakoś można było jej to wybaczyć, no niech będzie! Co prawda to było bardzo dziwne, że nagle ten piasek i kotek to był jej, a to też nie były jej własne ninkeny. No i przecież je gonili razem! Dziwni jesteście, Dwunogi! Ale podobało mi się! Możemy się bawić częściej! Zaszczekał parokrotnie malec i podskoczył jak (podaję słowo klucz) KAUCZUK w miejscu, by nosem smyrnąć Airan po policzku. Tak na znak zgody. Żeby sobie nie myślała, że to porozumienie pozostanie nieprzypieczętowane. Ale mam cię dalej na oku! I twój Satsu!
- Hahaha... Karoshi mówi, że mu się podoba i pobawiłby się częściej. - Ale czemu ty do niej mówisz! Nie powtarzaj, ona mnie rozumie! No głupi ci dorośli! No i czemu Hao tak gada, no przecież Airan wszyyystko rozumie. My rozmawiamy normalnie! Yugen uniósł wyżej brwi, odrobinkę w zaskoczeniu, trochę w niezrozumieniu i tak też spojrzał na Airan, która, był pewny, niczego nie rozumiała. Przynajmniej tak mu się wydawało, bo jeszcze nie słyszał, żeby ktoś spoza odpowiednio ustosunkowanych członków jego klanu był w stanie porozumieć się z ninkenami. Widzisz! Ty nic nie wiesz, Wróg jest mądrzejsza! Do tej wymiany zdań, w której Hao przez moment był cicho, kiedy Airan wyjaśniła, że może chociażby tworzyć żelazny piasek z tego zwykłego, dołączył Ikigai, który szczeknął głośno i warknął następnie w kierunku małego potworzyska. No, wtedy mimo wszystko Karoshi zgiął lekko nogi pod sobą, gdy zobaczył białe kły odsłonięte przez zmarszczone wargi wielkiego Esukimo. I jego szczeki na moment zamilkły.
- Spokój. - Hao leniwie się podniósł, by usiąść na grzbiecie Ikigaia i spojrzał z góry na Karoshiego. - Nie ma nieomylnych ludzi. W tym mylę się i ja. To nie powód do besztania Karoshiego, Ikigai. Karoshi. Nie wolno rzucać się z zębami na Ikigaia. Jeśli zobaczę, że jeszcze raz próbujesz to zrobić, pogniewamy się. - Airan, na moment wyłączona z rozmowy, bo nie mogła przecież zrozumieć, co szczeka tutaj ten mały zwyrodnialec... ach, nie chciał, żeby poczuła się niekomfortowo. Dlatego zaraz zwrócił się do niej, jak Karoshi wyprostował nogi. - Przepraszam. Małe spięcie Karoshiego z Ikigaiem... Karoshi mówił, że go bardzo dobrze rozumiesz i z nim rozmawiasz, dlatego przez moment zwątpiłem.
Mówi się - Satetsu. Poprawił pomrukiem młodego ninkena Ikigai, zniżając do niego łeb w ramach przeprosin za swoją ostrą reakcję. Chociaż Karoshi wydawał się teraz napuszony i trochę zły, że został upomniany. I to w takim stylu.
- Jest bardzo wyczulony na obcych... i ich nie lubi, jak wspominałem. Delikatnie mówiąc. Czasem zresztą Karoshiego nie zbudzą nawet głośne hałasy, a niekiedy budzi go byle szelest wiatru. Chyba takie prawo szczeniaków. Dlatego jestem odrobinę niewyspany. - Wytłumaczył się od razu z tego snu, który nosił na powiekach i dlaczego w ogóle go nosił. Dlaczego się go tak trzymał.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Może to po prostu dlatego, że miała podejście do dzieci. Wiedziała jak się przy nich zachowywać, co mówić, jak je zainteresować, by skupiły na niej swoją uwagę, żeby posłuchały… To nie jest coś, co się opanowywało w jeden dzień. A przynajmniej ona tego w jeden dzień nie opanowała. No i pracowała z nieco starszymi dziećmi, jednak… Można to było przełożyć na te dużo młodsze i nie do końca ludzkie.
- Zapraszam. Oprowadzę was. Tylko na pustynię się trzeba wcześniej przygotować, bo szok może być spory – prawdę mówiąc to była zaskoczona, że Yugen chciał odwiedzić pustynię. W końcu tam był gorąc i… I niczego ciekawego nie było… Może prócz jedzenia! I po prostu zobaczenia pustyni, lecz kto raz ja zobaczył to już wiedział o niej bardzo wiele. Yugen kochał wiatr, a na pustyni wiatru było sporo – nic go nie blokowało. Więc i rozczarowanie może nie będzie tak duże? A udając się na Pustynię warto było mieć kogoś, kto roztoczy nad tobą opiekę, zwłaszcza jeśli to będzie pierwszy raz. Zresztą… Airan mogłaby się odwdzięczyć za gościnę i również ugościć ich u siebie – o ile mieliby na to w ogóle ochotę. Uśmiechnęła się do Yugena. Na pustynię nie trzeba było się wybierać w konkretnej porze roku, bo tam praktycznie zawsze było tak samo. A Han i tam położył swoje brudne łapy, niszcząc tak wiele. Tyle istnień, osadę… Później powtórzył to samo w Kami no Hikage, bo z tego miejsca też zupełnie nic nie zostało. - Ale mogę was przygotować – brakowało tylko puszczenia oczka do Yugena, ale przed tym się jednak powstrzymała.
Klęknęła na trawie, żeby nie patrzeć na Karoshiego z góry. Łatwiej nawiązać z kimś więź, jeśli jest się na podobnym poziomie, tak to już działało. I… chyba naprawdę działało, skoro Karoshi po podskoczeniu musnął ją swoim mokrym nosem w policzek. Uśmiechnęła się tylko, bo to był mały ale miły gest, pozbawiony jakiejkolwiek agresji. A za chwilę Yugen jej wytłumaczył co mówił Słodziak.
- Tak? To pobawimy się jeszcze później w takim razie – domyśliła się, że musiało mu się podobać po zaangażowaniu, z jakim polował na piaskowe zwierzątka. I po tym z jakim entuzjazmem tutaj szczekał i nadawał do Yugena, pewnie opowiadając mu wszystko z przejęciem – tak to wyglądało, bo młodzieniec patrzył na niego z miłością i radością pomimo tego, że nadal wyglądał na zaspanego. I to pomimo tego, że rześkie poranne powietrze powinno go już obudzić! Spojrzała w lewo, w prawo, to na malucha, to na starego ninkena, nadal klęcząc na mokrej trawie, w zupełnym niezrozumieniu, ale niezupełnie czuła się wykluczona z rozmowy. Ot, problemy wychowawcze, chociaż Airan musiała stwierdzić, że nie miała z Karoshim przez ten czas absolutnie żadnego problemu. No ale ona nie była jego matką, chociaż całkiem możliwe, że dzieciakowi brakowało tutaj jakiegoś damskiego pierwiastka, czy coś tam. Zresztą nie wtrącała się w to, jak Hao usadzał właśnie jednego i drugiego, już wystarczające było chyba to, że po prostu była obok i tego słuchała. A domyślała się, że prawienie kazań jednemu czy drugiemu przy obcej kobiecie nie było żadnym szczytem marzeń dla żadnego z trójki… Chociaż Karoshi akurat mógł mieć to gdzieś. - Nic nie szkodzi. Nie, nie rozumiem co mówi. Ale się domyślam. W domu trochę pracuję z dziećmi, więc wiem to i owo, nawet jeśli to ninken a nie człowiek – odparła, podnosząc już teraz spojrzenie na Yugena, po czym uniosła dłoń by palcem popukać się tuż obok kącika jednego oka. - Obserwacja jest kluczem. I słuchanie. Wystarcza mi, że wiem, że on mnie rozumie – zakończyła z uśmiechem i ponownie spojrzała na Karoshiego. - To mowa ciała, więc można powiedzieć, że trochę rozumiem – ale nie słów, nie szczeków. Tyle, że jeden szczek różnił się od drugiego… Wystarczyło to zapamiętać, starać się rozróżnić… I jakoś szło. - No to mamy coś wspólnego, bo też ich nie lubię – powiedziała to jak żart, ale i Yugen i Ikigai już wiedzieli, że żartem do końca nie było. Hao nawet wiedział dlaczego. - To spróbuj się przespać w dzień. Na pustyni tak robimy. Wstajemy skoro świt, ale koło południa ulice pustoszeją, bo jest zbyt ciepło. Wiele osób wtedy idzie się przespać, żeby po najgorszym upale znowu móc wyjść i pracować do późna, zanim z kolei zrobi się zbyt zimno – domyślała się, że zaraz padnie jakieś pytanie o nią, więc uznała, że może im tego oszczędzić i po prostu opowiedzieć o sobie. - Jak pracuję to mam takie dni, ze wstaję bardzo wcześnie i idę spać bardzo późno bez tej przerwy w ciągu dnia. Mogę tak wytrzymać jakiś czas, ale po intensywnych tygodniach w końcu przychodzi moment, że muszę się zatrzymać, bo już nie da się dalej. Wtedy śpię przez kilka dni prawie że… Z małymi przerwami. A potem znowu to samo – i jak było łatwo obliczyć… Wczoraj, a raczej dzisiaj, zrobiła dokładnie to samo: nie spała w ciągu dnia, siedziała do późna i bardzo wcześnie wstała.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Wkraczanie w tereny nieznane, zupełnie inne, zupełnie obce, zawsze wiązało się z ryzykiem, kiedy nie masz o nich pojęcia. Teorii z pustyni Hao miał całkiem sporo - sąsiedztwo z nią, nawet jeśli nie wybitnie wielkie, ale jednak, wpływało na kontakt z tamtejszymi ludźmi, tak i wiedza o sąsiadach spływała do głowy wartkim strumieniem. Takim sposobem, dla przykładu, wiadomym było, jak niebezpieczne są te piaski wbrew swoim pozorom. Że skrywają drapieżników w tunelach pod nim, czy po prostu zakopując się w tym morzu złota. Jak duże były? Co potrafiły? Napotkać na pojedyncze rysunki to znów był jedynie malutki teaser tego, czego w rzeczywistości możesz się spodziewać. Wyobrażenia o ich wielkości i niebezpieczeństwie nie były takie oczywiste, gdy potem spotykałeś się z tym twarzą w twarz. Życie w Yusetsu było bujne i bardzo dbano o to, by się rozwijało - w końcu mimo tego, że tutaj bardzo religijni nie byli, też mieli swoje świętości. Na pustyni, przez ograniczenie wody, musiały się rozwinąć bardzo wytrzymałe organizmy, które były równie niebezpieczne co taka kobra. Niekoniecznie duże, bo przecież duże ciała zazwyczaj potrzebowały więcej wody, ale to, że były małe, nie znaczyło, że bezbronne. Tak i na pewno łatwo było na pustyni zabłądzić.
- Chętnie skorzystamy z gościny. - Ta wizyta nie miała obejmować wizyty w końcu samej pustyni. Nie o to chodziło - chodziło o ten pretekst, żeby jeszcze kiedyś się spotkać. Niby nie trzeba dawać sobie celowych wymówek, aby coś zrobić, a jednak jak już sobie przygotujesz pod coś podkład, ułożysz grunt, to o wiele prościej i przyjemniej na niego wejść. - Nie wyznaję zasady, że nie istnieją głupie pytania, a jedynie głupie odpowiedzi... a jednak pozwolę sobie zadać nurtujące pytanie, które na niemądre wypadnie. Jak bardzo różnią się odczucia pustyni od tutejszych? - Teoria, to właśnie to. Wiedzieć, że tam przecież jest bardzo gorąco, a zimno w nocy. Ale jak zimno? I jak gorąco za dnia? Już widział, tak i usłyszał, że chociażby funkcjonowało się tam na zupełnie innych zasadach. Wstajesz jak najwcześniej żeby móc zaczerpnąć jak najwięcej dnia, zanim wszystko zostanie spalone słońcem. Potem jest zbyt gorąco - dlatego w dzień się skrywasz, może nawet śpisz. Pora obiadowa? Pewnie coś w tym guście. Powietrze... ciężko sobie wyobrazić powietrze bez tego wszystkiego, co zawarte było tutaj. Bez tych zapachów, tak jak teraz - woń lasu była przecież bardzo intensywna. Woń ziemi. Woń trawy. A tego wszystkiego... pustynia nie zawierała. Tym bardziej nie wyobrażał sobie tego Karoshi, ale on o tym nawet nie myślał. Nie do końca słuchał - jakieś tam dorosłe sprawy. Za to Ikigai był prawie tak samo ciekaw jak Hao. On chętniej ruszyłby w świat - ale nie było nawet o tym, żeby ruszył w podróż samemu. Chyba że tego wymagałaby jakaś pilna sytuacja.
- Naprawdę? - O, to go szczerze zaciekawiło i równie szczerze zaciekawiło. Że Airan zajmowała się dziećmi. Nie dlatego, że mu na taką osobę nie pasowała... no zgoda, troszkę jednak dlatego. Mimo tego, że znał jej łagodność i bardzo czułą stronę to wiedział, że jest przecież zdecydowaną osobą, że nie przepada za ludźmi i nie ma do nich cierpliwości. Jak już mówiłam - inna rzecz dorośli a inna dzieci, a w ogóle jeszcze inna dzikie ninkeny takie jak Karoshi, do którego naprawdę trzeba było mieć podejście i na którego należało mieć pomysł. Tymczasem, kiedy teraz spoglądał na Airan, miał wrażenie, że ona nie miała z tym najmniejszego problemu, że przyszło jej to kompletnie naturalnie, chociaż naprawdę Yugen się bał, że ta mała zołza coś jej zrobi. Nie, nie, nie martwił się o zdolności Airan. O to, że nie mogła sobie poradzić. Ale taka mała małpa nigdy nie wiadomo, co sobie ubzdura w głowie i co nagle wpadnie jej do głowy, czego nie przewidzisz.
Tak jak Airan była przyzwyczajona do ciepła pustyni, tak on był przyzwyczajony do tutejszego klimatu. Do tego porannego chłodu, do tego, że wiatr potrafił tu hulać - oh, jeśli tak samo sprawnie przemieszczał się po piaskowych wydmach to nie było takiej możliwości, żeby go nie pokochał. Jej właściwie. Tych piasków, w których tonęły łapy i stopy. Rozgrzanego tak, że w samo południe chodzenie po nim musiało być udręką. Łatwo sobie to wyobrazić, a jednocześnie bardzo ciężko samego sobie na czymś takim umieścić we własnej głowie. Brakowało zbyt wielu doznań, zbyt wielu rodzajów emocji, jakie można z tego zaczerpnąć. Zdolności obserwacji to jedno, wyciąganie wniosków - drugie. A w ogóle trzecim była zdolność przystosowania się do pierwszego i drugiego. Airan miała wszystkie trzy - i korzystała z nich w pełni, jak widać. Na misjach, tak i tutaj - przy zabawie z małym gówniakiem. To wzbudzało szacunek, bo przecież nawet nie wypadało gościa zostawiać sam na sam z dziekiem, ale Hao w tamtej chwili był jakiś taki rozespany, że jego głowa nawet normalnie nie zadziałała. Nie kiedy wszystkie te dźwięki nie były alarmujące i nie sprawiały, że adrenalina uderzała do głowy i serca, sprawiając, że te zaczynało wygrywać na bębnach wojennych.
- Drzemki w dzień potrafią być bardzo przyjemne, czasem praktykowaliśmy je latem pod drzewem na wzgórzu... czy na ogrodzie. - Poklepał bok ninkena, na którym siedział, dłonią. Ikigai i Karoshi byli zajęci jakimś mocnym ugadywaniem się między sobą sądząc po prychnięciach i pomrukach, jakie z siebie wydawali, ale pod wpływem tego gestu Ikigai podniósł łeb na moment i spojrzał najpierw na Yugena, potem na Airan i kiwnął łbem. - Intrygujące jest życie pustyni... ale na razie proponuję śniadanie. A potem mam ciekawszy pomysł, jeśli tylko nie będziesz miała nic przeciwko. Zechciałabyś mi pomóc lepiej opanować kontrolę chakry? Jeśli pamięć mnie nie myli, jest to coś, czym możesz się pochwalić. - Pamiętał, że w listach przynajmniej raz była wstawka, że jej reberu jest bardzo chakrożernym tworem i wymaga od niej bardzo dużo skupienia, żeby za szybko się nie pozbawić tej niebieskiej energii - ale to było lata temu. Yugen chciał skorzystać z tej okazji, skoro miał tak wybitną znawczynię tej sztuki, która musiała ją trenować żeby w pełni wykorzystywać własne predyspozycje. Była to rzecz, którą zamierzał między swoimi misjami przećwiczyć. Jego ninkenom również się to przyda. Nawet jeśli nie w taki bezpośredni sposób jak trening ciała.
Wskazał gestem na domostwo, a Ikigai automatycznie za tą ręką powędrował łbem, zupełnie jak w tańcu synchronizowanym, ignorując małe tarmoszenie, jakie rozgrywało się na ziemi, gdzie Karoshi właśnie próbował gryźć jego ucho - ale już nie złośliwie. Bardziej dla zabawy i chyba niemalże czule. Tak i wilk skierował się w tamtym kierunku, a mała czarna kulka za nimi, skacząc między nogami większego kolegi to obiegając go w kółko jak satelita.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

No właśnie – teoria. Przecież Atsui sąsiadowało z Yusetsu, mieli wspólną granicę, natomiast… Ani Airan nie odwiedziła wcześniej Yusetsu, ani Yugen nie odwiedził Atsui. Mogli sąsiadować, mogli wiedzieć jak jest „za granicą”, czego się tam spodziewać, ale teoria to zawsze było jedno, a praktyka to zawsze było drugie. Śmiem twierdzić, ze Airan miała trochę łatwiej, bo Pustynia była jedyna w swoim rodzaju, a odwiedzenie na przykład Kami no Hikage już wiązało się z pewnym szokiem. Na pewno było tam podobniej do Yusetsu niż w Atsui. Ogólnie cała reszta świata była raczej bardziej do siebie podobna i potem… Potem wychodziło się na Pustynię i… No właśnie. Zupełne wywrócenie wszystkiego do góry nogami. Widziała już wcześniej drzewa i trawę, więc będąc tutaj, była zupełnie na to gotowa i przyzwyczajona. Z kolei piasek pod stopami dosłownie wszędzie mógł być… No dziwnym i nowym doświadczeniem. Wcale niekoniecznie złym. Miało to na pewno swój urok.
- Mogę wam wtedy pokazać lamę i Ikigai przestanie się ze mnie nabijać – o i to się nazywa wspaniały plan na przyszłość! W jej głosie rzecz jasna nie było żadnej urazy, ot taka tam normalna zaczepka, bardzo przyjacielska zresztą, bo sugerująca, że naprawdę chciałaby ich przyjąć w Kinkotsu tak, jak oni przyjęli ją. A że mieszkała sama, to było też gdzie ich ugościć, żeby nie chodzili po ryokanach niepotrzebnie. - Och, no jasne, że istnieją głupie pytania – zawtórowała mu, zupełnie się z tą filozofią zgadzając, ale wysłuchała go do końca. Czy brzmiało to głupio? Nie, brzmiało całkowicie normalnie, Airan miała jedynie wątpliwość co do tego, o co właściwie Yugen pyta. - Co dokładnie masz na myśli? Chodzi ci tak ogólnie, czy bardziej szczegółowo? Bo tak ogólnie, to różni się chyba wszystko. Dnie macie o wiele chłodniejsze, przynajmniej teraz, noce cieplejsze niż nasze. Powietrze jest takie… rześkie. U nas samo to jest ciepłe. Nie duszne, ale takie… takie suche. W nocy jest naprawdę mroźnie. Nieraz szron widać skoro świt, jak rysuje swoje kształty na piasku – to były takie podstawy, które widać było na pierwszy rzut oka. Gorąc i mróz i wszystko w ciągu dwudziestu czterech godzin! Dlatego też Airan nie uskarżała się na chód – była przygotowana na znacznie większy, zresztą teraz owinięta była tym czarnym, naprawdę długim szalem, gdyby go rozwinąć. Przydawał się nie tylko na chłód nocy. - W dzień trzeba się osłaniać od słońca. Głowę, twarz, żeby się nie spalić, a samo powietrze potrafi dać popalić Airan w Kinkotsu nosiła chusty z koralikami na twarzy, by się osłaniać od gorąca. A jakie to były chusty! Czarne, rzecz jasna, ale jakie to piękne było. I zapewniało pewnego rodzaju anonimowość. Tylko oczy zdradzały jak zwykle wszystko. Na koniec uśmiechnęła się psotliwie, bo oto udała jej się gra słowna, chociaż nie było to szczególnie zamierzone. - Czy o coś innego pytasz? – nie była pewna, ale chętnie by mu poopowiadała. Naprawdę nie było w tym niczego głupiego. - Noszę ze sobą przyprawy z Kinkotsu. Mogę ci zrobić taką herbatę jaką pijemy u siebie, na mleku. Chcesz? Gwarantuje, że to coś zupełnie innego niż po prostu herbata z mlekiem – nosiła, bo w podróży jakoś przecież sobie trzeba radzić, a nie zawsze jest się gdzie na noc zatrzymać w ryokanie. Czasami trzeba przenocować na przykład z trupami w grobowcu.
- Tak. Kirino nie ma na to za wiele czasu, a odkąd powstała Unia, to mamy też Szkoły Ninja. Nie jestem tam na stałe, zresztą wolę pracować z mniejszą grupką dzieci, wtedy mogę się na nich lepiej skupić. To głównie dla tych, którzy nie mają w rodzinie żadnego ninja, albo są osieroceni… Takich dzieci u nas niestety nie brakuje. Więc i tak na raz dzieci nie uczy się jakoś dużo. Ale gdzieś muszą poznać podstawy. Padło na mnie – bo nie była dzieciakiem. Jakby to wyglądało, żeby dzieciak uczył inne dzieci? Więc wiek robił swoje. Doświadczenie. Łeb na karku. Zdolności – bo zupełną podstawą była kontrola chakry, bez tego… Pff. Bez tego nie było co marzyć, by było coś dalej. Zresztą gdzieś te dzieci musiały poznać, jaką mają chociażby naturę chakry. Ich entuzjazm w takich momentach był wręcz bezcenny. - Lubię dzieci. Są pozbawione tego całego… wszystkiego – zamachała odrobinę rękoma, chcąc pokazać to całe wszystko.
- No to może musisz do tych drzemek wrócić – odprała, zupełnie niezrażona, jakby mówiła… no o pogodzie. Bo co w tym takiego złego? Jeśli się nie wysypiał… Niewyspanym można było być jakiś czas, później to człowieka łapało i… I nie było zbyt ciekawie. Nawet najtwardszy ninja potrzebował czasami odpocząć. - Nie ma problemu, tylko uważaj, bo jestem surowym nauczycielem – zachichotała nawet trochę, bo całkiem ją to bawiło. Z dorosłymi nie ćwiczyła, ale z nimi nie trzeba było się tak bawić jak z dzieciakami. Bo oni wiedzieli czego się uczą i po co. Chcieli. A nie trzeba ich było do tego zachęcać. - Widziałeś kiedyś co można zrobić samą kontrolą chakry? – zapytała jeszcze, posłusznie dreptając obok tego całego orszaku do domu.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Doświadczenia złe istniały chyba tylko wtedy, jeśli żadnej lekcji z nich nie wyciągnąłeś. Można powiedzieć - złe były doświadczenia z momentu, gdy Shukaku zaatakował pustynię, złe były doświadczenia, gdy Kami no Hikage upadło i ludzie potracili tam swoje rodziny, złe były... wiele rzeczy było złych. Ale dopóki wyciągnąłeś z tego doświadczenie - nie mogły zostać wtrącone do pustego worka, z którego wysypują się tylko pleśnie, robale i sam wór tak ciążył, że nie jesteś w stanie go podnieść. Wtedy ludzkie mięśnie wiotczeją. Znika siła, rozmemłana psychika nie jest w stanie wytrzymać przeciążenia, jakie następuje i takim sposobem - pękasz. I masz swoje złe doświadczenie. Coś, o czym nie chcesz mówić, do czego nie chcesz się przyznać, co wywraca twoje wnętrzności do góry nogami kiedy tylko o tym myślisz. Więc nie myślisz, nie uczysz się, nie próbujesz... czegoś zmienić. Tylko że tutaj powstaje pytanie - co zmieniać, kiedy mierzysz się z takimi absurdalnymi siłami jak bijuu? Jak Han? Co może jeden człowiek przeciwko nim? Oh, cóż, przecież Han skądś wziął swoją siłę. Był człowiekiem - jak każdy inny. Diabelnie utalentowanym - na tyle, żeby samemu stać się diabłem i trząść tym światem. Więc stań się demonem, który go obali, albo aniołem, który uratuje to, co wokół niego. Na wszystko były możliwości i sposoby. Tylko - sięgnąć po nie, spróbować je zebrać... Tymczasem mamy te dobre doświadczenia, bo nie pozostawiały sznyty na duszy, co potem rozrywane są na kawałki, jeśli tylko je ruszysz, tkniesz. Odwiedziny pustyni, nawet jeśli będą szokiem, przecież łatwo przeżyć z włosem. Nie musisz skakać na głęboką wodę, gdy nie wymaga tego sytuacja. Wszystko można przyswoić pomalutku... i po kolei. Przecież nie musisz skakać od razu w najgłębszy ocean, żeby mieć pewność, że możesz się w nim utopić i nie dopłynąć do dna. Możesz ocean poznawać od brzegu - i tak samo można było poznać pustynię. Małymi krokami zbliżając się do prawdziwego morza piasków, ale nie schodząc na niebezpieczne tereny, które potem mogłyby cię nie wypuścić ze swojej paszczy.
- O to pytam. - Potwierdził. Domysły domysłami, lecz usłyszeć o czymś z pierwszej ręki to uzupełnić swoją bibliotekę wiedzy o nowe ciekawostki. Jak chociażby z tym powietrzem właśnie. Zwłaszcza, kiedy źródło było zaufane i masz pewność, że nie ozdobi czegoś nadmiarem kolorowych wstawek tylko po to, żeby ładnie zabrzmiało. - To niesamowite, że natura stworzyła teren pełen takich sprzeczności. - W dzień tak upalnie, by ludzie nawet musieli się chować do swoich domów, a w nocy - mróz, który nawet fizycznie potrafi być widać. Ciężkie do wyobrażenia, nawet kiedy już słyszysz o tym od kogoś, komu możesz ufać. Ciężkie do objęcia umysłem, gdy swoje życie spędzasz w klimacie umiarkowanym - i nie masz dostępu do kolorowych czasopism czy migającego ekranu, który poszerza twoje horyzonty. Wszystko zbierane było z ewentualnych podań słownych i przekazu pisanego, ale jak pisałam - na ile można było temu ufać? Wszystko sitkuj - wtedy będziesz mniej zaskoczony. - Z wielką przyjemnością. - Wzrok Yugena wyraził pełne zainteresowanie tym tematem. Lubił kuchnię - lubił dobrze zjeść i dobrze wypić. I chociaż nie był nadmiernie wybrednym, francuskim pieskiem, to nie zadowalało go wszystko. Tak i były smaki, za którymi przepadał i takie, których nie lubił. Jak na przykład rzeczy ostre. Użycie pieprzu w tym domu prawie nie istniało i było absolutnie minimalne we wszelkich daniach, bo Yugen od razu je wyczuwał i paliło mu język.
Skierowali się do wnętrza i Yugen schylił się po Karoshiego, żeby go złapać, kiedy zszedł z Ikigaia bosymi stopami na zimne panele. Nie zamierzał mu pozwolić dać od razu rury do wnętrza domu, tak i pojawiło się upomnienie diabła w tym kierunku. Że nie wolno, kiedy się takim umorusanym wraz z przygody, od razu wbiegać do mieszkania. Wnosi się brud, ten brud potem ktoś musi sprzątać - po co. Airan nie musiała się rozpowiadać i opisywać, czym dla niej jest to wszystko, o którym wspomniała. Wiedział, rozumiał.
- Dzieci są po prostu niewinne. - Nawet jeśli potrafiły być przy tym czasem okrutne, złośliwe, bezczelne czy rozpuszczone. Były niewinne. Naiwnie wierzące w to, że rodzice ich kochają i że ochronią ich przed wszystkim, więc same na prawie wszystko mogą sobie pozwolić. Jakiekolwiek wypaczenia dzieci były zazwyczaj winą ich rodziców. Zazwyczaj - bo nie dało się ukryć, że każde dziecko miało swój charakter. Tak były diabły, jak i były prawdziwe aniołki, które wpatrzone w mamę czy tatę wędrowały za nimi w ogień i nigdy problemów nie sprawiały. Często swoje cechy dziedziczyły po najbliższej rodzinie, a potem swe zachowania kształtowali nie tylko bliscy, ale również całe otoczenie.
- Powrócę, kiedy już nie będę miał gościa. Na sen nigdy nie szkoda czasu, ale gdy w tym czasie można cieszyć się towarzystwem to zmieniasz priorytety. - Odparł z uśmiechem, trzymając ciągle przed sobą Karoshiego, kiedy wkroczyli do wnętrza. - Ikigai, pokarzesz Airan kuchnię? Pójdę umyć Karoshiego. Nie martwię się, nie będziesz dla mnie bardziej surowa niż sam dla siebie jestem. - Dopowiedział jeszcze apropo wspomnianego treningu. Surowy nauczyciel - kim jest? Czym jest? Jest surowy, ponieważ wymaga? Surowy, ponieważ bije za każdy błąd kijem po łapach? Dorosłego łatwiej uczyć - to się w pełni zgadza. Ale i nad dorosłym nie da się zapanować tak, jak nad dzieckiem, dopóki nie posiadasz odpowiedniego autorytetu w swoich rękach. Tutaj na szczęście nie był on potrzebny.
Yugen zniknął w łazience, żeby wyszorować tam Karoshiego całego z ziemi i trawy, a Ikigai rzeczywiście zaprowadził Airan do kuchni. I tam mógł jej wskazać co gdzie jest do sporządzenia herbaty. Długo czasu mycie nie zajęło, ale komentarze różne - od strony szczeniaka - dało się słyszeć czasem w kuchni, kiedy raz czy dwa głośniej szczeknął. Jakby co najmniej opieprzał swojego opiekuna za to, co robi, ale biorąc pod uwagę uśmiechy Esukimo - chyba tak nie było. Tak i po chwili wrócił - zamykając drzwi na zewnątrz, żeby Karoshi się tam nie wydostał, a znów mokre szczenię przyleciało prosto do kuchni i capnęło swoją paszczą Ikigaia w łydkę. Na szczęście nie mocno - tak i nic się nie stało.
- Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli. - Yugen wrócił do kuchni i sam zabrał się za przygotowywanie śniadania, też pytając, czy takie klasyczne, do herbaty na mleku, będzie Airan pasowało. Klasyczne jak na te tereny. - Samą kontrolą chakry? Masz na myśli - czystą chakrą?
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Tak właściwie to jest to kwestia znaczenia słowa – co się ma na myśli w danym kontekście. Złe doświadczenia czyli takie, po których pozostawały złe wspomnienia? Te złe wspomnienia cieniem kładły się na umyśle, budziły w nocy, sprawiały, że mówiło się „nigdy”, zamykając przed sobą drogę na nowe możliwości i doznania, które w odpowiednich warunkach i przy odpowiednich osobach, mogły dać coś zupełnie odwrotnego – bo nie to złe doświadczenie, a dobre, razem z uśmiechem i lekkością na ramionach. O tak, to były złe doświadczenia, ale można je było przekuć na coś dobrego. Wiele rozbijało się o podejście do sprawy. O to, czy coś to w twoim życiu zmieni, czy po prostu się poddasz i to wspomnienie zawsze będzie cię ciągnąć w dół. To, jak Ichibi zrobił sobie plac zabaw z Pustyni było koszmarnym doświadczeniem dla masy ludzi. Było tym, co wywoływało płacz, co sprawiało, że człowiek czuł obezwładniający ból i wbijało w poczucie bezsilności i beznadziei. Dla Airan było to też coś jeszcze: impuls do tego, by stać się lepszą. Zachętą do pracy, by następnym razem to ona mogła bronić słabszych. I taka okazja nadarzyła się… pięć lat później, kiedy trafiła na Kami no Hikage jako siedemnastolatka, już pełnoprawna kunoichi i odłączyła się od siostry, bo ta miała swoje zajęcia. Kiedy Han położył swoje karty na stół, a Shiro-ryu, jak bezwolne marionetki, urządzili masakrę na wyspie. Tak właśnie, próbując się wydostać, spotkała Yugena i Ikigaia. Oni potrzebowali pomocy i to bardzo. Kolejne złe doświadczenie, z którego wynikło… coś dobrego.
- Jest gorąco i zimno więc. Jedno i drugie bardzo skrajne… Zachody i wschody słońca są chyba moimi ulubionymi porami. Są piękne, zwłaszcza kiedy promienie odbijają się w tym złotym piasku – z początku nawet nie wiedziała co mówić o Pustyni. Nooo… Tam było po prostu jak było, inaczej niż tutaj. Tam się wychowała, wszystko było normalne i naturalne. Ale teraz… Kiedy już się rozkręciła, to jakoś łatwiej było znaleźć odpowiednie słowa. - I wiatr. Wiesz? Przesypuje piasek tak, że wydmy się poruszają. Zapamiętasz jeden widok, a drugiego dnia to samo miejsce wygląda inaczej – można się było pogubić… Dlatego szlaki transportowe wyznaczane były przez głęboko wbite długie tyczki, bo inaczej trudno byłoby się poruszać po Samotnych Wydmach i nie pogubić. A przecież trzeba było jakoś znaleźć drogę do domu. - Tak, jest w tym coś niesamowitego. Każdemu obcemu zawsze się wydaje, że na pustyni mamy tylko gorąc i patelnię. Że chodzimy poodkrywani i świecimy gołym ciałem przez ciepło. A później jest zderzenie z rzeczywistością – tu w Yusetsu było tak… stonowanie. I ogólnie raczej w większości miejsc było. Tylko na Wyspach było zimniej niż wszędzie.
Karoshi był po prostu uroczy. Patrzenie na niego wywoływało na twarzy Airan spokój i uśmiech – i nie inaczej było teraz, gdy Yugen musiał go złapać, by nie zapaskudził wnętrza domu. Kiwnęła głową, bo tak właśnie było; dzieci były niewinne, ich charakter był różny, ale to dorośli mieli największy wpływ na to, jak się on ukształtuje do końca. Nawet największy twardziel mógł mieć miłą stronę.
- Na gościa też trzeba mieć siłę. A człowiek chronicznie niewyspany to… - przyjęła znowu uśmiech chochlika. Bo człowiek niewyspany był człowiekiem markotnym i trudno łapiącym dystans. Tak jak człowiek głodny to człowiek zły. Airan była przyzwyczajona, ale naprawdę miała nadzieję, że którejś nocy uda jej się pospać dłużej, bo inaczej będzie musiała Yugena przeprosić i naprawdę któregoś popołudnia pójdzie się zdrzemnąć. - Nie martwię się – bo to nie było coś wartego zamartwiania się. Poprosił o pomoc, której mogła mu dostarczyć, a miała takie a nie inne metody… W sensie że się po prostu nie patyczkowała. Po podstawach należało wrzucić na (kontrolowaną) głęboką wodę, by człowiek nauczył się pływać. Bo na sucho to sobie można tak było… - To ja się pójdę przebrać… - dodała jeszcze, ale wiedziała, że jej to zajmie krócej niż mycie Karoshiego. Sama klęczała w wilgotnej trawie i jej kolana i nogi poniżej nich nie należały do najczystszych, chociaż była ubrana w czerń. No i musiała iść po przyprawy! Wróciła chwilę później, w czystych spodniach i z metalowym pudełkiem, które otworzyła przy Ikigaiu. W środku były materiałowe woreczki, najpewniej z przyprawami, o których mówiła. Gdy ninken pokazał jej co gdzie jest, to zabrała się do tej arcytrudnej pracy, nie zważając zanadto na szczeki Karoshiego.
- Mam na myśli samym tym, jak ją kontrolujesz. Tym jak ją uwalniasz, ale nie do żadnego jutsu – nie była wybredna, więc klasyczne śniadanie, czymkolwiek było, jak najbardziej jej odpowiadało.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Pojmowanie słów to trudny temat. Lubiliśmy przyrównywać wszystko do encyklopedycznych znaczeń. Odwoływać się do pewnych norm, które uznało społeczeństwo i dzięki którym wzajemne porozumiewanie się było jasne. To ułatwiało kontakt, dawało płaszczyznę porozumienia, jakiej oczekiwaliśmy i jaką mogła być często blokada językowa, kiedy druga strona używała słów nam nieznanych. A jednak człowiek lubił rozumieć słowa na swój sposób. Lubił je łączyć z emocjami i budować na nich następne emocje. Obrażać się za to, że jakieś mu nie podpasowało i jednocześnie obrażać, nie mając wcale na myśli tego, co się napisało. To wszystko były trudne drogi, jakimi chodziło społeczeństwo i pomiędzy którymi przychodziło ludzkości brylować. Tak jak wirowało się po tych doświadczeniach, które jedne uznasz za złe a inne za dobra. Przecież większość ludzi załamałaby ręce, gdyby usłyszała, że doświadczenia z Kami no Hikage czy z placu zabaw, jakie uczynił Shukaku, nie były złe. Były! Przecież to był koszmar! Ktoś zamienił zwykłą codzienność w pokraczny sen, z którego nie sposób było się uwolnić!
Mimo tego, że to Karoshi miał być kąpany, nieco mokry Hao sam czuł się odświeżony zimną wodą, do której przyszło wsadzić malucha, żeby z niego zmyć tę ziemię. Przygładzał właśnie czarną koszulę i spodnie, sprawdzając, czy w ogóle do czegoś się nadaje, gdy wrócił do dużego pokoju. I też po tym powietrzu i nawdychaniu się go na zewnątrz było nieco lepiej. Senność? Zeszła. Zewnętrzny świat nie budził tak jak powinien każdego normalnego człowieka, ale to kwestia przyzwyczajenia organizmu do pewnych czynników zewnętrznych. Tak i chętnie i bezproblemowo wkroczył do kuchni, kiedy mały był już czysty i mógł bez problemu biegać po całym mieszkaniu, żeby spojrzeć, ile już herbaty zostało przygotowanej. I sam też wyciągnął pieczywo i konfiturę morelową ze spiżarki.
- Kiedy wyobrażam sobie obraz pustyni i wiatru, którego nic nie zatrzymuje, sądzę, że to musi być tak piękny jak i zgubny widok. Jeśli cały świat się przemieszcza łatwo stracić grunt. I przemieścić się razem z nim, gubiąc dotychczasowe drogi. - Mimo to nawigowanie po pustyni nie było takim koszmarem, bo przecież poruszano się po niej dość sprawnie. Jasne, było to wymagające, a sugerowanie się wędrówką słońca było na tyle bezpieczne, na ile brało się samemu poprawki na jego przemieszczanie się. Jakiś system musiał istnieć - ale żeby wbijano własno drewniane, długie pale w ziemię, które miały drogę wytyczać - tego już nie wiedział. Bardzo sprytne. Dzięki temu nawet jeśli wiatr przesunie wydmy to paliki, odpowiednio długie, będą widoczne. Z odrobiną boskiej pomocy nawet uda się bezproblemowo przemierzyć całą drogę bez zbędnych przygód i problemów. Natomiast sam fakt, jak bardzo wiatr kształtował tamtejszy krajobraz był naprawdę... magiczny. I bardzo mu się to podobało. Prowokowało taką myśl, że człowiek mógłby godziny spędzić na gorącym słońcu tylko po to, żeby ten świat zmieniał się w jego oczach. Jak każdy żywioł, tak właśnie wiatr był niesamowity. Ale tak samo niesamowity był ogień, ziemia czy woda. Każdy z nich miał swoją siłę, potrafił dawać jak i odbierać. I tylko ognia Yugen się obawiał.
- Człowiek rozdrażniony. - Uzupełnił jej słowa, chociaż miał wrażenie, ze mogło to zostać niedopowiedzeniem. Jakiekolwiek słowo nie zostałoby tu włożone z tych negatywnych byłoby dobre. Niektórzy byli flegmatyczni, inni robili się drażliwi. Ale łączyło ich jedno - fakt, że jeśli człowiek był niewyspany, to o wiele częściej był na "nie". Ze wszystkim. Zaproponuj mu to, co lubi - nie. Czego nie lubi - chyba oszalałeś! Właściwie cokolwiek nie wymyślisz będzie źle - dlatego tak ważna była część, w której człowiek jednak odpoczywał i łapał tę drobinę cennych godzin dla samego siebie i dla ciemności oraz swych marzeń sennych. Oby marzeń - przecież nawet wrogowi Yugen nie życzyłby koszmarów. Jeśli wszyscy mieliby dobre życie i równie dobre otoczenie - czy byłoby tyle zła na tym świecie? Gdybanie. Zła na świecie by nie było, gdyby ludzie nie mieli tylu pragnień i mieli więcej oporów. Gdyby potrafili bardziej się szanować i nie złorzeczyli na wszystko i wszystkich. Gdyby nie zawiść. Nienawiść. Obsesje.
Śniadanie zostało przyszykowane sprawnie i szybko. Wyłożenie pieczywa, przygotowanie talerzy, sztućców czy samych powideł na stole to moment - należało jednak poczekać jeszcze na herbatę, która gotowała się chwilę dłużej, ale to w porządku. Dzięki temu też mogło się nieco bardziej rozmięknąć masło.
- Nie słyszałem jeszcze o tym, by samą kontroli chakry można było czegoś dokonać. - czy to było jakieś... podchwytliwe? Dobrze, że Airan była wymagająca. Tylko mistrz, który wiedział, czego oczekiwać od uczniów, mógł zyskać od nich efekt zachęcający. Trzeba wiedzieć, kiedy poklepać po głowie i kiedy pacnąć po niej. Yugen nie był zresztą też dzieckiem, żeby rozckliwiać się nad nim, tak i nie był delikatniutki. Sam stawiał sobie bardzo wysokie poprzeczki, więc nie oczekiwał i wręcz czułby się urażony, gdyby ktoś mierzył dla niego niżej. Nie chciał natomiast wykorzystywać obecności Airan, toteż propozycja była raczej luźna - tak i sposobem na wspólne spędzenie czasu.
- Ja bym mógł coś wyciągnąć z twoich mięśni. I byłbym tak wymagający, że błagałabyś o litość. - Wręcz można było zobaczyć tego uśmiech pod nosem cynicznego wilczura, który, tak samo jak młode małe, co właśnie gotowe było zabić za swoje śniadanko, dostał swą michę pełną pięknego, krwistego mięcha. Trochę mogło przerażać, ile pochłaniał wilk pokroju Ikigaia. A i Karoshi nie młócił właśnie wybitnie dziecięcej porcji.
- Och, proszę, może mnie być wytrenował, mistrzu Ikigai. - Hao uśmiechnął się, niby tak jak zwykle, zamykając przy tym oczy, ale... jeeednak było w tym uśmiechu, kiedy skierował głowę ku towarzyszowi, innego. Na tyle innego, że Ikigai tylko prychnął i zanurzył paszczę w kawale mięcha, robiąc dość głośne BACH, kiedy zamiast normalnie się położyć po prostu legnął na ziemię z mięsem pomiędzy łapami.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
ODPOWIEDZ

Wróć do „Domy mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość