Dom Masaru

Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Dom Masaru

Post autor: Kutaro »

Atmosfera zrobiła się wyjątkowo gęsta, pytanie Nany speszyło Toshiro, było zwyczajnie zbyt wczesne. Kutaro z uwagą obserwował parkę Uchiha. Miał do czynienia z dwójką ninja z tego samego rodu, ale wydawało się, że ich charaktery były czasem biegunowo odległe. Stoicki Toshiro i emocjonalna Nana. Przez te kilka wspólnych przygód, Aburame doszedł do wniosku, że nie pamiętał żeby brunet stracił zimną krew. Czy to przy walce w klasztorze z bandytami, kiedy zaszarżował na niego dzikus, albo gdy wybuchły nagle drzwi na posterunku. Zawsze Nishiyama był spokojny i przez to skuteczny. W tym momencie jednak na moment stracił swój zwyczajny luz i zaczął rzucać spojrzenia na boki by kupić nieco czasu. Tutaj jednak Kutaro był bezwzględny i z pełną powagą patrzył na dwójkę. Choć jak już wcześniej wspomniano w środku kładł się ze śmiechu. Nana natomiast wpatrywałą się w niego jak kotka w mysz. No niezbyt było to miłe porównanie, ale tak to wyglądało. Co ciekawe Toshiro nie zamierzał wykpić się żartem jak na początku Benisuke podejrzewał, tylko obrał filozoficzny sposób odpowiedzi. Brakowało tylko jakiegoś pytania retorycznego na koniec w stylu “kim my w ogóle jesteśmy, co to znaczy być człowiekiem?”. Całe szczęście, że nic nie takiego nie padło.
Jednak kiedy rozmowa dalej trwała, okularnik zaczął się czuć nieco nie na miejscu. Z jednej strony zostawił przyjaciela na pastwę Nany, ale nie spodziewał się, że dojdzie do takich zwierzeń. Wpadł jak śliwka w ten sam dół, który wykopał Nishiyamą. Niby nic poważnego nie padło, lecz znając powściągliwy charakter towarzysza, nawet delikatne słowa ciężko przechodziły przez jego gardło i mogły wiele znaczyć. Więc Kutaro zaczął się czuć jakby wkroczył w nieco zbyt intymną strefę relacji Uchihów, a może to tylko alkohol przynosił mu takie myśli? Na wszelki wypadek Aburame doszedł do wniosku, że butelka sake jest bardzo ciekawa i chwilowo na niej zawiesił swój wzrok. Tak to była wyjątkowo ciekawa ceramiczna butelka. Taka smukła i w ogóle. Ale w gruncie rzeczy Kutaro doszedł do wniosku, że szczęściarz z takiego Toshiro. Chłop wszedł do jakiejś karczmy w środku Kaigan i dzięki wyjątkowo dzikiemu zrządzeniu losu, nagle piękna dziewczyna mówiła mu, że chce mu towarzyszyć w podróżach. No cóż, dla niektórych był to cel życia, ciekawe czy Nishiyama zdawał sobie z tego sprawę, co nie było do końca pewne.
Z rozmyślań o naturze ludzkich celów Kutaro został wyrwany przez szarżującą Uchihę. Okazało się, że pamięć krótkoterminową ma całkiem niezłą. Na początku Aburame odruchowo się spiął widząc czarnulkę z talerzem w ręku, lecz po chwili zobaczył wesołe iskierki w oczach i zdał sobie sprawę, że furia jest przedstawieniem doceniającym niezbyt lotny żart okularnika. Jednak z każdym krokiem Nana jakby malała w oczach i lekko zwalniała, tak więc zanim doszła dobrze do Kutaro była małą, zaspaną dziewczynką.
- No już, ano wystarczy. - Powiedział okularnik podchodząc spokojnym krokiem do czarnowłosej i delikatnie uspokajająco pogładził ją po główce. Następnie odwrócił się i zaproponował dziewczynie swoje plecy jako transport. - Chodź, zaniosę cię do spania. - Powiedział proponując fantastyczny środek podróży do sypialni jaką jest klasyczne “na barana”, a Nana mogła dla asekuracji chwycić się szyii Kutaro.
- Gdzie ją odstawić? - Zapytał Toshira o sypialnie kunoichi. - Spokojnie, jak coś to rano powiemy, że to Ty ją zaniosłeś. - Prychnął żartobliwie pod nosem licząc, że “bagaż” już podsypia. Zrobił to z czystej wrodzonej złośliwości, żeby dać przyjacielowi pstryczka w nos i zaznaczyć, że będzie mu tą scenę wypominać do końca życia. Taa, nie odpuści mu tak łatwo. Będzie żałował, że Benisuke nie przyszedł dzień później, choć może wtedy inaczej by się historia potoczyła, choć zapewne prędzej czy później te pytania musiały paść.
Po ułożeniu delikatnym położeniu dziewczyny spać. Aburame zaproponował brunetowi ostatnią kolejkę, może dwie przed pójściem spać.
- To ta sama Nana, którą znalazłeś w Kaigan? - Zapytał przy stole. - Coś Ty jej zrobił? - Męczył towarzysza z bananem na twarzy. Nie oszukujmy się, różnica w zachowaniach była diametralna, wręcz przerażająca. Sam Kutaro natomiast chwycił powoli już czarkę, i delikatnie stuknął o drugie naczynko. Następnie zaczął powoli sączyć trunek czekając na odpowiedź. Już nie haustem jak wcześniej, ale w końcu mógł się skupić na smakach sake. Dobre było psia mać. Przy okazji robaczy magik zdał sobie sprawę, że od tej napiętej rozmowy lekko przetrzeźwiał.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

Wszystko kiedyś się kończy. Nieważne, czy jest to coś pozytywnego, coś negatywnego, teoretycznie bardzo trwałego, czy kruchego. Tym razem impreza, błogi i spokojny nastrój również dobiegły końca. Bardzo szybko i nagle. Przyczyna? Jedno, wydawałoby się niewinne pytanie. Czy Toshiro mógł coś zrobić, aby temu zapobiec? Oczywiście, że tak. Wystarczyło przecież jak zawsze nałożyć maskę, rzucić jakimś żartem i zabawa toczyłaby się dalej. Dlaczego tak się jednak nie stało? Co sprawiło, że właśnie w tym momencie NIshiyama poczuł, że mógł z tej maski zrezygnować? Towarzystwo Kutaro? Nany? Alkohol? A może wszystko połączone w mieszankę wybuchową, która poskutkowała tym jak się zachował. Słowa, które wypowiadał zdawały się płynąć same. Jak gdyby przyszła pora na spowiedź. Kierował je tak na prawdę i do Kutaro i do Nany. Z jego perspektywy, obojgu należało się odpowiednie wyjaśnienie tej sytuacji. Szczególnie widząc powagę z jaką oboje do tego podeszli. Być może przesadził? Źle odczytał ich zamiary? Miało wyjść zabawnie, a wyszło zbyt poważnie? Nie zachował się tym razem tak jak się tego spodziewali? Każdy przecież miał temat, który sprawiał, że się gubił. Wydaje się, że Aburame i Uchiha odnaleźli ten należący do Toshiro. Tego samego, który nawet w najgorszych sytuacjach potrafił zachować spokój i opanowanie, teraz miotał się w swoich myślach i grał trochę na zwłokę mając w ogóle problem dobrać słowa. Czarnowłosy dopiero po otrzymaniu odpowiedzi od Nany poczuł, że zepsuł chyba wszystkim wieczór swoją spowiedzią. Nie była gotowa na to, aby też udzielić mu na to odpowiedzi? Pewnie, że nie była! Dlatego obróciła to w półżart, półserio, tak jak powinien to zrobić Toshiro. A może to pytanie było zwykłym żartem i zaczepką, a Nishiyama potraktował to bardzo poważnie? Poczucie wolności i swobody bardzo szybko go opuściło. Zbyt szybko się przywiązywał i był bardzo naiwny myśląc, że inni mają podobnie. Spojrzał w kierunku Kutaro, który patrzył się namiętnie na butelkę, a potem wrócił spojrzeniem do swej rozmówczyni odpowiadając jej na pytanie wzruszeniem ramion. Nie czuł się już teraz dobrze z tym co z tego wyszło. Żałował, że zdobył się na odwagę. Wszystko byłoby dużo prostsze gdyby tego nie zrobił, a teraz jedynie skomplikował sprawę. Dopiero teraz dostrzegł jak Nana kurczowo trzymałą się stołu gdy mówił. Czyżby jednak trochę przejęła się tym wszystkim? Wstając i podchodząc w jego stronę zachwiała się lekko wspierając się na nim. Nishiyama mimowolnie uniósł swe ręce dając więcej powierzchni, których można było się uczepić i na nich wesprzeć, no i przy okazji asekurował dziewczynę przed upadkiem. Nie wiedział za bardzo co teraz zrobić wpatrując się w czarne włosy, które zasłaniały mu teraz twarz jego rozmówczyni. Nie spodziewał się kolejnych słów, które usłyszał, ale przyniosły mu pewnego rodzaju... ulgę? Tak, to chyba było to. Tym bardziej, że coś się zmieniło. Tak, teraz widział to wyraźniej. Czyli ten cały teatrzyk z jego strony jednak coś znaczył? Powoli zaczynał tracić rachubę. Tak to już chyba jednak było z tą nieprzewidywalną kobietą, na której twarzy wymalowana była teraz ulga. Po raz kolejny go wcięło odbierając mu mowę, więc podczas tych paru zdań przybrał jedynie niezręczny uśmiech, a gdy padła obietnica przytaknął jedynie głową.
Następnie Nana jak gdyby nigdy nic wróciła do przyjacielskiej sprzeczki z Kutaro i jego wcześniejszej uwagi odnośnie domniemanej wielkości tancerki. Zabawnie patrzyło się na to jak między sobą się przekomarzają. Niestety Aburame na pewno musiał poczuć się trochę jakby został na chwilę odtrącony na bok, albo zupełnie im niepotrzebny, co w sumie nie było prawdą, bo wytłumaczenie było też w sumie kierowane w jego stronę. Toshiro chciał, aby wiedział jak się z tym wszystkim czuł, aczkolwiek wyszło to zupełnie inaczej niż sobie wyobrażał. O takich rzeczach chyba powinno rozmawiać się we dwójkę, nieprawdaż? Może wtedy Kutaro mógłby mu dać świeży pogląd na tę sprawę. Jeśli będzie okazja to na pewno będzie musiał go podpytać co o tym myśli o ile oczywiście on sam będzie się z tym dobrze czuł. Nie trzeba było jednak długo czekać na to, aż bateryjki w końcu wyczerpią się czarnowłosej. Toshiro od pewnego czasu jednak trwał w zadumie i obserwował to jedynie lekko nieobecnym wzrokiem, na ziemię sprowadziło go jednak pytanie Kutaro, na którego plecach spoczywała Nana.
-Jak wyjdziesz to na prawo do końca korytarza, po schodach do góry, znów na prawo i dwa pokoje dalej od Twojego pokoju.- pokierował swojego przyjaciela i parsknął śmiechem, gdy usłyszał szpileczkę od okularnika. -Daj spokój, nie mogę Ci niczego odejmować.- odparł, a na jego twarz znów wrócił uśmiech. Ten to na prawdę potrafił rozluźnić sytuację. Toshiro zawsze zastanawiało jak to robił i nigdy nie mógł wyjść z podziwu. Gdy dwójka opuściła pomieszczenie Nishiyama spojrzał na butelkę i chwilę się w nią wpatrywał. Następnie bez zastanowienia sięgnął po nią i nalał sobie kolejną czarkę, którą od razu wypił. Ech, oby nie pamiętał tego wieczoru. Wiedział jednak, że raczej nie ma na to szans. Bawił się chwilę czarką okręcając ją, aż w końcu Aburame do niego wrócił i zaproponował dalszą rozmowę. Cóż, okazja, na którą myślał, że poczeka trochę dłużej. Widząc uśmiech bruneta na twarzy Toshiro mimowolnie również pojawił się szeroki uśmiech na twarzy, a następnie pokręcił głową i parsknął po prostu śmiechem. No nie wytrzymał tego spojrzenia. Może jednak nie wyszło tak źle? Odwzajemnił stuknięcie.
-Ciężko uwierzyć, co? W każdym razie cieszę się, że też się dogadujecie.- zaczął, a na jego twarzy dalej malował się uśmiech, już nieco mniejszy, ale jednak, w końcu przyszła pora na kolejne wytłumaczenia. -Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że tak wyszło. Jakoś tak te wasze poważne miny sprawiły, że musiałem to z siebie wyrzucić. - parsknął śmiechem na samą myśl jak to komicznie mogło wyglądać z perspektywy Kutaro. - Nie wiem jak to wszystko się tak potoczyło. Od słowa do słowa, zaczęliśmy razem podróżować od Kaigan. Na murze nas rozdzielili, a potem jakoś tak się złożyło, że razem podróżowaliśmy, przebywaliśmy ze sobą, poznaliśmy się, poopowiadaliśmy o sobie i... Tak jakoś wyszło. Okazało się, że mamy całkiem podobne historie. Nana też jest niezrzeszona, że tak to ujmę. No i najwidoczniej jakoś się przy mnie zadomowiła, bo żeby nie było ma wolną rękę i może w każdej chwili odejść, ale chyba odpowiada jej moje towarzystwo, bo cały czas tutaj jest.- opowiedział i zamyślił się na krótką chwilę. - Co Ty o tym myślisz?- oznajmił po tej krótkiej pauzie. Chciał poznać zdanie Aburame odnośnie tego co usłyszał. Był w sumie teraz jedyną osobą, której rady mógł zasięgnąć w tym temacie. Nie miał pojęcia jak dalej potoczą się losy jego i Nany. Być może okularnik miał jakąś trafną uwagę, czy też myśl, która mogłaby mu wskazać ścieżkę, którą powinien obrać?
0 x
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 803
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: Dom Masaru

Post autor: Nana »

1 ,2, 3 sekundy później spała na dobre. Kutaro zdecydował się ją podnieść i zanieść do spanka. Miło z jego strony. Był dobrym chłopcem. Uczynnym, wesołym i roześmianym. Ewidentnie troszczył się o swojego przyjaciela. Chciał dla wszystkich jak najlepiej. Nawet tak zagubiona osoba jak Nana mogła to dostrzec. Czy Toshiro zrobiłby tak samo? Musiała przestać ich porównywać. Nie miała ku temu powodów. Nie był to przecież żaden konkurs. Nie potrafiła, dlaczego? Wciąż piekły ją poliki od momentu, w którym młody Aburame pogłaskał ją po głowie. Dlaczego zasłużyła sobie na jego uwagę? Przecież praktycznie chciała go zaatakować. Nikt nigdy jej nie głaskał. Chciał dodać jej otuchy? Pocieszyć. Udało mu się. Wtedy poczuła, że wszystko będzie dobrze. Dziwne uczucie. Praktycznie jej nieznane. Mogłaby się do niego bez problemu przyzwyczaić. Wygoda bywała jednak niebezpieczna i złudna. Krótkie chwile. Chciała wyciągnąć z nich jak najwięcej i cieszyć się każdą sekundą. Czas pędził jednak do przodu. Nim się obejrzała została zarzucona na plecy i spała. Spała aż do rana. Jego plecy nie były wygodne. Twarde, umięśnione, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało. Wymarzony środek transportu dla pijanej panienki, na który przecież nie zasłużyła. Co innego mogłaby sobie wyśnić? Szczęściara z niej. Teraz to widziała. Była bezpieczna, znalazła osoby, które chciały się nią opiekować. Zdecydowanie na to nie zasługiwała, mimo wszystko taki obrót spraw przynosił jej komfort. Za pewne były to jedynie krótkie, ulotne uczucia, które jutro znikną na dobre. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. To, co wydarzyło się dzisiejszego wieczoru, nie mogło mieć wpływu na jej dalsze losy. Rano musiała znów wrócić do bycia sobą. Trochę oziębłą, skrytą. Tak było lepiej dla wszystkich. Zwyczajna nieunikniona prawda, nie miała na nią wpływu, nawet jeśli by sobie tego życzyła. Czego w takim razie chciała? Dotychczas jej decyzje, cele były prostolinijne, zrozumiałe. Teraz nie była już niczego pewna. Wzięła głębszy oddech napadając się przyjemnym zapachem i kołysaniem. Nie zdawała sobie sprawy, że to jej transport do sypialni tak pachniał. Nie wiedziała, w którym momencie została położona do łóżka, nie obudziła się ani na moment. Od razu wtuliła się do poduszki zasypiając jeszcze głębiej.
Czy zepsuła imprezę? Za pewne. Jak zawsze przesadziła, wypaliła coś głupiego. Mogła przecież się powstrzymać. Nie była już dzieckiem, wypadało przestać zachowywać się jak jedno. Jak zwykle najpierw działała, potem myślała. Czy żałowała pytania, jakie rzuciła w stronę Toshiro? " To coś więcej i wiem też, że mi na niej zależy". Czy on żałował swojej odpowiedzi? Miała tak wielką nadzieję, że nie. Samolubnie chciała, żeby wszystkie jego słowa okazały się prawdą. Widocznie odzwierciedlały to co sama czuła. W tym wszystkim całkowicie zapomniała o biednym Kutaro, który musiał być tego wszystkiego świadkiem. Była to dla niego zdecydowanie niezręczna sytuacja. Może czuł się niepotrzebny. Miała nadzieję, że się na nią nie gniewał. Od kiedy zaczęło jej zależeć na uczuciach i zdaniu innych? Zwaliła winę na alkohol, przecież sama od siebie nie zakrzątałaby sobie główki takimi bzdurami jak ludzkie uczucia, prawda? Zdecydowanie! Leżała, spała, chociaż sen nie dawał jej ukojenia. Burza przeróżnych myśli nękała ją całą noc. Nie miała siły się podnieść, albo otworzyć oczu. Wciąż wszystko trochę wirowało. Raz było jej zimno, potem gorąco. Tak wyglądał kac morderca? Leżała na boku, oddychając miarowo.
Nowa okropna myśl nawiedziła ją w następnym koszmarze. Jak będzie wyglądało jutro? Chciała zapomnieć. Marzyła o tym, żeby wymazać z pamięci ten przeklęty wieczór. Czy jej się uda? Może akurat jej czyny zostaną wybaczone i umysł sam wymaże wspomnienia ze wczorajszej nocy. Karma niestety zawsze doganiała swoich dłużników. Nana była przesądna. Wiedziała, że nie było po co przed nią uciekać. W sumie mogłaby odejść. Wyjść po kryjomu zanim panowie się obudzą. Opuścić posiadłość, Daishi. Zawsze jakiś plan awaryjny. Czemu by nie? Nie musiałaby zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów i wyborów. Często uciekała bez płacenia z przeróżnych miejsc. Nie byłby to dla niej pierwszy raz. Ciekawe co teraz robili, kiedy spała. Rozmawiali? Niewątpliwie. Zżerała ją ciekawość o czym mogli rozmawiać. O niej? Miała nadzieję, że nie. Po co marnowaliby cenny czas na tak błahy temat. Była na tyle bezwartościowa, że nie wniosłaby nic pożytecznego do ich życia. Oprócz wiecznego utrapienia i wygórowanego temperamentu. Toshiro doskonale już o tym wiedział. Teraz i Kutaro mógł się przekonać na własnej skórze. Nana potrafiła być przyjemną i roześmianą dziewczynką, jednak wchodzenie z nią w głębsze relacje było zgubne. Jej dzikość i impulsywność w końcu wychodziły na powierzchnię i dawały o sobie znać. Nie pomijając mroku, który doskonale się kamuflował, ale wciąż tam był. Głęboko zakorzeniony w jej sercu. Czy obydwoje widzieli, jaka była naprawdę? Mimo wszystko cały wieczór zachowywała się naturalnie, szczerze. Czy to również była jej część? Niemożliwe. Wina sake - tak zdecydowała. Nie było takiej opcji. Nie była dobrą osobą. Nie zamierzała pozwolić sobie na takie bezsensowne i głupie marzenia. Jej los był przesądzony. Nie zasługiwała na wątpliwości. Czemu jednak tak bardzo kłuło ją z tego powodu w klatce? Zwinęła się w kłębek w końcu odganiając od siebie natłok myśli. Znalazła ukojenie w śnieżnobiałym śniegu, pokrywającym klify z Hyuo. Idealny sen.
0 x
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Dom Masaru

Post autor: Kutaro »

Kutaro spokojnie szedł przez korytarz w kierunku wskazanym przez Toshiro. Na prawo do końca korytarza, schodkami na górę i do jednego z pokojów. Całkiem duży był ten dom jego przyjaciela. Nana przyjemnie ciążyła na plecach. Uczucie było podobne do ciężkiego ciepłego kocyka. Chociaż wcześniej okularnik zażartował na temat jej wielkości to naturalnie szczuplutka dziewczyna nie była żadnym problemem i trzymając ją na swoich plecach i asekurując pod kolanami Aburame krok po kroku wędrował przez cichy już dom. Było już późno i Kutaro zastanawiał się ile czasu zostało do świtu, był ciekaw czy na północy dni były krótsze, może dłuższe, a może takie same. Każdy miał swoje tempo imprezowania i niestety wyglądało na to, że czarnowłosa co prawda wielkim ogniem, ale wypaliła się bardzo szybko, taka notka wybuchowa. Kutaro z cicha wypuścił nosem powietrze śmiejąc się z własnego żartu. Nie to co Toshiro, który raczej był takim węgielkiem przez długi czas się żarzącym.
Nagle po drodze robaczy magik przypomniał sobie o pewnym planie. No tak, trzeba było wymienić robaczka, który podarował Nanie. Mentalnie połączył się z owadem ukrytym gdzieś przez dziewczynę. Dobra, dalej żył. Następnie wyszukał w sobie najmłodszego Kikaichū jakiego mógł znaleźć. Nakarmił go porządnie chakrą, a następnie podmienił żuczki. Nie wiedział czy to cokolwiek da, ale skoro stawonóg by spał i sam był całkiem młody to powinien do rana przeżyć. W końcu wtedy ułożył Uchihę do spania i nakrył kocem. Była teraz jak mała dziewczynka, słodka i bezbronna. Człowiek mógł czasem zapomnieć, że również była maszyną do zabijania jaką był każdy shinobi. Zerknął po pokoju czy czegoś nie brakuje i skierował się do wyjścia. Potem zamknął drzwi i wrócił na dół.
Tam czekał na niego Toshiro, który przewidując dalszy tok imprezy nalał alkoholu do czarek. No tak, teraz w końcu doszli do fragmentu spotkania, na który raczej się nastawiali. Chyba żaden z nich nie miał w planach dzikich tańców, które chwilę później zamieniły się w napiętą, a raczej namiętną dyskusję. Nie oszukujmy się, dalej rozmowa była echem żywszej części wieczora, ale przynajmniej teraz wiedzieli na czym stoją.
- Ciężko uwierzyć? - Powtórzył pytanie bruneta. - Ta. Parę tygodni temu spotykasz zagubioną dziewczynę w karczmie, a teraz… - Urwał bo zwyczajnie nie wiedział jak nazwać ich relację. Niby mistrz i uczeń, ale nie do końca. Coś w tym romantycznego było, a może nie, może tylko i aż przyjaźń. Szukając słów doszedł do wniosku, że może nie wszystko trzeba było od razu szufladkować w słowa, więc skończył wymowym. - To. Wkopałeś się Toshiro. - Zakończył ze złośliwym uśmiechem. Następnie kiedy usłyszał tłumaczenia o “tym jak wyszło”. - Daj spokój, bawiłem się świetnie, na początku ledwie się powstrzymywałem od śmiechu. Ale chyba tego potrzebowaliście. Czasem trzeba powiedzieć drugiej osobie co się myśli. - Zakończył już poważniejszym tonem. Co prawda już zaczął odpowiadać na główne pytanie to w końcu przeszedł do meritum.
- Myślę… myślę, że dobrze jest mieć kogoś. Kogoś do kogo można wrócić po misji. Kogoś przy kim nie musisz oglądać się za ramię. Idealny świat nie istnieje, ale to nie jest powód, żeby nie próbować stworzyć nieco ciepła w tym zimnym jak pizda świecie. I doskonale wiesz, że nie chodzi mi tylko o to żebyś to Ty miał gdzie wracać. Znasz ją dłużej i wiesz, że Nana ma swoje problemy. Tym bardziej, że mówisz, że wasze historie są podobne. Masz szansę być dla niej tym ciepłem. To dobra rzecz. - Zakończył z pocieszającym uśmiechem. Trochę mu się zebrało na filozoficzne myśli, miał nadzieje, że Toshiro się tym za bardzo nie przejął. Żeby nieco uciec od swojego wywodu wysączył z czarki kolejny łyk sake. Gdzie było w tym wszystkim jego miejsce? Jeszcze nie wiedział, ale prędzej czy później je znajdzie, zawsze znajdował. Nawet jeśli sam nie wiedział, w jakim kierunku idzie, to liczył na to, że nogi wiedzą. Gdzieś daleko był cel i tylko idąc do przodu dało się do niego dojść.
- A teraz wybacz idę się pierdolnąć spać. Rano pomogę Ci ogarnąć stół. - Powiedział, oczywiście o ile Toshiro nie miał żadnych dodatkowych tematów do rozmów, i skierował się na górę do swojego pokoju. Na odchodne jeszcze zaproponował pół naczynka sake, tak na dobry sen. Jutrzejszy ranek miał być ciężki, ale cóż sam na siebie to sprowadził. Choć raczej było warto.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

W życiu tak jest, że nieważne jak długo będziemy odwlekać pewne sprawy, to i tak zawsze wrócą i uderzą w nieoczekiwanym momencie. Tym razem ten moment przyszedł dużo szybciej niż Toshiro się spodziewało. Rozmowa, zarówno jak wyznania wyszły z niego dość naturalnie, być może pod wpływem chwili, ale jednak. Z jednej strony czuł, że oboje potrzebują tego wyjaśnienia no i byli zebrani we dwójkę, więc było łatwiej to przekazać, a z drugiej... Nie był pewny czy nie było to po prostu za wcześnie. Ech, gdyby tylko nie uległ presji tak jak to było dzisiaj, tej nocy. Wszystko byłoby dużo łatwiejsze gdyby tylko wytrzymał. A teraz? Teraz nie wiedział, czy Nana nie zrobiła tego samego i nie była to po prostu dobra mina do złej gry. Przytaknięcie zawsze było dużo łatwiejsze. Niby twierdziła, że czują to samo, jednak dla niej to zapewne coś dużo nowszego niż dla Toshiro. Cóż. W jego życiu też była, osoba, przy której słabł. Dalej jest dla niego ważna, wiadomo, ale teraz niestety to nie jest już to samo. Czy to było podobne uczucie? Nie był pewien. Każda relacja była inna, wyjątkowa. Cieszył się w sumie, że nie siedział teraz z tym wszystkim sam, bo pewnie nie skończyłoby to się zbyt dobrze. Tym razem był z nim Kutaro, który swoją drogą właśnie wracał po odprowadzeniu Nany. Brunet całkiem dobrze to podsumował. Nishiyama wpadł i to po uszy, z drugiej strony po czymś takim albo bardzo szybko uwolni się od niesfornej Uchiha, albo zostanie z nim już na pewno na dłuższy czas. Wszystko będzie zależeć od najbliższych dni.
-Jak śliwka w kompot.- przyznał i parsknął śmiechem. Aburame też chyba do końca nie wiedział jak zdefiniować ich relację. Dwójka zainteresowanych nie potrafiła, więc nie było się czemu dziwić. Jego dalsze słowa były jednak dla Toshiro bardzo pokrzepiające. Dawały nadzieję na to, że rzeczywiście robił dobrze, bo przecież od samego początku dążył do tego o czym mówił mu Kutaro. Takie właśnie były jego motywacje od samego początku. On miał tę bezpieczną przystań, nawet jeśli nie czuł, że taka była, a Nana była skazana na gorszy los, dlatego właśnie chciał jej dać to, czego jej brakowało.
-Dzięki, Kutaro. Na prawdę. Utwierdziłeś mnie w tym co wiedziałem już jakiś czas, ale chyba nie chciałem tego do końca zaakceptować albo uwierzyć, że jest prawdziwe. Mam też nadzieję, że wiesz, że dla mnie jesteś taką osobą, przy której nie muszę się oglądać za ramię...- powiedział i na jego twarzy pojawił się uśmiech. -No, chyba, że coś kombinujesz albo chcesz mnie w coś wkopać.- dodał i zaśmiał się ze swojego żarciku. Oprócz tego on sam miał nadzieję, że był taką osobą dla Aburame. Jeśli nie, no cóż, tylko by się potwierdziło, że za łatwo się przywiązuje i za łatwo ufa ludziom, do których chociaż trochę udało mu się zbliżyć. Nigdy się tego za pewne na pewno nie dowie, no chyba, że sprawdzi go swoim genjutsu, ale wiadomo, że tego robić nie chciał i nie zamierzał. Tym bardziej, że wiedział z doświadczenia, że ludzie bardzo różnie na to reagują i coś naturalnego dla niego, mogło być naruszaniem strefy komfortu innych.
-Jasne, żaden problem. W sumie ogarnę trochę teraz, bo rano może być ciężko. Dobranoc, jeszcze raz dzięki za dziś.- oznajmił już dość pogodnie, a następnie dopił swoją czarkę i odprowadził wzrokiem okularnika, gdy ten udał się na spoczynek. Wsłuchiwał się w oddalające kroki, a raczej bardziej coś w stylu człapania. W końcu wejście po schodach i odgłosy zniknęły. Nastała zupełna cisza. Został sam ze sobą. Dopiero po dłuższej chwili złapał się na tym, że wpatrywał się w pustą przestrzeń, a przez jego myśli przechodziło mnóstwo myśli. W końcu jednak zebrał się i rzeczywiście zaczął ogarniać przestrzeń, która wcześniej była przestrzenią imprezową. Butelki, talerze, jedzenie i wszystko inne co tam się znalazło zostały bardzo szybko uprzątnięte. Nie posprzątane, ale uprzątnięte. Zaraz po tym samemu udał się na piętro do swojego pokoju, aby oddać się w objęcia Morfeusza. Sen o dziwo przyszedł bardzo szybko. Toshiro był dużo bardziej zmęczony niż mu się wydawało, zapewne głównie przez to, że ten wieczór był bardzo wymagający pod względem emocjonalnym, a ta sfera... Cóż, była dość problematyczna. Czy to ze względu na to z jakiego rodu pochodził? Bardzo możliwe. Zawsze wydawało mu się, że jego krewni są tacy jacyś... Bardziej rozemocjonowani, nawet jeśli byli z wierzchu spokojni i opanowani to zawsze kierowali się bardzo mocno uczuciami. Czy on też tak robił? Tak, chyba tak, ale bardzo nieświadomie. Jak jednak będzie jutro? To się okaże.
0 x
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 803
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: Dom Masaru

Post autor: Nana »

Następnego dnia rano...

No i kurwa przyszło rano. Światło słońca bezlitośnie raziło ją prosto w twarz. Leżała tak jeszcze kilka chwil krzywiąc się z niezadowolenia. Jak długo spała? Zaledwie kilka godzin. Niewystarczająco. Normalnie nie potrzebowała dużo godzin snu, jednak kac zaczynał dawać jej się we znaki. Zdecydowanie wczoraj przesadziła, chociaż jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy. W końcu usiadła na łóżku, wciąż z zamkniętymi oczami. Trwała tak kilka dłuższych chwil. Jakim cudem znalazła się w łóżku? Ktoś ją przetransportował? Nie pamiętała drogi. Przesadziła z sake. Oczywiście. Nie miała mocnej głowy, rzadko piła. Nawet przykryto ją kocykiem. Ojej. Jej serce zabiło o dwa razy za szybko. Ktoś się o nią zatroszczył. Totalna nowość. Dlaczego by to zrobił? I kto? Taki przyjemny zapach...
Trwając tak stwierdziła, że najwyższa pora wstać. Nawet nie czuła się przecież aż tak źle, zdecydowała się otworzyć powoli zaspane oczka. Przetarła je wierzchem dłoni. Zamrugała kilka razy, żeby przywyczaić się do porannego słoneczka. Nagle poczuła ten okrutny ból głowy. Skrzywiła się ponownie padając z powrotem na posłanie. Chyba jednak zostanie tutaj na dłużej. Leżała tak kilka chwil w bezruchu, jak gdyby bała się ponownie wzbudzić ból głowy. Niestety nie było jej dane dłużej odpoczywać. Uderzenie mdłości przyszło niespodziewane. Nim się zorientowała wyskoczyła szybko z łóżka i pobiegła do łazienki. Zwróciła całą, praktycznie pustą, zawartość swojego żołądka. Było jej okropnie słabo. Położyła się na podłodze, zwinęła w kulkę ukrywając twarz w dłoniach. Ewidentnie cierpiała. Zasnęła na kilka chwil, nie zdając sobie z tego nawet sprawy. Obudziła się nagle, cała zziębnięta, drżąc lekko. Koniec, zebrała się, wstała. Zaczęła się ogarniać, wykąpała się, umyła i wytarła niedokładnie. Brała małą Kiki ze sobą, uważając, żeby nie zrobić jej krzywdy. Kiedy była już gotowa, narzuciła na siebie czarne, zwiewne kimono, które służyło jej za podomkę. Zatrzymała się na chwilę spoglądając w lustro. Kredowo blada skóra i podkrążone oczy. No tak, wyglądała jak chodząca śmierć. Uszczypnęła swoje poliki dwa razy, żeby nadać im trochę różu. Niestety niewiele pomogło. Najciszej jak potrafiła ruszyła w stronę kuchni. Nie chciała nikogo spotkać Nie chciała nikogo obudzić. Kiedy dotarła na miejsce zajęła się paleniskiem i zaparzeniem herbaty. Ustawiła na stoliku trzy kubki. Ktoś widocznie tutaj wczoraj uprzątnął. Potem zajęła się zmywaniem naczyń. Między myciem, a wycieraniem zastanawiała się co się wczoraj wydarzyło. Pamiętała wszystko jak przez mgłę. Im bardziej próbowała się skupić tym bardziej uporczywie bolała ją głowa. Wspomnienia jednak wracały falami, ku jej nieszczęściu. Tańce, zabawa i brak uprzedzeń. Uśmiechnęła się na samą myśl. Wciąż dziwiła się sama sobie, że potrafiła się tak zachowywać w czyimś towarzystwie. Co ją napadło? Toshiro. No tak. Toshiro i jej pytanie. Przegięła. Pewnie się gniewał. Dziwne uczucie niepokoju zagościło w jej sercu. Dlaczego najpierw działała a potem myślała?
Postanowiła zająć się czymś, żeby odgonić niepotrzebne myśli. Tak jak ostatnio, zabrała się za przygotowywanie posiłku, śniadania. Czy robiła to z poczucia winy? Może. Było to dla nie całkowicie obce i nowe uczucie. Odszukała kilka warzyw, umyła je i zabrała się za krojenie. Po alko bardzo trzęsły jej się ręce, więc nikogo pewnie nie powinno zdziwić, że się zaraz przecięła. Syknęła, odłożyła nóż spoglądając na rozcięty palec. Rana nie wyglądała na głęboką, szybko się zagoi. Wymyła ją w zimnej wodzie i wróciła do przygotowań. Kiedy w końcu uporała się z warzywami odszukała kilka jajek i zabrała się za robienie omletów z warzywami. Nic specjalnego. Nie należała przecież do wyśmienitych kucharek. Potrafiła zrobić coś zjadliwego, to tyle. Toshiro był od niej znacznie lepszy w kuchni. Sama przywykła do jedzenia po karczmach lub kupowania jakiś przekąsek. Nie potrzebowała wiele. Teraz jednak przecież nie robiła tego dla siebie. Stanęła nagle spoglądając na smażącego się omleta. Zapach był bardzo przyjemny, rozchodził się po całym pomieszczeniu, niestety przywracał jej nudności. Wiedziała jednak, że sama również będzie musiała coś przełknąć, żeby w końcu poczuć się lepiej. Czemu gotowała? Czemu starała się dla kogoś innego? Toshrio czy Kutaro. Po co? Ogarnęła ją fala złości na samą siebie. Co chciała przez to osiągnąć. Nie była nikomu nic winna. Przejmowanie się innymi było słabością, którą powinna za wszelką cenę uniknąć - wmawiała sobie przewracając pierwszego omleta na drugą stronę. Potem przyszła kolej na następnego. W między czasie nalała herbaty, która zdążyła się zaparzyć. Nie rozumiała, dlaczego wciąż się tak zachowywała. Wczoraj miała wymówkę, sake. Teraz? Teraz nic jej nie usprawiedliwiało. Może rzeczywiście zaczynała się zmieniać. Przypomniała sobie swoje odbicie w lustrze. Wyglądała jak zawsze, nie licząc podkrążonych oczu i praktycznie przeźroczystej cery. Czyli trochę gorzej niż zwykle, jednak nie miało to nic wspólnego ze zmianami, jakich się doszukiwała. Była sobą, więc dlaczego zachowywała się tak obco? Słabość. Czy ta dwójka stała się jej słabością? Słabości trzeba się pozbyć, Nana. Głos jej byłego senseia wyraźnie odbił się echem w jej głowie. Nie słyszała go od lat. Powrócił w takim momencie. Wtedy, kiedy przestała wierzyć w jego nauki. Znów lekko zadrżała. Było jej zimno. Ale czy dlatego się trzęsła? Miała na sobie jedynie to cienkie kimono, które moczyło się od jej niedokładnie wytartych, mokrych włosów. Czyżby lato powoli ich opuszczało? Chłód. Przychodził chłód.
0 x
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Dom Masaru

Post autor: Kutaro »

Kutaro się obudził jakby został zdzielony łopatą przez łeb. No tak, znowu to samo. Może kiedyś przyjdzie taki poranek gdy nie obudzi się, w domu Toshiro bez kaca. Tecnicznie rzecz biorąc był takie dni, bo wcześniej mieszkał tutaj przez jakiś czas, lecz zawsze pierwszy dzień się tak kończył. Takie niestety były skutki przyjemnej rozrywki przy alkoholu. Niektórzy uważali, że nie trzeba się dobrze bawić by pić alkohol, Kutaro jednak nie był takiego zdania i póki co nie zdarzało mu się by zapijał smutki. Samego procederu nie za bardzo rozumiał, no cóż nie zawsze wszystko musiał wiedzieć. Czasem lepiej było pewne powody zakryć tajemnicą. Może po prostu nie Kutaro jeszcze natrafił jeszcze na problemy, które wymagały zapijania.
Na czym tam się ostatnia dyskusja skończyła? A no tak, Nishiyama pytał go o opinie Benisuke na temat relacji z Naną. “Bogowie, czemu go o takie rzeczy pytali ludzie.” Aburame przetarł rękami zbolałą twarz. Sam nie wiedział co o tym myśleć, a jeszcze inni pytali go o radę. Świat go bolał od tego picia, czemu się jeszcze zamartwiał problemami, których się nie dało dobrze rozwiązać. Czasem najlepiej było po prostu iść do przodu i zobaczyć co się stanie. Nadmierne plany przynosiły tylko niespełnione pragnienia. Choć marzenia trzeba było mieć. Kutaro podrapał się po spuchniętej mordzie. Zapewne w całym pokoju unosił się obrzydliwy zapach przetrawionego alkoholu, a wczoraj było tak fajnie. Jednak prędzej czy później trzeba było się zebrać i wstać z łóżka. Na początku usiadł na łóżku i przygotował się na kolejną falę bolesnego pulsowania w głowie. Ta jak stary przyjaciel po chwili nadeszła. Chwilę przesiedział przyzwyczajając się do cierpienia i po chwili przeszedł do właściwej pozycji stojącej jak na człowieka przystało. Jego przyjaciel go jednak nie opuszczał i ponownie przybrał na sile. Aua.
Na czym to ostatnio skończył dyskusję? No tak. Bezpardonowo urwał ciężkie wątpliwości przyjaciela i poszedł spać. Miewał bardziej przyzwoite finisze imprezy. Benisuke pamiętał tylko, że na odchodne wyśmiał żartobliwe pytanie Nishiyamy o niecne plany.
- Ta. już lecę na ciebie nastawać. - Prychnął. - Ale dziękuję, też jestem tutaj spokojny o moje plecy. - Dodał poważniejszym tonem przed odejściem na górę. Może Uchiha chciał jeszcze zamienić parę słów i podzielić się problemami w cztery oczy. Kutaro pokręcił głową, myśląc nad swoją niezgrabnością socjalną. Czy jak to można było inaczej nazwać.
Z uwagi na chęć prezentowania się mniej więcej jak człowiek, Aburame doszedł do wniosku, że pójdzie się umyć, więc poczłapał w tamtym kierunku. Zimna woda miała go rozbudzić, umyć i przywrócić nieco godności utraconej wczoraj. Chociaż chyba, aż tak źle nie było. Nawet stał na nogach. Coś mu się jednak wydawało, że nie wszyscy tak dobrze znieśli wczorajszy wieczór. I mając w pamięci ostatnie eskapady nie miał na myśli Toshiro, który najwyraźniej alkohol znosił całkiem dobrze. W końcu po smętnym spacerze Kutaro trafił do małej łaźni. Wchodząc doszedł do wniosku, że ktoś go jednak uprzedził i nie jest pierwszą osobą, która dzisiaj wstała. Lodowata woda wstrząsnęła ciałem ninjy ale po chwili zaczęłą dawać przyjemne uczucie czystości i oddalała zatrucie. Przede wszystkim również przywracała do człowieka życie utracone kilka godzin wcześniej. Po obmyciu się Kutaro wziął jeden z białych prostych zestawów kimona i koszuli i skierował się tym razem w kierunku miejsca zbrodni na jego głowie. Czyli z powrotem do salonu.
Co ciekawe, osobą, która wcześniej zaznaczyła swoja obecność w łaźni nie był gospodarz, a raczej druga Uchiha. Najwyraźniej właśnie zaczynała robić jakieś śniadanie, co dało się wyczuć już przed wejściem do pomieszczenia.
- Ładnie pachnie, dzień dobry. - Mruknął zachrypniętym głosem Kutaro. - Jak się spało? - Zapytał, ale chwilę później zerkając przelotnie na dziewczynę sam sobie odpowiedział. - Nie ważne. - Posłał jej zmęczony uśmiech. Usiadł przy stole i przysunął do siebie jeden z kubków herbaty. Powoli odzyskiwał kolejne krople siły. Po kilku pierwszych ostrożnych łykach opróżnił szybko resztę naparu. Następnie bez słowa wstał chwycił swój pusty kubek i jeden dodatkowy i poszedł w kierunku kuchni.
Pełny postawił przed Naną, a swój pusty tuż obok. Potem skierował się do dzbanka by przygotować kolejną partię napoju. Nie odzywał się, nie dlatego, że miał jakieś animozje, tylko po prostu był zmęczony i nie widział potrzeby, żeby się odzywać. Może też nie chciał się narzucać. Patrzył trochę ze swojej perspektywy, nie chciałby żeby ktoś się nad nim użalał, więc podobnie traktował innych. Nawet jeśli oni tego potrzebowali. Gesty dla niego wystarczały. “Napij się, będzie lepiej.”. Dziewczyna wyglądała jakby znacznie gorzej przeszła noc. No cóż, niestety takie były smutne prawa pijaństwa, które bezwzględnie traktowały drobniutką Uchihę. Po chwili gdy woda się zagotowała, nalał sobie kolejną porcję herbaty i jeśli Nana wypiła swoją to również zapełnił i jej naczynie.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

Wraz ze wschodzącym słońcem nastał nowy dzień. Promienie słoneczne przeszły przez okno w pokoju trafiając prosto w twarz Toshiro. Ten zacisnął mocniej powieki, jednak światło nie chciało odejść. Wciąż męczyło biednego Nishiyamę, który na pewno nie doszedł do siebie jeszcze po ostatnim wieczorze. A może jednak udało mu się zregenerować? W żadnym wypadku. Pierwsze co go uderzyło wraz z rozchyleniem powiek to nieprzyjemne ból w skroni. Bezwarunkowo zmrużył oczy, aby stopniowo dostosowywać wzrok do nowych, jasnych warunków. Nie było to oczywiście łatwym zadaniem, gdy słońce świeciło prosto w twarz, a on wczoraj wypił nie wiadomo ile. Rozmasował twarz obiema dłońmi, a następnie podniósł się powoli siadając na łóżku. Wstał skoro świt. Jego myśli momentalnie wróciły do wczoraj. Pamiętał wszystko. Każdy mały detal, postawę Nany i mimikę Kutaro. Ech, a byłoby łatwiej gdyby to się nie wydarzyło, nieprawdaż? Pomimo tego czarnowłosy nie czuł się z tym wszystkim źle. Przecież nie mógł, bo to co mówił to najszczersza prawda i gdyby chciał to nie mógłby się tego wyprzeć. Czy to cokolwiek zmieni? Bardzo możliwe. Nie miał pojęcia czego mógł się teraz spodziewać po Nanie. Ba, nie wiedział nawet czego się po sobie spodziewać, ponieważ pierwszy raz miał taką sytuację. Nie można też było powiedzieć, że było mu bardzo komfortowo z tym wszystkim. Wkraczał na zupełnie nowy teren, jednak jeśli to co mówiła Uchiha było prawdą, nie był w tym wszystkim sam.
W końcu powoli podniósł się z łóżka i spojrzał przez okno. Było tak wcześnie rano, a on po takiej imprezie już na nogach. Nie wyspał się zupełnie i pewnie miał lekko podkrążone oczy, ale trzymał się na pewno całkiem dobrze. Kac morderca na pewno doskwierał, ale nie tak, żeby nie mógł funkcjonować. Co jednak pomyśleli sobie o nim inni? Cóż, na to nie miał żadnego wpływu. Ze swojej strony zrobił co mógł i dał od siebie wszystko. Czy otrzymał wszystko od drugiej strony? Miał wrażenie, że nie do końca. Przynajmniej od Nany. Temat dalej był otwarty. Nie mógł też jej za to winić, więc wszystko dalej pozostawało w impasie. W międzyczasie nasłuchiwał, czy w domu nastał jakiś ruch. Wydawało mu się jednak, że wstał na tyle wcześnie, że nikt nie miał prawa być jeszcze jakkolwiek przytomny. Taką miał zależność. Po alkoholu bardzo szybko wstawał, ale za to albo musiał wziąć sobie drzemkę, albo padał nieco szybciej tego samego dnia jeśli nie musiał niczego robić. Toshiro nie był jednak typem, który w standardowy sposób wiódł swe życie. Zamiast odpoczywać i narażać się na jakieś dziwne myśli, on wolał pójść do swego dojo i tłuc maniakalnie trening od rana, choć zdecydowanie nie był w pełni sprawny. W pewnym momencie jednak złapał się na tym, że zaraz mógłby roznieść budowlę razem z fundamentami dlatego wypadało skończyć i wrócić do rzeczywistości. Ile trenował? Godzinkę? Półtorej? Może dwie? Nie za długo, nie za krótko. Tak, w sam raz na rozruch dnia. Szczególnie w tym stanie ciężko było określić ile dokładnie minęło. Wyżycie się przebiegło pomyślnie, a przy tym raczej nikogo nie powinien pobudzić, bo hałas aż tak się nie niósł. Można było wziąć kąpiel i zająć się śniadaniem i ogarnięciem domu. Wracając spostrzegł, że ktoś już go ubiegł. Fizyczne odreagowanie na pewno pomogło i Nishiyama mógł podejść do tego z bardziej trzeźwą głową, no i po umyciu się, zdecydowanie bardziej odświeżoną głową. Zimna woda była jak odpowiedź na jego modlitwy. Przyniosła rozluźnienie mięśni i ukojenie. Zaraz po tym do jego uszu dotarły jakieś dźwięki z kuchni. Czyli dwójka jego gości, lub bardziej - domowników, była już na nogach. Dobrze, ale niedobrze. Toshiro oczywiście miał swój zestaw kimon, więc jako jedyny pozostawał przy czerni. Nawet po domu nie paradował w innym kolorze niż ten. Najwidoczniej tak już miał. Zapach niósł się już po korytarzu uderzając w jego nozdrza, a zaraz potem do żołądka. Był cholernie głodny.
-Dzień dobry Wam.- oznajmił pojawiając się cicho w progu. Oczywiście dalej lekko przepitym głosem. -Ładnie pachnie. Mam nadzieję, że się chociaż trochę wyspaliście.- oznajmił nie wiedząc co powiedzieć więcej i wszedł do pomieszczenia robiąc rozeznanie w tym co się tam dzieje. Kutaro widocznie zajął się zbawiennym, gorącym naparem, a Nana przyrządzaniem jedzenia, znowu. W sumie cieszyło to Toshiro, bo przynajmniej nabierała w tym coraz to większego doświadczenia. Jedzenie zawsze smakowało lepiej jak zrobiło się je po swojemu. Gdy tak przechodził zastanawiając się czy jakoś może się przydać, przyjrzał się lepiej dwójce, która zjawiła się tutaj wcześniej. Aburame wydawał się zdecydowanie lepiej znosić poprzednią noc, za to Uchiha nie wyglądała zbyt dobrze, na dodatek gdy czarnowłosy tak przemykał całkiem blisko to dostrzegł ranę na dłoni. W wolnej chwili podszedł jak gdyby nigdy nic, wziął tę dłoń, spojrzał na ranę, potem na Nanę, potem zerknął na Kutaro i na końcu wrócił wzrokiem do Nany. Dało się wyczuć drżenie dłoni i to, że są chłodniejsze niż zazwyczaj, ale to drugie akurat mogło być spowodowane niedawną kąpielą, tak jak w jego przypadku.
-Nie musiałaś... Ale dziękuję. Jeśli chcesz to możemy to opatrzyć po śniadaniu.- oznajmił spokojnym tonem, jak gdyby nigdy nic powoli oddając dłoń jej właścicielce, a następnie jeśli było coś jeszcze do roboty to pomógł to dokończyć, czy to przy robieniu śniadania, czy podawaniu go, czy też cokolwiek innego co jeszcze zostało do zrobienia. Oczywiście dostrzegł, że zostało posprzątane już do końca. Dlaczego czarnowłosa to robiła? Nie miał pojęcia? A może to Kutaro zajął się sprzątaniem, a Uchiha widząc to zaczęła przygotowywać posiłek? Mogli to wiedzieć jedynie oni. W międzyczasie również zamierzał skorzystać z ciepłego naparu, który rozgrzewał dodatkowo od środka i dawał poczucie odnawiającej się energii.
0 x
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 803
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: Dom Masaru

Post autor: Nana »

Nie minęło dużo czasu, a do kuchni zawitała pierwsza osoba. Z jednej strony wiedziała, że ten moment nadejdzie, z drugiej obawiała się spotkania po wszystkim co wczoraj zaszło. Kac moralniak szczypał po oczach, chociaż o tym nie wiedziała. Wciąż czuła się paskudnie. Psychicznie i fizycznie. Po cholerę się spiła? Nie było co płakać nad rozlanym mlekiem.
- Ohayo - rzuciła w stronę Kutaro z wyraźną ulgą. Sama zdziwiła się ze swojej reakcji. Chyba bardziej stresowała się spotkania z Toshiro, stąd ta ulga? Zerknęła na przybysza przelotnie. Ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy. Nie zdążyła mu odpowiedzieć. Widocznie sam zauważył w jakim była stanie. Zaśmiała się, nie potrafiła inaczej. Jego pozytywna energia tak działała. Przebywanie w towarzystwie Kutaro było łatwe niczym oddychanie. Może to jakaś technika? Genjutsu? Kto wie. W końcu Toshiro potrafił zmusić ją do mówienia prawdy, może Kutaro miał jakieś inne asy w rękawie, o których jeszcze jej nie powiedział? Po kilku chwilach ciszy podszedł do niej z pełnym kubkiem herbaty. Przyjęła go z wdzięcznością spoglądając na jego zawartość. Przyjemnie ogrzewał jej skostniałe dłonie. Upiła pierwszy łyk krzywiąc się delikatnie. Tak przyjemnie i tak nieprzyjemnie. Jej żołądek zaprotestował, jednak ciepło próbowało go ukoić. Zastanawiała się nad kolejnym łykiem. Znów spojrzała na Kutaro przelotnie, przygotowywał właśnie herbatę, więc jedyne co zobaczyła to jego plecy. P l e c y. Omg. Nagle jej się przypomniało. Uh. - Kutaro - zaczęła, zanim zdarzyła się powstrzymać. Już żałowała, że zwróciła na siebie jego uwagę. Idiotka. Czuła jak piekły ją policzki, miała nadzieję, że chłopak weźmie to za sprawkę alkoholu. Niestety te jeszcze bardziej się zaróżowiły na wspomnienie pacania po głowie. Jak to tak. Weź się kurwa w garść. Miała nadzieję, że takich rzeczy nie będzie pamiętać, ale jednak. Ciepło jego pleców, zapach, nawet nakrył ją kocykiem. Jeśli na nią spojrzał od razu odwróciła wzrok. Zasłoniła pełne wargi wierzchem dłoni jak gdyby się nad czymś zastanawiała. Może nad ucieczką? Trwała w ciszy jeszcze krótką chwilę. - Dziękuję za wczoraj - wypaliła w końcu już żałując, że w ogóle się odezwała. Pewnie w ogóle by się nie ruszyła, jednak z zamyślenia wyrwał ją spiekający się omlet, syczący niebezpiecznie. Dosłownie kilka sekund później a zrobiłby się czarny jak smoła. Szybko wróciła do przygotowywania śniadania. Na talerzyku obok już robiło się tłoczno od omletów. Jeszcze ze dwa i wystarczy. Zdawała sobie sprawę, że panowie pewnie jedzą dużo. Chociaż nie wiedziała w jakim stanie będą ich żołądki wolała przygotować za wiele niż za mało. Odgarnęła pasmo mokrych włosów za ucho, żeby jej nie przeszkadzało. Nie spojrzała więcej na Kutaro. Może zastanawiała się czy coś powiedzieć. Tak czy tak do tego tanga potrzeba było trojga...
więc zaraz potem do zabawy dołączył Toshiro. Podskoczyła delikatnie na dźwięk jego głosu. Przywitała się nie odwracając wzroku od smażącego się omleta. Nie wiedziała co miałaby mu powiedzieć. Dziękować czy przepraszać? Zdecydowała się pójść na łatwiznę i zwyczajnie przemilczeć całą niecodzienną sytuację. Nie chciała popełniać kolejnych błędów, jak przed chwilą zagadywanie Kutaro. Bez sensu. Tylko się pogrążała. Lepiej było nie mówić absolutnie nic. Rzeczywiście ładnie pachniało? Jej od zapachu robiło się tylko niedobrze. Widocznie dwójka lepiej znosiła takie ilości alkoholu niż ona. Walczyła z nudnościami na każdym kroku, jednak dziarsko trzymała pion. Wiedziała, że pewnie wyglądała jak stojący blady duch z podkrążonymi oczami. Była sama sobie winna. Nie mogła się nad sobą rozczulać, nie było to też w jej stylu. Zasłużyła, trzeba znać swoje granice.
1, 2, 3 sekundy później Toshiro nonszelanco chwycił jej dłoń, jak gdyby było to całkowicie normalne. Mimowolnie wstrzymała oddech. Oczywiście odmówiła patrzenia na Uchihę, więc z uporem wpatrywała się w swoją dłoń spoczywającą na jego dłoni. Otworzyła usta, jak gdyby chciała coś powiedzieć, ale słowa nie popłynęły, więc z powrotem je zamknęła. Indimidating. Robił to specjalnie? Następnym swoim gestem sama się zdziwiła. Ledwie zauważalnie zacisnęła palce wokół jego dłoni. Przytrzymała ją na kilka krótkich chwil w swoim słabiutkim uścisku, jak gdyby nie chciała, żeby ją puszczał. Może w ogóle nie poczuł tego gestu? Jego dłoń wydała jej się taka silna i ciepła, w porównaniu z jej małą, skostniałą łapką. Kiedy ją puścił, szybko zabrała dłoń do siebie, wypuszczając powietrze. Nie zdawała sobie sprawy, że zapomniała o oddychaniu. Uh, głupia. Życie nie było dla nie problemem. Walka, przetrwanie, śmierć. To ludzie byli tą zmorą, z którą miała problemy.
- To tylko draśnięcie. Nic mi nie będzie - odpowiedziała cicho, kiedy w końcu udało jej się jakimś cudem odezwać. Wciąż czuła na dłoni dziwne mrowienie, które zostało po cieple jego skóry. Nie musiałaś i dziękuję. - Tylko się nie przyzwyczajaj. Nie będę Twoją kucharką - powiedziała grożąc mu drewnianą szpatułką, którą trzymała w drugiej rączce. Ton poważny, mina poważna, ale kąciki ust subtelnie odwrócone ku górze. W końcu udało jej się na niego spojrzeć. Starała się żartować, w jakiś dziwny Nanowy pokręcony sposób. Znowu wyszło jej raczej średnio. Koniec z gotowaniem śniadania i nadmiernym staraniem się. Po co to wszystko? Nie chciała przecież nikomu zaimponować, nie było czym. Chciała należeć do grupy. Okazać wdzięczność, być przydatną. Tak, chociaż sama jeszcze o tym nie wiedziała. - Możecie nakryć do stołu - rzuciła w końcu kończąc przygotowywać śniadanko. Potem zaniosła warzywne omlety, półmisek z sałatką na stolik. Kutaro miał za pewne wystarczająco czasu, żeby dokończyć parzenie herbaty. Byli gotowi na kolejny wspólny posiłek, niczym prawdziwa drużyna. Team Daishi, lets go!
0 x
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Dom Masaru

Post autor: Kutaro »

Na początku dnia Kutaro czuł się jakby coś go zjadło, przeżuło i wypluło. Był cały zmięty i wymęczony lecz z każdym krokiem życie zaczynało do niego wracać. Krok po kroku jakby roślina którą ktoś właśnie podlał, prostował się i wracał do żywych. Pomocne w tym było także dosłowne podlanie w postaci prysznica. Kiedy w końcu zawędrował do kuchni czuł się znacznie lepiej niż jakiś czas wcześniej gdy się obudził.
A już na pewno lepiej niż Nana. Dziewczyna była blada jak kreda i sądząc po lekkim drżeniu rąk średnio znosiła alkohol. Chociaż gdy do pomieszczenia wszedł Aburame najwyraźniej starała się przybrać jak najlepszą maskę. Choć czy była na nią potrzeba? W końcu była wśród “swoich”, najwyraźniej musiała jeszcze chwilę popracować, żeby czuć się w pełni komfortowo, lecz może bez wspomagacza w postaci alkoholu. Niektórzy najwyraźniej potrzebowali więcej czasu do zadomowienia się i rozluźnienia. Tak więc Benisuke zamierzał pomóc wspomnianym pracowaniu. Tylko pytanie było jak.
- Hm? - Machinalnie mruknął słysząc swoje imię gdy przygotowywał wodę na herbatę. Po chwili jednak się zreflektował, przypominając sobie o zadaniu jakie sobie ustalił. - Coś Ci trzeba? - Jednak ona nic nie potrzebowała. Patrzył na nią ciemnymi oczami, okulary gdzieś zostały w pokoju. Rzadko mu się to zdarzało, ale powiedzmy, że dzisiaj nie miał do szkieł głowy. Jednak okazało się, że chciała tylko podziękować za wczorajszą pomoc. Tylko. Czy Aburame liczył na coś więcej, jakieś pytanie, komentarz czy stwierdzenie? Tylko, a jednak coś się w niej kotłowało, jakieś spięcia i nerwowe gesty. Najwyraźniej jeszcze było nieco za wcześnie. Słysząc więc podziękowanie Kutaro ponownie się pokrzepiająco uśmiechnął. - Ja też, dobrze się bawiłem. Ładnie tańczysz. - Odparł lekko zachrypnięty, po czym odkaszlnął by naprawić głos. Wczorajszy wieczór w istocie był bardzo dobrą rozrywką, nawet jeśli końcówka była nieco bardziej poważna. W gruncie rzeczy był on tym czego potrzebował. Odprężenia. Nawet jeśli dzisiaj płacił za ten relaks w postaci ryzyka marskości wątroby.
Dziwną sytuację, rozproszył Toshiro robiąc wejście gospodarza. Chociaż udawał, że jest świeży, zwarty i gotowy. To po chwili obserwacji niepewnego kroku, było się pewnym, że Uchiha również miał w życiu lepsze poranki.
- Fantastycznie… - Sarknął Kutaro na pytanie o sen. - Wiesz co? Kiedyś przyjdzie taki dzień, że pierwszy ranek u Ciebie obudzę się bez bolącego łba. - Dodał Aburame z przekąsem nawiązując do swoich poprzednich rozmyślań na temat jego wizyt.
Zaraz. Wspominałem, że Nishiyama rozproszył niezręczną sytuację? Nic bardziej mylnego. Minutę później tylko dolał oliwy do ognia wyrażając troskę o skaleczenie Nany. Aburame nie zwrócił na nie wcześniej uwagi gdyż, albo wciąż pół jego mózgu spało, albo nie chciał się jej narzucać i robić z kunoichi ofiary. No cóż. Patrząc z boku na sytuację, Kutaro miał wrażenie, że tylko nieludzki kac i spowodowana nim bladość uratowały dziewczynę przed spłonięciem cała jak burak. Byłoby to całkiem kawaii, jak to się mówi w starej mowie, lecz wkopałoby ją tylko głębiej. A jednak czasem zatrucie bywało pomocne. Najzabawniejszy w całej tej sytuacji był sam prowodyr - Toshiro, który wydawał się być zupełnie nieświadomy tortur jakie jej zadawał. Niektórzy to zostali pobłogosławieni domyślnością średnio omszałego otoczaka, szczęściarze. Niestety sam Kutaro musiał to obserwować i walczył czy powinien pogadać o tym z przyjacielem, zacząć płakać ze śmiechu, czy raczej jakoś ratować damę z opresji. Albo przyjąć trzecią opcję i nie robić absolutnie niczego jak jakiś tchórz. Sam się za to nienawidził, ale nieszczególnie miał ochotę odbywać powtórkę z wczoraj. Pewnie będzie musiał, z Nishiyamą zamienić dwa słowa. Przede wszystkim przed jakąkolwiek misją, bo w obecnym stanie są zagrożeniem dla siebie wzajemnie.
Nie chcąc tego dłużej oglądać, Benisuke zabrał się do przygotowywania stołu pod śniadanie. Zaniósł świeżą herbatę na stół i skierował sie do spiżarki po więcej jedzenia.
- Co tu masz Toshiro? Jakieś owoce? Ciastka? - Zapytał plądrując schowek. Następnie zabrał naręcze bananów i kilka jabłek, oraz figowe ciastka. Obok tego podstawę dobrego śniadania czyli bułki. Wszystko razem postawił na stole przed dwójką. Po czym siadł do stołu.
- Smacznego. - Powiedział zapraszając dwójkę do jedzenia. Przez dłuższą chwilę jadł w ciszy. Żując to owoc, to pieczywo, to omlet pani kuchni i popijając herbatą. Smakołyk figowy zostawił sobie na koniec. W końcu gdy posilił się na start zagadał do Uchihy. - Co będziemy dzisiaj robić? - Z głupia zapytał rozbijając atmosferę zanim zaczęła znowu zgęstnieć.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

Gdy w życiu idzie za dobrze, może nam się wydawać, że to wszystko jest jedynie iluzją, w której ktoś nas umieścił. Na szczęście zarówno Nana jak i Toshiro mieli oczy, których nie dało się akurat pod tym względem oszukać. Nie mieli w takim razie wymówki, że nie wiedzieli. Właśnie doskonale wiedzieli, że nic z tego co ich otacza nie jest iluzją tylko najprawdziwszą prawdą. Być może właśnie to było w tym wszystkim dla nich najgorsze, bo przecież nie mogli wierzyć, że jest inaczej. Widać było, że każdy w pomieszczeniu starał się udawać jakby wczoraj się nie wydarzyło. Być może i dobrze. Pozwoli to uniknąć sytuacji, w której ktoś mógłby się poczuć nieswojo lub niekomfortowo, prawda? Nishiyama nie zamierzał w takim razie w jakikolwiek sposób rozbijać stworzonej przez Kutaro i Nanę bańki, w której nic się nie stało. Mimo tego nie dało się ukryć dziwnej reakcji czarnowłosej na jego głos, a może mu się tylko przewidziało? Był mimo wszystko dalej zmęczony wczorajszą popijawą jak i porannym treningiem. Może po prostu się poparzyła albo coś w ten deseń?
-Mam nadzieję, że ten dzień nigdy nie nadejdzie. Krąży takie przysłowie, że gości wita się chlebem i.... solą. Tak, solą. No to u nas jest takie przysłowie, że wita się sake i sake. W końcu to coś z czego chyba najbardziej słyniemy.- zaśmiał się jak gdyby nigdy nic. Prawdą było przecież, że to właśnie Daishi słynęło z najlepszych napoi wyskokowych, więc nic dziwnego, że w tym regionie bardzo się tym chwalili. Tym bardziej, że sake może być mniej lub więcej procentowa przez co nadaje się zarówno do spożytku codziennego jak i na najznamienitsze bankiety, czy święta. Od czarnowłosej nie dostał żadnej odpowiedzi. Czy powiedział coś nie tak? Hm. Dziwne. Może jednak mocno wzięła do siebie jego słowa i jednak chciała się zdystansować zamiast zbliżyć jak to wczoraj sugerowała pod wpływem alkoholu. Cóż. Otrzymywanie co chwilę sprzecznych bodźców było dla niego całkiem kłopotliwe. Nie mógł jej przecież winić, bo sam zapewne też tak robił.
W obliczu braku jakiejkolwiek reakcji sam wziął sprawy w swoje ręce i to nawet bardzo dosłownie. Nana bardzo mocno unikała jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego, a oprócz tego za każdym razem nadumała się jak paw. Z drugiej jednak strony poczuł jak na moment zaczepia się mimo wszystko o jego dłoń. Drugi raz nie zamierzał tego zignorować, więc sam po prostu zacisnął nieco bardziej i pogładził ją krótką chwilę kciukiem po wierzchu dłoni zanim ją wypuścił. Czy Toshiro robił to specjalnie? Być może. Badał granice, a także to jak to wszystko wygląda i być może będzie wyglądać w przyszłości. Raz był bierny i nie wyszedł na tym dobrze, dlatego tym razem nie mógł nie podjąć żadnych kroków w tej kwestii.
-No weź, tak dobrze Ci idzie.- parsknął śmiechem widząc groźną Nanę i jej jeszcze groźniejszą broń. Chyba nie wyszło tak źle skoro udało jej się doprowadzić do tego, że po parsknięciu uśmiech momentalnie nie zszedł z jego twarzy, nieprawdaż?
-Wszystko czego dusza zapragnie, a jak czegoś nie będzie to na następny raz się załatwi. Daj tylko znać.- oznajmił widząc jak Kutaro przystąpił do abordażu. Wydawało się jednak, że poradził sobie bez problemu. Okazało się, że bardzo szybko udało im się ze wszystkim uporać i wspólnym wysiłkiem zasiedli do wspólnego śniadania. -Smacznego.- odparł równie krótko i zaczął przyglądać się wszystkiemu co było na stole i powoli nakładając sobie wszystkiego po trochu. -To jest dobre pytanie, na które na ten moment nie znam odpowiedzi, ale najpierw chciałbym zacząć od porozmawiania o czymś jeśli nie masz nic przeciwko.- zaczął i zwrócił się bezpośrednio do Kutaro, a potem zerknął na chwilę w kierunku Nany. - Niedługo po wydarzeniach w Sogen odwiedziliśmy Ryuzaku, jak już Ci wcześniej wspominaliśmy. Nie zjawiliśmy się tam przypadkowo. Zostałem zaproszony przez pewne stowarzyszenie zwane szerzej jak Saisei. Organizacja ta walczy z wpływami Antykreatora na całym świecie. Wasza dwójka co prawda nie miała przyjemności zobaczyć jak to wszystko wygląda, ale ja niestety tak. Nie są to przelewki, dlatego jeśli jesteśmy coś w stanie zrobić i chociaż spowolnić jego działania, aby móc dalej szukać rozwiązania to myślę, że jak najbardziej powinniśmy z tego skorzystać. Przez to chcemy spróbować wspólnie swoich sił w ich szeregach i myślę, Kutaro, że Ty też byś się tam odnalazł. Ludzie z Feniksów mają się ze mną tutaj skontaktować i jeśli to zrobią to chciałbym wziąć Cię na spotkanie ze sobą. Oczywiście tylko jeśli sobie tego życzysz.- temat być może był całkiem poważny, ale przecież i tak czy siak taka była ich praca. Walczyli dla swoich rodów, czy też tych, którzy zapłacili więcej, więc równie dobrze mogli to robić przyczyniając się do rozwiązania globalnych problemów, a nie tylko tych małostkowych.
0 x
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 803
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: Dom Masaru

Post autor: Nana »

W końcu zdobyła się, żeby komuś podziękować za cokolwiek. Jeden z pierwszych razów, jak nie pierwszy. Dotychczas dawała jakieś „znaki” wdzięczności, ale to tyle. Teraz wreszcie udało jej się wydusić z siebie całe d z i ę k u j ę. Nie lada wyzwanie, była z siebie dumna. Kutaro był widocznie wyjątkowy dla Nany, nawet jeśli o tym nie wiedział. A co otrzymała w zamian? „Ładnie tańczysz”. No tak. Zwykłego „proszę” kurwa nie miał? Był to pewnie bezinteresowny komplement, którego nie potrafiła przyjąć w żaden sposób. Jej policzki jeszcze bardziej poczerwieniały przybierając kolor soczystej truskawki. Zacisnęła usta w cienką linię. Sam fakt, że ktoś oglądał ją tańczącą był krępujący, chyba jeszcze bardziej niż spanie na plecach Kutaro. Chwyciła w łapkę czysty widelec i bez żadnego ostrzeżenia dźgnęła nim chłopaka w ramię. Nie za mocno, ale na tyle, żeby go zabolało. - To za wczorajsze nazwanie mnie dużą - fuknęła na niego i od razu zrobiło jej się lepiej. Już nie była taka zdenerwowana, pozwoliła sobie nawet na szczery śmiech. Niestety krótki, bo przez skórze mięśni brzucha nudności wróciły ze zdwojoną siłą. Nie było niczym nowym, że Nana reagowała na wiele rzeczy agresją. Niczym mały piesek, york. Za wiele emocji, uczuć, złości czy strachu? Atak był zawsze doskonałą odpowiedzią! Pasował do każdej okazji. I tutaj nie było inaczej. Potem wróciła do robienia śniadania jak gdyby nigdy nic.
Chwilę później do pomieszczenia zawitał Toshiro i zrobiło się jeszcze ciekawiej. Z początku trochę go ignorowała. Szła na łatwiznę, niestety gospodarz miał inne plany i jak zwykle nic nie umknęło jego uwadze. Mimowolnie zacisnęła delikatnie swoją dłoń. Z jednej strony chciała, żeby wyczuł ten niewinny gest, z drugiej bała się jego reakcji. Typowa Nana. Nie wiedziała czego chciała, dzieliła włos na czworo. Wszystko bezsensownie komplikowała własnymi uprzedzeniami i brakiem obycia. Ku jej zdziwieniu Toshiro odwzajemnił jej gest. Szybkim ruchem podniosła na niego czarne oczka, szukając jego spojrzenia. Również zacisnęła swoją dłoń odrobinę mocniej. Na jej pełnych ustach wykwitł szczęśliwy uśmiech, zarezerwowany tylko na te specjalne okazje, które coraz częściej pojawiały się w jej życiu. Coraz częściej też się uśmiechała, miała dla kogo. Przy Toshiro i Kuatro nie łatwo było zachować powagę, nawet dla niej. Wręcz przeciwnie. Każda chwila spędzona razem była lekka jak piórko. Jeszcze kilka chwil wpatrywała się w jego ciemne oczka, jednak kiedy rozłączyli swoje dłonie czar prysnął i przyszło im wrócić do rzeczywistości. Mimo wszystko dobry humor pozostał. Może jednak wydarzenia zeszłej nocy na coś się przydały? Odbijały się echem po zebranych czy tego chcieli czy nie. Poczuła wielką ulgę, że nikt niczego nie żałował. No może ona, tego tańczenia na stole - zdecydowanie.
W końcu zebrali się przy stole. Przystawiła kubek z gorącym napojem do ust napawając się ciepłą parą drażniącą ją buzię Już zrobiło jej się odrobinę cieplej. Na jedzenie było jeszcze chyba za wcześnie, bała się cokolwiek spróbować. Istniało wielkie prawdopobobieństwo, że skończyłaby ponownie zarzygana w toalecie. Nie chciała, żeby chłopcy byli tego świadkami. Z drugiej strony warto było coś przekąsić, inaczej nie będzie miała siły na nadchodzący dzień. A miała dzisiaj tyle do zrobienia. Treningi same się przecież nie wykonają. Niestety. Może sobie odpuści? Kiedy stała się taka leniwa?! Za pewne odkąd Toshiro zaprosił ją do mieszkania w tym pięknym zamku i niczym szczęśliwa księżniczka nie musiała nic szczególnie robić, żeby przetrwać. Korzystała z jego gościnności. To jego wina. Zdziwiła się, kiedy zaczęli poranek od poważnych tematów, jednak nie miała nic przeciwko. Wydarzenia z Ryuzaku zdecydowanie zmieniły ich życie i wciąż miały swoje wpływy na ich wspólną przyszłość. Toshiro postanowił podzielić się ich planami z Kutaro, co bardzo ją ucieszyło. Sama dziwiła się własnej reakcji. Chyba chciała, żeby takie miłe przyjemne chwile razem trwały już wiecznie. Była naiwna? Tak, chociaż o tym nie wiedziała. Humor, uczucia i gesty innych bardzo szybko się jej udzielały. Była podatna na wszelkie wpływy, nieświadomie oczywiście. Tak jak zresztą wczoraj i teraz.
- Powiedziano nam, że możemy się od nic wiele nauczyć - wtrąciła się do rozmowy. - Rozwinąć pod ich skrzydłami. Zdobyć siłę i umiejętności do walki - dodała miedzy jednym a drugim słowem Toshiro. Spoglądała na jednego to na drugiego. Tak naprawdę nie wiedziała jaki cel w życiu posiadał Kutaro, ale miała cichą nadzieję, że właśnie się dowie. Dla niej liczyła się zemsta i siła, dla Toshiro również. Kutaro wydawał jej się osobą nieskazitelną, nie aż tak popsutą jak dwójka Uchiha. Może nie interesowała go ciągła walka? Sama wykorzystywała organizację bardziej pod siebie, dla własnych celów i pragnień. Nie miała tak czystych intencji jak Toshiro, który rzeczywiście chciał walczyć z Antyrektorem dla dobra ogółu. Mimo wszystko zdecydowała się za nim pójść i zdania nie zmieniła. Wręcz przeciwnie, wydarzenia ostatniej nocy jedynie upewniły ją w swoich decyzjach. Była gotowa na to co miało przynieść ze sobą jutro. Niby nie mogli wymagać od Kutaro natychmiastowej decyzji, ale przecież Nana była Naną, prawda?
- No to postanowione - skwitowała na koniec, kiedy Toshiro zdążył już wszystko wytłumaczyć. W końcu zdecydowała się zjeść trochę omleta z warzywami. Skrzywiła się delikatnie, ale żołądek domagał się pożywienia. Nie było wyjścia. - Team Daishi - przypieczętowała z pełną buzią, przełykając wszystko co w siebie napakowała. Wróciła do popijania herbatki modląc się, żeby omlet pozostał w jej żołądku i nie zażyczył sobie wyjścia na zewnątrz.
0 x
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Dom Masaru

Post autor: Kutaro »

Odprężając się spokojnie przy gotowaniu Kutaro nagle poczuł bolesne ukłucie w ramię. Nagle jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody, nagle go otrzeźwiło. Bezwzględnie wybity z relaksu odwrócił się do źródła tej niezrozumiałej przemocy i agresji. Bez żadnego powodu został dźgnięty widelcem przez Nanę. Odwrócił się do niej i zobaczył naburmuszonego słodziaka z sztućcem w dłoni. Zaraz okazało się, że był to odwet za wczorajszy niezbyt subtelny żart Aburame. Widząc jednak złą dziewczynę… jednak “zła” to nie było dobre określenie. Wydawało się, że nie do końca chodziło tutaj tylko o żart. Był to raczej sposób upustu zgromadzonych przez cały ostatni wieczór emocji, a tych pewnie Uchiha nazbierała w sobie niemało. Dostrzegając to Beniuske nie mógł mieć jej niczego za złe. Więc na początku bez wyrazu na twarzy spojrzał na swoje ramię, potem na trzymaną w rączkach broń. Następnie zajrzał dziewczynie prosto w oczy, jednak z każdą długą sekundą na jego twarzy gościł coraz większy uśmiech. W końcu z dobrym humorem prychnął kręcąc głową i zrywając kontakt wzrokowy.
- No dobrze, wygrałaś, nie jesteś duża. - Wystawił dłoń by raz jeszcze uspokajająco pogładzić jej włosy. Zdawał sobie sprawę, że pchał się trochę jak w klatkę z lwicą w z złym humorze. No ale cóż, trzeba było próbować założoną wcześniej konstrukcje komfortowego dla dziewczyny środowiska. Jeśli jego ręka nie została odgryziona to po chwili dodał, ze złośliwym uśmiechem. - Może wielka? Jak królowie? - Zapytał szczerząc zęby. Bez darmowego pstryczka na koniec Kutaro by nie był Kutaro.
Po chwili Kutaro zaczął się zastanawiać, czy by zareagował tak samo jakby go dźgnął ktoś inny. Niedawno zresztą miał podobną sytuacje na misji, tylko tam został zraniony z ewidentnym złym zamiarem. Tutaj raczej było to spowodowane nadmiarem przeżyć niż celową chęcią urazu. Z drugiej strony co by zrobił gdyby się tak zachował, dajmy na to Toshiro. No cóż, zapewne by go zapytał czy go nie pojebało. Tak więc z jakiego powodu był dla dziewczyny taki łagodny? Nie do końca potrafił na to odpowiedzieć. Czy też powinien na to jej pozwalać. Tak długo jak nie robi mu żadnej szkody nie było to problemem, a jeśli zacznie… Aburame też czasem przestawał się uśmiechać.
Śniadanie było bardzo dobre, pożywne i przywróciło siły po libacji alkoholowej. Co prawda raz czy dwa Benisuke miał wrażenie, że śniadanie może zechcieć wrócić na świat, ale robiąc sobie krótką przerwę od jedzenia opanowywał to uczucie. Po śniadaniu przeszło jednak do konkretów i planów na przyszłość. Chociaż Kutaro rzucił pytaniem raczej z nudów to otrzymał bardzo konkretną wiadomość.
Sasei… Sasei, nazwa absolutnie nic robaczemu nie mówiła. Świat był pełen dziwnych organizacji walczących z dziwniejszymi zjawiskami. Antykreator. Słyszał o nim dawno temu, a następnie ponownie w pewnej świątyni w Antai. Sprawy wielkiego świata jak dotąd go omijały, ale najwyraźniej miało się to zmienić. Na początku wielka polityka w postaci bitwy o Mur, a teraz jeszcze słyszał o organizacji mającej walczyć z Antykreatorem. Zawsze była to dla Aburame sprawa tak daleka jak niebo. Gdzieś daleko działy się wstrząsające światem sprawy, lecz do niego zazwyczaj dochodziły tylko drobne wstrząsy, strzępki informacji. Teraz natomiast dowiadywał się, że Toshiro zamierzał w owo epicentrum się kierować. Po tym jak Nishiyama i Nana powiedzieli swoje kwestie na temat Feniksów, Kutaro odchylił się na krześle i zaplótł ręce na swojej piersi. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się co ma odpowiedzieć. Nie znał tych Saisei, nie ufał tajnym organizacjom, były to dla niego często miejsca ekstremistycznych przekonań graniczących z sektami.
- Niczego nie obiecuję, ale pójdę z wami. - Powiedział sceptycznie wciąż z rękami na białym kimono. Co prawda “team Daishi” brzmiał intrygująco, ale bieganie na posyłki jakiejś organizacji za ludźmi, którzy może kiedyś mieli związki z Antykreatorem mu się niezbyt podobało. - Skąd w ogóle się ci cali Saisei wzięli? - Dobrze było mieć wcześniej chociaż trochę informacji przed spotkaniem. Wolał żeby się jednak nie okazało, że do banda założona przez jakiegoś wysiedleńca na zadupiu.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

Kolejny dzień, kolejny poranek, Wczoraj było wczoraj, dziś jest dziś, a jutro będzie jutro. Było to coś pewnego. Pytanie brzmiało, czy każde z nich dożyje do jutra, aby go doświadczyć? Bo każdy był wczoraj, jest dzisiaj, a czy będzie jutro? Tego nie można było być pewnym. Nie było jednak tajemnicą, że Toshiro dostrzegł jak dobrze zaczęła dogadywać się Nana z Kutaro. Z jednej strony go to dziwiło, bo stało się to bardzo szybko, w sumie na przestrzeni jednego wieczora, a z drugiej cieszyło. Zaoszczędzali w ten sposób wiele czasu. Niestety wiedział, że nie zawsze tak to działa. Są pewne rzeczy, które zawsze go wymagają i jest to niepodważalne. Nie miał już jednak pojęcia jak działają relacje, często się w nich gubił, więc być może po prostu w ich przypadku było zupełnie inaczej? Nana i Toshiro musieli spędzić ze sobą wiele czasu i odbyć sporo rozmów, aby móc się dobrze zrozumieć i porozumieć, aż w końcu mogli się przed sobą otworzyć, a tutaj? Wystarczył jeden wieczór i proszę. Być może to sprawka alkoholu? A może po prostu to osobowość Kutaro, która przyciągnęła wcześniej i jego? Powodów mogło być tak na prawdę dużo więcej, ale raczej nie pozna ich od tak, bez rozmów i obserwacji. Wyszło to zdecydowanie lepiej niż mógłby się kiedykolwiek spodziewać i to go bardzo cieszyło. Przynajmniej nie musieli przechodzić tego samego okresu dotarcia i wszystko wydawało się wyjść całkiem naturalnie.
Z początku zwykły niewinny gest, który szybko miał pójść w zapomnienie całkiem szybko przerodził się w jakąś nieporadną wymianę czułości i troski o drugą osobę. Pomimo tego zarówno jedna jak i druga strona była z niej wyraźnie zadowolona. Uśmiech zagości na twarzy Nany, a zaraz potem lekki uśmiech pojawił się też na licu Toshiro. Szybko jednak każdy wrócił do rzeczywistości i zajął się odpowiednimi sprawami. Okazywanie czułości było dziwnym zagadnieniem, a tym bardziej w towarzystwie większej ilości osób. Chociaż z drugiej strony nie powinni mieć z tym problemów, prawda? Robiło tak przecież wiele osób, przykładów daleko nie trzeba było szukać. Nie można jedna było przesadzać, bo po prostu nie wypadało. Pytanie brzmiało też na ile każde z nich mogło sobie pozwolić wobec drugiego?
W końcu przyszła jednak pora posiłku i rozmowa o ich nadchodzących planach. Temat Saisei również krążył ostatnio po głowie Toshiro, ponieważ zobligowali się do tego, aby go jednak przetestować i wdrożyć do swojej organizacji, a on wraz z Naną się zgodzili. Dał znać gdzie mieli ich znaleźć, ale od jakiegoś czasu jednak nikt nie nadchodził. Żadnych wieści, żadnych informatorów. Po ostatniej rozmowie jednak się rozmyślili? Może tak, może nie. Najwidoczniej się nie spieszyli. Ta druga również postanowiła wtrącić swoje trzy grosze. Choć ich motywacje nie do końca się pokrywały, bo mimo wszystko wydawało się, że zemsta dla Nany jest dosłownie wszystkim, tak Nishiyama bardziej zaczął cenić sobie po prostu zwykłą siłę, ale najwidoczniej na razie ich ścieżki się pokrywały. Co było celem Kutaro? Wcześniej nie pojawiał się na większych wydarzeniach, o których było na całym świecie, dlatego nie był pewien, czy się zgodzi, ale warto było spróbować. Dobrze jest przecież mieć kogoś, przy kim nie trzeba spoglądać za plecy, nieprawdaż?
-Jasne, jak najbardziej rozumiem. Sam będziesz mógł ocenić czy ci to odpowiada, czy nie. - oznajmił i skinął głową. Pewnie, że perspektywa "teamu Daishi" była obiecująca, ale każdy musiał czuć się w tym wszystkim swobodnie. Nie mogli przecież po prostu zmusić Kutaro do tego, aby zgodził się na to samo co oni. A może mogli? -Kiedyś byli bardzo blisko z Hanem, tworzyli drużynę, zespół, czy jakkolwiek można było ich nazwać, ale w pewnym momencie coś się stało i diametralnie się zmienił. Przez to ludzie, którzy dobrze go znali zdecydowali się podjąć nierówną walkę i... Tak jakoś do dzisiaj istnieją. Oczywiście ludzi, którzy chcieli coś zrobić jedynie przybywało, więc ich szeregi znacznie się poszerzyły i jest tam sporo bardzo silnych jednostek. Więcej pewnie dowiemy się jeśli uda się z nimi nieco więcej porozmawiać. Są dość nieufni, ale nie ma się co dziwić, bo z tego co wiem to powinni mieć bardzo dużo poufnych informacji.- wytłumaczył na spokojnie, a potem podelektował się chwilę cieplutką herbatą. Czarka prawie parzyła go w opuszki palców gdy pił, ale było to coś, czego na pewno było mu potrzeba oprócz solidnego i dobrego posiłku, który również powoli znikał z jego talerza. Wczorajszy wieczór dawał się jeszcze we znaki, więc szło mu to zdecydowanie wolniej niż normalnie, ale jakoś szło. Nie można przecież żyć o samym powietrzu.
0 x
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 803
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: Dom Masaru

Post autor: Nana »

Siedzieli przy stole i rozmowa powoli zaczynała się kleić. Jak to z rana, początki dnia bywają ciężkie. W pewnej chwili wyłączyła się wspominając sytuację, która wydarzyła się kilkanaście minut temu, podczas przygotowywania śniadania. Zaraz po tym jak ugodziła Kutaro widelcem, czego wcale nie żałowała. Niezrównoważona. Chyba normalne osoby tak nie postępowały, niestety nie zdawała sobie z tego sprawy. Działała instynktownie. Kutaro zasłużył na karę, widelec i jego ramię. Koniec, po kłopocie. Zresztą wyprowadził ja z równowagi, więc tym bardziej chciała się odegrać. Oko za oko, ząb za ząb. Tak działała. Dlatego zemsta stała się jej jedynym marzeniem, celem, do którego dążyła. Nie potrafiła sobie odpuścić. Z co kiedy już osiągnie to co zaplanowała i wykona swoje zadanie? Nie myślała tak daleko, nie miało to znaczenia. Liczyło się to co tu i teraz.
Po wszystkim spojrzała przelotnie na Kutaro, szacując jego reakcję. Nie wyglądał na złego, zmarszczyła mały nosek nie kryjąc nawet zaskoczenia. Sama pewnie kipiałaby ze złości i już szykowałaby się do kontrataku. Nie potrafiła odczytać jego intencji aż do momentu, w którym się uśmiechnął, jeszcze bardziej ją zaskakując. Potem oznajmił jej, że wygrała. Triumfalny uśmiech rozświetlił jej buźkę. Już miała coś powiedzieć, kiedy wystawił dłoń w jej stronę. Mimowolnie zacisnęła palce na widelcu hamując się ze wszystkich sił, żeby po prostu nie wbić go w jakiś ciekawy organ w ciele Kutaro. Wpatrywała się w jego dłoń z widoczną konsternacją, nie bardzo wiedząc jak powinna zareagować. Wszystko wydawało jej się dziać w zwolnionym tempie i nim się obejrzała chłopak pogładził jej włosy. Znowu, tak jak wczoraj. Milczała kilka chwil. Dotyk był miły, przyjemny i nie chciała, żeby się kończył. Była niczym spłoszone zwierze, które pragnie uwagi, jednak również się jej bardzo boi. Chcę, ale nie chcę, czego chcę? Jej serce zabiło kilka razy za szybko. W końcu się odsunął, a lekki uśmiech powrócił na jej usta. Wyglądała na raczej zadowoloną, chociaż trochę zagubioną. Relacje z ludźmi był dla nie czymś nowym, nie mówiąc już nawet o takich przelotnych gestach. Dotyku, którego nagle przybyło tak dużo w jej życiu. Jak to się stało? Dlaczego? Nie wiedziała czym sobie zasłużyła na tyle uwagi, takie traktowanie. Przecież starała się wszystkich od siebie odstraszyć, taki instynkt samozachowawczy. Czemu wszystko działo się całkowicie przeciwnie i zyskała dzięki temu dwie osoby w swoim życiu? Wzięła głębszy oddech.
- Tak, królowa może być - dodała śmiejąc się cicho i wracając do przygotowywania śniadania. Trzęsły jej się ręce, czy to na pewno z powodu alkoholu i kaca? Tyle nowych emocji gotowało się w niej od wczoraj. Nie rozumiała wszystkiego, działo się tak wiele. W zawrotnym tempie uczono ją tylu nowych możliwości, życia i relacji. Ciężko było jej nadążyć za tym co się działo w posiadłości Nishiyama. Obcowanie z Kutaro przychodziło jej zdecydowanie łatwiej niż z Toshiro. Może to przez jego towarzyską naturę i wiecznie pozytywne nastawienie. Jego humor od razu jej się udzielał niwelując pokłady złości, które w sobie miała. Oczywiście nie wiadomo, kiedy znowu wybuchnie, powie coś nieodpowiedniego lub zwyczajnie kogoś zaatakuje. Zdawała sobie sprawę, że cała sprawa balansowała niebezpiecznie na krawędzi. Mimo wszystko jakoś się układało i szło do przodu. Nikomu nie stała się jeszcze większa krzywda, prawda? Była uparta, jednak łatwo ulegała wpływom innych. Nie widziała w tym podstępu. Miała swoje uprzedzenia, ale łatwowierność wychodziła jej uszami.
W końcu wróciła do rzeczywistości. Stół, śniadanie, herbatka i Saisei. Jadła powoli omleta starając się przyswoić każdy kęs. Gorąca herbata zdecydowanie pomagała. Kutaro nie był w stu procentach przekonany, nie dziwiła mu się, sama miała taką postawę. Mimo wszystko zdecydowała się podążać za Toshiro i zdania nie zmieniła. Zdała sobie sprawę, że mieli ze sobą wiele wspólnego. Obydwoje podążali za Toshiro, był ich bohaterem? Spojrzała na niego przelotnie. Siedział obok. Blisko, ale daleko. Czemu tak daleko? Może lepiej, że nie tak blisko. Jej wzrok mimowolnie powędrował na cienką, niewielką ranę na dłoni. Krew powoli zasychała, jednak mrowienie po jego dotyku nie ustało.
Kiedy Toshiro za pewnie myślał sobie, że nie można nikogo zmusić…
- Najwyżej Cię zmusimy - rzuciła w stronę Kutaro z zadziornym uśmiechem. Nie można było określić czy żartowała. Zresztą z nią nigdy nie wiadomo. Nie miałaby problemu by go przywiązać do krzesła i ciągnąć za sobą. Nie zbyt wygodna opcja, ale mus to mus. - Wciąż uważam, że rozsądniej byłoby dołączyć do Antykreatora, skoro jest taki silny, ale może by sobie tego nie życzył i skończylibyśmy marnie - zaśmiała się cicho między jednym a drugim łykiem herbaty. - Chciałabym się przygotować do drogi, jeszcze zanim wyruszymy - dodała na koniec rozmyślając o treningach, które chodziły jej po głowie. Trochę tego było, a przecież nie zamierzała zostać balastem na plecach obydwu panów. Pierwszy raz zdała sobie sprawę, że mogła na nich liczyć. Teraz była już tego pewna. Pomogą jej, będą chronić, tak jak ona ich. Taka myśl dawała jej komfort, którego w ogóle się nie spodziewała. Życie było naprawdę zaskakujące, zwłaszcza kiedy obcowało się z innymi ludźmi.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Domy mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości